czwartek, 20 października 2016

Rozdziały XXI i XXII

ROZDZIAŁ 21


   

 Koronacja, koronacja i po koronacji. Czas na pamiątkowe zdjęcia. Cała rodzinka Schreave’ów ustawia się do sweetfoci. 


- Osten, na litość boską, stój prosto – poleciła mama.
     – Ale jest okropnie gorąco – poskarżył się, gdy zaczęliśmy bardzo długą sesję fotograficzną.
     Tata stanął koło mnie.
     – Wytrzymasz pięć minut do zdjęcia, synu.
     Ahren roześmiał się.
     – Och, jakże tęskniłem za wami wszystkimi.
     Trzepnęłam go lekko.
     – Cieszę się, że nikt tego nie filmuje.
     – Dobrze, dobrze. Jesteśmy gotowi – zawołał tata do fotografa. On i mama stali za mną z rękami na oparciu mojego krzesła. Osten i Ahren przyklękli po bokach, a Kaden stał wyprostowany, z jedną ręką za plecami, zupełnie jakby chciał dzisiaj wyglądać jeszcze bardziej królewsko ode mnie.

Cóż, ma jeszcze szansę zostać królem. Od czego jest trucizna? Zawsze może się też zdarzyć jakiś wypadek… Niechże tylko będzie subtelniejszy niż Marid i jego chytry plan. Nadzieja umiera ostatnia.

Następnie fotograf robi zdjęcia Edzi z dosłownie wszystkimi i ich prababciami: z Camille, Legerami, doradcami, rodziną Woodworków oraz każdym z kandydatów. Wszyscy składają gratulacje.

Marlee bardzo cieszy się, że Edzia i Kile tak dobrze się dogadują, ale żałuje, że tego samego nie można powiedzieć o relacjach między Iladianem a Josie, bo nawet nie spędzają ze sobą czasu. Marlee proponuje nawet, żeby Josie pomagała Edzi w pracy, dzięki temu będą mogły się zbliżyć, a ponadto Josie zawsze była wielce zainteresowana życiem księżniczki, a teraz królowej. Josie jest zachwycona tym pomysłem, Edzia wcale. Jednak z bólem zgadza się, żeby nie urazić najlepszej kumpeli swojej matki.

Czas na panów z Elity. Fox nie ma za bardzo pojęcia, co ze sobą zrobić, w końcu bierze Edzię do zdjęcia za rękę. Następny jest Ean.

    – Wyglądasz oszałamiająco, Eadlyn. Naprawdę oszałamiająco.
     – Dziękuję. Ty też nie najgorzej się prezentujesz.
     – To prawda – odparł z lekkim uśmiechem. – Absolutna prawda.
     Ustawił się za mną.
     – Nie miałem jeszcze okazji ci podziękować. Zarówno za wyrozumiałość, jak i za dyskrecję.

- I za to, że nie zrobiłaś mojemu durnemu chłopakowi i mnie kuku. Boru, co za kretyn, co ja w nim widzę…

     – Zawsze rozumieliśmy się prawie bez słów. Wiedziałam, że jesteś mi wdzięczny.
     – Byłem przygotowany na życie pełne rozczarowań – przyznał, a ja nigdy wcześniej nie słyszałam, by jego głos brzmiał prawie nerwowo. – Branie pod uwagę jakiejkolwiek innej możliwości wydaje mi się nierealne. Zupełnie nie wiem, co mam dalej robić.
     – Po prostu żyj.

To mówiłem ja, Paulo Coelho.


Czas na Kile’a, a potem na Hale’a.


     W końcu przyszła kolej na Henriego, a jego uśmiech wystarczył, by ten ciężki dzień stał się o wiele łatwiejszy. Zatrzymał się kilka kroków ode mnie i wziął głęboki oddech.
     – Wyglądasz bardzo pięknie. Cieszę się razem z tobą.
     Uniosłam dłoń do ust, wzruszona.
     – Henri, dziękuję! Bardzo dziękuję!
     – Ja próbuję. – Wzruszył ramionami.
     – Świetnie sobie radzisz. Naprawdę.




     Skinął, podszedł do mnie i lekko odwrócił mnie od siebie. Potem obszedł mnie, żeby poprawić mój płaszcz tak, by spływał za mną, i stanął obok, z ręką na mojej talii, wyprostowany za moim ramieniem.
     Było jasne, że długo musiał się zastanawiać, jak chce wyglądać na tym zdjęciu, a ja podziwiałam go za to. Gdy fotograf skończył, Henri zaczął schodzić z planu, ale zatrzymał się w pół kroku.
     – Yyy, entä Erik? – zapytał, wskazując przyjaciela.
     Kile zrozumiał i całkowicie się z nim zgodził.
     – Właśnie, Erik towarzyszy nam od samego początku. Też powinien mieć zdjęcie.
     Erik tylko potrząsnął głową.
     – Nie, nie trzeba. Naprawdę nie trzeba.
     – No chodź, stary, to tylko zdjęcie. – Kile popchnął go lekko, ale Erik nadal się nie ruszał.

No dalej, jeżeli jeszcze nie wpadłeś na to, że jesteś tutaj truloffem, to naprawdę musisz być strasznie nieogarnięty. Przecież całkiem niedawno zaobrączkowałeś lasię, czego się tak krygujesz? Taka bezsensowna martyrologia nie jest wcale urocza, tylko irytująca.

     Jakaś część mnie obawiała się, że jeśli tylko podejdzie bliżej, jakimś cudem wszyscy usłyszą, jak moje serce wybija jego imię. Ale chociaż przez ostatnie dni starałam się go z całych sił unikać, takim samym wyzwaniem było nie podbiec do niego w tej chwili.
     Podeszłam, a gdy on uświadomił sobie, że się zbliżam, spojrzał prosto na mnie. W jednej chwili wszystko w sali ożyło. Jakby promienie słońca miały melodię, a odgłos kroków fakturę, którą czułam pod palcami za każdym razem, gdy ktoś się poruszył.
     Świat przebudził się, gdy na niego patrzyłam.

Edzia z MIŁOŹDZI dostała synestezji. Albo to, albo ze stresu zaczęła ćpać.

     Zatrzymałam się przed Erikiem z nadzieją, że nie wyglądam na tak oszołomioną, jak się czułam.
     – Nie rozkazuję, ale proszę.
     Westchnął.
     – To tysiąc razy gorsze. – Z uśmiechem wziął mnie za rękę, ale zanim zdążyłam pociągnąć go na plan, spojrzał na siebie. Zaraz po uroczystości zdjął marynarkę i teraz miał na sobie tylko kamizelkę z krawatem. – Ale teraz jestem niestosownie ubrany.
     Westchnęłam i odpięłam płaszcz od sukni. Hale podskoczył, by zabrać go ostrożnie.
     – Tak będzie lepiej?
     – Nie. – Przełknął ślinę. – Ale jeśli naprawdę chcesz…
     – Chcę. – Przechyliłam głowę i zatrzepotałam rzęsami.

Misiaczki, dookoła jest pełno ludzi, może trochę subtelniej, bo będzie skandal. Średnio wam to teraz potrzebne.

     Roześmiał się, zrozumiawszy, że przegrał.
     – Co mam zrobić?
     – Dobra. – Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej. – Połóż rękę tutaj – powiedziałam i umieściłam ją z przodu talii. – A drugą tutaj – podciągnęłam ją sobie na ramię. Sama położyłam dłoń na jego piersi, a drugą rękę zaplotłam o jego ramię tak, że staliśmy luźno objęci. – Teraz uśmiechnij się do obiektywu.
     – Dobrze.
     Trzymałam rękę na jego piersi i czułam, jak mocno bije mu serce.
     – Spokojnie – powiedziałam cicho. – Wyobrażaj sobie, że jesteśmy tu sami.
     – Niemożliwe.
     – No to nie wiem, powiedz coś po fińsku.
     – Olet hullu tyttö. – Roześmiał się cicho.
     Chociaż nie rozumiałam słów, wiedziałam, że nie będę w stanie zapomnieć jego głosu. Nawet nie patrząc na niego, czułam, że się uśmiecha, a to sprawiało, że sama uśmiechałam się szerzej. Musiałam pamiętać, żeby oddychać, bo byłam zbyt zajęta słuchaniem go. W głębi serca wiedziałam, że te słowa są ważne, ale nie potrafiłam zrozumieć ani jednego z nich.

Według translatora Google to oznacza „Jesteś szaloną dziewczyną”. Niezbyt romantyczne, ani specjalnie ważkie, no ale liczy się tajemniczość.



     – Dobre ujęcie – powiedział fotograf i niemal natychmiast Erik opuścił ręce.
     – Widzisz? Nie było tak źle – powiedziałam.
     – Myślałem, że będzie o wiele gorzej – przyznał. W jego głosie było coś dziwnego, jakbym czegoś nie zauważyła.
     Chciałam usłyszeć znowu te słowa, tak jak uderzenia mojego głupiego serca.

Niestety romantyczne uniesienia zostają przerwane przez jakże przebiegłego cockblockera z krainy Deszczowców, Madrida Ikeę. Caramba!

    – Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Czy miałbym szansę na oficjalne zdjęcie z nową królową? – zapytał Marid.
     – Oczywiście. – Wyciągnęłam rękę, a on podszedł i przyjął ją bez wahania.
     – Cały kraj jest poruszony – powiedział do mnie. – Nie wiem, czy słuchałaś dzisiaj jakichś wiadomości, ale media są bardzo pozytywnie nastawione.
     – Nie miałam czasu, żeby odpocząć i się rozejrzeć – przyznałam.
     Marid z czułością wziął mnie za ręce i spojrzał w obiektyw.
     – Nie musisz. Masz na swoje skinienie ludzi, którzy potem wszystko ci powtórzą. Cieszę się tylko, że mogłem jako pierwszy powiedzieć ci, jak wspaniale udał się ten pierwszy dzień.
     Ścisnął moją dłoń, a ja westchnęłam i pomyślałam, że może, w końcu, wszystko się zacznie układać.

Mamy jeszcze 13 rozdziałów przed sobą, więc nie liczyłabym na to. Jeszcze jakaś maleńka, łatwa do pokonania przeszkoda i po bólu. Wszak jesteśmy w kiepskiej powieści YA.

ROZDZIAŁ 22

Zaczynamy tęgą bibę!!! No dobra, mówimy o Cassolandzie, więc pewnie jeno jakiś grill, tańce na stole i wyprowadzanie wysokich rangą urzędników państwowych za ucho. Jaki kraj, taki melanż.

   

Piłam szampana, śmiałam się zbyt głośno i zjadłam chyba prawie tyle czekoladek, ile sama ważę. Przez kilka godzin chciałam po prostu cieszyć się absurdalnie wielkim bogactwem, które zawsze uważałam za coś normalnego. Jutro będę piła wodę i myślała trzeźwo. Jutro będę się martwić, jak utrzymać kraj w całości. Jutro pomyślę o mężach.
     Ale dzisiaj? Dzisiaj zamierzałam chłonąć tę doskonałą, lśniącą chwilę.
     – Jeszcze jeden taniec? – zapytał Ahren, przyłapując mnie na piciu kolejnego kieliszka wina, który na pewno miał być już ostatni. – Muszę się spieszyć na samolot, ale chciałem się pożegnać.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 63
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 27


Tak to jest, jak się kupuje bilety w tanich liniach lotniczych. Serio, przecież Camille i Ahren będą kiedyś rządzić Francją, a nie mogą sobie pozwolić na wyczarterowanie prywatnego lotu, który odleci, jak się powie pilotowi, że ma ruszać dupę?    


Wstałam i wzięłam go za rękę.
     – Ucieszę się z każdego pożegnania. Wszystko będzie lepsze niż poprzedni raz.
     – Dalej jest mi przykro z tego powodu, ale wiesz, dlaczego nie mogłem inaczej.
     Objął mnie i obrócił na parkiecie.
     – Wiem, ale to niczego nie zmienia. Jeśli dodasz to do wszystkiego innego, co tu się dzieje, zobaczysz, że życie bez ciebie zrobiło się troszkę za trudne.

Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 29


     – Przepraszam, ale radzisz sobie bardzo dobrze, na pewno lepiej, niż sama przypuszczasz.
     – Zobaczymy. Muszę zasiąść na tronie, dopilnować, żeby mama i tata odpoczywali, i znaleźć kogoś, kto się ze mną ożeni.
     Wzruszył ramionami.
     – Czyli same drobiazgi.
     – Właściwie jak wakacje.
     Roześmiał się – o, jak bardzo tęskniłam za tym!
     – Przepraszam, jeśli mój list był zbyt ostry. Mama i tata chcieli cię chronić, ale ja się bałem, że jeśli się nie dowiesz, jak naprawdę wygląda twoja pozycja, to może ci zaszkodzić.
     – Nie było mi łatwo go czytać, ale te słowa ciągle do mnie wracają. Naprawdę powinnam była sama to zauważyć. Gdybym nie była tak skoncentrowana na sobie…

Edzia zrobiła zadziwiający zwrot o 180 stopni w rekordowym czasie, a leniwa pani ałtorka tłumaczy to jedynie ostrym listem od brata. Nie kupuję tego, nikt tego nie powinien kupować. Ale przecież to jest znacznie łatwiejsze, wyciągnąć z tyłka jeden marny plot device i już nie trzeba martwić się prawdopodobieństwem psychologicznym. Kto to słyszał, żeby tracić czas na stopniowe zmienianie charakteru postaci, kiedy można skupić się na drewnianych romansach z kartonowymi i zupełnie nieróżniącymi się od siebie truloffami.

Ale przyznałyśmy już za to punkty na samym początku, więc tylko się powtarzam…


     – Starałaś się tylko chronić – powiedział szybko, przerywając mi w pół słowa. – Robisz coś, czego nikt w tym kraju jeszcze nie robił. To jasne, że próbujesz to sobie jakoś ułatwiać.
     Potrząsnęłam głową.
     – Tata był przemęczony, mama w ogóle nie odpoczywała. Ty byłeś zakochany, a ja próbowałam cię przekonać, że tak nie jest. Jest określenie na takie osoby jak ja, ale jako dama nie mogę go użyć.

O tak, ja mam całą listę. Poczekaj no.



Roześmiał się głośno, a ja zauważyłam, że kilka osób patrzy w naszą stronę, w tym Camille. Chciałam być na nią wściekła, na tę dziewczynę, która robiła wszystko to, co ja, tylko dziesięć razy lepiej, na dziewczynę, która zabrała mojego brata bliźniaka. Widziałam jednak jasno, jak bardzo się cieszy, że się pogodziliśmy.

Edziu, przystopuj z tą zazdrością. To brzmi cokolwiek… dwuznacznie.

Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 30
    
Edzia jest cały czas zestresowana, że nie poradzi sobie z królowaniem. Brat stara się ją uspokoić.

    Melodia się skończyła, a Ahren skłonił się nisko.
     – Musisz przyjechać do Paryża w Nowy Rok.
     – A ty musisz wrócić do domu na nasze następne urodziny.
     – W takim razie ty przyjedziesz na miesiąc miodowy do Francji.
     – Tylko jeśli pojawisz się na moim ślubie.
     Wyciągnął do mnie rękę.
     – Umowa stoi.
     Uścisnęliśmy dłonie i mój najdroższy brat bliźniak przytulił mnie mocno.
     – Całe dnie chodziłem zrozpaczony, że nigdy nie wybaczysz mi tego wyjazdu. To, że w ogóle nie jesteś na mnie zła, sprawia, że teraz jeszcze trudniej mi cię zostawić.

Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 31


     – Musisz dzwonić. Nie tylko do mamy i taty, także do mnie.
     – Obiecuję.
     – Kocham cię, Ahrenie.
     – Kocham cię, wasza królewska mość.

Tylko się nie całujcie.

Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 32

    
Dobra, nie mówię, że rodzeństwo nie może sobie powiedzieć „Kocham cię”, ale w powiązaniu z wcześniejszym zachowaniem bliźniaków to brzmi podejrzanie.

Ahren pyta, czy Edzia wie już wreszcie, za kogo wyjdzie za mąż. Dziewczyna rozgląda się wokół sali.

    Kile wspaniałomyślnie zabawiał większość młodszych gości, a Fox uścisnął tyle dłoni, że w pewnym momencie zauważyłam, jak masuje nadgarstek. Chociaż Ean i Hale już się nie liczyli w rywalizacji, obaj opowiadali o mnie dziennikarzom w samych superlatywach i starali się nawet bardziej, niż się spodziewałam. Był też Henri z Erikiem u boku. Starał się, jak mógł, ale gdy obserwowałam go patrzącego na innych gości, widziałam, że jest mu trudno.
     – Cały czas się nad tym zastanawiam. Strasznie trudno zdecydować, kto będzie najlepszym wyborem. Chciałabym zrobić to, co najlepsze dla wszystkich.
     – Łącznie z tobą?
     Uśmiechnęłam się, ale nie mogłam odpowiedzieć.
     – Jeśli liczyłem na coś, wyjeżdżając stąd – powiedział poważnie – to na to, że dzięki temu będziesz musiała zrobić wszystko, co tylko możliwe, żeby być z osobą, którą pokochasz.

Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 33

No tak, brata nie ma, więc pozostaje tylko next best thing, co?

    – Pamiętaj, Eady, wojny, traktaty i nawet kraje przychodzą i odchodzą. Ale twoje życie należy do ciebie, jest jedyne w swoim rodzaju i święte, a ty powinnaś związać się z kimś, dzięki komu będziesz o tym pamiętać przez każdą cudownie przeżytą sekundę.

Po udzieleniu tej górnolotnej rady Ahren i Edzia żegnają się, a książę z małżonką odlatują Ryanairem.

Edzia postanawia przejść się jeszcze raz po sali, a później wymknąć się do siebie.
   

Gdy zbliżyłam się do rogu sali, gdzie Ean rozmawiał z kilkoma gośćmi, którzy wylosowali zaproszenia na koronację, zaczął się kolejny walc.
     – Och, proszę, zatańcz! – zawołała młodziutka dziewczyna. Myślałam, że chciała, by Ean zatańczył z nią, ale popchnęła go w moją stronę, a on z nieskrywaną przyjemnością poprowadził mnie na parkiet.
     Po kilku obrotach musiałam zapytać:
     – Od kiedy czułeś coś do Hale’a?
     Uśmiechnął się.
     – Od chwili, gdy nas przygotowywano do pierwszego spotkania z tobą. Był taki szczęśliwy, że to było prawie nienaturalne. Wydał mi się czarujący.
     – On jest czarujący – zgodziłam się.
     – Wybacz, że cię okłamałem. Zamierzałem zabrać tę tajemnicę ze sobą do grobu.

Trzeba było powiedzieć to Hale’owi zanim postanowił zabawić się w kamikaze i przy okazji ciebie w to wciągnąć.

     – A teraz?
     Wzruszył ramionami.
     – Nie jestem pewien. Hale upiera się, że trzeba żyć w zgodzie ze sobą, nie zamierzam więc używać kogoś jako parawanu, za którym mógłbym się ukryć, tak jak zamierzałem z tobą. To nie byłoby uczciwe wobec nikogo.
     – Czasem trudno jest być uczciwym wobec samego siebie, prawda?
     Skinął głową.
     – Jednakże nie porównywałbym naszej sytuacji. Ostatecznie nikomu nie zależy na mnie, a wszystkim zależy na tobie.
     – Nie bądź niemądry, mnie na pewno na tobie zależy. Zależało mi na tym zarozumiałym snobie, który przedstawił mi się pierwszego dnia. – Roześmiał się, przypominając to sobie. Tamta chłodna maska częściowo opadła, nie całkowicie, ale wiedziałam, jak trudno jest zburzyć mury obronne. – I zależy mi na tym zdenerwowanym, pełnym ciepła chłopaku, którego mam teraz przed sobą.
     Ean nie był typem skłonnym do wzruszeń. Nie przełknął śliny, nie zamrugał ani nie okazał tego w żaden inny sposób, ale wyczuwałam, że jeśli kiedykolwiek był bliski łez, to właśnie w tej chwili.
     – Tak bardzo się cieszę, że mogłem patrzeć, jak zostajesz królową. Dziękuję, wasza królewska mość. Za wszystko.
     – Nie ma za co.
     Melodia umilkła, a my skinęliśmy sobie głowami.
     – Czy mogę wyjechać rano? – zapytał. – Chciałbym spędzić trochę czasu z rodziną.
     – Oczywiście. Odzywaj się czasem.
Skinął głową i zniknął w głębi sali, gotowy zacząć nowe życie.

Ean już oficjalnie znalazł się poza stawką. Bye bye.

Edzia jest zmęczona dniem pełnym wrażeń, dochodzi do wniosku, że wykonała już swoją robotę i może udać się na spoczynek.
 

     Wtedy, gdy już miałam otworzyć boczne drzwi, zobaczyłam Marida mówiącego coś do kamery.
     Spojrzał na mnie i cały się rozpromienił, machając, żebym się do niego przyłączyła. A chociaż chciałam już tylko wyjść i odpocząć, jego uśmiech był tak czarujący, że podeszłam do niego.

W następnym odcinku Madrid Ikea pokaże swoją prawdziwą twarz. Wszyscy będą w szoku poza czytelnikami.

Do zobaczenia!

Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 54
Fabuła nie do poznania: 59
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 63
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 73
Monty Python wiecznie żywy: 71
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 45
Samochwała w kącie stała: 32
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 27
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 33
Użyj mózgu, Luke: 89

 

Beige





8 komentarzy:

  1. Och, jak ja lubię ten ich incest. Więcej w tym chemii niż w innych jej shipach. ;D
    Przy okazji, sam pomysł, że miłość przyjdzie niespodziewanie, od tłumacza, nie jest nawet głupi, ale wykonanie tak beznadziejne, że szkoda gadać. ;/ Eryś jak zwykle robi z siebie attention whore i każe wszystkim błagać się o to, by uczynił Edzi zaszczyt i się z nią sfotografował. Jeny, co za czlowiek. Chyba że lubi grać niedostępnego.^^

    Madrid <3 mam nadzieję, że walnie do kamery "i, hehe, właśnie się z królową zaręczyliśmy, PRAWDA?" i biedna Edzia nie bd mieć innego wyjścia jak powiedzieć "no tak". A potem Madrid ją otruje i będzie rządzić. z Kadenem. ^^

    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczyma duszy zobaczyłam ship Madrid x Kaden. O-O

      Usuń
    2. przepraszam, Rilmar, nie chciałam nikomu zrobić krzywdy, tak tylko napisałam... ;(

      A.

      Usuń
  2. Hmm. Henri wyprodukował dwa całkiem sensowne i, przynajmniej w polskiej wersji, poprawne gramatycznie zdania. Niby ma to pokazywać, że się stara i robi postępy, ale imho w zestawieniu z tym jak mu szło do tej pory wypadło to trochę nienaturalnie. Znaczy, ja wiem, to proste zdania, ale przez x miesięcy chłopak nie umiałby się nawet przedstawić, no halo!
    A swoją drogą, jeśli o naszego ulubionego Szprytnego Jak Szprotka (~powiedzonko mojej siostry) Spiskowca chodzi... http://m.ikea.com/pl/pl/catalog/products/art/70246193/
    To mi wyskoczyła gdy wrzuciłam w Gugla jego imię. Aww. :')
    Na koniec: dlaczego standardowa Mary Sue ma dwóch truloffów?
    Bo jeden niewolnik złotej lektyki nie uniesie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótka coś ta analiza dziś niestety, ale za to przezabawna :) Tez pomyślałam o Ryanairze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedobrze mi się zrobiło od tego lukru,fuj.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  5. Lhudzie kochani, nawet ja wpadłabym na to, że członek rodziny królewskiej może sobie wyczarterować lot.
    Kazirodcze wstawki takie kwikaśne.
    Co do Henriego - też zauważyłam, że coś za dobrze mu idzie.
    "Jutro będę się martwić..." Ale że Edzia to... Scarlett O'Hara?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie wolałbym, żeby Cass poszła w stronę twincestu niż w kolejny kartonowy ship. Przynajmniej jest między nimi chemia. To jest aż smutne, że rodzeństwo, które miało po prostu być ze sobą blisko, wyszło jak rodzeństwo kochające się jak nie-rodzeństwo.

    OdpowiedzUsuń