Trzymajcie się!
Beige
– …zrozumieć. Ona będzie chciała odwiedzić rodzinę.– Jeśli tak, to może jechać najwyżej na jeden dzień. Nie aprobuję jej, ale społeczeństwo ją lubi, nie wspominając już o Włochach. Byłoby ogromnie niewygodne dla nas, gdyby zginęła.
– A jeśli postanowi nie wracać? Mimo że to nie był zamach rebeliantów, może chcieć zostać w domu.– Jeśli jest tak głupia, żeby tego chcieć, to niech idzie do diabła. I tak miała mi dać odpowiedź w sprawie tych komunikatów, a jeśli się nie zgodzi, to może zostać w domu.
– Jeszcze czego! – krzyknął król Clarkson.– Zostały cztery kandydatki, ojcze. Ta dziewczyna może zostać moją żoną. Mam ją puścić samą?– Tak! Jeśli zginie, to jedno. Ale jeśli ty zginiesz, to zupełnie co innego. Zostajesz tutaj!
Pomyślałam, że tym razem to Maxon uderzył pięścią w ścianę.– Nie jestem twoją własnością! I nie są nią te dziewczyny! Chciałbym, żebyś choć raz zobaczył we mnie drugiego człowieka.Drzwi otworzyły się szybko i Maxon wszedł do środka.– Tak mi przykro – powiedział, podchodząc i siadając na łóżku. – Nie chciałem cię obudzić.
– To była prawda?– Tak, kochanie. On odszedł. – Maxon łagodnie wziął mnie za rękę, na jego twarzy malował się ból. – Miał jakieś problemy z sercem.Usiadłam i rzuciłam się w ramiona Maxona. Przytulił mnie mocno i pozwolił płakać na swoim ramieniu.– Tatusiu – szlochałam. – Tatusiu.– Już, już, kochanie. Wszystko będzie dobrze – pocieszał mnie Maxon. – Jutro rano polecisz tam, żeby się spotkać z rodziną.– Nie miałam okazji się pożegnać. Nie miałam…– Ami, posłuchaj mnie. Twój ojciec cię kochał i był dumny z tego, że sobie tak świetnie radzisz. Nie miałby o to do ciebie żalu.Skinęłam głową, wiedząc, że Maxon ma racje. Od kiedy tu przyjechałam, tata cały czas mi powtarzał, jak bardzo jest ze mnie dumny.– A teraz posłuchaj, co powinnaś zrobić – poinstruował mnie, wycierając mi łzy z policzków. – Powinnaś się jak najlepiej wyspać. Jutro polecisz do domu i zostaniesz tam przez cztery dni z rodziną. Chciałem dać ci więcej czasu, ale ojciec jest bardzo uparty.– Rozumiem.
– Twoje pokojówki szyją odpowiednie suknie na pogrzeb i spakują wszystko, czego będziesz potrzebować.
Zabierzesz ze sobą jedną z nich i kilku gwardzistów.
– Zna pan dobrze tamte tereny?– Bardzo dobrze, sir.
– To świetnie. W takim razie będzie pan dowodzić oddziałem, który z nią wysyłamy. Proszę wybrać, kogo pan uważa za stosowne, od sześciu do ośmiu gwardzistów.Aspen uniósł brwi.– Wiem – przyznał Maxon. – Mamy teraz niezwykle ograniczone możliwości, a przynajmniej trzech gwardzistów wysłanych do ochrony jej domu zdążyło już zdezerterować.
– Doskonale. Pojedzie z nią jedna pokojówka, ją także proszę ochraniać.– Maxon popatrzył na mnie. – Wiesz już, którą chciałabyś zabrać?Wzruszyłam ramionami, niezdolna zastanowić się na spokojnie. Aspen odpowiedział w moim imieniu.– Jeśli wolno mi się wtrącić, wiem, że Anne jest pani główną pokojówką, ale jak pamiętam, Lucy bardzo zaprzyjaźniła się z pani siostrą i matką. Powinny się ucieszyć, jeśli zobaczą teraz znajomą twarz.
Kiedy samochód skręcił w moją ulicę, zobaczyłam zgromadzony tłum. Ludzie powinni być w domach z rodzinami, ale stali na zimnie. Uświadomiłam sobie, że mają nadzieję, że zobaczą mnie chociaż przelotnie, i zaczęło mnie lekko mdlić. Ludzie pokazywali nas palcami, kiedy przejeżdżaliśmy, a lokalne ekipy telewizyjne filmowały nasze przybycie.
To już nie był mój dom.Chyba zaczynam tracić rozum. To był mój dom. Tylko że cała ta sytuacja była obca. Wszyscy tutaj byli, nawet Kota, ale nie było taty, więc nic dziwnego, że coś się nie zgadzało. Kenna trzymała dziecko, którego jeszcze nie widziałam. Musiałam do tego przywyknąć.
Wszyscy tutaj byli, nawet Kota,
Mama miała na sobie fartuch, a Gerad był w piżamie, natomiast ja byłam ubrana jak na wieczór w pałacu: upięte włosy, kolczyki z szafirami w uszach i suknia z kosztownego materiału, spadająca warstwami aż do pantofli na szpilkach.
Gwardziści zostaną zakwaterowani w pobliżu, żebyśmy mogli się zmieniać bez problemów. Postaramy się w miarę możliwości państwu nie przeszkadzać.
– Nie mogę zostawiać na tak długo mojej pracowni – powiedział Kota. – Mam terminy. Muszę skończyć kilka prac.Aspen odpowiedział mu, nadal całkowicie profesjonalny:– Wszelkie potrzebne materiały możemy przewieźć do studia tutaj – wskazał nasz przerobiony garaż. – Zrobimy tyle kursów, ile będzie konieczne.Kota zaplótł ramiona.– To miejsce to śmietnik – mruknął.
– Lucy – powiedziałam szeptem. – Chciałabym, żebyś była z nami. Możliwe, że będziesz musiała spać na podłodze, ale wolałabym mieć cię pod ręką.
Lucy wyprostowała się odrobinę.– Za nic nie zostawiłabym panienki samej.
– A gdzie ja mam spać? – zapytał Kota.– Ze mną – zaproponował Gerad, chociaż nie sprawiał wrażenia zachwyconego tą perspektywą.– Nie ma mowy! – prychnął Kota. – Nie będę spał na piętrowym łóżku z dzieciakiem.
– Kota! – powiedziałam, cofając się o krok od moich sióstr i Lucy. – Jeśli o mnie chodzi, możesz sobie spać na kanapie albo w garażu, albo w domku na drzewie, ale jeśli nie zaczniesz panować nad swoim zachowaniem, w tej chwili odeślę cię do twojego mieszkania! Powinieneś być wdzięczny za ochronę, jaką ci proponują. Czy muszę ci przypominać, że jutro będzie pogrzeb naszego ojca? Albo przestaniesz narzekać, albo wracasz do domu.
Obróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz. Nie musiałam się oglądać, żeby wiedzieć, że towarzyszy mi Lucy, niosąca walizkę. Otworzyłam drzwi mojego pokoju i zaczekałam, żeby weszła razem ze mną. Kiedy tylko jej spódnica z szelestem otarła się o framugę, zamknęłam drzwi z trzaskiem i odetchnęłam ciężko.– Czy nie przesadziłam trochę? – zapytałam.– To było doskonałe! – odparła Lucy z zachwytem. – Równie dobrze mogłaby panienka już być księżniczką. Jest panienka na to gotowa.
Następny dzień upłynął pod znakiem czarnych strojów i uścisków. Na pogrzeb taty przyszło mnóstwo ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałam. Zastanawiałam się, czy po prostu nie znałam wszystkich jego znajomych, czy też pojawili się tu tylko ze względu na mnie.
Miejscowy pastor odprawił mszę, ale ze względów bezpieczeństwa rodzina została poproszona o niewygłaszanie mów pożegnalnych.
Miejscowy pastor odprawił mszę,
Był też poczęstunek dla gości, znacznie bardziej wystawny niż cokolwiek, czego się spodziewaliśmy. Chociaż nikt mi tego nie powiedział, byłam pewna, że Silvia albo ktoś inny z personelu pałacowego dopilnował, żeby wszystko było jak najmniej kłopotliwe dla nas, a przy tym jak najpiękniejsze. Także dla uniknięcia ryzyka przyjęcie było krótkie, ale mnie to nie przeszkadzało.
– Nie znam większości tych ludzi.– To wszystko miejscowi, sprawdziliśmy ich tożsamość. Pewnie przyszło trochę więcej osób ze względu na to, kim jesteś, ale wydaje mi się, że twój tata malował obrazy dla Hampshire’ów, widziałem też kilka razy, jak rozmawiał na targu z panem Clippingsem i Albertem Hammersem.
- Trudno wiedzieć wszystko o najbliższych, nawet tych, których najbardziej kochasz.Wyczuwałam, że w tym zdaniu kryje się coś więcej, coś, na co powinnam odpowiedzieć. W tej chwili nie mogłam się na to zdobyć.(...)– (…) Wszystko, co dawniej miało sens, zmienia się. (...) Musimy przestać obawiać się zmian. – Popatrzył mi w oczy błagalnie. Zaczęłam się zastanawiać, jakie zmiany miał na myśli.
– Stawię czoło tym zmianom, ale nie dzisiaj.
Kota nie dał się udobruchać, więc zostawiliśmy go w pracowni i nie zawracaliśmy sobie głowy zaglądaniem do niego.
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł, więc zaciągnęłam ją i Lucy do mojego pokoju, żeby się trochę pobawiły. Lucy chętnie poddawała się zabiegom, kiedy May szczotkowała jej włosy, i śmiała się, kiedy pędzel do makijażu łaskotał jej policzki.
– Gwardzisto Legerze, proszę spojrzeć na nasze arcydzieło. – Szerokim gestem ramienia wskazałam Lucy, a May pomogła jej wstać, dzięki czemu bose stopy ukryły się pod suknią. Aspen roześmiał się na widok May w wiszącym na niej ubraniu pokojówki, a potem przyjrzał się Lucy, która wyglądała jak księżniczka.– Cóż za niezwykła przemiana – powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha.(…)– Mam wrażenie, że to niesprawiedliwe, że wśród dziewczyn, które pozostały w Eliminacjach, ja jestem z najniższej klasy – powiedziałam szeptem do Aspena. – Popatrz na Lucy. Jest równie śliczna, urocza i inteligentna, jak połowa z tych trzydziestu pięciu dziewczyn, które przyjechały do pałacu, ale to najlepsze, na co może kiedykolwiek liczyć. Kilka godzin w pożyczonej sukni. To niesprawiedliwe.Aspen potrząsnął głową.– Przez te ostatnie miesiące całkiem nieźle poznałem wszystkie twoje pokojówki, i ona jest naprawdę niezwykła.
– Skoro mowa o moich pokojówkach, muszę cię o coś zapytać – powiedziałam, zniżając głos.Aspen zesztywniał.– Tak?– Wiem, że to krępujące, ale mimo wszystko muszę to powiedzieć.Przełknął ślinę.– Rozumiem.Nieśmiało spojrzałam mu w oczy.– Czy brałbyś kiedykolwiek pod uwagę Anne?Aspen miał dziwny wyraz twarzy, jakby jednocześnie poczuł ulgę i rozbawienie.– Anne? – szepnął z niedowierzaniem. – Dlaczego właśnie ją?
– Myślałam, że Maxon taki jest, dopóki go nie poznałam. Poza tym myślę, że miała trudne życie.– I co z tego? Lucy też miała trudne życie, a popatrz tylko na nią. – Aspen skinął głową, wskazując roześmianą dziewczynę, odbijającą się w lustrze.
– Zaraz usłyszysz coś, czego się kompletnie nie spodziewasz – ostrzegł mnie Aspen, a ja spojrzałam na niego w oczekiwaniu. – Właściwie cieszę się, że Maxon cię poznał.Zakasłałam, tłumiąc coś przypominającego śmiech.– Wiem, wiem. – Aspen przewrócił oczami, ale dalej się uśmiechał. – Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek zaczął się zastanawiać nad niższymi klasami, gdyby nie ty. Mam wrażenie, że sama twoja obecność w pałacu sprawiła, że różne rzeczy zaczęły się zmieniać.
– Jestem z ciebie dumny, Americo – powiedział Aspen, przenosząc spojrzenie ze mnie na dziewczęta przed lustrem. – Naprawdę dumny. – Wycofał się na korytarz, wracając do swoich obowiązków. – I twój ojciec także byłby z ciebie dumny.
Celeste została przywódczynią naszego nowo odkrytego siostrzeństwa.
To był jej pomysł, żeby zabrać wszystkie nasze pokojówki i kilka wielkich luster do Komnaty Dam i spędzić dzień na upiększaniu się nawzajem. Nie miało to większego sensu, biorąc pod uwagę, że żadna z nas nie zrobiłaby nic lepiej niż pałacowy personel, ale mimo to było świetną zabawą.
Kriss przyłożyła końcówki włosów do mojego czoła.– Zastanawiałaś się nad tym, żeby zrobić sobie grzywkę?
– Kilka razy – przyznałam, roztrzepując kosmyki wiszące mi tuż nad oczami. – Ale moja siostra zwykle w końcu dochodzi do wniosku, że grzywka ją denerwuje, więc zmieniałam zdanie.
– Myślę, że wyglądałabyś uroczo – oznajmiła Kriss z entuzjazmem. – Mogłabym cię ostrzyc, gdybyś chciała.
– Jasne – wtrąciła się Celeste. – Pozwól jej, żeby robiła coś przy twojej twarzy nożyczkami, Ami. Świetny pomysł.
– Przepraszam za to, co zrobiłam na Osądzeniu. Wiem, że nie powinnam, ale po prostu…
– Rozumiem, kochanie. Wyjaśniłaś mi to wszystko wcześniej. To trudne zadanie, a wam trafiła się wyjątkowo chorowita grupa.
W tym momencie uświadomiłam sobie, do jakiego stopnia królowa była oderwana od rzeczywistości. A może po prostu postanowiła wierzyć za wszelką cenę, że jej mąż działa z najlepszych pobudek?
Odezwała się znowu, jakby czytała w moich myślach.– Wiem, że uważasz, iż Clarkson jest surowy, ale to dobry człowiek. Nie masz pojęcia, jak obciążająca psychicznie jest jego pozycja. Każdy z nas radzi sobie z tym na swój sposób. On czasem traci cierpliwość, ja często odpoczywam, Maxon obraca wszystko w żart.
– Pytanie brzmi, jak ty sobie będziesz z tym radzić? – królowa odwróciła głowę. – Uważam, że twój zapał jest jedną z twoich największych zalet. Jeśli nauczysz się go kontrolować, mogłabyś być cudowną księżniczką.
– Nie, nie, skarbie. – Królowa popatrzyła przed siebie. – Widzę w tobie potencjał. Kiedy byłam w twoim wieku, pracowałam w fabryce. Byłam brudna i głodna, a czasem byłam zła. Ale od początku kochałam się w księciu Illéi, a kiedy dostałam szansę, żeby go zdobyć, nauczyłam się panować nad gniewem. Z tego miejsca można zrobić bardzo wiele, ale niekoniecznie w taki sposób, jak byś chciała. Musisz nauczyć się to akceptować, zgoda?
– Tak, mamo – zażartowałam.
Popatrzyła na mnie z kamienną twarzą.
– (Maksio) Byłby doskonałym bratem – powiedziała Adela. – Amberly poroniła trzy razy, dwa razy przed nim i raz później.(…)
– Wiesz, co ją uszczęśliwi? Wy wszystkie. Wiesz, kogo ona widzi w każdej z was? Swoją córkę. Wie, że kiedy Eliminacje się skończą, będzie miała dwójkę dzieci.
– Chciałam powiedzieć, wasza wysokość. Tak, wasza wysokość.
Oczy królowej zalśniły, mrugnęła kilka razy i znowu popatrzyła przed siebie.
– Jeśli to się zakończy tak, jak się spodziewam, „mamo” będzie całkowicie w porządku.
– Coś ty właściwie zrobiła z włoską księżniczką? – zapytał król Clarkson, wpatrując się we mnie. Zmartwiałam. Pieniądze. Całkiem o tym zapomniałam. Spisek mający na celu sprzedaż broni ludziom postrzeganym przez króla jako jego wrogowie, był gorszy od każdego innego scenariusza, na jaki się nastawiałam.
– Nie rozumiem, o czym wasza wysokość mówi – skłamałam, patrząc na Maxona. Zachował spokój, chociaż wiedział o wszystkim.
– Od dziesiątków lat dążyliśmy do sojuszu z Włochami i nagle rodzina królewska serdecznie zaprasza nas z wizytą. Jednakże – król podniósł list, szukając odpowiedniego fragmentu – o, tutaj. „Wizyta waszej wysokości wraz z rodziną będzie dla nas ogromnym zaszczytem, żywimy jednak nadzieję, że będzie mogła nas odwiedzić również lady America. Mieliśmy okazję poznać członkinie Elity i nie potrafimy sobie wyobrazić nikogo lepszego od niej w roli przyszłej królowej.”
Król znowu popatrzył na mnie.– Co takiego zrobiłaś?
Uświadomiłam sobie, że uniknęłam ogromnego niebezpieczeństwa, i odrobinę się uspokoiłam.
– Starałam się tylko być jak najgrzeczniejsza wobec księżniczki i jej matki, kiedy przyjechały tutaj z wizytą. Nie wiedziałam, że aż tak mnie polubiły.
Król Clarkson przewrócił oczami.
– Jesteś nieprzewidywalna. Obserwuję cię i wiem, że jesteś tutaj w jakimś celu, ale wydaje mi się całkowicie pewne, że nie chodzi o niego.
Maxon odwrócił się do mnie, słysząc te słowa, a ja pożałowałam, że widzę błysk niepewności w jego oczach. Potrząsnęłam głową.
– To nieprawda!
– W takim razie jak dziewczyna bez żadnych środków, koneksji i władzy zdołała przybliżyć ten kraj do czegoś, o co staramy się od lat? Jak?
W głębi duszy wiedziałam, że w grę wchodzą czynniki, których król nie zauważał. Ale to Nicoletta zaproponowała mi pomoc, zapytała, czy może zrobić cokolwiek dla sprawy, którą chciała popierać. Gdyby oskarżał mnie o coś, co było rzeczywiście moją winą, ten podniesiony głos wydałby mi się przerażający. W tej sytuacji brzmiał jak głos dziecka.
Odpowiedziałam cicho:
– To wasza wysokość polecił nam przygotować przyjęcie na powitanie zagranicznych gości. Inaczej nie poznałabym nigdy żadnej z tych dam. To ona napisała list z zaproszeniem, ja nie prosiłam nikogo o wycieczkę do Włoch. Może gdyby wasza wysokość zachowywał się bardziej gościnnie, ten sojusz z Włochami zostałby zawarty lata temu.
Król wstał gwałtownie.
– Uważaj, co mówisz.
– Czekaj. To nie wszystko – oznajmił. – To wiele zmienia. Nie możemy odwołać Eliminacji i ryzykować niezadowolenia Włochów. Mają ogromne wpływy, jeśli uda nam się pozyskać ich wsparcie, będą mogli otworzyć przed nami wiele drzwi.
– Musimy po prostu przeciągnąć Eliminacje – podsumował, a ja poczułam, że znowu tracę ducha. – Musimy dać Włochom czas na zaakceptowanie innych opcji w taki sposób, żeby ich nie urazić. Może powinniśmy niedługo zaplanować tam podróż, dając każdej z dziewcząt okazję do zabłyśnięcia.
Wyglądał na niezwykle zadowolonego z siebie i dumnego z wymyślonego rozwiązania. Zastanawiałam się, jak daleko był skłonny się posunąć. Zapewne liczyłby, że Celeste wywrze odpowiednie wrażenie, a może nawet zaaranżował prywatne spotkanie Kriss i Nicoletty. Nie wykluczałabym, że próbowałby celowo postawić mnie w złym świetle, tak jak w czasie Osądzenia. Gdyby zrobił wszystko to, co może, w taki sposób, żeby nie ściągać na siebie podejrzeń, nie byłam pewna, czy miałabym jakieś szanse.Poza tym, nie mówiąc już nawet o aspekcie politycznym, więcej czasu oznaczało więcej okazji do skompromitowania się.
– Ojcze, nie jestem pewien, czy to coś da – wtrącił Maxon. – Włoskie damy poznały już wszystkie kandydatki. Jeśli wyrażają poparcie dla Ameriki, musimy zakładać, że zobaczyły w niej coś, czego nie dostrzegły w pozostałych. Nie da się tego zmienić.
Król spojrzał na Maxona.
– Czy w takim razie ogłaszasz teraz swój wybór? – zapytał jadowicie. – Czy chcesz zakończyć Eliminacje?
– Nie – odparł Maxon, jakby sam ten pomysł wydawał mu się absurdalny. – Po prostu nie jestem przekonany, czy to, co proponujesz, jest dobrym pomysłem.
– Nie udowodniła jeszcze, że jest godna zaufania. Do tego czasu nie możesz jej wybrać. – Wyraz twarzy króla mówił, że to nie podlega dyskusji.
– A jak twoim zdaniem miałaby to zrobić? – odparł Maxon. – Czego właściwie potrzebujesz, żeby cię zadowolić?
Otworzyłam teczkę i zaczęłam czytać zawartość.
– Co to jest?
– To tylko obwieszczenia, które mamy niedługo wyemitować. Oczywiście znamy udział procentowy poszczególnych klas w różnych prowincjach i społecznościach, więc będziemy odpowiednio dostosowywać do nich przekaz. Żeby dodać ludziom otuchy.
– Co to jest, Ami? – zapytał Maxon, nic nie rozumiejąc ze słów swojego ojca.
– To jakby… reklamy – wyjaśniłam. – Mówią, żeby być szczęśliwym z przynależności do swojej klasy i nie przyjaźnić się z ludźmi z innych klas.
– Ojcze, o co tu chodzi?
Król odchylił się w fotelu, relaksując się.– To nic poważnego. Staram się tylko uspokoić nastroje. Jeśli nie zrobię tego, po przejęciu korony będziesz miał do czynienia z powstaniem.
– To propaganda – syknęłam, przypominając sobie słowo, które wyczytałam w zniszczonej książce do historii mojego ojca.
Król próbował mnie ułagodzić.
– Nie, nie. To tylko sugestia. Pokrzepienie ducha. To sposób patrzenia na świat, dzięki któremu nasz kraj będzie szczęśliwy.
– Szczęśliwy? Więc mam powiedzieć jakiejś Siódemce, że… – poszukałam odpowiedniego fragmentu w tekście - „twoje zadanie jest chyba najważniejsze spośród wszystkich w naszym kraju. Trudząc ciało, budujesz drogi i wznosisz budynki tworzące nasze państwo”. – Szukałam dalej. – „Żadna Dwójka czy Trójka nie dorównuje ci w tych umiejętnościach, więc zignoruj ich, gdy będziesz ich mijać na ulicy. Nie masz nic do powiedzenia tym, którzy mogą należeć do wyższej klasy, ale których przewyższasz swoim wkładem w budowę kraju”.
Maxon odwrócił się ode mnie i popatrzył na ojca.
– To na pewno pogłębi jeszcze podziały w narodzie.
– Przeciwnie, to pomoże im odnaleźć swoje miejsce i przekona, że pałac działa zawsze w najlepszych intencjach.
– Naprawdę? – wypaliłam.
– Oczywiście! – krzyknął ze złością król.
– Ludzi trzeba prowadzić krok po kroku, z końskimi klapkami na oczach. Jeśli tego nie zrobisz, będą zbaczać z wytyczonego szlaku, dążąc wprost do tego, co dla nich najgorsze. Może takie przemowy ci się nie podobają, ale one pozwalają zrobić więcej i uratować więcej ludzi, niż przypuszczasz.
Moje serce nadal się uspokajało, kiedy król kończył mówić, więc stałam w milczeniu, trzymając w ręku papiery.
Wiedziałam, że się niepokoi. Za każdym razem, gdy dostawał raport o czymś, na co nie miał wpływu, starał się to zniszczyć. Wrzucał wszelkie zmiany do jednego worka, nazywając je zdradą i nawet się nad nimi nie zastanawiając. Jego odpowiedzią tym razem było zrobienie tego, co zrobił Gregory, i podzielenie społeczeństwa.
– W takim razie nie możesz wyjść za mojego syna – odparł spokojnie król.
– Ojcze!
Król Clarkson uniósł dłoń.– To już właściwy moment, Maxonie. Pozwoliłem ci robić, co chciałeś, ale teraz musimy negocjować. Jeśli chcesz, żeby ta dziewczyna została, musi być posłuszna. Jeśli nie potrafi wykonać najprostszego zadania, moja jedyna konkluzja może być taka, że cię nie kocha. Jeśli tak jest, nie rozumiem, dlaczego w ogóle miałbyś ją chcieć. Spojrzałam królowi w oczy, nienawidząc go za to, że zaszczepił Maxonowi taką myśl. – I jak? Czy ty go w ogóle kochasz?
Nie w taki sposób zamierzałam to powiedzieć. Nie w odpowiedzi na ultimatum, nie żeby ubić interes. Król przechylił głowę.– To smutne Maxonie, ale ona chyba musi się jeszcze zastanowić.
Nie rozpłaczę się. Nie rozpłaczę się.
– Dam ci trochę czasu, żebyś się namyśliła, czego chcesz. Jeśli tego nie zrobisz, to niech diabli wezmą zasady, osobiście wyrzucę cię stąd w Boże Narodzenie. To będzie bardzo szczególny prezent dla twoich rodziców.
– Ami! – zawołał Maxon. – Czekaj!
Szłam dalej przed siebie, aż złapał mnie za nadgarstek i zmusił, żebym się zatrzymała.– Co to miało być, do diabła? – zapytał gwałtownie.
– On jest szalony! – Byłam bliska łez, ale starałam się je powstrzymać. Gdyby król wyszedł i zobaczył mnie w podobnym stanie, nigdy bym sobie tego nie darowała.
Maxon potrząsnął głową.
– Nie chodzi mi o niego, tylko o ciebie. Dlaczego się nie zgodziłaś?
Popatrzyłam na niego, kompletnie oszołomiona.– To podstęp, Maxonie. Wszystko, co on robi, to podstęp.
– Gdybyś się zgodziła, zakończyłbym już Eliminacje.
– Dwie sekundy wcześniej miałeś okazję, żeby je zakończyć, i nie zrobiłeś tego. Czy to moja wina?
– To dlatego – odparł z niecierpliwością – że odmawiasz mi swojej miłości. To jedyna rzecz, jaką pragnę zdobyć w tej całej rywalizacji, a ty wciąż się wstrzymujesz. Czekam, aż mi to powiesz, a ty tego nie robisz. Mogę zrozumieć, że nie potrafiłaś tego powiedzieć głośno w jego obecności. Ale wystarczyłoby mi, gdybyś po prostu przytaknęła.
– Dlaczego miałabym to zrobić, skoro niezależnie od tego, jak daleko zaszliśmy, on i tak mógłby mnie wyrzucić? Ja znoszę jedno upokorzenie za drugim, a ty stoisz spokojnie obok? To nie jest miłość, Maxonie. Nie masz pojęcia, czym jest miłość.
– Jak to nie mam?! Czy ty masz pojęcie, przez co ja przechodzę…
– Maxonie, to ty powiedziałeś, że chcesz przestać się ze mną kłócić. Więc nie dawaj mi powodów do kłótni! Zostawiłam go i poszłam szybko przed siebie. Co ja jeszcze tu robiłam? Zadręczałam się przez kogoś, kto nie miał pojęcia, na czym polega wierność jednej osobie. I nigdy nie miał tego pojąć, ponieważ jego koncepcja romansu opierała się na zasadach Eliminacji. Nie miał szans tego zrozumieć.
– Nie jestem taki jak on – powiedział.
– Co takiego? – zapytałam, próbując mu się wyrwać.
– Ami, przestań. – Odetchnęłam głębiej i przestałam z nim walczyć. Nie miałam innego wyboru, jak tylko spojrzeć Maxonowi w oczy. – Nie jestem taki jak on, rozumiesz?
– Nie wiem, o czym mówisz.
Maxon westchnął.– Wiem, że spędziłaś całe lata oddana komuś, kto, jak uważałaś, będzie cię zawsze kochał, ale on zostawił cię, kiedy stanął twarzą w twarz z życiowymi trudnościami. – Zamarłam, słysząc te słowa.
– Nie rozumiesz tego, Maxonie. On mógł mnie zawieść, ale przynajmniej go znałam. Po całym tym czasie nadal czuję, że dzieli nas przepaść. Eliminacje wymuszają na tobie, żebyś oddawał swoje uczucia po kawałku. Nigdy tak naprawdę nie będziesz należał tylko do mnie, nie będziesz należał do żadnej z nas.
Niewiele zapamiętałam z nagrania Biuletynu. Siedziałam na podeście, myśląc o tym, że każda mijająca sekunda przybliża mnie do powrotu do domu. Potem uświadomiłam sobie, że pozostanie w pałacu nie byłoby wiele lepsze. Jeśli się ugnę i odczytam te okropne komunikaty, król wygra. Może Maxon mnie kocha, ale jeśli nie ma dość odwagi, żeby powiedzieć to głośno, to jak mógłby mnie obronić przed najstraszniejszą rzeczą w moim życiu: jego ojcem?
Obejrzałam się ostrożnie w lewo, na siedzące rzędem dziewczęta z Elity. Uświadomiłam sobie, że którakolwiek z nas tu zostanie, będzie musiała stawić temu czoło bez pomocy reszty. Presja społeczeństwa, które będzie się wtrącać w nasze życie, a także rozkazy króla, zawsze gotowego użyć każdej osoby w swoim zasięgu jako narzędzia realizacji swoich planów – wszystko to spadnie na barki jednej dziewczyny.Nieśmiało sięgnęłam do dłoni Celeste i musnęłam jej palce. Natychmiast wzięła mnie za rękę i popatrzyła mi w oczy z niepokojem.
Co się stało? – zapytała bezgłośnie.
Wzruszyłam ramionami, więc tylko trzymała mnie za rękę.
Po chwili odniosłam wrażenie, że ją także zaczyna ogarniać przygnębienie. Podczas gdy mężczyźni w garniturach wygłaszali swoje przemowy, wzięła za rękę także Kriss. Kriss o nic nie pytała i po kilku sekundach wyciągnęła drugą rękę do Elise.W ten sposób siedziałyśmy w tle, wspierając się nawzajem. Perfekcjonistka, Uosobienie Sympatii, Diva… i ja.
Nagle cała moja złość nabrała sensu. Pragnęłam wszystkiego od niego i wszystkiego dla niego, ponieważ pragnęłam każdego jego kawałka. Doprowadzało mnie do wściekłości to, że każdy musiał mieć w tym swój udział – kandydatki, jego rodzice, nawet Aspen. Otaczało nas tak wiele warunków, opinii i zobowiązań, a ja byłam zła na Maxona, bo wszystko to wiązało się z nim.A ja mimo to go kochałam.
– Powiedz to, Ami. Proszę. Powiedz, że mnie kochasz, że chcesz należeć tylko do mnie.
– Nie mogę należeć tylko do ciebie, kiedy są tu inne dziewczyny.
– A ja nie mogę odesłać ich do domów, dopóki nie będę pewien twoich uczuć.
– A ja nie mogę ci dać tego, czego chcesz, wiedząc, że następnego dnia możesz robić to samo z Kriss.
– Co takiego mam robić z Kriss? Mówiłem ci, ona już była w moim pokoju.
– Nie o to chodzi. Zabrać ją gdzieś samą, sprawić, że poczuje się, jakby…
Maxon czekał, aż dokończę.– Jak? – szepnął.
– Jakby tylko ona się naprawdę liczyła. Ona szaleje za tobą, powiedziała mi to. A ja myślę, że to nie jest całkiem nieodwzajemnione uczucie.
Maxon westchnął, ostrożnie dobierając słowa.
– Nie mogę ci powiedzieć, że ona nic dla mnie nie znaczy. Ale mogę powiedzieć, że ty znaczysz dla mnie więcej.
– Jak mam być tego pewna, jeśli nie możesz odesłać jej do domu?
Na twarzy Maxona pojawił się złośliwy uśmieszek. Przysunął usta do mojego ucha.– Potrafię wymyśleć kilka sposobów na pokazanie ci, co do ciebie czuję – wyszeptał.
Przełknęłam ślinę, jednocześnie przestraszo na i pełna nadziei, że powie coś więcej. Jego ciało do tykało teraz do mojego, jego dłoń przytrzymywała mnie w talii, przyciskając bliżej. Drugą ręką odgarnął mi włosy z szyi. Zadrżałam, kiedy przesunął rozchylonymi wargami po maleńkim kawałeczku mojej skóry, a jego oddech był niesamowicie kuszący.Zupełnie jakbym zapomniała, jak używać rąk i nóg. Nie potrafiłam go objąć ani myśleć o tym, jak mam się poruszyć. Ale Maxon zajął się wszystkim, popychając mnie o kilka kroków, tak że oparłam się plecami o jego kolekcję zdjęć.
– Pragnę cię, Ami – mruknął mi do ucha. – Pragnę, żebyś była tylko moja. I chcę dać ci wszystko. – Jego wargi wycałowały szlak wzdłuż mojego policzka, zatrzymując się na kąciku ust. – Chcę dać ci rzeczy, o których nie wiesz nawet, że ich pragniesz. Chcę… – jego słowa były oddechem na mojej skórze – tak rozpaczliwie chcę…