Rozdział 21
Następnego
dnia królowa wraz z Silvią spotykają się z kandydatkami, by
omówić przebieg obu imprez.
– Otrzymałyście niezwykle trudne zadanie i mogłyście ponieść całkowitą porażkę. Chciałabym jednak z przyjemnością zawiadomić, że oba zespoły poradziły sobie bardzo dobrze. – Silvia popatrzyła na nas z aprobatą.
Rany koguta, w Cassolandzie wszyscy mają jaja ze stali.
Biorąc pod uwagę, że wyrażenie „całkowita porażka” odnosi
się tu raczej do stosunków dyplomatycznych niż do wyboru
właściwego koloru baloników do przystrojenia sali można by
pomyśleć, że Silvia będzie podchodzić do całej sprawy nieco
poważniej niż przedszkolanka podziwiająca dokonania swoich
podopiecznych w dziedzinie tworzenia łańcuchów z bibuły.
– Szczerze mówiąc, jeden zespół poradził sobie trochę lepiej,
No ba.
ale wszystkie powinnyście być dumne ze swoich dokonań. Otrzymaliśmy od naszych długoletnich przyjaciół z Federacji Niemieckiej listy z podziękowaniami za życzliwe przyjęcie – oznajmiła Silvia, patrząc na Celeste, Natalie i Elise. – Było trochę drobnych potknięć i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z nas dobrze się bawił podczas tak wytwornej uroczystości, ale goszczące u nas damy były w pełni usatysfakcjonowane.
Eee...no to w końcu podobało im się, czy nie? Bo coś
tu tak jakby się wyklucza. No, chyba że Silvia (a raczej autorka)
uważa, że dobra imprezka na szczeblu państwowym to taka, na której
zagraniczny hrabia wciela się w rolę pijanego wujka Janusza i
opowiada świńskie dowcipy pomiędzy kolejnymi setkami wódki. Cass,
zmartwię cię, ale podczas oficjalnych odwiedzin jednej głowy
państwa u drugiej tańczenie do przebojów disco polo naprawdę nie
jest wyznacznikiem udanej zabawy.
Jak mała Kiera wyobraża sobie...:
63
Jeśli natomiast chodzi o was – Silvia odwróciła się do mnie i Kriss – damy z Włoch były zachwycone i oczarowane wystrojem sali oraz jedzeniem, pragnęły także szczególnie pochwalić podane wino, więc należą się wam brawa. Nie byłabym zdziwiona, gdyby Illea po tym przyjęciu zyskała nowego potężnego sojusznika. Należą się wam najwyższe pochwały.
- Jutro z samego rana nadamy wam tytuły szlacheckie.
I znów: skoro od fajności przyjęcia zależą stosunki
dyplomatyczne, to na miejscu królewskiej pary poważnie bym się
zastanowiła, czy chcę obarczać tym ciężarem dwie całkowicie
nieobeznane z tematem nastolatki, zwłaszcza, że zdaniem opinii
publicznej jedna z nich kompletnie nie nadaje się na księżniczkę.
Użyj mózgu, Luke: 66
Ami i Kriss się
cieszą, Silvia oznajmia, że musi przygotować raport dla króla, aż
tu wtem! Do sali wpada pokojówka i zaczyna nerwowo szeptać coś do
ucha królowej.
– Ależ oczywiście, mogą – powiedziała królowa, wstając i podchodząc do drzwi.Pokojówka pospiesznie otworzyła je, wpuszczając króla i Maxona. Wiedziałam, że mężczyźni mogą wchodzić do tej sali tylko za zgodą królowej, ale zabawne było zobaczyć to w praktyce.
Wiecie co? Nie byłabym w najmniejszym stopniu zdziwiona, gdyby
okazało się, że król (a zwłaszcza Maksio) skrupulatnie
przestrzega tej zasady nawet w obliczu kolejnego ataku rebeliantów
tudzież katastrofy naturalnej. Jakby się nad tym zastanowić, to
Komnata Dam mogłaby by być najlepszym ze schronów:
- Wicek, co tak stoisz jak słup soli, wyważ drzwi!
- Kiedy nie wypada... w środku same baby.
Ewentualnie:
- Puk, puk!
- Kto tam?
- Pani królowo, to my, rebelianci!
- Przykro mi, dzisiaj nie mam ochoty oglądać żadnego mężczyzny.
- Aha. To ja z kolegą wpadnę w przyszłą środę.
– Miłe panie, przepraszamy za to najście, ale mamy coś pilnego do zakomunikowania – oznajmił król.– Obawiam się, że wojna w Nowej Azji przybrała niepokojący obrót – powiedział stanowczym głosem Maxon. – Sytuacja jest tak trudna, że wraz z ojcem udajemy się natychmiast na miejsce, by stawić czoło zagrożeniu.
...po jaką cholerę?
Cass, czy ty naprawdę sądzisz, że Obama lata razem z amerykańskimi
żołnierzami na Bliski Wschód i chowa się z nimi po okopach? I
proszę mi nie mówić, że polecieli po prostu negocjować z
tamtejszymi przywódcami, bowiem nawet najbardziej zawzięte dyskusje
z przeciwnikiem trudno określić mianem „stawienia czoła
zagrożeniu”. Nie, oni autentycznie lecą w sam środek oka
cyklonu. Oni, to znaczy obecna głowa państwa...
Jak mała Kiera
wyobraża sobie...: 64
Użyj mózgu,
Luke: 67
...oraz jedyny następca tronu.
Jak mała Kiera
wyobraża sobie...: 65
Użyj mózgu,
Luke: 68
Naprawdę – po gwizdek Clarkson zabiera ze sobą Maxona? Po
pierwsze, jeśli ktoś postanowi zadźgać ich na terenie wroga, to w
Illei zapanuje chaos związany z brakiem oczywistego kandydata na
króla. Po drugie, umówmy się – Maksiu jest głupi jak stołowa
noga i naprawdę nie będzie w stanie w niczym tatusiowi pomóc;
szczerze mówiąc, istnieje spora szansa, że jego brak doświadczenia
i wiedzy jedynie pogorszy sytuację. Rozumiem konieczność wrzucania
dziecka na głęboką wodę – ale na litość, proszę króla, nie
zaczynamy od oceanu, jeśli progenitura ma problemy z poradzeniem
sobie w kałuży!
– Co się stało? – zapytała królowa, przyciskając dłoń do piersi.
Mam nadzieję, że drugą przycisnęła do czoła, jednocześnie
malowniczo opadając na szezlong.
Clarkson po cichu dzieli się z żoną szczegółami, a Maxon
podchodzi do kandydatek. Pożegnanie z Natalie jest krótkie i
rzeczowe, natomiast Celeste:
(…) rzuciła się Maxonowi na szyję i wybuchnęła najgłośniejszym udawanym płaczem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
Queen (Bee) Wannabe: 48
Kiedy Maxon wyplątał się z ramion Celeste, ucałowała go szybko w usta, a on pospiesznie – i tak grzecznie, jak tylko mógł – otarł wargi, kiedy tylko się odwrócił.
Bardzo grzeczne, nie powiem. Maxon? Ta dziewczyna jest kandydatką na
twoją ŻONĘ. Nieważne, jak wielką karykaturą jednostki ludzkiej
jest Celeste – sądzisz, że było jej miło? I skąd w ogóle to
nagłe obrzydzenie? Ci, którzy znają treść „Elity” wiedzą,
co się wkrótce wydarzy; reszcie przypominam, że Maksiu nie miał w
tamtym tomie żadnego problemu z obcałowywaniem niemal kompletnie mu
obcej Olivii. Więc skąd taka zmiana frontu? Ach tak, zapomniałam,
Celeste to przecież:
Queen (Bee)
Wannabe: 49
Elise i Kriss stały na tyle blisko mnie, że słyszałam, co do nich mówił.– Zadzwoń do nich i poproś, żeby nam pomogli – powiedział do Elise. Niemal zapomniałam, że głównym powodem jej pozostawania w Eliminacjach były kontakty rodzinne w Nowej Azji. Zastanawiałam się, czy nagła zmiana sytuacji na froncie nie będzie jej kosztowała utraty miejsca w pałacu.
Cóż, jakkolwiek ze strategicznego punktu widzenia to wcale niegłupi
ruch, trzeba pamiętać, że każdy kij ma dwa końce; jeszcze się
nam Elise obrazi po wyrzuceniu z gry i zadzwoni z płaczem do wujka
mandaryna...
W tym momencie nagle uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, co straciłaby Illea, gdybyśmy przegrali tę wojnę.
...wiecie co? To genialne pytanie.
Cass, dlaczego w ogóle Illea walczy z Nową Azją?
Pytam poważnie. Z tego, co wiemy, Illea wisi Chinom kasę. To
wszystko. Dawne USA ma długi...w związku z czym wdało się w
zbrojny konflikt z Chinami (zainicjowany zresztą przez tych
drugich), którym rzecz jasna bardziej opłaca się wydawać forsę
na zbrojenia, niż starać się legalnymi środkami wyegzekwować
forsę od dłużnika. Nawet, jeśli ich podbiją...co wtedy? Spróbują po raz kolejny podporządkować sobie tak
olbrzymi teren (powodzenia)? O co tu w ogóle chodzi?
Jak mała Kiera
wyobraża sobie...: 66
– Jeśli tylko uzyskam dostęp do telefonu, porozmawiam z rodzicami – obiecała Elise.
Primo: Skoro jedna rozmowa z rodzicami jest w stanie WPŁYNĄĆ NA
LOSY WOJNY, to dziwię się, że Clarkson nie zaaranżował ślubu
tych dwojga już pierwszego dnia Eliminacji. Naprawdę, Cass, gdyby
wojna z Nową Azją była TAK poważna, nikt nie zawracałby sobie
rzyci durnym reality show; król i jego doradcy od małego wbijaliby
Maxonowi do głowy, że musi znaleźć sobie partnerkę wśród
dziewcząt mogących zagwarantować Illei pokój poprzez małżeństwo.
Jaki jest sens zmuszania księżniczek do wychodzenia za
obcokrajowców w czasach pokoju (a jeśli myślicie, że to tylko
takie prawo na papierze – poczekajcie do „Następczyni”), jeśli
znacznie bardziej opłacałoby się siłą wysyłać przed ołtarz
którąkolwiek płeć w okresie niepokoju?
Jak mała Kiera
wyobraża sobie...: 67
Secundo: Czyżby Silvii skończyły się impulsy? Bo widzisz,
Elise...znalezienie telefonu w pałacu nie jest specjalnie
skomplikowane.
Użyj mózgu,
Luke: 69
Maxon skinął głową, pocałował ją w rękę i podszedł do Kriss.Natychmiast splotła dłonie z jego palcami.– Czy to będzie niebezpieczne? – zapytała cicho, a jej głos lekko zadrżał.– Nie wiem. Kiedy ostatni raz odwiedzaliśmy Nową Azję, sytuacja nie była do tego stopnia napięta. Tym razem trudno cokolwiek przewidzieć. – Jego głos był tak czuły, jakby ta rozmowa odbywała się na osobności.
A nie mówiłam? Albo wszyscy mieszkańcy pałacu to banda histeryków
i dostają kociokwiku na samą myśl o negocjacjach (co w sumie nie
jest nawet takie głupie, biorąc pod uwagę, że będzie tam obecny
Maksiu), albo też Clarkson upodobał sobie postać Sędziego:
„Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie.
Ja z synowcem na czele i? - jakoś to będzie
!”
– Uważaj na siebie – wyszeptała Kriss. Po jej policzku spłynęła łza.– Oczywiście, moja miła. – Maxon zasalutował jej żartobliwie, co sprawiło, że się uśmiechnęła. Pocałował Kriss w policzek i pochylił się do jej ucha. – Zajmij się, proszę, moją matką. Jest bardzo zmartwiona.Odsunął się, żeby spojrzeć Kriss w oczy, a kiedy skinęła głową, puścił jej rękę. W tym momencie zadrżała, a dłonie Maxona także drgnęły, jakby chciał ją objąć, ale odsunął się i podszedł do mnie. Nawet gdyby jego słowa w zeszłym tygodniu mi nie wystarczyły, miałam teraz fizyczny dowód łączącej ich więzi.Widziałam wyraźnie, że jest czuła i prawdziwa. Jeden rzut oka na Kriss, ukrywającą twarz w dłoniach, wystarczył, żeby mi powiedzieć, jak bardzo jej zależy na Maxonie. Chyba że była naprawdę niezwykle utalentowaną aktorką.
* wzdycha ciężko *
Spróbowałam porównać, czy Maxon patrzy na mnie tak samo jak na Kriss. Czy może jest jakaś różnica? Czy w jego spojrzeniu było mniej ciepła?– Postaraj się nie wpakować w żadne kłopoty pod moją nieobecność, dobrze? – poprosił żartobliwie.Przy Kriss nie próbował żartować. Czy to coś znaczyło?
Tak, to znaczy, że jesteś Mary Sue, która samą obecnością wlewa
otuchę w otaczające ją dusze. To, albo Maxon uznał, że po tym
wszystkim w kontaktach z tobą jest w stanie już tylko wybierać
między śmiechem a szlochem.
Uniosłam prawą rękę.– Obiecuję, że będę się starała zachowywać wzorowo.Maxon roześmiał się.– Świetnie, to mam o jedno zmartwienie mniej.– A co z nami? Powinnyśmy się martwić?Maxon potrząsnął głową.– Prawdopodobnie uda nam się załagodzić konflikt. Ojciec potrafi być naprawdę dobrym dyplomatą i…
- … i zapewne tradycyjnie zaknebluje mi usta przed wejściem na
salę obrad, więc jest szansa, że uda mi się niczego nie
spartolić.
– Czasem zachowujesz się jak ostatni idiota – powiedziałam, a Maxon zmarszczył brwi. – Chodzi mi o ciebie. Czy powinnyśmy się martwić o ciebie?Popatrzył na mnie poważnie, co tylko podsyciło moje obawy.– Podczas lotu w obie strony. Jeśli już bezpiecznie wylądujemy… – Maxon przełknął ślinę, a ja zobaczyłam, że naprawdę się boi.
Wiecie co? Przypomniał mi się taki skecz o hiszpańskiej rodzinie
królewskiej, która po katastrofie w Smoleńsku zapoznaje się z
nowo powstałym protokołem dotyczącym bezpieczeństwa głów
państwa w sytuacji kryzysowej...
– Ami, zanim wyjadę…Popatrzyłam na niego, czując, że łzy napływają mi do oczu.– Chcę, żebyś wiedziała, że wszystko…
-... to pic na wodę, fotomontaż. Stary twierdzi, że po jego trupie
wezmę udział w jakichkolwiek międzynarodowych negocjacjach, więc
standardowo wysyła mnie na ten czas do babci na wieś.
– Maxonie – warknął król. Maxon uniósł głowę, czekając na polecenie. – Musimy już iść.Maxon skinął głową.– Do widzenia, Ami – powiedział cicho i podniósł moją dłoń do ust. Kiedy to zrobił, zauważył bransoletkę, którą sobie zrobiłam, przyjrzał się jej, wyraźnie zaskoczony, a potem ucałował mnie czule w rękę.
Cóż, wylatują za godzinę, w tak krótkim czasie nie zdąży się
postawić szubienicy; ale co się odwlecze...
Użyj mózgu,
Luke: 70
Pozostałe dziewczęta nie odrywały wzroku od wychodzących króla i Maxona, ale ja patrzyłam na królową. Miałam wrażenie, że całe jej ciało nagle osłabło. Ile razy jej mąż i jedyne dziecko będą narażać się na niebezpieczeństwo, zanim ją to całkowicie załamie?
Narażają się, dodajmy, wyłącznie na własne życzenie. W sumie
królowa mogłaby lecieć z nimi i ułatwić robotę potencjalnym
zamachowcom; jak już pozbywać się wrogiej monarchii, to na całego.
Jak mała Kiera
wyobraża sobie...: 68
Użyj mózgu,
Luke: 71
Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi, królowa Amberly zamrugała oczami, odetchnęła głęboko i wyprostowała się.– Wybaczcie, dziewczęta, ale te nagłe nowiny wymagają ode mnie zajęcia się wieloma sprawami. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli wrócę do swoich apartamentów, żeby spokojnie popracować. – Walczyła z całej siły o zachowanie spokoju.
Jak to „popracować”? Czyżby tym razem miała wpaść w
odwiedziny delegacja z Papui-Nowej Gwinei? W takim razie prędziutko
do roboty, droga Amberly, wszak kieliszki same się nie wybiorą!
Wiedziałam, że jest silna. Wychowywała się w biednym mieście i w biednej prowincji, pracowała w fabryce aż do dnia, gdy wybrano ją do Eliminacji.
Cass, mam pytanie: czytasz czasem własne dzieła przed wypluciem
kolejnej aberracji?
Amisia wraca do swojej sypialni i rozmyśla:
Cały czas zastanawiałam się nad Kriss. Dlaczego ona i Maxon tak nagle się do siebie zbliżyli? Nie tak dawno temu planował wspólną przyszłość ze mną. Nie mógł być nią tak bardzo zainteresowany, kiedy mówił mi coś takiego. Coś musiało się wydarzyć później.
Ja na przykład mam taką nieśmiałą teorię, że mógł się
zmęczyć twoim nieustannym PMSem i poszukać sobie partnerki, która
nie zmienia zdania co godzinę.
Dzień minął szybko. Po kolacji, kiedy pokojówki w ciszy szykowały mnie do snu, jedno zdanie oderwało mnie od mojego odbicia w lustrze.– Wie panienka, kogo tu zastałyśmy dzisiaj rano? – zapytała Anne, delikatnie szczotkując moje włosy.– Kogo?– Gwardzistę Legera.
Oho, syn Stirlitza strikes again.
Użyj mózgu,
Luke: 72
Zamarłam na ułamek sekundy.– Naprawdę? – zapytałam. Nie odrywałam wzroku od mojego odbicia, kiedy opowiadały dalej.– Tak – potwierdziła Lucy. – Powiedział, że musi zrobić inspekcję pokoju z powodu bezpieczeństwa. – Sprawiała wrażenie lekko tym zaskoczonej.
- Szczerze mówiąc – ciągnęła dalej – Nie bardzo rozumiem,
jak na bezpieczeństwo panienki ma wpłynąć macanie jakiegoś
słoika z pieniążkiem. No, ale mnie tu nie płacą za myślenie,
skoro to ma panienkę bronić przed rebeliantami, to proszę bardzo.
– Ale to było dziwne – dodała Anne, także zdziwionym tonem. – Był w cywilnym ubraniu, nie w mundurze. Nie powinien zajmować się takimi rzeczami, kiedy nie jest na służbie.
To już oficjalne: Aspen w głębi duszy liczy na schwytanie i małą
sesję sado-maso z aparatem bezpieczeństwa.
Użyj mózgu,
Luke: 73
Oczywista wszystkie pokojówki komplementują Legera: jego
spostrzegawczość (Lucy), profesjonalność (Mary) i abs (znów
Lucy).
Innego dnia, w innej chwili mogłoby być przyjemnie poplotkować o gwardzistach, ale nie dzisiaj. Potrafiłam myśleć tylko o tym, że gdzieś w pokoju jest wiadomość od Aspena. Chciałam spojrzeć przez ramię na mój słoik, ale nie odważyłam się.
Widzę, że tajny sposób komunikacji nadal działa bez zarzutu.
Użyj mózgu,
Luke: 74
Miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim zostawiły mnie samą. Zmusiłam się do cierpliwości i odczekałam jeszcze kilka minut, żeby mieć pewność, że nie wrócą. W końcu podbiegłam do łóżka i podniosłam słoik – tak jak się spodziewałam, czekał w nim skrawek papieru.
„Maxon wyjechał. To wszystko zmienia.”
Nie bądź znów takim optymistą; Maksiu może i nie grzeszy
rozumem, ale jest szansa, że pod czujnym okiem ojca wróci do domu w
jednym kawałku.
Rozdział
22
Jesteś? – wyszeptałam zgodnie z instrukcjami, jakie Aspen zostawił mi poprzedniego dnia. Ostrożnie weszłam do pokoju oświetlonego tylko słabym blaskiem zmierzchu, wpadającym przez cienkie firanki. Tyle światła wystarczyło, żeby zobaczyć ożywioną twarz Aspena.
W razie gdybyście umierali z ciekawości co do treści
niniejszego rozdziału, z góry informuję: nasze bystre inaczej
gołąbeczki po raz kolejny spotkały się w pałacowym zakamarku w
celu dalszego kuszenia losu.
Użyj
mózgu, Luke: 75
Już nawet nie chce mi się szukać odpowiedniego gifu.
Americo, może daj sobie spokój z tą konspiracją i najzwyczajniej
w świecie poproś Maxona, by zamiast apartamentów księżniczki
naszykował ci raczej tajemną kryjówkę na wzór tej zamieszkanej
przez Woodworków.
– Cieszę się, że już po wszystkim. Trudno ci się było tu dostać? – zapytał żartobliwie. Zachichotałam.– Wiesz co, Aspenie, naprawdę jesteś aż za dobry do tej roboty. Jego pomysł tym razem był tak prosty, że aż zabawny. Królowa mniej sztywno przestrzegała pałacowej etykiety, a może po prostu miała teraz za dużo na głowie. Pozwoliła nam wybierać, czy chcemy jeść obiad w swoim pokoju, czy w ogólnej jadalni. Moje pokojówki przebrały mnie do obiadu, ale zamiast zejść na dół, poszłam do dawnego pokoju Bariel. To było aż za proste.
Faktycznie, mucha nie siada. No, chyba że
królowa/któraś z kandydatek będzie musiała pilnie z tobą
porozmawiać i wyśle zaproszenie do twojej sypialni, na co zdumione
pokojówki odpowiedzą, że przecież właśnie zeszłaś na
śniadanie obiad.
Użyj
mózgu, Luke: 76
A tak swoją ścieżką... mam rozumieć, że puste
pokoje w liczbie trzydziestu po prostu służą za przechowalnie
kurzu? Rozumiem, że owe sypialnie są odgórnie przeznaczone dla
dziewcząt z Eliminacji (wszak były używane w tym celu co najmniej
od czasów poprzedniego konkursu), ale czy w przeciągu tych
dwudziestu z górą lat, w czasie których dojrzewają kolejne
pokolenia nikt ich nie wykorzystuje w jakikolwiek praktyczny sposób?
Aspen z uśmiechem przyjął ten komplement i posadził mnie w kącie pokoju na stosie przygotowanych poduszek.– Wygodnie ci?Skinęłam głową. Spodziewałam się, że także usiądzie, ale nie zrobił tego. Przesunął dużą kanapę, która zasłoniła widok od strony drzwi, a potem przyciągnął stolik, którego blat znalazł się tuż nad moją głową.
Aspen, idziesz na łatwiznę. Profesjonalista zbudowałby
bazę z koca.
– Prawie jak w domu, co? – Usiadł za mną tak, że znalazłam się między jego nogami. Ta pozycja była tak znajoma, a przestrzeń, w jakiej siedzieliśmy, tak ciasna, że rzeczywiście przypominało to trochę nasz stary domek na drzewie. To było zupełnie tak, jakby Aspen odtworzyłcoś, co – jak mi się wydawało – przepadło na zawsze.
Osiołkowi w żłoby dano: 40
Bla, bla, bla, Leger i Amisia miziają się, bla, bla,
bla, America wyznaje byłemu chłopakowi, że jest kompletnie
zagubiona (co za niespodzianka):
Osiołkowi
w żłoby dano: 41
Cass, miej litość, do końca książki zostało
dziewięć rozdziałów. Czy coś się wreszcie może zacząć dziać?
– Czy twoje uczucia względem mnie często się zmieniają?– Nie! – odparłam, przysuwając się do niego. – Jeśli już, ty jesteś jedynym stałym punktem. Wiem, że nawet gdyby wszystko inne stanęło na głowie, ty nadal tu będziesz, dokładnie w tym samym miejscu. Wszystko się robi tak zwariowane, że moja miłość do ciebie bywa spychana gdzieś na margines, ale ja wiem, że nadal tam jest. Czy mówię z sensem?
Nie, ale mimo to rozumiem generalną intencję twojej
wypowiedzi. Można by ją uprościć w następujący sposób: „Podoba
mi się wizja korony i bzykania z Maxonem, ale jakby co, to pamiętaj,
że masz psi obowiązek spędzić resztę życia jako opcja
awaryjna”.
Osiołkowi
w żłoby dano: 42
– Tak. Wiem, że moja obecność sprawia, że wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane. Cieszę się jednak, że nie wypadłem tak całkiem z rozgrywki.
Nie, żeby Aspenowi nie odpowiadał taki scenariusz.
Kochanek z kartonu: 26
– Nie zapomniałam o nas – zapewniłam.
Ludzka pani,
Dobre Mzimu: 25
– Czasem mam wrażenie, że Maxon i ja bierzemy udział we własnej wersji Eliminacji.
Kochanek z
kartonu: 27
Osiołkowi
w żłoby dano: 43
Zostaliśmy tylko on i ja, jeden z nas w końcu cię zdobędzie, a ja nie mogę zdecydować, który z nas ma gorzej.
Podpowiem ci: ten, który koniec końców będzie musiał
spędzić resztę życia, użerając się z Amisią.
Maxon nie wie o tej rywalizacji, więc może się aż tak bardzo nie starać.Z drugiej strony ja muszę się ukrywać, więc nie mogę ci dawać tyle, co on. Jakby na to nie spojrzeć, to nie jest uczciwa walka.– Nie powinieneś na to patrzeć w taki sposób.– Nie wiem, jak inaczej miałbym na to patrzeć, Mer.
Kochanek
z kartonu: 28
Polać mu. Jak myślicie, jak zareaguje Ami na tą
nieprzyjemną konfrontację z rzeczywistością?
Westchnęłam.– Zmieńmy temat.
A jakże. Jeszcze by biedaczka musiała przyznać sama
przed sobą, że traktuje rzekomo ukochanych mężczyzn jak
osobistych niewolników.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16
– Zgoda. I tak nie lubię o nim rozmawiać.
...Leger, zmiłuj się, dopiero co pochwaliłam twoje nieśmiało
wyglądające zza krzaczka, mikroskopijne jaja.
Kochanek
z kartonu: 29
America i Aspen przerzucają się na temat służby
pałacowej; dziewczyna chce wiedzieć, czy jej eks lubi swoją pracę.
– Uwielbiam to, Mer. Myślałem, że będę nienawidzić każdej minuty w armii, ale jest świetnie. – Ugryzł kromkę chleba i mówił dalej. – To znaczy, są oczywiste korzyści, na przykład to, że jestem zawsze najedzony. Chcą, żebyśmy byli wielcy i silni, więc karmią nas jak najlepiej. Są też zastrzyki – przypomniał sobie. – Ale to nie takie okropne. Poza tym dostaję żołd. Zapewniają mi wszystko, czego potrzebuję do życia, a oprócz tego dostaję pieniądze.
Nie no, wszystko fajnie, ale ja osobiście nieco martwiłabym się faktem, że wstrzykują mi jakąś substancję
niewiadomego pochodzenia i celu...
Umilkł na moment, bawiąc się plasterkiem pomarańczy.– Wiesz sama, jak wspaniale jest wysyłać pieniądze rodzinie.
- Zwłaszcza, jeśli do tej pory przepuszczało się
zarobki na prywatne koncerty na drzewie, skazując matkę i
rodzeństwo na chodzenie zimą w dziurawych butach.
Aspen dodaje jeszcze, że podoba mu się dyscyplina i
ogólna atmosfera w pracy. Amisia przypomina mu jednak, że jeszcze
niedawno żalił się na niesprawiedliwe rządy w Illei i pyta, jakim
cudem nie przeszkadza mu służba na rzecz owego wadliwego systemu.
Leger udziela dosyć pokrętnej odpowiedzi, z której wynika, że
wierzy w pracę u podstaw i ma nadzieję, że z czasem sytuacja się
poprawi; on osobiście zamierza po prostu robić to, co kocha
najlepiej, jak potrafi:
I może to zabrzmi głupio, ale to jest mój kraj. Rozumiem, że źle działa, co nie znaczy, że anarchiści mogą sobie przyjść i tak po prostu go zabrać. Mimo wszystko jest mój. Czy to brzmi dziwacznie?
Eee, Aspen... owi anarchiści SĄ częścią twojego
kraju. Poza tym, chłopie, zdecyduj się na jedną wersję wydarzeń:
albo Illea jest cacy i przymykamy oko na drobne niedogodności w
rodzaju niesprawiedliwości społecznych, albo chcemy zmieniać
rzeczywistość i zauważamy, że buntownicy mają trochę racji,
protestując przeciwko monarchii i kastom (a przynajmniej buntownicy
z Północy, którzy w przeciwieństwie do Południowców nie mają
zwyczaju bawić się wnętrznościami pałacowej służby).
Nawet jeśli się z nim nie zgadzałam, dzięki temu łatwiej mi było zrozumieć wiele spraw. Ale w tym przypadku podzielałam jego zdanie. W gruncie rzeczy dzięki niemu dostrzegłam to, co prawdopodobnie od początku kryło się w moim sercu.– To nie brzmi dziwacznie. To brzmi zupełnie rozsądnie.– A czy rozwiązało choć część twoich wątpliwości?– Pomogło.– Opowiesz mi o nich?Uśmiechnęłam się.– Na razie nie.Aspen był inteligentny i pewnie już się wszystkiego domyślał. Jego pełne zadumy spojrzenie podpowiadało mi, że tak właśnie było.
Cóż, jeden zero dla pana, panie Leger; ja na ten
przykład nie mam pojęcia, co powyższa dyskusja mogła zmienić w
życiu naszej heroiny.
Odwrócił głowę, przesuwając dłonią po mojej ręce, a potem bawiąc się bransoletką.
Cass, nie pozwolisz nam o tym zapomnieć, prawda?
Użyj
mózgu, Luke: 77
– Wpakowaliśmy się w bagno, prawda?– Okropne.
Dodajmy, że wyłącznie na własne życzenie.
– Czasem mam wrażenie, że jesteśmy zasupłani tak, że nie da się tego rozplątać.Skinęłam głową.– To prawda. Ogromna część mnie jest przywiązana do ciebie, bez ciebie czuję się zagubiona.
Osiołkowi
w żłoby dano: 44
Aspen przyciągnął mnie bliżej, pogładził mnie po skroniach i po policzku.– W takim razie musimy pozostać zaplątani.
I jeszcze jeden, i jeszcze raz...
Kochanek
z kartonu: 30
Nasze misiaczki całują się przez dwa akapity,
Użyj
mózgu, Luke: 78
po czym Aspen odprowadza Amisię pod drzwi, choć:
a) nie ma żadnego powodu, dla którego gwardzista
miałby eskortować kandydatkę do sypialni po skończeniu przez nią
posiłku (dodajmy, że nawet pokojówki Ameriki zaczynają
kwestionować sens jego częstych wizyt w sypialni ich pani) i
b) ten klejnocik:
Obdarzył mnie długim pocałunkiem, po którym zakręciło mi się w głowie.
Użyj
mózgu, Luke: 79
– Postaram się niedługo przesłać ci kolejną wiadomość – obiecał.– Będę czekała.
Użyj
mózgu, Luke:80
Oparłam się o niego i przytuliłam na dłuższą chwilę, a potem wyszłam, żeby nie ściągać na nas zagrożenia.
Użyj
mózgu, Luke: 81
Pokojówki szykują Ami do snu, a ta rozmyśla:
Dawniej miałam wrażenie, że Eliminacje sprowadzają się do prostego wyboru: Maxon czy Aspen.
My też, skarbie, my też.
Osiołkowi
w żłoby dano: 45
Potem, tak jakby to mogło ułatwić mojemu sercu znalezienie odpowiedzi, pojawiło się więcej pytań. Czy byłam teraz Piątką, czy Trójką?
Trójką.
Czy kiedy to się skończy, będę Dwójką czy Jedynką? Czy spędzę resztę życia jako żona żołnierza,czy króla? Czy wtopię się po cichu w tło, co zawsze mi odpowiadało, czy też zmuszę się, by stanąć w świetle reflektorów, których zawsze się obawiałam? Czy będę szczęśliwa w każdym z tych przypadków? Czy będę potrafiła nie znienawidzić dziewczyny, z którą ożeni się Maxon, jeśli wybiorę Aspena? Czy będę potrafiła nie znienawidzić dziewczyny, którą wybierze Aspen, jeśli zostanę z Maxonem?
* wie, ale nie powie *
Kiedy położyłam się do łóżka i zgasiłam światło, napomniałam się po raz kolejny, że jestem tutaj na skutek mojej własnej decyzji. Aspen mógł mnie o to prosić, a matka mogła mnie do tego popychać, ale nikt nie zmusił mnie, żebym wypełniła formularze do Eliminacji. Cokolwiek mnie czekało, musiałam stawić temu czoło. Nie miałam wyboru.
I to już wszystko na dziś. A za tydzień: rozmowa od
serca Amisi z Kriss (na wiadomy temat) oraz to, co Maryboo lubi
najbardziej: kolejny fragment z pamiętniczka Grzesia. Zostańcie z
nami!
Statystyka:
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 16
Dobre Mzimu: 25
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 68
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16
Kochanek z kartonu: 30
Konkurencja dla Kajusza: 8
Nie, nie jesteśmy w Panem: 24
Osiołkowi w żłoby dano: 45
Queen (Bee) Wannabe: 49
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 7
Twierdza Monty Pythona: 12
Użyj mózgu, Luke: 81
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 16
Dobre Mzimu: 25
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 68
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16
Kochanek z kartonu: 30
Konkurencja dla Kajusza: 8
Nie, nie jesteśmy w Panem: 24
Osiołkowi w żłoby dano: 45
Queen (Bee) Wannabe: 49
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 7
Twierdza Monty Pythona: 12
Użyj mózgu, Luke: 81
Maryboo
"Primo: Skoro jedna rozmowa z rodzicami jest w stanie WPŁYNĄĆ NA LOSY WOJNY, to dziwię się, że Clarkson nie zaaranżował ślubu tych dwojga już pierwszego dnia Eliminacji." Jaki w ogóle wpływ na wynik Eliminacji ma Clarkson? Bo jeśli jakiś ma, to dlaczego toczy wojnę z Ami za pośrednictwem mediów i nie skorzysta z najprostszego rozwiązania, czyli wywalenia jej? Pretekstów jest mnóstwo jeśli miałyby okazać się pomocne.
OdpowiedzUsuń"* wzdycha ciężko *" - Co z tamtym fragmentem było nie tak?
„Maxon wyjechał. To wszystko zmienia.” - Bo jak ryzykować życie, to dla stwierdzenia oczywistości.
""* wzdycha ciężko *" - Co z tamtym fragmentem było nie tak?" - To chyba podsumowanie jakże odkrywczych i wcale-nie-czytaliśmy-tego-już-pierdyliard-razy przemyśleń Amisi na temat relacji Maksia z pozostałymi kandydatkami, szczególnie Kriss.
UsuńCo do wpływu Clarksona na eliminacje - oficjalnie to on chyba wpływu nie ma żadnego, nie może sam wyrzucić kandydatki, to musi zrobić Maksio (bądź królem - nie miej żadnej władzy). Ale z drugiej strony, jak było widać na przykładzie Marlee, jak się Clarkson zaprze, to syna do wszystkiego zmusi. A co do mediów - jak dla mnie cwaniak stara się po prostu sprawić, żeby Ami odeszła z własnej woli, co w sumie prawie mu się udało (i rozpoczęło lawinę dylematów "czy nadaję się do tej roboty" - dziękujemy, wasza wysokość, na pewno ci tego nie zapomnimy).
Aha, chyba, że.
UsuńNo ale po co tak się bawić? Widzi, że to dla syna najgorsza możliwość. Widzi, że syn ma dokładnie odwrotne zdanie, a najbardziej korzystną pod względem politycznym opcję ignoruje. Już sam epizod z lasem by wystarczył, żeby się pożegnać przy odrobinie dobrej/złej woli "kto wie, co ją lączy z buntownikami, skoro przeżyła tak bliskie spotkanie, Max, ciesz się, że tylko tak się to kończy, znaj moje dobre serce" ;) I po problemie, zwłaszcza, że Ami ma "złą prasę", więc wielkiego narodowego "focha" pewnie by nie było - skoro nie było na Marlee.
Szczerze mówiąc, gdybym była podłym, zUym Clarksonem, po incydencie w lesie Maksio w ogóle nie zobaczyłby Ami na oczy. "Przykro mi, synu, było już za późno, gwardziści znaleźli jej zwłoki." I nawet nie musiałby Ami naprawdę zabijać - ona jest tak rozgarnięta, że wystarczyłoby wywieźć ją gdzieś daleko, na pewno nie znalazłaby drogi do domu.
UsuńNo ale, Kiera sobie umyśliła inaczej, to tak jest...
Na pewno by nie znalazła, skoro jej sposób radzenia sobie polega tym, żeby siedzieć na tyłku i czekać. Piekna wizja :)
Usuńmoże coś by ją zeżarło, tak to byłoby piękne....
Usuńrose29
Borze Szumiący... Przy całej mojej sympatii dla Maxsona, jest on po prostu kretynem. Jedna z kandydatek dopiero co została publicznie skatowana za spotykanie się z gwardzistą. Teraz u drugiej zauważa bransoletkę z guzikiem z munduru. Co robi? Ano, kurde, nic -,- Co za... Jedynym logicznym wyjaśnieniem braku reakcji byłoby, według mnie, założenie, że Ami dostała guzik od Marlee, a nawet to jest baaardzo naciągana teoria. Maksio naprawdę nie jest mistrzem jeśli chodzi o myślenie. Dobrze, że przynajmniej umie być uroczy - nie na wiele mu się, to przyda w rządzeniu państwem, ale jeśli znajdzie sobie dobrych doradców, którzy odwalą za niego cała robotę, będzie mógł zostać ładną i lubianą twarzą na znaczek. Zawsze coś.
OdpowiedzUsuńA mizianie Amisi i Ośrodka staje się powoli męczące. Nie żeby od początku nie irytowało, ale, do cholery, ile można ciągnąć ten wątek? Niech ktoś Aspena odstrzeli przy najbliższych odwiedzinach rebeliantów, błagam... (Taaa, chciałoby się...)
A ja się po czepiam. Ale w słusznej sprawie! Zauważyłam pewną nieścisłość w punktacji o tu w tym miejscu :
OdpowiedzUsuń"Użyj mózgu, Luke: 75
Już nawet nie chce mi się szukać odpowiedniego gifu.
(...)
Użyj mózgu, Luke: 75
A tak swoją ścieżką... mam rozumieć, że puste pokoje w liczbie trzydziestu"
czy nie powinno być 76 punktów?
No dobrze to tyle z czepiania, źle się czuję z tym czepianiem bo bez waszych analiz nie dałabym rady tej książce. To czysta nie filtrowana głupota. Cass jest dorosła, tak? Ona naprawdę nie ma 10 lat? A może napisało to jakieś dziecko a Cass się podpisała? Dramat.
Sądzę, że Clarkson zabierając Maksia ze sobą ma nadzieję, że stanie mu się coś nieodwracalnie złego. W sumie to mi żal króla spłodził takiego kretyna. Hmm to chyba źle jeśli twoją ulubiona postacią jest ten najźlejszy ze wszystkich złych. Clarkson jest naprawdę głupi ale w porównaniu z całą resztą błyszczy intelektem.
rose29
"Hmm to chyba źle jeśli twoją ulubiona postacią jest ten najźlejszy ze wszystkich złych." To nie jest źle... ale może nie powinnam się wypowiadać, bo dla mnie to normalne ;)
Usuń* wzdycha ciężko * Dlaczego, no dlaczego ja przynajmniej raz na tom muszę coś schrzanić z punktami? Rose, dziękuję, poprawione.
UsuńMaryboo
ależ droga Maryboo nie przejmuj się :)
UsuńKahairel, u mnie się miłość do tych złych postaci zaczęła już w dzieciństwie gdy oglądałam Tabulugę. (Zawsze miałam nadzieję, że ten bałwan jednak go zamrozi) ale ktoś ostatnio uświadomił, że to nie jest normalne... i tak tego pomyślałam, że może ma rację. ale wolę wierzyć tobie :)
rose29
Bo źli są zwykle ciekawsi i lepiej skonstruowani od tych dobrych, zwykle wręcz papierowo bez skazy. ;p Dlatego łatwiej ich lubić, przynajmniej ja tak mam.
UsuńPomijam to, że kibicowałam Sauronowi, by dostał pierścień bo mnie Frodo i Sam irytowali, a poza tym - to był pierścień biednego Sauronka. ;(
Adria
No patrzcie, a mnie praktycznie zawsze ci źli nudzą niemiłosiernie, jedynym czarnym charakterem którego lubię jest Once-ler z "Loraxa" (wszystkie wersje, ale tę z 2012 szczególnie). Może to jakieś spaczenie po "Touhou", gdzie jest tylko kilka naprawdę złych postaci (przy czym jedna to drzewo).
UsuńD.
Zgaduję, że złym się nie poświęca tyle czasu, co protagonistom, i przez to wydają się bardziej interesujący. Ale mogą mieć(choć nie muszą) tak samo jak protagoniści swoje tropy i schematy(skrzywdzony przez rodziców, mroczna przeszłość, niezrozumiany przez świat, mściciel, szaleniec, dobry-który-zszedł-na-złą-drogę, ratuję-ten-świat, czyste-zło itp. itd.) Co nie zmienia faktu, że z popularnymi tropami, czy bez, da się stworzyć ciekawych antagonistów (Vilian z Watchmenów, anyone?)
UsuńPodbijam tylko za wspomnienie Watchmenów! Anyway, ta tabelka: http://i.imgur.com/sbCjXD8.jpg
Usuńcałkiem nieźle pokazuje "klasyfikację" złych. Nie mówię, że jest bezbłędna, ale wprowadza całkiem niezły podział. Bo w gruncie rzeczy, jak pisałam już chyba pod poprzednim rozdziałem analizy, dobra klisza nie jest zła, jeśli ją odpowiednio - i wcale nie musi to być powtarzalnie! - rozwinąć, więc łatwiej ich po motywach klasyfikować moim zdaniem. Zwłaszcza, że, jakby nie patrzeć, wspomniany tu antagonista z Watchmenów też w cudzych rękach mógłby wyjść na postać schematyczną, nawet przy identycznym celu i motywacji.
"dobra klisza nie jest zła, jeśli ją odpowiednio - i wcale nie musi to być powtarzalnie! - rozwinąć" This.
UsuńO Watchmenach wiem tylko tyle, że są, więc nie rozwinę, ale z tym poświęcaniem czasu też może być coś na rzeczy. NIGDY nie zdarzyło mi się polubić postaci pierwszoplanowej. Nawet, khem, w moich własnych dziełkach, co jest już swego rodzaju osiągnięciem.
@Kahairel - Wolha Redna z serii Olgi Gromyko?
UsuńCarly
Nie znam niestety...
UsuńBtw: czy jeszcze ktoś uważa sympatię dla villainów za spoilerogenną? Bo ja ilekroć kogoś polubię, to WIEM, że zginie. I to jest... smutne...
W takim wypadku polecam "Zawód: Wiedźma" i resztę serii. Wolha jest twarda, uparta, ma cięty język, ale w niektórych sytuacjach wychodzi z niej również odrobina uczuciowości i sentymentalizmu, ma trudną przeszłość, ale nie użala się nad sobą, a to wszystko podane w wiarygodny, zaprawiony humorem sposób. Zresztą, Olga ma to do siebie, że potrafi stworzyć plejadę pierwszo- i drugoplanowych postaci, które można pokochać (vide Wolha, Len, Orsana, Rolar, Wal, Szelena, Weres, Alk i wiele innych), co w niej uwielbiam. Ale od razu mówię, że nie jest to literatura wysokich lotów, aczkolwiek jest autentycznie zabawna, świat przyjazny czytelnikowi i nieskomplikowany, a styl plastyczny, konkretny i pobudzający wyobraźnię.
UsuńNo, dobra, już kończę. W każdym razie szczerze polecam, z wzbudzającą czytelniczą sympatię Wolhą podróż zawsze jest ciekawsza. ;)
Hm, w sumie jakby się zastanowić, w 90% fabuł villaini kończą śmiercią, więc ogólnie bycie villainem wydaje się być spoilerogenne. No, chyba że jest się villainem u Martina, wtedy istnieje szansa na przeżycie, nawet kosztem tych dobrych (chociaż z drugiej strony konstrukcje villainów u Martina są godne podziwu, aczkolwiek trudno im kibicować i faktycznie ich lubić... przynajmniej w większości).
Carly
Kobieta? Jeszcze mniejsze szanse, kobiece postaci w ogóle rzadko mi się podobają ;) Ale może kiedyś stestuję, jak się już uporam z długą kolejką tytułów.
UsuńTylko, że to działa na zasadzie: lubię go (zanim jeszcze wiem, jaką rolę odegra) -> okaże się villainem (okazuje się) i zginie. I zwykle ginie. Jeśli nie, to się nawraca na siłę, nie wiem co gorsze ;) Jak trafiłam na wyjatek, to chodziłam rozrechotana jak wariatka ;)
Trochę się boję przyznać, ale Martina tylko Piaseczniki byłam w stanie przeczytać. Jeśli chodzi o Pieśń to odpadłam po pierwszym tomie.
Toć ja mam to samo ;). Jestem osobą niezwykle krytyczną wobec głównych bohaterów, więc wiem, o czym mówisz. Co więcej: nie tylko wolę w powieściach męskie postaci (zwłaszcza jeśli przeważają nad kobietami - kobiety, proszę, nie bijcie), ale i zwykle z większym wahaniem sięgam po powieści napisane przez kobiety - no nie wiem, jest jakaś różnica, której nie potrafię nazwać, pomiędzy pisarstwem kobiecym a męskim (nie to, że na gorsze dla kobiet, po prostu to męskie bardziej do mnie trafia, według mojego dotychczasowego czytelniczego doświadczenia). Olga Gromyko jest absolutnym wyjątkiem w obu tych kwestiach, plus, tylko jej powieści były w stanie rozśmieszyć mnie do tego stopnia, że naprawdę musiałam przerywać czytanie, żeby dojść do siebie - i nie był to śmiech przez łzy bólu jak nad, powiedzmy, tymi fragmentami prozy Kasi Michalak, które zdołałam przełknąć. W ogóle wydaje mi się, że Wolha jest taką autentyczną twardą i charakterną babką, potrafiącą zamknąć komuś usta cięta autentyczną ripostą, którą chciałyby być wszystkie aŁtoreczkowe twardzielki, z tym, że... no, poza tym są Mary Sue, a aŁtorki bardzo często nie umieją pisać.
UsuńPatrząc z tej perspektywy na villainów, to też mi się nieraz zdarzało, ale przywykłam. Odnoszę wrażenie, że to taka trochę strategia niektórych pisarzy (czasem również i tych niewprawnych) - macie tutaj X, zobaczcie, jaki on jest fajny, tulaśny, wyjątkowy. Widzicie? Widzicie, jaki jest kochany? Czy już go uwielbiacie? Czy już nie wyobrażacie sobie tej powieści bez niego? BAM, MOTHAFUCKAS!!! I co Wy na to? Niech podniosą ręce Ci, którzy nie spodziewali się, że będzie villainem! I wiecie co? Wiecie co? ON ZGINIE!!! Bo jest ZŁY! Mwhahahaha, jestem geniuszem zła!!!!!!!!!!!!!!1111
Dla mnie akurat "Pieśń..." była niezwykle zajmująca - dynamiczna i nieprzegadana, dialogi mistrzowskie i naprawdę inteligentne, a postaci naturalne, wiarygodne i żadna z nich nie jest bez skazy. Ale to tylko moje zdanie.
Carly
Ha! Mam to samo. Z książkami kobiet znaczy się :) I mam wrażenie (może mylne), że u kobiet częściej leadem jest kobieta, co tylko potęguje to unikanie. Po "literaturę kobiecą" w ogóle nie sięgam, Michalak znam tylko z analiz (i półek w empiku)... Więc momentami, jak mam napisać coś słodko-romantycznego, to cierpię ;) Ale jeśli chodzi o zabawę przy czytaniu to zdecydowanie Pratchett. Ewentualnie Felix Palma.
Usuń"fajny, tulaśny, wyjątkowy" - na to się nie łapię, bo najbardziej kibicuję zimnym zdrajcom wbijającym noże w plecy, których za tulaśnych raczej nikt nie uzna nawet kiedy się maskują... no dobra, noże nie są konieczne, przede wszystkim muszą myśleć - wyjątkowo sprawnie i mózgiem, a nie sercem ani innymi częściami ciała ;) Ewentualnie, jeśli takowych brak, to osobnikom o lekko pokręconej psychice.
U mnie na pewno dużą rolę grało to, że miałam bardzo wysokie oczekiwania, a wtedy robię się bardzo marudna... W każdym razie mi nie przypadła do gustu, z serialem wytrzymałam dłużej.
Dziewczyny, koniecznie obczajcie Brzezińską - imo obok Dukaja najlepsza polska pisarka fantastyki (znaczy, Dukaj jest pisarzem. Ale wiecie, o co mi chodzi). Przy czym jeśli chodzi o główne bohaterki, to Opowieści z Wilżyńskiej Doliny (tym bardziej, że je da się jeszcze kupić), bo z sagą o Twardokęsku jest problem z kupnem i tam poza Twardokęskiem główni bohaterowie trochę kuleją (za to saga rekompensuje to wieloma innymi zaletami), natomiast Wody Głębokie jak Niebo są, cóż, specyficzne.
UsuńAle pamiętam, że też miałam podobnie z postaciami głównymi, a potem, jakoś w liceum, po prostu mi się zmieniło, nie wiem czemu (może zaczęłam sobie lepiej dobierać lektury). Natomiast z postaciami kobiecymi rzeczywiście jest problem, ale z tego powodu, że imo po prostu jest ich mniej fajnych ogółem w popkulturze i trzeba się bardziej wysilić, żeby napisać sensowną.
W zasadzie jak tak się teraz zaczęłam zastanawiać nad literaturą pióra kobiecego i kobiecymi bohaterkami, to dotarło do mnie, że przecież w czołówce moich ukochanych książek jest "Duma i uprzedzenie", a Lizzie, mimo swoich wad, jest przekonująca i wzbudza sympatię (no, przynajmniej moją).
UsuńCarly
Jeszcze Kres jest dobry. Ale tu już dużo zależy od tego na jaką książkę się trafi. No i Grzędowicz i PLO.
UsuńGrzędowicz według mnie pisze ze zbytnią manierą i denerwuje bardziej niż bawi. Ogólnie bardzo nisko cenię naszych rodzimych, współczesnych pisarzy. Zagranicznych współczesnych pisarzy zresztą też. Wolę starsze książki, z jakiegoś powodu wydają się bardziej realne niż te dzisiejsze :)
UsuńJeśli mowa o polskiej fantastyce kobiecej, to ja bardzo lubię książki Anny Kańtoch. Stworzyła bardzo ciekawego bohatera, Domenica Jordana, który jest nie tylko inteligentny i dociekliwy, ale przy tym dość wyniosły i chłodny. Lubię takie postacie. Do tego książki Kańtoch to tona klimatu.
UsuńOni mają podświadomą ochotę na jakieś publiczne rozrywki z sobą w roli głównej?
OdpowiedzUsuńBo nie widzę innego powodu tego igrania z ogniem.Pokojówki mogą donieść albo powiedzieć prawdę podczas przesłuchania-że gwardzista taki a taki wchodził do pokoju, że panna się wymknęła itd.
Politykę zagraniczną trzeba umieć opisać.Jedyne, co ta pani umie -przeciętnie- opisać, to para nastolatków migdaląca się w konspiracji. Wyjazd księcia jest tylko pretekstem do spotkania z Ośrodkiem.
Wicek, co tak stoisz jak słup soli, wyważ drzwi!
- Kiedy nie wypada... w środku same baby.- DOBRE!
Chomik
Ech... Gdyby w Illei poliandria była legalna, ta książka zapewne skończyłaby się po jednym tomie. A tak musimy się użerać z tymi rozterkami Ami...
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem coraz bardziej nie znoszę Ameriki. Jest tak nieznośnie samolubna, kapryśna i tępa. Podziwiam Was, że wciąż dajecie temu radę.
A propos zUego, paskudnego Clarksona, co to nie daje się synkowi bawić walizką z kodami nuklearnymi - będziecie może analizować "Królową"? Przebrnęłam przez ów tekst z wypiekami zażenowania na twarzy i drzemiący w nim potencjał na analizę nie daje mi spokoju ;)
OdpowiedzUsuńZ ręką na sercu: nie mam pojęcia. Zamierzamy przeanalizować trylogię + "Następczynię" (oraz zapewne piątą część, kiedy już ukaże się na rynku), ale nie wiemy, czy zabierzemy się też za nowelki. Ale spokojnie - nawet, jeśli nasze analizy nie obejmą "Królowej", to i tak poświęcę temu dziełu osobną notkę. Zasługuje na to.
Usuń... czy ktoś oprócz mnie wyobrażał sobie 'stawiającego czoła niebezpieczeństwu' Maxona / Clarksona jako Hugo Chaveza odgrażającego się, że sam w myśliwcu będzie walczył przeciw (bodajże) USA?
OdpowiedzUsuń"Maxon wyjechał. To wszystko zmienia" - Czy tylko ja czekałam na następne zdanie brzmiące "Teraz możemy się bzykać bez problemu"?
OdpowiedzUsuńCałą Elitę (i zresztą w Jedynej też jak na razie) bawiło mnie i bawi dalej, jak Maksiu patrzy na tę amisiową bransoletkę i... No i właśnie nic. Zero zainteresowania, zdumienia, pytań. Ja mam wrażenie, że pominęłam jakiś wątek, w którym ona mu wcisnęła chociażby najgłupsze kłamstwo.
Pominę, jak bardzo nudna jest America ze swoimi rozterkami... Na Bora Szumiącego, drugą książkę ciągle to samo D: I coś, co mnie uderzyło - pożegnanie z Kriss jest dużo czulsze, ona widać, że poważnie się zmartwiła o Maxona, a America? Zaraz poleciała miziać się z Ośrodkiem. Ona naprawdę jeszcze jest zdziwiona, że Maksio ma jej dość?
^THIS
UsuńDlatego aż żal Maksia, mimo że debil. No po prostu chłopa żal...
Co to za skecz?
OdpowiedzUsuńNiestety, nigdzie nie mogę znaleźć, możliwe, że go usunięto.
UsuńMaryboo
"Miłe panie, "
OdpowiedzUsuńCzy tylko mnie wkurza nadużywanie tego zwrotu? Miłe panie i miłe panie, zupełnie jakby nie można było odezwać się inaczej. :/