niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdziały IX i X

Rozdział 9

America leży na łóżku, wtulona w May i rozmyśla:

Zastanawiałam się, która dziewczyna dzisiaj opuści pałac. Nie wypadało mi pytać, więc nie zrobiłam tego, ale gdybym zaczęła nalegać, pewnie dowiedziałabym się, że Natalie.

Zgadzam się. Jestem tylko ciekawa, jak uzasadnisz ową tezę.

Marlee i Kriss były ulubienicami opinii publicznej – w większym stopniu niż ja – a Celeste i Elise miały przydatne znajomości. Ja miałam serce Maxona, a to oznaczało, że Natalie jako jedyna nie może liczyć na zbyt wiele.

Cóż, byłaś blisko. Ja osobiście jestem zdania, iż Natalie powinna wyjechać z domu Wielkiego Brata, bo nawet twój wisiorek z ptaszyskiem doczekał się bardziej szczegółowej charakterystyki niż nieszczęsna kandydatka na księżniczkę.

Czułam się źle, ponieważ nic nie miałam do Natalie, jeśli już, wolałabym, żeby to Celeste wyjechała. Może Maxon odeśle ją do domu, wiedząc, jak bardzo jej nie lubię, ponieważ powiedział, że chce, abym czuła się tutaj jak najlepiej.



Americo, twoja skromność oraz świadomość swego rzeczywistego znaczenia są doprawdy zatrważające. Powinnaś zaprzyjaźnić się z tą uroczą dziewczynką:



Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 15

Nigdy nie wyobrażałam sobie, by coś takiego było możliwe. Jak ja, America Singer – Piątka, zupełny nikt – mogłam się zakochać w Maxonie Schreave, Jedynce, TYM Jedynce? Jak to możliwe, skoro przez ostatnie dwa lata szykowałam się psychicznie na zostanie Szóstką?

Ja tam winię Meyer i lansowany przez nią model „Mary Sue plus dwóch tru loffów”.

Osiołkowi w żłoby dano: 34

Czułam też bolesne ukłucie w sercu na myśl o tym, że muszę to wszystko wyjaśnić Aspenowi. Jak mam mu powiedzieć, że Maxon mnie wybrał, a ja chcę z nim zostać? Czy Aspen mnie znienawidzi? Na samą myśl o tym chciało mi się płakać. Niezależnie od wszystkiego nie chciałam, nie mogłam stracić przyjaźni Aspena.

Słonko, pokażże ty mi jakikolwiek moment, w którym łączyła was przyjaźń miast hormonalnej burzy...

Osiołkowi w żłoby dano: 35

Rozmyślania Ami przerywa wejście pokojówek. Coś jest nie tak – dziewczyny nie pozwalają dłużej pospać Singerównom, zamiast tego każą May udać się do sypialni Magdy i Shaloma. Na pytania Amisi zgodnie odpowiadają, iż mają rozkazy z samej góry i nie wolno im mówić, o co chodzi, ale podczas przygotowywania kąpieli Ameriki mają problem z ukryciem zdenerwowania. Po porannych ablucjach pokojówki szykują Ami suknię – prostą i czarną. Nasza heroina dochodzi do zrozumiałych wniosków i wybucha płaczem; okazuje się jednak, iż bynajmniej nie chodzi o niczyj pogrzeb.

Anne, opanowana jak zawsze, postawiła mnie prosto i otarła mi łzy z oczu.
Nikt nie umarł – powiedziała, ale w jej głosie nie brzmiało współczucie. Mówiła, jakby mi wydawała rozkaz. – Niech panienka będzie za to wdzięczna losowi, kiedy już będzie po wszystkim. Nikt dzisiaj nie umarł.

Amisia próbuje (z marnym sukcesem) przełknąć śniadanie, po czym przypina do sukni broszkę z imieniem i wraz z pozostałymi – równie skonfundowanymi – kandydatkami zostaje przejęta w holu przez jednego z gwardzistów.

Przyszła piąta – powiedział gwardzista do swojego towarzysza. – Proszę panie za mną.
Piąta? Coś się nie zgadzało. Powinno być nas sześć. Kiedy schodziłyśmy po schodach, rozejrzałam się szybko. Gwardzista miał rację, było nas tylko pięć.

Tak, kochani, to właśnie w tym momencie kończy się wątek Subtelnej Tajemnicy. Jestem pewna, że wszyscy zachodzicie w głowę, która z kandydatek jest nieobecna...

Brakowało Marlee.

Tadaam! Przyznajcie, w najśmielszych snach nie spodziewaliście się tak oryginalnego fabularnego twistu.

Moją pierwszą myślą było, że Maxon odesłał Marlee do domu, ale czy wtedy nie przyszłaby do mnie, żeby się pożegnać? Próbowałam znaleźć jakieś powiązanie między całą tą tajemniczością a nieobecnością Marlee, ale nie umiałam wymyślić żadnego wyjaśnienia.

Kochani, nie śmiejcie się, tak nie wolno. To nie wina Amisi, że jej mózg działa na spowolnionych obrotach. Americo? Nie smuć się, dam ci kilka wskazówek:

  • Marlee od dłuższego czasu zachowuje się podejrzanie
  • Twoje pokojówki są wyraźnie zdenerwowane
  • Jesteście wyprowadzane stadnie pod nadzorem gwardzistów
  • Dostałaś czarną kieckę.

Przykro mi to mówić, ale nie, biorąc to wszystko pod uwagę nie sądzę, by cały ten szum był wywołany wyłącznie odpadnięciem Marlee z gry. Ale nie upadaj na duchu, zgaduj dalej, masz jeszcze trochę czasu!

Użyj mózgu, Luke: 27

Dziewczyny zostają wyprowadzone frontowymi schodami (wiem, że ta uwaga wydaje się zbędna, ale...sami zobaczycie. Dość powiedzieć, że na zakończenie „Elity” też szykujemy małą niespodziankę) na dziedziniec pałacowy, gdzie czekają już rodziny kandydatek oraz pozostali gwardziści. Mamusie i tatusiowie wydają się być równie skonfundowani, co ich pociechy.

Zobaczyłam, że dwóch gwardzistów wprowadza rodziców Marlee. Jej matka, przygarbiona z niepokoju, opierała się na swoim mężu, który wyglądał, jakby w tę jedną noc postarzał się o wiele lat. Zaraz – skoro Marlee wyjechała, to dlaczego oni tu byli?

Nie, Amisiu, już ustaliłyśmy, że ta teoria jest błędna.

...Cass, czy ty naprawdę nie widzisz, że America zdaje się być w tym rozdziale nie tyle niewinna i naiwna, co cofnięta w rozwoju? Istnieje zasadnicza różnica między trzymaniem postaci (i czytelników) w niepewności, a robieniem z protagonisty osoby o ujemnym IQ.

Użyj mózgu, Luke: 28

Kiedy brama pałacu otwarła się ze skrzypieniem, przywitały nas ogłuszające wiwaty zgromadzonego tłumu. Na ulicy została ustawiona ogromna platforma. Wokół zgromadziły się setki, może tysiące ludzi, dzieci siedziały na ramionach rodziców. Wokół platformy stały kamery, a ekipy reporterów krzątały się przed tłumem, dokumentując tę scenę. Zostaliśmy poprowadzeni do niewielkiego sektora z krzesłami, a tłum wiwatował na nasz widok.

Pamiętacie, jak mówiłyśmy z Beige, że Cass tworząc Illeę zmieszała ze sobą elementy z różnych okresów historycznych na zasadzie „wrzucę to, co chwyta mnie za serduszko”? Cóż, obecnie najwyraźniej cofamy się do późnego średniowiecza, a konkretnie tu:




Albowiem tak, zgadliście – właśnie w tym celu tłuszcza zebrała się pod pałacem królewskim. I zapewniam, iż rolę buczącego i rzucającego zgniłkami pospólstwa wypełnią z gorliwością równą tej zaprezentowanej w powyższej kreskówce.

Podniosłam rękę, żeby pomachać, kiedy usłyszałam swoje imię. Było mi głupio, że tak się denerwowałam. Skoro ludzie byli tacy szczęśliwi, to znaczy, że nie działo się nic złego. Pałacowy personel powinien naprawdę przemyśleć sposób traktowania dziewcząt z Elity – wszystkie te nerwy były niepotrzebne.

...Poddaję się. Americo? Jesteś oficjalnie głupsza od wszystkich awatarów Stefy razem wziętych (i każdego z nich z osobna). Ci, którzy śledzili nasze poprzednie analizy mogą zaświadczyć – to nie lada osiągnięcie.

Użyj mózgu, Luke: 29

Starałam się witać z ludźmi, ale moją uwagę przykuły dwie dziwne konstrukcje na platformie. Jedna była czymś w rodzaju drabiny w kształcie litery A, druga – potężnym drewnianym blokiem z pętlami po bokach. Otoczona przez gwardzistów, zajęłam miejsce w środku pierwszego rzędu i zaczęłam się zastanawiać, o co tu chodzi.

Cóż, skoro to drabina, to pewno będziecie coś remontować. Co do bloku, ciężko zgadnąć, wujek Gugiel po wpisaniu podanej przez ciebie frazy z jakiegoś powodu pokazuje mi budowę żagla. Może popłyniecie w rejs?

Użyj mózgu, Luke: 30

Tłum znowu zaczął wiwatować, kiedy pojawili się król, królowa i Maxon. Oni także założyli ciemne ubrania i wyglądali bardzo poważnie. Byłam dość blisko Maxona, więc odwróciłam się do niego. Niezależnie od tego, co się działo, gdyby na mnie spojrzał i uśmiechnął się, wiedziałabym, że wszystko będzie dobrze. Czekałam, aż na mnie popatrzy, da jakiś znak, że mnie zauważa, ale jego twarz była nieruchoma i ściągnięta.

Daj chłopakowi spokój, też byłabyś wkurzona, gdyby stary wrobił cię najpierw w przemalowywanie pałacu, a później w harówkę na statku.

Użyj mózgu, Luke: 31

Chwilę później wiwaty tłumu zmieniły się w okrzyki oburzenia, więc odwróciłam się, żeby zobaczyć, co się stało. Żołądek mi się zacisnął, a cały mój świat rozpadł się na kawałki.
Gwardzista Woodwork był wleczony w kajdanach. Miał rozciętą wargę, a jego mundur był tak brudny, jakby przez całą noc tarzał się w błocie. Za nim prowadzono Marlee – jej prześliczny kostium także był brudny i pozbawiony skrzydeł – również skutą łańcuchem.







Kiedy zostali wprowadzeni na platformę, zaczął przemawiać zamaskowany mężczyzna. Tłum natychmiast się uciszył. Najwyraźniej podobne rzeczy działy się już wcześniej i mieszkańcy tego miasta wiedzieli, jak należy reagować. Ja nie wiedziałam.

Że co? Za Eliminacji Clarksona nie odbyła się żadna publiczna egzekucja; jeśli mówisz zaś o tym, że taka forma kary jest w Illei powszechnie stosowana, to ty także powinnaś wiedzieć, jak się zachowywać w obecności kata, chociażby od swoich rodziców.

Marlee Tames – zaczął mężczyzna – jedna z Kandydatek, Córa Illei, została przyłapana tej nocy na intymnym spotkaniu z tym mężczyzną, Carterem Woodworkiem, zaufanym członkiem Gwardii Pałacowej.

Gdy Marlee objawiła się nam po raz pierwszy na lotnisku w „Rywalkach” napisałam, przed obdarzeniem jej stuprocentową sympatią i poparciem powstrzymuje mnie pewien epizod z przyszłości, kiedy wykaże się niewiarygodną głupotą.

Mówiłam właśnie o tym akapicie.

Zacznijmy od kwestii fundamentalnej – Marlee i Carter wykazali się dalekowzrocznością lemingów już w momencie, gdy zdecydowali się na pałacowy romans. Dziewczyna sama przyznała, że nie ma żadnych szans na koronę i że Maksiu prędzej czy później każe jej wracać do domu; Woodwork kończy służbę najpóźniej za cztery lata. Wystarczyłoby wziąć na wstrzymanie podczas mieszkania w pałacu, po czym – już po zakończeniu Eliminacji i opuszczeniu przez oboje domostwa Maxona – udać, że uczucie narodziło się podczas jakiegoś przypadkowego spotkania w Illei i voila: niech nam brzmią weselne dzwony!

No dobrze, ale jak wszyscy wiemy, krew nie woda i wszelkie teoretyzowanie bierze w łeb w obliczu rodzącego się uczucia. Nie mogli się pohamować – no, trudno, w takim układzie trzeba zachować szczególną ostrożność...

...i nie obmacywać się w dniu, w którym w pałacu roi się od mediów.

Tak, kochani; Marlee i jej luby uznali, że bal halloweenowy rejestrowany przez kamery (jak się wkrótce dowiemy, przydybali ich dziennikarze), to idealna pora na małe tête-à-tête.

Cóż, wygląda na to, że Aspen i America to niejedyne dzieci Stirlitza w tej powieści.

Użyj mózgu, Luke: 32

Głos mężczyzny pełen był niestosownej wyższości, jakby oznajmiał wynalezienie lekarstwa na jakąś śmiertelną chorobę. Tłum zabuczał w odpowiedzi na jego słowa.
Panna Tames złamała swoją przysięgę lojalności wobec księcia Maxona! Pan Woodwork, wchodząc w nią w relację, dopuścił się kradzieży własności rodziny królewskiej! Te przestępstwa są traktowane jak zdrada stanu! – Mężczyzna wykrzyczał ostatnie słowa, aby dodatkowo przekonać tłum do swojej racji. Udało mu się to.
Jak oni mogli? Czy nie rozumieli, że to jest Marlee? Kochana, śliczna, ufna i życzliwa Marlee? Może popełniła błąd, ale na pewno nie zasłużyła na taką nienawiść.

Tak, Amisiu, popełniła błąd i zgodnie z prawem ów błąd karany jest śmiercią, niezależnie od ślicznej buźki winowajczyni. Ale w sumie muszę się zgodzić – reakcje tłumu faktycznie są nieco...przerysowane. Doprawdy, tylko czekam na to, by ktoś wyciągnął z kieszeni pomidora.

Carter został przywiązany do konstrukcji w kształcie litery A przez innego zamaskowanego mężczyznę, a zaciśnięte na jego talii i nogach pasy przytrzymywały go w niewygodnej pozycji. Marlee została zmuszona do uklęknięcia przed drewnianym blokiem, a zamaskowany mężczyzna zerwał z niej płaszcz. Jej ręce zostały przywiązane pętlami, dłońmi do góry.
Karą za taką zbrodnię jest śmierć! Jednak litościwy książę Maxon postanowił oszczędzić życie tych zdrajców. Niech żyje książę Maxon!

Ten fragment nie przyda nam się oficjalnie aż do następnego rozdziału, ale muszę od razu podkreślić ów fakt: to na prośbę Maxona znacznie złagodzono karę. Jako że stanowienie prawa leży daleko poza jego możliwościami, musiał zapewne w tym celu apelować u swojego tatki – a ci z Was, którzy znają kanon wiedzą doskonale, że Maks za dyskusjami z tatulem zdecydowanie nie przepada i ma ku temu dobry powód. Co ciekawe, Cass po raz kolejny wykazuje się tu pewną niekonsekwencją fabularną, którą możemy interpretować jako zwykły atak sklerozy...lub wyjątkowy przejaw skromności i odwagi drogiego księcia. Pamiętajcie o tym, gdy – już w przyszłym tygodniu – będziemy zmuszeni obserwować stosunek Ami do całej tej sytuacji.

Nie bez powodu posadzono nas w pierwszym rzędzie – żeby pokazać, co się stanie, jeśli zrobimy coś równie głupiego –

Cóż, dobrze wiedzieć, że odpowiednia wizualizacja wreszcie pozwoliła przedrzeć się tej niewygodnej prawdzie przez twój zakuty łeb.

ale z tego miejsca, kilka metrów od platformy, widziałam i słyszałam wszystko to, co było ważne. Marlee patrzyła na Cartera, a on odwzajemniał jej spojrzenie, przekręcając głowę. Widziałam ich strach, ale wyraz twarzy Marlee mówił mi też, że stara się go zapewnić, że niczego nie żałuje.
Kocham cię, Marlee – zawołał. Było to ledwie słyszalne w okrzykach tłumu, ale wychwyciłam to z całą pewnością. – Wszystko będzie dobrze. Poradzimy sobie. Obiecuję.
Marlee nie była w stanie z przerażenia wykrztusić ani słowa, ale skinęła głową. W tym momencie potrafiłam myśleć tylko o tym, jaka jest piękna. Jej złociste włosy były potargane, a sukienka w strzępach, zgubiła gdzieś buty, ale mimo to wydawała się po prostu promienieć.

Wiecie, dlaczego zdecydowałam się zawrzeć w analizie ten akapit?

Bo uświadomił mi on, o ile chętniej niż wahania Amisi śledziłabym związek Marlee i Cartera.

Wiem, wiem; dopiero co przyrównałam ich do lemingów. Ale spójrzcie sami: Woodwork i panna Tames, choć doskonale zdają sobie sprawę, że ich sytuacja jest tragiczna, w pełni akceptują, iż muszą ponieść cenę za swe uczucie. Marlee nie próbuje nikogo przekonać, że Carter znienacka się na nią rzucił, nie szukają wymówek w postaci upojenia alkoholowego czy innej pomroczności jasnej; tak, kochają się, tak, wiedzą, jak przyjdzie im za to zapłacić i nie, nie mają zamiaru wyprzeć się swojej miłości. Ktoś mógłby powiedzieć, że i tak nie mają już za wiele do stracenia, ale osobiście twierdzę, iż trwanie przy boku ukochanej osoby w tak przerażających okolicznościach i świadome dolewanie oliwy do ognia poprzez podkreślanie faktu, że nie żałuje się swojej decyzji wymaga sporego hartu ducha.

A teraz porównajcie tych dwojga z Amisią, której afekt wyraża się poprzez bieganie jak z pieprzem w tyłku od jednego potencjalnego tru loffa do drugiego i wytłumaczcie mi, dlaczego to jej wątek promuje się jako fascynującą historię miłosną.

Marlee Tames i Carterze Woodwork, od tej chwili zostajecie pozbawieni swojej klasy. Jesteście najmarniejszymi z marnych. Jesteście Ósemkami!
Tłum zaczął bić brawo, co wydało mi się dziwne. Czy nie było tam żadnych Ósemek, którym nie podobałoby się, że tak o nich mówiono?

Amisiu, mam wrażenie, że Ósemki doskonale wiedzą, jak traktuje je reszta społeczeństwa. A jeśli nawet któregoś narkomana czy żebraka dotknie ów opis, to jak sądzisz – czy ten fakt spowoduje serię nieprzespanych nocy u króla lub królewskiego kata?

Aby jednak ukarać was za wstyd i ból, jaki sprawiliście jego wysokości, zostanie wam publicznie wymierzone piętnaście uderzeń. Niech te blizny przypominają wam o waszej hańbie!
Uderzeń? Co to miało znaczyć?

Americo – MŁODSZY BRAT ASPENA ZOSTAŁ POTRAKTOWANY BICZEM, O CZYM ZRESZTĄ SAMA NAM OPOWIEDZIAŁAŚ. MARLEE I CARTER SĄ PRZYWIĄZANI DO STELAŻY. JAK MYŚLISZ, CO ÓW 'ZAMASKOWANY CZŁOWIEK” MOŻE MIEĆ NA MYŚLI, MÓWIĄC O UDERZENIACH? JA OSOBIŚCIE STAWIAM NA ŻARTOBLIWE DANIE IM PO ŁAPKACH.

Użyj mózgu, Luke: 33

Zrozumiałam to w następnej chwili, kiedy dwaj zamaskowani mężczyźni wyjęli z wiadra z wodą długie pręty.

Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, po co owe pręty (które, jak się za chwile przekonamy, zostaną po prostu użyte do bicia) były wcześniej trzymane w wodzie?

Machnęli nimi kilkakrotnie w powietrzu, żeby je sprawdzić, a ja słyszałam ich mdlący świst. Tłum przywitał tę rozgrzewkę z takim samym entuzjazmem i podziwem, z jakim przed chwilą witał kandydatki.

Wiecie co? To naprawdę zaczyna się robić groteskowe. Cass, o co chodzi z tym zachowaniem tłuszczy? Wyszła na wierzch podlejsza część ich natury? Lubują się w publicznych egzekucjach, które są w Illei traktowane jako źródło rozrywki? Ktoś zastraszył rodziny obywateli, tak że z obawy o bliskich muszą reagować niczym postacie w zamieszczonym przeze mnie filmiku? O co tu biega?

Chyba zaraz zwymiotuję – szepnęła Natalie, a Elise jęknęła cicho, opierając się na towarzyszącym jej gwardziście. Ale nikt nie zareagował.
Wstałam i rzuciłam się w stronę Maxona, wpadając na mojego tatę.
Maxon! Maxon, przerwij to!
Proszę siadać, panienko – powiedział gwardzista, starając się posadzić mnie z powrotem na moim miejscu.
Maxon, błagam cię!

Jeśli spodziewaliście się punktów w kategorii „Dobre Mzimu” lub „Użyj mózgu, Luke” - nic z tego. Tak, Amisia jest jedyną osobą, która reaguje i tak, za jawne sprzeciwianie się władzy w ten sposób powinien ją spotkać stryczek w jeszcze większym stopniu, niż Marlee – ostatecznie, kwestionuje królewskie decyzje na oczach rządzących, prasy i tłumu zwykłych obywateli – ale tym razem jej postępowanie jest zrozumiałe. Obserwuje właśnie, jak katowana jest jej najlepsza przyjaciółka, a wyrok na ową przyjaciółkę wydał (z braku innych możliwości, ale jednak) człowiek, którego rzekomo kocha i który w dodatku kompletnie ignoruje jej prośby o okazanie litości (znów, apel do niewłaściwego członka rodziny królewskiej, ale cóż poradzić). Nic dziwnego, że emocje wzięły górę.
Nie, żeby to tłumaczenie miało uratować ją za tydzień, gdy emocje nieco opadną i powinna włączyć jej się zdolność logicznego rozumowania.

To niebezpieczne, panienko!
Puszczaj mnie! – wrzasnęłam na gwardzistę i kopnęłam go z całej siły. Mimo to nie wypuścił mnie.

Ale tak swoją drogą...kochani, jej wyczyny są rejestrowane przez kamery. Z dużym prawdopodobieństwem materiał przed emisją przejdzie edycję, ale nie zmienia to faktu, iż jej atak furii widziały naocznie setki obywateli. Jeśli myślicie, że America poniesie za to jakąkolwiek karę...no cóż, łudźcie się dalej.

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 9

Otrzymujemy całkiem dobry opis Amisi, bezsilnie wołającej Maxona o pomoc, podczas gdy w tle słychać krzyki torturowanej Marlee, a rodzice dziewczyny próbują bezskutecznie odciąć się od owego przerażającego pokazu.

Pomyślałam, że krzyk Marlee będzie mi dźwięczał w uszach przez resztę życia. Nigdy nie słyszałam niczego tak przerażającego ani niczego tak obrzydliwego jak wiwaty tłumu, zachowującego się, jakby to było widowisko rozrywkowe. Albo milczenie Maxona, który na to pozwalał. Albo płacz pozostałych dziewcząt, które to akceptowały.

Nie patrzcie na mnie, nadal nie wiem, o co chodzi z tym tłumem.

Jedynym źródłem nadziei był dla mnie Carter. Chociaż spływał po nim pot i dygotał z bólu, był w stanie jeszcze wydobyć z siebie pocieszające słowa do Marlee.
Niedługo… będzie po wszystkim – zapewniał.
Sześć!
Kocham… cię – wykrztusił.

Biedny Carter. Może nie i grzeszy inteligencją, ale i tak uważam, iż Marlee trafiła stokroć lepiej niż Singerówna.

Nie mogłam tego znieść. Spróbowałam podrapać trzymającego mnie gwardzistę, ale chroniły go grube rękawy munduru. Wrzasnęłam, kiedy ścisnął mnie mocniej.
Zostaw w spokoju moją córkę! – krzyknął tata i szarpnął go za ramię. To pozwoliło mi wykręcić się tak, że stanęłam z gwardzistą twarzą w twarz i kopnęłam go kolanem tak mocno, jak tylko mogłam.

Zauważyliście, iż w przypadku Amisi możemy już właściwie mówić o spersonifikowanym stylu walki? A swoją drogą, gdyby nasza heroina nie była Mary Sue i jej Tarcza Wszechzajefajności nie obejmowała także i jej bliskich, to tej samej nocy w Illeańskim więzieniu zamieszkałoby dwoje nowych obywateli noszących nazwisko Singer.

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 10

America przeskakuje przez barierkę i próbuje dobiec do przyjaciółki, ale drogę zabiegają jej gwardziści i, kopiącą i wrzeszczącą, zaciągają do pałacu.

Z jednej strony nie musiałam na to wszystko patrzeć, ale z drugiej miałam poczucie, że opuszczam Marlee w najgorszym momencie jej życia. Czy gdybym była prawdziwą przyjaciółką, nie zrobiłabym czegoś więcej?

Eee...Amisiu, doceniam twoją lojalność – ostatecznie, nieczęsto mamy okazję obserwować jej przejawy w tej serii – ale nie bardzo wiem, co więcej mogłabyś uczynić.

- Marlee! – wrzasnęłam – Marlee, tak mi przykro! – Ale nie wierzyłam, że usłyszy mnie poprzez krzyki tłumu.



Rozdział 10

 
Gwardziści wprowadzają (właściwszym określeniem byłoby: wciągają siłą, bowiem nieboga nadal rzuca się jak ryba wyciągnięta z wody, kopie i wrzeszczy) Amisię do pałacu, po czym, kierowani przez jakąś przypadkową pokojówkę, odprowadzają ją do pokoju, bezceremonialnie rzucają na łóżko i wychodzą. Anne, Mary i Lucy próbują jakoś uspokoić Americę, ale ich działania nie spotykają się ze zrozumieniem:

One wiedziały. Wiedziały i nie uprzedziły mnie.
Wy też! – krzyknęłam na nie. – Wynoście się wszystkie! Już!

Albowiem OTRZYMAŁY ROZKAZ. Amisiu, wiem, że może być to dla ciebie nie do pomyślenia, ale nie każdego chroni Imperatyw Narracyjny; niektórzy lubią swoje głowy.

Pokojówki posłusznie idą precz, a Ami rozmyśla:

Więc to był ten sekret, którym Marlee obawiała się ze mną podzielić. Nie chciała zostać, ponieważ nie kochała Maxona, ale nie chciała wyjeżdżać i rozstawać się z Carterem.


Użyj mózgu, Luke: 34

Wiele scen nagle nabrało nowego sensu: dlaczego stawała w niektórych miejscach albo patrzyła w stronę drzwi. Chodziło o Cartera, on tam był. Kiedy podczas wizyty króla i królowej NorwegoSzwecji uparła się siedzieć na słońcu…Tam był Carter. To na nią czekał, kiedy wpadłam na niego koło łazienki. To zawsze był on, stojący w milczeniu w pobliżu, może od czasu do czasu kradnący jej pocałunek i czekający, aż w końcu będą mogli naprawdę być razem.


Użyj mózgu, Luke: 35

Brawo, Amisiu, wreszcie rozwikłałaś tę enigmę!

Jak bardzo musiała go kochać, żeby być tak nieostrożna, żeby tyle ryzykować?

Cóż, ja wiem, że miłość przesłania ludziom świat, ale fakt faktem: ani Marlee, ani Carter w najbliższym czasie raczej nie dołączą do Mensy.

Żołądek mi się skręcał. To mogłam być ja. Gdybyśmy z Aspenem byli mniej ostrożni, gdyby ktoś podsłuchał naszą rozmowę na sali balowej zeszłego wieczoru, mogłoby nas spotkać to samo.

Wiecie co? Wygląda na to, że aż do tego momentu do Ameriki NAPRAWDĘ nie docierały do końca zasady pałacowego życia. Żabko, czy kiedy mówiono ci, iż za zdradę księcia kandydatkę czeka stryczek, sądziłaś, że to taka urocza metafora?

Amisia rozmyśla o katowanej na dziedzińcu parze (do jakiej kasty należał Carter przed poborem? Czy przyzwyczają się do bycia Ósemkami? Czy Marlee odzyska władzę w dłoniach? Czy rodzice panny Tames się jej wyrzekną?) oraz wyrzuca sobie, iż jest złą przyjaciółką, ponieważ niezależnie od tego, jak bardzo współczuje Marlee nie może powstrzymać radości, że to nie ona i Aspen muszą przechodzić przez tego rodzaju piekło. Następnie, zmęczona płaczem, zasypia.

Następnego dnia America, nadal pogrążona w smutku, odmawia spożycia lunchu; pokojówki, które doskonale wiedzą, gdzie jest ich miejsce w tej serii, nie wychylają się z Czarnej Dziury Narracyjnej i pozwalają jej zostać samej.

A kuku! Zgadnijcie, kto wprasza się do sypialni naszej heroiny?

Ami? – zapytał cicho Maxon. Nie odpowiedziałam. Zamknął drzwi, przeszedł przez pokój i stanął przy moim łóżku.
Przykro mi – powiedział. – Nie miałem wyboru.
Nie poruszyłam się, niezdolna wydusić nawet słowa.
Do wyboru było coś takiego albo kara śmierci. Reporterzy przyłapali ich zeszłej nocy i zrobili nagranie, zanim się dowiedzieliśmy – tłumaczył Maxon.

Kochani, rozumiecie już, o czym mówiłam w poprzednim rozdziale?

W przypadku zdrady stanu nie ma opcji B. Marlee i Woodwork powinni byli zginąć. Tę wypowiedź Maxona można odczytać w dwójnasób: albo Cass po raz kolejny zapomniała, jak wygląda jej własny kanon...

...albo Maksio daje nam do zrozumienia, że osobiście apelował u ojca, by złagodzono im karę. Ponownie: taki czyn musiał od niego wymagać sporej odwagi cywilnej – ci z Was, którzy nie znają kanonu już za kilka tygodni dowiedzą się czemu. Mało tego: Maxon dosyć jasno sugeruje, że gdyby tylko mógł zatuszować sprawę, to nikt nigdy nie dowiedziałby się, że ta dwójka cokolwiek przeskrobała.

Wiem, że America jest w tym momencie zrozumiale rozgoryczona i może mieć spore trudności, by spojrzeć na całą sprawę z tej perspektywy. Ale jeszcze raz: pamiętajcie o tym wszystkim, gdy przyjdzie do przyszłotygodniowej analizy.

Ami? Popatrz na mnie, skarbie.
Czułe określenie sprawiło, że ścisnął mi się żołądek, ale jednak spojrzałam na niego.
Musiałem tak postąpić. Musiałem.
Jak mogłeś tam tak stać? – Mój głos zabrzmiał dziwnie. – Jak mogłeś niczego nie zrobić?
Powiedziałem ci kiedyś, że do naszych obowiązków należy zachowywanie spokoju, nawet jeśli musimy ukrywać emocje. To coś, czego musiałem się nauczyć. Ty także się tego nauczysz. Zmarszczyłam brwi. Nie myślał chyba, że nadal mogłabym tego chcieć?

No i masz babo placek. Wielu z Was pytało pod ostatnią analizą, jakim cudem wątek trójkąta miłosnego może być nadal obecny przez resztę książki, skoro Amisia podczas balu właściwie powiedziała „tak”. Cóż, właśnie dostaliście odpowiedź na to pytanie.

Najwyraźniej myślał, ponieważ dopiero teraz, kiedy przyjrzał mi się uważnie, na jego twarzy odmalowało się przerażenie.
Ami, wiem, że jesteś wytrącona z równowagi, ale proszę, pamiętaj, że dla mnie jesteś jedyna. Nie rób tego.
Maxonie – powiedziałam powoli. – Przykro mi, ale chyba nie dam rady. Nie potrafiłabym nigdy stać spokojnie i patrzeć, jak komuś dzieje się taka krzywda, ze świadomością, że to moja decyzja. Nie mogę zostać księżniczką.

Nie będę rozwodzić się nad tym cytatem teraz; proszę Was tylko, abyście przyjrzeli się pogrubionemu fragmentowi, albowiem stanie się on kluczowy pod koniec analizy.

Następna strona to nic więcej jak przedstawiony w różnych kombinacjach jeden i ten sam dialog; Maxon tłumaczy Ami, że tego rodzaju kary zdarzają się niezwykle rzadko i prosi ją, by nie podejmowała decyzji w przypływie chwili, gdy nadal jest roztrzęsiona; America zgadza się przemyśleć całą sprawę, ale podkreśla, że na obecnym etapie nie jest pewna niczego, nawet tego, czy nadal czuje cokolwiek do Maksia. Książę przyjmuje to ze zrozumieniem i zostawia ją w spokoju, informując, że za jakiś czas powróci, by ponownie z nią porozmawiać, a Ami wybucha płaczem.

Po jakimś czasie z Czarnej Dziury Fabularnej wynurzają się pokojówki i próbują pocieszyć zapłakaną dziewczynę. Sytuacji nie pomaga fakt, iż wszystkie rodziny kandydatek zostały w trybie natychmiastowym odesłane z pałacu, wobec czego Amisia nie miała nawet czasu pożegnać się z bliskimi. Ami dziękuje pokojówkom, że są przy niej w tak trudnych chwilach i przeprasza za wcześniejsze zachowania, a do sypialni wkracza...tak, zgadliście...drugi z tru loffów. Aspen sprzedaje bajer, jakoby zaniepokoił go usłyszany przez drzwi płacz i przyszedł sprawdzić, co się stało, po czym wyraża ubolewanie nad losem Marlee i oznajmia Americe, że jest na jej rozkazy, gdyby czegokolwiek potrzebowała.



...

A teraz uwaga, kochani. Skupiamy się.

Wzrok Aspena powiedział mi bardzo wiele: że poświęciłby niemal wszystko, aby choć trochę poprawić mój nastrój, że dla mnie zrobiłby, co tylko w jego mocy.
Byłam zupełną idiotką. Omal nie zrezygnowałam z jedynej osoby na całym świecie, która mnie naprawdę znała i kochała. Aspen i ja planowaliśmy wspólne życie, a Eliminacje omal tego nie zniszczyły.
Aspen był dla mnie domem. Z Aspenem byłam bezpieczna.


Kochani, spójrzcie na to. Naprawdę na to spójrzcie.

Wyobraźcie sobie, że nigdy wcześniej nie zapoznaliście się w jakiejkolwiek formie z dziełami Cass; wiecie tylko, że fabuła opiera się na historii dziewczyny z nizin społecznych, która trafia do pałacu i nie jest pewna, czego naprawdę pragnie w życiu: poślubić księcia, czy też wieść ubogie i spokojne życie w objęciach wieloletniego partnera.

Jeszcze raz spójrzcie na pogrubiony cytat.

Po raz pierwszy w historii tej serii autorka wysunęła naprawdę dobry, przekonujący argument, dlaczego Amisia powinna mieć wątpliwości co do ślubu z Maxonem: ponieważ biorąc go za męża automatycznie bierze na siebie rolę księżniczki ze wszystkimi blaskami i cieniami. America wyjątkowo jak na siebie rozsądnie umotywowała, dlaczego nie jest dłużej przekonana do małżeństwa z księciem: nie potrafi przyglądać się czyjemuś cierpieniu i nie mogłaby sobie poradzić z poczuciem winy, gdyby przyszło jej do wydania wyroku śmierci czy choćby kary cielesnej. Nie potrafi grać spokojnej, gdy komuś dzieje się krzywda.

To jest naprawdę dobre, przekonujące uzasadnienie dla jej wątpliwości. America nie zwodzi tu Maksia, nie droczy się z nim, trzymając go w niepewności – mówi wprost, co ją boli i czego jej zdaniem nie będzie w stanie przeskoczyć, niezależnie od motylków w brzuchu.

A teraz spójrzcie na drugi cytat.

Ami właśnie zawaliła się spora część świata; jej przyjaciółka została upokorzona i skatowana, a mężczyzna, w którym się zadurzyła spokojnie patrzył na lincz owej przyjaciółki. W tym momencie obecność Aspena – Aspena, który może i zachował się głupio, ale którego (przynajmniej w teorii) zna i któremu może ufać faktycznie mogła zamącić w głowie. Życie pałacowe musi jej się obecnie jawić jako jeden wielki koszmar, a Leger, będący symbolem domu i wszystkiego, co z domem się łączy – bezpieczeństwa, miłości, wsparcia – zrozumiale wydaje się być znacznie lepszą alternatywą.

To jest naprawdę logiczny, zgrabny wątek. I mam z nim tylko jeden problem.


Cass? To nie działa.


Ten moment miał być w założeniu momentem przebudzenia się Amisi, zrozumienia przez nią, czego naprawdę pragnie. Tyle tylko, że czytelnicy z dużą dozą prawdopodobieństwa nawet nie zwrócą na niego uwagi, albowiem...Kochani, powiedzcie sami. Ile razy na przestrzeni tej serii widzieliśmy dokładnie to samo – Americę odkrywającą, kogo „naprawdę” kocha? Ten zabieg jest po prostu nieefektowny, bowiem nie różni się w niczym od setek innych przypadków, kiedy to Singerówna stwierdzała stanowczo: „XYZ jest do niczego, kocham tylko ABC”.

Dochodzi do tego jeszcze sam charakter naszej heroiny – wszyscy wiemy, iż pamięć krótkotrwała Amisi jest tak znikoma, iż właściwie nieistniejąca, możemy być zatem spokojni, iż lada dzień zapomni, dlaczego tak bardzo nie lubi Maksia i co fajnego jest w Aspenie.

Ten rozdział miał być – na co wskazuje nawet notka wydawnicza – momentem przełomowym tego tomu, nawet i serii. I konia z rzędem temu, kto w następnych analizach będzie w stanie wskazać jakikolwiek realny przełom.



I to już wszystko na dziś, moi drodzy. A za tydzień: przekonamy się, iż Amisia nie tylko pozostaje nieprzejednana w swym gniewie, ale w dodatku wyparowały jej resztki instynktu samozachowawczego, a Maxon ostatecznie udowodni, że jego modus operandi można zamknąć w orwellowskim: „Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych”.

Zostańcie z nami!

Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 10
Dobre Mzimu: 23
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 54
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 15
Kochanek z kartonu: 18
Konkurencja dla Kajusza: 4
Nie, nie jesteśmy w Panem: 22
Osiołkowi w żłoby dano: 35
Queen (Bee) Wannabe: 37
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 3
Twierdza Monty Pythona: 7
Użyj mózgu, Luke: 35


Maryboo

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdziały VII i VIII

Rozdział 7


Nadszedł wreszcie dzień spotkania uczestniczek z rodzinami. Amisia, jak zresztą i pozostałe kandydatki, jest bardzo podekscytowana. Gdy tylko w drzwiach pałacowej sali pojawiają się rodzice Kriss i Marlee, dziewczyny olewają protokół i rzucają się biegiem w ich ramiona. Celeste wykazuje trochę więcej ogłady. Amisia nie może się powstrzymać na widok May i pada w objęcia siostry. Po chwili dołączają do nich rodzice. Reakcji Natalie i Elise Singerówna już nie zauważa. Silvia mało nie dostaje palpitacji na widok tak niegodnego zachowania, ale nie interweniuje.


Zauważyłam, że May patrzy na coś poza mną.
– To on! – wyszeptała.
– Hmm? – zapytałam i odwróciłam się. Zobaczyłam Maxona, obserwującego nas ze schodów. Z rozbawionym uśmiechem podszedł bliżej do miejsca, gdzie siedzieliśmy na podłodze. Mój ojciec natychmiast wstał.
– Wasza wysokość – powiedział z szacunkiem w głosie.


I tu mamy następny dowód potwierdzający psie oddanie Maksia dla Amisi, to do jej rodziny podchodzi książę, a nie do żadnej innej. A ta dalej wymyśla sobie w ramach niepotrzebnego angstu, że nie jest dla Maksia priorytetem.

Maxon podszedł do niego i wyciągnął rękę.
– To dla mnie prawdziwa przyjemność, panie Singer. Wiele o panu słyszałem. Podobnie jak o pani, pani Singer – zwrócił się do mojej matki, która także już wstała i przygładziła włosy.
– Wasza wysokość. – Jej głos z oszołomienia zrobił się lekko piskliwy. – Bardzo za to przepraszam. – Machnęła ręką, wskazując May i mnie. Właśnie wstałyśmy, ciągle do siebie przytulone.
Maxon roześmiał się.
– Nie ma za co. Takiej właśnie entuzjastycznej reakcji spodziewałem się po krewnych lady Ameriki.


- Podczas jednego z naszych pierwszych spotkań równie entuzjastycznie kopnęła mnie w moje książęce klejnoty! Ale był ubaw – dodał Maksio rozpromieniony. Bo cóż ma jeszcze do stracenia poza resztką godności.

May zarumieniła się i wyciągnęła rękę – spodziewała się uściśnięcia dłoni, ale została w nią ucałowana.
– Nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za to, że się nie rozpłakałaś.
– Co takiego? – zapytała, rumieniąc się jeszcze mocniej z zaskoczenia.
– Nikt ci nie powiedział? – spytał Maxon pogodnie. – Dzięki tobie mogłem się umówić na pierwszą randkę z twoją uroczą siostrą. Będę na zawsze twoim dłużnikiem.
May stłumiła chichot.
– No, chyba nie ma za co.

- Spox, ziom.

Maxon zaplótł ręce za plecami i przypomniał sobie o właściwych manierach.
– Obawiam się, że muszę teraz zająć się pozostałymi, ale prosiłbym, żeby państwo zostali tu jeszcze chwilę. Chciałbym coś szybko ogłosić. Mam też nadzieję, że później uda nam się porozmawiać trochę dłużej. Niezwykle się cieszę, że mogli państwo tu przyjechać.
– Na żywo jest jeszcze ładniejszy! – szepnęła głośno May, a lekkie drżenie ramion Maxona podpowiedziało mi, że to usłyszał.
Podszedł do rodziny Elise, której członkowie sprawiali wrażenie najbardziej dystyngowanych ze wszystkich. Jej starszy brat trzymał się równie prosto jak gwardziści, a jej rodzice skłonili się, kiedy Maxon do nich podszedł. Zastanawiałam się, czy Elise poinstruowała ich, że wypada tak zrobić, czy też po prostu tacy byli. Sprawiali wrażenie niezwykle eleganckich, drobni, z identycznymi kruczoczarnymi włosami i w szykownych ubraniach.

Czyżby stereotypowa azjatycka ceremonialność i sztywność? Jestem wielce zdziwiona oryginalnością. Niech się tylko nie zaczną kłaniać w pas co pół minuty. Raz chyba wystarczy.


– Co to znaczy, że spodziewał się po nas entuzjastycznej reakcji? – zapytała mama szeptem. – To dlatego, że nakrzyczałaś na niego przy pierwszym spotkaniu? Nie zrobiłaś chyba więcej czegoś takiego?

Ahahahahahahahahaha!!!

– Prawdę mówiąc, mamo, często się kłócimy.
– Co takiego? – Mama otwarła usta ze zdumienia. – Przestań natychmiast!
– A, i jeszcze kiedyś kopnęłam go w krocze.





Chyba sobie żartujesz? Naprawdę musisz się tym chwalić?

Na ułamek sekundy zapadła cisza, a potem May prychnęła śmiechem. Zatkała usta ręką, próbując się powstrzymać, ale mimo to wydawała z siebie komiczne, piskliwe dźwięki. Tata zaciskał wargi, ale widziałam, że także jest rozbawiony.


Nie no, naprawdę przezabawne, nie ma co. Napaść na przyszłego władcę jest super cool i w modzie. Co z tego, że za coś takiego mogła zapłacić życiem swoim i swojej rodziny, gdyby Maksio nie był wyciętym z kartonu popychadłem. E tam, nie ma się czym przejmować, ot taka anegdotka do opowiadania przy herbatce.

Mama zrobiła się biała jak prześcieradło.
– Ami, powiedz mi, że żartujesz. Powiedz mi, że nie dokonałaś napaści na księcia.

Chyba tylko pani Singer ma w tej rodzinie odrobinę oleju w głowie i zdolność przewidywania konsekwencji.



Widać, że słowo „napaść” jest dla reszty rodzinki Ami wręcz przekomiczne, bo Amisia, May i papa Singer kwiczą ze śmiechu. Nie, nie żartuję, Ami sama to przyznaje.


Nie wiem, czemu, ale słowo „napaść” okazało się kroplą, która przepełniła czarę. May, tata i ja zwinęliśmy się ze śmiechu, podczas gdy mama piorunowała nas wzrokiem.


Za brak jakiegokolwiek poczucia winy albo chociażby zakłopotania



Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 13



dla Amisi, a dla jej rodziny(poza matką) za brak umiejętności rozpoznania potencjalnie niebezpiecznego zachowania dziewczyny:



Użyj mózgu, Luke: 25



Matka Ami odchodzi, porozmawiać z rodziną Marlee, bo inaczej dostanie napadu herzklekotów.


– Czyli książę lubi dziewczęta, które potrafią mu się postawić – powiedział tata, kiedy się uspokoiliśmy. – Od razu mi się bardziej podoba.


Widać lubi też dziewczęta, które są agresywne, nie używają mózgu i absolutnie nie można na nich polegać. Widocznie szuka ideału.


Tata rozejrzał się, podziwiając wnętrze pałacu, a ja zastanowiłam się nad jego słowami. Ile razy przez te wszystkie lata, kiedy w tajemnicy spotykałam się z Aspenem, Aspen i mój ojciec mieli okazję się spotkać? Wiele razy, a ja nigdy nie niepokoiłam się, czy tata zaaprobuje mój wybór. Wiedziałam, że trudno będzie mi go przekonać, żeby zgodził się na moje małżeństwo z kimś z niższej klasy, ale zawsze zakładałam, że ostatecznie otrzymam jego błogosławieństwo.
Z jakichś powodów teraz denerwowałam się znacznie bardziej. Nawet jeśli Maxon był Jedynką i mógł zapewnić dostatnie życie nam wszystkim, uświadomiłam sobie nagle, że tata mógł go po prostu nie polubić.



Co by i tak niczego nie zmieniło. Więc co z tego?


Tata nie był rebeliantem, nie podpalał domów ani nic takiego, ale wiedziałam, że nie jest zachwycony obecnymi rządami. A jeśli jego krytyka władz obejmowała także Maxona? A jeśli powie, że nie powinnam zostawać jego żoną?



MAXI SPOJLER ON



Pierwsze cztery słowa to foreshadowing tak subtelny, jak przyłożenie cegłą w łeb. Yup, to jest dokładnie to, o czym myślicie. Dzisiejsze poczynania Amisi staną się dzięki temu sto razy zabawniejsze i fejspalmogenne.


MAXI SPOJLER OFF



Amisia nie ma jednak czasu na zbyt długie angsty na temat ewentualnych stosunków swego ojca i Maksia, ponieważ księciunio ma ogłoszenie.


– Chciałem jeszcze raz podziękować państwu za przybycie. Jesteśmy szczęśliwi, mogąc gościć wszystkich w pałacu, nie tylko dlatego, że będą mogli państwo wziąć udział w święcie Halloween, obchodzonym w Illéi po raz pierwszy od dziesiątków lat, ale też dlatego, że będziemy mieli okazję was poznać. Bardzo przepraszam w imieniu moich rodziców, którym obowiązki nie pozwoliły tutaj przyjść i zapewniam, że niedługo zostaną państwo im przedstawieni. Dziś po południu matki i siostry kandydatek są zaproszone na podwieczorek z moją matką w Komnacie Dam. Córki wskażą wam drogę. Panów zapraszam na cygaro z moim ojcem i ze mną. W odpowiednim czasie przyjdą po panów lokaje. Pokojówki wskażą drogę do apartamentów, w których będą państwo mieszkać w czasie pobytu w pałacu, i będą usługiwać państwu podczas tej wizyty. Pomogą także przygotować się do jutrzejszego balu.



May nie bardzo podoba się perspektywa rozstania z ukochaną siostrą.

– Ale ja chcę mieszkać z Ami! – zaprotestowała May.
– Skarbie, jestem pewna, że król przydzielił nam apartament równie piękny, jak ten należący do Ami. Nie chcesz go obejrzeć? – zaproponowała mama.
May popatrzyła na mnie.
– Chciałabym wiedzieć dokładnie, jak wygląda twoje życie tutaj. Mogę z tobą mieszkać?
Westchnęłam. Nawet jeśli na kilka dni miałabym zapomnieć o prywatności, to co z tego? Nie potrafiłam jej niczego odmówić.


Cóż za poświęcenie, boru, Amiś, jesteś naprawdę bohaterska. Wyciera sarkazm z biurka, zanim przeżre blat

Ami zgadza się na pobyt May w jej pokoju.

W następnej scenie Ami rozmawia z ojcem na temat pobytu w pałacu i tego, czego się w nim nauczyła.


– Czego jeszcze się dowiedziałaś? – zapytał tata. Wzięłam go pod ramię, nadal starając się przywyknąć do tego, że ma na sobie garnitur. Gdybym nie widywała go tysiące razy w brudnych ubraniach, jakie zakładał do malowania, mogłabym przysiąc, że urodził się jako Jedynka. W garniturze sprawiał wrażenie młodszego i niezwykle eleganckiego, wydawał się nawet wyższy.
– Chyba powiedziałam ci już wszystko, czego nas uczono na historii. O tym, że Wallis był ostatnim prezydentem Stanów Zjednoczonych, a potem przywódcą Chińskiego Stanu Ameryki. Nie wiedziałam o tym, a ty?



ODNOŚNIK DO MAXI SPOJLERA ON



Pytania taty Amisi o wiedzę (m.in. na temat Illei), jaką posiadła, uczestnicząc w konkursie, mają dodatkowe implikacje, gdy zna się resztę trylogii. Papa Singer ma powody, żeby wyciągnąć z córci wszystko, co wie. I, jako rebeliant z Północy (gasp!), w pełni te informacje wykorzysta. Jak to dobrze dla rebeliantów, że Maksio wcześniej wypaplał wszystko Amisi. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności. Albo lenistwo ałtorki.


ODNOŚNIK DO MAXI SPOJLERA OFF

Tata skinął głową.
– Twój dziadek mi o nim opowiadał. Słyszałem, że był przyzwoitym gościem, ale nie był w stanie za wiele zrobić w sytuacji, w jakiej się znalazł.
Dopiero w pałacu poznałam prawdziwą historię Illéi – z jakichś powodów dzieje powstania naszego kraju były przekazywane głównie ustnie. To, co wiedziałem do tej pory, nie układało się w obraz tak spójny, jak ten, który mogłam sobie stworzyć dzięki kilkumiesięcznej edukacji tutaj.
Na początku trzeciej wojny światowej Stany Zjednoczone zostały zaatakowane, ponieważ nie były w stanie spłacić ogromnego zadłużenia wobec Chin. Nie mogąc odzyskać swoich pieniędzy, Chiny ustanowiły własny rząd, tworząc Chiński Stan Ameryki i wykorzystując Amerykanów jako siłę roboczą. W końcu mieszkańcy dawnych Stanów Zjednoczonych zaczęli walczyć o niepodległość, nie tylko z Chinami, ale także z Rosją, która chciała zagarnąć wykorzystywane przez Chiny zasoby ludzkie. W tym celu sprzymierzyli się z Kanadą, Meksykiem i kilkoma państwami Ameryki Łacińskiej, tworząc jeden kraj. To właśnie była czwarta wojna światowa, a chociaż udało się nam ją przetrwać i utworzyć nowe państwo, gospodarka była w tragicznym stanie.



Wiemy. Daruj sobie, Kiera, nikt tego badziewia nie zacznie czytać od drugiego tomu. Dlatego błagam, przestań nam przypominać rzeczy oczywiste!


– Maxon powiedział mi, że tuż przed czwartą wojną światową ludzie nie mieli prawie niczego.
– To prawda i między innymi dlatego system klasowy jest tak niesprawiedliwy. Na początku mało kto mógł przekazać rządowi jakieś wsparcie materialne i dlatego właśnie tak wiele osób znalazło się w niższych klasach.



Ale system opiera się na wykonywanym zawodzie i wiele zawodów klas niższych wcale nie powinno być tak źle płatnych. A skoro i tak nikt nic nie miał, to wszyscy powinni startować z mniej więcej tego samego punktu. Cass nie może się zdecydować, skąd wzięły się te jej bezsensowne podziały.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 53



Amisia zmienia temat, bo wie, że rozmowy o klasach denerwują jej ojca. Aha, a clue, Sherlock.


– Poza tą odrobiną historii mam głównie lekcje etykiety. Ostatnio kładą większy nacisk na protokół dyplomatyczny, więc niewykluczone, że czeka nas jakaś uroczystość, biorąc pod uwagę, jak bardzo im na tym zależy. A przynajmniej te z nas, które zostaną.
– Kto zostanie?
– Okazało się, że jedna kandydatka wróci do domu razem z rodziną. Maxon ma dokonać wyboru po spotkaniu z wami.
– Sprawiasz wrażenie nieszczęśliwej. Myślisz, że to ty zostaniesz odesłana?
Wzruszyłam ramionami.
– Daj spokój, do tej pory musisz już chyba wiedzieć, czy mu na tobie zależy, czy też nie. Jeśli tak, to nie masz się o co martwić. Jeśli nie, po co miałabyś tu zostawać?
– Chyba masz rację.



Panie Singer, doczekał się pan córki-głównej bohaterki opka. Nie wie pan, że angst być musi? Logiczne argumenty na nic się tu nie zdadzą. Czymś trzeba zapchać brak akcji.

– Wydaje mi się, że mu na mnie zależy. Tak powiedział. Tata roześmiał się.
– W takim razie jestem pewien, że świetnie sobie radzisz.
– Ale przez ostatni tydzień trochę… trzymał się na dystans.
– Ami, skarbie, on jest księciem. Był pewnie zajęty jakimiś sprawami legislacyjnymi czy czymś takim.
Nie wiedziałam, jak wyjaśnić, że Maxon potrafił znaleźć czas dla innych kandydatek. To było zbyt upokarzające.
– Pewnie tak.
– Skoro mowa o legislacji, to czy uczycie się czegoś z tym związanego? Na przykład pisania projektów ustaw?



Już widzę Amisię próbującą napisać projekt ustawy. Jakikolwiek. To jest dopiero prawdziwy Elemęt Komiczny.



Amisia mówi ojcu, że kandydatki na razie tylko czytają ustawy, ale średnio im to idzie.


– Na razie nie, ale często czytamy ustawy. Zwykle bardzo trudno je zrozumieć, ale Silvia, ta kobieta, którą widzieliście na dole, jest naszą opiekunką, nauczycielką czy jak to nazwać. Zwykle stara się nam tłumaczyć, o co w nich chodzi. Maxon też pomaga, jeśli go o coś zapytam.
– Naprawdę? – Tata sprawiał wrażenie ucieszonego.
– Tak, wydaje mi się, że bardzo mu zależy na tym, żebyśmy wszystkie wierzyły w siebie. Dlatego zawsze stara się wszystko tłumaczyć. On nawet. – Zawahałam się. Nie powinnam wspominać o ukrytej biblioteczce, ale rozmawiałam przecież z tatą. – Słuchaj, obiecaj mi, że nikomu o tym nie powiesz.



Powiedzcie mi, że ona tego nie zrobi…

– Rozmawiam tylko z twoją mamą, a wszyscy wiemy, że ona nie umie dotrzymać tajemnicy, więc nie wspomnę jej o tym nawet słowem.
Roześmiałam się. Także nie potrafiłam sobie wyobrazić mamy trzymającej coś w sekrecie.
– Możesz mi zaufać, kiciu – zapewnił mnie tata, przytulając lekko.
– Tutaj jest taki ukryty pokój pełen książek! – powiedziałam cicho, rozglądając się, żeby mieć absolutną pewność, że nikogo nie ma w pobliżu. – Są tam zakazane książki i mnóstwo map świata, takich starych, z dawnymi granicami państw. Nie wiedziałam, że kiedyś było tyle krajów! Jest tam nawet komputer. Widziałeś kiedyś komputer?



Ja pierdzielę, zrobiła to. Prawda, że Maksio miał świetny pomysł, powierzając Amisi tajemnicę wagi państwowej? Szczególnie biorąc pod uwagę MAXI SPOJLER. BTW, czy Ci, którzy nie przeczytali MAXI SPOJLERA, już się domyślają, o co chodzi?



Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 14

za niesubordynację i

Użyj mózgu, Luke: 26

dla Amisi.


Nieważne, że to jej ojciec, absolutnie nie powinna nikomu mówić takich rzeczy, nawet jeśli nie podejrzewa MAXI SPOJLERA. Powinna siedzieć cicho chociażby po to, żeby chronić ojca. W kraju targanym niepokojami lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć.


Tata ze zdumieniem potrząsnął głową.
– To coś niesamowitego. Wpisujesz tam, czego szukasz, a on przeszukuje wszystkie książki w tym pokoju i znajduje to.
– Jak?
– Nie wiem, ale właśnie w ten sposób Maxon znalazł informacje o Halloween. A nawet… – Po raz kolejny rozejrzałam się wokół nas. Uznałam, że tata na pewno nie powtórzyłby nikomu tego, co mówiłam o bibliotece, ale jednak nie powinnam się przyznawać, że mam jedną z tych tajnych książek u siebie w pokoju.
– Nawet co?
– Raz pozwolił mi jedną pożyczyć, żebym ją obejrzała dokładniej.



Amisia i Maksio są siebie warci. Naprawdę. Oboje monumentalnie głupi, absolutnie nienadający się do władzy. Czarno widzę przyszłość Illei, gdy ta dwójka zabierze się za rządzenie i tak już nieźle popieprzonym krajem.


– To bardzo ciekawe! Co takiego przeczytałaś, możesz mi powiedzieć?
Przygryzłam usta.
– To były pamiętniki Gregory’ego Illéi.
Tata otworzył szeroko usta, ale zaraz się opamiętał.
– Ami, to niesamowite! Czego się z nich dowiedziałaś?
– Nie czytałam całych, chcieliśmy się tylko dowiedzieć, czym było Halloween.
Zastanowił się nad moimi słowami i potrząsnął głową.
– Czym ty się martwisz, Ami? Widać wyraźnie, że Maxon ci ufa. Westchnęłam, czując się bardzo niemądra.
– Przypuszczam, że masz rację.
– To niezwykłe – westchnął. – Czyli gdzieś tutaj jest ukryta komnata? – Popatrzył na ściany z zainteresowaniem.
– Tato, całe to miejsce jest zupełnie zwariowane, wszędzie są jakieś ukryte drzwi i przejścia. Nie jestem pewna, czy gdybym przechyliła ten wazon, nie otwarłaby się pod nami zapadnia.


Ehehehehehehe, ależ się tatuś interesuje. Wink wink.



Amisia i jej ojciec rozchodzą się do sowich pokoi. Ami zastaje May rozmawiającą z Lucy o jej byłym ukochanym.

– Ciągle za nim tęsknisz? – zapytała May, jak zwykle ciekawa spraw sercowych.
– Coraz mniej – przyznała Lucy z cieniem nadziei w głosie. – Kiedy tu przyjechałam, myślałam, że serce pęknie mi z bólu. Cały czas myślałam o tym, jak uciec z pałacu i do niego wrócić, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Nie mogłam zostawić taty, a nawet gdyby udało mi się wydostać poza mury, nie wiedziałabym, dokąd jechać.
Wiedziałam odrobinę o przeszłości Lucy – o tym, że jej rodzina miała do końca życia służyć rodzinie Trójek w zamian za pieniądze na operację matki Lucy. Matka Lucy mimo to umarła, a kiedy kobieta, u której służyli, dowiedziała się, że jej syn zakochał się w Lucy, sprzedała ją wraz z jej ojcem do pałacu.

Wiemy!

– Jak to jest się w kimś zakochać? – zapytała May.
Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Dlaczego nigdy mnie o to nie zapytała? W tym momencie uświadomiłam sobie, że z punktu widzenia May ja nigdy nie byłam jeszcze zakochana.
Lucy uśmiechnęła się ze smutkiem.
– To najcudowniejsza i najbardziej przerażająca rzecz, jaka może ci się przytrafić – odparła. – Wiesz, że udało ci się znaleźć coś cudownego i chcesz to zatrzymać na zawsze, ale jednocześnie w każdej sekundzie obawiasz się, że możesz to stracić.
Westchnęłam cicho. Miała całkowitą rację. Miłość była rodzajem cudownego strachu.


Nie, błagam, Kieruś, tylko nie próbuj pisać jakiejś quasi-poezji, bo tego nie zniosę.


– Przyszedł dzisiaj list do panienki – oznajmiła Lucy, podając mi ostrożnie kopertę.
– Dziękuję – odparłam, ale nie potrafiłam ukryć zaskoczenia w głosie. Większość osób, które mogłyby do mnie pisać, była teraz razem ze mną. Otworzyłam kopertę i przeczytałam krótki list, napisany bardzo znajomym, nieporządnym charakterem pisma.


Droga Americo,
Poniewczasie dowiedziałem się, że rodziny Elity otrzymały niedawno zaproszenie do pałacu, a Ojciec, Matka i May udali się do Ciebie z wizytą. Wiem, że zaawansowana ciąża uniemożliwiła podróż Kennie, zaś Gerard jest zdecydowanie za młody, jednak trudno mi zrozumieć, dlaczego ja zostałem pominięty w tym zaproszeniu. Jestem przecież Twoim bratem.
Mogę się jedynie domyślać, iż to Ojciec postanowił mnie pominąć. Mam głęboką nadzieję, że nie była to Twoja decyzja. Oboje mamy szansę osiągnąć bardzo wiele, a nasza nowa pozycja umożliwi nam udzielanie wsparcia sobie nawzajem. Jeśli nasza rodzina otrzyma jakieś dodatkowe przywileje, postaraj się pamiętać o mnie. Możemy sobie pomagać.
Czy pamiętałaś, żeby wspomnieć o moich pracach księciu? Pytam z czystej ciekawości.
Niecierpliwie czekam na odpowiedź. Kota



Czy wspominałyśmy już może, że Kota jest evil? Wiem, że Cass robi tak delikatne aluzje i stosuje foreshadowing subtelny jak u Rowling, że można się nie domyślić.



Konkurencja dla Kajusza: 4



Ami chowa list do szuflady, postanawiając olać gnoja.

Lucy wezwała Anne i Mary, a potem z przyjemnością zaczęłyśmy się szykować. Ożywienie May poprawiło mi nastrój, podśpiewywałam, zakładając suknię. Niedługo potem zajrzała do nas mama, pytając, czy aby na pewno dobrze wygląda.
Oczywiście, wyglądała świetnie. Była niższa i bardziej zaokrąglona od królowej, ale w sukni wyglądała równie arystokratycznie. Kiedy schodziłyśmy na dół, May z nagłym smutkiem ścisnęła mnie za rękę.
– Co się stało? Nie możesz się przecież doczekać, żeby poznać królową, prawda? – zapytałam.
– Tak, ale…
– Ale co?
May westchnęła.
– Jak po tym wszystkim mam wrócić do noszenia starych ubrań?

Tragedia, zaiste.



Podczas podwieczorku z królową May zaczepia Amisię, żeby jej coś pokazać.

Między rzędami krzewów a fontanną zobaczyłam dwie osoby. Jedną z nich był mój ojciec, gestykulujący w taki sposób, jakby coś tłumaczył albo o coś pytał. Drugą był Maxon, który zastanawiał się nad odpowiedzią. Spacerowali powoli, ojciec chwilami chował ręce do kieszeni, a Maxon splatał je za plecami. Nie wiem, o czym rozmawiali, ale była to bardzo ożywiona dyskusja.
Rozejrzałam się po sali. Zaproszone panie były zajęte herbatą lub rozmową z królową i nikt nie zwracał na nas uwagi.
Maxon zatrzymał się, stanął naprzeciwko mojego ojca i powiedział coś dobitnie. Nie było w tym złości ani agresji, tylko determinacja. Po chwili tata wyciągnął do niego rękę, a Maxon uśmiechnął się i potrząsnął nią bez wahania. W następnej chwili atmosfera chyba się rozluźniła, tata klepnął Maxona po plecach, a ten wyraźnie zesztywniał – nie był chyba przyzwyczajony do takich gestów. Jednak zaraz potem tata objął go po przyjacielsku ramieniem, tak jak to robił ze mną i z Kotą, ze wszystkimi swoimi dziećmi. Widziałam, że Maxonowi bardzo się to spodobało.

Targ dobity. Klacz… eee znaczy córka sprzedana!



Rozdział 8



Bal halloweenowy czas zacząć. Wszędzie przepych, blichtr i złoto.


Wszystkie dziewczęta miały prześliczne kostiumy. Marlee przebrała się za anioła i tańczyła z gwardzistą Woodworkiem, tym samym, na którego wpadłam parę dni temu.



No ba. A jakże. Oko mi zaczyna łzawić od porozumiewawczego mrugania.



Amisia opisuje suknie pozostałych kandydatek. Celeste jest pawiem, Natalie wiosną, Kriss jesienią (umówiły się), a Elise Azjatką (surprise!). Tzn. Elise i tak jest Azjatką, ale dzisiaj bardziej. Bo ma obszerniejsze rękawy i coś na głowie. Really.


Zgromadzeni w sali członkowie rodzin kandydatek i przyjaciele rodziny królewskiej także mieli na sobie kostiumy, a wszyscy gwardziści wyglądali oszałamiająco. Zobaczyłam baseballistę, kowboja, kogoś w garniturze z przypinką GAVRIL FADAYE, a jeden gwardzista posunął się nawet do tego, że założył damską suknię.



Cóż, może to jedyna okazja, kiedy może to zrobić bezkarnie. Wszak w Illei transwestytów ani transseksualistów czy innego gejostwa być nie może, takie bezeceństwa, a tfu! (ciężki sarkazm)



– Jak ci się podoba? – zapytałam May, ale kiedy się obejrzałam, zniknęła już w tłumie, wyruszając na zwiedzanie sali. Roześmiałam się do siebie i rozejrzałam się, szukając jej rzucającej się w oczy sukienki. Kiedy powiedziała, że chce iść na bal jako panna młoda – „taka jak w telewizji” – myślałam, że to żart, ale okazało się, że w welonie wyglądała naprawdę prześlicznie.

Boru, jaka ta dziewucha jest strasznie dziecinna. Wydawałoby się, że ma 10 lat.


– Witam, lady Americo – powiedział mi ktoś do ucha.
Gwałtownie podskoczyłam i obejrzałam się – za mną stał Aspen w mundurze galowym.
– Przestraszyłeś mnie! – Położyłam rękę na sercu, jakby to mogło je uspokoić. Aspen tylko się roześmiał.
– Ładny kostium – powiedział z rozbawieniem.
– Dziękuję, też mi się podoba.
Anne przebrała mnie za motyla, a moja niemal czarna suknia przylegała z przodu i rozszerzała się do tyłu w powiewający za mną lekki materiał. Oczy zasłaniała mi maleńka maseczka w kształcie skrzydeł motyla, która sprawiała, że czułam się tajemniczo.
– A dlaczego ty się nie przebrałeś? – zapytałam. – Nie potrafiłeś niczego wymyślić?
Aspen wzruszył ramionami.
– Wolę mundur. – Aha.
Wydawało mi się, że szkoda byłoby marnować taką okazję do wykazania się odrobiną ekstrawagancji. Aspen miał po temu jeszcze mniej możliwości niż ja, więc dlaczego nie miałby skorzystać?
– Chciałem się tylko przywitać i zapytać, jak się masz.
– Dobrze – odparłam szybko. Czułam się okropnie skrępowana.
– Ach tak – w głosie Aspena brzmiało niedowierzanie. – To świetnie.



Dialog truloffów aż ocieka od ledwie skrywanych emocji i namiętności. Zieeew.



Aspen wraca do swoich kumpli gwardzistów. Na Sali pojawia się rodzina królewska. Clarkson przebrał się za króla z innego kraju (rewolucyjne), królowa wygląda jak nocne niebo, a Maksio występuje w przebraniu pirata. Para królewska tańczy pierwszy taniec.


Pomyślałam o tym, jakim szaleństwem wydawał mi się sam pomysł Eliminacji, ale trudno mi było zignorować ich efekt. Król Clarkson i królowa Amberly pasowali do siebie. On był dominujący, a ona łagodziła jego charakter wrodzonym spokojem. Ona była małomówna i potrafiła słuchać, a on zawsze miał coś do powiedzenia.



Toczy pianę z ust



Czy mogę dostać chociaż jedną książkę z rodzaju mdłych romansideł dla durnej płci niewieściej, w której nie wciska mi się do gardła utartych, stereotypowych ról kobiet i mężczyzn w związkach i życiu?!


Chociaż cały ten koncept wydawał się archaiczny i niedobry, najwyraźniej działał w praktyce.



Nie wytrzymam! Sama widzisz, Cass, że to przeżytek, ale idziesz w zaparte. Co dokładnie chcesz, kobieto, udowodnić?


Czy podczas Eliminacji w pewnym momencie odsunęli się od siebie, tak jak Maxon odsuwał się teraz ode mnie? Dlaczego ani razu nie próbował się ze mną spotkać, umawiając się z pozostałymi dziewczętami? Może dlatego właśnie rozmawiał z moim tatą, wyjaśniając mu, że zamierza mnie odesłać.



I dlatego twój ojciec miał taki zaciesz po rozmowie z Maksiem?


Kiedy król i królowa skończyli tańczyć, wszyscy wyszliśmy na parkiet. Gwardziści krążyli po sali, prosząc dziewczęta do tańca. Maxon nadal stał z boku z Natalie i Kriss. Miałam nadzieję, że może ze mną zatańczy. Z pewnością nie zamierzałam mu się narzucać.
Zebrałam się na odwagę, poprawiłam suknię i poszłam w jego kierunku. Uznałam, że powinnam przynajmniej dać mu okazję, żeby zaproponował mi taniec. Przeszłam przez parkiet, aby dołączyć do ich rozmowy, ale kiedy znalazłam się dostatecznie blisko, Maxon odwrócił się do Natalie.
– Czy można panią prosić do tańca? – zapytał.
Roześmiała się, przechylając jasną główkę, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, a ja minęłam ich, nie odrywając spojrzenia od stołu z czekoladkami, jakbym tam właśnie zmierzała od samego początku. Stałam plecami do sali, zjadając pyszne przysmaki, z nadzieją, że nikt nie zauważy, jak bardzo się zaczerwieniłam.
Jakieś sześć tańców później koło mnie pojawił się gwardzista Woodwork. Podobnie jak Aspen, miał na sobie mundur.


Sześć tańców przesiedziała na dupie? No to może wcale nie jest taka cudna i rozchwytywana, jak się jej wydaje, skoro nikt nie chciał z nią podylać.


– Widzę, że doszła już pani do siebie po zderzeniu ze mną – zażartował.
– Wielka szkoda, że nie spowodował pan jakiejś kontuzji – odparowałam. – Gdybym była w gipsie, przynajmniej nie musiałabym tańczyć.
Woodwork roześmiał się.
– Cieszę się, że ma pani takie poczucie humoru, jakie wszyscy pani przypisują. Słyszałem, że jest pani ulubienicą księcia. – Tę ostatnią uwagę wygłosił, jakby to było coś oczywistego.



I śpiewamy razem z zespołem Łan Dajrekszyn:


Everyone else in the room can see it


– Nie jestem tego pewna. – Jakaś część mnie miała dość ludzi, którzy to powtarzali. Inna część pragnęła, by okazało się to prawdą.



Everyone else but you-uu!


Ponad ramieniem gwardzisty Woodworka zobaczyłam Aspena tańczącego z Celeste. Poczułam, że serce ściska mi się na ten widok.
– Jest pani powszechnie lubiana. Ktoś nawet mówił, że podczas ostatniego ataku zabrała pani swoje pokojówki do schronu rodziny królewskiej. Czy to prawda? – W jego głosie brzmiało zdumienie. Wtedy wydawało mi się czymś oczywistym, że chciałam chronić dziewczyny, do których tak bardzo się przywiązałam, ale wszyscy inni uważali to za akt odwagi albo dziwactwo.



Dobre Mzimu: 23




Taniec dobiega końca, a Amisia siada przy stoliku i obserwuje salę. Maksio ją dalej olewa.

Chwilę potrwało, zanim odszukałam wzrokiem Aspena pośród innych gwardzistów w mundurach, ale w końcu zobaczyłam, że stoi w rogu sali i rozmawia z Celeste. Widziałam, że mrugnęła do niego i uśmiechnęła się zalotnie. Za kogo ona się uważa? Wstałam, żeby tam podejść i powiedzieć jej, że ma przestać, ale zanim zdążyłam zrobić pierwszy krok, uświadomiłam sobie, co to by oznaczało dla Aspena i dla mnie.


Queen (Bee) Wannabe: 37



Scary Sue wyczuwa podświadomie, że Ośrodek to jeden z truloffów Amisi, więc do niego też się musi przystawiać. To się nazywa szósty zmysł!



Usiadłam z powrotem i wypiłam jeszcze łyk napoju, ale kiedy muzyka umilkła na chwilę, przeszłam na drugą stronę sali i stanęłam na tyle blisko, żeby Aspenowi wypadało poprosić mnie do tańca.
Na szczęście to zrobił, ponieważ nie byłam pewna, jak długo uda mi się zachować cierpliwość.
– Co to miało znaczyć? – zapytałam przyciszonym tonem, ale z wyraźną furią w głosie.
– Co takiego?
– Celeste prawie cię obmacywała!
– Ktoś tu jest zazdrosny – zaśmiał mi się do ucha.


Osiołkowi w żłoby dano: 30

– Daj spokój, ona nie powinna się w taki sposób zachowywać, to wbrew zasadom! – Rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy nikt nie zauważył naszej poufnej rozmowy, a w szczególności, czy nie widzieli mnie rodzice. Mama siedziała i rozmawiała z matką Natalie, natomiast tata gdzieś zniknął.


Tak, tak, ale ty możesz, bo jesteś ponad zasadami. Wow, cóż za galopująca hipokryzja.

– I kto to mówi. – Aspen komicznie przewrócił oczami.

Delikatnie powiedziane.

– Skoro nie jesteśmy razem, nie możesz mi mówić, z kim mam nie rozmawiać.
Skrzywiłam się. – Wiesz, że nie o to chodzi.
– To o co chodzi? – szepnął. – Nie wiem, czy mam się upierać, czy sobie odpuścić. Nie chcę się poddawać, ale jeśli mam sobie nie robić nadziei, powiedz mi to wprost.



Kochanek z kartonu: 13



Popłaszcz się jeszcze trochę, popłaszcz, może ci to pomoże.


Widziałam, że stara się zachować nieruchomą twarz, chociaż w jego głosie brzmiał cień żalu. Mnie także to zabolało – myśl o tym, że wszystko między nami miałoby się skończyć, sprawiła, że poczułam w piersi bolesne ukłucie.


Osiołkowi w żłoby dano: 31



A co tam, Amiś, pozwierzaj się jednemu truloffowi o tym, jak drugi truloff łamie ci serduszko.


– On mnie unika. Wita się ze mną, ale ostatnio umawia się tylko z innymi dziewczętami. Chyba mi się tylko zdawało, że mu na mnie zależy.
Aspen zatrzymał się na moment, wyraźnie zaskoczony moimi słowami. Szybko pociągnął mnie dalej do tańca, przyglądając się uważnie mojej twarzy.
– Nie wiedziałem, że o to chodzi – powiedział cicho. – To znaczy, wiesz, że chcę, żebyśmy byli razem, ale nie chciałem, żebyś została zraniona.

Kochanek z kartonu: 14


Ośrodek mówi Amisi, że trzeba być kompletnym głupkiem, żeby jej nie chcieć. On sam wie to z doświadczenia.

– Wiesz, co mi przypomina ten bal?
– Nie wiem?
– Szesnaste urodziny Fern Tally.
Popatrzyłam na niego, jakby nagle zwariował. Pamiętałam te urodziny – Fern była Szóstką i czasem u nas pracowała, jeśli matka Aspena była zbyt zajęta, żeby przyjść. Jej szesnaste urodziny wypadły siedem miesięcy po tym, jak Aspen i ja zaczęliśmy się spotykać. Zostaliśmy oboje zaproszeni, ale trudno byłoby to nazwać przyjęciem. Było ciasto, woda do picia i włączone radio, ponieważ Tally nie miała żadnych płyt. W niewykończonej piwnicy panował półmrok, ale liczyło się, że po raz pierwszy zostałam zaproszona na przyjęcie, które nie było rodzinne – przyszły tylko miejscowe nastolatki i to było niesamowite uczucie. Ale oczywiście nie mogło się równać z otaczającym nas teraz przepychem.
– W czym niby ten bal ma być podobny do tamtego? – zapytałam z niedowierzaniem.
Aspen przełknął ślinę i odpowiedział:
– Tańczyliśmy ze sobą, pamiętasz? Byłem niesamowicie dumny, że mogę cię trzymać w ramionach na oczach ludzi. Nawet jeśli ty się zachowywałaś, jakbyś miała atak padaczki.


Jeżeli to miało być zabawne, to zupełnie nie wyszło. Obrzydliwy żart.

Te słowa poruszyły coś w moim sercu. Przypomniałam to sobie. Żyłam tym wspomnieniem całymi tygodniami.
W jednej chwili powróciło tysiące sekretów, jakie dzieliliśmy z Aspenem: imiona wybierane dla naszych przyszłych dzieci, domek na drzewie, czuły punkt na karku Aspena, liściki, które pisaliśmy i ukrywaliśmy, moją nieudaną próbę zrobienia domowego mydła, gry w kółko i krzyżyk, rozgrywane palcami na jego brzuchu… gry, w których nie mogliśmy zapamiętać swoich ruchów… gry, które zawsze pozwalał mi wygrywać.

Osiołkowi w żłoby dano: 32

– Powiedz, że na mnie zaczekasz, Mer. Jeśli tak, poradzę sobie ze wszystkim – wyszeptał mi do ucha.


Kochanek z kartonu: 15


- Możesz traktować mnie jak niewolnika i wycieraczkę, a ja będę na każde twoje zawołanie.

Muzyka zmieniła się i stojący niedaleko gwardzista zaprosił mnie do tańca. Zostałam przez niego zabrana, pozostawiając Aspena i siebie bez odpowiedzi.
Wieczór się ciągnął, a ja kilka razy przyłapałam się na obserwowaniu Aspena. Chociaż starałam się, żeby to wyglądało naturalnie, byłam pewna, że każdy, kto by mi się przyglądał uważnie, coś by zauważył, szczególnie mój tata, gdyby był na sali. Ale on najwyraźniej bardziej interesował się zwiedzaniem pałacu niż tańcami.


Ehehehehe, może czegoś szuka?


Wreszcie Maksio prosi Amisię do tańca.

– Zastanawiałam się, czy w ogóle mogę liczyć na taniec z tobą – powiedziałam, starając się mówić żartobliwym tonem.
Maxon przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
– Odkładałem tę przyjemność. Tańczyłem już dość z pozostałymi dziewczętami, więc nie mam wobec nich żadnych zobowiązań. Mogę teraz cieszyć się resztą wieczoru z tobą.

Ani przez chwilę nie wątpiłam, że do tego to właśnie prowadzi.

– Jesteś prześliczna, Ami. Zdecydowanie zbyt piękna, żeby pokazywać się w towarzystwie nieokrzesanego pirata.
Zachichotałam.
– A za co miałbyś się przebrać, żeby do mnie pasować? Za drzewo?
– Przynajmniej za jakiś rodzaj krzaka. Znowu się roześmiałam.
– Zapłaciłabym każdą sumę, żeby cię zobaczyć przebranego za krzak!
– W przyszłym roku – obiecał.
Popatrzyłam na niego. W przyszłym roku?
– Chciałabyś tego? Żebyśmy za rok w październiku urządzili następny bal halloweenowy? – zapytał Maxon.
– Czy ja tu jeszcze będę za rok w październiku?
Maxon zatrzymał się.
– A dlaczego nie? Wzruszyłam ramionami.
– Unikałeś mnie przez cały tydzień i umawiałeś się z innymi dziewczętami. I… widziałam, że rozmawiałeś z moim tatą. Pomyślałam, że chcesz mu powiedzieć, dlaczego wyrzucasz z pałacu jego córkę. – Przełknęłam narastającą w gardle gulę. Nie zamierzałam się tutaj rozpłakać.

Boru, jak ta dziołcha strasznie niepotrzebnie angstuje.

– Ami.
– Rozumiem cię. Któraś z nas musi odejść, ja jestem Piątką, a Marlee to ulubienica wszystkich…
– Ami, przestań – powiedział Maxon łagodnie. – Jestem zupełnym idiotą. Nie miałem pojęcia, że tak to odbierzesz. Myślałem, że jesteś bardziej pewna swojej pozycji.


Maksiu, jesteś idiotą, bo nie uważasz jej za idiotkę. Przyjmij takie założenie i zachowuj się odpowiednio.


– Mogę mówić szczerze? Próbowałem dać pozostałym kandydatkom uczciwą szansę, ale od samego początku widziałem tylko ciebie, pragnąłem tylko ciebie. – Pochyliłam głowę, żeby uniknąć jego przenikliwego spojrzenia. – Kiedy powiedziałaś mi, co do mnie czujesz, poczułem taką ulgę, że trudno mi było w to uwierzyć. Nadal trudno mi wierzyć, że to się dzieje naprawdę. Byłabyś zaskoczona, jak rzadko udaje mi się dostać to, na czym mi naprawdę zależy. – W oczach Maxona krył się smutek, którego przyczyną na razie nie chciał się ze mną dzielić. Potrząsnął głową i mówił dalej, prowadząc mnie w rytm muzyki. – Obawiałem się, że się mylę, że za chwilę zmienisz zdanie.
Szukałem jakiejś innej możliwości, ale szczerze mówiąc… – Maxon znowu popatrzył mi w oczy, nie odwracając głowy. – Liczysz się tylko ty. Może nie starałem się znaleźć innej, może one nie były mi przeznaczone, to wszystko nie ma znaczenia. Wiem tylko, że chcę być z tobą. I to mnie przeraża. Czekałem, że się wycofasz, że poprosisz, żebym ci pozwolił odejść.

Kochanek z kartonu: 16

Na chwilę wstrzymałam oddech. Nagle cały ten czas zaczął wyglądać zupełnie inaczej. Rozumiałam uczucia Maxona – to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe, zbyt dobre, by można było temu ufać. Czułam się tak każdego dnia, który z nim spędzałam.
– To ci na pewno nie grozi – szepnęłam tuż przy jego szyi. – Jeśli już, to ty dojdziesz do wniosku, że nie jestem dość dobra.
Przysunął mi usta do ucha.
– Skarbie, jesteś idealna.


Uwaga, będę rzygać.

Przyciągnęłam go do siebie bliżej, oplatając ramionami, a on zrobił to samo, aż znaleźliśmy się tak blisko, jak nigdy wcześniej. W głębi duszy wiedziałam, że znajdujemy się w pełnej ludzi sali, że moja matka pewnie zemdlała już na ten widok, ale nie obchodziło mnie to. W tym momencie miałam wrażenie, że jesteśmy sami na świecie.
Cofnęłam się, żeby spojrzeć na Maxona, i zauważyłam, że muszę otrzeć wilgotne oczy. Ale te łzy mi nie przeszkadzały.
Maxon wszystko mi wyjaśnił.



Amisia powinna dostać jakąś nagrodę. Robi z igły piękne widły . 

– Chciałem, żebyśmy dali sobie trochę czasu. Jutro oznajmię, która dziewczyna wraca do domu, to powinno uspokoić mojego ojca i opinię publiczną, ale nie chcę cię poganiać. Chciałbym tylko, żebyś obejrzała apartamenty księżniczki. Przylegają do moich, wiesz – powiedział cicho. Myśl o tym, że stale byłabym tak blisko niego, sprawiła, że nogi się pode mną ugięły. – Powinnaś przemyśleć to, jak chcesz je urządzić. Chciałbym, żebyś czuła się tam jak w domu. Będziesz musiała wybrać jeszcze kilka pokojówek i zastanowić się, czy chciałabyś, żeby twoja rodzina mieszkała w pałacu, czy też gdzieś niedaleko. Pomogę ci we wszystkim.


Kochanek z kartonu: 17



Wypowiedź Maksia nie pozostawia wątpliwości, że już dawno wybrał Amisię i stanie na rzęsach, żeby wybrała jego. Ale cały czas daje jej możliwość zastanowienia się. Co nie jest zbyt dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że co chwila zmienia zdanie.

Jakaś cząstka mnie zaczęła się zastanawiać, co z Aspenem, ale byłam tak zaabsorbowana słowami Maxona, że ledwie zwróciłam na tę myśl uwagę.



Widzicie, myśl nikła, ale była, więc:


Osiołkowi w żłoby dano: 33


– Niedługo, kiedy przyjdzie odpowiedni moment na zakończenie Eliminacji, oświadczę ci się i mam nadzieję, że bez wahania się zgodzisz – mówił dalej Maxon. – Obiecuję, że do tego czasu będę robił, co tylko w mojej mocy, by utwierdzić cię w twojej decyzji. Powiedz tylko, jeśli będziesz chciała czegokolwiek, a ja zrobię dla ciebie wszystko.



Kochanek z kartonu: 18



Amiś, do cholery, masz wszystko podane na tacy, wystarczy, że piśniesz, a następnego dnia będzie ślub. Zakończ tę farsę, skoro dostajesz spazmów na samą myśl o Maksiu z jakąś inną laską.

– To nie fair, Maxonie – mruknęłam. – Co takiego ja mogłabym ci ofiarować?
Uśmiechnął się.
– Zależy mi tylko na obietnicy, że zostaniesz ze mną, że będziesz należeć do mnie. Czasem mam wrażenie, że nie możesz być prawdziwa. Obiecaj, że ze mną zostaniesz.
– Oczywiście, że obiecuję.


No i? To chyba oznacza, że sprawa załatwiona. Maksiu, wywal pozostałe panienki i ożeń się z tą irytującą mameją, żebyśmy mieli spokój.

– Maxonie? – zapytałam, spoglądając na niego.
– Tak, skarbie?
Uśmiechnęłam się, słysząc to czułe określenie.
– O czym rozmawiałeś z moim tatą?
– Chciałem go poinformować o moich zamiarach i powinnaś wiedzieć, że zgodził się bez żadnych zastrzeżeń, o ile tylko będziesz szczęśliwa. Tylko to go niepokoiło. Zapewniłem go, że zrobię wszystko, żeby tak było, i powiedziałem mu, że wydaje mi się, że już jesteś tutaj szczęśliwa.

Ha, mówiłam, że tatuś dobijał targu.


Jego dłoń przesunęła się odrobinę na moich plecach, nie dając mi się odsunąć. Ten dotyk pozwolił mi zrozumieć wiele rzeczy: wiedziałam, że to się dzieje naprawdę i że mogę zacząć w to wierzyć. Wiedziałam, że w razie potrzeby zdołam się rozstać z poznanymi podczas Eliminacji przyjaciółkami, chociaż byłam pewna, że Marlee nie ma nic przeciwko przegranej. Wiedziałam też, że pozwolę zgasnąć moim uczuciom do Aspena. To będzie powolny proces i będę musiała wyznać prawdę Maxonowi, ale uda mi się.


Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 8



Well, poszło szybko. Tyle że jeszcze nie. Niestety.


Ponieważ teraz należałam do niego. Wiedziałam to. Nigdy nie byłam niczego tak pewna.



Biorąc pod uwagę obecność na rynku jeszcze jednego tomu, można łatwo domyślić się, że Amisia zapomni o tych gorących wyznaniach i przekonaniach za jakieś… 5 minut.


Po raz pierwszy potrafiłam zobaczyć nasz ślub: kościół, zebranych gości i Maxona czekającego na mnie przy ołtarzu. Ten obraz sprawiał, że wszystko nabierało sensu.


Ale jaki kościół, Kiera? W kogo/co oni wierzą w tej całej Illei? Dowiemy się wreszcie?


Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 54


Bal skończył się dopiero późno w nocy, kiedy Maxon zaprosił całą szóstkę kandydatek na taras przed pałacem, skąd najlepiej można było podziwiać fajerwerki. Celeste chwiejnie schodziła po schodach, a Natalie porwała czapkę jakiegoś niefortunnego gwardzisty. Szampan krążył wśród gości, a Maxon świętował przedwcześnie nasze zaręczyny z butelką, którą miał tylko dla siebie.

Na nasze nieszczęście jeszcze daleka droga nas czeka zanim związek Amisi i Maksia zostanie formalnie przyklepany.

– Wznoszę toast! – oznajmił.
Uniosłyśmy nasze kieliszki w oczekiwaniu. Zauważyłam, że na kieliszku Elise były ślady jej ciemnej szminki, a Marlee trzymała kieliszek ostrożnie, raczej pociągając małe łyczki, niż pijąc do dna.
– Za wszystkie piękne damy. I za moją przyszłą żonę! – zawołał Maxon.
Dziewczęta zaczęły bić brawo, a chociaż każda z nich myślała pewnie, że ten toast może być specjalnie dla niej, tylko ja znałam prawdę. Kiedy opróżniłyśmy kieliszki, obserwowałam Maxona – mojego niemal narzeczonego – który mrugnął do mnie prawie niedostrzegalnie i wypił jeszcze łyk szampana. Radość i ekscytacja towarzysząca temu wieczorowi ogarnęły mnie bez reszty, jakby miały mnie pochłonąć płomienie szczęścia.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić niczego, co mogłoby mi je odebrać.


A to może oznaczać tylko jedno: this is not the end! Płaczcie ze mną.


Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 8
Dobre Mzimu: 23
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 54
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 14
Kochanek z kartonu: 18
Konkurencja dla Kajusza: 4
Nie, nie jesteśmy w Panem: 22
Osiołkowi w żłoby dano: 33
Queen (Bee) Wannabe: 37
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 3
Twierdza Monty Pythona: 7
Użyj mózgu, Luke: 26



Beige