niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdziały XXIII i XXIV

ROZDZIAŁ 23

Dwa tygodnie temu ostrzegałam, że rozdziały będą nudne. Coż, dzisiejszy odcinek będzie jeszcze nudniejszy. Nie dzieje się właściwie nic. Tzn. mamy urywek z sekretnego pamiętniczka Grzesia Ikei, ale nawet ten absurd nie uratuje rozdziału. Let’s go.

Dygnęłam przed królową, wchodząc do jadalni, ale nie zauważyła mnie. Popatrzyłam na Elise, która jako jedyna była już na miejscu, ale tylko rozłożyła ręce. Usiadłam, a kiedy weszły Celeste i Natalie, zostały także zignorowane. W końcu pojawiła się Kriss i zajęła miejsce koło mnie, nie odrywając wzroku od królowej Amberly. Królowa sprawiała wrażenie zatopionej w myślach, wpatrywała się w podłogę, a chwilami patrzyła na puste miejsca Maxona i króla, jakby coś było nie tak.

A pewnie, że coś jest nie tak. Wysłali króla i następcę tronu w miejsce, gdzie rozgrywają się walki.

Lokaje zaczęli podawać posiłek i większość z nas zajęła się jedzeniem, tylko Kriss wciąż obserwowała główny stół. 
– Wiesz może, czy coś się stało? – zapytałam szeptem. Westchnęła i spojrzała na mnie.
 
A nic, taki ogólny debilizm postaci i ich decyzji. 

– Elise zadzwoniła do rodziny, żeby dowiedzieć się, co tam się dzieje, i poprosić krewnych, żeby spotkali się z Maxonem i królem, kiedy będą w Nowej Azji. Ale jej rodzina powiedziała, że oni się
w ogóle nie pojawili.
– Jak to?
Kriss skinęła głową.
– To dziwne, bo król dzwonił po wylądowaniu i zarówno on, jak i Maxon rozmawiali z królową Amberly. Byli cali i zdrowi, powiedzieli jej, że są w Nowej Azji, ale rodzina Elise powtarza, że nie przyjechali.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym.
– Co to może znaczyć?
– Nie wiem – przyznała Kriss. – Powiedzieli, że tam są, więc jak może ich nie być? To nie ma sensu.

Ptysiu, tutaj nic nie ma najmniejszego sensu.

– Aha – odparłam, nie wiedząc, co miałabym dodać. Dlaczego rodzina Elise nie wiedziała o obecności władcy? A może w ogóle król i Maxon nie dotarli do Nowej Azji? Gdzie się zatem podziali?

Może zjadło ich UFO albo rodzina Elise to wcale nie są takie wielkie szychy i nie zostali poinformowani o jakichś tajemniczych posunięciach Clarksona i jego progenitury.

Czyli właściwie nie wiadomo, co się dzieje z królem i księciem. Amisia nie zaprząta sobie tym jednak długo głowy, bo Kriss prosi ją o rozmowę po śniadaniu. Dziewczyny schodzą do ogrodu.


Słońce w ogrodach grzało cudownie. 
– Strasznie dawno mnie tu nie było – powiedziałam, zamykając oczy i wystawiając twarz na promienie słońca.

A to nie jest aby tak, że cały czas grasują wokół pałacu różni buntownicy i lepiej, żeby tak sobie nie hasać beztrosko po ogrodzie? Ale co ja tam wiem.

Kriss chce oczywiście porozmawiać o Maksiu, bo i kim/czym innym.


– No cóż, byłam przygotowana, że przegram. Chyba wszystkie byłyśmy, może poza Celeste. To się wydawało oczywiste, Ami. Maxon chciał właśnie ciebie. Ale potem wydarzyła się ta cała historia z Marlee i wszystko się zmieniło.Nie byłam pewna, co mam odpowiedzieć. 
– I chcesz teraz powiedzieć, że ci przykro, bo zajęłaś moje miejsce, czy jak?
– Nie! – odparła z naciskiem. – Widzę, że dalej mu na tobie zależy, nie jestem ślepa. Chcę tylko powiedzieć, że nie wykluczam, że w tej chwili mamy wyrównane szanse. 

-Załatwmy to między sobą, bo Maksio to dupa wołowa – powiedziała Kriss, zaciskając pieści.

MORTAL COMBAT!!!

Cieszy się i leci robić popcorn.

– To ma być moja propozycja całkowitej szczerości w kwestii mojej relacji z Maxonem. I mam nadzieję na to samo z twojej strony.

Hę? A ja się już nastawiłam na jakieś MMA czy cóś.

Ze strategicznego punktu widzenia, Krysiu, to to jest niemożebnie głupi pomysł. O ile nie zamierzasz mimo zapewnień łgać i manipulować Amisią, to taka chwila szczerości może cię sporo kosztować.

Zaplotłam ręce i zadałam pytanie, którym zadręczałam się od dłuższego czasu:
– Kiedy ty i Maxon zdążyliście się tak do siebie zbliżyć?
Oczy Kriss przybrały rozmarzony wyraz, zaczęła się bawić kosmykiem ciemnoblond włosów.
 
– Chyba zaraz po tej historii z Marlee. To pewnie zabrzmi głupio, ale zrobiłam dla niego kartkę z życzeniami. Zawsze tak robiłam w domu, kiedy ktoś z moich przyjaciół miał zmartwienie. Maxon był zachwycony, powiedział, że nikt jeszcze nie dał mu prezentu.
Jak to? No tak. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobił, czy ja rzeczywiście nigdy nie zrobiłam nic dla niego? 

Ano nigdy, bo jesteś egoistyczną, zapatrzoną w siebie krową, która nie umie się na nic zdecydować i lubi jak jej dwaj niewolnicy się płaszczą, ale z siebie nie ma zamiaru nic dać. 

– Był taki szczęśliwy, że poprosił, żebym posiedziała z nim trochę w jego pokoju i…
– Byłaś w jego pokoju? – zapytałam, zaszokowana.
– Tak, a ty nie?
Moje milczenie wystarczyło jej jako odpowiedź.
 
– Och – powiedziała z zakłopotaniem. – Cóż, nie masz czego żałować. Jest ciemny, ma tam stojak na broń i mnóstwo zdjęć na ścianie. Nic specjalnego – zapewniła, machając ręką. – W każdym razie potem zaczął mnie odwiedzać praktycznie w każdej wolnej chwili. – Potrząsnęła głową. – To się działo bardzo szybko.
Westchnęłam.
– Właściwie powiedział mi o tym – przyznałam się. – Rzucił raz, że potrzebuje tutaj nas obu. 

- To co, trójkącik? – oczy Kriss rozbłysły.

A nie, sorry, tfu, w Illei żadnego lesbijstwa i gejostwa być nie może.

– Czyli… – Kriss przygryzła wargę. – Jesteś pewna, że dalej mu na tobie zależy?
Czy i tak sama tego nie podejrzewała? Czy potrzebowała mojego potwierdzenia?
– Kriss, naprawdę chcesz o tym słuchać?
– Tak! Chcę wiedzieć, na czym stoję. I powiem ci wszystko, co będziesz chciała wiedzieć. Nie my ustalamy tu zasady, ale to nie znaczy jeszcze, że one mają nami rządzić.

Amisią nie rządzą przecież żadne zasady, co ty Kriss wygadujesz.

Wychodzi na to, że Maksio też się zdecydować nie może i dlatego zatrzymuje Ami i Kriss w pałacu.

Ami dowiaduje się, że Kriss jeszcze nie całowała się z Maksiem, ale to nie dlatego, że on nie chciał. W rodzinie Kriss jest taka tradycja, że wymiana śliny powinna nastąpić dopiero po zaręczynach. Ciut niepraktyczne, żeby sobie chłopa nie wziąć na jazdę próbną przed jakimiś większymi zobowiązaniami, ale każdemu wedle woli. Kriss nie chce się całować i Maksio to szanuje. I dobrze, że facet nie nalega. Następny plus dla Maksia.

Kriss chce wiedzieć, czy Ami ma już za sobą pocałunek z księciem. Ami, jak na manipulatorkę i krętaczkę przystało, wykręca się od odpowiedzi jak może. Zaczyna bredzić o tym, że chce się przyjaźnić z Kriss, ale nie lubi mówić o swoich prywatnych sprawach. Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, że Ami absolutnie nie chciała brać udziału w eliminacyjnych podchodach, ale jakoś za dobrze jej wychodzą różne uniki, żebym łyknęła jej niewinność.

Kriss przygryzła wargi i na chwilę odwróciła spojrzenie. Kiedy znowu na mnie popatrzyła, zobaczyłam łzy w kącikach jej oczu. 
– Jeśli byłabyś pewna, że on mnie nie wybierze, czy mogłabyś mnie ostrzec? Nie wiem, co do niego czujesz, ale ja go kocham i zależałoby mi, żeby to wiedzieć. Oczywiście gdybyś była pewna.Kochała go i potrafiła odważnie powiedzieć to na głos. Kriss kochała Maxona. 
– Jeśli kiedyś powie mi to na pewno, powtórzę ci. Skinęła głową.
– I może mogłybyśmy sobie coś jeszcze obiecać: że nie będziemy celowo sobie nawzajem przeszkadzać. Nie chciałabym wygrać w taki sposób i jestem pewna, że ty też byś tego nie chciała.

Pragnę wam, panienki, przypomnieć, o co toczy się walka. You’re not here to make friends, you’re here to become Illea’s Next Trophy Wife. Nie czas na poprawianie przekrzywionej aureoli.

– Nie jestem Celeste – odparłam z odrazą, a Kriss się roześmiała. – Obiecuję, że będę zachowywać się fair.
– To świetnie. – Kriss otarła oczy i poprawiła sukienkę. Widziałam wyraźnie, jak elegancko prezentowałaby się w koronie.
– Muszę już iść – skłamałam. – Dziękuję za tę rozmowę.

Widzicie, jak się ładnie wywinęła? A na swoje pytania uzyskała odpowiedzi. I ona plecie, że chce grać fair. Akurat.

Amisia bierze nogi za pas.

Weszłam na piętro i skierowałam się do mojego pokoju, ale po drodze zauważyłam kartkę papieru, co było niezwykłe dla zazwyczaj idealnie wysprzątanego pałacu. Znajdowała się przy zakręcie korytarza przed moimi drzwiami, więc pomyślałam, że może być do mnie. Żeby to sprawdzić, odwróciłam ją i przeczytałam.
Kolejny atak rebeliantów dziś rano, tym razem w Palomie. Aktualne szacunki to ponad trzysta osób zabitych i dalsze sto rannych. Po raz kolejny głównym żądaniem było przerwanie Eliminacji i pozwolenie na wygaśnięcie linii królewskiej. Oczekujemy na odpowiedź w sprawie reakcji.
Zrobiło mi się zimno. Obejrzałam kartkę z obu stron w poszukiwaniu daty. Kolejny atak dziś rano? Nawet jeśli wiadomość była sprzed kilku dni, to oznaczało, że jest to co najmniej drugi atak. I „po raz kolejny” domagano się zakończenia Eliminacji. Czy o to chodziło we wszystkich ostatnich atakach? Czy chcieli się nas pozbyć? A jeśli tak, to czy zależało na tym zarówno rebeliantom z Południa, jak i tym z Północy?
Nie wiedziałam, co mam robić. Nie powinnam była czytać tej wiadomości, więc nie mogłam na ten temat z nikim porozmawiać. Ale czy do osób, które powinny o tym wiedzieć, dotarła już ta informacja? Uznałam, że zostawię kartkę na podłodze. Miałam nadzieję, że niedługo pojawi się jakiś gwardzista i zaniesie ją we właściwe miejsce.
Na razie powinnam uważać za optymistyczną wiadomość, że w ogóle ktoś odpowiadał.



Serio, Kiera? Naprawdę nie masz żadnego pomysłu na to, w jaki sposób Ami może się dowiedzieć o poczynaniach rebeliantów w kraju? Sekretna i konspiracyjna karteczka walająca się po jakimś korytarzu na podłodze. Co za totalny idiotyzm. Jeszcze gdybyśmy mieli informacje, że jakiś tajemniczy człowiek rozrzuca ulotki propagandowo-informacyjne pod nosami niekompetentnych gwardzistów, co by wskazywało na sieć rebelianckich wtyczek w pałacu. Może wtedy bym to łyknęła z wielkim trudem. Ale to? Błagam. 
No chyba że ta kartka miała być przeznaczona właśnie dla króla, co jest jeszcze większą głupotą.

Użyj mózgu, Luke: 82

ROZDZIAŁ 24

Ami je posiłki w pokoju, bo unika Kriss jak diabeł święconej wody. Wreszcie po 2 dniach Ami schodzi do jadalni zjeść ze wszystkimi.


Tuż przed deserem Silvia wbiegła tak szybko, jak tylko mogła na wysokich obcasach. Niemal niezauważalnie dygnęła, a potem podeszła do królowej i powiedziała coś szeptem.Królowa westchnęła głośno i razem z Silvią opuściła pospiesznie jadalnię, zostawiając nas same.Uczono nas, że nie powinnyśmy nigdy podnosić głosu, ale w tym momencie nie potrafiłyśmy się powstrzymać. 
– Czy ktoś wie, co się dzieje? – zapytała głośno Celeste, niezwykle jak na nią poruszona.
– Chyba nic im się nie stało? – powiedziała Elise. 
– Nie! – westchnęła Kriss i oparła głowę na stole. 
– Wszystko będzie dobrze, Kriss. Spróbuj tej szarlotki – zaproponowała Natalie. 



-Król i książę mogli zginąć, zobacz, jaki dobry deserek.

Ja nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa, bałam się choćby myśleć, co się może dziać.
– A jeśli zostali porwani? – Kriss głośno wyraziła swoje obawy.
– To raczej niepodobne do ludzi z Nowej Azji – odparła Elise, chociaż widziałam, że także jest zaniepokojona.

Jasne, mam uwierzyć, że w Nowej Azji nie ma porwań? Żadnych? If you say so…


Nie byłam pewna, czy obawia się tylko o bezpieczeństwo Maxona, czy też denerwuje się dlatego, że jakiekolwiek gwałtowne działania ze strony ludzi, z którymi była powiązana, mogły zniweczyć jej szanse w rywalizacji.

Jak Maksia zaciukają w tej całej Nowej Azji, to już w ogóle nie będzie się musiała martwić Eliminacjami. Problem z głowy.

– A jeśli samolot się rozbił? – zapytała cicho Celeste.
Kiedy podniosła głowę, zobaczyłam autentyczny strach na jej twarzy, a to wystarczyło, żebyśmy wszystkie umilkły.A jeśli Maxon nie żył?Królowa Amberly wróciła odrywałyśmy od niej spojrzenia. była rozpromieniona.w towarzystwie Silvii, a my nie Ku naszej niewypowiedzianej uldze
 
– Mam dobre wieści, dziewczęta. Jego wysokość i książę Maxon wracają dzisiaj wieczorem! – oznajmiła dźwięcznie.
Natalie klasnęła w dłonie, a Kriss i ja jednocześnie oparłyśmy się ciężko na krześle. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo spięta byłam przez tych kilka minut.
 
– Ponieważ te ostatnie dni mieli bardzo intensywne, nie będziemy urządzać uroczystego przyjęcia powitalnego – wtrąciła Silvia. – Zależnie od godziny wylotu z Nowej Azji może się też zdarzyć, że nie zobaczymy ich już dzisiaj.

Jeśli nie wrócili w tej chwili, to ja bym jeszcze nie otwierała szampana. Po drodze może się wiele zdarzyć. Poczekałabym z radosną nowiną, aż staną w drzwiach.

Poza tym, cóż to za szalone napięcie. Aż na 1 rozdział. Ale przecież wiadomo, że nie chodzi o wprowadzenie wątku Maksia-dyplomaty, narażającego życie dla sprawy. Kiera chciała po prostu na chwilkę usunąć księciunia, żeby Ami mogła pomiziać się z Ośrodkiem i mieć straszliwe dylematy. Ale przecież nie można truloffa wykopać na długo.

– Dziękuję, Silvio – odparła cierpliwie królowa. – Wybaczcie, dziewczęta, ale mam kilka rzeczy do zrobienia. Mam nadzieję, że deser będzie wam smakował i że będziecie miały udany wieczór – powiedziała, a potem odwróciła się i prawie wybiegła z sali.
Kilka sekund później wyszła także Kriss. Może zamierzała przygotować kartki powitalne.

Wow, to takie przedszkolne. Niech narysuje serduszka i przyklei kolorowy brokat.

Ami kończy deser i udaje się do pokoju. Zastaje tam dramat między swoimi pokojówkami. Lucy wybiega z pokoju we łzach, a Anne i Mary ostro się kłócą. O co?


– …dlaczego zawsze musisz być dla niej taka surowa – narzekała Mary.
– A co miałam jej powiedzieć? Że będzie mogła dostać wszystko, czego zapragnie? – odpaliła Anne.
– Tak! Czy stałoby się coś strasznego, gdybyś po prostu powiedziała, że w nią wierzysz?
Co tam się działo? Czy to dlatego ostatnio wydawały mi się bardziej zdystansowane?
– Ona celuje za wysoko – oznajmiła Anne oskarżycielskim tonem.
– Byłoby z mojej strony podłością dawać jej fałszywą nadzieję. Głos Mary ociekał sarkazmem.– No tak, bo to, co jej powiedziałaś, to nie było podłe. Jesteś po prostu zgorzkniała! – oznajmiła.
– Co takiego?! – wykrzyknęła ze złością Anne.
– Jesteś zgorzkniała. Nie możesz znieść tego, że ona może być bliżej od ciebie do czegoś, co ty byś chciała – podniosła głos Mary. – Zawsze patrzyłaś na Lucy z góry, ponieważ nie mieszkała w pałacu tak długo, jak ty, i zazdrościłaś mi, bo ja się tu urodziłam. Dlaczego nie możesz być zadowolona z tego, co masz, i musisz ją poniżać, żeby poczuć się lepiej?
– Nie zamierzałam robić niczego takiego – odparła Anne łamiącym się głosem.
Jej stłumione chlipnięcia sprawiły, że Mary ucichła. Mnie także by to powstrzymało – trudno było sobie wyobrazić płaczącą Anne.
– Czy to naprawdę takie okropne, że chcę czegoś więcej? – zapytała przez łzy. – Rozumiem, że moja obecna pozycja przynosi mi zaszczyt, i cieszę się, że wykonuję tę pracę, ale nie chcę tego robić przez resztę życia. Chcę czegoś więcej. Chcę mieć męża. Chcę… – Rozpacz uniemożliwiła jej dalsze mówienie.



Aha, czyli zarówno Lucy, jak i Anne, wzorem rasowych disnejowskich bohaterek, chcą czegoś więcej od życia, a najlepiej chłopa z odpowiednio wysokim numerkiem. Lucy ma większe szanse, przez co Anne jest zazdrosna. SPOJLER zgadnijcie, o jakiego chłopa chodzi. Banalne, prawda?

Ami wchodzi wreszcie do pokoju, ale udaje, że nic nie słyszała. Prosi pokojówki, żeby zostawiły ją samą, bo chce odpocząć. Dziewczęta z ulgą wychodzą.

Amisia nie może zasnąć, więc postanawia poczytać sekretny pamiętniczek Grzesia Ikei. Zacytuję wam cały fragment, żebyście doświadczyli pełni absurdu drogi Grzesia po władzę. Serdecznie polecam podczas czytania tego cytatu włączenie sobie jakiejś kompilacji maniakalnego evil śmiechu w tle, żeby uzyskać właściwą atmosferę.


Czasem mam ochotę roześmiać się na myśl o tym, jak proste to było. Gdyby kiedykolwiek napisano podręcznik obalania rządów, zająłbym w nim poczesne miejsce. A może sam powinienem go napisać? Nie wiem dokładnie, co zaleciłbym jako pierwszy krok, ponieważ trudno jest zmusić inny kraj, żeby spróbował inwazji, ani też celowo postawić idiotów u władzy, ale z pewnością zachęciłbym wszystkich potencjalnych przywódców, żeby dowolnymi sposobami zgromadzili monstrualne sumy pieniędzy.Jednakże obsesja na punkcie pieniędzy tu nie wystarczy. Trzeba je mieć i trzeba być w pozycji umożliwiającej wywyższenie się ponad innych. Mój brak doświadczenia w polityce nie okazał się przeszkodą przy gromadzeniu poparcia. Powiedziałbym wręcz, że wcześniejsze unikanie angażowania się w politykę okazało się jedną z moich największych zalet. Nikt nie ufa politykom, nie bez powodu. Wallis od lat składał obietnice bez pokrycia w nadziei, że któraś z nich się sprawdzi, chociaż nie było na to od początku nawet najmniejszych szans. Ja ze swojej strony obiecałem, że ludzie dostaną coś więcej niż mają teraz. Bez żadnych gwarancji, samo tylko optymistyczne przeświadczenie, że coś się może zmienić. W tamtym momencie nie miało nawet znaczenia, co miałoby się zmienić. Ludzie byli tak zdesperowani, że nawet o to nie pytali. Nie przyszło im do głowy, żeby zapytać.Być może kluczem do sukcesu jest zachowanie chłodnej głowy, kiedy inni wpadają w panikę. Wallis jest obecnie tak znienawidzony, że kiedy niemalże przekazał mi prezydenturę, nikt nie pisnął nawet słowa sprzeciwu. Ja nic nie mówiłem, nic nie robiłem i uśmiechałem się życzliwie, podczas gdy wszyscy wokół popadali w histerię. Jeden rzut oka na tego tchórza koło mnie wystarczył, żeby się przekonać, o ile lepiej od niego wyglądałem na mównicy lub kiedy ściskałem dłoń premiera. Wallis tak rozpaczliwie potrzebuje u swego boku kogoś, kto cieszy się popularnością w społeczeństwie, że jestem całkowicie pewien, iż wystarczą dwie, trzy niewinnie brzmiące umowy i będę miał nad wszystkim kontrolę.Ten kraj jest już mój. Czuję się jak chłopiec nad szachownicą, rozgrywający partię, w której jest pewien wygranej. Jestem inteligentniejszy, bogatszy i zdecydowanie odpowiedniejszy na to stanowisko w oczach całego kraju, podziwiającego mnie z powodów, których nikt nie potrafiłby wskazać. Kiedy w końcu ktoś zacznie się nad tym zastanawiać, będzie już za późno. Mogę robić, co tylko chcę, i nie został nikt, kto mógłby mnie powstrzymać. Co teraz?Wydaje mi się, że nadszedł czas na obalenie starego systemu. Ta żałosna republika leży dziś w gruzach i praktycznie nie funkcjonuje. Prawdziwe pytanie brzmi, jaką rolę powinienem przyjąć? Jak mam sprawić, by opinia publiczna błagała mnie o jej przyjęcie?Mam pewien pomysł. Mojej córce się on nie spodoba, ale nie dbam o to. Najwyższy czas, by na coś mi się przydała.

Konkurencja dla Kajusza: 9

Nie wiem nawet, jak mam skomentować te bzdury. Kiera nie daje nam żadnych szczegółów, więc wyobrażam sobie, że Grześ Ikea przychodzi pewnego razu do prezydenta z całym swoim hajsem (skąd on wziął te pieniądze i to w takiej ilości) i mówi „Słuchaj, stary, jesteś beznadziejny, nikt cię nie lubi, oddaj mi kraj.” Wallis kiwa głową, rząd kiwa głową, społeczeństwo potakuje i Grzesio praktycznie sadza zad na prezydenckim stołku i zaczyna myśleć, co by tu zmienić. Następnie oznajmia, że Ameryce przyda się monarchia i kompletnie z dupy podział na klasy i git. Pozamiatane. Wszyscy się cieszą, a Grześ hasa po pałacu w koronie i samych majtach, śmiejąc się jak Joker.

Nie widzę żadnej wzmianki o sojusznikach (wiem, że będzie chciał wykorzystać córkę, żeby się skoligacić odpowiednio, ale wcześniej?), czy jakimkolwiek planie poza „Mam kasę, więc wszystko mi dadzą.” No i dali. Bo tak. WTF.

Może jak wygram w totolotka, to pójdę do pana prezydenta i sobie wezmę urząd, a potem ogłoszę się królową. Możecie już mnie zacząć wielbić, to będziecie mieć dobrze w przyszłym Beżostanie. Już mam pomysł na flagę (beżowo-fioletowa) i godło (sowa). Resztę wymyślę na poczekaniu.

Zamknęłam gwałtownie pamiętnik, zdezorientowana i sfrustrowana. Czy coś mi umknęło? Jaki system należy obalić?Wywyższanie się ponad ludzi? Czy obecna struktura naszego państwa nie wynikała z konieczności, tylko powstała dla czyjejś wygody?

Matko borsko, zwoje jej się przegrzeją od takich rozważań.

Zastanawiałam się, czy nie poszukać w pamiętniku informacji o tym, co stało się z córką Gregory’ego, ale czułam się już tak zagubiona, że zrezygnowałam z tego pomysłu. Zamiast tego wyszłam na balkon z nadzieją, że świeże powietrze pomoże mi zrozumieć to, co właśnie przeczytałam.

Ami toczy zdezorientowanym wzrokiem po ogrodzie, a tam… Maksio! Uff, bo już się martwiłam, że coś mu się stanie. Cóż za ulga.

Amisia zwraca na siebie uwagę Maksia i zaprasza go do swojego pokoju na małe randez-vous.

Podbiegłam, żeby je otworzyć i powitał mnie obiektyw aparatu, a kliknięcie migawki utrwaliło mój zaskoczony uśmiech. Wyraz mojej twarzy dał jasno do zrozumienia, że nie jestem zachwycona tym podstępem, a Maxon, śmiejąc się, zrobił jeszcze jedno zdjęcie.

Przynajmniej ma facet jakieś własne zainteresowanie, więc nie jest tak całkiem kartonowy. Marna pociecha, ale cóż, trzeba łapać się wszystkiego.

– Jesteś niemożliwy. Wejdź wreszcie – poleciłam mu, łapiąc go pod ramię.
Dał się pociągnąć do środka.
– Przepraszam, nie potrafiłem się oprzeć.
– Strasznie dużo czasu ci zajęło, żeby tu przyjść – poskarżyłam się, siadając na brzegu łóżka. Maxon usiadł koło mnie, w takiej odległości, żebyśmy mogli na siebie patrzeć.
 
– Musiałem wstąpić do mojego pokoju. – Odłożył aparat na stolik koło łóżka, przesuwając słoiczek z jednocentówką. Prychnął z rozbawieniem i znowu na mnie spojrzał, nie wyjaśniając, z czego wynikała ta zwłoka.

I nawet nie spyta, o co biega z tym cholernym słoikiem. Słodka naiwności.

– Aha. Jak ci się udała podróż?
– Była dziwna – przyznał. – Ostatecznie pojechaliśmy na głęboką prowincję w Nowej Azji. Ojciec powiedział, że to jakiś konflikt lokalny, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, wszystko było w porządku. – Maxon potrząsnął głową. – To naprawdę nie ma sensu. 

No przecież mówiłam, że to taka ściema, żeby Ami zmacała Ośrodka.
- Spędziliśmy kilka dni, chodząc po zabytkowych miastach i próbując rozmawiać z ich mieszkańcami. Ojciec był bardzo rozczarowany moją znajomością języka i stwierdził, że powinienem się bardziej przykładać do nauki. Jakbym bez tego nie miał dość obowiązków – zakończył z westchnieniem.

No jaka jestem zdziwiona, że Maksio popisał się kompletną niekompetencją. Uczyć mu się nie chce, jak mu tatko zwraca uwagę na błędy, to się oburza, a potem jeszcze ma czelność narzekać, że ma za dużo obowiązków. No sorry, ptysiu, ale masz kiedyś rządzić tym idiotycznym krajem, zacznij się przykładać, jęczący leniu, bo doprowadzisz so jakiejś katastrofy.

Użyj mózgu, Luke: 83

– Podejrzewam, że to był jakiś rodzaj próby. Ojciec ostatnio testuje mnie przy najróżniejszych okazjach i nie zawsze wiem z góry, na czym to ma polegać.

Jakbyś wiedział z góry o wszystkim, to co to byłby za test?

- Może chodzi o moją zdolność do podejmowania decyzji lub radzenia sobie z nieprzewidzianymi sytuacjami.

No raczej.

Wali głową w blat biurka.

-Nie wiem. – Maxon wzruszył ramionami. – Tak czy inaczej jestem pewien, że oblałem.

Czy ty w ogóle cokolwiek wiesz? Przeciętny pantofelek ma chyba bardziej świetlaną przyszłość pod względem intelektualnym niż ty.

Użyj mózgu, Luke: 84

– Poza tym bardzo chciał porozmawiać ze mną o Eliminacjach. Chyba uważał, że trochę dystansu dobrze mi zrobi, pozwoli spojrzeć na wszystko z właściwej perspektywy. Naprawdę mam dość tego, że wszyscy chcą rozmawiać ze mną o decyzji, którą ja mam podejmować.
Byłam pewna, że „perspektywa”, o którą chodziło królowi, oznaczała sprawienie, że Maxon o mnie zapomni. Widziałam, jak królu śmiechał się do innych dziewcząt podczas posiłków albo witał się z nimi na korytarzu. W moim przypadku nigdy tego nie robił. Poczułam się zakłopotana, nie wiedziałam, co mam powiedzieć.Maxon chyba też nie wiedział.

Użyj mózgu, Luke: 85

A co to za filozofia? Clarkson nie chce tej głupiej, niokrzesanej dziołchy na tronie. To chyba oczywiste. Nie winię go za to wcale.

Uznałam, że nie mogę go na razie pytać o pamiętnik. Podchodził z taką odpowiedzialnością do swoich obowiązków – do tego, jakim będzie przywódcą, jakim chce być królem – że nie potrafiłam domagać się od niego odpowiedzi na pytania, nie wiedząc, czy w ogóle będzie umiał mi ich udzielić.

Ha, czyli sama Amisia przyznaje, że koleś to illeański Jon Snow.

W jakimś zakamarku umysłu martwiłam się bezustannie, że nigdy nie mówił mi wszystkiego, co wie, ale musiałam sama dowiedzieć się więcej, zanim poruszę ten temat.

No właśnie problem polega na tym, że on nic właściwie nie wie. A tego, co powinien już dawno rozkminić, nawet się nie domyśla. Nie traciłabym czasu na zadawanie pytań.

Ale co tam sytuacja polityczna w Nowej Azji, co tam sekrety dworskie, co tam rządzenie krajem. Maksio znalazł na jakimś straganie niebieską bransoletkę i kupił ją Amisi. To są priorytety!

– Nie przywiozłem nic dla nikogo innego, więc byłbym wdzięczny, gdybyś zachowała to w sekrecie.
Pokiwałam głową, zgadzając się z nim.
– Nigdy nie lubiłaś się przechwalać – mruknął Maxon.
Nie mogłam oderwać wzroku od bransoletki. Była niezwykle skromna, z wypolerowanymi kamykami, które nie były nawet półszlachetne. Wyciągnęłam rękę i pogładziłam palcem owalny paciorek, a Maxon potrząsnął bransoletką, co sprawiło, że się roześmiałam.
 
– Chcesz, żebym ci ją założył? – zaproponował.Skinęłam głową i wyciągnęłam do niego ten nadgarstek, na którym nie miałam zawiązanej wstążeczki z guzikiem Aspena.

A czemu? Załóż wszystko na jedną rękę. Trofea po truloffach powinny być eksponowane razem w ramach kolekcji. To nie tak, że Maksio, zakładając bransoletkę, zapyta, o co chodzi z tym podejrzanym guzikiem.

Maxon wsunął chłodne kamyki na moją rękę i zawiązał wstążeczkę. 
– Wygląda ślicznie – powiedział. 
W tym momencie pojawiło się coś, co pozwoliło mi odsunąć wszystkie troski: nadzieja.Zdjęła mi z serca ogromny ciężar i sprawiła, że uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęskniłam. Pragnęłam wymazać wszystko, co wydarzyło się od balu halloweenowego, wrócić do tamtego wieczoru i zatrzymać na wieczność tamtą parę tańczącą na parkiecie. A jednocześnie serce mi się ścisnęło: podczas balu halloweenowego niemiałabym żadnych powodów, by wątpić w ten podarunek.

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 17
Osiołkowi w żłoby dano: 46



Czyli teraz Maksio jest na tapecie. Boru, jak to się szybko zmienia, aż się we łbie kręci.

Jednak Ami ma dalej wątpliwości, wszak na horyzoncie majaczy widmo kriss.

Byłam tak zmęczona, zestresowana i zagubiona, że zaczęłam płakać.– Ami? – zapytał Maxon z wahaniem. – Co się stało?
– Nie rozumiem.
– Czego nie rozumiesz? – zapytał cicho. Zanotowałam w myślach, że ostatnio znacznie lepiej radził sobie z płaczącymi dziewczętami.
– Ciebie – przyznałam. – Jestem ostatnio całkowicie zagubiona, jeśli idzie o ciebie.

No tak, bo ty absolutnie nie wysyłasz mu żadnych sprzecznych sygnałów, prawda? To tylko on wodzi cię za nos… Oh, wait.

To było w jakiś sposób dziwne, że znowu mnie dotykał, a jednocześnie ten dotyk był tak znajomy, że wydawałoby się dziwne, gdyby tego nie zrobił. Kiedy wytarł moje łzy, nie cofnął dłoni, przytulając ją do mojego policzka. 
– Ami – powiedział otwarcie. – Jeśli chcesz wiedzieć coś o mnie… co jest dla mnie ważne albo kim jestem… Wystarczy, że zapytasz. 
Wyglądał tak szczerze, że niemal go zapytałam. Mało brakowało, żebym go błagała, by powiedział mi o wszystkim: czy od początku brał pod uwagę Kriss, czy wiedział, co jest napisane w pamiętnikach, co takiego w tej prześlicznej bransoletce sprawiło, że pomyślał o mnie.
Ale skąd miałam wiedzieć, czy powiedziałby mi prawdę? A poza tym – ponieważ powoli zaczęłam sobie uświadamiać, że to byłby pewniejszy wybór – co z Aspenem?
 
– Nie wiem, czy jestem już na to gotowa.

Kochanek z kartonu: 31

Wyje do księżyca.

Kiera rozciąga Elitę jak gumę od starych gaci. To się już mogło rozwiązać sto lat temu. Ale nie, rozciągnijmy wątek jak jeden z moich profesorów na studiach, który potrafił mówić o jednym slajdzie przez pół godziny, nawet jeśli ten slajd przedstawiał obraz czarownicy (wszak czarownica czy farmaceutka to jeden czort).

Po chwili namysłu Maxon popatrzył na mnie. 
– Rozumiem. Przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem. Ale musimy bardzo niedługo pomówić o czymś poważnie. A kiedy będziesz gotowa, wiesz, gdzie mnie szukać. 
Nie nalegał, wstał już, skłonił się lekko, zabrał swój aparat i podszedł do drzwi. Obejrzał się jeszcze raz, a potem zniknął na korytarzu. Byłam zaskoczona tym, jak bolało mnie to, że poszedł.

Jak sobie pomyślę, że jeszcze jedna książka takich bezsensownych podchodów, to mnie krew zalewa.

„Właściwie nie wiem, czego od ciebie chcę, ale nie idź, tylko bądź tu i się płaszcz, bo inaczej będzie mi smutno.”

Ja pierdzielę. Niech ją jakiś rebeliant zastrzeli. Bardzo proszę.

Tyle na dziś. Za tydzień kandydatki dostaną nowe zadanie, jeszcze bardziej katastrofalne niż urządzanie przyjęcia dla kluczowych sojuszników. Poznamy również dalszą część pamiętniczka Grzesia.

Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 17
Dobre Mzimu: 25
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 68
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16
Kochanek z kartonu: 31
Konkurencja dla Kajusza: 9
Nie, nie jesteśmy w Panem: 24
Osiołkowi w żłoby dano: 46
Queen (Bee) Wannabe: 49
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 7
Twierdza Monty Pythona: 12
Użyj mózgu, Luke: 85 


Beige

36 komentarzy:

  1. Ahahaha XD Ten pamiętnik XD LOL

    Na nic bardziej konstruktywnego nie dam rady się w tej chwili zebrać, przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiwat przyszła królowa (czy teraz będę mogła zostać doradcą w Beżostanie?)!

    Najlepsze przejęcie władzy o jakim słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. To wszystko jest nijakie i polukrowane i infantylne. Pamiętnik fajny..Jak w "Czarnej żmiji":Jestem wstrząśnięty. Obsmarowałem przeciwnika, przekupiłem prasę, szantażowałem elektorat torturami. Nie wiem, co w dzisiejszych czasach uczciwy polityk mógłby zrobić więcej.
    Mordowanie opozycji też będzie opisywał czy to będzie co św stylu: "Odbyła się wielka bitwa i Voldemort został pokonany"?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło Panie, jaki piękny pamiętniczek! <3 Wow, wow! Przejęcie władzy takie genialne, Grześ taki szczwany! Wow!
    A mnie tam w sumie żal Maksia. Jasne, jest totalnym ciapciakiem, jeśli chodzi o rządzenie, no ale w sumie sam się na tron nie pchał i mam wrażenie, że gdyby dano mu realny wybór, pierwszy zrzekłby się całego tego syfu i zaczął "żyć jak zwykły człowiek". Niedojda z niego potworna, ale czy to tak do końca jego wina, to bym się kłóciła. To nie jest zły dzieciak - tylko lebiega straszliwa.
    "A nie, sorry, tfu, w Illei żadnego lesbijstwa i gejostwa być nie może." - W sumie to mnie zastanawia. W "Następczyni" któryś z pierdyliarda nic nieznaczących kandydatów rzucił uwagą, że może Eadlyn (Jeżu, to imię...) "woli kobiety". Czyli co, "znają, ale nie praktykują"? Z drugiej strony, w "Następczyni" jest też wzmianka o rozwodach, których tutaj chyba nie ma wcale, więc może to Maksio po objęciu tronu wprowadził nowe porządki. Cholera Kierę wie...
    A tak na marginesie - czy ktoś mógłby mi zaspojlerować i zdradzić, czy Maksio kiedykolwiek dowie się, co łączyło Amisię z Ośrodkiem pod jego własnym dachem? Bo nie dałam rady przebrnąć przez całą "Jedyną", a nie mam ochoty próbować jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie wszelkie homo, bi i inne są, ale w "tolerancji" był spory krok w tył - nikt się nie przyznaje, bo to niemoralne, śluby biorą po bożemu, z płcią przeciwną. Może znowu orientacje inne niż hetero są traktowane jako choroba i przyłapany delikwent jest delegowany do klasy najniższej? Po dojściu do władzy Maksia może jest lepiej, ale dalej mało kto się przyznaje. A rozwód to podobno ciężko dostać i dlatego przy ślubie osób z różnych klas trzeba było długo czekać - Amisia chyba wspominała o tym na początku.
      A Maksio się dowie - na sam koniec w idiotyczny sposób (albo w dosyć logiczny, tylko czemu nie wcześniej?) co wprowadzi jeden ostatni konflikt. Taki bardzo długi, na, ja wiem, 1-2 rozdziały? Po tym się rozwieje na wietrze i nikt już o tym mówić nie będzie.

      Kuro_Neko

      Usuń
    2. Mi w sumie ''Następczyni'' podobała się bardziej niż te trzy nudne i mdłe części ''Rywalek''. Eadlyn nie udaje idealnej, co sprawia że jest dość interesująca. Oprócz tego czwarta część jest przynajmniej zabawna i chwilami słodka, chociaż przewidywalna do bólu.

      Usuń
    3. Ojej, całe dwa rozdziały? A to Kiera zaszalała! Takim dramatyzmem pocisnęła, że szok! Czyli Maksio się dowie... W takim razie w ogóle nie ogarniam relacji łączących go z Aspenem w "Następczyni". No w ogóle.
      Z tą tolerancją wydaje mi się bardzo prawdopodobne. Pasuje to do społeczeństwa, gdzie seks przed ślubem jest prawnie zabroniony i do systemu klas też (no bo skoro żona przechodzi do klasy męża, to jak tu ustalić, kto gdzie powinien trafić, jak się hajtną dwie osoby tej samej płci?).
      Z rozwodami nie pamiętam, możliwe, że Amisia wspominała, choć wydaje mi się, że przy takim systemie klasowym, jak w tym cud państwie, to raczej niewykonalne, za dużo z tym problemów (żona wraca do swojej kasty? A co z dziećmi?). Dlatego obstawiałam ,że to Maksio wprowadził zmiany.

      Usuń
    4. Problem z Eadlyn jest taki, że jest ona koszmarnie bucowata i zwyczajnie niesympatyczna. Już to gdzieś chyba pisałam, ale dla mnie ona jest taką nieudaną wersją Elsy z "Frozen". Miała wyjść zamknięta w sobie, poważna dziewczyna z rodzajem fobii społecznej, a wyszła nadęta pannica, egoistyczna do potęgi, która jedno mówi, a drugie robi i jeszcze jest głęboko przekonana, że ma rację. Jest zwyczajnie przykra. I to nie przykra na zasadzie "stopniowo będzie się zmieniać na lepsze", ale przykra z racji złej kreacji.
      No ale fakt - jest nieco bardziej rozgarnięta, niż Amisia. A "Następczyni" była przyjemniejsza pod tym względem, że większość postaci pobocznych była naprawdę sympatyczna.

      Usuń
    5. A mi się właśnie bardziej podobały mdłe przygody Amisi, bo Eadlyn za żadne skarby nie mogę znieść. Jak pierwsze 3 części przeczytałam na raz, w jeden dzień to po 12 rozdziałach "Następczyni" miałam dosyć. Eadlyn jest taka nieogarnięta i bucowata, że więcej nie dam rady na raz przetrwać.

      Kuro_Neko

      Usuń
    6. Ale to w sumie jest dobre pytanie... co gdyby następca/następczyni tronu był homoseksualistą?

      Usuń
    7. Zamknąłby oczy i walczyłby dla ojczyzny? A co to pierwszy taki przypadek?:P

      Usuń
    8. Ja nie mówię o normalnym świecie, tylko o Ikei. Zastanawiam się, czy gdyby ta Eladyn nie była zainteresowana chłopcami, to jej rodzice zorganizowaliby jej takie eliminacje w innym klimacie...
      W ogóle przez jakiś czas Następczyni byłam pewna, że to będzie właśnie taki plot twist, a Ela przyzna się, że woli kobiety i dlatego tak traktuje kandydatów. Niestety [SPOILER] ona jest po prostu wredną, tępą primadonną.

      Usuń
    9. Jak dla mnie nawet gdyby była lesbijką zamknięta w głębokiej, ciemnej szafie, jej zachowanie wobec kandydatów nadal pozostawałoby chamstwem. Co prawda można by to ładnie wyjaśnić i dać jej jakieś dobre motywy, dzięki czemu zamiast niechęci mogłaby budzić szczere współczucie (no chyba, że tylko ja współczułabym dziewczynie zmuszonej wybierać męża wśród obcych kandydatów, podczas gdy ona wolałaby żonę...), ale to już wymaga jakiegoś pomysłu, a mówimy o Kierze.
      Co do "eliminacji w innym klimacie" - szczerze mówiąc myślę, że Maksio by się zgodził. Może i pierdoła z niego straszna i jako król nawet w "Następczyni" nie jest ani odrobinę wiarygodny, ale wydał mi się dobrym ojcem, któremu zależy na szczęściu dzieci. A czy mieszkańcy Ikei by na to poszli? W sumie, cholera ich wie. To strasznie dziwni ludzie są, jak dla mnie. Dziwni i bardzo zmienni. Ale skoro udało się ot tak dla kaprysu zmienić zasadę, że tylko facet może być królem, to pewnie wszystko inne też by przeszło. W każdym razie milion razy bardziej wolałabym taką wersję. Błagam, niech ktoś machnie fanfica!

      Usuń
    10. Hmmm... ja tam nic o zakazie homo i bi nie widziałam, a co do tego, że nie ma -w tym uniwersum nie ma prawie niczego: zwierząt domowych, subkultur, feministek, ulubionych zespołów muzycznych, ekologów, doradców królewskich, spodni dziewczęcych (GDZIE są te spodnie obiecane Ameryki!?), czytać można chyba tylko kolorowe pisemka, oglądać -biuletyn, o religii wiemy tyle, że jakaś istnieje i ma ona kapłanów... prawdopodobnie środowiska LGBT są... bądź ich nie ma... bądź są prześladowane... bądź nie, po prostu autorce jakoś się tak o tym nie napisało (btw wiele jest fantasy/sf gdzie nie ma o tym nic i to jakoś nie przeszkadza)

      Usuń
  5. Super analizy ;) A czy tylko mnie akcja z bransoletką z guzikiem i bransoletką od Maksia BARDZO przypomina akcję ze Zmierzchu? ^^ Dokładniej chyba z Zaćmienia, gdy Jacob dał Belli bransoletkę z wilczkiem, a Edzio dołożył mega drogie serduszko. I biorąc pod uwagę, że Max zauważył guzikową bransoletkę tuż przed wyjazdem.... Przypadek? xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też pierwsze skojarzenie to sławetna bransoleta - popis bucery Edzia. Tylko że Maxon zrobił to subtelnie i wdzięcznie.
      Za to Amisia to niezła materialistka - od razu ocenia prezent jako "o, nawet nie z półszlachetnych kamieni". Urocze.

      Adria

      Usuń
  6. Czemu nie było punktów Nie jesteśmy w Panem za rebeliantów domagających się przerwania Eliminacji? Przecież to oczywista "inspiracja" mieszkańcami Panem, którzy chcą przerwania Igrzysk ćwierćwiecza...

    OdpowiedzUsuń
  7. Że się tak zapytam osób, które przeczytały: może to naiwna i głupia teoria, ale czy SPOILER dotyczy Ośrodka? Jeśli nie, to nie potrzebuję dokładnych informacji...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaraz, czyli tajnym planem przejęcia rządów przez Grzesia było po prostu wykorzystanie złej sytuacji w państwie, tak? Czyli, tak jakby, to samo, co zrobił przed nim szereg innych dyktatorów z panem H na czele? Rzeczywiście, szczwany plan jak w mordę strzelił. (Chociaż gdyby to był prawdziwy świat a nie Keiroland, to nawet ta uniwersalna metoda wzięłaby w łeb, kiedy nowo ustanowiony dyktator zacząłby lecieć sobie w kulki z jakimiś kretyńskimi reformami).
    Btw, spodziewałam się, że kłótnia pokojówek była po to, żeby Amisia mogła pobawić się w dobre Mzimu. Jestem zawiedziona.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Ha, czyli sama Amisia przyznaje, że koleś to illeański Jon Snow." Ktoś mi krótko objaśni o co chodzi?
    "Nie my ustalamy tu zasady, ale to nie znaczy jeszcze, że one mają nami rządzić." Tylko ja widzę Peetę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądam Gry o Tron, ale o ile się nie mylę, chodzi o słynny tekst z serialu: You know nothing, Jon Snow. Maksio też jest równie ogarnięty :)

      Usuń
    2. Och, a miałam nadzieję, że Beż tak samo nie lubi Jona Snowa jak ja...

      Tak na marginesie: Chwała Beż, Cesarzowej Beżostanu! ( Poproszę o jakąś miłą, ciepłą miejscówę w lesie czy nawet puszczy i dostawy różnych miłych rzeczy prostu z pałacu :D )

      Usuń
    3. Ależ skąd ten szalony pomysł, że ja lubię Jona Snowa?

      Beige

      Usuń
    4. Czyli nie jestem sama :D

      Usuń
  10. Niech nam żyje Jej Analizatorskość Beż I!
    Maksio śmiejący się przy przesuwaniu słoika z jednocentówką zainspirował mnie do stworzenia Teorii Spiskowej. Otóż być może Maksio potajemnie spotyka się z Ośrodkiem (kochankowie, przyjaciele, sami zdecydujcie), który to najpierw chciał zbliżyć się do rywala, żeby łatwiej było się go pozbyć, ale potem autentycznie go polubił. Po pewnym czasie ujawnił, kim jest dla Ami, tłumacząc przy tym, że on w sumie jej nie chce, ale tak teraz zrywać, trzeba jej dać oparcie, wasza wysokość rozumie. Maksio, ze swoją bezgraniczną naiwnością, łyknął to bez problemu. Przy okazji dowiedział się o jednocentówkach. Dlatego nie pyta się o słoiczek, a śmieje się, bo sentymenty Ami go rozczulają/uważa takie przywiązanie do jednocentówek za zabawne/Ośrodek sam je wyśmiał i mu się to przypomniało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, tak. Ja chcę takiego fanfica! ;p
      Maksio i Aspen chichoczą w nieużywanym pokoju z Ami. Tajne spotkania ustalają, oczywiście, tajemnym szyfrem - Maksio łapie się za prawy kciuk w obecności swego gwardzisty.

      Adria

      Usuń
    2. Czytałabym :D

      Usuń
  11. "Ciut niepraktyczne, żeby sobie chłopa nie wziąć na jazdę próbną przed jakimiś większymi zobowiązaniami, ale każdemu wedle woli"
    Tak sobie myślę, że są nieco ważniejsze aspekty bycia ze sobą, które trzeba przetestować niż całowanie. Jak na przykład to, czy wybranek nie jest ostatnią ciapą i sierotą... Oh, wait.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale my wiemy, że jest :) więc może całować potrafi? No coś chyba musi potrafić...

      Usuń
    2. Nie robiłabym sobie zbyt wielkich nadziei :D

      Usuń
  12. A więc America poświęciła całe dwa zdania na przemyślenia, że jest wredna i nigdy nic nie daje Maksiowi? Kurcze, jestem dumna! >_< Szkoda, to mógłby być dobry punkt wyjścia do zmiany postawy bohaterki, jakiejś jej przemiany wewnętrznej... Czy to będzie spoiler, jeśli powiem, że to były jedyne dwa zdania na ten temat =_=?
    Beż, Droga nasza! Przejmuj kraj, bierz koronę! Tylko nie zapominaj o nas, wiernych czytelnikach!
    A Grzesiu Ikea (nie umiem już tego czytać inaczej xD) był tak ZUY, że dziwię się, że nie dostał własnej odznaki. Coś w stylu "Dzielny mały Grzesiu przejmuje świat"?

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja stwierdziłam, że to zbyt podejrzane i głupie ze Maksiu nic nie podejrzewa, i z tą jednocentowka, i z tą bransoletka z guzikiem, wiec wykminilam taką teorię, że jest naiwny i się nie pyta, bo uważa, że skoro Amisia jest piątka i ma brata od instalacji, rzeźb, etc. To może sama się w coś takiego bawi. I na przykład jednocentówkę w słoiku interpretuje jako amisie, biedną piątkę, niewiele wartą, zamkniętą w klatce pałacu, a bransoletkę jako kolejny etap przystosowania się do zmiany statusu, kiedy już okrzepla w pałacu i to jest jej symboliczna deklaracja, że się przystosowala /lub jeszcze przystosowuje/

    OdpowiedzUsuń
  14. Niezłe, nie niestety trudno mi podejrzewać Cass o taka wyobraźnie
    Rose29

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem po lekturze "Następczyni" i boli mnie mózg. Już wam współczuję dziewczyny. Wraz z innymi czytelniczkami powinnyśmy kupić wam wagon czekolady i piwa. :V
    Omg, Maksio wrócił cały. Kto zdziwiony kufel w górę. :D
    Hm, co do monety i bransy. Max zwyczajnie stosuje zasadę im mniej wiesz tym lepiej śpisz. Innego wyboru nie znam. xD

    OdpowiedzUsuń
  16. "Królowa Amberly wróciła odrywałyśmy od niej spojrzenia. była rozpromieniona.w towarzystwie Silvii, a my nie Ku naszej niewypowiedzianej uldze"

    Chyba coś Wam się poprzestawiało w tekście. ;)

    "Byłam tak zmęczona, zestresowana i zagubiona, że zaczęłam płakać."

    Jak dziecko normalnie.

    "Nie wiem, czy jestem już na to gotowa."
    Nie znoszę tych tekstów. "Nie wiem, co czuję, czy jestem na to gotowa, nie jestem pewna moich uczuć, potrzebuję więcej czasu..."
    Co za rozmemłana istota! W tej książce nic się nie dzieje, bohaterowie tylko ględzą. I to ględzą w kółko to samo, sztywnymi zdaniami, odczytywanymi z szablonu. Same banały, nic oryginalnego, od siebie. Wiem, że romans to nie akcjoner, no ale bez przesady. Nawet słodkie słówka nie muszą być aż tak suche, nudne i nieciekawe, a zresztą dobrze napisany dialog potrafi nieraz porwać bardziej niż pościgi i walki.

    OdpowiedzUsuń