niedziela, 28 sierpnia 2016

Rozdziały XI i XII

ROZDZIAŁ 11

Dzisiejszy odcinek niestety nie będzie zbyt dugi, a to z tego prostego powodu, że obydwa rozdziały zajmują łącznie pięć i pół strony w Wordzie i składają się wyłącznie z dialogów. Cóż, zaczynajmy.

Edzia schodzi na śniadanie. Widok jest raczej przygnębiający, bo nikogo z jej bliskich nie ma w jadalni.

    Mama i tata nadal byli na górze, a babcia wróciła do swojego pokoju. Osten nie czuł się dzisiaj dobrze, więc Kaden dotrzymywał mu towarzystwa, a od brata bliźniaka nadal dzielił mnie ocean i jeszcze kawałek lądu.
     Jedno spojrzenie na pusty główny stół i miałam ochotę się gdzieś schować.
    
Smutek Edzi natychmiast zauważa przydupas. Błękitne ślepka ukochanego (no co, to wszak już żaden spoiler) przywracają jej od razu chęć do życia.

     – Wszystko w porządku? – zapytał, a jego ton zdradził, że już raz o to pytał, ale ja nie dosłyszałam.
     – Tak. Czy mógłbyś wziąć te krzesła i postawić je przy głównym stole? Ty też, Ean? – Obaj poszli spełnić moją prośbę. – Hale, Fox? Możecie przenieść talerze?

Edzia siada na miejscu Maksia, a kandydaci zajmują miejsca wokół niej. Dziewczyna oznajmia, że następnego dnia Erik i Henri będą ich uczyć fińskiego.

    – Naprawdę? – zapytał podekscytowany Kile. Erik zarumienił się odrobinę i skinął głową.
     – Jaki będzie plan lekcji? – zapytał Fox.
     Erik uniósł oczy do sufitu, jakby nadal się nad tym zastanawiał.
     – Rozmawialiśmy o tym z Henrim i uznaliśmy, że możemy pominąć zwyczajowe podstawy, takie jak alfabet. W tej sytuacji najbardziej przydatne będą podstawowe rozmówki. Dlatego zajmiemy się przede wszystkim pytaniami o godzinę i podobnymi sprawami.
     – Świetnie – skomentował Hale. – Chociaż chciałem się nauczyć więcej. Ale to doskonały pomysł, Eriku.
     Erik potrząsnął głową.
     – To pomysł naszej przyszłej królowej. Jej się należą podziękowania.
     – Hej – zwrócił się do mnie Kile. – Możemy też pomówić chwilę o tym, jak świetnie wypadłaś w Biuletynie? Wiem, że już wcześniej wygłaszałaś komunikaty, ale poprowadzenie całego programu to jest coś.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 36

Fox przyznaje, że cieszy się z tego, że może choć raz zasiadać przy głównym stole w pałacu. Henri po usłyszeniu tłumaczenia całej rozmowy wznosi toast za jakże wspaniałomyślną i cudowną Edzię. Dziewczyna jest wzruszona jak stary siennik wsparciem kandydatów, tym bardziej że prasa znowu wsiadła jej na zad.

Jump cut!

    Było mnóstwo pozytywnych rzeczy, na których mogła się skupić opinia publiczna, ale masowa eliminacja przeprowadzona w tym tygodniu i wyjazd Gunnera jeszcze przed emisją Biuletynu sprawiły, że znowu uznano, iż odtrącam ludzi. Przynajmniej tak pisano w gazetach. Zupełnie jakby nie zrozumieli tego, co Ean mówił – o tym, jak zastanawiałam się nad każdą decyzją. Cały program na żywo okazał się bezużyteczny z powodu kilku nagłówków.
     To zaskakujące, ale tym relacjom towarzyszyła przystojna twarz Marida zestawiona z moimi zdjęciami, a wszystko opatrzone jego komentarzem, jak bardzo żałuje, że przeoczył początek Eliminacji.

Cóż, biorąc pod uwagę, że i tak kandydaci mieli się wziąć z losowania, a nie z konkursu popularności, to nie wiem, czy zgłoszenie się Marida do Eliminacji coś by zmieniło, wszak mógł po prostu nie zostać wylosowany.

     – Oddaj mi to – powiedziała stanowczo Neena, zgniotła gazety w kulę i wepchnęła je do kosza. – Mam wrażenie, że ostatnio artykuły prasowe zawierają więcej plotek niż informacji.
     – Nie da się ukryć – zgodziła się lady Brice. – Nie koncentruj się na tym, co ludzie mówią, tylko na tym, co możesz osiągnąć.
     Pokiwałam głową, ponieważ wiedziałam, że ma rację. Mówiła mi rzeczy, które z pewnością powiedziałby tata, gdyby tylko był tutaj, i chociaż nie zawsze to było łatwe, czułam, że powinnam jej słuchać.
     – Nie jestem pewna, czy zdołam się skoncentrować na tym, co mogę osiągnąć, dopóki nie zapanuję jakoś nad opinią publiczną. Na razie wszystko, co zaproponuję, nawet jeśli to będzie pomysł mamy lub taty, spotka się zapewne ze sprzeciwem. Muszę wybrać męża – powiedziałam stanowczo. – Jestem pewna, że to poprawi moją pozycję w oczach społeczeństwa, i miejmy nadzieję, że się nie mylę, ponieważ jestem po prostu nielubiana.

Ludzie są ogólnie wściekli na monarchię, ale Edzia też sobie samodzielnie ostro nagrabiła swoim nieciekawym stosunkiem do ludzi i wstrętnym zachowaniem, więc jest to całkiem możliwe, że poddani jej po prostu nie znoszą dla jej samej, a nie tylko dlatego, że reprezentuje powód problemów szerzących się w państwie.

     – Eadlyn, to nie tak…
     – To prawda. Wiem, że to prawda, lady Brice. Doświadczyłam tego na własnej skórze. Czy mam przypomnieć, co było na paradzie?
     Lady Brice skrzyżowała ramiona.
     – Dobrze, niech ci będzie. Nie jesteś szczególnie popularna i rozumiem, że znalezienie życiowego partnera może to zmienić. Czy właśnie na tym mamy się dzisiaj skupić?
     – Przynajmniej przez najbliższe pięć minut. Mojej głowie ufam odrobinę bardziej niż mojemu sercu, więc pomóżcie mi. Spróbujmy to omówić.

Edzia, Neena i lady Brice zabierają się za omawianie kandydatów i ich zalet oraz wad, czyli czas na damskie ploteczki. Neena ma słabość do Kile’a, a Edzia żartobliwie przypomina, że Neena ma chłopaka. Eadlyn przyznaje, że lubi Woodworka, ale nie jest on jej faworytem. A co z resztą kandydatów? Cóż, co oczywiste, każdy ma jakieś wady i zalety.

    

     – Dobrze – odparła lady Brice. – Kto następny?
     – Hale. Ma świetny charakter i przysięgał, że każdego dnia zrobi coś dla mnie. Ani razu mnie jeszcze nie zawiódł. Poza tym swobodnie się przy nim czuję. To zresztą także jeden z powodów, dla których lubię Foxa.
     – Fox jest bardziej przystojny niż Hale – zauważyła Neena. – Nie chcę być płytka, ale takie rzeczy liczą się w oczach opinii publicznej.
     – Rozumiem, ale uroda to kwestia subiektywna. Wiesz, że czasem atrakcyjne w kimś wydaje ci się to, w jaki sposób potrafi cię rozbawić, albo to, że masz wrażenie, że czyta ci w myślach? To także chciałabym brać pod uwagę.
     Neena uśmiechnęła się.
     – Czyli z nich dwóch wybrałabyś Hale’a?
     Potrząsnęłam głową.
     – Nie do końca to miałam na myśli. Chciałam tylko powiedzieć, że wygląd to nie wszystko. Musimy skupić się na innych zaletach.
     – Na przykład? – zachęciła mnie lady Brice.
     – Na przykład Henri jest wiecznym optymistą. Niezależnie od okoliczności potrafi promieniować radością. Nie wątpię też ani odrobinę w uczucie, jakim mnie darzy.
     Neena przewróciła oczami.
     – To świetnie, ale on nie mówi po angielsku. Nie ma mowy, żebyście kiedykolwiek mieli okazję rozmawiać o czymś innym niż sprawy powierzchowne.

Nie ma to jak optymizm i wiara w chłopaka. Inna rzecz, że w tej chwili naprawdę ciężko uwierzyć, żeby kiedykolwiek uzyskał płynność w angielskim. Że też Edzi nic nie podpada z tą nieporadnością językową Henriego. Nawet nie podejrzewa, że powodem problemów chłopaka może być Erik. Ale Erik to truloff, więc jest święty i nietykalny.

Przynajmniej panna regentka nie poddaje się jeszcze w kwestii Henriego. Niestety jej pomysł jest niezbyt udany.

     – To… No cóż, to prawda. Ale jest niesamowicie uroczy i wiem, że byłby dla mnie dobry. Erik powiedział, że Henri kiedyś się nauczy języka, tyle że zajmie mu to trochę czasu. Od kiedy został w Elicie, codziennie do północy wkuwa angielskie słówka. A ja zaraz pójdę na lekcję fińskiego. Możemy nad tym pracować z obu stron, a Erik zostanie tak długo, aż będziemy się mogli porozumiewać.

Lady Brice zauważa, że to nie fair w stosunku do Erika, który wszak może mieć inne plany życiowe niż być uwiązanym na najbliższe lata jako osobisty tłumacz królewskiej pary.     


- A jeśli on też chciałby kogoś sobie znaleźć?
     Chciałam powiedzieć, że się myli… ale nie mogłam. Gdy Erik tu przyjeżdżał, nie wiedział, jak długo potrwają Eliminacje, z pewnością jednak nie zakładał, że będzie mieszkać w pałacu, aż jego podopieczny zacznie płynnie mówić po angielsku. Byłoby niegrzecznie oczekiwać tego od niego.
     – Zostanie, wiem o tym – powiedziałam tylko.

Pewne, że by został, jest kompletnie zadurzony w Edzi, ale to bardzo egoistyczne ze strony dziewczyny zakładać, że zostanie jej niewolnikiem na niewiadomo jak długo.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 69

     Po tych słowach zapadła cisza, jakby lady Brice wiedziała, że nie mam racji, i zastanawiała się, czy mi to wytknąć. Ostatecznie tylko westchnęła.
     – Kto jeszcze został? Ean? – zapytała.
     – Ean to trochę trudniejsza sprawa, ale możesz mi wierzyć, że jest dla mnie ważny.
     Neena zmrużyła oczy.
     – Czyli… wszyscy mają równe szanse?
     Westchnęłam.
     – Chyba tak. Nie jestem pewna, czy to znaczy, że wybrałam dobrze, czy źle.

Czyli w dalszym ciągu mamy impas. Jaka nuda.

     Lady Brice roześmiała się.
     – Wybrałaś dobrze, naprawdę. Mogę nie rozumieć, co takiego widzisz w Eanie albo jak chcesz poukładać sprawy z Henrim, ale wszyscy oni mają swoje zalety. Wydaje mi się, że na tym etapie należałoby dołożyć im więcej pracy, naprawdę zacząć formować z nich przyszłych monarchów. To z pewnością pozwoli niektórym z nich się wyróżnić.

Świetny pomysł. Czemu ci chłopcy snują się bezsensownie po pałacu i nikt ich niczego nie uczy? Przynajmniej Amisia i jej rywalki miały jakieś zadania i lekcje, kiepskie, bo kiepskie, ale nie siedziały tylko i pachniały.

     – „Formować”? Okropne słowo!
     – Nie o to mi chodzi. Chciałam tylko powiedzieć…
     Lady Brice nie zdołała dokończyć, ponieważ drzwi znienacka otworzyły się na oścież i stanęła w nich babcia.
     – Naprawdę powinna pani najpierw poprosić o pozwolenie – ostrzegł ją przyciszonym głosem gwardzista.
    
Monty Python wiecznie żywy: 44

Babcia Singer przyszła się pożegnać, bo nie może wytrzymać tego, jak Amisia się przy niej szarogęsi. Przyganiał kocioł garnkowi. Babcia na odchodnym prosi Edzię, żeby jak najszybciej wyszła za mąż, bo Magda chce jeszcze zobaczyć choć jednego prawnuka od niej.

    Stałam w milczeniu i próbowałam pojąć rozmiary szaleństwa mojej babki.
     Neena nachyliła się do mnie.
     – To jak myślisz, który z tej czołowej piątki będzie najbardziej chętny do robienia dzieci? Czy powinnyśmy dodać to do listy?
     Nawet to, że z furią spiorunowałam ją wzrokiem, nie zmniejszyło jej rozbawienia.
     – Nie zapominaj, że mogę w każdej chwili wezwać pluton egzekucyjny.
     – Możesz sobie wzywać ten pluton, ale mam po swojej stronie twoją babcię, więc nie muszę się niczego bać.

Monty Python wiecznie żywy: 45

Tym jakże zabawnym (no uśmiałam się jak norka po prostu…) akcentem kończy się spotkanie, a Edzia pędzi na lekcję fińskiego.

    – Przepraszam, przepraszam! – powiedziałam, wpadając do biblioteki. Chłopcy powitali mnie radośnie, a ja podbiegłam do pustego miejsca przy stole. – Obowiązki mnie zatrzymały.
     Erik roześmiał się i położył przede mną cienki plik kartek.
     – Usprawiedliwienie przyjęte. Nie przejmuj się, dopiero zaczęliśmy. Popatrz na pierwszą stronę, Henri pomoże ci z wymową. Ja sprawdzę, jak sobie radzą pozostali, a potem przejdziemy dalej.
     – Rozumiem. – Podniosłam kartkę, kserokopię odręcznych notatek Erika opatrzonych obrazkami na marginesie, i uśmiechnęłam się. Pierwszym zadaniem dzisiaj było nauczenie się liczb do dwunastu, żeby odpowiadać na pytanie o godzinę. Gdy popatrzyłam na to proste ćwiczenie, natychmiast poczułam się zawstydzona. Myślałam tylko o tym, że w słowach brakuje samogłosek, a jeśli już się pojawiają, to w złych miejscach.

Edzia stara się wymówić fińskie liczebniki, a Henri ją poprawia i zachęca do dalszych starań.
 

     – Dobrze, dobrze. Dalej kolme.
     – Kuulmi – spróbowałam.
     – Eeee – powiedział, nadal starając się zachować pozytywne podejście. – Kool-me.
     Znowu spróbowałam, ale widziałam, że kiepsko mi to wychodzi. Zostałam pokonana przez liczbę trzy. Henri, jak zawsze dżentelmeński, pochylił się, gotów poświęcić mi tyle czasu, ile będzie trzeba.
     – Mówi się oo. Kool-me.
     – Oo. Oo – próbowałam.
     Uniósł dłoń i lekko położył mi palce na policzkach, próbując ułożyć moje usta w odpowiedni kształt. Załaskotało, więc uśmiechnęłam się, niezdolna do wydania dźwięku, o jaki mu chodziło. Mimo to przytrzymywał moją twarz, a po chwili z jego oczu zniknęło rozbawienie, a ja rozpoznałam to spojrzenie. Widziałam je już wcześniej, w kuchni, gdy zrobił mi fartuch ze swojej koszuli.
     Było tak urzekające, że kompletnie zapomniałam o innych chłopcach.
     Aż do chwili, gdy Erik upuścił książkę na drugi stół.
     – Świetnie – powiedział, a ja odsunęłam się od Henriego tak szybko, jak mogłam, modląc się, by nikt nie zauważył tego, co właśnie zaszło.

Jakże subtelne, Eryś, doprawdy.

Przydupas prosi, żeby wszyscy skupili się na przykładach użycia liczb, jakie będzie podawał, więc intymny moment między Edzią i Henrim został bezpowrotnie stracony. 



Erik robi się coraz bardziej nieprofesjonalny i wręcz szkodzi swojemu podopiecznemu. Myślę, że nikt nie jest już tym zdziwiony. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 70

Gdyby tylko przydupas był zazdrosny o Henrysia, a nie o Edzię. A to mógł być taki piękny ship...
    Chłopcy roześmieli się. Wyraźnie męczyli się z liczbami tak samo jak ja… i wyraźnie byli tym zbyt zajęci, by zobaczyć mój niemal pocałunek. Skoncentrowałam się na tablicy i spróbowałam zrozumieć wymowę słów, zamiast myśleć o tym, jak blisko mnie siedzi Henri.

ROZDZIAŁ 12

Po lekcji fińskiego Edzia udaje się do swojego gabinetu, żeby zadzwonić i do Marida.

Dziewczyna przeprasza za spekulacje, jakie na temat ich domniemanego związku wyciąga prasa. Marid stwierdza, że nic nie szkodzi (muahahahahahahaha, no baaa, jasne, że jemu to nie szkodzi). Następnie pan śliski proponuje, żeby zorganizować panel dyskusyjny z ludźmi z różnych klas, aby Edzia mogła dowiedzieć się z pierwszej ręki, co gnębi jej poddanych. Można też zaprosić dziennikarzy, którzy w ramach dobrego PR-u ukażą, jak to przyszła królowa słucha głosu ludu. Edzia jest zachwycona pomysłem. Marid proponuje, że to on wszystko zorganizuje. Eadlyn zgadza się i informuje Marida, że będzie się z nim kontaktować Neena w celu dopięcia grafiku. Przed rozłączeniem się księżniczka serdecznie dziękuje Maridowi za pomoc. Edzia ma nadzieję, że wreszcie uda się zmienić opinię ludu na bardziej dla niej korzystną. Cóż, nastroje we wszystkich grupach społecznych są napięte, jak skonfrontuje się ludzi różnych środowisk, może się zrobić gorąco. Niedługo sami zresztą zobaczymy.

I tak się kończy rozdział. Serio, jest długi aż na całą stronę z małym kawałkiem, więc już nawet nie wrzucam żadnych cytatów, bo nie ma sensu.


Za tydzień okaże się, że Hale ma jakąś tajemniczą tajemnicę. Odbędzie się też panel dyskusyjny.

Do zobaczenia!

Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 54
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 53
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 70
Monty Python wiecznie żywy: 45
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 36
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 16
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 64


Beige

niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdziały IX i X


Rozdział 9


Okazuje się, iż Edzia zaprzęgła Project Runwaya do roboty, w której tej ostatni czuje się najpewniej: tworzenia wystrzałowej kreacji na kolejne nagranie „Biuletynu”, czy też raczej przerabiania starej sukni Ameriki. Chłopak jest rzecz jasna zachwycony, że trafił mu się taki ładny punkt do CV.

- Przykro mi tylko, że musiałeś na to poświęcić całe popołudnie.
Wiesz, w Salonie Kawalerskim robi się trochę nudno.

„Robi się”? Chłopie, toć ja od „Rywalek” nie mogę wyjść ze zdumienia, iż żaden uczestnik Eliminacji nie popełnił seppuku łyżeczką do herbaty, byle tylko wydostać się z tej Krainy Marazmu (no dobra, dziewczyny miały trochę atrakcji, bo od czasu do czasu odwiedzali je Miecio i Henio).

Monty Python wiecznie żywy: 41

Project Runway oznajmia, iż w Pokoju Zwierzeń jest tak trudno o rozrywkę, że nawet reszta panów mogłaby chcieć pobawić się w krawcowych, byleby tylko zabić czas. Eadlyn wyraża wątpliwość, czy dotyczy to również młodego gniewnego, ale Project Runway zapewnia ją, że Ean ostatnio coraz częściej pytluje z nim i przydupasem, więc najwyraźniej zaczął powoli tolerować konkurentów; Edzia stwierdza filozoficznie, że to całkiem prawdopodobne, albowiem jej zdaniem niemożliwością jest przeżyć Eliminacje i do nikogo się nie przywiązać. Ma tu na myśli, rzecz jasna, swoją własną sytuację; zwierza się swemu nowemu krawcowi, że będzie jej bardzo przykro, gdy show się zakończy i będzie musiała odesłać do domu wszystkich poza małżonkiem, na co kandydat rozsądnie proponuje jej stworzenie haremu.

Praca wre, Project Runway upewnia się, czy naprawdę może zaszaleć twórczo, albowiem część zmian będzie nieodwracalna. Jest to istotne pytanie, jako że kreacja należała oryginalnie do królowej, Edzia zapewnia go jednak, iż matula dała jej zielone światło, jeśli chodzi o wszelakie poprawki. Hale po raz kolejny wyraża wdzięczność, że pozwolono mu, zwykłemu żółtodziobowi, pracować nad suknią dla przyszłej władczyni.

Wszystko u ciebie w porządku?
(...)
Tak, po prostu czasem czuję, że muszę sobie radzić z mnóstwem rzeczy jednocześnie. Staram się
utrzymać wszystko razem.
Hale wyciągnął w moim kierunku szpilkę.
Następnym razem, jak będziesz miała wrażenie, że coś się rozlatuje, użyj tego. Słowo daję, to pomoże.

Cóż, Amisia miała pieniążka, jej latorośl może mieć szpilkę...


Przeskok!


Jesteśmy w salonie, gdzie Edzia wita się z właśnie przybyłym, jak zwykle roześmianym Henrim (przydupas gratis w zestawie). Towarzystwo zasiada do stołu:

Kiedy tylko usiadłam, obiegł stół, żeby usiąść naprzeciwko mnie… i rozmowa nagle się urwała. Zdjęłam pokrywę z talerza, dając tym znak, że mogą zrobić to samo, a po kilku kęsach usiłowałam przerwać milczenie.

Oj tam, oj tam, w tym wypadku masz akurat idealną wymówkę, żeby z nim nie gadać; ostatecznie nieładnie jest mówić z pełną buzią.

Jak twoja rodzina? I twoja siostra?
Mitten on Annika? – powiedział i spojrzał na Erika w poszukiwaniu potwierdzenia.
Erik skinął głową, a Henri znowu popatrzył na mnie uszczęśliwiony.
Dobrze. Ona bardzo dobrze. Tęsknimy.
Dobrze to rozumiem. Nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciała, żeby Ahren był tutaj.
Jego twarz nie zmieniła wyrazu, ale pochylił się do Erika, który szeptem przetłumaczył mu moją odpowiedź tak szybko, jak tylko mógł.

Primo: Cass, zmiłuj się, słówka 'family' i 'sister' dzieciaki w szkołach poznają podczas pierwszych dni nauki. Henri naprawdę nie może być AŻ TAK nieogarnięty językowo.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 50

Secundo: Nie, autorko. Przykro mi. Nadal uważam, że na tym etapie Henri powinien jeśli już nie mówić, to przynajmniej radzić sobie bez Erika, gdy w grę wchodzi rozumienie angielskiego. Byłam w jego sytuacji (mam tu na myśli, rzecz jasna, przeprowadzkę do kraju, którego mowy nie znałam, a nie ubieganie się o rękę koronowanej głowy), więc doskonale wiem, że pilna nauka połączona z codziennym kontaktem z żywym językiem potrafi w krótkim czasie zdziałać cuda. Nawet nie rozumiejąc całego zdania, Norwegofinoszwed powinien już być w stanie domyślić się z kontekstu, o czym prawi Eadlyn. Że może czegoś nie zrozumieć? No pewnie, że może – popełnianie błędów to naturalny etap nauki i żaden powód do wstydu. Tak naprawdę nieustanne „używanie” przydupasa przynosi w tej chwili więcej szkody niż pożytku, bo Henri podświadomie czuje się zwolniony z całego wysiłku intelektualnego.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 51

Tertio: Henri nadal nie ma żadnego profesjonalnego nauczyciela – jego korepetytorem jest tylko i li przydupas. W obliczu tego faktu zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie miała racja Adria, twierdząc w komentarzu pod ostatnią analizą, że ów znikomy postęp lingwistyczny jest w rzeczywistości efektem chytrego planu Erika, który celowo nie przykłada się do lekcji z Norwegofinoszwedem, by następnie w białych rękawiczkach pozbyć się go ze sceny (Edzi w końcu skończy się cierpliwość) i samemu wskoczyć na jego miejsce.

…To, albo chłopak jest zwyczajnie sfrustrowany faktem, iż dowalono mu dwa razy więcej obowiązków, jednocześnie nie podwyższając mu pensji i stwierdził, że za takie pieniądze nie będzie się przemęczał.

Twoja mama? Ona dobrze? – zapytał Henri, starając się z całych sił.

* wzdycha ciężko * Uwierzcie, za każdym razem boli mnie to tak samo.

Tak, dzięki Bogu. Jest już u siebie i odpoczywa.
Znowu na pomoc przyszedł nam Erik. W ten sposób przerzucaliśmy się zdaniami jeszcze przez kilka minut, ale mimo widocznych wysiłków, jakie Henri wkładał w naukę angielskiego, był teraz tak samo zagubiony jak ja. Czułam się wściekła. To było zbyt bezosobowe. Co innego korzystać z pomocy tłumacza podczas wizyty jakiegoś dostojnika, a co innego w przypadku kogoś, kto mieszkał u mnie na co dzień. To naprawdę była przesada. Nawet jeśli Henri od niedawna przebywał w pałacu, naprawdę chciałam móc z nim porozmawiać, ale tylko z nim, przynajmniej raz na jakiś czas.

Patrz wyżej. Jako remedium proponuję wywalenie przydupasa za drzwi, załatwienie Henriemu porządnego korepetytora i nakazanie pałacowej służbie, by codziennie konwersowała z chłopakiem przynajmniej przez godzinę.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 52

Eriku, jak Henri radzi sobie w kontaktach z resztą Elity? Czy wszyscy rozmawiają z nim z twoją pomocą?
Wyprostował się odrobinę i zastanowił się.
Zwykle tak. Hale i Kile nauczyli się kilku słów.

… Że co? Project Runway i Woodwork nauczyli się fińskiego?

Nie zrozumcie mnie źle, to bardzo miło ze strony chłopaków. Problem jedynie w tym, że to HENRI powinien raczej dążyć do tego, by rozmawiać z kolegami w ich rodzimym języku.

A pozostali?
Zacisnął wargi i spojrzał na mnie z poczuciem winy, jakby się niepokoił, że popsuje komuś reputację.
Gunner był odrobinę zainteresowany, podobnie jak Fox, ale nie chcieli próbować. To wymaga mnóstwa pracy. Ean rozmawia ze mną, ale nie próbuje rozmawiać z Henrim.

Ale... o co chodzi? Jakie znów psucie reputacji? Panowie nie mają żadnego obowiązku uczyć się języka Norwegofinoszweda – powiedziałabym wręcz, że Project Runway i Kile wykazali tu olbrzymią dawkę dobrej woli, ułatwiając w ten sposób życie koledze. Po raz kolejny: jest w zasmarkanym interesie Henriego, by móc porozumiewać się w języku swej potencjalnej małżonki i poddanych, więc miast patrzeć krzywo na chłopaków, zagoń lepiej podopiecznego do książek, drogi przydupasie.

Użyj mózgu, Luke: 59

Odpowiedź Edzi... Sami zobaczcie:

Czy miałbyś ochotę jutro rano poprowadzić dla nas małą lekcję fińskiego?

...Tak. Góra postanowiła przyjść do Mahometa.

Edziu, zgadzam się, że akurat tobie nauka fińskiego przydałaby się już dawno, ale ten pomysł jest po prostu głupi. Będę pierwszą osobą, która przyzna, że warto uczyć się obcych języków i niewykluczone, że kandydatom bardzo spodoba się ta propozycja – ale ty podejmujesz tę decyzję z kompletnie niewłaściwych pobudek. Jeśli naprawdę chcesz pomóc Henriemu, gadaj z nim godzinami, dziel się lekturami, oglądajcie razem filmy – ale na litość, nie rozleniwiaj go jeszcze bardziej!

Użyj mózgu, Luke: 60

A na wypadek gdybyście sądzili, że coś sobie dośpiewuję:

Erik uniósł brwi.
Naprawdę?
Oczywiście. To trochę niesprawiedliwe, że tylko Henri musi się starać.

Cóż, Edziu, życie w ogóle nie jest sprawiedliwe i właśnie dlatego osoby uczące się języka zazwyczaj muszą się wysilić ździebko bardziej niż native speakerzy.

Monty Python wiecznie żywy: 42
Użyj mózgu, Luke: 61

Gdy wymieniłam jego imię, wzrok Henriego natychmiast pobiegł do mnie. Z pewnością na swój sposób słuchał naszej rozmowy, ale byłam zbyt podekscytowana, by mógł zrozumieć, do czego zmierzam.

Cóż, zdaniem Cass tak czy siak nie rozumie, więc w sumie żadna różnica.

Erik powiedział coś szybko po fińsku, a oczy Henriego rozjaśniły się.
Ja też mówię? Ja będę mówić? – zapytał, jakby to miało być przyjęcie, a nie lekcja.

Poprawka: Mówiłbyś, gdyby Eadlyn nie postanowiła oddać ci niedźwiedziej przysługi.

Naprawdę, Cass, nie mam nic przeciwko nauce fińskiego jako takiej. To dobry pomysł. Ale na litość, dlaczego Edzia nie zrównoważy owych lekcji dodatkowymi korkami dla Henriego?

Henri nie posiadał się ze szczęścia i zastanawiał się już nad czymś głęboko.
Myślę, że go naprawdę uszczęśliwiłaś – skomentował Erik.
Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Wszystkim nam byłoby łatwiej.

Poddaję się.

Użyj mózgu, Luke: 62

Mam nadzieję. Ale mimo wszystko zamierzam skoncentrować się na lekcjach angielskiego.

No, przynajmniej przydupas zachował resztki rozsądku.

Mam nadzieję, że uda mi się uniknąć występowania w "Biuletynie".

Szkoda tylko, że kierują nim osobiste pobudki. A tak nawiasem mówiąc – na coś ty liczył, niebożę, zgłaszając się jako tłumacz do reality show?

Użyj mózgu, Luke: 63

Nie było tak źle.
Było strasznie! Moja mama nie przestaje o tym mówić: „Świetnie wyglądałeś! Powinieneś się więcej uśmiechać!”. Przysięgam, to może doprowadzić do szału.
Zamierzasz mnie o to obwiniać? – zapytałam, udając niewinność.
Do śmierci. Będę cię obwiniać do śmierci! Nie lubię być w telewizji. – Wzdrygnął się. Na szczęście nie wydawał się naprawdę zły, chociaż wyczuwałam, że rzeczywiście mu to przeszkadzało.

Cóż, ryzyko zawodowe, kochanieńki.

Roześmiałam się, a on nieśmiało opuścił głowę i także się uśmiechnął. W tym momencie uświadomiłam sobie, że Henri siedzi i patrzy, jak rozmawiam z jego tłumaczem w czasie, gdy powinnam być z nim na randce.

Pełny profesjonalizm.

Kochani, zdradzę Wam pewien sekret; na studiach musiałam zaliczyć pewien uroczy przedmiot zwany tłumaczeniami ustnymi. I wiecie co? Erik ssie w roli tłumacza, choćby dlatego, że łamie kardynalną zasadę: jesteś wyłącznie tłem. Przydupas od samego początku, zwracając się do Edzi w imieniu Henriego, powinien używać tylko i wyłącznie pierwszej osoby, albowiem z założenia jest niczym więcej jak instrumentem umożliwiającym dialog zainteresowanym stronom. Mało tego: w sytuacji, gdy Edzia kieruje jakieś pytanie wprost do niego, powinien niezwłocznie przekazać Henriemu treść rozmowy, albowiem w przeciwnym wypadku wyłącza swojego klienta z dyskusji.

Niech zgadnę, Cass – przypisując Erikowi taką, a nie inną rolę nie rozmyślałaś zbyt długo nad tego typu zagadnieniami, prawda?

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 53

Edzia tłumaczy (rzecz jasna przez przydupasa) Henriemu jaki jest plan, ten zachwyca się pomysłem.


Były rzeczy, których chciałam się dowiedzieć o Henrim. Chciałam wiedzieć więcej o jego rodzinie, szczególnie o jego siostrze. I chciałam wiedzieć, czy odpowiada mu perspektywa życia tutaj i pracowania razem ze mną, a może obawia się, że przyjdą chwile takie jak ta podczas parady i będzie musiał przez następne lata chronić mnie przed gniewnym tłumem. Chciałam zapytać go o ten pocałunek w kuchni, czy rozmyślał o nim często, a może uznał go za dowód chwili słabości nas obojga. Ale dopóki nie mogłam zadać mu tych pytań tak, by nie zadawać ich jednocześnie Erikowi, nie było mowy, żebym to zrobiła.



Rozdział 10


Przeróbka autorstwa Project Runwaya okazuje się być pełnym sukcesem:

Suknia była czerwona. Mama nie nosiła jej od lat i to był jeden z powodów, dla których ją wybrałam. Hale skrócił długie koronkowe rękawy i usunął kilka warstw halki, żeby spódnica nie wydawała się tak obfita (...) Eloise ułożyła mi warkocze w kok. Do tego wybrałam tiarę z rubinami i wyglądałam tak, jakbym stała w ogniu.

A niech to, nawet nie wiecie, jak teraz żałuję, że pożegnałyśmy się z kategorią „Nie, nie jesteśmy w Panem”.

Strój był naprawdę prześliczny. Wiedziałam o tym i byłam wdzięczna wszystkim, którzy pomogli mi wyglądać jak ktoś, komu można powierzyć podejmowanie decyzji państwowych.

Które, dodajmy, na tym etapie powinien na powrót podejmować twój ojciec.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 65
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 15

Tylko że teraz wydawałam się starsza, starsza, niż się czułam, może bliższa wiekowi, jaki powinnam udawać. Westchnęłam i pogodziłam się w duchu z tą suknią. Teraz musiałam być właśnie kimś takim.

Podziękuj za to swojemu papie.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 66
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 16

W studio, kiedy poprawiałam suknię, pojawiła się Josie.

…Och. Och. Och.

Kochani, mam dla Was dwie wiadomości, dobrą i złą. Zacznijmy od złej.

Pamiętacie może Ceremonię Osądzenia w „Jedynej”? A pamiętacie może, czym się charakteryzowała (poza ogólnym absurdem)? Tak, tak; to była jedna z gorszych chwil Clarksona, który wykazał się ujemnym IQ, każąc Amisi podejmować decyzję, która w najgorszym dla niego przypadku stawiała ją w roli bohaterki buntującej się przeciw niesprawiedliwemu systemowi, w najlepszym zaś – ofiary, zmuszonej do wydania niesprawiedliwego wyroku z woli tyrana. Wszyscy zgadzamy się chyba, że Clarkson z tamtej sceny miał niewiele wspólnego z królem, którego przyszło nam obserwować przez resztę serii; Cass celowo zrobiła z niego złośliwego idiotę, aby nasza Mary Sue mogła lśnić na jego tle niczym brylant.

Zgadnijcie, do czego zmierzam.

Tak, moi drodzy; oto kolejna z postaci dostąpi wątpliwego zaszczytu bycia półgłówkiem ku chwale głównej bohaterki. Nie martw się, Josie, jesteśmy z tobą.

No, ale jest i dobra wiadomość: panna Woodwork, w przeciwieństwie do Clarksona, nie jest Głównym Złym tej serii, dostąpi zatem łaski zmazania swych win i od tej chwili będzie tylko lepiej.

Zanim to jednak nastąpi, musimy przebrnąć przez poniższy fragment:

Ta suknia jest niesamowita – pochwaliła. Nie potrafiła utrzymać rąk z dala od warstw satyny. Dalej wygładzałam materiał.
Należy do mojej matki.
Strasznie mi przykro z powodu tego wszystkiego – powiedziała ciszej. – Chyba jeszcze ci tego nie powiedziałam.
Przełknęłam ślinę.
Dziękuję, Josie. To ładnie z twojej strony.

Co mówicie? Że Josie zachowuje się tu jak na pozytywną bohaterkę przystało, pocieszając Edzię i udowadniając, że rozumie, iż ta druga znajduje się obecnie w kiepskim położeniu? No to patrzcie dalej:

Wiesz co, skoro wszystko jest takie poważne, może warto by było urządzić przyjęcie?
Prychnęłam śmiechem.
Jestem na to ciut za bardzo zajęta. Może później, kiedy sprawy się uspokoją.
Ja mogłabym je zaplanować! Pozwól, że porozmawiam z pokojówkami i w tydzień coś zorganizujemy.
Odwróciłam się od lustra.
Tak jak mówiłam, może kiedyś, ale nie teraz. – Odeszłam i spróbowałam się skoncentrować. Josie poszła za mną, nalegając.
Ale dlaczego? Czy nie powinniśmy świętować? Znaczy, jesteś właściwie już królową, więc…
Nie jestem królową. Ten tytuł należy do mojej matki, która omal nie umarła. To, że tak łatwo przechodzisz nad tym do porządku dziennego, oznacza, że twoje wyrazy współczucia nie są nic warte. Czego ty nie rozumiesz, Josie? Myślisz, że ta praca to tylko suknie i uroczystości? 
Zatrzymała się oszołomiona. Widziałam, że rozgląda się po sali, chcąc sprawdzić, czy ktokolwiek obserwuje naszą wymianę zdań.

No i się zaczyna. Pomińmy na chwilę fakt, że Josie ma zupełną rację – tak Edziu, jesteś obecnie regentką na skutek niezaradności twego ojca i zasadniczo tylko mały krok dzieli cię od właściwego tytułu. Jasne jest, co próbowała zrobić Cass: przedstawić Josie jako pustą lalę, która nie rozumie, jak ciężka jest sytuacja Eadlyn. Tylko wiesz co, droga autorko?

To nie działa, i to z trzech powodów.

Primo: Od „Następczyni” próbujesz nam przedstawić Josie jako głupawą Barbie, choć z właściwego tekstu książki można odczytać, iż jest ona zasadniczo całkiem sympatyczną, nieco niedojrzałą nastolatką, podziwiającą starszą od niej księżniczkę,

Secundo: Zaledwie akapit wcześniej panna Woodwork przekazała Eadlyn wyrazy współczucia (i, wbrew temu co mówi Edzia, wyglądała przy tym na autentycznie przejętą), zatem ów nagły przeskok z empatycznej dziewczyny do imprezowiczki o zerowym wyczuciu chwili jest cokolwiek niewiarygodny,

Tertio: Ten fragment:

Nie chciałam jej upokarzać. Do pewnego stopnia nawet ją rozumiałam. Był taki czas, gdy nic nie cieszyło mnie tak jak układanie listy gości, czas, kiedy sama uważałam, że ta rola to niemal wyłącznie suknie i uroczystości…

Cass, skoro twój Specjalny Płatek Śniegu sam przyznaje, że – pomimo bycia przygotowywaną od kołyski do roli władczyni Illei – rola księżniczki sprowadzała się dla niej do błyskotek i bali... To dlaczego niby miałabym potępiać za podobne poglądy Josie, która a) jest młodsza od Edzi b) nie należy do rodziny królewskiej i c) wychowała się w środowisku, w którym imprezy z okazji każdej błahostki to codzienność?

Fabuła nie do poznania: 53

Nie chcę cię obrazić, ale byłoby niestosowne urządzać przyjęcie, zanim moja matka wróci do
zdrowia. Proszę, dzisiaj potrzebuję od ciebie przynajmniej częściowego zrozumienia, chociaż wiem, że to może być trudne, biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe kontakty. Mimo wszystko, ze względu na moje własne dobro, proszę cię, spróbuj zrozumieć, jak to jest być na moim miejscu. 
Nadąsała się.
Zawsze tylko tego chciałam. Ale oczywiście to ma znaczenie tylko wtedy, kiedy jest ci tak wygodnie.

Tak, Cass, Edzia zachowuje się tu dojrzale, a Josie jak naburmuszone dziecko. Problem tylko w tym, że ta druga ma rację: Edzia nigdy nie pozwalała jej przyjrzeć się, jak właściwe wygląda królewskie życie „od środka”, nic zatem dziwnego, że dziewczynka uznała, że na rolę księżniczki składają się same przyjemności – coś, co obserwowała od dziecka.

...Nawiasem mówiąc, to mi o czymś przypomina. Pamiętacie kwestię diademów z poprzedniego tomu? Eadlyn była wściekła na Josie, że ta druga zabiera je bez pozwolenia. Oczywiście, miała do tego pełne prawo... ale wiecie co?

Edzia, w całym swoim zacietrzewieniu, nigdy nie zastanowiła się nad tym, DLACZEGO panna Woodwork zabiera je diademy – i tylko diademy. A właściwie nie; zastanowiła się i wyciągnęła poprawne wnioski – Josie chce być taka jak ona. Szkoda tylko, że na tym ów ciąg przyczynowo-skutkowy gwałtownie się urwał.

A przecież wystarczyłoby tylko zapytać się, jaki dokładnie jest cel tej maskarady. Wmówić Illeańczykom, że jest pełnoprawnym członkiem rodziny królewskiej? Bzdury, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że tak nie jest. Zakosztować życia wyższych sfer? A po co? Josie żyje na tym samym poziomie, co rodzina królewska, nie musi sobie dodawać splendoru poprzez noszenie królewskich błyskotek. Ostatecznie wychodzi więc na to, że jedynym powodem, dla którego dziewczynka dopuszczała się zabierania własności Edzi była uroczo naiwna chęć „stania się” koronowaną głową – przemienienia się w podziwianą od lat Eadlyn, choćby tylko na czas przyjęcia. Pannie Woodwork imponuje nie bogactwo i luksusy – to ma na co dzień – ale cukierkowa wizja kryjąca się za słowem
„księżniczka”.

Podsumowując: być może Josie byłoby łatwiej zrozumieć, że twoje życie to nie bajka, Edziu, gdybyś kiedykolwiek otworzyła do niej paszczę i szczerze porozmawiała z nią o tym, jak fantazje o królewnach mają się do rzeczywistych losów przyszłej władczyni kraju.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 67

Czy mogę cię prosić? – zawołałam do przechodzącej pokojówki. – Proszę odprowadzić pannę Josie do pokoju. Jej zachowanie wytrąca mnie z równowagi, a muszę się teraz skoncentrować.
Oczywiście, wasza wysokość. – Pokojówka pogodnie odwróciła się do Josie, nie przejmując się naszymi osobistymi zatargami, gotowa do wykonania zadania. Josie prychnęła.
Nienawidzę cię.
Wskazałam jej drzwi.
Rozumiem, ale możesz to robić w swoim pokoju równie dobrze jak tutaj.

...Okej, Cass, czy to już koniec tej sceny? Możemy przestać robić z Josie rozpuszczonego pustaka uzależnionego od dyskotekowej kuli, którego na Jedyną Słuszną Ścieżkę jest w stanie naprowadzić jedynie spokój i cierpliwość Dobrego Mzimu bis?

Dziękuję.

Ale cóż, jak już wspominałam, jest i druga strona medalu: od tej chwili Josie przestanie być traktowana jako naczelna idiotka tej serii. Bądźmy wdzięczni za drobne uśmiechy losu.

Do Eadlyn podchodzą kandydaci; Kile chce się dowiedzieć, co zaszło między dziewczynami.

Nic, skarbeńku. Po prostu zaczęłam poważnie wątpić, czy życzę sobie takiej szwagierki.
Jeszcze na to za wcześnie.
Roześmiałam się.
- Wiem, miałyśmy… drobne nieporozumienie. I trochę mi przykro, ponieważ ją rozumiem. Chciałabym tylko, żeby ona potrafiła też zrozumieć mnie.
To może być dla Josie zbyt trudne. Ona zauważa tylko siebie samą.

Kile, zamilcz, proszę.

Woodwork chce wiedzieć, gdzie jest Gunner; księżniczka oznajmia, że opuścił Eliminacje i dziwi się zdziwieniu kandydatów po usłyszeniu owej wieści. Od słowa do słowa wychodzi na jaw, że o jego rejteradzie nie wiedział nikt poza Foxem:

Chyba uważał, że gdyby został, zacząłby się wahać. Poprosił mnie, żebym przekazał wszystkim, że będzie za wami tęsknić. – Uśmiechnął się. – To naprawdę miły gość.

Cóż, Fox, wierzymy ci na słowo.

Edzia prosi kandydatów, aby wzięli sobie słowa kolegi do serca i zastanowili się, czy na pewno są gotowi oglądać swoje podobizny na znaczkach pocztowych; następnie szeptem dziękuje Project Runwayowi za kieckę i wyrusza do studia.


Przeskok!


Nagranie „Biuletynu”.

- Zacznę od wiadomości, której wszyscy są najbardziej ciekawi. Moja matka czuje się dobrze. W tej chwili wypoczywa w swoim apartamencie, a mój ojciec dotrzymuje jej towarzystwa. – Musiałam przestać się koncentrować na tym, jak stoję albo co powinnam zrobić z rękami.

Eee... Dlaczego Edzia nagle zaczęła się przejmować takimi kwestiami? Występuje w telewizji od dziecka i jak dotąd nie miała żadnego problemu z prawidłowym zachowywaniem się przed kamerami.

Fabuła nie do poznania: 54

Pomyślałam o moich rodzicach, na pewno oglądających to w piżamach, z przekąskami, na które pozwolili lekarze.

Maksiu mógłby wprawdzie zamienić ową piżamę na elegancki garniturek i osobiście oznajmić narodowi, jak się miewa jego żona, ale cóż, biszkopty same się nie skonsumują.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 68

Wszyscy wiemy, że historia ich miłości może być najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek opowiedziano, dlatego też tak trudno mi postawić się na miejscu mojego ojca.

Ło matko i córko, Cass, widzę, że nie wystarczyło ci nieustanne wbijanie nam do głowy poprzez wewnętrzne monologi Edzi, jak to związek Amisi i Maxona jest najbardziej miłosną miłością evah; teraz śpiewać pieśni pochwalne na cześć tych dwojga trzeba nawet we właściwej akcji książki.

Mój brat Ahren, obecnie książę małżonek następczyni tronu Francji, także może zaświadczyć o sile najgłębszej miłości.

Ja wiem, że dobra propaganda nie jest zła, ale w sumie skąd to wiesz? Brat nie zamienił z tobą ani słowa od czasu sławetnego giganta. Równie dobrze mogło okazać się, że małżeństwo i rola księcia małżonka cokolwiek przerosły Ahrena, tak że codziennie wyładowuje on swoją frustrację, kłócąc się ze swoją połowicą o każdą pierdołę.

O ile mi wiadomo, dobrze się odnajduje w nowej roli i jest już bardzo szczęśliwym mężem. – Znowu uśmiechnęłam się mimowolnie.

Patrz wyżej.

Nie dziwi mnie to w najmniejszym stopniu. Jego oddanie księżniczce Camille na przestrzeni lat, mimo dzielącej ich odległości, było zawsze stałe i silne, więc mogę sobie tylko wyobrażać, jakim szczęściem jest to, że ma ją przy sobie przez cały czas.

Owszem. Z drugiej jednak strony, mogło się też okazać, że romantyczne listy i wizyty raz na ruski rok to jednak nie to samo, co pożycie małżeńskie, Ahren i Camille mają kompletnie odmienny seksualny temperament, on lubi słuchać głośno znienawidzonej przez nią muzyki, a ona robi mu awantury o podniesioną klapę...

Jeśli chodzi o nasz kraj – spojrzałam w swoje notatki, chociaż nie znosiłam tego robić – to dręczące społeczeństwo niepokoje zmniejszyły się w ostatnich tygodniach.

Albowiem ponieważ gdyż? Cóż takiego stało się w ciągu kilkunastu ostatnich dni, że bezrobotne tłumy przestały palić i rabować?

Biorąc pod uwagę, ile wysiłków poświęcił mój ojciec dla zapewnienia pokoju na arenie międzynarodowej, myśl o tym, że w końcu pokój zaczyna panować także w naszym kraju, przynosi mi niezwykłą radość.

Ach, tak, jak myślałam – absolutnie nic, wyciągnęłaś te dane z rzyci. Co do twojego ojca, to przykro mi to mówić, ale jedynym powodem dla którego lubią go zagraniczni władcy jest fakt, że dostarcza im on nieustannych powodów do śmiechu podczas każdej dyplomatycznej wizyty.

Edzia wspomina jeszcze o nudziarstwach w stylu budżetu, modernizacji dróg i wymienieniu kilku doradców na lepszy model, po czym Caesar przechodzi do naprawdę istotnej części programu – chłopcy i randki!!!1one!!

...Serio, Cass, nigdy nie przestanie mnie bawić, że „Biuletyn” to program służący królewskim oświadczeniom, illeańskie wiadomości i relacja na żywo z reality show w jednym.

Monty Python wiecznie żywy: 43

Prowadzący chce wiedzieć, czy w tym natłoku obowiązków Eadlyn znalazła chwilę na spotkania z kandydatami. Księżniczka informuje widzów, że Gunner opuścił program na własne życzenie i za jej zgodą; następnie obwieszcza, że dostała cenny prezent z metalu. Caesar zaczyna rzecz jasna szukać wzrokiem pierścionka, dziewczyna prostuje jednak, że chodzi o krawiecką szpilkę, która ma dla niej duże znaczenie emocjonalne. Ostatni news dotyczy faktu, że Edzia i jeden z kandydatów oznajmili sobie niedawno, że nie są w sobie zakochani. Caesar, rzecz jasna, zakłada, iż chodzi o Gunnera; Eadlyn zaprzecza i tłumaczy, że mimo braku motylków w brzuchu ów ktoś jest dla niej bardzo ważny, nie zamierza się go zatem pozbywać, nie wymienia jednak imienia młodziana.

Ponieważ księżniczka nie chce puścić pary z ust, Caesar postanawia przepytać kandydatów; na pierwszy ogień idzie Fox. Chłopak komplementuje zaradność Edzi oraz to, że jest w stanie podołać masie obowiązków, jednocześnie nie zaniedbując potencjalnych narzeczonych.

Biorąc pod uwagę to wszystko, czy mógłby nam pan opowiedzieć o jakiejś chwili spędzonej z księżniczką, wyróżniającej się na tle innych? Fox natychmiast się uśmiechnął.
Chyba najważniejszy moment naszej znajomości nastąpił po tej bójce, po której wyjechał Burke. Księżniczka przyszła ze mną porozmawiać i otwarcie mówiła, jakie są jej nadzieje, a także wysłuchała mnie. Myślę, że niewiele osób ma zaszczyt ją zobaczyć z tej strony. Wiem, że nie może chodzić po domach i każdemu poświęcać choćby godziny… ale kiedy już z kimś się spotyka, jest
temu całkowicie oddana. Naprawdę słucha tego, co się do niej mówi.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 31

Do rozmowy wtrąca się Kile; w pełni popiera on stanowisko kolegi i ku rozbawieniu widowni dodaje, że Edzia wykazała się kiedyś wielką cierpliwością, słuchając, jak Woodwork ględzi o architekturze.

Następny w kolejce jest Ean:

Mogę(...) powiedzieć, że księżniczka potrafi podejmować niezwykle przemyślane decyzje. Chociaż zostało nas już tylko pięciu, żadna z decyzji nie została podjęta lekkomyślnie. Ponieważ miałem okazję poznać pozostałych dżentelmenów, widzę, jaki wysiłek księżniczka wkłada w znalezienie kogoś, kto będzie najlepszym wyborem z jej punktu widzenia i z punktu widzenia całego kraju. Kamery nie miały okazji uchwycić nastroju w Salonie Kawalerskim po najnowszej rundzie eliminacji. W nikim nie było ani cienia wrogości. Ona traktuje nas tak wspaniałomyślnie, że nie można mieć do niej żadnych pretensji. Wszyscy kandydaci wyjechali usatysfakcjonowani.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 32

Jak pan ocenia swoje szanse? Znalazł się pan w finałowej piątce!
Ean, jak zawsze, potrafił gładko odpowiedzieć.
Jestem do dyspozycji jej wysokości. Jest najwspanialszą kobietą, o jakiej którykolwiek z nas mógłbym myśleć, dlatego też ma wyjątkowo wysokie standardy. Tu nie chodzi o moje oszacowanie szans, tylko o jej preferencje. Aby się o nich przekonać, musimy wszyscy zaczekać.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 33

To bardzo interesujące. A co powie nam sir Hale? O ile pamiętam, pan jako pierwszy był na randce z księżniczką. Jak się pan czuje teraz?
Czuję się szczęśliwy – odparł z żarem. – Od dziecka widywałem ją na paradach, oglądałem w telewizji i widziałem jej twarz w czasopismach. Jest tak piękna, że aż onieśmielająca, i wygląda, jakby mogła spopielić cię wzrokiem, gdyby tylko chciała.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 34

Raz jadłem z nią kolację i rozbawiłem ją do tego stopnia, że zakrztusiła się piciem.
Hale!
Wzruszył ramionami.
I tak ktoś kiedyś by się o tym dowiedział. Równie dobrze możemy się tym podzielić ze światem. Zasłoniłam twarz dłońmi i zastanawiałam się, co pomyślą mama i tata.

Dziewczyno, twoja matka podczas pierwszej randki kopnęła twego ojca w krocze, chcąc udaremnić próbę gwałtu, na który on wcale nie miał ochoty; naprawdę nie masz się czego wstydzić.

Chodzi mi o to, że wszystko, co o niej powiedzieliśmy, to prawda. Jest twarda, jest przywódczynią, i owszem, uważam, że gdyby chciała, mogłaby spalić wzrokiem. – Widownia roześmiała się. – Ale potrafi także niezwykle uważnie i z zaangażowaniem słuchać, potrafi się też śmiać. To znaczy, tak naprawdę śmiać. Nie jestem pewien, czy wszyscy będą mieli okazję to zobaczyć, dlatego czuję się niezwykle szczęśliwy, że jestem jednym z wybrańców.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 35

Cała ta część była tak wspaniałym hołdem dla moich zalet, że zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś nie poinstruował chłopców, co mają mówić. Jeśli tak, miałam ogromny dług wdzięczności wobec osoby, która wpadła na taki pomysł.

Ja osobiście stawiałabym na twoją stwórczynię, która bynajmniej nie robi tajemnicy ze swej miłości do wytworów własnej wyobraźni.

Nagranie się kończy, Edzia jest zadowolona, bowiem wszystko poszło jak z płatka.

Dobra robota. – Kile objął mnie ramieniem. – Twój pierwszy samodzielny „Biuletyn” zapisze się w annałach!

Nie. Jej pierwszy samodzielny „Biuletyn” odbył się w rozdziale pierwszym, gdy ogłaszała narodowi, że została mianowana regentką. Panie Woodwork, proszę doszkolić się z własnego uniwersum i przyjść zaliczyć materiał w przyszły piątek.

Naprawdę myślałam, że dzisiejszy dzień zakończy się katastrofą, ale popatrz! – odskoczyłam od niego i podniosłam ramiona. – Ciągle jestem w jednym kawałku.
Hale podszedł i roześmiał się.
Myślałaś, że przez drzwi wpadną jacyś ludzie i rozerwą cię na strzępy?
Nigdy nic nie wiadomo!
Fox roześmiał się, Ean stał z tyłu, także uśmiechnięty.

Zapamiętajcie, dzieci: żarty z napaści są zabawne, szczególnie w sytuacji, gdy naród jest o włos od obalenia monarchii, a poprzednia para królewska została zamordowana przez rebeliantów.

Użyj mózgu, Luke: 64



Kolacja? – zapytał Fox, a chłopcy pokiwali głowami. Widziałam, że Henri powtarzał w kółko jedno słowo, co zapewne oznaczało, że cieszy się perspektywą jedzenia. Zebraliśmy się w małą grupkę i poszliśmy razem do jadalni.




I to już wszystko na dziś. A za tydzień: pierwsza lekcja fińskiego i szalenie długa rozmowa z Maridem.

Zostańcie z nami!


Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 54
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 53
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 68
Monty Python wiecznie żywy: 43
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 35
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 16
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 64


Maryboo