niedziela, 25 czerwca 2017

Następna analiza w środę - update

Update - czyli jednak nie w środę. W pracy się porobiło: urlopy, chorobowe i inne historie. Efekt jest taki, że muszę siedzieć w robocie więcej i analiz ni ma. Postaram się na niedzielę, wcześniej nie ma szans. Przepraszam, ale tak już bywa.


Buziaki

Beige

niedziela, 18 czerwca 2017

Materiały dodatkowe: „Celeste”


Podobnie jak w przypadku poprzedniego zbioru nowelek, „Królowa i Faworytka” nie ogranicza się tylko do tytułowych opowiadań; przed nami seria materiałów dodatkowych, które zdecydowałyśmy się podzielić na trzy części. Dziś pochylimy się nad pierwszą z nich, poświęconą – tak, zgadliście – naszej ulubionej Scary Sue. Cass stworzyła trzy krótkie scenki z punktu widzenia Celeste, odnoszące się do poszczególnych tomów oryginalnej trylogii.

Jesteście ciekawi, jak patrzy się na świat, będąc naczelną konkurentką Mary Sue? W takim razie – zapraszamy!






Przyjazd


Celeste siedzi w samochodzie odwożącym ją na lotnisko i biadoli, że podróż ciągnie się w nieskończoność; ma to chyba uzmysłowić nam, jak niecierpliwą i wymagającą jest dziewczyną:

Dlaczego nie mogłam po prostu lecieć z Clermont? Rodzinę królewską stać było chyba na zafundowanie nam pojedynczych lotów.

To całkiem niegłupie pytanie. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to że Clarkson postanowił ciąć koszty, gdzie popadnie i wysyłać jeden samolot na cztery kandydatki ( Amisia, Marlee, Celeste i Ashley pochodzą ze sąsiadujących ze sobą prowincji). Cóż, musimy wykazać się zrozumieniem; król dopiero co wykosztował się na odnowienie trzydziestu pięciu sypialni, zatrudnienie stu pięciu pokojówek i całej ekipy ANTM odpowiedzialnej za metamorfozy - pałacowy skarbiec to nie studnia bez dna.

Dojeżdżamy na lotnisko, Celeste rzuca ostanie kontrolne spojrzenie w lusterko i przez chwilę panikuje, wydaje jej się bowiem, że dostrzega zmarszczkę w kąciku oka; okazuje się, iż zmyliła ją gra światła, ale dziewczyna i tak frasuje się, że za kilka lat nie będzie mogła zrzucić wszystkiego na źle padający cień.

Czy panienka pozwoli? – zapytał [szofer] i podsunął mi czasopismo, otwarte na reklamie bikini, w której niedawno wystąpiłam.
Starałam się ukryć obrzydzenie tym, że starszawy, tłusty facet gapi się na mnie ubraną praktycznie w samą bieliznę. Uśmiech był ważny w moim zawodzie, a jeśli miałam zostać księżniczką, wszyscy powinni mnie uwielbiać. Dlatego z życzliwym wyrazem twarzy sięgnęłam po czasopismo. 
 
Dobra, Cass, niech zgadnę: ta scena ma nam pokazać, jaką to Celeste jest fałszywą zołzą, uśmiechającą się do ludzi tylko po to, aby ugrać coś dla siebie, mam rację?

Nie.

Ta scena dobitnie udowadnia, że Celeste jako bodaj jedyna uczestniczka Eliminacji rozumie, na czym tak naprawdę polega życie i praca w nieustannym świetle reflektorów.

Spójrzcie sami: obcy (i w dodatku nieatrakcyjny, a jak wiemy, w Cassolandzie to największa ze zbrodni) facet prosi kandydatkę o podpisanie zdjęcia, na którym pozuje w dezabilu. Sytuacja, jak widzimy, jest dla niej krępująca.

Co w takim momencie uczyniłaby America? Znając życie, podarłaby pismo na strzępy.

Co w takim momencie uczyniłaby Eadlyn? Znając życie, wydłubałaby szoferowi oko obcasem.

Co w takim momencie czyni Celeste? Rozumie, iż kontakt z fanami/poddanymi to część jej zawodowych obowiązków i nie wypada jej okazywać, że jakiś przedstawiciel tłuszczy nie spełnia jej wymogów estetycznych. Z uśmiechem podpisuje fotkę dla swojego fana, bowiem wie, że to dzięki jego uwielbieniu zarabia na chleb – a jeśli zostanie księżniczką, to jego uwielbienie będzie chroniło ją od ewentualnej rewolucji.

Naprawdę, Cass; jeśli naczelna Scary Sue już w pierwszym akapicie udowadnia, że byłaby lepszą władczynią, niż jeden z twoich ukochanych awatarów, to wiedz, że robisz coś nie tak.

Ku sporej uldze Celeste okazuje się, że ów autograf jest prezentem nie dla szofera, ale dla jego córki, która jest fanką panny Newsome i pragnie zostać modelką. Celeste jest zdziwiona, słysząc te słowa, bowiem dziecko kierowcy musi być Szóstką, mężczyzna wyznaje jednak, że jego córcia liczy na to, że zdoła złapać męża wśród Dwójek i tym sposobem zaklepać sobie możliwość wykonywania wymarzonego zawodu. Nasza bohaterka komentuje w myślach, że czasem zdarzają się tego rodzaju cuda – bogaty facet chce mieć arm candy, którym będzie mógł się chwalić i jest w stanie przymknąć oko na klasę wybranki, rodzina dorzuca „posag”, który, choć niewielki, w połączeniu z urodą dziewczyny może przekonać młodzieńca do ożenku, lub też młodzi zwyczajnie się w sobie zakochują – ale tego rodzaju sytuacje są nieczęste.

Nie sądziłam, by to mogło czekać jego córkę, ale w gruncie rzeczy nic mnie to nie obchodziło.
W takim razie napiszę coś specjalnie dla niej. – Nagryzmoliłam na stronie: „Uwierz w swoje sny!” w taki sposób, by nie pobrudzić mojego zdjęcia długopisem, a potem złożyłam ozdobny podpis na dole. – Proszę. Niech jej pan powtórzy, że życzę jej szczęścia.

Celeste nie zna tej dziewczynki i nie interesuje jej los małej, a mimo to dorzuca do autografu specjalną dedykację, która ma zmotywować córkę kierowcy do walki o marzenia. Nawet, jeśli czyni to wyłącznie po to, aby kupić sobie uwielbienie fanów (ponownie: dosyć ważna umiejętność, gdy w grę wchodzi rządzenie krajem pogrążonym w chaosie), to i tak jest to bardzo miły gest z jej strony. Ponownie, Cass: dlaczego właściwie mam kibicować Amisi?

Oczywiście! A ja życzę szczęścia pani – powiedział, gdy wysiadałam z samochodu.
Szczęście mogło się oczywiście przydać, ale nie potrzebowałam go. Miałam plan.

Szczerze gratuluję, to kolejna cecha, która wyróżnia cię z tłumu kandydatek, które traktują Eliminacje jak wielką zabawę i okazję do noszenia ładnych sukienek.

Przyjrzałam się moim konkurentkom i wiedziałam, że jestem jedyną Dwójką mającą jakąś siłę przebicia. Część z pozostałych mogła mieć więcej pieniędzy, ale ja zdobyłam już wiernych fanów, a monarchia z pewnością brała to pod uwagę.

Słuszny argument – co jak co, ale miłość ludu to rzecz, której w obecnej sytuacji pałac łaknie jak kania dżdżu.

Jeśli zaś chodzi o dziewczęta z niższych niż moja klas… Cóż, one tylko marnowały czas nas wszystkich.

A ten wniosek jest akurat kompletnie z rzyci; wystarczy znać krótką historię illeańskiej monarchii, by wiedzieć, że dotychczasowe królowe były odpowiednio Dwójką, Trójką i Czwórką.

Celeste wchodzi na halę lotniska i kieruje się w stronę pozostałych kandydatek:

Pozostałe dziewczęta były doskonale widoczne, w ciemnych spodniach i białych bluzkach, więc skierowałam się prosto do nich. (…) O, była też Piątka! America. Wiedziałam, że znajdzie się w mojej grupie, skoro pochodziła z Karoliny, ale zaskoczyła mnie. Wyglądała całkiem elegancko.

No...zgodnie z regulaminem, wszystkie uczestniczki musiały ubrać się tak samo, więc nie bardzo rozumiem, co tak zdumiewa Celeste.

Byłam pewna, że będę się dobrze bawić, obserwując ją. Nie było mowy, żeby taka prostaczka jak ona przetrwała choćby pierwszy dzień, nie robiąc z siebie idiotki, niezależnie od tego, jak bardzo była wyszykowana.

:D :D :D

No i powiedzcie sami – jak tu nie lubić Celeste? Cass, czy ty to robisz specjalnie? To nie jest bycie tzw. Alpha Bitch – to po prostu trafne podsumowanie postaci panny Singer. Niby dlaczego miałabym złorzeczyć Celeste, skoro oznajmiła tu szczerą prawdę? Mówimy wszak o pannicy, która na dzień dobry zwyzywała Bogu ducha winnego księcia i obraziła ideę Eliminacji, do których dobrowolnie się zgłosiła, po czym na pierwszej randce kopnęła tegoż księcia w klejnoty.

Celeste przygląda się Marlee i stwierdza, że panna Tames jest ładna, ale ma dosyć rzadkie włosy i zbyt niepewny wyraz twarzy.

Kiedy odlatujemy?
Nie wiemy – odparła America, zaskakująco ostro, biorąc pod uwagę, że mówiła do kogoś lepszego od siebie. – Czekaliśmy na ciebie.

To ciekawy fragment, który po raz tysięczny pokazuje, że nawet po pięciu tomach i dwóch dodatkowych książkach nadal nie wiemy, jak właściwie przedstawiają się stosunki międzyklasowe w Illei. Celeste jest w tej scenie zarozumialcem, czy też normą jest, że wszystkie niższe kasty kłaniają się Dwójkom w pas, a nasza rudowłosa bohaterka wykazuje się tu niezwykłą hardością? Cass, na litość, na tym etapie naprawdę nie powinny mnie dręczyć tego rodzaju wątpliwości.

Z przyjemnością nazwałabym ją brzydulą, ale na żywo okazała się jeszcze piękniejsza niż na zdjęciu.

* mdleje * Cass, błagam, opanuj trochę to masturbowanie się nad swoim awatarem.

Nie zachowywała się też jak wątły kwiatuszek, co wbrew pozorom mogłoby być dla niej jakąś szansą.

Przed chwilą stwierdziłaś, że strachliwe spojrzenie Marlee spowoduje rychłe wykopanie jej z Eliminacji – więc jak to w końcu jest?

Celeste podkreśla, że przyczyną opóźnienia było przeciągające się pożegnanie z fanami, chcąc zrobić wrażenie na Amisi; plan nie wypala, bowiem America nadal zdaje się nie kojarzyć sławnej facjaty dziewczyny.

Pojawił się pilot, a ja natychmiast owinęłam go sobie wokół palca. Nie potrzebowałam łaski ze strony tych żałosnych dziewcząt, ale zdecydowanie zamierzałam zdobyć uwielbienie całej reszty świata.

Eee...Celeste, ale pamiętasz, co Smutny Urzędnik mówił o zbytnim uwielbieniu ze strony mężczyzn, prawda?

Dlaczego w tej książce ŻADNA niewiasta nie reaguje realistycznie na groźbę śmierci za niewinne flirty? Słowo daję, gdyby to mnie odwiedził pałacowy urzędas i oznajmił mi, że za przyłapanie mnie podczas intymnej sytuacji z facetem innym niż książę grozi mi kulka w łeb, to spędziłabym resztę Eliminacji, profilaktycznie unikając wszystkich przedstawicieli płci męskiej poza przedszkolakami i stuletnimi starcami – zwłaszcza, że to, czy dana forma kontaktu będzie uznana za nieprzyzwoitą zależy właściwie od widzimisię księcia i króla.

Dziewczyny wchodzą do samolotu; Celeste odnotowuje, że po Amisi widać, iż leci pierwszy raz w życiu.

Obserwowałam, jak Ashley wyciąga kartkę papieru i od razu zaczyna opisywać swoje przeżycia, zaś Marlee natychmiast zaprzyjaźnia się z Americą. Moje dotychczasowe życie opływało w luksusy, ale daleko im było do prywatnego samolotu rodziny królewskiej. Miałam ochotę pochwalić się komuś skórzanymi fotelami i wybornym szampanem. Przy moim fotelu był telefon, więc mogłabym zadzwonić. Ale do kogo? Do mojej pustogłowej matki? Mojego agenta? Mojej manikiurzystki, która mówiła łamanym angielskim?

Jesteś sławną Dwójką. Nie masz żadnych koleżanek – modelek? Znajomych, które wraz z tobą rozbijają się po salonach illeańskich elit? Nikogo?

Leżałam i wyobrażałam sobie życie w pałacu. Wiedziałam, że będę wspaniałą księżniczką. Serio, ustawcie mnie i Maxona obok siebie, a będziemy wyglądać niemal jak kopie jego rodziców. Na wspólnych zdjęciach wypadniemy olśniewająco. Oczami duszy widziałam, jak wszystko się będzie układać. W marzeniach trzepotałam rzęsami i rzucałam księciu zalotne spojrzenia zza wachlarza, sprawiając, że codziennie będzie się bardziej we mnie zakochiwał.

...Celeste, no błagam cię, bez jaj – dopiero co cię pochwaliłam. TYM chcesz zdobyć Maxona? Wspólnymi sweet fociami i robieniem dzióbka? Dziewczyno, jesteś bodaj jedyną z kandydatek, która rozumie, na czym polega dobry PR, potrafi manipulować opinią publiczną i ma mnóstwo wiernych fanów – na litość, wykorzystaj swoje autentyczne atuty, zamiast zamieniać się w kolejną bezmyślną gąskę, której jedynym talentem jest eleganckie prezentowanie się w balowej sukni!

Celeste (która ma na sobie maseczkę i udaje, że śpi) podsłuchuje ploteczki Amisi i Marlee; dziewczyny są jej niechętne i nie mogą się doczekać, aż wypadnie z gry. Panna Tames stwierdza, że agresywna natura rywalki ją peszy, co bardzo cieszy naszą Scary Sue.

Nie musisz [się nią martwić] – odparła spokojnie America. – Takie dziewczyny same się wyeliminują z rywalizacji.
Mój uśmiech natychmiast zniknął. Co ona chciała przez to powiedzieć?

Pewnie to, że jesteś wymalowaną, pustą lalą, a takie zawsze przegrywają z naturalnymi, idealnymi Mary Sue. Ale w sumie Amisia ma trochę racji; gdyby nie Imperatyw z Rzyci, to bezsensowne, agresywne działania Celeste (zniszczenie sukni innej kandydatki, prowokowanie pozostałych dziewcząt) bardzo wcześnie wyeliminowałyby ją z gry.

Byłam prawdziwą gwiazdą wśród kandydatek: piękna, słynna, bogata… Zdziwiłoby mnie, gdyby to nie mnie Maxon zaprosił na swoją pierwszą randkę.

Widzisz, żabko, źle do tego podeszłaś; trzeba było wzorem rywalki zbluzgać go już na wejściu, z pewnością by się w tobie zakochał.



Powiedziałam sobie, że nie będę się przejmować tymi dziewczynami. Zamierzałam zachowywać dystans i koncentrować całą uwagę na księciu, ale zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam przygotować dodatkowego planu… Czegoś, co przypomni pozostałym, jak niewiele znaczą. Z zasłoniętymi oczami zaczęłam snuć intrygę.



Pocałunek


No, kochani, zgadnijcie, gdzie jesteśmy? Tak, tak; to „Elita” i słynne macanki z Maxonem pod osłoną nocy.

Przesunęłam wargami po szyi Maxona i bardzo pragnęłam, żebym przestała czuć się jak w pracy. Był wystarczająco przystojny, a czasem nawet dowcipny. Na litość boską, był księciem! Czy to nie powinno sprawiać, że każda sekunda będzie ekscytująca?

Podoba mi się ten fragment. Zobaczcie, drodzy czytelnicy; oto kandydatka, która pragnie korony, nie Maxona – i zbliżenie z księciem traktuje w kategorii (dość przykrego) środka do celu, a nie nagrody samej w sobie. W tłumie dziewcząt wzdychających do Maksia, Celeste jest jedyną, która prezentuje zupełnie inny punkt widzenia – cokolwiek niepokojący, ale przynajmniej odmienny.

Przede wszystkim czułam się jednak zmęczona. Wysiłek, by zachowywać się odpowiednio, codziennie, przez cały czas, był niewiarygodny. Miałam nadzieję, że kiedy zwyciężę, będę mogła przez cały czas być sobą. Zazwyczaj byłam łagodniejsza, spokojniejsza, ale wyczuwałam, że jeśli teraz odpuszczę, wszystko przepadnie.

Primo: Jest to jakaś taktyka, aczkolwiek jeśli Maksiu zakocha się w twojej wampowatej naturze, to po ślubie może się mocno rozczarować... Co z kolei rodzi pytanie, po co Celeste w ogóle stara się pozować na femme fatale, skoro widać jak na dłoni, że Maxonowi podobają się – owszem, charakterne, ale jednak niezbyt wyuzdane – dziewczyny w typie Amisi.

Secundo: Twoje „odpowiednie zachowanie” przejawia się głównie poprzez niszczenie mienia innych, więc obawiam się, żabko, że musisz jeszcze trochę popracować nad swoją taktyką.

Przy Maxonie zawsze musiałam być na najwyższych obrotach. Musiałam być czarująca, zabawna, seksowna, elegancka i jeszcze tysiąc innych rzeczy, jakich oczekuje się od dziewcząt przez cały czas. A chociaż potrafiłam to wszystko, byłoby miło wyłączyć czasem na chwilę dobry humor i pozwolić sobie na smutek albo wyłączyć uwodzicielskość i pozwolić sobie na słodycz.

Więc to zrób. Ponownie – granie na dłuższą metę uderzy w ciebie rykoszetem (nie masz gwarancji, że Maxon nie odprawi cię po ślubie, zraniony i przekonany, że przez cały ten czas go oszukiwałaś), a jak mieliśmy wielokrotnie okazję zaobserwować, ulubienica księcia nie ma żadnego problemu z otwartym wyrażaniem emocji.

Kiedy nie byłam z nim, musiałam stale pilnować się w obecności pozostałych dziewczyn. Teraz było łatwiej, ponieważ Marlee sama się wyeliminowała, a Natalie była zbyt pustogłowa, by stanowić prawdziwe zagrożenie.

Pustogłowa jak pustogłowa; Natalie to przede wszystkim kartonowa kukła, pozbawiona jakiegokolwiek charakteru.

Celeste stwierdza, że Elise niedługo złamie się pod presją, a Amisia poddała się po negatywnych recenzjach w „Bravo”, więc w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko ona i Kriss.

Panna Newsome dalej migdali się z Maksiem i kombinuje, jakby tu przenieść całą zabawę do jej sypialni:

Jeśli dobrze wszystko wyliczyłam – a byłam tego właściwie pewna – ta noc mogła zaprowadzić mnie do mety bez dalszego wysiłku.

Ale Celeste, wiesz przecież, że książę może i z wami wszystkimi w jadalni i nie będzie to bynajmniej oznaczało końca gry...

Przedmałżeńska ciąża spowodowałaby błyskawiczne przerwanie Eliminacji i równie szybkie zorganizowanie ślubu. Wiedziałam, że chciał mieć dzieci, mówił o tym bezustannie. Pewnie nie miałby nic przeciwko temu.

...aaa, o to jej chodzi.

Wiecie co? To bardzo ciekawy plan, bo na dobrą sprawę nie mam pojęcia, czy Celeste myli się w swoich założeniach, czy też nie.

Jasne, w przypadku Maksia ten fortel mógłby się udać, ale chodzi mi tu bardziej o generalną zasadę. Czy taki np. Damon Illea, który wybzykał połowę swojego haremu, w przypadku wpadki musiałby pojąć daną kandydatkę za żonę, czy też raczej skierowałby ją na wiadomy zabieg? Czy Eliminacje w ogóle mają jakąś odgórny protokół, jak postępować w takiej sytuacji (skoro seks pozamałżeński z księciem jest, jak wiadomo, w pełni akceptowany)? Czy dziedzic – niezależnie z jak „trefną” kandydatką – liczy się ponad wszystko, a jego pojawienie się automatycznie zakończyłoby konkurs, czy też konieczność znalezienia właściwej księżniczki jest tu priorytetem i ciężarna kandydatka zostałaby – ekhm – dyskretnie usunięta z planu gry? Czy dziewczyna nosząca książęcego bękarta zostałaby zmuszona do aborcji, czy też (aby uniknąć ewentualnego skandalu, gdyby cała rzecz miała kiedyś wyjść na jaw) pałac pozbyły jej się wraz z nienarodzonym dzieckiem? No i w końcu – dlaczego rodzina królewska nie zapobiega tego rodzaju podstępom, zmuszając kandydatki do stosowania regularnej antykoncepcji?

...Cass, dlaczego stawiasz tak ciekawe pytania, nie dając nam żadnych odpowiedzi? Czy nie moglibyśmy raczej poczytać o podobnych dystopicznych dylematach, miast skupiać się po raz 135456 nad rozdartym sercem Ami?

Maksiowi bardzo się podoba miziu – miziu, wyznaje Celeste, że jeszcze z nikim tak się nie całował; dziewczyna jest przekonana, że książę albo jest już w niej zakochany, albo przynajmniej na tyle złakniony uczucia i zdesperowany, że bez problemu zaciągnie go za chwilę do łóżka...aż tu wtem!
Maksiu cały sztywnieje (choć zapewne nie obejmuje to tej części ciała, na której w tym momencie najbardziej zależałoby pannie Newsome) i przerywa macanki; Celeste podąża za jego linią wzroku, ale nikogo nie dostrzega (z „Elity” wiemy, że w miejscu, w które się wpatrują, kilka chwil wcześniej stała America). Maxon chce lecieć za swoim rudowłosym kochaniem, Celeste próbuje go powstrzymać, obiecując, że zaplanowała dla nich uroczy wieczór w jej sypialni. Maksiu jednak grzecznie odmawia; przeprasza kandydatkę za chwilę słabości i zmywa się ze sceny. Wkurzona Celeste podąża w ślad za nim i odkrywa, że chłopak udał się do pokoju panny Singer.

Panienko? – zapytała Veda. Rzuciłam w nią pantoflem, a potem drugim.
WYNOŚCIE SIĘ! – wrzasnęłam. – Wszystkie! Już!
Pokojówki uciekły, osłaniając głowy, by wydostać się z pokoju, zanim coś jeszcze je trafi.

Cass, czy Celeste naprawdę musi być aż tak przerysowana w swej roli naczelnej Scary Sue serii? Czy naprawdę musimy wiecznie jechać kompletnymi kliszami?

...Swoją drogą, jak tak teraz o tym myślę, trochę szkoda, że Celeste nie urodziła się pokolenie wcześniej; ona i Abby mogłyby zostać prawdziwymi bratnimi duszami.

Celeste dostaje ataku furii: wyrywa kartki z książek, drze prześcieradła i tnie na kawałki swoje suknie. Otrzeźwia ją dopiero spojrzenie w lustro: okazuje się, że prezentuje się jak oszalałe czupiradło. Dziewczyna jest zdumiona i przerażona swoją nagłą przemianą z uroczej kandydatki we wściekłe monstrum i idzie pod prysznic, aby się uspokoić.

Poszedł do Ameriki. Było mu ze mną cudownie, a potem uciekł do niej. Czy to ją przyciskał teraz do ściany? Czy byli razem w łóżku?
Odsunęłam tę myśl. Jaki on by nie był, America była zbyt czysta, by dać się ponieść emocjom.

He, he, Celeste, poczekaj tylko na „Jedyną” i wielkie poranne wejście Amisi w stroju à la Jessica Rabbit.

Nie czułam się zazdrosna. Nie czułam się wściekła. Przede wszystkim czułam się brudna. Czy to było tego warte?

Kolejna ciekawy, dystopiczny wątek: kandydatka, która walczy o koronę, traktuje seks jak przedmiot, który pomoże jej osiągnąć cel, chociaż ta idea ją brzydzi. Ponownie Cass: czemu musieliśmy przetrwać pięć tomów słodkopierdzenia i lukru, żeby wreszcie otrzymać coś, co pokazuje mroczniejsze strony całej tej imprezy?

Celeste rozmyśla: nie wyobraża sobie życia z dala od świateł reflektorów, pragnie wiecznej sławy jako królowa Illei, a jednocześnie nie jest pewna, czy cena, jaką przyszłoby jej za to zapłacić – seks z kimś, na kim jej nie zależy i urodzenie dziecka, którego nie pragnie – nie jest jednak zbyt wysoka. 
 
Usiadłam pod prysznicem i podniosłam głowę, by spłukać te myśli. Może byłam dłużniczką Ameriki za to, że dzisiaj uratowała mnie przede mną samą. Oczywiście, nie zamierzałam jej o tym mówić.

Nie, Cass, naprawdę; dlaczego nie mogliśmy przebywać częściej w głowie Celeste? Co by nie mówić, jest tam znacznie ciekawiej, niż w pustym łbie Amisi.

Celeste wraca do pokoju i jest zszokowana bałaganem, jaki narobiła; doprowadza się do porządku, po czym wzywa pokojówki:

Dopiero wtedy podeszłam do dzwonka, by wezwać Vedę. Zastanawiałam się, jak szybko pojawi się po tym, jak rzuciłam jej w głowę butem.

No proszę, a więc z Czarną Dziurą Fabularną można się komunikować!

Celeste jako- tako ogarnia pokój, tak że kiedy przybywa pokojówka, najgorszy bajzel jest już uporządkowany.

Będzie ci potrzebna miotła – powiedziałam, gdy wpatrywała się w bałagan. – I… przynieś drugą dla mnie. Przyniosła je szybciej, niż wydawało mi się możliwe. Zajęłam się zamiataniem papierów, a ona sprzątała puder. Zebrałam na jeden stos zniszczone suknie, podczas gdy Veda podnosiła strzępy materiału z podłogi.
Przepraszam – mruknęłam.
Jej oczy zrobiły się wielkie. Nigdy dotąd za nic nie przepraszałam.

I w dodatku dojrzewa jako postać! Cass, czy możemy zostać w „Elicie”? Nie bardzo mam ochotę przeskakiwać do kolejnego fragmentu; rozgrywa się on podczas trwania akcji „Jedynej”, a jak wszyscy wiemy, Celeste z „Jedynej” cierpi na Syndrom Kyle'a O'Shei i z oryginałem łączy ją jedynie imię.

Pokojówka mężnie stwierdza, że nic się nie stało, a nowe ścinki zawsze się przydadzą. Dziewczyny kończą sprzątać pokój, Celeste kładzie się do łóżka.



Nie mogłam się poddać, ale zaczynało się stawać jasne, że nie mogę też funkcjonować tak dalej.
Nie w ten sposób. Miłość nie mieściła się w moim równaniu. Mogłam to jakoś przeżyć. Ale jak mam się stać dla Maxona ważniejsza niż ktoś, kogo kochał? Miałam mnóstwo cennych zalet. Wystarczy, że je pokażę. Muszę mu udowodnić, że mogłabym być królową.



Rozstanie


Myślicie, że wróci? – zastanawiała się głośno Elise, przymierzająca kolejną parę butów.
Wydawało mi się, że te akurat pantofle były dla mnie, ale przy tylu prezentach łatwo się było pogubić. Nie chciało nam się nawet zabierać tego wszystkiego z salonu, w którym Maxon urządził przyjęcie gwiazdkowe tylko dla niego i Elity.

Jak to – Clarkson nie dostał zaproszenia?!

Celeste jest pewna, że Amisia (bo rzecz jasna o niej mowa) nie wycofa się z konkursu z powodu śmierci ojca.

Kriss otuliła ramiona futrzaną narzutką, będącą moim zdaniem sygnałem, że to ona wyjedzie. Dlaczego Maxon miałby jej dawać futro, gdyby zamierzał ją zatrzymać w Angeles?

Cóż, zawsze mogą udać się z wizytą do znajomego wuja z Norwegofinoszwecji.

Kriss stwierdza, że Ami nie tyle może się świadomie wycofać, co nie pozbierać psychicznie po takim ciosie; reszta dziewczyn przyznaje jej rację. Celeste ogląda swoją górę prezentów i zastanawia się, czy Maxon da jej dodatkową walizkę na fanty, gdy przyjdzie jej wyjeżdżać z pałacu.

Gdyby posadzić koło siebie Elise, Kriss, Americę i mnie, nadal wyglądałabym jak najoczywistsza kandydatka na księżniczkę. Przyznaję, że jakaś część mnie żywiła nadzieję, że może uda mi się jakoś to osiągnąć… Ale wiedziałam – chyba jeszcze lepiej niż sam Maxon – że to będzie America.
Resztki mojej próżności wymagały, by to była ona. Myśl o tym, że przegram z kimkolwiek innym, budziła chaos w moim sercu. Była dla mnie jedyną godną rywalką.

Jeszcze nie tak dawno uważałaś, że jedyną liczącą się rywalką jest Kriss. Dlaczego uważasz, że panna Ambers nagle straciła na znaczeniu, skoro – jak wiemy z kanonu – na etapie „Jedynej” nadal jest ona poważną konkurentką dla Ameriki?

Celeste stwierdza, że Amisia jest jedyną osobą, którą może nazwać przyjaciółką – nawet jeśli panna Singer nie myśli o niej w ten sposób.

Może będę mogła nad tym [przyjaźnią] popracować, gdy znajdę się już w domu. Część tych klejnotów doskonale nadawałaby się na wkupne.

Celeste, obawiam się, że nadal nie do końca chwytasz, na czym polega prawdziwe koleżeństwo. Co w sumie zgadzałoby się z twoją oryginalną charakterystyką, ale niestety – nie bardzo koreluje z wersją 2.0.

Dziewczyny obiecują sobie, że wyślą sobie na święta kartki; Celeste bardzo wzrusza owa myśl, zwłaszcza, iż nadal uważa, że nie zasługuje na wybaczenie Elise po wszystkim tym, co jej zaserwowała (dla przypomnienia: szkło w pantoflach).

Kandydatki mają tyle prezentów, że nie wiedzą, jak je zabrać do pokoi.

On jest zbyt hojny – powiedziałam całkowicie szczerze. Maxon Schreave był dla mnie za dobry.

...Cass, może moglibyśmy jeszcze wrócić do Celeste – zołzy? Była o wiele ciekawszą postacią.

Kto jest zbyt hojny?
Na dźwięk głosu Maxona wszystkie obejrzałyśmy się i wstałyśmy z miejsc.
Ty, oczywiście – uśmiechnęła się Kriss. – Ciągle jeszcze próbujemy się dokopać do dna tego stosu prezentów.

Obecnie świąteczne podarki dla dziewcząt wizualizują mi się jakoś tak:


Maxon wyraża radość, że kandydatkom podobają się prezenty, po czym prosi Elise i Kriss, by zostawiły go samego z Celeste. Panna Newsom jest przygnębiona, zdaje sobie bowiem sprawę, że Maxon zamierza ją oficjalnie wykopać z Eliminacji. Kriss i Elise wychodzą; ta ostatnia wydaje się być zdenerwowana, co prowadzi naszych bohaterów do wymiany zdań, z której wynika, że Celeste, w przeciwieństwie do innych kandydatek, nie jest łatwo wystraszyć.

Właśnie to w tobie lubiłem, jeśli mam być szczery. Podziwiałem twoją wytrzymałość, twój apetyt na życie. Myślę, że jeszcze ci się to w życiu przyda.
Chcesz powiedzieć: po tym, jak wyjadę z pałacu?
Jego uśmiech zniknął.
Tak. Po tym jak wyjedziesz z pałacu. – Potrząsnął głową. – Nic się nie da przed tobą ukryć, prawda?

Cóż, nie to, żebym uważała Celeste za głupka, ale to akurat było dosyć oczywiste.

Panna Newsom jest głęboko przygnębiona swoją porażką.

Chciałem wszystko wyjaśnić, zanim do tego przejdę. Nadal mogę, jeśli chcesz?
Zamierzał na głos wymieniać listę moich wad? Nie, dziękuję.

Ech, Celeste, nie przejmuj się, w przypadku Maxona „wyjaśnienia” ograniczają się zazwyczaj do: „Sorry, lala, nic nie poczułem w przeciągu ostatnich piętnastu sekund, wypadasz z gry. Dlaczego ryczysz?! I jak tu zrozumieć kobiety!”.

Celeste zakłada, że w takim razie królową będzie Kriss, skoro Amisia wyjechała, a Elise to kłębek nerwów; Maksiu nie potwierdza ani nie zaprzecza, ale informuje ją, że America jest w drodze do pałacu.

Naprawdę? – zapytałam bez tchu. Byłam naprawdę podekscytowana, bo jej powrót oznaczał, że wygrała. Gdyby jej nie chciał, nie byłby tak okrutny, by ściągać ją tylko po to, by zaraz ją odesłać.

Och, kochana, poczekaj tylko kilka(naście) godzin, a zobaczysz, jaki to absolutnie pozbawiony okrucieństwa i małostkowości jest nasz książę z bajki.

Czy… Czy mam wyjeżdżać od razu, czy mogę zostać, żeby się z nią spotkać?
Zobaczyłam w jego oczach zaskoczenie. O ile z Elise starałam się rozprawić bezpośrednio, moja metoda pogrążenia Ameriki polegała na subtelnym krytykowaniu jej przy Maxonie. No dobrze, może nie zawsze subtelnym. Nic dziwnego, że mój entuzjazm na myśl o ponownym spotkaniu z nią był dla niego zaskakujący.

I mimo to nie wyleciałaś z gry? Dla przypomnienia, kochani: Maxon wywalił w „Rywalkach” jedną z kandydatek tylko dlatego, że ośmieliła się raz skrytykować Dobre Mzimu – a Celeste, jak widzimy, robiła to nałogowo.

Nie musisz jeszcze wyjeżdżać. Zapraszam wszystkich na ostatnią uroczystość.
Zasłoniłam usta, zdumiona i zachwycona. Powinnam była przeprosić jeszcze za tyle rzeczy i myślałam, że już nie będę miała okazji. Maxon, nawet o tym nie wiedząc, raz jeszcze był dla mnie za dobry.

Cass, błagam, zabierz tę kopię Amberly i oddaj nam oryginalną Scary Sue.

Chciałabym móc ci powiedzieć, że byłabym dla ciebie dobrym wyborem. Chciałabym ci powiedzieć, że byłabym ci wierna, byłabym z ciebie dumna… – wzruszyłam ramionami. – Prawda jest taka, że będę dobrym wyborem dla samej siebie. Nie wiem, czy potrafiłabym kogoś pokochać, na pewno nie tak, jak ty kochasz ją.

Celeste, zmiłuj się. Tu nie chodzi o to, czy byłabyś dumna ze swojego misiaczka, a o to, CZY BYŁABYŚ LEPSZĄ KSIĘŻNICZKĄ OD AMISI (tak, byłabyś, zwłaszcza wersja sprzed prania mózgu).

I tak właściwie na razie nie musisz. Jeszcze przez jakiś czas możesz kochać tylko siebie, aż w końcu nie będziesz mogła wytrzymać, by kogoś nie pokochać.

Przydupas lubi to.

Celeste prosi Maksia, żeby podczas ogłaszania swej decyzji Elise traktował dziewczynę jak jajko, bo biedaczka gotowa jest się załamać na wieść o przegranej.

Zamierzałem teraz do niej iść. Rozmowa z Kriss będzie najprzyjemniejsza, a wiedziałem, że ty jesteś za twarda, żeby cię to załamało. Ale martwię się o Elise.

Najfajniej będzie mi się wyrzucało z pałacu tę z dziewczyn, która jest we mnie autentycznie zakochana i której moja decyzja złamie serce!

...Serio, dlaczego ktokolwiek lubi tego gościa?

No, chyba że chodzi mu to, że rozmowa z Kriss będzie najmilsza, bo póki co nadal zostaje ona w grze; ale w takim układzie, dlaczego z całego tonu tej rozmowy wynika, że Maxon podjął już ostateczną decyzję? Po co dawać Kriss złudną nadzieję, skoro tak czy inaczej diadem otrzyma Amisia (tak, tak, wiem, po co: żeby było dramatycznie, ot co)?

Celeste radzi mu, żeby zabrał ze sobą procenty; to chyba miał być dowcip, ale biorąc pod uwagę, że słysząc hałas na korytarzu Amisia całkowicie serio wysnuła hipotezę, iż przyczyną rabanu jest zataczająca się nastolatka, nie wiem, czy powinnam się śmiać.

Panna Newsome stwierdza, że mimo wszystko trochę jej ulżyło, bowiem wreszcie nie musi żyć w napięciu; Maksiu kadzi jej, że czeka ją wspaniała przyszłość, ale dziewczyna prosi go, żeby nie przedłużał tej niezręcznej rozmowy i poszedł porozmawiać z pozostałą dwójką. Maxon ostatecznie żegna się z Celeste i wyznaje, ze podziwia jej wewnętrzny żar (teraz to już raczej dogorywające iskierki, kochany) i będzie niecierpliwie wypatrywał, do czego panna Newsome dojdzie w życiu, po czym wychodzi.

Oparłam się wygodniej na kanapie, jednocześnie rozczarowana i wdzięczna losowi. America
powiedziała mi, że nie potrzebuję mężczyzny, by zdobyć to, czego pragnę, i miała rację. Maxon powiedział mi, żebym kochała samą siebie jeszcze przez jakiś czas – i to była dobra rada. Zakończę tę rywalizację z klasą i wysoko podniesioną głową. Znalazłam się w finałowej czwórce Elity, a to było ogromne osiągnięcie. Nadal byłam młoda, nadal byłam piękna i nadal byłam ambitna. Czekało na mnie całe życie.

Ech, dlaczego to akurat Celeste musiała zginąć? Spójrzcie sami: nawet pranie mózgu nie zdołało do końca pozbawić jej charakteru. Czy nie moglibyśmy zamiast jej ubić którejś z pozostałych dziewcząt? Osobiście proponuję Ami.




Usiadłam i rozejrzałam się po pokoju. Elise uciekła tak pospiesznie, że zostawiła na podłodze złote pantofle. Sięgnęłam po nie i przymierzyłam je. Pasowały jak marzenie. Co ona sobie wyobrażała, pamiętam, że otwierałam pudełko z nimi i z całą pewnością należały do mnie.
Wstałam i poszłam w nich do swojego pokoju. To były idealne buty, by wkroczyć w nich w nowe życie, które miało się zacząć, gdy America zostanie narzeczoną Maxona, a ja wyjadę z pałacu.
Po raz pierwszy chyba od zawsze nie miało znaczenia, czy wyglądałam pięknie. Czułam się piękna.



I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku: historia związku Aspena i Lucy widziana oczyma pokojówki.


Zostańcie z nami!


Maryboo

niedziela, 11 czerwca 2017

"Faworytka” - część II

Maryboo: Na początek uwaga techniczna - z jakiegoś powodu zepsuło się formatowanie (być może mój komputer zbuntował się, widząc, że dodaję notkę w zastępstwie za Beige ;)) więc będziecie musieli dziś przemęczyć się z mniejszą czcionką. Przepraszamy!



Raz za razem prostowałam palce. Dłonie w końcu się zagoiły, ale czasem, po ciężkim dniu, puchły i zaczynały boleć.

To się powinnaś cieszyć, że po tym, jak zrobili ci z rąk miazgę, możesz ich w ogóle używać.

Dzisiaj wieczorem nawet moja cienka obrączka opinała zbyt mocno palec. Widziałam, że zaczyna się strzępić, i zanotowałam w myślach, żeby jutro poprosić Cartera o nową. Straciłam już rachubę, ile obrączek ze sznurka zużyliśmy, ale ten symbol miał dla mnie ogromne znaczenie.
Podniosłam znowu skrobaczkę i zmiotłam rozsypaną mąkę ze stołu do śmieci. Kilka innych osób z kuchennego personelu zamiatało podłogę lub chowało niepotrzebne składniki. Wszystko było gotowe do śniadania i wiedziałam, że niedługo będziemy mogli iść spać. Odetchnęłam głębiej, gdy para rąk objęła mnie w talii.
Witaj, żono – powiedział Carter i pocałował mnie w policzek. – Jeszcze pracujesz? – Pachniał jak jego praca: świeżo ściętą trawą i słońcem. Byłam pewna, że trafi do stajni – gdzieś, gdzie będzie ukryty przed wzrokiem króla – tak jak ja zostałam schowana w kuchni. Tymczasem on spacerował wraz z innymi ogrodnikami, tam, gdzie wszyscy mogliby go zobaczyć. Wieczorem wracał pachnący świeżym powietrzem, a ja przez moment czułam się, jakbym też spędziła dzień na dworze.

Ja już naprawdę nie wiem, jak komentować te idiotyzmy. Koleś sobie beztrosko lata na świeżym powietrzu całymi dniami i nikt, ale to absolutnie nikt nawet nie pomyśli „Heeej, skądś znam tę gębę. Czy to nie aby ten zdrajca, który miał zostać odesłany w siną dal autobusem?”

Westchnęłam.
Już prawie skończyłam. Posprzątam tutaj i przyjdę się położyć.
Potarł nosem moją szyję.
Nie przemęczaj się. Jeśli chcesz, mogę ci pomasować ręce.
Byłoby cudownie – szepnęłam miękko. Nadal uwielbiałam masaż na koniec dnia – chyba nawet bardziej, gdy robił go Carter niż kiedyś moja pokojówka – ale jeśli mój dzień kończył się długo po ciszy nocnej, zwykle musiałam się obchodzić bez takiego luksusu.
Zdarzało się, że wspominałam czasy, gdy byłam damą. Jak miło było być uwielbianą, jak dumna była moja rodzina, jak piękna się czułam. Trudno było z osoby, której stale usługiwano, stać się osobą, która stale usługuje, ale mimo to wiedziałam, że mogło być znacznie, znacznie gorzej.

A wystarczyło tylko trochę pomyśleć, potem trochę poczekać i byłabyś teraz Dwójką, żoną gwardzisty pałacowego.

Starałam się uśmiechać, ale Carter mnie przejrzał.
Co się stało, Marlee? Ostatnio jesteś przygnębiona – szepnął, nie wypuszczając mnie z ramion.
Bardzo tęsknię za rodzicami, szczególnie teraz, przed Bożym Narodzeniem. Cały czas się zastanawiam, jak sobie radzą. Jeśli ja czuję się tak źle bez nich, jak oni radzą sobie beze mnie? – Zacisnęłam wargi, jakbym dzięki temu mogła nie wpuścić dalej smutku. – Poza tym wiem, że to pewnie niemądre, ale nie będę miała dla ciebie żadnego prezentu. Co mogłabym ci dać? Bochenek chleba?
Ucieszyłbym się z bochenka chleba!
Roześmiałam się z powodu entuzjazmu w jego głosie.
Ale nie mogłabym nawet upiec go z własnej mąki. To by była kradzież.
Pocałował mnie w policzek.
To prawda. Poza tym kiedy ostatni raz coś ukradłem, to była bardzo cenna rzecz, a mnie potraktowano lepiej, niż na to zasługiwałem, i teraz cieszę się z tego, co mam.

Tu się nie ma z czego cieszyć, tylko wyć nad własną głupotą.

Nie ukradłeś mnie, nie jestem imbrykiem.
Hmmm – zastanowił się. – Może ty mnie ukradłaś? Bo z pewnością pamiętam, że kiedyś należałem do siebie, ale teraz jestem tylko twój.

Gołąbeczki gruchają sobie w najlepsze, gdy nagle do kuchni wpada gwardzista z jakąś dziewczyną. Szuka Marlee, a raczej Mallory. Prosi, żeby poszła gdzieś z nim.

Jego głos był pełen napięcia, ale to, że mnie poprosił, sprawiło, że bałam się trochę mniej. Każdego dnia lękałam się coraz bardziej, że ktoś powie królowi o tym, że Carter i ja mieszkamy potajemnie w pałacu. Wiedziałam, że gdyby tak się stało, chłosta wydawałaby się nagrodą, a nie karą.

Nieszczególnie się dziwię, że się boją, ta ich cała konspira jest cienka jak barszcz z paczki. To i tak cud, że jeszcze nikt ich nie zawlekł przed oblicze zioma nad ziomami, Clarksona.

Skręciliśmy do skrzydła koszarowego, a ja czułam się coraz bardziej zagubiona. Osoba o mojej pozycji nie miała wstępu do tej części pałacu. Wszystkie drzwi były zamknięte z wyjątkiem jednych, przed którymi stał inny gwardzista. Jego twarz była spokojna, ale w oczach miał niepokój.
Zrób tylko, co w twojej mocy – powiedział ktoś w pokoju. Znałam ten głos.
Stanęłam na progu i zobaczyłam, co jest w środku. Na łóżku leżała America, a z jej ramienia sączyła się krew. Jej główna pokojówka badała ranę.

Pokojówki w Ikei to naprawdę kobiety renesansu. Mają dyplomy i certyfikaty ze wszystkiego. Aż serce rośnie.

Wszystkiemu przyglądali się książę i tych dwóch gwardzistów. Anne, nie odrywając spojrzenia od rany, rzuciła krótkie polecenia.
Niech ktoś przyniesie wrzątku. W apteczce są środki antyseptyczne, ale wrzątek też się przyda.

Wrzątek się zawsze przydaje.

Marlee leci do kuchni po wrzątek i ręczniki. W ostatniej chwili chwyta też brandy, którym poi Amisię, podczas gdy doktor Quinn, a.k.a Anna Pokojówka przygotowuje igły do łatania Singerówny.

Cieszę się, że tu jesteś.
Serce mi się krajało, gdy widziałam ją tak przerażoną, chociaż teraz była już bezpieczna. Nie miałam pojęcia, przez co przeszła, ale zamierzałam zrobić, co w mojej mocy, by jej ulżyć.
Zawsze możesz na mnie liczyć, Ami. Wiesz o tym. – Uśmiechnęłam się i odgarnęłam jej z czoła kosmyk włosów. – Co ty wyprawiałaś, na litość boską?
Widziałam, jak zastanawia się nad odpowiedzią.
Myślałam, że to dobry pomysł – powiedziała tylko.

Oj, Amiś, Amiś, chyba w całym swoim życiu nie miałaś ani jednego dobrego pomysłu…

Przechyliłam głowę.
Ami, ty masz zawsze mnóstwo złych pomysłów – oznajmiłam, próbując się nie roześmiać. – Dobre intencje, ale najgorsze pomysły.

I jak tu się nie zgodzić?

Anne wyprasza wszystkich poza Marlee.

Dobrze. Proszę, żeby wszyscy wyszli na korytarz. Panienko Marlee – ciągnęła. Tyle czasu minęło, odkąd ktoś poza Carterem użył mojego prawdziwego imienia, że miałam ochotę się rozpłakać. Nie zdawałam sobie sprawy, ile to dla mnie znaczy. – Potrzebuję tu trochę miejsca, ale może panienka zostać.
Nie będę przeszkadzać – zapewniłam ją.
Chłopcy wycofali się na korytarz, a Anne przejęła dowodzenie.

Ci chłopcy właśnie usłyszeli, jak kuchta Mallory została nazwana panienką Marlee. No i spoko, co się będziemy przejmować.

Gdy zwracała się do Ami i szykowała się do zaszycia rany, byłam pod wrażeniem jej opanowania. Zawsze lubiłam pokojówki Ami, szczególnie Lucy, która była taka kochana, ale teraz zobaczyłam Anne w nowym świetle. Wydawało mi się niesprawiedliwe, że ktoś tak godny zaufania w trudnej chwili jest tylko pokojówką w pałacu.

Ja też się dziwię, dlaczego lasia z 150 różnymi certyfikatami tak się marnuje.

W końcu Anne zaczęła oczyszczać ranę, której pochodzenia wciąż nie potrafiłam się domyślić. 
 
Cóż, rany postrzałowe są dość charakterystyczne… Albo ja oglądam za dużo filmów sensacyjnych.

Ami krzyczała z ręcznikiem w ustach, a chociaż sprawiało mi to okropną przykrość, wiedziałam, że muszę ją przytrzymać, żeby się nie ruszała. Przycisnęłam ją ciężarem swojego ciała, koncentrując się na tym, żeby utrzymać nieruchomo jej ramię.
Dziękuję – mruknęła Anne i wyjęła pęsetą maleńką czarną grudkę. Czy to była ziemia? Okruch betonu?

UGH.

Następnie mamy dalszą część sceny (opatrywanie rany i nabzdryngolona Amisia), którą już znamy, więc ją wam odpuszczę

Lepiej zachowajmy to dla siebie – zaproponowała Anne.
Też tak myślę – westchnęłam. – Co jej się mogło stać?
Anne zesztywniała.
Nie potrafię odgadnąć, co robili, ale jestem całkowicie pewna, że to rana postrzałowa.

No coś ty!?

Postrzałowa?! – wykrzyknęłam.
Anne skinęła głową.
Kilka centymetrów w lewo i byłoby po niej.

A my byśmy mieli święty spokój.

Popatrzyłam na Ami, która właśnie szturchała swoje policzki palcami, chyba tylko po to, żeby sprawdzić, jakie to uczucie.
Całe szczęście, że nic jej nie jest.
Nawet gdybym jej nie usługiwała, chciałabym, żeby została księżniczką. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyśmy ją stracili. – Anne nie mówiła tego jak służąca, ale jak poddana. Doskonale rozumiałam, co ma na myśli.

Cass, dosyć masturbacji zajebistością twojej pacynki! Nikt i tak ci nie wierzy!
Marlee musi się już zmywać w pałacowe mroki, gdzie nikt, ehkem, ekhem, jej nie rozpozna.

Byłam pewna, że niczego nie będzie pamiętać. Gwardzista, który po mnie przyszedł, stał teraz na końcu korytarza na straży. Drugi gwardzista siedział na podłodze tuż pod drzwiami i niespokojnie bawił się palcami, podczas gdy Maxon chodził tam i z powrotem.
I co? – zapytał książę.
Już jej lepiej. Anne zajęła się wszystkim, a Ami… Wypiła mnóstwo brandy, więc jest troszeczkę nieprzytomna. – Zachichotałam na wspomnienie słów piosenki. – Możecie już tam wejść.
Gwardzista na podłodze wstał błyskawicznie, a Maxon natychmiast podszedł do drzwi. Chciałam ich zatrzymać i zadać kilka pytań, ale teraz najprawdopodobniej nie była na to odpowiednia chwila. Zmęczona wróciłam do naszego pokoju, a odpływ adrenaliny sprawił, że czułam się wykończona. Gdy się zbliżyłam, zobaczyłam Cartera siedzącego pod drzwiami na korytarzu.
Nie musiałeś na mnie czekać – powiedziałam cicho, z nadzieją, że nikomu nie przeszkadzamy.
Położyłem ją do łóżka – wyjaśnił. – Więc uznałem, że tu zaczekam.
Kogo położyłeś do łóżka?
Tę dziewczynę z kuchni, która przyszła z gwardzistą.
A, prawda – usiadłam koło niego. – Czego ona ode mnie chciała?
Wydaje mi się, że masz ją nauczyć zawodu. Nazywa się Paige i z tego, co mi powiedziała, wynika, że ta noc była naprawdę interesująca.
Jak to?
Jeszcze bardziej zniżył głos.
Była prostytutką. Powiedziała, że America znalazła ją i przyprowadziła tutaj, a to oznacza, że ona i książę opuścili dzisiaj w nocy pałac. Masz może pomysł dlaczego?
Potrząsnęłam głową.
Wiem tylko, że właśnie pomagałam Anne, która zaszywała ranę postrzałową Ami.
Carter był tym wstrząśnięty tak samo jak ja.
Co robili, żeby narazić się na takie niebezpieczeństwo?

* Przypomina sobie tę scenę z perspektywy Ami.* 

Ahahahahahahahahahahahahahahaha!!!

Ziewnęłam.
Nie wiem, ale mam przeczucie, że chcieli zrobić coś dobrego.

Taaa, tylko mózgów im tak strasznie brakuje.

Chociaż spotkania z prostytutkami i udział w strzelaninie wydawały się lekko podejrzane, wiedziałam, że Maxon zawsze starał się robić to, co słuszne.

Ręka mnie już boli od facepalmów. O twarzy nie wspomnę.

Chodź do środka – powiedział Carter. – Możesz spać obok Paige, a ja się prześpię na podłodze.
Nie ma mowy. Gdzie ty, tam i ja – odparłam. Chciałam dzisiaj mieć go obok siebie. Tyle myśli kłębiło mi się w głowie, a ja tylko przy nim czułam się bezpieczna.
Pamiętam, że uważałam Ami za niemądrą, gdy tak długo gniewała się na Maxona za naszą chłostę, ale teraz zaczęłam ją rozumieć. Chociaż szanowałam go z całego serca, byłam też zła na to, że pozwolił, by została ranna. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć wymierzenie nam kary jej oczami. Wiedziałam, jak bardzo jest mi droga i jak bardzo ja muszę być jej droga. Jeśli czuła chociaż połowę tego niepokoju, który ja odczuwałam dzisiaj, to wystarczyło z nawiązką.

Marlee, akurat w waszej sprawie Maks zrobił, co mógł. To na was powinna być zła Ami, żeście odpierdzielili coś tak durnego. Amisia z kolei została ranna przez czysta głupotę wszystkich zaangażowanych w tajną akcję, więc sprawa jak zwykle rozbija się o niechęć do używania mózgu przez absolutnie każdego bohatera w Cassolandzie. What else is new?!


Jump cut.


Rebelianci zaciukali mojego zioma i jego Amebę, Maksio został królem, jak mi przykro. A co z Marlee i Carterem w tej nowej rzeczywistości?

Minęło już półtora tygodnia, a życie było dalekie od powrotu do normalności. Gdziekolwiek się nie ruszyłam, rozmowy obracały się wokół ataku. Jako jedna z nielicznych miałam mnóstwo szczęścia. Podczas gdy inni byli bezlitośnie mordowani w pałacu, Carter i ja siedzieliśmy bezpiecznie w naszym pokoju. Był na zewnątrz, robił coś w ogrodzie, gdy usłyszał strzały. Uświadomił sobie, co się dzieje, pobiegł do kuchni, złapał mnie i uciekliśmy do pokoju. Razem z nim zabarykadowałam drzwi łóżkiem, na którym się położyliśmy, żeby było cięższe. Godziny mijały, a ja drżałam w jego ramionach, przerażona, że rebelianci mogą nas znaleźć. Zastanawiałam się, czy istnieje szansa, że ulitują się nad nami i w kółko pytałam Cartera, czy nie powinniśmy próbować ucieczki z pałacu, ale on upierał się, że tutaj jesteśmy bezpieczniejsi.
Nie widziałaś tego, co ja, Marlee. Nie sądzę, żeby nam się udało.

Wiecie co? Z dobrego serca wam pomogę i dam wam supertajny numer telefonu do Henia i Miecia. A jak nie macie wypasionego smartfona, to wystarczy stanąć przed lustrem i wypowiedzieć 3 razy „Henio i Miecio są zajebiści”. To ich na pewno przywoła, a potem wezmą was pod skrzydła. Będziecie musieli tylko czekać w umówionym miejscu. Zgarną was z pałacu i przyhołubią.

Czekaliśmy, nasłuchując odgłosów i poczuliśmy ulgę, gdy nasi w końcu pojawili się w korytarzu i zaczęli pukać do drzwi. Dziwnie było o tym myśleć, ale gdy zamykaliśmy się w pokoju, królem był Clarkson, a kiedy wyszliśmy z pokoju, korona należała do Maxona. Nie było mnie na świecie, gdy poprzednio był koronowany nowy król, ale miałam poczucie, że dla kraju oznacza to naturalną zmianę. Może po prostu wiedziałam, że zawsze będę szczęśliwa jako poddana Maxona. Poza tym oczywiście Carter i ja nadal mieliśmy mnóstwo pracy, więc nie było czasu, by zastanawiać się nad nowym monarchą.

Z deszczu pod rynnę, sorry za spoilery, ptysiu.

Marlee zapiernicza w kuchni, gdy pojawia się jakiś gwardzista wraz z Carterem. Ma zabrać gdzieś Woodworków. Okazuje się, że gołąbeczki zostają zaprowadzeni przed oblicze jaśnie panującego króla Maksia i jego jeszcze-nie-żony, przyszłej królowej Amisi. Parze prawie królewskiej towarzyszy tłum doradców.

Carterze i Marlee Woodwork – zaczął z uśmiechem, a mnie serce mało nie wyskoczyło z piersi, gdy usłyszałam moje prawdziwe imię i nazwisko po mężu. – Za zasługi dla korony, ja, wasz król, mocą swojej decyzji anuluję wszelkie wyroki, jakie zostały wcześniej na was wydane.

Eee… przepraszam, jakie zasługi? Za migdalenie się po kątach, czy może za gotowanie obiadów i pielenie grządek?

Oczywiście nie mogę anulować wymierzonej fizycznie kary, ale dotyczy to pozostałej części wyroku. Czy to prawda, że zostaliście oboje ogłoszeni Ósemkami?
Dziwnie się czułam, odzywając się do niego w takich okolicznościach, ale najwyraźniej takie były zasady. Carter odpowiedział za nas oboje.
Tak, wasza wysokość.
Czy to prawda, że przebywaliście w pałacu, wykonując obowiązki Szóstek, przez ostatnie dwa miesiące?
Tak, wasza wysokość.

Stary, robisz z siebie kretyna przed doradcami. Co oni sobie pomyślą? Albo że tych dwoje zdrajców jakoś wykiwało Clarksona i księciunia i mieszkało sobie spokojnie w pałacu pomimo wygnania, albo to Maksio im pomógł zrobić świętej pamięci króla w ch*ja. Nie wiem, co lepsze.

Czy jest także prawdą, że pani Woodwork udzieliła przyszłej królowej pomocy, gdy zaniemogła?

- Albowiem gdyż ponieważ byliśmy, jesteśmy i będziemy bezdennie głupi. Ktoś musi nas potem ratować.

Uśmiechnęłam się do Ami.
Tak, wasza wysokość.
Czy jest także prawdą, że pan Woodwork kochał i wspierał panią Woodwork, byłą damę z Elity, a zatem drogą nam Córę Illei, zapewniając jej wszystko, co było możliwe w tych okolicznościach?
Carter spojrzał w ziemię, jakby zaczął się zastanawiać, czy dał mi dosyć.
Tak, wasza wysokość – wtrąciłam szybko.
Mój mąż zamrugał, jakby powstrzymywał łzy. To on mi powtarzał, że nie zawsze będziemy prowadzić takie życie, dodawał mi otuchy w najcięższych dniach. Jak mógł myśleć, że to nie wystarcza?
Za wasze zasługi, ja, król Maxon Schreave, uwalniam was od przypisanej klasy. Nie jesteście już Ósemkami. Carterze i Marlee Woodwork, jako pierwsi obywatele Illei nie należycie do żadnej klasy.

DUN DUN DUN!!!

I tak zaczęła się subtelna jak radziecki czołg przemiana ustrojowa Ikei. Życzę ci Maksiu powodzenia, twoja galopująca niekompetencja przyniosła mi swego czasu wiele radości, ale też i facepalmowania.

Zmarszczyłam czoło.
Nie należymy do żadnej klasy, wasza wysokość? – Odważyłam się spojrzeć na Ami, która siedziała rozpromieniona, ze łzami lśniącymi w oczach.
Właśnie tak. Macie teraz prawo dokonać dwóch wyborów. Po pierwsze, zdecydujcie, czy nadal chcecie uważać pałac za swój dom. Po drugie, powiedzcie mi, jakie zawody chcielibyście wykonywać. Cokolwiek postanowicie, moja narzeczona i ja z przyjemnością zapewnimy wam dach nad głową i wszelką pomoc. Jednakże mimo wszystko nie będziecie należeć do żadnej klasy. Będziecie po prostu sobą.



Woodworkowie chcą, rzecz jasna, pozostać w pałacu. Carterowi odpowiada hasanie po ogrodzie, ale nie wyklucza, że kiedyś chciałby awansu. Marlee chciałaby zostać damą dworu Amisi.
 
America zerwała się z miejsca i przycisnęła dłonie do serca. Maxon popatrzył na nią, jakby była najpiękniejszym widokiem na świecie.



Jak widać, właśnie na to miała nadzieję. – Odchrząknął i wyprostował się lekko, gdy zwrócił się do urzędników za stołem. – Niech zostanie zapisane, że Carter i Marlee Woodwork zostają oczyszczeni ze wszystkich wcześniejszych zarzutów i od dzisiaj znajdują się pod opieką pałacu. Zapiszcie także, że nie należą do żadnej klasy i są ponad takimi podziałami.
Tak zostało zapisane! – oznajmił jeden z urzędników.
Gdy tylko skończył mówić, Maxon wstał i zdjął koronę, a Ami dosłownie zerwała się z miejsca i podbiegła, żeby mnie objąć.
Miałam nadzieję, że zostaniesz! – zawołała. – Nie poradzę tu sobie bez ciebie!
Żartujesz? To ja mam prawdziwe szczęście, że mogę służyć królowej.
Maxon dołączył do nas i uścisnął mocno dłoń Cartera.
Jesteś pewien, że chcesz pracować w ogrodzie? Możesz wrócić do gwardii albo nawet zostać doradcą, gdybyś chciał.
Jestem pewien. Nigdy nie miałem głowy do takich rzeczy, a zawsze lubiłem pracować fizycznie. Będę szczęśliwy, mogąc się tym zajmować.

- A poza tym, ten tego, eee, nie umiem czytać i pisać, i fokle… Dobrze, że poszczególne nawozy mają rysunki kwiatków na opakowaniach, żebym wiedział, do jakiego gatunku się nadają. Inaczej z królewskich ogrodów zostałaby pustynia.

To jeszcze nie koniec lukru. Amisia ma jeszcze jeden prezent dla Woodworków. Dziewczyna żałuje, że nie mogła uczestniczyć w tajniackim ślubie Marlee i Cartera, ale chce im to wynagrodzić. Ona i Maksio podarowują parze proste, złote obrączki. Wszyscy są wzruszeni jak stary siennik.




To za dużo! – powiedziałam. – Za dużo szczęścia na jeden dzień!
Ami podeszła do mnie i objęła mnie od tyłu.
Mam przeczucie, że czeka nas jeszcze mnóstwo szczęścia.
Uściskałam ją, gdy Carter znowu podał rękę Maxonowi.
Cieszę się, że cię odzyskałam – szepnęłam.
Ja też.
Poza tym będziesz potrzebować kogoś, kto cię powstrzyma, gdy zaczniesz przesadzać.
Żartujesz? Będę potrzebować całej armii ludzi, żeby mnie powstrzymywali, gdy zacznę przesadzać.
Roześmiałam się.
Nigdy nie zdołam ci za to wszystko podziękować. Wiesz o tym, prawda? Zawsze będę przy tobie.
W takim razie to mi wystarczy za podziękowanie.



I tym jakże lukrowatym akcentem kończy się „Faworytka”. I gdzie te powiewy świeżości, hę? Flaki z olejem, absolutnie nikt nie jest zdziwiony, prawda? Zieeew.


Za tydzień odwiedzimy na chwilę głowę naczelnej biczy Cassolandu, czyli Celeste. Zostańcie z nami!


Beige