Rozdział 23
Następnego dnia obudziłam się z lekkim poczuciem winy. Teraz dopiero zaczęłam się bać. Chociaż nie odwzajemniłam sygnału Maxona i nie pociągnęłam się za ucho, on mógł mimo to przyjść w dowolnej chwili do mojego pokoju i przyłapać mnie z Aspenem. Gdyby ktoś się dowiedział, co zrobiłam…To była zdrada, a pałac w tylko jeden sposób rozprawiał się ze zdrajcami.
Teraz
to do ciebie dotarło? Powiedzieć, że masz refleks ślimaka po
valium, to powiedzieć ci komplement.
Żałowałam, że nie mogliśmy porozmawiać dłużej.
„Rozmawiać”.
Taaak...
Amisia kłamie
pokojówkom, iż źle się czuje i chce spędzić cały dzień w
łóżeczku. Niestety, podstęp się nie udaje, albowiem do sypialni
wprasza się Aspen, wmawiając pokojówkom iż przybywa w celu
omówienia z Amisią „kwestii bezpieczeństwa”. Panny
rumienią się i głupio chichoczą na jego widok, ale ostatecznie
zostają tradycyjnie wyrzucone precz z pokoju przez Americę. Po cóż
jednak przybył nasz bohater? A jakże – po wybaczenie Mary Sue!
– Wybacz mi, proszę, Mer. Byłem okropnie głupi i pożałowałem tego, co powiedziałem tamtego wieczoru, kiedy tylko wyszedłem z domku na drzewie. Byłem zbyt uparty, żeby coś powiedzieć, a potem wyczytano twoje imię. Nie wiedziałem, co mam robić. – Zamilkł na moment, wydawało mi się, że ma łzy w oczach. Czy to możliwe, że Aspen opłakiwał mnie tak samo, jak ja opłakiwałam jego? – Nadal cię kocham.
Jeżeli
nie rusza Was ta płomienna przemowa to nie martwcie się, nie
jesteście sami; Ami wyjątkowo nie nabiera się na czułe słówka,
zadając ze wszech miar logiczne pytanie: co z Brenną, nową
miłością Legera, dziewczyną, która była przysłowiowym
gwoździem do trumny tego związku?
...Uwaga,
kochani. To jest TEN moment. Poduszki pod czoło przygotowane? No to
jedziemy.
– Przed wyjazdem widziałam was razem na rynku. Czy z nią zerwałeś?Aspen zmarszczył z namysłem brwi, a potem wybuchnął śmiechem. Zasłonił usta ręką i przewrócił się na plecy na łóżko – dopiero po chwili podniósł się, żeby mi odpowiedzieć.– Co ci przyszło do głowy, Mer? Ona się po prostu potknęła. Przewróciła się, a ja ją złapałem.– Potknęła się?– Właśnie, na rynku był taki tłum, że ludzie wchodzili sobie pod nogi. Poleciała na mnie i śmiała się, że jest taką niezdarą, co faktycznie jest prawdą, znasz ją przecież.
...
...
...
...Wiecie co?
Jestem absolutnie przekonana, że nie istnieje żaden gif, którym
mogłabym spuentować moje obecne uczucia. Więcej – mam wrażenie,
że żadna z naszych kategorii nie nadaje się, by w wystarczającym
stopniu podsumować ten idiotyzm.
To jest całe
wyjaśnienie owego twistu, moi drodzy. Nowa miłość Aspena, ta
harpia, która była dowodem na niestałość jego uczuć i pośrednio
doprowadziła Amisię do histerii podczas pierwszej nocy w
pałacu...po prostu potknęła się i wpadła tru loffowi w ramiona w
najbardziej dogodnym momencie.
Cass, przeżyłam
już SparkleSuicide i Volturi urządzających sobie miesięczną
podróż po USA przed odwiedzinami u Cullenów. Miło mi donieść,
iż pod względem bezsensów fabularnych przebiłaś nawet Meyer.
Aspen streszcza
wydarzenia z rynku ze swego punktu widzenia: kiedy już uwolnił się
od Brenny, próbował w ostatniej chwili dobiec do Ami – diabli
wiedzą, po co, skoro i tak nie mogłaby się wycofać z konkursu,
mówimy o czasach przed zmianą reguł przez Maxona – ale nie
zdążył. Następnie założył sobie, że odzyska Americę, kiedy
ta wróci do domu; plan spalił jednak na panewce, bo książę
polubił Singerównę, a sama America, jak wiemy, nie ma
najmniejszego zamiaru dać się przedwcześnie wykopać. Ostatecznie
nieborak dostał się do woja i postanowił odciąć się od byłej,
nie chcąc na powrót wzbudzać w niej nadziei, na wypadek gdyby miał
skonać na froncie.
– Ja nigdy nie przestałam cię kochać.
Osiołkowi w
żłoby dano: 2
Szybkim, ale pełnym czułości ruchem Aspen pochylił się i pocałował mnie. Położył mi rękę na policzku, przytrzymując blisko, a ja przypomniałam sobie każdą minutę z ostatnich dwóch lat. Byłam wdzięczna losowi, że tego nie straciłam.– Wybacz mi – szeptał między pocałunkami. – Wybacz mi, Mer.
Osiołkowi w
żłoby dano: 3
Cóż, Americo,
obawiam się, że stracisz go już w niedługim czasie o ile nie
pojmiesz, że obściskiwanie się z Aspenem pod samym nosem rodziny
królewskiej to nie najmądrzejszy pomysł.
Ha! Wykrakałam! Do
pokoju z nagła wpadają pokojówki, Aspen udaje, że sprawdzał, czy
Amisia nie ma gorączki, po czym opuszcza scenę. Wszyscy kładą się
lulu...
...aż tu nagle!
W środku nocy obudziła mnie Anne, szarpiąc gwałtownie za ramię.– Co…?– Panienko, proszę wstawać! – W jej głosie brzmiało gorączkowe przerażenie.– Co się stało? Coś ci jest?– Nie, nic. Musi panienka iść do schronu, zostaliśmy zaatakowani.
Cytując Deana:
must be Thursday.
Twierdza Monty Pythona: 6
Anne i Mary
ubierają Amisię w szlafrok i pokazują jej drogę do schronu;
dręczona koszmarnymi wspomnieniami Lucy jest w stanie wyłącznie
bezsilnie szlochać. Ami i pokojówki docierają do tajnego
przejścia...
...i w tym
momencie zaczyna się akcja dzięki której w pełni zrozumiecie, dlaczego
dawno temu postanowiłyśmy przypisać Americe taką, a nie inną
kategorię.
– No dobrze, chodźmy – zdecydowałam. Anne i Mary popatrzyły tylko na mnie, Lucy trzęsła się tak bardzo, że ledwie trzymała się na nogach. – Chodźmy – powtórzyłam.– Nie, panienko, my się schowamy gdzie indziej. Proszę się pospieszyć, zanim tu przyjdą. Proszę!Wiedziałam, że jeśli rebelianci je znajdą, w najlepszym razie zostaną poranione, a w najgorszym stracą życie. Nie potrafiłam znieść myśli o tym, że coś im się stanie.
Dobre Mzimu: 14
– Idziemy! – poleciłam im.Ruszyły naprzód, ale Anne przez całą drogę protestowała.– Nie wpuszczą nas tam, panienko. To miejsce tylko dla rodziny… Każą nam odejść!Nie słuchałam jej. Nie wiedziałam, gdzie mieści się ich schron, ale nie wierzyłam, by był choć w części tak bezpieczny jak ten przeznaczony dla rodziny królewskiej.
Jaki
by nie był, lepszy kiepski schron, niż żaden. Anne właśnie
oznajmiła ci, że Clarkson ma prawo ich nie wpuścić i zgodnie z
kanonem ustanowionym przez następne tomy nie byłoby to wcale takie
zaskakujące... a jeśli ich nie wpuści, z dużym
prawdopodobieństwem nie zdążą na czas schronić się w
pomieszczeniu dla służby. Pomyślałaś o tym? Oczywista, że nie.
Co tam zdrowy rozsądek, gdy w grę wchodzi szafowanie swą dobrocią!
Dobre Mzimu: 15
Lucy była na wpół sparaliżowana, więc musiałam ją ciągnąć, żeby z nami szła.
Biedna, biedna
Lucy. Nie dość, że ma traumę, to jeszcze jest otoczona bandą
bezuczuciowych kukiełek. W następnym rozdziale wyjaśnię, w czym
rzecz.
– Dziękuję, że ją tu przyprowadziłyście. Możecie już iść – powiedział gwardzista do moich pokojówek.– Nie! One są ze mną i zostaną ze mną – oznajmiłam stanowczo.
Dobre
Mzimu: 16
– Panienko, one mają własny schron – upierał się gwardzista.– Dobrze, jeśli one nie wejdą, to ja także nie wejdę. Nie wątpię, że książę Maxon będzie zachwycony, kiedy się dowie, z czyjego powodu jestem nieobecna. Chodźmy stąd. – Pociągnęłam Mary i Lucy za ręce. Anne stała jak skamieniała.
Dobre
Mzimu: 17
Rzecz jasna, gwardzista (który nie chce zostać wylany
z roboty) ostatecznie wpuszcza całą gromadkę.
W środku tłoczyło się już wiele osób. Część kandydatek tuliła się do siebie i płakała, inne się modliły.
Widzę, Cass, że
nie pękasz w tej kwestii.
Jak mała Kiera wyobraża sobie...:
45
Popatrzyłam na to, gdzie zajmuje miejsca rodzina królewska. Prawie przy drzwiach. Zastanawiałam się, czy są jak kapitan, idący na dno razem ze swoim statkiem. Robili wszystko, by pałac nie zatonął, ale jeśli rebelianci się tu włamią, to oni zginą jako pierwsi.
...słowo daję: ta
książka analizuje się za mnie.
Sam sobie sterem, żeglarzem,
okrętem: 3
Zrobiłam jeszcze trzy kroki, kiedy podeszła do mnie Silvia. Była niezwykle spokojna, najwyraźniej przywykła już do takich sytuacji.– Doskonale, przyda się tu pomoc. Dziewczęta, idźcie zaraz do magazynku z tyłu i podajcie rodzinie królewskiej i kandydatkom wodę i coś do jedzenia. No już, pospieszcie się – poleciła.– Nie. – Spojrzałam na Anne i po raz pierwszy naprawdę stanowczo wydałam jej polecenie. – Anne, podaj poczęstunek królowi, królowej i księciu, a potem wróć do mnie. – Odwróciłam się do Silvii. – Reszta może się sama obsłużyć. Postanowiły nie zabierać swoich pokojówek, więc mogą sobie teraz same wziąć wody. Moje pokojówki zostaną ze mną. Chodźcie, dziewczyny.
Dobre
Mzimu: 18
Nie obchodziło mnie, czy wykazuję się brakiem manier – Lucy była przerażona bardziej niż większość kandydatek, drżała na całym ciele i nie było mowy, żebym w tym stanie pozwoliła jej usługiwać dziewczętom o połowę od niej gorszym.
Jakkolwiek jestem
całym sercem za pomaganiem Lucy, ta ostatnia część była
cokolwiek obraźliwa. Naprawdę, Americo? Sugerujesz, że taka Marlee
czy Tina jest gorsza pod względem moralnym od Anne, Mary i Lucy?
W schronie zgromadziła się przedziwna mieszanka ludzi. Najwyraźniej kilku dostojników pracowało do późna w nocy i przyszli tu w garniturach.
Podsumujmy:
w schronie znajduje się król, królowa, książę, kilkadziesiąt
potencjalnych synowych, nie-Effie, trzy pokojówki oraz garść
ministrów. Dorzućmy jeszcze kamerdynera i będziemy mieli kompletny
przekrój warstw społecznych w danym momencie okupujących pałac.
Część dziewcząt rozlokowała się w pobliżu drzwi. Oczywiście zginęłyby jako pierwsze, gdyby ktoś się wdarł do schronu, ale jeśli nic się nie stanie, mogły wykorzystać dodatkową okazję, by zaprezentować się Maxonowi.
* mdleje *
Grunt to
przemyślane priorytety.
Siedzą, siedzą,
siedzą; Lucy płacze, Ami i Mary starają się ją uspokoić, Aspen
(tak, też się tu wkręcił; jak wszyscy, to wszyscy) co jakiś czas
sprawdza, czy luba i jej służba mają się dobrze, Lucy w końcu
przestaje płakać.
– Dobrze, że zabrała pani pokojówki. Nie każdy przejmuje się losem tych, którzy są od niego niżej w hierarchii – zauważył Aspen.– Nigdy nie zwracałam uwagi na klasy – odparłam cicho, a on uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie.
Dobre
Mzimu: 19
Aspen
odchodzi, a Lucy stara
się skupić na czymś innym niż atak paniki rozmawiając z Americą:
– To był ten sam gwardzista, co poprzednio? – zapytała Lucy.– Owszem.– Widziałam go ostatnio, jak pilnował drzwi panienki. Jest bardzo miły – zauważyła.(...)– Jest też bardzo przystojny – dodała.
Lucy, nie rób
tego, zdążyłam cię polubić.
Wtedy dopiero usłyszałam, że nad nami toczy się walka.
...Grunt
to spostrzegawczość.
Siedzą, siedzą, siedzą; nie
pytajcie, od jak dawna, ja też tego nie wiem. Maxon, który robi za
kaowca i zabawia po kolei wszystkie kandydatki na żonę w końcu
podchodzi i do Ami (nawiasem mówiąc, dalej siedzącej wyłącznie z
Mary i Lucy; ile też wtranżala ten Clarkson?) i zagaduje jej
służbę.
– Jesteś zaskoczona, że się tu znalazłaś? – uśmiechnął się Maxon, żartując sobie z tego, co powinno być sytuacją nie do wyobrażenia.– Nie, wasza wysokość. Nie, skoro jestem z panienką. – Lucy skinęła mi głową.
Dobre
Mzimu: 20
Maxon, rzecz jasna, jest dogłębnie poruszony dobrocią
Amisi. Singerówna chce wiedzieć, która z frakcji zaatakowała;
okazuje się, że to Południowcy – ci sami, o których wspomniał
posłaniec podczas sesji zdjęciowej.
...to
było MIESIĄC TEMU. Mam
rozumieć, że NIKT nie odciął im na czas drogi? Król nie wysłał
swoich ludzi w celu interwencji? Oni tak po prostu...czekali sobie,
aż rebelianci wreszcie dotrą do celu?
Twierdza
Monty Pythona: 7
Siedzą, siedzą,
siedzą; w końcu drzwi od schronu się otwierają.
– Panie i panowie, atak został odparty – oznajmił jeden z nich. – Prosimy wszystkich o powrót do swoich pomieszczeń tylnymi schodami. W pałacu panuje nieład, a wielu gwardzistów zostało rannych, prosimy więc na razie omijać główne komnaty i korytarze, aż do usunięcia zniszczeń. Kandydatki proszone są o udanie się do swoich pokojów i pozostanie w nich aż do odwołania. Rozmawiałem z kucharzami, w ciągu godziny otrzymają panie posiłek. Cały personel medyczny ma się niezwłocznie zgłosić do skrzydła szpitalnego.
Zapamiętajcie ten fragment, przyda nam
się w następnym rozdziale.
Amisia wraca do siebie, a tam...horror,
moi drodzy. Prawdziwy horror.
Mój pokój był splądrowany: materac leżał na podłodze, z szafy zostały wyciągnięte sukienki, a zdjęcia mojej rodziny podarto i rozrzucono. Rozejrzałam się za słoiczkiem, ale pozostał nietknięty z jednocentówką w środku, wturlał się tylko pod łóżko. Starałam się nie płakać, chociaż łzy napływały mi przez cały czas do oczu. Nie chodziło tylko o to, że byłam przestraszona – nie podobało mi się, że wrogowie położyli łapy na moich rzeczach, niszcząc je.
Istniała spora szansa, że tej nocy
zostaniesz zgwałcona i/lub zamordowana? Pamiętaj, wszystkie te
traumy bledną przy konieczności ponownego wciągnięcia na łóżko
materaca, którego dotykał jakiś pastuch z południa.
Jak mała Kiera wyobraża sobie...:
46
I tak, zdaję sobie
sprawę, że w momencie emocjonalnego rozchwiania człowieka
wyprowadzają z równowagi najbłahsze drobiazgi. Problem w tym, iż
America była w stu procentach spokojna podczas oczekiwania w
schronie i zdawała się kompletnie nie pojmować skali zagrożenia.
W efekcie otrzymujemy to, co otrzymujemy; pannę, którą bardziej
niż wizja noża wbitego w brzuch przeraża kilka pociętych kiecek.
Ale nic to; Amisia
się przebiera, po czym zaczyna dopasowywać do siebie kawałki
zdjęć, aby je później posklejać. Układanie puzzli przerywa jej
wtargnięcie Silvii. Okazuje się, że niektóre z dziewcząt są
przerażone nocnym atakiem i planują wrócić do domu.
– Tak, jak na razie trzy. Maxon, złoty chłopiec, powiedział mi, żebym puściła każdą, która chce wyjechać. Przygotowania już trwają. To zabawne, zupełnie jakby wiedział, że dziewczyny będą chciały uciekać. Na waszym miejscu zastanowiłabym się dwa razy, zanim bym wyjechała z tak głupiego powodu.
Pomyślmy; jaka inna postać literacka
znana była z wygłaszania do swych podopiecznych nieprzemyślanych,
okrutnych uwag – a wszystko z najszczerszych intencji?
Nie, nie jesteśmy w Panem: 21
Podeszła do mnie i podała mi malutki przenośny telefon. – To najbezpieczniejsza linia w pałacu. Chciałabym, żebyś zadzwoniła do rodziny i powiedziała im, że jesteś cała i zdrowa. Tylko nie rozmawiaj za długo, muszę jeszcze odwiedzić kilka dziewcząt.Popatrzyłam z zachwytem na maleńki przedmiot – nigdy nie miałam w ręku przenośnego telefonu. Widziałam je u Dwójek i Trójek, ale nie przypuszczałam, że będę miała okazję sama czegoś takiego używać. Ręce drżały mi z emocji – będę mogła usłyszeć głosy rodziny!
...Serio, Cass?
W świecie, w
którym istnieją zawody modelki i producenta filmowego, komórka
traktowana jest niczym urządzenie z filmów sci-fi? I nie, to nie
tylko Amisia; wszak nawet mieszkająca w pałacu Silvia zachowuje się,
jakby dzieliła się z Singerówną Świętym Graalem.
Jak mała Kiera
wyobraża sobie...: 47
Ami dzwoni i uspokaja najpierw zapłakaną mamę, a później równie
zapłakaną May; siostra prosi ją, by wróciła do domu, ale America
się wzbrania.
– Zakochałaś się w Maxonie? – W tym momencie przypominała znowu zwykłą, stukniętą na punkcie chłopaków May. Uznałam, że nic jej nie będzie.– No, nie wiem, ale…– Ami! Zakochałaś się w Maxonie! O rany!Usłyszałam, jak w tle tata pyta: „Co takiego?”, a mama krzyczy: „Tak! Świetnie!”– May, nie powiedziałam…– Wiedziałam! – May śmiała się niepowstrzymanie, całkowicie zapominając, że przed chwilą bała się o moje życie.
Rany
koguta, w tej książce wszyscy mają wrażliwość emocjonalną i
zdolność przeżywania na poziomie rybek akwariowych. Cass, ludzka
psychika naprawdę nie działa w ten sposób.
Jak
mała Kiera wyobraża sobie...: 48
Amisia
tłumaczy, że musi kończyć (impulsy takie cenne, książka tak
bardzo w duchu PRL) i oddaje telefon Silvii.
– Grzeczna dziewczynka – pochwaliła i znikła w korytarzu.Na pewno nie czułam się w tym momencie grzeczną dziewczynką, ale uznałam, że kiedy tylko ułożę w końcu sprawy między mną, Aspenem i Maxonem, będę mogła się bardziej postarać.
Rozdział 24
Okazuje
się, że Silvia miała rację; trzy dziewczęta, Tallula, Amy i
Fiona postanowiły opuścić pałac po ataku, co zmniejszyło liczbę
kandydatek do dziewiętnastu.
W poniedziałek po ataku wróciliśmy do codziennej rutyny. Śniadanie było jak zwykle przepyszne, a ja zastanawiałam się, czy w jakichkolwiek okolicznościach przestałabym się zachwycać tymi niesamowitymi posiłkami.
...Wiecie co? Z
każdą kolejną analizą umacniam się w przekonaniu, że
bohaterowie Cass to roboty. Nie potrafię bowiem inaczej wytłumaczyć
ich całkowitej nieumiejętności reagowania na traumatyczne
przeżycia w sposób charakterystyczny dla przedstawicieli homo
sapiens.
Wróćmy na chwilę
do poprzedniego rozdziału. Nie był to bynajmniej najgorszy atak w
tej serii – to jeszcze przed nami – ale tak czy inaczej, sytuacja
przedstawiała się poważnie. Tym razem zaatakowali Południowcy,
którzy łakną królewskiej krwi; po wyjściu ze schronu kandydatki
zostały poinformowane, że przez jakiś czas będą musiały unikać
głównych pomieszczeń pałacu, oraz że niektórzy z gwardzistów
zostali ranni. Pytanie za sto punktów: dlaczego dziewczyny nie mogą
wchodzić do sal, skoro rebelianci już uciekli? Logicznym byłoby
przecież, gdyby pokiereszowana ochrona pałacowa udała się prosto
do ambulatorium. Co mają do tego poszczególne pokoje? Nie może
chodzić po prostu o zniszczenia, bo jak widzieliśmy, pokoje
kandydatek wyglądają niewiele lepiej.
Wniosek nasuwa się
jeden: uczestniczki nie są wpuszczane tam, gdzie znajdują się
ludzkie zwłoki.
Naprawdę, to
jedyne rozsądne wyjaśnienie, które w dodatku zostanie potwierdzone
w następnych tomach. Ludzie GINĄ podczas ataków
rebeliantów. Wygląda na to, że król wespół w zespół z ochroną
zmówili się po prostu, że będą trzymać ten nieprzyjemny fakt w
ukryciu tak długo, jak się da. To rodzi zaś kolejne pytanie: jakim
cudem żadna z potencjalnych księżniczek nie domyśla się, iż
jest mało prawdopodobne, by jedynym, co ucierpiało podczas
zmasowanego ataku były eleganckie suknie i przystojne oblicze
jakiegoś gwardzisty?
Pomyślcie o tym.
Poprzedniej nocy z dużym prawdopodobieństwem życie oddała
niewinna kucharka, chłopiec na posyłki czy ogrodnik. Rano ta część
służby, która uszła z życiem zmuszona jest jak gdyby nigdy nic
szykować śniadanie dla gości...zaledwie kilka godzin po
uprzątnięciu ciał swoich znajomych, przyjaciół, kto wie – może
nawet i rodziny.
Cass, rzecz jasna,
należy do Szkoły Autoreczkizmu założonej przez Meyer, co oznacza,
iż nie ma pojęcia jakie konsekwencje niesie ze sobą takie a nie
inne sportretowanie pałacowego życia. Bohaterowie „Rywalek”
reagują na traumatyczne wydarzenia niczym Simsy – trochę
pokrzyczą, a po pięciu minutach o wszystkim zapomną – przede
wszystkim dlatego, że sama autorka zdaje się nie rozumieć, że to,
co opisuje, u normalnego człowieka wywołałoby traumę. Kochani,
zostawmy na chwilę poległych – postawcie się na miejscu Ameriki.
Spędziliście noc w schronie, z pełną świadomością, iż jeśli
któryś z agresorów otworzy drzwi, zginiecie brutalną śmiercią,
najprawdopodobniej po poprzedzającym egzekucję gwałcie. Po
powrocie do pokoju zastajecie wszystkie rzeczy w kompletnym
nieładzie; wiecie też, że reszta domu wygląda niewiele lepiej, a
w dodatku podczas ataku ucierpiało kilku gwardzistów. Pałac jest
wielki, istnieje spora szansa, iż któryś z Południowców zdołał
się przyczaić w jakimś kącie za przewróconą sofą i pod osłoną
nocy wyjdzie z ukrycia, by poderżnąć gardła połowie mieszkańców.
Czy naprawdę
spędzalibyście następny poranek, zachwycając się niezrównanym
smakiem dżemu?
Co było, a nie jest, nie pisze się
w rejestr: 4
Jak mała Kiera wyobraża sobie...:
49
– Czy to nie jest wyborne, Kriss? – zapytałam z ustami pełnymi owocu w kształcie gwiazdki. Przed przyjazdem do pałacu nigdy czegoś takiego nie widziałam. Kriss także miała pełne usta, ale skinęła głową, zgadzając się ze mną.
Zanieś trochę
Lucy; jestem pewna, iż widok karamboli z miejsca sprawi, iż
biedaczka zapomni o napaści seksualnej sprzed lat a PTSD, które
wróciło potężną falą podczas sprzątania twojego pokoju,
grzecznie zwinie się w kłębek w kąciku jej jaźni.
Co było, a nie
jest, nie pisze się w rejestr: 5
Tego ranka czułam niezwykłą bliskość pozostałych dziewcząt. Teraz, kiedy razem przetrwałyśmy tak poważny atak, miałam wrażenie, że łączące nas więzi stały się nierozerwalne. Siedząca obok Kriss Emily podsunęła mi miód, a z drugiej strony Tina z zachwytem w oczach pytała, skąd mam wisiorek ze słowikiem.
No, to akurat mogę
zrozumieć, traumatyczne wydarzenia faktycznie łączą ludzi. Może
ten cały small talk to po prostu ich mechanizm obronny, by
uporać się z koszmarami minionej nocy...
Ożywiona i pogodna atmosfera przypominała obiad rodzinny w moim domu kilka lat temu, zanim Kota okazał się snobem, a Kenna odeszła do męża.
...nieważne.
Co było, a nie
jest, nie pisze się w rejestr: 6
Nagle zrozumiałam, że tak jak mówił Maxon i tak jak robiła jego matka, będę w przyszłości pozostawać w kontakcie z tymi dziewczętami. Będę ciekawa, za kogo wyszły za mąż i będę im przysyłać kartki na Boże Narodzenie. A za dwadzieścia kilka lat, jeśli Maxon doczeka się syna, zadzwonię do nich, żeby wypytać o ich faworytki w nowych Eliminacjach.
Wytłumaczcie mi,
jak to jest – dziewoja prawie mdleje z zachwytu na widok komórki,
z rodziną komunikuje się listownie, ale planuje regularnie dzwonić
do reszty kandydatek? No,
chyba że Maxon każdej wyeliminowanej wręcza telefon komórkowy w
ramach pożegnalnego upominku.
Będziemy wspominać wszystko to, co razem przeszłyśmy, z uśmiechem – jako przygodę, nie jako rywalizację.
Zapamiętajcie,
drogie dzieci – konieczność regularnego sypiania w schronie to
nie sytuacja kryzysowa, a przygoda.
Co było, a nie
jest, nie pisze się w rejestr: 7
To dziwne, ale jedyną zdenerwowaną osobą wydawał się Maxon.
Zaiste, dziwne –
ustaliliśmy w końcu, że jedyną istotą ludzką w tym domu jest
Lucy.
Maksio wygląda na
strapionego, Ami postanawia zatem wyciągnąć z niego, o co chodzi.
Starając się pokazać, że to jest prośba, nie żądanie, pociągnęłam się za ucho.
Tak, jakbyś miała
prawo żądać czegokolwiek od swojego władcy.
Twarz Maxona nadal była ściągnięta, ale odwzajemnił ten sygnał. Odetchnęłam z ulgą, a mój wzrok powędrował do drzwi ogromnej sali. Tak jak podejrzewałam, obserwowała mnie jeszcze jedna osoba. Zauważyłam Aspena, wchodząc tutaj, ale starałam się go zignorować, choć chyba nie da się ignorować kogoś, w kim się jest tak bardzo zakochanym.
Pomijając urok
ostatniego zdania...Americo, właśnie przyznałaś, że wasz „tajny”
system komunikacji jest do bani, skoro osoba znajdująca się w
pałacu od kilku dni zdołała go rozgryźć w kilka chwil.
Swoją drogą, to
rodzi pytanie, dlaczego nikt inny jeszcze nie zauważył osobliwego
zwyczaju księcia i Amisi. Ciągnięcie się za ucho nie jest może
gestem szczególnie zwracającym uwagę otoczenia, ale należy
pamiętać, że nasze gołąbeczki zawsze robią to patrząc
się na siebie. Naprawdę, nawet główna Scary Sue Celeste
nie połapała się jeszcze, że to znak?!
…
…
A teraz uwaga,
kochani. Zapnijcie pasy; Maxon podjął strategiczną decyzję.
– Miłe panie – na jego twarzy malował się autentyczny ból. – Obawiam się, że po wczorajszym ataku zostałem zmuszony do poważnego zastanowienia się nad trwającymi Eliminacjami. Jak zapewne wiecie, trzy damy poprosiły o możliwość powrotu do domu, a ja się zgodziłem. Nie chcę tu przetrzymywać nikogo wbrew jego woli. Co więcej, czuję się nie w porządku, zatrzymując w pałacu i narażając na ciągłe niebezpieczeństwo te z was, co do których mam praktycznie pewność, że nie widzę ich w przyszłości przy moim boku.
- Nineteen
beautiful candidates stand before me. But only one can be Illea's
Next Trophy Wife...
Tak tak, moi
drodzy; nadszedł czas na drugi etap Ekspresowych Eliminacji. Maxon,
niebożątko, doszedł do wniosku, że nie godzi się dłużej igrać
z losem.
...Maxon? Pamiętasz
może rozdział piętnasty?
„– Może po prostu sobie pochlebiam, myśląc, że jestem wart podjęcia jakiegoś ryzyka. Nie chodzi o to, że komuś bym tego życzył – wyjaśnił szybko. – Nie to mam na myśli. Po prostu… nie wiem.”
Jeszcze miesiąc
temu ŻYCZYŁEŚ SOBIE, by kandydatki osłaniały cię własną
piersią podczas ataku, aby dać ci dowód płomiennego uczucia. Nie,
żeby nie cieszyła mnie ta zmiana frontu, ale muszę zapytać: co
się, u diabła, stało?
* wzdycha * Wiem,
co. Widzicie, wygląda na to, że Cass wreszcie zorientowała się,
iż trzydzieści pięć to nieco za duża liczba, gdy w grę wchodzi
opisywanie życia uczestników teleturnieju. „Igrzyska Śmierci”
mogły wypuszczać na arenę dwudziestu czterech nastolatków, bo
większość z nich tak czy inaczej ginęła już po kilku dniach; w
dodatku Katniss spędzała większość czasu uciekając przed
rywalami, tak, że w ostateczności czytelnik poznał dokładniej
sylwetki mniej niż dziesięciu postaci – wszystkie z nich nie
tylko dotrwały do finału rozgrywki, ale w dodatku regularnie
wchodziły w interakcje z główną bohaterką.
W „Rywalkach”
sprawa wygląda nieco inaczej. Od samego początku byliśmy zarzuceni
listą przypadkowych imion, które nic nikomu nie mówiły; nikogo
nie obchodzi, kto odpada z rozgrywki, ponieważ i tak nie znamy
konkurentek Amisi. Owszem, podobnie ma się sprawa z pierwszymi
poległymi trybutami z IŚ, jednak różnica polega na tym, że
Collins pozbywała się większości, aby stworzyć wiarygodne
sylwetki tych, którzy mieli coś znaczyć dla fabuły; Cass pozbywa
się większości, ponieważ nie ma na dziewczyny żadnego pomysłu i
chce maksymalnie uprościć sobie robotę. Jeśli uważacie, że
przesadzam, poczekajcie cierpliwie; za chwilę przeprowadzę mały
quiz.
– Z głębokim bólem serca naradziłem się w tej sprawie z moją rodziną i kilkoma najbliższymi doradcami. Podjąłem decyzję, by zawęzić biorące udział w Eliminacjach kandydatki do Elity, jednakże zamierzam pozostawić tu tylko sześć z was, zamiast dziesięciu. Pozostałe będę musiały wracać do domu – poinformował Maxon rzeczowym głosem.
...Dlaczego?
Pytam absolutnie
serio – dlaczego sześć?
Możemy przyjąć,
że Maxon uznał, iż w obliczu zagrożenia dziesięć to zbyt duża
liczba. Ok. Ale...dlaczego sześć? Dużo logiczniejszym wyborem
byłaby piątka – nie tylko jako połowa oryginalnej liczby, ale
także dlatego, że jedna z tych dziewczyn nie będzie miała żadnej
racji bytu w gronie uprzywilejowanych kandydatek ( i nie, wyjątkowo
nie mówię o Amisi).
– Nie chcę tego niepotrzebnie przeciągać, więc od razu ogłoszę, że pozostają następujące panie. Lady Marlee i lady Kriss.(…)Czy tamta sprzeczka sprawi, że Maxon odeśle mnie do domu? Czy nie widzi mnie u swego boku? Czy zależałoby mi, żeby widział? Co zrobię, jeśli będę musiała wracać do domu?Do tej pory decyzja o tym, czy chcę wyjechać, należała tylko do mnie. Nagle uświadomiłam sobie, jak bardzo zależy mi na pozostaniu.
He, he, he. No to
tyle w kwestii „JA chcę tu zostać, ponieważ JA mam problemy w
codziennym życiu, wobec tego zrobisz tak, jak JA chcę i zostawisz
MNIE w pałacu”. Dobrze widzieć, że do naszego promyczka wreszcie
dotarło, kto tu naprawdę rozdaje karty.
– Lady Natalie i lady Celeste – kontynuował Maxon, patrząc na wybrane dziewczyny. Zdrętwiałam, słysząc imię Celeste. Nie mógł chyba zatrzymać jej, a odesłać mnie?
Americo, skoro
Maxon odsyła do domu trzynaście istot znacznie sympatyczniejszych
od Celeste, to nie widzę powodu, dla którego to akurat tobie
miałoby się poszczęścić...pomijając, rzecz jasna, Imperatyw
Opkowy.
– Lady Elise – ogłosił Maxon, a kandydatki wstrzymały oddech, czekając na ostatnie imię. Uświadomiłam sobie, że Tina ściska moją rękę.– Oraz lady America. – Maxon popatrzył na mnie, a ja poczułam, jak wszystkie mięśnie mojego ciała się rozluźniają.
Wszyscy zaskoczeni
ręka w górę.
– Pozostałe kandydatki pragnę z całego serca przeprosić, ale mam nadzieję, że uwierzycie mi, kiedy powiem, że robię to dla waszego dobra. Nie chciałbym, żeby któraś z was bezpodstawnie żywiła nadzieję i z tego powodu ryzykowała życiem.
Maxon, to twoja
pierwsza rozsądna wypowiedź od wielu księżyców, nie schrzań
tego.
Jeśli któraś z wyjeżdżających kandydatek pragnie ze mną porozmawiać, będę czekał w bibliotece. Możecie do mnie przyjść, kiedy tylko skończycie posiłek.
* Maryboo wizualizuje sobie scenę rodem z konsultacji na jej
uniwerku i tłum dziewcząt oblegających Maxona i wyrzucających z
siebie swoje żale: „Ale dlaczego oblałam? Przecież Elise
udzieliła takiej samej odpowiedzi!” *
Na twarzy Aspena malowało się zaskoczenie, a ja rozumiałam jego przyczyny. Powiedziałam mu, że nie kocham Maxona, więc na pewno założył, że ja także nic dla Maxona nie znaczę.
To dosyć kulawa
logika.
Dlaczego w takim razie tak mi zależało na pozostaniu? I dlaczego Maxon chciał mnie zatrzymać?
Cóż, Cass
najwyraźniej kończy budować dom i desperacko potrzebuje
dodatkowych funduszy, które zapewnią jej kolejne dwa tomy (plus
nowelki).
Dziewczęta rzecz
jasna popadają w histerię, część biegnie za Maksiem, pozostałe
zalewają się łzami.
A teraz uwaga,
kochani. Obiecany quiz. Pierwsza część dotyczy tylko osób
znających IŚ.
Trybutami, których
bliżej poznaliśmy na arenie byli (pomijając Katniss i Peetę):
Cato, Rue, Tresh, Foxface, Glimmer i Clove. Spróbujcie dopasować do
każdego z nich jakieś – jakiekolwiek – cechy charakterystyczne.
To może być wygląd, zachowanie, poglądy, pochodzenie,
umiejętności – cokolwiek Wam przyjdzie do głowy.
Kandydatkami, które
utworzą Elitę są (poza Americą): Marlee, Celeste, Natalie, Elise
i Kriss. Polecenie jak wyżej.
Widzicie już, o co
mi chodzi? O ile do Marlee i Celeste można jeszcze przypasować
charakterystykę, o tyle pozostałe trzy to białe plamy. Imię Elise
pojawiło się w całej książce zaledwie raz, jeśli liczyć
jakiekolwiek znaczące momenty (scena z grzebieniem, ktoś jeszcze
pamięta?), Natalie – po raz pierwszy. O Kriss wiemy tyle, że ma
dziewiętnaście lat i płacze, gdy ktoś zniszczy jej sukienkę.
Te dziewczyny będą
stanowić trzon akcji następnego tomu.
I proszę mi nie
mówić, że jestem niesprawiedliwa, ponieważ przed nami jeszcze
dwie książki, w których panny mogą się rozwinąć jako postacie
(spoiler alert: rozwinie się jedna, jedna przejdzie pranie mózgu,
jedna będzie tylko i wyłącznie chodzącym, dosyć obraźliwym
stereotypem, jedna nigdy nie zostanie obdarzona przez autorkę
jakimikolwiek znakami szczególnymi, a jedna jest jedna wielką
niewiadomą, jeśli chodzi o autorskie zamierzenia). Przypominam, że
choć IŚ to trylogia, to wymienione przeze mnie dzieciaki pojawiają
się tylko w pierwszym tomie...i mimo tego, że Katniss spędza
większość czasu CHOWAJĄC SIĘ przed nimi i tak jesteśmy w
stanie jako-tako opisać młodych trybutów.
Kandydatki spędziły
ponad miesiąc kręcąc się bez celu po pałacu, a mimo to
niemożliwością jest określić charakter więcej niż dwóch z
nich.
Do przemyślenia.
Reszta przedpołudnia była dla mnie dziwna, ponieważ nigdy dotąd nie miałam przyjaciółek, za którymi bym tęskniła. Drzwi naszych pokoi na piętrze były otwarte, a dziewczęta biegły od jednego do drugiego, przekazując liściki i wymieniając się adresami. Płakałyśmy i śmiałyśmy się razem.
Jak na koloniach!
Po południu
dziewczyny wyjeżdżają; okazuje się, że Amisia została sama w
całym skrzydle. Gdy w pałacu na powrót nastaje spokój, do pokoju
Ami wprasza się Maxon; pokojówki zwyczajowo opuszczają scenę.
– Myślałam, że mnie tu nie zatrzymasz – przyznałam w końcu.– Dlaczego? – zapytał ze szczerym zdziwieniem.– Ponieważ się pokłóciliśmy. Ponieważ wszystko między nami się dziwnie układa. Ponieważ…„Ponieważ to wprawdzie ty chodzisz na randki z pięcioma innymi dziewczynami, ale ja mam poczucie, że cię zdradzam” – pomyślałam.
...No, grunt, to
być świadomym swoich czynów. I nie, Americo: ty nie masz POCZUCIA,
że go zdradzasz, ty go ZDRADZASZ. To, co czujesz do tru loffów nie
ma najmniejszego znaczenia w obliczu faktu, że zgodnie z zasadami
należysz obecnie do Maxona. Wiem, iż brzmi to niezbyt ładnie, ale
tak przedstawia się prawo w Illei: kobieta, która deklaruje chęć
zostania księżniczką automatycznie zobowiązuje się do całkowitej
seksualnej abstynencji, wliczając w to pocałunki z gwardzistami. A
Maxon, jakkolwiek boli mnie ten fakt, nie robi nic ponadto, co się
od niego oczekuje: spędza czas ze wszystkimi kandydatkami, aby
sprawdzić, która jest mu najbliższa (to jak go
spędza to już inna para kaloszy).
– Przede wszystkim chciałbym cię przeprosić, że podniosłem na ciebie głos.(...)– Niektórzy członkowie komisji i mój ojciec próbowali już na mnie wywierać naciski w tej sprawie, a ja naprawdę chciałbym samodzielnie podejmować te decyzje.
To wzruszające,
ale co ma piernik do wiatraka? America nie próbowała cię
przekonać, że Celeste jako taka to zły wybór, bo jest głupia i
ma wszy; zgłosiła złamanie reguł, coś, co zgodnie z regulaminem
powinno skutkować natychmiastowym wyrzuceniem panny Newsome.
Byłem sfrustrowany, bo po raz kolejny się okazywało, że moja opinia nie jest brana na serio.
Maxon, nie chcę
cię zranić, ale powód, dla którego nikt (z tatusiem na czele) nie
bierze pod uwagę twojego zdania jest banalnie prosty: jesteś głupi.
– Po raz kolejny? – zapytałam.– Cóż, widziałaś, kogo wybrałem. Marlee jest ulubienicą społeczeństwa i nie można było tego lekceważyć.
...Albowiem
ponieważ gdyż?
Maksiu, żyjesz w
kraju, w którym buntownicy regularnie wbijają kosy i noże kuchenne
w twoich pracowników. Płakanie gospodyń domowych, iż ich ulubiona
kandydatka nie zostanie INTW powinno być ostatnim z twoich
zmartwień. Mam też wrażenie, iż starania o polepszenie warunków
życiowych spędzają Illeańczykom sen z powiek w znacznie większym
stopniu, niż ewentualne wywalenie Marlee z domu Wielkiego Brata.
Celeste to niezwykle wpływowa młoda
dama i pochodzi z doskonałej rodziny, z którą warto byłoby się
skoligacić.
Po jaką cholerę?
Celeste, jak dowiemy się w następnym tomie, ma mnóstwo wysoko
postawionych znajomych w Illei, ale żadnych na arenie
międzynarodowej, co powinno być dla Maxona priorytetem, albowiem
skoligacenie się z Dwójką nie daje mu ŻADNYCH wymiernych korzyści
– wszyscy są zaledwie jego poddanymi, nieważne, jak poważanymi i
bogatymi. No i „wpływowa”? Celeste jest modelką pozującą do
sesji w kolorowych tygodnikach!
Natalie i Kriss to czarujące, niezwykle miłe dziewczyny, które są faworytkami różnych osób w mojej rodzinie.
A przed chwilą
płakał, że zła familia nie daje mu swobody...
Elise ma wysoko postawionych krewnych w Nowej Azji, a jeśli chcemy zakończyć tę przeklętą wojnę, trzeba to także brać pod uwagę.
No proszę,
pierwszy w miarę rozsądny argument; jestem pewna, iż Elise była
wybrana przez Clarksona.
Nawiasem mówiąc,
ilu z Was zdawało sobie sprawę, że Elise jest Azjatką? Nikt? Nie
przejmujcie się – to pierwszy raz, gdy jej narodowość i rodzinne
wpływy w ogóle zostają wspomniane na przestrzeni książki.
Przypominam, iż do końca został nam zaledwie jeden rozdział.
Kiedy dokonywałem tego wyboru, byłem ze wszystkich stron przekonywany i naciskany.
Bardzo to miłe w
stosunku do Elise, nie powiem. Dialog ojca z synem musiał przebiegać
mniej więcej tak:
- I zostaw jeszcze
tę z Azji.
- Ale tato, ja nie
chcę.
- Nie pyskuj,
smarkaczu, bo każę powiesić w Komnacie Dam twoje zdjęcie sprzed
osiemnastu lat, to, na którym ssiesz kciuk.
- Tato, no weź!
Nie podał żadnego wytłumaczenia dotyczącego mnie i mało brakowało, a nie zapytałabym o to. Wiedziałam, że jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi, a z punktu widzenia politycznego jestem bezużyteczna.
Żeby tylko
politycznego...Aha, Americo * bierze głęboki wdech *:
MYŚLĘ, IŻ
DOBRYM TROPEM BYŁABY OBIETNICA MAXONA, ŻE ZOSTAWI CIĘ W FINAŁOWEJ
TRÓJCE.
Rybka Dory to przy Americe tytan intelektu.
– A dlaczego ja zostałam? – Mówiłam niemalże szeptem, byłam pewna, że odpowiedź mnie zaboli. W głębi duszy byłam przekonana, że zostaję tylko dlatego, że Maxon nie chce łamać danego mi słowa.
...Zaraz...Czyli ty
WIESZ, dlaczego zostałaś w pałacu – wiesz, że jesteś tutaj,
ponieważ Maxon jest człowiekiem honoru, bowiem obiektywnie mały z
ciebie pożytek – a mimo to marudzisz, albowiem jako Nadzwyczajny
Płatek Śniegu chcesz usłyszeć, że jesteś najwspanialsza z całej
wsi.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 12
A teraz skupmy się,
moi drodzy. To będzie długi cytat, ale jest konieczne, abyście
ujrzeli go w całej okazałości.
– Ami, chyba wyraziłem się dostatecznie jasno – odparł spokojnie Maxon. Westchnął cierpliwie i uniósł dłonią mój podbródek. Kiedy w końcu spojrzałam mu w oczy, powiedział wprost: – Gdyby to było łatwiejsze, odesłałbym już wszystkie pozostałe dziewczęta. Wiem, co do ciebie czuję. Może podejmuję decyzję zbyt impulsywnie, ale jestem pewien, że z tobą byłbym szczęśliwy.(…)– Chwilami mam wrażenie, że wiem, co czujesz, i że udało mi się zburzyć wszystkie mury, ale czasami wydaje mi się, że jesteś tu tylko dla swoich powodów. Gdybym wiedział na pewno, że to ja i tylko ja jestem powodem, dla którego chcesz zostać…(…)– Czy mylę się, jeśli powiem, że nadal nie jesteś pewna swoich uczuć do mnie?Nie chciałam go zranić, ale musiałam być szczera.– Nie mylisz się.– W takim razie muszę się zabezpieczyć. Możesz postanowić odejść, a ja ci na to pozwolę, ale tymczasem muszę szukać żony. Staram się podjąć najlepszą decyzję w ramach tego wyboru, jaki mi pozostawiono, ale proszę, żebyś nie zwątpiła nawet na chwilę, że mi na tobie zależy. Z całego serca.
Mamy tu kilka
problemów. Pierwszy z nich jest dosyć oczywisty: gdyby Amisia
powiedziała „tak”, mielibyśmy z głowy kolejne dwa tomy.
Problem numer dwa:
czas na przedstawienie ostatniej kategorii w tym tomie, kategorii,
którą pod względem liczby punktów zgromadzonych w „Elicie”
przebije chyba tylko wspomniane ostatnio „Osiołkowi...”:
KOCHANEK
Z KARTONU.
Będziemy w niej nagradzać zarówno Maxona, jak i
Aspena; panowie otrzymają punkciki za każdym razem, gdy wykażą
się kompletnym brakiem kręgosłupa, chodząc wokół Amisi na
paluszkach i pozwalając jej na pogrywanie z ich uczuciami. A
właśnie:
Kochanek
z kartonu: 1
Problem numer trzy: przyjrzyjcie się ostatniej
wypowiedzi Maksia, a zwłaszcza podkreślonym fragmentom. Nie, nie
będę się uzewnętrzniać na ten temat; jeszcze nie czas na to.
Poczekamy z tym fantem do „Elity”. Co się odwlecze, to nie
uciecze.
Nie mogłam dłużej powstrzymać łez. Myśl o Aspenie i o tym, co zrobiłam, sprawiła, że czułam się głęboko zawstydzona.– Maxon? – pociągnęłam nosem. – Czy możesz… czy mógłbyś mi kiedykolwiek wybaczyć… – Nie udało mi się skończyć tego wyznania, ponieważ Maxon podszedł jeszcze bliżej i zaczął silnymi palcami ocierać łzy z mojej twarzy.
Szczerze żałuję,
że Maxon przerwał jej wyznanie. Wyobraźcie sobie tylko ten zwrot
akcji: z miłosnych uniesień – na szafot!
– Co mam ci wybaczyć? Tę głupią sprzeczkę? Już o niej zapomniałem. Że nie jesteś tak skłonna do uczuć, jak ja? Zdecydowałem, że zaczekam. – Wzruszył ramionami. – Nie sądzę… żebyś mogła zrobić cokolwiek, czego nie potrafiłbym ci wybaczyć. Czy mam ci przypomnieć kolano w moim kroczu?
Niestety, nie
musisz.
Kochanek
z kartonu: 2
Książę niespodziewanie zmienia temat: martwią go
ataki rebeliantów, które stają się coraz brutalniejsze.
- Wydaje się, że nie spoczną, dopóki nie dostaną tego, czego chcą, a my nie mamy pojęcia, co właściwie próbują osiągnąć.
Ponieważ –
wybacz, ale muszę to powtórzyć – jesteś głupi. Kochani,
przygotujcie sobie coś miękkiego do podłożenia pod głowę i
zadek, bo zaręczam, iż w następnym tomie poziom bezmyślności
przyszłego króla (oraz Amisi) dosłownie zwali Was z nóg.
Użyj mózgu, Luke: 9
Maksio podkreśla,
iż Ami powinna wyjechać, jeśli się boi lub jest pewna, że nigdy
nie zdoła go pokochać – na wszystko, co święte, przecież
dopiero co ci powiedziała, że nie jest pewna, co czuje – na co
Amisia zapewnia go, że jest dla niej kimś więcej niż przyjacielem
i przytula się do jego klaty.
Maxon bez słów zapytał o coś, co oboje zgodziliśmy się odłożyć na później. Byłam szczęśliwa, że on nie chce dłużej czekać, więc lekko skinęłam głową, a on pochylił się nade mną i pocałował z niewyobrażalną czułością. Dotyk jego warg sprawił, że się uśmiechnęłam, a ten uśmiech pozostał ze mną na długo.
I to już wszystko
na dziś. A za tydzień: ostatni odcinek w tym tomie oraz mała
niespodzianka. Zostańcie z nami!
Statystyka:
Co było, a nie jest, nie pisze się
w rejestr: 7
Dobre Mzimu: 20
Jak mała Kiera wyobraża sobie...:
49
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 12
Kochanek
z kartonu: 2
Konkurencja dla Kajusza: 2
Nie, nie jesteśmy w Panem: 21
Osiołkowi w żłoby dano: 3
Queen (Bee) Wannabe: 28
Sam sobie sterem, żeglarzem,
okrętem: 3
Twierdza Monty Pythona: 7
Użyj mózgu, Luke: 9
Maryboo
Do listy trybutów, o których coś wiemy, dorzuciłabym jeszcze bezimiennego w pierwszym tomie chłopaka z Jedynki.
OdpowiedzUsuń"* mdleje * Grunt to przemyślane priorytety." Oj tam ;) Może zakładają, że jeśli napastnicy się wedrą i zabiją ludzi przy drzwiach, to zabiją też resztę. Jeśli schron padnie, to i tak zginą, jeśli nie padnie, to pokażą się księciu, więc nie mając nic do stracenia pokazują się księciu. Albo zakładają, że jeśli mają wpaść w łapy nieobliczalnych barbarzyńców szybsza śmierć niekoniecznie jest tym gorszym rozwiązaniem.......... Dobra, przyznam, że wątpię, że ten proces myślowy akurat tak przebiegał ;D
OdpowiedzUsuń"Na pewno nie czułam się w tym momencie grzeczną dziewczynką, ale uznałam, że kiedy tylko ułożę w końcu sprawy między mną, Aspenem i Maxonem, będę mogła się bardziej postarać." Tylko ja mam tutaj skojarzenia?
Co do dzwonienia - Ami ma w domu telefon, tylko, jak zakładam, stacjonarny. Może dzwonić. Znajomi rodziny raczej też. "Telefon zadzwonił i nie zamilkł przez kilka dni" - z V rozdziału. Tak, wiem, że sposoby komunikacji są tu rozegrane bezsensownie, ale planować dzwonienie raczej może.
"narażając na ciągłe niebezpieczeństwo" - miło wierzyć, że nawet on wierzy w swoich gwardzistów /headdesk/
„Ale dlaczego oblałam? Przecież Elise udzieliła takiej samej odpowiedzi!” Bo Elisa była w innej grupie i dostała inne pytanie ;P (nie mogłam się powstrzymać)
To już prawie koniec? Szybko poszło.
To na serio już prawie koniec? O.o
OdpowiedzUsuńJak w tej książce totalnie nic się nie działo... masakra!
"Następnego dnia obudziłam się z lekkim poczuciem winy." – Paczcie, inne się budzą i letko malują, ona się budzi i letko czuje się winna.
OdpowiedzUsuńT.
T., właśnie wygrałaś internet i zrobiłaś mi dzień!
UsuńTa książka to masakra...
OdpowiedzUsuńPopo
PS: czyste szaleństwo, ale tęsknię za Meyer...
... Natalia?
OdpowiedzUsuńCzuję się źle. Niby przeczytałam całą trylogię i wszystkie nowelki co dorwałam po polsku a w żaden sposób nie potrafię powiedzieć niczego o tej Natalii. O ile o pozostałych potem coś będzie, to ta jedna gdzieś mi umknęła. Była i nagle bum. Odpadła czy odeszła, nawet tego nie pamiętam. I nie potrafię tego umiejscowić w czasie. Czy odpadła/odeszła w "Elicie" czy w "Jedynej"? Mam kompletną pustkę w głowie... Lepiej pamiętam statystów z "Intruza" i "Zmierzchu" D:
Kuro_Neko
Ja też niby czytałam trylogię, ale jej nie pamiętam... Co się z nią stało? Było ich potem pięć - Amisia, jej BFF (którą pamięta się z TEJ sceny), Celeste, Azjatka i ta od urodzin. Ale gdzie się podziała Natalia?
Usuń[Spoiler]
UsuńMarlee chyba pierwsza odpadła, bo potem miały jakieś zadanie, że kandydatki się podzieliły na 2 grupy i Amisia była w tej mniej licznej, ale była z Kriss a nie swoją BFF. Coś mi świta, że Natalia chyba odeszła z własnej woli, ale czemu to już nie wiem. Czy to coś z jej siostrą było? Czy jakimś innym członkiem rodziny?
[/Spoiler]
Kuro_Neko
A to nie była czasem Marlee której no-wiecie-co-się-stało w drugiej części? Ale może to jednak Kriss?
UsuńNo nie wiem. Któraś z nich chyba. Nie umiem ich odróżnić.
Ale ale, w tamtej scenie chyba nie było już Natalie. Chyba.
Nie, to była Natalie. Jej siostra została zabita, Natalie dostała rozstroju nerwowego i wtedy odeszła z pałacu.
UsuńNatalie przygotowywała przyjęcie (to było to zadanie) z Celeste i Elise.
Łaaał. Ta książka taka pełna treści. To już końcówka, a ja mam wrażenie, że przeczytałam pierwsze 5 rozdziałów o niczym i jestem jeszcze przed zawiązaniem właściwej akcji. Pamiętnik Księżniczki to przy tym kandydat na literackiego Nobla.
OdpowiedzUsuńMeyer, Meyer, gdzie jesteś ze swoją radosna patologią i postaciami budzącymi odrazę? Jednak Sefa ekspolodowała tęczowo-mroczną głupotą z mocą ruskiej atomówki, a Kiera to takie zepsute pudełko konfetti. Coś tam pierdnęło, ze trzy płatki poleciały i zdechło.
Prawie koniec? o.O Myślałam, że to nawet nie połowa... Nawet nie jestem w stanie dostrzec wydarzeń, które miałyby doprowadzić do porządnego finału... Zresztą, co ja plotę, nie ma co oczekiwać porządnego finału. Mam na myśli JAKIKOLWIEK finał, jakieś zakończenie, jakąś akcję itp...
OdpowiedzUsuńOch.
OdpowiedzUsuńOjej.
Przeczytałam wczoraj całość.
Drugi tom jest niestrawny, żuraw i czapla normalnie.
Kierowe próby zawiązania innej akcji niż romansowa są smutne. Rebelianci naprawdę mogę wpaść do pałacu w drodze z warzywniaka do monopolowego, siły zbrojne i jakakolwiek ochrona sprowadzają się chyba tylko do mundurów, rozpracować to by oni nie umieli nawet pseckolacka, nie ma więc co liczyć, że przejrzą taaaaaaki utajniaczony sposób rozpoznawania się rebeliantów, polityka to jakaś farsa, pomysły szanownej autorki nawet nie minęły się z logiką, one po prostu bytują w wymiarze, do którego logika nie ma dostępu.
Lepiej by to wyszło, gdyby skupić się na wyborach księżniczki i poprzestać na dosładzaniu słodkiego, niż próbować wcisnąć w to POWAŻNY WĄTEK.
Ojejejejejejej... No nie wyszło.
Serio to już koniec? Ale przecież nic się jeszcze nie wydarzyło i pewnie już nie wydarzy. To tak jak z Przed Świtem... wielkie przygotowania do bitwy wow wow, a czytelnik i tak czuje objętościowo w łapach, że tam żadnej bitwy nie będzie. :(
OdpowiedzUsuńJa też nie mam pojęcia czego szukają rebelianci. Jestem tępa :D
OdpowiedzUsuńTo tylko dlatego, że nie masz wszystkich informacji. Jeszcze konkretne 2 sceny zobaczysz i załapiesz. To nie jest jakieś strasznie skomplikowane czy bardzo tajemnicze :D
UsuńKuro_Neko
Uff, już się bałam, że coś ze mną nie tak :D
UsuńChcą odkryć Amerykę? :D
Usuńczytając to pierwszy raz też przyszło mi na myśl porównanie do Simsów. :/ wszystkie dostały nastrójnik "zaskoczona" na 2h, poszły raz siku i już jest ok można klikać przyjazne - plotkuj
OdpowiedzUsuńA ile dokladnie zostalo do konca tego przeuroczego tomu?
OdpowiedzUsuńJeden samotny rozdzialik :)
UsuńKuro_Neko
1. „Reszta może się sama obsłużyć. Postanowiły nie zabierać swoich pokojówek, więc mogą sobie teraz same wziąć wody.” → może to tylko ja ale dla mnie to nie brzmi jak przejaw altruizmu tylko jakby zabrała ze sobą swoje pokojówki, żeby nawet w schronie miał jej kto usługiwać a jak inni o tym nie pomyśleli to niech cierpią...
OdpowiedzUsuń2. „–Panie i panowie, atak został odparty – oznajmił jeden z nich.[Lol, kojarzy mi się z ogłoszeniem końca bitwy w analizach PLUSa (Sakura w „Gladiatorze”)] – Prosimy wszystkich o powrót do swoich pomieszczeń tylnymi schodami. W pałacu panuje nieład, a wielu gwardzistów zostało rannych, prosimy więc na razie omijać główne komnaty i korytarze, aż do usunięcia zniszczeń [i zwłok]. Kandydatki proszone są o udanie się do swoich pokojów i pozostanie w nich aż do odwołania. Rozmawiałem z kucharzami, w ciągu godziny otrzymają panie posiłek [na który zaplanowano mięso-niespodziankę]. Cały personel medyczny ma się niezwłocznie zgłosić do skrzydła szpitalnego.
3. „–Oraz lady America. – Maxon popatrzył na mnie, a ja poczułam, jak wszystkie mięśnie mojego ciała się rozluźniają.” → na przykład mięśnie zwieracza... ;)
4. „Nie chciałbym, żeby któraś z was bezpodstawnie żywiła nadzieję i z tego powodu ryzykowała życiem.” → no bo przecież to oczywiste, że jako byłe wybranki królewicza jesteście poza pałacem TOTALNIE bezpieczne (w sensie nie, żeby w pałacu były jakieś super bezpieczne) i żaden geniusz strategii spośród rebeliantów nie wpadnie na pomysł „hej, a może pozabijajmy te dziewczyny, które nażarły się naszym kosztem a jak się znudziły, to je wywalili, teraz nikt ich nie pilnuje”
Takie tam moje przemyślenia
Pozdro