sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdziały VII i VIII

Rozdział 7


Nadszedł wreszcie dzień spotkania uczestniczek z rodzinami. Amisia, jak zresztą i pozostałe kandydatki, jest bardzo podekscytowana. Gdy tylko w drzwiach pałacowej sali pojawiają się rodzice Kriss i Marlee, dziewczyny olewają protokół i rzucają się biegiem w ich ramiona. Celeste wykazuje trochę więcej ogłady. Amisia nie może się powstrzymać na widok May i pada w objęcia siostry. Po chwili dołączają do nich rodzice. Reakcji Natalie i Elise Singerówna już nie zauważa. Silvia mało nie dostaje palpitacji na widok tak niegodnego zachowania, ale nie interweniuje.


Zauważyłam, że May patrzy na coś poza mną.
– To on! – wyszeptała.
– Hmm? – zapytałam i odwróciłam się. Zobaczyłam Maxona, obserwującego nas ze schodów. Z rozbawionym uśmiechem podszedł bliżej do miejsca, gdzie siedzieliśmy na podłodze. Mój ojciec natychmiast wstał.
– Wasza wysokość – powiedział z szacunkiem w głosie.


I tu mamy następny dowód potwierdzający psie oddanie Maksia dla Amisi, to do jej rodziny podchodzi książę, a nie do żadnej innej. A ta dalej wymyśla sobie w ramach niepotrzebnego angstu, że nie jest dla Maksia priorytetem.

Maxon podszedł do niego i wyciągnął rękę.
– To dla mnie prawdziwa przyjemność, panie Singer. Wiele o panu słyszałem. Podobnie jak o pani, pani Singer – zwrócił się do mojej matki, która także już wstała i przygładziła włosy.
– Wasza wysokość. – Jej głos z oszołomienia zrobił się lekko piskliwy. – Bardzo za to przepraszam. – Machnęła ręką, wskazując May i mnie. Właśnie wstałyśmy, ciągle do siebie przytulone.
Maxon roześmiał się.
– Nie ma za co. Takiej właśnie entuzjastycznej reakcji spodziewałem się po krewnych lady Ameriki.


- Podczas jednego z naszych pierwszych spotkań równie entuzjastycznie kopnęła mnie w moje książęce klejnoty! Ale był ubaw – dodał Maksio rozpromieniony. Bo cóż ma jeszcze do stracenia poza resztką godności.

May zarumieniła się i wyciągnęła rękę – spodziewała się uściśnięcia dłoni, ale została w nią ucałowana.
– Nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za to, że się nie rozpłakałaś.
– Co takiego? – zapytała, rumieniąc się jeszcze mocniej z zaskoczenia.
– Nikt ci nie powiedział? – spytał Maxon pogodnie. – Dzięki tobie mogłem się umówić na pierwszą randkę z twoją uroczą siostrą. Będę na zawsze twoim dłużnikiem.
May stłumiła chichot.
– No, chyba nie ma za co.

- Spox, ziom.

Maxon zaplótł ręce za plecami i przypomniał sobie o właściwych manierach.
– Obawiam się, że muszę teraz zająć się pozostałymi, ale prosiłbym, żeby państwo zostali tu jeszcze chwilę. Chciałbym coś szybko ogłosić. Mam też nadzieję, że później uda nam się porozmawiać trochę dłużej. Niezwykle się cieszę, że mogli państwo tu przyjechać.
– Na żywo jest jeszcze ładniejszy! – szepnęła głośno May, a lekkie drżenie ramion Maxona podpowiedziało mi, że to usłyszał.
Podszedł do rodziny Elise, której członkowie sprawiali wrażenie najbardziej dystyngowanych ze wszystkich. Jej starszy brat trzymał się równie prosto jak gwardziści, a jej rodzice skłonili się, kiedy Maxon do nich podszedł. Zastanawiałam się, czy Elise poinstruowała ich, że wypada tak zrobić, czy też po prostu tacy byli. Sprawiali wrażenie niezwykle eleganckich, drobni, z identycznymi kruczoczarnymi włosami i w szykownych ubraniach.

Czyżby stereotypowa azjatycka ceremonialność i sztywność? Jestem wielce zdziwiona oryginalnością. Niech się tylko nie zaczną kłaniać w pas co pół minuty. Raz chyba wystarczy.


– Co to znaczy, że spodziewał się po nas entuzjastycznej reakcji? – zapytała mama szeptem. – To dlatego, że nakrzyczałaś na niego przy pierwszym spotkaniu? Nie zrobiłaś chyba więcej czegoś takiego?

Ahahahahahahahahaha!!!

– Prawdę mówiąc, mamo, często się kłócimy.
– Co takiego? – Mama otwarła usta ze zdumienia. – Przestań natychmiast!
– A, i jeszcze kiedyś kopnęłam go w krocze.





Chyba sobie żartujesz? Naprawdę musisz się tym chwalić?

Na ułamek sekundy zapadła cisza, a potem May prychnęła śmiechem. Zatkała usta ręką, próbując się powstrzymać, ale mimo to wydawała z siebie komiczne, piskliwe dźwięki. Tata zaciskał wargi, ale widziałam, że także jest rozbawiony.


Nie no, naprawdę przezabawne, nie ma co. Napaść na przyszłego władcę jest super cool i w modzie. Co z tego, że za coś takiego mogła zapłacić życiem swoim i swojej rodziny, gdyby Maksio nie był wyciętym z kartonu popychadłem. E tam, nie ma się czym przejmować, ot taka anegdotka do opowiadania przy herbatce.

Mama zrobiła się biała jak prześcieradło.
– Ami, powiedz mi, że żartujesz. Powiedz mi, że nie dokonałaś napaści na księcia.

Chyba tylko pani Singer ma w tej rodzinie odrobinę oleju w głowie i zdolność przewidywania konsekwencji.



Widać, że słowo „napaść” jest dla reszty rodzinki Ami wręcz przekomiczne, bo Amisia, May i papa Singer kwiczą ze śmiechu. Nie, nie żartuję, Ami sama to przyznaje.


Nie wiem, czemu, ale słowo „napaść” okazało się kroplą, która przepełniła czarę. May, tata i ja zwinęliśmy się ze śmiechu, podczas gdy mama piorunowała nas wzrokiem.


Za brak jakiegokolwiek poczucia winy albo chociażby zakłopotania



Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 13



dla Amisi, a dla jej rodziny(poza matką) za brak umiejętności rozpoznania potencjalnie niebezpiecznego zachowania dziewczyny:



Użyj mózgu, Luke: 25



Matka Ami odchodzi, porozmawiać z rodziną Marlee, bo inaczej dostanie napadu herzklekotów.


– Czyli książę lubi dziewczęta, które potrafią mu się postawić – powiedział tata, kiedy się uspokoiliśmy. – Od razu mi się bardziej podoba.


Widać lubi też dziewczęta, które są agresywne, nie używają mózgu i absolutnie nie można na nich polegać. Widocznie szuka ideału.


Tata rozejrzał się, podziwiając wnętrze pałacu, a ja zastanowiłam się nad jego słowami. Ile razy przez te wszystkie lata, kiedy w tajemnicy spotykałam się z Aspenem, Aspen i mój ojciec mieli okazję się spotkać? Wiele razy, a ja nigdy nie niepokoiłam się, czy tata zaaprobuje mój wybór. Wiedziałam, że trudno będzie mi go przekonać, żeby zgodził się na moje małżeństwo z kimś z niższej klasy, ale zawsze zakładałam, że ostatecznie otrzymam jego błogosławieństwo.
Z jakichś powodów teraz denerwowałam się znacznie bardziej. Nawet jeśli Maxon był Jedynką i mógł zapewnić dostatnie życie nam wszystkim, uświadomiłam sobie nagle, że tata mógł go po prostu nie polubić.



Co by i tak niczego nie zmieniło. Więc co z tego?


Tata nie był rebeliantem, nie podpalał domów ani nic takiego, ale wiedziałam, że nie jest zachwycony obecnymi rządami. A jeśli jego krytyka władz obejmowała także Maxona? A jeśli powie, że nie powinnam zostawać jego żoną?



MAXI SPOJLER ON



Pierwsze cztery słowa to foreshadowing tak subtelny, jak przyłożenie cegłą w łeb. Yup, to jest dokładnie to, o czym myślicie. Dzisiejsze poczynania Amisi staną się dzięki temu sto razy zabawniejsze i fejspalmogenne.


MAXI SPOJLER OFF



Amisia nie ma jednak czasu na zbyt długie angsty na temat ewentualnych stosunków swego ojca i Maksia, ponieważ księciunio ma ogłoszenie.


– Chciałem jeszcze raz podziękować państwu za przybycie. Jesteśmy szczęśliwi, mogąc gościć wszystkich w pałacu, nie tylko dlatego, że będą mogli państwo wziąć udział w święcie Halloween, obchodzonym w Illéi po raz pierwszy od dziesiątków lat, ale też dlatego, że będziemy mieli okazję was poznać. Bardzo przepraszam w imieniu moich rodziców, którym obowiązki nie pozwoliły tutaj przyjść i zapewniam, że niedługo zostaną państwo im przedstawieni. Dziś po południu matki i siostry kandydatek są zaproszone na podwieczorek z moją matką w Komnacie Dam. Córki wskażą wam drogę. Panów zapraszam na cygaro z moim ojcem i ze mną. W odpowiednim czasie przyjdą po panów lokaje. Pokojówki wskażą drogę do apartamentów, w których będą państwo mieszkać w czasie pobytu w pałacu, i będą usługiwać państwu podczas tej wizyty. Pomogą także przygotować się do jutrzejszego balu.



May nie bardzo podoba się perspektywa rozstania z ukochaną siostrą.

– Ale ja chcę mieszkać z Ami! – zaprotestowała May.
– Skarbie, jestem pewna, że król przydzielił nam apartament równie piękny, jak ten należący do Ami. Nie chcesz go obejrzeć? – zaproponowała mama.
May popatrzyła na mnie.
– Chciałabym wiedzieć dokładnie, jak wygląda twoje życie tutaj. Mogę z tobą mieszkać?
Westchnęłam. Nawet jeśli na kilka dni miałabym zapomnieć o prywatności, to co z tego? Nie potrafiłam jej niczego odmówić.


Cóż za poświęcenie, boru, Amiś, jesteś naprawdę bohaterska. Wyciera sarkazm z biurka, zanim przeżre blat

Ami zgadza się na pobyt May w jej pokoju.

W następnej scenie Ami rozmawia z ojcem na temat pobytu w pałacu i tego, czego się w nim nauczyła.


– Czego jeszcze się dowiedziałaś? – zapytał tata. Wzięłam go pod ramię, nadal starając się przywyknąć do tego, że ma na sobie garnitur. Gdybym nie widywała go tysiące razy w brudnych ubraniach, jakie zakładał do malowania, mogłabym przysiąc, że urodził się jako Jedynka. W garniturze sprawiał wrażenie młodszego i niezwykle eleganckiego, wydawał się nawet wyższy.
– Chyba powiedziałam ci już wszystko, czego nas uczono na historii. O tym, że Wallis był ostatnim prezydentem Stanów Zjednoczonych, a potem przywódcą Chińskiego Stanu Ameryki. Nie wiedziałam o tym, a ty?



ODNOŚNIK DO MAXI SPOJLERA ON



Pytania taty Amisi o wiedzę (m.in. na temat Illei), jaką posiadła, uczestnicząc w konkursie, mają dodatkowe implikacje, gdy zna się resztę trylogii. Papa Singer ma powody, żeby wyciągnąć z córci wszystko, co wie. I, jako rebeliant z Północy (gasp!), w pełni te informacje wykorzysta. Jak to dobrze dla rebeliantów, że Maksio wcześniej wypaplał wszystko Amisi. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności. Albo lenistwo ałtorki.


ODNOŚNIK DO MAXI SPOJLERA OFF

Tata skinął głową.
– Twój dziadek mi o nim opowiadał. Słyszałem, że był przyzwoitym gościem, ale nie był w stanie za wiele zrobić w sytuacji, w jakiej się znalazł.
Dopiero w pałacu poznałam prawdziwą historię Illéi – z jakichś powodów dzieje powstania naszego kraju były przekazywane głównie ustnie. To, co wiedziałem do tej pory, nie układało się w obraz tak spójny, jak ten, który mogłam sobie stworzyć dzięki kilkumiesięcznej edukacji tutaj.
Na początku trzeciej wojny światowej Stany Zjednoczone zostały zaatakowane, ponieważ nie były w stanie spłacić ogromnego zadłużenia wobec Chin. Nie mogąc odzyskać swoich pieniędzy, Chiny ustanowiły własny rząd, tworząc Chiński Stan Ameryki i wykorzystując Amerykanów jako siłę roboczą. W końcu mieszkańcy dawnych Stanów Zjednoczonych zaczęli walczyć o niepodległość, nie tylko z Chinami, ale także z Rosją, która chciała zagarnąć wykorzystywane przez Chiny zasoby ludzkie. W tym celu sprzymierzyli się z Kanadą, Meksykiem i kilkoma państwami Ameryki Łacińskiej, tworząc jeden kraj. To właśnie była czwarta wojna światowa, a chociaż udało się nam ją przetrwać i utworzyć nowe państwo, gospodarka była w tragicznym stanie.



Wiemy. Daruj sobie, Kiera, nikt tego badziewia nie zacznie czytać od drugiego tomu. Dlatego błagam, przestań nam przypominać rzeczy oczywiste!


– Maxon powiedział mi, że tuż przed czwartą wojną światową ludzie nie mieli prawie niczego.
– To prawda i między innymi dlatego system klasowy jest tak niesprawiedliwy. Na początku mało kto mógł przekazać rządowi jakieś wsparcie materialne i dlatego właśnie tak wiele osób znalazło się w niższych klasach.



Ale system opiera się na wykonywanym zawodzie i wiele zawodów klas niższych wcale nie powinno być tak źle płatnych. A skoro i tak nikt nic nie miał, to wszyscy powinni startować z mniej więcej tego samego punktu. Cass nie może się zdecydować, skąd wzięły się te jej bezsensowne podziały.



Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 53



Amisia zmienia temat, bo wie, że rozmowy o klasach denerwują jej ojca. Aha, a clue, Sherlock.


– Poza tą odrobiną historii mam głównie lekcje etykiety. Ostatnio kładą większy nacisk na protokół dyplomatyczny, więc niewykluczone, że czeka nas jakaś uroczystość, biorąc pod uwagę, jak bardzo im na tym zależy. A przynajmniej te z nas, które zostaną.
– Kto zostanie?
– Okazało się, że jedna kandydatka wróci do domu razem z rodziną. Maxon ma dokonać wyboru po spotkaniu z wami.
– Sprawiasz wrażenie nieszczęśliwej. Myślisz, że to ty zostaniesz odesłana?
Wzruszyłam ramionami.
– Daj spokój, do tej pory musisz już chyba wiedzieć, czy mu na tobie zależy, czy też nie. Jeśli tak, to nie masz się o co martwić. Jeśli nie, po co miałabyś tu zostawać?
– Chyba masz rację.



Panie Singer, doczekał się pan córki-głównej bohaterki opka. Nie wie pan, że angst być musi? Logiczne argumenty na nic się tu nie zdadzą. Czymś trzeba zapchać brak akcji.

– Wydaje mi się, że mu na mnie zależy. Tak powiedział. Tata roześmiał się.
– W takim razie jestem pewien, że świetnie sobie radzisz.
– Ale przez ostatni tydzień trochę… trzymał się na dystans.
– Ami, skarbie, on jest księciem. Był pewnie zajęty jakimiś sprawami legislacyjnymi czy czymś takim.
Nie wiedziałam, jak wyjaśnić, że Maxon potrafił znaleźć czas dla innych kandydatek. To było zbyt upokarzające.
– Pewnie tak.
– Skoro mowa o legislacji, to czy uczycie się czegoś z tym związanego? Na przykład pisania projektów ustaw?



Już widzę Amisię próbującą napisać projekt ustawy. Jakikolwiek. To jest dopiero prawdziwy Elemęt Komiczny.



Amisia mówi ojcu, że kandydatki na razie tylko czytają ustawy, ale średnio im to idzie.


– Na razie nie, ale często czytamy ustawy. Zwykle bardzo trudno je zrozumieć, ale Silvia, ta kobieta, którą widzieliście na dole, jest naszą opiekunką, nauczycielką czy jak to nazwać. Zwykle stara się nam tłumaczyć, o co w nich chodzi. Maxon też pomaga, jeśli go o coś zapytam.
– Naprawdę? – Tata sprawiał wrażenie ucieszonego.
– Tak, wydaje mi się, że bardzo mu zależy na tym, żebyśmy wszystkie wierzyły w siebie. Dlatego zawsze stara się wszystko tłumaczyć. On nawet. – Zawahałam się. Nie powinnam wspominać o ukrytej biblioteczce, ale rozmawiałam przecież z tatą. – Słuchaj, obiecaj mi, że nikomu o tym nie powiesz.



Powiedzcie mi, że ona tego nie zrobi…

– Rozmawiam tylko z twoją mamą, a wszyscy wiemy, że ona nie umie dotrzymać tajemnicy, więc nie wspomnę jej o tym nawet słowem.
Roześmiałam się. Także nie potrafiłam sobie wyobrazić mamy trzymającej coś w sekrecie.
– Możesz mi zaufać, kiciu – zapewnił mnie tata, przytulając lekko.
– Tutaj jest taki ukryty pokój pełen książek! – powiedziałam cicho, rozglądając się, żeby mieć absolutną pewność, że nikogo nie ma w pobliżu. – Są tam zakazane książki i mnóstwo map świata, takich starych, z dawnymi granicami państw. Nie wiedziałam, że kiedyś było tyle krajów! Jest tam nawet komputer. Widziałeś kiedyś komputer?



Ja pierdzielę, zrobiła to. Prawda, że Maksio miał świetny pomysł, powierzając Amisi tajemnicę wagi państwowej? Szczególnie biorąc pod uwagę MAXI SPOJLER. BTW, czy Ci, którzy nie przeczytali MAXI SPOJLERA, już się domyślają, o co chodzi?



Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 14

za niesubordynację i

Użyj mózgu, Luke: 26

dla Amisi.


Nieważne, że to jej ojciec, absolutnie nie powinna nikomu mówić takich rzeczy, nawet jeśli nie podejrzewa MAXI SPOJLERA. Powinna siedzieć cicho chociażby po to, żeby chronić ojca. W kraju targanym niepokojami lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć.


Tata ze zdumieniem potrząsnął głową.
– To coś niesamowitego. Wpisujesz tam, czego szukasz, a on przeszukuje wszystkie książki w tym pokoju i znajduje to.
– Jak?
– Nie wiem, ale właśnie w ten sposób Maxon znalazł informacje o Halloween. A nawet… – Po raz kolejny rozejrzałam się wokół nas. Uznałam, że tata na pewno nie powtórzyłby nikomu tego, co mówiłam o bibliotece, ale jednak nie powinnam się przyznawać, że mam jedną z tych tajnych książek u siebie w pokoju.
– Nawet co?
– Raz pozwolił mi jedną pożyczyć, żebym ją obejrzała dokładniej.



Amisia i Maksio są siebie warci. Naprawdę. Oboje monumentalnie głupi, absolutnie nienadający się do władzy. Czarno widzę przyszłość Illei, gdy ta dwójka zabierze się za rządzenie i tak już nieźle popieprzonym krajem.


– To bardzo ciekawe! Co takiego przeczytałaś, możesz mi powiedzieć?
Przygryzłam usta.
– To były pamiętniki Gregory’ego Illéi.
Tata otworzył szeroko usta, ale zaraz się opamiętał.
– Ami, to niesamowite! Czego się z nich dowiedziałaś?
– Nie czytałam całych, chcieliśmy się tylko dowiedzieć, czym było Halloween.
Zastanowił się nad moimi słowami i potrząsnął głową.
– Czym ty się martwisz, Ami? Widać wyraźnie, że Maxon ci ufa. Westchnęłam, czując się bardzo niemądra.
– Przypuszczam, że masz rację.
– To niezwykłe – westchnął. – Czyli gdzieś tutaj jest ukryta komnata? – Popatrzył na ściany z zainteresowaniem.
– Tato, całe to miejsce jest zupełnie zwariowane, wszędzie są jakieś ukryte drzwi i przejścia. Nie jestem pewna, czy gdybym przechyliła ten wazon, nie otwarłaby się pod nami zapadnia.


Ehehehehehehe, ależ się tatuś interesuje. Wink wink.



Amisia i jej ojciec rozchodzą się do sowich pokoi. Ami zastaje May rozmawiającą z Lucy o jej byłym ukochanym.

– Ciągle za nim tęsknisz? – zapytała May, jak zwykle ciekawa spraw sercowych.
– Coraz mniej – przyznała Lucy z cieniem nadziei w głosie. – Kiedy tu przyjechałam, myślałam, że serce pęknie mi z bólu. Cały czas myślałam o tym, jak uciec z pałacu i do niego wrócić, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Nie mogłam zostawić taty, a nawet gdyby udało mi się wydostać poza mury, nie wiedziałabym, dokąd jechać.
Wiedziałam odrobinę o przeszłości Lucy – o tym, że jej rodzina miała do końca życia służyć rodzinie Trójek w zamian za pieniądze na operację matki Lucy. Matka Lucy mimo to umarła, a kiedy kobieta, u której służyli, dowiedziała się, że jej syn zakochał się w Lucy, sprzedała ją wraz z jej ojcem do pałacu.

Wiemy!

– Jak to jest się w kimś zakochać? – zapytała May.
Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Dlaczego nigdy mnie o to nie zapytała? W tym momencie uświadomiłam sobie, że z punktu widzenia May ja nigdy nie byłam jeszcze zakochana.
Lucy uśmiechnęła się ze smutkiem.
– To najcudowniejsza i najbardziej przerażająca rzecz, jaka może ci się przytrafić – odparła. – Wiesz, że udało ci się znaleźć coś cudownego i chcesz to zatrzymać na zawsze, ale jednocześnie w każdej sekundzie obawiasz się, że możesz to stracić.
Westchnęłam cicho. Miała całkowitą rację. Miłość była rodzajem cudownego strachu.


Nie, błagam, Kieruś, tylko nie próbuj pisać jakiejś quasi-poezji, bo tego nie zniosę.


– Przyszedł dzisiaj list do panienki – oznajmiła Lucy, podając mi ostrożnie kopertę.
– Dziękuję – odparłam, ale nie potrafiłam ukryć zaskoczenia w głosie. Większość osób, które mogłyby do mnie pisać, była teraz razem ze mną. Otworzyłam kopertę i przeczytałam krótki list, napisany bardzo znajomym, nieporządnym charakterem pisma.


Droga Americo,
Poniewczasie dowiedziałem się, że rodziny Elity otrzymały niedawno zaproszenie do pałacu, a Ojciec, Matka i May udali się do Ciebie z wizytą. Wiem, że zaawansowana ciąża uniemożliwiła podróż Kennie, zaś Gerard jest zdecydowanie za młody, jednak trudno mi zrozumieć, dlaczego ja zostałem pominięty w tym zaproszeniu. Jestem przecież Twoim bratem.
Mogę się jedynie domyślać, iż to Ojciec postanowił mnie pominąć. Mam głęboką nadzieję, że nie była to Twoja decyzja. Oboje mamy szansę osiągnąć bardzo wiele, a nasza nowa pozycja umożliwi nam udzielanie wsparcia sobie nawzajem. Jeśli nasza rodzina otrzyma jakieś dodatkowe przywileje, postaraj się pamiętać o mnie. Możemy sobie pomagać.
Czy pamiętałaś, żeby wspomnieć o moich pracach księciu? Pytam z czystej ciekawości.
Niecierpliwie czekam na odpowiedź. Kota



Czy wspominałyśmy już może, że Kota jest evil? Wiem, że Cass robi tak delikatne aluzje i stosuje foreshadowing subtelny jak u Rowling, że można się nie domyślić.



Konkurencja dla Kajusza: 4



Ami chowa list do szuflady, postanawiając olać gnoja.

Lucy wezwała Anne i Mary, a potem z przyjemnością zaczęłyśmy się szykować. Ożywienie May poprawiło mi nastrój, podśpiewywałam, zakładając suknię. Niedługo potem zajrzała do nas mama, pytając, czy aby na pewno dobrze wygląda.
Oczywiście, wyglądała świetnie. Była niższa i bardziej zaokrąglona od królowej, ale w sukni wyglądała równie arystokratycznie. Kiedy schodziłyśmy na dół, May z nagłym smutkiem ścisnęła mnie za rękę.
– Co się stało? Nie możesz się przecież doczekać, żeby poznać królową, prawda? – zapytałam.
– Tak, ale…
– Ale co?
May westchnęła.
– Jak po tym wszystkim mam wrócić do noszenia starych ubrań?

Tragedia, zaiste.



Podczas podwieczorku z królową May zaczepia Amisię, żeby jej coś pokazać.

Między rzędami krzewów a fontanną zobaczyłam dwie osoby. Jedną z nich był mój ojciec, gestykulujący w taki sposób, jakby coś tłumaczył albo o coś pytał. Drugą był Maxon, który zastanawiał się nad odpowiedzią. Spacerowali powoli, ojciec chwilami chował ręce do kieszeni, a Maxon splatał je za plecami. Nie wiem, o czym rozmawiali, ale była to bardzo ożywiona dyskusja.
Rozejrzałam się po sali. Zaproszone panie były zajęte herbatą lub rozmową z królową i nikt nie zwracał na nas uwagi.
Maxon zatrzymał się, stanął naprzeciwko mojego ojca i powiedział coś dobitnie. Nie było w tym złości ani agresji, tylko determinacja. Po chwili tata wyciągnął do niego rękę, a Maxon uśmiechnął się i potrząsnął nią bez wahania. W następnej chwili atmosfera chyba się rozluźniła, tata klepnął Maxona po plecach, a ten wyraźnie zesztywniał – nie był chyba przyzwyczajony do takich gestów. Jednak zaraz potem tata objął go po przyjacielsku ramieniem, tak jak to robił ze mną i z Kotą, ze wszystkimi swoimi dziećmi. Widziałam, że Maxonowi bardzo się to spodobało.

Targ dobity. Klacz… eee znaczy córka sprzedana!



Rozdział 8



Bal halloweenowy czas zacząć. Wszędzie przepych, blichtr i złoto.


Wszystkie dziewczęta miały prześliczne kostiumy. Marlee przebrała się za anioła i tańczyła z gwardzistą Woodworkiem, tym samym, na którego wpadłam parę dni temu.



No ba. A jakże. Oko mi zaczyna łzawić od porozumiewawczego mrugania.



Amisia opisuje suknie pozostałych kandydatek. Celeste jest pawiem, Natalie wiosną, Kriss jesienią (umówiły się), a Elise Azjatką (surprise!). Tzn. Elise i tak jest Azjatką, ale dzisiaj bardziej. Bo ma obszerniejsze rękawy i coś na głowie. Really.


Zgromadzeni w sali członkowie rodzin kandydatek i przyjaciele rodziny królewskiej także mieli na sobie kostiumy, a wszyscy gwardziści wyglądali oszałamiająco. Zobaczyłam baseballistę, kowboja, kogoś w garniturze z przypinką GAVRIL FADAYE, a jeden gwardzista posunął się nawet do tego, że założył damską suknię.



Cóż, może to jedyna okazja, kiedy może to zrobić bezkarnie. Wszak w Illei transwestytów ani transseksualistów czy innego gejostwa być nie może, takie bezeceństwa, a tfu! (ciężki sarkazm)



– Jak ci się podoba? – zapytałam May, ale kiedy się obejrzałam, zniknęła już w tłumie, wyruszając na zwiedzanie sali. Roześmiałam się do siebie i rozejrzałam się, szukając jej rzucającej się w oczy sukienki. Kiedy powiedziała, że chce iść na bal jako panna młoda – „taka jak w telewizji” – myślałam, że to żart, ale okazało się, że w welonie wyglądała naprawdę prześlicznie.

Boru, jaka ta dziewucha jest strasznie dziecinna. Wydawałoby się, że ma 10 lat.


– Witam, lady Americo – powiedział mi ktoś do ucha.
Gwałtownie podskoczyłam i obejrzałam się – za mną stał Aspen w mundurze galowym.
– Przestraszyłeś mnie! – Położyłam rękę na sercu, jakby to mogło je uspokoić. Aspen tylko się roześmiał.
– Ładny kostium – powiedział z rozbawieniem.
– Dziękuję, też mi się podoba.
Anne przebrała mnie za motyla, a moja niemal czarna suknia przylegała z przodu i rozszerzała się do tyłu w powiewający za mną lekki materiał. Oczy zasłaniała mi maleńka maseczka w kształcie skrzydeł motyla, która sprawiała, że czułam się tajemniczo.
– A dlaczego ty się nie przebrałeś? – zapytałam. – Nie potrafiłeś niczego wymyślić?
Aspen wzruszył ramionami.
– Wolę mundur. – Aha.
Wydawało mi się, że szkoda byłoby marnować taką okazję do wykazania się odrobiną ekstrawagancji. Aspen miał po temu jeszcze mniej możliwości niż ja, więc dlaczego nie miałby skorzystać?
– Chciałem się tylko przywitać i zapytać, jak się masz.
– Dobrze – odparłam szybko. Czułam się okropnie skrępowana.
– Ach tak – w głosie Aspena brzmiało niedowierzanie. – To świetnie.



Dialog truloffów aż ocieka od ledwie skrywanych emocji i namiętności. Zieeew.



Aspen wraca do swoich kumpli gwardzistów. Na Sali pojawia się rodzina królewska. Clarkson przebrał się za króla z innego kraju (rewolucyjne), królowa wygląda jak nocne niebo, a Maksio występuje w przebraniu pirata. Para królewska tańczy pierwszy taniec.


Pomyślałam o tym, jakim szaleństwem wydawał mi się sam pomysł Eliminacji, ale trudno mi było zignorować ich efekt. Król Clarkson i królowa Amberly pasowali do siebie. On był dominujący, a ona łagodziła jego charakter wrodzonym spokojem. Ona była małomówna i potrafiła słuchać, a on zawsze miał coś do powiedzenia.



Toczy pianę z ust



Czy mogę dostać chociaż jedną książkę z rodzaju mdłych romansideł dla durnej płci niewieściej, w której nie wciska mi się do gardła utartych, stereotypowych ról kobiet i mężczyzn w związkach i życiu?!


Chociaż cały ten koncept wydawał się archaiczny i niedobry, najwyraźniej działał w praktyce.



Nie wytrzymam! Sama widzisz, Cass, że to przeżytek, ale idziesz w zaparte. Co dokładnie chcesz, kobieto, udowodnić?


Czy podczas Eliminacji w pewnym momencie odsunęli się od siebie, tak jak Maxon odsuwał się teraz ode mnie? Dlaczego ani razu nie próbował się ze mną spotkać, umawiając się z pozostałymi dziewczętami? Może dlatego właśnie rozmawiał z moim tatą, wyjaśniając mu, że zamierza mnie odesłać.



I dlatego twój ojciec miał taki zaciesz po rozmowie z Maksiem?


Kiedy król i królowa skończyli tańczyć, wszyscy wyszliśmy na parkiet. Gwardziści krążyli po sali, prosząc dziewczęta do tańca. Maxon nadal stał z boku z Natalie i Kriss. Miałam nadzieję, że może ze mną zatańczy. Z pewnością nie zamierzałam mu się narzucać.
Zebrałam się na odwagę, poprawiłam suknię i poszłam w jego kierunku. Uznałam, że powinnam przynajmniej dać mu okazję, żeby zaproponował mi taniec. Przeszłam przez parkiet, aby dołączyć do ich rozmowy, ale kiedy znalazłam się dostatecznie blisko, Maxon odwrócił się do Natalie.
– Czy można panią prosić do tańca? – zapytał.
Roześmiała się, przechylając jasną główkę, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, a ja minęłam ich, nie odrywając spojrzenia od stołu z czekoladkami, jakbym tam właśnie zmierzała od samego początku. Stałam plecami do sali, zjadając pyszne przysmaki, z nadzieją, że nikt nie zauważy, jak bardzo się zaczerwieniłam.
Jakieś sześć tańców później koło mnie pojawił się gwardzista Woodwork. Podobnie jak Aspen, miał na sobie mundur.


Sześć tańców przesiedziała na dupie? No to może wcale nie jest taka cudna i rozchwytywana, jak się jej wydaje, skoro nikt nie chciał z nią podylać.


– Widzę, że doszła już pani do siebie po zderzeniu ze mną – zażartował.
– Wielka szkoda, że nie spowodował pan jakiejś kontuzji – odparowałam. – Gdybym była w gipsie, przynajmniej nie musiałabym tańczyć.
Woodwork roześmiał się.
– Cieszę się, że ma pani takie poczucie humoru, jakie wszyscy pani przypisują. Słyszałem, że jest pani ulubienicą księcia. – Tę ostatnią uwagę wygłosił, jakby to było coś oczywistego.



I śpiewamy razem z zespołem Łan Dajrekszyn:


Everyone else in the room can see it


– Nie jestem tego pewna. – Jakaś część mnie miała dość ludzi, którzy to powtarzali. Inna część pragnęła, by okazało się to prawdą.



Everyone else but you-uu!


Ponad ramieniem gwardzisty Woodworka zobaczyłam Aspena tańczącego z Celeste. Poczułam, że serce ściska mi się na ten widok.
– Jest pani powszechnie lubiana. Ktoś nawet mówił, że podczas ostatniego ataku zabrała pani swoje pokojówki do schronu rodziny królewskiej. Czy to prawda? – W jego głosie brzmiało zdumienie. Wtedy wydawało mi się czymś oczywistym, że chciałam chronić dziewczyny, do których tak bardzo się przywiązałam, ale wszyscy inni uważali to za akt odwagi albo dziwactwo.



Dobre Mzimu: 23




Taniec dobiega końca, a Amisia siada przy stoliku i obserwuje salę. Maksio ją dalej olewa.

Chwilę potrwało, zanim odszukałam wzrokiem Aspena pośród innych gwardzistów w mundurach, ale w końcu zobaczyłam, że stoi w rogu sali i rozmawia z Celeste. Widziałam, że mrugnęła do niego i uśmiechnęła się zalotnie. Za kogo ona się uważa? Wstałam, żeby tam podejść i powiedzieć jej, że ma przestać, ale zanim zdążyłam zrobić pierwszy krok, uświadomiłam sobie, co to by oznaczało dla Aspena i dla mnie.


Queen (Bee) Wannabe: 37



Scary Sue wyczuwa podświadomie, że Ośrodek to jeden z truloffów Amisi, więc do niego też się musi przystawiać. To się nazywa szósty zmysł!



Usiadłam z powrotem i wypiłam jeszcze łyk napoju, ale kiedy muzyka umilkła na chwilę, przeszłam na drugą stronę sali i stanęłam na tyle blisko, żeby Aspenowi wypadało poprosić mnie do tańca.
Na szczęście to zrobił, ponieważ nie byłam pewna, jak długo uda mi się zachować cierpliwość.
– Co to miało znaczyć? – zapytałam przyciszonym tonem, ale z wyraźną furią w głosie.
– Co takiego?
– Celeste prawie cię obmacywała!
– Ktoś tu jest zazdrosny – zaśmiał mi się do ucha.


Osiołkowi w żłoby dano: 30

– Daj spokój, ona nie powinna się w taki sposób zachowywać, to wbrew zasadom! – Rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy nikt nie zauważył naszej poufnej rozmowy, a w szczególności, czy nie widzieli mnie rodzice. Mama siedziała i rozmawiała z matką Natalie, natomiast tata gdzieś zniknął.


Tak, tak, ale ty możesz, bo jesteś ponad zasadami. Wow, cóż za galopująca hipokryzja.

– I kto to mówi. – Aspen komicznie przewrócił oczami.

Delikatnie powiedziane.

– Skoro nie jesteśmy razem, nie możesz mi mówić, z kim mam nie rozmawiać.
Skrzywiłam się. – Wiesz, że nie o to chodzi.
– To o co chodzi? – szepnął. – Nie wiem, czy mam się upierać, czy sobie odpuścić. Nie chcę się poddawać, ale jeśli mam sobie nie robić nadziei, powiedz mi to wprost.



Kochanek z kartonu: 13



Popłaszcz się jeszcze trochę, popłaszcz, może ci to pomoże.


Widziałam, że stara się zachować nieruchomą twarz, chociaż w jego głosie brzmiał cień żalu. Mnie także to zabolało – myśl o tym, że wszystko między nami miałoby się skończyć, sprawiła, że poczułam w piersi bolesne ukłucie.


Osiołkowi w żłoby dano: 31



A co tam, Amiś, pozwierzaj się jednemu truloffowi o tym, jak drugi truloff łamie ci serduszko.


– On mnie unika. Wita się ze mną, ale ostatnio umawia się tylko z innymi dziewczętami. Chyba mi się tylko zdawało, że mu na mnie zależy.
Aspen zatrzymał się na moment, wyraźnie zaskoczony moimi słowami. Szybko pociągnął mnie dalej do tańca, przyglądając się uważnie mojej twarzy.
– Nie wiedziałem, że o to chodzi – powiedział cicho. – To znaczy, wiesz, że chcę, żebyśmy byli razem, ale nie chciałem, żebyś została zraniona.

Kochanek z kartonu: 14


Ośrodek mówi Amisi, że trzeba być kompletnym głupkiem, żeby jej nie chcieć. On sam wie to z doświadczenia.

– Wiesz, co mi przypomina ten bal?
– Nie wiem?
– Szesnaste urodziny Fern Tally.
Popatrzyłam na niego, jakby nagle zwariował. Pamiętałam te urodziny – Fern była Szóstką i czasem u nas pracowała, jeśli matka Aspena była zbyt zajęta, żeby przyjść. Jej szesnaste urodziny wypadły siedem miesięcy po tym, jak Aspen i ja zaczęliśmy się spotykać. Zostaliśmy oboje zaproszeni, ale trudno byłoby to nazwać przyjęciem. Było ciasto, woda do picia i włączone radio, ponieważ Tally nie miała żadnych płyt. W niewykończonej piwnicy panował półmrok, ale liczyło się, że po raz pierwszy zostałam zaproszona na przyjęcie, które nie było rodzinne – przyszły tylko miejscowe nastolatki i to było niesamowite uczucie. Ale oczywiście nie mogło się równać z otaczającym nas teraz przepychem.
– W czym niby ten bal ma być podobny do tamtego? – zapytałam z niedowierzaniem.
Aspen przełknął ślinę i odpowiedział:
– Tańczyliśmy ze sobą, pamiętasz? Byłem niesamowicie dumny, że mogę cię trzymać w ramionach na oczach ludzi. Nawet jeśli ty się zachowywałaś, jakbyś miała atak padaczki.


Jeżeli to miało być zabawne, to zupełnie nie wyszło. Obrzydliwy żart.

Te słowa poruszyły coś w moim sercu. Przypomniałam to sobie. Żyłam tym wspomnieniem całymi tygodniami.
W jednej chwili powróciło tysiące sekretów, jakie dzieliliśmy z Aspenem: imiona wybierane dla naszych przyszłych dzieci, domek na drzewie, czuły punkt na karku Aspena, liściki, które pisaliśmy i ukrywaliśmy, moją nieudaną próbę zrobienia domowego mydła, gry w kółko i krzyżyk, rozgrywane palcami na jego brzuchu… gry, w których nie mogliśmy zapamiętać swoich ruchów… gry, które zawsze pozwalał mi wygrywać.

Osiołkowi w żłoby dano: 32

– Powiedz, że na mnie zaczekasz, Mer. Jeśli tak, poradzę sobie ze wszystkim – wyszeptał mi do ucha.


Kochanek z kartonu: 15


- Możesz traktować mnie jak niewolnika i wycieraczkę, a ja będę na każde twoje zawołanie.

Muzyka zmieniła się i stojący niedaleko gwardzista zaprosił mnie do tańca. Zostałam przez niego zabrana, pozostawiając Aspena i siebie bez odpowiedzi.
Wieczór się ciągnął, a ja kilka razy przyłapałam się na obserwowaniu Aspena. Chociaż starałam się, żeby to wyglądało naturalnie, byłam pewna, że każdy, kto by mi się przyglądał uważnie, coś by zauważył, szczególnie mój tata, gdyby był na sali. Ale on najwyraźniej bardziej interesował się zwiedzaniem pałacu niż tańcami.


Ehehehehe, może czegoś szuka?


Wreszcie Maksio prosi Amisię do tańca.

– Zastanawiałam się, czy w ogóle mogę liczyć na taniec z tobą – powiedziałam, starając się mówić żartobliwym tonem.
Maxon przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
– Odkładałem tę przyjemność. Tańczyłem już dość z pozostałymi dziewczętami, więc nie mam wobec nich żadnych zobowiązań. Mogę teraz cieszyć się resztą wieczoru z tobą.

Ani przez chwilę nie wątpiłam, że do tego to właśnie prowadzi.

– Jesteś prześliczna, Ami. Zdecydowanie zbyt piękna, żeby pokazywać się w towarzystwie nieokrzesanego pirata.
Zachichotałam.
– A za co miałbyś się przebrać, żeby do mnie pasować? Za drzewo?
– Przynajmniej za jakiś rodzaj krzaka. Znowu się roześmiałam.
– Zapłaciłabym każdą sumę, żeby cię zobaczyć przebranego za krzak!
– W przyszłym roku – obiecał.
Popatrzyłam na niego. W przyszłym roku?
– Chciałabyś tego? Żebyśmy za rok w październiku urządzili następny bal halloweenowy? – zapytał Maxon.
– Czy ja tu jeszcze będę za rok w październiku?
Maxon zatrzymał się.
– A dlaczego nie? Wzruszyłam ramionami.
– Unikałeś mnie przez cały tydzień i umawiałeś się z innymi dziewczętami. I… widziałam, że rozmawiałeś z moim tatą. Pomyślałam, że chcesz mu powiedzieć, dlaczego wyrzucasz z pałacu jego córkę. – Przełknęłam narastającą w gardle gulę. Nie zamierzałam się tutaj rozpłakać.

Boru, jak ta dziołcha strasznie niepotrzebnie angstuje.

– Ami.
– Rozumiem cię. Któraś z nas musi odejść, ja jestem Piątką, a Marlee to ulubienica wszystkich…
– Ami, przestań – powiedział Maxon łagodnie. – Jestem zupełnym idiotą. Nie miałem pojęcia, że tak to odbierzesz. Myślałem, że jesteś bardziej pewna swojej pozycji.


Maksiu, jesteś idiotą, bo nie uważasz jej za idiotkę. Przyjmij takie założenie i zachowuj się odpowiednio.


– Mogę mówić szczerze? Próbowałem dać pozostałym kandydatkom uczciwą szansę, ale od samego początku widziałem tylko ciebie, pragnąłem tylko ciebie. – Pochyliłam głowę, żeby uniknąć jego przenikliwego spojrzenia. – Kiedy powiedziałaś mi, co do mnie czujesz, poczułem taką ulgę, że trudno mi było w to uwierzyć. Nadal trudno mi wierzyć, że to się dzieje naprawdę. Byłabyś zaskoczona, jak rzadko udaje mi się dostać to, na czym mi naprawdę zależy. – W oczach Maxona krył się smutek, którego przyczyną na razie nie chciał się ze mną dzielić. Potrząsnął głową i mówił dalej, prowadząc mnie w rytm muzyki. – Obawiałem się, że się mylę, że za chwilę zmienisz zdanie.
Szukałem jakiejś innej możliwości, ale szczerze mówiąc… – Maxon znowu popatrzył mi w oczy, nie odwracając głowy. – Liczysz się tylko ty. Może nie starałem się znaleźć innej, może one nie były mi przeznaczone, to wszystko nie ma znaczenia. Wiem tylko, że chcę być z tobą. I to mnie przeraża. Czekałem, że się wycofasz, że poprosisz, żebym ci pozwolił odejść.

Kochanek z kartonu: 16

Na chwilę wstrzymałam oddech. Nagle cały ten czas zaczął wyglądać zupełnie inaczej. Rozumiałam uczucia Maxona – to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe, zbyt dobre, by można było temu ufać. Czułam się tak każdego dnia, który z nim spędzałam.
– To ci na pewno nie grozi – szepnęłam tuż przy jego szyi. – Jeśli już, to ty dojdziesz do wniosku, że nie jestem dość dobra.
Przysunął mi usta do ucha.
– Skarbie, jesteś idealna.


Uwaga, będę rzygać.

Przyciągnęłam go do siebie bliżej, oplatając ramionami, a on zrobił to samo, aż znaleźliśmy się tak blisko, jak nigdy wcześniej. W głębi duszy wiedziałam, że znajdujemy się w pełnej ludzi sali, że moja matka pewnie zemdlała już na ten widok, ale nie obchodziło mnie to. W tym momencie miałam wrażenie, że jesteśmy sami na świecie.
Cofnęłam się, żeby spojrzeć na Maxona, i zauważyłam, że muszę otrzeć wilgotne oczy. Ale te łzy mi nie przeszkadzały.
Maxon wszystko mi wyjaśnił.



Amisia powinna dostać jakąś nagrodę. Robi z igły piękne widły . 

– Chciałem, żebyśmy dali sobie trochę czasu. Jutro oznajmię, która dziewczyna wraca do domu, to powinno uspokoić mojego ojca i opinię publiczną, ale nie chcę cię poganiać. Chciałbym tylko, żebyś obejrzała apartamenty księżniczki. Przylegają do moich, wiesz – powiedział cicho. Myśl o tym, że stale byłabym tak blisko niego, sprawiła, że nogi się pode mną ugięły. – Powinnaś przemyśleć to, jak chcesz je urządzić. Chciałbym, żebyś czuła się tam jak w domu. Będziesz musiała wybrać jeszcze kilka pokojówek i zastanowić się, czy chciałabyś, żeby twoja rodzina mieszkała w pałacu, czy też gdzieś niedaleko. Pomogę ci we wszystkim.


Kochanek z kartonu: 17



Wypowiedź Maksia nie pozostawia wątpliwości, że już dawno wybrał Amisię i stanie na rzęsach, żeby wybrała jego. Ale cały czas daje jej możliwość zastanowienia się. Co nie jest zbyt dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że co chwila zmienia zdanie.

Jakaś cząstka mnie zaczęła się zastanawiać, co z Aspenem, ale byłam tak zaabsorbowana słowami Maxona, że ledwie zwróciłam na tę myśl uwagę.



Widzicie, myśl nikła, ale była, więc:


Osiołkowi w żłoby dano: 33


– Niedługo, kiedy przyjdzie odpowiedni moment na zakończenie Eliminacji, oświadczę ci się i mam nadzieję, że bez wahania się zgodzisz – mówił dalej Maxon. – Obiecuję, że do tego czasu będę robił, co tylko w mojej mocy, by utwierdzić cię w twojej decyzji. Powiedz tylko, jeśli będziesz chciała czegokolwiek, a ja zrobię dla ciebie wszystko.



Kochanek z kartonu: 18



Amiś, do cholery, masz wszystko podane na tacy, wystarczy, że piśniesz, a następnego dnia będzie ślub. Zakończ tę farsę, skoro dostajesz spazmów na samą myśl o Maksiu z jakąś inną laską.

– To nie fair, Maxonie – mruknęłam. – Co takiego ja mogłabym ci ofiarować?
Uśmiechnął się.
– Zależy mi tylko na obietnicy, że zostaniesz ze mną, że będziesz należeć do mnie. Czasem mam wrażenie, że nie możesz być prawdziwa. Obiecaj, że ze mną zostaniesz.
– Oczywiście, że obiecuję.


No i? To chyba oznacza, że sprawa załatwiona. Maksiu, wywal pozostałe panienki i ożeń się z tą irytującą mameją, żebyśmy mieli spokój.

– Maxonie? – zapytałam, spoglądając na niego.
– Tak, skarbie?
Uśmiechnęłam się, słysząc to czułe określenie.
– O czym rozmawiałeś z moim tatą?
– Chciałem go poinformować o moich zamiarach i powinnaś wiedzieć, że zgodził się bez żadnych zastrzeżeń, o ile tylko będziesz szczęśliwa. Tylko to go niepokoiło. Zapewniłem go, że zrobię wszystko, żeby tak było, i powiedziałem mu, że wydaje mi się, że już jesteś tutaj szczęśliwa.

Ha, mówiłam, że tatuś dobijał targu.


Jego dłoń przesunęła się odrobinę na moich plecach, nie dając mi się odsunąć. Ten dotyk pozwolił mi zrozumieć wiele rzeczy: wiedziałam, że to się dzieje naprawdę i że mogę zacząć w to wierzyć. Wiedziałam, że w razie potrzeby zdołam się rozstać z poznanymi podczas Eliminacji przyjaciółkami, chociaż byłam pewna, że Marlee nie ma nic przeciwko przegranej. Wiedziałam też, że pozwolę zgasnąć moim uczuciom do Aspena. To będzie powolny proces i będę musiała wyznać prawdę Maxonowi, ale uda mi się.


Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 8



Well, poszło szybko. Tyle że jeszcze nie. Niestety.


Ponieważ teraz należałam do niego. Wiedziałam to. Nigdy nie byłam niczego tak pewna.



Biorąc pod uwagę obecność na rynku jeszcze jednego tomu, można łatwo domyślić się, że Amisia zapomni o tych gorących wyznaniach i przekonaniach za jakieś… 5 minut.


Po raz pierwszy potrafiłam zobaczyć nasz ślub: kościół, zebranych gości i Maxona czekającego na mnie przy ołtarzu. Ten obraz sprawiał, że wszystko nabierało sensu.


Ale jaki kościół, Kiera? W kogo/co oni wierzą w tej całej Illei? Dowiemy się wreszcie?


Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 54


Bal skończył się dopiero późno w nocy, kiedy Maxon zaprosił całą szóstkę kandydatek na taras przed pałacem, skąd najlepiej można było podziwiać fajerwerki. Celeste chwiejnie schodziła po schodach, a Natalie porwała czapkę jakiegoś niefortunnego gwardzisty. Szampan krążył wśród gości, a Maxon świętował przedwcześnie nasze zaręczyny z butelką, którą miał tylko dla siebie.

Na nasze nieszczęście jeszcze daleka droga nas czeka zanim związek Amisi i Maksia zostanie formalnie przyklepany.

– Wznoszę toast! – oznajmił.
Uniosłyśmy nasze kieliszki w oczekiwaniu. Zauważyłam, że na kieliszku Elise były ślady jej ciemnej szminki, a Marlee trzymała kieliszek ostrożnie, raczej pociągając małe łyczki, niż pijąc do dna.
– Za wszystkie piękne damy. I za moją przyszłą żonę! – zawołał Maxon.
Dziewczęta zaczęły bić brawo, a chociaż każda z nich myślała pewnie, że ten toast może być specjalnie dla niej, tylko ja znałam prawdę. Kiedy opróżniłyśmy kieliszki, obserwowałam Maxona – mojego niemal narzeczonego – który mrugnął do mnie prawie niedostrzegalnie i wypił jeszcze łyk szampana. Radość i ekscytacja towarzysząca temu wieczorowi ogarnęły mnie bez reszty, jakby miały mnie pochłonąć płomienie szczęścia.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić niczego, co mogłoby mi je odebrać.


A to może oznaczać tylko jedno: this is not the end! Płaczcie ze mną.


Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 8
Dobre Mzimu: 23
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 54
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 14
Kochanek z kartonu: 18
Konkurencja dla Kajusza: 4
Nie, nie jesteśmy w Panem: 22
Osiołkowi w żłoby dano: 33
Queen (Bee) Wannabe: 37
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 3
Twierdza Monty Pythona: 7
Użyj mózgu, Luke: 26



Beige

47 komentarzy:

  1. Aż zaczynam tęsknić za Meyer, nawet kiedy nic się działo, były jakieś patologie, zmarnowane pomysły, problemy psychiczne bohaterów. Tutaj nie ma nic, oni tylko patrzą sobie w oczy i rozmawiają o swojej rzekomej miłości. America to jedna z najbardziej denerwujących bohaterek z literatury YA. Nie rozumiem jak można było to wydać, ani jakim cudem to znalazło fanów.
    Dzisiejszy rozdział byłby znacznie nudniejszy, gdyby nie spojler. Tak poza tym, to wspaniały materiał na fanfiki, wszak na imprezie po szampanie tyle się może zdarzyć... ;) Nagle zamarzył mi się ship Ośrodek/Celes. Aspen próbuje się pocieszyć po Ami, Celes albo próbuje ją rozwścieczyć, jak to Scary Sue, albo chce zyskać dodatkowe wsparcie w pałacu, coby łatwiej było eliminować rywalki. A potem Ośrodek zorientowałby się, że Ami sobie z nim pogrywa, i wspólnie próbowaliby się jej pozbyć... Niekanoniczne, ale takie piękne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem jedyna :D Nic, tylko ignorować "Gwardzistę" i shipować ^^

      Gwathgor

      Usuń
  2. "Czy mogę dostać chociaż jedną książkę z rodzaju mdłych romansideł dla durnej płci niewieściej, w której nie wciska mi się do gardła utartych, stereotypowych ról kobiet i mężczyzn w związkach i życiu?! "
    Poczułam się utarta i stereotypowa ;<
    No, ale książki to książki, mogłyby być oryginalniejsze... z drugiej strony, jeżeli ta "oryginalność" miałaby oznaczać kobietę kopiącą faceta w krocze + kochanka z kartonu, to ja podziękuję xP

    "W jednej chwili powróciło tysiące sekretów, jakie dzieliliśmy z Aspenem: (...)."
    Ej, czyli... oni robili ze sobą coś więcej niż tylko macanko? o_O
    (Mayer, ucz się! Jak nie chce ci się opisywać czegoś, co nie jest wzajemnym wzdychaniem do siebie, to chociaż na szybko wylicz, co twoi idealni kochankowie robili poza kadrem...)

    "Wiem tylko, że chcę być z tobą. I to mnie przeraża. "
    Też bym się bała... zakochać się w kimś takim jak Amisia... brrr....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "(Mayer, ucz się! Jak nie chce ci się opisywać czegoś, co nie jest wzajemnym wzdychaniem do siebie, to chociaż na szybko wylicz, co twoi idealni kochankowie robili poza kadrem...)"

      <3 <3 <3
      Zrobiłaś mi dzień!

      Usuń
  3. Wow. Żarty o padaczce takie śmieszne :')
    i ta dyskrecja Ami... Naprawdę nie wiem jak mozna być tak głupim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, no i nie chodzi mi o głupotę w sensie zdrady państwa, bo Illeę już dawno powinien ktoś dobić i postanowić jakiś sensowny twór państwowy w tym miejscu. Jej głupotą jest to, że nie zdaje sobie sprawy z wagi informacji, jakie poznała i niebezpieczeństwa, na jakie może być narażona jej rodzina, jeśli ktoś się dowie, że wygadała tacie sekrety państwa. A znając inteligencję Amisi, cóż, pewnie pochwali się Maxonowi...

      Usuń
  4. Pytanie: w trzecim tomie będą NADAL trwały Eliminacje, czy będzie on już przedstawiał Amisię jako księżniczkę? Bo ostatni rozdział i te wszystkie mdłe wyznania są jak dla mnie już przyklepaniem sprawy i nawet przy rozwlekaniu fabuły bardzo-bardzo nie wyobrażam sobie, jak można byłoby o tym trójkącie napisać więcej, niż te 20-30 rozdziałów, które zostały w Elicie (nawet zakładając bardzo, bardzo długie perypetię ze SPOILEREM).
    Mój boru, jaka ta książka jest horrendalnie nudna. I nawet nie byłaby taka, gdyby rzeczywiście nic się nie działo, ale jednak ten związek (haha) dopiero się rozwijał. A tutaj mamy już siódmy rozdział drugiego tomu i właściwie wszystko jest już powiedziane, między bohaterami nic się już nowego nie wydarzy. Pisanie romansu: robisz to źle.
    *idzie pisać własny*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Niofomune, Niofomune...Ty naprawdę wierzysz, że Cass zakończyłaby wątek trójkąta miłosnego na tak wczesnym etapie? Toć dopiero się rozgrzewamy...

      Usuń
    2. *zdejmuje ją blady strach*

      Usuń
    3. "I nawet nie byłaby taka, gdyby rzeczywiście nic się nie działo, ale jednak ten związek (haha) dopiero się rozwijał." - O, o, o! To samo pomyślałam! Nawet mimo braku jakiejkolwiek akcji, czy sensownych wątków pobocznych (bo rebelianci są taaacy wiarygodni, a reszta "tajemnic" taaaka tajemniiiicza...), książka mogłaby być całkiem ciekawa, gdyby poświęcono ją PRAWDZIWEMU romansowi, a nie papierowemu czemuś w wydaniu pacynek. Gdyby ten związek przedstawiony był dobrze, gdyby historia miała być w jakimkolwiek stopniu oddaniem psychiki dwojga zakochanych w sobie osób, gdyby pokazano w niej stopniowy rozwój, od fascynacji aż po miłość - czytałabym, bo lubię romanse. Ale nie! Oni tu w kółko peplają o tym samym! Do cholery, to nawet ja wiem, że to źle, a sama najchętniej poświęciłabym połowę mojej pisaniny mizianiu się głównych postaci! To już jest dno, dno i wodorosty. Po tym rozdziale to albo ślub, albo któreś z nich umiera, nie ma innej opcji, nic innego nie wyjdzie naturalnie i bez udziału Imperatywu.
      A trzecia część to nadal ten trójkąt? Jużu, a ja myślałam, że rola Aspena to już zdechła i nie zmartwychwstanie... *idzie szykować poduszkę, żeby mieć w co walić głową*

      Usuń
    4. Jakby to wytłumaczyć, żeby Wam zbyt dużo nie zdradzić.. "Elita' to trójkąt miłosny w rozkwicie, który zaczyna trochę przygasać dopiero pod koniec książki. Ten wątek umrze ostatecznie dopiero w "Jedynej" - i przysięgam, choćbyście myślały tysiąc lat, nie wpadłybyście na to, w jaki sposób zostanie rozwiązany. Starczy powiedzieć, że Meyer ze swoim "Jacob odkochuje się w Belli na rzecz wstąpienia do Klubu Pedobeara" to w porównaniu z tym szczyt pisarskiej finezji i sprytu w rozsupływaniu uczuciowych więzów.

      Usuń
    5. Nie powstrzymałam się i aż sprawdziłam. Łomuboru, ratunku.

      Usuń
    6. *trzyma się dzielnie i nie sprawdzi, chce mieć niespodziankę*

      Usuń
    7. Ja to bym nawet i sprawdził, ale w ten sposób pozbawię się reszty napięcia, jaka w ogóle została, śledząc akcję, przepraszam, "akcję" tej trylogii. Podejrzewam jednak, że jak ten moment już nadejdzie, headdeskiem przebiję biurko...

      Usuń
    8. Twory Stefy to już ogólnie szczyt pisarskiej finezji, jak się patrzy na Igrzy... a, przepraszam, Rywalki i Elitę

      Usuń
  5. Co z tego, że za coś takiego mogła zapłacić życiem swoim i swojej rodziny,
    Tak sobie przez moment pomyślałam o czasach Stalina ...
    Jeśli nasza rodzina otrzyma jakieś dodatkowe przywileje, postaraj się pamiętać o mnie. Możemy sobie pomagać. - w sumie niegłupio gość kombinuje.
    Celeste jest pawiem -pawiem,hłehłe,chwytacie te subtelne aluzje? Próżny,krzykliwy paw.
    Jak po tym wszystkim mam wrócić do noszenia starych ubrań?
    Problem nastolatki w głodującym społeczeństwie...
    Jakie to nastolatkowe: kiecki, zła blondi i angsty w tle...
    Ale analizy się uroczo czyta.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiam się, jakim cudem udało mi się przebrnąć przez ten tom bez analizy. Toż te ciągłe wyznania miłosne, rozmyślania Amisi o Tróloverach i tak dalej są tak koszmarnie nudne, że aż się człowiekowi coś w środku robi...
    Z jednej strony dobrze, że już za tydzień wreszcie *coś* się stanie, z drugiej - jak sobie pomyślę, do ilu angstów gieroiny to doprowadzi...

    Gwathgor

    PS: Czy tylko mnie się wydaje, że przydałoby się małe "Nie jesteśmy w Panem" za kostiumy? Najpierw Amisia chciała za ptaka, potem May lata jako panna młoda - jaaaaasne, że Cass sama to wymyśliła...

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee... a kostiumy na Halloween nie powinny być raczej straszne? Jakieś zombie, duchy, wiedźmy czy coś w tym stylu? Chyba tylko Maxon się w miarę wpasował (mnie osobiście pirat nie przekonuje, ale widziałam takie przebrania na imprezie halloweenowej). Reszta to bardziej jak na zabawę choinkową w przedszkolu...

    A, i ja bym z kolei dała "Nie jesteśmy w Panem" za nazywanie Amisi kicią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się ta "kicia" bardziej kojarzy z czymś, czego Cass raczej nie mogła poznać - z "Awanturą o Basię":
      "-Jak pani na imię?
      -Kicia.
      -A od czego to zdrobnienie?
      -Od Marii..."

      Usuń
    2. E, niekoniecznie - znaczy, docelowo tak powinno być, ale jak przejrzysz zdjęcia z Halloween, to zobaczysz, że disnejowych księżniczek, piratów, superbohaterów czy zwierzątek jest tyle samo, co mumii, czarownic i wampirów. Strój na Halloween może być dowolny, wszystko zależy od widzimisię przebierającego się.

      Co nie zmienia faktu, że rywalkowa wersja tego święta to po prostu eleganckie przyjęcie karnawałowe, maski na twarz, tańce i szampan. Cukierków niet, strasznych historii o duchach niet (jaki to mógłby by być ciekawy wątek! idealna okazja, by wystulać nowoczesne zmory i monstra, o których gadają mieszkańcy Illeli!), obrzydliwego wyglądającego żarcia, upiornej dekoracji... Na cholerę ten wątek z Halloween? Serio, co on zmienia, co on wnosi, przecież nawet tło nie rusza się o jotę! Nie można było zrobić najzwyczajniejszego w świecie balu, nie wiem, z okazji imienin, albo narodowego święta?

      Król Clarkson przebrany za innego króla, nieźle - oczami duszy zobaczyłam Obamę z wąsem Komorowskiego.

      Z wyrazami szacunku
      Kazik

      Usuń
    3. Obama z wąsami Komorowskiego wygrywa wiadro internetów.

      Usuń
  8. "Amisia i jej ojciec rozchodzą się do sowich pokoi."
    Celowe nawiązanie do opek czy literówka? ;)

    "Ale jaki kościół, Kiera?"
    No jak to jaki? Kościół Ślubny na Kurzej Nóżce, budynek istniejący tylko po to, żeby zawierać w nim małżeństwa. Na kurzej nóżce, jako że jest najwyraźniej mobilny, bo znienacka pojawia się znikąd, bo autorki nie zawracają sobie głowy chociaż przelotnym wspomnieniem czytelnikowi, że taki budynek stoi, choćby akcja działa się na wsi z trzema domami na krzyż.
    Kościół Ślubny jest bezwyznaniowy (choć otoczka kojarząca się z chrześcijaństwem może być myląca), tak więc przypieczętowywać w nim związek może każdy - czy to michalakowe czarownice, czy bohaterki popłuczyn po "Igrzyskach Śmierci".

    Przy fragmencie, w którym Amerika zwierza się Aspenowi, że Maksiu ją zaniedbuje, z lekka mnie zatkało. Jak musi się czuć osoba, której ukochana daje zrozumienia, że jest się w rezerwie, bo docelowy kochanek stracił zainteresowanie - ale jak tylko znowu wykaże zainteresowanie, to ciao, idziesz w odstawkę? Współczułabym Aspenowi gdyby nie to, że jest faktycznie 100% kartonem z domieszką brokatu, bo "no co ty, jesteś taka super, mój rywal na pewno cię chce, nie smutaj" nie jest normalną reakcją. Czy w następnym tomie pojawi się Wróżka, która zamieni Aspena w prawdziwego chłopca?

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżu, ale to nudne. Jak czytałam, to wydawało się lepsze, ale może to dlatego że od połowy książki omijałam akapity z miłosnymi rozmyślaniami Amisi.
    Analiza cudna i śliczna, podczas czytania jej narodziły mi się takie pomysły:
    1. Amisia jako wredna manipulatorka, której pozycja wśród kandydatek jest zagrożona. Wtem! Stary truloff przychodzi do zamku, a Ami wykorzystuje go, by wywalić rywalki, udając nawrót Óczócia. To wszystko okraszone polityką, kwitnącą rebelią, zmieszaniem się różnych kultur (dałaby Cass laskom z innych krajów charaktery i historię!) i Amisią próbującą rozkochać w sobie księcia.
    2. Maksiu-gej i to, jak Illea zareaguje na homoseksualnego księcia.
    3. Córka Maksia jako lesbijka i to, jak reagują na nią rodzice i społeczeństwo.
    4. SPOILER!!! Rozwinięcie romansu Ośrodka z Lucy. KONIEC SPOILERA!!!
    5. Zua pokojówka, która zabija Ami, upodabnia się do niej i bierze udział w Elminacjach zamiast Amisi. A żeby jeszcze była inteligentną, sprytną rebeliantką… To jest całkiem możliwe, w końcu to daleka przyszłość, podejrzewam, że tylko Illea jest taka zapuszczona, a w innych krajach technologia jest na super wysokim poziomie. Zamówić zmieniacz wyglądu albo zrobić operację plastyczną i voila!
    6. Ami romansującą z pokojówką. Spędzają razem dużo czasu, to jest realniejsze niż romans z gwardzistą.
    I to tyle.

    T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Punkt drugi zrobił mi dzień. Gdyby Ośrodek nie był tak bardzo nijaki, najpewniej paringowałabym tych dwóch jak wariatka XD
      Jeśli chodzi o pomysł z córką Maksia, to gdy przeczytałam, że czwarty tom jest o Eliminacjach dla księżniczki, przez sekundę mało nie umarłam z wrażenia, że Cass zdecydowała się wprowadzić lesbijski wątek, w dodatku jako główny element fabuły. A potem doczytałam, że będzie o facetach i od razu mi przeszedł zaciesz (Swoją drogą, ja już czuję, że to będzie złe. Tyle dziewcząt rywalizujących o chłopa to durna komedia, ale odwrócone o 180 stopni będzie po prostu żenujące.). Ale to by nie przeszło, przecież gdzieżby to, w porządnym państwie jak Illea pozwolić na takie bezeceństwa! Jeszcze by się ludziom zaraz rozwodów zachciało, zniesienia łapanek za seksy, albo swobodnego dostępu do antykoncepcji! A potem to już tylko krok do feminizmu i innych wymysłów! Takie rzecz, nie do pomyślenia! No i nie sądzę, żeby autorka w ogóle dopuszczała do siebie myśl, że takie rzeczy istnieją -,-
      I chcę romans z pokojówką. Romanse z pokojówkami zawsze są fajne :3

      Usuń
    2. W dwójkę dałoby się jeszcze wpasować pomysł z jednej z poprzednich analiz, że Maksio próbuje jak najbardziej wyjść na idiotę w oczach króla, żeby go wydziedziczył. No i ewentualnie slashe z Ośrodkiem ;)
      A punkt piąty mnie zachwycił. Tak dla intryg i spisków w pałacu, tym bardziej, że jak na razie wszyscy tam robią, co się da, żeby ułatwić zadanie rebeliantom.
      Czego by nie mówić o Cass, dzięki niej powstało naprawdę dużo świetnych pomysłów na fanfiki, jak tak dalej pójdzie, to zrobi z nas wszystkich pisarzy :D

      Usuń
    3. To co powiecie na coś takiego: Amisia na boku romansuje z pokojówką, która ją zabija i upodabnia się do niej i jako rebeliantka i wredna manipulatorka chce rozkochać w sobie Maksia i wytrzebić wszystkie inne kandydatki, ale Maksio tak naprawdę jest gejem i dlatego robi jak najbardziej kretyńskie rzeczy, żeby ojciec go wydziedziczył, bo chce sobie poromansować z Ośrodkiem, kiedy niestety jest hetero i ma już upatrzoną lasię z jakiejś innej kultury, która go fascynuje?
      (Potwierdzam, bardzo ta książka inspirująca :P).

      Usuń
    4. Niofomune, to by dopiero była pokręcona fabuła! Choć w sumie dałoby się upchnąć w pięciu tomach i nowelach. Przynajmniej byłoby dużo akcji!
      Tak mi wpadło do głowy… Może w rodzinie królewskiej jest jakaś mutacja genów, przez co wszyscy są tacy ociężali umysłowo? A służba i straż chcą nowych rządów, więc wpuszczają rebeliantów i podstawiają fałszywe trupy, żeby spokojnie zabierać wyszkolonych mężczyzn wraz z bronią do rebelianckiego obozu? Szukają [SPOILER] pamiętników dla ciemnego ludu, coby się on przekonał, że Maksiu i tatuś bezprawnie noszą tytuł? A Amisia to rebeliantka, która chce uśpić uwagę księciunia, żeby znaleźć pamiętnik! To ma sens! [KONIEC SPOILERA]

      T.

      Usuń
  10. Subtelna Kiera jest subtelna... Nie czytałam Wielkiego Spoileru, ale kurna, toż to samemu idzie się domyślić tego wszystkiego! XD
    Zaś America właśnie przebiła Bellę na mojej liście nienawiści. Nienawidziłam "Zaćmienia", za to co nasza cudna jeszcze-nie-wampirka wyprawiała z Jakobem i Edem (Tak, nim też. Nikt nie zasługuje na bycie szmatką i oglądanie pocałunków swojej narzeczonej z innym, nawet jeśli nazywa się Edward Cullen), a teraz Ami leci w te same kulki... D: Niech ją który z tych rebeliantów zarżnie Q____Q
    Dziewczyny, nie poddawajcie się! Bez was czytanie tej książki będzie absolutnym koszmarem!

    OdpowiedzUsuń
  11. "Czy mogę dostać chociaż jedną książkę z rodzaju mdłych romansideł dla durnej płci niewieściej, w której nie wciska mi się do gardła utartych, stereotypowych ról kobiet i mężczyzn w związkach i życiu?! "
    Aha, czyli jeżeli w książce kobieta krótko opisana jest jako osoba woląca słuchać niż gadać, a mężczyzna jako ten, który z kolei woli więcej mówić, to mamy do czynienia ze stereotypami. Pomijam szczegół, że jeżeli dwojgu ludzi taki układ pasuje, to co w tym złego?
    Średni ten komentarz, oj średni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę uważasz, że chodziło mi o kwestię ilości wypowiadanych słów na minutę? A nie na przykład o kwestię dominacji, która jest w zdaniu wcześniej? Wielki macho i omdlewająca, ale umiejąca go ugłaskać niewiasta to schemat oklepany do bólu.

      Beige

      Usuń
    2. Bez przesady, silniejsza i słabsza połowa w związku to nie od razu chora dominacja. Choć lubię być samowystarczalną połową całości i nie ciągnie mnie do bycia kurą domową to nie znaczy, że uważam każdy związek, w którym kobieta jest cicha, a mężczyzna dominujący (nie w brutalnym znaczeniu) za zły. Wiele kobiet - abstrahując już od opisu z książki Cass - pragnie po prostu założyć rodzinę i zostać piastunką ogniska domowego, podczas gdy mężczyzna będzie się zajmował zarabianiem itepe. I czasami dobierają się tak, że ta kobieta jest cicha, a mężczyzna nerwowy, ale ona potrafi to w nim uspokoić. Nie mówmy tylko, że taki układ zawsze jest zły bo jest zły i już, bo nie ma podziału 50:50. Niektórym tak jest dobrze i nie czują się stłamszeni, co innym do tego?
      Beige, mam wrażenie, że to było trochę przesadzone z Twojej strony. Dlaczego przeżytek? Bo istnieją kobiety, które lubią być dominującą połową związku? Bo coraz więcej z nich realizuje się w życiu i jest samowystarczalnych? Bo związek może być pół na pół? Może, ale nie musi, jak komu wygodnie. Nie lubię takiego generalizowania - taki koncept jest zły, bo jest zły. No właśnie... nie.

      Usuń
    3. Chodziło chyba o to, że rodzice truloffa nie powinni być stereotypowi, bo mimo że zdarzają się takie pary, to uproszczenie ważnych postaci jest czymś złym. To tak jak biuściasta blondynka jako Ta Zła. Jasne, może nią być, bo zdarzają się Złe Cycate Blondyny, ale to nudne i nie zaskoczy to czytelnika, który przewróci oczami, widząc kolejny stereotypowy związek. Zaznaczam jednak, że to moja interpretacja, Beige mogła mieć na myśli coś innego.

      T.

      Usuń
    4. Z jednej strony zgadzam się, że faktycznie stereotypowe przedstawianie par nuży. Z drugiej jednak - kłóciłabym się, czy jest się o co aż tak złościć. Na chwilę obecną odbieram królową jako osobę bardzo spokojną i opanowaną, łagodzącą charakter męża, coś jak ludzka melisa ;) I zgodzę się, że kobieta jako siła spokoju i mężczyzna jako buzujący temperament to dość wyświechtany przykład. Moim zdaniem wszystko zależy jednak nie od schematu samego w sobie, ale od sposobu, w jaki zostanie od przedstawiony. Dla Amisi układ ten oznacza "On - dominujący, ona - posłuszna. A ja dla odmiany zawsze uważałam, że jeśli już musimy przyznawać komukolwiek rolę dominującą (potrzebne to? Związek opiera się chyba na wzajemnym dopełnianiu?), to tytuł ten należy się właśnie osobie, która ma na druga stronę tak silny wpływ, że niemal balansuje na granicy manipulacji ;) Jeśli królowa faktycznie ma na męża aż taki wpływ, by można było nazwać to "łagodzeniem charakteru", mocno mi się wydaje, że to ona nosi w tym związku lepsze spodnie, nawet jeśli chowa jej pod kiecką.
      Wszystko jest kwestią podejścia i odpowiedniego przedstawienia. Związek związkowi nierówny i nie ma sensu od razu generalizować.
      A tak już całkiem na marginesie - w tej książce występuje też przecież inna dojrzała para, czyli rodzice Amisi. Małomówny ojciec zdający się szukać świętego spokoju i wygadana, nieco histeryzująca matka, która (w mojej opinii) wyraźnie trzyma cały ten cyrk w kupie.

      Usuń
    5. Też racja :) Ale z tego co pamiętam, to późniejsze fakty pokażą, że jednak król nosi spodnie. Nie da się tego wyjaśnić bez spoilerów, więc trudno mi napisać o co chodzi. Za jakiś czas Wielka Informacja O Złym Królu ujrzy światło dzienne. W momencie Wielkiej Informacji książka dotyka ważnych tematów, a autorka nic z tym nie robi, pisze tylko coś w stylu „Ło Boru, tego to ja się nie spodziewałam!”.

      T.

      Usuń
    6. O nie! Nieumiejętne poruszanie trudnych tematów! *wkłada hełm i leci budować bunkier* Jak ja tego nienawidzę... Dlaczego niektórzy autorzy nie mają nawet na tyle dystansu do siebie i swojej twórczości, by ocenić, na co starczy im warsztatu? Już się boję ;_;
      A jeśli chodzi o noszenie spodni, to chyba faktycznie muszę poczekać na dalszy rozwój akcji. Dlatego napisałam "na chwilę obecną" ;) Eh, do jakich to głębokich rozważań się człowiek posunie, byle tylko zabić wszechobecną w tej książce nudę...

      Usuń
    7. Czy ja wiem, czy to chodziło wyłącznie o rodziców Maxona... Same stwierdziłyście, że mamy w książce już dużo wcześniej przedstawione zupełnie odmienne małżeństwo - to jest, energiczną i wygadaną mamę Amisi oraz jej cichego ojca. Bez względu na wiele głupot w tej książce żadnego siłowego wciskania tu nie ma. Wciąż uważam, że ten komentarz był przesadzony i niepotrzebny. Nie twierdzę, że jakikolwiek związek jest tu dobrze opisany czy nie uproszczony. Pomijając już sens i logikę całej tej historii i rozwiązania różnych kwestii, dlaczego w związku pary królewskiej nie ma prawa być dominującego króla i łagodzącej obyczaje królowej? Gdyby takie stereotypowe role rozdzielał lepszy pisarz, mogłoby to być super ciekawe i nie byłoby upraszczania głównych postaci. A więc sam fakt przydzielenia takich ról nie musi być zły - to, że później Cass może nie umieć tego napisać to... cóż, będzie później. Na razie mamy dwa zdania i nic wciskanego na siłę (akurat nie tutaj, nie twierdzę, że wcześniej Cass nie wciskała żadnych stereotypów na siłę). Naprawdę nie przesadzajmy.

      Carly (zapomniałam się wcześniej podpisać)

      Usuń
    8. Beige, w zacytowanym przez Ciebie fragmencie związek króla i królowej zarysowany jest delikatnie. Nie wiem, co będzie dalej, ale na chwilę obecną toczenie piany z ust na podstawie tych dwóch czy trzech krótkich zdań jest trochę przesadzone. Tak, dominujący facet i uległa kobieta to schemat ograny do bólu, ale... co z tego? Zgadzam się z Carly, że nie ma na razie żadnego wciskania na siłę ani nic. Nie wykluczam, że dalej, w trakcie kolejnych analiz, okaże się jak związek króla i królowej wygląda naprawdę, ale na chwilę obecną nadal uważam komentarz za nieadekwatny do zacytowanego fragmentu.

      Usuń
    9. Beige nie napisała przecież, że taki model związku jest zły i koniec. Wyraziła tylko swoją preferencję. :) Ona woli książki, w których nie wciska się bohaterom stereotypowych ról płciowych, inni zaś wolą książki o silnych bohaterach męskich i słabych kobietkach. Ja wolę te pierwsze i też uważam, że są lepsze dla nastolatek. Wolę, żeby dziewczynki chciały być jak Katniss albo Merida Waleczna niż jak Bella albo Kopciuszek.

      Usuń
    10. A może zdobędziemy się na rewolucyjny pomysł i damy dziewczynkom możliwość wyboru, zamiast wartościowania (nie mówię tu o ewidentnie toksycznych wzorcach, bo i ten z cytatu bynajmniej na to nie wskazuje) czy wpychania im naszych preferencji? (Btw akurat Katniss i Merida są naprawdę jednymi z ostatnich osób, które wymieniłabym jako wzór do naśladowania (co nie znaczy, że nie mają pewnych godnych pochwały cech) - w przeciwieństwie do wielu niewalecznych bohaterek).

      Usuń
    11. Jakkolwiek Beige za przedstawianiem stereotypowych ról w związku rzeczywiście nie przepada, to z Clarksonem i Amberly jest jeszcze taki problem, że Cass z jakiegoś powodu uparła się stworzyć "Królową". I wierzcie mi - po przeczytaniu tego dzieła wszystkie podobne wtręty zaczynają brzmieć po prostu obrzydliwie. Na razie nie chcę zbytnio rozpisywać się na ten temat, bo do wątku życia rodzinnego Schreave'ów dojdziemy w swoim czasie, ale muszę powiedzieć, iż "Królowa" jest albo najlepszym, albo najgorszym dziełem Cass - w zależności od tego, czy autorka naprawdę chciała przedstawić tych dwojga w taki, a nie inny sposób, czy też, podobnie jak Meyer, nie zdaje sobie sprawy, co właściwie wyszło spod jej palców.

      Usuń
    12. Maryboo, nie pisz o tym tak intrygująco, błagam :). Ja bardzo nie chcę czytać tych książek. Chyba, że będzie analiza Królowej?

      Usuń
    13. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Chcemy na pewno zakończyć trylogię i, o ile życie pozwoli, zabrać się za czwartą część, ale nowelek póki co nie mamy w planie. Ale spokojnie - wyjaśnię dokładniej, o co mi chodziło w dalszych analizach "Elity", więc dodatkowa lektura nie jest wymagana ;)

      Usuń
    14. No właśnie, skoro całe sedno problemu wychodzi na jaw dopiero w nowelce, co do której nie jesteście nawet pewne, czy będziecie ją analizować, to ten komentarz tym bardziej jest na wyrost. Jeśli pojawił się w związku z tym, co później Cass pisze o związku pary królewskiej - proszę bardzo, można wyjaśnić dlaczego to jest złe, oznaczyć jako spojler i gotowe. W innym wypadku ten komentarz jest bezpodstawny i przesadzony, niestety.

      Carly

      Usuń
  12. Tak bardzo zastanawia mnie, czemu zamiast Haloween nie mogli się inspirować karnawałem?

    OdpowiedzUsuń
  13. "Amisia i jej ojciec rozchodzą się do sowich pokoi"
    Jeśli to literówka, to bardzo fajna. ;)

    "pyszne przysmaki"
    A istnieją niesmaczne przysmaki, Kiero, tak z ciekawości zapytam?

    @Biały Lis
    "Tyle dziewcząt rywalizujących o chłopa to durna komedia, ale odwrócone o 180 stopni będzie po prostu żenujące."
    Ale dlaczego żenujące? W przyrodzie to głównie samczyki rywalizują ze sobą o samiczkę, więc powiedziałabym, że to wręcz naturalniejsze niż baby bijące się o chłopa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że większość z tych smakowitych żarcików, jest wzięta prosto z ,, Chwili dla Ciebie".Aż dziwne, że autorka nie wspomina nic o zerwanych bokach, czy karuzeli śmiechu. Pomijając ten dosyć osobliwy początek, chciałabym podziękować autorkom tej analizy. Wasz blog potrafi wywołać u mnie spazmy śmiechu większe niż te u papy Amisi po usłyszeniu słowa ,,napaść".

    OdpowiedzUsuń