niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdziały VII i VIII

 E: Z kwestii formalnych. Ponieważ zamierzamy z Beige zanalizować na tym blogu całą trylogię "Rywalki" plus kilka innych ciekawych rzeczy, postanowiłyśmy dla ułatwienia sprawy dodać etykiety. Jak widzicie, nie ma ich wiele; w zasadzie zamierzamy tylko oznaczać, którą część obecnie analizujemy, notkę wstępną (aby ci z Was, którzy chcą się skupić tylko na wybranym tomie wiedzieli, skąd zacząć) i różne materiały dodatkowe.



Rozdział 7



Następnego dnia rano ubrałam się w strój przygotowany dla wszystkich kandydatek: czarne spodnie i białą bluzkę. We włosy miałam wpiąć lilię, kwiat będący symbolem naszej prowincji, a ponieważ sama mogłam wybrać buty, zdecydowałam się na podniszczone czerwone płaskie pantofle. Uznałam, że powinnam od razu dać jasno do zrozumienia, iż nie jestem dobrym materiałem na księżniczkę.



Primo: Cass, wyjaśnisz nam wreszcie co kryje się za określeniem „prowincja”? Nie? Tak myślałam.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 26



Secundo: No i niby co America zamierza osiągnąć poprzez ów dziecinny pokaz nonkonformizmu? Rodzina królewska i tak zobaczy ją już po odpicowaniu, a wszyscy zaangażowani w Eliminacje zdają sobie sprawę, iż jest reprezentantką najniższej kasty w całym konkursie, więc jej pseudoubóstwo naprawdę nie zrobi na nikim wrażenia.



Tertio: Ameriko, słoneczko. Pomyśl. Wysil przez chwilę mózgownicę. Za każdy tydzień spędzony w pałacu twoja och-jakże-uboga-rodzina dostanie czek o równowartości rocznych dochodów. Czy nie uważasz, że dobrze byłoby utrzymać się w grze na tyle długo, by zapewnić bliskim godziwy byt? Jeśli nie chcesz zostać królową, nic prostszego; zakładając, że dotrwasz do finału, wystarczy, byś w końcowej rozgrywce złamała jedną z zasad – i sio do domu! (he, he, he...). Ale nie: lepiej od początku dawać wszystkim do zrozumienia, jak bardzo jest się ponad rozrywkę dla mas, nieprawdaż?



Mieliśmy niedługo wyruszyć na rynek – dla każdej z kandydatek urządzano dzisiaj oficjalne pożegnanie przy wyjeździe z prowincji – a ja nie miałam najmniejszej ochoty na tę uroczystość. Wszyscy ci ludzie mogli się na mnie gapić, a mnie wolno było tylko stać spokojnie.



Spokojnie, jestem pewna, iż Aspen w ostatniej chwili dorwie cię w jakimś odosobnionym miejscu i przypomni ci, że wygrasz, o ile tylko zdołasz pierwsza dorwać łuk na arenie.



Nie, nie jesteśmy w Panem: 11



Dzień zaczął się nieprzyjemnie. Kenna i James przyjechali się ze mną pożegnać, co było miłe z ich strony biorąc pod uwagę, że Kenna, oczekująca dziecka, wiecznie była zmęczona. Przyjechał także Kota, chociaż jego obecność tylko zwiększyła panujące w domu napięcie. Kiedy szliśmy od domu do podstawionego samochodu, to właśnie on najbardziej się ociągał, żeby kilku fotografów i zgromadzeni gapie mogli się mu dobrze przyjrzeć.



Ach, Kota. Ten charakter, obecnie snujący się na pięćdziesiątym tle, nabierze szczególnego znaczenia w „Jedynej”. Pamiętacie może Kyle'a z „Intruza”? Kajusza ze „Zmierzchu”? Cóż, jak się w swoim czasie przekonamy, Kota dzieli z nimi znacznie więcej niż pierwszą literę imienia.



Razem wyszłyśmy na zatłoczony plac – chyba wszyscy mieszkańcy Karoliny przyszli mnie pożegnać albo przynajmniej zobaczyć, co to za zamieszanie. Ze sceny, na której stałam, widziałam tłumy gapiących się na mnie ludzi.



Miejmy nadzieję, że dostaniesz do towarzystwa jakiegoś miłego kawalera.









Nie, nie jesteśmy w Panem: 12



Z tego miejsca dostrzegałam także różnice pomiędzy klasami. Margareta Stines, Trójka, piorunowała mnie spojrzeniem, podobnie jak jej rodzice. Tenile Digger, Siódemka, przesyłała mi pocałunki. Wyższe klasy patrzyły na mnie, jakbym ukradła coś, co do nich należało, podczas gdy te od Czwórek w dół wiwatowały na moją cześć – na cześć zwykłej dziewczyny, do której uśmiechnął się los. Zaczynałam rozumieć, co oznaczam dla tych ludzi, zupełnie jakbym dla nich wszystkich coś reprezentowała.







Szybko, musimy ci wymyślić jakiś pseudonim. Nie macie w Illei żadnych śmiesznych ptaków, więc może wzorem Meyer zmieszamy dane osobowe? Aminger? Singerica? Trzeba też będzie skombinować skądś broszkę przedstawiającą...czy ja wiem...może jednocentówkę?



Nie, nie jesteśmy w Panem: 13



Starałam się skoncentrować na twarzach i trzymać głowę wysoko – byłam zdeterminowana, żeby wszystko poszło jak trzeba. Będę najlepszą z nas, najwyższą spośród niskich. To dawało mi jakiś cel w życiu: America Singer, idolka niższych klas.



No to jeszcze raz!







Nie, nie jesteśmy w Panem: 14





Burmistrz przemawiał kwieciście.

Cała Karolina będzie trzymać kciuki za prześliczną córkę Magdy i Shaloma Singerów, nową lady Americę Singer!

Tłum zaczął bić brawo i wiwatować, niektórzy rzucali kwiaty.





Po raz pierwszy świta mi promyk nadziei. Z pewnością znajdzie się teraz ktoś, kto zechce mnie sponsorować. Nawet niewielka dodatkowa pomoc, odrobina żywności, odpowiednia broń umożliwią mi zaistnienie na igrzyskach.

Ktoś rzuca mi czerwoną różę. Chwytam ją, ostrożnie wącham i ślę pocałunek w kierunku domniemanego ofiarodawcy. Setka rąk wystrzeliwuje w powietrze, aby pochwycić całusa , jakby był to konkretny, namacalny przedmiot.

Igrzyska Śmierci”



Tak, bawi mnie to i nie zamierzam udawać, że jest inaczej.



Nie, nie jesteśmy w Panem: 15



No, ale żarty na bok. Cass, czy mogłabyś mi wyjaśnić, z czego tak cieszą się obywatele prowincji Karolina?



Dla nieznających kanonu: powodem, dla którego Katniss wzbudziła masowe poparcie mieszkańców dystryktu dwunastego, była: a) jej odwaga, kiedy to zgłosiła się do gry polegającej na zabijaniu innych nastolatków na miejsce siostry i b) fakt, iż jej tryumf na Igrzyskach miałby konkretne przełożenie na ich warunki życiowe, bowiem zwycięski dystrykt przez rok był zarzucany darmowym jadłem z Kapitolu.



America zaś...została wylosowana w illeańskim lotto, a jej zwycięstwo nie poprawi niczyjej sytuacji poza jej własną i jej rodziny. Skąd zatem ta histeria? Oczywiście, możemy uznać, że to zwykła radość podobna do tej, gdy w ważnych zawodach sportowych ma wystąpić ktoś z naszego okręgu...co stawia w dość zabawnym świetle głębokie przekonanie Ameriki o byciu mesjaszem tłumów.



No i jeszcze jedno – czy nie wydaje się Wam, iż reakcje poszczególnych kast na wygraną panny Singer powinny być dokładnie odwrotne? Dwójki i Trójki mają się na tyle dobrze finansowo, iż nawet bez dołączenia do rodziny królewskiej stanowią elitę społeczną; to raczej Szóstki i Siódemki powinny planować zamach na tę bezczelną Singerównę, która sprzątnęła im sprzed nosa szansę na lepsze, dostatnie życie.



A teraz uwaga, kochani. Skupcie się. Czas na zwrot akcji z prawdziwego zdarzenia.



Przez chwilę słuchałam tego zgiełku, uśmiechając się i machając, ale szybko wróciłam do przyglądania się zgromadzonym. Tym razem miałam konkretny cel.

Chciałam, jeśli mi się uda… raz jeszcze zobaczyć jego twarz, choć nie miałam pewności, że przyjdzie. Wczoraj oznajmił, że wyglądałam ślicznie, ale był jeszcze bardziej zdystansowany i ostrożny niż w domku na drzewie. Między nami wszystko było skończone, a ja o tym wiedziałam, nie da się jednak kochać kogoś przez dwa lata, a potem zapomnieć o nim w jedną noc.

Kilka razy musiałam przeczesać tłum wzrokiem, ale w końcu go zauważyłam i natychmiast tego pożałowałam. Aspen stał, trzymając przed sobą Brennę Butler, obejmując ją swobodnie w pasie i uśmiechając się.

Może niektórzy potrafią zapomnieć w jedną noc.



Ależ to niecnota z tego Aspena! - zakrzyknie ktoś. Faktycznie, to dosyć nieładnie z jego strony, znajdować sobie nową pannę kilka godzin po rozstaniu; z drugiej jednak strony należy pamiętać, że dobrą powieść charakteryzują niespodziewane zakrętasy fabularne, które pozwalają bohaterowi dojrzeć i spojrzeć na życie z nowej perspektywy. Innymi słowy, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: z pewnością America weźmie sobie głęboko do serca ową zdradę, ustali na nowo swe priorytety i podejdzie do Eliminacji z zupełnie innym nastawieniem, niż gdyby nadal była dziewczyną Aspena, czyż nie?



Cóż...niezupełnie.



Tak, zerwanie będzie miało wpływ na zachowanie Ami w pałacu, ale ani razu nie usłyszymy z ust panny Singer żadnego obraźliwego epitetu dotyczącego zmienności uczuć Legera. Szczerze mówiąc, gdybyście pominęli dzisiejszy rozdział, przez całą resztę książki nie mielibyście bladego pojęcia, że w ten związek...ekhm...”wmieszała się” (owszem, już po rozstaniu, ale jak dobrze wiemy, America nie zaakceptowała do końca faktu bycia singielką) osoba trzecia; jest to nieco dziwne, jeśli wziąć pod uwagę kolejny fragment:



Brenna była Szóstką, mniej więcej w moim wieku. Wydawała mi się niebrzydka, chociaż zupełnie inna niż ja. Mogłam się domyślać, że to ona dostanie ślub i oszczędności, które odkładał dla mnie. Najwyraźniej Aspen przestał się aż tak przejmować poborem. Brenna uśmiechnęła się do niego i podeszła do swojej rodziny.

Czy od początku mu się podobała? Może to z nią widywał się codziennie, a ja tylko karmiłam go i obsypywałam pocałunkami raz na tydzień? Przyszło mi do głowy… że może te godziny, o których nie wspominał podczas naszych potajemnych rozmów, nie były spędzane wyłącznie w nudnych magazynach.



który wyraźnie implikuje, że Aspen przez cały związek miał kogoś na boku.



Ale nic to; Cass obeszła ten problem, przez następnych – naście rozdziałów „Rywalek” właściwie ograniczając się do melodramatycznych wyznań Ami, iż stara się w ogóle nie myśleć o domu (w domyśle: o swym niedoszłym narzeczonym), gdyż jest to dla niej zbyt bolesne. Dzięki temu zabiegowi przez większość tomu wszelakie myśli o Aspenie są wprawdzie podszyte nutą melancholii, ale brak w nich wyraźnego rozżalenia czy złości.



I wiecie co? To wcale nie jest największy problem związany z tym wątkiem.



Ci z Was, którzy przeczytali „Rywalki”, wiedzą, w czym rzecz; reszcie radzę przygotować sobie jakiś miękki obiekt do podłożenia pod czoło, gdy w końcu dojdziemy do fragmentu ukazującego kulisy...nazwijmy to...zdrady Aspena. Analizowałam Meyer i naprawdę niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć, jeśli chodzi o literaturę YA, ale czegoś tak kuriozalnego nie widziało się nawet w starym, dobrym „Zmierzchu”.



America stwierdza, iż trzeba twardym być, nie miętkim, dzielnie powstrzymuje łzy i niczym prawdziwa Stepfordzka żona kontynuuje radosne machanie w stronę tłumu. Burmistrz pyta Ami, czy chciałaby coś powiedzieć do mikrofonu; szczerze liczyłam na jakąś uroczą formułkę w stylu „Chciałabym podziękować mamie i tacie, którzy zawsze mnie wspierali, komisji organizacyjnej Eliminacji oraz wszystkim tu zebranym”, ale niestety dziewczynę z nerwów zżera stres, więc burmistrz przejmuje sprzęt i zaczyna opisywać liczne walory panny Singer. Nie żartuję.



Burmistrz zaczął opowiadać zgromadzonym o moich zaletach, zręcznie wtrącając, że jestem niezwykle inteligentna i atrakcyjna jak na Piątkę. Nie był szczególnie złym człowiekiem, ale czasem nawet życzliwi członkowie wyższych klas odnosili się do nas protekcjonalnie.



Długo zastawiałam się, czy to kolejna subtelna inspiracja „Igrzyskami”, ale burmistrz dwunastki kupował od Katniss nielegalnie zebrane owoce, więc tym razem chyba pudło. Aha, Cass – jeśli już koniecznie musisz czynić z tych wyżej postawionych kompletnych idiotów, to postaraj się robić to w nieco bardziej przemyślany sposób. Jakim cudem należenie do konkretnej kasty ma wpływ na urodę (pomijam tu przeżarte dragami Ósemki)? Bo jeśli to miała być kolejna sugestia, iż wszystkie klasy od Czwórki w dół wyglądają jak chodzące szkielety, to mam dla ciebie tylko jedno słowo: popcorn.



Raz jeszcze zauważyłam Aspena w otaczającym mnie tłumie. Na jego twarzy malował się ból, wyglądał zupełnie inaczej niż kilka minut temu w towarzystwie Brenny. Czy znowu grał? Odwróciłam wzrok.



Cass, błagam, zostaw ten wątek w spokoju. Nawet bez twoich jakże subtelnych mrugnięć do widza jest wystarczająco żenujący.



Nieoczekiwanie przyszedł czas na prawdziwe pożegnanie. Mitsy, moja asystentka, poinstruowała, że mam się pożegnać z rodziną szybko i po cichu, a potem ona odprowadzi mnie do samochodu i udam się na lotnisko.



O, patrzcie, nie-nie Effie! Ale nie będzie punktu, prawdziwa kopia panny Trinket jeszcze przed nami.



Kota przytulił mnie i powiedział, że jest ze mnie dumny, a potem bez cienia zażenowania polecił mi wspomnieć księciu Maxonowi o jego dorobku artystycznym. Uwolniłam się z jego ramion z całym wdziękiem, na jaki potrafiłam się zdobyć.



Spokojnie, Kota, nie wyrywaj się przed szereg. Na ciebie też przyjdzie czas w naszych analizach, daję ci moje słowo.



Kenna płakała.

I tak się prawie nie widujemy. Co ja zrobię, kiedy wyjedziesz? – chlipnęła.

Nie martw się, niedługo wrócę do domu.

Tak, jasne… Jesteś najpiękniejszą dziewczyną w Illéi, na pewno będzie zachwycony!

Dlaczego wszyscy uważali, że chodzi tylko o urodę? Może rzeczywiście tak było, może książę Maxon nie potrzebował żony, z którą będzie mógł porozmawiać, tylko kogoś, kto by ładnie wyglądał. Wzdrygnęłam się, wyobrażając sobie taką przyszłość. Na szczęście do pałacu jechało też mnóstwo dziewczyn znacznie bardziej atrakcyjnych ode mnie.



Akurat sztuka prowadzenia intelektualnie stymulujących dyskusji nie jest – jak przekonamy się wielokrotnie na tym blogu – twoim największym atutem, więc może to i lepiej. A jeśli chodzi o to, czego właściwie szuka Maxon...cóż, po zakończeniu analiz każdy z Was będzie sam musiał wysnuć wnioski na ten temat.



Ami żegna się następnie z Geradem i May:



Ami, będziesz księżniczką! Jestem tego pewna!

Daj spokój! Wolałabym być Ósemką i zostać razem z wami. Być po prostu sobą i ciężko pracować.



Nie, nie wolałabyś. Jest w tej serii postać, która ceni szczerość wobec siebie i swoich bliskich bardziej niż pozycję społeczną, ale to zdecydowanie nie jesteś ty.



Następnie przychodzi czas na ojca, który zapewnia córkę, iż uważa ją za księżniczkę niezależnie od wyniku.



Jeśli wrócę wykorzystana i niepotrzebna, on i tak będzie ze mnie dumny.



No...nie do końca. Owszem, nadal będziesz dla niego najważniejsza na świecie, ale „duma”? Niby z jakiej racji? Nie jedziesz ani na olimpiadę, ani na wolontariat do Afryki; bycie wylosowanym do rządowego odpowiednika „The Bachelor” to jak dla mnie średnie osiągnięcie.



Taki ogrom miłości był niemal nie do zniesienia. W pałacu miały mnie otaczać zastępy gwardzistów, ale nie umiałam sobie wyobrazić bezpieczniejszego miejsca niż ramiona ojca.



Nie mogę się nie zgodzić. Powiem więcej: jak się niedługo przekonamy, nawet ramiona siedmioletniego Gerada mogłyby być większym gwarantem bezpieczeństwa niż pałacowa gwardia.



Odsunęłam się od niego i odwróciłam, żeby przytulić mamę.

Rób, co ci każą, spróbuj się nie dąsać i bądź szczęśliwa. Zachowuj się. Uśmiechaj. Pisz do domu.



A teraz zagadka: ile z powyższych wskazówek zostanie zlekceważonych przez naszą heroinę?



America nie jest zbyt zadowolona z tych poleceń, wolałaby bowiem usłyszeć, iż mamusia podobnie jak tatuś kocha ją bezwarunkowo, ale uczciwie przyznaje, iż matka mówi to wszystko z troski o jej przyszły los. Nie-nie Effie pogania Ami, albowiem Kapitol Angeles nie może dłużej czekać...aż tu nagle:



America!

Rozejrzałam się i zobaczyłam Aspena machającego rękami. Przedzierał się przez tłum, a ludzie protestowali, kiedy odpychał ich z drogi.

Nasze oczy się spotkały.

Zatrzymał się i po prostu na mnie patrzył. Nie umiałam odczytać niczego z jego twarzy. Czy malował się na niej smutek? Żal? Wszystko jedno, i tak już było za późno. Potrząsnęłam głową. Miałam dość jego podchodów.



Jaka szkoda, iż nie zdołasz wytrwać w tym postanowieniu dłużej niż kilka rozdziałów; oszczędziłabyś nam biedniejszego krewnego „Zaćmienia”, znanego także jako „Elita”. Biorąc pod uwagę, iż „Zaćmienie” jest tą specjalną częścią „Zmierzchu” nie posiadającą żadnej fabuły poza sercowymi rozterkami Belli...sami wywnioskujcie, co nas czeka.



Proszę tędy, lady Americo! – zawołała Mitsy, stojąca u stóp schodów. Potrzebowałam chwili, żeby uświadomić sobie, że tak się teraz będą do mnie zwracać.

Pa, kochanie! – zawołała mama.

Pozwoliłam, żeby mnie poprowadzono do samochodu.







Rozdział 8



America dociera na lotnisko i próbuje powstrzymać atak paniki; jak się okazuje, biedaczka ma pietra przed pierwszym w życiu lotem. Dowiadujemy się, że w podróży będą jej towarzyszyć trzy inne uczestniczki. Ami zna już ich imiona, albowiem przestudiowała dane wszystkich kandydatek w poszukiwaniu potencjalnej bratniej duszy. Dostajemy tez wyjaśnienie, dlaczego dziewczyna nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół: nie chodziła do szkoły i całe jej towarzystwo stanowiło rodzeństwo. Trochę to dziwne – czy nie mogła znaleźć sobie znajomych w sąsiedztwie? - ale prawdziwa perła kryje się dalej:



Aspen i ja nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Odkąd zauważyłam jego istnienie, byłam w nim zakochana.


To trochę smutne, kiedy sama autorka ustami protagonistki przyznaje, iż nasze gołąbeczki nie łączy absolutnie nic poza chucią. Każdemu jego porno, ale...wyobrażacie sobie zakładać rodzinę z kimś, o kim wprost myślicie, że nie jest wam szczególnie bliski pod względem emocjonalnym, z kim nie macie ochoty dzielić swoich smutków i radości lub nawet nie macie w zwyczaju żartować i przeżywać wspólnych przygód (bo w końcu od tego są przyjaciele)? Umówmy się: zdaniem różnych mądrych głów tak zwane motylki w brzuchu wypalają się już po kilku latach wspólnego pożycia. Usuńcie ze związku Ami i Aspena element pożądania i zostajemy z...no właśnie, czym?



Może to i dobrze, że Leger dał nogę, bo to małżeństwo byłoby najprawdopodobniej jednym z bardziej nieszczęśliwych w całej Illei.



Jak ja się właściwie tu znalazłam? Miesiąc temu byłam całkowicie pewna tego… jak się potoczy moje życie, a teraz zniknęło absolutnie wszystko, co zdążyłam poznać. Czekał na mnie nowy dom… nowa klasa, nowe życie – wszystko przez jedną głupią kartkę papieru i zdjęcie. Miałam ochotę siedzieć i opłakiwać wszystko to… co straciłam.



Nic nie straciłaś, ty irytująca miągwo. Wiem, że trujemy o tym z Beige od pierwszego rozdziału, ale udział w Eliminacjach naprawdę niesie ze sobą same zalety:



a) podczas mieszkania w pałacu Ami będzie mogła napchać się do syta wyszukanymi potrawami i słodyczami

b) za każdy tydzień spędzony poza domem Singerowie dostają czek idący w tysiące

c) w perspektywie jest korona i możliwość rządzenia krajem (o tym, iż funkcja królowej to nieco więcej niż pełnienie roli oficjalnego lachona Maxona wypowiemy się jeszcze nie raz na przestrzeni tych analiz)

d) jeśli nie chce się zostać królową, wystarczy w odpowiednim momencie złamać regulamin

e) jak się w przyszłości przekonamy, każda z odrzuconych dziewcząt znajduje doskonałą partię wśród Dwójek lub w ostateczności Trójek

f) po odpadnięciu z konkursu kandydatka wraca do dawnego życia; jedyną różnicą jest wyższa pozycja na drabinie społecznej.



Jedynym, co naprawdę zmienia się w życiu Amisi jest fakt, iż będzie sobie musiała znaleźć nową robotę – i nawet to nie jest szczególnym wyzwaniem, jak podkreśla bowiem sama zainteresowana, może kontynuować swą przygodę z muzyką poprzez dawanie lekcji innym. Śmiem twierdzić, że siódemka urabiająca sobie ręce po łokcie w polu miałaby większe problemy ze znalezieniem zatrudnienia w świecie dentystów i filozofów.



Wniosek? Przestań wreszcie kwękać, do diaska. To, co sprawdziło się w przypadku Katniss drżącej o swoje życie przed Igrzyskami wypada dosyć żałośnie w przypadku dziewoi, dla której przegrana w zawodach oznaczać będzie wyjście za mąż za obrzydliwie bogatego sportowca lub modela.



Zastanawiałam się, czy którakolwiek z pozostałych dziewcząt jest dzisiaj smutna – podejrzewałam, że wszystkie poza mną nie posiadały się ze szczęścia.


* zmęczona * Pojęcia nie mam, dlaczego.



Nastawiłam się psychicznie na to… co mnie czeka, i zebrałam całą swoją odwagę. Poradzę sobie z tym, co mnie spotka, a jeśli chodzi o to… co zostawiałam, zdecydowałam, że to właśnie muszę zrobić: zostawić za sobą Aspena. Pałac stanie się dla mnie schronieniem, nie będę o nim myśleć ani nie wypowiem jego imienia. Nie wolno mu było tam ze mną jechać – taką zasadę sama ustanowiłam na czas tej krótkiej przygody.

Nigdy więcej.

Żegnaj, Aspenie.



Wiesz co, Cass? To okrutne, w ten sposób dawać czytelnikom nadzieję.



Po pół godzinie do Ami dołączają dwie kolejne kandydatki: Marlee Tames z Kentu będąca Czwórką oraz Ashley Brouillette z Allens, Trójka. Okazuje się, iż Marlee jest niezwykle pogodną i otwartą osobą i miast zwyczajowo podać Americe rękę na przywitanie rzuca się jej na szyję. Panna Singer komentuje, że jest to bardzo miłe, choć zaskakujące, spodziewała się bowiem otwartej wrogości.



Spodziewałam się sztucznie wylewnego powitania ze strony dziewcząt, które zamierzały walczyć ze mną na śmierć i życie o kogoś, na kim mnie nie zależało. Zamiast tego zostałam uściskana.



Och, Americo, musisz się jeszcze wiele nauczyć o sztuce manipulacji. Spojler: tak, Marlee rzeczywiście jest ciepłą i żywiołową osobą (jak wspominałam, Cass nie jest zbyt subtelna; jeśli ktoś tu ma pełnić rolę czarnego charakteru, domyślicie się tego faktu już po pierwszych kilku zdaniach), ale to właśnie dobre aktorstwo jest kluczem do sukcesu w rozmaitych reality shows. Uśpienie twojej czujności byłoby pierwszym punktem na liście ambitnej uczestniczki wyścigu po koronę.



Marlee komplementuje rude włosy Amisi, po czym dziewczyny wdają się w plotki na temat przystojnych aktorów.



* wzdycha * Nie, nie mam nic przeciwko takiemu tematowi rozmowy. Problem w tym, iż jak się niedługo przekonacie, kobiety w tej serii zdają się nie mieć ŻADNYCH zainteresowań poza mężczyznami. W jednym z następnych tomów czeka nas bardzo, ale to bardzo żenująca scena która każe mi wierzyć, iż Cass tkwi mentalnie gdzieś na etapie gimnazjum – z całym szacunkiem dla naszych gimnazjalnych czytelników, o ile tacy istnieją.



Dziewczyny wesoło pytlują, Ami cieszy się, bowiem widzi w wesołej Marlee kandydatkę na przyjaciółkę, a na lotnisko dociera ostatnia z uczestniczek Eliminacji odlatująca tym samym samolotem:



W naszą stronę szła brunetka w ciemnych okularach. We włosach miała stokrotkę, ufarbowaną na czerwono, żeby pasowała do jej szminki. Idąc, kołysała biodrami, a każde stuknięcie ośmiocentymetrowych obcasów podkreślało promieniującą od niej pewność siebie. W odróżnieniu od Marlee i Ashley nie uśmiechała się, ale nie dlatego, że była nieszczęśliwa. Przeciwnie – była skoncentrowana na tym, by onieśmielić nas swoim wejściem. To podziałało w przypadku nieskazitelnie wychowanej Ashley, która jęknęła cichutko „No nie!”, kiedy nowa dziewczyna podeszła bliżej.

Rozpoznałam w niej Celeste Newsome z Clermont, Dwójkę, i nie przejmowałam się nią. Zakładała, że walczymy o to samo, ale trudno byłoby mnie zniechęcić do czegoś, czego w ogóle nie chciałam.



Taaak.



W 2002 roku Rosalind Wiseman wydała 'Queen Bees and Wannabes' – poradnik traktujący o „księżniczkach” i popularnych klikach tworzących się w szkolnych murach i o szkodliwym wpływie, jakie tego rodzaju zjawiska mogą mieć na dorastające dziewczęta; na jego podstawie nakręcono „Wredne dziewczyny” - komedię z Lindsay Lohan w roli głównej. Być może widzieliście ten film i kojarzycie z niego zjawisko „plastików” - najpopularniejszych dziewcząt w szkole (sportretowanych tam przez Rachel McAdams, Lacey Chabert i Amandę Seyfried), których cechą charakterystyczną jest porażająca pustota, przesadna pewność siebie oraz pogarda w stosunku do tych, którzy nie są wystarczająco „fajni” by dołączyć do szkolnej elity.



Te dziewczyny były narysowane BARDZO grubą kreską, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę prześmiewczy charakter filmu. Jego twórcy uczynili z Reginy, Gretchen i Karen istoty tak próżne i nieprzyjemne, że aż komiczne.



Cóż, Cass najwyraźniej obejrzała ten film. I podobnie jak w przypadku „Igrzysk”, nie załapała ironii.



Ujmę to jeszcze inaczej. Pamiętacie może złotą erę onetowych blogasków? Wszystkie te uroczo naiwne opowiadania o Lily Evans, dziewczynie wokalisty Tokio Hotel (która z niewiadomych względów zazwyczaj dzieliła imię ze swoją twórczynią) czy innej córce Voldemorta? A pamiętacie może również, co wszystkie te opowiastki miały ze sobą wspólnego?



Podpowiem wam: złą, różową Barbie, chodzący stereotyp, której jedynym celem istnienia było utrudnianie życia głównej bohaterce i ostrzenie sobie kłów na jej tru loffa.



Jak myślicie: do czego prowadzi ten przydługi wstęp?



Tak, tak; właśnie streściłam Wam postać Celeste.



Nie żartuję. Ta seria ma wiele jednowymiarowych, debilnych, stereotypowych bohaterów będących nieudanymi klonami osobników pojawiających się w trylogii Collins, ale Celeste to absolutna perła w oceanie niedorzeczności. Ta postać istnieje tylko po to, by America mogła lśnić na jej tle niczym diament. Ona nie jest człowiekiem, jest zbiorem sztamp rodem z komedii romantycznych klasy Z; jedyne, czego jej brakuje dla dopełnienia obrazu, to klika wielbicielek i różowe pompony cheerleaderki. Spójrzcie zresztą jeszcze raz na jej opis. A to dopiero początek...



Czas zatem przedstawić nową kategorię. Za każdym razem, kiedy Celeste pojawi się na kartach książki tylko po to, by stać się urzeczywistnieniem wszelakich klisz dotyczącej „tej złej”, nagrodzimy ją takim oto tytułem:



Queen (Bee) Wannabe.



No, a skoro już zaczęliśmy, to za akapit powyżej:



Queen (Bee) Wannabe: 1



Kiedy w końcu do nas podeszła, Marlee przywitała się z nią zduszonym głosem, starając się mimo onieśmielenia zachowywać życzliwie. Celeste zmierzyła ją tylko spojrzeniem i westchnęła.



Queen (Bee) Wannabe: 2



Kiedy wylatujemy? – zapytała.

Nie wiemy – odparłam, tłumiąc lęk. – Czekaliśmy na ciebie.

Nie spodobało jej się to i zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głów. Wyraźnie nie była zachwycona.

Wybaczcie, mnóstwo osób chciało się ze mną pożegnać. Nic na to nie poradzę! – Uśmiechnęła się promiennie, jakby uwielbienie dla niej było czymś oczywistym.



Queen (Bee) Wannabe: 3



Jak na komendę w drzwiach po lewej stronie pojawił się mężczyzna.

Słyszałem, że przybyły już wszystkie cztery kandydatki?

Nie możemy doczekać się startu – odparła Celeste słodko, a ja zobaczyłam, że mężczyzna wyraźnie się rozpromienił. Czyli to na tym polegała jej gra.



Queen (Bee) Wannabe: 4



Lepiej się przyzwyczajcie; zaręczam, że będzie już tylko gorzej.



Dziewczęta wsiadają na pokład; Ashley od razu zaczyna pisać list do rodziny.



May na pewno byłaby zachwycona, gdybym mogła opowiedzieć jej o wszystkim, co się do tej pory wydarzyło, nawet jeśli nie spotkałam jeszcze księcia.



No...to jej napisz. Jesteś teraz państwowym skarbem, stewardessa z pewnością wynajdzie dla ciebie kawałek papieru.



Marlee zachwyca się elegancją Ashley i wyraża obawy iż wspaniałe maniery dziewczyny uczynią z niej poważną konkurentkę, ale America pociesza koleżankę, iż najważniejsze to być sobą.



Kto wie, może Maxon będzie wolał kogoś mniej sztywnego niż ona.



To nieco zabawna uwaga, biorąc pod uwagę, iż jeszcze niedawno Amisia szczerze współczuła pannie, która będzie skazana na wspólne życie z księciem-snobem.



Marlee, która w przeciwieństwie do Ameriki jest życzliwie nastawioną do świata bohaterką stwierdza, że tak czy inaczej nie jest w stanie nie lubić Ashley, która 'jest strasznie sympatyczna i taka śliczna' – to drugie to nieco dziwne kryterium przyjaźni, ale co tam – ale przeraża ją agresywne zachowanie Celeste, która już traktuje pozostałe dziewczyny jak wrogów, mimo że nie doleciały nawet do pałacu.



Nie musisz [się denerwować] – zapewniłam ją. – Takie dziewczyny same się wyeliminują z rywalizacji.



Belka i źdźbło trawy, skarbie. Alternatywnie kocioł i garnek.



Wiesz, czasem chciałabym, żeby te Dwójki dowiedziały się, jak to jest, kiedy ktoś cię traktuje tak, jak one traktują nas.

Pokiwałam głową. Nigdy nie wyobrażałam sobie, jak to jest być Czwórką, ale prawdopodobnie niewiele się różniłyśmy. Jeśli nie było się Dwójką lub Trójką, życie tak czy inaczej było ciężkie.



Tak, Cass, wiemy; America może jeść popcorn tylko podczas seansów filmowych, a jeśli chodzi o cytryny, sytuacja staje się napięta. Samo wspomnienie o kurczaku z purée sprawia, iż wszystkim nam po policzkach ciekną kryształowe łzy współczucia.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 27



Dzięki, że ze mną rozmawiasz – odezwała się Marlee.

Bałam się, że wszystkie dziewczyny będą zajęte tylko sobą, ale ty i Ashley jesteście naprawdę miłe. Może nie będzie tak źle. – W jej głosie zabrzmiała nadzieja.



Lubię Marlee, a w przyszłości polubię ją jeszcze bardziej. W pewnym momencie wykaże się wprawdzie porażającą bezmyślnością, ale w mojej prywatnej hierarchii stoi mniej więcej tysiąc oczek nad Americą; w „Elicie” przekonacie się, dlaczego.



Samolot ląduje, dziewczyny wychodzą na lotnisko...i jak nie otoczy ich chmara fanów!



Terminal był pełen ludzi skaczących z radości i wiwatujących. Czekało na nas przejście wyłożone złotym dywanem i odgrodzone barierkami z dopasowanymi kolorystycznie grubymi sznurami. Wzdłuż przejścia w regularnych odstępach stali strażnicy, rozglądający się czujnie i gotowi do działania na pierwsze oznaki niebezpieczeństwa. Czy naprawdę nie mieli ważniejszych rzeczy do roboty?



Nie, ty zarozumialcu, najwyraźniej NIE mają .Krajem targają antymonarchistyczne zamieszki, a wy będziecie walczyć o koronę; spróbuj wysilić szare komórki i odgadnąć, dlaczego wszelakie służby chronią was jak oka w głowie.



W ciągu kilku sekund odwróciłam się chyba kilkanaście razy, słysząc, jak ludzie z tłumu wołają mnie po imieniu. Niektórzy z nich trzymali nawet transparenty z moim imieniem. Byłam zdumiona – już istnieli tacy ludzie… niepochodzący z mojej klasy ani z mojej prowincji, którzy chcieli, żeby mi się udało.



Szczerze mówiąc, dziwię się razem z tobą. Jak już wspominałam wyżej, publiczne uwielbienie w Karolinie można by ostatecznie zrzucić na karb lokalnego patriotyzmu; dlaczego ludzie w Angeles ni z tego ni z owego postanowili trzymać kciuki za dziewczynę, która póki co jest im absolutnie obca i jeszcze ani razu nie miała szansy zaprezentować swoich ewentualnych mocnych stron?



Na chwilę opuściłam głowę i zobaczyłam małą dziewczynkę przyciśniętą do odgradzającej przejście liny. Trzymała planszę z napisem: „Rudzielce są najlepsze!”, malutką koroną w rogu i mnóstwem gwiazdek. Wiedziałam, że jestem jedyną rudą dziewczyną w Eliminacjach, zauważyłam też, że jej włosy mają niemal taki sam odcień, jak moje.



O, widzisz, Cass – TO jestem w stanie kupić. Ruda kilkulatka kibicująca innej rudej – ok. Publiczna histeria z rzyci – nie ok.



Dziewczynka chciała dostać autograf, ktoś obok zamierzał zrobić mi zdjęcie… a ktoś jeszcze inny uścisnąć moją rękę. Dlatego ostatecznie przeszłam powoli wzdłuż barierki, raz czy dwa zatrzymując się, żeby zamienić kilka zdań także z ludźmi po drugiej stronie.

Wyszłam z terminalu jako ostatnia, zmuszając pozostałe dziewczęta, żeby czekały na mnie chyba ze dwadzieścia minut.



No i się zaczęło.



Swojego czasu obiecałam w komentarzach, iż America dostanie swoją własną kategorię. A oto i ona:



Dobre Mzimu.



Jak zapewne wiecie, jest to określenie, jakiego murzyn i były niewolnik Kali używał wobec Nel w „W pustyni i w puszczy”, aby podkreślić swoje uwielbienie wobec białej panienki. Tak, celowo użyłam określeń „niewolnik”, „murzyn” i „biała”. Cass postanowiła bowiem uczynić z Ami pseudohybrydę księżnej Diany i Sary Crewe z „Małej księżniczki” F.H.Burnett. Jak jej wyszło? Cóż... spójrzcie na nazwę najnowszej kategorii. W teorii mieliśmy zapewne otrzymać bohaterkę traktującą z sercem tych, którzy mają w życiu gorzej od niej; w praktyce przez resztę serii będziemy zmagać się z głębokim wewnętrznym przekonaniem naszej heroiny, iż przebywanie w jej obecności to zaszczyt dla wszystkich tych pariasów znajdujących się w jej najbliższym otoczeniu.



Dobre Mzimu: 1



Szczerze mówiąc, chętnie zostałabym tam jeszcze dłużej… ale za chwilę miał wylądować następny samolot z kandydatkami i zajmowanie przeznaczonego dla nich czasu wydawało mi się niegrzeczne.



Ach, ta przeklęta biurokracja! Gdyby nie ona, Dobra Pani America obdarowałaby biedaków możliwością spędzenia kilku dodatkowych minut ze swą boską osobą.



Dobre Mzimu: 2



A poczekajcie tylko, aż dotrzemy do pokojówek Amisi...



Ami wsiada do samochodu, który ma ją zawieźć razem z pozostałymi kandydatkami do pałacu i stwierdza, iż suma summarum poradziła sobie całkiem dobrze.



Pomyślałam o kamerach w terminalu i wyobraziłam sobie, jak moja rodzina ogląda w telewizji moje wejście. Miałam nadzieję, że są ze mnie dumni.





I tym optymistycznym akcentem kończymy dzisiejszą analizę. A za tydzień: America bierze udział w transformacji rodem z Tap Madl, do obsady dołącza expy Effie Trinket oraz lud wielbiący Bwana Kubwa pokojówki Ami, a także – fanfary! - książę Maxon we własnej osobie.





Statystyka:



Dobre Mzimu: 2

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 27

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 1

Nie, nie jesteśmy w Panem: 15

Queen (Bee) Wannabe: 4





Maryboo


32 komentarze:

  1. Nowe kategorie są świetne! Nie wiem jak wytrzymam cały tydzień czekając na Tap Madl, Maxona i Nie-Effie. Swoją drogą macie rację, Kiera chyba naczytała się Igrzysk i paru innych książek i postanowiła napisać sfojom historie. Coś chyba ej nie wyszło, ale przynajmniej można się pośmiać :P
    Czy te rozdziały naprawdę są takie krótkie, czy po prostu są o niczym co można zanalizować? I czy ona naprawdę ma na nazwisko Singer???
    Myślę, że należy się osobna kategoria za tą ich całą pożal się Boże biedę. Już nawet jak o tym czytam biję głową w laptopa.
    Hah, okiem wyobraźni widzę Celeste, która wchodzi na pokład samolotu przy dźwiękach jakiejś popowej piosenki. Plastki mnie tak rozbawiły jak zdjęcia z Igrzysk.
    Byle tak dalej!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próba uzasadnienia nazwiska Singer została podjęta w fabule.
      Pozdrawiam i kłaniam się nisko - Entropia

      Usuń
  2. A swoją drogą - Ami jest osobą z najniższej kasty w Eliminacjach, tak? A przecież pod nią są jeszcze dziewczyny z kast 6 i 7, których powinno być proporcjonalnie więcej (bo liczebność każdej następnej kasty powinna być większa, nie?). To każdy powinien od razu domyślić się, że nie będzie żadnego losowania, przeglądając kandydatki z poprzednich Eliminacji - co chyba powinno być dostępne - i zauważając, że większość to 3 i 4. To co prawda uwaga do tego rozdziału o składaniu kandydatury, ale rzuciło mi się teraz w oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam jeszcze "Królowej", więc nie mam pojęcia, czy znajduje się tam cokolwiek na temat kast uczestniczek poprzednich Eliminacji, ale trylogia nie mówi, iż w poprzednich rozgrywkach nie brały udziału dziewczęta z 6 i 7, lub że było ich znacząco mniej. Akurat tego, dlaczego Piątka jest najniższą możliwą opcją dla Maxona dowiadujemy się w "Księciu" - którego być może zanalizujemy, o ile dorwiemy polskie oficjalne tłumaczenie.

      Maryboo

      Maryboo

      Usuń
    2. A, jak jest wyjaśnione, to chociaż coś. Przyjmowałam, że obecne Eliminacje nie różnią się od pozostałych i skoro na nich nie ma niższych numerków, to na innych też nie było. No ale skoro wcześniej dziewczyny z niższych kast się dostawały, to tym bardziej dziwi mnie ta histeria niższych numerków na punkcie Ami - ja, będąc siódemką, bardziej bym się wściekała, że nie zakwalifikował się nikt poniżej piątki.

      Usuń
  3. Czy tylko mi to wejście Amisi kojarzy się z wjazdem pociągu z trybutami do Kapitolu? Wiwatujące tłumy, machanie rączkami itepe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna analiza, ale tak na szybko: czy zamiast "szczerzyć kły" nie powinno być "ostrzyć"? I na końcu "zawieźć" do pałacu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, faktycznie, wkradła się literówka, dziękuję.

      Maryboo

      Usuń
  5. Dobre Mzimu made my day! <3

    Dziewczyny, jesteście niesamowite. *macha transparentem*

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż Wam współczuje czytania tego... czegoś. Mam wrażenie, jakbym widziała analizę blogowego opka. A sięgałam po tę książkę w sklepie z myślą "ładna okładka, może sobie kupię", a wszystko przez moje uwielbienie do kostiumów i pięknych sukni. Na całe szczęście miałam inne wydatki.

    Zakochałam się w kategorii punktów Nie, nie jesteśmy w Panem i Dobre Mzimu.
    O co chodzi z tymi nagłymi zmianami nastroju bohaterki. Nie chcę, ale w sumie okażę swoją łaskawość. Nie chcę, ale sie zgłoszę.

    I ta bieda.
    Popcorn.
    POPCORN.
    P O P C O R N.
    Tylko tyle mam do powiedzenia. Najwyraźniej według pani Cass jestem uboga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne wytumaczenie jakie znajduje dla tej sytuacji, to relatywizm. Wszyscy w nie-Panem zyja na tak wysokim poziomie, ze brak zlotych klamek i tylko jedna szklanka herbaty dziennie to w ich oczach faktycznie ubostwo nie do przyjecia.

      Usuń
  7. Jako fanka Sienkiewicza, która jest właśnie w trakcie oglądania "Potopu", czytania "Ogniem i mieczem" oraz "Rodziny Połanieckich", chciałabym BARDZO podziękować za "Dobre Mzimu" <3 Jak miło zobaczyć coś ze swojego fandomu w zupełnie innym miejscu!... You made my day.
    inamainwaring

    OdpowiedzUsuń
  8. Scena z tą małą rudą dziewczynką była słodka. To pewnie jedyna dobra scena w całej książce. Dziękuję za analizę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dołączam do grona fanów nowej kategorii "Dobre Mzimu" <3.

    "Umówmy się: zdaniem różnych mądrych głów tak zwane motyki w brzuchu wypalają się już po kilku latach wspólnego pożycia."
    Poprawcie te motyki, bo mam nieprzyjemnie krwawe obrazy przed oczami ;).

    Pozdrawiam

    Carly

    OdpowiedzUsuń
  10. a ja lubię Celestę. Może i nie jest człowiekiem tylko chodzącym i mówiącym zbiorem stereotypów ale nie lubi głównej bohaterki. Też jej nie lubię i na zasadzie "wróg mojego wroga..." każdy kto w tej książce nie wielbi avatara autorki należy do grupy postaci, którym kibicuję. To może głupie ale tak mam.

    Ami zachowuje się jakby szła na rzeź, ale czego ja chcę, przecież wiem kto to pisał... ech.

    pozdrawiam analizatorki, życzę udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku!

    rose29

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Celestą mam tak samo. Liczyłabym na jakiś moment, gdzie choć raz wkurzy Amisię i natychmiast nie dopadnie jej słuszny gniew Mery Só, ale wiem, że oczekuję zbyt wiele. :(

      Usuń
  11. Wy niedobre. Przeczytałam "Rywalki". Odhaczałam sobie przy tym zbezczeszczenia moich ulubionych postaci i wydarzeń z "Igrzysk...". Grr! Cinna, Madge, Effie, zdarzenie z tournee zwycięzców... wrr!
    Po niektórych opisach mam wrażenie, że to jednak nie Katniss została przemianowana na Americę, a nieco inna postać z tej samej areny:
    http://img3.wikia.nocookie.net/__cb20131218172034/dietributevonpanem/de/images/9/97/Foxface-Interview-Jacqueline-Emerson-Hunger-Games.jpg
    Myślę, że ta piątka nie jest przypadkowa... ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobre Mzumi jest najpiękniejszą nazwą kategorii jaką me oczy widziały :D Dziękujemy!
    Nie mogę się doczekać księcia Maxona i pokojówek, naprawdę, to będzie piękne.
    I czy tylko ja mam wrażenie, że cała ta książka jest napisana przeraźliwie, niewyobrażalnie ubogo? Nie widzę tych postaci, nie widzę miejsc, mam przed sobą tylko szare tło dla drętwych aktorów bez twarzy. Nawet u SMeyer potrafiłam sobie jako tako odtworzyć wygląd tru loffa, a tutaj mam kompletną pustkę.
    Popo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Smeyer ciężko było sobie NIE wyobrażać tru loffa, skoro dostawaliśmy jego opisem po łbie średnio co półtorej strony :D

      Usuń
  13. Jak ona tak dramatyzowała na początku, to byłam święcie przekonana, że każda odpadająca dziewczyna jest zarzynana czy coś. Albo, że ją przeciągną przez jakieś trudne, bolesne czy nieprzyjemne zadania. Albo, że... no nie wiem. Ale moje oczekiwania co do domniemanej rzeźni były proporcjonalne do jej jęczenia, znaczy ogromne.
    I to co dostałam jest tak dalekie od tej początkowej wizji jaką miałam, że aż mi dziwnie. Uh, jakie to było niezręcznie słodkie.

    ---

    Nie żebym podchodziła do tej książki z oczekiwaniami na survival horror, po prostu przez chwilę uwierzyłam narratorce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ekhm, co do popcornu:
    Kolejna fala uderzeniowa prawie wbija mnie w ziemię. Najwyraźniej odpaliła jedna z min na uboczu, zdetonowana przez jakiś osuwający się przedmiot, może przez skrzynkę. Powtarza się to jeszcze dwa razy. Przechodzą mi przez myśl ostatnie ziarna, które wystrzleiwują, kiedy wraz z Prim PRAŻĘ KUKURYDZĘ.
    Rose, gimnazjalny czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igrzyska Śmierci, strona 210, po wysadzeniu zapasów zawodowców.

      Usuń
    2. Co nie zmienia faktu, że nawet bez kontekstu można domniemać, że w Igrzyskach coś takiego mogło mieć zupełnie inny wydźwięk. Ostatecznie można założyć, że astragale na zboże obejmowały również kukurydzę, którą można prażyć, ale powiedziałabym raczej, że Katniss mogła nawet kilka razy wymienić coś na Ćwieku na kukurydzę tylko po to, żeby uszczęśliwić Prim. Popcorn w "Igrzyskach" nie wydaje mi się tak rażący, jak u Cass, ale być może dlatego, że Collins wysiliła się i zbudowała psychologicznie wiarygodnych bohaterów z historią i doświadczeniem, co pozwala wysnuwać różne wnioski na ich temat, na przykład, kiedy w tekście pojawiają się tak rażące na pozór informacje. Cass... cóż, po prostu coś napisze i zostawia to, jak jest.

      Carly

      Usuń
  15. W dawnych czasach interesowałam się tematyką Naruto. Jak każdy wie blogasków o tej tematyce jest jak grzybów po deszczu, więc szybko zaczytałam się w tych, które opowiadały o miłości Sakury i Sasuke. I chodź byłam wtedy jeszcze dziecięciem o, delikatnie mówiąc, niewyrobionym guście, to znalazłam tam coś, co do dzisiaj doprowadza mnie do szewskiej pasji. I jak widać już nie tylko w Internecie, ale też w papierowym wydaniu. Chodzi o to, że w takich blogaskowych opowieściach musiała być Ta Zła – zostawała nią najczęściej Ino i Karin, i wystarczy powiedzieć, iż chyba tylko dlatego, że pierwsza była ładna, a druga śmiała w oryginale zbliżyć się do Tru Loffera. I z dobrych, albo chociażby sympatycznych postaci, robiono przerysowane, złe charaktery. Robiono im wręcz pranie w mózgu, by ograniczyć ich istnienie do pokazania, jak już ujęto wyżej, jaka to główna bohaterka jest dobra, jedyna i wspaniała. Nienawidziłam i nienawidzę tego. Takie postacie nie mają zazwyczaj historii, nie mają żadnego charakteru, są jednowymiarowe. I w duchu bardzo im współczuję, że tak się z nimi obeszły autorki – nie dając im nawet szansy na to, by miały rzeczywiście jakieś motywy czy podstawy, by być Tymi Złymi. Może to brzmi nieco chaotycznie, ale piszę to pod emocjami, bo jak na razie to rzecz, która najbardziej mnie zirytowała w tej książce. I pewnie główny powód, dlaczego nie lubię Amisi. Drugim może być domniemana druzgocąca bieda świętowana popcornem z herbatą z cytryną.
    Dobra, już się uspokoiłam. Dziękuję wam za waszą pracę, cudowne i pomysłowe kategorie, umilanie dnia, i w ogóle za to, że jesteście. Świetnie piszecie, a już szczególnie kocham, kiedy robicie przeróbkę tych wszystkich tworów - jak bitwa w "Zmierzchu" oczami Aleca, czy historia o Volturi. Gdybyście wy to pisały, byłabym w stanie kupić te wszystkie książki.

    Finn.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobre Mzimu było zabójcze ;)))
    Strasznie podobają mi się nowe kategorie, a sama analiza jak zwykle świetna. Chyba będę musiała się w końcu zmusić do przeczytania Igrzysk, choćby z samej ciekawości.
    Nie mogę się już doczekać księcia i Tap Madl ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczerze mówiąc, to Katniss też była dla mnie lekko marysiustyczna... Ok, chwalebne i odważne było udanie się na rzeż w zastępstwie za młodszą siostrę, ale czy naprawdę nikt inny nigdy się na to nie zdobył? No i to strzelanie z łuku - ja rozumiem, ciężkie czasy, głód i w ogóle, ale strzelanie prosto w oczodół wiewiórki? To powszechne uwielbienie dla niej też mnie nieco drażniło, ale ostatecznie było jakoś uzasadnione. Miała jednak pewną piękną cechę, która rekompensowała wszystko - stosunek do tru loffów: "a idź mi w cholerę z tymi wyznaniami, ja mam na głowie rewolucję..." :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje zawieszenie niewiary przy informacji, że nikt wcześniej się na to nie zdobył, ani nie zatrzeszczało. Dlaczego?
      1. Zinterpretowałam "nikt wcześniej" jako "nikt wcześniej za mojej [Katniss] pamięci", czyli w ciągu ostatnich, powiedzmy, 10 lat.
      2. Aby to było możliwe, muszą zostać spełnione następujące czynniki:
      a) wylosowane zostaje młodsze z dzieci
      b) wylosowane dziecko ma starsze rodzeństwo
      c) rodzeństwo wylosowanej osoby ma mniej niż 19 lat
      d) rodzeństwo wylosowanej osoby jest tej samej płci
      e) rodzeństwo wylosowanej osoby jest gotowe się poświęcić, a nie myśli na zasadzie "X może jeszcze zostać wylosowana/y n razy, a to losowanie jest moim (np.) przedostatnim, więc lepiej żebym ja przeżył/a niż ryzykować obie/obu z nas".
      Czynnik e jest niemierzalny, można jednak sądzić, że ktoś może woleć, żeby ktoś w rodzinie jak najszybciej dożył osiemnastki i zaczął pracować w kopalni dla dobra rodziny.
      Teraz pozostałe.
      a) z każdym kolejnym rokiem życia dostaje się kolejny los, z czego wynika, że starsza młodzież jest losowana częściej.
      b) niewiele wiadomo o przeciętnej liczebności rodziny w Dwunastce. Znane liczby rodzeństwa w pokoleniu Katniss: Katniss - 2 osoby, Peeta - 3 osoby, Gale - 4 osoby, Delly - 2 osoby, Madge - 1 osoba. Średnio poniżej 3 dzieci w rodzinie, ale przy tak małej próbie trudno o dokładność.
      c) różnica wieku pomiędzy Gale'em a Rorym była dość duża; wynosiła 6-7 lat. Między Katniss a Prim były 4 lata różnicy, pomiędzy kolejnymi braćmi Mellark 2-3 lata. Gdyby Prim została wylosowana 3 lata później, Katniss nie miałaby szans ją zastąpić. Ze względu na próbę jeszcze mniejszą niż w punkcie wyżej, ciężko określić przeciętną różnicę wieku pomiędzy rodzeństwem w Dwunastce.
      d) nawet jeśli ktoś miał rodzeństwo w odpowiednim wieku, statystycznie w połowie przypadków było ono nieodpowiedniej płci.
      Biorąc to wszystko pod uwagę, nie mam problemów z uwierzeniem, że Katniss nigdy wcześniej nie widziała nikogo, kto by się zgłosił, żeby zastąpić młodsze rodzeństwo. Strzelanie wiewiórkom w oczodoły też uznałam za przesadzone. Moja wiedza o celności łuków pochodzi głównie od rekonstruktorów historycznych, z których jeden wygłosił wiekopomne słowa: "Dobry łucznik trafi w jabłko. Dobry kusznik trafi w orzech. A dobry muszkieter trafi w drzwi od stodoły..."

      Pozdrawiam i kłaniam się nisko - Entropia

      Usuń
  18. Chciałam się spytać, czy czytałyście "Drugie życie Bree Tanner"? Bardzo mnie to zastanawia, ponieważ bardzo mi się podobała, gdy przeczytałam ją parę ładnych lat temu. A po waszych analizach zaczęło mnie martwić, czy ja czegoś nie pominęłam. I to poważnie. Szczególnie po analizie "Intruza". Wieć moje pytanie: czy czytałyście, a jeśli tak, podobała wam się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się wtrącę, jeśli można. Z tego co pamiętam z komentarzy pod recenzjami wypocin Meyer, dziewczyny (co najmniej jedna) czytały i wielokrotnie odmawiały zajęcia się tą lekturą, z powodu obawy przed zanudzeniem czytelnika na śmierć. Ponoć nic ciekawego z tego tworu nie da się wydobyć. Tak mi się zdaje, proszę o sprostowanie, jeśli sobie to uroiłam (osobiście nie skaziłam się prozą Stefy w najmniejszym stopniu :]).

      Usuń
    2. Nie czytałam, przejrzałam. Nie, nie podobało mi się (nie nowina, w końcu to dzieło Smeyer). Wszyscy bohaterowie mają tam IQ na poziomie nogi od stołu, Bree jest jeszcze mniej sympatyczna od Belli, a Jasper ostatecznie udowadnia, że jest prawdziwym czarnym charakterem tej serii i kompletnym psychopatą.

      Maryboo

      Usuń
  19. Dziękuję za odpowiedź :3 To oznacza, że muszę jeszcze raz ją przeczytać, bo po patologiach ze Zmierzchu i Intruza nie mogę uwierzyć, by spod jej palców wyszło coś, co może się spodobać. Szczególnie po tym, jak z dobrego chłopaka, Jacoba (powinien być z tą tępa dzidą Bellą i zakończyć serię) zrobiła pedofila.

    OdpowiedzUsuń