Najsampierw,
kochani, mam dla Was mały powakacyjny prezent; uznałam bowiem, że
w ramach uczczenia narodzin siostrzenicy Amisi warto byłoby
przygotować drzewo genealogiczne, abyście już nigdy nie musieli
gorączkowo przypominać sobie kim, u diaska, jest James i czy ów
mąż w ogóle pojawił się na kartach którejkolwiek z
dotychczasowych powieści. A zatem:
Tadaaam!
Dobra ściąga nie jest zła. I tak – będę ją uaktualniać.
A
przechodząc do części właściwej... Wiecie co? Sama nie wiem, czy
powinnam się cieszyć, czy też raczej martwić, że to akurat tymi
dwoma rozdziałami wracam na stare, analizatorskie śmieci. Z jednej
strony Cass była dla mnie łaskawa i mam dzisiaj do przerobienia
zaledwie cztery i pół strony – cztery i pół strony łącznie
– a z drugiej... No cóż.
Beige miała w zeszłym tygodniu swoją chwilę z Żenującym Żartem
Prowadzącego Wątkiem Okołoseksualnym, a dziś ja
będę miała swoją.
Zaczynamy.
Rozdział
3
Po nieudanej próbie dobrania się do
klejnotów koronnych Amisia angstuje w swoim pokoju i próbuje
wymyślić wymówkę, dzięki której mogłaby uniknąć wspólnego
śniadania. Ostatecznie stwierdza jednak, że trzeba twardym być,
nie miętkim i postanawia udać się na posiłek:
W nadziei, że uda mi się wymazać wspomnienie tego, co zrobiłam, poprosiłam pokojówki, żeby ubrały mnie w najskromniejszą sukienkę, jaką miałam.(...)Ledwie odważyłam się spojrzeć na Maxona, kiedy wchodziłam do jadalni, ale przynajmniej trzymałam wysoko uniesioną głowę.Kiedy w końcu na niego popatrzyłam, obserwował mnie z uśmiechem. Zanim wrócił do jedzenia, mrugnął do mnie, a ja znowu pochyliłam głowę, udając, że jestem bardzo zainteresowana kawałkiem tarty.– Miło, że dzisiaj pamiętałaś o założeniu ubrania – parsknęła Kriss.– Miło, że dzisiaj jesteś w tak świetnym humorze.– Co właściwie w ciebie wstąpiło? – syknęła.Poddałam się, zniechęcona.– Nie mam ochoty się dziś kłócić, Kriss. Daj mi po prostu spokój.
No i dobra, Amisia postąpiła głupio,
ale przynajmniej jest świadoma tego, że się zbłaźniła. Nie
oceniajmy dziewczyny zbyt surowo, grunt to uczyć się na błędach...
Gdyby wczoraj wieczorem udało mi się odnieść jakikolwiek sukces, byłabym w stanie jakoś usprawiedliwić moje postępowanie, ale w obecnej sytuacji nie mogłam nawet udawać, że pękam z dumy.
…
...
...Aha.
Innymi słowy, wcale nie czujesz się
nie na miejscu dlatego, że wystąpiłaś na kolacji w sukni, która
– sądząc po reakcji otoczenia – musiała się prezentować
mniej więcej tak:
Nie, masz moralniaka, bo twój strój à
la zaopatrzenie sex shopu nie zdołał zachęcić Maksia do
małego figo-fago. Gdyby udało ci się go zaciągnąć do łóżka,
zapewne zaczęłabyś tak paradować nawet podczas oficjalnych
uroczystości.
Kochani, ja wiem, że ten wątek miał
być niczym więcej niż elementem komicznym. Problem polega na tym,
że Cass jak zwykle nie myśli podczas pisania.
Kto znajdował się poprzedniego
wieczoru w jadalni? Z całą pewnością kandydatki i Maxon – a
więc te osoby, które Cass/America zamierzała olśnić swą kreacją
rodem z lupanaru. Problem w tym, że zgodnie z kanonem wieczerzać
tam powinny jeszcze co najmniej dwie osoby.
Clarkson i Amberly.
Tak, moi drodzy. Ami udała się na
kolację – a należy pamiętać, że w „Rywalkach” Silvia
udzielała dziewczętom lekcji dotyczących właściwego zachowania
przy stole, możemy zatem uznać, iż nawet „zwyczajne” posiłki
wymagają tam przestrzegania dworskiej etykiety – w stroju ledwie
zakrywającym jej miejsca intymne, po czym radośnie dygnęła przed
królem i królową.
Królową, która przez całą serię
opisywana jest jako wcielenie elegancji, szyku i powściągliwości.
Oraz królem, który serdecznie nie
znosi Ameriki i który oznajmił jej wprost w poprzednim tomie, że
uważa ją za głupie i proste dziewuszysko nie nadające się do
roli królowej.
Użyj mózgu, Luke: 114
Ponieważ
Maxon nadal wygląda, jakby chciał wybuchnąć śmiechem, Amisia już
– już zamierza wybiec z sali, kiedy niespodziewanie zjawia się
lokaj z listem dla Clarksona.
– Przeklęci Francuzi – mruknął. – Przykro mi, Amberly, obawiam się, że będę musiał wyjechać w ciągu godziny.– Znowu jakieś problemy z umową handlową? – zapytała królowa przyciszonym głosem.– Tak. Myślałem, że ustaliliśmy wszystko miesiące temu. Musimy zająć stanowcze stanowisko w tej sprawie. – Król wstał, rzucił serwetkę na talerz i skierował się do drzwi.
Nie wspomniałam o tym, ale lokaj wnosi ów list na
srebrnej tacy. Jestem pewna, iż sam dokument został sporządzony
gęsim piórem, spryskany wodą różaną i wysłany w dokładnie
zalakowanej kopercie.
A tak w ogóle, to biedny Clarkson – czy ten facet nie
ma jakichś ministrów, którzy mogliby się zająć kwestiami
gospodarki, dyplomacji itp.? Ledwo wrócił z wizyty w Azji, a już
musi lecieć do Europy. Proszę króla, sądzę, że należałoby dać
znać swojemu rządowi, iż wakacje już się skończyły.
Jak
mała Kiera wyobraża sobie...: 72
Sam
sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 8
– Ojcze? – zapytał Maxon, również wstając. – Czy chcesz, żebym jechał z tobą?
Maxon, czy ty to robisz specjalnie? Dziewiętnastolatek
nie może być AŻ TAK naiwny.
Wydało mi się dziwne, że król nie warknął krótkiego rozkazu, żeby Maxon poszedł z nim – zwykle tak właśnie postępował. Gdy tym razem odwrócił się do syna, jego oczy były zimne, a głos ostry.– Kiedy będziesz potrafił zachować się, jak na króla przystało, będziesz mógł brać udział w tym, co należy do obowiązków króla. – Wyszedł z sali.
Na początek:
Konkurencja
dla Kajusza: 24
A z mojej strony:
Clarkson, gdyby nie „Królowa” byłbyś moim
ulubionym bohaterem tej serii.
Maxon stał przez chwilę, zaszokowany i zawstydzony słowami ojca, który postanowił zganić go przy nas wszystkich. W końcu usiadł i spojrzał na matkę.– Szczerze mówiąc, nie chciałoby mi się tam lecieć – powiedział, rozładowując napięcie żartem. Królowa uśmiechnęła się, bo oczywiście nie miała innego wyboru, a reszta z nas udała, że nic się nie wydarzyło.
Słuchajcie, współczuję Maksiowi niewesołego
położenia i w ogóle, ale serio – na co on właściwie liczył?
Po pierwsze, jest głupi, leniwy i nie zna się na rządzeniu; po
drugie, jego ojciec wie, że Maks jest głupi, leniwy i nie zna się
na rządzeniu, a po trzecie, Maks wie, że ojciec wie, że Maks jest
głupi, leniwy i nie zna się na rządzeniu. Aha, no i jeszcze po
czwarte: ojciec nie lubi Maksa i często wali go nahajem po plecach.
Naprawdę, nietrudno się domyślić, jak papa zareaguje na
propozycję wspólnej wycieczki, zwłaszcza że nadal gniewa się na
Maxona za pozostawienie Amisi w pałacu. Maksiu, moja rada dla
ciebie: o ile tatuś nie prosi cię expressis verbis o
towarzyszenie mu w podróży, odpuść, dla waszego wspólnego dobra.
Kandydatki i królowa udają się do Komnaty Dam, a
Maxon i Amisia ucinają sobie pogawędkę.
– To moja wina, że cię nie zabrał – jęknęłam.
No, twoja obecność w pałacu faktycznie nie pomogła
sprawie, ale nie pochlebiaj sobie, żabko; Maksiu długo i ambitnie
pracował na taką, a nie inną ojcowską opinię o swoim intelekcie.
– Możliwe – uśmiechnął się. – Ale uwierz mi, nie po raz pierwszy próbuje mi pokazać, gdzie jest moje miejsce. Ma w głowie milion powodów, dla których uważa, że powinien to robić.
Pierwszym i najważniejszym z nich jest zapewne fakt, iż
po prostu nie nadajesz się do sprawowania władzy.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tym razem zrobił to wyłącznie przez złośliwość. Nie lubi tracić nad niczym kontroli, a im bliżej jestem wyboru żony, tym bardziej mu to grozi. Chociaż obaj wiemy, że nigdy mi do końca nie odpuści.
Konkurencja dla Kajusza: 25
Już kiedyś o tym pisałam, ale powtórzę: na miejscu
Clarksona też robiłabym wszystko, co w mojej mocy by szczyl zbyt
szybko nie dorwał się do korony – pro publico bono.
A tak swoją drogą – co ma piernik do wiatraka?
Ożenek Maxona w żaden sposób nie wpłynie na jego status; nadal
będzie księciem, a jego połowica – księżniczką. Czyżby
Clarkson obawiał się, że po ślubie wybranka serca Maksia
przemieni się w lady Makbet?
– Równie dobrze możesz mnie po prostu odesłać do domu. On nigdy nie pozwoli, żebyś mnie wybrał. – Nadal nie powiedziałam Maxonowi o tym, że jego ojciec rozmawiał ze mną sam na sam i groził mi po tym, jak Maxon przekonał go, żebym mogła zostać. Król Clarkson jasno dał mi do zrozumienia, że mam nie wspominać ani słowem o tej rozmowie, a ja nie chciałam mu się narażać. Jednocześnie fatalnie się czułam, ukrywając przed Maxonem rozmowę z jego ojcem.
Konkurencja dla Kajusza: 26
Amisiu, król nie ma zbyt wpływu na to, kto zostanie
księżniczką; jeśli Maxon będzie chciał, ogłosi to znienacka
przy zagranicznych gościach i ekipie telewizyjnej, skutecznie wiążąc
tatulkowi ręce. Ja na twoim miejscu martwiłabym się raczej, że
kilka dni po weselisku „ktoś” znienacka dźgnie mnie nożem w
plecy – zwłaszcza, że w Illei nietrudno zrzucić winę na tę czy
inną rebeliancką grupę.
Ami kryguje się, że po ostatniej nocy Maxon zapewne i
tak chce ją wyrzucić; ten jeszcze raz przeprasza ją za wybuch
śmiechu i tłumaczy, iż on by chętnie ten teges, ale może jednak
niech dziewczyna nie próbuje w tym celu charakteryzować się na
kobietę lekkich obyczajów, albowiem to do niej „nie pasuje”.
– Ale czy nie powinno pasować? Czy to nie powinna być część tego, jakie jesteśmy? – jęknęłam z twarzą ukrytą na jego piersi.
Eee...Amisiu, sugerujesz, że do zostania książęcą
małżonką konieczna jest dogłębna znajomość ars amandi?
I że to właśnie dzięki łóżkowym wygibasom Amberly zaklepała
sobie miejsce u boku Clarksona?
Maxon nie potwierdza, ale i nie zaprzecza; przypomina
Americe ich ostatnią noc w schronie, a z jego słów wynika, iż to
właśnie tego rodzaju namiętność (spontaniczną i powodowaną
strachem o własne życie?) ceni u panny Singer najbardziej.
Maksio proponuje, by zapomnieli o incydencie z kuszeniem
i skupili się na teraźniejszości, ma bowiem plan, jak przekonać
tatula, że America będzie fantastyczną księżniczką –
dziewczyna musi podbić serca tłumów! Amisia wyjątkowo rozsądnie
zauważa, że owe tłumy jej nie lubią, to jednak nie zniechęca
księcia:
– Opinia publiczna bywa zmienna. Nie pozwolimy, żeby ten jeden moment cię pogrążył.Nadal uważałam, że sprawa jest beznadziejna, ale co miałam powiedzieć? Jeśli to była dla mnie jedyna szansa, musiałam przynajmniej spróbować.– No dobrze – powiedziałam. – Ale mówię ci, to się nie uda.Maxon przysunął się bardzo blisko z psotnym wyrazem twarzy i obdarzył mnie długim, niespiesznym pocałunkiem.– A ja ci mówię, że się uda.
- Jak można nie kochać Bwana Kubwa?
Dobre Mzimu: 30
Niestety, tu rozdział się kończy, nie dowiadujemy się
zatem, co takiego zaplanował Maks, by przekabacić tłuszczę.
Osobiście stawiam na wprowadzenie kolejnego zakazanego święta, na
przykład Walentynek.
Rozdział 4
Weszłam do Komnaty Dam, zastanawiając się nad nowym planem Maxona. Królowa jeszcze się nie pojawiła, a pozostałe dziewczęta śmiały się, skupione przy oknie.– Ami, chodź tutaj! – zawołała ponaglająco Kriss. Nawet Celeste odwróciła się z uśmiechem i skinęła na mnie ręką.Byłam trochę zaniepokojona tym, co może mnie czekać, ale mimo wszystko podeszłam do nich.– O rany! – pisnęłam.– Wiem – westchnęła Celeste.W ogrodzie chyba połowa gwardzistów pałacowych ćwiczyła biegi. Byli rozebrani do pasa. Aspen mówił mi, że wszyscy gwardziści dostają zastrzyki wzmacniające, ale najwyraźniej musieli także dużo trenować, aby utrzymywać się w najlepszej kondycji. Chociaż wszystkie byłyśmy oddane Maxonowi, nie mogłyśmy całkiem ignorować widoku przystojnych chłopców.– Ten blondyn – powiedziała Kriss. – W każdym razie wydaje mi się, że to blondyn. Mają strasznie krótko ostrzyżone włosy!– Mnie się podoba ten – stwierdziła cicho Elise, kiedy kolejny gwardzista przebiegł pod naszym oknem. Kriss zachichotała.– Nie do wiary, że to robimy!
… Cass, zaklinam cię na wszystko – przestań. Ja
NAPRAWDĘ nie mam ochoty czytać o twoich fetyszach (w tym wypadku
przyjmujących formę półnagich wojskowych) i w takich chwilach
czuję się autentycznie niezręcznie.
Poza tym... kochani, spójrzcie na tę scenę. Spójrzcie
na te dialogi.
Ja wiem, że nastolatkom buzują hormony. Wiem, że
fajnie sobie popatrzeć na przystojnych facetów. Nie miałabym nic
przeciwko, gdyby jedna czy druga kandydatka przystanęła sobie przy
oknie, żeby rozmarzonym wzrokiem poobserwować trening.
Ale to zakrawa już na jakąś parodię. Mamy tu grupę
dziewczyn – dziewczyn, że tak tylko przypomnę, walczących o
pozycję małżonki dziedzica tronu – które niemalże przyklejają
się do szyby, bo na horyzoncie widać facetów bez koszulek.
Zauważcie, że ani jedna z nich nie stwierdza, że nie ma ochoty
przyglądać się treningowi ani też nie ogranicza się do kilku chwil podziwiania pięknie wyrzeźbionych mięśni, aby następnie
powrócić do swoich zajęć. Nie, wszystkie jak jeden mąż
zaczynają obserwować nieszczęsnych gwardzistów niczym okazy w
zoo.
Nawiasem mówiąc, po raz kolejny
dostajemy dowód, że te panny nie interesują się NICZYM poza
facetami. Zauważcie, że czas w Komnacie Dam spędza się przede
wszystkim plotkując; żadna z dziewczyn nie poświęca się swojemu
hobby (Ami dostała od Maxona wypasione pianino i skrzypce –
dlaczego tak rzadko na nich gra?), nie czyta, nie gra w gry
planszowe, ba – nawet nie ogląda telewizji. Ożywiają się
wyłącznie w obecności Maxona lub porozbieranych gwardzistów.
Każdemu jego porno, ale aż strach myśleć, co robiłyby te
biedaczki, gdyby nagle odseparować je od przystojnych, młodych
mężczyzn.
No i ostatnia rzecz. Regulamin Eliminacji oficjalnie nie
zabrania patrzeć na innych mężczyzn poza księciem – zakazane
jest jedynie wchodzenie z nimi w interakcje. Jest tylko jeden
problem.
Hej, dziewczyny. Pamiętacie Marlee? No wiecie - to ta,
co wpatrywała się w pewnego dżentelmena nieco zbyt intensywnie.
Pamiętacie, kto był wybrankiem jej serca?
Carter Woodwork. GWARDZISTA.
Naprawdę, można by pomyśleć, że po wydarzeniach
„Elity” każda kandydatka pomyśli dwa razy, nim w ogóle zerknie
na któregokolwiek ze strażników – nie mówiąc już o
podziwianiu ich sześciopaków.
Użyj mózgu, Luke: 115
– O! O! Ten facet tam, z zielonymi oczami – powiedziała Celeste, wskazując Aspena.Kriss westchnęła. – Tańczyłam z nim na balu halloweenowym i jest równie dowcipny, jak przystojny.– Też z nim tańczyłam – pochwaliła się Celeste. – Bez cienia wątpliwości to najprzystojniejszy gwardzista w pałacu.Nie mogłam się nie roześmiać. Zastanawiałam się, co by pomyślała, gdyby wiedziała, że dawniej był Szóstką. Patrzyłam, jak biegnie, i myślałam o tym, jak te ramiona obejmowały mnie setki razy. Zwiększanie się dystansu między mną a Aspenem wydawało się nieuniknione, ale nawet teraz zastanawiałam się, czy jest jakiś sposób, żeby zachować chociaż cząstkę tego, co nas łączyło. A gdybym go potrzebowała?
Osiołkowi w żłoby dano: 50
– A co ty myślisz, Ami? – zapytała Kriss. Jedynym chłopakiem, który naprawdę przykuwał mój wzrok, był Aspen, a w świetle tego, o czym myślałam przed chwilą, wydało mi się to okropnie płytkie.
Skarbie, z dwojga złego lepsze już przemyślenia w
rodzaju: „Ale z niego ciacho” niż „Jeśli Maxon mnie wykopie,
zawsze będzie kogo zaciągnąć przez ołtarz”.
– Nie wiem. Wszyscy nieźle wyglądają.– Nieźle? – powtórzyła Celeste. – Chyba sobie żartujesz! To najprzystojniejsi faceci, jakich w życiu widziałam!– To tylko gromada chłopaków bez koszul – odparowałam.
Mam rozumieć, że twój pisk „O rany!”
minutę temu był wywołany zgorszeniem na widok tylu niekompletnie
ubranych młodych kawalerów?
Amisia dodaje, że Maxon bez koszulki wygląda równie
dobrze; rzecz jasna, dziewczynom nie podoba się to wyznanie.
– Kiedy tak dokładnie ty i Maxon byliście półnadzy? – zapytała groźnie Celeste.– Ja nie byłam!– Ale on był? – spytała Kriss. – Czy o to chodziło z tą koszmarną sukienką wczoraj?Celeste aż się zachłysnęła.– Ty zdziro!
Queen (Bee) Wannabe: 62
– No, a jak niby mam cię nazwać? – warknęła, splatając ramiona. – Chyba że zechcesz nam wszystkim powiedzieć, co się wydarzyło, i dlaczego zupełnie nie mamy racji.Nie miałam szans, żeby im to wyjaśnić. Rozbieranie Maxona nie miało nic wspólnego z romantyczną sceną, ale nie mogłam im powiedzieć, że musiałam opatrzeć rany na jego plecach, zadane mu przez ojca. Przez całe życie ukrywał ten sekret, a gdybym go teraz zdradziła, wszystko między nami byłoby skończone.– Celeste była prawie półnaga, kiedy całowała się z nim na korytarzu – oznajmiłam oskarżycielsko, wskazując ją palcem.
Ja wiem, że Amisia szuka teraz wyjścia z niezręcznej
sytuacji, ale rany koguta, gorzej niż w przedszkolu. „Zabrałaś
mi wiaderko!”, „A ty mnie łopatkę, widziałam, oddawaj,
złodziejko!”.
Otworzyła szeroko usta.– Skąd wiesz?– Czy wszystkie rozbierałyście się przy Maxonie? – zapytała ze zgrozą Elise.– Nie rozbierałyśmy się! – krzyknęłam.
Americo, zdajesz sobie sprawę, że sama sobie
zaprzeczasz, prawda?
– No dobrze. – Kriss także skrzyżowała ramiona. – Musimy to wyjaśnić. Która co robiła z Maxonem?
… Ona tak na serio? Niech jeszcze zrobi tabelkę w
Excelu z dokładnym zaznaczeniem stopnia rozebrania i ewentualnych
pozycji.
– Ja się z nim całowałam – powiedziała Elise. – Trzy razy, ale to wszystko.– Ja się z nim w ogóle nie całowałam – przyznała się Kriss. – Ale to był mój wybór. Pocałowałby mnie, gdybym mu na to pozwoliła.– Naprawdę? Ani razu? – zapytała zaszokowana Celeste.– Ani razu.– Cóż, ja się z nim często całowałam. – Celeste odrzuciła włosy na plecy i postanowiła okazać dumę zamiast zawstydzenia. – Najlepszy raz był na korytarzu, późnym wieczorem. – Popatrzyła na mnie. – Szeptaliśmy sobie, jakie to jest ekscytujące, że ktoś może nas przyłapać.
Queen (Bee) Wannabe: 63
W końcu wszystkie oczy spoczęły na mnie.(...)Postanowiłam mówić prawdę.– To mnie Maxon pocałował pierwszą, nie Olivię. Nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Mieliśmy też kilka… intymnych momentów i przy jednej okazji koszula Maxona została zdjęta.– Została zdjęta? To znaczy co, magicznie przeleciała mu przez głowę? – naciskała Celeste.– Sam ją zdjął – przyznałam.Celeste, nadal nieusatysfakcjonowana, dopytywała się dalej:– On ją zdjął, czy ty ją zdjęłaś?– Chyba oboje.
Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego Celeste tak
się zafiksowała na kwestię zdejmowania koszuli? I czy tylko ja
uważam tę rozmowę – właściwie całą tę dyskusję – za
cokolwiek... surrealistyczną?
Po chwili napięcia Kriss znowu się odezwała:– Dobrze, teraz wszystkie wiemy, na czym stoimy.– Czyli na czym? – zapytała Elise.
Pięć punktów dla Elise. Wiecie teraz, ile razy która
z was wymieniła płyny ustrojowe z Maxonem... i co to właściwie
zmienia?
I dlaczego to akurat Kriss tak bardzo
chciała poznać wszystkie szczegóły, skoro jej taktyka polega na
trzymaniu Maxona na dystans, póki ten się nie zdeklaruje?
– Chciałam tylko powiedzieć… – zaczęłam. – Wszystkie te chwile były dla mnie ogromnie ważne i zależy mi na Maxonie.– Sugerujesz, że nam nie zależy? – warknęła Celeste.– Wiem, że tobie nie zależy.– Jak śmiesz?– Celeste, wszyscy wiedzą, że zależy ci na kimś, kto ma władzę. Mogę się założyć, że lubisz Maxona, ale nie jesteś w nim zakochana. Twoim celem jest korona.
Queen (Bee) Wannabe: 64
Wiecie co? Bardzo, BARDZO chciałabym się przekonać,
iż królowa Amberly weszła do komnaty chwilę po Amisi i teraz
przysłuchuje się całej tej rozmowie.
– A co z nią? Nigdy nie widziałam, żeby okazywała chociaż cień emocji!– Jestem opanowana. Też powinnaś czasem tego spróbować – odparowała szybko Elise. Ta iskra gniewu sprawiła, że od razu bardziej ją polubiłam. – W mojej rodzinie wszystkie małżeństwa są aranżowane. Wiedziałam, że mnie też to czeka, i to wszystko. Mogę nie być zakochana w Maxonie, ale szanuję go. Miłość może przyjść z czasem.– To właściwie smutne, Elise – odezwała się współczująco Kriss.– Niekoniecznie. Są rzeczy ważniejsze od miłości.
Niech się wypowie ktoś znający się w tej materii: w
szeroko pojętej Azji nadal aranżuje się małżeństwa, czy Cass
postanowiła polecieć stereotypem?
Patrzyłyśmy na Elise, zastanawiając się nad jej słowami. Walczyłam z miłości dla mojej rodziny, a także dla Aspena. A teraz, chociaż bałam się o tym myśleć, byłam pewna, że wszystkie moje działania, gdy w grę wchodził Maxon – nawet jeśli były rozpaczliwie głupie – brały się z tego uczucia. A jednak, co by było, gdyby istniało coś ważniejszego?
Byłabyś w czarnej rzyci, albowiem wielokrotnie
udowodniłaś, że jedyne, co motywuje cię do jakiegokolwiek
działania, to piękna buzia tru loffa.
Kriss przyznaje wprost, że kocha Maxona i chce za niego
wyjść; Amisia wymiguje się od wyznań twierdząc, że Maxon wie,
co czuje. Patrząc na liczbę punktów w kategorii „Osiołkowi...”
nie byłabym tego taka pewna.
Stałyśmy przy oknie, patrząc na siebie. Eliminacje ciągnęły się od miesięcy, a teraz w końcu widziałyśmy jasno, jak wygląda ta rywalizacja. Każda miała wgląd w to, jakie relacje z Maxonem mają pozostałe – przynajmniej jeśli idzie o jeden ich aspekt – i mogła je porównać ze swoimi.Do sali weszła królowa. Dygnęłyśmy przed nią, a potem wszystkie wycofałyśmy się w kąty i w głąb siebie. Może od początku musiało do tego dojść. Były tu cztery dziewczęta i jeden książę, a trzy z nas musiały wkrótce wyjechać, zabierając tylko niezwykle interesującą historię o tym, jak minęła nam jesień.
I to już wszystko na dziś. A za tydzień: Wątek
rebeliantów rozwija się w zupełnie nowym kierunku i doprawdy
ciężko powiedzieć, czy to zaleta, czy też może raczej wada.
Zostańcie z nami!
Statystyka:
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr:
22
Dobre Mzimu: 30
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 72
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 18
Kochanek z kartonu: 33
Konkurencja dla Kajusza: 26
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 50
Queen (Bee) Wannabe: 64
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 8
Twierdza Monty Pythona: 17
Użyj mózgu, Luke: 115
Dobre Mzimu: 30
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 72
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 18
Kochanek z kartonu: 33
Konkurencja dla Kajusza: 26
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 50
Queen (Bee) Wannabe: 64
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 8
Twierdza Monty Pythona: 17
Użyj mózgu, Luke: 115
Maryboo
No, proszę, pierwsza :D
OdpowiedzUsuńJeżu, jeżu, jaką Amisia jest hipokrytką, lalala. Na inne dziewczyny patrzy z góry, kiedy ubiorą się/umalują trochę odważniej, teraz zawstydzona tylko dlatego, że jej nie wyszło. Auć. Do tego rozważania o Ośrodku z serii "a co jeśli będę potrzebowała wyjścia awaryjnego?" są ździebko... obrzydliwe.
Zacnie, Maryboo, choć krótko - szkoda, że taki materiał. Cztery i pół strony. Dwa rozdziały. Wow.
Chylę czoła i czekam do następnego tygodnia, niczym ten pan: https://youtu.be/pSC40jCw6Ig?t=2m11s
Aranżowane małżeństwa nadal się w Japonii zdarzają, o-miai też nie poszło całkiem w odstawkę, ale to głównie w tradycyjnych rodzinach, nie na żadną wielką skalę.
OdpowiedzUsuńSama chętnie popatrzyłabym sobie na gołe, męskie klaty, ale na bora, w tamtym momencie pierwsze, o czym pomyślałam, to właśnie sprawa Marlee i że takie gapienie się w wykonaniu kandydatek jest bardzo niebezpieczne. Co, gdyby zamiast Amisi, weszła wtedy królowa i zastała dziewczęta przyklejone do szyby? I swoją drogą aż dziwne, że Kriss czy Elise (chyba najrozsądniejsze z tej czwórki) nie rzuciły, że może jednak trzeba być trochę bardziej powściągliwym, bo za chwilę Maksio będzie musiał organizować Eliminacje od nowa. No ale prawda, taka myśl musiałabym powstać najpierw w głowie Cass.
OdpowiedzUsuńDrugą rzeczą jest to, że chyba zaczynam lubić Elise. Co prawda do tej pory ciągle zapominałam czy to ona jest Azjatką, czy Natalie, ale jej wyjaśnienia mi się podobają. Tzn. podobają mi się w literaturze takie wątki, że nawet jeśli ślub jest aranżowany, to jednak małżonkowie lubią się i szanują, i wcale nie jest niemożliwe, że wyniknie z tego coś więcej. O wiele bardziej podoba mi się wątek miłości wynikającej z zaufania i przyjaźni, niż takie typowe w romansach zakochania od pierwszego wejrzenia, w których hirołina wpada na truloffa i bam, już jest wielka miłość, która przezwycięży każde zło świata.
oo, piątka, mi też się taki wątek podoba dużo bardziej! Zwłaszcza, że literatura YA mogłaby na tym sporo zyskać, pokazując inny schemat, niż pseudo-mrocznego buca-przemocowca i tępą laskę, którzy zakochują się od pierwszego wejrzenia, a 2 rozdziały potem już wymieniają ślinę...
UsuńAdria
O, właśnie to chciałam napisać w kwestii Elise! Aranżowane małżeństwa to przeszłość (przynajmniej u nas), ale widać, że dziewczyna zdaje sobie sprawę na czym stoi, jakie są wymagania wobec królowej i że chuć naprawdę nie jest najważniejszą rzeczą w ich związku. Mogę się założyć, że Maxon byłby o wiele szczęśliwszy z Elise (choćby nie mdlała na sam jego widok) niż z Ami, wiecznie chętną na szybki numerek, ale głupią jak but, i pewnie zdradzającą go z gwardzistą.
UsuńSzczerze mówiąc, to jestem prawie pewna, że sukienka Amisi jest zerżnięta stąd:http://vignette4.wikia.nocookie.net/disney/images/5/52/Jessica_rabbit.png/revision/latest/scale-to-width-down/258?cb=20121014124553
OdpowiedzUsuńNawet kolor włosów się zgadza ;)
Ha, ja też widziałam ją jako Jessicę Rabbit! :)
UsuńTo napalanie się na gwardzistów przypomina posiadówę dziewczynek z podbazy, przekrzykujących się nad magazynami typu Bravo Girl który z aktorów/piosenkarzy/modeli jest której mężem. "Ten blondyn", "Mnie się podoba ten", "Ten z zielonymi oczami", no pasi jak nic!
OdpowiedzUsuńFakt, że żadna z dziewczyn nie pomyślała w tym momencie o Woodworku i Marlee pokazuje, jakimi kałużami psychicznymi są bohaterowie Cass. Tylko Ami wie, że Marlee żyje sobie ze swoim wybrankiem we względnym szczęściu, więc jej trauma mogłaby być umniejszona, ale reszta? Na własne oczy oglądały wykonanie kary na ich koleżance, powinno im to zostać w psychice na tyle, by każde milsze słowo gwardzisty przywoływało scenę kary przed oczy, a co dopiero podglądanie strażników w negliżu... Ale czego ja oczekuję od tych papierowych ludków.
BTW - Dziewczyny, nie dość, że zawsze wstawiacie analizy na czas, to jeszcze najczęściej zaraz po północy albo z rana <3 Jeśli coś wam wypada, to zawsze informujecie, nie olewacie czytelników, wszystko ślicznie i rzetelnie, no kurczę! Ślę wyrazy uznania, puchate kotki i rozkoszne szczeniaczki, kudos to you. Nastały czasy miecza, topora i upadku dobrych analizatorni, cieszę się więc, że wy jesteście niezmiennie w formie.
Podpisuję się pod BTW. Beige i Maryboo przywracają wiarę w człowieka analizującego. Najlepsze!
Usuń"Clarkson, gdyby nie „Królowa” byłbyś moim ulubionym bohaterem tej serii."
OdpowiedzUsuń*podpisuje się pod tym obiema rękami*
Zaczynam żałować, że przeczytałam Królową...
Mam wrażenie, że przy tworzeniu Elise Cass bardzo mocno inspirowała się Mulan. Powściągliwość, elegancja, przynoszenie zaszczytu rodzinie... No po prostu jak w tej piosence na początku.
OdpowiedzUsuńTak btw, kiedy czytałam Jedyną, nie wiadomo dlaczego założyłam, że Kenna to facet (chyba Kota tak mi namieszał w głowie). Możecie się domyślić, jak się zdziwiłam, czytając o dziecku jej i Jamesa...
Czułam się strasznie niezręcznie przy tych dialogach. Jakbym wcale nie powinna ich czytać; sama nie wiem, czy to przez mierne pisanie Cass, czy jednak ja jestem przewrażliwiona...
OdpowiedzUsuńIstnieje możliwość kochania dwóch osób naraz i niemożności dokonania wyboru pomiędzy nimi przez długi czas. Jest to temat trudny i często bolesny. Najbardziej bolesny w wykonaniu aŁtorki, bo nie wyobrażałam sobie, że można jakiś wątek AŻ TAK spieprzyć.
OdpowiedzUsuńDrzewo genealogiczne podkreśla fakt, jak bardzo Cass nie umie pisać: trzeba rozrysowywać pokrewieństwo pary rodziców i pięciorga dzieci, (z czego tylko jedno ma własne dziecko), bo pomimo tego, że jest to wszystko proste jak konstrukcja drutu żebrowego C16, nadal się nie ogarnia tematu - te ludziki nie istnieją w książce poza tym, że wymienia się ich imiona. Piękne po prostu...
W sumie tak mnie naszła refleksja, że Ami zachowuje się nie tak, jakby nie mogła się zdecydować między dwoma ukochanymi, a raczej jakby jej to wszystko tak naprawdę nie pasowało i tylko z jakiegoś powodu musiała wybrać mniejsze zło. To by trochę tłumaczyło tę totalną nudę i brak zaangażowania.
UsuńGoma
Dziewczyny, śledzę Wasze analizy od dłuższego czasu i naprawdę podziwam Was za przebijanie się przez... sama nie wiem, jak to właściwie nazwać. Gdyby Cass chciała celowo napisać nieco groteskową, absurdalną powieść, nie wyszłoby jej to lepiej.
OdpowiedzUsuńPrzy scenie z półnagimi gwardzistami aŁtorka chyba na chwilę zapomniała o swoich założeniach odnośnie charakteru Celeste. Czytam, czytam, dziwię się, że początkowo nie pada ani jedno niechętne słowo w stronę Amisi...
"Nawet Celeste odwróciła się z uśmiechem i skinęła na mnie ręką."
To było przerażające, sama doprawdy nie wiem, dlaczego. Na szczęście po chwili sytuacja wróciła do normy.
"– Dobrze, teraz wszystkie wiemy, na czym stoimy.
– Czyli na czym? – zapytała Elise."
Poziom dezorientacji i kwiku wzrasta z tomu na tom, z rozdziału na rozdział. Do tego stopnia, że postacie drugoplanowe (czy też raczej zapychające enpece, o których nic szczególnego nie wiadomo) same zaczynają się zastanawiać, co się właściwie dzieje.
Wiem, że podobnych komentarzy było mnóstwo, ale po prostu musiałam to napisać.
Pozdrawiam ciepło!
Ahahahaha XD Już widzę jak wszystkie tak chętnie sobie mówią na jakim etapie jest ich relacja z Maksiem - przecież to jak dać przeciwnikowi miecz i rozchyliwszy szaty rzec: tu waść pchnij. I niestety, ale Amisia po tych wyznaniach wciąż wypada najgorzej - nawet Celeste ma motyw, a Ami się jąka jak ta dupa wołowa. Elise byłaby najlepszą królową, ale szkoda jej dla Maxona i tak posranego państwa jakim jest Illea.
OdpowiedzUsuńAberdeenh
Przeraża mnie fakt, że jedyna sytuacja, gdy dziewczyny mogą w pełnym składzie się zakumplować, to podczas gapienia się na półnagich facetów ;_;
OdpowiedzUsuńNareszcie wiem, dlaczego scena z Celeste tak mnie wystraszyła... Dzięki za odpowiedni wniosek. ^ ^
UsuńŁii, wraca sobie człowiek ze szpitala po wypadku, a tu na osłodę aż dwie części analizy <3
OdpowiedzUsuńŁoboru, ja naprawdę poważnie zastanawiam się, z każdym zdaniem coraz bardziej - jak ktokolwiek mógł napisać taki tekst na poważnie? I mean, really? A tym bardziej wydać...
To jest przerażające, jak Cass wyobraża sobie poziom umysłowy nastolatek. Bo czy naprawdę ktoś potrafi sobie wyobrazić, że młode dziewczyny widząc mężczyzn (choćby półnagich) zachowują się jak napalone kotki w rui? Poważnie? To jest okropne i żałosne, jeśli to miało być poważnie. A pewnie miało...
OdpowiedzUsuńPo wyrzuceniu z pamięci "Królowej" spokojnie przybijam piątkę Clarksonowi. :3
OdpowiedzUsuńScena z rozebranymi gwardzistami miałaby rację bytu w przypadku piętnastolatek kisnących się w żeńskim liceum, w innym przypadku sorry not sorry, ale to jest mocno głupkowate i totalnie nie pasujące do ogółu. I jeszcze główna bitch wołająca Amisię, żeby sobie popatrzyła na panów. Hmm... Może chciała, żeby się Ami sypnęła i można ją było na szafot wysłać? Nie? Ok, szukałam logiki.
Ps. Chamsko się zareklamuję, ale wpadł ostatni rozdział TYCH schodów. ;) http://historia-selekcji-oczami-tych-schodow.blogspot.com/ <-- C'mon, jeden komć przywróci mi jedną setną utraconego rozumu. :V
W Japonii nadal funkcjonuje zawód swatki, chociaż wygląda to trochę inaczej iż w przeszłości - swatka może na przykład się zgłosić do rodziców panny/kawalera, mówiąc że zna kogoś o podobnych zainteresowaniach i w podobnym wieku jak ich syn/córka i czy byliby zaintersowani.... Żadko kiedy swatkę się wynajmuje (a jeśli tak to funkcjonuje on raczej na zasadach... lokalnego portalu randowego), jednak zaranżowane spotkania są nadal na tyle ważne w kulturze, że ludzie są w stanie się utrzymać zajmując się zawodowo tylko swataniem. Poza tym jest jeszcze jedna zasadnicza różnica - oboje głównych zainteresowanych musi wyrazić zgodę, więc są to małżeństwa z rozsądku, ale nie pod przymusem.
OdpowiedzUsuńChociaż biorąc pod uwagę ilość kwiatków nasadzonych przez autorkę, to i tak stawiam na to, że poleciała stereotypem.
"W ogrodzie chyba połowa gwardzistów pałacowych ćwiczyła biegi. Byli rozebrani do pasa."
OdpowiedzUsuńA po co właściwie byli rozebrani? Widywałam nieraz w telewizji treningi wojskowe i żołnierze ćwiczą albo w mudurach polowych albo w dresie/podkoszulce. Jeszcze nie trafiłam na półgołych wojaków (bo w sumie jaki byłby cel takiego negliżu?).
"Niech jeszcze zrobi tabelkę w Excelu z dokładnym zaznaczeniem stopnia rozebrania i ewentualnych pozycji."
:))))