Rozdział 7
Chociaż starałam się jak najszybciej wrócić do swojego pokoju, Aspen był szybszy.
Ano tak, przecież Leger też był świadkiem dyskusji.
No cóż, zobaczmy, jakie są jego poglądy na kwestię szeroko
pojętych zmian w stosunkach na linii Maxon – buntownicy z Północy:
- Hej – przywitałam się, troszeczkę niepewna, co powiedzieć.Szybko objął mnie, a potem wypuścił z ramion.– Dzielna dziewczynka.Uśmiechnęłam się.– Naprawdę?– Pokazałaś im, gdzie ich miejsce, Mer. – Aspen, ryzykując życie, przesunął kciukiem po moim policzku. – Zasługujesz na szczęście. Tak jak my wszyscy.
Aha. Innymi słowy, ten też z całego dialogu
zapamiętał wyłącznie to, że ktoś chce zmusić biedne Bwana
Kubwa do wyjścia za przystojnego, czarującego, bogatego księcia.
Bezczelni okrutnicy, jak śmieli zasugerować, iż Amisia dla dobra
całego kraju powinna rozważyć małżeństwo z facetem, w którym
tak czy inaczej jest zakochana i o którego rękę tak czy inaczej
walczy w Eliminacjach!
Dobre
Mzimu: 32
Użyj
mózgu, Luke: 121
O pogrubionym
fragmencie nawet nie mam siły się wypowiadać. Cass, jeśli stajesz
się własną metą to wiedz, że coś się dzieje.
Użyj
mózgu, Luke: 122
Z uśmiechem sięgnął do bransoletki, którą Maxon przywiózł mi z Nowej Azji, i wsunął palce pod nią, żeby dotknąć tej zrobionej z guzika, który mi podarował. Jego oczy były pełne smutku, kiedy patrzył na tę malutką pamiątkę.– Musimy niedługo porozmawiać. Poważnie. Mamy mnóstwo spraw do wyjaśnienia.
Aspen, serio, daj
sobie spokój z tą konspiracją. Po prostu podejdź kiedyś do
Clarksona i wyznaj mu szczerze, że twoją słodką erotyczną
fantazją jest spotkanie sam na sam z pałacowym katem. Kto jak kto,
ale evil!król z pewnością umożliwi ci zrealizowanie twoich
dotychczas tajonych pragnień.
Użyj
mózgu, Luke: 123
Z tym słowami Aspen odszedł korytarzem, a ja westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Czy jego zdaniem moja reakcja oznaczała, że postanowiłam na dobre odtrącić Maxona? Czy myślał, że chciałabym odnowić związek z nim? Z drugiej strony, czy ja właśnie nie odtrąciłam Maxona? Czy nie myślałam wczoraj, że Aspen powinien zostać częścią mojego życia? A jeśli tak, to dlaczego czułam się tak okropnie?
Osiołkowi
w żłoby dano: 51
Wiecie co? Ten
fragment jest bardzo, bardzo zabawny, jeżeli wie się, o co naprawdę
chodziło Aspenowi. Niestety, na rozwiązanie owej zagadki będziemy
musieli poczekać aż do końca tego tomu – ale nie obawiajcie się,
podobnie jak w przypadku sekretu Marlee większość z Was domyśli
się znacznie wcześniej, w czym rzecz.
Przeskok! Lądujemy
następnego poranka w Komnacie Dam.
Królowa Amberly siedziała i pisała listy, a ja zauważyłam, że od czasu do czasu rzucała szybkie spojrzenie na naszą czwórkę. Po wczorajszej rozmowie starałyśmy się unikać robienia czegokolwiek, co wymagałoby od nas interakcji. Celeste przyniosła stos czasopism i wyciągnęła się na kanapie. Kriss miała bardzo dobry pomysł – przyniosła swój dziennik i zajęła się pisaniem, po raz kolejny siadając w pobliżu królowej. Dlaczego mnie to nie przyszło do głowy? Elise wyjęła zestaw ołówków i rysowała coś przy oknie. Ja siedziałam w obszernym fotelu w pobliżu drzwi, czytając książkę. W ten sposób nie musiałyśmy nawet nawiązywać kontaktu wzrokowego.
No coś podobnego!
Ledwo poskarżyłam się, że te panny nie robią nic poza
pierdzeniem w stołek, a każda z nich znajduje sobie jakieś –
nazwijmy to – hobby.
* myśli * Cass -
jak pokazują nasze analizy, mamy z Beige także kilka innych, nieco
poważniejszych uwag. Czy mogłabyś załatać pozostałe dziury
fabularne w podobny sposób?
Amisia jedynie
miarkuje czytanie – w rzeczywistości zastanawia się, która z
dziewcząt jest „opcją B” rebeliantów. Przebiegła i popularna
Celeste? Wzbudzająca powszechny zachwyt Kriss? Będąca w pałacu z
poczucia obowiązku Elise? Singerówna dochodzi do wniosku, że musi
to być ta ostatnia, bowiem dziewczyna nie angażuje się zbytnio w
rywalizację – a to oznacza, że ma za sobą armię popleczników.
Eee, Americo,
słoneczko... Nie potwierdzam, nie zaprzeczam (niech ci, którzy nie
znają kanonu mają choć namiastkę suspensu), ale ten argument jest
cokolwiek nietrafiony; cały plan rebeliantów polega na tym, że
książę ma osobiście wybrać ich ulubienicę, albowiem liczą na
to, iż uda im się doprowadzić do reform bez rozlewu krwi, poprzez
osobę życzliwej im królowej. Ciężko mówić o solidnym poparciu
gwarantującym wygraną, gdy twoimi sojusznikami są ŚCIGANI PRZEZ
PRAWO PRZESTĘPCY.
Użyj
mózgu, Luke: 124
Rozmyślania Ami
przerywa polecenie królowej, aby wszystkie dziewczęta natychmiast
do niej podeszły; kobieta wyczuwa panujące w sali napięcie i chce
wiedzieć, co jest grane. Kriss wyznaje, że im bliżej finału, tym
ciężej im odnosić się do siebie z życzliwością.
Królowa skinęła głową ze zrozumieniem.– Jak często myślicie o Natalie? – zapytała.
...Niespodziewane
pytanie jest niespodziewane. Ale spokojnie, zobaczmy, dokąd nas ono
doprowadzi; być może Amberly wzorem stereotypowych chińskich
mędrców ma do przekazania dziewczętom jakąś ponadczasową prawdę
o człowieku, jego naturze i roli w kręgu życia.
Natalie wyjechała zaledwie przed tygodniem. Myślałam o niej prawie codziennie.
Pierwsze słyszę.
No, ale przynajmniej dowiedzieliśmy się wreszcie, ile czasu minęło
od zakończenia „Elity”.
– Cały czas – powiedziała cicho Elise. – Była taka pogodna.
...Cass, czy wiesz
coś, o czym ja nie wiem? Albo inaczej: czy wiesz coś, o czym ja nie
wiem i czy przypadkiem nie zapomniałaś zawrzeć tego czegoś na
kartach powieści?
Poważnie, kochani;
znajdźcie w dotychczasowych odsłonach jedną – JEDNĄ – scenę
będącą dowodem rzekomej pogody ducha Natalie.
– Czasem potrafiła się śmiać z byle czego – dodała Kriss. – To było zaraźliwe.
Jak wyżej.
– Właśnie – powiedziała królowa. – Byłam na waszym miejscu i wiem, jak bardzo jest to trudne. Stale roztrząsacie to, co zrobiłyście i to, co on zrobił. Zastanawiacie się nad każdą rozmową, próbując wyczytać coś z przerw pomiędzy zdaniami. To wyczerpujące.
A nie mówiłam, że
czeka nas jakaś przypowiastka?
- Ale pamiętajcie o tym: nawet jeśli teraz stosunki między wami są bardzo napięte, będzie wam się krajało serce za każdym razem, kiedy jedna z was będzie wyjeżdżać. Nikt nie zrozumie tego tak, jak inne dziewczęta, które przeszły przez to samo, w szczególności te z Elity. Możecie się kłócić, ale tak właśnie zachowują się siostry. Te dziewczęta – mówiła, wskazując nas wszystkie po kolei – będą tymi, do których będziecie dzwonić niemal codziennie przez pierwszy rok, przerażone, że popełnicie jakiś błąd, i potrzebując ich wsparcia. Kiedy będziecie wydawać przyjęcia, to ich imiona będą otwierać listę gości, tuż pod imionami członków waszych rodzin. Ponieważ tak właśnie to od teraz wygląda. Nigdy nie zerwiecie tych więzów.
Poważnie? Bo ja
jakoś nie znalazłam w tej serii żadnego dowodu na to, by Amberly
utrzymywała kontakty z dawnymi rywalkami; jedyną ewidentną bratnią
duszą władczyni Illei (która to dusza została zaproszona na
pamiętny grill ze szwagrem z NorwegoSzwecji) jest jej siostra Adela.
A tak nawiasem
mówiąc... Czy Wam też owa lukrowana wizja wydaje się być raczej
pobożnym życzeniem Amberly, aby na świecie panował pokój, kwitły
kwiatki i kandydatki żywiły do siebie ciepłe uczucia pomimo
przegranej? Pamiętajmy, że królowa nie wie, co motywuje dziewczęta
do pozostania w pałacu; biorąc pod uwagę jej...eee... romantyczną
naturę (bądź przeklęta, „Królowo”) możemy bezpiecznie
założyć, iż głęboko wierzy w szczere uczucie łączące każdą
z nich z Maxonem. A skoro tak – to czy nie zaświtało jej pod
starannie ułożoną koafiurą, że obserwowanie, jak rywalka zdobywa
pierścionek i koronę może wywołać w przegranych jedynie
niepohamowaną zawiść i wściekłość na [tu wstaw dowolne
niecenzuralne określenie], która zgarnęła im sprzed nosa
ukochanego?
Popatrzyłyśmy na siebie. Gdybym była księżniczką i działo się coś, a ja potrzebowałabym trzeźwego spojrzenia na sprawy, zadzwoniłabym przede wszystkim do Elise. Gdybym się kłóciła z Maxonem, Kriss potrafiłaby mi przypomnieć o jego dobrych stronach. A Celeste… cóż, nie byłam taka pewna, ale gdyby ktokolwiek miał mi kiedykolwiek powiedzieć, żebym wzięła się w garść, to na pewno ona.
No proszę, cóż za
zmiana frontu! Amberly marnuje się przy boku Clarksona, powinna
zostać mediatorem. Ale mówiąc poważnie: Amisiu? Jakoś ci nie
wierzę. Dotychczasowe części pokazują wyraźnie, że wszystkie
wątpliwości konsultujesz z dwiema osobami – Aspenem i tatulem, co
w sumie jest całkowicie zrozumiałe, jako że to właśnie oni
odgrywali znaczące role przez całe twoje życie (do tej puli możemy
ostatecznie dołożyć też Marlee). Skąd ta nagła chęć
wypłakiwania się w słuchawkę dziewczynom, z których:
- jedna jest ci najzupełniej obojętna
- drugą traktujesz jak swoją najpoważniejszą konkurentkę
- a trzecią regularnie wyzywasz w myślach od pustaków?
Co
było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 23
– Dlatego nie spieszcie się – poradziła królowa. – Przystosujcie się do obecnej sytuacji. I nie denerwujcie tak bardzo. Wy go nie wybieracie, to on was wybiera. Nie ma sensu, żeby nienawidzić za to pozostałych.
Ja wiem, że Amberly
chce dobrze, ale ta rada jest naprawdę kiepska. Tak, to Maksiu
wybiera – ale to one mają wpływ na to, którą uzna za najlepszą
kandydatkę na żonę.
– Czy wasza wysokość wie, na kim mu zależy najbardziej? – zapytała Celeste. Po raz pierwszy usłyszałam w jej głosie niepokój.– Nie wiem – przyznała królowa Amberly. – Czasem wydaje mi się, że mogłabym się domyślać, ale nie udaję, że rozumiem wszystko, co czuje Maxon.
Och, Amberly, jak ja
cię dobrze rozumiem...
Wiem, kogo wybrałby król, ale nic więcej.
Ejże, Clarkson ma
faworytkę, a ja nic o tym nie wiem?! Cass, zamiast zapychać tę
serię pierdołami bez znaczenia, umieść tu lepiej naprawdę
istotną informację! Ze słów Maxona w „Elicie” wynikało, że
król wcześniej sprzyjał Natalie, ale jej nie ma już w pałacu. A
zatem – kto?
Amisia chce
wiedzieć, kogo wybrałaby królowa; ta dyplomatycznie odpowiada, że
nie ma ulubienicy, albowiem nie chce się przywiązać do żadnej
dziewczyny nim nie będzie zupełnie pewna, iż owa dama zostanie jej
synową. Następnie Amberly wraca do pracy, a Ami rozmyśla; okazuje
się, że dziewczyna nigdy dotąd nie dumała nad losami uczestniczek
poprzednich Eliminacji.
Teraz zastanawiałam się, ile z tych kobiet, które odwiedzały królową albo przyjechały na bal halloweenowy, było jej dawnymi rywalkami, a teraz najbliższymi przyjaciółkami.
Nope. Sorry, Cass,
dalej tego nie kupuję. Nie widzieliśmy żadnych gości poza
alkoholiczką Adelą, a zatem nie mam zamiaru uwierzyć w wyciągnięte
z rzyci mityczne przyjaciółki Amberly.
Celeste jako pierwsza wróciła na swoje wygodne miejsce na kanapie. Wydawało się, że słowa królowej Amberly nie zrobiły na niej wrażenia. Z jakiegoś powodu to stało się dla mnie kroplą, która przepełniła czarę. Wszystko to, co działo się przez ostatnie dni, wróciło do mnie, wypełniając moje serce. Czułam, że lada moment pęknie. Dygnęłam.– Proszę o wybaczenie – mruknęłam i szybko podeszłam do drzwi.
Wstrętna
ladacznica. Jak mogła, po wysłuchaniu tak inspirujących słów, po
prostu wrócić do wykonywania przerwanej wcześniej czynności?!
Queen
(Bee) Wannabe: 65
Amisia chce się
schować w mysiej dziurze (nie pytajcie mnie, skąd ten nagły
weltschmerz, bo też nie wiem), ale – niestety, niestety –
zaraz za drzwiami Komnaty Dam wpada na Maxona.
– Zastanawiałem się, czy poprosić cię, żebyś wyszła – powiedział.– Czego chcesz? – zapytałam krótko. Maxon stanął i najwyraźniej zbierał się, żeby zapytać o coś, co musiało nie dawać mu spokoju.– Czyli jest jakaś dziewczyna zakochana we mnie do szaleństwa?
A tego co znów
ugryzło? Czy dzisiaj absolutnie każdy bohater zamierza wyskakiwać
z wypowiedziami od czapy?
– Tak.– A nie dwie?
Oj, Maksiu, nie bądź
taki skromny - może nawet trzy?
Popatrzyłam na niego, nadal poirytowana tym, że chce, żebym mu to wyjaśniała. „Nie wiesz już od dawna, co czuję?” – miałam ochotę wrzasnąć. „Nie pamiętasz, co wydarzyło się w schronie?”
Americo. Kwiatuszku.
Spójrz niżej.
Osiołkowi
w żłoby dano: 51
Nie, Maksiu
najprawdopodobniej nie wie, co czujesz; jako że oboje z uporem
maniaka wcielacie się w rolę żurawia i czapli nawet nam,
czytelnikom, trudno jest ostatecznie zdecydować, czy łączy was
cokolwiek poza chucią.
Ale, szczerze mówiąc, ja w tym momencie także potrzebowałam jakiegoś zapewnienia. Co się stało, że tak szybko straciłam pewność siebie?Król. Jego insynuacje na temat tego, co zrobiły inne dziewczęta, jego pochwały ich zalet sprawiły, że czułam się mała. To wszystko zbiegło się z serią nieporozumień między mną a Maxonem w tym tygodniu. Tym, co w ogóle nas połączyło, były Eliminacje, ale odnosiłam wrażenie, że im dłużej trwają, tym bardziej niemożliwe jest uzyskanie jakiejkolwiek pewności.
Czy wy też macie
podczas lektury wrażenie, że Cass stworzyła w pierwszym tomie
paragraf traktujący o rozterkach sercowych Amisi i teraz tylko go
kopiuje, wprowadzając drobne stylistyczne poprawki? Bo słowo daję,
czuję się, jakbym czytała te słowa co najmniej dwusetny raz.
– Powiedziałeś, że mi nie ufasz – przypomniałam oskarżycielsko. – Dopiero co dla zabawy upokorzyłeś mnie, a wczoraj powiedziałeś tak naprawdę, że trzeba się mnie wstydzić. Kilka godzin temu sugestia, żebyś się ze mną ożenił, doprowadziła cię do furii. Wybacz mi, jeśli nie czuję się zbyt pewnie w naszym związku.
Amisiu? Pełna
zgoda. To nie było ładne i masz prawo być rozżalona. Problem w
tym, że w przypadku ciebie i Maxona każda złośliwość jest tylko
i li odwetem za przykrość wyrządzoną wcześniej przez to drugie.
Bo tak się składa, żabko, że Maksiu zapewne zachowałby się
nieco lepiej, gdybyś uprzednio nie oznajmiła mu, że jedynym
powodem, dla którego chciałaś się z nim przespać była twoja
głęboka wiara w to, że Celeste stoi od ciebie oczko wyżej w
rankingu gier i zabaw erotycznych.
– Nie zapominaj, że nie mam w tym doświadczenia, Americo – powiedział z naciskiem, ale bez złości. – Ty masz kogoś, z kim możesz mnie porównywać. Ja nawet nie wiem, jak wygląda normalny związek i mam tylko jedną szansę, żeby się przekonać. Ty miałaś przynajmniej dwie. Muszę popełniać błędy.
Maxon? Termin „błąd”
zakłada, że człowiek skręcił w niewłaściwą stronę na drodze
życia i na przyszłość postara się nie zbaczać z kursu. Ty zaś,
jak doskonale wiemy z „Elity”, jesteś głęboko przekonany, że
masz pełne prawo traktować kandydatki na małżonki jak prywatny
harem i brać sobie od każdej to, co ci się żywnie podoba.
– Nie przeszkadzają mi błędy – odparowałam. – Przeszkadza mi niepewność. Przez większość czasu nie mam pojęcia, co się dzieje.
Paczpani, to
dokładnie tak, jak ja!
– Cały czas to robimy – westchnęłam, zmęczona tą grą. – Zbliżamy się do siebie, a potem coś się dzieje i wszystko się sypie, a ty sprawiasz wrażenie, jakbyś nie potrafił nigdy podjąć decyzji. Jeśli zależy ci na mnie tak bardzo, jak twierdzisz, to dlaczego jeszcze nie jest po wszystkim?
No, wreszcie jakieś
rozsądne pytanie.
– Ponieważ przez połowę czasu jestem przekonany, że kochasz kogoś innego, a przez drugą połowę wątpię, czy w ogóle zdołasz mnie pokochać – odparł, sprawiając, że poczułam się naprawdę okropnie.
Przykro było żurawiowi,
Że samotnie ryby łowi.
Patrzy - czapla na
wysepce
Wdzięcznie z błota
wodę chłepce.
Rzecze do niej
zachwycony:
"Piękna
czaplo, szukam żony,
Będę kochał
ciebie, wierz mi,
Więc czym prędzej
się pobierzmy."
Czapla piórka swe
poprawia:
"Nie chcę
męża mieć żurawia!"
Poszedł żuraw
obrażony.
"Trudno. Będę
żył bez żony."
A już czapla myśli
sobie:
"Czy właściwie
dobrze robię?
Skoro żuraw tak
namawia,
Chyba wyjdę za
żurawia!"
Pomyślała,
poczłapała,
Do żurawia
zapukała.
Żuraw łykał
żurawinę,
Więc miał bardzo
kwaśną minę.
"Przyszłam
spełnić twe życzenie."
"Teraz ja się
nie ożenię,
Niepotrzebnie pani
papla,
Żegnam panią,
pani czapla!"
Poszła czapla
obrażona.
Żuraw myśli: "Co
za żona!
Chyba pójdę i
przeproszę...
(...)”
Kochanek
z kartonu: 34
Osiołkowi
w żłoby dano: 52
– Zupełnie jakbym ja nie miała powodów do wątpliwości. Traktujesz Kriss jak wcielenie anioła, a potem przyłapuję cię z Celeste…– Wyjaśniłem to.– Wiem, ale mimo wszystko to był przykry widok.– Cóż, mnie robi przykrość to, jak szybko zamykasz się w sobie. Co w ogóle było tego powodem?– Nie wiem, ale może powinieneś przestać o mnie myśleć na jakiś czas.Zapadła nagła cisza.– Co chcesz przez to powiedzieć?Wzruszyłam ramionami.– Są tu jeszcze trzy inne dziewczyny. Jeśli tak bardzo obawiasz się o tę swoją jedyną szansę, może powinieneś się upewnić, że nie zmarnujesz jej, wybierając mnie.Poszłam sobie, wściekła na Maxona za to, że tak się przez niego czuję… i wściekła na siebie, że tak bardzo wszystko skomplikowałam.
Rozdział 8
Zbliża się Boże
Narodzenie; Amisia podziwia rozliczne ozdoby w pałacu, ale martwi
się, że z powodu klimatu (mówimy wszak o dawnym Los Angeles) nie
zobaczy na ziemi śnieżnej pierzyny.
Zastanawiałam się, czy w pałacu zdołają w jakiś sposób wytworzyć śnieg. Może gdybym poprosiła Maxona, zająłby się tym.Z drugiej strony, może i nie.
W ramach
wyjaśnienia; America i Maxon nie rozmawiali ze sobą od czasów
ostatniego dialogu w rozdziale siódmym, kiedy to dziewczyna
powiedziała mu wprost, że ma się od niej odczepić i zająć się
pozostałymi kandydatkami. Czy Was też rozczula jej rozżalenie, iż
Maksiu po czymś takim może nie mieć ochoty sprowadzać dla niej
gwiazdki z nieba?
Karny jeżyk
potrzebny od zaraz: 19
Mijały kolejne dni. Starałam się nie denerwować tym, że Maxon robi dokładnie to, czego chciałam, ale kiedy nasze stosunki stawały się coraz chłodniejsze, trudno mi było nie żałować mojej dumy.
Hej, Americo! Mam
wspaniały pomysł! Skoro żałujesz swojego wybuchu, to może...no
wiesz... PRZEPROSISZ MAKSIA?
Ta dziewczyna jest
naprawdę niesamowita; nawet kiedy przyznaje, że wina leży po jej
stronie nie wpadnie jej do głowy, by na własną rękę postarać
się jakoś naprawić stosunki z tru loffem. O co zakład, że Amisia
spędziła cały ten czas gorączkowo zastanawiając się, kiedy
wreszcie książę pofatyguje się pod drzwi jej sypialni, by
zwyczajowo błagać o wybaczenie?
Karny jeżyk
potrzebny od zaraz: 20
Zastanawiałam się, czy to było nieuniknione. Czy moim przeznaczeniem było mówienie niewłaściwych rzeczy, dokonywanie niewłaściwych wyborów?
Wygląda na to, że
tak właśnie uważa autorka.
Zaczęłam popołudniami spacerować po pałacu. Wyjście do ogrodów było zakazane, a siedzenie dzień po dniu w Komnacie Dam przypominało pobyt w więzieniu.
Z dotychczasowego
kanonu wiemy, że w pałacu znajdują się:
- biblioteka
- sala kinowa
- prywatne pokoje kandydatek, z których każdy został zaopatrzony we wszelakie możliwe zbytki (Ami ma nawet swoje pianino).
Jestem pewna, że
można by tam znaleźć i inne ciekawe miejsca. Dlaczego ta ameba nie
potrafi sobie znaleźć ŻADNEGO zajęcia, o ile akurat nie jest
zabawiana przez tru loffa?
Amisia snuje się
właśnie po pałacu, gdy nagle:
Właśnie podczas takiego spaceru dostrzegłam, że coś się zmieniło, zupełnie jakby został wciśnięty jakiś niewidoczny przycisk. Gwardziści stali nieco bardziej nieruchomo, a pokojówki chodziły trochę szybszym krokiem. Nawet ja czułam się dziwnie, jakbym nie była tu już tak mile widziana, jak zaledwie kilka chwil wcześniej. Zanim udało mi się zrozumieć to uczucie, zza rogu wyłonił się król na czele niewielkiego orszaku.
O co zakład, że za
oknem rozpętała się w tej chwili burza z piorunami?
Konkurencja dla
Kajusza: 27
W tym momencie wszystko stało się całkowicie jasne. Jego nieobecność sprawiała, że pałac był cieplejszym miejscem, a teraz, kiedy wrócił, wszyscy byliśmy znowu na łasce jego kaprysów. Nic dziwnego, że rebelianci z Północy tak entuzjastycznie podchodzili do Maxona.
No ba. Jak Maks
siedzi za sterami, to można mu nawet podać współrzędne
supertajnej kryjówki, bo doskonale wiadomo, że ta lebiega i tak nie
wyśle tam oddziałów bojowych. Serio, na miejscu Augusta też z
całego serca popierałabym Maxona – drugiej takiej dupy wołowej
ze świecą szukać. Nic dziwnego, że Illea nie pcha się na tron;
to Maksiu będzie musiał godzinami ślęczeć nad papierzyskami, a
za murami pałacu tak czy inaczej każdy będzie mógł robić, co mu
się żywnie spodoba.
I jakie znów, do
diaska, kaprysy? Jedynym „kaprysem” króla jest to, by jego
progenitura wreszcie zrozumiała, na czym polega rola władcy.
Konkurencja dla
Kajusza: 28
Ale wiecie co,
kochani? Zatrzymajmy się tu na moment, bowiem ten teoretycznie nic
niewnoszący akapit jest w gruncie rzeczy całkiem interesujący.
Przypomnijcie sobie,
czego dowiedzieliśmy się o Clarksonie z „Rywalek”. Podpowiem –
niewiele, albowiem praktycznie nie występował w pierwszym tomie.
Widzieliśmy go wyłącznie podczas oficjalnej przemowy do narodu,
posiłków (w tym śniadania, podczas którego powitał kandydatki),
nagrań „Biuletynu”, kiedy to siedział cicho jak mysz pod miotłą
i w schronie – gdzie zajmował się pracą. Jak już kiedyś
wspominałam, jeżeli w ogóle przewijał się w narracji, to
dlatego, że Maksiu czuł się w obowiązku wspomnieć, jak bardzo
tatko ciśnie go w kwestii nauki.
Pierwsza połowa
„Elity” wyglądała identycznie; dziwaczna wolta nastąpiła
dopiero w momencie, gdy Clarkson udzielił wywiadu oczerniającego
Americę. Od tego momentu ruszyła istna lawina: król zaczął
grozić Amisi, publicznie upokarzać syna i biczować go dla
rozrywki.
Obecnie okazuje się,
że sama obecność Clarksona w pałacu sprawia, że niebo zasnuwa
się ciemnymi chmurami, a wszyscy chodzą ze wzrokiem wbitym w ziemię
z obawy, iż spadnie na nich gniew tyrana.
Cass? Coś tu się
nie zgadza. Clarkson z „Rywalek” i Clarkson z „Jedynej” nie
mają ze sobą NIC wspólnego.
Ktoś mógłby
powiedzieć, że w takim razie mamy tu do czynienia z klasycznym
stopniowym zdzieraniem masek i ukazywaniem prawdziwego oblicza przez
czarny charakter. Niestety, nie kupuję tego, albowiem informacje
podawane nam przez autorkę po prostu nie trzymają się kupy.
Dam wam przykład.
Gdy w trzeciej części Pottera dowiadujemy się, kim w
rzeczywistości jest szczur Rona mamy pełne prawo być zdumieni; nie
możemy jednak powiedzieć, że Rowling wyciągnęła tę informację
z rzyci, albowiem od początku serii dostajemy drobne wzmianki
dotyczące tej postaci, które w ostatecznym rozrachunku łączą się
w spójną całość – choćby wspomniany w „Kamieniu
filozoficznym” wiek Parszywka.
Z Clarksonem jest
inaczej. W przypadku króla przeskoczyliśmy nagle od pracoholika do
dyktatora – bez żadnego uzasadnienia, co właściwie motywuje tę
postać. Skąd ten nagły strach gwardzistów? Pałac nigdy nie był
opisywany jako miejsce ponure i pełne grozy, nic też nie wskazywało
na to, że ktokolwiek poza Maxonem w ogóle obawia się
najjaśniejszego pana. Facet awansował z papierowej figurki stojącej
na setnym planie na głównego antagonistę... bo tak. Owszem, Amisia
ma podstawy, by go za takiego uważać – ponieważ wie o
biciu Maksia i sama ma na pieńku z władcą Illei. Ale patrząc z
punktu widzenia zwykłej pokojówki, sytuacja w pałacu wygląda
identycznie jak przed Eliminacjami.
W związku z czym
jedno z dwojga, proszę autorki: albo Singerówna coś sobie
projektuje, albo cała służba od lat chodzi na paluszkach w obawie
przed chłostą – co z kolei czyni z naszej protagonistki, zajętą
tylko i li swoimi problemami natury uczuciowej, osobę nieco
krótkowzroczną.
– Lady Americo, widzę, że nadal tu jesteś – powiedział, a jego uśmiech i słowa zaprzeczały sobie nawzajem.– Tak, wasza wysokość.– A co porabiałaś pod moją nieobecność?Uśmiechnęłam się.– Milczałam.– Bardzo rozsądnie. – Ruszył dalej, ale przypomniał coś sobie i cofnął się. – Zostałem poinformowany, że spośród wszystkich pozostałych dziewcząt tylko ty otrzymujesz jeszcze pieniądze za uczestnictwo w Eliminacjach. Elise zrezygnowała z tego dobrowolnie, kiedy tylko zostały wstrzymane wypłaty dla rodzin Dwójek i Trójek.To mnie nie dziwiło. Elise była Czwórką, ale jej rodzina miała sieć luksusowych hoteli. Nie potrzebowali pieniędzy w takim stopniu, jak sklepikarze w Karolinie.
Primo: od kiedy to
twoja rodzina to sklepikarze?
Secundo: O,
patrzcie, konflikt! Zły Clarkson chce zabrać pieniądze naszym
biednym, posiadającym plazmę na pół ściany,
głodującym Singerom!
Konkurencja dla
Kajusza: 29
To co, chcecie
zobaczyć, jak Cass pokazowo niszczy nawet tę jedną, krótką
scenę, która miała nas przekonać o wstrętnej naturze króla?
– Wydaje mi się, że to powinno się zakończyć – oznajmił król, przywołując mnie do rzeczywistości. Na mojej twarzy odmalował się zawód.– Chyba że, oczywiście, jesteś tutaj ze względu na korzyści finansowe, a nie dlatego, że kochasz mojego syna.
Clarkson, uwielbiam
cię.
Konkurencja dla
Kajusza: 30
– Wasza wysokość ma rację – powiedziałam, nienawidząc się za słowa padające z moich ust. – To uczciwe postawienie sprawy.Widziałam, że był rozczarowany tym, jak wycofałam się z walki.– Natychmiast tego dopilnuję.Poszedł dalej, a ja stałam w miejscu i starałam się nie użalać nad sobą. To naprawdę było uczciwe. Jak by to wyglądało, gdyby tylko moja rodzina nadal otrzymywała czeki?
Konkurencja dla
Kajusza: 31
Innymi słowy,
Clarkson jest zły, nawet wtedy, gdy jest po prostu sprawiedliwy.
Cass,
dlaczego ty to sobie robisz? A przecież wystarczyłoby wyciąć ten
paragraf, w którym Amisia przyznaje, że król zachowuje się fair
wobec rodzin pozostałych uczestniczek – i już moglibyśmy go
trochę znielubić. Ale cóż, wygląda na to, że nawet autorka
podświadomie nie może zmusić się do tego, żeby
zrobić z Clarksona kompletnego idiotę (bo
zabieranie Singerom czeków bez powodu byłoby przesadą nawet jak na
Cassoland).
Przybita Amisia
wraca do pokoju z zamiarem napisania listu informującego rodziców o
tym, że nie mogą już liczyć na dalsze zasilanie konta. W sypialni
zastaje pokojówki obrabiające jej suknię; Anne i Lucy dogryzają
sobie nawzajem, bowiem ta druga nie skupia się wystarczająco na
swojej pracy.
– Co się z tobą dzieje? – naciskała Anne. – Ostatnio dziwnie się zachowujesz.Lucy popatrzyła na nią, całkowicie zesztywniała. Na czymkolwiek polegał jej sekret, śmiertelnie bała się go wyjawić.
O, czyli to w tym
rozdziale zaczyna się wątek Tajemniczej Tajemnicy? Cóż, kochani;
przed Wami nowa zagadka do rozwikłania, powodzenia. Nie spieszcie
się – mamy przed sobą dużo rozdziałów i jeszcze więcej
podpowiedzi.
– Nie wiem, o co tu chodzi – powiedziałam, podchodząc do nich – ale jestem przekonana, że pokojówki królowej nie kłócą się w taki sposób.
- Ma panienka
zupełną rację – odpowiedziała Mary, patrząc na mnie wymownie.
- Pokojówki królowej tego nie robią.
Cóż, pomarzyć
zawsze można, prawda?
Karny jeżyk
potrzebny od zaraz: 21
Anne, nadal rozgniewana, wskazała palcem Lucy.– Ale ona…Uciszyłam ją ledwie dostrzegalnym gestem dłoni, trochę zaskoczona, że tak dobrze to zadziałało.
Ja być Bwana Kubwa!
Wy milczeć, kiedy Bwana Kubwa przemawiać, dzikusy!
Karny jeżyk
potrzebny od zaraz: 22
America wysyła Lucy
do szwalni, aby tam dokończyła pracę; niestety, atmosfera w pokoju
jest tak ciężka, że dziewczyna ma problem z przelaniem myśli na
papier, postanawia zatem napisać list w Komnacie Dam. W drodze
zmienia jednak zdanie i zamiast tego przycupuje w małej wnęce w
holu.
No i zgadnijcie –
kto akurat dyskutuje tuż obok, w pełni nieświadomy obecności
naszej Mary Sue?
– Maxonie, nie moglibyśmy pójść na prawdziwą randkę? Gdzieś poza pałacem? – Natychmiast rozpoznałam głos Kriss.
Najlepiej do centrum
miasta, żeby łatwiej było was niepostrzeżenie ustrzelić.
Użyj mózgu,
Luke: 125
Słyszałam uśmiech w głosie Maxona, kiedy odpowiedział: – Naprawdę bym chciał, skarbie, ale nawet gdyby było spokojniej, to nie byłoby łatwe.
Od dawna powtarzam,
że Maxon nie ma wyboru; musi umawiać się ze wszystkimi
dziewczętami, aby znaleźć tę jedyną. Nie zmienia to faktu, że –
jak zapewne pamiętacie z analizy pewnego niesławnego rozdziału
„Elity” - mam spore „ale” jeśli chodzi o jego metodę
selekcji kandydatek. A teraz jeszcze to.
Kochani, zapomnijcie
na chwilę o książęcym „jak nie da mi ta, to inna”, o jego
niezdecydowaniu i wyłącznie deklaratywnym przywiązaniu do rzekomej
Prawdziwej Miłości. Spójrzcie na pogrubiony fragment cytatu.
Czort z brakiem
zdecydowania i skakaniem z kwiatka na kwiatek – ten facet nie stara
się nawet traktować kandydatek na żonę jak niezależnych bytów,
mających odmienne poglądy, temperament i charakter. Zarówno
Amisia, jak i Kriss określane są tym samym czułym słówkiem;
szczerze mówiąc, gdyby wyjąć ten fragment z kontekstu nie byłoby
wiadomo, do której z panien zwraca się w danej chwili Maksiu.
To, że Maxon jako
książę powinien stawiać na pierwszym miejscu dobro kraju, a nie
osobiste preferencje to jedno. Ale tego rodzaju... brak wyobraźni?
Obojętność? Cynizm? To zupełnie inna para kaloszy. Bóg mi
świadkiem, nie kibicuję Americe – ale trudno mi nie sympatyzować
z nią w chwilach wątpliwości, bowiem Maks ewidentnie nie widzi
różnicy między spędzaniem czasu z każdą z dziewczyn w celu
odkrycia, czy do siebie pasują, a traktowaniem całej czwórki jak
prywatnego haremu. Na miejscu naszej protagonistki byłoby mi w tym
momencie zwyczajnie, po ludzku przykro – albowiem wygląda na to,
iż dla księcia naprawdę nie ma zbyt wielkiego znaczenia, do której
z niewiast akurat się zaleca.
– Nie będziesz tego żałować? – zapytał. – Cała reszta twojego życia będzie tak wyglądać. Piękne ściany, ale mimo wszystko ściany. Moja matka opuszcza pałac najwyżej raz czy dwa razy w roku. – Pomiędzy gęstymi liśćmi obserwowałam, jak mnie mijają, nie zauważając mojej obecności. – A jeśli teraz masz poczucie, że jesteś wystawiona na spojrzenia publiczności, będzie jeszcze gorzej, gdy zostaniesz jedyną dziewczyną, na którą będą mogli patrzeć. Wiem, że darzysz mnie głębokim uczuciem, dostrzegam to każdego dnia. Ale co z tym życiem, jakie będziesz musiała wieść u mojego boku? Czy chcesz tego?
No i teraz mam
zagwozdkę – to Standardowy Tekst nr 7, którym na tym etapie raczy
każdą kandydatkę, czy też Amisia ostatecznie utraciła pierwsze
miejsce na podium?
– Maxonie, mówisz tak, jakbym musiała się poświęcać, żeby tu być – zaczęła Kriss. – Każdego dnia jestem wdzięczna losowi, że zostałam wybrana. Czasem próbuję sobie wyobrazić, jak to by było, gdybyśmy się nigdy nie spotkali… Wolę stracić cię teraz, niż przeżyć całe życie, nie doświadczywszy tego.Jej głos stał się zdławiony. Wydaje mi się, że jeszcze nie płakała, ale była tego bliska.
Czy tylko dla mnie
ten tekst brzmi nieco zbyt patetycznie? Chociaż z drugiej strony –
skoro Maxon lubi mówić o „pokorze” występującej u siedemnastolatki, to
dobrali się jak w korcu maku.
– Chciałabym, żebyś wiedział, że pragnęłabym ciebie nawet bez tych pięknych ubrań i wspaniałych komnat. Chciałabym być z tobą, nawet gdybyś nie miał korony, Maxonie. Zależy mi na tobie. Maxon przez chwilę milczał, a ja mogłam sobie wyobrazić, że przytula ją albo ociera łzy, które teraz mogły popłynąć.– Nie potrafię ci powiedzieć, ile to dla mnie znaczy. Od początku pragnąłem, żeby któraś dziewczyna powiedziała mi, że zależy jej na mnie – wyznał przyciszonym głosem.– Zależy mi na tobie, Maxonie.
Wiecie co? Maksiu
jest tak naiwny, że aż pocieszny. Pamięta ktoś barona Dalskiego z
„Lalki”? Słowo daję, ci dwaj powinni się zaprzyjaźnić –
obaj z równą łatwością kupują górnolotne, niczym nie poparte
wyznania.
Znowu nastąpiła chwila ciszy.– Maxonie?– Tak?– Ja… Chyba nie chcę już dłużej czekać.Chociaż wiedziałam, że będę tego żałować, bezszelestnie odłożyłam kartkę i długopis, zdjęłam buty, a potem podeszłam do narożnika korytarza. Wyjrzałam i zobaczyłam tył głowy Maxona i dłoń Kriss, wsuwającą się odrobinę pod kołnierz marynarki. Jej włosy opadły na bok, kiedy się całowali i wydawało mi się, że jak na swój pierwszy pocałunek, radzi sobie całkiem dobrze. Na pewno lepiej niż Maxon w swoim czasie. Schowałam się znowu za róg i sekundę później usłyszałam cichy śmiech Kriss. Maxon westchnął, a jego głosie triumf mieszał się z ulgą. Szybko wróciłam na swoje miejsce, siadając na wszelki wypadek twarzą do okna.– Kiedy możemy to powtórzyć? – zapytała cicho Kriss.– Hmm. Może wtedy, kiedy uda nam się przejść stąd do twojego pokoju?Śmiech Kriss ucichł w oddali, kiedy poszli dalej.
Fun fact: na
Tumblrze i Pintereście ów moment jest określany przez fanki mianem
najbardziej znienawidzonego w całej serii. Osobiście nie do końca
rozumiem, co je tak gorszy; ta scena to ni mniej, nie więcej, tylko
logiczna konsekwencja prowadzonej przez Maxona polityki uczuciowej.
Siedziałam jeszcze przez minutę, a potem podniosłam długopis i kartkę, teraz już z łatwością znajdując słowa.„Kochani Mamo i Tato,jestem ostatnio tak zajęta, że muszę pisać krótko. Aby okazać moje przywiązanie do Maxona, a nie do luksusów związanych z przynależnością do Elity, zrezygnowałam z rekompensaty pieniężnej za uczestnictwo w Eliminacjach. Wiem, że piszę o tym ze zbyt małym wyprzedzeniem, ale jestem pewna, że dzięki temu wszystkiemu, co otrzymaliśmy do tej pory, niewiele jeszcze możemy pragnąć. Mam nadzieję, że nie będziecie nadmiernie rozczarowani tą wiadomością. Tęsknię za Wami i mam nadzieję, że niedługo będziemy mieli okazję się zobaczyć.Całuję Was wszystkich, America.”
I to już wszystko
na dziś. A za tydzień: Amisia wzywa lud na barykady i odgrywa z
Maxonem scenkę rodem z komedii romantycznej klasy C.
Do zobaczenia!
Statystyka:
Co
było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 23
Dobre
Mzimu: 32
Jak
mała Kiera wyobraża sobie...: 73
Karny
jeżyk potrzebny od zaraz: 22
Kochanek
z kartonu: 34
Konkurencja
dla Kajusza: 31
Nie,
nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi
w żłoby dano: 52
Queen
(Bee) Wannabe: 65
Sam
sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 8
Twierdza
Monty Pythona: 17
Użyj
mózgu, Luke: 125
Maryboo
Chciałam napisać, że Ami w zasadzie ma trochę racji, czując się zraniona bucerą Maxona, i dobrze, że mu to wytknęła (jego odpowiedź - "nie jestem doświadczony" - what even, czy to jest w ogóle na temat? Czy ktoś cię pytał o smutną historię twojego życia, chłopcze?), ale pomyślałam, że wcale się Maksiowi nie dziwię, że wpadł w furię na myśl o poślubieniu jej, bo straszliwie egoistyczny bachor z naszej hirołiny, a potem jeszcze pomyślałam, że z Maxona w sumie też, a potem...
OdpowiedzUsuńŻe generalnie to ci dwoje jak najbardziej na siebie zasługują.
Dobrze by było, gdyby nie tylko w książkach YA, ale i prawdziwym życiu osoby toksyczne, wampiry emocjonalne takie jak ta dwójka, kojarzyły się w pary i męczyły ze sobą, oszczędzając bólu Aspenom, Elise i innym Marlee.
Oczywiście, że Amisia non stop myślała o biednej kochanej Natalie. Cass, siedzimy w głowie tej dziewczyny juz od dłuższego czasu, a jakoś nie mieliśmy okazji dowiedzieć się czegokolwiek na temat Natalie. America, która przyznaje, że zadzwoniłaby do Celeste (zimnej suki, która jest tu tylko dla korony i chce wykorzystać biednego Maksiunia) jest co najmniej niezgodna z kanonem. Już się pogubiłam, teraz nie tylko Jeremy Clarkson jest evil ale Maksio też? Tej lasi truloff się zmienia co godzinę i jestem ciekawa jak Maxon z nią wytrzyma. Ale w sumie należy mu się, on też nie jest zbytnio zdecydowany co do przyszłej żony. I wielkie dzięki za Crowleya <3
OdpowiedzUsuńEwelina
W zasadzie ja już nawet nie pamiętałam kim była (i dlaczego odeszła) Natalie...
OdpowiedzUsuńNa pewno chodziło Wam o "miarkowanie" czytania?
Ktoś dyskutuje o tej książce na tumblrze? O_O
OdpowiedzUsuńTak, to była jedyna rzecz, która mnie poruszyła. Co do reszty - udaję, że nie widzę. Bez waszych komentarzy, wyrzuciłabym książkę za okno po pierwszym rozdziale :)
Markuje, nie miarkuje :P
OdpowiedzUsuńNie lubię Maksa. Nie lubię Aspena. Nie lubię Ameryki. Czy o to chodziło, Pani Kiero?
Mea culpa, literówka ;) Ale trudno, musi już zostać, bo blogspot robi mi dziwne rzeczy z wyglądem posta, jak próbuję edytować.
UsuńMaryboo
Komentarz do Maxona mówiącego per "skarbie" do Kriss:
OdpowiedzUsuńMąż pewnej starszej pani przebywał od dwóch tygodni w sanatorium.
Kobieta postanowiła zrobić mu niespodziankę i pojechała go odwiedzić.
Po serdecznym powitaniu zeszli do kawiarni na małą czarną.
Mąż cały czas adorował żonę zwracając się do niej : kwiatuszku, myszko, żabciu, najdroższa itp.
Siedzące obok stolika młode małżenstwo z podziwem patrzy na tę harmonię.
Kiedy starsza pani na chwilę oddaliła się "poprawić makijaż" mężczyzna ze stolika obok zagadnął:
- Czy państwo przypadkiem nie jesteście nowożeńcami ?
- Po czym pan tak sądzi ? - zdziwił się starszy pan.
- Bo tak pięknie zwraca się pan do żony.
- Jest pan w błędzie...jesteśmy ponad pięćdziesiąt lat małżeństwem...a jak mam inaczej się zwracać... jeśli kilka lat temu zapomniałem jej imienia.
Tak mi przyszło do głowy. Co jakiś czas zwracacie uwagę na to, że autorka usiłuje pokazać, że Clarkson (czy tylko mnie to imię kojarzy się raczej ze służącym?) jest zły, tym że bił Maxona. Ale w książce książę pobity został tylko raz i to po tym, jak zdradził Americe informacje o dzienniku. Więc po zastanowieniu można się zastanawiać czy to na pewno "Zły Clarkson" czy może król który ukarał swojego syna za zdradę stanu (bo trudno jest nazwać inaczej pokazanie ściśle tajnej tajemnicy państwowej pierwszej poznanej osobie).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wiciokrzew
Niee, było o licznych bliznach, o ile dobrze pamiętam.
Usuń(Mello)
... Wut. Mistrzostwo konspiry z prywatnymi danymi. xD
UsuńNie rozumiem Maxona. Zostały cztery laski, z czego wie, że co najmniej jedna go szczerze kocha - a przynajmniej tak się zachowuje. Tyle płakał, że marzy o miłości, prawdziwym uczuciu i co tam jeszcze, a tutaj Kriss trąbi o swojej ogromnej miłości - nad czym jeszcze się zastanawia?? Skoro w odwodzie ma Celeste o której wie, że jest dość pazerna, Elise, która sama mówi, że robi to z rozsądku i Amerikę o której rozchwianiu emocjonalnym i niepewności również doskonale wie. Czemu się jeszcze zastanawia?? Oo
OdpowiedzUsuńAberdeenh
O nie. Właśnie przypomniałaś mi ostatnie nieporozumienie gołąbeczków. Och nie, jak mi się nie chce do tego wracać.
UsuńGwardzisci stojący bardziej nieruchomo, pokojówki mające szybsze ruchy... coz, dla mnie to w zupełności normalne. W pracy jak wpadnie szef to wszyscy pokazują się z jak najlepszej strony, ogólne poddenerwowanie, male ale zawsze jest.
OdpowiedzUsuńWiem ze to nie miala na mysli Cass, ale dla mnie ten fragment jest całkowicie naturalny.
czy tylko dla mnie list Americi, pisany do rodziny podczas długiej rozłąki, brzmi dziwnie sucho i jest kompletnie wyprany z emocji?
OdpowiedzUsuńrose29
Zgadza się, jest bardzo oficjalnym sucharem. Może Amisia bała się, że listy kandydatek są sprawdzane przed wysłaniem do rodziny i nie chciała się zbytnio wywnętrzać? W końcu sprawdzanie/cenzurowanie poczty byłoby logiczne. Taka panienka pałacowa mogła niechcący coś chlapnąć w liście do tatusia, zdradzić jakąś tajemnicę, a rebelianci czają się wokół. ;) Podejrzewam jednak, że Cass nie pomyślała nawet o czymś takim.
UsuńPierwsza myśl – co za Natalie? Cass, robisz to wybitniej źle, jeśli nie jestem w stanie zapamiętać historii jednej z twoich pacynek. :V Nawet jeśli było to niedawno.
OdpowiedzUsuńNie szkoda mi Maksia dla Amisi, bo oboje pasują do siebie idealnie.
Dziewczyny... Tęsknię za fikami o Cyrku Voltuori (czy jak tam to się pisze) Napiszcie coś o evil Clarcksonie, albo zróbcie kolejny konkurs... *tu wstaw minę smutnego i proszącego o coś Deana Winchestera*
OdpowiedzUsuńO.... Albo o kandydatkach, które na początku jednoczą się, by doprowadzić do wylania Amisi... O Heniu i Mietku... cokolwiek, bo chce poczytać coś innego od stałego angstu i trójkątów miłosnych...
Choć [SPOILER] Amisia niedługo zapewni nam rozrywkę zmieniając się w damską wersję Johnyeggo (again-jak to siępisze?) Englisha. Do pełni szczęścia brakuje tam tylko poduszki na moim biurku.
Johnny English - to chyba leciało tak (patetycznym głosem z trailerów filmowych): "Nie wie, co to lęk. Nie wie, co to ryzyko. Nie wie nic. " ;)
Usuń