niedziela, 31 lipca 2016

Rozdziały III i IV

ROZDZIAŁ 3


Dzisiejszy odcinek nie będzie zbyt długi, ale przynajmniej poznamy bohatera, który będzie wkrótce wspaniałym  źródłem lolcontentu. Cóż, coś za coś.

Zaczynamy rozdział od awansu Neeny. Zostaje ona damą dworu Edzi. Oznacza to, że będzie się zajmowała harmonogramem dnia przyszłej królowej i organizacją jej zajęć. Neena nie będzie więc musiała już prać brudnych gaci ani nosić stroju pokojówki. Dziewczyna przyznaje, że nie ma nic odpowiedniego do ubrania w swej nowej roli. Edzia wspaniałomyślnie pozwala Neenie pożyczyć coś z własnej szafy. 

Po południu Edzia udaje się do Salonu Kawalerskiego, żeby spotkać się z Kile’m. Chłopak pyta, jak Edzia się trzyma. Dziewczyna przyznaje, że póki może się czymś zająć, jest ok. Jednak gdy tylko zaczyna myśleć o zdrowiu matki, załamaniu ojca i wyjeździe brata, Edzia zaczyna się sypać. Martwi się, że Ahren jeszcze nawet nie zadzwonił. Kile stara się ją uspokoić, mówiąc, że brat na pewno ma mnóstwo na głowie i może nawet nie wiedzieć, że Amisi coś się stało. 

 – Masz rację. Poza tym wiem, że zależy mu na nas. Zostawił mi list, zbyt szczery, żebym mogła w niego wątpić. 
 – Sama widzisz. Wczoraj wieczorem twój tata wyglądał tak, jakby natychmiast miał potrzebować szpitalnego łóżka. Jeśli teraz siedzi przy twojej mamie i pilnuje jej, to pewnie ma wrażenie, że kontroluje sytuację, nawet jeśli tak nie jest. Ona przeszła już najgorsze, a zawsze miała ogromną wolę walki. Pamiętasz, jak przyjechał ten ambasador? 
 Uśmiechnęłam się złośliwie. 
 – Chodzi ci o tego ze Związku Paragwajsko-Argentyńskiego? 
 – Tak! Pamiętam to jak dzisiaj. Był dla wszystkich strasznie niegrzeczny, dwa dni z rzędu już w południe był kompletnie pijany, aż w końcu twoja mama po prostu złapała go za ucho i wyprowadziła za drzwi. 
 Potrząsnęłam głową. 
 – Pamiętam. Pamiętam też późniejsze niekończące się rozmowy telefoniczne z ich prezydentem, żeby załagodzić sprawę. 
What The Fuck?!?

Królowa wyprowadzająca ambasadora obcego państwa z ucho?! Nie ogarniam tej kuwety. Przepraszam, czy to jest przedszkole, czy tu się rządzi krajem? 

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 47
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 56
Monty Python wiecznie żywy: 33
Użyj mózgu, Luke: 53

Edzia i Kile umawiają się na spotkanie następnego dnia wieczorem. Wcześniej się nie da, bo panna regentka jest straszliwie zajęta. 

Rozmowę przerywa gwardzista, który oznajmia, że Edzia ma gościa. Kile ulatnia się, a Eadlyn schodzi do owego tajemniczego gościa. 

 Zeszłam po schodach, zastanawiając się, kto mógł się pojawić. Gdyby to był ktoś z rodziny, zostałby zaprowadzony do pokoju; gdyby natomiast przyszedł gubernator czy inny oficjalny gość, przekazałby wizytówkę. Kto więc był tak ważny, że nie musiał nawet oznajmiać swojej obecności? Gdy znalazłam się na parterze, poznałam odpowiedź na moje pytanie. Jego promienny uśmiech sprawił, że oddech uwiązł mi w gardle. Marid Illéa od lat nie przekroczył progu pałacu. Kiedy widziałam go po raz ostatni, był tyczkowatym dzieciakiem mającym problemy z podtrzymywaniem rozmowy. Ale jego zaokrąglone wtedy policzki przemieniły się teraz w szczękę zarysowaną tak ostro, że można by nią coś przeciąć, a cienkie kończyny stały się umięśnione, co było widać nawet pod idealnie skrojonym garniturem. Odwzajemnił moje spojrzenie, a chociaż ręce miał zajęte ogromnym koszem, uśmiechnął się i skłonił, jakby niczego nie trzymał.

Drodzy Czytelnicy, Marid Illea, syn Augusta i Georgii. Człowiek, który pojawia się teraz nie bez powodu. Nie chcę za dużo spoilerować, ale powiem jedno, tym powodem będzie dostarczenie nam sporej dawki faceplamów. A ja będę bardzo się starać, żeby nie czytać i pisać jego imienia jako Madrid. 

 – Wasza wysokość – powiedział. – Przepraszam, że pojawiłem się bez zapowiedzi, ale gdy tylko usłyszeliśmy o stanie twojej matki, poczuliśmy, że musimy coś zrobić. Proszę…
 
 Podał mi kosz wypełniony prezentami. Kwiaty, książki, obwiązane wstążkami słoiki z zupą, nawet kilka wypieków wyglądających tak smakowicie, że sama miałabym ochotę się poczęstować. 
 – Marid – powiedziałam, a w tym słowie były jednocześnie powitanie, pytanie i nagana. – To naprawdę aż za wiele, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.
 
Gest całkiem miły, ale słoiki zupy? Dla królowej? Ja wiem, że rosół jest dobry na wszystko, ale w tej sytuacji średnio mi pasuje. 

 – Różnica zdań nie wyklucza współczucia. Nasza królowa jest chora, więc przynajmniej tyle możemy zrobić.
 
 Uśmiechnęłam się, wzruszona jego nagłym przybyciem. Dałam znak gwardziście. 
 – Proszę to zanieść do skrzydła szpitalnego. 
 Gwardzista zabrał kosz, a ja znowu spojrzałam na Marida. 
 – Twoi rodzice nie chcieli przyjechać? 
 Wsadził ręce do kieszeni i skrzywił się. 
 – Obawiali się, że taka wizyta zostanie odebrana bardziej jako polityczna niż osobista. 
 Skinęłam głową. 
 – Mogę to zrozumieć, ale proszę, powiedz im, żeby w przyszłości się tym nie przejmowali. Nadal są tu mile widziani. 
 Marid westchnął. 
 – Oni chyba tak nie myślą, nie po tym, jak… wyjechali. Zacisnęłam wargi, ponieważ pamiętałam to aż nazbyt dobrze. 
 Po śmierci mojego dziadka August Illéa i mój ojciec ściśle ze sobą współpracowali, starając się jak najprędzej znieść system klasowy. Kiedy jednak August zaczął narzekać, że zmiany nie zachodzą dość szybko, tata wykorzystał swoje stanowisko i kazał mu trzymać się planu. Ponieważ jednak tata nie potrafił poradzić sobie ze stygmatyzacją osób należących dawniej do niższych klas, August powiedział, że powinien ruszyć „rozpuszczony tyłek” z pałacu i zobaczyć, co się dzieje na ulicach. Tata zawsze zachowywał cierpliwość, a o ile pamiętam, August zawsze był lekko poirytowany. Skończyło się to wielką kłótnią, po której August i Georgia spakowali swoje rzeczy i nieśmiałego syna, a potem wyjechali, ponurzy jak chmury gradowe, pełni żalu i złości. 
 Od tamtej pory raz czy dwa razy słyszałam Marida występującego w radio, komentującego wydarzenia polityczne lub udzielającego porad ekonomicznych, ale teraz dziwnie się czułam, gdy jego głos był dopasowany do ruchu warg, a on sam uśmiechał się swobodnie. Kiedy był młodszy – pamiętałam to dobrze – bardzo się garbił. 
 – Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego nasi ojcowie ostatnio nie rozmawiają ze sobą. Z pewnością widzicie problemy z dyskryminacją wynikającą z dawnych podziałów klasowych, co staramy się zwalczać. Myślałam, że któryś z nich w końcu złamie się i odezwie do drugiego. Tu już nie chodzi o urażoną dumę.


Czyli Maksio i August pożarli się o politykę, a państwo Ikea spakowali manatki i wynieśli się śmiertelnie obrażeni. A teraz nagle pojawia się ich czarujący synuś, któremu rodzice zapewne od lat kładli do głowy swoje przekonania i opinie. Ale to z pewnością nic podejrzanego. A gdzie tam. Bardzo subtelne, Kiera, bardzo. 


  Marid podał mi ramię. 
  – Może przejdziemy się i porozmawiamy? 
  Wzięłam go pod ramię i ruszyliśmy przed siebie korytarzem. 
  – No cóż, wasza wysokość… 
  – Proszę, Maridzie, jestem Eadlyn. Znałeś mnie, zanim jeszcze się urodziłam. 
  Uśmiechnął się. 
  – To prawda. Ale mimo wszystko teraz jesteś regentką, więc niestosownie byłoby zwracanie się do ciebie w nieodpowiedni sposób. 
  – A jak ja mam się zwracać do ciebie? 
  – Po prostu jak do lojalnego poddanego. Chciałbym zaproponować ci wszelką pomoc, jaką mogę służyć w tych trudnych czasach. Wiem, że zniesienie klas nie poszło tak gładko, jak wszyscy mieliśmy nadzieję, od samego początku kulało. Przez całe lata słuchałem głosu opinii publicznej. Wydaje mi się, że bardzo dobrze znam poglądy ludzi, więc jeśli moje analizy mogą okazać się dla ciebie przydatne, daj mi znać.
 

Cóż, może jestem niezbyt ufna, ale jak nagle taki ktoś spada z nieba, to ja miałabym spore wątpliwości, czy jego intencje są aby na pewno w 100% altruistyczne, czy też ma w tym jakiś interes. 

Maryboo przeczytała „Koronę” dużo wcześniej niż ja i opisując mi Marida, użyła słowa „lepki”. Uważam to za doskonałe określenie tego pana. Znamy go ledwie od 3 stron, a ja już wiem, jaką rolę będzie miał do odegrania w tej książce. Znów ci się, droga Kiero, nie udało wprowadzenie tajemnicy i napięcia. 

Edzia, ufne jagnię, dochodzi do wniosku, że doświadczenie Marida z opinią publiczną bardzo jej się przyda. Marid zostawia jej swój prywatny numer telefonu i obiecuje, że będzie na każde zawołanie. 

ROZDZIAŁ 4

Edzia bierze kąpiel. Dopiero teraz ma trochę czasu dla siebie, żeby się porządnie wypłakać. 

Co miałam robić? Nie było już Ahrena, który mógłby mi pomagać, i obawiałam się, że bez niego będę popełniać jeden błąd za drugim. Dlaczego jeszcze nie zadzwonił? Dlaczego nie wrócił najbliższym samolotem do domu?

W sumie dobre pytanie. Jakoś nie kupuje tego, że jeszcze o niczym nie słyszał. Wszak takie wieści jak poważna choroba królowej dużego kraju, jakim jest Ikea, rozchodzą się szybko. Chyba Ahren nie jest aż tak zabiegany i zajęty byciem księciem małżonkiem, żeby nie znaleźć 5 minut na telefon do zdruzgotanego ojca lub zrozpaczonej siostry. Czy to jest sposób Kiery na budowanie napięcia? 

  Co zrobię, jeśli po wyjęciu tych rurek z gardła mamy lekarze stwierdzą, że nie może sama oddychać? Nagle uświadomiłam sobie, że chociaż nie wyobrażałam sobie niczego konkretnego, jeśli chodzi o moje przyszłe małżeństwo i dzieci, zawsze oczami duszy widziałam mamę tańczącą na moim weselu i zachwycającą się moim pierworodnym. A jeśli nie będzie jej przy tym?

Edzia robi się coraz bardziej ludzka. Zaczynam jej współczuć, cholera jasna.


  Jak miałam zająć miejsce taty? Po pierwszym dniu byłam śmiertelnie zmęczona i nie potrafiłam wyobrazić sobie, że zajmuję się tym godzinami, dzień po dniu, przez kilka najbliższych tygodni, nie mówiąc już o latach, kiedy w końcu naprawdę wstąpię na tron. 
  Jak miałam wybrać męża? Kto będzie najlepszy? Kogo najszybciej zaaprobuje opinia publiczna? Czy zadawanie takiego pytania było właściwe? Czy samo to pytanie było właściwe?

I właśnie m.in. dlatego Maksio nie powinien był zrzucać na barki swojej nastoletniej córki odpowiedzialności za kraj. Matka jest poważnie chora, kraj w rozsypce, trzeba też myśleć o Eliminacjach, a Maksio dokłada jeszcze Edzi 1500 zmartwień, bo dupa z niego, a nie król i ojciec. Przynajmniej Kiera jest konsekwentna w robieniu z tego faceta niedojdy w absolutnie każdym aspekcie. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 57 

  Otarłam oczy grzbietem dłoni jak dziecko i żałowałam, że nie mogę wrócić do czasów, gdy byłam szczęśliwie nieświadoma tego, ile zła może się spiętrzyć jednego dnia. 
  Miałam władzę, ale nie miałam żadnego pomysłu na to, jak ją wykorzystać. Byłam rządzącym, który nie ma pojęcia o rządzeniu. Byłam bliźniaczką zostawioną samą sobie. Byłam córką nieobecnych rodziców. Miałam pół tuzina kandydatów na męża i nie wiedziałam, co to znaczy zakochać się. 
  Napięcie zaciskające się na moim sercu wystarczyłoby do obezwładnienia każdego. Potarłam bolącą pierś, zastanawiając się, czy tak to się zaczęło w przypadku mamy. Gwałtownie usiadłam i odsunęłam od siebie te myśli. 
  Czujesz się dobrze. Ona poczuje się lepiej. Nie wolno tylko ci się zatrzymywać.


Już widać, że Edzia będzie lepszym władcą od swojego ojca, nie żeby to było bardzo trudne. Zamierza się nie poddawać i walczyć w przeciwieństwie do Maksia, który rozłożył ręce i stwierdził, że nie może i koniec. 

  Ubrałam się w piżamę i byłam już prawie gotowa się położyć, gdy usłyszałam nieśmiałe stukanie do drzwi. 
  – Eady? 
  – Osten? – Zajrzał do pokoju, a zaraz za nim Kaden. Podbiegłam do nich. – Jak się trzymacie? 
  – W porządku – zapewnił mnie Kaden. – Nie boimy się, ani nic. 
  – W ogóle – dodał Osten. 
  – Ale nie wiemy nic o mamie i pomyśleliśmy, że pewnie ty coś słyszałaś. 
  Pacnęłam się w głowę. 
  – Przepraszam, powinnam była powiedzieć wam, co się dzieje. – Przeklinałam się w duchu na myśl o tym, że spędziłam właśnie dwadzieścia minut w wannie, zamiast przeznaczyć ten czas na porozmawianie z moimi braćmi.

Nie poznaję tej kobity, no nie poznaję. 

  – Mama dochodzi do siebie. – Starałam się ostrożnie dobierać słowa. – Trzymają ją uśpioną, żeby szybciej zdrowiała. Znacie mamę, gdyby się obudziła, natychmiast chciałaby biegać za nami i sprawdzać, czy robimy wszystko tak, jak powinniśmy. Dzięki temu, że śpi, wystarczająco odpocznie i będzie się czuć znacznie lepiej, kiedy się obudzi. 
  – Och. – Ramiona Ostena uniosły się w westchnieniu. Zrozumiałam, że chociaż wszystko to przytłaczało mnie ogromnie, im było znacznie ciężej. 
  – A co z Ahrenem? – Kaden zaczął skubać skórkę przy paznokciu. Nigdy nie widziałam, żeby to robił. 
  – Nie mam na razie od niego żadnych wiadomości, ale jestem pewna, że po prostu musi urządzić się w nowym miejscu. Ostatecznie jest teraz żonaty. 
  Wyraz twarzy Kadena mówił, że ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała. 
  – Myślisz, że wróci? 
  Odetchnęłam głęboko. 
  – Nie martwmy się tym dzisiaj. Jestem pewna, że niedługo zadzwoni, a wtedy wszystko nam powie. Na razie niech wam obu wystarczy, że wasz brat jest szczęśliwy, wasza mama wyzdrowieje, a ja mam wszystko pod kontrolą. Jasne? 
  Uśmiechnęli się. 
  – Jasne.

Widzicie? Edzia pociesza braci, choć sama jest zrozpaczona i przytłoczona. Grinch może się schować.

Nie wiem, czy Kiera zrozumiała wreszcie, jakiego potwora stworzyła w tomie I i trzeba coś z tym zrobić, czy taki był plan od początku. Ale taka diametralna zmiana w ciągu właściwie jednego dnia jest bardzo niewiarygodna. Znów pani ałtorce coś nie wyszło. 

Osten myśli, że to przez niego Amisia się rozchorowała, bo był taki rozbrykany. Kaden dodaje,  że zamęczał matkę prośbami o pomoc w nauce, książki i nowych korepetytorów. 

Na szczęście Edzia nie pozwala braciom winić się za chorobę matki. 
   – Osten, nie wolno ci tak myśleć – powiedziałam, przytulając go. – Mama jest królową, jeśli już, to byłeś najmniej stresującą częścią jej życia. Owszem, trudno jest być matką, ale mogła zawsze do nas przyjść, jeśli chciała się pośmiać. A kto z naszej czwórki jest najzabawniejszy? 
  – Ja. – Jego głos był słaby, ale uśmiechnął się leciutko, kiedy wycierał nos. 
  – Właśnie. Kaden, jak myślisz, czy mama wolałaby, żebyś zadawał jej tuziny pytań, czy żebyś szedł przez życie z błędnymi odpowiedziami? 
  Bawił się przez chwilę palcami, zastanawiając się nad tym. 
  – Wolałaby, żebym przyszedł do niej. 
  – Sam widzisz. Bądźmy szczerzy, trudne z nas dzieciaki, nie? – Słysząc to, Osten roześmiał się, a Kaden trochę się rozpogodził. – Ale niezależnie od tego, co ją z naszej strony spotykało, ona tego chciała. Wolała zmuszać mnie do ćwiczenia charakteru pisma, niż wcale nie mieć córki. Wolała być twoją chodzącą encyklopedią, niż nie mieć o czym z nami rozmawiać. Wolała cię zaklinać, żebyś siedział spokojnie, niż mieć tylko trójkę dzieci. Nic z tego nie jest naszą winą – zapewniłam ich.

Cud się stał po prostu, inaczej tego nie da się wytłumaczyć. 

  Czekałam, aż odwrócą się i wybiegną, ale oni nie ruszyli się z miejsca. Westchnęłam w duchu, wiedząc, na co czekają, i uświadamiając sobie, że dla ich dobra jestem gotowa poświęcić trochę tak bardzo potrzebnego mi czasu na sen.
 
  – Chcecie tu dzisiaj zostać? 
  Osten natychmiast rzucił się na moje łóżko. 
  – Tak! 
  Potrząsnęłam głową. Co miałam z nimi robić? Położyłam się do łóżka, Kaden przytulił się do moich pleców, a Osten położył głowę na poduszce obok mojej. Uświadomiłam sobie, że nie zgasiłam światła w łazience, ale machnęłam na to ręką. Potrzebowaliśmy teraz odrobiny światła. 
  – To nie to samo bez Ahrena – powiedział cicho Kaden. 
  Osten zwinął się w kłębek. 
  – No, czegoś tu brakuje. 
  – Wiem, ale nie martwcie się. Znajdziemy nową normalność. Zobaczycie. 
  Dla nich zamierzałam wymyślić jakiś sposób, by tak się stało.

Tym optymistycznym akcentem kończy się rozdział.

Edzia zrobiła się przytulaśna i wspierająca, a do tego wzięła się w garść i odważnie stawia czoło problemom. No mówię wam, nie ten sam człowiek, więc albo cud, albo ją kosmici porwali i podmienili jej ciało. Albo najzwyczajniej w świecie pani Cass nie radzi sobie z character development. Postawię na to ostatnie. Uwierzcie, będziemy to jeszcze nie raz powtarzać. 

Za tydzień Edzia będzie bratać się coraz bardziej z kandydatami. Stan Amisi się wreszcie zmieni. Na lepsze? Na gorsze? No ba, to przecież oczywiste.

Do zobaczenia.

Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 48
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 47
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 57
Monty Python wiecznie żywy: 33
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 25
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 53


Beige

11 komentarzy:

  1. W sumie całkiem ładne te sceny z braćmi i rozumne teksty tam E.wygłasza.No,zmiana totalna,nieuzasadniona i z d..wzieta.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do Marida (lol, byłam przekonana, że to imię to Madrid, dopiero po Twojej adnotacji zdałam sobie sprawę z tego, że nie) - ja osobiście nie domyśliłam się jego roli, ba! nawet nie miałam podejrzeń. I podejrzewam, że kilkunastoletnie dziewczyny, do których jest to skierowane, też były zaskoczone kiedy okazało się, o co chodzi. Pewnie jest to kwestia tego, że czytając Koronę, nie skupiałam się na rozpracowywaniu tekstu, tak jak Wy to robicie; generalnie to przeze mnie przepływało, bo ebooka włączałam przy czekaniu w kolejce, na autobus, etc. Tak czy inaczej, Marida nie nazwałabym aż tak wielkim failem.
    Co do odmiany Eadlyn - nic mówić nie będę, bo, jak już kiedyś wspominałam, i w I tomie nie wzbudzała we mnie negatywnych uczuć. Przez większość czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale Marid wydał mi się pod względem antropologicznym latynoski. A imię, jak zresztą wiele postaci z Cassoversum, ma z rzyci wzięte. Kłótnia Ikei i Maksia... Wtf. Ja wiem że monarchia absolutna, ale czy wyobrażacie sobie, że dwóch gości przeprowadza reformy i jeden z nich strzela focha, pakuje manatki i wypiernicza z kraju. Przecież August powinien mieć jakieś stronnictwo, które próbowałoby wpłynąć na Maksia, żeby zmienił formę reform. Bo tak to ich kłótnia i "wyprowadzka" Augusta wydaje się taka zaściankowa. Jakby chodziło nie o politykę, a, bo ja wiem spadek.
    Scena z braćmi... Jak na Cass dobra, jak na ogół literatury banalna.
    Trzymajcie się dziewczyny w walce z tymi debilizmami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać że Kiera powoli robi postępy, scena z braćmi była urocza i dobrze napisana. Co prawda nadal nie radzi sobie z wieloma rzeczami, jak właśnie przedstawienie stopniowych przemian osobowości bohaterki na lepsze, ale widać że to nie stracony przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie Eadlyn nigdy już nie zdobędzie mojej sympatii. Musiałaby naprawdę zrobić coś niesamowitego np. rzucić się na nóż albo coś takiego.
    Z kolei August bardzo dobrze powiedział Maxonowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo osób w wieku nastoletnim zachowywało się okropnie, a potem wyszli na ludzi i już nikt o tym nie pamiętał. Eadlyn była okropna, ale nie prześladowała nikogo psychicznie w jakiś zastraszający sposób, powodujący trwały uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Gdyby tylko ta jej przemiana była bardziej realistyczna, to dla mnie sytuacja jest całkiem w porządku. Gdyby nagle zaczęła rzucać się pod noże, to dopiero byłoby zabawnie.

      Usuń
  6. Tak czytam od kilku lat (LAT?! Matko kochana, to naprawdę minęły LATA?!) wasze analizy od czasu, kiedy wielkimi apelami nawoływałam was do kontynuowania ich jeszcze na forum Twilitghowym. I nie komentuję. Pomyślałam, że przecież miło wiedzieć, że ktoś stale docenia, było nie było, wasze wysiłki ^^ Wreszcie zacznę komentować na bieżąco, skoro i tak nie przegapiłam żadnego rozdziału.

    Muszę Cię Beige ze smutkiem poinformować, że twoje starania są na nic. Nie znaczy nic, że wpisujesz imię "Marid" poprawnie i nie nawiązujesz (poza jednym razem) jak kojarzy się to imię. Ja wciąż widzę "Madrid" i myślę "Madrid". Inaczej się nie da xD I widzę, że nawet inni latynosa przez to w nim widzą!
    Pozdrawiam was
    Remmy~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, witaj z powrotem, Remmy! Miło Cię widzieć :)

      Maryboo

      Usuń
    2. Hej, cieszę się, że nadal nas czytasz. Pozdrawiam.

      Beige

      Usuń
  7. Czytam te analizy od ośmiu miesięcy z wieloma przerwami. Są bardzo zabawne, ale w trylogii były same powtórki. Muszę przyznać, że Następczyni była o wiele lepsza i naprawdę wyobrażałam sobie Was rwące brązowe (dlaczego?) włosy z głów i błyszczącym łysizną środkiem w niebieskich piżamkach-kombinezonach, z książkami w rękach. Wydaje mi się, że Cass robi postępy i gdyby nie ta wielka zmiana naprawdę byłabym zadowolona. Team Kaden!!! A co w tej części z Josie? Marid potrafię przeczytać poprawnie, o ile się nie śpieszę (tak samo zwroty grzecznościowe z wielkiej).

    Ych, jestem już na bieżąco i nie cieszy mnie to. Czekać tydzień na dwa ROZDZIAŁY KIERY. Wolałabym być do tyłu, ale to kara za wakacje i szybkie czytanie.

    Niezalogowana GB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Was rwące brązowe (dlaczego?) włosy z głów"

      W moim przypadku trafiłaś ;)

      "A co w tej części z Josie?"

      Cóż, Josie będzie przez moment cierpieć na Syndrom Clarksona, ale miło mi donieść, że później będzie już tylko lepiej.

      Usuń