niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdziały V i VI

Kochani, literami jak wół, ale pragnę rozwiązać tę kwestię raz na zawsze - nie każdy lubi spoilery. Naprawdę nie mam ochoty bawić się w Wielkiego Cenzora Internetu i wycinać Wasze posty, dlatego proszę: jeśli chcecie spoilerować w komentarzach, to dajcie stosowny nagłówek, aby osoby, które nie chcą dowiadywać się z wyprzedzeniem co się wydarzy, mogły pozostać w stanie błogiej niewiedzy. Dziękuję za uwagę. 


Rozdział 5

-Czyli pani zdaniem, lady Celeste, obecna liczba poborowych jest niewystarczająca i powinna zostać zwiększona w następnych poborach? – zapytał Gavril Fadaye, prowadzący Biuletyn Stołeczny Illei.

Nie no, nie wierzę! Zadawać kandydatce na księżniczkę takie skomplikowane pytanie i to w dodatku dotyczące tak niekobiecej dziedziny, jak wojsko? Caesarze, chyba nikt ci jeszcze nie wytłumaczył, w jakim uniwersum jesteś.

Był jedyną osobą, która mogła robić wywiady z członkami rodziny królewskiej.

Cass, my naprawdę nie mamy sklerozy. Na twoim miejscu nie podkreślałabym także specjalnie pewnych, ekhm, powiązań z innymi znanymi nam bestsellerami.

Nie, nie jesteśmy w Panem: 22

Wiedziałyśmy, że nasze dyskusje w Biuletynie także są rodzajem próby. Nawet jeśli Maxon nie miał narzuconej daty, do której musiał dokonać wyboru, społeczeństwo nie mogło się doczekać wyłonienia finalistek, a ja miałam wrażenie, że zależy na tym także królowi, królowej i ich doradcom. Jeśli chciałyśmy pozostawać w Eliminacjach, musiałyśmy udowadniać swoją wartość w czasie i miejscu przez nich wybieranym.

No to jesteś w czarnej rzyci.

Cieszyłam się, że udało mi się przebrnąć przez ten okropny raport o stanie armii i zapamiętać część danych, dzięki czemu miałam szansę dziś wieczorem zrobić dobre wrażenie.

Wiecie co? Tego rodzaju akapity jeszcze bardziej umacniają mnie w przekonaniu, że Amisia nigdy, przenigdy nie powinna zostać królową. Spójrzcie sami: Singerówna traktuje całą rzecz niczym klasówkę, którą zdaje się metodami Trzech Z. Słonko, to jest wiedza niezbędna do zarządzania krajem, a nie sprawdzian z budowy pantofelka. Zgadzam się, że raporty wojskowe dla kogoś nie pasjonującego się militarystyką mogą być raczej nudne, ale TYM WŁAŚNIE BĘDZIESZ ZAJMOWAĆ SIĘ PRZEZ RESZTĘ ŻYCIA W PRZYPADKU WYGRANEJ – POMAGANIU MAXONOWI W ZRZĄDZENIU ILLEĄ. To nie jest kwestia wkucia na blachę kilku liczb (które przecież i tak lada moment ulegną zmianie) – jeśli nie zrozumiesz, o co chodzi w samym systemie, z dużym prawdopodobieństwem doprowadzisz kiedyś ten kraj do ruiny, wespół w zespół z Maksiem (bo o tym, że panicz nie kwapi się do studiowania taktyk wojennych wiemy nie od dziś).

Właśnie tak. Wojna w Nowej Azji ciągnie się latami i myślę, że jeden albo dwa zwiększone pobory pozwolą skierować na front dodatkowe siły, potrzebne do jej zakończenia.
Naprawdę nie znosiłam Celeste.

Nie dziwię się – Celeste właśnie pokazała, że w przeciwieństwie do ciebie ma jakąkolwiek opinię na ten temat i nie ogranicza się jedynie do zapamiętania danych.

I tak, zgadliście – to, że Celeste ma konkretny pomysł (dobry czy zły, to już inna para kaloszy) to w jej przypadku TEŻ wada. Bycie Scary Sue nie jest proste, oj nie.

Queen (Bee) Wannabe: 32

Doprowadziła do wyrzucenia jednej z kandydatek, w zeszłym miesiącu popsuła przyjęcie urodzinowe Kriss i całkiem dosłownie chciała zedrzeć ze mnie sukienkę. Jej pochodzenie, jako Dwójki, sprawiało, że czuła się lepsza od nas wszystkich.

Cass, nie mamy Alzheimera.

Szczerze mówiąc, nie miałam opinii na temat stanu liczebności armii Illei, ale ponieważ znałam Celeste, wiedziałam, że na pewno jestem temu przeciwna.



No i sami powiedzcie, czy America to nie fantastyczny materiał na przyszłą królową?

Nie zgadzam się – oznajmiłam tak dystyngowanym tonem, na jaki byłam w stanie się zdobyć. Celeste odwróciła się do mnie, odrzucając ciemne włosy na ramię. Ponieważ znajdowała się teraz tyłem do kamery, mogła spokojnie rzucić mi wściekłe spojrzenie.

Queen (Bee) Wannabe: 33

Lady Americo, uważa pani, że zwiększenie liczby żołnierzy nie jest dobrym pomysłem? – zapytał Gavril.
Poczułam, że się rumienię.

- Cholera, nie zadawaj mi takich trudnych pytań, chciałam tylko dopiec mojej rywalce!

Dwójki są w stanie wykupić się z poborów, więc jestem pewna, że lady Celeste nie wie, co dzieje się z rodzinami, które tracą swoich synów. Powoływanie do armii większej liczby młodych mężczyzn będzie wyniszczające szczególnie dla niższych klas, w których rodziny są zazwyczaj większe, a wszyscy ich członkowie muszą pracować, żeby zapewnić im utrzymanie.

Americo? To byłby świetny argument, naprawdę. Jest tylko jeden problem: nie wszyscy trafiają do armii. W rozdziale szóstym „Rywalek” sama to zresztą przyznałaś: dziewiętnastolatkowie przechodzą szkolenie, po czym zostają rozdzieleni na żołnierzy, służby porządkowe i gwardzistów w pałacu. Każdy chłopak, którego dotyczy pobór automatycznie staje się Dwójką, a jego służba trwa cudownie krótki okres czterech lat (po którym to czasie, jak mniemam, dostają sowitą dwójkową wojskową emeryturę). A zatem wybacz, ale nie zgodzę się z tobą: to właśnie dla niższych kast pobór jest błogosławieństwem, bowiem istnieje spora szansa, że synalek nie tylko nie zginie na froncie, ale w dodatku przyniesie do domu konkretną ilość kasy.

Celeste odgryza się naszej heroinie, pytając, czy w takim razie chce, by wojna w Nowej Azji trwała w nieskończoność. Amisia kręci się, wierci, rozgląda się po pałacu szukając natchnienia...i jak ją nie natchnie! Trzymajcie się krzeseł, kochani.

A gdyby pozwolić zgłaszać się na ochotnika?
Na ochotnika? – zapytał Gavril.
Celeste i Natalie roześmiały się, co pogorszyło sprawę, ale kiedy się nad tym zastanowiłam, zaczęłam dochodzić do wniosku, że to może być całkiem niezły pomysł.
Tak. Na pewno trzeba by postawić pewne wymagania, ale może więcej udałoby się nam osiągnąć z armią złożoną z mężczyzn, którzy chcą być żołnierzami, a nie z chłopców, którzy robią, co mogą, żeby przeżyć i wrócić do dawnego życia.
W studiu rozległ się pomruk rozmów – najwyraźniej udało mi się użyć celnego argumentu.
...Serio, Cass? Serio? Chcesz mi powiedzieć, że przez te wszystkie lata żaden z rządzących nie wpadł na pomysł, by wprowadzić ochotniczą służbę wojskową? Nikomu nie zaświtało, że spora liczba przymierających (ekhm, ekhm) głodem Siódemek i Szóstek z dużym prawdopodobieństwem zgłosiłaby się sama do woja, byle mieć za co wykarmić swoją rodzinę?

Widzicie, to dokładnie ta sama przypadłość, która trapiła Meyer w „Zaćmieniu”: wszyscy bohaterowie drugo- i trzecioplanowi musieli mieć ujemne IQ, aby Bella jako jedyna wpadła na rewolucyjną myśl, że za atakami w Seattle stoi spragniona zemsty Victoria.

Sama nie wiem, kogo tak naprawdę nagradzam tu punktem: rodzinę królewską, Natalie i Celeste czy samą autorkę.

Użyj mózgu, Luke: 19

Elise i Marlee popierają pomysł Amisi, a Kriss przedstawia własny, równie rewolucyjny projekt: niech do armii zaciągną się też kobiety.

Celeste roześmiała się głośno.
A jak myślisz, czy jakaś by się w ogóle zgłosiła? Miałabyś ochotę jechać na pole bitwy? – Jej głos ociekał ironicznym niedowierzaniem.

Queen (Bee) Wannabe: 34

Chwila, moment. W poprzednim tomie dziewczyny uczyły się o historii Illei, w tym o wojnach/powstaniach, które odbyły się na terenie dawnego USA. Biorąc pod uwagę, że akcja trylogii rozgrywa się w przyszłości...Czy nikt nie poinformował kandydatek, że w zamierzchłych czasach kobiety mogły (i walczyły) ramię w ramię z mężczyznami? Dlaczego propozycja Kriss spotyka się z tego rodzaju szyderstwem?

Panna Ambers spokojnie odgryza się, że osobiście nie nadaje się do walki, ale zna pewne uczestniczki, które są nadzwyczaj żądne krwi i z pewnością poradziłyby sobie na froncie. Tu scena się kończy; przeskakujemy do sypialni Amisi, gdzie pokojówki pomagają jej przebrać się po nagraniu.

Podoba mi się ten pomysł z armią ochotniczą – powiedziała Mary, której zręczne palce ani na moment się nie zatrzymywały.
Mnie też – dodała Lucy. – Pamiętam, jak ciężko było moim sąsiadom, kiedy ich najstarsi synowie byli brani do wojska. Trudno było znieść myśl o tym, że tak wielu spośród nich nie wróci.

No nie, znowu ta śpiewka? Cass, zgodnie z twoim własnym kanonem na front trafia 1/3 rekrutów, a przecież i ci, którzy zostają tam wysłani nie muszą obowiązkowo skończyć w piachu! Oczywiście, strach rodziców że to właśnie ich dziecko może zostać wysłane w bój jest absolutnie zrozumiały, ale autorka przedstawia to tak, jakby pobór był jednoznaczny z wysłaniem do Nowej Azji, co po prostu nie jest prawdą.

Widziałam, że zatopiła się we wspomnieniach i sama zaczęłam sobie przypominać różne rzeczy z przeszłości. Miriam Carrier młodo owdowiała, ale wraz z synem radzili sobie całkiem nieźle, zostawszy we dwoje. Kiedy żołnierze przynieśli jej list, flagę i pozbawione znaczenia kondolencje, całkowicie się załamała. Nie była w stanie radzić sobie sama. Nawet gdyby mogła, brakowało jej już woli życia. Czasami widywałam ją, Ósemkę-żebraczkę, na tym samym placu, na którym żegnałam się z mieszkańcami Karoliny. Nie miałam jednak niczego, co mogłabym jej ofiarować.

Cóż, gdybyś naprawdę, naprawdę chciała pomóc kobiecie w niedoli, to pragnę przypomnieć ci, iż posiadałaś słój jednocentówek. A tak swoją ścieżką, czy w Illei nie istnieje jakikolwiek zasiłek dla rodzin poległych? To dosyć...okrutne.

Ale myślę, że Kriss posunęła się odrobinę za daleko – skomentowała Anne. – Kobiety biorące udział w walce to okropny pomysł.
Uśmiechnęłam się, widząc jej surowy wyraz twarzy, kiedy koncentrowała się na moich włosach.

Cass, wstawiaj dalej takie teksty, a w celu pojawienia się nowych analiz będę musiała przekupywać Beige cukierkami.

Mój tata mówi, że dawniej kobiety…

Zaraz...czyli jednak Illeańczycy wiedzą, że kiedyś w wojsku były też kobiety? Więc skąd to powszechne potępienie pomysłu Kriss? No, chyba że chodzi o słynny podręcznik do historii w domu Singerów. Co rodzi następne pytanie – jakim cudem w kraju, w którym ewidentnie fałszuje się historię w ogóle uchował się jakiś autentyczny podręcznik z zamierzchłych czasów?

Cass najwyraźniej uznała, że za długo już koncentrujemy się na bzdetach w rodzaju historii i obronności Illei, w związku z czym akcja wraca na jedyne słuszne tory: do pokoju Ami wprasza się Maxon. Pokojówki (a konkretnie Mary) z wrażenia upuszczają szpilki do włosów – nie bardzo wiem, o co im chodzi, wszak mieszkają tu od lat, a sam Maksiu wprasza się do alkowy Ameriki tak często, że równie dobrze mógłby tu zamieszkać – po czym tradycyjnie wycofują się za drzwi i wpadają do Czarnej Dziury Narracyjnej.


Właśnie, więc ten pomysł…
Słucham.
Pamiętasz tę całą historię Halloween?
Tak. Nie miałam jeszcze czasu, żeby przeczytać pamiętnik, ale jest naprawdę dobrze schowany – odparłam.
Nie szkodzi, nikt go nie szukał.

...Cass, czy to miał być subtelny humor, czy też równie subtelny foreshadowing? W twoim przypadku momentami ciężko rozróżnić te dwie przypadłości.

Okazuje się, że z racji miesiąca października Maxon planuje – niespodzianka! - urządzić bal halloweenowy.

Wymyśliłem, że wszystkie kandydatki mogłyby sobie przygotować kostiumy, a gwardzistów, którzy nie mają w tym czasie służby, można by zaprosić jako dodatkowych partnerów do tańca. Ja jestem tylko jeden i byłoby niesprawiedliwe, gdybyście wszystkie musiały stać i czekać na swoją kolej. Przez następny tydzień albo dwa moglibyśmy organizować lekcje tańca, sama mówiłaś, że w niektóre dni macie sporo wolnego czasu. A, i cukierki! Zamówimy najlepsze cukierki, krajowe i importowane. Tego wieczoru będziesz się mogła nimi objeść za wszystkie czasy. Po balu będziemy musieli cię wturlać na górę.

O ja, ale fajnie! Będą cukierki, i śmieszne przebrania i pewnie konfetti!!!

...Maxon. Aniołku. Skup się, proszę. Wytęż tę jedną, samotną szarą komórkę. Twój naród nie ma pojęcia, co to Halloween. Ty sam znalazłeś tę informację w ściśle tajnym pokoju. Owszem, masz pełne prawo z niego korzystać, a w samym Halloween nie ma nic specjalnie zdrożnego – ale nie zmienia to faktu, iż oficjalnie wszystkie wzmianki o tym święcie są trzymane pod kluczem i niedostępne dla szerszej publiczności.

A teraz ty zamierzasz zorganizować bal opierając się na informacjach, do których dostęp ma tylko i wyłącznie rodzina królewska.

Jestem pewna, że tatuś będzie wniebowzięty.

Użyj mózgu, Luke: 20

Możemy też ogłosić to publicznie i zaprosić wszystkich w kraju do obchodzenia tego święta. Niech dzieci przebiorą się i chodzą po domach, tak jak dawniej.




Wiecie co? Zaczynam myśleć, ze Maxon tak naprawdę wcale nie chce przejąć korony i robi wszystko, co w jego mocy, żeby ojciec go wydziedziczył.

Użyj mózgu, Luke: 21

Ale to nie koniec niespodzianek: ponieważ zgodnie z tradycją książę powinien spotkać się z rodzinami Elity, Max postanowił upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu i zaprosić bliskich Amisi oraz pozostałych kandydatek właśnie na ten bal. Ami, rzecz jasna, jest przeszczęśliwa: rzuca się Maxonowi na szyję i wylewnie mu dziękuje.

Nie ma za co… Wiem, że ich kochasz.
Owszem.
Maxon roześmiał się.
I jest jasne, że zrobiłabyś dla nich praktycznie wszystko. Ostatecznie tylko ze względu na nich bierzesz udział w Eliminacjach.
Odsunęłam się szybko, żeby popatrzeć mu w oczy. Nie było w nich pretensji, tylko niemiłe zaskoczenie z powodu nagłości mojego ruchu. Nie mogłam jednak pominąć tego milczeniem. Musiałam to wyjaśnić.
Maxonie, to między innymi z ich powodu tutaj przyjechałam, ale nie dlatego jestem tutaj teraz. Wiesz o tym, prawda? Jestem tutaj, ponieważ…
Ponieważ?
Popatrzyłam na Maxona i zobaczyłam nadzieję malującą się na jego pełnej czułości twarzy. „Powiedz to, Ami. Po prostu mu to powiedz”.

Tak!!! Błagam cię, na wszystko zaklinam, powiedz i będziemy mogli wreszcie skończyć z tą wymuszoną dramą!

Pomyślałam o Marlee i o tym, co czułam tamtego dnia, kiedy rozmawiałyśmy o Eliminacjach. Trudno mi było wyobrażać sobie Maxona jako mojego chłopaka, kiedy wciąż umawiał się z innymi dziewczętami, ale był dla mnie już kimś więcej niż tylko przyjacielem. Znowu poczułam przypływ nadziei, że nasza historia też może się okazać czymś więcej. Maxon był dla mnie ważniejszy, niż sama bym to przed sobą przyznała.

Tak, wiemy. Czyli za chwilę mu to wszystko wyznasz, prawda?

Obdarzyłam go zalotnym uśmiechem i chciałam podejść do drzwi.

...Że co?

Wracaj tutaj, Americo Singer. – Maxon zagrodził mi drogę, objął ramionami i staliśmy tak, tuż obok siebie. – Powiedz mi – szepnął.

Maksiu, wyjątkowo jestem z tobą. Przyszpil ją raz a porządnie i niechże się wreszcie dziewczyna zdecyduje: albo tak, albo wspak.

Przygryzłam wargi.
No trudno, muszę się uciec do innych środków komunikacji.
Bez ostrzeżenia pocałował mnie, a ja poczułam, że odchylam się do tyłu, podtrzymywana bezpiecznie przez jego ramiona.

...Maxon? Podobną filozofię stosował Jared Howe. Dobrze ci radzę, nie idź tą drogą.

Zazwyczaj, kiedy byliśmy sami, potrafiłam zapomnieć o innych dziewczętach. Ale dzisiaj wieczorem pomyślałam o tym, że ktoś inny mógłby zająć moje miejsce. Wyobraziłam sobie inną dziewczynę w ramionach Maxona, która umiałaby go rozbawić, która poślubiłaby go… Miałam wrażenie, że serce mi zaraz pęknie i nie byłam w stanie powstrzymać łez.

CO TY NA TO, ŻEBY W TAKIM UKŁADZIE...a zresztą, wszystko mi już jedno.

Osiołkowi w żłoby dano: 21

Skarbie, co się stało?
Skarbie? To słowo, tak czułe i intymne, otuliło mnie całą. W tym momencie zniknęła we mnie jakakolwiek potrzeba bronienia się przed uczuciami do Maxona. Chciałam być jego miłą, jego skarbem. Chciałam być jedyną dziewczyną Maxona.

Ostatnimi czasy czuję się nieco winna; zgodnie z ideą analiz powinnam komentować tego rodzaju akapity. Ale sami powiedzcie, co jeszcze można dodać w tym temacie?

Osiołkowi w żłoby dano: 22

To mogło oznaczać dla mnie przyszłość, jakiej nigdy sobie nie wyobrażałam, a także pożegnanie z rzeczami, z którymi nie zamierzałam się nigdy rozstawać, ale w tym momencie nie potrafiłam znieść myśli o rozstaniu z nim.

Nie wiem, czy przez owe „rzeczy” rozumiesz rodzinę czy Aspena i kompletnie mnie to nie obchodzi. Po prostu podejmij wreszcie jakąkolwiek decyzję i uwolnij nas od tych tortur.

Osiołkowi w żłoby dano: 23

To prawda, że nie byłam najlepszą kandydatką do korony, ale nie zasługiwałabym w ogóle na udział w Eliminacjach, gdybym nie potrafiła się przynajmniej zdobyć na odwagę, żeby powiedzieć, co czuję.

Widzicie to pogrubienie? To ten rodzaj eufemizmu, który mogłoby pobić wyłącznie stwierdzenie w rodzaju: „Ian O'Shea pragnie czegoś więcej niż platonicznej relacji z Wagabundą”.

Nie chcę zostawiać tego wszystkiego.
O ile pamiętam, podczas naszej pierwszej rozmowie powiedziałaś, że tutaj jest jak w klatce – uśmiechnął się Maxon. – Ale udało ci się przywiązać do tego miejsca, prawda?
(...)
Nie chodzi mi o pałac, Maxonie. Nie dbam o te suknie ani o łóżko, ani nawet, choć możesz w to nie uwierzyć, o jedzenie.

No, ja na przykład niezbyt ci wierzę, bojąc pod uwagę, iż jeszcze nie tak dawno rozmyślałaś, jakby tu zatrzymać się w pałacu na tyle długo by wyciągnąć z królewskiego konta sumę wystarczającą do przyszłorocznego Bożego Narodzenia.

Chodzi o ciebie – powiedziałam. – Nie chciałabym się z tobą rozstawać.
Ze mną?
Skinęłam głową.
Chcesz mnie?
Roześmiałam się, widząc jego zdumienie.
Właśnie to próbuję powiedzieć.
Maxon umilkł na chwilę.
Jak… Ale… Co ja zrobiłem?

Biedny facet. Sami pomyślcie; Amisia ma go pod pantoflem do tego stopnia, że nieborak aż nie potrafi wykoncypować, dlaczego nagle w swej łaskawości postanowiła zwrócić na niego uwagę.

Kochanek z kartonu: 10

Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Po prostu myślę, że istnieje szansa, że nieźle by się nam ułożyło.
Maxon uśmiechnął się powoli.
Ułożyłoby się nam cudownie.
Przyciągnął mnie do siebie, gwałtownie w porównaniu z jego zwykłym zachowaniem, i znowu pocałował.
Jesteś pewna? – zapytał, odsuwając mnie na odległość ramienia i patrząc na mnie. – Jesteś całkowicie pewna?
Jeśli ty jesteś pewien, to ja też.

Zaraz...czyli...to koniec, tak? America podjęła przecież decyzję. Czy to oznacza, że dotarliśmy do finału?!





...Nie, moment. Przecież jesteśmy dopiero na początku książki, a przed nami jeszcze jeden tom.




Kochani, z ręką na sercu: nie mam pojęcia, co się dzieje. Wszystko wskazuje na to, że klamka wreszcie zapadła...ale lada moment dowiemy się z pewnością, że w momencie zniknięcia z horyzontu Maxona wątpliwości Amisi powróciły. Tak właśnie wygląda akcja „Elity” - kiedy wydaje się, że zbliżamy się do mety okazuje się, że za nami dopiero pierwszy zakręt. Profilaktycznie:

Osiołkowi w żłoby dano: 24

Na ułamek sekundy przez jego twarz coś przemknęło, ale zniknęło tak szybko, że nie byłam nawet pewna, czy mi się nie zdawało i co to mogłoby być.

Cass, z Pottera TEŻ zamierzasz ściągać?

Nasze gołąbeczki miziają się jeszcze przez chwilę, po czym Maxon oznajmia, że musi się zbierać – ostatecznie zorganizowanie oficjalnie nieistniejącego święta to nie takie hop-siup.

Do jutra – obiecał szeptem, niemal muskając mój nos swoim nosem. Patrzył na mnie z takim uwielbieniem, że wszystkie obawy wydały mi się niemądre. – Jesteś naprawdę niezwykła.

Dobre Mzimu: 22

Kiedy wyszedł, zamknęłam oczy i spróbowałam sobie przypomnieć wszystko, co się wydarzyło w trakcie tego krótkiego spotkania: to, jak na mnie patrzył, rozbawiony uśmiech, słodycz pocałunków. Przypominałam je sobie wciąż od nowa, kładąc się spać, i zastanawiałam się, czy Maxon robi to samo.



Rozdział 6


Rozdział rozpoczyna się...sesją fotograficzną w pokoju Ami.

- Doskonale, panienko. Proszę pokazywać coś na tych szkicach, a reszta z pań niech postara się na mnie nie patrzeć – zarządził fotograf.
Była sobota, a cała Elita została zwolniona z obowiązkowego siedzenia przez cały dzień w Komnacie Dam. Przy śniadaniu Maxon zapowiedział bal halloweenowy, a po południu nasze pokojówki zaczęły prace nad kostiumami.

Mam szczerą nadzieję, iż król nie obsztorcował swojego synalka wyłącznie z powodu obecności biesiadników przy stołach i że nadrobił wychowawcze zaległości natychmiast po opuszczeniu jadalni.

Pan fotograf robi zdjęcia Ameriki przeglądającej materiały, piórka, cekiny i projekty kostiumów – nawiasem mówiąc, nie ma to jak kierować błysk fleszy na Mary Sue, podczas gdy to pokojówki będą odwalać całą rzeczywistą robotę związaną z tworzeniem przebrania – gdy nagle do sypialni wpada książę.

...Maxon, ja nie żartowałam w poprzedniej analizie: po prostu się tu przeprowadź, szkoda zdzierać podeszwy.

Fotograf prosi Maksa, by zapozował razem z Amisią, na co ten radośnie przystaje.

Pokojówki odsunęły się, a Maxon wziął kilka rysunków i stanął koło mnie, trzymając szkice przed nami jedną ręką, a drugą obejmując mnie w talii. Ten dotyk znaczył bardzo wiele. Mówił mi: zobacz, niedługo będę mógł cię tak obejmować przy wszystkich. Nie musisz się o nic martwić.

Eee...Americo, a teraz to niby co robi? Przecież właśnie obmacuje cię na oczach służby i kompletnie obcego faceta. Nie mówiąc już o tym, że Maksio doprawdy nie potrzebuje obrączki na palcu by móc cię bezkarnie obłapiać.

Sesja się kończy, fotograf się zmywa, a razem z nim – tak, zgadliście – pokojówki. Naprawdę zaczyna mi być żal tych dziewczyn; biorąc pod uwagę, że Maxon zdaje się spędzać u Ameriki cały swój wolny czas biedaczki nie mają nawet chwili, żeby usiąść i zająć się jakąś robótką.

Maxon chwali projekty pokojówek i pyta Amisi, czy już zdecydowała, za co się przebierze.

Podoba nam się pomysł przebrania za ptaka. To by było nawiązanie do mojego naszyjnika – odparłam, dotykając srebrnego łańcuszka. Mój wisiorek ze słowikiem był prezentem od taty i lubiłam go bardziej niż biżuterię, którą dostałam w pałacu.

Wiem, wiem; ta dziewczyna kopnęła księcia poniżej pasa i nie poniosła żadnych konsekwencji, poza tym chroni ją Imperatyw z Rzyci. Ale na litość, Americo, czy naprawdę musisz podkreślać przy każdej okazji jak bardzo lubisz łamać pałacowe reguły?

Użyj mózgu, Luke: 22

Maksio odradza jej ten pomysł, jako że Celeste ma podobną wizję kostiumu.

Nie szkodzi – wzruszyłam ramionami. – Nie zależy mi aż tak na strojeniu się w piórka. – Mój uśmiech przygasł. – Zaraz. Byłeś u Celeste?

Maxon, lepiej odsuń się na bezpieczną odległość. I może jeszcze na wszelki wypadek zasłoń czymś przyrodzenie.

Wpadłem tylko na chwilę, żeby pogadać. Obawiam się, że u ciebie też nie mogę zostać na dłużej. Tata nie jest zachwycony moim pomysłem, ale rozumie, że podczas Eliminacji dobrze jest urządzać takie uroczystości.

Naprawdę chciałabym wierzyć, że Clarkson robi dobrą minę do złej gry, jednocześnie po cichu starając się zminimalizować szkody wyrządzone przez bezmyślnego gówniarza myślącego mniejszą główką, ale na nieszczęście wiem, jaką ścieżkę rozwoju zaplanowała dla tej postaci Cass.

Kochani, być może zastanawiacie się, o co się tak czepiam. To tylko Halloween, zwyczajna impreza. Nic się nie stanie, jeśli młodzi się wyszaleją, prawda?

Przeanalizujmy fakty:

  • Halloween jest kompletnie nieznane w Illei. Nikt nie wie, czym jest to święto; aby uniknąć powszechnej konfuzji (choć, jak się przekonacie w przyszłym tygodniu, Halloween w wykonaniu Cass jest niezbyt halloweenowe i przypomina raczej bal karnawałowy), Maxon musiał przynajmniej w skrócie wyjaśnić, o co biega. Zapewne nie wspomniał, gdzie dowiedział się o tego rodzaju zabawie, ale tak czy inaczej musiał wytłumaczyć, że to uroczystość z zamierzchłych czasów.
  • Powtarzam: uroczystość z zamierzchłych czasów. Aby posiąść o niej wiedzę, Maxon musiał przeanalizować jakieś źródła.
  • Źródła z dawnych czasów, niedostępne dla tłuszczy.
  • A skoro niedostępne, to i świetnie ukryte.
  • Żeby je znaleźć, trzeba by pewnie przewrócić pałac do góry nogami.
  • Trochę tak, jak czynią to rebelianci z Północy.
  • Oh, wait.

Użyj mózgu, Luke: 23

Cóż, może i król nieuchronnie zmierza w wyznaczonym przez autorkę kierunku, ale przynajmniej zachował resztki strategicznego myślenia i domaga się od syna, by wykorzystał spotkanie z teściami in spe do przeanalizowania sytuacji rodzinnej kandydatek i wyrzucenia jednej z dziewcząt. Amisię bardzo to smuci – liczyła, że będzie mogła bawić się bez widma Eliminacji krążącego nad głową. Biorąc pod uwagę, iż Maxon może wyrzucić każdą z nich w dowolnym momencie nie bardzo rozumiem, co ją tak boli, ale niech będzie.

Chyba muszę dokończyć mój obchód – powiedział roztargnionym głosem Maxon, nadal przeglądając rysunki.
Musisz już iść?
Nie martw się, skarbie. Zobaczymy się na obiedzie.
Tak” – pomyślałam. – „Ale na obiedzie zobaczysz całą szóstkę”.

Hej, Americo, mam wspaniały pomysł! Co ty na to, by powiedzieć Maxonowi, że chcesz zostać jego żoną? Zapewniam, jedno twoje słowo wystarczy, by pozostałe dziewczęta przestały stanowić jakiekolwiek zagrożenie!

Osiołkowi w żłoby dano: 25

Maksio wychodzi, a my dokonujemy skoku w przyszłość; okazuje się, że do balu pozostało zaledwie osiem dni. Dziewczyny w towarzystwie królowej zajmują się organizacją (czytaj: układają menu na przyjęcie). Niestety, Amisia nie potrafi się cieszyć przygotowaniami, jako że Maxon najwyraźniej postanowił uregulować swoje stosunki z pozostałymi uczestniczkami: a to znika gdzieś z Celeste, a to uczy Kriss strzelać z łuku.

Czułam się coraz bardziej zawstydzona. Popełniłam błąd, wyznając Maxonowi swoje uczucia. Mimo zapewnień nie był najwidoczniej mną naprawdę zainteresowany, skoro postanowił teraz spędzać cały czas z innymi dziewczętami.

Americo – MAXON MA OBOWIĄZEK ZNALEŹĆ SOBIE PRZYSZŁĄ KRÓLOWĄ. Taka jest idea Selekcji. Twoje uczucia – nawiasem mówiąc, wbrew temu, co ci się wydaje nadal się ostatecznie nie zdeklarowałaś – to za mało, książę potrzebuje oficjalnego potwierdzenia, że zgadzasz się zostać księżniczką Illei. Jak długo będziesz go wodzić za nos, tak długo chłopina zmuszony będzie sprawdzać, z którą z pozostałych dziewczyn mogłoby mu się ułożyć. To nie jest trudne, do diabła! Chcesz być z Maxonem? POWIEDZ „TAK”!!!

Osiołkowi w żłoby dano: 26

Straciłam całą nadzieję w piątek, kiedy po nagraniu Biuletynu siedziałam w swoim pokoju przy pianinie i miałam nadzieję, że Maxon mnie odwiedzi. Nie przyszedł.

Cóż, najwyraźniej wreszcie odnalazł drogę do własnej sypialni.

Nadchodzi sobota, a wraz z nią lekcja tańca. America, biedaczka, kompletnie sobie nie radzi, w przeciwieństwie do Celeste.

Instruktorzy kilka razy prosili ją, żeby pomogła którejś z nas, a w rezultacie Natalie omal nie skręciła nogi z powodu celowo nieudolnego prowadzenia Celeste.

Queen (Bee) Wannabe: 35

Przebiegła jak lis Celeste zwaliła winę na niezgrabność Natalie, nauczyciele jej uwierzyli, a Natalie obróciła całą sprawę w żart.

Queen (Bee) Wannabe: 36

Aspen pojawiał się na wszystkich lekcjach. Pierwszych kilka razy unikałam go, ponieważ nie byłam pewna, czy chcę mieć z nim do czynienia. Słyszałam, że gwardziści gorączkowo wymieniali się swoimi wartami. Niektórzy koniecznie chcieli być na balu, podczas gdy inni zostawili w domach dziewczęta i mieliby okropne kłopoty, gdyby zobaczyły, jak tańczą z innymi. Szczególnie biorąc pod uwagę, że piątka z nas miała być niebawem do wzięcia jako niezwykle atrakcyjne propozycje matrymonialne.

Gwardziści na próbie – ok, rozumiem, dziewczyny muszą z kimś ćwiczyć. Ale wiecie co? Ja nadal nie mogę uwierzyć, że nikt nie wpadł na to, iż umniejszanie i tak niewielkich sił pałacowych NA CZAS BALU PRZEBIERAŃCÓW, GDZIE KAŻDY MOŻE SIĘ WŚLIZGNĄĆ UKRYWAJĄC SWE OBLICZE ZA MASKĄ jest niezbyt szczęśliwym pomysłem. Czy w Illei nie ma jakichś wysoko postawionych rodzin? Co z zagranicznymi gośćmi? Czy NAPRAWDĘ nie da się zorganizować pięciu facetów, z którymi kandydatki mogłyby wirować na sali?!

Poza tym...kochani, wyobraźcie sobie, że królowa Elżbieta z okazji ślubu Williama i Kate zwalnia ze służby połowę straży i każe im lecieć na wesele, coby przyjaciółki księżnej miały z kim tańcować. Tak, to ten poziom absurdu.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 52
Użyj mózgu, Luke: 24

Podczas jeden z ostatnich prób Aspen prosi Amisię do tańca i widząc jej przygnębienie dochodzi do wniosku, iż dziewczyna zastanawia się jak by mu oznajmić, że jednak wybiera księcia.

Szczerze mówiąc, od tygodnia w ogóle nie myślałam o Aspenie.

Nic dziwnego, ostatecznie nie tkwił wiernie u twojego boku.

Naprawdę, kochani – na przestrzeni tej książki przekonacie się wielokrotnie, że America jest istnym ucieleśnieniem mądrości „co z oczu, to z serca”. Ta dziewczyna autentycznie jest w stanie pamiętać tylko o tym z tru loffów, który aktualnie znajduje się w zasięgu jej wzroku.

Byłam tak zaabsorbowana moim przedwczesnym wyznaniem i zawiedzionymi nadziejami, że nie miałam czasu zastanawiać się nad niczym innym. Tymczasem, podczas gdy ja niepokoiłam się, że Maxon chce mnie od siebie odsunąć, Aspen niepokoił się o to samo w stosunku do mnie.

Kochanek z kartonu: 11
Osiołkowi w żłoby dano: 27

Tańczą, tańczą, America depcze Legerowi po palcach; mamy całkiem zabawny opis jej braku koordynacji i rozpaczliwych starań Aspena, by luba prezentowała się znośnie, pląsając.

Pod koniec tej ostatniej lekcji opanowałam przynajmniej wszystkie kroki. Nie mogłabym przysiąc, że nie zwalę z nóg jakiegoś wizytującego pałac dyplomaty przypadkowym kopniakiem, ale zamierzałam się starać. Kiedy wyobraziłam sobie, jak wyglądam, przestałam się dziwić wahaniom Maxona. Wstydziłby się zabrać mnie ze sobą za granicę, nie mówiąc już o przyjmowaniu tutaj gości. Po prostu nie nadawałam się na księżniczkę.

Americo...ale...to nie Maxon się tu waha. Poza tym, uwierz mi na słowo: nieumiejętność tańca to najmniejsza z twoich wad. Na miejscu Maksa bałabym się raczej, że jeśli nie spodoba ci się jakiś zagraniczny hrabia, to uraczysz jegomościa wymownym kopem w klejnoty.

Westchnęłam i poszłam po szklankę wody. Aspen dotrzymywał mi towarzystwa, podczas gdy reszta dziewcząt wyszła już z sali.
No dobrze – zaczął. Rozejrzałam się szybko po sali, żeby sprawdzić, czy nikt nas nie obserwuje. – Domyślam się, że skoro nie chodzi o mnie, to chodzi o niego.

Osiołkowi w żłoby dano: 28

Spuściłam wzrok i zarumieniłam się. Aspen znał mnie aż za dobrze.
Nie mogę powiedzieć, że mu kibicuję, ale jeśli nie umiałby ciebie docenić, byłby kompletnym idiotą.

Cass, daruj sobie, czytałam „Gwardzistę” i wiem doskonale jak wyglądają rzeczywiste uczucia Aspena w stosunku do Maxona (dla ciekawych: przypomnijcie sobie wszystkie wyzwiska latające na linii Edward-Jacob/Jared-Ian i pomnóżcie jej przez pięć w skali dziecinnej złośliwości).

Uśmiechnęłam się, nie odrywając wzroku od podłogi.
A jeśli nawet nie zostaniesz księżniczką, to co? Nie staniesz się przez to ani odrobinę mniej wyjątkowa. I wiesz… wiesz… – Nie potrafił dokończyć tego zdania, więc zaryzykowałam i podniosłam głowę, żeby na niego popatrzeć.
W oczach Aspena zobaczyłam tysiące możliwych zakończeń tego zdania, nieodmiennie łączących mnie z nim. Że nadal na mnie czeka. Że zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Że jesteśmy tacy sami. Że kilka miesięcy w pałacu nie wystarczy do wymazania dwóch lat. Że niezależnie od wszystkiego, Aspen będzie po mojej stronie.
Wiem, Aspenie. Naprawdę wiem.

Kochanek z kartonu: 12
Osiołkowi w żłoby dano: 29


I to już wszystko na dziś. A za tydzień: do pałacu zwalają się krewni i znajomi królika, bierzemy udział w balu-który-z-Halloween-ma-wspólną-tylko-nazwę, a Zły Kota po raz pierwszy i ostatni w tym tomie ma swoje Złe Cameo. Zostańcie z nami!

Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 7
Dobre Mzimu: 22
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 52
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 12
Kochanek z kartonu: 12
Konkurencja dla Kajusza: 3
Nie, nie jesteśmy w Panem: 22
Osiołkowi w żłoby dano: 29
Queen (Bee) Wannabe: 36
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 3
Twierdza Monty Pythona: 7
Użyj mózgu, Luke: 24


Maryboo

45 komentarzy:

  1. "Cass, z Pottera TEŻ zamierzasz ściągać?"
    Chyba nie wyłapałam nawiązania :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, powiem tak: jako osoba wybitnie odporna na nadmiar słodyczy i w pewien sposób lubująca się we wszelkim literackim lukrze, nie mam nic przeciwko całym tym słodko-pierdzącym stuffom, naprawdę. A niech się Amisia i Maxon miziają, co mi tam, nawet mi się to podoba, trochę na zasadzie guilty pleasure. Ale na Bora, żeby w książce nie działo się absolutnie nic poza tym, to już przekracza moją wytrzymałość. Gdzie są rebelianci, kiedy ich potrzeba? Ich ataki to przynajmniej jakieś urozmaicenie. No, ale cieszmy się, że jest Kota (naprawdę zarąbiste ma to imię, jedyna rzecz, jaką Cass zrobiła dobrze XD), może dzięki niemu będzie ciekawiej.
    "Podoba nam się pomysł przebrania za ptaka." - O tak, dobry pomysł. Proponuję za Kosgłosa, tak z czystej złośliwości...
    Mam pytanie odnośnie Miriam, bo czegoś tu nie łapię. Jej mąż służył w wojsku, tak? Czyli automatycznie został dwójką, tak? Więc jakim cudem jego żona nagle jest ósemką? Byłam pewna, ze klasę dziedziczy się po mężu, więc jeśli on ja zmienił, chyba powinno objąć to również żonę i syna. Naprawdę, nie ogarniam już tego systemu, może mi to ktoś rozrysować, albo jakoś objaśnić?
    Co do Halloween - rozumiem że nie ma opcji, by Maksio powiedział po prostu, że ma kaprys urządzić taką a taką imprezę, na takich i takich zasadach, bez wspominania, że to dawna tradycja? Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Kosogłosa miało być, "o" mi zjadło.

      Usuń
    2. To syn Miriam, a nie jej mąż trafił do wojska; awans klasowy przechodzi tylko na żonę.

      Kotą, niestety, nie ma się co ekscytować; jak wspominałam, w tym tomie ma zaledwie cameo, a jego postać w "Jedynej" nic tak naprawdę nie wnosi do akcji książki - jest po prostu karykaturą antagonisty pałętającą się gdzieś w tle.

      Cóż, niby Maksio mógłby oznajmić "Hej, ludzie, wymyśliłem taką fajną imprezę, w której musicie się przebrać za potwory i chodzić po domach prosząc o cukierki" ale biorąc pod uwagę jego inteligencję i długi jęzor...Ale w zasadzie, Biały Lisie, możesz mieć sporo racji - jak się przekonacie za tydzień, Maxon chyba sam nie zrozumiał do końca, czym jest Halloween, więc ryzyko konfuzji i podejrzliwości wśród tłuszczy jest minimalne.

      Usuń
    3. A, czyli to o syna chodziło? Chyba od czasu matury zanikła mi zdolność czytania ze zrozumieniem... Jakoś po słowie "owdowiała" automatycznie skupiłam się na mężu, ale jak teraz patrzę, z kontekstu faktycznie wynika, że chodzi o syna. Dziękuję za wyjaśnienie :)

      Usuń
    4. @Biały Lis
      ""Podoba nam się pomysł przebrania za ptaka." - O tak, dobry pomysł. Proponuję za Kosgłosa,"

      A ja za gęś. ;)

      Usuń
  3. "A tak swoją ścieżką, czy w Illei nie istnieje jakikolwiek zasiłek dla rodzin poległych? To dosyć...okrutne."
    Chyba żaden nie istnieje. Może na koniec okaże się, że Grzesiu Illea kiedyś nazywał się Janusz Korwin-Mikke i sam się wysłał w przyszłość, żeby zostać królem? xD To by tłumaczyło całą dziwaczną politykę Illei, łącznie z cofnięciem swobody obyczajów do średniowiecza. Mam wrażenie, że odkryłam sekret tej książki. :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja teoria spiskowa sprawiła, że o mało się ze śmiechu nie poryczałam :D

      Usuń
    2. o matko :D TO ON!

      Usuń
    3. Celne spostrzeżenie z tym Korwinem. http://x3.cdn03.imgwykop.pl/c3201142/comment_kwmntNsl4t8pnrXGp2kBt5HOXKXuYI23.jpg ;)

      Usuń
  4. Mam wrażenie że tłumaczenie 'skarbie' jest jakieś takie... obleśne? Za silne słowo, ale coś w tym sensie. To chyba jedno z rzadziej używanych słodkich słówek (z doświadczeń osobistych, nie wiem, być może istnieje gdzieś Plemię Ludzi Mówiących Skarbie, albo to ja jestem nieczułym draniem), a w kontekście tak okropnego przedstawienia wątków miłosnych w tej książce, przywodzi na myśl raczej. Um. Władcę Pierścieni, albo przynajmniej creepy wujka, niż kochającego nastolatka? Na ile to właściwe charakterowi Maxona, to już inna sprawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, zawsze miałam wrażenie, że "skarbie" to właśnie drugie w kolejności najczęściej używane zdrobnienie, zaraz po "kochanie". A czy brzmi obleśnie, to chyba kwestia gustu ;)

      Usuń
  5. O co chodzi ze ściąganiem z Pottera? Pewnie trudno to sobie wyobrazić, ale skończyłam czytać na pierwszym tomie.
    I o co chodzi z Clarksonem? Na razie robi bardzo dobre wrażenie na tle pozostałych bohaterów... Pewnie w założeniu ma być evil z jakiegoś powodu (takiego, że nie zgadza się ze swoim jaśnie oświeconym synalkiem?), ale... dlaczego?
    I "biorąc pod uwagę", nie "bojąc" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. Yyyyy. Ciekawość bywa zgubna ;(
      Swoją drogą - dobrze zrozumiałam, że kostiumy są projektowane przez pokojówki? Żaden projektant nie chce się polansować?

      Usuń
    3. Yes, dobrze zrozumiałaś ^ ^ Masz pretensje o spoiler czy po prostu uważasz ten wątek za durny?

      Usuń
    4. To drugie. Kocham spoilery :) Poza tym, nawet jakbym nie kochała, to sama zapytałam, więc pretensje byłyby nie na miejscu ;)

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    6. Ja za to nie chciałam spoilerów :< Ale już za późno... Przynajmniej "SPOILER ALERT" można by było walnąć :P

      Usuń
    7. Kochani, jak już kiedyś wspominałam - nie każdy tu ma ochotę na spoilery, więc jeżeli już chcecie jakieś zamieszczać, to oznaczajcie je wyraźnie. Anonimowy - przepraszam, ale muszę wyciąć Twoje dwa komentarze (jeśli chcesz, dodaj go jeszcze raz, ale z właściwym dopiskiem), aby nie psuć nikomu niespodzianki.

      Usuń
    8. Przepraszam, nie miałam złośliwych zamiarów. Na przyszłość oznaczę

      Usuń
    9. Ok, sama sobie wyszukałam w sieci o co chodziło z błyskiem i chyba z nim już, Maryboo, przesadzasz... Aczkolwiek mogę się mylić, bo ani jednej książki nie czytałam, ani drugiej.

      Usuń
    10. Wydaje mi się, że na tym etapie zareagowałabym tak samo. Ta książka nie serwuje niczego od siebie - jest zlepkiem każdego modnego ostatnio dzieła literackiego i kilku kinowych, powtarza stukrotnie ograne motywy do znudzenia i nic poza tym.
      Oczywiste jest to, że autorka w mniej lub bardziej wyraźny sposób przepisuje również stylistykę innych powieści - czego najlepszym dowodem niech będą fragmenty o Słonecznym Biuletynie i jego prowadzącym.
      Jestem przekonana, że takich odwołań w wyrażeniach i dialogach znalazłoby się o wiele więcej - i to może być jedno z nich. Biorąc pod uwagę potteromanię nie sądzę, żeby Kiera nie czytała dzieł pani Rowling. Możliwe, że to zdanie, to jedyne, co jej zostało w pamięci.
      O wymyślenie tego fragmentu samodzielnie jej nie posądzam... nie jest subtelne, ale wciąż zdecydowanie za mało dosłowne jak na tę pisarkę. Cass zrobiłaby to raczej w stylu: "Coś tu nie gra! Widzisz! Widzisz!? Coś złego się dzieje! To jest sugestia, łapiesz, czytelniku?"

      Usuń
    11. No nie wiem... To naprawdę był tak charakterystyczny fragment w Potterze? Dla mnie krótki przebłysk u bohatera jest motywem, który ma pełne prawo powszechnie występować, bo całkiem nieźle sprawdza się w uświadamianiu czytelnikowi, że coś jest nie tak.
      Podobieństwa do Igrzysk widzę i chyba nawet nie wszystkie są tu nagrodzone punktami, ale to jest trochę inny kaliber. Chyba.

      Usuń
    12. Mi też ten fragment nie skojarzył się automatycznie z Potterem... ale to dlatego, że jestem przekonana, iż podobny moty pojawiał się w wielu, wieeelu powieściach (nie tylko słabych YA, czy nawet ogólnie YA) - jakiś krótkotrwały przebłysk na twarzy, po którym nie ma się pewności, czy rzeczywiście coś zaszło. Ba!, mogłabym się nawet pokusić o stwierdzenie, że sama kiedyś, raz czy dwa, mogłam posłużyć się podobnym sformułowaniem, produkując własne wypociny. Toteż mnie także się wydaje, że to już zbyt daleko idący wniosek.

      Carly

      Usuń
  6. Ta niezgrabnosc Ami przypomina mi Belle ze "Zmierzchu"... Czyzba kolejna pozycja, z ktorej autorka czerpala.. hm.. inspiracje?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tęsknie wyglądałam następnej analizy :)
    Ale drętwa jest ta książka, dialogi wymuszone, postacie tak papierowe jak to tylko możliwe... A ilość głupotek poraża.
    Lubię analizy kiepskich książek :)

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
  8. Przydałyby się punkty do kategorii Nie jesteśmy w Panem za pomysł Amisi przebrania się za ptaka.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Zaczynam myśleć, ze Maxon tak naprawdę wcale nie chce przejąć korony i robi wszystko, co w jego mocy, żeby ojciec go wydziedziczył."

    To... ma sens. Nawet się rozmarzyłam na chwilę - Maxon zostaje wydziedziczony a Ami oznajmia, że latał za nią, bo była najmniej odpowiednią kandydatką i chciał wkurzyć ojca jeszcze trochę, żeby się w końcu zdecydował. Marzenia...

    No nie no, ptak? Nie płonąca suknia? Jestem zawiedziona.

    Świetna analiza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W "Księciu i gwardziście" autorka napisała, że May ma piętnaście lat. Dziewczyny - pamiętajcie o tym, śledząc jej zachowanie w następnych rozdziałach. Nie dalabym jej więcej, niż 10 lat T-T

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznaję, jestem zdrajcą i dałam nogę pod koniec analizowania "Intruza", już nie mogłam zdzierżyć tych toksycznych relacji - proszę o przebaczenie i przyjęcie w grono czytelników analiz "Rywalek" :(

    Jak dobrze się Was czyta, całego bloga wchłonęłam wczoraj i czekam na więcej!

    Ja wiem, że target książki to romantyczki-monogamistki, ale o ile ciekawiej byłoby, gdyby towarzystwo zdecydowało się na solidny trójkącik - o ileż byłoby z jednej strony dramatyczniej, a z drugiej Cass musiałaby coś popisać, a nie bezustannie przerabiać jeden fragment "kocham ciebie, kocham jego, dajcie mi więcej czasu" i wklejać.

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo miła analiza. Przyjemna głupotka, nie drażniąca. Zostajemy z Wam i i prosimy o jeszcze.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, Chomiku, miło Cię widzieć! Pamiętałam, że wypowiadałaś się niemal pod każdą analizą poprzednich książek, i trochę się zmartwiłam, jak Cię nie znajdywałam pod rozkładaniem na części pierwsze "Rywalek". Ahoj!

      Z wyrazami szacunku
      Kazik

      Usuń
  13. Przyznaję, że lubię czasem coś słodkiego walnąć na ruszt, ale ta książka mnie przerasta. Czym się kierowała ałtorka? Już nawet u SMeyer było więcej akcji, a mówię to z krwawiącym sercem. Pisanie takich ksiopek powinno być zakazane jakąś ustawą albo przynajmniej powinno mieć oznaczenie na okładce... Takie PEGI tylko że książkowe :P
    A Maxon i Ami idą w łeb w łeb jeśli chodzi o najgłupszą postać powieści. Może by zrobić jakiś plebiscyt? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Co może pójść źle, jeśli zwolni się połowę gwardzistów i pozwoli przebierańcom w maskach pałętać się po pałacu? ;ppp

    To nawiązanie do Pottera to co? Amisia jest ostatnim horkruksem Grzesia Illei? :D

    Analiza jak zwykle świetna, ale co ja będę slodzić, i tak tu za dużo lukru wszędzie. ;p

    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiecie co...takie ładne nawiązanie do błysku w oku Dumbledore'a w CO, a nikt najwyraźniej tego nie pamięta ;)

      Usuń
    2. Ja pamiętam, było.

      Usuń
    3. Ja kojarzę, że błysk był, na tym koniec, a Pottery mam w domu, nie na studiach. ;( Zaspoileruj, bądź człowiek, bo mnie to męczy! ;p
      Adria

      Usuń
    4. O ile dobrze mi się wydaje, chodzi o fragment z rozdziału 36. Jak ksianżki niedostępne, można wygooglować pdf i odpalić wersję z zasobów biblioteki, co by kontekst ogarnąć :)

      Usuń
  15. Oj,strasznie mi miło!! Bo ja jakoś czekałam, czekałam i nie wpadłam, że już są!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja tak się nieśmiało wypowiem, bo regularnie Wasze analizy czytam już od Zaćmienia ale jakoś tak wcześniej nie komentowałam...
    Matko świnta, jak mnie to ksioopko boli. Nie wiem jak ktokolwiek mógł to uznać za na tyle dobre, żeby to wydać i promować... ale moja wiara w ludzkość chyba już dawno umarła.
    Analiza jak zawsze miodna i jestem pod tak bardzo głębokim wrażeniem, że jeszcze nie rzuciłyście tym wszystkim w kąt, w rankingu wkurzających bohaterek Amisia idzie łeb w łeb z Michalak...
    Z utęsknieniem czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  17. Cóż, gdybyś naprawdę, naprawdę chciała pomóc kobiecie w niedoli, to pragnę przypomnieć ci, iż posiadałaś słój jednocentówek. A tak swoją ścieżką, czy w Illei nie istnieje jakikolwiek zasiłek dla rodzin poległych? To dosyć...okrutne.

    Mogło być – a właściwie jestem pewien, że jest – jeszcze gorzej. Nie mają rozwodów. Jeśli któryś wojak radośnie zaginie podczas służby to jego żona (z dziećmi, niech będzie) pewnie nie tylko niczego nie dostanie, ale jeszcze przez >długi< czas jest nie może sobie ułożyć życia w innym związku. Więc no... Gdyby dano jej zasiłek nie starczyłoby na jej ściganie za nielicencjowany seks i promocję TruLoffu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie zauważyłam, że w maju wychodzi 4 tom. Szykuje się powtórka z rozrywki. Mam nadzieję, że doprowadzicie serię do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oh God, why.
    Serio, to była moja pierwsza myśl po przeczytaniu tych dwóch rozdziałów. Amisia dalej nie wie czego chce (ciągle boli mnie ta myśl i nie, nie przestanie mnie to wkurzać), Maxon jest biedny, Aspen również (jacy by nie byli współczuję facetom, których traktuje się jak szmaty), Celeste dalej jest zła, bo śmie mieć jakąś opinię... Q_Q Jedyną pociechą była dla mnie ta analiza (jak zwykle wyjątkowo zacna ^^) i gif, na którym mogłam wyglądać Alana Rickmana xD Czekam ze zniecierpliwieniem na jutrzejszą część!

    OdpowiedzUsuń