niedziela, 31 lipca 2016

Rozdziały III i IV

ROZDZIAŁ 3


Dzisiejszy odcinek nie będzie zbyt długi, ale przynajmniej poznamy bohatera, który będzie wkrótce wspaniałym  źródłem lolcontentu. Cóż, coś za coś.

Zaczynamy rozdział od awansu Neeny. Zostaje ona damą dworu Edzi. Oznacza to, że będzie się zajmowała harmonogramem dnia przyszłej królowej i organizacją jej zajęć. Neena nie będzie więc musiała już prać brudnych gaci ani nosić stroju pokojówki. Dziewczyna przyznaje, że nie ma nic odpowiedniego do ubrania w swej nowej roli. Edzia wspaniałomyślnie pozwala Neenie pożyczyć coś z własnej szafy. 

Po południu Edzia udaje się do Salonu Kawalerskiego, żeby spotkać się z Kile’m. Chłopak pyta, jak Edzia się trzyma. Dziewczyna przyznaje, że póki może się czymś zająć, jest ok. Jednak gdy tylko zaczyna myśleć o zdrowiu matki, załamaniu ojca i wyjeździe brata, Edzia zaczyna się sypać. Martwi się, że Ahren jeszcze nawet nie zadzwonił. Kile stara się ją uspokoić, mówiąc, że brat na pewno ma mnóstwo na głowie i może nawet nie wiedzieć, że Amisi coś się stało. 

 – Masz rację. Poza tym wiem, że zależy mu na nas. Zostawił mi list, zbyt szczery, żebym mogła w niego wątpić. 
 – Sama widzisz. Wczoraj wieczorem twój tata wyglądał tak, jakby natychmiast miał potrzebować szpitalnego łóżka. Jeśli teraz siedzi przy twojej mamie i pilnuje jej, to pewnie ma wrażenie, że kontroluje sytuację, nawet jeśli tak nie jest. Ona przeszła już najgorsze, a zawsze miała ogromną wolę walki. Pamiętasz, jak przyjechał ten ambasador? 
 Uśmiechnęłam się złośliwie. 
 – Chodzi ci o tego ze Związku Paragwajsko-Argentyńskiego? 
 – Tak! Pamiętam to jak dzisiaj. Był dla wszystkich strasznie niegrzeczny, dwa dni z rzędu już w południe był kompletnie pijany, aż w końcu twoja mama po prostu złapała go za ucho i wyprowadziła za drzwi. 
 Potrząsnęłam głową. 
 – Pamiętam. Pamiętam też późniejsze niekończące się rozmowy telefoniczne z ich prezydentem, żeby załagodzić sprawę. 
What The Fuck?!?

Królowa wyprowadzająca ambasadora obcego państwa z ucho?! Nie ogarniam tej kuwety. Przepraszam, czy to jest przedszkole, czy tu się rządzi krajem? 

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 47
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 56
Monty Python wiecznie żywy: 33
Użyj mózgu, Luke: 53

Edzia i Kile umawiają się na spotkanie następnego dnia wieczorem. Wcześniej się nie da, bo panna regentka jest straszliwie zajęta. 

Rozmowę przerywa gwardzista, który oznajmia, że Edzia ma gościa. Kile ulatnia się, a Eadlyn schodzi do owego tajemniczego gościa. 

 Zeszłam po schodach, zastanawiając się, kto mógł się pojawić. Gdyby to był ktoś z rodziny, zostałby zaprowadzony do pokoju; gdyby natomiast przyszedł gubernator czy inny oficjalny gość, przekazałby wizytówkę. Kto więc był tak ważny, że nie musiał nawet oznajmiać swojej obecności? Gdy znalazłam się na parterze, poznałam odpowiedź na moje pytanie. Jego promienny uśmiech sprawił, że oddech uwiązł mi w gardle. Marid Illéa od lat nie przekroczył progu pałacu. Kiedy widziałam go po raz ostatni, był tyczkowatym dzieciakiem mającym problemy z podtrzymywaniem rozmowy. Ale jego zaokrąglone wtedy policzki przemieniły się teraz w szczękę zarysowaną tak ostro, że można by nią coś przeciąć, a cienkie kończyny stały się umięśnione, co było widać nawet pod idealnie skrojonym garniturem. Odwzajemnił moje spojrzenie, a chociaż ręce miał zajęte ogromnym koszem, uśmiechnął się i skłonił, jakby niczego nie trzymał.

Drodzy Czytelnicy, Marid Illea, syn Augusta i Georgii. Człowiek, który pojawia się teraz nie bez powodu. Nie chcę za dużo spoilerować, ale powiem jedno, tym powodem będzie dostarczenie nam sporej dawki faceplamów. A ja będę bardzo się starać, żeby nie czytać i pisać jego imienia jako Madrid. 

 – Wasza wysokość – powiedział. – Przepraszam, że pojawiłem się bez zapowiedzi, ale gdy tylko usłyszeliśmy o stanie twojej matki, poczuliśmy, że musimy coś zrobić. Proszę…
 
 Podał mi kosz wypełniony prezentami. Kwiaty, książki, obwiązane wstążkami słoiki z zupą, nawet kilka wypieków wyglądających tak smakowicie, że sama miałabym ochotę się poczęstować. 
 – Marid – powiedziałam, a w tym słowie były jednocześnie powitanie, pytanie i nagana. – To naprawdę aż za wiele, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.
 
Gest całkiem miły, ale słoiki zupy? Dla królowej? Ja wiem, że rosół jest dobry na wszystko, ale w tej sytuacji średnio mi pasuje. 

 – Różnica zdań nie wyklucza współczucia. Nasza królowa jest chora, więc przynajmniej tyle możemy zrobić.
 
 Uśmiechnęłam się, wzruszona jego nagłym przybyciem. Dałam znak gwardziście. 
 – Proszę to zanieść do skrzydła szpitalnego. 
 Gwardzista zabrał kosz, a ja znowu spojrzałam na Marida. 
 – Twoi rodzice nie chcieli przyjechać? 
 Wsadził ręce do kieszeni i skrzywił się. 
 – Obawiali się, że taka wizyta zostanie odebrana bardziej jako polityczna niż osobista. 
 Skinęłam głową. 
 – Mogę to zrozumieć, ale proszę, powiedz im, żeby w przyszłości się tym nie przejmowali. Nadal są tu mile widziani. 
 Marid westchnął. 
 – Oni chyba tak nie myślą, nie po tym, jak… wyjechali. Zacisnęłam wargi, ponieważ pamiętałam to aż nazbyt dobrze. 
 Po śmierci mojego dziadka August Illéa i mój ojciec ściśle ze sobą współpracowali, starając się jak najprędzej znieść system klasowy. Kiedy jednak August zaczął narzekać, że zmiany nie zachodzą dość szybko, tata wykorzystał swoje stanowisko i kazał mu trzymać się planu. Ponieważ jednak tata nie potrafił poradzić sobie ze stygmatyzacją osób należących dawniej do niższych klas, August powiedział, że powinien ruszyć „rozpuszczony tyłek” z pałacu i zobaczyć, co się dzieje na ulicach. Tata zawsze zachowywał cierpliwość, a o ile pamiętam, August zawsze był lekko poirytowany. Skończyło się to wielką kłótnią, po której August i Georgia spakowali swoje rzeczy i nieśmiałego syna, a potem wyjechali, ponurzy jak chmury gradowe, pełni żalu i złości. 
 Od tamtej pory raz czy dwa razy słyszałam Marida występującego w radio, komentującego wydarzenia polityczne lub udzielającego porad ekonomicznych, ale teraz dziwnie się czułam, gdy jego głos był dopasowany do ruchu warg, a on sam uśmiechał się swobodnie. Kiedy był młodszy – pamiętałam to dobrze – bardzo się garbił. 
 – Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego nasi ojcowie ostatnio nie rozmawiają ze sobą. Z pewnością widzicie problemy z dyskryminacją wynikającą z dawnych podziałów klasowych, co staramy się zwalczać. Myślałam, że któryś z nich w końcu złamie się i odezwie do drugiego. Tu już nie chodzi o urażoną dumę.


Czyli Maksio i August pożarli się o politykę, a państwo Ikea spakowali manatki i wynieśli się śmiertelnie obrażeni. A teraz nagle pojawia się ich czarujący synuś, któremu rodzice zapewne od lat kładli do głowy swoje przekonania i opinie. Ale to z pewnością nic podejrzanego. A gdzie tam. Bardzo subtelne, Kiera, bardzo. 


  Marid podał mi ramię. 
  – Może przejdziemy się i porozmawiamy? 
  Wzięłam go pod ramię i ruszyliśmy przed siebie korytarzem. 
  – No cóż, wasza wysokość… 
  – Proszę, Maridzie, jestem Eadlyn. Znałeś mnie, zanim jeszcze się urodziłam. 
  Uśmiechnął się. 
  – To prawda. Ale mimo wszystko teraz jesteś regentką, więc niestosownie byłoby zwracanie się do ciebie w nieodpowiedni sposób. 
  – A jak ja mam się zwracać do ciebie? 
  – Po prostu jak do lojalnego poddanego. Chciałbym zaproponować ci wszelką pomoc, jaką mogę służyć w tych trudnych czasach. Wiem, że zniesienie klas nie poszło tak gładko, jak wszyscy mieliśmy nadzieję, od samego początku kulało. Przez całe lata słuchałem głosu opinii publicznej. Wydaje mi się, że bardzo dobrze znam poglądy ludzi, więc jeśli moje analizy mogą okazać się dla ciebie przydatne, daj mi znać.
 

Cóż, może jestem niezbyt ufna, ale jak nagle taki ktoś spada z nieba, to ja miałabym spore wątpliwości, czy jego intencje są aby na pewno w 100% altruistyczne, czy też ma w tym jakiś interes. 

Maryboo przeczytała „Koronę” dużo wcześniej niż ja i opisując mi Marida, użyła słowa „lepki”. Uważam to za doskonałe określenie tego pana. Znamy go ledwie od 3 stron, a ja już wiem, jaką rolę będzie miał do odegrania w tej książce. Znów ci się, droga Kiero, nie udało wprowadzenie tajemnicy i napięcia. 

Edzia, ufne jagnię, dochodzi do wniosku, że doświadczenie Marida z opinią publiczną bardzo jej się przyda. Marid zostawia jej swój prywatny numer telefonu i obiecuje, że będzie na każde zawołanie. 

ROZDZIAŁ 4

Edzia bierze kąpiel. Dopiero teraz ma trochę czasu dla siebie, żeby się porządnie wypłakać. 

Co miałam robić? Nie było już Ahrena, który mógłby mi pomagać, i obawiałam się, że bez niego będę popełniać jeden błąd za drugim. Dlaczego jeszcze nie zadzwonił? Dlaczego nie wrócił najbliższym samolotem do domu?

W sumie dobre pytanie. Jakoś nie kupuje tego, że jeszcze o niczym nie słyszał. Wszak takie wieści jak poważna choroba królowej dużego kraju, jakim jest Ikea, rozchodzą się szybko. Chyba Ahren nie jest aż tak zabiegany i zajęty byciem księciem małżonkiem, żeby nie znaleźć 5 minut na telefon do zdruzgotanego ojca lub zrozpaczonej siostry. Czy to jest sposób Kiery na budowanie napięcia? 

  Co zrobię, jeśli po wyjęciu tych rurek z gardła mamy lekarze stwierdzą, że nie może sama oddychać? Nagle uświadomiłam sobie, że chociaż nie wyobrażałam sobie niczego konkretnego, jeśli chodzi o moje przyszłe małżeństwo i dzieci, zawsze oczami duszy widziałam mamę tańczącą na moim weselu i zachwycającą się moim pierworodnym. A jeśli nie będzie jej przy tym?

Edzia robi się coraz bardziej ludzka. Zaczynam jej współczuć, cholera jasna.


  Jak miałam zająć miejsce taty? Po pierwszym dniu byłam śmiertelnie zmęczona i nie potrafiłam wyobrazić sobie, że zajmuję się tym godzinami, dzień po dniu, przez kilka najbliższych tygodni, nie mówiąc już o latach, kiedy w końcu naprawdę wstąpię na tron. 
  Jak miałam wybrać męża? Kto będzie najlepszy? Kogo najszybciej zaaprobuje opinia publiczna? Czy zadawanie takiego pytania było właściwe? Czy samo to pytanie było właściwe?

I właśnie m.in. dlatego Maksio nie powinien był zrzucać na barki swojej nastoletniej córki odpowiedzialności za kraj. Matka jest poważnie chora, kraj w rozsypce, trzeba też myśleć o Eliminacjach, a Maksio dokłada jeszcze Edzi 1500 zmartwień, bo dupa z niego, a nie król i ojciec. Przynajmniej Kiera jest konsekwentna w robieniu z tego faceta niedojdy w absolutnie każdym aspekcie. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 57 

  Otarłam oczy grzbietem dłoni jak dziecko i żałowałam, że nie mogę wrócić do czasów, gdy byłam szczęśliwie nieświadoma tego, ile zła może się spiętrzyć jednego dnia. 
  Miałam władzę, ale nie miałam żadnego pomysłu na to, jak ją wykorzystać. Byłam rządzącym, który nie ma pojęcia o rządzeniu. Byłam bliźniaczką zostawioną samą sobie. Byłam córką nieobecnych rodziców. Miałam pół tuzina kandydatów na męża i nie wiedziałam, co to znaczy zakochać się. 
  Napięcie zaciskające się na moim sercu wystarczyłoby do obezwładnienia każdego. Potarłam bolącą pierś, zastanawiając się, czy tak to się zaczęło w przypadku mamy. Gwałtownie usiadłam i odsunęłam od siebie te myśli. 
  Czujesz się dobrze. Ona poczuje się lepiej. Nie wolno tylko ci się zatrzymywać.


Już widać, że Edzia będzie lepszym władcą od swojego ojca, nie żeby to było bardzo trudne. Zamierza się nie poddawać i walczyć w przeciwieństwie do Maksia, który rozłożył ręce i stwierdził, że nie może i koniec. 

  Ubrałam się w piżamę i byłam już prawie gotowa się położyć, gdy usłyszałam nieśmiałe stukanie do drzwi. 
  – Eady? 
  – Osten? – Zajrzał do pokoju, a zaraz za nim Kaden. Podbiegłam do nich. – Jak się trzymacie? 
  – W porządku – zapewnił mnie Kaden. – Nie boimy się, ani nic. 
  – W ogóle – dodał Osten. 
  – Ale nie wiemy nic o mamie i pomyśleliśmy, że pewnie ty coś słyszałaś. 
  Pacnęłam się w głowę. 
  – Przepraszam, powinnam była powiedzieć wam, co się dzieje. – Przeklinałam się w duchu na myśl o tym, że spędziłam właśnie dwadzieścia minut w wannie, zamiast przeznaczyć ten czas na porozmawianie z moimi braćmi.

Nie poznaję tej kobity, no nie poznaję. 

  – Mama dochodzi do siebie. – Starałam się ostrożnie dobierać słowa. – Trzymają ją uśpioną, żeby szybciej zdrowiała. Znacie mamę, gdyby się obudziła, natychmiast chciałaby biegać za nami i sprawdzać, czy robimy wszystko tak, jak powinniśmy. Dzięki temu, że śpi, wystarczająco odpocznie i będzie się czuć znacznie lepiej, kiedy się obudzi. 
  – Och. – Ramiona Ostena uniosły się w westchnieniu. Zrozumiałam, że chociaż wszystko to przytłaczało mnie ogromnie, im było znacznie ciężej. 
  – A co z Ahrenem? – Kaden zaczął skubać skórkę przy paznokciu. Nigdy nie widziałam, żeby to robił. 
  – Nie mam na razie od niego żadnych wiadomości, ale jestem pewna, że po prostu musi urządzić się w nowym miejscu. Ostatecznie jest teraz żonaty. 
  Wyraz twarzy Kadena mówił, że ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała. 
  – Myślisz, że wróci? 
  Odetchnęłam głęboko. 
  – Nie martwmy się tym dzisiaj. Jestem pewna, że niedługo zadzwoni, a wtedy wszystko nam powie. Na razie niech wam obu wystarczy, że wasz brat jest szczęśliwy, wasza mama wyzdrowieje, a ja mam wszystko pod kontrolą. Jasne? 
  Uśmiechnęli się. 
  – Jasne.

Widzicie? Edzia pociesza braci, choć sama jest zrozpaczona i przytłoczona. Grinch może się schować.

Nie wiem, czy Kiera zrozumiała wreszcie, jakiego potwora stworzyła w tomie I i trzeba coś z tym zrobić, czy taki był plan od początku. Ale taka diametralna zmiana w ciągu właściwie jednego dnia jest bardzo niewiarygodna. Znów pani ałtorce coś nie wyszło. 

Osten myśli, że to przez niego Amisia się rozchorowała, bo był taki rozbrykany. Kaden dodaje,  że zamęczał matkę prośbami o pomoc w nauce, książki i nowych korepetytorów. 

Na szczęście Edzia nie pozwala braciom winić się za chorobę matki. 
   – Osten, nie wolno ci tak myśleć – powiedziałam, przytulając go. – Mama jest królową, jeśli już, to byłeś najmniej stresującą częścią jej życia. Owszem, trudno jest być matką, ale mogła zawsze do nas przyjść, jeśli chciała się pośmiać. A kto z naszej czwórki jest najzabawniejszy? 
  – Ja. – Jego głos był słaby, ale uśmiechnął się leciutko, kiedy wycierał nos. 
  – Właśnie. Kaden, jak myślisz, czy mama wolałaby, żebyś zadawał jej tuziny pytań, czy żebyś szedł przez życie z błędnymi odpowiedziami? 
  Bawił się przez chwilę palcami, zastanawiając się nad tym. 
  – Wolałaby, żebym przyszedł do niej. 
  – Sam widzisz. Bądźmy szczerzy, trudne z nas dzieciaki, nie? – Słysząc to, Osten roześmiał się, a Kaden trochę się rozpogodził. – Ale niezależnie od tego, co ją z naszej strony spotykało, ona tego chciała. Wolała zmuszać mnie do ćwiczenia charakteru pisma, niż wcale nie mieć córki. Wolała być twoją chodzącą encyklopedią, niż nie mieć o czym z nami rozmawiać. Wolała cię zaklinać, żebyś siedział spokojnie, niż mieć tylko trójkę dzieci. Nic z tego nie jest naszą winą – zapewniłam ich.

Cud się stał po prostu, inaczej tego nie da się wytłumaczyć. 

  Czekałam, aż odwrócą się i wybiegną, ale oni nie ruszyli się z miejsca. Westchnęłam w duchu, wiedząc, na co czekają, i uświadamiając sobie, że dla ich dobra jestem gotowa poświęcić trochę tak bardzo potrzebnego mi czasu na sen.
 
  – Chcecie tu dzisiaj zostać? 
  Osten natychmiast rzucił się na moje łóżko. 
  – Tak! 
  Potrząsnęłam głową. Co miałam z nimi robić? Położyłam się do łóżka, Kaden przytulił się do moich pleców, a Osten położył głowę na poduszce obok mojej. Uświadomiłam sobie, że nie zgasiłam światła w łazience, ale machnęłam na to ręką. Potrzebowaliśmy teraz odrobiny światła. 
  – To nie to samo bez Ahrena – powiedział cicho Kaden. 
  Osten zwinął się w kłębek. 
  – No, czegoś tu brakuje. 
  – Wiem, ale nie martwcie się. Znajdziemy nową normalność. Zobaczycie. 
  Dla nich zamierzałam wymyślić jakiś sposób, by tak się stało.

Tym optymistycznym akcentem kończy się rozdział.

Edzia zrobiła się przytulaśna i wspierająca, a do tego wzięła się w garść i odważnie stawia czoło problemom. No mówię wam, nie ten sam człowiek, więc albo cud, albo ją kosmici porwali i podmienili jej ciało. Albo najzwyczajniej w świecie pani Cass nie radzi sobie z character development. Postawię na to ostatnie. Uwierzcie, będziemy to jeszcze nie raz powtarzać. 

Za tydzień Edzia będzie bratać się coraz bardziej z kandydatami. Stan Amisi się wreszcie zmieni. Na lepsze? Na gorsze? No ba, to przecież oczywiste.

Do zobaczenia.

Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 48
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 47
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 57
Monty Python wiecznie żywy: 33
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 25
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 53


Beige

niedziela, 24 lipca 2016

Rozdziały I i II


...Dam radę. Dam radę. To już prawie koniec. Dam radę.

No i cóż, kochani: tak oto spotykamy się na tym blogu po raz piąty. Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy zamierzają dalej towarzyszyć nam w naszej analizatorskiej podróży; to dzięki Wam znajdujemy z Beige siły, by przedzierać się przez coraz to nowy koszmarek.

W przypadku „Korony” możemy zresztą mówić o pewnym światełku w tunelu: ta książka przypomina w znacznie większym stopniu oryginalną trylogię niż „Następczynię”, co oznacza, iż porzucamy świat permanentnego wkuropatwienia i wracamy do starego, dobrego lolcontentu (no, powiedzmy, że wracamy do niego po pierwszych kilku rozdziałach, albowiem początek tego dzieła... a zresztą sami wkrótce zobaczycie). A uwierzcie mi, drodzy czytelnicy: 'lolcontent' to słowo – klucz tej powieści, która w swym absurdzie przebija chyba wszystkie tomy poświęcone Americe razem wzięte. Biorąc zaś pod uwagę, że historia Amisi zawierała tak urocze elementy, jak rebelianci wpadający z wizytą w każdy wtorek i koronowane głowy osobiście zasuwające pancerne zasłony podczas ataków... cóż, sami dośpiewajcie sobie resztę.

No to co – gotowi na najnowsze dzieło Cass?

...Nie kiwajcie zbyt entuzjastycznie głowami, możliwe, że nie zdajecie sobie sprawy, co nas czeka.

Tak czy inaczej – zaczynamy!



Rozdział 1


- Przykro mi – powiedziałam, szykując się na nieuniknioną gwałtowną reakcję. Gdy Eliminacje się zaczynały, wyobrażałam sobie taki ich koniec: tuziny jednocześnie wyjeżdżających kandydatów, wielu z nich nieprzygotowanych na to, że skończyła się ich chwila sławy. Jednak po kilku ostatnich tygodniach, gdy zrozumiałam, jak bardzo są życzliwi, taka zbiorowa eliminacja sprawiała, że serce mi się krajało.

* wzdycha ciężko *

Widzicie, to właśnie o tym perorowałyśmy we wstępie do analizy – tego rodzaju akapitów, podczas lektury których czytelnik zastanawia się, kim jest to słodkie dziewczę nie mające nic wspólnego z dotychczasowym narratorem-potworem jest w tej książce od groma. Gdybyśmy chciały skupiać się na każdym z nich, rozbieranie „Korony” na czynniki pierwsze zakończyłoby się zapewne gdzieś w 2018 roku.

Oni zachowywali się wobec mnie uczciwie, a ja teraz musiałam być nieuczciwa wobec nich.

Eee... nie. Zachowujesz się jak najbardziej fair: próbujesz choć częściowo ogarnąć cały ten bajzel, odrzucając tych z kandydatów, co do których jesteś pewna, że nie sprawdziliby się w roli twojego męża/księcia małżonka.

Wiem, że to nagła decyzja, ale ojciec, ze względu na ciężki stan mojej matki, poprosił, żebym przejęła więcej obowiązków, a ja czuję, że podołam im tylko wtedy, jeśli uda mi się ograniczyć grupę kandydatów.

Primo: Jeszcze w tym rozdziale będę miała coś do powiedzenia na temat owych obowiązków.

Secundo: Cass? Ja wiem, że to, co robi Edzia jest jak najbardziej logiczne i zrozumiałe, ale... serio? ZNÓW zżynasz z samej siebie? Nie wystarczy ci, że skopiowałaś już maksiowe Ekspresowe Eliminacje - musisz jeszcze ściągać z końcówki „Rywalek” i po raz kolejny wywalać wszystkich pozostałych na scenie statystów za jednym zamachem?

...Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, iż 95% kandydatów była tylko tłem posiadającym w najlepszym przypadku imię (a i to nie zawsze), niewielka strata dla świata. Mimo wszystko nadal po cichu kibicuję Leelandowi i trzymam kciuki, by przed wyjazdem z pałacu zdążył wcisnąć ciotce May karteczkę ze swoim numerem telefonu.

Ivan chce wiedzieć, co z królową; jak zapewne pamiętacie, autorka zakończyła poprzedni tom cliffhangerem w postaci Amisi leżącej na stole operacyjnym.

No dobrze, drodzy czytelnicy, czas na mały przerywnik. Jeżeli postanowiliście nie czytać „Korony” przed lekturą naszych analiz i wystrzegaliście się spoilerów, weźcie teraz kartkę i długopis i napiszcie na niej odpowiedź na następujące pytanie: „Czy Twoim zdaniem nasze Dobre Mzimu na dobre opuściło Cassoversum?”




Już? No to teraz czas na właściwy kanon:

Wygląda… wygląda bardzo źle.
Tata wahał się, czy powinien pozwolić mi ją odwiedzić, ale w końcu musiał ustąpić. Zrozumiałam jego opory, gdy tylko ją zobaczyłam – uśpioną, leżącą pod monitorem rejestrującym pracę jej serca. Była świeżo po operacji, w trakcie której lekarze pobrali żyłę z jej nogi, by zastąpić nią całkowicie już zużytą żyłę w klatce piersiowej. Jeden z lekarzy powiedział, że podczas zabiegu stracili ją na minutę, ale reanimacja się powiodła.

Ta – daaam! America przeżyła zabieg, ale obecnie tkwi w śpiączce. Nie mogę powiedzieć, bym była specjalnie zdumiona tym, jaką ścieżkę postanowiła obrać autorka; szczerze mówiąc, Cass zaliczyła w tym miejscu istne autoreczkowe bingo. Mamy tu wszystkie elementy konieczne do stworzenia Dramatycznego Wątku:

  • desperacką walkę o życie, podczas której główny tru loff i milion postaci pobocznych może drżeć o los najdroższej Mary Sue,
  • operację, która zakończyła się na tyle pomyślnie, by ukochana pacynka autorki nie musiała schodzić ze sceny...
  • …a jednocześnie na tyle kiepsko, by jej stan nadal był mocno niestabilny, co rzecz jasna prowadzi do kolejnych płomiennych wyznań/łez rozpaczy wylewanych nad łóżkiem Specjalnego Płatka Śniegu.

Jeszcze tylko smutna muzyka skrzypcowa i jesteśmy w domu.

Chociaż to się może wydawać niemądre, ale garbiłam się, w przekonaniu, że dzięki temu odzyska przytomność i każe mi się wyprostować. Nie odzyskała.

Wiecie, dlaczego wyróżniłam ten fragment? Bo przy całym moim wyśmiewaniu sztamp stosowanych z uporem maniaka przez naszą ulubioną autorkę muszę uczciwie przyznać, iż momentami zdarza jej się napisać naprawdę udane, klimatyczne zdanie. Ten jeden krótki cytat ma w sobie daleko więcej autentycznego dramatyzmu, niż zahaczające o groteskę zawodzenie i darcie szat przez Maksia w ostatnim rozdziale „Następczyni”. Widzisz, Cass, jak chcesz, to potrafisz – dlaczego więc nie chcesz nieco częściej?

Edzia dziękuje kandydatom za to, że tak dobrze przyjęli jej decyzję o zawężeniu liczby potencjalnych narzeczonych do finałowej Elity; ci zaś zapewniają ją, iż nic się stało i doskonale rozumieją, że znalazła się w niewesołej sytuacji.

Wszedł gwardzista i odchrząknął, by zwrócić na siebie uwagę.
Przykro mi, wasza wysokość, ale już prawie pora na nagranie. Ekipa chce sprawdzić, no… – machnął w nieokreślony sposób ręką – … włosy i inne takie.

„Jestem stereotypowym mężczyzną, więc zamiast powiedzieć, iż ekipa pracująca nad programem chce dokonać ostatnich poprawek podkreślę, że nie mam bladego pojęcia, czym jest szminka i lokówka!”.

Edzia po raz ostatni żegna się z przegranymi i rusza w stronę studia nagrań.

Zamknęłam za sobą drzwi Salonu Kawalerskiego i przygotowałam się na to, co mnie czekało. „Jesteś Eadlyn Schreave i nikt – absolutnie nikt – nie jest potężniejszy od ciebie.”

Co, spodziewacie się karnych punkcików? Nic z tego – autorką tych przemyśleń jest nowa, ulepszona Eadlyn, a nowa, ulepszona Eadlyn ma tę przewagę nad Antychrystem, iż nie masturbuje się swoją zajefajnością. Księżniczka niedawno była o krok od utraty matki (a niebezpieczeństwo nadal nie zostało ostatecznie zażegnane), nie miała jeszcze czasu pozbierać się psychicznie po ucieczce brata, a w dodatku już wkrótce będzie musiała dźwigać na swych barkach naprawdę ciężkie brzemię. Nie mogę zatem oprzeć się wrażeniu, iż Edzia powtarzając owo niesławne hasło tym razem nie tyle daje wyraz swej megalomanii, co desperacko stara się przekonać samą siebie, iż poradzi sobie z licznymi przeciwnościami na swej drodze.

Eadlyn dociera do studia, gdzie wszyscy z oczywistych powodów obchodzą się z nią jak z jajkiem; dziewczyna prosi charakteryzatorkę, żeby ją przypudrowała, jednocześnie sugerując czytelnikowi, że świeci się od łez (i znów, Cass – skoro najwyraźniej potrafisz nie walić z grubej rury, to dlaczego nasze analizatorskie ścieżki regularnie blokuje czołg w tęczowe stokrotki?). Księżniczkę nagle dopada lęk, iż wybrała niewłaściwą suknię na występ w „Biuletynie” i że publika, widząc ją ubraną na czarno, dojdzie do niewłaściwych wniosków. Makijażystka zapewnia ją, że wygląda doskonale i równie pięknie, co Ami, Edzia stwierdza jednak, że w niczym nie przypomina swej rudowłosej, niebieskookiej, bladolicej matki.

Tutaj – powiedziała, wskazując moje oczy. – Kolor jest inny, ale determinacja w nich widoczna taka sama. A twoje wargi układają się w ten sam pełen nadziei uśmiech.

a) Antychryst rzadko kiedy uśmiechał się z nadzieją.

b) A teraz naprawdę nie ma ku temu powodów.

Wiem, że z karnacji i włosów przypomina wasza wysokość babkę, ale tak naprawdę to jesteś nieodrodną córką swojej matki.

Biorąc pod uwagę historię rzeczonej babki, sądzę, Edziu, że mimo wszystko trafiło ci się mniejsze zło.

Wszyscy się za nią modlimy, wasza wysokość.

5:0 dla Cass!

Reżyser wzywa Edzię na scenę; za dwie minuty rozpocznie się nagranie specjalnego orędzia do narodu. Dziewczyna siada naprzeciw Caesara. Prezenter pyta ją, czy nie wolałaby, aby to on przekazał Illeańczykom treść obwieszczenia (czego dotyczy, dowiecie się już za chwileczkę), ale księżniczka zapewnia, że pragnie to zrobić sama. Flickerman Cassoversum chce rzecz jasna wiedzieć, jak czuje się królowa.

Godzinę temu wszystko było w porządku. Lekarze utrzymują ją w śpiączce, żeby doszła do siebie, ale wygląda na okropnie zmaltretowaną. – Zamknęłam na moment oczy, żeby się uspokoić. – Przepraszam, trochę tracę nad sobą panowanie. Ale i tak radzę sobie lepiej niż tata.

Biorąc pod uwagę, iż doskonale wiem, co za chwilę ogłosisz tłuszczy śmiem twierdzić, iż radzisz sobie ZNACZNIE lepiej.

Gavril potrząsnął głową.
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł to przyjmować gorzej od niego. Od dnia, kiedy się spotkali, cały jego świat obracał się tylko wokół niej.

...Cass, proszę, przestań, nadal nie otrząsnęłam się po Stalkerskiej Świątyni Maxona.

Pomyślałam o zeszłym wieczorze, o ścianie w ich pokoju zawieszonej zdjęciami,

Caaaaaaaaass...

i w jednej chwili przypomniałam sobie wszystkie opowieści o początkach ich znajomości, te, którymi dopiero niedawno się ze mną podzielili.

Sorry, żabko – najciekawsze szczegóły w rodzaju kopa w klejnoty nadal przed tobą.

Ponieważ Caesar relacjonował przebieg Eliminacji Maksia i Clarksona, Eadlyn zadaje mu filozoficzne pytanie: czy naprawdę można odnaleźć swoją drugą połówkę pomarańczy poprzez udział w reality show?

- Powiem tak: twój dziadek nie był w moich oczach człowiekiem godnym podziwu, ale traktował swoją królową jak najważniejszą osobę na świecie. Chociaż wobec innych zachowywał się oschle, dla niej zawsze był wspaniałomyślny. Wydobywała z niego to, co najlepsze, a to i tak dużo w przypadku… No, w każdym razie znalazł właściwą kobietę.

...Cass? Czytałam „Królową”. Wiem, co czeka mnie (lub Beige) pod koniec tej książki. NIE PROWOKUJ MNIE.

Wiedziałam, że dziadek był surowym władcą, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to było właściwie wszystko, co o nim słyszałam.

Może to i lepiej; twoja stwórczyni ma przykry zwyczaj dorabiania mu gęby post factum.

Tata nie opowiadał o nim zbyt wiele jako o mężu i ojcu, a ja zawsze ze znacznie większym zaciekawieniem słuchałam historii o babci.

Mam szczerą nadzieję, że nie była to ta sama historia, którą Cass uraczyła nieszczęsnych czytelników w swojej nowelce.

Jeśli chodzi o twojego tatę, to nie wydaje mi się, żeby wiedział, czego szuka.

Biorąc pod uwagę, że Maksio generalnie nigdy niczego nie wie, sądzę, że Caesar może mieć sporo racji.

Szczerze mówiąc, nie sądzę, by wiedziała to także twoja matka, ale pasowała do niego pod każdym względem. Wszyscy wokół nich widzieli to dużo wcześniej, zanim oni sami to dostrzegli.

Jacy znowu „wszyscy”? Clarkson, który najchętniej ściąłby Amisi jej pusty łeb? Kriss, śmiertelnie zakochana w księciu? Aspen, obściskujący się z Ami po pałacowych kątach? A może rebelianci, którzy podczas nocnej wizyty oznajmili księciu: „Weź wybierz rudą, bo illeańskie gospodynie domowe bardzo lubią ją obserwować w TV podczas obierania ziemniaków”?

Naprawdę? Nie wiedzieli?
Gavril skrzywił się.
Prawdę mówiąc, przede wszystkim ona nie wiedziała. – Rzucił mi znaczące spojrzenie. – Wydaje mi się, że to cecha rodzinna.

No, niezupełnie; Amisia grała na dwa fronty i nie chciała pozbywać się żadnego ze swych podnóżków, podczas gdy Eadlyn najzwyczajniej w świecie nie chce się z kimkolwiek wiązać i ciągnie ten cyrk wyłącznie z powodu obietnicy danej ojcu.

Gavrilu, jesteś jedną z nielicznych osób, którym mogę to powiedzieć. Nie chodzi o to, że nie wiem, czego szukam. Chodzi o to, że nie jestem gotowa, by tego szukać.

Widzicie? Ja naprawdę znam pacynki Cass.

Caesar obiecuje, że będzie wspierał Edzię w jej wyborze, jakikolwiek by nie był. Rozpoczyna się nagranie specjalnego odcinka „Biuletynu”.

Dzień dobry, obywatele Illei. Ja, księżniczka Eadlyn Schreave, jestem tutaj, by poinformować was o najnowszych wydarzeniach mających miejsce w rodzinie królewskiej. Zacznę od dobrej wiadomości. – Naprawdę spróbowałam się uśmiechnąć, ale mogłam myśleć tylko o tym, jak bardzo czuję się opuszczona. – Mój najdroższy brat, książę Ahren Schreave, poślubił księżniczkę Francji Camille de Sauveterre. Chociaż data ich ślubu była dla nas pewnym zaskoczeniem, ze szczerego serca cieszymy się szczęściem młodej pary. Mam nadzieję, że wszyscy wraz ze mną będziecie im
życzyć wszelkiej pomyślności na nowej drodze życie.

Zanotowane: Przyszła władczyni kraju oznajmiła obywatelom w oficjalnym wystąpieniu, iż pałac popiera i cieszy się z – planowanego od lat - małżeństwa Ahrena i Camille. Zapamiętajcie ten fakt, przyda nam się w następnym rozdziale.

Smutną wiadomością jest to, że wczoraj wieczorem moja matka, królowa Illei, America Schreave, przeszła poważny zawał serca.
Urwałam. Miałam wrażenie, że słowa te stały się w moim gardle tamą sprawiającą, że było mi coraz trudniej mówić.
Królowa jest w stanie krytycznym, pozostaje pod stałą opieką lekarską. Proszę, mó…
Uniosłam dłoń do ust. Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Że stracę nad sobą panowanie, a po tym wszystkim, co zdaniem Ahrena ludzie o mnie myśleli, nie powinnam jeszcze wydawać się słaba. Opuściłam wzrok. Mama mnie potrzebowała. Tata mnie potrzebował. A może i kraj, chociaż trochę, także mnie potrzebował. Nie mogłam ich zawieść. Otarłam łzy i mówiłam dalej.

Kochani, spójrzcie na to. Naprawdę na to spójrzcie. Amisia jest w krytycznym stanie, Ahren dał dyla – wszystko to stało się w przeciągu ostatniej doby. Eadlyn jest w rozsypce, nie potrafi opanować łez, a mimo to spełnia swój obowiązek wobec poddanych i informuje ich o oficjalnym stanowisku władzy wobec ostatnich pałacowych zawirowań. Wczujcie się w jej sytuację, albowiem już za chwilę czeka nas prawdziwa bomba – i chcę, abyście byli gotowi na tę chwilę.

Moja matka ogromnie szanowała instytucję Eliminacji, które, jak wiecie, doprowadziły do długiego i szczęśliwego małżeństwa moich rodziców. Dlatego też postanowiłam honorować to, co – jak wiem – było jej najgłębszym życzeniem, i kontynuować moje Eliminacje. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny wiele zmieniły w mojej rodzinie i ze względu na powagę sytuacji uznałam, że przemyślaną decyzją będzie ograniczenie liczby kandydatów do Elity. Kiedyś mój ojciec ze względu na szczególne okoliczności zdecydował, że jego Elita będzie liczyła sześć osób zamiast dziesięciu, dziś ja doszłam do podobnych wniosków. W Eliminacjach pozostają więc następujący dżentelmeni: sir Gunner Croft, sir Kile Woodwork, sir Ean Cabel, sir Hale Garner, sir Fox Wesley oraz sir Henri Jaakoppi.

No to po kolei, lecąc od końca:

  • Norwegofinoszwed – słodki, kochany i lubiany przez fanki.
  • Fox – wziął Edzię głodem i komplementami (oraz obietnicą wypadu na plażę).
  • Project Runway – jak się wkrótce przekonamy, nie tylko dzieli z Edzią ubraniową pasję, ale w dodatku nieźle szyje, a więc mamy tu, poza wspólnym hobby, aspekt czysto pragmatyczny (może wyczarować Edzi szałowe kiecki).
  • Ean – buc zawsze zrozumie buca.
  • Kile – boy toy Eadlyn i kolejny ulubieniec fanek.
  • Gunner - ...who the fuck is Gunner?

Pytam absolutnie poważnie. Cass, ja ZNAM twoje książki. Ośmielę się stwierdzić, że znam je lepiej niż większość twoich fanek, a nawet ty sama, bowiem w przeciwieństwie do ciebie zabierając się za kolejny tom pamiętam kanon ustanowiony w części poprzedniej. A mimo to nie mam bladego pojęcia, kim jest Gunner i dlaczego w ogóle znalazł się w tym zestawieniu. Skoro już musiałaś mieć sześciu facetów w Elicie, to czy nie można było zostawić Badena? On przynajmniej miał swoje dziesięć sekund w świetle reflektorów, muzykując z Edzią. Gunner natomiast to jeden z tysiąca statystów kręcących się w tle, który z niejasnego powodu został siłą przepchnięty do pierwszego rzędu. To Natalie tych Eliminacji – nikt niczego o nim nie wie, nikogo nie obchodzi i na dobrą sprawę mogłoby go tu wcale nie być.

Monty Python wiecznie żywy: 25

To było już prawie wszystko. Poddani wiedzieli, że Ahren wyjechał, że moja matka może umrzeć i że Eliminacje będą trwać dalej. Teraz przyszła pora na wiadomość, którą bałam się przekazać. Dzięki listowi Ahrena wiedziałam, co ludzie o mnie myślą. Z jaką reakcją się więc spotkam?

...Och. To TEN moment. Trzymajcie się mocno, kochani czytelnicy.

Ze względu na ciężki stan mojej matki, mój ojciec, król Maxon Schreave, postanowił pozostać przy jej boku. – Teraz najtrudniejsze. – Dlatego też powierzył mi funkcję regentki do czasu, gdy uzna za stosowne ponownie przejąć swoje obowiązki. Aż do odwołania będę podejmować wszelkie decyzje w sprawach państwowych. Podejmuję się tego z ciężkim sercem, cieszy mnie jednak, że mogę w ten sposób pomóc moim rodzicom. Kiedy tylko będzie to możliwe, przekażemy kolejne wiadomości. Dziękuję za poświęcony mi czas i życzę udanego dnia.

...Tak, moi drodzy, dobrze widzicie. Maksiu – król, którego kraj stoi na krawędzi rebelii - przestaje rządzić Illeą, albowiem jest na to zbyt smutny.

I wiecie co? To wcale nie jest w tym wszystkim najgorsze. Załamał się chłop, bo życie żony wisi na włosku – bywa i tak. Prawdziwy problem tkwi zupełnie gdzie indziej.

W ZWIĄZKU ZE SMUTKIEM MAXONA OBOWIĄZEK RZĄDZENIA SPADŁ NA JEGO OSIEMNASTOLETNIĄ, NIEDOŚWIADCZONĄ CÓRKĘ, KTÓRA MUSI TERAZ OBJĄĆ WŁADZĘ W KRAJU POMIMO BYCIA KOMPLETNIE ROZBITĄ PSYCHICZNIE NA SKUTEK ZAWAŁU MATKI.

Maxon?

Mam dla ciebie specjalny kubek.



Przez ostatnie cztery tomy udowadniałeś, że jesteś beznadziejnym materiałem na władcę i na męża; najwyraźniej postanowiłeś pobić własny rekord i dołożyć do tego zestawu status beznadziejnego ojca.

Naprawdę, Cass – coś ty sobie myślała, tworząc tę scenę? Masz dwoje dzieci; czy chciałabyś, aby w sytuacji kryzysowej twój mąż scedował na nie całą odpowiedzialność? Istniało tyle sposobów na uczynienie z Eadlyn władczyni Illei – dlaczego wybrałaś akurat taki, który stawia Maxona w skrajnie negatywnym świetle?

Maksiu jest zdrowy, w pełni władz umysłowych i nie ma nawet czterech krzyżyków na karku. Owszem, spotkał go właśnie olbrzymi cios – ale równie wielki cios spotkał przecież jego dziecko, które nadal jest zaledwie nastolatką. Eadlyn to dziewczyna w wieku licealnym, która została wmanewrowana w ślub wbrew jej woli i która w każdej chwili może stracić matkę. Dodajmy do tego fakt, że Edzia nie ma żadnego doświadczenia w realnym sprawowaniu władzy i że kraj stoi na skraju wojny domowej i pozostaje mi do stwierdzenia tylko jedno:

Gratuluję, Cass. Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że nie mogłabym już darzyć twoich bohaterów większą niechęcią udowadniasz mi, jak bardzo się mylę.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 46
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 49
Monty Python wiecznie żywy: 26
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 5
Użyj mózgu, Luke: 53

Nie muszę chyba mówić, że tym razem „karny jeżyk” nie jest bynajmniej przeznaczony dla księżniczki.

Kamera przestała nagrywać, a ja zeszłam ze sceny, żeby usiąść na jednym z krzeseł, zazwyczaj zarezerwowanych dla mojej rodziny. Czułam mdłości i gdybym mogła sobie na to pozwolić, chętnie przesiedziałabym tak kilka godzin, żeby tylko się uspokoić, ale miałam za dużo do zrobienia. Pierwszą rzeczą na liście było zajrzenie jeszcze raz do mamy i taty, a potem czekała na mnie praca. W jakimś momencie dnia musiałam także spotkać się z Elitą.

CIEKAWE, Z CZYJEJ WINY EDZIA NIE MOŻE POZWOLIĆ SOBIE NAWET NA PIĘĆ MINUT WYPŁAKANIA SIĘ W SAMOTNOŚCI.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 50
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 6

Wychodząc ze studia, Eadlyn natyka się na kandydatów; okazuje się, że chłopcy postanowili pocieszyć księżniczkę i nazbierać jej kwiatów. Wprawdzie Ean przyznaje, że zwinął swoje z jakiegoś pałacowego wazonu, a Kile ukuł się kolcami, ale dziewczyna jest im wszystkim bardzo wdzięczna.

Nawet Erik przyniósł kwiat, a ja, biorąc go, uśmiechnęłam się lekko.
To mlecz – powiedziałam.
Wzruszył ramionami.
Wiem. Jedni zobaczą w tym chwast, inni piękny kwiat. Kwestia perspektywy.

~Paulo Coelho.

Henri daje jej kwiaty z komentarzem: „dla uśmiechu”, Fox trzy różne (nie umiał się zdecydować), Project Runway w ramach projektu „codziennie coś miłego” dorzuca bukiet gratis, a Nat...Gunner z tego wszystkiego nie jest w stanie wykrztusić ani słowa.


Nie, cały ten proces nie miał sensu, ale zaczynałam rozumieć, jak to się dzieje, jak to możliwe, że w trakcie tego wszystkiego w sercu rodzi się jakieś uczucie. Na to właśnie teraz liczyłam: że jakimś cudem obowiązek i miłość spotkają się, a ja pomiędzy nimi znajdę szczęście.



Rozdział 2


Edzia siedzi skrzydle szpitalnym przy łóżku nieprzytomnej matki.

Dłonie mamy wydawały się niezwykle delikatne, niemalże papierowe. Ich dotyk przywodził na myśl wodę wygładzającą krawędzie kamienia. Uśmiechnęłam się, bo kiedyś musiała być bardzo kanciastym kamieniem.

Oj, święta racja.

Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś źle? – zapytałam. – Powiedziałaś niewłaściwe słowa, zrobiłaś coś, czego nie powinnaś?


Eadlyn streszcza Amisi wydarzenia z poprzedniego rozdziału.

Lekarze uważali, że szok z powodu wyjazdu Ahrena stał się katalizatorem, który doprowadził ją do obecnego stanu, ja jednak nie potrafiłam przestać się zastanawiać, czy nie dokładałam codziennie po odrobinie do jej stresu. Jak krople trucizny, tak małe, że ofiara nie zorientuje się, dopóki nie straci sił.

Przykro mi to mówić (zwłaszcza w obliczu faktu, że na skutek Imperatywu z Rzyci stałaś się całkiem fajną postacią), ale bardzo możliwe.

W każdym razie, kiedy tylko tata wróci, idę na pierwsze spotkanie z doradcami. Powiedział, że to nie powinno być szczególnie trudne. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że najtrudniejsze zadanie miał dziś generał Leger, bo starał się przekonać tatę, żeby poszedł coś zjeść, a tata upierał się, że zostanie tutaj z tobą. Generał nie dawał za wygraną i tata w końcu ustąpił.

- Dziś twój pierwszy dzień sprawowania rządów w kraju, w którym panuje całkowity chaos i którego obywatele nienawidzą monarchii! Baw się dobrze, córeczko i nie zapomnij zabrać ze sobą drugiego śniadania. A teraz sio na obrady, zrób mi miejsce przy łóżku twej konającej matki.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 51

Cieszę się, że tu jest. To znaczy, generał Leger. To zupełnie tak jakbym miała zapasowego ojca.


Och, skarbie, gdybyś tylko miała dostęp do wehikułu czasu...

Edzia, w kolejnej ładnej i dobrze napisanej scenie prosi Amisię, aby się obudziła, albowiem nie chce też potrzebować zapasowej matki, a poza tym dzieci i mąż nadal potrzebują Ami.

W tym momencie do pokoju wpadł tata, a zaraz za nim generał Leger. Otarłam policzki z nadzieją, że nic nie zauważą.
Widzisz? – powiedział generał Leger. – Jej stan jest stabilny. Gdyby coś się działo, lekarze już by tutaj byli.
Mimo wszystko wolę tu być – powiedział stanowczo tata.

- O – zdziwił się, dostrzegając przy łóżku swej jedynej, prawdziwej miłości istotę, którą po kilku chwilach gruntownego przeszukiwania pamięci zdołał zidentyfikować jako swoje dziecko – ty też tutaj jesteś? Nie powinnaś czasem rządzić za mnie Illeą, albo coś w tym rodzaju?

Żebyśmy mieli jasność, kochani: jeśli wcześniej nie lubiłam Maxona, to teraz żywię do niego podobne uczucia, co do duetu Howe & O'Shea. Niniejszym proszę nie spodziewać się z mojej strony jakiegokolwiek pobłażania wobec tego typa.

Okazuje się, że Maksiu pochłonął obiad w kilka minut, by jak najszybciej wrócić do sali szpitalnej, Leger obiecuje więc, że będzie przynosił mu posiłki na miejsce.

Tata skinął głową.
Opiekuj się moją małą.

… Nie irytuj mnie, człowieku.

W korytarzu generał podał mi ramię.
Jesteś gotowa, prawie-królowo?
Wzięłam go pod ramię i uśmiechnęłam się.
Nie. Ale chodźmy.
Idąc do sali narad, miałam ochotę poprosić generała Legera, żeby obszedł ze mną jeszcze raz piętro. Ten dzień był tak przytłaczający, że nie byłam pewna, czy sobie poradzę.

Hej, Maxon! Patrz, co dla ciebie mam!

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 52

Edzia próbuje wziąć się w garść i powtarza sobie, że a) była już wielokrotnie na tego typu spotkaniach (choć nigdy im nie przewodziła) i b) z racji ostatnich zawirowań z pewnością nikt nie będzie celowo utrudniał jej pierwszego dnia rządów, po czym wchodzi do sali.

Doradcy są już na miejscu; lady Brice pyta, jak się ma Amisia, na co otrzymuje niemal identyczną odpowiedź, co Caesar w poprzednim rozdziale.

Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Zawsze była twarda.
Próbowałam ukryć zaskoczenie, nie wiedziałam, że lady Brice tak dobrze znała moją matkę. Szczerze mówiąc, niewiele wiedziałam o lady Brice, ale w jej głosie dźwięczała taka szczerość, że cieszyłam się, iż mam ją przy sobie w takiej chwili.

Swoją drogą, ten akapit jest wcale ciekawy, biorąc pod uwagę, jak potoczy się wątek tej kobiety. Nie zamierzam Wam oczywiście niczego spoilerować, ale muszę z góry powiedzieć, iż Cass – z tego, co zdołałam dojrzeć w komentarzach w internecie - wcale nieźle zmyliła czytelników, choć ciężko powiedzieć, czy zrobiła to specjalnie.

Eadlyn przechodzi do pierwszego punktu na liście spraw do omówienia i...

...Och.

Mam nadzieję, że to jakiś żart – powiedziałam sucho.

Uwierz mi, Edziu, jestem z tobą.

Chcecie wiedzieć, o co biega? No to patrzcie:

Nie, wasza wysokość.
Spojrzałam na sir Coddly’ego.
Jesteśmy zdania, iż było to celowe działanie mające osłabić Illeę, a jako że ani król, ani królowa nie wyrazili na to zgody, Francja praktycznie wykradła twojego brata. To małżeństwo jest zdradą stanu, więc nie mamy innego wyboru, jak tylko wypowiedzieć wojnę.




* powraca do rozdziału pierwszego *

Mój najdroższy brat, książę Ahren Schreave, poślubił księżniczkę Francji Camille de Sauveterre. Chociaż data ich ślubu była dla nas pewnym zaskoczeniem, ze szczerego serca cieszymy się szczęściem młodej pary. Mam nadzieję, że wszyscy wraz ze mną będziecie im
życzyć wszelkiej pomyślności na nowej drodze życie.”

* spogląda jeszcze raz na cytat *





Cass – co ty, u diabła, wyprawiasz?

To właśnie to miałam na myśli, pisząc o lolcontencie – ta książka to jedna wielka kopalnia absurdów. Coddly chce wywołać wojnę... ponieważ Ahren poślubił księżniczkę, która była mu od lat przeznaczona, tym samym cementując przymierze z Francją – który to ruch został oficjalnie poparty przez tymczasową (i przyszłą) władczynię kraju w orędziu do narodu?!

O CO TU CHODZI, NA LITOŚĆ?!

Naprawdę, Cass – co tu się wyprawia? Czy to miała być próba ukazania Edzi jako odpowiedzialnej władczyni, która niezależnie od osobistych urazów nie zamierza wplątywać swój kraj w zbrojny konflikt? W takim razie bardzo mi przykro, ale zachowując minimum rozsądku Eadlyn nie tyle udowadnia, że będzie wspaniałą królową, co po prostu pokazuje, że ma IQ wyższe od przeciętnego szympansa - zwłaszcza, że kilka godzin wcześniej osobiście gratulowała bratu i szwagierce w państwowej telewizji, zatem uczynienie z nich śmiertelnych wrogów Illei (i to kompletnie bez powodu), raczej nie byłoby dobrze odebrane przez jej krajan.

A może Cass po prostu postanowiła zastosować klasyczny trick suethorów i uczynić królewskich doradców idiotami, aby nasza Mary Sue mogła na ich tle błyszczeć intelektem i rozwagą? Cóż, w takim układzie mam tylko dwie uwagi:

a) nie dziwota, że Illea znajduje się na granicy upadku, skoro gabinet Maksia składa się z jeszcze większych kretynów, niż on sam;

b) Coddly zasiada w królewskiej radzie. Wiecie, co to oznacza? Że Maxon od wielu księżyców radzi się tego oszołoma (a jak się za chwilę przekonamy, Coddly nie jest bynajmniej jedynym dziwadełkiem wśród królewskich doradców) w kwestiach państwowych.

Zgadnij, droga autorko, kto w tej sytuacji wychodzi na prawdziwego idiotę.

Monty Python wiecznie żywy: 27
Użyj mózgu, Luke: 54

Sir, zapewniam pana, że żadna zdrada nie wchodzi w grę. Camille to rozsądna dziewczyna. –
Przewróciłam oczami, ponieważ tak naprawdę nie miałam ochoty tego przyznawać.

...Edziu, no weź, już zaczynałam cię lubić.

Zgniotłam wypowiedzenie wojny w kulkę, nie mając ochoty zastanawiać się nad tym ani chwili dłużej.
Wasza wysokość, nie możesz tego zrobić – upierał się sir Andrews. – Stosunki między Illeą a Francją od lat były napięte.

… Cass, chyba zapomniałaś nam o czymś powiedzieć.

Fabuła nie do poznania: 48

To bardziej kwestia osobista niż polityczna – przypomniała lady Brice.

...Nie, to nie może być to, o czym myślę.

Cass, błagam, nawet nie próbuj mi wmówić, że Francja i Illea są w kiepskich stosunkach dyplomatycznych (pomińmy już fakt, że zdecydowanie nie są, biorąc pod uwagę, jak była witana na dworze Camille), bo Daphne nadal nie może wybaczyć Maksiowi, że ponad dwadzieścia lat temu dał jej kulturalnego kosza.

Monty Python wiecznie żywy: 28

Sir Coddly zamachał ręką.
Tym gorzej. Królowa Daphne stosuje wobec rodziny królewskiej szantaż emocjonalny i zakłada, że nie zareagujemy. Tym razem musimy to zrobić!

Jaki znów szantaż emocjonalny? Ahren i Camille uciekli do Francji i poprosili matkę dziewczyny o błogosławieństwo – błogosławieństwo, które tak czy inaczej mieli wkrótce otrzymać.

Monty Python wiecznie żywy: 29
Użyj mózgu, Luke: 55

Aspen informuje Edzię, że jest w stanie postawić wojsko w stan gotowości w ciągu dwudziestu czterech godzin, ale osobiście odradzałby jej tego rodzaju ruch.

Jeśli już – zauważyłam – to czy ślub nie powinien zbliżyć naszych krajów? Czy nie dlatego przez całe lata wydawano księżniczki za mąż za granicę?
Ale to były planowane śluby – stwierdził Coddly tonem sugerującym, że jestem zbyt naiwna jak na tę rozmowę.
Podobnie jak ten – odparowałam. – Wszyscy wiedzieliśmy, że Ahren i Camille pewnego dnia się pobiorą. Po prostu nastąpiło to wcześniej, niż się spodziewaliśmy.
Ona nic nie rozumie – mruknął Coddly do Andrewsa.

W takim razie jest nas dwie, bo ja też nie łapię. Ni cholery.

Monty Python wiecznie żywy: 30
Użyj mózgu, Luke: 56

Sir Andrews potrząsnął głową.
Wasza wysokość, to jest zdrada.

...Skoro tak twierdzisz.

Monty Python wiecznie żywy: 31
Użyj mózgu, Luke: 57

Sir, to jest miłość.

Nie, Edziu, ten argument raczej nie przekona tych dwóch dziwaków; na twoim miejscu podkreśliłabym raczej, że jest to fantastyczny krok do zacieśnienia stosunków między krajami – skoro, jak twierdzi Coddly, Illea z Francją niespecjalnie się lubią.

Monty Python wiecznie żywy: 32
Użyj mózgu, Luke: 58

Nikt nie będzie waszej wysokości traktować poważnie, jeśli nie okażesz stanowczości.
Gdy jego [Coddly'ego] głos przestał odbijać się echem w sali, zapadła głucha cisza. Wszyscy przy stole siedzieli bez ruchu.
Niech więc będzie stanowczo – odparłam spokojnie. – Jest pan zwolniony.

Maxon, nie chcę cię martwić, ale twoje dziecko rządzi zaledwie od dziesięciu minut, a już sprawdziło się w roli władczyni lepiej od ciebie, wyrzucając z rady ewidentnie niestabilnego osobnika. Ciekawe, dlaczego w ogóle mnie to nie zdumiewa.

Coddly próbuje grać pewnego siebie i stwierdza, że nie można go ot, tak wywalić; Eadlyn odparowuje, że jest obecnie najwyższą rangą osobą w tym państwie (będącym wszak monarchią absolutną), więc zasadniczo może robić, co jej się podoba. Doradca odgryza się, że Edzia podchodzi do całej sprawy zbyt emocjonalnie:

Pozwolę sobie założyć, że nie sugeruje pan, iż zachowuję się zbyt kobieco w tej sprawie. Ponieważ owszem, podchodzę do tego emocjonalnie (...) Moja matka leży w łóżku z rurką wetkniętą w gardło, mój brat bliźniak mieszka teraz na innym kontynencie, a mój ojciec ledwie się trzyma (…) Jak by tego było mało, mam jeszcze dwóch młodszych braci, których muszę uspokajać, kraj do rządzenia oraz sześciu chłopców czekających na dole, aż zaproponuję jednemu z nich moją rękę.

- A także ojca, który robi wszystko, co w jego mocy, by być w tej sytuacji tak bezużytecznym, jak tylko się da.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 53
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 7

Edzia oznajmia stanowczo, że nie pozwoli komukolwiek wywierać na siebie nacisku (przy okazji określając Coddly'ego mianem idioty), po czym upewnia się, że reszta spraw może poczekać do następnego dnia i rozwiązuje naradę.

(…) Możecie więc wszyscy odejść. Sugeruję, żebyście przed następnym spotkaniem przypomnieli sobie, kto tutaj rządzi.
Kiedy tylko skończyłam mówić, wszyscy, poza lady Brice i generałem Legerem, wstali i skłonili się – zauważyłam, że dość nisko.

I znów: normalnie byłby punkciki, ale biorąc pod uwagę, z czym musiała dzisiaj użerać się nieszczęsna Edzia, naprawdę nie dziwię się jej zachowaniu.

Rozdygotana Eadlyn zostaje w sali z lady Brice i Aspenem.

Wszystko, co mówiłam, to prawda? Oni nie mogą mnie zmusić do podpisania wypowiedzenia wojny?
Nie – zapewnił generał Leger. – Jak wiesz, niektórzy członkowie rady zawsze uważali, że powinniśmy podbić Europę.

…Podbić Europę.

...Illea chciała podbić Europę.

...Illea, kraj, który nie został jeszcze starty w proch chyba tylko dlatego, że zagraniczni władcy traktują go jako niewyczerpane źródło dowcipów i anegdot chciała podbić Europę.

No to jeszcze raz:


Monty Python wiecznie żywy: 31

Tata nie chciałby wybuchu wojny. Zawsze uważał utrzymanie pokoju za fundament swoich rządów.

Cóż, tyle dobrego, że ta miągwa przynajmniej zadawała sobie sprawę z tego, że wywołanie wojny nie byłoby najmądrzejszą z decyzji biorąc po uwagę, że nawet rządzenie w czasach pokoju okazywało się być dla naszego króla baaardzo trudne.

Właśnie – uśmiechnął się generał Leger. – Byłby dumny z tego, jak broniłaś swojego stanowiska. Myślę nawet, że pójdę mu o tym opowiedzieć.
Czy ja też powinnam tam iść? – zapytałam. Nagle rozpaczliwie zapragnęłam usłyszeć ciche piski monitora świadczące o tym, że serce mamy ciągle pracuje, ciągle się stara.
Ty masz kraj, którym musisz rządzić.



…Aspen?


Widzę, że pozazdrościłeś Maksiowi jego miejsca na liście bohaterów do natychmiastowego odstrzelenia przez Henia i Miecia.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 54
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 8

Przyniosę ci nowiny, kiedy tylko będę mógł.
Dziękuję! – zawołałam, gdy wychodził z sali.

Edziu, uwierz: nie ma za co.

Lady Brice pyta, jak właściwie czuje się nasza regentka.

Wiem, że ta rola oznacza mnóstwo roboty. Częściowo już ją wykonywałam i patrzyłam, jak mój tata robi dziesięć razy tyle, co ja. Ale spodziewałam się, że będę miała więcej czasu, żeby się do niej przygotować. To niesprawiedliwe, że muszę zaczynać teraz, tylko dlatego że moja mama może umrzeć.

Drobna poprawka, Edziu: obowiązek rządzenia krajem w twoim przypadku nie jest bynajmniej ściśle związany ze stanem zdrowia twojej matki.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 55
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9

Dobrze, zacznijmy od początku. Nie musisz sobie radzić idealnie. To tylko na pewien czas. Twoja mama poczuje się lepiej, twój tata wróci do pracy, a ty będziesz się dalej uczyć, ale bogatsza już o ogromne doświadczenie. Pomyśl, że to wspaniała okazja.

Brice? To całkiem dobre rozumowanie. Naprawdę. Jest tylko jeden, mały kłopot: Edzia naprawdę nie ma teraz rezerw psychicznych na tego rodzaju ćwiczenia. Powtórzę po raz setny: w tej sytuacji to Maxon – król, ale przede wszystkim dorosły człowiek, ojciec dzieciom, głowa rodziny – powinien starać się (mimo niewątpliwej rozpaczy, do której wszak ma pełne prawo) ogarnąć cały ten bałagan, miast zrzucać całą odpowiedzialność na swoje niedoświadczone, przytłoczone ostatnimi wydarzeniami, drżące o życie swej matki nastoletnie dziecko.

Poza tym nie musisz się zajmować absolutnie wszystkim. Od tego masz doradców. Przyznaję, że dzisiaj na niewiele się przydali, ale jesteśmy tutaj, więc nie musisz szukać drogi bez mapy.

Biorąc pod uwagę, z jakich indywiduów składa się gabinet Maksia, dosyć marna to pociecha.

Lady Brice doradza Eadlyn, aby przede wszystkim dotrzymała słowa i wywaliła Coddly'ego:

(…) Trochę mi go szkoda, ale wydaje mi się, że twój ojciec trzymał go tylko w roli adwokata diabła, żeby spoglądać na sprawy ze wszystkich stron. I możesz mi wierzyć, nikt nie będzie za nim tęsknił – dodała sucho.

Maxon trzymał tego typa w radzie... żeby zobaczyć, jak na kwestie gospodarcze/polityczne/społeczne zapatrują się pomyleńcy?

… Nie mam więcej pytań.

Monty Python wiecznie żywy: 32

Lady Brice obiecuje Eadlyn, iż ta druga ma wokół mnóstwo życzliwych jej ludzi, dziewczyna wyznaje jednak, iż czuje się opuszczona przez wszystkich:

Rozejrzyj się uważnie. Masz prawdopodobnie przyjaciół w najmniej spodziewanych miejscach.
Znowu poczułam, że widzę ją w nowym świetle. Pełniła swoją funkcję dłużej niż ktokolwiek inny, wiedziała, jaką decyzję tata podjąłby w większości sytuacji i poza wszystkim, była kolejną kobietą na sali.

Patrz mój poprzedni komentarz na temat tej postaci.



Lady Brice spojrzała mi w oczy, zmuszając, żebym się skoncentrowała.
Kto zawsze będzie z tobą szczery? Kto stanie przy tobie nie dlatego, że pochodzisz z rodziny królewskiej, ale dlatego, że jesteś sobą?
Uśmiechnęłam się. Nie miałam już wątpliwości, co zrobię, gdy tylko wyjdę z tej sali.



I to już wszystko na dziś. A za tydzień: przekonamy się, kto jest owym tajemniczym przyjacielem, poznamy dalsze losy pewnych postaci z oryginalnej trylogii i odbędziemy poważną rozmowę z młodszymi braćmi Edzi.


Zostańcie z nami!


Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 48
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 46
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 55
Monty Python wiecznie żywy: 32
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 25
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 52


Maryboo