Rozdział
5
Nigdy wcześniej nie miałam robionych kompleksowych badań lekarskich. Uświadomiłam sobie, że gdybym została księżniczką, byłyby zapewne stałą częścią mojego życia, a to mnie przerażało.
Dopiero teraz zorientowałaś
się, że rola przyszłej matki przyszłego następcy tronu wiąże
się z byciem pod ścisłym lekarskim nadzorem? A nie biorę tu nawet
pod uwagę faktu, iż jako rodowita mieszkanka Hondurabyla
najprawdopodobniej byłabyś dosłownie przykuta do szpitalnego łóżka
w przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości.
Doktor Mission był życzliwy i cierpliwy, ale mimo wszystko krępowało mnie to, że ktoś obcy ogląda mnie nago.
A swoją drogą – do pałacu
przyjechało niedawno trzydzieści pięć dziewcząt; nietrudno było
przewidzieć, iż część z nich może czuć się niezręcznie,
rozbierając się do rosołu przed mężczyzną (a także obawiać
się, czy niewinne badanie nie zostanie użyte przeciwko nim –
pamiętajmy, kandydatki są obecnie pałacową własnością, a
podrywanie mężczyzny innego niż Clarkson równa się wyrokowi
śmierci). Czy nie można było sprowadzić do pary także pani
doktor, chociażby tylko na czas Eliminacji?
Pobrał mi krew, zrobił kilka zdjęć rentgenowskich i zbadał mnie dokładnie w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby być nie tak.
Obawiam się, że w związku z
dorastaniem w Hondurabylu pod kategorię „coś” będzie można
podpiąć całe jestestwo Amberly, od czubka głowy po koniuszki
palców.
Przebadana dziewczyna wychodzi
ze skrzydła szpitalnego i kieruje się do Komnaty Dam; jest
wyczerpana, bowiem poprzedniej nocy nie mogła zasnąć na skutek
randkowych rewelacji.
Weszłam do Komnaty Dam, odrobinę obawiając się spojrzeć w oczy królowej Abby. Niepokoiłam się, czy nie został jej jakiś widoczny ślad. Oczywiście niewykluczone, że to ona uderzyła króla. Nie byłam pewna, czy chcę to wiedzieć.
Słowo daję, każda kolejna
wzmianka o parze królewskiej jest bardziej groteskowa od
poprzedniej. Tyle dobrego, że dziś ów festiwal patologii osiągnie
swoiste apogeum, po którym Porter i Abby na dobrą sprawę znikną
ze sceny; bądźmy wdzięczni za drobne uśmiechy losu.
Królowej nie ma w sali, Amberly
podchodzi zatem do Bianki i Madeline. Dziewczęta mają dla niej
pikantne ploteczki:
– Krążą plotki, że Tia tej nocy spała z Clarksonem.Serce mi się ścisnęło.– Jak to?– Popatrz na nią. – Bianca spojrzała przez ramię na Tię, która siedziała z Peshą i Marcy pod oknem. – Patrz, jaka jest z siebie zadowolona.
Jeżeli Twoja znajoma pojawia
się w szkole/na uczelni/w pracy radosna jak szczygiełek, to wiedz,
że coś się dzieje!
Słuchajcie, ja wiem -
Eliminacje i tak dalej, ale mimo wszystko wzbudza we mnie dość
ambiwalentne uczucia fakt, iż w Cassolandzie wszelka kobieca radość
związana musi być z – nomen omen – rzycią tru loffa;
wyobraźcie sobie tylko zdumienie kandydatek, gdyby okazało się, że
dobry humor Tii wynika z pięknych snów, które nawiedziły ją
poprzedniej nocy.
– To sprzeczne z zasadami – powiedziałam. – To sprzeczne z prawem.
...Nie.
Cass, dlaczego po raz kolejny
gwałcisz swój własny kanon? Nie, spanie z Clarksonem nie jest
sprzeczne z prawem. Powiem więcej: spanie z Clarksonem, jeśli
książę tylko wyrazi takie życzenie, jest obowiązkiem kandydatek,
które obecnie są na dobrą sprawę jego niewolnicami. Owe zasady
pozostają niezmienne jeszcze od czasów pierwszych Eliminacji, kiedy
to Damon Illea radośnie wybzykał połowę swojego haremu przed
wykopaniem dziewcząt z pałacu. Skąd ta dziwna wolta w postrzeganiu
seksualnej strony show?
– Jakie to ma znaczenie? – szepnęła Bianca. – Ty byś mu odmówiła?Pomyślałam o tym, jak na mnie patrzył zeszłego wieczoru, o jego palcach poruszających się po powierzchni stołu. Bianca miała rację – nie powiedziałabym „nie”.
I byłoby to całkiem
zrozumiałe, biorąc pod uwagę, iż jakikolwiek sprzeciw kandydatek
wobec życzeń przyszłego władcy jest, delikatnie mówiąc, źle
widziany. Naprawdę, Cass – o co chodzi z tym wątkiem od czapy,
który stoi w jawnej sprzeczności ze wszystkim, czego do tej pory
nauczyliśmy się o regulaminie Eliminacji? Jak się za moment
przekonamy, owa zmiana nie tylko nie ma za grosz sensu, ale w dodatku
ugryzie cię w rzyć, gdy spróbujesz pogrążyć jedną z
nielubianych przez siebie pacynek.
– Ale czy to prawda? Czy może tylko plotki? – Spędził ze mną część wieczoru, ale jednak nie cały. Zostało wiele godzin od chwili, gdy się rozstaliśmy, do chwili, gdy pojawił się na śniadaniu.– Ona się zachowuje strasznie tajemniczo – narzekała Madeline.
Być może rozpiera ją duma,
bowiem otrzymała list, z którego wynikało, że w przypadku
wykopania z pałacu ma szanse zdobyć indeks na wymarzonym
uniwersytecie, ale z oczywistych względów na razie zachowuje to w
tajemnicy.
– Cóż, to w sumie nie nasza sprawa. – Pozbierałam rozsypane na stoliku karty i zaczęłam je tasować.Bianca odchyliła głowę i westchnęła ciężko, a Madeline położyła mi rękę na dłoni.– To jest nasza sprawa. To zmienia reguły gry.
Primo: Jedyną osobą, która
zmienia tu reguły gry, jest sama autorka.
Secundo: No i dobra, przyjmijmy,
że Tia faktycznie jest uchachana jak norka, bo poprzedniej nocy
uprawiała bara-bara z Clarksonem. Co dokładnie dziewczyny
zamierzają uczynić w tej sytuacji? Przypominam, że zgodnie z
zasadami kandydatka nie może sama szukać obecności księcia,
odpada zatem opcja „zakraść się do sypialni Clarksona i czekać
na niego, polegując w dezabilu na jego łożu obsypanym płatkami
róż”. Na dobrą sprawę, chcąc iść w ślady Tii mogą co
najwyżej... zgodzić się na seks z księciem, co, jak same
przyznają, tak czy siak by uczyniły.
A teraz...
...Och.
Uwaga, kochani; przygotujcie
się. Czas na Wielki Moment Królowej Abby. Gotowi?
(…) drzwi otwarły się na oścież. Stanęła w nich rozwścieczona królowa Abby. Jeśli miała jakiegoś siniaka, doskonale go zamaskowała.– Która z was to Tia? – zapytała gwałtownie. Wszystkie dziewczęta spojrzały w stronę okna, gdzie Tia siedziała nieruchomo, blada jak ściana. – Słucham?Tia powoli podniosła rękę, a królowa podeszła do niej z morderczym spojrzeniem. Miałam nadzieję, że jeśli nawet Tia ma zostać skarcona, królowa wyprowadzi ją w tym celu z sali. Niestety, nie miała takiego zamiaru.
– Spałaś z moim synem? – zapytała, nie bawiąc się w delikatności.
Tadaam! To właśnie po to na
kartach tej nowelki zaistniała Tia i jej być-może-seks z
Clarksonem; aby królowa Abby mogła stać się kompletną
karykaturą, na tle której przyszła władczyni Amberly może lśnić
niczym diament. Czy nie cieszą Was wątki stworzone wyłącznie po
to, by nielubiana przez autorkę postać mogła przeistoczyć się w
całkowitego trolla?
– Wasza wysokość, to plotki. – Jej głos był cichym piśnięciem, ale w sali panowała taka cisza, że słyszałam nawet oddech Madeline.– W takim razie nie zrobiłaś nic, by im zaprzeczyć!Tia zająknęła się, zaczęła zdanie kilka razy, zanim w końcu się zdecydowała.– Jeśli się ignoruje plotki, one ucichną. Gwałtowne zaprzeczenia zawsze wyglądają jak przyznanie się do winy.– Więc zaprzeczasz temu czy nie?Nie miała wyjścia.– Nie zrobiłam tego, wasza wysokość.Myślę, że nie miało znaczenia, czy powiedziała prawdę, czy też skłamała. Jej los był przesądzony, zanim jeszcze się odezwała. Królowa Abby chwyciła Tię za włosy i pociągnęła ją do drzwi.– Wyjeżdżasz natychmiast.Tia wrzasnęła z bólu i zaprotestowała.– Tylko książę Clarkson może o tym decydować, wasza wysokość. Takie są zasady.– Zasady mówią też, że masz nie być dziwką! – skrzeknęła w odpowiedzi królowa.
Nie. Naprawdę, Cass: nie.
Zasady nie mówią niczego podobnego.
Ta scena – pomijając
oczywiście jej siermiężność i fakt, że istnieje tylko po to,
abyśmy nie mieli wątpliwości, kto jest czarnym charakterem tej
książki – nie byłaby nawet taka zła, gdyby nie poprzedzająca
ją rozmowa między dziewczętami. Jak się zaraz przekonamy, Cass
próbuje odmalować Abby jako zapijaczoną paranoiczkę, która boi
się konkurencji ze strony młodszej, ładniejszej pretendentki do
tronu i traktuje dziewczęta jak wrogów; nie dziwi zatem, że na
siłę wynajduje w nich wady i oskarża je o złe prowadzenie,
niepomna faktu, że de facto nie mają one prawa powiedzieć księciu
„nie” i że Clarksonowi wolno urządzić orgię w kuchni, jeśli
tylko najdzie go na to ochota.
Problem w tym, że zaledwie
chwilę wcześniej byliśmy świadkami dyskusji, podczas której
Amberly wyrażała oburzenie faktem, iż Tia rzekomo ośmieliła się
pójść do łóżka z Clarksonem; dyskusji, z której wynikało, że
- zgodnie z wiedzą posiadaną przez dziewczyny (być może za
panowania Portera nie starczyło mamony na opłacenie Smutnego
Urzędnika, który wyjaśniłby pannom, czego mogą się spodziewać
w czasie Eliminacji ze strony księcia?) - kandydatce nie
wolno obcować cieleśnie z Clarksonem. A to sprawia, iż
zachowanie Abby nagle prezentuje się w nieco innych barwach; z
furiatki, która wyżywa się na bezbronnych dziewczętach zdanych na
łaskę i niełaskę księcia przeistacza się w furiatkę, która w
dosyć... niekonwencjonalny sposób... dba o to, aby reputacja jej
rodziny nie uznała uszczerbku na skutek łóżkowych zabaw młodych
(to, że przy okazji wyładowuje swoją frustrację na nastolatkach,
to zupełnie inna para kaloszy). Paradoksalnie, przepisanie kanonu
działa tu na korzyść Abby; z pospolitej wariatki staje się
wariatką zafiksowaną na tym, aby przyszła królowa prezentowała
się bez skazy, co jeśli nawet nie czyni jej lepszą osobą, to
przynajmniej ciekawszą bohaterką.
...Cass, jak ty to robisz, że
zawsze, gdy próbujesz coś naprawić, psujesz to jeszcze bardziej?
Tia straciła równowagę i poślizgnęła się, tak że królowa dosłownie podtrzymywała ją za włosy. Potykała się i starała się dotrzymać kroku królowej Abby, która popchnęła ją na podłogę w korytarzu.– WYNOŚ SIĘ!
Matko i córko, jakie to jest
żenujące. Cass, czy u ciebie czarne charaktery naprawdę muszą
mieć głębię kałuży? Czy nie mogłabyś dodać im przynajmniej
szczypty subtelności?
Zatrzasnęła drzwi i natychmiast odwróciła się do nas. Niespiesznie przyglądała się nam, żebyśmy miały czas zrozumieć, jak wielką ma władzę.– Powiedzmy sobie to jasno – zaczęła cicho, spacerując pomiędzy fotelami i kanapami, na których siedziały dziewczęta. Wyglądała jednocześnie dumnie i przerażająco. – Jeśli któraś z was, małe smarkule, myśli, że może przyjść do mojego domu i zabrać mi koronę, niech się lepiej nad tym dobrze zastanowi.
A swoją drogą – skąd
właściwie bierze się ta paranoja Abby? Na dobrą sprawę to raczej
Porter powinien spać z rewolwerem pod poduszką, biorąc pod uwagę,
że jego żona nie miała najmniejszego problemu z otruciem
pierwszego męża. Pozycja Abby na dobrą sprawę nigdy nie była
zagrożona (a raczej: zagrożona być nie powinna, ale biorąc pod
uwagę, iż królowa wdowa najwyraźniej musiała poślubić kuzyna
męża, aby utrzymać tytuł, w Cassolandzie wszystko jest możliwe).
A jeśli myślicie, że możecie zachowywać się jak zdziry i mimo to zasiąść na tronie, spotka was coś znacznie gorszego. – Wbiła paznokcie w twarz Piper. – Nie będę tego tolerować!Głowa Piper poleciała do tyłu pod naciskiem palców królowej, ale dziewczyna nie odważyła się okazać bólu, dopóki królowa Abby jej nie minęła.– Jestem królową i jestem kochana przez wszystkich. Jeśli chcecie wyjść za mojego syna i mieszkać w moim domu, będziecie się zachowywać dokładnie tak, jak wam powiem. Będziecie posłuszne, dobrze wychowane i milczące.Wyminęła stoliki i zatrzymała się przy Biance, Madeline i przy mnie.– Od tej pory macie tylko przychodzić, zachowywać się jak damy, siedzieć i uśmiechać się.
I znów: Cass, ta scena znacznie
lepiej odmalowałaby zUo Abby, gdybyś z jakiegoś powodu nie
postanowiła przepisać reguł gry i nie uczyniła z seksu z księciem
czynności godnej powszechnego potępienia.
Gdy skończyła mówić, spojrzała na mnie, a ja niemądrze uznałam, że to polecenie, więc się uśmiechnęłam. Królowa nie była z tego zadowolona – odsunęła się i spoliczkowała mnie. Jęknęłam i poleciałam na stolik. Nie odważyłam się ruszyć.– Macie dziesięć minut, żeby stąd zniknąć. Resztę posiłków zjecie dzisiaj w pokojach. Nie chcę więcej słyszeć choćby piśnięcia.Usłyszałam trzask drzwi, ale wolałam się upewnić.– Poszła już?– Tak.
I tak oto pożegnaliśmy matkę
Clarksona, której mroczne serce dorównuje swym odcieniem
atramentowi, jakim Grzesiu zwykł był wypełniać stronice swojego
puchowego pamiętniczka.
...Naprawdę, Cass; nie twórz
już więcej żadnych antagonistów, dla dobra nas wszystkich.
Koleżanki troskliwie otaczają
Amberly, która ma na twarzy ślad dłoni królowej; równie kiepsko
prezentuje się Piper, której policzek został naznaczony szponami
Królowej Śniegu.
– Co w nią wstąpiło? – Nova wyraziła na głos to, o czym wszystkie myślałyśmy.– Może bardzo troszczy się o swoją rodzinę – podsunęła Skye.Cordaye prychnęła.– Wszystkie widziałyśmy przecież, jak pije. Czułam od niej alkohol.
Paaanie,
Sodoma
i Gomora
w tej królewskiej rodzinie; jak to dobrze, że w przyszłości
idealna królowa Amberly zadba o to, by po pałacu w czasie
oficjalnych uroczystości nie kręcili się alkoholicy na rauszu oh
wait.
– W telewizji zawsze wydawała się taka miła. – Kelsa objęła się ramionami, niczego nie rozumiejąc.– Posłuchajcie – powiedziałam. – Jedna z nas dowie się, jak to jest być królową. Nawet patrząc z zewnątrz, można zobaczyć, że ta presja jest nie do zniesienia. – Urwałam i potarłam płonący policzek. – Na razie myślę, że powinnyśmy w miarę możliwości unikać królowej. I nie wspominajmy o tym Clarksonowi. Wydaje mi się, że mówienie źle o jego matce, czego by nie zrobiła, nie przysłuży się żadnej z nas.– Mamy to zignorować? – zapytała gniewnie Neema.Wzruszyłam ramionami.– Nie zmuszam was, ale sama zamierzam tak postąpić.
...Cass, dlaczego? Dlaczego
robisz coś takiego?
Słuchajcie, ja wiem, o co
chodzi w tym wątku. Autorka chce pokazać, że Amberly potrafi
wybaczać doznane krzywdy i stara się dopatrzyć w drugim człowieku
dobra nawet wtedy, gdy wszyscy inni już dawno go przekreślili. To
dobrze. Mówię poważnie: to bardzo piękne cechy charakteru. Ale
problem polega na tym, że szukanie w kimś dobra nie może oznaczać
jednoczesnego przyzwolenia na czynienie zła. Czy Abby żyje pod
ciągłą presją? Zapewne. Czy to oznacza, że ma prawo bić
kandydatki? Nie. Czy Amberly może jej przebaczyć i mimo wszystko
starać się żyć z nią w poprawnych stosunkach? Oczywiście, jeśli
tylko jest na to gotowa. Czy przebaczenie Amberly powinno oznaczać
zielone światło dla kontynuowania tego rodzaju praktyk?
Zdecydowanie nie.
Pewnie – dziewczyny mają
właściwie zerowe możliwości naprawienia sytuacji, a skarżenie
się Clarksonowi jest dosyć ryzykownym pomysłem, biorąc pod uwagę,
że kandydatki prawie go nie znają i nie mają pojęcia, czy w ten
sposób nie pogorszyłyby jeszcze swojej sytuacji.
No – prawie wszystkie
kandydatki. Jest bowiem wśród nich jedna dama, która na tym etapie
doskonale wie, że Clarkson nie znosi swoich rodziców i zdaje sobie
sprawę z ich podłych charakterów.
Ową damą jest autorka
powyższego projektu.
A przecież to byłaby idealna
szansa, aby pokazać rzeczywistą (a nie tylko deklaratywną) dobroć
i odwagę Amberly; dziewczyna wybacza Abby ów atak szału, ale
jednocześnie nie zamierza pozwolić, aby podobna sytuacja powtórzyła
się w przyszłości, w związku z tym udaje się do Clarksona (nawet
narażając się na jego niezadowolenie) i prosi, aby pomimo niechęci
żywionej do matki spróbował wstawić się za Tią i porozmawiać z
królową na temat sposobu traktowania uczestniczek Eliminacji.
Udałoby się, nie udałoby się – tak czy inaczej Amberly
pokazałaby, że potrafi walczyć o siebie i innych, nie odpłacając
jednocześnie nienawiścią za nienawiść.
Co dostajemy zamiast tego?
Pannicę, której życiową filozofią jest „problemy same się
naprawią, jeśli tylko będę ignorować ich istnienie”.
Faktycznie, Cass – chodzący
ideał.
Znowu przytuliłam Piper i stałyśmy tak wszystkie w milczeniu. Miałam nadzieję, że uda mi się zaprzyjaźnić z tymi dziewczętami, ponieważ lubimy podobną muzykę, albo będziemy się razem uczyć makijażu. Nigdy nie przypuszczałam, że to wspólny strach zbliży nas i połączy jak siostry.
Rozdział
6
Uznałam, że w ogóle nie będę go o to pytać. Jeśli książę Clarkson naprawdę był z Tią, nie chciałam tego wiedzieć. A jeśli nie był, a ja o to zapytam, zawiodę jego zaufanie, zanim jeszcze zdążył mnie nim obdarzyć. Najprawdopodobniej to rzeczywiście była plotka, którą rozpuściła sama Tia, by onieśmielić pozostałe dziewczęta – i proszę, ile jej to dało.
Co by nie mówić o poprzednim
rozdziale, sytuacja Tii została tam przedstawiona na tyle
niejednoznacznie, że każdy sam mógł zdecydować, jak chce
zinterpretować jej wątek – przespała się z Clarksonem/sama
rozpuściła plotkę, żeby wzbudzić zazdrość
konkurentek/postanowiła nie reagować na plotki, ponieważ jej
pochlebiały/postanowiła nie reagować na plotki, ponieważ uznała,
że nie ma co wykłócać się o prawdę?
Ale cóż, najwyraźniej taka
dawka subtelności w ostatecznym rozrachunku przerosła Cass, bowiem
w poniższej odsłonie autorka postanowiła potwierdzić ustami
Amberly (a Amberly, jak wszyscy wiemy, jest idealna i nigdy się nie
myli), że Tia sama napytała sobie biedy, puszczając w obieg
ploteczkę o swoich seksualnych przygodach.
Cassoland – kraina, w której
jakikolwiek suspens nie ma racji bytu.
Pokojówki Amberly obkładają
jej obolały policzek lodem; jako że Amberly zapewniła je, iż nie
przyłożyła jej żadna z konkurentek, dziewczyny domyśliły się,
że przyszła królowa oberwała od Abby.
– Kiedy poszłam po lód, słyszałam, że królowa ma wyjechać w przyszłym tygodniu na krótki urlop, sama – powiedziała Martha, która siedziała na podłodze przy moim łóżku.
To miło, tylko jak ma się to
do kanonu ustalonego w oryginalnej trylogii, z którego wynikało, że
królowa Illei nie wyściubia nosa z pałacu?...Może to po prostu
kolejna subtelna wskazówka, że Porter – Belzebub nie dba o to,
czy jakiś buntownik odstrzeli jego połowicę, kiedy ta zajęta
będzie sączeniem drinków z palemką na tropikalnej wyspie.
– Podobno tak liczne towarzystwo źle działa na jej nerwy, więc król poprosił ją, by trochę odpoczęła.
Przewróciłam oczami. Krzyczał na nią za kosztowne suknie, a teraz wysyła ją na wakacje.
Nie wiemy wszelako, kochana
Amberly, jakiego rodzaju to wakacje. Być może pomyliłam się
akapit wyżej i Porter, zapakowawszy żonie spory plecak i prowiant
na drogę, kazał jej wziąć udział w obozie survivalowym?
Pokojówka pociesza Amberly, że
do wieczora nie będzie śladu po uderzeniu:
Miałam ochotę powiedzieć jej, że nie przejmuję się bólem. Naprawdę martwiłam się tym, że to był jeden z wielu znaków tego, jak ciężkie może się okazać życie księżniczki. W najgorszym razie będzie naprawdę przerażające.
...Cass? Dziękuję, że
zwróciłaś moją uwagę na kolejny bezsens fabularny.
Kochani, wiecie dobrze, że od
lat marudzimy z Beige o tym, iż kandydatki w swoim wyścigu za
księciem z bajki zdają się być kompletnie nieświadome, że
łapiąc chłopa z wyższych sfer jednocześnie zobowiązują się
przyjąć na siebie rolę przyszłej władczyni targanego
zamieszkami, niewydolnego ekonomicznie i ze wszech miar pogrążonego
w kryzysie kraju. Ale ten cytat uświadomił mi coś jeszcze: żadna
z kandydatek biorących udział w konkursie o rękę Clarksona zdaje
się nie przejmować faktem, że ślub z księciem będzie oznaczał
konieczność mieszkania pod jednym dachem z jego rodzicami.
Pomyślcie sami: kandydatki (z
wyjątkiem Amberly) mogą nie być świadome, jak głęboko
patologiczne jest małżeństwo królewskiej pary, ale na obecnym
etapie zdają już sobie sprawę z tego, że królowa jest
niestabilną psychicznie alkoholiczką, która przyszłą synową
postrzega w kategorii konkurencji. Zarówno Porter, jak i Abby są
póki co w pełni sił, a Clarkson to nadal nastolatek – co
oznacza, że król i królowa mogą sprawować rządy jeszcze przez
dobrych kilka dekad.
Dobrych kilka dekad, w czasie
których księżniczka będzie zmuszona dzielić miejsce zamieszkania
ze swoimi teściami.
Naprawdę – kto miałby ochotę
na tego rodzaju układ? Clarkson nie jest zwyczajnym chłopakiem,
który może wyprowadzić się od męczących starych albo w
ostateczności wygarnąć im, że mają się nie wtrącać w jego
życie – Porter i Abby to władcy absolutni w dystopicznym
społeczeństwie, a Clarkson jest następcą tronu. Jest oczywiste,
że będą kontrolować każdy jego krok – a także każdy krok
nowej Córy Illei, obiektu gorącej nienawiści miłościwie
panującej królowej. Księżniczka będzie spędzać dnie, tygodnie,
miesiące, lata dzieląc przestrzeń z kobietą skłonną do
fizycznej i psychicznej agresji, która oznajmiła wprost, że nie
pozwoli wygryźć się ze stołka i z pewnością będzie
robiła wszystko, co w jej mocy, aby maksymalnie uprzykrzyć życie
swej synowej. Żona Clarksona nie będzie mogła liczyć na żadną
ochronę i pomoc – bo i z czyjej strony? Męża, który nie ma w
tym układzie nic do powiedzenia? Uroczego i przyjaźnie nastawionego
do otoczenia teścia?
Cass, nie ma nic złego w
umieszczaniu tego rodzaju mrocznych wątków w, no cóż, rzekomo
dystopicznej powieści. Ale na litość – skoro już zdecydowałaś
się pokazać ciemne strony monarchii, to co ty na to, aby
jednocześnie zadbać o to, by twoje pacynki realistycznie reagowały
na otaczające je wydarzenia? Królowa dopiero co nazwała jedną z
kandydatek dziwką, wykopała ją z pałacu (jednocześnie łamiąc
regulamin Eliminacji – tego rodzaju decyzja powinna należeć do
Clarksona), po czym wyrządziła fizyczną krzywdę dwóm innym
dziewczynom. Jakim cudem u ŻADNEJ z kandydatek nie wywołało to
przemyśleń w rodzaju „piękna rzyć chłopa i brokatowe suknie to
niewystarczająca rekompensata za lata psychologicznych tortur –
czas opuścić ten cyrk”?
Podsumowałam to, co wiedziałam. Król i królowa kiedyś się kochali, ale teraz starali się ukrywać obustronną nienawiść. Królowa piła i miała obsesję na punkcie władzy i korony. Król, w najlepszym razie, był na granicy załamania nerwowego. Natomiast Clarkson…
Clarkson wyładowuje swą
frustrację związaną z toksycznymi rodzicami na pałacowych
meblach, więc na twoim miejscu poważnie bym się zastanowiła, czy
ślub z – de facto – wytworem własnej wyobraźni jest wart
wplątania się w to bagno na wieki wieków, bez możliwości
ucieczki.
Clarkson robił, co mógł, żeby wydawać się opanowany, spokojny i pogodzony z losem, ale pod tym wszystkim umiał się śmiać jak dziecko. A gdy tracił nad sobą panowanie, to cud, że potrafił się potem pozbierać z powrotem.
„Dostaje ataku furii, ale
przecież w końcu się uspokaja, mój dzielny miś!”
To, czy amok Clarksona był
objawem czegoś groźniejszego, czy też jednorazowym wyładowaniem
nagromadzonej przez lata frustracji to jedno; to, jak ów atak
interpretuje (nie mając wszak pełnego obrazu sytuacji) Amberly, to
drugie.
Cierpienie nie było mi całkowicie obce. Zdarzało mi się pracować do całkowitego wyczerpania, znosiłam palące upały, a chociaż status Czwórki powinien stanowić dla mnie jakieś zabezpieczenie, żyłam niemal w ubóstwie. Ten rodzaj trudności, z jakimi musiałabym się zmierzyć byłby zupełnie inny. Oczywiście gdyby książę Clarkson mnie wybrał.Ale gdyby mnie wybrał, to by znaczyło, że mnie kocha, prawda? Czy to by nie było warte każdej ceny?
Ja...Wiecie co? Nie. Poddaję
się. Wywieszam białą flagę. Nie jestem wystarczająco
utalentowana; nieważne, jak bardzo patologiczny potencjalny
scenariusz postaram się odmalować – Cass zawsze będzie lepsza.
Szacun, autorko.
– O czym panienka myśli? – zagadnęła Martha. Uśmiechnęłam się i wzięłam ją za rękę.– O przyszłości, choć to pewnie nie ma większego sensu. Co będzie, to będzie.– Jest panienka naprawdę kochana. Miałby szczęście, gdyby wybrał panienkę.– A ja bym miała szczęście, gdyby mnie wybrał.To była prawda: zawsze pragnęłam tylko jego. Przerażało mnie tylko wszystko to, co się z nim wiązało.
Słuchajcie, może ktoś z Was
miałby ochotę skomentować to za mnie? Minęło ładnych kilka lat,
od kiedy analizowałam dzieła Meyer i trochę wypadłam z wprawy,
jeśli chodzi o rozprawianie się z toksycznymi związkami w
literaturze YA.
Przeskok!
Amberly i pozostałe kandydatki
przesiadują w pokoju jednej z dziewcząt, plotkując i wymieniając
się ciuchami i błyskotkami:
Nikt nie zabronił nam pojawiać się przez resztę tygodnia w Komnacie Dam, ale wszystkie dziewczęta uznały, że tak będzie lepiej.
Faktycznie, niekiepska taktyka,
nie ma co się niepotrzebnie narażać na kontakt z wariatką w
koronie. A z ciekawości – czy po ślubie także planujecie skradać
się z sypialni do jadalni kanałami, pod osłoną nocy?
Gdy w pobliżu nie było królowej, dziewczyny zachowywały się… jak dziewczyny. Wszystkim teraz jakby trochę ulżyło. Zamiast przejmować się protokołem albo zachowywać się jak idealne damy, pozwalałyśmy sobie być takie, jakie byłyśmy, zanim wylosowano nasze imiona – takie, jakie byłyśmy w domu.
Słuchajcie, ja rozumiem, że
nikt nie ma ochoty obcować z mamusią Clarksona, ale tego typu
wstawki coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że w tym
uniwersum nikt nie zdaje sobie sprawy, o co tu właściwie toczy się
gra. „Łiii! Okropna nadzorczyni wyjechała i możemy teraz
urządzać piżama party i latać nago po korytarzach! A tak BTW, czy
my przypadkiem nie walczymy o pozycję pierwszej kobiety w tym kraju,
członkini królewskiego rodu?”
– Danico, chyba nosimy podobny rozmiar. Wydaje mi się, że mam sukienki, które pasowałyby do tych butów – zaproponowałam.– Chętnie skorzystam, trafiłaś bardzo dobrze. Tak samo jak Cordaye. Widziałaś, co potrafią uszyć jej pokojówki?Westchnęłam. Nie wiedziałam, jak one to robią, ale pokojówki Cordaye sprawiały, że tkaniny układały się na niej tak, jak na nikim innym. Także Nova miała suknie wyróżniające się na tle reszty. Zastanawiałam się, czy ta z nas, która wygra Eliminacje, będzie mogła wybrać sobie pokojówki. Polegałam tak bardzo na Marcie, Cindly i Emon, że nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak sobie poradzę bez nich.
Primo: Ostatnie zdanie brzmi
trochę tak, jakby Amberly do tego stopnia przyzwyczaiła się do
posiadania własnych murzynów, że nie potrafi już sobie wyobrazić,
co zrobi, jeśli Clarkson wykopie ją z pałacu i będzie zmuszona
sama zapinać sobie stanik.
Secundo: Hi, hi – Amberly tak
bardzo „polega” na swoich pokojówkach, że podświadomie już
kombinuje, jakby tu w przyszłości podebrać utalentowane służące
koleżanek.
– Wiecie, co jest w tym wszystkim dziwnego? – zapytałam.– Co takiego? – Madeline grzebała w szkatułce z biżuterią Bianki.– Że pewnego dnia już tak nie będzie. W końcu jedna z nas zostanie tu sama.Danica usiadła ze mną przy stole.– Wiem. Myślicie, że może częściowo dlatego królowa jest taka okropna? Może za dużo czasu spędza sama.
Dlaczego zatem nie wprowadzi np.
instytucji damy dworu? Jak widzieliśmy na przykładzie królowej
Ameriki i lady Marlee, nie jest to niezgodne z protokołem.
– Myślę, że to jej własny wybór. Mogłaby zapraszać w gości, kogo tylko zechce. Mogłaby przenieść całą swoją rodzinę do pałacu, gdyby miała na to ochotę.– Nie, gdyby król się temu sprzeciwił – zauważyła Danica.– To prawda.
Ok, rozumiem logikę dziewczyn –
król ma ostatnie słowo we wszystkim jako najważniejsza osoba w
państwie, nic zatem dziwnego, że kandydatki przyjmują, iż to on
decyduje o tym, kto może przebywać w pałacu. Ale my, czytelnicy,
wiemy przecież, że to Abby ma tutaj przewagę – nie tylko była
żoną Illei i królową wdową (pomińmy milczeniem fakt, iż
zdaniem Cass Porter po wżenieniu się w linię królewską przebija
swą pozycją małżonkę, albowiem... ma penisa? Innego
wytłumaczenia nie znajduję), ale w dodatku lubi i potrafi od czasu
do czasu kogoś otruć i niezbyt szanuje swego męża. Dlaczego zatem
Abby nie sprowadzi sobie do pałacu własnej świty (chociażby w
roli szpiegów)? Skoro może bezkarnie trwonić forsę na kiecki
wbrew sprzeciwom króla, to Porter najwyraźniej nie jest jej w
stanie niczego zabronić.
– Zupełnie nie mogę zrozumieć króla, wydaje się zupełnie zdystansowany do wszystkiego. Myślicie, że Clarkson też taki będzie?– Nie – odparłam i uśmiechnęłam się do siebie. – Clarkson jest sobą.
...To osoba zdystansowana nie
może być sobą w swoim zdystansowaniu?
Żadna z nich nie odpowiedziała, a gdy podniosłam głowę, zobaczyłam, że Danica uśmiecha się psotnie.– Co takiego?– Wpadłaś po uszy – powiedziała, zupełnie jakby mnie żałowała.– Co masz na myśli?– Jesteś w nim zakochana. Nawet gdybyś jutro zobaczyła, że dla zabawy kopie szczeniaczka, i tak robiłabyś do niego maślane oczy.
Masz absolutną rację, Danico.
Niestety, wbrew temu, co myśli autorka, nie świadczy to najlepiej o
naszej protagonistce.
– On mógłby mnie poślubić. Czy nie powinnam go kochać?
Złotko, patrz mię na usta:
miłość i bezkrytyczne bałwochwalstwo to nie synonimy.
– No tak, ale zachowujesz się w taki sposób, jakbyś od zawsze go kochała.Zarumieniłam się i postarałam się nie myśleć o tym, jak wykradłam drobne z torebki mamy, żeby kupić znaczek z jego portretem. Nadal miałam go naklejony na kawałek kartonu, którego używałam jako zakładki.
Wiecie co? Na obecnym etapie
Amberly wizualizuje mi się jakoś tak:
Cass, jeśli twoje dzieło
nasuwa mi automatyczne skojarzenia ze stalkerskim hymnem, to wiedz,
że czas przemyśleć linię fabularną i kreację postaci.
– Szanuję go – broniłam się. – Jest księciem.– Nie tylko o to chodzi. Gdyby coś mu groziło, zasłoniłabyś go własną piersią.Nie odpowiedziałam.– Naprawdę byś to zrobiła! Rany!(…)Starałam się nie obawiać własnych myśli, ponieważ gdyby trzeba było wybierać między nim a mną, nie sądzę, żebym potrafiła nie stawiać go na pierwszym miejscu. Był księciem, a jego życie było bezcenne dla kraju. Ale co więcej, był bezcenny dla mnie.Odsunęłam tę myśl. Przecież nic takiego nigdy się nie wydarzy.
...Cass...to O TO chodziło w
tym wątku? Czy to miał być... taki dowcip? Czy też po prostu
ostateczny dowód na to, jak wielka jest MiłoŹDŹ Amberly?
Na wypadek, gdybyście nie
pamiętali, o co chodzi, drodzy czytelnicy: właśnie w ten sposób
królowa zginęła w „Jedynej” - osłaniając małżonka własną
piersią. Jak widzimy na załączonym obrazku, Cass postanowiła
nawiązać do owego wydarzenia w powyższym fragmencie i...no cóż.
Tak naprawdę sama nie wiem, co o tym myśleć – powinnam
przewracać oczami nad och-jakże-subtelnym-żartem „No OCZYWIŚCIE,
że nigdy nie będę musiała ryzykować dla niego życiem, hue hue”,
czy też raczej po raz kolejny westchnąć smutno nad faktem, że
Amberly na obecnym etapie jest w stanie bez wahania dać się
postrzelić w imię swoich romantycznych fantazji o de facto
kompletnie jej obcym człowieku?
Cóż, myślę, że najlepszą
opcją będzie po prostu odetchnąć z ulgą, że rozdział szósty
niniejszym dobiegł końca.
I to już wszystko na dziś. A w
następnym odcinku: niezwykle istotna wizyta u pana doktora i jej
następstwa.
Zostańcie z nami!
Maryboo
"Poszła już?"
OdpowiedzUsuńNaprawdę miałam nadzieję, że Abby tylko trzasnęła drzwiami dla wyładowania złości i zaraz wrzaśnie "Nie, nie poszłam!". Ambi wyleciałaby z Eliminacji i mielibyśmy święty spokój.
"Jesteś w nim zakochana. Nawet gdybyś jutro zobaczyła, że dla zabawy kopie szczeniaczka, i tak robiłabyś do niego maślane oczy." - Przyznam, że jestem w szoku. Widziałam wiele toksycznych par w YA, ale TO... To brzmi jakby autorka doskonale wiedziała, że jej bohaterka rozumuje w chory sposób, ale stwierdziła, że jeśli ubierze to w dostatecznie "romantyczne" słowa, wszystko się ładnie ugładzi. Straszne. Bardzo straszne.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam Abby i jej "nie, nie poszłam!" oraz późniejsze wywleczenie Am(e)berly z Komnaty Dam. Kibicowałabym wtedy Danice, dziewczyna wydaje się mieć całe kilka szarych komórek, może z nią Maksiu byłby bystrzejszy.
UsuńZarówno Danica, jak i Madeline wydają się posiadać przynajmniej po pięć szarych komórek - gdyby miały choć trochę więcej, juz dawno pozegnalyby się z pałacem.
UsuńAntidotum na przebywanie w głowie Ameby:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=RZwM3GvaTRM
Polecam, bo kończy się śmiercią Edwarda Cullena ^^
Na Bora, nawet disneyowscy villainowie są subtelniejsi od Abby... To nawet nie jest poziom kiepskiego young adult, tylko bajki dla trzylatków. A tak swoją drogą, nie wierzę w Clarkson + Tia. On mi się wydawał zawsze taki zimnokrwisty. BTW, a może Ameba mówiąc, że seksy z księciem są zabronione, sądziła naiwnie, że Klaksona obowiązują te same zasady, co resztę społeczeństwa (niet seksów poza małżeństwem)?
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, czyżby Cass wiedziała, że kopanie szczeniaczków to niemal synonim zUa?😀 So subtle.
O nie. O NIE.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się: "Królowa" to jedyny tffór Cass, który przeczytałam w czystej postaci. Właściwie to tylko przejrzałam tekst i chyba tylko dlatego ilość patoli mnie nie zabiła.
A teraz zapnijcie pasy, czas na chwilę opuścić ramy uniwersum.
Z komina chatki buchał dym o bliżej nieokreślonym kolorze, zbliżonym do oktaryny. Jego źródłem był wielki kocioł, wypełniony bulgocącą cieczą. Krzątała się przy nim kobieta ubrana w przywodzący na myśl disneyowskie księżniczki sukienkę i zwyczajny, kuchenny fartuszek.
- Inteligencja - wymamrotała Kiera, mozolnie odczytując nieco zamazaną treść oprawionej w skórę księgi. - Skąd ja ją teraz wezmę? Przeklęta firma kurierska, już nigdy nie skorzystam z ich usług. Inteligencja, inteligencja... No cóż, trudno. Zastąpi się cukrem. Albo wiem, lepiej! Miłością! Miłość jest dobra na wszystko. Wszyscy pokochają moją Amberly, tak kochane stworzenie z niej uczynię!
Z tymi słowami rzuciła księgę o wdzięcznym tytule "Jak stworzyć ciekawą postać" na stół i zaczęła przesuwać palcem po ustawionych równo słoiczkach z igredientami. Drugą ręką bez przerwy mieszała ciecz, w danej chwili mającą kolor liliowy.
- Dobroć, charyzma, religijność, optymizm, altruizm - wyliczała, odczytując etykietki. - Ha! Jest! Ale skoro znalazłam, to dodam trochę dobroci.
W tym wypadku "trochę" oznaczało połowę solniczki w której Kiera przechowywała tę esencję. Wymieszała i ze szczerym zdziwieniem przyjrzała się miksturze, która niespodziewanie zrobiła się pąsowa.
- Czyżbym za dużo sypnęła? Wiecznie zapominam, że tu jest za duża dziurka. - Samozwańcza czarodziejka podniosła solniczkę do oczu. Gwałtownie zamrugała i powąchała perliście różowy proszek.
- Ależ jak to możliwe! - zakrzyknęła, niemile zaskoczona. - Jak to mogło się stać, że do pojemniczka na dobroć wsypałam naiwność?
Nie mam nic do Kiery, ale chyba tylko tak da się wytłumaczyć taką, a nie inną kreację Ameberly.
To jest jeszcze głupsze niż pierwsza książka! Teraz odbieram początki jako niewinne pitu pitu..Nikt nie myśli, a królowa jest karykaturą. Mam nadzieję,że nie będzie następnych tomów? Z punktu widzenia stajennego i pokojówek?
OdpowiedzUsuńŚwietnie mi sie czytało tą analizę.
Chomik
Albo Rebeliantów, by pozbawić ich sensu już do reszty.
UsuńSzszsz, nie podpowiadajcie, bo jeszcze Cass usłyszy...
UsuńTu jest filmik instruktażowy, czego nie robić:
https://www.youtube.com/watch?v=HWdBUteL6Dw
Cala ta seria wybitnie przypominalaby zabawe lalkami gdyby nie fakt, ze male dziewczynki wymyslaja czesto bardziej konsekwentne antyutopie. co tam, juz 'Kawaler' lepiej buduje napięcie.
OdpowiedzUsuń