niedziela, 25 października 2015

Rozdziały XV i XVI


Rozdział 15

Następny poranek nie jest łaskawy dla Ameriki; nie dość, że rana postrzałowa daje jej się we znaki, to w dodatku nieboraczkę dręczy kac. Mary podsuwa jej coś na złagodzenie objawów i informuje Ami, że wprawdzie przespała śniadanie, ale pokojówki postarają się doprowadzić ją do ładu do czasu obiadu, coby dziewoja nie zemdlała z głodu.

America udaje się do łazienki, gdzie już czekają na nią Anne i Lucy; dziewczęta mówią jej, że zarówno książę, jak i Aspen zaglądali do komnaty, kiedy spała, dręczeni obawami co do jej stanu.

Anne przyglądała się uważnie ranie, zaglądając ostrożnie pod bandaże, żeby sprawdzić, jak się goi. – Chyba nie wdało się zakażenie. O ile tylko będzie czysta, powinna się moim zdaniem ładnie wygoić. Żałuję, że nie mogłam zro​bić ni​cze​go więcej. Wiem, że zo​sta​nie bli​zna – jęknęła.

Dziewczyno, toż ty wyrabiasz w służbie u Amisi 5000% normy, będąc nie tylko hybrydą szwaczki, sprzątaczki, fryzjerki i kosmetyczki, ale w dodatku domorosłym chirurgiem – naprawdę nie masz powodów do samobiczowania.

Nie przejmuj się, dzielni ludzie zawsze mają jakieś blizny. – Pomyślałam o dłoniach Marlee i plecach Ma​xo​na. Obo​je no​si​li na za​wsze ślady swo​jej od​wa​gi, a ja byłam zaszczycona, mogąc do nich dołączyć.

Eee... Americo, jak by ci to...W twoim przypadku blizny są nie tyle dowodem odwagi, co bezdennej głupoty, niepotrzebnej brawury i braku wyobraźni. Uwierz mi, NAPRAWDĘ nie masz się czym chwalić.

A tak w ogóle, to zachwyca mnie podejście Singerówny: „Ja być Bwana Kubwa. Ja poskromić wobo. Ja być dzielna i nosić blizny, które przypominać wam, że Pan(i) Wielki(/a) wszystko może. Wy mnie wielbić”.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 24

Lady Ame​ri​co, kąpiel już go​to​wa – po​wie​działa Mary od drzwi łazien​ki.
Popatrzyłam na nią, a potem na Lucy i Anne. Zawsze byłam blisko z moimi pokojówkami i ufałam im, ale ostatniej nocy coś się zmieniło. Po raz pierwszy nasza więź została wystawiona na próbę i w świetle dnia okazało się, że nadal ist​nie​je, moc​na i nie​zmien​na.

Jaka znów więź, na litość? To twoje pokojówki, są zobowiązane pomagać ci w każdej sytuacji, włączając te ekstremalne, choćby nawet w głębi duszy życzyły ci wszystkiego najgorszego... no, chyba że chodzi ci o to, że nie pobiegły co tchu, żeby naskarżyć Clarksonowi.

Nie byłam pewna, czy mogę jakoś udowodnić, że jestem im oddana tak samo, jak one mnie, ale miałam na​dzieję, że kie​dyś nada​rzy się od​po​wied​nia oka​zja.

Americo, moim skromnym zdaniem należysz do tego rodzaju osób, których osobowość w pełni oddaje hasło: „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.”. Naprawdę, najlepsze, co możesz zrobić dla Anne, Mary i Lucy, to trzymać je na bezpieczny dystans i w żadnym wypadku nie wtajemniczać w swoje plany.

Przeskok! Czas na obiad:

Jeśli się skon​cen​tro​wałam, mogłam pod​nieść wi​de​lec do ust, nie krzy​wiąc się. Wy​ma​gało to wyjątko​wo dużego wysiłku, do tego stopnia, że w połowie obiadu zaczęłam się pocić. Uznałam, że powinnam poprzestać na sku​ba​niu chle​ba, po​nie​waż nie po​trze​bo​wałam pra​wej ręki, żeby go trzy​mać.

Dzieci Stirlitza, akt III, a.k.a „Nie wzbudzanie niczyich podejrzeń – robisz to źle”.

Amisiu, jeśli zamierzałaś przekonać króla, królową i kandydatki, że wczorajszy wieczór minął ci na relaksującej lekturze, to obawiam się, że twój plan właśnie spalił na panewce. Co ty na to, by zamiast machać na oczach wszystkich postrzeloną kończyną i w rezultacie mienić się na twarzy wszystkimi kolorami tęczy, schować się w sypialni i tam spożyć posiłek – które to rozwiązanie, jak wiemy z dotychczasowych tomów, jest nie tylko akceptowalne, ale wręcz powszechnie stosowane w przypadku wszelakich bólów głowy i innych ataków złego humoru?

Użyj mózgu, Luke: 150

Kriss zapytała, jak moja migrena – jak sądzę, taka była wersja oficjalna – a ja powiedziałam jej, że czuję się już lepiej, chociaż trudno mi było ignorować ból ramienia i głowy. Nie zadawała dalszych pytań i wszystko wska​zy​wało na to, że nikt inny nie za​uważył, że co​kol​wiek jest nie tak.

Cóż, ja tam wolę wierzyć, że Clarkson widzi wszystko, co trzeba.

Jadłam kawałek chleba i zastanawiałam się, jak dobrze pozostałe dziewczęta poradziłyby sobie, gdyby tej nocy znalazły się na moim miejscu. Uznałam, że jedyną osobą, która spisałaby się lepiej, była Celeste.

„ Ja być Bwana Kubwa i dać się postrzelić z wdziękiem i gracją! Nikt inny nie umieć tak pięknie chować się między śmietnikami!”

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 25

Bez wątpienia zna​lazłaby jakiś sposób, żeby stanąć do wal​ki i przez chwilę żałowałam, że nie je​stem do niej bar​dziej po​dob​na.

Na przykład wyciągnęłaby morderczą szminkę. 
Amisiu, to miło, że zaczynasz cieplej myśleć o pannie Newsome, ale obawiam się, że nawet jej moc Scary Sue (która została wszak zneutralizowana w rozdziale jedenastym) nie na wiele by się zdała, gdyby przyszło jej stanąć twarzą w twarz z uzbrojonymi antymonarchistami, samej nie będąc zaopatrzonej nawet w patyk.

Użyj mózgu, Luke: 151

Kie​dy tace zo​stały już wy​nie​sio​ne z Kom​na​ty Dam, weszła Si​lvia i po​pro​siła nas o uwagę.
Znowu będziecie miały okazję zabłysnąć, moje panie. Za tydzień urządzamy niewielkie przyjęcie popołudniowe i oczywiście jesteście na nie zaproszone!

Aż boję się zapytać, kto przyjeżdża tym razem.

Westchnęłam w duchu, zastanawiając się, kogo tym razem będziemy musiały zabawiać.

Nie jest dobrze, zaczynam dzielić myśli z Singerówną.

Nie będziecie musiały niczego szykować, ale powinnyście się zachowywać jak naj​le​piej, po​nie​waż na przyjęciu będzie obec​na eki​pa fil​mo​wa.

Cóż, tańcząca na stole Natalie odpadła, obściskująca się przed kamerami ze swym lubym Marlee siedzi w podziemiach – istnieje szansa, że tym razem nie dojdzie do kompromitacji, o ile oczywiście ktoś na czas zaknebluje Americę.

Silvia przekazuje dziewczętom, że każda z nich ma zaprosić dwoje własnych gości i każe im poważnie zastanowić się nad wyborem, po czym opuszcza salę.

Wiedziałyśmy, że to rodzaj próby. Kto w tej sali miał naj​bar​dziej im​po​nujące i naj​cen​niej​sze zna​jo​mości?
Może zaczynałam popadać w paranoję, ale wydawało mi się, że to zadanie zostało obmyślone specjalnie prze​ciw​ko mnie. Król mu​siał szu​kać spo​so​bu przy​po​mnie​nia wszyst​kim, jak bar​dzo je​stem bezużytecz​na.

Dziewczyno, odczep się od Clarksona, biedak ma wystarczająco dużo zmartwień na głowie i bez wymyślania, jakby ci tu utrudnić życie.

Konkurencja dla Kajusza: 33

Kogo za​pro​sisz, Ce​le​ste? – za​py​tała Kriss.
Ce​le​ste wzru​szyła ra​mio​na​mi.
Nie je​stem jesz​cze pew​na, ale obie​cuję, że będzie​cie pod wrażeniem.
Gdybym miała do dyspozycji listę przyjaciół Celeste, też bym się nie denerwowała. Kogo miałam zaprosić? Moją mamę?

Americo, zamilcz, proszę.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 26

Ce​le​ste odwróciła się od mnie i za​py​tała ciepło:
Jak myślisz, kogo za​pro​sisz, Ami?

Oho, Brat Kandydatka Samo Dobro wkracza na scenę. Przygotujcie się, kochani – od teraz będzie to norma.

Nie mam pojęcia. Nie jestem pewna, czy znam kogokolwiek, kogo wypadałoby zaprosić. Może będzie najlepiej, jeśli nie zaproszę nikogo. – Prawdopodobnie nie powinnam mówić tak otwarcie o mojej słabości, ale osta​tecz​nie po​zo​stałe i tak o tym wie​działy.

Amisiu, mam pytanie. Skąd twoja niezachwiana pewność, że zaproszona persona musi być kimś liczącym się w towarzystwie? Jedyna wskazówka, jaką otrzymałyście od Silvii, brzmiała wszak „rozważcie głęboko, kogo powinnyście sprowadzić do pałacu”.

Naprawdę, nic nie uradowałoby mnie bardziej niż twist fabularny, w wyniku którego okazałoby się, że pomysł z zaproszeniami wyszedł od Amberly, która – będąc wszak osobą ceniącą sobie nad wszystko więzi uczuciowe – postanowiła sprawdzić, która z dziewcząt postanowi uhonorować zaproszeniem swoich bliskich, miast popisywać się znajomościami z VIP-ami.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 27

Cóż, jeśli nie będziesz mogła nikogo znaleźć, daj mi znać – powiedziała Celeste. – Jestem pewna, że mam więcej niż dwoje znajomych, którzy chętnie odwiedziliby pałac i mogę dopilnować, żebyś przynajmniej wiedziała, kim są. To zna​czy, jeśli chcesz.
Popatrzyłam na nią. Korciło mnie, żeby zapytać, gdzie jest haczyk, ale kiedy spojrzałam jej w oczy, zrozumiałam, że chyba nie ma żadnego. Potem upewniłam się, kiedy mrugnęła do mnie tak, żeby nie zauważyły tego Kriss i Eli​se. Ce​le​ste, wy​traw​na wo​jow​nicz​ka, była po mo​jej stro​nie.

A nie mówiłam? Kolejna zapatrzona w nasze Bwana Kubwa jak w święty obrazek.

Dobre Mzimu: 34

Dziękuję – po​wie​działam, na​prawdę za​wsty​dzo​na.
Wzru​szyła ra​mio​na​mi.
Nie ma sprawy. Jeśli mamy mieć imprezę, to niech chociaż będzie udana. – Odchyliła się w fotelu, uśmiechając do siebie, a ja byłam pewna, że wyobraża sobie to przyjęcie jako swoją ostatnią szansę, żeby zabłysnąć. Jakaś część mnie chciała powiedzieć jej, żeby się nie poddawała, ale nie potrafiłam. Tylko jedna z nas mogła osta​tecz​nie do​stać Ma​xo​na.

Przy wszystkich wadach Maksia mam nieodparte wrażenie, że zaproszenie pary celebrytów niewiele zmieniłoby w kwestii jego preferencji uczuciowych.

Amisia wraca do pokoju, gdzie czeka na nią Anne z porcją leków przeciwbólowych. Nasza heroina dziękuje pokojówce za pomoc i pyta, czy mogłaby jej się w jakikolwiek sposób odwdzięczyć za nadprogramowe usługi chirurgiczne. Anne wyraźnie potrzebuje pomocy, ale wstydzi się wtajemniczyć Ami w swoje prywatne sprawy; ostatecznie przełamuje się, ale wymusza na Singerównie obietnicę, że Mary i Lucy o niczym się nie dowiedzą.

Widzi panienka, chodzi o to, że się panienka z nim tak świetnie rozumie. Mam wrażenie, że on niezwykle pa​nienkę poważa.
Cho​dzi ci o Ma​xo​na?
Nie – szepnęła, ru​mie​niąc się moc​no.
Nie ro​zu​miem.
Anne wzięła głęboki od​dech.
O gwar​dzistę Le​ge​ra.

No i masz babo placek.

Uważa pa​nien​ka, że to bez​na​dziej​ne, praw​da?
Nie beznadziejne – zapewniłam ją. Nie wiedziałam tylko, jak mam powiedzieć chłopakowi, który obiecał za​wsze o mnie wal​czyć, że po​wi​nien za​miast tego za​in​te​re​so​wać się Anne.

He, he, he. HE, HE, HE.

HE, HE, HE.

Wybaczcie, ale jak już kiedyś pisałam – dylematy Ameriki, jak tu nie złamać Aspenowi serca wieścią, że już go dłużej nie kocha stają się BARDZO zabawne, gdy wie się, jak cała rzecz ma się od drugiej strony.

Zawsze wyraża się tak ciepło o panience. Wiem, że gdyby może panienka mu o mnie wspomniała albo spróbowała się do​wie​dzieć, czy zo​sta​wił w domu dziew​czynę…

Ba, kochanieńka, żeby to jeszcze w domu...

Ami obiecuje, że pogada z Legerem, ale zastrzega, że nie może ręczyć za powodzenie misji; Anne dziękuje jej i oznajmia, że i tak nie ma zbyt wielkich nadziei.

Nie cho​dzi o to, że on jest Dwójką. Gdy​by był Ósemką, i tak chciałabym kogoś ta​kie​go, jak on.

Niestety, Anne, obawiam się, że w chwili gdy postanowiłabyś poratować Aspena – żebraka kanapką ten, wielce obrażony, kazałby ci iść precz.

Wielu ludzi by chciało – powiedziałam i to była prawda. Celeste zauważyła go, Kriss mówiła, że jest zabawny, a ta Delilah z kuchni brzmiała tak, jakby miała do niego słabość. Nawet nie liczyłam wszystkich tych dziewcząt, które się za nim dawniej uganiały.

Och, Cass, Cass. * kiwa z rozczuleniem głową * Widzę, że nadal nie możesz pogodzić się z faktem, iż większość fanek najchętniej wystrzeliłaby Legera w kosmos.

Słuchanie o tym już mnie za bardzo nie bolało, szczególnie z ust kogoś tak mi bli​skie​go, jak Anne. Oto kolejna rzecz upewniająca mnie, że moje uczucie do Aspena wygasło. Jeśli cieszyłam się, mogąc za​pro​po​no​wać, żeby inna dziew​czy​na zajęła moje miej​sce, to na​prawdę nie byłam już z nim związana.

Wyczerpałam temat dwa tygodnie temu. Naprawdę nie mam już nic do dodania w tej kwestii.

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 37

Amisia jeszcze raz obiecuje, że rozmówi się z Aspenem.

Proszę tyl​ko nie mówić po​zo​stałym.
Moc​niej ścisnęłam jej dłoń.
Ty nig​dy nie zdra​dziłaś mo​ich se​kretów, więc i ja nie zdradzę two​je​go.



Rozdział 16

Zaledwie kilka godzin później Aspen zapukał do moich drzwi. Pokojówki tylko dygnęły i wyszły, wiedząc bez żad​nych in​struk​cji, że to, o czym będzie​my mówić, musi po​zo​stać między nami.

Do Czarnej Dziury Fabularnej marsz!

Aspen chce wiedzieć, jak ma się jego była; Amisia stwierdza, że ramię nadal boli, ale generalnie jest ok.

Nie po​wi​nie​nem był po​zwo​lić ci je​chać.

A to akurat kamyczek do ogródka Maxona.

Usiądź.
Zawahał się, ale moim zdaniem był teraz całkowicie poza podejrzeniami. Maxon, podobnie jak moje pokojówki, wiedział, że jesteśmy w kontakcie, i to właśnie Aspen wyprowadził nas zeszłej nocy z pałacu. Co mogliśmy ryzykować?

Że Maksio, widząc was razem na osobności, wreszcie zdoła połączyć wszystkie kawałki tej układanki?

Leger ostatecznie daje się namówić, aczkolwiek usadawia się w stosownej odległości od heroiny; Amisia prosi go, żeby się nie dąsał, bo summa summarum przywiózł ją do pałacu w jednym kawałku. Niestety, Aspen ma akurat ochotę trochę poangstować:

Gdybym nie był dość szybki albo gdyby Maxon nie przerzucił cię przez ten mur, byłabyś teraz gdzieś uwięziona. Mało brakowało, a dopuściłbym, żebyś zginęła. Mało brakowało, a dopuściłbym, żeby zginął Maxon. – Aspen potrząsnął głową, patrząc w ziemię. – Wiesz, co by się stało ze mną i z Averym, gdybyście nie wrócili? Czy wiesz, co… – Urwał, chy​ba tłumiąc łzy. – Czy wiesz, co by się stało ze mną, gdy​bym cię nie zna​lazł?

Wszystko fajnie, ale czytałam „Gwardzistę”, więc nie wciskaj mi, kochaneczku, kitu; śmierć Maksia raczej nie wpędziłaby cię w depresję (aczkolwiek rozumiem, że powrót z książęcymi zwłokami mógłby zaprowadzić Legera prosto na królewski dywanik, co raczej nie byłoby przyjemnym doświadczeniem).

Ale udało ci się. Znalazłeś mnie, ochroniłeś mnie i zapewniłeś mi pomoc. Byłeś wspaniały. – Położyłam rękę na ple​cach Aspe​na, gładząc go i sta​rając się po​cie​szyć.

Zaiste, Amisiu, zachowujecie się tak niewinnie, że naprawdę nie wiem, kto mógłby mieć czelność podejrzewać was o jakiś mały, zakazany romansik.

Użyj mózgu, Luke: 152

Aspen obiecuje Americe, iż zawsze będzie dla niego kimś istotnym, ta rewanżuje się tym samym.

Mer, muszę ci coś powiedzieć. – Uniosłam głowę, a Aspen odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć, trzymając mnie ostrożnie za ra​mio​na. – Kie​dy po​wie​działem, że za​wsze będę cię ko​chał, mówiłem szcze​rze. I ja… ja…

...Taaak.

Od tego momentu rozpoczyna się wątek, który będzie trwać aż do zakończenia „Jedynej”. W skrócie – Leger chce wyznać Amisi Coś Bardzo Ważnego, ale z tego czy innego powodu nie jest mu to dane. Ów motyw będzie powtarzał się w regularnych odstępach czasu i gwarantuję, że nim dojedziemy do końca książki, większość z Was będzie jęczała w duchu „Chłopie, wyduśże to wreszcie z siebie!”. Zwłaszcza, że powody, dla których tego nie czyni, są... No cóż, sami zobaczcie:

Roześmiał się z tru​dem.
Chy​ba po​wi​nie​nem się prze​spać. Nie je​stem w sta​nie ja​sno myśleć.

Wesoło się zapowiada, nie ma co.

Ami w duchu cieszy się, że Aspen zrezygnował ze zwierzeń, albowiem nie ma do nich głowy w świetle ostatnich wydarzeń.

Posłuchaj, Mer, nie możemy tego powtórzyć. Nie mów Maxonowi, że pomogę mu w czymś tak ry​zy​kow​nym i nie ocze​kuj, że będę mógł cię prze​my​cić w do​wol​ne miej​sce.
Nie jestem pewna, czy nasz wypad w ogóle był wart takiego ryzyka.

Wiecie co? To fantastyczna uwaga.

Co właściwie dało Maxonowi to spotkanie?

Pytam serio. O ile (jak się wkrótce przekonacie) America faktycznie zyska co nieco dzięki temu wypadowi, o tyle z perspektywy księcia wygląda to na kompletną stratę czasu.

  • August nie powiedział mu niczego nowego, jeśli chodzi o rebelianckie posunięcia.
  • Nie ustalono, czy pałac w jakikolwiek sposób wesprze buntowników z Północy; sam Maxon nadal nie jest przekonany do tego pomysłu.
  • August dał mu nowy numer...
  • … który i tak w niczym mu się raczej nie przyda, skoro zastrzelono chłopaka od łączności (chociaż, na szczęście dla Maxona, Cass okaże się być w tej kwestii dosyć niekonsekwentna). I dlaczego nie mogą nadal porozumiewać się tak, jak to czynili dotychczas? Sposób musiał być wszak dobry (na czymkolwiek by nie polegał), skoro Illea dał radę bezproblemowo przekazać przyszłemu władcy, gdzie i kiedy ma zamiar się z nim spotkać.

No, sam powiedz, Maksiu – na co ci to było?

Użyj mózgu, Luke: 153

Aspen zbiera się, na pożegnanie żartobliwie całując Amisię w rękę.

Uśmiechnęłam się i lekko ścisnęłam jego rękę, a on odwzajemnił ten gest. Kiedy tak trzymaliśmy się za ręce, a mój uścisk ciągle się wzmac​niał, uświa​do​miłam so​bie, że muszę go wypuścić. Na​prawdę muszę go wypuścić. Popatrzyłam Aspenowi w oczy, czując, że pod powiekami zaczynają mi się zbierać łzy.
Jak mam się z tobą pożegnać?”

Americo, przestań, oficjalnie zamknęłyśmy „Osiołka”, nie mogę dawać nowych punktów.

Aspen wychodzi, pokojówki wracają (Czarna Dziura Fabularna chodzi jak szwajcarski zegarek) i szykują swą panią do snu; ona jednakże czeka jeszcze na Maxona, ponieważ przy obiedzie dała mu tajny znak, by zajrzał do niej wieczorem. Mamy trochę filozofowania o muzyce (kiedyś była dla Ami całym światem, a teraz już nie), zakończonego takim oto brylancikiem:

Na​prawdę nie wy​star​czała mi moja daw​na kla​sa.

Naprawdę ci wierzę.

Maksiu puka do drzwi:

Wa​sza wy​so​kość – po​wi​tała go ci​cho Mary.
Miała właśnie wyjść z po​ko​ju, kie​dy Ma​xon uniósł rękę.
Wy​bacz, ale czy mogłabyś mi po​wie​dzieć, jak masz na imię?
Pa​trzyła na nie​go przez chwilę, zdu​mio​na, po​tem spoj​rzała na mnie, a wresz​cie zno​wu na Ma​xo​na. – Je​stem Mary, wa​sza wy​so​kość.
Mary. Z Anne wi​dzie​liśmy się ostat​niej nocy. – Skinął jej lek​ko głową. – A ty?
Lucy. – Mówiła ci​chut​ko, ale czułam, że cie​szy się, że za​uważył jej ist​nie​nie.
Doskonale. Anne, Mary i Lucy. To dla mnie przyjemność poznać was wreszcie lepiej.

Do tego fragmentu wrócimy za moment.

- Jestem pewien, że Anne wtajemniczyła was obie zeszłej nocy, żebyście mogły jak najlepiej wspierać teraz lady Americę. Chciałem wam po​dziękować za to od​da​nie i dys​krecję.
Po​pa​trzył na nie ko​lej​no.
Zdaję sobie sprawę, że znajdujecie się w niezwykle niezręcznej sytuacji. Gdyby ktokolwiek zaczął wam zadawać pytania o to, co się wydarzyło, odeślijcie go bezpośrednio do mnie. To była moja decyzja i nie po​win​nyście po​no​sić od​po​wie​dzial​ności za ja​kie​kol​wiek jej kon​se​kwen​cje.

- Mojego starego zignorujcie, jest tylko królem.

Użyj mózgu, Luke: 154

Zawsze miałam poczucie, że moje pokojówki są niezwykle oddane Maxonowi, ale dzisiaj wieczorem wydawało mi się, że to zaczęło wykraczać poza zwykłe zobowiązanie. Dawniej wydawało mi się, że najwyższa lojalność należała się zawsze królowi, ale teraz zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście tak było. Coraz częściej wi​działam drob​ne ozna​ki wska​zujące, że lu​dzie mogą woleć jego syna.

Amisiu – naprawdę nie ma znaczenia, kogo wolą Illeańczycy. TO CLARKSON RZĄDZI TYM PAŃSTWEM I TRZYMA W GARŚCI LOS WSZYSTKICH PODDANYCH. Jeżeli wezwie do siebie twoje pokojówki i da im ultimatum: albo dla mnie szpiegujecie, albo waszych krewnych czeka bliskie spotkanie ze stryczkiem, to gwarantuję ci, że sympatia dla Maxona może okazać się niewystarczającym argumentem „przeciw”.

Może nie tylko ja uważałam metody króla Clarksona za barbarzyńskie, a jego sposób myślenia za okrutny.

Nie, jest jeszcze autorka i rzesza fanek, które biorą za dobrą monetę każde jej słowo.

Konkurencja dla Kajusza: 34

Pokojówki zrobiły swoje, pokojówki mogą odejść.

O co cho​dzi z tym za​pa​mięty​wa​niem ich imion?

- Po diabła bratasz się z plebsem?

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 28

Ale trochę rozumiem Americę; facet nawiedza jej sypialnię od tak dawna, że naprawdę mógł już dawno temu załatwić tę kwestię.

Odpowiedź Maksia?

Kiedy wczoraj w nocy Leger wspomniał imię Anne, a ja nie wiedziałem, o kogo mu chodzi… czułem się zażeno​wa​ny. Czy nie po​wi​nie​nem le​piej od przy​pad​ko​we​go gwar​dzi​sty znać lu​dzi, którzy się tobą opie​kują?

Niby racja, ale z drugiej strony – jeżeli weźmiemy pod uwagę moje obliczenia dotyczące liczby pokojówek w pałacu, to nie dziwota, że biedak nie zdołał spamiętać wszystkich imion.

Amisia naprędce wymyśla, że to wszystko efekt licznych plotek pomiędzy pałacową służbą i gwardzistami.

Mimo wszystko, te dziewczyny są z tobą codziennie. Powinienem już kilka miesięcy temu wiedzieć, jak się na​zy​wają.

Święta racja, panie dobrodzieju.

Maksiu martwi się, że Amisia jest na nogach pomimo bycia postrzeloną zaledwie dzień wcześniej i prosi ją, by się położyła; następnie kładzie się na łóżku koło niej (ale spokojnie, oddziela ich gruby koc). Mamy kolejny dialog z serii „Gdyby coś ci się stało/ Ale przecież nic mi się nie stało”.

Nie potrafię uwierzyć, jak mogliśmy być tak nieostrożni, żeby wyjechać z pałacu w ciężarówce, bez większej liczby gwardzistów.

A ja nie, żaden idiotyzm z twojej strony już mnie nie zdziwi.

Okazuje się, że rebelianci po prostu chodzą po ulicach. Kiedy przestali się ukrywać?

Eee... Na moje oko to ponad dwadzieścia lat temu, w momencie, gdy ojcowie Miecia i Henia (a może i sami Miecio i Henio) postanowili po raz pierwszy zaatakować pałac w biały dzień.

Kiedy zdobyli tę broń? Czuję się bezradny, nie mam pojęcia, co się dzieje. Codziennie po kawałeczku tracę kraj, który ko​cham.

Okazujesz tę miłość w bardzo specyficzny sposób.

Zeszłej nocy mówiłaś coś… o miłości.
Opuściłam spoj​rze​nie.
Pamiętam.– Sta​rałam się po​wstrzy​mać ru​mie​niec.
To za​baw​ne, jak może ci się wy​da​wać, że coś mówiłaś, cho​ciaż na​prawdę nig​dy tego nie zro​biłaś. Roześmiałam się, czując, że te słowa za chwilę padną.
Jest też za​baw​ne, kie​dy wy​da​je ci się, że coś słyszałaś, cho​ciaż wca​le tak nie jest.
Cały ko​mizm sy​tu​acji zniknął.
Wiem, co masz na myśli. – Przełknęłam ślinę i patrzyłam, jak jego dłoń przesuwa się z mojego policzka i splata palce z moimi. Wiedziałam, że on także na nią patrzy. – Może niektórym ludziom trudno jest zdobyć się na ta​kie wy​zna​nie. Na przykład oba​wiają się, że mogą nie do​trwać do końca. Ma​xon wes​tchnął.
Może być też trudno coś powiedzieć, kiedy się obawiasz, że ktoś może nie chcieć dotrwać do końca… I może nie do końca po​go​dził się z myślą o roz​sta​niu z kimś in​nym.

Nie no, błagam. Znowu ta śpiewka? Cass, wyeliminowaliśmy już z gry Legera – czy możemy, proooszę, przejść do konkretnych wyznań, coby zakończyć ten ciągnący się od dziesięciu tysięcy stron wątek?

Potrząsnęłam głową.
To nie…
Ro​zu​miem.
Mimo wszystkiego, co mówiliśmy w schronie, mimo wszystkiego, co sobie nawzajem wyznawaliśmy, mimo wszystkiego, co bezpiecznie i pewnie kryło się w moim sercu, te proste słowa wydawały się najbardziej przerażającą rzeczą, jaką mogliśmy się wymienić. Ponieważ kiedy powiemy je na głos, nie będziemy mogli ich nig​dy cofnąć.

Jednak nie możemy.

Amisia prosi, aby na chwilę zostawili ten temat i skupili się na czymś innym:

Za​sta​na​wiałam się nad mo​imi gośćmi na to zbliżające się przyjęcie, ale po​trze​buję two​jej zgo​dy. Spoj​rzał na mnie, nic nie ro​zu​miejąc.
Chcę, żebyś wiedział dokładnie, o czym zamierzam z nimi rozmawiać. Możliwe, że łamiemy w ten sposób pra​wo, więc nie zro​bię tego, jeśli się nie zgo​dzisz.

Nie no, nie wierzę! To chyba pierwszy raz w tej serii, gdy panna Singer najpierw myśli, a później robi – brawo, żabko! Widzisz, to wcale nie było takie trudne.

Za​in​try​go​wa​ny Ma​xon pod​parł się na łokciu, żeby mnie wysłuchać.
Po​wiedz mi, co pla​nu​jesz.



I to już wszystko na dziś. A za tydzień: przyjątko i specjalni goście zaproszeni przez Americę (poradziłabym Wam, żebyście przygotowali sobie poduszki pod czoło, ale obawiam się, że nie istnieją żadne dostatecznie miękkie) oraz uwertura dzieła pod tytułem „Clarkson Voldemortem Illei”.

Zostańcie z nami!


Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 37
Dobre Mzimu: 34
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 77
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 28
Kochanek z kartonu: 35
Konkurencja dla Kajusza: 34
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 18
Użyj mózgu, Luke: 154


Maryboo

31 komentarzy:

  1. A jakby tak król założył podsłuchy i całe to towarzystwo wzajemnej adoracji by w lochu wylądowało? Rozmarzam się....Ten facet, przytomny gość w końcu, nie prowadzi jakiejś dyskretnej obserwacji kandydatek albo i księcia? Tak trudno zatrudnić kogoś i powiedzieć:dowiedz się,o czym mój syn rozmawia z kandydatką nr 3?
    Mojego starego zignorujcie, jest tylko królem. - dobre!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Może Amisia zaprosi rebeliantów na to przyjęcie :D

    Ale się ta fabuła wlecze...

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPOILER!


      trafiłaś w samo sedno... :D




      KONIEC SPOILERA

      Usuń
    2. O matko i córko...
      Stawiałam, że zaprosi kogoś z Włoch, w końcu tak gorąco zapewniali, że ma ich poparcie i dali jej swój numer, ale to... No nie wierzę, po prostu nie wierzę...

      Usuń
    3. Na co ty liczysz, Cass już pewnie zapomniała o tych ludziach z Włoch :D

      Usuń
    4. Ja też byłam pewna, że chodzi o te włoskie księżniczki, to w końcu by pasowało do kontekstu - Celeste oferuje, że użyczy Amisi dwa swoje VIP-y, ale Amisia jest fajniejsza i zaprasza zagraniczną rodzinę królewską. Ale zaraz, przecież zaproszenie osób niewyjętych spod prawa miałoby sens, więc nie można tego po niej oczekiwać.

      A swoją drogą, to moja wersja Celeste jest już tak headcanonowa, że mogę ją spokojnie fangirlić, co niniejszym robię. I dlatego bardzo się ucieszyłam nawet na tę refleksje Amisi, że Celeste poradziłaby sobie lepiej od niej. Oczywiście tak by było, ale podejrzewam, że nie z powodu morderczej szminki i innych materiałów miotanych w torebce, ale np. dlatego, że Celeste zdaje się czasem myśleć.

      Usuń
    5. Nie chcę za bardzo spoilerować... ale Cass nie zapomniała o Włochach :D

      Usuń
    6. Ech, Kiera jest taka przewidywalna...

      Usuń
  3. Jaka ta książka jest nudna. Nie mogę się doczekać Następczyni - to będzie prawdziwa uczta dla analizatorek ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. A w ogóle kiedyś Maksio się dowie o Aspenie i Americe, czy będzie ciapą przez kolejne dziesięć tomów? Czy w tym pałacu w ogóle nie ma hot ploteczek? Bo dyskretni to oni nigdy nie byli przecież.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowie się i strzeli focha. Okoliczności już za bardzo nie pamiętam.

      Usuń
    2. Sprawdziłam przed chwilą: Maksio przyłapie Americę usprawiedliwiającą się przed Ośrodkiem, który przyłapał księciunia i Amisię na nierządzie. Są do siebie przytuleni, a tu wchodzi Maxonek. I - fanfary - wreszcie łączy fakty (bransoletka itd).

      Usuń
  5. *właśnie sobie uświadomiła, że America jest w jej wieku* Dżizaskurwajapierdolę, wybaczcie za słownictwo, ale... *odgradza się od świata, kołysząc się na boki z dłońmi przyłożonymi do uszu i szepcząc "to wcale nieprawda, ona wcale nie jest w moim wieku, to wcale nieprawda, wcale, wcale..."*

    OdpowiedzUsuń
  6. America chyba nie chce zaprosić Augusta, co? Pretty, preety please?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, SPOILER zaprosi żeńską wersję.

      Usuń
    2. Cooooo? Ale dlaczego? *zaczyna płakać*

      Usuń
    3. Ona serio zaprosi tę ciężarną laskę Augusta w kurtałce w kwiatełki? I ona sobie odpieprzy tę kurtalkę oczywiście na bal? Amisia i jej konspira... Amisia i jej znajomości... <3

      Adria

      Usuń
    4. Ta laska jest w ciąży!? O.o

      Usuń
    5. Ej, przeoczyłam info o ciąży tej laski. Serio jest?

      Usuń
    6. Trochę to do Cass nie pasuje. August mówił, że będą się hajtać niedlugo,więc musieliby seks przedmałżeński uprawiać...

      Usuń
    7. O ciąży nic nie wiem, ale laskę od kwiatków zaprosi.

      Usuń
    8. Ktoś był w ciąży, nie ona? Pasowało mi do ślubu z Augustem i zapewnieniem kolejnego illeańskiego pretendenta do tronu. Jak nie ona, to przepraszam za wprowadzenie w błąd!

      Adria

      Usuń
    9. W ciąży była siostra Americi, Kenna.

      Usuń
  7. Analiza genialna, jak zwykle oczywiście. "Mojego starego zignorujcie, jest tylko królem", podbiło moje serce.

    Kochani, ostatnio miałam bardzo Rywalkowy sen (który w gruncie rzeczy był ciekawszy od twórczości Cass). Otóż ja i cztery inne dziewczyny z mojej paczki wylądowałyśmy w Eliminacjach. Jedna była na pewno odpowiednikiem Celeste, druga Kriss, trzecia... Elise? Chyba tak. Czwarta odpowiadała Natalie, a ja niestety występowałam w roli Amisi (która tak naprawdę nie istniała, byłam ja zamiast niej). Więc po przyjeździe do zamku evil Clarkson zabrał nam komórki, ponieważ podczas Eliminacji nie można było się kontaktować z bliskimi i ogólnie ludźmi spoza zamku. Clarkson cały czas chodził z jakąś biografią w rękach (była to biografia jakiegoś uczonego). Moja mama zdołała wbić do pałacu jako sprzątaczka, więc miałam z nią kontakt. W międzyczasie pałacowy ksiądz powiedział mi w konspirze, że okładka książki króla to tylko przykrywka, jako że naprawdę nosi tytuł "Jak zostać wspaniałym dyktatorem". Ojciec Maksia uznał, że nasza piątka nie nadaje się na żony jego syna, więc chciał nas wypędzić. Gdy przyłapał mnie i mamę na rozmowie wkurzył się jeszcze bardziej i chciał zabić mnie i odpowiedniki Celeste, Kriss itd., które wymieniałam wcześniej. Zaprowadził nas do zamurowanego pałacowego ogrodu pod pretekstem, że możemy go zwiedzić i nas w nim zamknął. Okazało się, że w ogrodzie trzymane są ludziożercze (nie mam pojęcia, jak je inaczej określić) ptaki przypominające sępy. W końcu w ostatniej chwili udało nam się jakimś cudem uciec z pałacu.

    Wiem, sen jest bez ładu i składu, trochę dziwny (ale moje sny zawsze są dość oryginalne). Ale uznałam, że mogę się z wami nim podzielić, jako że na temat analiz. I zawsze możecie się z niego pośmiać.
    Pozdrawiam!
    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      "Jak zostac wspaniałym dyktatorem" zrobiło mi dzień. Naprawdę widzę Clarksona pogrążonego w lekturze :D

      Usuń
    2. Ten sen jest zdecydowanie ciekawszy i bardziej trzymający w napięciu niż treść oryginalnej powieści.

      Usuń
    3. "Jak zostać wspaniałym dyktatorem" <33333

      Usuń
    4. Taka książka i tak ma więcej sensu od rusioffych pamiętniczków Grzesia Ikei ;D
      Sen swoją drogą świetny. Mnie się kiedyś tylko śniło, że jestem Eadlyn, brrr...

      Gwathgor

      Usuń
    5. Bycie Eadlyn? Nie życzyłabym tego nawet najgorszemu wrogowi.

      Usuń
    6. ,,Jak być wspaniałym dykatorem" - Cudne <3 Ciekawe, kto napisał tę książkę - chcę przeczytać o nim ff <3

      Usuń