Rozdział 33
Wpatrywałam się w ten list bez końca. Zostawił mnie. Zostawił mnie dla niej. Gdy w końcu to do mnie dotarło, ogarnęła mnie ślepa furia. Chwyciłam ze stolika najbliżej stojący przedmiot i z całej siły cisnęłam nim przed siebie.
…
…
… Okej. W pełni rozumiem, że nagła przeprowadzka
kochanej przez nas osoby na inny kontynent i związana z ową
przeprowadzką perspektywa rozstania (choćby i przy regularnym
kontakcie telefoniczno – listowym) może być czymś bolesnym,
ale... Cass?
To naprawdę nie jest normalne zachowanie.
Zauważcie, że Edzia nie wścieka się bynajmniej
dlatego, że Ahren wyniósł się z Illei ukradkiem, bez słowa
pożegnania, niejako porzucając wszystkich swoich bliskich na rzecz
nowej rodziny; nie, tym, co doprowadziło księżniczkę do amoku
jest fakt, że brat postanowił poślubić swą ukochaną narzeczoną
i zamieszkać z nią we Francji – innymi słowy, że ośmielił się
iść za głosem serca, miast karnie tkwić u boku siostry, tak jak
życzyłaby sobie tego nasza emocjonalna pijawka.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 47
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 24
I jeszcze jedno – jakkolwiek uważam, że forma, jaką
wybrał młody Schreave do zakomunikowania familii o swoim
małżeństwie jest cokolwiek toporna, nie da się ukryć, że Ahren
nie zrobił nic ponad to, czego i tak od niego oczekiwano –
poślubił przeznaczoną mu zagraniczną księżniczkę, cementując
tym samym sojusz między krajami. Związki między członkami rodzin
królewskich to przede wszystkim polityka – tak było na
przestrzeni wieków i, sądząc po pamiętniczku Grzesia, tak nadal
przedstawia się sytuacja w Illei. Odwołanie ślubu bez powodu,
wyłącznie ze względu na kaprys siostry, nie tylko z pewnością
głęboko zraniłoby Camille, ale mogłoby doprowadzić do
międzynarodowego skandalu – a kto wie, może i zerwania sojuszu z
Francją.
… I Edzia naprawdę nie pomyślała o czymś tak
oczywistym? Furda już z uczuciami brata – na tym etapie jest
raczej oczywiste, że Antychrysta nie obchodzi nikt poza Antychrystem
– tu konsekwencje jej samolubstwa mogłyby być naprawdę
dalekosiężne. Zawierucha w państwie to naprawdę ostatnia rzecz,
na którą może obecnie pozwolić sobie rodzina królewska.
Monarchia w Illei i tak już ledwo zipie; kolejny skandal mógłby
być przysłowiową kroplą, która przelałaby czarę goryczy.
No, ale kto by się tam przejmował tego typu bzdurami,
kiedy brat ośmielił się nie ulec obrzydliwej próbie manipulacji,
nieprawdaż. Jak on śmiał.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 48
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 51
Użyj mózgu, Luke: 51
Ów
atak szału zrozumiale szokuje Neenę; Edzia przypomina sobie o
obecności pokojówki w sypialni, przeprasza za scenę i próbuje
wziąć się w garść.
– Uciekł z Camille. – Przeczesałam palcami włosy. Nadal czułam się wytrącona z równowagi. – Nie mogę zrozumieć, jak królowa Francji mogła pozwolić na coś takiego, ale najwyraźniej pozwoliła. Gavril powiedział przed chwilą, że to było lege artis, zgodne z prawem.– Co to oznacza?Przełknęłam ślinę.– Skoro Camille jest następczynią tronu, a Ahren został księciem małżonkiem, ma teraz obowiązek poświęcić się służbie Francji. Illea jest już dla niego tylko krajem, w którym przyszedł na świat.
Wiedziałaś,
że tak będzie. WSZYSCY wiedzieli, że tak będzie. DOPIERO CO
WYPRAWIŁAŚ PRZYJĘCIE NA CZEŚĆ SZCZĘŚLIWYCH NARZECZONYCH.
Cass,
pozwól, że dam ci wskazówkę: jeśli chcesz przedstawić bohatera
jako buntownika, który ucieka z ukochaną na drugi koniec świata,
to nie spędzaj całej powieści na podkreślaniu faktu, że ów czyn
jest dokładnie tym, czego od danego bohatera się oczekuje.
Monty Python wiecznie żywy: 21
Użyj mózgu, Luke: 52
Neena
pyta, czy Amisia i Maksio o wszystkim wiedzą; Edzia potwierdza, nie
jest jednak pewna, czy rodzice także dostali jakiś list od Ahrena,
więc postanawia do nich zajrzeć. Pokojówka doprowadza dziewczynę
do ładu, poprawiając jej koafiurę i makijaż.
Objęłam ją.– Jesteś dla mnie za dobra, Neeno.
Nadal
prawda.
Eadlyn
udaje się do ojcowskiego apartamentu; ponieważ nikt nie reaguje na
pukanie, postanawia zajrzeć do środka.
Nie byłam tu od dawna – może od czasu, gdy byłam mała – i nie pamiętałam, czy zawsze tak wyglądał. Sprawiał wrażenie, jakby to raczej mama zajmowała się urządzeniem wnętrza: ciepłe kolory na ścianach i mnóstwo książek. Jeśli to było jego schronienie, dlaczego w ogóle się z nim nie kojarzyło?
No i
teraz mam zagwozdkę – dlaczego ciepłe kolory nie mogą kojarzyć
się z Maksiem (o książki nie pytam, w tym punkcie trudno nie
zgodzić się Edzią)?
Eadlyn
już - już zamierza się wycofać, gdy nagle:
W tym momencie stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam to, co miałam za plecami. Ścianę pokrywały duże zdjęcia oprawione w ramki. Jedno z nich przedstawiało rodziców, gdy byli w moim wieku – on w mundurze galowym z szarfą, a obok mama w kremowej sukience. Zobaczyłam ich w dniu ślubu, z twarzami umazanymi ciastem. Dalej było zdjęcie mamy z włosami posklejanymi potem, trzymającej w ramionach dwoje noworodków, podczas gdy tata całował ją w czoło, a po jego policzku spływała łza. Ujęcia robione z zaskoczenia, pokazujące pocałunek lub uśmiech, zostały powiększone i zmienione na czarno-białe, dzięki czemu wyglądały artystycznie.Dwie rzeczy jednocześnie stały się dla mnie całkiem jasne. Po pierwsze – pokój taty wyglądał, jakby nie należał do niego, bo tak właśnie było. Praktycznie zmienił go w świątynię mojej mamy, albo może raczej świątynię ich obojga i ich głębokiej miłości.
...Ooo...kej.
Słuchajcie,
może nie wyglądam, ale jestem osobą bardzo romantyczną; lubię
„Titanica” i sceny, podczas których bohaterowie wyznają sobie
miłość (muzyka skrzypcowa w tle jako bonus). Ale to? To nie jest
romantyczne. Raczej przerażające.
Cass?
Powinnaś zaprzyjaźnić się z Meyer. Urządzałybyście sobie
babskie posiadówy, podczas których mogłybyście malować sobie
nawzajem paznokcie i zwierzać się sobie, jak bardzo chciałybyście
mieć własnego wpojonego niewolnika. Bo niestety, ale powyższy
akapit kojarzy mi się tylko i wyłącznie z jednym – wpojeniem.
Przy czym nie mówię tu o scenie jako takiej, a wyłącznie o
odautorskim komentarzu.
Zauważcie,
że gdyby pozbyć się przemyśleń Edzi, wszystko, czego
dowiedzielibyśmy się z owego cytatu to to, że Maxon postanowił
ozdobić swój pokój zdjęciami (wiemy z „Jedynej”, że
fotografia to jego hobby) dokumentującymi chwile dla niego ważne,
jak wesele (przy czym fotka, sądząc po opisie, jest raczej zabawna)
czy narodziny bliźniąt, a także te pozornie zwyczajne, które jego
zdaniem były jednak godne uwiecznienia, jak roześmiana żona.
Niestety,
Cass postanowiła ująć całą rzecz w taki sposób, że Maksiu
zaczyna mi się jawić raczej jako stalker, obwieszający sypialnię
fotkami przedstawiającymi obiekt swojej obsesji. Skoro jest to
bowiem „świątynia Amisi”, najwyraźniej mamy przyjąć, że
wśród miliarda obrazów dokumentujących ulubione wspomnienia Maksa
brak jakichkolwiek fotografii jego dzieci, portretu Amberly czy
choćby ładnego widoczku, uwiecznionego podczas odprężającego
spaceru. Liczy się tylko America. Nie ma NIC innego.
… Bez
obrazy, Cass, ale chyba podziękuję za twoją wizję udanego
związku.
Widywałam to codziennie, ale czym innym było zobaczyć fotografie, na które oboje patrzyli każdej nocy przed zaśnięciem.
Zaraz...
To Amisia TEŻ tu śpi? W pomieszczeniu, w którym na całej
szerokości ściany nie wisi nic poza różnymi ujęciami jej gęby
(plus ewentualnie gęby lubego)? Być może się nie znam, bo nie
lubię oglądać siebie na zdjęciach, ale tego rodzaju wystrój
wydaje mi się być dosyć... specyficzny.
Byli sobie przeznaczeni, mimo tuzinów przeszkód, i chcieli, by wszystko im o tym przypominało.
Jeśli do bycia przekonanym, że faktycznie są sobie
przeznaczeni potrzebne im jest codzienne wgapianie się w tysiąc
romantycznych foci, to obawiam się, że dosyć krucho u nich z
autentyczną wiarą w zasadność istnienia ich związku.
Po drugie, zrozumiałam, dlaczego Ahren porzucił mnie – porzucił nas wszystkich – żeby mieć szansę na coś takiego. Jeśli kiedykolwiek osiągnie chociaż ułamek tego szczęścia, które mieli mama i tata, jego krok będzie usprawiedliwiony.
… Cóż, szybko jej przeszło, nie powiem.
Edzia postanawia porozmawiać z rodzicami o liściku od
Ahrena, ale nigdzie nie może ich znaleźć.
Nie było ich w jadalni, w gabinecie taty ani w apartamencie mamy. Korytarze wydawały mi się nienaturalnie puste, nie widziałam nawet jednego gwardzisty.– Halo? – zawołałam w półmroku. – Halo?!W końcu zza rogu korytarza wybiegło dwóch gwardzistów.– Dzięki Bogu – odezwał się jeden z nich. – Idź do króla i powiedz, że ją znaleźliśmy.
Pomijając
już fakt, że od czasów Clarksona nic najwyraźniej nie zmieniło
się w kwestii niegramotności służby,
Monty
Python wiecznie żywy: 22
mam
dziwne wrażenie, że pałac raczej nie byłby taki cichy, skoro:
Drugi gwardzista pobiegł w przeciwną stronę, a pierwszy odwrócił się do mnie i odetchnął głęboko.– Proszę iść ze mną do skrzydła szpitalnego, wasza wysokość. Wasza matka miała atak serca.
I co?
Amisia, jak na następczynię Amberly przystało, nawet podczas ataku
zachowywała się cichutko i godnie, padając w skrzydle szpitalnym,
by nikomu nie robić kłopotu? Bo jeśli jednak stało się to na
widoku, to mam dziwne wrażenie, że w pałacu rozpętałoby się
takie pandemonium, że Edzia nie miałaby czasu na podziwianie
stalkerskiej kolekcji ojca, nie mówiąc już o włóczeniu się po
pałacu.
Monty Python wiecznie
żywy: 23
No,
ale muszę oddać cesarzowi, co cesarskie; pamiętam doskonale, jak
topornie poprowadzona była „wielka tajemnica” Marlee i miło mi
widzieć, że autorka rozegrała ten wątek subtelniej niż ostatnio.
Zauważcie,
iż mieliśmy kilka wskazówek: ojciec i siostra Ami zmarli na serce,
w rozdziale szesnastym Edzia komentuje, iż Amisia w chwili
zdenerwowania chwyta się za serduszko, w tej samej odsłonie Marlee
oznajmia Eadlyn, że królowa ma migrenę i nie chce nikogo widzieć- ale
jednocześnie nigdzie nie wciskano nam subtelnych inaczej znaków, że
ze zdrowiem Ameriki jest coś nie tak. Wątek nie jest więc
kompletnie wzięty z rzyci, ale jednocześnie nie można go było
przewidzieć dwadzieścia rozdziałów wstecz, jak to chociażby
miało miejsce w przypadku „sekretnego” związku Aspena i Lucy.
Ale
niestety – niestety; Cass przedobrzyła – choć pewnym
usprawiedliwieniem jest fakt, iż zapewne zrobiła to przynajmniej
częściowo nieświadomie. Spójrzcie na poniższy fragment:
Chociaż powiedział to cicho, miałam wrażenie, że krzyczy na całe gardło. Nie potrafiłam wymyślić, co powinnam powiedzieć lub zrobić, ale wiedziałam, że muszę być przy niej. Mimo wysokich obcasów wyprzedziłam gwardzistę i biegłam tak szybko, jak tylko mogłam.Myślałam tylko o tym, jak bardzo myliłam się w wielu sprawach, jak oschła byłam dla niej, gdy chciałam postawić na swoim. Byłam pewna, że mama wie, jak bardzo ją kocham, ale chciałam jej to jeszcze raz powiedzieć.Przed pokojem w skrzydle szpitalnym ciocia May siedziała obok lady Marlee, która wyglądała, jakby była pogrążona w modlitwie. Ostena na szczęście nie było, ale był Kaden, z całej siły starający się trzymać dzielnie. Z boku stała także lady Brice, ale prawdziwą grozę sytuacji zrozumiałam, gdy spojrzałam na tatę.Wspierał się na generale Legerze, przylgnął do niego rozpaczliwie i zaciskał palce na plecach jego munduru. Nie ukrywał, że płacze, a ja nigdy nie słyszałam tak rozpaczliwego dźwięku i miałam nadzieję, że nigdy więcej nie usłyszę.– Nie mogę jej stracić. Nie wiem… nie…
Ta
panika, ta rozpacz? To oczywiście nasze stare Dobre Mzimu, bez
którego słońce już zawsze będzie zachodzić na wschodzie. Cass
chciała zakończyć książkę plot twistem, który sprawi, że
czytelniczki rzucą się na piątą część niczym bezzębny na
suchary - i udało jej się.
Udało
jej się aż za dobrze.
Po
lekturze każdego kolejnego koszmarku Cass lubię powędrować sobie
do internetów i poczytać, co o najnowszej odsłonie sądzą fanki –
co im się podobało, a co nie, czego oczekują od następnego tomu
itp. Zaglądam sobie na oficjalną stronę autorki, jej Tumblr,
Tumblr poświęcony serii jako takiej. I wiecie co?
99%
czytelniczek miało głęboko w nosie, z kim skończy Edzia –
obchodził je tylko stan zdrowia Amisi.
Nie
żartuję. Oczywiście, istniały nieśmiałe shipy Eadlyn/Kile,
Eadlyn/Henri, Eadlyn/Przydupas, Eadlyn/ktokolwiek inny
(najrzadziej), ale wszystkie one ginęły w morzu postów, które
można by zbiorowo podsumować „Mam gdzieś Antychrysta, chcę,
żeby przeżyła Amisia”. Dosłownie – jeden z najczęściej
kopiowanych i przeklejanych cytatów brzmiał mniej więcej „Nie
obchodzi mnie, kogo wybierze Eadlyn, jedyne serce, które mnie
interesuje, to to należące do Ameriki”.
Jestem
szczerze ciekawa, co w głębi duszy myślała sobie Cass o tego typu
postach – cieszyła się, że w ostatecznym rozrachunku tyle osób
okazało się lubić Ami (inna rzecz, ile z owych fanek narodziło
się dopiero wówczas, gdy mogły porównać sobie naszą dawną
protagonistkę z obecną główną bohaterką z piekła rodem), czy
też martwiła, że summa summarum większość czytelniczek ma
głęboko w odwłoku Edzię i jej rozterki sercowe – a więc, na
dobrą sprawę, trzon fabuły „Następczyni”?
Ot,
zagadka.
Generał Leger złapał go za ramiona.– Nie myśl o tym teraz. Musimy wierzyć, że wszystko z nią będzie dobrze, a ty musisz pamiętać o swoich dzieciach.
Chłopie,
ten facet wytapetował 1/4 sypialni fociami żony, nie zostawiając
nawet dziesięciu centymetrów na zdjęcie swojej progenitury;
szczerze wątpię, czy przemówi do niego akurat taki argument.
Tata skinął głową, ale widziałam, że nie wierzy, iż zdoła sobie z tym poradzić.
Innymi
słowy, wszystko w normie.
Edzia
przytula się do papy i wypytuje, co właściwie się stało; Maksiu
tłumaczy, że rodzinne problemy z sercem plus ciągły stres plus
nagła rejterada Ahrena najprawdopodobniej doprowadziły skumulowane
do takiego, a nie innego finału.
– Powinienem był pilnować, żeby więcej odpoczywała. Nie powinienem był tyle od niej wymagać. Robiła to wszystko dla mnie.
Eee...niby
co? Słuchajcie, nie umniejszam tu starań Amisi, która bez
wątpienia próbowała być idealną Miss World
kopią Amberly królową,
ale nie przesadzajmy – z „Następczyni” nie wynika, by Ami
miała jakiekolwiek rzeczywiste obowiązki poza pojawianiem się w
„Biuletynie”; przez większość czasu albo brzdąka sobie na
pianinie, albo pije herbatkę z siostrą i przyjaciółkami, albo
gani/podlizuje się Antychrystowi.
Monty
Python wiecznie żywy: 24
Generał Leger ścisnął jego ramię.– Wiesz, jaka jest uparta – powiedział ciepło. – Czy możesz choć przez chwilę uwierzyć, że pozwoliłaby ci, żebyś ją powstrzymywał przed czymkolwiek?
-
Nigdy nie wybaczyłaby ci, gdybyś oderwał ją od kosztowania
pyszności na kolejne przyjęcie!
Aspen
idzie do domu, przynieść sobie ciuchy na zmianę i zawiadomić o
wszystkim Lucy; obiecuje też skontaktować się z Magdą Singer,
bowiem wciąż tkwiący w szoku Maks zapomniał zadzwonić do swojej
teściowej z niewesołą wieścią.
Czułam się wściekła – na wszystkich, na siebie samą. Gdyby ludzie nie chcieli od niej tyle albo gdybym ja robiła więcej…
Edziu,
jakkolwiek miło mi obserwować, że kruszy się skorupa twego
egoizmu, powtórzę: Amisia naprawdę nie mogła się uskarżać na
nadmiar obowiązków.
Cały czas myślałam, że nie potrafiłabym żyć dla kogoś innego, że miłość to tylko kajdany. Może tak rzeczywiście było, ale najwyraźniej potrzebowałam tych kajdanów. Czułam ciężar odejścia Ahrena, ciężar smutków taty i – co najważniejsze – ciężar życia mojej matki, życia wiszącego na włosku. To wszystko nie sprawiało, że moja dusza była słabsza, ale trzymało ją przy ziemi. Nie zamierzałam więcej uciekać.
To trochę smutne, że trzeba było brata na gigancie i
matki z zawałem, by Edzia zdała sobie sprawę, że właściwie to
całkiem klawo mieć bliskich.
Odwróciłam się, ponieważ usłyszałam zbliżające się kroki wielu ludzi. Czułam się zawstydzona i wzruszona bardziej, niż mogłabym opisać, gdy w korytarzu pojawili się kandydaci.Kile spojrzał na mnie.– Przyszliśmy się pomodlić.Skinęłam głową, a łzy napłynęły mi do oczu. Chłopcy rozproszyli się, niektórzy oparli się o ściany, inni przysiedli na ławkach. Opuścili lub unieśli głowy, myśląc o mojej matce.
Cztery
tomy serii, a Cass nadal nie pęka!
Aha,
gdyby kogoś to interesowało, poza Woodworkiem przyszli też Project
Runway, Norwegofinoszwed, przydupas i Ean.
Przeniosłam spojrzenie z niego na pozostałych chłopców i znowu pomyślałam o tym, jak każdy z nich z osobna zaczął coś dla mnie znaczyć… Potem popatrzyłam na tatę, który miał twarz zaczerwienioną od płaczu i pomięty garnitur. Dostrzegałam rozpacz w każdej komórce jego ciała, przerażenie na myśl o tym, że jego żona mogłaby umrzeć.Nie aż tak dawno temu znajdował się na moim miejscu, twarz mojej mamy była jedną z wielu w jego świecie.
No,
nie do końca; jak wiemy z „Rywalek” (i co zdecydowanie
potwierdza „Książę”), Amisia od samego początku miała
łatwiej niż taka Tina czy inna Olivia.
A jednak, mimo wszelkich trudności i upływu tak wielu lat, nadal byli w sobie zakochani.To było widać wyraźnie we wszystkim, od ich wspólnego pokoju, przez to, jak się o siebie nawzajem martwili, aż po sposób, w jaki bezustannie flirtowali, nawet po tak długim małżeństwie.
Cass? Show, don't tell. Konia z rzędem temu, kto
w „Następczyni” wskaże mi bezustanne flirty tych dwojga.
Gdyby ktokolwiek miesiąc temu mi powiedział, że będę brać pod uwagę podobną możliwość, przewróciłabym oczami i poszłabym sobie. Teraz… Cóż, to nie wydawało się aż tak nieprawdopodobne. Nie spodziewałam się, że uda mi się znaleźć coś takiego, co odnaleźli moi rodzice lub nawet to, co Ahren odnalazł w Camille. Ale… może coś mogłam znaleźć.Może istniał ktoś, kto chciałby mnie pocałować, nawet gdyby ciekło mi z nosa, albo był gotów pomasować mi ramiona po ciężkim dniu spędzonym na obradach państwowych. Może uda się znaleźć kogoś, kto nie wyda mi się aż tak przerażający i kogo w naturalny sposób będę mogła wpuścić za chroniący mnie mur.
Uff, zajęło nam to wprawdzie trzydzieści trzy
rozdziały, ale Eadlyn wreszcie zrozumiała, że jako bohaterka
wydanego na papierze opka musi w końcu spojrzeć łaskawszym okiem
na któregoś młodzieńca. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już
z górki (spoiler alert: nie będzie, to Cassoversum).
Możliwe jednak, że prosiłam o zbyt wiele.Tak czy inaczej teraz nie mogłam już zwolnić kroku. Wiedziałam, że dla własnego dobra – dla dobra mojej rodziny – muszę dotrwać do końca tych Eliminacji.A gdy ten koniec nastąpi, będę miała obrączkę na palcu.
I to
już wszystko, moi drodzy; dotarliśmy do końca „Następczyni”.
Czas na oficjalne podliczenie punktów:
Bułkę przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 17
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 15
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 48
Monty Python wiecznie żywy: 24
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 25
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 4
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 52
Fabuła nie do poznania: 17
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 15
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 48
Monty Python wiecznie żywy: 24
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 25
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 4
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 52
Jako
że piąta część jest bezpośrednią kontynuacją tej książki,
nie będziemy zerować licznika – kolejne punkty będą doliczane
do dotychczasowej puli. Pozostawimy też dotychczasowe kategorie,
choć możliwe, że z drobnymi modyfikacjami.
„Następczyni”
posiada nieparzystą liczbę rozdziałów, jest to zatem koniec
analiz dzieła jako takiego. Wiecie, co to oznacza?... Tak, tak; czas
na notkę wydawniczą.
Księżniczka Eadlyn od dziecka słuchała opowieści o tym, jak poznali się jej rodzice.
Biorąc pod uwagę, że Edzię szokują WSZYSTKIE (nawet
te najbardziej niewinne) informacje dotyczące Eliminacji jej
tatusia, widzę tu dwie możliwości: albo robiła to bardzo
nieuważnie, albo bezczelnie okłamywano ją od kołyski.
Dwadzieścia lat temu America Singer wzięła udział w Eliminacjach i zdobyła serce księcia Maxona – a później żyli długo i szczęśliwie.
W przeciwieństwie do ich poddanych, nie mających za co
zapłacić czynszu.
Eadlyn zawsze uważała ich bajkowy romans za coś niezwykle romantycznego, ale sama nie ma zamiaru iść w ich ślady.
Biorąc pod uwagę, że bajkowy romans Amisi i Maksia
składał się z takich elementów jak: napaść na miejsca intymne,
przyprawianie lubemu rogów i nieustanna gra w żurawia i czaplę, to
wcale rozsądna decyzja.
Najchętniej odwlekałaby decyzję o ślubie tak długo, jak tylko się da. Ale księżniczka nigdy nie decyduje w pełni o swoim losie i Eadlyn zmuszona jest zorganizować własne Eliminacje – niezależnie od tego, jak bardzo jest temu przeciwna.
Które to Eliminacje nie sprawdzają się ani jako
ostateczne rozwiązanie problemu trapiącego kraj, ani nawet jako
zasłona dymna, można więc zdecydowanie rzec, że cały ten stres
był o kant dupy potłuc.
Eadlyn nie oczekuje, że jej historia skończy się znalezieniem prawdziwej miłości.
W przeciwieństwie do czytelników, którzy doskonale
wiedzą, że Cass nie jest zdolna do wyprodukowania czegokolwiek poza
kadzią lukru.
Jednak gdy rozpoczyna się rywalizacja, jeden z uczestników przykuwa uwagę Eadlyn, ukazując jej możliwości rysujące się na horyzoncie...
Swoją drogą, ten opis jest dosyć mylący, biorąc pod
uwagę, że przed wydaniem „Korony” fanki nieustannie spierały
się o to, który z tru loffów ostatecznie wygra Eliminacje.
i udowadniając, że znalezienie szczęśliwego zakończenia nie jest tak niemożliwe, jak zawsze się jej wydawało.
No ba, kochanieńka - jesteśmy w końcu w Cassoversum.
I
to już naprawdę wszystko, kochani; niniejszym czas na
analizatorskie wakacje. Widzimy się ponownie 18 lipca, kiedy to
zajmiemy się ostatnim tomem serii, „Koroną”. Dziękujemy, że
towarzyszycie nam w podróży i – miłych wakacji!
Do
zobaczenia wkrótce!
Beige
& Maryboo