niedziela, 18 października 2015

Rozdziały XIII i XIV

Roz​dział 13


Niesamowicie dopracowanej i przemyślanej akcji ciąg dalszy.


Nie potrafiłam powiedzieć, jak długo jechaliśmy, ale byłam doskonale świadoma każdego ruchu wielkiej ciężarówki. Maxon, próbując nas unieruchomić, zaparł się plecami o półkę, a nogami o ścianę, przytrzymując mnie bez​piecz​nie, ale mimo to przy każdym zakręcie śli​zga​liśmy się trochę po me​ta​lo​wej podłodze. 
– Nie podoba mi się, że nie wiem, gdzie jestem – powiedział Maxon, próbując po raz kolejny złapać równo​wagę.
– Byłeś kie​dyś w sa​mym An​ge​les?
– Tyl​ko sa​mo​cho​dem – przy​znał.
– Czy to dziwne, że lepiej się czuję, jadąc do kryjówki rebeliantów, niż wtedy, kiedy musiałam zabawiać damy z włoskiej ro​dzi​ny królew​skiej

Cóż, podobno głupota nie boli. Chociaż właściwie nie powinnam się dziwić. Amisia nie ma za grosz instynktu samozachowawczego, co wielokrotnie już udowodniła i udowodni.


Maksio nie cieszy się za bardzo z obecności Amisi w tak niebezpiecznej (i kretyńskiej) misji i każe jej przysiąc, że jak zrobi się gorąco, od razu ucieknie. Amisia oczywiście przysięga. Nasze gołąbeczki usiłują dać sobie buzi, co nie jest łatwe w ciężarówce jadącej po wybojach.



Na sekundę przed tym, jak nasze usta się zetknęły, ciężarówka zatrzymała się gwałtownie, a my polecieliśmy do przo​du. Ude​rzyłam głową o ścianę i byłam całkiem pew​na, że po​czułam zęby Ma​xo​na na uchu. 
– Auć! – jęknął. Wydało mi się, że próbuje usiąść. – Nic ci nie jest?
– Nie, włosy i czapka złagodziły uderzenie. – Gdybym nie pragnęła tak bardzo tego pocałunku, roześmiałabym się.

Przepraszam, czy to miał być Elemęt Komiczny? Ciężko stwierdzić, takie to było drętwe.

Grupa specjalna (a raczej specjalnej troski) dotarła wreszcie do miejsca spotkania.



Maxon wstał i wyciągnął do mnie rękę. Zeskoczył z ciężarówki, a potem pomógł mi zejść i natychmiast znowu wziął mnie za rękę. Od razu zauważyłam wysoki ceglany mur, odgradzający nas od ulicy, a zaraz potem przypłynął do mnie zapach zgnilizny. Aspen stał przed nami, rozglądając się uważnie i trzymając pistolet w po​go​to​wiu.
On i Avery skierowali się do tylnych drzwi budynku, a my trzymaliśmy się tuż za nimi. Otaczające nas wysokie ściany przypominały kamienice w moim rodzinnym mieście, takie ze schodami ewakuacyjnymi na zewnątrz, chociaż to miejsce nie wyglądało na dzielnicę mieszkalną. Aspen zapukał do pokrytych brudem drzwi i czekał na odpowiedź. Uchyliły się, zabezpieczając osobę w środku małym łańcuchem, ale zanim zamknęły się znowu, roz​po​znałam oczy Au​gu​sta.


I tak od razu bez żadnych wątpliwości go poznałaś w tym ciemnym zaułku i to po tym, jak widziałaś go tylko jeden raz? That sounds fake, but ok.


August woła ich do środka. Poza nim w kryjówce czeka Georgia i jakiś młody chłopak.



– Jak poważna jest sy​tu​acja? – za​py​tał Ma​xon. – Mam prze​czu​cie, że oj​ciec ukry​wa przede mną prawdę. Au​gust z za​sko​cze​niem wzru​szył ra​mio​na​mi.
– O ile możemy stwierdzić, ofiar jest niewiele. Południowcy jak zwykle robią dużo zniszczeń, ale jeśli mówimy o ata​kach na Dwójki, to objęły nie​spełna trzy​sta osób.
Wstrzy​małam od​dech. Trzy​sta osób? Jak można mówić, że to nie​wie​le?
– Ami, to nie tak źle, biorąc pod uwagę sy​tu​ację – za​uważył Ma​xon, biorąc mnie zno​wu za rękę.
– On ma rację – dodała ciepło Geo​r​gia. – Mogło być znacz​nie go​rzej.



Czyli co, przyjechali właściwie po nic? Clarkson nie ukrywa informacji o 5 tysiącach trupów. Nie jest źle, wszystko ok., co to jest trzysta osób. Pff, nie martwmy się, nic się właściwie nie stało.



Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 35



– Zachowują się tak, jak przewidywaliśmy: zaczynają od wyższych klas i zamierzają przechodzić do niższych. Przy​pusz​cza​my, że niedługo zmie​nią cele ataków – wtrącił Au​gust. – Wy​da​je się, że na ra​zie wciąż kon​cen​trują się na Dwójkach, ale obserwujemy ich i damy ci znać, kiedy to się zmieni. Mamy sprzymierzeńców w każdej prowincji, którzy starają się wszystko obserwować. Ale mają ograniczone możliwości, jeśli nie chcą się zdradzić, a wszy​scy wie​my, co by się stało, gdy​by wpa​dli.
Ma​xon po​nu​ro skinął głową. Oczy​wiście by zginęli.
– Czy po​win​niśmy im ustąpić? – za​py​tał. Spoj​rzałam na nie​go ze zdzi​wie​niem.
– Możesz nam wierzyć – odparła Georgia. – Nie zaczną się zachowywać ani odrobinę lepiej, jeśli się pod​da​cie.
– Ale musi być coś jesz​cze, co mo​gli​byśmy zro​bić – upie​rał się Ma​xon.
– Już zrobiliście coś bardzo ważnego. W każdym razie ona zrobiła – stwierdził August, kiwając głową w moją stronę. – Na ile możemy stwierdzić, farmerzy zabierają ze sobą siekiery, kiedy idą pracować w pole, szwaczki chodzą po ulicach z nożyczkami w ręku, a Dwójki często paradują z gazem obezwładniającym.



Ha, miałam rację z tymi kosami na sztorc. Wiecie co, chrzanić durną Amisię i mamejowatego Maksia, ja chcę opowieść o super szwaczce rozprawiającej się z rebeliantami za pomocą nożyczek krawieckich. Ta historia ma potencjał.

Seamstress by day, vigilante by night. SuperScissors is watching!

Zaczynam bać się o Mietka i Henia.

Amisia jest niemożebnie dumna, że jej nawoływanie do zaostrzenia konfliktu tak świetnie działa. Jednak wysyłanie biednych cywilów do walki jako mięso armatnie to dla Augusta jednak trochę za mało.

Au​gust wes​tchnął.
– Zastanawiamy się, czy nie bylibyśmy w stanie ich zaatakować. Oni nie są szkoleni do walki, napadają tylko na zwykłych ludzi.

Ciężko mi uwierzyć, żeby frakcja rebeliantów nastawiona tylko i wyłącznie na walkę i terror, w tym ataki na chroniony przez gwardię pałac (Kieruś, zapomniałaś już o tym?), nie była w żaden sposób militarnie zorganizowana.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 75


- Nasi sprzymierzeńcy obawiają się zdemaskowania, ale są wszędzie. Być może są najlepszymi osobami do przeprowadzenia ataku z zaskoczenia. Pod wieloma względami jesteśmy już czymś w rodzaju armii, ale prak​tycz​nie nie mamy bro​ni. Nie zdołamy po​ko​nać Południowców cegłami albo gra​bia​mi.
– Chce​cie bro​ni?
– Przy​dałaby się.

Jasne, zaufaj mu i porządnie go uzbrój. Tak mu dobrze z oczu patrzy.


Ma​xon za​sta​no​wił się nad tym.
– Są rzeczy, które możecie zrobić, a które są niemożliwe dla pałacu. Ale nie podoba mi się myśl o wysyłaniu mo​ich pod​da​nych do wal​ki z tymi bar​ba​rzyńcami. Na pew​no przypłaci​li​by to życiem.
– To możliwe – po​twier​dził Au​gust.
– Poza tym jest jeszcze taki drobiazg, że nie miałbym pewności, czy nie użyjecie w swoim czasie otrzymanej ode mnie bro​ni prze​ciw​ko mnie.



Boru, odrobina logicznej myśli, brawo!



Au​gust prychnął.
– Nie wiem, jak mogę sprawić, żebyś uwierzył, że jesteśmy po twojej stronie, ale tak właśnie jest.



- Bo ja tak mówię, no!



- Zależy nam
tylko na zniesieniu systemu klasowego i jesteśmy gotowi popierać cię w tej sprawie. Nie mam zamiaru nigdy zwrócić się przeciwko tobie, Maxonie, i wiesz chyba o tym. – On i Maxon wymienili długie spojrzenia. – Inaczej by cię tu​taj nie było.
– Wasza wysokość – odezwał się Aspen. – Przepraszam, że się wtrącam, ale wśród nas są tacy, którzy tak samo jak ty chcieliby się pozbyć Południowców. Chętnie zgłoszę się na ochotnika do szkolenia ludzi w czymś, co mogłoby przy​po​mi​nać walkę.



- Ale tylko przypominać. Na prawdziwej walce to my się nie znamy.


– Muszę się nad tym zastanowić. Nie wykluczam, że będę mógł wam umożliwić szkolenie, ale nie dam rady was uzbroić. Nawet gdybym był pewien waszych intencji, jeśli powiązanie między nami zostanie odkryte, nie po​tra​fię so​bie wy​obra​zić, co zro​biłby mój oj​ciec.

A ja potrafię. I popieram.



Maxon bezwiednie napiął mięśnie pleców. Pomyślałam, że może od początku naszej znajomości robił to wiele razy, tyl​ko nie ro​zu​miałam, co to ozna​cza. Na​wet te​raz ani na mo​ment nie za​po​mi​nał o swo​im se​kre​cie.



Ja jednak stawiam na pluton egzekucyjny. Cóż, pomarzyć każdy może.



– To prawda. Myślę, że powinniście już iść. Przekażę wiadomość, jak tylko będę miał więcej informacji, ale na razie sytuacja wygląda dobrze. W każdym razie na tyle dobrze, na ile można mieć nadzieję. – August podał Maxonowi karteczkę. – Mamy jedną linię telefoniczną. Możesz zadzwonić, jeśli będzie coś pilnego. To jest Mi​cah, on się zaj​mu​je or​ga​ni​zo​wa​niem łączności.



Wow, cały czas poraża mnie poziom superhiper konspiry tych ludzi.



August wskazał chłopaka, który od naszego przyjścia nie odezwał się ani słowem. Teraz ściągnął wargi, jakby
je przygryzał, i skinął nam lekko głową. Coś w jego postawie podpowiadało mi, że jest jednocześnie nieśmiały i pełen en​tu​zja​zmu.
– Doskonale. Będę tego używał z rozwagą. – Maxon schował karteczkę do kieszeni. – Niedługo się z wami skon​tak​tuję. – Wstał, a ja zro​biłam to samo, patrząc na Geo​r​gię.
Wyszła zza stołu i po​deszła do mnie.
– Uważaj​cie na sie​bie w dro​dze po​wrot​nej. I pamiętaj, ten nu​mer jest także dla cie​bie.

- Pogadamy o fryzurach, sukienkach i chłopcach – Georgia mrugnęła porozumiewawczo.


Nasi konspiratorzy wychodzą z kryjówki, aż tu wtem!!!


– Odsuńcie się od ciężarówki – polecił Aspen. Odwróciłam się, żeby zobaczyć, co miał na myśli, bo przecież jesz​cze do niej nie po​de​szliśmy.
Zrozumiałam, że nie mówił do mnie. Grupa mężczyzn otaczała nasz pojazd. Jeden trzymał w ręku klucz na​sa​do​wy, jak​by miał za​miar odkręcić i ukraść koła. Dwóch in​nych próbowało otwo​rzyć me​ta​lo​we drzwi z tyłu.
– Oddajcie nam jedzenie i sobie pójdziemy – powiedział jeden z nich. Wyglądał na młodszego od pozostałych, może był w wie​ku Aspe​na. Jego głos był zim​ny i zde​spe​ro​wa​ny.
Nie zauważyłam w pałacu, że ciężarówka, do której wsiedliśmy, miała na bokach ogromny herb Illéi.



Ahahahahahahahahahahahahaha!!!



Oesu, jakie tajniactwo, jakie ninja! Pojmujecie taki poziom skretynienia? Bo ja nie ogarniam tej kuwety. Zamiast skombinować jakiś tajniacki, nierzucający się chamsko w gały samochód, ci skończeni idioci wzięli pałacową ciężarówkę, której nie rozpoznałby tylko ślepy. Taaak, to nie mogło się nie udać.



Użyj mózgu, Luke: 143



Kiedy stałam tam i patrzyłam na grupkę obszarpanych mężczyzn, wydało mi się to niesamowicie głupim przeoczeniem.







Chociaż Maxon i ja byliśmy ubrani nietypowo, niewiele by to pomogło, gdyby ktoś podszedł bliżej. Wprawdzie nie miałabym pojęcia, co z nią zro​bić, ale pożałowałam, że nie mam żad​nej bro​ni.
– Nie mamy tu je​dze​nia – od​parł spo​koj​nie Aspen. – A na​wet gdy​byśmy mie​li, to nie należałoby ono do was.
– Nieźle trenują swoje marionetki – zauważył inny mężczyzna. Kiedy uśmiechnął się z rozbawieniem, zo​ba​czyłam, że bra​ku​je mu kil​ku zębów. – Czym byłeś, za​nim cię w to za​mie​ni​li?
– Cof​nij​cie się od ciężarówki – roz​ka​zał Aspen.
– Nie mogłeś być Dwójką ani Trójką, bo byś się wykupił. No dalej, mały żołnierzyku, czym byłeś? – zadrwił bezzębny mężczy​zna, pod​chodząc bliżej.
– Cof​nij​cie się. – Aspen wyciągnął rękę przed sie​bie, drugą sięgając do bio​dra.
Mężczy​zna za​trzy​mał się i potrząsnął głową.
– Nie wiesz, z kim za​dzie​rasz, chłopcze.
– Cze​kaj​cie! – ode​zwał się któryś. – To ona. To jed​na z dziew​czyn.



Ahahahahahahahahahahaha!!!

Chyba nie muszę tego komentować.


Użyj mózgu, Luke: 144



Zbiry rzucają się za Amisią. Maksio ciągnie dziewczynę za sobą, podczas gdy Ośrodek stara się powstrzymać napastników. Gołąbeczki dopadają do muru. Co robić, co robić?!



Popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że splótł dłonie, tworząc podpórkę pod moją stopę. Nagle zrozumiałam, o co mu chodzi, więc stanęłam na jego rękach, a on wypchnął mnie do góry. Przytrzymałam się muru dla równo​wa​gi, sięgnęłam na jego szczyt i prze​czołgując się na drugą stronę, po​czułam coś dziw​ne​go.
Zignorowałam to, przełażąc przez krawędź i opuszczając się jak najdalej na rękach, zanim zeskoczyłam na beton. Upadłam na bok, przekonana, że uszkodziłam sobie biodro lub nogę, ale Maxon polecił mi uciekać w ra​zie nie​bez​pie​czeństwa, więc tak zro​biłam.
Nie wiem, dlaczego zakładałam, że Maxon zamierza przejść przez mur tuż za mną, ale kiedy dobiegłam na koniec ulicy i nie zobaczyłam go, uświadomiłam sobie, że nikt nie miał możliwości, żeby go podsadzić. W tym momencie zauważyłam też, że dziwne uczucie w ręku zamieniło się w palący ból. Popatrzyłam w dół i w słabym świe​tle la​tar​ni zo​ba​czyłam coś mo​kre​go, ście​kającego mi z rękawa.
Zo​stałam po​strze​lo​na.
Zo​stałam po​strze​lo​na?



Biorąc pod uwagę to, że Maksio podsadził cię do góry, ptysiu, to nie dziwota. Stałaś się dzięki temu bardzo ładnym celem. Thanks, Maks!



Ro​zej​rzałam się. Mia​sto było pu​ste.
Oczywiście, że było puste. Godzina policyjna minęła dawno temu. Tak bardzo przywykłam do pałacu, że za​po​mniałam już, iż świat na zewnątrz za​mie​rał po je​de​na​stej.
Gdyby pojawił się jakiś policjant, trafiłabym do więzienia. Jak miałam wytłumaczyć się z tego królowi? Jak wytłuma​czysz się z rany po​strzałowej, Ame​ri​co?



Pluton egzekucyjny, mówię przecież!



Ruszyłam przed siebie, chowając się w cieniu. Nie miałam pojęcia, dokąd pójść. Nie wiedziałam, czy próba po​wro​tu do pałacu jest do​brym po​mysłem, ale na​wet gdy​by była, nie miałam pojęcia, jak tam się do​stać.
Ból sprawiał, że trudno mi było myśleć. Szłam wąską uliczką między dwoma kamienicami, a to wystarczyło, żebym wiedziała, że nie jestem w najlepszej dzielnicy. Na ogół tylko Szóstki i Siódemki musiały się gnieść w miesz​ka​niach.



Ale od Piątek w górę to już same domki i wille? Rzeczywiście, biedna Amisia i jej okropny standard życia jako Piątka. Kiera naprawdę ostro się stara, żeby sprzedać nam motyw biedy Singerów. Aż płacz gardło ściska.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 76



Amisia chowa się w jakimś zaułku za kubłami pełnymi śmieci. Okazuje się, że ktoś już wcześniej zaklepał sobie tę kryjówkę. Tym ktosiem jest na oko piętnastoletnia dziewczyna, zabiedzona i brudna.



– To musi okrop​nie boleć – po​wie​działa współczująco.
– Zo​stałam po​strze​lo​na – po​wie​działam szyb​ko, bli​ska płaczu. Rana okrop​nie bolała.
– Po​strze​lo​na? Skinęłam głową.
Dziew​czy​na spoj​rzała na mnie nie​pew​nie, za​sta​na​wiając się chy​ba, czy nie po​win​na ucie​kać.
– Nie wiem, co zro​biłaś ani kim je​steś, ale nie za​dzie​raj z re​be​lian​ta​mi, ja​sne?
– Co?
– Jestem tu od niedawna, ale wiem, że broń palną mają tylko rebelianci. Nie wiem, co im zrobiłaś, ale nie rób tego więcej.

Skoro rebelianci z Północy broni nie mają, jak twierdzi August (chociaż równie dobrze może łżeć, żeby wysępić broń od Maksia), to jedynymi rebeliantami z bronią palną są Południowcy. I dalej, Kieruś, będziesz twierdzić, że absolutnie się między sobą nie szkolą do walki z użyciem tejże broni?

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 77

Mimo że tyle razy atakowali pałac, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Broń wolno było mieć tylko mundurowym, więc nikt poza rebeliantami nie mógłby obejść tego zakazu. Nawet August powiedział, że re​be​lian​ci z frak​cji północ​nej „prak​tycz​nie nie mie​li bro​ni”. Za​sta​na​wiałam się, czy on był dzi​siaj uzbro​jo​ny.
– Jak się na​zy​wasz? – za​py​tała moja to​wa​rzysz​ka. – Na​wet w tych ciu​chach widzę, że je​steś dziew​czyną.



Że o głosie nie wspomnę.


Amisia przedstawia się jako Mer. Dziewczyna nazywa się Paige. Zaczyna opowiadać o tym, jak została Ósemką.



Pa​ige skinęła głową.
– Byłam sama z moim tatą. Byliśmy Czwórka​mi, mie​liśmy re​stau​rację, ale bab​cia uparła się, że po śmier​ci ma ją odziedziczyć moja ciotka, a nie ja. Chyba się bała, że moja ciotka zostanie z niczym. Ale ciotka od zawsze mnie nienawidziła. Odziedziczyła restaurację, ale musiała się też mną zająć, a to jej się nie spodobało. Dwa tygodnie po śmierci taty zaczęła mnie bić. Musiałam wykradać żywność, bo mówiła, że robię się gruba i nie dawała mi nic do jedzenia. Myślałam o tym, żeby zatrzymać się u przyjaciół, ale ciotka mogłaby tam przyjść i mnie zabrać, więc po prostu uciekłam. Zabrałam trochę pieniędzy, ale za mało. A nawet gdyby to było dość, zostałam okradziona dru​giej nocy tu​taj.

Kiedy Paige to opowiadała, przyjrzałam się jej. Widziałam, że pod coraz grubszą warstwą brudu kryła się dziewczyna, która dawniej była otoczona dobrą opieką. Teraz próbowała być twarda. Nie miała wyboru, co in​ne​go jej po​zo​sta​wało?

– W tym tygodniu znalazłam grupę dziewcząt. Pracujemy razem i dzielimy się zyskami. Jeśli zapomnisz, co musisz robić, nie jest tak źle. Ja potem płaczę, dlatego właśnie się tutaj schowałam. Jeśli inne dziewczyny zobaczą, że płaczesz, to moja ciotka będzie się przy nich wydawała świętą. J.J. mówi, że chcą tylko pomóc mi nabrać odporności i lepiej, żebym się tego szybko nauczyła, ale to i tak boli. Ale ty jesteś śliczna, na pewno się ucieszą, jak do nich dołączysz.



Czyli, jeśli dobrze rozumiem tę delikatną żaluzję, prostytucja w Illei kwitnie. No tak, ale skoro nie można przed ślubem, to w końcu chociaż panowie (bo jak inaczej) sobie poużywają. Pytanie tylko, jak to wygląda prawnie. Czy prostytucja jest legalna? Szczerze wątpię. Ale skoro to Ósemki, to i tak niewiele mają do stracenia. Dziwię się tylko, że Amisia nie rzuca w myślach żadnych komentarzy o puszczaniu się za pieniądze. Nie poznaję cię, Ami. To jak to jest, wyzywająco ubrana i umalowana dziewczyna to nic niewarta dziwka, ale prawdziwej prostytutki jest ci żal? Kto by pomyślał! Zresztą sami zobaczcie.



Żołądek mi się skręcił, kiedy zastanawiałam się nad jej propozycją. Na przestrzeni chyba kilku tygodni straciła ro​dzinę, dom i samą sie​bie.

A mimo to siedziała koło mnie – dziewczyny, która była ścigana przez grupę rebeliantów i mogła ściągnąć na nią tyl​ko nie​bez​pie​czeństwo – i była dla mnie życz​li​wa.



Aha, bo gdyby nie była miła w tak ciężkiej dla ciebie chwili, to wrzuciłabyś ją do wora z całą resztą szmat? Oh well.



Paige proponuje, że weźmie Amisię do jakiegoś kolesia, który ją pozszywa, tylko będzie musiała to odpracować.



– Je​steś małomówna, co? – za​py​tała Pa​ige.
– Tyl​ko wte​dy, kie​dy mnie ktoś po​strze​li.
Roześmiała się, a jej swoboda sprawiła, że ja także się uśmiechnęłam. Paige siedziała przy mnie przez chwilę, a ja byłam jej wdzięczna, że nie je​stem sama.
– Jeśli nie chcesz iść ze mną, zro​zu​miem to. To nie​bez​piecz​ne i trochę smut​ne.
– Ja… możemy tyl​ko sie​dzieć w mil​cze​niu przez chwilę? – za​py​tałam.
– Ja​sne. Chcesz, żebym z tobą zo​stała?
– Proszę.
Tak właśnie zrobiła. Bez żadnych pytań usiadła koło mnie, cichutka jak myszka. Miałam wrażenie, że to trwa całą wieczność, chociaż minęło pewnie niecałe dwadzieścia minut. Ból stawał się coraz gorszy, a ja zaczynałam popadać w rozpacz. Może zdołam się dostać do lekarza. Oczywiście, musiałabym jakiegoś znaleźć. Pałac zapłaciłby za to, ale nie miałam pojęcia, jak skon​tak​to​wać się z Ma​xo​nem.
Czy Ma​xo​no​wi nic się nie stało? A Aspe​no​wi?



I don’t give a shit.



Tamci mieli przewagę liczebną, ale byli gorzej uzbrojeni. Skoro rebelianci rozpoznali mnie tak szybko, czy roz​po​zna​li także Ma​xo​na?



No raczej. Zabranie na akcję dwóch bardzo łatwo rozpoznawalnych w całej Illei osób to był durny pomysł.



Użyj mózgu, Luke: 145



– Cśśś! – na​ka​załam, cho​ciaż Pa​ige nie wydała żad​ne​go dźwięku. – Słyszałaś to? Obie zaczęłyśmy nasłuchi​wać dźwięków z uli​cy.
– …Max! – krzyknął ktoś. – Wyjdź, Mer, to Max.
Nie wątpiłam, że użycie tych imion było po​mysłem Aspe​na.



Oczywiście, jestem w stanie uwierzyć, że Ośrodek wpadł na tak, ekhm, niesamowicie przebiegły pseudonim. Tajniactwa część dalsza.



Użyj mózgu, Luke: 146



Zobaczyłam ciężarówkę jadącą po​wo​li ulicą i Ma​xo​na z Aspe​nem, wy​chy​lających się przez okna i rozglądających za mną.



Koguta włączcie, koguta! Na pewno nikt się nie zainteresuje dziwnymi nocnymi hałasami.



Użyj mózgu, Luke: 147



Amisia zabiera ze sobą Paige.



Ogrom​na ciężarówka stanęła, a Ma​xon, Aspen i Ave​ry wy​sko​czy​li z niej i po​bie​gli w naszą stronę. Wypuściłam rękę Paige na widok otwartych ramion Maxona. Objął mnie, ale krzyknęłam, ponieważ uraził
moją ranę.
– Co się stało? – za​py​tał.

– Zo​stałam po​strze​lo​na.



Pff, to nic takiego, Amisia Rambo żondzi!



Ami przedstawia Paige, po czym ona, dziewczyna i Maksio wsiadają do konspiracyjnej ciężarówki. Koniec akcji, wesoła gromadka może wrócić wreszcie do pałacu.



Roz​dział 14



Ośrodek zanosi Amisię do swojego pokoju. Pałacowego lekarza wezwać oczywiście nie mogą, bo prawda o ranie Amisi i całym tym bajzlu dotarłaby z pewnością do króla, a wtedy to już tylko pluton egzekucyjny. Ale ktoś musi oczyścić ranę i ją zszyć. Amisia prosi o Anne, która jako superpokojówka ma na pewno kurs z chirurgii urazowej.



Patrzyłam, jak zaniepokojone spojrzenie Maxona przeniosło się w końcu z mojego zakrwawionego ramienia na zmar​twio​na buzię Pa​ige.
– Je​steś kry​mi​na​listką? Ucie​ki​nierką? – za​py​tał.
– Nie je​stem kry​mi​na​listką. Uciekłam z domu, ale nikt mnie nie będzie szu​kał.
Ma​xon za​sta​no​wił się nad jej słowa​mi.
– W takim razie witamy cię tutaj. Zejdź z Averym do kuchni i powiedz Mallory, że będziesz z nią pracować na roz​kaz księcia. Prze​każ jej, żeby jak naj​szyb​ciej przyszła do kwa​ter gwar​dzistów.
– Mal​lo​ry. Tak, wa​sza wy​so​kość. – Pa​ige dygnęła ni​sko i wyszła z po​ko​ju w ślad za Ave​rym, zo​sta​wiając mnie samą z Maxonem i Aspenem. Spędziłam z nimi całą tę noc, ale po raz pierwszy zostaliśmy tylko we troje. Czułam, że ciężar na​sze​go se​kre​tu przytłacza ciasną prze​strzeń po​ko​ju.
– Jak wam się udało uciec? – za​py​tałam.
– August, Georgia i Micah usłyszeli strzały i przybiegli na pomoc – wyjaśnił Maxon. – Nie żartował, kiedy mówił, że nie skrzyw​dzi​li​by nas. – Urwał na chwilę, a jego oczy stały się nie​obec​ne i smut​ne. – Mi​cah miał pe​cha.



Tak, ofiara wszak musi zostać złożona na ołtarzu fabuły. Jak zwykle ałtorka nie chce krzywdzić swoich ulubieńców, ale potrzebuje akcji, więc zabija 35-planową postać jednej sceny. Mam wojenne flashbacki ze Zmierzchu. Pamiętacie Bree i Irinę? Ten sam schemat.



Cze​ka​liśmy w mil​cze​niu bar​dzo długo, ale może to ból spra​wiał, że mi​nu​ty wy​da​wały mi się dłuższe.
– Ta​kie od​da​nie to piękna rzecz – po​wie​dział na​gle Ma​xon.
W pierwszej chwili myślałam, że znowu ma na myśli to, co zrobił Micah, ale kiedy Aspen i ja spojrzeliśmy na nie​go, zo​ba​czyłam, że pa​trzy na coś na ścia​nie nade mną.
Odwróciłam głowę, żeby skoncentrować się na czymkolwiek poza palącym bólem w ramieniu. Obok kilku ob​razków na​ry​so​wa​nych przez młod​sze ro​dzeństwo Aspe​na wi​siała kar​tecz​ka.
"Za​wsze będę Cię ko​chać. Za​wsze będę na Cie​bie cze​kać. Je​stem myślami z Tobą w każdej chwi​li."


Ups.


Moje pismo było odrobinę bardziej niezgrabne rok temu, kiedy zostawiłam tę karteczkę dla Aspena pod moim oknem, a wokół były narysowane głupio wyglądające serduszka, jakich nigdy bym teraz nie umieściła w liście
miłosnym, ale nadal pamiętałam, jak ważne są te słowa. Po raz pierwszy ośmieliłam się wyrazić je na piśmie, przerażona tym, jak bardzo prawdziwe wydają mi się te uczucia, gdy już przelałam je na papier. Pamiętałam także, że lęk przed tym, że moja mama znajdzie ten liścik, był silniejszy od wszystkich innych zmartwień związa​nych ze świa​do​mością, że bez cie​nia wątpli​wości ko​cham Aspe​na.
W tej chwi​li bałam się, że Ma​xon roz​po​zna mój cha​rak​ter pi​sma.



Maksio to ślepy idiota, nie bój żaby, o bransoletkę nie spytał, to tego listu też nie skojarzy.



– To musi być cudowne mieć kogoś, do kogo można pisać. Ja nigdy nie mogłem sobie pozwolić na luksus pi​sa​nia listów miłosnych – po​wie​dział Ma​xon ze smut​nym uśmie​chem. – Czy ona do​trzy​mała słowa?



Ahahahahahahahahahahaha!!!



Oj nie bardzo, nie bardzo. Tylko Ośrodek tego jeszcze nie wie.



Aspen przyniósł poduszkę z drugiego łóżka, żeby włożyć mi pod głowę. Unikał kontaktu wzrokowego zarówno ze mną, jak i z Ma​xo​nem.

– Trud​no jest pisać – po​wie​dział. – Ale wiem, że jest ze mną, nie​za​leżnie od wszyst​kie​go. Nie wątpię w to. Popatrzyłam na krótkie, ciemne włosy Aspena – nic więcej nie widziałam w tym momencie – i poczułam nowy
rodzaj bólu. Do pewnego stopnia miał rację. Nigdy tak do końca się nie rozstaniemy. Ale… te słowa w liściku? Ta obezwład​niająca miłość, która mnie daw​niej przytłaczała? Tego już nie było.



Maryboo już się elegancko rozpisywała na ten temat, ale tutaj mamy następne potwierdzenie, że to naprawdę był pstryk i koniec wielkiej miłości.







Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 36



Czy Aspen nadal na to li​czył?
Rzuciłam spojrzenie Maxonowi, a w smutku na jego twarzy wyczytałam cień zazdrości. Nie dziwiło mnie to. Pamiętałam, jak powiedziałam Maxonowi, że byłam już kiedyś zakochana.



Ale żadnych faktów koleś nie łączy. Gdyby nie Amisiowa bransoletka z guzikiem z munduru, to dla Maksia mógłby być to zbyt duży zbieg okoliczności, żeby facet Amisi i lasia Ośrodka to była ta sama para, ale księciunio ma tyle poszlak to potwierdzających i dalej niczego nie widzi.



Użyj mózgu, Luke: 148



Gdyby wiedział, że miłość, o której opowiadałam, i miłość, o której właśnie powiedział Aspen, to jedna i ta sama, na pew​no byłby zdru​zgo​ta​ny.



Myślisz?



Ośrodek nie jest zachwycony kierunkiem, w jakim zaczęła toczyć się rozmowa.



– Na​pisz do niej jak naj​szyb​ciej – po​ra​dził Ma​xon. – Nie pozwól jej za​po​mnieć.
– Gdzie oni się po​dzia​li? – mruknął Aspen i wy​szedł z po​ko​ju, nie zwra​cając uwa​gi na słowa Ma​xo​na. Ma​xon po​pa​trzył za nim, a po​tem odwrócił się zno​wu do mnie.
– Jestem kompletnie bezużyteczny. Nie mam pojęcia, jak ci pomóc, więc myślałem, że może przynajmniej spróbuję pomóc jemu. Ura​to​wał życie nam oboj​gu. – Ma​xon potrząsnął głową. – Chy​ba tyl​ko go zi​ry​to​wałem.
– Wszy​scy je​steśmy wytrąceni z równo​wa​gi. Ra​dzisz so​bie świet​nie – za​pew​niłam go.
Roześmiał się ze znużeniem i ukląkł przy łóżku.
– Leżysz tu​taj z otwartą raną na ra​mie​niu i mimo to próbu​jesz mnie po​cie​szać. Je​steś ab​sur​dal​na.
– Jeśli kie​dyś po​sta​no​wisz na​pi​sać do mnie list miłosny, możesz zacząć od tego – zażar​to​wałam. Uśmiechnął się.
– Czy mógłbym coś dla cie​bie zro​bić?
– Możesz mnie po​trzy​mać za rękę? Tyl​ko nie za moc​no.
Ma​xon wsunął dłoń w moje bezwładne pal​ce, a cho​ciaż to nic nie zmie​niło, uczu​cie było przy​jem​ne.



Z tego, co pamiętam, Amisia ma w dalszym ciągu drugą rękę, za którą można ją trzymać bez urażania tej postrzelonej.



Maksio uważa, że pisanie listów miłosnych mu nie wyjdzie, jak wszystko inne w życiu, więc nawet nie będzie próbował.



– Nie szkodzi. Będę musiała nadal zgadywać, co czujesz, ponieważ nie chcesz tego napisać. Fioletowym długo​pi​sem. I z ser​dusz​kiem nad każdym i…
– Czyli dokładnie tak, jak bym to napisał – odparł z udawaną powagą. Zachichotałam, ale zaraz umilkłam, bo po​ru​sze​nie ura​ziło moją ranę. – Ale wy​da​je mi się, że nie mu​sisz zga​dy​wać, co ja czuję.
– Cóż – zaczęłam, czując, że co​raz trud​niej mi od​dy​chać.
– Tak właści​wie nig​dy nie po​wie​działeś tego na głos.



A owszem. Żadne z nich nie chce deklarować swoich uczuć, ale oczekuje, że zrobi to to drugie, jednocześnie zakładając, że ich własne zachowanie wystarczy jako deklaracje bez słów. A potem się dziwią, że się dogadać nie mogą.



Niestety i tym razem gorące wyznania nie padają, bo wreszcie przybywa Anne. Pokojówka tym razem jako doktor Quinn zabiera się do dzieła.



– Musimy założyć szwy. Obawiam się, że nie mamy niczego, co mogłoby panienkę całkiem znieczulić –oceniła​.
– W porządku, zrób tylko, co w twojej mocy – poprosiłam. Jej obecność sprawiła, że poczułam się spo​koj​niej​sza.
Anne skinęła głową.
– Niech ktoś przy​nie​sie wrzątku. W ap​tecz​ce są środ​ku an​ty​sep​tycz​ne, ale wrzątek też się przy​da.
– Za​raz przy​niosę. – W drzwiach stanęła Mar​lee z twarzą po​brużdżoną zmar​twie​niem.
– Marlee – jęknęłam, tracąc nad sobą panowanie. Zrozumiałam już, o co chodziło z „Mallory”. To jasne, że ona i Car​ter nie mo​gli używać praw​dzi​wych imion, sko​ro ukry​wa​li się tuż pod no​sem króla.


Użyj mózgu, Luke: 149


Następna zajebista konspira. Ciekawe jak dla niepoznaki wołają jej męża? Kartier?


– Zaraz wracam, Ami. Trzymaj się. – Pobiegła dokądś, ale i tak poczułam ogromną ulgę na myśl, że będzie przy mnie.

Anne ze zdumiewającym opanowaniem przyjęła szok, jakim musiał być dla niej widok Marlee, a ja obserwowałam, jak wyciąga z apteczki igłę i nici chirurgiczne. Pocieszało mnie to, że szyła niemal wszystkie moje ubra​nia, więc moja ręka nie po​win​na spra​wiać jej nad​mier​nych trud​ności.



Yyy, średnio się na tym znam, ale coś mi się wydaje, że człowiek to jednak nie to samo, co jedwab lub bawełna.



Marlee wraca z alkoholem do znieczulenia i gorącą wodą.



– Cieszę się, że tu je​steś – wy​szep​tałam.
– Zawsze możesz na mnie liczyć, Ami. Wiesz o tym – uśmiechnęła się Marlee i po raz pierwszy od początku naszej przyjaźni wydawała mi się starsza ode mnie, tak bardzo spokojna i pewna siebie. – Co ty wyprawiałaś, na litość boską?
Skrzy​wiłam się.
– Myślałam, że to do​bry po​mysł.







W jej oczach po​ja​wiło się współczu​cie.
– Ami, ty masz za​wsze mnóstwo złych po​mysłów. Do​bre in​ten​cje, ale naj​gor​sze po​mysły.
Oczywiście miała rację, a ja powinnam już od dawna być rozsądniejsza.



To czemu w ogóle nie starasz się używać tego swojego mózgu?



Anne wygania wszystkich na korytarz. Zostaje tylko Marlee. Marlee daje Amisi wódy, a Anne bierze się do roboty, oczyszcza i zszywa ranę jak profesjonalistka, albowiem jest zajebista. Pod koniec zabiegu Amisia ma już lekko w czubie. Maksio wraca, gdy jest już po wszystkim.



– Two​je oczy wyglądają jak cze​ko​lad​ki – wy​mam​ro​tałam.
Ma​xon uśmiechnął się.
– A two​je jak nie​bo o po​ran​ku.
– Mogę do​stać trochę wody?
– Tak, ile zechcesz – obiecał. – Zabierzmy ją na górę – powiedział do kogoś innego, a ja usnęłam, kołysana ryt​mem jego kroków.



Amisia odpływa i tym samym kończy się rozdział. Za tydzień poznamy wielki sekret Anne, czeka nas również trochę Ośrodkowego angstu.


Trzymajcie się.



Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 36
Dobre Mzimu: 33
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 77
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 23
Kochanek z kartonu: 35
Konkurencja dla Kajusza: 32
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 18
Użyj mózgu, Luke: 149



Beige

46 komentarzy:

  1. Wyborna analiza, trzymacie poziom. Chcemy więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. " W takim razie witamy cię tutaj. Zejdź z Averym do kuchni i powiedz Mallory, że będziesz z nią pracować na roz​kaz księcia. Prze​każ jej, żeby jak naj​szyb​ciej przyszła do kwa​ter gwar​dzistów." - Yyyyy... i nikt, absolutnie żaden gwardzista ani kucharka nie będzie się zastanawiał, skąd Maxon tę dziewoję wytrzasnął?
    Skąd pewność, że nikt nie podkablowałby Clarksonowi, że jego syn sprowadza do pałacu jakieś podejrzane elementy?

    OdpowiedzUsuń
  3. 300 ludzi to nic? Nie przejmuj się?
    Maxon ma na drugie Stalin? Co się tu odpiernicza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę zUo Clarksonka, bardzo możliwa jest inspiracja Stalinem. A jednak - coś tam mu z tych planów wyszło.

      Usuń
  4. Ja jednak stawiam na pluton egzekucyjny. Cóż, pomarzyć każdy może.
    Chcielibyśmy...Jest gorzej :oni się rozmnożą będzie ich więcej!
    Skąd pewność, że nikt nie podkablowałby Clarksonowi, że jego syn sprowadza do pałacu jakieś podejrzane elementy?
    No właśnie?
    Bardzo fajna analiza!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna analiza! Ach... Jak ja się śmiałam czytając opis tej akcji... A komentarzami udowodniłyście mi, że mamy na jej temat podobne zdanie.
    Pluton egzekucyjny!!1 oł je! Ach... Pomarzyć każdy może.
    Czy tylko ja zauważyłam, że A&M mieli spotkanie trzeciego stopnia z Heńkiem i Mieciem? Heniu, czemu tylko ramię, czemu, ja się pytam?!
    Ponawiam proźbę o opowiadania o evil Clarcksonie, Kocie i Heniu i Mieciu.
    No i mam propozycję co do następnych analiz. Gdy już rozprawicie się ze słodkim światem Kierry... Co powiecie na więcej lukru? Wiecie, WRÓŻKI!!! Tak, chodzi mi o "Skrzydła Laurel". Podobnie jak Stefa, autorka odczuwa pogardę do gatunku ludzkiego. Ale w tym przypadku, pogarda ma o wiele szerszy zasięg. Bo wszystkie zwierzęta to ZUO, a tylko rośliny są tru. To jak, przemyślicie to?

    Żelek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja osobiście płakałam ze śmiechu (oczywiście z powodu głupoty autorki) przy książce "Tatuaż z lilią". Serio. Dziewczyna podczas 250 stronicowej książki (oczywiście około) ma 3 tru loffów, wszystkich w tym samym czasie, i poznanych podczas trwania tej pisaniny, bo żadnego nie znała przed. Chociaż nie, przepraszam - było ich 4. Nie policzyłam chłopaka, z którym była na początku. Poza tym, przez sporą część czasu miałam wrażenie, że Nina cały czas tylko siedzi na schodach i pije herbatę/je kanapki.
      Przemyślcie to ;)
      Co do analizy - oczywiście genialna, jak zwykle. Heniu, Mieciu, kochani moi - dlaczego nie postaraliście się troszeczkę bardziej?! Było tak blisko, żebyśmy skończyli z tą żenadą.
      Pozdrawiam!
      W.

      Usuń
    2. Z tego, co dziewczyny pisały wcześniej, to po Jedynej będzie Następczyni albo nowelki, więc poczytamy jeszcze trochę świetnych analiz twórczości Cass :)

      Usuń
    3. Cóż, w "Skrzydłach" jest tylko dwóch truloffów, ale obaj są piękni(of course) i jeden jest rośliną... So...
      Występuje tu rasowa Mary Sue. Piękna, porusza się z gracja... Już w dzieciństwie przydzielono ją do superspeszjul misji! We wróżkowej hierarchii stoi bardzo wysoko. Taka Dwójka. Ma też supermoc. Dotknięciem sprawdza skład produktu.
      Poza tym, błagam. Bohaterce rosną na plecach skrzydła. a nie... okazuje się, że to nie skrzydła, ino kwiatek! Bo bohaterka jest rośliną!!!
      Fason książki trzymają tylko Chelsea i antagonistka dwóch ostatnich tomów... Choć Chelsea też za bardzo włazi Laurel tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Ale cóż... Działa na nią magia Mary Sue, więc możemy to usprawiedliwić.
      Za to antagoniści w pierwszej części... Trolle. Tak złe trolle. Są oczywiście zwierzętami. Złe i niesymetryczne zwierzęta walczą z cudownymi, posiadającymi ściany komórkow wróżkami... Bo chcą się dostać do ich wróżkowego, roślinowego królestwa. Of course.

      Żelek

      Usuń
    4. Wiem, Żelku, bo czytałam tą książkę. Laurel jest tą, której wróżki-roślinki zawierzają swoje życie (m. in. przez wystawienie jej do świata ZUYCH ludzi, by mieszkający tam ludzie przepisali jej w spadku ziemię.) Perfekcyjna Mary Sue z prywatnym programem nauczania, nie posiadająca krwi i potrafiąca nie oddychać dłużej niż reszta (of course) w dodatku smakująca nektarem. No kto by się spodziewał? ;)
      Ale uwierz mi, Żelku, Nina z "Tatuażu..." także jest okropnie irytująca.
      W.

      Usuń
    5. Możliwe. Wszystkie te heroiny... Ach... Czekajcie! Olśnienie!
      Dziewczyny, zanalizujcie Monster High (czyt. Odę do pustości)!!!! Kiedyś jak się nudziłam, przeprowadziłam eksperyment. Otwierałam książkę na przypadkowej stronie i sprawdzałam czy znajdę tam jakąś :markę/piosenkarza/modela. W 7 przypadkach na 10 tak!!!
      Choć... Toć to tylko książka dla dzieci.
      I nie pozwolę na analizę Eragona (patrz dwa komentarze niżej)!!! Tam występuje świat przedstawiony i książka została napisana przez czternastolatka! I ma poziom wyższy od dzieł SMeyer, Cass, czy panny Pike!

      Żelek

      Usuń
    6. Och, Monster High. Czytałam to jako... dziesięciolatka? Do dziś mam te książki w domu (wciśnięte w róg półki, za innymi książkami). Nie przyznaję się, że je mam, ale są dla mnie powodem śmiechu. Jak ja mogłam przexztać coś takiego?
      W.

      Usuń
    7. Czytałam jedną książkę. Nawet niezła, przynajmniej dla mnie (z drugiej strony, miałam ok. dziesięć lat). Zresztą, czasami lubię poczytać/pooglądać niezbyt wymagające seriale/książki (np. Plotkara, ale tylko serial - książkę czytam z trudem).

      Usuń
    8. Ja też lubię czasem zrobić coś na odmóżdżenie - przeczytać jakąś nielogiczną książkę tylko po to, by się pośmiać, włączyć w internecie serial "Sprzątaczki"... A co do tego, Faith, że czytałaś jedną książkę: Chodzi ci o "Skrzydła Laurel", "Tatuaż z lilią", czy "Monster High"? Wszystkie są nieźle odmóżdżające (chociaż, szczerze, gdy pierwszy raz czytałam "Skrzydła..." wydawały mi się świetne. Może dlatego, że miałam wtedy ok. 10 lat ;) )
      Wera ;*

      Usuń
    9. Monster High. Bodajże druga część.

      Usuń
    10. Żelku, ostatnio potrzebowałam chwili na odmóżdżenie i przejrzałam jeszcze raz "Tatuaż...". Piękna i cudowna dziewczyna ma chłopaka, z którym potem się rozstaje. Mówi biegle w 2 językach, w samolocie poznaje truloffa nr.1, który tak naprawdę jest jej wrogiem. Potem ma 2 innych truloffów. Nie przeszkadza jej, że to przyjaciele. Gra na 2 instrumentach i podoba się każdemu, kto ją zobaczy. Potrafi wyrecytować wszystko o swoim aucie (wypasionym, ofkors.) Okazuje się być księżniczką super fajnej planety, posiadającą niezwykłą moc. W międzyczasie truloffowy wróg zostaje jej nauczycielem, potem chłopakiem. I chociaż w pewnym momencie ona i tak wie, że on chce ją zabić, nadal z nim jest. Ma genialny metabolizm, bo żre jak smok, a wygląda jak modelka. Ofkors, musi ocalić wszechświat. Po tym, jak przeniosła się z Ziemi, przez następne 2 części zapomina o jej ziemskich przyjaciołach (swoją drogą, przypominali mi zapatrzone w nią pieski) i rodzinie. Wspomina może raz. Hmm, powiedziałam tylko KILKA najgłupszych rzeczy, a reszta jest równie niedorzeczna.
      W.

      Usuń
  6. W zasadzie historia młodej, zadużonej w kolesiu pannie, która w przeciągu czasu rozwija się emocjonalnie i dorasta do związku byłby ciekawą książką... szkoda że Amisia i Maxio stoją w miejscu.

    Nie-ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisia według mnie się cofa... Z tomu na tom odstawia coraz gorsze numery.

      Usuń
    2. Zgadzam się. W przerwie między "Jedyną" a "Następczynią" cofa się na tyle, że nawet jako ta "dobra i kochana bohaterka serii", nie jest w stanie wychować córeczki na tyle, by dało się nią znieść.

      Usuń
    3. Maksio też się nie popisał, a nie daleko pada jabłko od jabłoni - mam tu na myśli Ahrena. Miły, uroczy, acz głupi do granic możliwości, co popisowo udowodnił pod koniec ,,Następczyni". Nie znoszę go prawie tak samo jak Edzi.

      Usuń
    4. A ja tam polubiłam Amisię w "Następczyni". Więcej - polubiłam cały jej związek z Maksiem (choć ten to akurat w kwestii rządzenia państwem nic nie nie poprawił i jako król jest wręcz rozbrajająco nieporadny)! I naprawdę, naprawdę nie mogę pojąć, jakim cudem Eadlyn wyrosła na tak nabzdyczoną pannicę, skoro jej rodzeństwo to całkiem sensowna ekipa (zwłaszcza Kaden podbił moje serce). Co jest z tą dziewczyną nie tak? Maksio podchwycił metody wychowawcze od ojca i praktykował tylko na jednym, losowo wybranym dziecku, czy jak?

      Usuń
    5. Może podmienione niemowlęta czy cuś. Albo jak w Dziecku Rosemary.

      Usuń
  7. Tak w ramach propozycji na analizy, po zakończeniu książek Keiry: Kilka osób tutaj narzekało na Eragona, i byłabym ciekawa co Wy miałybyście na ten temat do powiedzenia. Znalazłam jedną analizę Eragona, ale analizowanie w stylu "przyczepny się do każdego zdania" nie jest ciekawe. Zdecydowanie bardziej lubię wasze nierzadko (słownik nie podkreśla więc to chyba poprawnie jest napisane) długie komentarze, które są przy okazji bardzo inspirujące.

    Pozdrawiam
    Wiciokrzew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram analizę Eragona!

      Usuń
    2. Taaak, koniecznie! Ledwo przebrnęłam przez "Eragona", na którymś dalszym tomie skończyłam, tego się zwyczajnie nie dało czytać. -_- Na dodatek koleżanka, która uszczęśliwiała mnie kolejnymi tomami tego wiekopomnego dzieła, pomyliła się i dała mi od razu 4. tom zamiast 3. czy jakoś tak, a ja się nie zorientowałam przez jakieś 60 stron, tak bardzo Paolini nie umiał kreować ciągłości swojego wielkiego cyklu. ;p
      W każdym bądź razie Eragon idealnie nadaje się na analizę (tylko może nie wszystkie cztery tomy, bo umrzemy z nudów^^). Chętnie poczytałabym Wasze analizy, Wasz styl odpowiada m najbardziej ze wszystkich analizatorni, jakie znam. ;)

      Adria

      Usuń
    3. Eragon to tak bardzo stare dzieje. Nie lepiej wziąć na warsztat coś, co aktualnie ma jakieś większe powodzenie wśród krejzi nastek?

      Usuń
  8. Analiza jak zawsze świetna i, o co teraz trudno, na czas. Chwali się bardzo :)
    "No tak, ale skoro nie można przed ślubem, to w końcu chociaż panowie (bo jak inaczej) sobie poużywają." - ekhem... Kobiety też chodzą do prostytutek, toteż ten dopisek w nawiasie jest taki trochę niezbyt :/ Tzn. oczywiście większość klientów to zapewne mężczyźni, z tym się kłócić nie mam zamiaru, ale obstawiam, że kobiety też się zdarzają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lesbijstwo w Cassolandzie? A tfu, bezeceństwa jakieś wypisujesz;).

      Beige

      Usuń
    2. Ja zrozumiałam, że chodziło o męskie prostytutki.

      Usuń
    3. Ale dziewicą trza być przed ślubem, a potem to przecież najwspanialszy mąż wygodzi.

      Beige

      Usuń
    4. Znalazłam Cię Beige!
      Inwazyjnie poproszę na kolanach o nieanalizowanie Eragona!!! To ukochana książka dzieciństwa!!! *ociera łzy*
      A, a propos prostytutek zgadzam się z Analizatorką.Choć... Nie wiem czy sprawdzali (klientki w sensie!) je przed tym ślubem. Pewnie jako i Amisia papier tylko podpisać musiały. *czuje się jak Mickiewicz.... A to echo grało*

      Żelek

      Usuń
    5. Oddychaj, oddychaj, nie wiem, co na ten temat myśli Maryboo, ale ja nie mam najmniejszej ochoty brać się za Eragona. A co do analiz w ogóle, to naprawdę w tej chwili nie wiemy, jakie będą nasze plany po zakończeniu serii pani Cass.

      Beige

      Usuń
    6. Kochani, zdradzę Wam pewien sekret - naprawdę nie ma najmniejszego sensu pytać nas, co weźmiemy po obecnych analizach tudzież podsuwać nam nowych tytułów. Nie dlatego, że złośliwie trzymamy to w sekrecie albo mamy w nosie Wasze propozycje, ale dlatego, że do każdej analizy podchodzimy z podejściem "Cóż, to może być już ostatni raz". Kiedy w 2009 zaczęłyśmy analizować "Księżyc w nowiu", to miał to być zaledwie jednorazowy eksperyment ;) Tak więc gwarantuję Wam, że jeśli po serii Cass zdecydujemy się na coś nowego, to zrobimy to na tyle późno, że dowiecie się właściwie od ręki.

      Usuń
    7. Poza tym, trzeba wziąć pod uwagę, że z samej serii Selection jeszcze sporo nam zostało. Jedyna do końca, możliwe że omówimy też krótko nowelki, Natępczyni i sequel do Następczyni to sporo roboty. Nie mamy pojęcia, jak to wszystko nam pójdzie i co zrobimy później. To są zbyt dalekosiężne plany jak na coś, co robimy dla rozrywki. Także cierpliwości. Dowiecie się w stosownym czasie.

      Beige

      Usuń
  9. "a zaraz potem przypłynął do mnie zapach zgnilizny. Aspen stał przed nami"

    Miałam nieodparte wrażenie, że to tak śmierdzi od Aspena, nie od spelunki. ;D Kiera ma fantastyczny dar budzenia sympatii do śmierdzącego jak zombie Aspena, nie ma co.

    Realistyczne opisanie strzelaniny i bólu od rany - jest. ;D Trójkąt w jednym pokoju, w #awkward situation - jest. Nieogarnięty tru loff Maxon, który nie potrafi dodać dwa do dwóch - jest. Przypadkowa ofiara z dziesiątego planu - jest. Szlachetny rebeliant - jest. Konspira jak się patrzy - jest. Czego Wy się czepiacie tego niesamowitego dzieła i jak tu nie kochać Amisi? ;p

    Analiza jak zwykle fantastyczna! ;*

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy Eragon nie był analizowany na "Czarnych owcach literatury" jakiś czas temu?
    Tak mi się coś kojarzy..

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest na "czarnych owcach literatury". Ale tam raczej sama analiza budzi we mnie złość, bo to jest właśnie takie komentowanie każdego zdania. A tego bardzo nie lubię.

      Usuń
  11. Czy tylko mnie ten fragment o szwaczkach skojarzył się z Pratchettowskimi szwaczkami? ^^

    Gwathgor

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak spudłować! *Łka rzewnymi łzami.* Mnie się marzy analiza takiej durnowatej powieści jak "Smoczy Kamień". Jezu, jakie tło było głupie -.- od pierwszych stron wiedziałam, jak to się skończy, suspensu tyle co i tutaj, z tym że tutaj nigdy nie wiadomo, z jaką głupotą wyskoczy Amisia, a tam.... no, bohaterowi byli epicko dobrzy. No, ale chyba pozostaje mi tylko marzyć o plutonie egzekucyjnym. Analiza miodna! Nie mogę doczekać się Jedynej!

    Aberdeenh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyy... Ale to JEST Jedyna. Pomyliło Ci się z Następczynią. Albo Elitą. W sumie... Elita a Jedyna to mała różnica. A NAstępczyni... Jak wszyscy wiedzą jest bardziej wkurzająca.

      Castiel

      Usuń
    2. Tak tak, pomyliło mi się. Chodziło mi o Następczynię :P Późny wieczór, poniedziałek... Ze spoilerów wiem, że jest bardziej wkurzająca i nie mogę się doczekać. Uwielbiam analizy w których nienawidzę głównej bohaterki^^

      Aberdeenh

      Usuń
    3. Aberdeenh, śmiałam się z samego opisu tego "Smoczego Kamienia". Możesz mi powiedzieć o niej więcej? Chodzi mi o występujące w nim głupoty. ;) Sprawdziłabym sama, ale raczej nie opłaca się wydawać pieniędzy na coś takiego. =P
      W.

      Usuń
    4. Też nie kupiłam, akurat w bibliotece leżało na wierzchu, a byłam młoda i na etapie wszystkiego co miało smoka na okładce. Niestety, szybko wyrzuciłam to ze wspomnień. Pamiętam, że była właśnie przewidywalna fabuła - jakaś elfka ma przepowiednie, której sama nie rozumie, ale leci ją spełniać gdyż albowiem. Oczywiście kieruje się sercem i zakochuje w przeciągu wieczoru na śmierć i życie, nieważne, że gościa nie zna. Cała fabuła wygląda jakby stworzono ją tylko dla romansu - każda z postaci w przepowiedni musi, po prostu musi mieć swojego trulofa, nawet, jeśli nie chce XD i mówie serio, była jedna gosciówa, całkiem fajna, nie chciała chłopa, ale poszła z nim do pokoju bo "czuła, że coś ich przyciąga". Albo sposób szukania jednej osoby z przepowiedni: gościu stanął w drzwiach więzienia i zawołał: Fretko! (nick tej osoby). Oczywiście pasowało tylko do jednej, ona zadrżała na dźwięk głosu, ta dam, i dołączyli kolejną osobę to arcyważnych członów drużyny pierści.... smoczego kamienia. Rozwiązania konfliktu nie zauważyłam - był tak mdły i przesycony patosem. Głupi był jak nie wiem, oczywiscie świat przedstawiony tak słaby, że Eragon to przy tym owoc wieloletnich, przemyślanych działań - niewielki region, różne strefy klimatyczne, żadnych nowych ras, tylko elfy, azjaci, czarnoskórzy, ta dam. Generalnie naprawdę chłam, skoro nawet w wieku gimnazjalnym, gdzie przełyka się naprawdę durne książki, uznałam, że to nie warte mego czasu.
      Więcej głupot nie pamiętam, ale chyba aż sięgnę, by je wyhaczyć :P

      Aberdeenh

      Usuń
  13. "Dziwne uczucie" ją przeszło. Przy postrzale. TAK. Na pewno.
    Nie będę powtarzać tego, co piszecie Drogie Panie, bo robicie to bosko ;) Choć mnie również rozwala "geniusz" Ameriki... A Maxon... ON JEST TAK SZTUCZNIE GŁUPI! Każdy jeden by już skojarzył fakty, guzik z munduru, kartka z wyznaniem, America zakochana wcześniej... Ale nie, autorka każe nie zauważać to nie zauważamy!

    OdpowiedzUsuń