niedziela, 30 października 2016

Nowa analiza za tydzień

Mam nadzieję, że w listopadzie będę mogła dodawać rozdziały bardziej regularnie, ale w tej chwili nie mogę niczego obiecać.

Beige

niedziela, 23 października 2016

Rozdziały XXIII i XXIV


Rozdział 23


Marid zgarnia Eadlyn przed kamerę, bowiem dziennikarka chce się dowiedzieć, jak czuje się świeżo koronowana królowa. Dziewczyna odpowiada, że jest zmęczona, ale pełna entuzjazmu; dzięki kandydatom i Maridowi miała szansę lepiej poznać swych poddanych i liczy na to, że owa wiedza pomoże jej w polepszaniu warunków bytowych tłuszczy.

Czy może nam wasza królewska mość zdradzić jakieś plany?
Cóż, myślę, że panel dyskusyjny, będący w całości pomysłem Marida – wskazałam go – zaczął się trochę burzliwie, ale przyniósł bardzo cenną wiedzę.

Pamiętacie, jak swego czasu prosiłyśmy, żebyście zwrócili uwagę na nieustanny strumień peanów na cześć młodego Illei płynący z ust Edzi? Dziś wreszcie przekonacie się, o co nam chodziło.

Dziennikarka chce wiedzieć, co z życiem uczuciowym władczyni; ta obiecuje, że wkrótce wróci do randkowania. Reporterka pyta Marida, czy ma dla Edzi jakieś rady w tej kwestii:

Chciałbym tylko życzyć jej pomyślnych rządów i dokończenia Eliminacji. Chłopak, który zdobędzie jej serce, będzie szczęśliwszy, niż mu się wydaje.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 46

Wywiad się kończy, Eadlyn odciąga chłopaka na bok:

Nie chciałabym być niegrzeczna po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłeś, ale takie zachowanie jest niestosowne.
Jakie?
Takie, jakby między tobą a mną mogło do czegoś dojść, gdyby tylko nie zaczęły się Eliminacje.

Słuchajcie, ja wiem, co czeka na nas dosłownie w następnym akapicie – ale póki tkwimy w powyższej scenie, odsuwam na bok moją znajomość tej książki i czuję się w obowiązku zapytać Edzię: WTF?

Co było niby takiego niestosownego w wypowiedzi Marida? Chłopak (jak mieliśmy szansę wielokrotnie zaobserwować na przestrzeni tego tomu) regularnie podlizuje się królowej, więc jeden komplement mniej czy więcej naprawdę nie powinien jej robić różnicy. Illea nie powiedział też niczego szokującego: stwierdził wyłącznie, że przyszły książę małżonek będzie miał wspaniałą żonę, który to tekst równie dobrze mógłby paść z ust Aspena czy Kadena. Jasne, w przypadku przyjaciela płci przeciwnej może pojawić się pewna nuta dwuznaczności – ale tekst Marida ciężko mimo wszystko uznać za przekroczenie granicy.

A jeśli nawet przyjmiemy, że Eadlyn ma tu raczej na myśli wspólne zdjęcie z poprzedniej analizy to, no cóż... Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przypomnieć jej, że do sweet foci zapozował z nią także pewien znajdujący się poza oficjalną pulą kandydatów przydupas.

To już trzeci raz, kiedy zauważam, że powiedziałeś coś takiego, ale przecież nie widzieliśmy się od kilku lat. Obowiązek i honor nakazują mi poślubić jednego z moich kandydatów, więc zachowywanie się, jakbyś się czuł zraniony, podczas gdy nic nas nie łączy, jest niedopuszczalne.

Jaki znów „zraniony”? Facet stwierdził tylko, że Edzia jest fest dziewuchą i jej ślubny będzie szczęściarzem. Oczywiście, prasa może rozdmuchać każdą tego typu niewinną uwagę...

...i tu wracamy do problemu wspomnianego przeze mnie na początku analizy. Hej, Edziu! Wiesz, co jeszcze dziennikarze mogą odczytać w niewłaściwy sposób?

Twoje nieustanne zachwyty nad genialnością Marida.

Illea może być wazeliniarzem jeszcze większym od przydupasa, ale prawda jest taka, że to ty umożliwiłaś mu błyszczenie w pałacu, pozwalając mu zorganizować audiencję i wychwalając jego bystrość umysłu oraz to, jakim wspaniałym jest przyjacielem. Wróćcie do powyższego wywiadu: to Edzia zaczyna sesję włazidupstwa, przypisując Maridowi zasługi za udany panel dyskusyjny. Jeśli przyjmiemy, że Illea przekracza granice komplementując królową na wizji, to jak nazwać jej całkowite poleganie na nim w kwestiach społecznych i zaproszenia do częstowania się pałacowym winem?

Użyj mózgu, Luke: 90

A teraz - czas na chwilę prawdy.

Nie, żeby scena poniżej była (wbrew temu, co zapewne sądzi Cass) specjalnie szokująca; myślę, że na tym etapie większość z Was już dawno domyśliła się, o co tak naprawdę chodzi w wątku Marida. Ale dla porządku zaznaczam: przed nami jeden z głównych twistów fabularnych „Korony”.

Wybaczcie bardzo długi cytat; muszę go przytoczyć w całości, albowiem tylko wtedy będę mogła właściwie się do niego odnieść.

Gdyby twoja rodzina choć odrobinę zwracała uwagę na to, co myślą poddani, może zauważyłabyś, że jeśli chodzi o opinię publiczną, mój głos jest doskonale słyszalny. Cenią mnie. Powinnaś zobaczyć te stosy listów od fanów, które dostaję. Nie wszyscy są zdania, że rodzina
Schreave ma największe prawo do korony.
Zamarłam, przerażona tym, że jego słowa mogą być prawdziwe.
Dużo mi zawdzięczasz, Eadlyn. Cały czas pilnuję, żebyś wypadała dobrze w prasie, mówię o tobie pozytywnie w wywiadach i uratowałem tamten panel dyskusyjny. To ja to zrobiłem, nie ty.
Mogłam…
Nie, nie mogłaś. Na tym polega problem. Nie możesz się zajmować tym sama. To praktycznie niemożliwe, dlatego fakt, że chcesz wyjść za mąż, to doskonały pomysł. Tylko szukasz w złym miejscu.
Byłam zbyt oszołomiona, by się odezwać.
Bądźmy zresztą szczerzy, gdyby któremuś z tych chłopców naprawdę na tobie zależało, czy nie tłoczyliby się w tym momencie wokół ciebie? Jeśli się patrzy na to z zewnątrz, wszyscy oni wydają się obojętni.
Mój szok zamienił się w rozpacz. Rozejrzałam się po sali. Miał rację, żaden z członków Elity nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.
Jeśli natomiast zwiążesz się ze mną, ród Illea - Schreave będzie miał zapewnioną przyszłość. Nikt nie odważy się kwestionować twojego prawa do tronu, jeśli będziesz moją żoną.
Sala zakołysała się lekko, a ja z całej siły starałam się opanować, podczas gdy on mówił dalej:
Możesz to sprawdzać, ile chcesz, ale jeśli chodzi o opinię publiczną mam dwukrotnie wyższe poparcie niż ty. Mogę w jeden wieczór sprawić, że z tolerowanej staniesz się uwielbianą.
Maridzie – powiedziałam, nienawidząc siebie za to, że mój głos brzmiał tak słabo. – To nie jest możliwe.
Ależ jest. Albo sama zakończysz te Eliminacje, albo będę rozsiewać plotki o nas tak długo, aż i tak nikt nie będzie ich traktować poważnie. Kiedy skończę, zostaniesz uznana za bardziej bezduszną, niż sama się sobie w tej chwili wydajesz.
Wyprostowałam się.
Zniszczę cię – obiecałam.
Spróbuj. Przekonaj się, jak szybko zwrócą się przeciwko tobie. – Pocałował mnie w policzek. – Masz mój telefon.

…Marid? Nie musisz się bać, że ktoś zakwestionuje twoje prawa do tronu; na pierwszy rzut oka widać, że jest spokrewniony z Gregorym „zapisuję wszystkie moje łajdactwa w pluszowym pamiętniczku” Illeą.

Nawet nie wiecie, jakim smutkiem napawa mnie powyższy akapit. Do tej chwili Marid był jednym z bardziej przebiegłych czarnych charakterów serii (jak świadczy to o pozostałych antagonistach, to już inna para kaloszy); obecnie dołączył do licznych bohaterów Cassoversum cierpiących z powodu ujemnego IQ. Facet miał same asy w rękawie: głęboką wdzięczność Maksia i Amisi, przyjaźń i uwielbienie Edzi, poparcie obywateli, dobre pomysły, gdy w grę wchodzi naprawa kraju... I zaprzepaścił to wszystko tylko po to, by móc złowieszczo podkręcić wąsa podczas swej Mrocznej Przemowy.

Albowiem – niespodzianka – Marid ma rację niemalże w każdym punkcie. Tak, to on latami pracował na dobrą opinię wśród ludu, podczas gdy księżniczka była obrzucana zgniłkami; tak, to on ma pierwszeństwo, gdy w grę wchodzą prawa do tronu (w swoim czasie najprawdopodobniej omówimy zresztą drzewo genealogiczne Maxona); tak, to on nieustannie aktywnie wspiera władczynię i ewidentnie jest z nią w zażyłych stosunkach, podczas gdy kandydaci snują się gdzieś na setnym planie i nikt nie traktuje ich inaczej niż kartonowe ozdoby. Ten facet naprawdę miał szansę dopiąć swego; tu „pełna troski” uwaga rzucona podczas spotkania z Amisią, że Eadlyn chyba jednak nie czuje nic w stosunku do żadnego z kandydatów, tam kolejne wspaniałe projekty reform, za które zostanie publicznie pochwalony przez królową, w końcu – długie, nocne Illeańczyków rozmowy przy winie z samą Edzią, gdzie ta wyzna mu płaczliwie, że kocha przydupasa, ale nigdy nie będą razem, na co wspaniały przyjaciel Marid znajdzie „spontaniczne i bezinteresowne” rozwiązanie – ożeni się z nią i będzie pełnił rolę zasłony dymnej, podczas gdy żona będzie w tajemnicy romansować z ukochanym tłumaczem...

To mogło się udać; nie musiało, ale mogło. I wszystko poszło w pizdu... Właściwie w imię czego?

Naprawdę, Cass: czy istniał jakikolwiek powód (pomijając, rzecz jasna, twoją kompletną nieumiejętność tworzenia fabularnych sekretów bez natychmiastowego zdradzania ich czytelnikowi), dla którego Marid Illea musiał przemienić się w klona Kriss Ambers i wyrzygać przed protagonistką swoją największą tajemnicę? Przecież ten facet właściwie wydał na siebie wyrok śmierci; oznajmił właśnie, że ma ochotę zrzucić Edzię z tronu (nie ma się co łudzić, że zadowoliłby się wyłącznie pozycją księcia małżonka). A Edzia, że tak tylko przypomnę, ma prawo zgładzić dowolnego obywatela li i jedynie na podstawie złego humoru – nie mówiąc już o próbie zagarnięcia korony.


I... to na razie tyle w tym temacie. Na tym póki co zakończmy przemyślenia dotyczące Marida i jego niecnego planu. Nie, nie dlatego, że nie ma tu już nic do dodania, ale dlatego, że jeśli chodzi o bycie czarnym charakterem tej serii, Illea dopiero się rozkręca. Myśleliście, że nic nie przebije różowego pamiętniczka Grzesia? W takim razie uzbrójcie się w cierpliwość i przygotujcie sobie zawczasu coś miękkiego pod głowę.

Użyj mózgu, Luke: 91

Marid opuszcza przyjęcie, a Edzia wymyka się niepostrzeżenie z sali, by trochę poangstować:

Byłam głupia. Myślałam, że Hale’owi na mnie zależy, że Ean chce mnie wspierać i nie mogłam się bardziej mylić.

No...niezupełnie. To nie tak, że którykolwiek z nich z rozmysłem zgłosił się do konkursu, wiedząc o swoich seksualnych preferencjach. Mało tego, Project Runway regularnie udowadnia, że jesteś dla niego kimś ważnym (nawet, jeśli chodzi wyłącznie o przyjaźń), a Ean (który, notabene, od początku grał w otwarte karty, gdy w grę wchodziły jego uczucia do Edzi), z pewnością dotrzymałby słowa i został twoim mężem – nie mężem, gdybyś nie pozwoliła mu odejść z lubym w stronę zachodzącego słońca.

Popełniłam błąd, ufając Burke’owi, Jackowi i Badenowi. Byłam przeświadczona, że Marid chce mi pomóc, a on tylko zamierzał zasiąść na tronie. Mój instynkt zawodził za każdym razem. I nagle zaczęło mi się wydawać, że wszyscy, którzy mnie otaczają, są fałszywi.

Uczucia Edzi są w tym momencie w pełni zrozumiałe. Pozostaje tylko spytać się, gdzie byli przez cały ten czas jej bliscy – ze szczególnym naciskiem na tatusia i Aspena – którzy, mając więcej lat i doświadczenia niż osiemnastoletnia księżniczka, powinni byli od początku monitorować, kto i w jakim celu kręci się po pałacu. Nie zaszkodziłoby też zbadać przeszłość kandydatów oraz wykazać się pewną rezerwą wobec typa, którego prawa do tronu wyprzedzają te faktycznej dziedziczki, a którego rodzice kilka lat temu uciekli wściekli z pałacu, gdy okazało się, że nie będą mogli bezpośrednio wpływać na decyzje władcy.

To zresztą jest szczególnej wagi kamyczek do ogródka Maxona: Chłopie, naprawdę nie zastanowiło cię, że syn byłych przywódców rebelii, którzy zapadli się pod ziemię po tym, jak zabroniłeś im się wtrącać w sprawy państwowe pojawia się w pałacu akurat wtedy, gdy twoja latorośl szykuje się do wyboru małżonka (i przejęcia tronu)? I że ów syn, miast żywić ku tobie przynajmniej minimalną urazę, chce przychylić nieba tobie i twojej rodzinie?

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 28
Użyj mózgu, Luke: 92

Nawiasem mówiąc, część z Was pisała w komentarzach, że nieustannie czyta imię bohatera jako „Madrid”. Ja jednak jestem niemal stuprocentowo przekonana, że Cass miała na myśli coś zupełnie innego.

Ach, autorko, jakaś ty subtelna.


Edzia usiłuje powstrzymać łzy, aż tu nagle na scenie pojawia się... No, zgadnijcie.

Drzwi otwarły się i zanim zdążyłam się wycofać, zobaczyłam twarz Erika.

Nie płacz, nieszczęsna; tru loff bieży na ratunek, bez wątpienia ściskając w dłoniach egzemplarz „Alchemika”.

Przepraszam, wasza królewska mość. Chciałem tylko wymknąć się na chwilę z tłumu. To dla mnie trochę za dużo.

I znów: wybrałeś sobie, kochasiu, po prostu idealny zawód.

Użyj mózgu, Luke: 93

Wasza królewska mość? – Zamknął drzwi i szepnął: – Czy mogę jakoś pomóc?
Patrzyłam w te niesamowicie niebieskie oczy i zapominałam o wszystkich zmartwieniach. Moje serce podpowiadało: uciekaj. Dlatego wzięłam go za rękę i właśnie tak zrobiłam.

Oho, wygląda na to, że Kile oficjalnie utracił status Pana Pocieszacza.

Edzia wciąga przydupasa do pogrążonej w ciemności Komnaty Dam i zadaje mu bardzo poważne pytanie: czy istnieje choć cień szansy, że coś do niej czuje?

Wasza królewska mość, ja…
Nie! – powiedziałam, zerwałam z głowy koronę i rzuciłam nią przez pokój. – Nie wasza królewska mość. Eadlyn. Jestem po prostu Eadlyn.

...Chyba już wiem, co się stało z tymi wszystkimi diademami, które rzekomo popsuła Josie. A tak w ogóle, to nie ma jak rzucać ozdobionym kamieniami szlachetnymi symbolem władzy królewskiej niczym frisbee.

Monty Python wiecznie żywy: 72
Użyj mózgu, Luke: 94

Zawsze jesteś po prostu Eadlyn. I zawsze jesteś królową. Jesteś wszystkim dla wszystkich, dla mnie zaś znaczysz nieporównanie więcej.

- Wyrecytował Erik, po czym sporządził mentalną notkę, by tego wieczoru wkuć na blachę następne pięć stron „Demona i panny Prym”.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 47

Magia truizmów najwyraźniej działa, bowiem nasze gołąbeczki zaczynają się całować:

Każda chwila, jaką razem spędziliśmy, tańczyła w mojej głowie.

Cóż, przynajmniej nie masz zbyt wiele do wspominania.

Jego niepewność, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, i to, jak skarciłam go przed paradą za obgryzanie paznokci.

Drodzy czytelnicy, czy wy też, całując się ze swym wybrankiem/wybranką wspominacie, jak obsztorcowaliście jego/ją za niepozmywanie naczyń? Jeśli nie, to przykro mi, ale to nie jest prawdziwa miłość.

To, jak ochraniał mnie podczas bójki w kuchni i jak moje oczy biegły co chwila do niego, gdy chłopcy modlili się pod drzwiami sali szpitalnej.

Z narracji w „Następczyni” wynika raczej, że ledwo rejestrowałaś, co się wokół ciebie dzieje, przejęta losem matki.

A także ten najbardziej zaskakujący moment w Komnacie Dam, gdy Camille zapytała, kto wypełnia moje myśli, a ja musiałam z całej siły powstrzymać się, by nie powiedzieć na głos jego imienia.

Tak, to jest nadal ten sam akapit i tak, doskonale wiadomo, kogo Edzia ma na myśli w owym zdaniu, ale nic na to nie poradzę, że ów cytat w oderwaniu wygląda, jak wygląda:

Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 34

Każda z tych magicznych, zakazanych sekund płonęła we mnie, gdy kontynuowaliśmy niebezpiecznie zdradziecki pocałunek. Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, miałam łzy w oczach i byłam pewna, że wyjazd Ahrena i lęk przed utratą matki były praktycznie bezbolesne w porównaniu z tym.




… Bycie porzuconą przez ukochanego członka rodziny, który wyjawił ci w pożegnalnym liście, że bezpośrednią przyczyną ucieczki jest twoje koszmarne zachowanie... bolał mniej niż fakt, iż przydupas nie jest oficjalnym członkiem Eliminacji?

… Godziny spędzone pod salą operacyjną, kiedy to życie Ameriki wisiały na włosku i w każdej chwili mogło się okazać, że lekarzom nie udało się uratować twojej matki... były mniej przerażające niż to, że nie wolno ci lecieć w ślinę z tłumaczem?

… Nie mam więcej pytań.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 74

Potrząsnął głową, nie wypuszczając mnie z ramion.
Oczywiście, jak wreszcie pozwoliłem sobie zakochać się, musiałem wybrać kogoś nad stratosferą.

Chłopie, skończże już to pity party, miałbyś dokładnie takie same szanse jak Fox czy inny Baden, gdybyś w swoim czasie wrzucił do koszyka stosowny formularz; twoje plebejskie pochodzenie naprawdę nie gra tu żadnej roli.

To będzie pierwszy raz w moim życiu, gdy nie dostanę tego, czego naprawdę pragnę. To naprawdę okrucieństwo losu, że musi chodzić o ciebie.

Rany koguta, to zdanie wypowiada Eadlyn 2.0; strach pomyśleć, co by się działo, gdyby na jej miejscu nadal stał Antychryst.

To naprawdę niemożliwe, tak?

Nie.

Naprawdę – nie. Nie jest niemożliwe. Wałkujemy to z Beige jeszcze od czasów „Jedynej”; Cass zdaje się szczerze wierzyć, że społeczeństwo chwyciłoby za widły, gdyby Eliminacje nie zakończyły się wobec ogólnie przyjętego scenariusza, choć prawda jest taka, że targany zamieszkami i stojący na krawędzi przepaści kraj ma w tym momencie naprawdę większe zmartwienia niż to, kto wygra illeańskie show – zwłaszcza, że potencjalni książęta małżonkowie są kompletnie nijacy i zdają się nie mieć żadnej konkretnej wizji rządzenia państwem, nie ma zatem szczególnego znaczenia, który z nich ostatecznie zasiądzie na tronie.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 64

Obawiam się, że tak, i to z wielu powodów. Z trudem mogę to wszystko ogarnąć umysłem i wyjaśnić, ale sprawy właśnie stały się dla mnie jeszcze bardziej skomplikowane.
Nie musisz mi niczego wyjaśniać, ja to wiem. Popełniłem błąd, pozwalając sobie przez chwilę mieć nadzieję. To wszystko.
Tak mi przykro – szepnęłam i opuściłam wzrok. – Gdybym mogła jakoś odwołać te Eliminacje, zrobiłabym to.

Owszem. Możesz. Powiem więcej – taki był twój oryginalny plan.

Cass, pamiętasz jeszcze „Następczynię”? Edzia oznajmiła ojcu, że daje mu trzy miesiące, by poradził sobie z bajzlem w kraju – a jeżeli przez ten czas nikogo sobie nie znajdzie, to odeśle wszystkich kandydatów do diabła. Jakkolwiek głupi nie byłby ów plan, faktem jest, że Eadlyn może anulować całą tę imprezę.


Fabuła nie do poznania: 60

Ale to wydałoby się jeszcze jednym błędem dołożonym do tych wszystkich samolubnych, głupich rzeczy, jakie do tej pory robiłam.

Ja tam naprawdę nie wiem, co jest bardziej samolubnego w wybraniu przydupasa miast takiego na przykład Eana. Ba, powiem więcej; w kontekście Mrocznego Planu Marida to właśnie wyciągnięcie karty pod tytułem "grom z jasnego nieba i uczucie na wieki" mogłoby być w twojej sytuacji najlepszym kołem ratunkowym. 

Użyj mózgu, Luke: 95 

Drugą ręką łagodnie uniósł mój podbródek.
Proszę, nie mów tak o kobiecie, którą kocham.

Cass, ten facet jest tak niemożliwie sztuczny i pompatyczny, że aż komiczny.

Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 48

Edzia stwierdza, że chyba źle się stało, iż powiedzieli sobie, co do siebie czują...

...Wiecie co? Mam dla Was zagadkę.


W komentarzach możecie głosować, czy Waszym zdaniem cytat na obrazku jest złotą myślą pana ze zdjęcia, czy też raczej autentyczną odpowiedzią Erika na wątpliwości Edzi.

Nasi milusińscy tulą się jeszcze przez chwilę, po czym stwierdzają, że czas wracać na przyjęcie. Edzia nie chce jednak dać kompletnie za wygraną; pyta przydupasa, czy – skoro nie jest jeszcze formalnie zaręczona – spotka się z nią następnego wieczoru; chłopak zgadza się na tajną randkę.

Dam ci znać. Idź już, a ja wyjdę stąd za kilka minut.
Erik ostatni raz pospiesznie mnie pocałował i szybko wyszedł na korytarz. Ja tymczasem odnalazłam koronę i podeszłam do ukrytego przycisku za regałem z książkami. Chciałam mieć pewność, że dzisiaj wieczorem nikt mnie nie znajdzie.

Gdyby to byli „Tudorowie”, w tajnym przejściu za regałem dziewięciu szpiegów mocowałoby się o najbardziej dogodną pozycję do podsłuchiwania.

W Illei nie było już rebeliantów ani podobnych zagrożeń, przed którymi trzeba by uciekać.

Och, skarbie, żebyś się nie zdziwiła...

Ale w pałacu pozostały tuziny tajnych przejść, a ja znałam je wszystkie.

A razem z tobą – wnuki Miecia i Henia.




No dobrze. Skoro dotarliśmy do końca rozdziału, czas chyba poruszyć pewną istotną kwestię.

Cass? Ani ja, ani Beige, ani – sądząc po komentarzach – nasi czytelnicy za cholerę nie wierzymy w uczucie, które rzekomo łączy Eadlyn i Erika.

Kochani, przypomnijcie sobie oryginalną trylogię. Tysiące razy narzekałyśmy podczas analiz na Maxona i Americę, ich brak zdecydowania i nieustanne kłótnie o byle pierdołę. Ale trzeba przyznać jedno – tych dwoje autentycznie coś łączyło. Na przestrzeni książek wielokrotnie rozmawiali o rzeczach bardziej i mniej błahych, razem próbowali zawrzeć sojusz z buntownikami, odkrywali pałacowe tajemnice i chodzili na randki. Możemy nie przepadać za ich związkiem jako takim, ale nie da się zaprzeczyć, że jego istnienie miało swoje podstawy. Ba, nawet Aspen i Amisia – para, o której zwykłam była mówić, że nie łączy ich nic prócz chuci – spędzali ze sobą mnóstwo wieczorów przed wyjazdem Singerówny z Karoliny, a gdy ponownie spotkali się w pałacu, nie tylko obściskiwali się po kątach, ale (rzadko, bo rzadko, ale jednak) dyskutowali też o sytuacji w kraju i odwiedzali kryjówki buntowników.

Co łączy natomiast Edzię i przydupasa? Podpowiem: absolutnie NIC.

Królowa i tłumacz to zdecydowanie najbardziej drewniana para, jaką miałam nieszczęście spotkać w swej analizatorskiej karierze – przy tej dwójce nawet Edzio i Bella zdają się tworzyć wielowymiarowy i głęboki związek. Nie chodzi mi już nawet o to, że znają się krótko i nie mieli szans przeżyć wspólnie zbyt wielu chwil; nawet w tych nielicznych momentach, kiedy są razem, Eadlyn i przydupas nie tyle spędzają czas z drugą osobą i starają się do niej zbliżyć, co próbują przebić rozmówcę w ilości truizmów wyrzucanych z siebie na minutę. Tych dwojga nie łączy nic poza tendencją do serwowania partnerowi patetycznych, pseudo motywacyjnych mów. Nie znają się, nie wiedzą o sobie niemalże nic (takiego Project Runwaya interesowało na przykład, jaką dziewczyna lubi herbatę), nie mają żadnych punktów wspólnych.

Dlatego bardzo mi przykro, Cass, ale nie kupuję wizji głębokiego uczucia łączącego tych dwojga, mam bowiem wrażenie, że aby określić relację z drugim człowiekiem mianem miłości potrzeba czegoś więcej, niż wspólnej fascynacji Paulo Coelho.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 65



Rozdział 24


Poranek następnego dnia po koronacji; Eadlyn udaje się do swojego gabinetu na pilne spotkanie z lady Brice.

Możesz mi powiedzieć, jak popularny jest Marid?
Lady Brice zagwizdała.
Przez ostatnie lata wyrobił sobie mocną pozycję. Często udziela wywiadów w radio, a że jest przystojny i pochodzi ze znanej rodziny, wiele razy był także w czasopismach. Wielu ludzi słucha tego, co ma do powiedzenia. Mamy szczęście, że się teraz pojawił, prawda?

Kolejny geniusz, nie dostrzegający absolutnie żadnych negatywnych stron tego, iż facet mogący sobie rościć prawa do illeańskiego tronu wyprzedza Edzię w rankingach popularności.

Użyj mózgu, Luke: 96

Zanim zdążyłam wyjaśnić, co zaszło wczoraj, usłyszałam otwierające się drzwi i do pokoju wpadła Josie.
Cześć! Chyba się nie spóźniłam? – zawołała.
Zdenerwowana zamknęłam oczy. Zupełnie zapomniałam, że dzisiaj miała mnie obserwować.

Słuchajcie, ja wiem, że Edzia ma teraz spory kłopot na głowie i zapewne wolałaby skupić się na czymś bardziej istotnym niż zapewnianie Josie zajęcia – ale serio, Cass, czy ta dziewczynka jest w stanie zrobić cokolwiek, by uwolnić się w twych oczach od łatki pustaka? Josie myśli tylko o kieckach i imprezach – źle, Josie bierze sobie do serca uwagi Eadlyn i stara się zrozumieć, jak wygląda królowanie za kulisami – jeszcze gorzej.

Czy mogę ci w czymś pomóc? – zapytała lady Brice.
Och, to ja mam pomagać – oznajmiła Josie. – Mam dzisiaj obserwować Eadlyn. Może nie tylko dzisiaj, jeśli wszystko dobrze pójdzie.

Widzicie? Panna Woodwork ewidentnie garnie się do pomocy, chociaż musi sobie przynajmniej w minimalnym stopniu zdawać sprawę z tego, że oficjalne narady raczej nie są równie zabawne co piżama party. Dlaczego ta nieszczęsna istota musiała zostać kozłem ofiarnym tej serii?

Lady Brice skinęła głową, a w tej samej chwili do gabinetu weszła Neena. Chociaż nie byłam pewna, czy mam ochotę opowiadać o wszystkim w obecności Josie, nie miałam wyboru.

Eee...Owszem, masz. Jakkolwiek kibicuję Josie z całego serca, zgadzam się, że nierozsądnym byłoby dopuszczać ją do informacji tej wagi (przypominam, mówimy tu o próbie zamachu stanu – Marid mógł czarować Edzię opowieściami o związku dwóch potężnych rodów, ale jest wysoce nieprawdopodobne, by zadowolił się drugim miejscem na podium). Po prostu przeproś dziewczynę i powiedz, że jej szkolenie zacznie się, gdy zostanie zażegnany pewien kryzys, któremu musisz obecnie pilnie zaradzić, a następnie kulturalnie wyproś ją z pomieszczenia. Wpuszczanie panny Woodwork do grona wtajemniczonych jest zwyczajnie nierozsądne; dziewczyna jest dosyć trzpiotowata i pomimo najszczerszych intencji może niechcący coś chapnąć w towarzystwie – a jeśli Marid zachował choć resztkę sprytu, to w pałacu powinno obecnie roić się od szpiegów.

Użyj mózgu, Luke: 97

No dobrze – zaczęłam powoli. – Mamy problem. Nazywa się Marid Illea.
Naprawdę? – zapytała Neena. – Do tej pory bardzo nam pomagał.

Kto by pomyślał, że taki miły, dobrze ułożony syn śmiertelnie skłóconych z byłym królem rebeliantów może wbić nam nóż w plecy!

Użyj mózgu, Luke: 98

Owszem, zależało mu na tym, by tak to wyglądało. Ale w rzeczywistości jego celem od początku była korona.


Wczoraj wieczorem wytknęłam mu, że podpuszcza dziennikarzy, żeby uznali nas za coś więcej niż przyjaciół, a on mi wprost powiedział, że zamierza to kontynuować, aż opinia publiczna zacznie się domagać, żebym go poślubiła.

* wzdycha ciężko * Nawet mi nie przypominaj.

Brice rozpacza, że trzeba było w stosownym czasie uciszyć chłopaka:

Jest niezwykle podstępny – zauważyła lady Brice, zaciskając dłonie na piersi. – Jego rodzice
wyjechali z pałacu, ostentacyjnie paląc za sobą mosty. Wystarczyło, że wygłosił kilka przemówień w odpowiednim czasie, i mógł wrócić, nie sprawiając wrażenia natarczywego.

 August i Georgia uciekli z Angeles ewidentnie wściekli na władcę... w związku z czym absolutnie naturalnym wydało wam się, że ich synalek jak gdyby nigdy nic zjawia się nagle w pałacu, nadskakując gotowej do zamążpójścia księżniczce - tylko dlatego, że kilka razy pojawił się w illeańskim „Życiu na gorąco”?

Monty Python wiecznie żywy: 73
Użyj mózgu, Luke: 99

Właśnie. A ja… ja się boję. Jeśli przekona ludzi, że powinien zostać księciem małżonkiem, zaczną się domagać dla niego władzy. Już od jakiegoś czasu jesteśmy na krawędzi buntu społecznego, a teraz, gdy zostałam królową, nic nie powstrzyma ludzi, którzy wstrzymywali się od działania ze względu na mojego ojca.

...Naprawdę żyje w Illei jakikolwiek obywatel, który powstrzymywał się od chwycenia za kosę przez wzgląd na dobre samopoczucie Maxona?

Ale jeśli ustąpimy i on się tu znajdzie… jeśli z taką łatwością potrafił kłamać, by się do mnie zbliżyć…
To co takiego zrobi, gdy uzna, że już cię nie potrzebuje? – zapytała ponuro lady Brice. 
Wyobrażałam sobie tuziny różnych scenariuszy. Powie, że poślizgnęłam się na schodach lub zasnęłam w wannie, albo że geny Singerów mnie także obdarzyły słabym sercem. Nie chciałam go uważać za jednoznacznie złego, ale wiedziałam już, że zależy mu na władzy, natomiast ja w ogóle go nie obchodzę.

No, grunt, że rozumiecie przynajmniej tyle.

W takim razie musimy go uciszyć. Co zamierzamy? – zapytała Neena.
Dlaczego macie cokolwiek robić? – zapytała Josie. Popatrzyłyśmy na nią surowo, aż jej uśmiech zbladł. – Znaczy, jesteś królową. Możesz go zabić, jeśli zechcesz. Gdyby okazał się zdrajcą, prawda?

Kochani, jeśli w tym momencie chwytacie się ze zgrozą za głowę, obserwując podobną bezduszność u nastolatki, pamiętajcie, że jeszcze za poprzedniego władcy publiczne egzekucje były w Illei czymś absolutnie normalnym; rodzice panny Woodwork zostali wychłostani na pałacowym dziedzińcu ku radości tłuszczy. Pamiętacie „Jedyną”? W dobrym tonie było, by członkinie Eliminacji publicznie skazały na wieloletnią odsiadkę grupę pospolitych złodziejaszków. Eadlyn, podobnie jak Clarkson swego czasu, ma prawo wydać wyrok na absolutnie każdego mieszkańca dawnej Ameryki Północnej.
Owszem, Josie dosyć drastycznie upraszcza całą sprawę (wątpliwe jest zresztą, by naprawdę życzyła Maridowi śmierci – raczej próbuje w tej scenie przypomnieć Edzi, że jako królowa może bez trudu powstrzymać swego przeciwnika), ale ma sporo racji: jeśli chłopakowi zostanie udowodniona zdrada stanu, na nic zda mu się sympatia słuchaczy illeańskiego radio. Jasne, Marid jako manipulator mógłby zaserwować obywatelom łzawą historyjkę o tym, jak to został niesłusznie wrobiony...

Tak, gdyby się zachowywał jak zdrajca. Ale gdy zachowuje się, jakby był we mnie zakochany, a ja rozkażę go powiesić, to jak będę wyglądać?
Zmrużyła oczy i zastanowiła się.
Okropnie.
Gorzej niż okropnie. A aprobata dla mnie i tak jest bardzo krucha. Nie mogę go zabić. 

… w związku z czym twoim głównym zmartwieniem powinno być teraz, jak skutecznie zastawić na niego sidła w ten sposób, by po raz kolejny zdradził się publicznie ze swoimi niecnymi zamiarami. Szpiedzy, podsłuchy – cokolwiek, co pozwoli ci skazać go w majestacie prawa, jednocześnie uniemożliwiając mu czarowanie tłuszczy. Nie musisz go ostatecznie nawet zabijać - wygnaj go, wsadź do paki, wyślij na ciężkie roboty na Antarktydę – ale na litość, zrób COKOLWIEK, miast płakać, jak to niedobry Marid za chwilę siłą wciśnie ci na palec obrączkę! Jeśli Illea dopnie swego, to ewentualny brak poparcia wśród ludu i tak nie będzie dłużej stanowił problemu, albowiem... no cóż... najprawdopodobniej będziesz już dawno martwa.

Użyj mózgu, Luke: 100

Nie mogę nawet powiedzieć publicznie, że nie jestem nim zainteresowana, nie narażając się na negatywną reakcję. 

Owszem, możesz, a ja będę mieć mnóstwo radochy za dwa tygodnie, gdy przyjdzie mi tłumaczyć, dlaczego.

Co w takim razie zamierzasz?
Ale to nie może wyjść z tego pokoju, czy to jasne? – Popatrzyłam na Josie z nadzieją, że zrozumie wagę tajemnicy.

Patrz mój komentarz trochę wyżej, Edziu.

Użyj mózgu, Luke: 101

Po pierwsze, będziemy ignorować Marida. Nie będzie wpuszczany do pałacu, a jeśli zadzwoni, nikt nie będzie z nim rozmawiać. Od tej chwili zostaje całkowicie usunięty z mojego otoczenia. Nie możemy dawać prasie nawet cienia czegoś, co mogłaby wykorzystać.

Jestem pewna, że brak oficjalnego zaproszenia raz na zawsze ostudzi zakusy faceta, który – jak sama przed chwilą przyznałaś – dla korony jest gotów utopić cię w wannie.

...Chociaż z drugiej strony...wiecie co? Ten fragment staje się całkiem zabawny, kiedy wie się, jaką ścieżkę obierze Marid, by zrealizować swój mroczny plan.

Punktem drugim na liście jest przyśpieszenie Eliminacji; Eadlyn zdradza paniom, że Ean i Project Runway wrócą do domów odpowiednio tego ranka i na początku kolejnego tygodnia.

To ułatwia sprawę – przyznała [Neena]. – Ale zaraz, czy kiedy zostanie tylko trójka, nie musisz podjąć decyzji w ciągu czterech dni?
Tak. Jedynym sposobem na przechytrzenie Marida w jego rozgrywce jest wybrać męża tak szybko, jak to możliwe.

… Nie. To jeszcze nie ten moment. Wszystko w swoim czasie; nie mogę Wam przecież popsuć niespodzianki.

(…) po wyjeździe Hale’a odczekamy kilka dni i odeślemy Foxa. Jest miły, ale w gruncie rzeczy nic nas nie łączy.

Biorąc pod uwagę, że po wyjeździe Project Runwaya zostaną ci, jeśli wierzyć Neenie, całe cztery z nich, sugeruję pewien pośpiech.

To zostawi jako finałową dwójkę Kile’a i Henriego, a ja zamierzam za jakieś dwa tygodnie w programie na żywo ogłosić, kto zostanie moim narzeczonym.
Dwa tygodnie! – zachłysnęła się Neena. – Eadlyn!

Co w tym takiego zaskakującego? Toć dziewczyna musi się w końcu na kogoś zdecydować, a nie da się ukryć, że czas nagli.

Będę potrzebowała pomocy, żeby to odpowiednio wyglądało – ciągnęłam. – Sprawdziłam sondaże popularności, od pewnego czasu prowadzą w nich Hale i Kile.

O, widzę, że Maksiu nie był bynajmniej jedynym Schreavem, który swe uczuciowe decyzje opierał w znacznej mierze na ankietach z „Bravo”.

Zajmę się tym, żeby decyzja Hale’a o wyjeździe została uznana za uzasadnioną, żeby ludzie nie czuli się tym rozczarowani, ale w przypadku Henriego musimy zrobić coś spektakularnego. Powiedzieć, że piecze ciasteczka dla pensjonariuszy w domach starców albo że jego rodzina pochodzi z norwegoszwedzkiej arystokracji. Zajmijcie się tym, nawet jeśli będziecie musiały naginać prawdę. Sprawcie, żeby wszyscy zaaprobowali to, że znajdzie się w finałowej dwójce.

Albowiem twój lud (skoro już zdecydowałaś się oprzeć małżeństwo na opinii ankietowanych „Familiady”) z pewnością nie będzie miał ci za złe, jeśli po ślubie wyjdzie na jaw, że perfidnie go okłamałaś.

Czy ty w ogóle kochasz Kile’a? – zapytała Josie. Jej twarz po raz pierwszy straciła ten idiotyczny wyraz bezmyślności

CASS...

i zobaczyłam w jej oczach głęboką, autentyczną troskę.
Pomyślałam o Eriku. O tym, jak mnie zapewniał, że to jest tego warte. O tym, jak traktował mnie od samego początku. O tym, jak mnie całował. O tym, że niedługo wyjedzie.

Ech, zawsze możesz zatrudnić go na etat.

Będę szczęśliwa z Kilem.

He, he – a właściwie dlaczego Josie z miejsca założyła, że to Kile wygra wyścig? Ostatecznie, skoro Edzia tak się biedzi nad zapewnieniem Henriemu alibi, mogłaby równie dobrze zdecydować się na Norwegofinoszweda.

BTW, ty może i tak; mnie frapuje raczej, czy Kile będzie równie szczęśliwy z tobą.

Z pewnością władcy rządzący przede mną musieli zdobywać się na znacznie większe poświęcenia, ale lady Brice, Neena i Josie wyglądały, jakbym szykowała się na śmierć.

I znów: rozumiem Josie, która lęka się, że jej brat jest dla Edzi niczym więcej niż wyjściem awaryjnym, ale o co chodzi pozostałej dwójce? Wszak królowa nie robi nic, czego by od początku od niej nie oczekiwano. Mało tego – jeśli Marid faktycznie stanowi tak ogromne zagrożenie, to kobiety powinny wręcz naciskać na Edzię, by miast bawić się w stopniowe Eliminacje ratowała swoją koronę i głowę i w przeciągu kilku godzin ogłosiła swoje zaręczyny!

Fabuła nie do poznania: 61
Użyj mózgu, Luke: 102

Lady Brice obiecuje, że poszuka jakichś informacji o Henrim, ale zastrzega, że wolałaby nie konfabulować; Edzia zgadza się z nią i zapewnia, że na pewno uda się znaleźć coś dobrego na temat kandydata, albowiem Henri to świetny gość:

Podobnie jak Kile. Mogłaś trafić znacznie gorzej.
Tak. Ale mogłam także trafić znacznie lepiej.

Ostatecznie czymże jest podobne poczucie humoru, powoli, acz zdecydowanie rodząca się przyjaźń i znajomość partnera (Kile) lub serdeczność, życzliwość i pogoda ducha (Henri) przy doskonałej znajomości dzieł zebranych pewnego brazylijskiego poety?

Zróbcie, co tylko konieczne, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Przez resztę dnia będę pracować w swoim pokoju. Josie? – Spojrzała na mnie szybko. – Zamierzasz jutro wrócić, czy to ci wystarczy?
Więcej niż wystarczy – powiedziała i przełknęła ślinę.
Ani słowa nikomu, rozumiesz?
Skinęła głową, a mnie trudno było na nią patrzeć. Wyglądała, jakby mi współczuła, a jej litości nie mogłam ścierpieć.

Edziu, zamilcz, proszę.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 75



Ale gdy spojrzałam na Neenę i lady Brice, miały bardzo podobny wyraz twarzy.
Wyprostowałam się najbardziej jak mogłam i wyszłam z gabinetu, powtarzając sobie, że niezależnie od wszystkiego nadal jestem królową.



I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku: idziemy na tajną randkę z przydupasem, rozmawiamy z jednym z kandydatów, a Josie – hurra! - powoli przestaje być postacią do bicia.


Zostańcie z nami!


Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 54
Fabuła nie do poznania: 61
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 65
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 75
Monty Python wiecznie żywy: 73
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 48
Samochwała w kącie stała: 32
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 28
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 34
Użyj mózgu, Luke: 102

Maryboo