sobota, 29 kwietnia 2017

„Królowa” - rozdziały III i IV

Rozdział 3

Poprosiłam Marthę z samego rana, żeby znalazła mi ozdobioną klejnotami opaskę i rozpuściłam włosy. Nigdy jeszcze nie byłam tak podekscytowana, idąc na śniadanie. Uważałam, że wyglądam naprawdę pięknie i nie mogłam się doczekać, czy Clarkson też tak uzna. Gdybym się zastanowiła, przyszłabym trochę wcześniej, ale weszłam wraz z kilkoma innymi kandydatkami, całkowicie tracąc szansę, by zwrócić uwagę księcia. Co kilka sekund rzucałam spojrzenie w stronę głównego stołu, ale Clarkson koncentrował się na posiłku, starannie krajał gofry i szynkę, a od czasu do czasu spoglądał na rozłożone obok niego papiery. Jego ojciec pił głównie kawę, zjadając od czasu do czasu jakiś kęs, gdy odrywał się od czytanego dokumentu. Domyślałam się, że on i Clarkson zajmują się tym samym, a skoro tak wcześnie zaczęli pracę, prawdopodobnie czekał ich ciężki dzień.

Porównajcie sobie młodego Clarkiego z Maksiem. Nawet przy śniadaniu pracuje jak jego ojciec. Widać, że bierze swoje zadanie rządzenia krajem na poważnie. Maxon wygląda przy nim naprawdę kiepsko. Nie dziwota, że Clarkson tak się wnerwiał, gdy jego synalek opierdalał się w wieku, w kórym on sam brał się ostro do roboty.


Po śniadaniu Clarkson wyszedł wraz z królem, żebym zająć się tym, co robili, żeby w kraju wszystko działało prawidłowo.

My hero.

Amberly ma nadzieję, że może wieczorem Clarkson zwróci na nią uwagę, gdy już skończy pracować.

W Komnacie Dam było tego dnia cicho. Skończyły się nam tematy rozmów o tym, kim jesteśmy i skąd pochodzimy, za to przyzwyczaiłyśmy się do wspólnego spędzania czasu.

Smutne. Czy naprawdę Cass uważa, że dziewczyny nie mogą ze sobą rozmawiać na jakieś różne, ciekawe tematy? Widać w Ikei panienki mogą się tylko sobie pokrótce przedstawić lub ewentualnie pogadać o Eliminacjach i cud-księciu.


Siedziałam z Madeline i Biancą, tak jak niemal zawsze. Bianca pochodziła z jednej z prowincji sąsiadujących z Honduraguą i poznałyśmy się w samolocie. Madeline miała pokój koło mnie, a jej pokojówka już pierwszego dnia zapukała do mnie, żeby zapytać moje pokojówki, czy mogą jej pożyczyć nici. Jakieś pół godziny później Madeline zajrzała, żeby nam podziękować, i od tamtej pory się przyjaźniłyśmy. Od samego początku w Komnacie Dam panował ścisły podział. Byłyśmy tak przyzwyczajone do dzielenia na grupy w życiu codziennym – Trójki tutaj, Piątki tam – że wydawało nam się naturalne, gdy tak samo działo się w pałacu. Chociaż tutaj linie podziału nie przebiegały zawsze według klas, cały czas żałowałam, że w ogóle muszą istnieć. Czy nie miałyśmy być tutaj równe, przynajmniej do czasu zakończenia rywalizacji? Czy nie przeżywałyśmy tego samego?  W tym momencie nie przeżywałyśmy absolutnie niczego. Pragnęłam, by coś się wydarzyło, choćby po to, żeby mieć o czym rozmawiać.

Powtórzę: smutne. Nie macie jakichś zainteresowań, o których można pogadać, np. muzyka, ulubiona książka? A może jakieś interesujące albo śmieszne anegdotki z życia?

– Masz jakieś wieści z domu? – zapytałam, żeby zacząć rozmowę.
Bianca podniosła głowę.
– Mama wczoraj napisała, że Hendly się zaręczyła. Możesz w to uwierzyć? Wyjechała stąd chyba tydzień temu.
Madeline się ożywiła.
– Z jakiej on jest klasy? Udało jej się awansować?
– O tak! – Bianca rozpromieniła się entuzjastycznie. – To Dwójka! Wiesz, to pozwala nam mieć nadzieję. Przed wyjazdem byłam Trójką, ale podoba mi się, że mam szansę wyjść za jakiegoś aktora, a nie za nudnego starego lekarza.

Ale czemu od razu starego? Przecież medycyny nie kończy się po 50-tce, no chyba że późno się zaczęło. Albo jest się wybitnym głąbem.

Madeline zachichotała i pokiwała głową. Ja nie byłam tego taka pewna.
– Czy ona go znała? To znaczy, przez wyjazdem na Eliminacje?
Bianca przechyliła głowę na bok, jakbym zadała absurdalne pytanie.
– To mało prawdopodobne. Ona była Piątką, on jest Dwójką.
– Wydaje mi się, że jej rodzina specjalizuje się w muzyce, więc może występowała przed nim kiedyś – podsunęła Madeline.
– Słuszna uwaga – zgodziła się Bianca. – Może nie byli sobie całkiem obcy.

Cóż, z lupą trzeba tu szukać jakiejś logiki, nawet kandydatki mają problem objąć rozumem to, że jakiś kolo z wysokiej klasy wyskoczył dosłownie znikąd, a ta cała Hendly natychmiast się go złapała jak tonący brzytwy już po kilku dniach znajomości. Przecież nie wyrzucono jej z pałacu na ulicę, skąd ta desperacja? No tak, ale w końcu inna Dwójka może się jej już nie nadarzyć… A co do kolesia, może chęć szybkiego znalezienia trophy wife jest warta wzięcia sobie kobitki, którą książę odrzucił na dość wczesnym etapie? Myślę, że facet i tak miał w czym wybierać, będąc Dwójką, więc dziwię się tak ekspresowej decyzji. Ale nikt nie wmówi mi, że się zakochał oglądając reality show i dlatego ruszył z kopyta, żeby zaklepać sobie pannę.

– Aha – mruknęłam.
– Kwaśne winogrona? – zapytała Bianca.
Uśmiechnęłam się.
– Nie, jeśli Hendly jest szczęśliwa, to bardzo się z tego cieszę. Ale to trochę dziwne, wyjść za kogoś, kogo się nawet nie zna.

A ty, misiaczku, znasz Clarksona? Wątpię, jesteś zakochana w jego wizerunku. Chociaż ty przynajmniej masz szansę go trochę poznać przed ewentualnymi zaręczynami. Widzę, że nie tylko ja myślę nad cała sytuacją. Madeleine zdaje się mieć pewne przebłyski rozsądku. Nie żeby to docierało do Amberly.

Madeline odezwała się dopiero po chwili.
– Czy my właściwie nie robimy tego samego?
– Nie! – wykrzyknęłam. – Książę nie jest kimś obcym.
– Naprawdę? – zapytała Madeline. – W takim razie proszę, powiedz mi wszystko, co o nim wiesz, ponieważ ja mam wrażenie, że nie wiem niczego.
– Właściwie… ja też – przyznała Bianca.

Zaczynam lubić Madeleine, a Amberly cały czas radośnie leci na pysk w moim rankingu postaci.

Zaczerpnęłam oddech, by wygłosić długą listę rzeczy, jakie wiedziałam o Clarksonie… Okazało się, że jest tego niewiele.
– Nie mówię, że znam wszystkie jego sekrety, ale to nie jakiś przypadkowy chłopak spotkany na ulicy. Od małego patrzyłyśmy na niego, słuchałyśmy jego przemówień w Biuletynie, widziałyśmy jego twarz setki razy. Może nie znamy wszystkich szczegółów, ale ja mam bardzo jasny obraz tego, jaki on jest. A wy nie?

Nic tylko załamać ręce. Naiwność czy głupota, nie wiem, ale i tak to jest przerażające.

Madeline uśmiechnęła się.
– Myślę, że masz rację. To przecież nie tak, że przyszłyśmy tutaj, nie wiedząc, jak on się nazywa.
– Właśnie.

Mam szczerą nadzieję, że Madeleine zgodziła się z Amberly tylko, żeby mieć spokój, ale sama wie lepiej.

Do Amberly podchodzi pokojówka i mówi, że jest ona proszona. Na korytarzu czeka Clarkie.

– Właśnie poszedłem do biura pocztowego, żeby zostawić listy, a poczmistrz przekazał mi to dla ciebie – powiedział i podał mi trzymaną w dwóch palcach kopertę. – Pomyślałem, że zależałoby ci, żeby ją od razu dostać.
Podeszłam do niego tak szybko, jak tylko mogłam, żeby nie przestać zachowywać się jak dama, i sięgnęłam po list. Uśmiechnął się diabolicznie i szybko wyciągnął rękę do góry. Zachichotałam i zaczęłam podskakiwać, próbując złapać list.
– To nieuczciwe.
– No, spróbuj.
Potrafiłam całkiem dobrze skakać, ale nie na obcasach, a nawet na nich byłam od niego trochę niższa. Nie przeszkadzało mi jednak, że poniosłam porażkę, ponieważ moje próby sprawiły, że jego ramię objęło mnie w talii.

Myślę, że to był sprawdzian. Skoro umie dobrze skakać, to będzie dobrze biegać w tych szpilkach i uciekać przed niebezpieczeństwem, gdy ustrój zacznie się coraz bardziej sypać. Clarkson myśli perspektywicznie i to mi się podoba. Królowa musi być sprawna w wysokich obcasach, w końcu ktoś w przyszłości będzie musiał zasłaniać kuloodporne zasłony, prawda?

Clarkie zauważa, że Amberly obcięła włosy i komplementuje ją, po czym odchodzi. Dziewczyna może teraz w spokoju przeczytać list od siostry.

To prawda, że już dawniej stworzyłam sobie jego obraz, ale teraz, obserwując go na co dzień, wiedziałam już, że jest w nim o wiele więcej, niż widać w Biuletynie. Jednakże ta świadomość mnie nie onieśmielała. Przeciwnie, czułam się podekscytowana tajemnicą do rozwiązania.

Niby cośtam do niej dociera, ale nic z tego nie wyniknie.

Moja najdroższa Amberly, 

Tęsknie za Tobą tak bardzo, że pęka mi serce. Prawie tak samo cierpię na myśl o tych wszystkich pięknych ubraniach, które nosisz, i jedzeniu, którego możesz próbować. Nie umiem sobie nawet wyobrazić zapachów, które Cię otaczają! Chciałabym je sama poczuć. Mama jest bliska łez za każdym razem, gdy widzi Cię w telewizji. Wyglądasz jak Jedynka! Gdybym nie znała wcześniej klas wszystkich dziewcząt, nigdy nie zgadłabym, że którakolwiek z Was nie pochodzi z arystokracji. Czy to nie zabawne? Gdyby ktoś chciał, mógłby udawać, że te cyfry w ogóle nie istnieją. Z drugiej strony, dla Ciebie one rzeczywiście na razie nie istnieją, Panno Czwórko.
Skoro już o tym mowa, ze względu na Ciebie żałuję, że nie mamy w rodzinie żadnych zapomnianych Dwójek, ale tak jak myślałaś, nikogo takiego nie było. Pytałam i od początku byliśmy Czwórkami, nic więcej.

No to sprawa się rypła. Nie żeby miało to w jakikolwiek sposób pomóc Amberly…


W rodzinie dzieje się trochę, ale nic dobrego. Nie mam ochoty o tym pisać i mam nadzieję, że nikt przed Tobą nie otworzy tego listu, ale kuzynka Romina jest w ciąży.

Mam nadzieję? Akurat nadzieja ci bardzo pomoże. Jest całkiem prawdopodobne, że zarówno listy pisane przez kandydatki, jak i listy, które otrzymują, są kontrolowane. Tzn. byłyby w świecie dystopicznym, to jest Cassoland, więc nie ma obaw, ale tego Amberly i jej siostra nie wiedzą. Adela zaraz rozpuści jęzor na bardzo delikatny temat, kompletnie ignorując fakt, że zwierzanie się z rodzinnych tajemnic i brudów jest bardzo niebezpieczne, chyba że robi się to jakimś superduper tajnym kodem.


Okazało się, że zakochała się w tym Szóstce, który jest kierowcą ciężarówki dostawczej w fabryce. Mają się pobrać w ten weekend, więc wszyscy odetchnęli z ulgą. Ten chłopak (czemu  nie pamiętam, jak się nazywa?!) oznajmił, że jego dziecko nie zostanie Ósemką, a to i tak więcej niż zrobiłoby wielu mężczyzn starszych od niego.

Czyli innymi słowy Adela beztrosko przyznała, że ktoś z jej rodziny popełnił przestępstwo, uprawiając seks przed ślubem i robiąc prawie-bękarta. I wysłała obciążający list do pałacu bez żadnego zabezpieczenia szyfrem. Nie mam słów na te lemingi.


Przykro mi, że Cię ominie wesele, ale cieszymy się ze względu na Rominę. W każdym razie tak właśnie wygląda Twoja rodzina: rolnicy i pojedynczy „przestępcy”, łamiący prawo.


Aha, jeszcze jedno. Romina jako Czwórka wychodząca za Szóstkę musiała swoją ciążę ukrywać sporo czasu. Rozumiem, że jej facet zgodził się na shotgun wedding, gdy już była w ciąży, a pamiętajmy info z "Rywalek":


Jeśli się wychodziło za kogoś z innej klasy, trzeba było złożyć mnóstwo dokumentów i odczekać chyba dziewięćdziesiąt dni, zanim można było załatwić dalsze wymagane przez prawo formalności. Nieraz słyszałam, że to dlatego, by dać ludziom czas na ewentualną zmianę decyzji.

Czyli co najmniej trzy miechy ukrywania brzucha. Nie jest to niemożliwe, niejednej się udały lepsze numery, ale i tak szczęście, że nikt tego nie rozkminił i nie doniósł na parkę. Ale z drugiej strony skoro "wszyscy odetchnęli z ulgą", to jednak kilka osób o ciąży wcześniej wiedziało.
Bądź po prostu tą prześliczną, pełną ciepła dziewczyną, jaką znamy, a książę z pewnością zakocha się w Tobie niezależnie od Twojej klasy.

Nic to, że możesz nigdy nie dać mu następcy tronu, nic to, że własna rodzinka chyba chce cię (i siebie) pogrążyć. Ładna buzia i cielęce oddanie cię uratują. Jakbym słyszała moją babcię, która kilka lat temu oznajmiła mi, że powinnam „uśmiechać się do chłopców” (cytat dosłowny), bo sobie męża nie znajdę. Cóż, coś się chyba słabo uśmiecham ;).

Całujemy cię mocno. Napisz jak najszybciej. Tęsknię za dźwiękiem Twojego głosu. Ty wprowadzałaś tu zawsze spokój, a ja nie zauważałam tego, dopóki nie wyjechałaś.  Żegnam na razie, księżniczko Amberly. Pamiętaj o nas, maluczkich, kiedy już zdobędziesz koronę!

A teraz Amberly spal ten list. Szybciutko. 



Rozdział 4
 
Martha rozczesywała moje splątane włosy. Chociaż stały się krótsze, nadal sprawiało jej to trudność, ponieważ były bardzo gęste.

Ma szczęście dziewucha. Taka chorowita, a włosy jak malowane.

Amberly podczas czesania wspomina swój dom i to, jak Adela rozczesywała jej włosy. Marzenia na jawie nie trwają długo. Ktoś puka do pokoju dziewczyny. W drzwiach staje mój ziom, Clarkson. Wywołuje to lekką panikę, gdyż Amberly ma na sobie jedynie cieniutką koszulę nocną. Dziewczyna prosi Marthę, jedną z pokojówek, o szlafrok.

Clarkson przyszedł zabrać dziewczynę na randkę. Amberly chce się przebrać na taką okazję, ale Clarkie oznajmia, że jemu szlafrok i brak makijażu zupełnie nie przeszkadzają. Książę bez ceregieli wchodzi do pokoju Amberly. Pokojówki szybko się ulatniają, a nasze gołąbeczki zostają sam na sam. Clarkson pyta dziewczynę, jak podoba jej się pokój. Amberly jest zachwycona. Bardzo ceni też spokój, gdyż w jej rodzimym mieście hałas jest codziennością.

Podszedł do drzwi, obejrzał się na mnie i podał mi ramię. Stłumiłam uśmiech, kiedy się do niego zbliżyłam. Wydawało się, że nie przepada za tym, żeby go dotykać. Zauważyłam, że prawie zawsze chodził z rękami za plecami, szybkim krokiem. Nawet teraz, gdy szliśmy korytarzami, trudno byłoby powiedzieć, że się ociągał. Ze względu na to wszystko poczułam nowy przypływ ekscytacji na myśl o tym, jak drażnił się ze mną niedawno tym listem, a teraz pozwalał mi, żebym była tuż obok niego.
– Dokąd idziemy?
– Na drugim piętrze jest wyjątkowo przyjemny salonik z pięknym widokiem na ogród.
– Wasza wysokość lubi ogrody?
– Lubię na nie patrzeć.
Roześmiałam się, ale on mówił poważnie. Podeszliśmy do otwartych drzwi, a ja już na korytarzu poczułam świeże powietrze. Pokój był oświetlony tylko blaskiem świec, a mnie się wydawało, że serce eksploduje mi ze szczęścia. Musiałam wręcz dotknąć piersi, by upewnić się, że nadal jest całe. Trzy wielkie okna były otwarte, a zasłony wydymały się w lekkim wietrze. Pod środkowym oknem stał mały stoliczek z piękną kompozycją kwiatową i dwoma krzesłami. Obok niego zobaczyłam wózek z co najmniej ośmioma rodzajami słodyczy.
– Panie przodem – oznajmił Clarkson i wskazał wózek.

Popatrzcie tylko, całkiem nieźle przygotowana randka. Jeśli dziwicie się jednak temu pośpiechowi Clarksona, który nie dał się Amberly nawet przygotować na spotkanie, to musicie troszkę poczekać, bo zostanie to wyjaśnione.

Amberly jest wręcz nieprzytomna ze szczęścia, że książę zrobił dla niej coś tak miłego. Biedaczka nie wie, jakie smakołyki wybrać, tyle ma różnych opcji.


– W takim razie nie wybieraj – powiedział Clarkson, wziął talerzyk i położył na nim po jednym ciastku z każdego rodzaju. Postawił talerz na stole i odsunął dla mnie krzesło. Podeszłam i pozwoliłam, żeby mnie na nim posadził, a potem zaczekałam, aż zapełni własny talerzyk. Gdy to zrobił, znowu się roześmiałam.
– Czy to nie będzie za mało? – zażartowałam.
– Lubię tarty truskawkowe – odparł obronnym tonem. Miał ich chyba z pięć na talerzu. – No dobrze, jesteś Czwórką. Czym się zajmujesz? – Odkroił kawałek ciastka i zjadł go.
– Pracuję na farmie. – Bawiłam się czekoladką.
– To znaczy, macie farmę.
– Tak jakby.

Tak jakby? No chwilunia, czwórki to m.in. farmerzy, więc powinni być właścicielami farm. Clarkson również jest zdziwiony.

– Mój dziadek był właścicielem plantacji kawy. Zapisał ją mojemu wujkowi, który był najstarszy, więc tata i mama, podobnie jak ja i moje rodzeństwo, pracujemy dla niego – przyznałam.
Przez chwilę milczał.
– Czyli… co dokładnie robisz?
Odłożyłam czekoladkę na talerz i złożyłam ręce na kolanach.
– Zwykle zbieram ziarna kawy i pomagam je prażyć w naszej fabryczce.
Milczał.
– Dawniej była na uboczu, w górach – mam na myśli plantację – ale teraz wybudowano tam mnóstwo dróg. Dzięki temu transport jest o wiele łatwiejszy, ale mamy więcej smogu. Razem z rodziną mieszkam w…
– Przestań.
Popatrzyłam na swoje kolana. Nie mogłam nic poradzić na to, czym się zajmowałam.
– Jesteś Czwórką, ale pracujesz jak Siódemka? – zapytał cicho.

Kiera koniecznie chciała mieć Kopciuszka, to napisała sobie Kopciuszka.

Skinęłam głową.
– Wspominałaś o tym komuś?
Pomyślałam o rozmowach prowadzonych z innymi dziewczętami. Zwykle pozwalałam, by mówiły o sobie. Opowiadałam o moim rodzeństwie i naprawdę lubiłam plotkować o różnych programach telewizyjnych, które one oglądały, ale nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek mówiła im o mojej pracy.
– Nie, chyba nie.
Popatrzył w sufit, a potem znowu na mnie.
– Nie wspominaj nigdy ani słowem o tym, co robiłaś. Gdyby ktoś pytał, twoja rodzina ma plantację kawy, a ty pomagasz w jej prowadzeniu. Mów wymijająco i nigdy, pod żadnym pozorem, nie przyznawaj się, że pracowałaś fizycznie. Wyrażam się jasno?
– Tak, wasza wysokość.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę, jakby chciał mieć pewność, że to do mnie dotarło. Mnie wystarczało jego jedno słowo: nigdy nie zrobiłabym czegoś, czego by mi zabronił. Zajął się jedzeniem, dziabiąc ciastka widelcem gwałtowniej niż wcześniej. Byłam zbyt zdenerwowana, by cokolwiek tknąć.

Clarkson jest wyraźnie wściekły. No cóż, jeśli wziąłby ślub z dziewczyną, a wyszłoby na jaw, że właściwie ożenił się z Siódemką, to byłaby chryja. Jak wiadomo, niższe klasy są w Eliminacji reprezentowane tylko i wyłącznie dla pozorów.

Amberly boi się, że uraziła Clarksona. On jednak zapewnia jej, że to bzdura.

– Nie, nie uraziłaś mnie. Lubię cię. Jak myślisz,  dlaczego tu jesteśmy?
– Żebyś mógł mnie porównać z Dwójkami i Trójkami i znaleźć powód do odesłania mnie do domu. – Nie chciałam tego powiedzieć. To było tak, jakby moje największe obawy kłębiły mi się w głowie i jedna z nich w końcu zdołała uciec. Znowu pochyliłam głowę.
– Amberly – powiedział cicho. Spojrzałam na niego przez rzęsy. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech, gdy wyciągnął rękę nad stołem. Ostrożnie, jakbym się obawiała, że bańka marzeń pęknie, gdy tylko on dotknie mojej szorstkiej skóry, włożyłam dłoń w jego rękę. – Nie odeślę cię do domu. Nie dzisiaj.
Oczy mi zwilgotniały, ale zamrugałam, żeby powstrzymać łzy.
– Jestem w bardzo szczególnej sytuacji – wyjaśnił. – Staram się tylko poznać wszystkie za i przeciw w przypadku każdej z kandydatek.
– To, że pracowałam jako Siódemka, liczy się „przeciw”, jak rozumiem?
– Zdecydowanie tak – odparł, ale bez cienia złośliwości w głosie. – Dlatego, ze względu na mnie, chciałbym, żeby to zostało między nami. – Skinęłam lekko głową. – Masz jeszcze jakieś sekrety, którymi chciałabyś się podzielić?
Powoli cofnął rękę i wrócił do krojenia ciastek. Postarałam się zrobić to samo.

Amberly postanawia wyłożyć wszystkie karty na stół i wspomina stan swojego zdrowia. W końcu Clarkson i tak wie już, że coś jest nie tak. Książę każe dziewczynie iść następnego dnia do skrzydła szpitalnego na kompleksowe badania. Ma nadzieję, że lekarz pałacowy będzie w stanie jej pomóc.

Clarkson zmienia temat i pyta Amberly o jej rodzeństwo. Ma brata i dwie siostry, więc w jej domu jest dosyć ciasno.

– Tak, ale nie jestem do tego przyzwyczajona. Jedzenie jest dziwne. Ubrania są dziwne. Nawet zapach tutaj jest inny, chociaż nie potrafię powiedzieć dokładnie, na czym polega różnica.
Odłożył widelczyk.
– Chcesz powiedzieć, że u mnie w domu śmierdzi?
Przez moment obawiałam się, że go uraziłam, ale w jego oczach była ledwie dostrzegalna psotna iskierka.
– Ależ skąd! Po prostu inaczej pachnie. To jakby zapach starych książek, trawy i tego, czego pokojówki używają do sprzątania, wszystko wymieszane razem. Żałuję, że nie mogę go zabutelkować i zachować przy sobie na zawsze.
– Ze wszystkich pamiątek, o jakich słyszałem, ta wydaje mi się najdziwniejsza – skomentował lekko.
– A co wasza wysokość chciałby z Honduragui? Mamy nadzwyczajne błoto.
Znowu spróbował stłumić uśmiech, jakby obawiał się pozwolić sobie na wesołość.

Clarkson proponuje, żeby teraz Amberly zadała jemu jakieś pytania.


– Oczywiście! Co wasza wysokość najbardziej lubi w swojej pracy? Gdzie jeździłeś po świecie? Czy pomagałeś już w pisaniu jakichś praw? Jaki jest twój ulubiony kolor?
Potrząsnął głową i obdarzył mnie kolejnym półuśmiechem, od którego ścisnęło mi się serce.
– Niebieski albo raczej granatowy. Możesz wymienić dowolny kraj na Ziemi, a ja pewnie już tam byłem. Ojciec chciał, żebym poznał jak najwięcej obcych kultur. Illéa to wspaniały kraj, ale bardzo młody, biorąc pod uwagę okoliczności. Następnym krokiem, mającym ugruntować naszą globalną pozycję, jest zawarcie sojuszy ze starszymi państwami. – Roześmiał się do siebie ponuro. – Czasem wydaje mi się, że ojciec żałuje, że nie urodziłem się dziewczyną. Wtedy mógłby mnie wydać za mąż dla dobra stosunków międzynarodowych.

Tylko kto wtedy rządziłby tym popierniczonym państwem po śmierci starych Clarksona? W końcu książę jest jedynakiem. Gdyby był dziewczyną, zostałby wysłany za granicę jako trophy wife, a Ikea nie miałaby następcy. Amberly też to zastanawia, bo pyta Clarksona, czy jest w ogóle szansa, żeby jego rodzice mieli więcej dzieci. Książę odpowiada, że nie.

W tym stwierdzeniu kryło się coś więcej, ale nie chciałam być wścibska.

Cóż, nie tyle chodzi tutaj o problemy z płodnością, co o inne przeszkody. Małżeństwo rodziców Clarksona nie należy do szczęśliwych. Za chwilę Amberly się sama o tym przekona.

– Ulubioną częścią mojej pracy jest jej organizacja. We wszystkim jest jakiś porządek. Ktoś stawia przede mną problem, a ja znajduję sposób na jego rozwiązanie. Nie lubię zostawiać spraw otwartych lub niedokończonych, chociaż zwykle to nie stanowi dla mnie poważnego problemu. Jestem księciem, a pewnego dnia będę królem. Moje słowo jest prawem.

I jak tu go nie lubić, jest jedynym w miarę ogarniętym bohaterem w całym tym bajzlu.


Oczy zalśniły mu szczęściem, gdy to mówił. Po raz pierwszy dostrzegałam w nim tyle pasji, którą potrafiłam zrozumieć. Sama nie pragnęłam władzy, ale rozumiałam, że może być kusząca. Wciąż na mnie patrzył, a ja miałam wrażenie, że w moich żyłach rozlewa się ciepło. Może to dlatego, że byliśmy sami, a może dlatego, że wydawał się tak pewny siebie, ale nagle poczułam się skrępowana jego obecnością. Zupełnie tak, jakby każdy nerw mojego ciała był połączony z jego nerwami, a gdy tak siedzieliśmy, dziwne napięcie elektryczne zaczęło wypełniać pokój. Clarkson ścisnął brzeg stołu i nie odwracał ode mnie spojrzenia. Ja oddychałam szybciej, a gdy popatrzyłam na jego pierś, zobaczyłam, że jego oddech także przyspieszył. Patrzyłam na jego poruszające się ręce. Wydawały się zdeterminowane, ciekawe, wrażliwe, nerwowe… lista określeń rozrastała się w mojej głowie, gdy patrzyłam na niewidzialne linie, które kreślił na stole.

Ciekawe i wrażliwe ręce? Eee, no ok., poezja mnie nigdy nie brała.

Amberly bardzo chce, żeby Clarkson ją pocałował, ale książę ma inne plany. Wstępne przesłuchanie kandydatki zakończone, czas wracać do siebie. Dziewczyna jest trochę zawiedziona, ale posłusznie pozwala się Clarksonowi odprowadzić do pokoju. Aż tu wtem…

Rozmowę przerwały gwałtownie otwierające się drzwi. Natychmiast rozpoznałam królową i chciałam dygnąć, ale Clarkson popchnął mnie w bok, do innego korytarza.
– Nie ośmielaj się wychodzić w taki sposób! – Głos króla zagrzmiał na całym piętrze.
– Nie zamierzam z tobą rozmawiać takim tonem – oznajmiła królowa, odrobinę bełkocząc.
Clarkson objął mnie, jakby chciał mnie dodatkowo osłonić, ale ja podejrzewałam, że potrzebował w tej chwili bliskości bardziej ode mnie.
– Twoje wydatki w tym miesiącu są absurdalne! – ryknął król. – Nie możesz się tak dalej zachowywać. Właśnie z takich powodów w kraju pojawili się rebelianci!

Misiaczku, naprawdę myślisz, że tylko dlatego macie kompletny burdel w kraju? Jeśli tak, to mam dla ciebie kilka niesamowitych wiadomości.


– Och nie, najdroższy mężu – odparła królowa głosem pełnym fałszywej słodyczy. – Czyżby moje działania miały cię oddać w ręce rebeliantów? Uwierz mi, nikt nie będzie płakać, gdyby tak się stało.
– Wracaj tutaj, ty rozpuszczona suko!
– Puszczaj mnie natychmiast!
– Jeśli myślisz, że zdołasz mnie obalić z powodu kilku luksusowych szmatek, głęboko się mylisz.




Rozległ się odgłos, jakby jedno z nich uderzyło drugie. Clarkson natychmiast mnie wypuścił, złapał za najbliższą klamkę i nacisnął ją, ale drzwi okazały się zamknięte. Podszedł do następnych i te się otworzyły. Złapał mnie za ramię, wciągnął siłą do środka i przekręcił klucz. Krążył po pokoju, przeczesując palcami włosy, jakby miał ochotę je powyrywać. Podszedł do kanapy, złapał poduszkę i rozerwał ją gołymi rękami. Gdy z nią skończył, sięgnął po następną. Potem rozbił mały stolik. Rzucił kilkoma wazonami w kamienne obramowanie kominka. Zerwał zasłony. Ja tymczasem przycisnęłam się do ściany przy drzwiach i starałam się stać niewidzialna.

Gdy facet w sytuacji stresującej reaguje agresją i chęcią niszczenia, to nie jest to dobry znak, nawet jeżeli niszczy przedmioty, a nie leje narzeczonej/żony. Zawsze może to oznaczać, że JESZCZE jej nie leje. Amberly zaczyna odkrywać obraz Clarksona jako człowieka, a nie bohatera z telewizji i obraz ten robi się niepokojący. Nie żeby to jakoś wpłynęło na jej cielęcy zachwyt nad księciem. Niestety.


Może powinnam uciec albo pobiec po pomoc, ale nie mogłam go zostawić samego w takim stanie. Gdy wyładował już większość złości, przypomniał sobie o moim istnieniu. Przeszedł gwałtownie przez pokój, zatrzymał się przede mną i wyciągnął palec tuż przed moją twarzą.
– Jeśli powiesz komuś, co słyszałaś, albo co zrobiłem, to Bóg mi świadkiem…

Coraz bardziej niepokojący.

Potrząsnęłam głową, zanim jeszcze skończył.
– Clarksonie…
W jego oczach lśniły łzy gniewu, gdy mówił dalej.
– Nie piśniesz ani słowa, jasne?
Uniosłam dłonie do jego twarzy, a on się cofnął. Odczekałam moment i spróbowałam znowu, tym razem wolniej. Miał ciepłe policzki, lekko wilgotne od potu.
– Nie mam o czym mówić – zapewniłam.
Oddychał bardzo szybko.
– Proszę, usiądź – nalegałam. Zawahał się. – Chociaż na chwilę.
Skinął głową. Pociągnęłam go do fotela i usiadłam przy nim na podłodze.
– Włóż głowę między kolana i oddychaj.
Popatrzył na mnie pytająco, ale posłuchał. Położyłam mu dłoń na głowie, przeczesałam mu włosy i pogładziłam go po szyi.
– Nienawidzę ich – szepnął. – Nienawidzę.
– Cśśśś. Postaraj się uspokoić.
Popatrzył na mnie.
– Mówię szczerze. Nienawidzę ich. Kiedy zostanę królem, odeślę ich z pałacu.
– Byle nie w to samo miejsce – mruknęłam.
Odetchnął głęboko i nieoczekiwanie się roześmiał. To był szczery, głęboki śmiech, taki, jakiego nie można powstrzymać, choćby się chciało.

Jesteś pewna, że nie była to przypadkiem histeria? Nie zdziwiłabym się, biorąc pod uwagę okoliczności.

Czyli umiał się śmiać, tylko ta umiejętność była pogrzebana w nim głęboko, schowana pod wszystkimi innymi rzeczami, które musiał czuć i z którymi musiał sobie radzić. Teraz znacznie lepiej rozumiałam jego zachowanie i wiedziałam, że nigdy już tak samo nie spojrzę na jego rzadkie uśmiechy. Każdy z nich musiał go wiele kosztować.

Cóż, facet lekkiego życia nie ma. Jego rodzice wiecznie się kłócą i są wobec siebie agresywni, a matka w dodatku ma poważny problem alkoholowy. Może to tłumaczyć jego zachowanie, co nie znaczy, że zwalnia go z odpowiedzialności za niektóre jego czyny na przestrzeni całej serii.

– To cud, że nie zniszczyli jeszcze pałacu – westchnął i w końcu się uspokoił.
Chociaż ryzykowałam, że znowu straci nad sobą panowanie, odważyłam się zadać pytanie.
– Zawsze tak było?
Skinął głową.
– Może mniej, kiedy byłem mały, ale teraz nie są w stanie ze sobą wytrzymać. Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło. Zawsze byli sobie wierni, chyba że utrzymują swoje romanse w najgłębszej tajemnicy. Mają wszystko, czego mogą zapragnąć, a babcia powiedziała mi, że kiedyś byli w sobie naprawdę zakochani. To nie ma sensu.

Shit happens. Najlepsze związki mogą pójść w diabły, nie bądź naiwny, człowieku.

– Znajdują się w trudnej sytuacji. Zarówno oni, jak i ty. Może po prostu są tym zmęczeni –podsunęłam.
– Czyli tak ma to wyglądać? Ja będę taki jak on, moja żona będzie taka jak ona, i w końcu zadręczymy się nawzajem?
Znowu położyłam dłoń na jego policzku – tym razem się nie odsunął, tylko pochylił się do mnie. Chociaż w jego oczach wciąż widziałam smutek, miałam wrażenie, że czuje się trochę lepiej.
– Nie. Nie musisz być taki, jeśli nie chcesz. Lubisz porządek? W takim razie planuj, przygotowuj się. Wyobraź sobie króla, męża i ojca, jakim chciałbyś być, i zrób, co tylko możesz, by się takim stać.
Popatrzył na mnie niemal z żalem.
– To urocze, jeśli uważasz, że to wystarczy.

Amberly to idealistka, która nie ogarnia twardej rzeczywistości, nawet gdy ta rzeczywistość wyskakuje jej przed oczy. Clarkson jest większym realistą, a może nawet pesymistą. Ale cudowna miłoźdź dziewczyny go uratuje i zmieni, i fokle. Tyle że nie, jak dobrze wiemy. O słodka naiwności!

Tyle na dzisiaj. W następnym odcinku starcie z królową i rozmowy między kandydatkami.

Do zobaczenia!


Beige

13 komentarzy:

  1. Co do ukrywania ciąży - przecież brzuch zaczyna być widoczny - no różnie, zależy od przypadku, ale generalnie koło 5 miesiąca. Spokojnie mogła się zorientować w pierwszym, odczekać te trzy i nie byłoby nic do ukrywania, bo ślub brali właśnie wtedy, kiedy pierwsze osoby mogły się zacząć orientować.

    OdpowiedzUsuń
  2. A może głupota Ameberly i jej rodzinki to jakiś efekt życia na skażonych terenach? A Maksio odziedziczył to...


    Clarkson z trzaskiem zamknął brulion z zapiskami pierwszego króla Illei i pokręcił głową z dezaprobatą.
    Co za paranoja. Niczym nieuzasadnione wprowadzenie tego absurdalnego podziału na klasy nawet by mnie śmieszyło, gdyby nie to, że widzę skutki tego poronionego pomysłu każdego dnia. I jeszcze do tego to idiotyczne przekonanie, że jak jestem u władzy, to mój każdy wymysł jest genialny, pieklił się w myślach, idąc korytarzem. Władza absolutna to odpowiedzialność absolutna.
    Ostatnie zdanie stanowiło jego osobiste motto. Rozważał nawet oprawienie tych słów w ramkę i podarowanie Maxonowi na urodziny. Chociaż tyle, bo rozumu niestety nie mógł mu kupić...
    Maxon. Na czole króla pojawiła się pionowa zmarszczka. Zgodnie z daną mu obietnicą tym razem zostawił syna by pracował samodzielnie. Miał cichą nadzieję, że jeśli Maxon zostanie przez niego jak równoprawny i godny zaufania partner, zacznie się tak zachowywać. Może po prostu do tej pory zachowywał się zbyt protekcjonalnie i to stąd wynikały te wszystkie problemy? Cóż, ostatecznie Maxon musiał i po nim coś odziedziczyć...
    Z tą myślą wszedł do gabinetu, gdzie zostawił swą latorośl. Maxon spał, odchylony na krześle. Clarkson poczuł ukłucie żalu, ale potrząsnął głową. Może po prostu już skończył, pomyślał w ramach danego synowi kredytu zaufania, po czym przyjrzał się propozycję poprawki ustawy o podatkach, którą dał księciu do korekty. Cała pokreślona, wyglądała dość niechlujnie. Co gorsza, już na pierwszy rzut oka obliczenia się nie zgadzały. Clarkson spojrzał na leżący przy czole syna suwak logarytmiczny. Musiał przyznać Maxonowi, że wykonał swoje zadanie, choć ewidentnie w pośpiechu i na odwal. Spróbował sobie wyobrazić Maxona na tronie i uznał, że musi koniecznie doprowadzić do ograniczenia zakresu kompetencji monarchy. Tak będzie lepiej i dla państwa, i dla Maxona, którego zdawało się męczyć nawet miganie się od pracy.
    Ale tym zajmę się jak zakończymy Eliminacje, wasza wysokość Maxonie Pierwszy Bezmyślny, pomyślał, strzepując jakiś pyłek z garnituru swojego następcy (przy przytomnym synu raczej nie zdobyłby się na taką poufałość). Czasem zastanawiam się, czy nie jesteś adoptowany... Zerknął na wciąż trzymany w ręce pamiętnik Gregorego Illei.
    A może to ja jestem...



    Yay! Dziękuję za analizę, dzięki niej męcząca jazda pociągiem jest trochę mniej męcząca!

    Uwaga. Jako, że jeszcze dobre pół godziny przesiedzę w pociągu...
    - I co ja mam z nią zrobić... - Westchnął Clarkson po kilkukrotnym przeczytaniu listu do Amberly. Duch cara Aleksandra Pierwszego (którego obecność można wytłumaczyć tym, że Cass uparła się, że Clarkson to zło wcielone, toteż w mniej krwawym towarzystwie mu się obracać nie wypada, a poza tym sensu kanonowi to i tak nie ujmuje) podrapał się po nosie.
    - Zabić? Skazać ją i jej rodzinę na ciężkie roboty, odebrać wszelkie dobra ziemskie i wysłać na najgorsze zadupie jakie macie w waszych granicach?
    - Oni już tam mieszkają i ciężko pracują - mruknął król in spe. Car wzruszył ramionami.
    - Ja mam pomysł - odezwał się Wielki Książę Konstanty Pawłowicz, obracając w dłoniach widmową rogatywkę. Wszystkie oczy zwróciły się na niego. Kostek zaśmiał się i zamaszyście przykrył łysinę swoim nakryciem głowy.
    - To dziecinnie proste. Trzymaj ją tu jak najdłużej, aż dowiesz się wszystkiego i aresztujesz znacznie więcej życia.
    Niestety, z jego najlepszych chęci po raz kolejny miała wyniknąć katastrofa. Ale skąd miał wiedzieć, że Clarkson aż tak poważnie potraktuje jego słowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rilmar, Twoje ficzki są przepiękne, mam nadzieję, że będziesz je kontynuować.

      Usuń
    2. Yay, jestem tak bardzo doceniona. Postaram się, choć wszystko zależy od weny.

      Usuń
  3. Rilmar: ficzki są genialne.
    A rodzina Amberly to dzieci Stirlitza. I szczerze mówiąc, o wiele chętniej poczytałabym o dziewczynie, która zalicza wpadkę i musi wziąć ślub z biedniejszym od siebie facetem, żeby uniknąć więzienia, niż o Amberly.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne to ficzki, sto razy lepsze niż oryginał...
    Jak rodzina głupia,to jak ona ma być mądra?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  5. Fiki bardzo przyjemnie się czyta, wyrazy uznania. Tak mi się przypomniało i nie pamiętam, czy ktoś już o tym wspominał - podobno dzieci dziedziczą inteligencję po matce... Maxon jest tego świetnym przykładem.
    Dasa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tym razem napiszę dość pozytywnie (jak na siebie^^) - Clarkson jest ciekawie zarysowany w "Królowej", serio. Sama ta rozkminka - czy będę taki jak on? - to już świadczy o tym, że na Clarksona był pomysł, a nie, że miał być truloffową kukłą. I generalnie fajnie napisana reakcja na agresję - agresją. Niestety, to Cass, więc podejrzewam, że dalej tego rozsądnie nikt nie pociągnie. od Amberly też nie oczekuję głębszego pomyślunku. Ale sama scena randki i potem rozpieprzania pałacu naprawdę udana, gdyby to był fragment większej, bardziej dystopijnej i toksycznej całości.

    PS jak to możliwe, że Amberly nie zdeklasowano?

    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie, to nie byłby zły fragment innej - dobrej całości. Clarkson na randce wypadł uroczo, a już na pewno w porównaniu do Maksia i Ośrodka. Późniejsza scena grozy też niekoniecznie musiałaby świadczyć o jego psychopatii, mogłaby być jakimś załamaniem nerwowym, którego powody byłyby a) porządnie przemyślane z punktu widzenia psychologii postaci, b) dramatyczne i nie związane jedynie z rodzicami. W dobrej dystopii mielibyśmy wątek walki o władzę, czy czegoś takiego. Niestety wiem, że to Cassoland i cały potencjał został zarżnięty już dawno.

      Amberly jest tępa jak stołowa noga.

      Ja się zastanawiam dlaczego farmerzy są tacy biedni. Jeśli te farmy są takie jak rancza w Stanach, to powinny chyba przynosić jakiś sensowny dochód? Oczywiście myślący autor wyjaśniłby ten fenomen np. kolosalnymi podatkami albo tym, że ziemia należy do króla, nie do ludu. A tutaj Clarkson pyta dziewoję o prawa własności... bez sensu.

      rose29

      Usuń
    2. Co do tej biedy, obstawiałabym, że wujek Ambi po prostu zrobił resztę rodziny w konia i przerobił ich na tanią siłę roboczą. Co prawda nie wyjaśnia to, czemu nie poszukali pracy w jakiejś fabryce, czy coś w tym stylu, ale relacje rodzinne bywają dziwne i w sumie czort wie, jakie zasady panują pod tym względem w społeczności czwórek.
      Clarkson jest póki co napisany wręcz wybitnie jak na możliwości Cass. Urokliwy, pracowity, z pomysłem na siebie i całą masą problemów na tle emocjonalnym (które zresztą wcale nie wykluczają osadzenia go w romansie). Tym bardziej wypatruję momentu, kiedy wszystko to pójdzie w diabły na rzecz lukrowanego romansu.

      Usuń
  7. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo opanowany Clarkie jest zazwyczaj, myślę, że można mówić o swego rodzaju tłumieniu emocji. No a że z reguły powoduje to narastanie emocji, w pewnym momencie bańka pęknie - i mamy sceny z darciem poduszek (btw, czy tylko ja pomyślałam wtedy o Edzie i Belce?). No cóż, pozostaje mi tylko jedno. *stawia puszkę z napisem "zbieram na psychoterapeutę dla Clarksona" obok tej głoszącej "zbieram na mózg dla Maxona"*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że już samo zapełnienie drugiej puszki znacząco poprawiłoby stan Clarksona. Ponad połowa problemów tego człowieka sprowadza się do "spłodziłem zagładę tego narodu".

      Usuń
  8. Zamiast Amberly, powinno byc Amebarly.

    OdpowiedzUsuń