niedziela, 4 października 2015

Rozdziały IX i X

Roz​dział 9

Biu​le​ty​no​wi brakowało tematów, ponieważ z punktu widzenia reszty kraju ten tydzień przeminął bez większych wydarzeń. Po krótkiej relacji z wizyty we Francji, wygłoszonej przez króla, mikrofon przejął Gavril, który teraz przepytywał niezobowiązująco pozostałe członkinie Elity ze spraw, które nie miały i tak znaczenia na tym eta​pie ry​wa​li​za​cji.Z drugiej strony, kiedy ostatnio pytali o sprawy mające znaczenie, zaproponowałam zniesienie klas i omal nie zo​stałam wy​rzu​co​na z Eli​mi​na​cji.


Amisia coś bardzo lubi wspominać swoją wtopę, zamiast spuścić na nią zasłonę milczenia. Czy to ją podnieca, czy co?

Gavril zadaje Celeste pytanie, czy widziała już apartamenty księżniczki (nie widziała). Podczas odpowiedzi evil biczy do sali wpadają gwardziści z wiadomością dla króla. Clarkson przerywa wywiad z kandydatkami, żeby przekazać niewesołe informacje.

– Panie i panowie, przepraszam, że muszę przeszkodzić, ale sprawa jest niecierpiąca zwłoki. – W jednej ręce zacisnął kartkę papieru, a drugą przygładził krawat. Odezwał się opanowanym tonem. – Od chwili narodzin naszego kraju rebelianci byli zakałą naszego społeczeństwa. Przez lata ich ataki na pałac, nie wspominając o atakach na zwykłych ludzi, stawały się coraz bardziej agresywne. Jak się okazuje, przekroczyli właśnie kolejną granicę podłości. Jak zapewne wszyscy wiedzą, cztery pozostałe w Eliminacjach młode damy reprezentują różne klasy. Mamy tutaj Dwójkę, Trójkę, Czwórkę i Piątkę. Takie zróżnicowanie przynosi nam zaszczyt, ale re​be​lian​tom pod​sunęło po​mysł szo​kujących działań. 
Król po​pa​trzył na nas przez ramię, a po​tem mówił da​lej.
– Jesteśmy przygotowani na ataki na pałac, a kiedy rebelianci atakują obywateli, staramy się przeciwdziałać temu, na ile możemy. Nie niepokoiłbym was, gdybym uważał, że jako król jestem w stanie zapewnić wam bez​pie​czeństwo, ale… Re​be​lian​ci zaczęli ata​ko​wać członków po​szczególnych klas.

To wszystko dlatego, że w pałacu cały czas częstowano ich herbatą, a oni chcieli kawę. No to się wreszcie wściekli i postanowili zacząć odwiedzać zwykłych obywateli w poszukiwaniu porządnego espresso. Jako wielka miłośniczka kawy w pełni to rozumiem i popieram.

Te słowa za​wisły w po​wie​trzu. Ce​le​ste i ja wy​mie​niłyśmy za​sko​czo​ne i nie​mal przy​ja​zne spoj​rze​nia.

Cóż, z różnych powodów zawiązywały się przyjaźnie. Może być i ludobójstwo.

– Te siły od dawna dążą do obalenia monarchii. Niedawne ataki na rodziny tych dziewcząt pokazują, do czego zdolni są się posunąć, dlatego też wysłaliśmy gwardię pałacową, by chroniła najbliższych członków rodzin kandydatek z Elity. Teraz jednak to nie wystarcza. Jeśli jesteście Dwójkami, Trójkami, Czwórkami lub Piątkami, czyli należycie do tej samej klasy co któraś z obecnych tu dziewcząt, możecie zostać zaatakowani przez re​be​liantów tyl​ko i wyłącznie z tego po​wo​du.
Za​tkałam dłonią usta, a Ce​le​ste syknęła.
– Poczynając od dzisiaj, rebelianci zaczęli atakować Dwójki i zamierzają z czasem przejść do niższych klas – dodał poważnie król.

To jest gUpie. A nie lepiej by było, gdyby atakowali z zaskoczenia kogo bądź, a nie bawili się w takie odliczanki? Tak ludzie będą się mogli jakoś przygotować, a gdyby rebelianci nie podali im swojego chytrego jak cholera planu na tacy, mogliby uzyskać większy terror wśród ludu. „Nigdy nie wiesz, czy padnie na ciebie” zamiast „w tym tygodniu jest sezon polowań na Trójki, więc mamy spokój”.


Użyj mózgu, Luke: 126

– Oczywiście, postaramy się podjąć środki zaradcze. Na chwilę obecną mamy jednak doniesienia o ośmiu atakach, które miały miejsce dzisiaj w pięciu prowincjach. Wszystkie były skierowane przeciwko Dwójkom i każdy pociągnął za sobą co naj​mniej jedną ofiarę śmier​telną. 
Dłoń, którą do tej pory trzymałam przy ustach, przycisnęłam teraz do serca. Z naszego powodu zginęli dzisiaj lu​dzie. 
– Na razie – ciągnął król Clarkson – doradzamy trzymanie się w pobliżu domów i podjęcie wszystkich możli​wych środków ostrożności.
– Doskonała rada, wasza wysokość – oznajmił Gavril i odwrócił się do nas. – Moje panie, czy chciałybyście coś dodać?

W tak ważnym momencie chcecie pytać te puste dziewoje o zdanie na taki temat? Naprawdę uważacie, że te siksy mogą przemawiać do ludu w takiej sprawie bez żadnego przygotowania?


Użyj mózgu, Luke: 127

– Wiem, że celem ataków są także Dwójki i Trójki, ale wasze domy są bezpieczniejsze od domów przedstawicieli niższych klas. Gdybyście mogli udzielić schronienia znajomej rodzinie Czwórek lub Piątek, myślę, że to byłby do​sko​nały po​mysł.

Już widzę jak logistycznie wspaniale to przebiega, Kriss. Pobożne życzenia.


Ce​le​ste skinęła głową.
– Uważaj​cie na sie​bie. Zróbcie to, co po​le​ca jego wy​so​kość.

Niezbyt odkrywcze, ale przynajmniej nie palnęła jakiejś kompletnej głupoty. Poczekajmy na Amisię.

Popatrzyła na mnie, a ja uświadomiłam sobie, że muszę coś powiedzieć. Kiedy w trakcie nagrania Biu​le​ty​nu czułam się zagubiona, zwykle patrzyłam na Maxona, jakby mógł mi milcząco udzielić jakiejś rady. Ulegając temu nawykowi, spojrzałam na niego, ale zobaczyłam tylko jasne włosy. Książę wpatrywał się w swoje kolana z gry​ma​sem przygnębie​nia na twa​rzy.Oczywiście, martwił się o swoich poddanych, ale teraz nie chodziło mu tylko o chronienie obywateli. Wiedział, że możemy zo​stać zmu​szo​ne do wy​jaz​du.

Priorytety, bitch, priorytety!

Jeżeli Maksio na serio przedkłada obecność swojego osobistego haremu pod ręką nad życie i zdrowie boru ducha winnych poddanych to jest, wybaczcie mój klatchiański, strasznym chujem. I beznadziejnym przyszłym władcą.

I czy nie powinno tak być? Ile Piątek mogło stracić życie dlatego, że ja siedziałam na krześle w jasno oświe​tlo​nym stu​dio na​gra​nio​wym?

Przynajmniej Amisia ma trochę współczucia. Trochę.

Ale jak mogłam – ja czy którakolwiek z dziewcząt – brać na swoje barki taki ciężar? To nie my odbierałyśmy życia. Przypomniałam sobie wszystko to, co mówili nam August i Georgia. Wiedziałam, że do zrobienia jest tylko jed​no. 
– Walczcie – powiedziałam, nie zwracając się do nikogo w szczególności. Potem przypomniałam sobie, gdzie jestem, i odwróciłam się do kamery. – Walczcie. Rebelianci chcą się znęcać nad słabszymi. Próbują was zastraszyć, żebyście robili to, czego chcą. A co będzie, jeśli ich posłuchacie? Jak myślicie, jaką przyszłość mogą wam dać? Ci ludzie, ci tyrani, nie zrezygnują nagle z przemocy. Jeśli dacie im władzę, staną się tysiąc razy gorsi. Więc walcz​cie. Walcz​cie tak, jak możecie.


Yyy… myślę, że nawoływanie do eskalacji przemocy w tak delikatnej sytuacji to średni pomysł, tym bardziej, że lasia nie konsultowała tak odważnego przesłania z nikim z góry. Wiem, że nie miała kiedy, ale mogła w związku z tym siedzieć cicho i nie proponować rozwiązania odwrotnego do stanowiska jaśnie panującego. Ugh, panna Singer zupełnie niczego się nie nauczyła po jej spektakularnym fiasku ze zniesieniem klas.



Użyj mózgu, Luke: 128


Czułam, że pulsuje we mnie krew i adrenalina, jakbym sama miała właśnie zaatakować rebeliantów. Miałam dość. Terroryzowali nas wszystkich, atakowali nasze rodziny. Gdyby któryś z Południowców stanął teraz przede mną, nie ucie​kałabym.

Doprawdy bardzo ciężko mi w to uwierzyć, biorąc pod uwagę sromotną rejteradę Amisi w stronę lasu, gdy rebelianci zaatakowali towarzystwo w pałacowym ogrodzie.

Gavril znowu zaczął mówić, ale ja byłam tak wściekła, że słyszałam tylko bicie własnego serca. Zanim się zo​rien​to​wałam, ka​me​ry zo​stały wyłączo​ne, a światła przy​gasły.
Ma​xon pod​szedł do ojca i po​wie​dział coś szep​tem, ale król potrząsnął głową. Dziewczęta wstały i skie​ro​wały się do drzwi.

– Wracajcie teraz prosto do pokojów – polecił łagodnie Maxon. – Tam zostanie wam podany obiad, a ja niedługo zajrzę do każdej z was z wi​zytą.

Kiedy przechodziłam obok, król położył jeden palec na moim ramieniu, a ten ledwie dostrzegalny gest ozna​czał, że mu​siałam się za​trzy​mać.
– To nie było rozsądne – oznaj​mił.

Czy ktoś jeszcze jest zdziwiony? Clarkson musi wiecznie fesjpalmować i headdeskować w zaciszu swojego gabinetu, niedługo wstrząśnienia mózgu się nabawi.

Wzru​szyłam ra​mio​na​mi.– To, co ro​bi​liśmy dotąd, nie wy​star​cza. Jeśli tak da​lej pójdzie, nie zo​sta​nie nikt, kim można by rządzić.

Machnął ręką na znak, że mam odejść. Zno​wu miał mnie dosyć.

Jak nieprzygotowani do walki cywile rzucą się na rebeliantów, to też nie będzie kim rządzić. A tak to mają choć szansę przetrwania, zanim Clarkson nie wymyśli jakiegoś rozwiązania. Tzn. wiemy, że nie wymyśli, bo stworzyła go Cass, ale można pomarzyć, bo i tak jest najrozsądniejszy z całego tego bajzlu.



Późnym wieczorem Maksio odwiedza Amisię. Wcześniej obszedł już wszystkie pozostałe kandydatki. Elise jest roztrzęsiona i możliwe, że będzie się chciała wycofać. Kriss jest optymistką i uważa, że wszystko będzie dobrze, o ile obywatele będą się dobrze ukrywać. Chyba dziewczyna jest jeszcze na popocałunkowym haju, żeby wygadywać takie rzeczy. Celeste trzyma się dzielnie, choć też jest zaniepokojona, ale uważa, że akurat Dwójki mają największe szanse się uchronić ze względu na dostępne im środki.

– [Celeste] Sprawiała przede wszystkim wrażenie zaniepokojonej tym, że ja pogniewam się na nią, jeśli zo​sta​nie. Zupełnie jak​bym miał jej mieć za złe, że woli być tu​taj niż wra​cać do domu.

Wes​tchnęłam.

– To jest do​bre py​ta​nie. Czy chcesz mieć żonę, która nie przej​mu​je się tym, że ktoś gro​zi jej pod​da​nym?


Właśnie, Maksiu, obchodzą cię w ogóle ci twoi przyszli poddani, czy sperma tak ci uderzyła do głowy, że bardziej interesują cię Eliminacje?


Ma​xon po​pa​trzył na mnie.– Ty się przejmujesz, ale jesteś zbyt inteligentna, żeby przejmować się w taki sposób, jak pozostałe. – Potrząsnął głową z uśmie​chem.


To nie była odpowiedź na jej pytanie. Aha, no i oczywiście

jesteś zbyt inteligentna

Przepraszam, idę się wyśmiać, wracam za jakąś godzinę.






No, to było odświeżające.

– Nie do wia​ry, że po​ra​dziłaś lu​dziom, żeby wal​czy​li.


Też jestem zszokowana (tyle że nie), ale na pewno z innych powodów.
– Mam wrażenie, że cho​wa​my się już za długo.

– Masz całkowitą rację. Nie wiem, czy to wystraszy rebeliantów, czy sprawi, że staną się bardziej zde​ter​mi​no​wa​ni, ale nie ule​ga wątpli​wości, że zmie​niłaś reguły gry.


I to wszystko jak zwykle bez przemyślenia.


– Nie na​zy​wałabym grą tego, że jakaś ban​da próbuje za​bi​jać przy​pad​ko​wych lu​dzi.

– Nie, nie! – odparł szybko. – Trudno mi znaleźć słowo dostatecznie ostre, żeby to określić. Chodziło mi o Eliminacje. – Popatrzyłam na niego, zdumiona. – Na dobre czy na złe, społeczeństwo zobaczyło dzisiaj przebłysk twojego prawdziwego charakteru. Zobaczyli dziewczynę, która zabrała do schronu swoje pokojówki, która potrafi postawić się królowi, jeśli wierzy, że ma rację. Założę się, że teraz w zupełnie innym świetle zobaczą twoją interwencję w przypadku Marlee. Przedtem byłaś tylko dziewczyną, która nakrzyczała na mnie przy pierwszym spotkaniu. Dzisiaj stałaś się dziewczyną, która nie boi się rebeliantów. Będą o tobie myśleć zupełnie in​a​czej.

Dobre Mzimu: 33

Społeczeństwo sobie może myśleć, co mu się podoba, niczego mu Maksio nie musi udowadniać. Jak książę wybierze Amisię, to ona zostanie księżniczką i tyle. Już mi nie powiesz, Maksiu, że tak strasznie przejmujesz się opinią publiczną. Gdyby tak było, Amisia już dawno wyleciałaby z pałacu.

– Nie zro​biłam tego ce​lo​wo.

– Wiem. Zastanawiałem się długo, jak pokazać ludziom, jaka jesteś naprawdę, a okazało się, że ty po prostu zrobiłaś to pod wpływem impulsu. To bardzo do ciebie podobne. – W jego oczach kryło się zdumienie, zupełnie jakby powinien był się tego po mnie spodziewać od samego początku. – Tak czy inaczej uważam, że po​wie​działaś słuszną rzecz. Naj​wyższy czas, żebyśmy zaczęli robić coś poza cho​wa​niem się.

Np. dać się zabić lepiej do walki przygotowanym od obywateli rebeliantom. Makes perfect sense. Ty się lepiej zajmij problemem dezerterującego wojska i słabym przygotowaniem gwardii, żeby przeciw rebeliantom nie stawało mięso armatnie.
– Jestem zmęczony kłótniami z tobą, Ami – powiedział cicho.

Ja też jestem zmęczona ich kłótniami o nic.
Podniosłam głowę i zobaczyłam w oczach Maxona szczerość. Mówił dalej: – Podoba mi się to, że nie zawsze się zgadzamy, to w gruncie rzeczy lubię w tobie najbardziej, ale nie chcę się już kłócić. Czasem zdarza mi się, że bywam porywczy jak mój ojciec. Staram się z tym walczyć, ale to we mnie tkwi. A ty! – dodał ze śmiechem. – Kiedy się zdenerwujesz, jesteś nie do po​wstrzy​ma​nia!Potrząsnął głową, prawdopodobnie przypominając sobie wszystko to, co ja. Cios kolanem w krocze, cała ta historia z klasami, rozcięta warga Celeste, kiedy mówiła o Marlee. Nigdy nie postrzegałam siebie jako porywczej, ale najwyraźniej taka właśnie byłam. Maxon uśmiechnął się, a ja zrobiłam to samo. To wydawało się na​wet za​baw​ne, kie​dy myślałam o wszyst​kich mo​ich wy​sko​kach jed​no​cześnie.



Zabawne? Ja raczej użyłabym takich słów jak głupie, niebezpieczne, dziecinne, bezmyślne i chamskie.

– Patrzę też na inne i staram się być uczciwy. Niepokoi mnie czasem to, co czuję, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że wciąż patrzę także na ciebie. Chyba wiesz już, że nie jestem w stanie nic na to poradzić. – Wzruszył ra​mio​na​mi i wyglądał w tej chwi​li jak zwykły chłopak.

Chciałam powiedzieć coś stosownego, uświadomić mu, że ja także nadal chcę, żeby na mnie patrzył. Ale żadne słowa nie wydawały się właściwe, więc wsunęłam dłoń w jego rękę. Siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na nasze dłonie. Maxon bawił się moimi bransoletkami, wyjątkowo tym pochłonięty, i przez dłuższą chwilę pocierał kciu​kiem grzbiet mo​jej dłoni.



Spytasz ją wreszcie o ten guzik, matole? 

Użyj mózgu, Luke: 129

Po wyskoku Marlee naprawdę powinieneś mieć lepszy refleks. Zamiast tego Maksio proponuje, żeby kolejny dzień spędzili wspólnie.



Roz​dział 10


- Czyli w dwóch słowach: więcej gwar​dzistów?
– Tak, tato. Dużo więcej. – Roześmiałam się do telefonu, chociaż sytuację trudno było nazwać zabawną. Tata miał niezwykły dar patrzenia na wszystko z jaśniejszej strony. – Wszystkie zostajemy w pałacu, przynajmniej na razie. A chociaż mówili, że zaczynają od Dwójek, dopilnuj, żeby nikt z naszych nie zachowywał się lekkomyślnie. Ostrzeż Tur​nerów i Ca​nvassów, żeby na sie​bie uważali. 
– Kiciu, wszyscy wiedzą, że mają uważać. Po tym, co powiedziałaś w Biu​le​ty​nie, myślę, że ludzie będą dziel​niej​si niż się spo​dzie​wasz. 


Widły wyciągnąć, sierpy naostrzyć, kosy na sztorc i do boju!
– Mam nadzieję. – Popatrzyłam na swoje buty i przyszło mi do głowy dziwne wspomnienie. W tej chwili miałam na nogach ozdobione klejnocikami szpilki, a pięć miesięcy temu nosiłam stare pantofle na płaskim ob​ca​sie.

Wow, cóż za horror.
– Jestem z ciebie dumny, Ami. Czasem jestem zaskoczony tym, co mówisz, ale sam nie wiem dlaczego. Za​wsze byłaś sil​niej​sza, niż ci się wy​da​wało.

W jego głosie była zawstydzająca mnie szczerość. Niczyja opinia nie miała dla mnie takiego znaczenia, jak jego.

– Dziękuję, tato.

– Mówię całkiem poważnie. Nie każda księżnicz​ka po​wie​działaby coś ta​kie​go.


No ba, bez konsultacji z królem, doradcami czy kimś obdarzonym chociaż połową mózgu na pewno nie każda zdecydowałaby się na taki krok.


– Tato, ja nie je​stem księżniczką.

– Kwe​stia cza​su – od​parł żar​to​bli​wie. – A sko​ro już o tym mowa, jak tam Ma​xon?

– Dobrze – odparłam, bawiąc się rąbkiem sukienki. Milczenie przeciągało się. – Naprawdę mi na nim zależy, tato.

– Tak?

– Tak.

– A dla​cze​go?


- Bo to opko, a on jest akurat księciem. Imperatyw działa jak dobrze naoliwiona maszyna.


– Właści​wie nie je​stem pew​na. Ale myślę, że przy​najm​niej po części dla​te​go, że po​zwa​la mi czuć się sobą.

– A cza​sem nie czu​jesz się sobą? – zażar​to​wał tata.

– Nie, to raczej… Cały czas pamiętałam o mojej klasie. Nawet kiedy przyjechałam do pałacu, przez jakiś czas nie dawało mi to spokoju. Czy jestem Piątką, czy Trójką? Czy chcę być Jedynką? Ale teraz już się tym nie przej​muję i myślę, że to z jego po​wo​du. Nie zro​zum mnie źle, on popełnia mnóstwo błędów.

Delikatnie rzecz ujmując.
– Ale kiedy jestem z nim, czuję się Americą. Nie klasą czy projektem. Nie pamiętam na​wet o tym, jaką po​zycję on zaj​mu​je. On to on, a ja to ja.

Tata mil​czał przez chwilę.

– To brzmi bar​dzo zachęcająco, ki​ciu.



Aha, więc tatulo nie spyta nawet córci, jakie to błędy popełnił Maksio i czy przypadkiem jej jakoś nie zranił, bo skoro Amisia nie chlipie w słuchawkę, to wszystko jest spoko. Okej.


Shalom nie może dłużej rozmawiać z córką, bo Silvia woła Amisię, żeby ZESZŁA NA ŚNIADANIE. A wiadomo, priorytety. Singerówna żegna się z papą i idzie spożywać.


Po śniadaniu czas na obiecaną przez Maksia randkę. Wyjść na zewnątrz oczywiście nie mogą, bo w krzakach koło pałacu cały czas niestrudzenie siedzą Mietek i Henio ze snajperkami. Maksio proponuje film. Nasze gołąbeczki nie docierają jednak do sali kinowej, bo Amisia zauważa, że zaczęło padać. Singerówna jeszcze nie widziała deszczu podczas pobytu w pałacu, więc bardzo za nim tęskni i chce go zmacać. Really.

– Chciałabym go do​tknąć.

Ma​xon wes​tchnął.
– Wiem, że byś chciała, ale to po pro​stu…
Odwróciłam się do Maxona, żeby zobaczyć, dlaczego urwał w pół słowa. Popatrzył w jedną i w drugą stronę w ko​ry​tarz, a ja zro​biłam to samo. Byliśmy sami, jeśli nie li​czyć kil​ku gwar​dzistów.
– Chodź – po​wie​dział, łapiąc mnie za rękę. – Miej​my na​dzieję, że nikt nas nie za​uważy.
Uśmiechnęłam się, nie mogąc się doczekać, co tym razem wymyślił. Uwielbiałam, kiedy Maxon się tak zachowywał. Weszliśmy po schodach na górę, na trzecie piętro. Przez chwilę zaczęłam się denerwować, zaniepokojona, że pokaże mi coś podobnego do ukrytej biblioteki.

Naprawdę Maksio musiałby chyba przejść lobotomię, żeby powtórzyć ten idiotyczny wyczyn. Nawet on nie jest tak bezdennie głupi.
Wtedy nie okazało się to najlepszym po​mysłem.


No coś ty.




Maksio prowadzi Amisię różnymi tajemniczymi przejściami przez pałac.

– Weź mnie za rękę – powiedział, wyciągając do mnie dłoń. Zrobiłam tak i szłam za nim ledwie oświetlonymi schodami, aż znaleźliśmy się pod drzwiami. Maxon otworzył prosty zamek, popchnął drzwi… i zobaczyłam ścianę desz​czu.

– Dach? – za​py​tałam po​przez szum kro​pli.

Maxon skinął głową. Wyszliśmy na taras mniej więcej rozmiarów mojej sypialni. Otoczony był murem. Nie przej​mo​wałam się, że zo​baczę tyl​ko ścia​ny i nie​bo, przy​najm​niej mogłam być na zewnątrz.
Przepełniona szczęściem, zrobiłam krok do przodu i wyciągnęłam ręce pod strumienie ulewy. Ciepłe, ogromne krople spadały na moje ramiona i ściekały na sukienkę. Usłyszałam, że Maxon roześmiał się, a potem wypchnął mnie na deszcz.



- Heniek, rusz dupę! – krzyknął Mietek – Popatrz na tych idiotów, sami się wystawiają na odstrzał!
- Chwila, Mieciu, snajperka mi się zaplątała w chaszcze!


Podczas gdy Henryk i Mieczysław szamoczą się z bronią, Amisia i Maksiu mokną na dachu. Książę pokazuje dziewczynie widok na miasto.


– Nie chcę, żeby rebelianci to zabrali, Ami – powiedział Maxon poprzez szum deszczu, jakby czytał mi w myślach. – Nie wiem, jaka jest prawdziwa śmiertelność podczas ataków, ale mam pewność, że ojciec ukrywa to przede mną. Obawia​ się, że przerwę Elimi​na​cje​.

Cóż, to nie byłby głupi pomysł. Maksiu, przerwij tę farsę i odeślij panny do domów. Albo lepiej, wybierz wreszcie żonę, a wywal resztę!


– Czy masz jakiś sposób, żeby po​znać prawdę? Za​sta​no​wił się.

– Wydaje mi się, że gdyby udało mi się skontaktować z Augustem, on by to wiedział. Mógłbym wysłać do nie​go list, ale boję się zdra​dzać w nim zbyt wie​le. Nie mam pew​ności, czy zdołałbym go spro​wa​dzić do pałacu.


A pewnie, w czasie zaostrzenia konfliktu najlepiej bratać się z wrogiem.


-Ale tato, to nie byli ci źli rebelianci, przysięgam! Co z tego, że jeden z nich to potomek Grzesia Ikei, to są bardzo przytulaśne Misie-Pysie! – jęczał Maksio, stojąc przed plutonem egzekucyjnym.



Użyj mózgu, Luke: 130

Prze​myślałam te słowa.

– A gdy​byśmy to my do nie​go po​szli?







Jasne, wybierzcie się do Augusta, koniecznie! Niech księciunio jedzie osobiście z orszakiem, najlepiej bez żadnego przebrania.



Użyj mózgu, Luke: 131


Ma​xon roześmiał się.– A jak two​im zda​niem mamy to zro​bić? Wzru​szyłam żar​to​bli​wie ra​mio​na​mi.
– Po​sta​ram się coś załatwić.

Nie będę wam tego spojlerować, ale jak Amisia weźmie się za ostrą konspirę, to to będzie przepiękne. Łzy kryształowe będą się lały. Ze śmiechu.

Ma​xon przez chwilę pa​trzył na mnie w mil​cze​niu.
– To miłe, móc mówić różne rzeczy na głos. Zawsze muszę uważać na słowa. Tutaj mam poczucie, że nikt mnie nie słyszy. Poza tobą.

– No to nie krępuj się i mów, co chcesz.

Uśmiechnął się złośli​wie.
– Tyl​ko jeśli ty zro​bisz to samo.

– Zgo​da – od​parłam z przy​jem​nością.

– No do​brze, to co chcesz wie​dzieć?

Od​garnęłam mo​kre włosy z czoła, za​czy​nając od cze​goś ważnego, ale nie​oso​bi​ste​go.
– Na​prawdę nie wie​działeś o tym pamiętni​ku?

– Nie, ale jestem już na bieżąco. Ojciec kazał mi go w całości przeczytać. Gdyby August przyszedł dwa tygodnie wcześniej, pomyślałbym, że mnie okłamuje, ale teraz już wiem o wszystkim. To naprawdę szokujące, Ami. To, co przeczytałaś, było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Chciałbym ci opowiedzieć więcej, ale na razie nie mogę.

Nawet nie powinieneś chcieć tego robić po tym bajzlu, który Amisia narobiła przez swoją niewyparzoną gębę.

– Jak dziewczęta do​wie​działy się o tym, że zdjęłaś mi ko​szulę? Spoj​rzałam w zie​mię i za​wa​hałam się.

– Patrzyłyśmy, jak ćwiczą gwardziści, a ja powiedziałam, że bez koszuli wyglądasz tak samo dobrze, jak oni. Wy​mknęło mi się.


Maksio dalej nie łączy żadnych faktów. Ślinienie się na widok gwardzistów + guzik od standardowego munduru gwardii na bransoletce = zbieg okoliczności. Po tych wszystkich numerach, które Maksiowi wykręciła ta pannica, facet powinien być odrobinę bardziej podejrzliwy i ostrożny. I miałby rację. Ale czemu ja się dziwię, koleś jest tępy jak noga od stołu. Maksio w ogóle nie złości się o scenę z gwardzistami i paplaninę Amisi.


Kochanek z kartonu: 35


– Przy​pro​wa​dziłeś tu​taj którąś dziew​czynę? Ma​xon po​smut​niał.

– Oli​vię. Tyl​ko raz i to wszyst​ko.


Who the fuck is Olivia?!

Kie​dy się za​sta​no​wiłam, przy​po​mniałam to so​bie. Pocałował ją tu​taj, a ona po​wie​działa o tym nam wszyst​kim.

Aha, ok. I tak ledwo mi coś świta. Kandydatki są do tego stopnia niewarte zapamiętania, że na początku zupełnie jej nie skojarzyłam.

Maksio przyznaje Amisi, że pocałował wreszcie Kriss. Ami nie jest zachwycona, ale przyjmuje to spokojnie tylko dlatego, że już wcześniej o tym wiedziała.

Singerówna wreszcie wyznaje Maksiowi, że Clarkson jest w stosunku do niej wyjątkowo evil, mówi jej różne okropne rzeczy i zabrał jej kasę, choć, co akurat sama Ami przyznaje, było to sprawiedliwe.
Maksio oczywiście nic nie może na to poradzić, bo tatko przełoży go przez kolano, więc „Sorry, babe, radź sobie sama”.


Książę prosi Amisię do tańca w deszczu. Wow, jakie romątyczne. Szkoda, że ten związek jest dalej tak samo drewniany, jak był.


Maxon przyciągnął mnie bliżej i przytrzymał w talii. Ja jedną rękę wsunęłam w jego dłoń, a drugą uniosłam lekko namokniętą suknię. Kołysaliśmy się, ledwie się poruszając. Przytuliłam policzek do piersi Maxona, a on oparł podbródek na mo​jej głowie i ob​ra​ca​liśmy się do me​lo​dii spa​dających kro​pel desz​czu.

Szkoda, że Heńkowi zacięła się broń, taki piękny moment może polepszyć tylko elegancki headshot.

Kiedy przytulił mnie trochę mocniej, miałam wrażenie, że wszystkie złe rzeczy zostały wymazane, a moja relacja z Maxonem została oczyszczona ze wszystkich dodatkowych elementów. Byliśmy przyjaciółmi, którzy uświadomili sobie, że nie mogą bez siebie żyć. Pod wieloma względami byliśmy przeciwieństwami, ale łączyło nas też wiele podobieństw. Nie potrafiłabym powiedzieć, że nasz związek był przeznaczeniem, ale wydawał się czymś poważniej​szym niż wszyst​ko, co wcześniej znałam.

Ani przez chwilę nie widziałam żadnej z tych rzeczy, o których ona bredzi. Ten związek jest tak wyprany z chemii i wzajemnego porozumienia, że słowa Amisi to tylko puste frazesy.
Uniosłam głowę i spojrzałam na Maxona, kładąc mu dłoń na policzku i przyciągając do pocałunku. Jego mokre usta dotknęły moich w podmuchu żaru.




Poczułam, jak jego dłonie obejmują mnie i przyciskają mocno, jakby się obawiał, że inaczej się rozsypie. Deszcz bębnił o dach, ale poza tym cały świat ucichł. Miałam poczucie, że nie wy​star​czy mi Ma​xo​na, nie wy​star​czy mi jego skóry, miej​sca ani cza​su.Po tych wszystkich miesiącach, kiedy starałam się zrozumieć, czego chcę i na co mam nadzieję, uświadomiłam sobie – w tym momencie, który Maxon podarował nam obojgu – że to od początku nie miało sensu. Mogłam tylko iść przed siebie i mieć nadzieję, że dokądkolwiek zaniesie nas los, znajdziemy jakoś drogę powrotną do sie​bie.Mu​siało tak być. Po​nie​waż… Po​nie​waż…

Ponieważ co? Ja nie wiem pojęcia. Ałtorka pewnie też nie.
Choć tak długo po​trwało, za​nim na​deszła ta chwi​la, te​raz olśnie​nie po​ja​wiło się na​gle.Kochałam Maxona. Po raz pierwszy czułam to namacalnie. Nie broniłam się przed tym uczuciem, czepiając się myśli o Aspenie i wszystkim tym, co mogło być między nami. Nie poddawałam się uczuciom Maxona, po​zo​sta​wiając so​bie drogę uciecz​ki na wy​pa​dek, gdy​by mnie zawiódł. Po pro​stu się z tym po​go​dziłam.Ko​chałam go.

Ten romans jest tak papierowy, że naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Czytałam fanfiki z bardziej wiarygodnie poprowadzonym wątkiem romansowym. A tutaj mamy wielką miłosną epifanię, a ja mogę tylko wzruszyć ramionami.
Ma​xon prze​rwał pocałunek i spoj​rzał na mnie.– Je​steś prześlicz​na, kie​dy wyglądasz okrop​nie.

Prince Charming jako żywo.

– Dziękuję. Za to, i za deszcz, i za to, że się nie pod​da​jesz.

Ma​xon prze​sunął pal​ca​mi po moim po​licz​ku, no​sie i podbródku.
– Je​steś tego war​ta. Chy​ba sama tego nie ro​zu​miesz. Dla mnie je​steś tego war​ta.
Miałam wrażenie, że moje serce zaraz eksploduje i chciałam tylko, żeby wszystko się dzisiaj zakończyło. Mój świat znalazł nową oś i wydawało mi się, że jedynym sposobem poradzenia sobie z tym, jak bardzo mnie to oszałamiało, było sprawienie, żeby nasz związek stał się prawdziwy. Czułam się teraz pewna, że tak się stanie. Tak się mu​siało stać. Już niedługo.


Okazuje się, że Louis Tomlinson z Łan Dajrekszyn jest kopalnią biczfejsów. Who knew? 
Jeszcze nieraz mi się przyda.



Maksio proponuje, żeby wrócili pod dach, wysuszyli się i poszli do sali kinowej. Po drodze gołąbeczki przekomarzają się, jaki gatunek filmu wybiorą, aż tu wtem!

Roześmiał się zno​wu, prze​su​wając pa​nel, otwie​rający się na sa​lon, ale w następnej chwi​li stanął jak wry​ty. Spoj​rzałam mu przez ramię i zo​ba​czyłam króla Clark​so​na, równie po​iry​to​wa​ne​go, jak za​wsze.
– Zakładam, że to był twój po​mysł – po​wie​dział do Ma​xo​na.

– Tak.

– Masz pojęcie, na ja​kie nie​bez​pie​czeństwo się na​ra​ziłeś? – za​py​tał król groźnie.

– Ojcze, na dachu nie czają się rebelianci – odparował Maxon. Starał się, żeby jego głos brzmiał rzeczowo, ale wyglądał trochę głupio w ocie​kającym wodą ubra​niu.

– Wystarczy jedna dobrze wymierzona kula, Maxonie. – Król zawiesił głos. – Wiesz, że nasze siły są teraz wyjątkowo rozproszone, odkąd musieliśmy wysłać gwardzistów do pilnowania domów dziewcząt. A wielu z tych, których wysłaliśmy, zdezerterowało. Jesteśmy podatni na atak. – Spojrzał ze złością na mnie. – I dlaczego, jeśli ostat​nio dzie​je się coś ta​kie​go, ona za​wsze bie​rze w tym udział?


Chcę koszulkę z brokatowym napisem „Team Clarkson”. Facet ma z całego tego towarzystwa jako jedyny łeb na karku. Starania Kiery, żeby czytelnicy odbierali go jako super schwartzcharaktera spełzają na niczym, bo jego argumenty przemawiają do mnie bardziej niż romątyczne schadzki w deszczu tych dwóch kukieł. Za taką głupotę sama miałabym ochotę przyłożyć Maksiowi pasem w dupsko. Ale nie, Clarkson jest zUy, bo skrzyczał cudnego Maksia za randkę z hirołiną. Kiera nie po raz pierwszy uzyskuje efekt odwrotny do zamierzonego.

Clarkson zapędza leniwego synalka do roboty, więc z filmu nici. No co za okropny człowiek. Tak popsuć plany Amisi, a fe!


Konkurencja dla Kajusza: 32

– Ro​zu​miem – ustąpił [Maksio].
Król Clarkson wziął Maxona za ramię i popchnął go przed sobą, zostawiając mnie samą. Maxon obejrzał się i bezgłośnie po​wie​dział: Prze​pra​szam, a ja uśmiechnęłam le​d​wie do​strze​gal​nie.Nie obawiałam się już króla ani rebeliantów. Wiedziałam, ile Maxon dla mnie znaczy, i byłam przekonana, że wszyst​ko musi się jakoś ułożyć.

Ciekawe, ile to potrwa do następnego ogromnego i zapewne nienaprawialnego kryzysu. Jak myślicie? Zieeew.

I to wszystko na dzisiaj. Trzymajcie się.


Statystyka:


Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 23
Dobre Mzimu: 33
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 73
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 22
Kochanek z kartonu: 35
Konkurencja dla Kajusza: 32
Nie, nie jesteśmy w Panem: 27
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 65
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 8
Twierdza Monty Pythona: 17
Użyj mózgu, Luke: 131

Beige


31 komentarzy:

  1. Nie do wia​ry, że po​ra​dziłaś lu​dziom, żeby wal​czy​li.

    Sami by w życiu na to nie wpadli! Fajna analiza,nie mogę się doczekać następnej.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. "– W jednej ręce zacisnął kartkę papieru, a drugą przygładził krawat."
    ...O. Krawat. A ja przez ten bajkowy pałac wyobrażałam sobie do tej pory Clarksona w takiej badziewnej, żółtej koronie i płaszczu podbitym gronostajami...

    Moją wyobraźnię rozgrzał headshot w czasie punktu kulminacyjnego romantycznej schadzki w deszczu. Gdyby to dobrze napisać!...

    Nie mogę się zdecydować, czy bardziej lubię Clarksona, czy duet Mieciu i Heniu.

    Uuurrrrghhh, niech wreszcie zacznie się coś dziać! Cokolwiek! Niech kandydatki dostaną nowe zadania, niech Amisia dostanie kolejną szansę na wydurnienie się, niech zacznie już rysować na serwetce plany konspiry, niech Celeste i Elise rozpoczną płomienny romans i zwieją w cholerę, niech Marlee dołączy z mężem do rebeliantów, COKOLWIEK, byle mniej tego kopiuj-wklej pitolenia o uczuciu Amisi i Minimumiliana!

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celeste&Elise - shipuję! :D

      Usuń
    2. Nie no, duet Mieciu&Heniu u mnie wygrywa, ale naprawdę nieznaczne! <3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ to się robi nudne, ktoś wie ile to ma rozdziałów? Bo moim zdaniem ten mógłby być ostatni i nikt nie zastanawiałby się co dalej.

    rose29

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 32 plus epilog. Płaczmy razem.

      Beige

      Usuń
    2. Chyba skorzystam z tej propozycji :P.

      Usuń
    3. Ale na pocieszenie to już mamy prawie jedną trzecią za nami. Górą nasi! :D

      Usuń
    4. 1/3 ?! Myslalam, ze za dwa rozdzialy epilog :D

      Usuń
  5. Mieciu i Heniu! Od razu się uśmiech pojawia na twarzy :)
    I podbijam pytanie o ilość rozdziałów w tym koszmarku, po pomimo tego, że analizy są miodne, to trudno się przedzierać przez to pitolenie.
    Randki w deszczu - Kiera, robisz to źle. A żeby tak banalny motyw zwalić, no to trzeba mieć talent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam do fanów Miecia i Henia. :D
      I chyba za mało romansów oglądam/czytam bo kompletnie nie kojarzę motywu randki w deszczu
      Pozdrawiam
      Wiciokrzew

      Usuń
    2. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/RomanticRain

      Usuń
  6. #Team Clarkson! <3

    Boże, oni rzeczywiście nie mają chemii. ;/ Beznadzieja totalna, opis tej randki był strasznie... papierowy. Dużo lepsze wrażenie robił opis całusa z Kriss w poprzednim (?) rozdziale.

    Maksio i Amisia serio pojadą na herbatkę do Augusta? Na pewno będzie zachwycony i będzie przepraszać, że odpowiednio nie ugaszcza Dobrego Mzimu. ;p

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  7. To zadziwiające, jak bardzo nic się w tej książce nie dzieje. Jak cytat ma więcej niż dziesięć słów, to omijam go wzrokiem, bo zaczynam ziewać. Niesamowite.

    Najbardziej interesującym wątkiem są serio Miecio i Henio.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Cholera, Mieciu weź chociaż procę, bo snajperka mi się zacięła. Niech nie myślą, że mogą sobie ot tak w deszczu hasać jak my mokniemy.

    Gdy człowiek wie co się dalej stanie, to ta wycieczka do Augusta powoduje ból wątroby. :X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawczasu przygotować trzeba coś mocniejszego na zdezynfekowanie umysłu. :V

      Usuń
  9. Analiza przeboska, bez twoich komentarzy bym nie przebrrnęła przez taką ilośc bullshitu. #team Clarkson
    Ale, ale... brejking njus:
    http://www.kawerna.pl/aktualnosci/ksiazki/item/10588-stephenie-meyer-zapowiedziala-nowa-powiesc-z-serii-zmierzch.html
    Tak kochani, to jest dokładnie to, o czym myślicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja osobiście jestem zachwycona: 48% recenzentów na Goodreads wystawiło tej książce 1 bez czytania, a najbardziej popularnym gifem na stronie są wariacje 'milking the cash cow'. Z tego co widzę, większość fanów jest wściekła, że dostanie coś takiego zamiast 'Midnight Sun' ewentualnie kolejnej części "Intruza".

      Och, Stefa, Stefa. Czy BD niczego cię nie nauczyło w kwestii robienia z siebie obiektu szyderstwa?

      Usuń
    2. Jestem zachwycona. Beau i Edythe (nie Edith, bo za mało mhroczne), no po prostu cudnie. Już się nie mogę doczekać.

      Beige

      Usuń
    3. Dziewczyny, proszę, powiedzcie, że to zanalizujecie! ;ppp

      W sumie to Stefa pisze fanfica do własnej powieści, nie wiem, jak to zakwalifikować - narcyzm do potęgi n-tej, kompletny brak umiejętności wyjścia poza schemat, czy chwyt marketingowy. Niemniej wieść jest urocza. <3

      Adria

      Usuń
    4. Szczerze? Nie wiem, czy jest sens, biorąc pod uwagę, że z recenzji wynika, iż Meyer najzwyczajniej w świecie skopiowała 95% "Zmierzchu", zmieniając wyłącznie imiona i zaimki osobowe. Tak czy inaczej, przed nami jeszcze długa droga, zanim rozprawimy się z wszystkimi dziełami Cass ;)

      Usuń
    5. Nah, też już zerkałam na te fragmenty, sensu raczej nie ma. Najwyżej jakaś mała bonusowa analiza tych radosnych zmian typu popularne już "Bella uważa, że las jest piękny, Beaufort jest mężczyzną" czy coś takiego. Mam wrażenie, że zmiany wprowadzone w tej gender swapowej wersji da się ująć w jednym poście, maks dwóch.

      Usuń
    6. @Maryboo - a, skoro tak, to rzeczywiście trochę bez sensu i szkoda Waszego czasu. Ale myślałam, że Stefa będzie mieć tyle przyzwoitości, by nie zrzynać z własnej powieści, tylko stworzyć coś mniej-więcej opartego na schemacie "Zmierzchu". Cóż, wiara w ludzi nie pierwszy raz mnie zgubiła. ;D
      Niemniej już się zacieszam na fragment z Vanem Tylera, Beaufort dopieroż będzie mieć zagwozdkę, jak mała, delikatna dziewczyna go ocaliła przed złym Vanem. ;p

      Adria

      Usuń
  10. och jakie to wspaniałe, że nasza kochana Stefa coś wydaje! Czyżby wydała już wszystko co zarobiła na dwóch poprzednich dziełach? Tak czy inaczej przyłączał się do Adrii - zanalizujcie to koniecznie!

    rose29

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest tak w trzy dupy nudne, że aż czekam na część o (koszmarnej suczy) Eadlyn, bo jakbym się wkurwiała, to bym przynajmniej doświadczyła jakichkolwiek emocji...

    OdpowiedzUsuń
  12. "z punktu widzenia reszty kraju ten tydzień przeminął bez większych wydarzeń. Po krótkiej relacji z wizyty we Francji" No tak, bo powrót króla to TAKA NIEISTOTNA informacja, no przecież tysiąc razy ważniejsze są przemówienia kandydatek na temat "Co zmienić w kraju?". Taka tam wycieczka tam i z powrotem do tej Francji musiała być, a nie istotna rozmowa.
    A o Heńku i Mieciu trzeba osobną historię napisać, już w tej chwili mają lepszy charakter i większe pole do popisu jeśli chodzi o romanse niż główna bohaterka tego ksioopka.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Ma​xon po​pa​trzył na mnie.– Ty się przejmujesz, ale jesteś zbyt inteligentna"
    Dopiero co jej nawrzucałeś, że ciągle gada idiotyzmy i robi głupoty. Nagle jest inteligentna. Klaxon, zdecyduj się może.

    "dopilnuj, żeby nikt z naszych nie zachowywał się lekkomyślnie. Ostrzeż Tur​nerów i Ca​nvassów"
    Kasta artystów, tak? Dlatego jedna rodzina nazywa się Canvass (wiem, że to nie to samo słowo, ale nie mogę się powstrzymać przed skojarzeniem z "canvas" - jak by to było po naszemu? Płótniewscy? Obrazewscy?;), a druga - Turner (William Turner - osiemnastowieczny malarz angielski)? :P Proponuję kolejne nazwiska dla Piątek: Romeo Brush, Eowyn Rembrandt, Myfanwy Buonarroti.

    "Je​steś tego war​ta."
    L'Oreal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwiska w tym uniwersum to w ogóle ciekawa sprawa. Przez całą serię przewijają się sugestyjki, że one choć po części zależą od kasty, więc postaci-Szóstki czy Siódemki nazywają się np. Woodwork czy Trains, a rodzina głównej bohaterki, Piątki – Singer. Płótniewskich pominę milczeniem :D ale czemu Turner nie jest siódemkowym nazwiskiem zgodnie ze swoim dosłownym znaczeniem, to da się wytłumaczyć chyba tylko skojarzeniem ze sławnym malarzem

      Usuń