Cóż, wreszcie nadszedł ten moment. Czas zmierzyć się z ostatnią częścią trylogii o Amisi Singer. Powiedziałabym coś w stylu „uff, jak się cieszę, że widać już światełko w tunelu”, ale ze względu na to, że mamy w planach Następczynię, to wiem, że to światełko to zdecydowanie pociąg . O imieniu Eadlyn Schreave. Ale nie uprzedzajmy faktów. Zanim weźmiemy się za bary z potworną latoroślą Amisi, zakończmy walkę z nią samą.
Tym razem byłyśmy w Sali Wielkiej, męcząc się z kolejną lekcją etykiety, kiedy przez okna zaczęły wpadać cegły. Elise natychmiast rzuciła się na podłogę i zaczęła się czołgać do bocznych drzwi, pojękując ze strachu. Celeste wrzasnęła przeszywająco i pomknęła na tył sali, ledwie unikając sypiących się odłamków szkła. Kriss złapała mnie za ramię i pociągnęła, więc razem z nią pobiegłam w stronę wyjścia.
Czyli zaczynamy bez zbędnych wstępów. Przechodzimy od razu do ekhm, ekhm… akcji.
W ciągu kilku sekund gwardziści ustawili się wzdłuż okien i otworzyli ogień, a huk wystrzałów dzwonił mi w uszach podczas ucieczki. Sprawca aktu agresji w pobliżu pałacu musiał zginąć. Nieważne, czy miał broń palną, czy kamienie – skończyła się wyrozumiałość dla rebeliantów.
Niesamowite. A myślałam, że dalej będą z nimi grać w bierki i chowanego. Co się stało, że tak nagle gwardia pałacowa przestała lubić rebeliantów? Koniec pięknej przyjaźni, jaka szkoda.
– Nienawidzę biegać w tych pantoflach – mruknęła Kriss, przerzucając brzeg sukni przez ramię i nie odrywając spojrzenia od końca korytarza.
– Jedna z nas będzie się musiała do tego przyzwyczaić – zauważyła Celeste, dysząc ciężko.
Nawet evil bicz zrozumiała (pomiędzy sesjami przeglądania się w lustrze zapewne), że ataki są tak częste, że spokojnie można sobie z nich żartować, bo co innego pozostaje. Myślę, że do Eliminacji należy dodać jako jeden ze sprawdzianów bieg na 400 metrów przez płotki w szpilkach i kiecce. Ewentualnie można rozpatrzyć bieg z przeszkodami w podobnym stroju.
Przewróciłam oczami.– Jeśli to będę ja, zacznę nosić na co dzień tenisówki. Mam już tego kompletnie dość.
Tenisówki i dresy, żeby nie zapocić sukienek balowych.
Twierdza Monty Pythona: 17
Szłyśmy za nią (Silvią) przez labirynt korytarzy, szukając zejścia do podziemi i patrząc, jak jeden za drugim mijają nas biegnący w przeciwną stronę gwardziści. Poczułam, że naprawdę ich podziwiam, i zastanawiałam się, jakiej odwagi trzeba, żeby dla dobra innych biec w stronę niebezpieczeństwa.
Cóż, taka praca i tyle. I tak specjalnie się nie starają.
Mijający nas gwardziści wyglądali wszyscy tak samo. W końcu mój wzrok przykuła para zielonych oczu. Aspen nie wyglądał na przestraszonego ani nawet zaskoczonego. Pojawił się problem, a on musiał go po prostu rozwiązać. Taki już był. Nasze spojrzenia spotkały się tylko na moment, ale to wystarczyło. Tak właśnie było z Aspenem – w ułamku sekundy, bez słowa, byłam w stanie mu przekazać: Uważaj na siebie. A on bez słowa odpowiedział: Wiem, ty też.
Maryboo prosiła mnie, żebym cytowała w analizach moich rozdziałów wszystkie fragmenty, w których Amisia rozpływa się nad Ośrodkiem pomimo deklarowania dozgonnej miłości do Maksia. Zwróćcie na nie uwagę, bo przydadzą nam się w analizie rozdziału 12, który przypada mojej współanalizatorce.
Niewypowiedziane słowa były kojące, nie mogłam jednak czerpać podobnej pociechy z rzeczy wypowiedzianych na głos. Nasza ostatnia rozmowa była dość burzliwa. Miałam zaraz opuścić pałac i prosiłam go, żeby dał mi trochę czasu i pozwolił zapomnieć o Eliminacjach. A potem ostatecznie zostałam, ale nie miałam okazji wyjaśnić mu dlaczego.Może kończyła mu się już cierpliwość do mnie i zaczynał tracić zdolność dostrzegania we mnie tylko tego, co najlepsze. Musiałam coś na to poradzić. Nie wyobrażałam sobie życia, w którym nie byłoby Aspena. Nawet teraz, chociaż miałam nadzieję, że Maxon mnie wybierze, istnienie świata bez Aspena wydawało mi się czymś niemożliwym.
Z tego wynika, że jednak Amisia zostawiła sobie Ośrodka jako plan B w razie, gdyby Maksio się jednak na nią wypiął. Niech sobie Ami plecie, co chce, ale my i tak wiemy, że żadne wyrzucanie z pałacu niczego jej nie nauczyło.
Osiołkowi w żłoby dano: 49
Silvia i dziewczęta schodzą do schronu.
– Cholera, Elise, pospiesz się trochę! – krzyknęła Celeste. Wkurzyły mnie jej słowa, ale nic nie powiedziałam, bo w końcu wszystkie myślałyśmy to samo.
Niby każda boi się o swoje życie, ale Celeste jakoś tak się boi w bardziej evil sposób. Myślałby kto, że to niemożliwe. A jednak.
Queen (Bee) Wannabe: 61
– Zatrzymajcie się!
Kriss i ja odwróciłyśmy się jednocześnie, mrużąc oczy, dopóki nie zobaczyłyśmy wyraźnie munduru.
– Czekajcie! – zawołała Kriss do dziewcząt poniżej. – To gwardzista.
Zatrzymałyśmy się na schodach, oddychając ciężko. W końcu mężczyzna, także zadyszany, dotarł do nas.
– Przepraszam panie. Rebelianci uciekli, kiedy tylko otworzyliśmy ogień. Najwyraźniej dzisiaj nie byli w nastroju do walki.
Ahahahahahahahaha!!!
- Mietek, dzisiejsza atmosfera źle wpływa na moje czakry, więc chyba jednak nie pójdę szturmować zamku. Co ty na to?
- Ale jesteśmy już pod murami, Heniu.
- Spójrz na układ planet – Mietek wyciągnął magiczny almanach – to się nie uda.
- Masz chyba rację, spadamy.
Silvia oznajmia, że póki król nie ogłosi, że jest już bezpiecznie, najlepiej na piśmie, ona się nigdzie z kandydatkami nie rusza. Po jakimś czasie pojawia się inny gwardzista, upewniając wszystkich, że atak się zakończył. Amisia wraca do swojego pokoju, gdzie znajduje list od May. Kenna wreszcie urodziła córkę, Astrę.
Wyjęłam zza kartki błyszczącą fotografię. Byli na niej wszyscy z wyjątkiem Koty i mnie. James, mąż Kenny, miał podkrążone oczy, ale stał rozpromieniony koło żony i córki. Kenna siedziała wyprostowana na łóżku, trzymając małe różowe zawiniątko, i wyglądała na szczęśliwą, ale i wyczerpaną. Mama i tata promienieli dumą, a entuzjazm May i Gerada był widoczny nawet na zdjęciu. Oczywiście, Koty tu nie było, ponieważ obecność w tym miejscu nie wiązała się z żadnymi korzyściami.
Kota jest evil. Surprise!!!
Konkurencja dla Kajusza: 23
Nie było mnie tam.
Byłam tutaj i chwilami sama nie rozumiałam dlaczego. Maxon nadal spędzał czas z Kriss, nawet po tym wszystkim, co zrobił, żebym mogła zostać.
Ale dlaczego nie miałby tego robić? Ami trzyma w odwodzie Ośrodka, a księciunio ma Kriss. Czym to się różni? Ano tym, że Maksio wręcz musi mieć jakieś drugie wyjście, gdyby z Ami mu nie wyszło, wszak jest przyszłym królem i potrzebuje żony.
Kamery pojawiały się i znikały, wykradając okruchy naszego życia, aby zabawiać publiczność. Z każdej strony znajdowałam się pod presją i brakowało mi wszystkich tych rzeczy, które zawsze były dla mnie ważne.
Ami postanawia przestać użalać się nad sobą i wziąć się za zdobywanie Maksia. Singerówna czeka na swoje superpokojówki, żeby pomogły jej w wykonaniu planu.
Oddychałam z trudem, więc wiedziałam, że niewiele zdołam przełknąć, ale to było warte poświęcenia. Musiałam poczynić jakieś postępy i to jak najszybciej. Zgodnie ze słowami króla, inne dziewczęta czyniły Maxonowi awanse – fizyczne awanse – a jego zdaniem ja byłam o wiele zbyt pospolita, żeby dorównać im pod tym względem.Jakby moja relacja z Maxonem nie była dostatecznie skomplikowana, dochodziła do tego jeszcze kwestia odbudowy zaufania. Nie byłam pewna, czy to oznacza, że nie wolno mi zadawać pytań, czy wręcz przeciwnie. Chociaż byłam praktycznie pewna, że nie posunął się zbyt daleko w relacjach z pozostałymi dziewczętami, nie potrafiłam się nad tym nie zastanawiać. Nigdy wcześniej nie próbowałam być uwodzicielska – niemal każdy intymny moment z Maxonem był niezaplanowany – ale musiałam mieć nadzieję, że jeśli tylko się postaram, będę mogła jasno pokazać, że jestem zainteresowana nim tak samo, jak pozostałe dziewczęta.
O boru, zupełnie zapomniałam o tym krótkim, ale jakże żenującym wątku. Następne sceny są bolesne, przynajmniej dla mnie. UGH. Jedną z moich bolączek jest przeżywanie tzw. second hand embarassment. To, co odwali za chwilę Amisia jest tak żałosne, że ciężko mi było przebrnąć przez te sceny bez wzdrygania.
Odetchnęłam głęboko, uniosłam głowę i weszłam do jadalni. Celowo spóźniłam się o minutę lub dwie z nadzieją, że wszyscy zdążyli już zająć miejsca. Nie pomyliłam się, ale wywarłam większe wrażenie, niż się spodziewałam.
Cóż za przebiegłość, oh la la. Amisia delikatnie daje Maksiowi ( i wszystkim w kosmosie) znać, że ma na niego chętkę. Bardzo delikatnie.
Dygnęłam, przesuwając nogę w taki sposób, żeby rozcięcie w sukni rozchyliło się i odsłoniło udo niemal do samego biodra. Suknia miała kolor ciemnoczerwony, nie zakrywała ramion i praktycznie całych pleców, a ja mogłabym przysiąc, że pokojówki użyły magii, żeby w ogóle się na mnie trzymała.
Toż to aluzja jeno.
Wstałam i spojrzałam na Maxona, który, jak zauważyłam, przerwał jedzenie. Ktoś upuścił widelec.
Cóż, nie można jednocześnie trzymać widelca i robić podwójnego facepalma.
Skromnie schyliłam głowę i podeszłam do swojego miejsca, siadając obok Kriss.
– Ami, ty tak poważnie? – zapytała szeptem.
– Nie rozumiem? – zapytałam, udając zaskoczenie. Kriss odłożyła sztućce i popatrzyłyśmy na siebie.
Amiś, pączuszku z posypką, pamiętasz może te wszystkie dziewczyny z umalowanymi na czerwono ustami, dużym dekoltem czy ognistym spojrzeniem, które w myślach traktowałaś jak największe dziwki? PAMIĘTASZ? Bo ja pamiętam.
– Wyglądasz na łatwą.
– Cóż, a ty wyglądasz na zazdrosną.
Ale żeś jej pocisnęła, Ami, nie ma to jak stara dobra gimbaza!
Musiałam trafić w dziesiątkę, bo zarumieniła się lekko i znowu zajęła się jedzeniem. Ja skubałam ostrożnie swoją porcję, czując się nieznośnie ściśnięta. Kiedy postawiono przed nami deser, postanowiłam przestać ignorować Maxona i okazało się, że patrzył na mnie, tak jak miałam nadzieję. Natychmiast pociągnął się za ucho, a ja niespiesznie powtórzyłam ten gest.
No ba, coś trza zrobić z tą erekcją. Ciekawe jak Maksio wstanie od stołu przy rodzicach.
Wstałam od stołu wcześniej, żeby dać Maxonowi okazję do podziwiania mojej sukni od tyłu, i jak najprędzej poszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rozpięłam natychmiast suwak, rozpaczliwie potrzebując oddechu.
– Jak panience poszło? – zapytała Mary, podchodząc do mnie.
– Wyglądał na oszołomionego.
Nie dziwię się. Tylko pytanie czy był oszołomiony w pozytywny sposób.
Tak jak wszyscy. Lucy pisnęła, a Anne podeszła, żeby pomóc Mary.
– Przytrzymamy to, panienka może usiąść – poleciła, więc posłuchałam jej. – Przyjdzie tu dzisiaj?
– Tak. Nie wiem kiedy, ale na pewno przyjdzie.
Przysiadłam na skraju łóżka, zaplatając ręce na brzuchu, żeby przytrzymać rozpiętą sukienkę. Anne spojrzała na mnie ze smutkiem.
– Przykro mi, że będzie panienka musiała znosić te niewygodę jeszcze przez kilka godzin. Ale jestem pewna, że efekt okaże się tego wart.
Przypomina sobie, co będzie dalej. Ehehehehehe.
Uśmiechnęłam się, starając się wyglądać, jakby nie przeszkadzało mi takie cierpienie. Powiedziałam pokojówkom, że chcę zwrócić na siebie uwagę Maxona. Nie wspomniałam o mojej nadziei, że jeśli będę miała szczęście, ta suknia szybko wyląduje na podłodze.
Czyli Amisia na serio chce iść na całość? Chyba rozkminiła wreszcie, o jaką stawkę idzie, więc wytoczyła ciężkie działa.
Lucy oferuje, że pokojówki zostaną z Amisią do przyjścia Maksia, ale Singerówna prosi tylko, żeby ponownie ją zapięły i mogą odejść. Pokojówki wychodzą, a Ami zaczyna przygotowywać się na wizytę Maksia.
Posłuchałam jej, a kiedy suknia znowu zacisnęła się na mnie, pomyślałam o żołnierzach, idących na wojnę. Miałam inny mundur, ale podobną determinację. Dzisiaj wieczorem zamierzałam ustrzelić mężczyznę.
Biorąc pod uwagę, jak bardzo nieporadna i tak naprawdę niedoświadczona (Ośrodka i tych ich macanek w domku na drzewie nie liczę) w kwestii wyrafinowanego uwodzenia jest nasza bohaterka, możemy spodziewać się jedynie żałości wielkiej. Wstydzie z drugiej ręki, przybywaj!
Rozdział 2
Otworzyłam drzwi balkonowe, żeby odświeżyć powietrze w pokoju. Był już grudzień i chłodny wiatr muskał moją skórę. Nie wolno nam już było w ogóle wychodzić na zewnątrz, chyba że pod eskortą gwardzistów, więc to musiało mi wystarczać.
Cóż, z balkonu dobrą snajperką też by się pewnie dało dziewoję zdjąć.
Przebiegłam po pokoju, zapalając świece i starając się, żeby wnętrze wyglądało zachęcająco. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc zdmuchnęłam zapałkę, rzuciłam się na łóżko, podniosłam książkę i rozłożyłam spódnicę.Ależ oczywiście, Maxonie, zawsze tak wyglądam, kiedy czytam.
Subtelne.
Wszedł Maxon, a ja przechyliłam lekko głowę, dostrzegając zdumienie w jego oczach, kiedy rozglądał się po nastrojowo oświetlonym pokoju. W końcu spojrzał na mnie, a jego wzrok ześlizgnął się na moją odsłoniętą nogę.
Podryw na nogę. Very effective.
– Jesteś nareszcie – powiedziałam, zamykając książkę i wstając, żeby się z nim przywitać. Maxon zamknął drzwi i podszedł do mnie, nie odrywając oczu od moich krągłości.
– Chciałem ci powiedzieć, że wyglądasz dzisiaj fantastycznie.
Odrzuciłam pasmo włosów na plecy.
– A, ta sukienka? Znalazłam ją z tyłu w szafie.
– Cieszę się, że ją wyciągnęłaś.
Jasne. Ja wiem, że Maksio to nie jest zbyt bystry człowiek, ale i on się musi domyślać, że Amisia plecie straszne bzdury.
Splotłam palce z jego palcami.
– Chodź, usiądź koło mnie. Ostatnio rzadko się spotykamy.
Westchnął i posłuchał mnie.
– Bardzo cię za to przepraszam. Sytuacja jest trochę napięta po tym, jak straciliśmy tylu ludzi w ataku rebeliantów, a sama wiesz, jaki jest mój ojciec. Wysłaliśmy część gwardzistów, żeby chronili wasze rodziny, więc nasza ochrona jest słabsza niż kiedykolwiek. Ojciec zachowuje się w związku z tym jeszcze gorzej niż zwykle. Naciska na mnie, żebym zakończył Eliminacje, ale ja nie ustępuję. Potrzebuję czasu, żeby wszystko przemyśleć.
Siedzieliśmy na brzegu łóżka, więc przysunęłam się bliżej do niego.
– Oczywiście. To ty powinieneś decydować.
Skinął głową.
– No właśnie. Wiem, że powtarzałem to tysiące razy, ale doprowadza mnie do szału, kiedy ludzie na mnie naciskają.
Lekko wydęłam wargi.
Jeżu kolczasty, jeszcze trzepocz rzęsami. Kobieto, nie jesteś dobra w te klocki. Zresztą po co ci ta subtelna jak radziecki czołg szopka, skoro facet i tak już na ciebie leci, a powstrzymuje go przed ślubem tylko twój idiotyzm? Tak to się tylko bardziej możesz zbłaźnić.
Umilkł, a ja nie mogłam odgadnąć niczego z jego twarzy. Próbowałam wymyślić, jak mogłabym posunąć sprawy do przodu bez nachalnego narzucania się, ale nie miałam pojęcia, jak się tworzy romantyczną atmosferę.
– Wiem, że to niemądre, ale pokojówki przyniosły mi dzisiaj nowe perfumy. Czy nie są trochę za mocne? – zapytałam, przechylając głowę, żeby mógł się pochylić i je powąchać.
Komentarz zbędny.
Zbliżył się do mnie, dotykając nosem mojej miękkiej skóry.
– Nie, skarbie, są cudowne – powiedział w zagłębienie między moją szyją a ramieniem. Potem mnie tam pocałował. Przełknęłam ślinę i spróbowałam się skoncentrować. Musiałam do pewnego stopnia kontrolować sytuację.
Oj tam, oj tam. Złap go od razu za przyrodzenie i powiedz wprost „let’s fuck”. I tak jesteś wystarczająco wyrafinowana w sztuce uwodzenia.
"Kontrolować sytuację", boru, ona naprawdę nie wie, co robi.
Maksiu zlituj się nad nią i nad nami i zakończ tę kiepską komedię!
– Cieszę się, że ci się podobają. Naprawdę tęskniłam za tobą.
Poczułam, że jego dłoń przesuwa się za moimi plecami, więc odwróciłam do niego głowę. Zobaczyłam, że wpatruje mi się w oczy, a nasze wargi dzielą milimetry.
– Jak bardzo za mną tęskniłaś? – zapytał szeptem.
Jego spojrzenie w połączeniu z niskim głosem sprawiały, że moje serce biło w dziwnym rytmie.
– Bardzo – odpowiedziałam, także szeptem. – Bardzo, bardzo.
Pochyliłam się do przodu, pragnąc pocałunku. Maxon pewnym gestem przyciągnął mnie bliżej jedną ręką, a palce drugiej wplótł w moje włosy. Moje ciało pragnęło roztopić się w pocałunku, ale sukienka mi to uniemożliwiała. Wtedy, czując nową falę nerwów, przypomniałam sobie o moim planie.
Przesunęłam dłonie w dół ramion Maxona, prowadząc jego palce do suwaka z tyłu sukienki z nadzieją, że to wystarczy.
Jego palce znieruchomiały na moment i kiedy właśnie zamierzałam po prostu poprosić, żeby rozpiął suwak, Maxon wybuchnął śmiechem.
Chwała Wielkiemu Cthulhu, koniec tej żenady. I tak muszę dać Maksiowi propsy, bo facet długo wytrzymał z kamienną twarzą. Ten spektakl był naprawdę desperacki. Nie dziwię się, że księciunio wreszcie zlitował się i oszczędził Amisi dalszej błazenady.
To sprawiło, że natychmiast otrzeźwiałam.
– Co jest takie śmieszne? – zapytałam przerażona, zastanawiając się, czy uda mi się niepostrzeżenie powąchać własny oddech.
– Ze wszystkiego, co dotąd robiłaś, to jest zdecydowanie najzabawniejsze! – Maxon pochylił się, klepiąc kolana ze śmiechu.
– Przepraszam?
Pocałował mnie energicznie w czoło.
– Zawsze zastanawiałem się, jak to by wyglądało, gdybyś się postarała. – Znowu zaczął się śmiać. – Przepraszam, muszę już iść. – Nawet w jego postawie widać było rozbawienie. – Do zobaczenia rano.
A potem wyszedł. Po prostu wyszedł!
Ty się ciesz, że wyszedł zamiast leżeć na łóżku i kwiczeć ze śmiechu przez bitą godzinę. „Buzi w czółko, głupiutki króliczku, jak ochłoniesz i zmądrzejesz, to pogadamy” to naprawdę najmilsze, co mógł zrobić w tej sytuacji.
Siedziałam jak sparaliżowana. Dlaczego, na litość boską, wydawało mi się, że to się może udać? Maxon mógł nie wiedzieć o mnie wszystkiego, ale przynajmniej znał mój charakter – a to? To nie byłam ja.Popatrzyłam na absurdalną suknię. Była zdecydowanie zbyt śmiała, nawet Celeste nie posunęłaby się tak daleko. Moje włosy były zbyt starannie ułożone, makijaż za gruby. Wiedział, co próbuję zrobić, od chwili, w której stanął w drzwiach.
Coś podobnego! A byłaś taka subtelna i przebiegła! Cały jakże misterny plan w piz… Jak to się mogło nie udać?! No jak?
Westchnęłam i przeszłam się po pokoju, zdmuchując świece i rozmyślając, jak mam mu jutro spojrzeć w oczy.
Maksio jest zbyt dobrze wychowany, żeby ci wypominać na każdym kroku ten dzisiejszy wstyd i śmiać się z ciebie przy śniadaniu z rodziną. Za porządny z niego chłop, więc nic się nie martw, będziesz miała jeszcze więcej okazji do zrobienia z siebie widowiska bez większych konsekwencji.
I tak kończy się dzisiejszy odcinek. Do zobaczenia za tydzień.
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 22
Dobre Mzimu: 29
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 71
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 18
Kochanek z kartonu: 33
Konkurencja dla Kajusza: 23
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 49
Queen (Bee) Wannabe: 61
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 7
Twierdza Monty Pythona: 17
Użyj mózgu, Luke: 113
Beige
Pomijając rebeliantów Mietka i Henia, to podryw na perfumy?! Serio?! Tysiące opek internetowych ma więcej sensu od tej komedii.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak by to ujął Ford Perfect: Amisia jest romantyczna niczym wypadek drogowy <3
OdpowiedzUsuń"Moje ciało pragnęło roztopić się w pocałunku, ale sukienka mi to uniemożliwiała. " Czy tylko ja widzę zgalareconą Amisię, którą trzyma "w formie" jedynie gorset :D
OdpowiedzUsuńDziewczyny, czy możecie zachować kursywę tylko dla cytatów? "Przypomina sobie, co będzie dalej" trochę mnie na samym początku skonsternowało.
- Mietek, dzisiejsza atmosfera źle wpływa na moje czakry, więc chyba jednak nie pójdę szturmować zamku. Co ty na to?
OdpowiedzUsuńDobre.Ale akcjaaaa! Najpierw atak,jak zwykle nieudaczny, a potem to uwodzenie...
Jaka żenada.Ktoś się kiepskich komedyjek naoglądał.
Cóż, z balkonu dobrą snajperką też by się pewnie dało dziewoję zdjąć.
Możemy sobie pomarzyć.
Fajnie, że znowu można Was czytać!
Chomik
A ja dla odmiany muszę stwierdzić, że to akurat Cass wyszło. No bo hej, ten żenujący efekt przecież musiał być zamierzony, prawda? Tylko że nadal udowadnia to, jaką głupiutką hipokrytką jest Amisia. Dobrze, że wróciłyście i to w takiej formie!
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że scena sama w sobie nie była zła. Żenująca - owszem, ale gdyby znalazła się w innej książce i z inną bohaterką w miejscu Amisi, pewnie potraktowałabym ja jako całkiem udany element komiczny, albo po prostu zrobiłoby mi się dziewczyny szkoda. Bo widać, że się starała, a to, że nie ma doświadczenia i uwodzicielska jest mniej więcej tak, jak przeciętny pierwotniak, to w sumie nie jej wina.
UsuńProblem w tym, że to Amisia - tak, która tak bardzo jeździła po każdej dziewczynie, która wydała jej się choć odrobinkę bardziej "prowokująca". A przy takiej hipokryzji - nie ma litości.
Pyrite - zależy, co rozumiesz przez określenie "żenujący". Jeśli chodzi Ci o element komiczny i nieudany podryw - to tak. Jeśli zaś mówimy o stosunku Amisi do całej sprawy, to, no cóż... sami zobaczycie w przyszłym tygodniu.
UsuńTak ją te pokojówki kochają, a żadna nie mogła delikatnie zasugerować, że wykonanie jest dość... tandetne? Chyba, że same nie wiedzą, co wypada a co nie, a to już dość słabo wpasowuje się w ich CV.... No i pierwszy raz, mimo wszystko, troche mi szkoda Ameriki - durna jest jak mój kapeć, ale chciała się postarać i w ogóle... Więc ta reakcja Maksia musiała być mega przykra. Nie mógł jej zwyczajnie powiedzieć: Ami, podobasz mi się jak jesteś naturalna, bla bla bla? Śmiech i zostawienie (ponoć) ukochanej na pastwę niezbyt przyjemnych myśli - no, byłoby mi strasznie przykro pewnie. Oczywiście, szkoda mi jej tak długo, aż przypomne sobie jak tępą i egoistyczną dzidą jest główna bohaterka :D Więc wszystko w normie. Analiza jak zwykle świetna - całe lato czekałam, irracjonalnie co tydzień sprawdzając, czy nie pojawiło sie coś nowego :D
OdpowiedzUsuńAberdeenh
O nie, mam zrobiony wieczór. Zapomniałam, że było coś takiego w tej ksionszce, ale teraz nie dam rady tego zapomnieć. :') Podryw Amisi to najgorsze co czytałam i zdziwiłam się, że na całość nie polecieli, bo był taki świetny *ekhekh* 😂
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jakiś pracownik wydawnictwa zasugerował delikatnie, że może wreszcie pojawiłoby się trochę akcji, kiedy jesteśmy już w trzecim tomie... A Cass stwierdziła "ok, no to na początek dam atak rebeliantów z dupy, którego nikt się nie będzie bał, a potem SEKSOWNĄ I UWODZICIELSKĄ SCENĘ, która sprawi, że czytelnicy uduszą się ze śmiechu i zażenowania, a przy okazji pokażę, jaką hipokrytką jest Ami". No, zadziałało.
OdpowiedzUsuńJa umarłam na tym ataku :"D
UsuńWTF is that book drinking?
OdpowiedzUsuń*ociera łzy śmiechu, które poleciały jej po raz drugi, kiedy znów wróciła do tej żałości* To jest chyba moja ulubiona scena z całej trylogii... Nie dość, że hipokryzja się tu leje wręcz litrami (bo przecież America była łaskawa wypomnieć każdej kandydatce choć odrobinę flirtu czy prowokacyjności, kiedy przychodziło do spraw odzienia czy makijażu) to jeszcze Maxon tą sceną zdobył moje serce. No naprawdę, niejeden chłop by umarł na miejscu ze śmiechu i żenady, a on jedynie wyszedł i to jeszcze jej nie zrównał z podłogą mówiąc dobitnie co sądzi o takim zachowaniu...
OdpowiedzUsuńEch, dobrze, że wróciłyście, tęskniłam! ^^
Secondhand embarassment jest w tym silne, zaiste...
OdpowiedzUsuńScenka nawet zabawna, co nie zmienia faktu, że Max dziewczynę potraktował protekcjonalnie i nieźle upokorzył... na miejscu Ami, przy kolejnym ataku rebeliantów, ze wstydu chyba bym stała przy oknie, z nadzieją na śmiertelne oberwanie cegłówką ;_; (ale to ja).
W każdym razie, trochę czuję maxonowy niesmak.
Poza tym - jak blisko do okien musieli podejść rebelianci, żeby wrzucać przez okna cegły? Pomijam już absurdalność tego ataku (co oni chcieli osiągnąć? o_ó), ale czy ten pałac nie ma jakichś... murów? Ogrodzenia? Płotku...? Gwardzistów na straży, czy patrolujących najbliższą okolicę? Naprawdę tak łatwo podejść i rzucić sobie kamieniem w pałacowe okno?
Ech, nieważne...
Z katapult rzucali.
UsuńO nie, ja nie mogę, Ami. :'''''''D
OdpowiedzUsuńKurczę, Kiera, pisz dłuższe te rozdziały! W góra 10 minut to przeczytałam... :(
Świetnie, że wróciłyście! :)
~ Z
"Kenna wreszcie urodziła córkę, Astrę. "
OdpowiedzUsuńA syn będzie miał na imię Opel?
"Dzisiaj wieczorem zamierzałam ustrzelić mężczyznę."
Sarnę, mężczyznę, przepiórkę...
"nie odrywając oczu od moich krągłości."
Głowy znaczy się?