piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdziały III i IV

Rozdział 3

Witajcie ponownie, Misie-Pysie. Wróciłam wreszcie do, miejmy nadzieję, regularnego analizowania. Analizę dodaję tym razem w piątek, a nie w niedzielę, bo w Święta mogę nie dać rady.

Dzisiejszy odcinek pełen jest materiału fejspalmogennego, dlatego radzę zaopatrzyć się w jakieś elementy amortyzujące.

Rozdział rozpoczyna się sceną, w której Amisia siedzi w pokoju i coś robi! Niesamowite. Okazuje się, że kandydatki na przyszłą królową jednak powinny coś tam wiedzieć o własnym kraju, a nie tylko o tym, jak prawidłowo dobrać biżuterię do sukienki. Wiem, wiem, też jestem zszokowana. Ami biedzi się właśnie nad statystykami wojskowymi. Niestety nic z tego nie rozumie.

– Rozkazuję ci, żebyś zrozumiała, o co chodzi w tym raporcie – oznajmiłam, wskazując leniwie szczegółowe zestawienie statystyk militarnych, które leżało przede mną. Wszystkie członkinie Elity miały być z tego przepytywane, ale ja nie potrafiłam się skoncentrować.
 Moje pokojówki roześmiały się, zapewne zarówno z powodu absurdalności mojego rozkazu, jak i dlatego, że w ogóle jakiś wydałam. Nie powiedziałabym, żebym miała zdolności przywódcze.
 – Przepraszam, panienko, ale obawiam się, że to wykracza poza zakres moich obowiązków – odparła Anne. Chociaż moje żądanie i jej odpowiedź były żartobliwe, usłyszałam w jej głosie autentyczny żal, że nie będzie mogła mi pomóc.
 – Dobrze – jęknęłam, siadając prosto. – Będę musiała sama to zrobić. Jesteście kompletnie bezużyteczne. Jutro poproszę o nowe pokojówki. Mówię poważnie.

Proszę państwa, to miało być zabawne, gdyby ktoś nie zauważył. Uśmiałam się jak norka.




Aż tu wtem pojawia się ratunek w postaci Maksia. Ami prosi, żeby Maksio wyrwał ją z tego strasznego pokoju nauki. Książę-pierdoła zgadza się na spacer po ogrodzie, ale tylko przez 20 minut, bo potem musi wrócić do jakże nieudolnego rządzenia krajem. Uwaga, popijcie sobie mocnej kawy, będzie lukier.

– Co to jest? – Maxon musnął czubki moich palców.
 – Odciski. Zrobiły mi się od przyciskania strun skrzypiec przez cztery godziny dziennie.
 – Nigdy wcześniej ich nie zauważyłem.
 – Nie podobają ci się? – Pochodziłam z najniższej klasy spośród szóstki kandydatek i wątpiłam, by którakolwiek z pozostałych miała podobne dłonie.
 Maxon zatrzymał się, podniósł moje palce do ust i ucałował stwardniałe opuszki.
 – Przeciwnie, wydają mi się piękne. – Poczułam, że się rumienię. – Miałem okazję podróżować po świecie, chociaż oglądałem go głównie przez kuloodporną szybę albo z wieży jakiegoś starego zamku. Mogę też uzyskać odpowiedzi na tysiące pytań. A ta malutka dłoń? – Popatrzył mi głęboko w oczy. – Ta dłoń potrafi wyczarować dźwięki nieporównywalne z niczym, co wcześniej słyszałem. Czasem mi się wydaje, że tylko śniłem, jak grałaś na skrzypcach. To było naprawdę piękne. Te odciski stanowią dowód, że działo się to na jawie.




Przy Amisi Niccolo Paganini, Yehudi Menuhin, Pablo de Sarasate i cała ta reszta hołoty wysiadają w przebiegach. Dźwięki nieporównywalne z niczym… Ja pierdzielę, stary, mało żeś słyszał, skoro zachwycasz się rzępoleniem jakiejś Piątki znikąd.


Czasem sposób, w jaki o mnie mówił, zdawał się przytłaczający, zbyt romantyczny, by mógł być prawdziwy.

Właśnie, dobrze powiedziane. W życiu nie kupiłabym takiego bullshitu. Amisia też nie jest pewna, na ile wyznania Maksia są prawdziwym odzwierciedleniem jego uczuć wobec panny Singer, a na ile bajerem, który sprzedaje każdej kandydatce.


– Naprawdę możesz uzyskać odpowiedzi na tysiące pytań?
 – Oczywiście. Zapytaj mnie, o co chcesz, a jeśli nie będę znał odpowiedzi, będę wiedział, gdzie jej szukać.
 – O co chcę?
 – O co chcesz.
 Trudno mi było od razu wymyślić sensowne pytanie, szczególnie takie, które sprawiłoby mu jakąś trudność, a tego właśnie chciałam. Zastanowiłam się przez chwilę nad pytaniami, które zadawałam sobie jako dziecko. Dlaczego samoloty latają? Jakie były dawne Stany Zjednoczone? Jak działają te malutkie odtwarzacze muzyki, które nosili przedstawiciele wyższych klas?



Zapamiętajcie to. Wśród wyższych klas posiadanie odtwarzacza mp3 czy innych ipodów jest powszechne.



– Czym było Halloween? – zapytałam.
– Halloween? – Maxon najwyraźniej nigdy o tym nie słyszał. Nie zdziwiłam się, ponieważ sama widziałam to słowo tylko raz, w starym podręczniku do historii, należącym do moich rodziców. Niektóre rozdziały były zniszczone i nieczytelne, w książce brakowało też części stron, ale zawsze fascynowała mnie ta wzmianka o święcie, o którym nie mieliśmy pojęcia.
– Nie wiesz, wasza przemądra wysokość? – zadrwiłam.
Skrzywił się, chociaż widziałam, że tylko udaje irytację. Spojrzał na zegarek i syknął przez zęby.
– Chodź ze mną. Musimy się pospieszyć. – Złapał mnie za rękę i ruszył biegiem.

I tak rozpoczyna się jeden z większych faili tej serii. Trzymajcie się, albowiem Maksio udowodni ponad wszelką wątpliwość, że z niego taki władca i przewidujący strateg jak z koziej dupy waltornia.

– Dokąd idziemy?
 Maxon odwrócił się i popatrzył na mnie, całkowicie poważny. – Musisz przysiąc, że nigdy nikomu nie powiesz o tym pomieszczeniu. Tylko kilka osób z rodziny i wybrani gwardziści w ogóle wiedzą o jego istnieniu.
 Umierałam z ciekawości.
– Oczywiście.

Headdeskuje na zapas

Maksio zabiera Amisię do supertajnego pokoju. No wiecie, wejście za obrazem, drzwi na kod cyfrowy, Bond pełną gębą.

Niewielkie, pozbawione okien pomieszczenie pełne było półek zastawionych chyba bardzo starymi książkami. Niektóre tomy oznaczono na grzbietach tajemniczymi czerwonymi krzyżykami. O ścianę oparto ogromny atlas, otwarty na stronie z mapą nieznanego mi państwa. Na stole pośrodku leżało kilka książek, z których chyba ktoś niedawno korzystał i zostawił na później, żeby były pod ręką. Na innej ścianie wisiał duży ekran, wyglądający jak telewizor. – Co oznaczają te czerwone krzyżyki? – zapytałam ze zdumieniem.
 – Książki zakazane. O ile mi wiadomo, to mogą być ostatnie egzemplarze istniejące jeszcze w Illéi.

Czujecie to? Maksio właśnie zaprowadził Amisię do specjalnego pokoju pełnego tajemniczych, zakazanych ksiąg.


Odwróciłam się do niego, a w moich oczach było pytanie, którego nie ośmielałam się zadać na głos.
 – Tak, możesz do nich zajrzeć – odparł takim tonem, jakby ustępował pod wpływem moich nalegań, ale wyraz jego twarzy powiedział mi, że liczył na moje zainteresowanie.


Użyj mózgu, Luke: 10



Jakbyśmy jeszcze nie wiedzieli, że Maksio to idiota do kwadratu. Penis mu się bardzo ostro rzuca na mózg. Niedawno poznał laskę bór wie skąd, panienka niejednokrotnie udowodniła mu, że nie jest warta zaufania, a ten ot tak sobie pozwala jej przeglądać jakieś tajemnicze dokumenty, zapewne o bardzo dużym znaczeniu dla kraju. Jako że wywiad zdaje się w Illei nie istnieć i nie zrobili background checku kandydatek (a nie zrobili, o czym się jeszcze przekonamy w przyszłości), Amisia równie dobrze może być szpiegiem lub współpracować z rebeliantami którejkolwiek frakcji. A ten kretyn tak po prostu pokazuje jej te książki, żeby jej zaimponować. To nie jest lekkomyślność, to jest nierozcieńczona, czysta głupota.



Ami bierze do ręki jedną z książek, ale od razu ją odkłada ze strachu.




Odwróciłam się i zobaczyłam, że Maxon pisze na czymś, co wyglądało jak płaska maszyna do pisania, podłączona do ekranu telewizora.
 – Co to jest? – zapytałam.
 – Komputer. Nigdy czegoś takiego nie widziałaś? – Potrząsnęłam głową, a Maxon nie sprawiał wrażenia zaskoczonego. – Niewiele osób jeszcze je ma. Ten jest przeznaczony specjalnie do katalogowania informacji przechowywanych w tym pokoju. Jeśli istnieją jakiekolwiek zapiski dotyczące tego twojego Halloween, dowiemy się, gdzie ich szukać.



Wyższe klasy mają komórki i odtwarzacze mp3, rozwinięty przemysł filmowy i muzyczny, ale nie mają komputerów w powszechnym użyciu? Eee… what? Cofnęli się do kina z zamierzchłych czasów, czy co? Szczerze wątpię. I nie tłumaczy to całej reszty nieścisłości. Cass nie może się zdecydować, z jednej strony chce przedstawić kraj po upadku, a drugiej nie potrafi zrezygnować z dobrodziejstw naszej cywilizacji i rozwoju technicznego, bo jej tak wygodnie. Dzisiaj bez komputerów nic już właściwie sprawnie nie działa. Gdyby nagle padły wszystkie komputery, bylibyśmy ugotowani i wygrzebanie się z tego bajzlu trochę czasu by nam zajęło. I na pewno powrót do technicznych udogodnień nie byłby taki selektywny. W Illei komputerów ni ma, a reszta działa po staremu. Jasne.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 50

Dzięki komputerowej bazie danych Maksio znajduje trzy pozycje.




Pierwsza książka zdefiniowała Halloween jako celtyckie święto obchodzone na zakończenie lata. Nie chciałam już komplikować sprawy i nie wspomniałam nawet, że nie mam pojęcia, co znaczy „celtyckie”. Z książki wynikało, iż wierzono, że w Halloween najrozmaitsze duchy przedostają się do naszego świata, więc ludzie zakładali maski, żeby odpędzać te szkodliwe. Później święto straciło religijny charakter i zaczęło być obchodzone głównie ze względu na dzieci, które zakładały kostiumy i chodziły po domach, śpiewając piosenki i dostając za to cukierki. Ich tradycyjnym zawołaniem było „cukierek albo psikus”, ponieważ jeśli nie dostały w jakimś domu słodkości, miały prawo spłatać w nim psikusa.

Kieruś, fajnie, że opisujesz szczegółowo Halloween czytelnikom, czyli ludziom, którzy to święto dobrze znają, a może nawet obchodzą. Szkoda, że przerasta cię ukazanie spójnego, dobrze zarysowanego świata przedstawionego, którego nie czytelnicy nie znają. Ale po co, skoro można skupić się na rzeczach oczywistych.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 51

Druga książka podawała podobne wyjaśnienie, dodawała tylko coś na temat dyń i chrześcijaństwa.
– To powinno być ciekawe – stwierdził Maxon, kartkując książeczkę znacznie cieńszą od pozostałych i napisaną ręcznie.
– Co to? – zapytałam, podchodząc bliżej, żeby się przyjrzeć.
– To, lady Americo, jest jeden z tomów osobistych pamiętników Gregory’ego Illéi.


Ahahahahahaha!!! Pamiętniki Grzesia Ikei, czyli nieprzebrane źródło LOLi. Zapiski pana Wielkiego Założyciela pełne są informacji o powstaniu Illei – to raczej nie jest spojler. Tych samych informacji, które, jak wiemy, są skrzętnie ukrywane przed ludem. Jakie by one nie były, z jakiegoś powodu (pewnie się domyślacie) są one wielką tajemnicą. I Maksio radośnie pokazuje jej obcej lasce.

Użyj mózgu, Luke: 11




– Co takiego? – wykrzyknęłam. – Czy mogę tego dotknąć?
– Zaczekaj, aż znajdę właściwą stronę. Popatrz, tu nawet jest zdjęcie!
Na zdjęciu, jak duch z nieznanej przeszłości, stał Gregory Illéa, z surowym wyrazem twarzy, ubrany w nieskazitelnie odprasowany garnitur. To zaskakujące, ile z jego wyprostowanej sylwetki mogłam dotrzec w królu i w Maxonie. Stojąca koło niego kobieta uśmiechała się bez przekonania do obiektywu. W jej twarzy było coś, co wskazywało, że kiedyś musiała uchodzić za piękność, ale obecnie jej oczy wydawały się przygaszone, a ona sama sprawiała wrażenie znużonej.
Parze małżeńskiej towarzyszyła trójka dzieci. Najstarsza z nich, nastoletnia dziewczyna, ubrana w falbaniastą suknię i koronę, uśmiechała się szeroko, piękna i pełna życia. Wyglądała przezabawnie – przebrana za księżniczkę. Dwóch chłopców, jeden trochę wyższy od drugiego, miało przebrania, których nie rozpoznawałam, a w oczach psotne błyski. Pod zdjęciem znajdował się komentarz, napisany ręką Gregory’ego Illéi.
Na zdjęciu, jak duch z nieznanej przeszłości, stał Gregory Illéa, z surowym wyrazem twarzy, ubrany w nieskazitelnie odprasowany
Dzieci w tym roku postanowiły uczcić Halloween, urządzając bal. Jak przypuszczam, to dla nich okazja, by zapomnieć o tym, co dzieje się wokół nas, ale mnie wydaje się to niestosowne. Jesteśmy jedną z nielicznych rodzin, które stać na obchodzenie tego święta, ale wydawanie pieniędzy na dziecinne zabawy to marnotrawstwo.


Subtelny foreshadowing, nie powiem. Grześ Ikea nie lubi zabawy, więc musi być evil. To też nie był spojler. Chyba wszyscy już rozkminili, w jakim kierunku zmierza wątek Grzesia.
Konkurencja dla Kajusza: 3


– Myślisz, że dlatego już go nie obchodzimy? Ponieważ to marnotrawstwo? – zapytałam.
– Możliwe. Sądząc po dacie, to było niedługo po tym, jak Chiński Stan Ameryki zaczął walczyć o niepodległość, tuż przed czwartą wojną światową. W tamtych czasach większość ludzi nie miała niczego, wyobraź sobie naród samych Siódemek z kilkoma Dwójkami.
– O kurczę. – Spróbowałam sobie wyobrazić nasz kraj w takim stanie, zniszczony przez wojnę i starający się odrodzić z popiołów. To było niesamowite.


Jak feniks. Tyle że nie.


– Ile tomów liczą te pamiętniki? – zapytałam.
 Maxon wskazał półkę pełną zeszytów podobnych do tego, który trzymał. – Chyba dwanaście. 

Dalej, dalej, Maksiu, pokaż te superhipertajne zapiski panience, która zasłużyła jedynie na twoją podejrzliwość. Boru, książę chyba ostro chce zaruchać, wybaczcie mój klatchiański.


Trudno mi było uwierzyć, że w tym jednym pokoju została zgromadzona cała historia. – Dziękuję – powiedziałam. – Nigdy nawet nie marzyłam, że zobaczę coś takiego. Nie mogę uwierzyć, że to istnieje naprawdę.
 Maxon rozpromienił się.
 – Chciałabyś przeczytać całość? – zapytał, wskazując pamiętnik.


ŁUBUDU! Auć, to bolało…

Użyj mózgu, Luke: 12


– Tak, oczywiście! – prawie krzyknęłam, ale zaraz przypomniałam sobie o czekającym mnie zadaniu. – Ale nie mogę tu siedzieć, muszę skończyć czytać ten okropny raport. A ty musisz wracać do swoich obowiązków.
– To prawda. No cóż, w takim razie może weźmiesz pamiętnik i oddasz mi za kilka dni?


Wyje do księżyca

Użyj mózgu, Luke: 13

– Wolno mi to zrobić? – zapytałam zdumiona.
– Nie. – Maxon uśmiechnął się.

Puff To był odgłos mojej głowy uderzającej o poduszkę. Tym razem byłam przygotowana.

Użyj mózgu, Luke: 14

Czy wolno mu to zrobić? Pewnie, że nie, do cholery! Nie wypożycza się tajnych dokumentów pierwszej lepszej dziewczynie, bo książę chce się jej dobrać do majtek.

Uznałam, że dam radę zachować dostateczną ostrożność.

Ty i ostrożność, błagam Amiś, ty nawet mózgu nie używasz.


– No dobrze, wezmę ten tomik na wieczór albo dwa, a zaraz potem ci oddam.
 – Tylko dobrze go schowaj.
 Posłuchałam rady Maxona, ponieważ nie chodziło tylko o pamiętnik, ale także o jego zaufanie. Włożyłam zeszyt do schowka w taborecie, pod stos partytur – moje pokojówki nigdy ich nie ruszały. Jedyną osobą, która mogła tego dotykać, byłam ja. 


Jasne. I nikt na pewno by go nie znalazł, gdyby przewrócił pokój do góry nogami. Oh wait, czy przypadkiem coś takiego nie zdarza się dość często w pałacu?



Pamiętacie, jak podkreślałyśmy, że Maksio powinien dawno rozkminić wielką tajemnicę rebeliantów-poszukiwaczy? Księciunio dobrze wie, co jest w sekretnym pokoju i jak duże ma znaczenie. No to teraz zadam Wam pytanie. Macie sekundę na odpowiedź. Czego szukają mniej agresywni buntownicy z Północy?



I co, macie jeszcze jakiekolwiek złudzenia co do intelektu Maksia?


Użyj mózgu, Luke: 15


Rozdział 4


Jestem beznadziejna! – jęknęła Marlee.
 – Skąd, świetnie sobie radzisz – skłamałam. Od ponad tygodnia prawie codziennie dawałam jej lekcje gry na fortepianie i miałam wrażenie, że radzi sobie coraz gorzej. Tak naprawdę wciąż jeszcze nie wyszłyśmy poza ćwiczenie gam. Znowu nacisnęła niewłaściwy klawisz, a ja mimowolnie się skrzywiłam. – Wystarczy na ciebie spojrzeć! – oznajmiła ponurym głosem moja uczennica. – Okropnie to brzmi. Równie dobrze mogłabym grać łokciami.

Wszak tylko Mary Sue może być zajebiście utalentowana, to elementarne.



Marlee westchnęła.
 – Poddaję się. Przepraszam, Ami, jesteś taka cierpliwa, ale sama nie mogę słuchać, jak gram. To brzmi, jakby fortepian na coś chorował.
 – Szczerze mówiąc, bardziej, jakby umierał.
 Marlee wybuchnęła śmiechem, a ja jej zawtórowałam. Kiedy poprosiła mnie o te lekcje, nie miałam pojęcia, że moje uszy będą narażone na tak bolesne – ale jednocześnie przezabawne – tortury.

Czy to miał być Elemęt Komiczny?




Amisia proponuje Marlee skrzypce, ale ta się nie zgadza, bo uważa że byłaby równie beznadziejna. Ami sugeruje się, że Marlee może użyć skrzypiec, żeby przydzwonić Celeste. Dalej nie wiem, czy to ma być jeszcze część Elemętu Komicznego?


– Będzie mi ciebie okropnie brakowało, Ami. Nie wiem, co zrobię, kiedy nie będziemy się już mogły codziennie widywać.
 – Maxon jest okropnie niezdecydowany, więc nie musisz się tym na razie przejmować.
 – Sama nie wiem – odparła całkiem poważnie. – Nie przyszedł i nie powiedział mi tego wprost, ale wiem, że jestem tutaj, ponieważ jestem popularna. Teraz, kiedy większość dziewcząt odpadła z Eliminacji, nastroje opinii publicznej mogą się szybko zmienić, znajdą sobie nową faworytkę, a wtedy Maxon pozwoli mi odejść. Ostrożnie dobierałam słowa z nadzieją, że wyjaśni mi, czemu coś przede mną ukrywa. Nie chciałam, żeby znowu ucięła temat. – Nie będzie ci przykro z tego powodu? To znaczy, jeśli Maxon cię nie wybierze?
 Marlee lekko wzruszyła ramionami.
 – Nie jest jedynym mężczyzną na świecie. Nie mam nic przeciwko temu, żeby odpaść z Eliminacji, ale naprawdę nie chciałabym stąd wyjeżdżać – wyjaśniła.
 
Amiś, spójrz na mnie. Dwa i dwa równa się… Tak, cztery! Dobrze, teraz trochę trudniej. Marlee nie kocha Maksia, ale myśłi o innych mężczyznach i nie chce wyjeżdżać z pałacu, a to równa się… Ugh, chyba do niczego nie dojdziemy.

Użyj mózgu, Luke: 16

– Poza tym nie chciałabym wyjść za mężczyznę, który kocha inną.
 Gwałtownie się wyprostowałam.
– Kogo on.
 Triumfalne spojrzenie Marlee i uśmiech ukryty za filiżanką herbaty powiedziały mi, że dałam się podpuścić. W ułamku sekundy zrozumiałam, że myśl o tym, iż Maxon kocha kogoś innego, budzi we mnie silną, trudną do wytrzymania zazdrość. W następnej chwili – kiedy uświadomiłam sobie, że Marlee ma na myśli mnie – poczułam ogromną ulgę.

Fascynujące i jakże nieprzewidywalne.



– Dlaczego jeszcze tego nie zakończyłaś, Ami? – zapytała łagodnie. – Wiesz, że on cię kocha.
 – Nigdy tego nie powiedział – zapewniłam ją zgodnie z prawdą.
 – Jasne, że nie powiedział – oznajmiła, jakby chodziło o rzecz oczywistą. – Robi, co w jego mocy, żeby cię zdobyć, ale ile razy udaje mu się zbliżyć do ciebie, ty go odpychasz. Dlaczego to robisz?



Bo jest niezdecydowana między księciem a Ośrodkiem. To jedyna ważna dla Cass linia fabularna.



Czy mogłam jej powiedzieć? Czy mogłam wyznać, że chociaż żywiłam szczere uczucie do Maxona, głębsze, niż sama bym przypuszczała, był jeszcze ktoś inny, o kim nie potrafiłam zapomnieć?
 – Ja. Chyba nie jestem jeszcze pewna.

I nie będziesz jeszcze długo. A my będziemy przez to cierpieć.

Naprawdę ufałam Marlee, ale dla nas obu było bezpieczniej, żeby nic nie wiedziała.

A przeszło ci przez twoją durną łepetynę, że może Marlee nie zdradza ci swego sekretu z dokładnie tego samego powodu?

Użyj mózgu, Luke: 17




– W takim razie postaraj się upewnić. W miarę szybko. To, że Maxon mi nie odpowiada, nie znaczy, że nie jest wspaniałym facetem. Byłabym zrozpaczona, gdybyś go straciła z powodu swoich obaw i wątpliwości.

Znowu miała rację. Bałam się. Bałam się, że uczucie, którym obdarza mnie Maxon, nie jest tak szczere, jak się wydaje. Bałam się tego, co może dla mnie oznaczać bycie księżniczką. Bałam się stracić Aspena.

Osiołkowi w żłoby dano: 17


– A zmieniając temat na przyjemniejszy – Marlee odstawiła filiżankę – ta cała wczorajsza rozmowa o ślubach sprawiła, że coś mi przyszło do głowy.
– Tak?
– Zgodziłabyś się, no wiesz, być moją pierwszą druhną? Jeśli kiedyś będę wychodzić za mąż?
– Marlee, jasne że tak! A czy ty zgodziłabyś się zostać moją? – Złapałam ją za ręce, a ona uścisnęła z uśmiechem moje dłonie.
– Ale ty masz siostry, nie obrażą się?
– Zrozumieją. Proszę!
– Oczywiście! Zrobię wszystko, żeby być na twoim ślubie. – Ton jej głosu sugerował, że mój ślub będzie wydarzeniem stulecia.

No ba, nie może być inaczej.



– Obiecaj mi, że przyjdziesz, nawet gdybym wychodziła za Ósemkę w jakimś zaułku.
Marlee rzuciła mi spojrzenie pełne niedowierzania, całkowicie przekonana, że coś takiego nie wchodzi w grę.
– Nawet w takim przypadku. Obiecuję.
Nie poprosiła mnie o podobną obietnicę, co sprawiło, że podobnie jak wcześniej zaczęłam się zastanawiać, czy nie zostawiła w domu jakiejś Czwórki, której oddała serce.



To dlaczego tak bardzo nie chce stąd wyjeżdżać, hę? Amiś, odrobinę logiki, błagam.

Użyj mózgu, Luke: 18


Miałam nadzieję, że tego wieczoru uda mi się spędzić trochę czasu z Maxonem. Słowa Marlee postawiły pod znakiem zapytania wiele moich działań, a także myśli i uczuć.


Why? Marlee tylko potwierdziła, że Maksio kocha Amisię i zdurniał już dla niej do szczętu. Co dokładnie to zmienia? Nic, bo panna Singer dalej jest niezdecydowana, chociaż koronę i miłość księcia ma już w kieszeni.





Po obiedzie, kiedy wstałyśmy, żeby wyjść z jadalni, popatrzyłam na Maxona i pociągnęłam się za ucho. To był nasz potajemny znak oznaczający prośbę o spotkanie i rzadko kiedy któreś z nas odmawiało. Jednak dzisiaj na twarzy Maxona odmalowało się rozczarowanie, poruszył bezgłośnie wargami, wypowiadając słowo „praca”. Udałam, że ostentacyjnie wydymam wargi, pomachałam mu ukradkiem i poszłam do siebie.


Tajniactwo jak cholera. Na pewno w ogóle nie wyglądali podejrzanie podczas tej wymiany.



Kiedy skręciłam za róg korytarza, Aspen znowu stał na warcie pod moim pokojem. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, podziwiając dopasowaną do figury zieloną sukienkę, która cudownie podkreślała moje skromne krągłości.

Taaak, skromność aż bije od Amisi.

Minęłam go bez słowa, ale zanim zdążyłam nacisnąć klamkę, delikatnie musnął moje ramię.
To przelotne dotknięcie w kilka sekund sprawiło, że poczułam znajome pragnienie i tęsknotę, jakie budził we mnie tylko Aspen. Jedno spojrzenie w jego szmaragdowe oczy, głodne i głębokie, wystarczyło, żeby ugięły się pode mną kolana.

Osiołkowi w żłoby dano: 18


Weszłam do pokoju tak szybko, jak tylko mogłam, udręczona tym krótkim spotkaniem. Na szczęście nie miałam prawie czasu myśleć o tym, jak się czułam z powodu Aspena, ponieważ pokojówki natychmiast po zamknięciu drzwi otoczyły mnie, pomagając mi się przygotować do snu. Kiedy plotkowały i rozczesywały moje włosy, spróbowałam na chwilę zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.
To było niemożliwe. Musiałam się zdecydować na Aspena lub Maxona.

Osiołkowi w żłoby dano: 19



Ahahahaha. Boru, toż to się ledwo zaczęło, a ja już marzę, żeby się skończyło.


Ale jak miałam dokonać wyboru, skoro obie możliwości były równie dobre? Jak mogłam podejmować decyzję, wiedząc, że tak czy inaczej jakaś część mnie będzie rozpaczać? Pocieszałam się myślą, że mam jeszcze czas. Mam jeszcze czas.

Osiołkowi w żłoby dano: 20

Ona ma czas, zakładając, że Maksio się w końcu nie wkurzy i się na nią nie wypnie. My za to mamy mało cierpliwości do tego jej jęczenia i latania między truloffami jak kot z pęcherzem. Oj, Amiś, żeby cię to niezdecydowanie w rzyć nie ugryzło. Mruga porozumiewawczo.  

I to koniec na dziś. 

Zdrowych, wesołych Świąt, Misie-Pysie! Smacznego jajka.

Do zobaczenia za tydzień.

Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 7
Dobre Mzimu: 21
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 51
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 12
Kochanek z kartonu: 9
Konkurencja dla Kajusza: 3
Nie, nie jesteśmy w Panem: 21
Osiołkowi w żłoby dano: 20
Queen (Bee) Wannabe: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 3
Twierdza Monty Pythona: 7
Użyj mózgu, Luke: 18

Beige

30 komentarzy:

  1. Upojna analiza. Statystyki są już niezłe, a to dopiero początek pierwszego tomu…
    Czy tylko ja mam wrażenie, że myśl Amisi a rzeczywistość to dwie różne sprawy? Czasem, kiedy z dialogów/akcji przechodzę do rozważań naszej heroiny, to mam wrażenie, że czytam inną książkę.

    T.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czego szukają mniej agresywni buntownicy z Północy?
    Mózgu księciunia?
    Jakie to jest śliczne jako całość!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam inne pytanie. Ile rozdziałów ma Elita?
    Witamy z powrotem Beige, wyborna analiza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31, ale nie jest to długa książka.

      Beige

      Usuń
  4. Okej, mam problem z zasobem wiedzy Amisi, zwłaszcza że wytrzymałam pobieżne przekartkowanie pierwszego tomu świata Cass.
    Amisia nie wie, co to jest Halloween - ok, rząd sobie nie życzy, niszczy wszystko, co z tym związane i tak dalej; nie wie, że takie człowieki jak Celtowie i ich kultura też sobie istnieli - w porządku, jeszcze to przejdzie. Ale przez te dwa fragmenciki mam wrażenie, że ta dziewczyna nie ma pojęcia o czymkolwiek, co nie dotyczyłoby jej profesji i pozbawionej większej logiki historii Illei. Oraz o tru loffach, ale to już inna kwestia. I w związku z tym czy znalazłaby się osóbka tak miła, która wyjaśniłaby o czym właściwie były te domowe lekcje Amisi? Bo odnoszę wrażenie, że panna odbębniała te kilka godzin w towarzystwie rodzicielki, gapiąc się w sufit i w późniejszym czasie fantazjując o Ośrodku.
    I czy Cass w jakimkolwiek momencie przedstawia jak wygląda edukacja w wymyślonym przez nią kraju? Czy istnieją szkoły państwowe i prywatne; czy jest ich jakiś podział na podstawie poziomu kształcenia albo uzależniony od stanu majątkowego ucznia; czy rodzice mogą uznać, że wolą wynająć prywatnego nauczyciela do kształcenia dziecka niż posyłać go do szkoły?

    I dobrze Cię znów czytać, Beige!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I czy Cass w jakimkolwiek momencie przedstawia jak wygląda edukacja w wymyślonym przez nią kraju?"
      Naprawdę wierzysz, że Cass poświęciła chwilę na wymyślenie czegokolwiek co nie dotyczy miłosnego trójkąta? :)

      a ja mam inne pytanie. Czy ktoś wie gdzie właściwie toczy się akcja? W pałacu ok, ale gdzie on właściwie się znajduje? W stolicy? Cass wymyśliła chociaż nazwę tego miasta? Możliwe, ze mi to umknęło

      Usuń
    2. O edukacji w Illei wspominam w analizie rozdziału 3 "Rywalek". Pałac znajduje się w Angeles - i znów, w rozdziale 3 peroruję na temat tego, iż nie wiadomo, jak właściwie wygląda podział administracyjny Illei.

      Maryboo

      Usuń
    3. Serdecznie dziękuję za przypomnienie o tamtej analizie :)
      Jednak nadal nie mogę pozbyć się przeświadczenia, że byle uczeń podstawówki lepiej skonstruowałby cały system edukacyjny.

      Usuń
    4. Faktycznie było :) dziękuję za wskazanie rozdziału

      Usuń
    5. Jestem uczniem podstawówki. Nie obrażać mnie. Piszę książkę i pierwszą rzeczą, którą zrobiłam to wymyślenie sensownego systemu i rozmyślania mapek. Potem zajęłam się bohaterkami głównymi i sprawdzeniem, czy nie są one Mary Sue. Dalej zajęłam się planem powieści i późniejszymi bohaterami, a teraz piszę zapisując każdy wątek w Wordzie. Tworzę istoty myślące z unikalnymi cechami. Osoba, z której perspektywy piszę ma mój charakter, dzięki czemu łatwiej mogę sprawić, aby ich reakcje były realistyczne.

      PROSZĘ NIE OBRAŻAĆ UCZNIÓW PODSTAWÓWKI I GIMBUSÓW!!!

      Aurelia

      Usuń
    6. Po pierwsze to nie wiem, gdzie tu ktoś ich obraża.
      Po drugie Cass pewnie też jest przekonana, że pisze wspaniale, wiec laurka ku czci własnej jest jakby mało przekonująca.
      Po trzecie - to bardzo fajnie, że masz pasję i podchodzisz do niej poważnie oraz chcesz się rozwijać, ale pewnych rzeczy po prostu nie przeskoczysz. W 99,(9) przypadków "książka" napisana przez ucznia podstawówki nadaje się co najwyżej do pokazania mamie. I to jest absolutnie ok. Na tym poziomie nie ma się odpowiedniego warsztatu, wiedzy o życiu, mnóstwa rzeczy potrzebnych, żeby stworzyć coś przyzwoitego. Twórczość ucznia podstawówki może być w pewien sposób urocza, ale dobra to nie - i to jest zupełnie normalne. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za 10, 20, 40 lat nie mógł stworzyć czegoś dobrego. Moje wypociny jeszcze z czasów liceum, może poza paroma wątkami i przebłyskami humoru, nadają się tylko do wyrzucenia, o wcześniejszych etapach nie wspominając, ale dobrze się bawię, czytając je.
      To nie jest komplement dla uczniów podstawówki, tylko żenujące ze strony niektórych twórców, że zatrzymali się w pewien sposób na poziomie umysłowym dzieci.

      Usuń
  5. Bardzo fajny pomysł z tym opisem statystyk z boczku, przy wcześniejszych analizach zdarzało mi się zapominać co oznaczały poszczególne kategorie :)
    A jeśli chodzi o naukę gry na fortepianie...
    "Od ponad tygodnia prawie codziennie dawałam jej lekcje gry na fortepianie i miałam wrażenie, że radzi sobie coraz gorzej. Tak naprawdę wciąż jeszcze nie wyszłyśmy poza ćwiczenie gam."
    Przez tydzień nie nauczyła się gam?! No toż to normalnie skandal, przecież po takim czasie powinna już śmigać z Sonatą Księżyciwą! (uczyłam się grać, wiem co mówię ;) )
    "Amisia proponuje Marlee skrzypce, ale ta się nie zgadza, bo uważa że byłaby równie beznadziejna."
    Tutaj chciałam tylko nadmienić, że skrzypce to jest mega trudny instrument, bo nawet jeśli się już wie jak grać itd. to bardzo trudno jest osiągnąć poziom, w którym dźwięki są przyjemne dla ucha, a nie koszmarnym skrzypieniem. Jeśli ktoś nie jest w stanie ogarnąć fortepianu, to raczej nie zostaje mu wiele instrumentów do wyboru. O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cymbałki?

      Usuń
    2. no chyba tylko cymbałki! ;)

      Usuń
    3. Ukulele. Godzina nauki, i ładnie brzmi wszystko, nawet jak się nie wie, co się robi :D

      Usuń
  6. Po co komukolwiek w tym świecie odtwarzacze mp3, skoro bez komputerów nie da się na taki odtwarzacz zgrać utworów?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadałam sobie identyczne pytanie. Przecież to nie ma sensu! Jak cała ta ksiunszka, no ale.

      Usuń
    2. Po pierwsze, to jak te odtwarzacze mp3 są w ogóle konstruowane bez udziału komputerów? Co, kowal kuje na kowadle? ;) Bez skomputeryzowanej linii produkcyjnej to dzisiaj nie robi się nawet żelowych miśków, a co dopiero mówić o skomplikowanych układach elektronicznych, głośniczkach, przewodach... ;)

      Usuń
  7. Hej, dziewczyny. Ogólnie jestem w trakcie czytania waszej analizy "Intruza" i trochę się zastanawiam. Jaką przyjemność ogólnie czerpiecie z analizowania takich potwornych książek (co chyba jest bardzo czasożerne) i ogólnie z analizowania? Nie ciekawiej byłoby zamiast książki uznanej przez ogół za chłam zabrać się za coś wyższego rzędu?
    Z czystej ciekawości i bez żadnego jadu. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre książki czytamy dla przyjemności własnej, złe - dla przyjemności wynikającej z analizowania. My to po prostu lubimy, a jeśli w dodatku znajdują się ludzie, którzy lubią nasze wypociny czytać, tym większa radocha ;)

      Maryboo

      Usuń
    2. ja myślę, że od oceniania wad w poważnych pozycjach są krytycy, recenzenci i inni ludzie z bogatym dorobkiem artystycznym. dziewczyny analizują for fun, nie z pozycji ekspertów od literatury a blog ma charakter humorystyczny :) wydaje mi się, że gdyby chciały oceniać coś poważniejszego, to i konwencja byłaby inna

      Usuń
  8. Mogłabym mieć nadzieję, że Maksiu działa na zasadzie "najwyżej się ją później zabije", ale przecież nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maksiu to nie Joff...
      *szeptem* Niestety.

      Usuń
    2. Joff jako postać pozytywna, świat się kończy.

      Usuń
  9. Mam jedno pytanie. Skąd do wulwy nędzy w rozgromionych w drobny mak Stanach wzięły się "stare zamki"?! Maxio myśli o ruinach pałacu Śpiącej Królewny w Disneylandzie?
    A ja mam pewną teorię na temat ogarnięcia uczuciowego Maxia. Jak widać sporo książek jest zakazanych.Biorąc pod uwagę cudowne prawo, które wrzuca do mamra za seks przedmałżeński to zapewne każda "odważniejsza" powieść ma czerwony krzyżyk. Natomiast młody facet, wiadomo, hormony buzują, więc król Clarkson wpadł na evil plan i podsunął synowi parę harlequinów, żeby ten się poduczył co do czego i w jaki sposób. Zapewne nie wziął pod uwagę, że jego następca jest takim idiotą, że te wszystkie płomienne i durne wyznania weźmie na poważnie i będzie próbował powtarzać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest 4 część "Rywalek"! CZWARTA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to będzie i piąta, ale obie jeszcze nie wyszły (4 czyli "The Heir" wychodzi 5 maja po angielsku). Chyba, że masz na myśli nowelki "Książę i Gwardzista", które są wydane po polsku. Ale one nie liczą się jako następna część a spin-off, czyli historia dziejąca się w danym uniwersum, ale z punktu widzenia innych bohaterów.

      Kuro_Neko

      Usuń
    2. Po polsku wychodzi zaledwie trochę ponad tydzień później.

      Usuń
  11. Przez pomyłkę napisałem pod innym postem, jeszcze raz:

    "Książę do wzięcia", czyli analiza "Selekcji"
    Tak powinniście się nazywać, bo analizujecie całą serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby racja, ale ta nazwa już się utarła, więc raczej nie ma sensu zmieniać ;)

      Usuń