sobota, 31 października 2015

Rozdziały XVII i XVIII

Roz​dział 17

Hej, tym razem dodaję analizę w sobotę, bo w niedzielę zjeżdża się rodzinka. Zaczynamy!

Tło do naszych zdjęć była gładkie i jasnoniebieskie. Pokojówki przygotowały prześliczną suknię z delikatnymi rękawkami zakrywającymi akurat bliznę. Na razie skończyły się dla mnie czasy sukienek z odsłoniętymi ra​mio​na​mi.

Jakie to smutne. Co tam niebezpieczeństwo, co tam utrata zdrowia i prawie życia, sukienek bez ramion nie można na razie nosić. No szlag by to trafił!

Wielu z was zgadywało, kogo to nasza Amisia zaprosiła na imprezę. Tak, udało wam się rozkminić misterny plan Ami.

Chociaż wyglądałam nieźle, zostałam całkowicie przyćmiona przez Nicolettę, i nawet Georgia wyglądała oszałamiająco w suk​ni wie​czo​ro​wej.


Yup. Mamy i pannę rebeliantkę, i włoską księżniczkę. Co oznacza tylko jedno – konspira w wykonaniu Amisi na całego. Przydało się to wymienianie numerami telefonów jak w podstawówce.


I w ogóle jakie to cudownie naiwne, zakładać, że nikt nie rozpozna Georgii – buntowniczki, np. gwardziści, którzy byli przy rozmowie Maksia i Augusta przy kawie. Nikt jej nie skojarzy, nikt nie poleci, żeby wypaplać Clarksonowi, wszystko będzie dobrze. Żeby to jeszcze był bal maskowy, dobra, przełknęłabym to jakoś, ale takie tajniactwo mnie przerasta.



Użyj mózgu, Luke: 155


– Lady Americo – odezwała się kobieta stojąca obok fotografa. – Pamiętamy księżniczkę Nicolettę, która od​wie​dziła już pałac wraz z in​ny​mi da​ma​mi z włoskiej ro​dzi​ny królew​skiej, ale kim jest pani dru​gi gość?
– To jest Georgia, moja bliska przyjaciółka – odparłam słodko. – Jedną z rzeczy, których nauczyłam się do tej pory w czasie Eliminacji, było, że aby iść naprzód, trzeba łączyć swoje życie sprzed przybycia do pałacu z ocze​kującą mnie przyszłością. Mam na​dzieję, że dzi​siaj udało mi się wy​ko​nać ko​lej​ny krok łączący te świa​ty.



Bullshit i to słaby, jak już mówiłam, jest duża szansa, że ktoś rozpozna Gerogię jako rebeliantkę, doda dwa do dwóch i… pluton egzekucyjny czeka.


Fotograf robi zdjęcie, po czym lasie mogą już spokojnie udać się na przyjęcie.

Maxon jasno dał mi do zrozumienia, że spośród wszystkich dni dzisiaj akurat musiałam być w szczytowej for​mie. Miałam na​dzieję, że będę sta​no​wić świe​tla​ny przykład tego, jak po​win​na się pre​zen​to​wać dama z Eli​ty, ale trud​no mi było za​cho​wy​wać się aż tak per​fek​cyj​nie.

Do perfekcji jest ci, pączuszku, tak strasznie daleko, że nawet przy wielkich staraniach nie liczyłabym na cuda.


Gerogia i Nicoletta stopują Amisię i jej dziki entuzjazm. Amisia tajemniczo zapowiada, że będzie chciała odbyć z zaproszonymi paniami poważną rozmowę, ale jeszcze nie teraz. Teraz czas bawić się i robić wrażenie. Georgia i Nicoletta starają się pomóc Ami zabłysnąć. Kriss oko bieleje z zazdrości o kontakty Amisi z włoską księżniczką.

Nikt nie wiedział, kim jest Georgia, ale słyszeli, co powiedziałam – Maxon to dla mnie specjalnie wymyślił – o łącze​niu przeszłości i przyszłości, i też uzna​li, że to wspa​niały po​mysł.


Nie jestem nawet zdziwiona, że Maksio przyklasnął temu idiotyzmowi, a wręcz wziął w nim udział. Wszak nie jest ani odrobinę od niej mądrzejszy.



Użyj mózgu, Luke: 156



Wybór Elise był łatwy do przewidzenia. Imponujący, ale łatwy do przewidzenia. Dwie odległe kuzynki z Nowej Azji, reprezentujące jej powiązania z tamtejszymi kręgami władzy, paradowały u jej boku w tradycyjnych strojach. Kriss zaprosiła profesor z college’u, w którym pracował jej ojciec, oraz swoją matkę. Obawiałam się, co będzie, gdy moja rodzina się o tym dowie. Kiedy mama lub May zorientują się, że ominęło je za​pro​sze​nie, mogłam być pew​na, że otrzy​mam od nich bar​dzo roz​cza​ro​wa​ny list.


Nieważna rodzina, kiedy trzeba konspiry odwalać.

Celeste zaprosiła jakieś tam piosenkarki, whatever.


Amberly wita nowo przybyłe, jest zachwycona obecnością Nicoletty. Królowa jednak szybko odchodzi, żeby powitać gości Celeste.

Amisia uznaje, że teraz nadszedł najlepszy czas na odbycie ROZMOWY. Trzymajcie się, ludzie, będzie ostra jazda.


– Proszę za mną – powiedziałam i skierowałam się do małego stoliczka z boku. Kiedy usiadłyśmy, pokojówka przy​niosła nam her​batę. Gdy zo​stałyśmy same, zaczęłam mówić, z na​dzieją, że wszyst​ko pójdzie gładko.
– Geo​r​gio, przede wszyst​kim nie miałam jesz​cze oka​zji prze​pro​sić za to, co się stało z Mi​cah.
Potrząsnęła głową, za​nim jesz​cze skończyłam mówić.– On zawsze chciał zostać bohaterem. Wszyscy wiedzieliśmy, że… to się może skończyć w taki sposób. Ale myślę, że był z sie​bie dum​ny.


- Wszak oddał życie dla Bezsensownej Sceny Śmierci Statysty nr 1089, to takie szlachetne – oczy Georgii zaszkliły się lekko.

– Cóż, jak widzisz, Nicoletta jest włoską księżniczką. Odwiedziła nas kilka tygodni temu. – Popatrzyłam najpierw na jedną, a potem na drugą. – Wtedy jasno dała mi do zrozumienia, że Włochy sprzymierzyłyby się z Illéą, gdy​by pew​ne rze​czy uległy zmia​nie. 
– Ame​ri​co! – syknęła Ni​co​let​ta. Uniosłam rękę. 
– Możesz mi zaufać. Georgia jest moją przyjaciółką, ale nie znamy się z Karoliny. Należy do grona przywódców re​be​liantów z frak​cji północ​nej.



JEBUT!!! Trzeba przyznać, że Amisia nie owija w bawełnę. „Hej, Georgia, to jest księżniczka, która chce mnie namówić do zdrady stanu. Hej, Nicoletta, to jest rebeliantka, która pomoże nam w zorganizowaniu tejże zdrady stanu. Let’s be friends! Będziemy sobie pleść warkocze i organizować pucz, przy malowaniu paznokci u nóg omówimy kwestię uzbrojenia buntowników, a przy herbatce/kawce porozmawiamy o ewentualnym zamachu na króla. Co wy na to?”



Użyj mózgu, Luke: 157



Stojący nieopodal dwaj mężczyźni spojrzeli na siebie w osłupieniu. Jeszcze przed chwilą jeden z nich skarżył się, że marynarka go pije pod pachami i co to za durny pomysł z tym wpraszaniem się na przyjęcie tylko dla darmowej wódy, ale teraz ich uwagę zaprzątnęło coś zupełnie innego.

- Mietek, słyszałeś, o czym te panienki gadają?
- A ja myślałem cały czas, że to, co my robimy, to już jest szczyt konspiry i planowania, ale zostaliśmy pobici i wgnieceni w glebę. Na przyjęciu? O takich rzeczach? Przy królu, gwardii i kij wie, kim jeszcze? Heniuś, ty się przysłuchuj, a ja polecę po te małe kanapeczki z krewetkami. Popcornu raczej nie mają, szkoda. Chcesz coś?
- Wódki, więcej wódki, tylko to mnie może uratować.

– To, o czym mówimy, musi pozostać między nami, ale pomyślałam, że uda nam się ustalić pewne rzeczy ko​rzyst​ne dla nas wszyst​kich – wyjaśniłam.



Kochana, wiem, że najciemniej pod latarnią, ale skoro słyszą cię Heniek i Mietek, to do króla też w końcu to dotrze. Jakaś dobra dusza się znajdzie, która z chęcią na was nakabluje.



Użyj mózgu, Luke: 158

– Czy chce​cie oba​lić króla? – za​py​tała Ni​co​let​ta.
– Nie – zapewniła ją Georgia. – Mamy nadzieję, że będziemy mogli wspierać rządy Maxona i działać na rzecz znie​sie​nia klas. Może jesz​cze za jego życia. On ma więcej współczu​cia dla swo​ich pod​da​nych.



- No fajnie, tylko wiecie, Clarkson ma się dobrze i może jeszcze sporo namieszać, więc yyy… będzie problem.

Za plecami księżniczki dało się słyszeć jakieś gorączkowe szepty.

- Heniuś, może zaproponujemy pomoc. O ile twoja snajperka znowu się nie zatnie, możemy załatwić kwestię Clarksona od ręki, tylko niech nam go te paniusie dobrze wystawią na odstrzał.
- Cicho siedź, posłuchajmy najpierw tego ich planu, dawno się tak dobrze nie bawiłem.

– Oni nie są tak okrutni jak Południowcy. Nie zabijają ludzi. Czasem tylko wymierzają na własną rękę sprawie​dli​wość​…– Wyciągamy z więzie​nia nie​zamężne mat​ki, tego ro​dza​ju rze​czy – wtrąciła Geo​r​gia.
– Wdzie​ra​li się rze​czy​wiście do pałacu, ale nig​dy z za​mia​rem za​bi​cia kogoś – zakończyłam. Ni​co​let​ta wes​tchnęła.
– Nie prze​szka​dza mi to aż tak bar​dzo, ale nie je​stem pew​na, dla​cze​go chciałaś, żebym ją po​znała.
– Ja też nie – przy​znała Geo​r​gia.
Ode​tchnęłam głęboko.– Rebelianci z Południa stają się coraz bardziej i bardziej agresywni. Tylko na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy ich ataki się nasiliły, nie tylko na pałac, ale także w całym kraju. Są bezlitośni. Obawiam się, a Maxon jest podobnego zdania, że bardzo niedługo wykonają ruch, po którym nie będziemy w stanie się podnieść. Ich pomysł, żeby mordować ludzi należących do tych samych klas, co kandydatki z Elity, jest naprawdę drastyczny, i wszy​scy się oba​wia​my, że ta​kie ata​ki będą się na​si​lać.
 
– Już się nasilają – powiedziała Georgia, bardziej do mnie niż do Nicoletty. – Kiedy mnie zaprosiłaś, ucieszyłam się, że będę mogła przynajmniej przekazać ci najnowsze wiadomości. Południowcy zaczęli atakować Trójki.
Przy​cisnęłam dłoń do ust, za​szo​ko​wa​na szyb​kością ich działania.
– Je​steś pew​na?
– Całko​wi​cie – po​twier​dziła Geo​r​gia. – Wczo​raj do​sta​liśmy najświeższe do​nie​sie​nia.
Przez chwilę mil​czałyśmy, zmar​twio​ne, a po​tem ode​zwała się Ni​co​let​ta.– Dla​cze​go to robią? Geo​r​gia spoj​rzała na nią.
– Żeby zastraszyć Elitę i zmusić do wycofania się z Eliminacji, żeby zastraszyć rodzinę królewską jako taką. Uważają chyba, że jeśli uda im się uniemożliwić zakończenie Eliminacji i doprowadzić do tego, że Maxon zostanie sam, będą mogli po prostu się go pozbyć i przejąć władzę. Na tym właśnie polega prawdziwe zagrożenie. Jeśli zyskają większe wpływy, Maxon jako król nie będzie mógł nam niczego zaoferować. Południow​cy będą tyl​ko jesz​cze bar​dziej uci​skać lu​dzi.
– Co w ta​kim ra​zie pro​po​nu​jesz? – za​py​tała Ni​co​let​ta.
Po​sta​rałam się jak naj​ostrożniej po​ru​szyć kry​mi​nal​ny wątek w tej roz​mo​wie.– Georgia i rebelianci z Północy mają większe szanse na powstrzymanie Południowców niż my z pałacu. Le​piej widzą ich ru​chy i mają okazję do kon​fron​ta​cji z nimi… Ale są nie​wy​tre​no​wa​ni i nie​uzbro​je​ni.

Aha, czyli Maksio buntowników nie uzbroi, ale nie ma żadnego problemu, żeby zrobił to ktoś obcy. No tak, ale skoro August mówi, że jest po stronie Maksia i Nicoletta mówi, że ma w interesie jedynie dobro Illei, to na pewno nie mają żadnego innego biznesu i można im natychmiast zaufać i, że tak powiem, położyć ze sobą do łóżka. Ok.

BTW, gwardia i wojsko muszą być w Illei naprawdę do dupy, żeby trzeba się było zgłaszać do konkurencyjnej grupy rebeliantów o pomoc, bo szkoleni mundurowi sobie nie radzą.


Użyj mózgu, Luke: 159

– Musimy jasno ustalić, że ta broń ma posłużyć tylko do powstrzymania Południowców. Nigdy nie zostanie użyta przeciwko służbom mundurowym ani też żadnym urzędnikom państwowym – powiedziałam, patrząc na Geo​r​gię.
– To nie będzie problemem. – Widziałam w jej oczach, że mówi całkowicie szczerze i wiedziałam to także w głębi serca. Gdyby chciała, mogła mnie zabić podczas naszego spotkania w lesie albo nie przybiec nam na po​moc tam​tej nocy. Ale to nig​dy nie było jej ce​lem.
Nicoletta przebierała palcami po wargach, zastanawiając się. Wiedziałam, że proszę o bardzo wiele, ale nie byłam pew​na, jak in​a​czej możemy coś osiągnąć.
– Jeśli kto​kol​wiek się do​wie… – zaczęła.



Biorąc pod uwagę to, jak niesamowicie subtelne jesteście, cudem byłoby, gdyby nikt się nie dowiedział. Oczywiście mam na myśli prawdziwy świat, bo w Cassolandzie to jest superkonspira, której nikt nie ruszy.

Henio i Miecio tym czasem krztuszą się ze śmiechu kanapeczkami.

– Wiem. Zastanawiałam się nad tym. – Gdyby król się o tym kiedykolwiek dowiedział, nie wykręciłabym się tyl​ko chłostą.

Beż patrzy rozmarzonym wzrokiem w Kosmos.

If only…


– Gdy​by udało nam się załatwić to bez zo​sta​wia​nia śladów… – Ni​co​let​ta nadal bawiła się pal​ca​mi.
– To mu​siałaby być gotówka. Wte​dy trud​niej byłoby co​kol​wiek wyśle​dzić – pod​sunęła Geo​r​gia.



Ale przelewem (w rubryce tytułem - „zamach stanu” lub ewentualnie „broń dla rebeliantów”) byłoby szybciej i wygodniej.


Ni​co​let​ta skinęła głową i położyła rękę na sto​le.– Powiedziałam, że zrobię dla ciebie wszystko, co w mojej mocy. Potrzebny nam silny sojusznik, a jeśli twój kraj upad​nie, oba​wiam się, że zy​ska​my tyl​ko ko​lej​ne​go wro​ga.
Uśmiechnęłam się do niej ze smut​kiem. Ni​co​let​ta po​pa​trzyła na Geo​r​gię.
– Mogę ci dzi​siaj prze​ka​zać część gotówki, ale wy​ma​gałaby wy​mia​ny.
Geo​r​gia uśmiechnęła się.– Po​ra​dzi​my so​bie z tym.Po​nad jej ra​mie​niem zo​ba​czyłam pod​chodzącego do nas fo​to​gra​fa. Pod​niosłam filiżankę i szepnęłam:– Fo​to​graf.


I znów przypomina mi się skecz Pythonów i ich „there is nothing going on.”



– Zawsze uważałam, że America jest prawdziwą damą. Myślę, że czasem nam to umyka, ponieważ postrzegamy Piątki tylko jako artystów, a Szóstki jako służbę. Ale wystarczy spojrzeć na królową Amberly. Ona nig​dy nie była tyl​ko Czwórką – po​wie​działa ciepło Geo​r​gia. Ni​co​let​ta i ja skinęłyśmy głowa​mi.
– To niesamowita kobieta. Uważam za niezwykły zaszczyt, że mogę z nią mieszkać pod jednym dachem – dodałam.
– Może będziesz mogła z nią zo​stać na za​wsze! – po​wie​działa Ni​co​let​ta, mru​gając do mnie.
– Poproszę o uśmiech! – wtrącił fotograf, więc rozpromieniłyśmy się z nadzieją, że uda nam się ukryć naszą nie​bez​pieczną ta​jem​nicę.


UGH. „Z nadzieją”, ja pierdzielę, trzeba było tę rozmowę zaplanować gdzie indziej niż w środku dużej imprezy. Więcej myślenia, to nadzieja nie będzie im tak strasznie potrzebna.


Fotograf robi zdjęcie, koniec konspiry i rozdziału. Nicoletta ot tak zgodziła się finansować rebeliantów, nie zechciała nawet pogadać z Maksiem, co wszak mogła od razu zrobić, najlepiej wrzeszcząc do niego z drugiego końca sali. Ale przecież Amisia rzekła, a jej słowo jest święte. Wiarygodne jak cholera.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 78


Roz​dział 18


Dzień po wyjeździe Nicoletty i Georgii przyłapałam się na tym, że co chwila oglądam się przez ramię. Byłam przekonana, że ktoś słyszał, co mówiłam, co w tamto krótkie popołudnie ofiarowałam rebeliantom. Powtarzałam sobie, że gdyby rzeczywiście ktoś nas podsłuchał, zostałabym już aresztowana.



Może Clarkson czeka na rozwój planu, żeby mieć konkretne dowody i udupić więcej osób. Po nitce do kłębka.

Ponieważ nadal mogłam cieszyć się wspaniałym śniadaniem w towarzystwie reszty Elity oraz rodziny królewskiej, musiałam uwierzyć, że wszystko jest w porządku. Poza tym Ma​xon w ra​zie cze​go stanąłby w mo​jej obro​nie.

Akurat by ci to coś dało. Co najwyżej we dwójkę stanęlibyście przed wiadomym plutonem.



Amisia po śniadaniu idzie do swojego pokoju, poprawić LETKI makijaż. Po chwili odwiedza ją Maksio. Księciunio ma dla Amisi prezent.

W pudełku leżała zapierająca dech w piersiach para kolczyków i bransoleta do kompletu. Były prześlicznie do​pa​so​wa​ne, z błękit​ny​mi i zie​lo​ny​mi ka​mie​nia​mi osa​dzo​ny​mi w de​li​kat​nej opra​wie w kwia​to​we wzo​ry.– Ma​xo​nie, to jest prześlicz​ne, ale nie mogę tego przyjąć. To zbyt… zbyt…
– Prze​ciw​nie, mu​sisz to przyjąć. To pre​zent i zgod​nie z tra​dycją, mu​sisz go założyć na Osądze​nie.



Cóż to takiego Osądzenie? To wyjaśni się za chwilę. Teraz skupmy się na priorytetach, czyli błyskotkach dla Amisi.

– Silvia wam wszystko wyjaśni, ale chodzi o to, że zgodnie z tradycją książę obdarowuje Elitę biżuterią, a dziewczęta zakładają ją na ceremonię. Będzie tam mnóstwo dostojników państwowych i musisz wyglądać jak naj​le​piej. W odróżnie​niu od biżute​rii, którą do​sta​wałaś do tej pory, to jest praw​dzi​we i możesz to za​trzy​mać.(…)
– Widzę, że jesteś przywiązana do tego guziczka i cieszę się, że dalej podoba ci się bransoletka, którą przywiozłem z Nowej Azji, ale one naprawdę nie są stosowne. Przymierz to, żebyśmy mogli zobaczyć, czy do​brze leży.



Maksio, nie rób z siebie idioty! Zauważyłeś, że guziczek jest ważny dla Amisi, spoko. Ale nie dam sobie wmówić, że nie potrafiłbyś rozpoznać guzika z munduru gwardii pałacowej. Więc dlaczego, pierwotniaku jeden, nie pociągniesz tematu i nie spytasz laski, o co kaman?! Nie żeby ciężko się było domyślić i bez wyznania Amisi, więc tym bardziej powinieneś dawno rozwiązać zagadkę.



Użyj mózgu, Luke: 160

Zdjęłam bransoletkę od Maxona i położyłam ją na brzegu stolika, ale guzik Aspena wrzuciłam do słoiczka z po​je​dynczą jed​no​centówką. Uznałam, że na ra​zie po​wi​nien tam zo​stać.Kiedy się odwróciłam, zauważyłam, że Maxon wpatruje się w słoiczek z dziwnym wyrazem oczu. Ten wyraz zaraz zniknął, kiedy wyjmował bransoletę z pudełka. Jego palce połaskotały moją skórę, a kiedy cofnął rękę, nie​mal zno​wu wes​tchnęłam z po​dzi​wu dla uro​dy jego pre​zen​tu.


Dla tego chłopa naprawdę nie ma nadziei.



Użyj mózgu, Luke: 161



Maksio tłumaczy, że chciał wydać na każdą z dziewcząt podobną sumę, ale wiedział, że Amisia nosi już naszyjnik od ojca, więc jako jedyna dostała bransoletkę, która kosztuje połowę ceny tego, co otrzymały pozostałe kandydatki. Żeby Ami nie poczuła się dotknięta, Maksio postanowił przeznaczyć resztę kasy na biżuterię Amisi dla jej rodziny. Singerówna jest niezmiernie wzruszona.

Nasze oczy się spotkały, a ja uświadomiłam sobie, że zrobił dla mnie bardzo wiele tylko dlatego, że tak chciał. Po​da​ro​wał mi spodnie, kie​dy nie wol​no mi było ich nosić, przy​wiózł mi bran​so​letkę z dru​gie​go końca świa​ta…Z pew​nością mnie ko​chał. Praw​da? Dla​cze​go nie mógł tego po pro​stu po​wie​dzieć?Je​steśmy sami, Ma​xo​nie. Jeśli to po​wiesz, od​po​wiem tym sa​mym.Nic.



Jeszcze pół książki. Jakoś trzeba tę nie-akcję rozciągnąć, więc gorących wyznań dalej nie ma.


Maksio chyba jednak liczył, że Amisia na wieść o prezentach wreszcie wyzna mu miłość, bo jest odrobinę sfochany, gdy dziewczyna nic takiego nie mówi.

– Nie wiem, jak mam ci dziękować. Ma​xon uśmiechnął się.
– Cieszę się, że to słyszę. – Odchrząknął. – Za​wsze je​stem cie​kaw tego, co czu​jesz.
 
No nie. Nie ma mowy. Nie za​mie​rzałam mówić tego pierw​sza.
– Cóż, je​stem ci na​prawdę wdzięczna. Jak za​wsze. Ma​xon wes​tchnął.
– To doskonale, że się cieszysz. – Niezadowolony wpatrywał się w dywan. – Muszę już iść. Mam jeszcze za​nieść pre​zen​ty po​zo​stałym.


To taki emocjonalny odpowiednik „No przecież zapłaciłem za obiad i kino, a ty mi nawet laski nie chcesz zrobić.”


Maksio wychodzi.

Nie mogłam uwierzyć, że coś tak pięknego ma należeć do mnie na zawsze. Przysięgłam sobie, że nawet jeśli wrócę do domu, wszystkie pieniądze się skończą, a moja rodzina będzie w nędzy, nie sprzedam ani nie oddam tego, podobnie jak bransoletki, którą Maxon przy​wiózł mi z No​wej Azji. Za​trzy​mam je bez względu na wszyst​ko.

Nawet jak cała rodzina będzie marła z głodu, a siostry zostaną zmuszone do prostytucji. Nice.


Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 29



Jump cut!

Czas na lekcję z historii i tradycji Illei z Silvią i Amberly.

– Wasza wysokość. – Silvia dygnęła, a my poszłyśmy w jej ślady. Królowa podeszła do nas z twarzą roz​jaśnioną uśmie​chem.
– Dzień do​bry, miłe pa​nie – po​wie​działa. – Si​lvio, ile im już wyjaśniłaś?
– Nie​wie​le, wa​sza wy​so​kość.
– Rozumiem. Dziewczęta, pozwólcie, że omówię wasze następne zadanie w Eliminacjach. – Gestem zaprosiła nas, żebyśmy weszły z nią w głąb Sali Wielkiej. – Osądzenie ma charakter symboliczny. Pokaże, czy przestrzegacie prawa. Jedna z was zostanie nową księżniczką, a w przyszłości królową. Prawo reguluje nasze życie, a waszym zadaniem będzie nie tylko stosować się do niego, ale także je egzekwować. Dlatego – wyjaśniła, zatrzymując się i patrząc na nas – rozpoczniecie od Osądzenia. Zostanie do was przyprowadzony mężczyzna, który popełnił przestępstwo, najprawdopodobniej złodziej. Zazwyczaj takie przewinienia są karane chłostą, ale oni za​miast tego otrzy​mają karę więzie​nia. I to wy wy​da​cie wy​rok.


Eee, what? Te panienki mają na kogoś wydać wyrok? Poważnie?

Królowa uśmiechnęła się, widząc na​sze zdu​mio​ne twa​rze.
– Wiem, że to brzmi surowo, ale wcale tak nie jest. Ci mężczyźni popełnili przestępstwo, a zamiast znosić karę fizyczną, będą mogli odsiedzieć swój wyrok. Widziałyście z bliska, jak bolesna jest taka kara, więc mogę za​pew​nić, że to dla nich praw​dzi​wa łaska – po​wie​działa zachęcająco.



Wow, to jest durne. Tzn. zamiana chłosty na odsiadkę może nie aż tak bardzo, co kto woli, ale żeby robić z tego ceremonię i to z udziałem kandydatek… Czemu to miałoby służyć? Na pewno nie ukazaniu ich rozwagi, sprawiedliwości i wspaniałomyślności, bo to i tak nie jest decyzja kandydatek, one mają tylko robić wszystko według scenariusza. Więc po kiego grzyba, ja się pytam, cały ten cyrk? Oczywistą odpowiedzią jest – to zrzynka z Igrzysk, gdzie różnego rodzaju pokazówki miały na celu trzymanie ludu w ryzach.



Nie, nie jesteśmy w Panem: 28



Ale jakoś nie wydaje mi się, żeby Kierze o to chodziło. Wszak wszystko wskazuje na to, że pani Cass z Igrzysk zrozumiała naprawdę niewiele.

Nadal nie czułam się z tym do​brze.
Ci, którzy kradli, byli bez grosza. Dwójki i Trójki, jeśli złamali prawo, mogli się wykupić z więzienia. Biednych skazywano na karę fizyczną lub odsiadkę. Pamiętałam Jemmy’ego, młodszego brata Aspena, przywiązanego do drewnianego bloku, podczas gdy strażnik uderzeniami karał go za garść jedzenia. Chociaż nienawidziłam ich za tę karę, to było lepsze niż więzienie. Legerowie potrzebowali jego pracy, chociaż był jeszcze dzieckiem, ale naj​wy​raźniej kla​sy wyższe od Piątki o tym za​po​mi​nały.
Silvia i królowa Amberly szczegółowo omówiły całą ceremonię, pilnując, żebyśmy nauczyły się naszych kwestii na pamięć. Starałam się wygłaszać moją z gracją, jaką miały Elise lub Kriss, ale słowa za każdym razem brzmiały głucho.
Nie chciałam wtrącać człowie​ka do więzie​nia.



I mam odpowiedź na moje pytanie. Ta ceremonia z dupy ma pokazać, jakim Dobrym Mzimu jest Amisia, jak bardzo jest rewolucyjna, bezkompromisowa i nonkonformistyczna. Czyli nic nowego. To następny przykład Amisi stającej okoniem i przeciwstawiającej się SUPERHIPERMEGA EVIL Clarskonowi. Niesamowite.


Dobre Mzimu: 35

– Błagam, nie każcie mi tego robić – po​pro​siłam.
– Nie ro​zu​miem?
– Przysięgam, że potrafię przestrzegać prawa. Nie chcę sprawiać problemów, ale nie będę w stanie skazać kogoś na więzie​nie. On prze​cież nic mi nie zro​bił.
Królowa z życz​li​wym wy​ra​zem twa​rzy do​tknęła mo​je​go po​licz​ka.
– Ależ zrobił, skarbie. Jeśli zostaniesz księżniczką, staniesz się uosobieniem prawa. Kiedy ktoś łamie choćby najmniejszą zasadę, zadaje ci tym samym cios. Jedyną metodą, aby się nie wykrwawić, jest przeciwstawienie się tym, którzy już cię skrzyw​dzi​li, aby inni nie ośmie​li​li się iść w ich ślady.
– Ale ja nie je​stem księżniczką! – przy​po​mniałam. – Nikt mnie nie skrzyw​dził.
Królowa Am​ber​ly uśmiechnęła się i po​chy​liła się do mnie.
– W tej chwi​li nie je​steś księżniczką, ale nie zdzi​wiłabym się, gdy​by to uległo zmia​nie – po​wie​działa szep​tem. Cofnęła się o krok i mrugnęła do mnie.
Wes​tchnęłam, czując, że ogar​nia mnie roz​pacz.
– Przyprowadźcie mi kogoś innego. Nie jakiegoś drobnego złodzieja, który prawdopodobnie kradł tylko dlatego, że był głodny. – Twarz królowej stężała. – Nie mówię, że wolno kraść. Wiem, że nie. Ale dajcie mi kogoś, kto zrobił coś naprawdę złego. Dajcie mi mordercę tego gwardzisty, który zaprowadził mnie i Maxona do schronu podczas ostatniego ataku rebeliantów. On powinien zostać na zawsze wsadzony do więzienia. Z przyjemnością bym to powiedziała. Ale nie mogę tego zrobić w przypadku jakiegoś głodnego Siódemki. Nie po​tra​fię.
Wi​działam, że królowa sta​ra się trak​to​wać mnie jak najłagod​niej, ale nie za​mie​rza ustąpić na​wet na krok.



Amberly nic nie robi sobie z tupania nóżką Amisi.


– Lady Americo, pozwól, że będę bardzo szczera. Spośród wszystkich dziewcząt dla ciebie właśnie ta ceremonia jest najważniejsza. Ludzie widzieli, jak próbowałaś przerwać wymierzanie kary, zaproponowałaś w ogólnokrajowej telewizji zniesienie klas i zachęcałaś ludzi, żeby walczyli, jeśli ich życie znajdzie się w niebezpieczeństwie. – Jej życzliwa twarz była bardzo poważna. – Nie mówię, że źle postępowałaś, ale większość społeczeństwa doszła do wnio​sku, że je​steś całko​wi​cie nie​opa​no​wa​na.



I mają rację.

Królowa tłumaczy Amisi jak dziecku, że tym razem dziewczyna musi pokazać posłuszeństwo i pokorę, jeśli chce zostać księżniczką u boku Maksia.


Królowa wyszła, zostawiając mnie samą w Sali Wielkiej. Podeszłam do mojego miejsca, przypominającego praktycznie tron, i jeszcze raz powtórzyłam pod nosem swoją kwestię. Próbowałam się przekonać, że to nic wielkiego. Ludzie cały czas łamali prawo i szli do więzienia. To tylko jedna osoba z tysięcy. A ja muszę być do​sko​nała.Nie po​zo​sta​wało mi nic poza do​sko​nałością.



I tym patetycznym akcentem kończy się dzisiejszy odcinek. Za tydzień ceremonia Osądzenia. Czy ten cyrk będzie naprawdę tak idiotyczny i bezsensowny, jak się zapowiada? Czy Amisia znowu się zbuntuje, czy zamknie jadaczkę i zrobi, co jej kazano? Zostańcie z nami.

P.S. Jestem zawiedziona, że nikt jeszcze nie napisał żadnego slasha Henio/Miecio. Takie piękne OTP.


Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 37
Dobre Mzimu: 35
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 78
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 29
Kochanek z kartonu: 35
Konkurencja dla Kajusza: 34
Nie, nie jesteśmy w Panem: 28
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 18
Użyj mózgu, Luke: 161



Beige

niedziela, 25 października 2015

Rozdziały XV i XVI


Rozdział 15

Następny poranek nie jest łaskawy dla Ameriki; nie dość, że rana postrzałowa daje jej się we znaki, to w dodatku nieboraczkę dręczy kac. Mary podsuwa jej coś na złagodzenie objawów i informuje Ami, że wprawdzie przespała śniadanie, ale pokojówki postarają się doprowadzić ją do ładu do czasu obiadu, coby dziewoja nie zemdlała z głodu.

America udaje się do łazienki, gdzie już czekają na nią Anne i Lucy; dziewczęta mówią jej, że zarówno książę, jak i Aspen zaglądali do komnaty, kiedy spała, dręczeni obawami co do jej stanu.

Anne przyglądała się uważnie ranie, zaglądając ostrożnie pod bandaże, żeby sprawdzić, jak się goi. – Chyba nie wdało się zakażenie. O ile tylko będzie czysta, powinna się moim zdaniem ładnie wygoić. Żałuję, że nie mogłam zro​bić ni​cze​go więcej. Wiem, że zo​sta​nie bli​zna – jęknęła.

Dziewczyno, toż ty wyrabiasz w służbie u Amisi 5000% normy, będąc nie tylko hybrydą szwaczki, sprzątaczki, fryzjerki i kosmetyczki, ale w dodatku domorosłym chirurgiem – naprawdę nie masz powodów do samobiczowania.

Nie przejmuj się, dzielni ludzie zawsze mają jakieś blizny. – Pomyślałam o dłoniach Marlee i plecach Ma​xo​na. Obo​je no​si​li na za​wsze ślady swo​jej od​wa​gi, a ja byłam zaszczycona, mogąc do nich dołączyć.

Eee... Americo, jak by ci to...W twoim przypadku blizny są nie tyle dowodem odwagi, co bezdennej głupoty, niepotrzebnej brawury i braku wyobraźni. Uwierz mi, NAPRAWDĘ nie masz się czym chwalić.

A tak w ogóle, to zachwyca mnie podejście Singerówny: „Ja być Bwana Kubwa. Ja poskromić wobo. Ja być dzielna i nosić blizny, które przypominać wam, że Pan(i) Wielki(/a) wszystko może. Wy mnie wielbić”.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 24

Lady Ame​ri​co, kąpiel już go​to​wa – po​wie​działa Mary od drzwi łazien​ki.
Popatrzyłam na nią, a potem na Lucy i Anne. Zawsze byłam blisko z moimi pokojówkami i ufałam im, ale ostatniej nocy coś się zmieniło. Po raz pierwszy nasza więź została wystawiona na próbę i w świetle dnia okazało się, że nadal ist​nie​je, moc​na i nie​zmien​na.

Jaka znów więź, na litość? To twoje pokojówki, są zobowiązane pomagać ci w każdej sytuacji, włączając te ekstremalne, choćby nawet w głębi duszy życzyły ci wszystkiego najgorszego... no, chyba że chodzi ci o to, że nie pobiegły co tchu, żeby naskarżyć Clarksonowi.

Nie byłam pewna, czy mogę jakoś udowodnić, że jestem im oddana tak samo, jak one mnie, ale miałam na​dzieję, że kie​dyś nada​rzy się od​po​wied​nia oka​zja.

Americo, moim skromnym zdaniem należysz do tego rodzaju osób, których osobowość w pełni oddaje hasło: „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.”. Naprawdę, najlepsze, co możesz zrobić dla Anne, Mary i Lucy, to trzymać je na bezpieczny dystans i w żadnym wypadku nie wtajemniczać w swoje plany.

Przeskok! Czas na obiad:

Jeśli się skon​cen​tro​wałam, mogłam pod​nieść wi​de​lec do ust, nie krzy​wiąc się. Wy​ma​gało to wyjątko​wo dużego wysiłku, do tego stopnia, że w połowie obiadu zaczęłam się pocić. Uznałam, że powinnam poprzestać na sku​ba​niu chle​ba, po​nie​waż nie po​trze​bo​wałam pra​wej ręki, żeby go trzy​mać.

Dzieci Stirlitza, akt III, a.k.a „Nie wzbudzanie niczyich podejrzeń – robisz to źle”.

Amisiu, jeśli zamierzałaś przekonać króla, królową i kandydatki, że wczorajszy wieczór minął ci na relaksującej lekturze, to obawiam się, że twój plan właśnie spalił na panewce. Co ty na to, by zamiast machać na oczach wszystkich postrzeloną kończyną i w rezultacie mienić się na twarzy wszystkimi kolorami tęczy, schować się w sypialni i tam spożyć posiłek – które to rozwiązanie, jak wiemy z dotychczasowych tomów, jest nie tylko akceptowalne, ale wręcz powszechnie stosowane w przypadku wszelakich bólów głowy i innych ataków złego humoru?

Użyj mózgu, Luke: 150

Kriss zapytała, jak moja migrena – jak sądzę, taka była wersja oficjalna – a ja powiedziałam jej, że czuję się już lepiej, chociaż trudno mi było ignorować ból ramienia i głowy. Nie zadawała dalszych pytań i wszystko wska​zy​wało na to, że nikt inny nie za​uważył, że co​kol​wiek jest nie tak.

Cóż, ja tam wolę wierzyć, że Clarkson widzi wszystko, co trzeba.

Jadłam kawałek chleba i zastanawiałam się, jak dobrze pozostałe dziewczęta poradziłyby sobie, gdyby tej nocy znalazły się na moim miejscu. Uznałam, że jedyną osobą, która spisałaby się lepiej, była Celeste.

„ Ja być Bwana Kubwa i dać się postrzelić z wdziękiem i gracją! Nikt inny nie umieć tak pięknie chować się między śmietnikami!”

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 25

Bez wątpienia zna​lazłaby jakiś sposób, żeby stanąć do wal​ki i przez chwilę żałowałam, że nie je​stem do niej bar​dziej po​dob​na.

Na przykład wyciągnęłaby morderczą szminkę. 
Amisiu, to miło, że zaczynasz cieplej myśleć o pannie Newsome, ale obawiam się, że nawet jej moc Scary Sue (która została wszak zneutralizowana w rozdziale jedenastym) nie na wiele by się zdała, gdyby przyszło jej stanąć twarzą w twarz z uzbrojonymi antymonarchistami, samej nie będąc zaopatrzonej nawet w patyk.

Użyj mózgu, Luke: 151

Kie​dy tace zo​stały już wy​nie​sio​ne z Kom​na​ty Dam, weszła Si​lvia i po​pro​siła nas o uwagę.
Znowu będziecie miały okazję zabłysnąć, moje panie. Za tydzień urządzamy niewielkie przyjęcie popołudniowe i oczywiście jesteście na nie zaproszone!

Aż boję się zapytać, kto przyjeżdża tym razem.

Westchnęłam w duchu, zastanawiając się, kogo tym razem będziemy musiały zabawiać.

Nie jest dobrze, zaczynam dzielić myśli z Singerówną.

Nie będziecie musiały niczego szykować, ale powinnyście się zachowywać jak naj​le​piej, po​nie​waż na przyjęciu będzie obec​na eki​pa fil​mo​wa.

Cóż, tańcząca na stole Natalie odpadła, obściskująca się przed kamerami ze swym lubym Marlee siedzi w podziemiach – istnieje szansa, że tym razem nie dojdzie do kompromitacji, o ile oczywiście ktoś na czas zaknebluje Americę.

Silvia przekazuje dziewczętom, że każda z nich ma zaprosić dwoje własnych gości i każe im poważnie zastanowić się nad wyborem, po czym opuszcza salę.

Wiedziałyśmy, że to rodzaj próby. Kto w tej sali miał naj​bar​dziej im​po​nujące i naj​cen​niej​sze zna​jo​mości?
Może zaczynałam popadać w paranoję, ale wydawało mi się, że to zadanie zostało obmyślone specjalnie prze​ciw​ko mnie. Król mu​siał szu​kać spo​so​bu przy​po​mnie​nia wszyst​kim, jak bar​dzo je​stem bezużytecz​na.

Dziewczyno, odczep się od Clarksona, biedak ma wystarczająco dużo zmartwień na głowie i bez wymyślania, jakby ci tu utrudnić życie.

Konkurencja dla Kajusza: 33

Kogo za​pro​sisz, Ce​le​ste? – za​py​tała Kriss.
Ce​le​ste wzru​szyła ra​mio​na​mi.
Nie je​stem jesz​cze pew​na, ale obie​cuję, że będzie​cie pod wrażeniem.
Gdybym miała do dyspozycji listę przyjaciół Celeste, też bym się nie denerwowała. Kogo miałam zaprosić? Moją mamę?

Americo, zamilcz, proszę.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 26

Ce​le​ste odwróciła się od mnie i za​py​tała ciepło:
Jak myślisz, kogo za​pro​sisz, Ami?

Oho, Brat Kandydatka Samo Dobro wkracza na scenę. Przygotujcie się, kochani – od teraz będzie to norma.

Nie mam pojęcia. Nie jestem pewna, czy znam kogokolwiek, kogo wypadałoby zaprosić. Może będzie najlepiej, jeśli nie zaproszę nikogo. – Prawdopodobnie nie powinnam mówić tak otwarcie o mojej słabości, ale osta​tecz​nie po​zo​stałe i tak o tym wie​działy.

Amisiu, mam pytanie. Skąd twoja niezachwiana pewność, że zaproszona persona musi być kimś liczącym się w towarzystwie? Jedyna wskazówka, jaką otrzymałyście od Silvii, brzmiała wszak „rozważcie głęboko, kogo powinnyście sprowadzić do pałacu”.

Naprawdę, nic nie uradowałoby mnie bardziej niż twist fabularny, w wyniku którego okazałoby się, że pomysł z zaproszeniami wyszedł od Amberly, która – będąc wszak osobą ceniącą sobie nad wszystko więzi uczuciowe – postanowiła sprawdzić, która z dziewcząt postanowi uhonorować zaproszeniem swoich bliskich, miast popisywać się znajomościami z VIP-ami.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 27

Cóż, jeśli nie będziesz mogła nikogo znaleźć, daj mi znać – powiedziała Celeste. – Jestem pewna, że mam więcej niż dwoje znajomych, którzy chętnie odwiedziliby pałac i mogę dopilnować, żebyś przynajmniej wiedziała, kim są. To zna​czy, jeśli chcesz.
Popatrzyłam na nią. Korciło mnie, żeby zapytać, gdzie jest haczyk, ale kiedy spojrzałam jej w oczy, zrozumiałam, że chyba nie ma żadnego. Potem upewniłam się, kiedy mrugnęła do mnie tak, żeby nie zauważyły tego Kriss i Eli​se. Ce​le​ste, wy​traw​na wo​jow​nicz​ka, była po mo​jej stro​nie.

A nie mówiłam? Kolejna zapatrzona w nasze Bwana Kubwa jak w święty obrazek.

Dobre Mzimu: 34

Dziękuję – po​wie​działam, na​prawdę za​wsty​dzo​na.
Wzru​szyła ra​mio​na​mi.
Nie ma sprawy. Jeśli mamy mieć imprezę, to niech chociaż będzie udana. – Odchyliła się w fotelu, uśmiechając do siebie, a ja byłam pewna, że wyobraża sobie to przyjęcie jako swoją ostatnią szansę, żeby zabłysnąć. Jakaś część mnie chciała powiedzieć jej, żeby się nie poddawała, ale nie potrafiłam. Tylko jedna z nas mogła osta​tecz​nie do​stać Ma​xo​na.

Przy wszystkich wadach Maksia mam nieodparte wrażenie, że zaproszenie pary celebrytów niewiele zmieniłoby w kwestii jego preferencji uczuciowych.

Amisia wraca do pokoju, gdzie czeka na nią Anne z porcją leków przeciwbólowych. Nasza heroina dziękuje pokojówce za pomoc i pyta, czy mogłaby jej się w jakikolwiek sposób odwdzięczyć za nadprogramowe usługi chirurgiczne. Anne wyraźnie potrzebuje pomocy, ale wstydzi się wtajemniczyć Ami w swoje prywatne sprawy; ostatecznie przełamuje się, ale wymusza na Singerównie obietnicę, że Mary i Lucy o niczym się nie dowiedzą.

Widzi panienka, chodzi o to, że się panienka z nim tak świetnie rozumie. Mam wrażenie, że on niezwykle pa​nienkę poważa.
Cho​dzi ci o Ma​xo​na?
Nie – szepnęła, ru​mie​niąc się moc​no.
Nie ro​zu​miem.
Anne wzięła głęboki od​dech.
O gwar​dzistę Le​ge​ra.

No i masz babo placek.

Uważa pa​nien​ka, że to bez​na​dziej​ne, praw​da?
Nie beznadziejne – zapewniłam ją. Nie wiedziałam tylko, jak mam powiedzieć chłopakowi, który obiecał za​wsze o mnie wal​czyć, że po​wi​nien za​miast tego za​in​te​re​so​wać się Anne.

He, he, he. HE, HE, HE.

HE, HE, HE.

Wybaczcie, ale jak już kiedyś pisałam – dylematy Ameriki, jak tu nie złamać Aspenowi serca wieścią, że już go dłużej nie kocha stają się BARDZO zabawne, gdy wie się, jak cała rzecz ma się od drugiej strony.

Zawsze wyraża się tak ciepło o panience. Wiem, że gdyby może panienka mu o mnie wspomniała albo spróbowała się do​wie​dzieć, czy zo​sta​wił w domu dziew​czynę…

Ba, kochanieńka, żeby to jeszcze w domu...

Ami obiecuje, że pogada z Legerem, ale zastrzega, że nie może ręczyć za powodzenie misji; Anne dziękuje jej i oznajmia, że i tak nie ma zbyt wielkich nadziei.

Nie cho​dzi o to, że on jest Dwójką. Gdy​by był Ósemką, i tak chciałabym kogoś ta​kie​go, jak on.

Niestety, Anne, obawiam się, że w chwili gdy postanowiłabyś poratować Aspena – żebraka kanapką ten, wielce obrażony, kazałby ci iść precz.

Wielu ludzi by chciało – powiedziałam i to była prawda. Celeste zauważyła go, Kriss mówiła, że jest zabawny, a ta Delilah z kuchni brzmiała tak, jakby miała do niego słabość. Nawet nie liczyłam wszystkich tych dziewcząt, które się za nim dawniej uganiały.

Och, Cass, Cass. * kiwa z rozczuleniem głową * Widzę, że nadal nie możesz pogodzić się z faktem, iż większość fanek najchętniej wystrzeliłaby Legera w kosmos.

Słuchanie o tym już mnie za bardzo nie bolało, szczególnie z ust kogoś tak mi bli​skie​go, jak Anne. Oto kolejna rzecz upewniająca mnie, że moje uczucie do Aspena wygasło. Jeśli cieszyłam się, mogąc za​pro​po​no​wać, żeby inna dziew​czy​na zajęła moje miej​sce, to na​prawdę nie byłam już z nim związana.

Wyczerpałam temat dwa tygodnie temu. Naprawdę nie mam już nic do dodania w tej kwestii.

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 37

Amisia jeszcze raz obiecuje, że rozmówi się z Aspenem.

Proszę tyl​ko nie mówić po​zo​stałym.
Moc​niej ścisnęłam jej dłoń.
Ty nig​dy nie zdra​dziłaś mo​ich se​kretów, więc i ja nie zdradzę two​je​go.



Rozdział 16

Zaledwie kilka godzin później Aspen zapukał do moich drzwi. Pokojówki tylko dygnęły i wyszły, wiedząc bez żad​nych in​struk​cji, że to, o czym będzie​my mówić, musi po​zo​stać między nami.

Do Czarnej Dziury Fabularnej marsz!

Aspen chce wiedzieć, jak ma się jego była; Amisia stwierdza, że ramię nadal boli, ale generalnie jest ok.

Nie po​wi​nie​nem był po​zwo​lić ci je​chać.

A to akurat kamyczek do ogródka Maxona.

Usiądź.
Zawahał się, ale moim zdaniem był teraz całkowicie poza podejrzeniami. Maxon, podobnie jak moje pokojówki, wiedział, że jesteśmy w kontakcie, i to właśnie Aspen wyprowadził nas zeszłej nocy z pałacu. Co mogliśmy ryzykować?

Że Maksio, widząc was razem na osobności, wreszcie zdoła połączyć wszystkie kawałki tej układanki?

Leger ostatecznie daje się namówić, aczkolwiek usadawia się w stosownej odległości od heroiny; Amisia prosi go, żeby się nie dąsał, bo summa summarum przywiózł ją do pałacu w jednym kawałku. Niestety, Aspen ma akurat ochotę trochę poangstować:

Gdybym nie był dość szybki albo gdyby Maxon nie przerzucił cię przez ten mur, byłabyś teraz gdzieś uwięziona. Mało brakowało, a dopuściłbym, żebyś zginęła. Mało brakowało, a dopuściłbym, żeby zginął Maxon. – Aspen potrząsnął głową, patrząc w ziemię. – Wiesz, co by się stało ze mną i z Averym, gdybyście nie wrócili? Czy wiesz, co… – Urwał, chy​ba tłumiąc łzy. – Czy wiesz, co by się stało ze mną, gdy​bym cię nie zna​lazł?

Wszystko fajnie, ale czytałam „Gwardzistę”, więc nie wciskaj mi, kochaneczku, kitu; śmierć Maksia raczej nie wpędziłaby cię w depresję (aczkolwiek rozumiem, że powrót z książęcymi zwłokami mógłby zaprowadzić Legera prosto na królewski dywanik, co raczej nie byłoby przyjemnym doświadczeniem).

Ale udało ci się. Znalazłeś mnie, ochroniłeś mnie i zapewniłeś mi pomoc. Byłeś wspaniały. – Położyłam rękę na ple​cach Aspe​na, gładząc go i sta​rając się po​cie​szyć.

Zaiste, Amisiu, zachowujecie się tak niewinnie, że naprawdę nie wiem, kto mógłby mieć czelność podejrzewać was o jakiś mały, zakazany romansik.

Użyj mózgu, Luke: 152

Aspen obiecuje Americe, iż zawsze będzie dla niego kimś istotnym, ta rewanżuje się tym samym.

Mer, muszę ci coś powiedzieć. – Uniosłam głowę, a Aspen odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć, trzymając mnie ostrożnie za ra​mio​na. – Kie​dy po​wie​działem, że za​wsze będę cię ko​chał, mówiłem szcze​rze. I ja… ja…

...Taaak.

Od tego momentu rozpoczyna się wątek, który będzie trwać aż do zakończenia „Jedynej”. W skrócie – Leger chce wyznać Amisi Coś Bardzo Ważnego, ale z tego czy innego powodu nie jest mu to dane. Ów motyw będzie powtarzał się w regularnych odstępach czasu i gwarantuję, że nim dojedziemy do końca książki, większość z Was będzie jęczała w duchu „Chłopie, wyduśże to wreszcie z siebie!”. Zwłaszcza, że powody, dla których tego nie czyni, są... No cóż, sami zobaczcie:

Roześmiał się z tru​dem.
Chy​ba po​wi​nie​nem się prze​spać. Nie je​stem w sta​nie ja​sno myśleć.

Wesoło się zapowiada, nie ma co.

Ami w duchu cieszy się, że Aspen zrezygnował ze zwierzeń, albowiem nie ma do nich głowy w świetle ostatnich wydarzeń.

Posłuchaj, Mer, nie możemy tego powtórzyć. Nie mów Maxonowi, że pomogę mu w czymś tak ry​zy​kow​nym i nie ocze​kuj, że będę mógł cię prze​my​cić w do​wol​ne miej​sce.
Nie jestem pewna, czy nasz wypad w ogóle był wart takiego ryzyka.

Wiecie co? To fantastyczna uwaga.

Co właściwie dało Maxonowi to spotkanie?

Pytam serio. O ile (jak się wkrótce przekonacie) America faktycznie zyska co nieco dzięki temu wypadowi, o tyle z perspektywy księcia wygląda to na kompletną stratę czasu.

  • August nie powiedział mu niczego nowego, jeśli chodzi o rebelianckie posunięcia.
  • Nie ustalono, czy pałac w jakikolwiek sposób wesprze buntowników z Północy; sam Maxon nadal nie jest przekonany do tego pomysłu.
  • August dał mu nowy numer...
  • … który i tak w niczym mu się raczej nie przyda, skoro zastrzelono chłopaka od łączności (chociaż, na szczęście dla Maxona, Cass okaże się być w tej kwestii dosyć niekonsekwentna). I dlaczego nie mogą nadal porozumiewać się tak, jak to czynili dotychczas? Sposób musiał być wszak dobry (na czymkolwiek by nie polegał), skoro Illea dał radę bezproblemowo przekazać przyszłemu władcy, gdzie i kiedy ma zamiar się z nim spotkać.

No, sam powiedz, Maksiu – na co ci to było?

Użyj mózgu, Luke: 153

Aspen zbiera się, na pożegnanie żartobliwie całując Amisię w rękę.

Uśmiechnęłam się i lekko ścisnęłam jego rękę, a on odwzajemnił ten gest. Kiedy tak trzymaliśmy się za ręce, a mój uścisk ciągle się wzmac​niał, uświa​do​miłam so​bie, że muszę go wypuścić. Na​prawdę muszę go wypuścić. Popatrzyłam Aspenowi w oczy, czując, że pod powiekami zaczynają mi się zbierać łzy.
Jak mam się z tobą pożegnać?”

Americo, przestań, oficjalnie zamknęłyśmy „Osiołka”, nie mogę dawać nowych punktów.

Aspen wychodzi, pokojówki wracają (Czarna Dziura Fabularna chodzi jak szwajcarski zegarek) i szykują swą panią do snu; ona jednakże czeka jeszcze na Maxona, ponieważ przy obiedzie dała mu tajny znak, by zajrzał do niej wieczorem. Mamy trochę filozofowania o muzyce (kiedyś była dla Ami całym światem, a teraz już nie), zakończonego takim oto brylancikiem:

Na​prawdę nie wy​star​czała mi moja daw​na kla​sa.

Naprawdę ci wierzę.

Maksiu puka do drzwi:

Wa​sza wy​so​kość – po​wi​tała go ci​cho Mary.
Miała właśnie wyjść z po​ko​ju, kie​dy Ma​xon uniósł rękę.
Wy​bacz, ale czy mogłabyś mi po​wie​dzieć, jak masz na imię?
Pa​trzyła na nie​go przez chwilę, zdu​mio​na, po​tem spoj​rzała na mnie, a wresz​cie zno​wu na Ma​xo​na. – Je​stem Mary, wa​sza wy​so​kość.
Mary. Z Anne wi​dzie​liśmy się ostat​niej nocy. – Skinął jej lek​ko głową. – A ty?
Lucy. – Mówiła ci​chut​ko, ale czułam, że cie​szy się, że za​uważył jej ist​nie​nie.
Doskonale. Anne, Mary i Lucy. To dla mnie przyjemność poznać was wreszcie lepiej.

Do tego fragmentu wrócimy za moment.

- Jestem pewien, że Anne wtajemniczyła was obie zeszłej nocy, żebyście mogły jak najlepiej wspierać teraz lady Americę. Chciałem wam po​dziękować za to od​da​nie i dys​krecję.
Po​pa​trzył na nie ko​lej​no.
Zdaję sobie sprawę, że znajdujecie się w niezwykle niezręcznej sytuacji. Gdyby ktokolwiek zaczął wam zadawać pytania o to, co się wydarzyło, odeślijcie go bezpośrednio do mnie. To była moja decyzja i nie po​win​nyście po​no​sić od​po​wie​dzial​ności za ja​kie​kol​wiek jej kon​se​kwen​cje.

- Mojego starego zignorujcie, jest tylko królem.

Użyj mózgu, Luke: 154

Zawsze miałam poczucie, że moje pokojówki są niezwykle oddane Maxonowi, ale dzisiaj wieczorem wydawało mi się, że to zaczęło wykraczać poza zwykłe zobowiązanie. Dawniej wydawało mi się, że najwyższa lojalność należała się zawsze królowi, ale teraz zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście tak było. Coraz częściej wi​działam drob​ne ozna​ki wska​zujące, że lu​dzie mogą woleć jego syna.

Amisiu – naprawdę nie ma znaczenia, kogo wolą Illeańczycy. TO CLARKSON RZĄDZI TYM PAŃSTWEM I TRZYMA W GARŚCI LOS WSZYSTKICH PODDANYCH. Jeżeli wezwie do siebie twoje pokojówki i da im ultimatum: albo dla mnie szpiegujecie, albo waszych krewnych czeka bliskie spotkanie ze stryczkiem, to gwarantuję ci, że sympatia dla Maxona może okazać się niewystarczającym argumentem „przeciw”.

Może nie tylko ja uważałam metody króla Clarksona za barbarzyńskie, a jego sposób myślenia za okrutny.

Nie, jest jeszcze autorka i rzesza fanek, które biorą za dobrą monetę każde jej słowo.

Konkurencja dla Kajusza: 34

Pokojówki zrobiły swoje, pokojówki mogą odejść.

O co cho​dzi z tym za​pa​mięty​wa​niem ich imion?

- Po diabła bratasz się z plebsem?

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 28

Ale trochę rozumiem Americę; facet nawiedza jej sypialnię od tak dawna, że naprawdę mógł już dawno temu załatwić tę kwestię.

Odpowiedź Maksia?

Kiedy wczoraj w nocy Leger wspomniał imię Anne, a ja nie wiedziałem, o kogo mu chodzi… czułem się zażeno​wa​ny. Czy nie po​wi​nie​nem le​piej od przy​pad​ko​we​go gwar​dzi​sty znać lu​dzi, którzy się tobą opie​kują?

Niby racja, ale z drugiej strony – jeżeli weźmiemy pod uwagę moje obliczenia dotyczące liczby pokojówek w pałacu, to nie dziwota, że biedak nie zdołał spamiętać wszystkich imion.

Amisia naprędce wymyśla, że to wszystko efekt licznych plotek pomiędzy pałacową służbą i gwardzistami.

Mimo wszystko, te dziewczyny są z tobą codziennie. Powinienem już kilka miesięcy temu wiedzieć, jak się na​zy​wają.

Święta racja, panie dobrodzieju.

Maksiu martwi się, że Amisia jest na nogach pomimo bycia postrzeloną zaledwie dzień wcześniej i prosi ją, by się położyła; następnie kładzie się na łóżku koło niej (ale spokojnie, oddziela ich gruby koc). Mamy kolejny dialog z serii „Gdyby coś ci się stało/ Ale przecież nic mi się nie stało”.

Nie potrafię uwierzyć, jak mogliśmy być tak nieostrożni, żeby wyjechać z pałacu w ciężarówce, bez większej liczby gwardzistów.

A ja nie, żaden idiotyzm z twojej strony już mnie nie zdziwi.

Okazuje się, że rebelianci po prostu chodzą po ulicach. Kiedy przestali się ukrywać?

Eee... Na moje oko to ponad dwadzieścia lat temu, w momencie, gdy ojcowie Miecia i Henia (a może i sami Miecio i Henio) postanowili po raz pierwszy zaatakować pałac w biały dzień.

Kiedy zdobyli tę broń? Czuję się bezradny, nie mam pojęcia, co się dzieje. Codziennie po kawałeczku tracę kraj, który ko​cham.

Okazujesz tę miłość w bardzo specyficzny sposób.

Zeszłej nocy mówiłaś coś… o miłości.
Opuściłam spoj​rze​nie.
Pamiętam.– Sta​rałam się po​wstrzy​mać ru​mie​niec.
To za​baw​ne, jak może ci się wy​da​wać, że coś mówiłaś, cho​ciaż na​prawdę nig​dy tego nie zro​biłaś. Roześmiałam się, czując, że te słowa za chwilę padną.
Jest też za​baw​ne, kie​dy wy​da​je ci się, że coś słyszałaś, cho​ciaż wca​le tak nie jest.
Cały ko​mizm sy​tu​acji zniknął.
Wiem, co masz na myśli. – Przełknęłam ślinę i patrzyłam, jak jego dłoń przesuwa się z mojego policzka i splata palce z moimi. Wiedziałam, że on także na nią patrzy. – Może niektórym ludziom trudno jest zdobyć się na ta​kie wy​zna​nie. Na przykład oba​wiają się, że mogą nie do​trwać do końca. Ma​xon wes​tchnął.
Może być też trudno coś powiedzieć, kiedy się obawiasz, że ktoś może nie chcieć dotrwać do końca… I może nie do końca po​go​dził się z myślą o roz​sta​niu z kimś in​nym.

Nie no, błagam. Znowu ta śpiewka? Cass, wyeliminowaliśmy już z gry Legera – czy możemy, proooszę, przejść do konkretnych wyznań, coby zakończyć ten ciągnący się od dziesięciu tysięcy stron wątek?

Potrząsnęłam głową.
To nie…
Ro​zu​miem.
Mimo wszystkiego, co mówiliśmy w schronie, mimo wszystkiego, co sobie nawzajem wyznawaliśmy, mimo wszystkiego, co bezpiecznie i pewnie kryło się w moim sercu, te proste słowa wydawały się najbardziej przerażającą rzeczą, jaką mogliśmy się wymienić. Ponieważ kiedy powiemy je na głos, nie będziemy mogli ich nig​dy cofnąć.

Jednak nie możemy.

Amisia prosi, aby na chwilę zostawili ten temat i skupili się na czymś innym:

Za​sta​na​wiałam się nad mo​imi gośćmi na to zbliżające się przyjęcie, ale po​trze​buję two​jej zgo​dy. Spoj​rzał na mnie, nic nie ro​zu​miejąc.
Chcę, żebyś wiedział dokładnie, o czym zamierzam z nimi rozmawiać. Możliwe, że łamiemy w ten sposób pra​wo, więc nie zro​bię tego, jeśli się nie zgo​dzisz.

Nie no, nie wierzę! To chyba pierwszy raz w tej serii, gdy panna Singer najpierw myśli, a później robi – brawo, żabko! Widzisz, to wcale nie było takie trudne.

Za​in​try​go​wa​ny Ma​xon pod​parł się na łokciu, żeby mnie wysłuchać.
Po​wiedz mi, co pla​nu​jesz.



I to już wszystko na dziś. A za tydzień: przyjątko i specjalni goście zaproszeni przez Americę (poradziłabym Wam, żebyście przygotowali sobie poduszki pod czoło, ale obawiam się, że nie istnieją żadne dostatecznie miękkie) oraz uwertura dzieła pod tytułem „Clarkson Voldemortem Illei”.

Zostańcie z nami!


Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 37
Dobre Mzimu: 34
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 77
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 28
Kochanek z kartonu: 35
Konkurencja dla Kajusza: 34
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 18
Użyj mózgu, Luke: 154


Maryboo