niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdziały V i VI



Rozdział 5

Rozdział rozpoczyna się tydzień po zakończeniu ostatniego chapterka. Amisia znów spotyka się z Ośrodkiem Wypoczynkowym w domku na drzewie.


– Nie miałam kiedy opowiedzieć ci o zgłoszeniu – powiedziałam, podekscytowana.
– Jak poszło? Mama mówiła, że były tłumy.
– Zupełne wariactwo, powinieneś widzieć, co te dziewczyny miały na sobie!



Nie znoszę takiej postawy bohaterek. Tylko jej sposób ubierania pt. "niewymuszona naturalność, ale z odpowiednią dozą elegancji" jest tym jedynym słusznym. Wszystkie inne laski to albo wymalowane, puste lalunie, albo brudasy ze slumsów. Właściwie tylko jej sposób robienia czegokolwiek jest tym właściwym. UGH.


- I wiesz już chyba, że to wcale nie jest losowanie, tak jak zapowiadali. To znaczy, że od początku miałam rację, w Karolinie jest mnóstwo dziewcząt bardziej interesujących ode mnie, więc mój udział w Eliminacjach nie ma sensu.



Więc nie było się o co ciskać. No i?



Ośrodek i tak się cieszy, że Ami poszła się zgłosić. Dziewczyna tłumaczy, że to nie był jedyny powód.

– Najlepsze jest to, że moja matka nie miała pojęcia o tym, co ci obiecałam, więc przekupiła mnie, żebym się zgodziła zgłosić. – Nie potrafiłam ukryć uśmiechu. W tym tygodniu różne rodziny zaczęły już urządzać przyjęcia na cześć swoich córek w przekonaniu, że to właśnie one zostaną wybrane do Eliminacji. Miałam okazję śpiewać na co najmniej siedmiu imprezach, występując na dwóch każdego wieczoru, żeby zarobić więcej. Mama dotrzymała słowa, a ja czułam się wolna, mając własne pieniądze.



Maryboo powiedziała już chyba wszystko o tym, co jest nie tak z dodatkowym kieszonkowym biednej jak mysz kościelna Ameriki. Podpisuję się obiema rączkami. A cóż nasza inteligentna Ami zrobiła ze świeżo zarobionym groszem?


- Popatrz, urządziłam dla nas przyjęcie!



Czy nie miałaś tej kasy przypadkiem odkładać na później? Na to całe weselisko, które masz zamiar urządzić? Jest obiad, słodycze i w ogóle wypas. Ośrodkowi się to nie podoba.




– Coś się stało, Aspen?
– To nie w porządku. – Potrząsnął głową i odwrócił spojrzenie.
– Nie rozumiem…
– Mer, to ja powinienem utrzymywać ciebie. Ta sytuacja jest dla mnie upokarzająca.



Walnęłabym feministyczną mówkę o skostniałych tradycjach i bezsensownym podziale ról żeńskich i męskich, ale chyba sobie daruję, bo skoro Cass postanowiła cofnąć Illeę w rozwoju do bór wie jak zamierzchłych czasów, to i podejście do roli kobiety i mężczyzny też mają przedpotopowe. Średnio mi się to podoba, no ale bądźmy konsekwentni.



– Ale przecież zawsze przynosiłam ci jedzenie.
– To, co zostało z obiadu. Myślisz, że nie wiedziałem? Nie przeszkadzało mi, że zjadam coś, czego nie chciałaś. Ale to, że ty… To ja powinienem…
– Aspen, przecież ciągle mi coś dajesz. Wspierasz mnie. Mam wszystkie jednocen…
– Jednocentówki? Uważasz, że teraz właśnie powinnaś o nich przypominać? Czy ty naprawdę nie rozumiesz, jak bardzo tego nienawidzę? Uwielbiam słuchać twojego śpiewu, ale nie mogę ci za niego płacić, tak jak inni.



Ale po kiego grzyba chcesz jej płacić? Przecież wiadomo, że Amisia nie robi tego dla twoich pieniędzy, których zresztą i tak nie chce wydać. Jakby śpiewała pod prysznicem, a ty byś stał pod drzwiami, też byś jej dawał te jednocentówki? Ami też dziwi się bezsensownemu wybuchowi Aspena, wszak zawsze traktowała śpiewanie mu jako prezent.

– Nie potrzebuję jałmużny. Jestem mężczyzną, powinienem utrzymywać rodzinę.



Ja macho, łubudubudu (to był odgłos bicia się w pierś), chcę utrzymywać wszystkich i się zajeb… zapracować na śmierć! Albowiem mam jądra i penisa. Rzekłem! Wiem, że Cass szuka prostego pretekstu do dramatycznej kłótni, ale naprawdę musi forsować takie archaiczne stereotypy? Moja matka zawsze zarabiała więcej od ojca i nic mu jakoś nie ubyło. A nie jest typem bezwolnego pantoflarza. Ale rozumiem, nasze gołąbeczki muszą się o coś pokłócić, żeby było napięcie (taak, a będzie go tyle, co kot napłakał), więc najlepiej niech kłócą się o kasę. Prosto, łatwo i szybko się pisze. Wystarczy wykorzystać sławetne męskie ego. Co za lenistwo.


– Nie potrafię przestać o tym myśleć. – Popatrzył na mnie. – Tak zostałem wychowany. Od małego słyszałem, że Szóstki są urodzone, by służyć i nie powinny się rzucać w oczy. Przez całe życie uczono mnie, że mam być niewidzialny. – Ścisnął mocno moją rękę. – Jeśli będziemy razem, ty także staniesz się niewidzialna, a ja tego nie chcę.


Argumenty Ośrodka stają się coraz bardziej z dupy. Będzie niewidziana, no i? Przecież chce tego. Nie żeby jej życie było jakieś niesamowicie pełne blichtru, więc spadek o jedno oczko nie jest nie do przyjęcia. Nie pośpiewa przed publicznością (co jest głupotą, nagle musisz się przekwalifikować z powodu małżeństwa), ale twierdzi, że jest gotowa do poświęceń – średnio w to wierzę, skoro Amisia nie ma zielonego pojęcia o życiu - ale nawet jej truloff tak bardzo jej nie ufa? Przejrzał ją podświadomie?



Ami jest gotowa przysięgać już w tej chwili. Ośrodek natomiast… No cóż, Ośrodkowi się całkiem odmieniło w przeciągu tego tygodnia. A wszystkiemu winny oczywiście wszechobecny w opkach angst.



– Aspen, rozmawialiśmy już przecież o tym. Wiem, że wszystko będzie inaczej i jestem na to przygotowana. Nie wiem, jak mogłabym to wyrazić jaśniej. – Położyłam dłoń na jego sercu. – Kiedy będziesz gotów, żeby zadać mi to pytanie, ja będę gotowa, żeby odpowiedzieć „tak”.
To było przerażające – do tego stopnia się odsłonić, całkowicie jasno powiedzieć, jak głębokie jest moje uczucie. Wiedział przecież, co mam na myśli. Ale jeśli dzięki temu mogłam sprawić, że on zbierze się na odwagę, potrafiłam to jakoś wytrzymać. Popatrzył mi w oczy, a jeśli szukał w nich choć cienia zwątpienia, marnował tylko czas. To była jedyna rzecz, jakiej byłam całkowicie pewna w swoim życiu.
– Nie.
– Co takiego?
– Nie. – To słowo zabrzmiało jak policzek.



Zakochany do nieprzytomności Ośrodek nie chce nagle słyszeć o żeniaczce z Amisią. Dlaczego? Jak już wspomniałam gdyż ponieważ angst. Aspen stwierdza po prostu, że nie i koniec, odwraca się i wychodzi. I już, serio.


– Kocham cię i właśnie o to chodzi. Nie mogę cię ściągnąć do mojego poziomu. Nie potrafię znieść myśli, że będziesz głodna, zmarznięta lub pełna lęku. Nie mogę zrobić z ciebie Szóstki.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Chyba nie mówił tego poważnie… Ale zanim zdążyłam poprosić, żeby cofnął te słowa, Aspen zaczął się już wyczołgiwać z domku na drzewie.
– Dokąd… dokąd idziesz?
– Wracam do domu. Przepraszam, że ci to zrobiłem. Wszystko skończone.
– Nie rozumiem!
– Skończone. Nie będę cię więcej odwiedzać. Nie w takich okolicznościach.
Zaczęłam płakać.
– Aspen, proszę, zastanówmy się jeszcze. Jesteś wytrącony z równowagi.
– Bardziej, niż przypuszczasz, ale nie przez ciebie. Po prostu nie mogę tego zrobić, Mer. Nie mogę.
– Proszę…
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował – naprawdę mocno – po raz ostatni, a potem zniknął w ciemnościach nocy.



Bo wcześniej na to nie wpadł, że to się wszystko może rypnąć. Ale przynajmniej ma chłopak wyczucie chwili, rzucić laskę akurat przed Eliminacjami i dać jej szansę na wyjście za księcia. No chyba że od dawna chciał pozbyć się tępej Ami i dlatego ją tak ostro namawiał na złożenie formularza, żeby mieć pretekst do kopnięcia jej w rzyć. Och, oczywiście, że wiem, że chodzi i MIŁOŚĆ i poświęcenie, ale mój cynizm podpowiada mi inne scenariusze.



Przez następne dni Ami snuje się po domu na granicy płaczu. Rodzina zwala to na karb nerwów związanych z Eliminacjami, nikt wszak nawet nie domyśla się, że Ami miała truloffa na boku. Dziewczyna ma mimo wszystko nadzieję, że może któraś z sióstr Ośrodka zostanie wybrana do konkursu, przez co sytuacja Legerów na tyle się polepszy, że Aspen wróci z podkulonym ogonem i poprosi ja o rękę.


Do rozpoczęcia Biuletynu pozostało dziesięć minut, ale my siedzieliśmy już na swoich miejscach. Prawdopodobnie nie byliśmy jedyną rodziną, która nie chciała stracić ani sekundy tego programu.
– Pamiętam, jak została wybrana królowa Amberly! Od początku wiedziałam, że jej się uda. – Mama szykowała popcorn, jakbyśmy mieli oglądać film.



Popcorn u jakże biednych Singerów jest niezmiernie rozczulający. Dobrze że nie mają zestawu kina domowego z plazmą na pół ściany, żeby oglądać te wszystkie filmy i programy oraz oczywiście relację z Dożyn… tfu Biuletyn Stołeczny Illei.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 23

Nie, nie jesteśmy w Panem: 9





Król omówił w skrócie najświeższe informacje z frontu, a inne komunikaty były równie lakoniczne. Widać było, że wszyscy zebrani są w dobrych humorach – najwyraźniej im także udzieliła się atmosfera oczekiwania.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 24

Chromolić newsy, politykę, kwestie wojny i inne takie tam pierdoły, wybór panienek dla księcia jest wszak absolutnym priorytetem.



Cezarogawrył rozpoczyna wywiadem z rodziną królewską. Okazuje się, że król Clarkson (będę się z tego śmiać przez całą trylogię) zna już imiona przynajmniej części kandydatek, Maksio zaś pozna dziewczyny w momencie, w którym zobaczy je cały kraj. Flickerman 2.0 pyta następnie królową Amberly o radę dla uczestniczek Eliminacji. Królowa zasuwa najbardziej wyświechtaną kliszę, jaką może, czyli „bądźcie sobą”. Ale z drugiej strony nic innego raczej nie mogłaby powiedzieć w tej sytuacji. Ceasar zaczyna odczytywać imiona kandydatek, a na ekranie pokazują się ich zdjęcia. Kamera rejestruje również reakcje księcia Maksia.


– Panna Fiona Castley z Palomy, Trójka. – Tym razem była to brunetka z ognistym spojrzeniem. Może to przez to sprawiała wrażenie bardziej… doświadczonej.



Brunetka o ognistym spojrzeniu, więc od razu szmata? Och, Amiś, jak ja cię nie lubię.



Aż tu wtem!


– Panna America Singer z Karoliny, Piątka.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam swoje zdjęcie, zrobione tuż po tym, jak się dowiedziałam, że Aspen oszczędza pieniądze na nasz ślub. Byłam promienna, pełna nadziei i śliczna, wyglądałam, jakbym była zakochana. Jakiś idiota uznał, że jestem zakochana w księciu Maxonie.
Mama wrzasnęła mi do ucha, a May zerwała się na równe nogi, rozsypując popcorn po całym pokoju. Gerad zaczął tańczyć z radości. Tata… nie byłam pewna, ale wydaje mi się, że uśmiechał się znad książki.
Nie zdążyłam zauważyć reakcji Maxona.
Telefon zadzwonił i nie zamilkł przez kilka dni.



Ojej, jaka jestem zaskoczona. Szkoda tylko, że Amisia nie mdleje dramatycznie z wrażenia. Cóż za zawód.



Rozdział 6


Następny tydzień zdominowali urzędnicy państwowi, którzy tłumnie zjawili się w naszym domu… żeby przygotować mnie do Eliminacji. Była wśród nich nieznośna kobieta, wyraźnie przekonana, że zmyśliłam połowę swojego zgłoszenia, a także prawdziwy oficer gwardii pałacowej, który przyjechał omówić z lokalnymi siłami porządkowymi kwestie bezpieczeństwa i dokładnie obejrzał nasz dom. Najwidoczniej nie musiałam nawet czekać na przyjazd do pałacu, by zacząć się obawiać ataku rebeliantów. Cudownie.
Dwa razy zadzwoniła kobieta imieniem Silvia, niezwykle energiczna i rzeczowa, z pytaniem, czy czegoś nam nie potrzeba. Najbardziej ucieszyła mnie wizyta szczupłego mężczyzny z kozią bródką… który przyszedł, żeby mnie zmierzyć na potrzeby przygotowania nowej garderoby. Nie byłam pewna, czy spodoba mi się noszenie równie eleganckich sukni, jak te, w które ubierała się królowa, ale uznałam, że chętnie spróbuję.



Nie, nie jesteśmy w Panem: 10



Cinna, Effie i ich drużyna, mamy nawet zapowiedź kogoś w rodzaju Haymitcha (trzeźwy, w spódnicy i niestety zdecydowanie mniej zajebisty, ale mentor musi być), kogo jeszcze zerżnie Cass?


Ostatni gość pojawił się w środę po południu, na dwa dni przed moim wyjazdem. Jego zadaniem było omówienie ze mną wymogów protokołu. Był niezwykle chudy, z czarnymi, nażelowanymi i zaczesanymi do tyłu włosami, a poza tym okropnie się pocił. Kiedy tylko wszedł, zapytał, czy moglibyśmy porozmawiać na osobności. Od razu pomyślałam, że chodzi o coś ważnego.



Po takim opisie można się spodziewać, że gościu albo będzie evil, albo będzie miał coś nieprzyjemnego do powiedzenia. Urzędnik wyprasza May. Aha, another clue, Sherlock. Skoro mała nie może tego usłyszeć, musi chodzić o seks! Między innymi, oczywiście.


– Panno Singer, to może zabrzmieć bezwzględnie, ale od zeszłego piątku jest pani uważana za majątek państwowy Illéi. Musi pani od tej pory dbać o swoje ciało. Mam tutaj do podpisania kilka formularzy potwierdzających to, o czym będziemy mówili. Muszę poinformować, że niespełnienie przez panią któregokolwiek z tych warunków poskutkuje natychmiastowym wyłączeniem z Eliminacji. Czy to jest jasne?
– Tak – odparłam ostrożnie.
– Doskonale. Zacznijmy od rzeczy najprostszych. To są witaminy. Ponieważ jest pani Piątką, zakładam, że nie zawsze odżywiała się pani prawidłowo. Proszę brać po jednej każdego dnia. Na razie musi pani radzić sobie sama, ale w pałacu ktoś będzie w tym pani pomagał. – Podsunął mi ogromną butelkę z tabletkami oraz formularz, który miałam podpisać, żeby poświadczyć, że ją otrzymałam.



Mam wojenne flashbacki do 50 shades of shit i słynnego kontraktu, który odbierał mamejowatej Anastazji wolną wolę.



Chudy urzędnik daje Amisi proszki na sen, ponieważ ma ostatnio problemy ze spaniem. Ami łże, że to z powodu Eliminacji, a nie z angstu po Aspenie.



A teraz najważniejsza sprawa: błona między nogami Ami! Dziewczyna musi podpisać oświadczenie, że jest nietknięta jak risercz przez Cass.



Następnie Chudy przedstawia Ami reguły wzięcia udziału w Eliminacjach. Myślę, że to nie będzie wielkie zaskoczenie, gdy powiem, że America złamie wiele zasad i nie poniesie żadnych konsekwencji.


– Nie może pani na własną rękę opuścić pałacu. Może pani zostać oddalona przez księcia. Nawet król i królowa nie mogą zadecydować o pani wyjeździe, mogą tylko poinformować księcia, że nie aprobują pani, ale to on podejmuje każdą decyzję dotyczącą tego, kto zostaje, a kto wyjeżdża. Eliminacje nie mają żadnych ograniczeń czasowych. Mogą się zakończyć po kilku dniach lub trwać latami.
– Latami? – zapytałam z przerażeniem. Myśl o tak długim wyjeździe przeraziła mnie.
– Proszę się nie obawiać, jest mało prawdopodobne, żeby książę do tego dopuścił. To dla niego okazja, by się wykazać umiejętnością podejmowania decyzji, a przeciąganie Eliminacji nie byłoby korzystne. Gdyby jednak wybrał taką drogę, jest pani zobowiązana zostać w pałacu, dopóki książę nie będzie gotów do dokonania wyboru.
Na mojej twarzy musiał się odbić strach, ponieważ mama pogładziła mnie po ręku. Chudy nie sprawiał wrażenia poruszonego.



I tutaj dochodzimy do dość skomplikowanej sprawy opuszczenia pałacu przez kandydatki. Jest to następna rzecz, której albo Cass nie przemyślała, albo w połowie książki jej się odwidziało i postanowiła zupełnie zmienić ten punkt regulaminu Eliminacji. Uczestniczki nie mogą same odejść z Eliminacji. Jasne. Jak myślicie, jak długo zasada ta będzie obowiązywała? Pamiętajmy, że wszystko jest podobno w rękach Maksia. Uwaga spojler: ze względu na ataki rebeliantów powtarzające się z częstotliwością zakrawającą na parodię, Maksio postanawia, że jeśli jakaś panna będzie się zbyt mocno bała ewentualnej wizyty buntowników, może odejść natychmiast, jeśli uzna, że ma dość. Książę jest bowiem dobrym człowiekiem, choć pierdołą straszną. I o ile Amisia nie wiedziała, że Maksio podejmie w przyszłości taką decyzję, to jej ogłoszenie nie zrobi na niej żadnego wrażenia. Stąd też można założyć, że ałtorka pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest to bardzo istotna zasada i nie przykładała do niej żadnej wagi. A tak w ogóle co sobie myślał król i jego doradcy, ustanawiając tę zasadę (zakładam, że to była decyzja jaśnie panującego, chyba że to tradycja Eliminacji – wtedy i tak pewnie mógłby ją zmienić)? Nie od dziś wiadomo, że rebelianci wpadają na herbatkę co chwila i Clarkson (LOL po wsze czasy) nie założył, że kandydatki się przestraszą? Co prawda one wiedzą o atakach, ale nie jestem pewna, czy wiedzą o ich przezabawnej częstotliwości. A gdyby coś im się stało, przez to, że muszą kiblować w pałacu? Czy publika nie podniosłaby larum? W końcu dziewczyny mają za zadanie stać się ulubienicami ludu, któremu mogłoby się nie spodobać takie narażanie ich życia bez możliwości ewakuacji na życzenie.



No dobrze, przejdźmy do reszty zasad.



UWAGA SPOJLERY




– Nie może pani sama szukać towarzystwa księcia. To on będzie zapraszał panią na spotkania sam na sam, jeśli uzna to za stosowne. Ta zasada nie obowiązuje na większych imprezach towarzyskich, ale nie może pani na przykład odwiedzać go bez zaproszenia.



Jeśli myślicie, że Ami nie będzie dawała non stop księciuniowi specjalnych znaków, że natychmiast chce się z nim widzieć, to jesteście naiwni.


- Nikt nie oczekuje, że będzie się pani przyjaźnić z pozostałymi trzydziestoma czterema kandydatkami, ale nie wolno pani wchodzić z nimi w otwarty konflikt ani podejmować działań sabotażowych. Jeśli stwierdzimy, że podniosła pani rękę na inną kandydatkę, gnębi ją pani psychicznie, przywłaszcza sobie jej rzeczy lub robi cokolwiek, co mogłoby narazić na szwank jej relacje z księciem, od jego decyzji zależy, czy zostanie pani niezwłocznie wydalona.



Jeśli myślicie, że Ami przywali jakiejś lasce (a przywali) i nie zostanie wyrzucona, to macie rację.


- Obiektem pani romantycznych uczuć może być tylko książę Maxon. Jeśli zostanie pani przyłapana na pisaniu liścików miłosnych lub na związku z inną osobą w pałacu, będzie to uznane za zdradę zagrożoną karą śmierci.



Jeśli myślicie, że yyy… no, to dość duży spojler, ale pewnie wielu z was już rozkminiło, że Ośrodek musi wylądować w pałacu, bo inaczej trójkąt miłosny będzie bez sensu. Wracając więc do „jeśli myślicie” – jeśli myślicie, że Amisia nie będzie bezwstydnie jechała na dwa fronty… Cóż, macie wyobraźnię.



KONIEC SPOJLERÓW

– Jeśli złamie pani jakiekolwiek z obowiązujących w Illéi praw, zostanie pani osądzona zgodnie z kodeksem karnym.



AHAHAHAHAHAHAHAHA!!!


- Status kandydatki biorącej udział w Eliminacjach nie stawia pani ponad prawem. Nie wolno pani nosić ubrań pochodzących spoza pałacu lub spożywać takiego jedzenia. To zasada bezpieczeństwa, która musi być ściśle przestrzegana.



A to żarcie to skąd by miała sobie skombinować? Bo ciuchy to jeszcze może przemycić, ale jedzenie… Zresztą co jest takiego niebezpiecznego w ubraniach np. z domu, to naprawdę nie wiem.


- W każdy piątek będzie pani brała udział w nagrywaniu Stołecznego Biuletynu. Od czasu do czasu, zawsze po wcześniejszej zapowiedzi, w pałacu może się pojawić ekipa filmowa lub fotografowie. Powinna pani traktować ich z uprzejmością i pozwolić, by dokumentowali pani życie u boku księcia. Za każdy tydzień, jaki spędzi pani w pałacu, pani rodzina otrzyma rekompensatę. Dzisiaj przekażę pierwszy czek. Jeśli opuści pani pałac, doradcy pomogą pani przystosować się do życia po Eliminacjach. Osobisty asystent pomoże pani przygotować się do wyjazdu z pałacu, a także pomoże pani w znalezieniu nowego zakwaterowania i zatrudnienia. Jeśli zakwalifikuje się pani do finałowej dziesiątki, będzie pani przynależeć do Elity. Po uzyskaniu tego statusu będzie pani musiała zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi trybu życia i obowiązków księżniczki. Wcześniej nie wolno pani interesować się tymi kwestiami. Od tej chwili jest pani Trójką.



Tak po prostu? No dobra, popatrzmy jeszcze raz na Trójki.





Osoby odpowiedzialne za edukację, filozofowie, wynalazcy, pisarze, naukowcy, lekarze, dentyści, weterynarze, architekci, bibliotekarze, inżynierzy, terapeuci, psycholodzy, prawnicy, reżyserzy filmowi, producenci muzyczni.



Do większości trzeba mieć odpowiednie wykształcenie, nie da się nagle dostać nalepki lekarz czy dentysta i już nim jesteś. Właściwie zostaje jej albo nauka śpiewu lub gry na instrumencie lub siedzenie na zadzie i filozofowanie (wiem, wiem, że tu też trzeba mieć o czymkolwiek pojęcie, tylko nie wiem, czy Cass jest tego świadoma). No chyba że Amisia ma zostać producentem muzycznym, ale jakoś tego nie widzę… I dlatego podział ze względu na wykonywany zawód jest  kompletną bzdurą, a takie nagłe migracje międzykastowe są bez sensu.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 25 



– Tak. Po Eliminacjach dziewczętom trudno jest wrócić do dotychczasowego życia. Dwójki i Trójki radzą z tym sobie dobrze, ale Czwórki i niższe klasy mają poważne trudności. Będzie pani Trójką, ale reszta pani rodziny zachowa status Piątek.



Again, kompletnie bez sensu. Chociaż to budujące, że się tak martwią o życie kandydatek z niższych klas po powrocie do domu. Myślą pewnie, że panny zaczną popełniać samobójstwa z braku ładnych sukienek i błyskotek. Oczywiście, gdyby Ami wygrała, jej rodzina stanie się automatycznie Jedynkami, członkami rodziny królewskiej.


- Prosiłbym, żeby podpisała pani oświadczenie, że zapoznała się pani z oficjalnymi zasadami, a panią Singer prosiłbym o pokwitowanie otrzymania czeku.
Nie widziałam, jaka suma była wypisana na czeku, ale mamie zwilgotniały oczy. Czułam się nieszczęśliwa z powodu wyjazdu, byłam jednak przekonana, że nawet jeśli zostanę odesłana od razu następnego dnia… sam ten czek pozwoli nam na rok spokojnego życia.



I to za samą kwalifikację. Nieźle. Widzisz, Amisiu?


W dodatku kiedy wrócę, wszyscy będą chcieli posłuchać, jak śpiewam, i będę miała mnóstwo pracy. Tylko czy będzie mi wolno śpiewać, skoro jestem Trójką? Gdybym miała wybierać z zawodów dostępnych dla Trójek, zostałabym nauczycielką. Może mogłabym przynajmniej uczyć muzyki.

Szczerze mówiąc, nie masz za bardzo innego wyjścia, ptysiu.



Przed wyjściem urzędnik ma jeszcze jedno do przekazania naszej bohaterce.


– Jeszcze jedno – odezwał się Chudy z ręką na klamce. – To nie jest oficjalna zasada… ale byłoby nieroztropnie z pani strony… gdyby ją pani zignorowała. Gdy zostanie pani zaproszona przez księcia Maxona, nie powinna pani odmawiać. Niezależnie od tego… czego by od pani oczekiwał. Obiad, randka… pocałunki, więcej niż pocałunki… Proszę mu nie odmawiać.
– Słucham? – Czy ten sam facet, który kazał mi podpisać dokument potwierdzający moją czystość, sugerował teraz… że mam pozwolić Maxonowi na wszystko, jeśli tylko będzie miał ochotę?
– Wiem, że to brzmi… niestosownie. Ale odtrącanie księcia w żadnych okolicznościach nie leży w pani interesie. Dobranoc… panno Singer.



Może i by to było dla mnie szokujące. Wiecie, jak bardzo mnie wpienia zmuszanie bohaterek do bycia na każde skinienie faceta, obojętnie z jakiego powodu. Tylko że Cass już nam udowodniła, co myśli na temat seksu przedmałżeńskiego, więc szanse, że Maksio będzie chciał wygrzmocić Amisię przed weseliskiem są mikroskopijne. Wybaczcie więc, że pozostanę nieporuszona i niewzburzona.


Czułam obrzydzenie i odrazę. Prawo Illéi nakazywało czekać aż do ślubu, co pozwalało ograniczyć rozprzestrzenianie się chorób i zapewniało utrzymanie systemu klasowego.



Bullshit, wy wiecie, o co chodzi, Maryboo wie, ja wiem, koniec tematu.


Nieślubne dzieci wyrzucano na ulicę jako Ósemki, a karą za wykrycie takiego związku – z powodu donosu albo ciąży – było więzienie. Samo podejrzenie mogło spowodować aresztowanie na kilka dni. To prawda, tylko to powstrzymywało mnie od zbliżenia z osobą, którą naprawdę kochałam, i nie byłam z tego powodu szczęśliwa.



Tu macie potwierdzenie tego, o czym mówiłam dwa tygodnie temu.


Byłam wściekła. Czy właśnie nie podpisałam oświadczenia, że podlegam karze, jeśli złamię prawo? Nie stałam ponad prawem, ten facet sam to powiedział. Ale najwyraźniej księcia te zasady nie obowiązywały, a ja czułam się teraz brudna, niższa w hierarchii od Ósemki.



Księcia nie obowiązują zasady, ależ jestem zaszokowana. Kto by pomyślał.



Urzędnik się ulatnia, ale to nie koniec emocji. America ma jeszcze jednego gościa.


– Ami, skarbie, to do ciebie – zawołała mama. Słyszałam dzwonek do drzwi, ale nie podeszłam, żeby otworzyć. Jeśli to była kolejna osoba z prośbą o autograf, nie byłam pewna, czy to wytrzymam.
Wyszłam zza zakrętu korytarza i zobaczyłam Aspena, trzymającego bukiecik polnych kwiatów.
– Cześć, Ami. – Jego głos był opanowany, niemal formalny.



Chyba sobie stary żartujesz. Masz jakieś huśtawki nastrojów, czy co? Najpierw miziasz się z dziewuchą i roztaczasz bór wie jakie fantastyczne wizje przyszłości, potem ją rzucasz, a teraz przyszedłeś, bo…?



Aspen wręcza Amisi kwiaty od swoich sióstr, ale nie od siebie. Ami proponuje, żeby Ośrodek pomógł jej się spakować albowiem zamtuz ma w pokoju przerażający.

Nie mógł mi odmówić w obecności mojej mamy, ponieważ Szóstki w zasadzie nigdy nie odmawiały podjęcia się pracy. Pod tym względem niewiele się różniliśmy.



Rozumiem więc, że masz zamiar mu za to zapłacić? Czy może Szóstki mają tak wyprane mózgi, że lecą do roboty nawet za darmo? Wystarczy tylko hasło „Jest zadanie”, a oni jak ten pies Pawłowa odruchowo się za nie biorą?


– Zabierasz coś z tych rzeczy? – zapytał cicho.
– Nie, od jutra będą mnie ubierać w jakieś specjalne ciuchy.
– O kurczę.
– Czy twoje siostry były bardzo rozczarowane?
– Właściwie nie – potrząsnął głową z niedowierzaniem. – Kiedy tylko zobaczyły twoje zdjęcie, wybuchnęły radością. Zawsze za tobą przepadały, szczególnie moja mama.



A niby za co? Przecież ona jest taka niesympatyczna. A nie, cicho, to jest wstęp do nowej kategorii, którą będziemy przyznawały za miłość wszystkich do głównej bohaterki. Soon, very soon.



Aspen komplementuje zdjęcie eliminacyjne Ami. Dziewczyna tłumaczy, że wyglądała tak promiennie, bo miała nadzieję, że Ośrodek wkrótce się jej oświadczy. Aspen przyznaje, że owszem, miał taki zamiar, ale czekał najpierw na pobór do woja.


Czyli o to chodziło. Trudno powiedzieć, czy należało się cieszyć z poboru, czy wręcz przeciwnie. W Illéi każdy dziewiętnastoletni chłopak mógł dostać powołanie do wojska, a żołnierzy losowano dwa razy do roku, żeby w razie czego zgłosili się w przeciągu sześciu miesięcy od swoich urodzin… a potem służyli w armii do ukończenia dwudziestu trzech lat. Najbliższy pobór miał nastąpić wkrótce.



Czyli pobór do wojska to taka rosyjska ruletka albo lotto? Biorąc pod uwagę, że wcielenie do wojska to automatyczny skok do wysokiej kasty, takie zdawanie się na przypadek jest nieco dziwne.


Pobór był błogosławieństwem, ponieważ żołnierz automatycznie stawał się Dwójką, a rząd zapewniał mu szkolenie i zatrudnienie na resztę życia. Problem polegał na tym, że nie było wiadomo… dokąd się zostanie wysłanym.



A w dzisiejszych czasach od razu się wie? W wojsku nie byłam, ale coś mi się wydaje, że nie dostaje się wraz z pierwszym mundurem dokładnej informacji, co się będzie robić, gdzie i kiedy.


Na pewno rząd pilnował, żeby każdy odbywał służbę poza swoją prowincją, zakładając, że żołnierz może być bardziej pobłażliwy dla ludzi… których zna. Można było trafić do pałacu lub lokalnych sił policyjnych, albo prosto do armii i zostać wysłanym na front. Niewielu mężczyzn wracało z wojny.



To kijowe macie to wojsko, skoro aż tak dajecie dupy na froncie, że się nikt żyw nie ostaje. Nie dziwi mnie to specjalnie, bo jak się szybko okaże, pałacu i własnej rodziny królewskiej to ich całe wojsko obronić też nie umie. Aha, no i wspomnienie o możliwości trafienia żołnierza do gwardii pałacowej… średnio subtelny foreshadowing.


Jeśli chłopak nie ożenił się przed poborem, niemal zawsze odkładał ślub do zakończenia służby. W najlepszym razie zostałby przecież rozdzielony z żoną na cztery lata, w najgorszym zostałaby ona młodziutką wdową.



Ale wdową Dwójką z, mam nadzieję, jakąś ładną rentą po mężu. Chyba że rząd ma taką wdowę w czterech literach. W sumie bym się nawet nie zdziwiła, ten ustrój jest tak popierniczony…



Ami mówi Ośrodkowi, że nie zabiera wielu rzeczy, większość dostanie i tak w pałacu, a poza tym nigdy jej nie zależało na dobrach materialnych.


– Przestań. Postąpiłem właściwie.
– Właściwie? Aspen, dzięki tobie uwierzyłam, że nam się uda. Sprawiłeś, że cię pokochałam, a potem namówiłeś do zgłoszenia się do tego przeklętego konkursu. Czy ty wiesz, że wysyłają mnie tam, żebym została zabaweczką Maxona?
Odwrócił się gwałtownie.
– Co takiego?
– Nie wolno mi odmówić mu niczego.



Ha, zemsta jest słodka. Przynajmniej tak odbieram słowa Ami. Coś na zasadzie „przeziębię się mamie na złość”.



Słowa Ami wywierają oczekiwany efekt. Ośrodek jest wściekły i ma wyrzuty sumienia.



– Przepraszam, nie miałem pojęcia. – Odetchnął kilka razy głęboko. – Ale jeśli wybierze ciebie… wszystko będzie dobrze. Zasługujesz na szczęście.



Czyli Ośrodek jest jednak idiotą. Moja sympatia (no, może to za dużo powiedziane, ale przynajmniej mnie tak nie wkurzał) trwała niecałe 3 rozdziały. Co to w ogóle ma znaczyć? Jeśli Maksio ją wybierze, mimo że ona go nie chce, to wszystko ok., lans, bounce i impreza. Kij z tym, że w międzyczasie może ją zmusić do wszystkiego, m.in. seksu, a to w końcu gwałt. Ważne, żeby potem był ślub. I wtedy będzie szczęście. Amisia jest równie zniesmaczona tym pomysłem i daje Ośrodkowi po ryju. Postanawia mu jeszcze dopiec.


Zobaczyłam, że ma łzy w oczach, ale nie dbałam o to. Zranił mnie dostatecznie głęboko, a teraz miałam okazję mu się odpłacić.
– Muszę już iść – powiedział i skierował się do drzwi.
– Zaczekaj, jeszcze ci nie zapłaciłam.
– Nie musisz mi za nic płacić. – Znowu się odwrócił.
– Stój i nie ruszaj się! – krzyknęłam z furią, a Aspen w końcu popatrzył na mnie.
– Przyda ci się taki trening, kiedy zostaniesz Jedynką. – Gdyby nie wyraz jego oczu, uznałabym to za żart, a nie za obelgę.



Pamiętacie jeszcze te wszystkie together forever z poprzednich rozdziałów? Świetnie im idzie.


Potrząsnęłam głową, podeszłam do biurka i wyjęłam wszystkie zarobione przez siebie pieniądze. Wcisnęłam mu je do ręki.
– Nie mogę tego przyjąć.
– Cholera, jasne że możesz. Ja ich nie potrzebuję, a ty tak. Jeśli kiedykolwiek mnie kochałeś, weźmiesz to. Czy niedostatecznie jeszcze ucierpieliśmy przez twoją dumę?



Ma dziewucha rację. Cały ten niepotrzebny angst i huśtawki nastrojów sprowadzają się do rozbuchanego ego Ośrodka.



Ami dokłada do pieniędzy jeszcze wszystkie jednocentówki (poza jedną, przyklejoną do dna słoika), które dostała od Aspena. Ośrodek bierze kasę i wychodzi, życząc Ami szczęścia.


Nie spodziewałam się, że będę płakać w taki sposób. Myślałam, że będę się trząść od gwałtownego szlochu, a tymczasem po moich policzkach płynęły tylko powoli pojedyncze łzy.



Kryształowe, na pewno kryształowe!


Chciałam odstawić słoiczek na półkę, ale zauważyłam tę ostatnią jednocentówkę. Wsunęłam palec do środka i odkleiłam ją… a ona samotnie zagrzechotała o szkło. Poczułam, że ten pusty dźwięk odbija się echem w moim sercu. Wiedziałam, że na dobre czy na złe nie zdołałam się jeszcze naprawdę uwolnić od Aspena. Może nigdy mi się to nie uda. Otwarłam plecak, włożyłam do niego słoiczek i zapięłam z powrotem klapę.



To był foreshadowing, jakby ktoś jeszcze nie załapał.



May przychodzi spać do siostry. Ami łyka pigułkę na sen i odpływa w objęcia Morfeusza. Koniec rozdziału.



Już niedługo Ami znajdzie się w pałacu. A wtedy to dopiero będzie zabawnie. Stay tuned.

Zdrowych, wesołych Świąt!




Statystyka:

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 25

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 1

Nie, nie jesteśmy w Panem: 10

Beige

30 komentarzy:

  1. Nareszcie! Do stóp padam i z tej pozycji zabieram się za czytanie :).

    OdpowiedzUsuń
  2. tak btw, co się dzieje z kandydatką, która przed eliminacjami zgwałcona? Może kłamać, czy jest jakaś ulga w takim przypadku? A może zostaje usunięta z eliminacji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie pewnie się nie zgłaszają. Jeżeli tam mają takie prawa, to pewnie nikt by nie uwierzył, że została zgwałcona.

      Usuń
  3. Jedyne, o czym myślę, to jak bardzo jest to podobne do "Akadaemii Księżniczek" (zmieszanej z Igrzyskami, oczywiście). Tylko że tam losowano region, dziewczyny w odpowiednim wieku szkolono i uczono, książę je oglądał na balu i wybierał. Ale i tak przemycono mu tam dziewczynę z dworu, którą znał od dzieciństwa, żeby małżeństwo miało sens...

    Ręce mi dziś opadły. Powodzenia Wam życzę w tym oceanie nielogiczności, bo ja bym chyba wymiękła...

    Ale analiza cudna, jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam współczuć Cass, bo odebrała sobie największą radość pisania: research, który daje prawie całkowitą pewność, że to, co się pisze, ma rację bytu i jest choć w miarę logiczne, oraz możliwość ustalenia reguł świata przedstawionego, których wszyscy inny muszą się trzymać. U niej ani jedno, ani drugie nie istnieje. Zastanawiam się, czy jest zadowolona z tego, co udało jej się stworzyć.
    Biedne Wy!...
    inamainwaring

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sądzę, że o czymś takim jak research nie słyszała a jeśli tak to uważa, że to marnowanie czasu i energii, i na pewno jest bolesne. A zadowolona jest na pewno - jak każda szanująca się Ałtoreczka. Tylko drzew szkoda

      rose29

      Usuń
  5. A mnie zastanawia jedna ogromna, ziejąca czernią luka fabularna (dobra, wiem, uczepiłam się jednej, jakbym się nagle spodziewała, że cała reszta w końcu poskleja się sama do kupy) - być może przegapiłam jakąś istotną informację; proszę mnie w takim wypadku poprawić - ale co, jeśli przypadkiem wśród wylosowanych kandydatek znalazłaby się wojująca rebeliantka? To znaczy, nie czytałam książki, więc nie wiem, jak to dalej wygląda, ale czy oni mają jakieś dane o rebeliantach, wiedzą kto i z jakich kast się buntuje, znają ich z nazwisk? Bo jeśli to są anonimowe bunty, to skąd wiadomo, że kandydatki też nie stają w bojowniczych szeregach? Nie wydaje mi się, żeby cała ta rejestracja, czy co to tam się odbywało, do losowania w Eliminacjach przewidywała jakiś background check albo cokolwiek, co by mogło zweryfikować taką potencjalną kandydatkę. Autorka nie zasugerowała nic podobnego nawet swoim subtelnym foreshadowingiem, więc zakładam, że nic takiego nie było. W takim razie co, jeśli buntowniczka trafia do pałacu w wyniku Eliminacji? Co, jeśli rebelianci wpadliby na pomysł, jak porozumiewać się z taką wtyką? Skoro tak ciężko i złapać, kiedy przypuszczają swoje szturmy na pałac, zakładam, że nie mieliby problemu z takim zadaniem. Nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam. No, chyba że buntują się tylko faceci, w końcu skostniałe poglądy Cass mogłyby i w tym wypadku pozwolić jej sądzić, że do walki to tylko faceci. Kto ją tam wie...

    Gdyby Cass miała odrobinę więcej wyobraźni i zrobiła porządny risercz, jej świat mógłby mieć naprawdę popieprzony ustrój, Eliminacje stanowiłyby element propagandy, a America mogłaby być bojowniczką w słusznej sprawie, która usiłowałaby się do nich zakwalifikować, żeby zostać wtyczką dla obozu buntowników. I nawet gdyby się uprzeć, że ona koniecznie musi mieć miłoźdź z ksieńciem, dałoby się pewnie na tym zbudować sensowniejszą fabułę, bez trójkąta miłosnego i nie zrzynając tak bezczelnie z Igrzysk.

    Pozdrawiam serdecznie :)
    Carly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak, nie chcę jeszcze bardziej spojlerować, ale idziesz w dobrym kierunku.

      Beige

      Usuń
    2. SPOILER

      Hehe, strzał w dziesiątkę. Jedna z kandydatek jest rebeliantką i wtyką. Ale nie licz na bojowniczkę w słusznej sprawie, ona tak tró kocha księciunia.

      Usuń
    3. Krótko mówiąc, Cass uznała, że trójkąt miłosny ma więcej sensu niż stworzenie złożonego świata opartego na prawdziwym ucisku i propagandzie, z wykorzystaniem Eliminacji do obalenia ustroju? Nie mam pytań.

      Carly

      Usuń
  6. Czy tylko ja odniosłam wrażenie, że scena z angstem i "porzuceniem" Amisi (c'mon, nikt chyba nie wierzy, że to rozstanie to tak na serio?) jest żywcem zerżnięta z Nju Muna (czy jakkolwiek się nazywał II tom Śmieszchu)? Jakby kopiowanie "Igrzysk" nie wystarczyło. Proponuję grę pt: "skąd tym razem zrzyna Cass?" :D
    Ja to w ogóle bym chciała wiedzieć, co by się stało, jakby któraś skłamała odnośnie swojej "czystości" (NIENAWIDZĘ TEGO OKREŚLENIA. Jest chamskie, pretensjonalne i obraźliwe). W końcu nikt jej, khem, miedzy nogami nie grzebał, tylko dali do podpisania papier. To by był ubaw, wybór dokonany, weselisko, noc poślubna, a tu Maksio odkrywa, że wybranka postanowiła nieco nagiąć prawdę. Oczywiście, w swych skostniałych (tak zakładam na potrzeby tego eksperymentu myślowego) poglądach donosi na ukochaną, skracaja ją o głowę... I co wtedy? Powtórka Eliminacji? Czy wybiera sobie jakąś inną z poprzedniej puli? A czy władze Ikei (no co, tak mi się kojarzy i inaczej nie chce) wiedzą o przypadkach, kiedy błona może peknąć pod wpływem ćwiczeń fizycznych, jak np. szpagat? Albo masturbacji? Są w stanie to jakoś sprawdzić? Tyle pytań... :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ten Aspen ja nie wiem. Jak ja nie lubię takich postaci. Takich jak Ami zresztą też, więc... Nieźle się zapowiada. Teraz tylko czekać na księcia. Może skoro będzie uroczą pierdołą, to nie będzie robić takich problemów? Nie, proszę, nie ogałacajcie mnie ze złudzeń, pozwólcie mi marzyć.
    Popo

    OdpowiedzUsuń
  8. Hehehe. Hehehe. Hehehe.

    Co za mameja z tego Aspena. Chyba że rzeczywiście chciał się jej pozbyć. "Gwardia pałacowa" dla wylosowanych żołnierzyków - kolejne idealne miejsce dla zakamuflowanego rebelianta. -_- Boże, sama byłabym w stanie z dwójką kumpli obalić ten ustrój. :D
    Jeden czek starczy NA ROK. Nad czym się ta kretynka zastanawiała wcześniej, do diabła? ;/ Przemęczy się parę tygodni, obrzydzi Peecie Dwa życie i ucieknie do Gale'a, co za filozofia. A co zarobi, to jej. Opcjonalnie po eliminacjach zostanie tą Trójką przez parę lat, zarobi i hajtnie się z Gale'm dopiero potem, spadając może z drabiny społecznej, ale mając sporo kasy.
    Nawiasem, czy reszta kandydatek po odrzuceniu przez księciunia może się hajtnąć z - powiedzmy - randomową Trójką? Czy o jej małżeństwie z kimkolwiek będą decydować Clarkson-Snow i spółka?
    Zrzynanie z "Igrzysk" jest coraz bardziej bezwstydne. ;/
    Analiza oczywiście świetna, cały dzień umilałam sobie przedświąteczne prace myślą o tym, że dzisiaj nowa NOCIA. xD
    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPOILER

      Dziewczyny odrzucone przez księciunia mają wielkie powodzenie i wychodzą za wysoko postawionych facetów. Matka Amisi nawet w którymś momencie jej mówi, że nie przeszkadzałoby jej już, gdyby odpadła, bo te laski takie świetne partie robią, jedna wyszła bodajże za syna burmistrza.

      Nie jestem fanką Igrzysk, trzeci tom mnie ogromnie rozczarował, ale lubiłam Peetę, był naprawdę porządnym człowiekiem (na powiedzenie czegoś takiego o kimś innym w tej patoli nie potrafię się zdobyć), a Maxon... cóż, milusi jest do czasu. I jak działania Snowa często uważam za idiotyczne i pozbawione logiki, to te Clarksona mają logikę ujemną, on nawet niespecjalnie udaje, że ma jakąkolwiek władzę.

      Usuń
    2. Dzięki za info! Czyli sam udział w Eliminacjach to super sprawa, a angst był potrzebny jak Amisi jednopensówki. ;p
      Peeta był kochany i liczyłam na takiego książęcego Peetę tutaj (i tak, "Kosogłos" mocno rozczarowuje). Chociaż ja najbardziej lubiłam Finnicka. ;p
      A.

      Usuń
    3. Też najbardziej lubiłam Finnicka :D.

      Usuń
    4. W ogóle, co za problem żeby America miała pozbierać kasę i np. poświęcić jeden czek(rok żywienia się 4 osobowej rodziny kurczakiem, makaronem, jabłkami i herbata z cytryną i popcornem) na podniesienie statusu społecznego Ośrodka Wypoczynkowego z szóstki do piątki, czy wyżej?

      Usuń
    5. Hyou, autorka o tym nie pomyślała, więc książka nawet słowem o tym nie wspomina... :p

      Usuń
  9. Czyli tak. Po primo, bardzo dziękuję za analizę tej akurat ksiunżki. W blogosferze co i rusz widziałam zachwyty i po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać, czy to ja jestem nienormalna, bo mnie to nie zachwyca, czy jednak fanki faktycznie nie dostrzegają podstawowych wad. Dziękuję zwłaszcza za kategorię porównawczą do Igrzysk (które notabene uwielbiam, więc takie zerżnięcie na żywca jest tym bardziej przykre). Po drugo , poczytajcie sobie notkę o tym na oficjalnym blogu wydawnictwa, które toto u nas wydało (
    !!!), bo jest epicka.

    http://wydawnictwo-jaguar. blogspot.com/2014/11/niemroczne-obiekty-pozadania-ksiaze-i.html (rozbijam linka, bo wydawnictwo jak widzę chwali sobie tę powieść, więc nie chcę wam robić gównoburzy)

    A teraz do rzeczy:

    "A ja nie byłabym sobą, gdybym nie zastanawiała się nad fenomenem tej serii :) Nie zrozumcie mnie źle, ja również ją lubię i przeczytałam ją z ogromną przyjemnością, dumając jednocześnie nad tym, dlaczego coś w niej tak bardzo trafia do czytelników. Och, do mnie też trafia, nawet mimo tego, że nigdy, przenigdy, nawet jako mała dziewczynka, nie chciałam być księżniczką :D Chciałam być pilotem, ale to inna sprawa... " - w sumie to po odkryciu zjawiska zwanego Twilight Mums nie dziwią mnie już dorosłe (!) osoby zachwycające się gniotami, chociaż zastanawiam się, czy ta pani tak na serio pisze.

    ""Rywalki" również są dystopią, ale taką w wersji soft, ozdobioną koronką i wypchaną do wypęku romansem. Trójkątnym, bo, jak wiadomo, czytelniczka lubi mieć wybór. Zaiste, są "Rywalki" skrzyżowaniem dystopii, baśni i reality show. " - tu macie moje drogie analizatorki wyjaśnienie, czemu w ksiunżce nie ma riserczu.

    "Okazało się, że księżniczki nigdy chyba nie wyjdą z mody, a każda dziewczyna w skrytości ducha marzy o księciu. Najlepiej takim, którym mogłaby (przynajmniej w sprawach istotnych) dyrygować." - tutaj wyjaśnienie, dlaczego Prince Maksiu jest pierdołą. BTW, czy tylko dla mnie takie traktowanie faceta jest trochę seksistowskie?

    "Mam też wrażenie, że ewentualne zastrzeżenia wobec powyższej oceny przypominać będą zastrzeżenia bohaterki wobec koronkowych kiecek. Spodnie dla zasady, ale te sukienki to jednak taaaaaaakie fajne. A gdy można w gorsecie walczyć o równouprawnienie, to już cacy na maksa.
    " - dla powyższego komentarza poza fejspalmem nie mam. I to napisała nie nastolatka, tylko dorosła baba z wydawnictwa. Fejspalm.

    "Nikt jednak (przynajmniej u nas) nie przewidział, że da się zrobić romans z kiecką i wachlarzem, który nie będzie ani książką quasihistoryczną ani fantasy... Swoją drogą, ciekawe, czy, gdyby bohaterki nie zapychały w koronkach, wizja autorki miałaby tak dużą siłę rażenia :)" wizja autorki ma siłę rażenia, ale przede wszystkim totalnie nieprzemyślanym światem, głupotą boChaterów i zrzynaniem z IŚ.

    Pozdrawiam analizatorki!

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam jedno, zasadnicze pytanie: Dlaczego on ma na imię jak miejscowość turystyczna w USA w stanie Kolorado, a ona jak... Ameryka.

    Poza tym świetna analiza. Ja o siebie do takiej analizy (nie)polecam sagę Upadli. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/51347/upadli

    Ładne są tylko okładki.

    OdpowiedzUsuń
  11. "Wiecie, jak bardzo mnie wpienia zmuszanie bohaterek do bycia na każde skinienie faceta, obojętnie z jakiego powodu."
    Wiemy. Mnie też to niebywale denerwuje. Gdybym pisała książkę dla nastolatek, to starałabym się przepchnąć w niej trochę wartościowych rzeczy, bo jednak miałabym świadomość, że przeczytają to osoby, które mają bardzo chłonne umysły i moja książka może w jakiś sposób ukształtować ich sposób myślenia. Czułabym odpowiedzialność. :P

    Mimo wszystko, widzę, że sporo w tej książce patologii. Choćby ta agresja Ami. Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby Katniss postanowiła z powodów emocjonalnych uderzyć np. Glimmer. Jeśli dobrze pamiętam, bawiła ją agresja Catona, kiedy ktoś zabrał mu nóż. Cass zżyna, ale nie do końca jej dobrze idzie.

    OdpowiedzUsuń
  12. 22 i 22 :). Czy ktoś tu jeszcze sprawdza, czy coś się ruszyło, czy tylko ja? I czy to oznacza, że mam obsesję i powinnam się gdzieś zgłosić? Pozdrawiam i życzę wesołej końcówki świąt i hapi niu ewryting,

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie znoszę takiej postawy bohaterek. Tylko jej sposób ubierania pt. "niewymuszona naturalność, ale z odpowiednią dozą elegancji" jest tym jedynym słusznym. Wszystkie inne laski to albo wymalowane, puste lalunie, albo brudasy ze slumsów. Właściwie tylko jej sposób robienia czegokolwiek jest tym właściwym. UGH.

    omg, jak ty nic nie rozumiesz, a niby jak pokazać, że inne laski są gorsze jak nie ubierając je w różowe łachy albo robiąc z nich brudaski? przecież to by trzeba im stworzyć jakąś osobowość i popracować nad tym, żeby czytelnicy je za coś znielubili, a te bzdury zabrałyby cenne miejsce na romanse Ami <3

    czekam na 6 z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  14. Ech, te dwa rozdziały były potwornie nudne! Kłótnie są absolutnie z tyłka (choć nie mam feministycznych zapędów i też gdzieś tam jednak skłaniam się do tego, że mężczyzna powinien zarabiać na rodzinę ;) Nie oznacza to jednak, że kobieta ma siedzieć w kuchni przy garach, więc proszę mnie nie jeść! ^^), ego Aspena jest wkurzające, Ami zachowuje się jak rozwrzeszczana małolata (och wait...), a ta cała rozmowa o zasadach tak potwornie przypomniała mi to... To... TEN TWÓR zwany 50 ryjami Pewnego Geya, że miałam ochotę płakać. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach coś się wreszcie zacznie dziać...

    OdpowiedzUsuń
  15. Szacun, że zdobyłyscie się na przeczytanie tego tworu, zgadzam się stuprocentowo ze wszystkim. I ten cudowny Aspen, który troszczy się tylko o rodzinę, a pierwsze co go odrzuca przy lekkomyslnej "uczcie", to nie to, że miałby poczucie winy - byłam z początku pewna, że powie cos w rodzaju: "nie, nie mogę, moja rodzina nie widziała tyle jedzenia na raz od dawna, miałbym wyrzuty sumienia", a fakt, że ONA to kupiła. Dobrze, niech się zmywa, szowinista. Ach to męskie ego.
    A poza tym fragment
    "Byłam wściekła. Czy właśnie nie podpisałam oświadczenia, że podlegam karze, jeśli złamię prawo? Nie stałam ponad prawem, ten facet sam to powiedział. Ale najwyraźniej księcia te zasady nie obowiązywały, a ja czułam się teraz brudna, niższa w hierarchii od Ósemki."
    Czy ona własnie nie tylko okresliła, że hierarchia ma cokolwiek wspólnego z "brudnoscią" (aka godnoscią) człowieka, ale że gdyby ją zgwałcił byłaby GORSZA NAWEt od Ósemek? Ja wiem, że wsród ósemek są narkomani, ale są też ludzie niepełnosprawni! A ona... wrrr
    Pozdrawiam, i gratuluję wytrwałosci :D

    OdpowiedzUsuń