czwartek, 26 maja 2016

Rozdział XXVII i XXVIII

Rozdział 27

Jest źle.

A było kiedyś dobrze? Jesteście bandą niekompetentnych głupków. What else is new? 


Leżałam zwinięta w kłębek na łóżku Ahrena, a on siedział wyprostowany i opowiadał o tym wszystkim, czego mama i tata nie chcieli mi powiedzieć.
– Mów wreszcie. 
– Najwyraźniej wrzenie zawsze zaczyna się w biedniejszych prowincjach. Nie chodzi o to, że pojawiają się rebelianci, nie tak jak wtedy, kiedy mama i tata byli młodzi… To bardziej przypomina powstanie. 
– Co to dokładnie znaczy? 

Eee… ptysiu, taka jesteś mundra i wyuczona i fokle, a nie wiesz, co to jest powstanie? Kaden, błagam wytruj całą rodzinkę i weź ten kraj za mordę, zanim się rozleci. 

Użyj mózgu, Luke: 37


– Mobilizują się, żeby obalić monarchię. Po zniesieniu klas nikt nie dostał tego, czego chciał, więc ludzie uważają, że tak naprawdę wcale nas nie obchodzą. 
– Nie obchodzą? – zapytałam zdumiona. – Tata zapracowuje się na śmierć, próbując wszystko naprawić. Ja umawiam się dla nich z obcymi! 
– Wiem. Nie mam pojęcia, skąd wzięło się to dzisiejsze przedstawienie, ale było niesamowite. – Skrzywiłam się lekko, bo doceniałam komplement, ale zaczynałam wątpić, ile z tego było planowane, a ile autentyczne. – Mimo to nie mam pojęcia, co mamy robić. Już zawsze występować dla ich przyjemności? 

Widzisz, problem polega na tym, że to był durny pomysł od samego początku. To się nie miało prawa udać, skąd więc to wielkie zdziwko? 


– Ha! – prychnęłam. – Jakby ciebie ktoś prosił o występy. To zawsze będę ja, a ja już nie mam siły. Mam wrażenie, że się w tym wszystkim duszę.

Kaden, załatw to, pomóż siostrze, skoro tak strasznie cierpi. 


– Moglibyśmy się wycofać – zaproponował. – Ale co by się wtedy stało? Kto przejąłby władzę? A jeśli się nie wycofamy, czy wyrzucą nas siłą? 
– Myślisz, że mogliby to zrobić? – zachłysnęłam się. Popatrzył w dal. 

Wystarczy kulka w łeb lub jakaś zmyślna gilotynka i już. 


– Nie wiem, Eady. Ludzie robili znacznie gorsze rzeczy, gdy byli głodni, zmęczeni lub bardzo biedni. 
– Nie zdołamy przecież nakarmić wszystkich. Nie damy wszystkim takiej samej pensji. Czego oni chcą od nas? 
– Niczego – odparł szczerze Ahren. – Po prostu chcą więcej dla siebie. Nie mogę powiedzieć, że ich za to winię, ale ludzie są zagubieni. Uważają, że ich losy są w naszych rękach, chociaż tak wcale nie jest. 
– Są w ich własnych rękach. 
– Właśnie. 

No chwilunia, jeszcze bardziej spierdzieliliście system (który w dodatku był już idiotyczny od początku) i to w tak spektakularny sposób, że ludziom do dzisiaj ciężko w tak niestabilnej rzeczywistości. A teraz macie czelność zwalać wszystko na poddanych? Błagam, ludzie, weźcie się zorganizujcie i dalej, szturmować pałac! Wykończcie wszystkich poza Kadenem i Ostenem, bo czytać już tych bzdur nie mogę. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 41

Los tych ludzi jest jak najbardziej w waszych rękach, jesteście rodziną królewską, do ciężkiej cholery!


Bardzo długo siedzieliśmy w milczeniu i zastanawialiśmy się, co to dla nas oznacza. Szczerze mówiąc, wiedziałam, że jeśli ludzie postawią na swoim, ja najmocniej odczuję zmiany. Nie wiedziałam, jak takie rzeczy się odbywają, ale przecież czasem władza się zmieniała. Królestwa powstawały i upadały, nowe ideologie zyskiwały popularność, spychając wszystko inne na bok. Czy ja mogę zostać zepchnięta do rynsztoka?
Wzdrygnęłam się, gdy spróbowałam sobie wyobrazićtakie życie.
– Już rzucali we mnie jedzeniem – mruknęłam. 
– Co takiego? 
– Byłam okropnie głupia – odparłam i potrząsnęłam głową. – Dorastałam, wierząc, że jestem uwielbiana… Ale ludzie wcale mnie nie kochają. Gdy tylko mama i tata abdykują, nie wydaje mi się, by cokolwiek powstrzymało ten kraj od pozbycia się mnie. 

Beż desperacko trzyma kciuki…

Nawet Ahren nie jest w stanie zdobyć się na kłamstwo i zaprzeczyć słowom Edzi. Wszyscy wiedzą, że lud by ją zjadł, gdyby teraz zasiadła na tronie.



– Możesz sprawić, że cię pokochają, Eadlyn. 
– Nie jestem tak czarująca jak ty ani tak mądra jak Kaden, ani tak uroczo hałaśliwa jak Osten. Nie ma we mnie nic specjalnego. 

To abdykuj. Potem abdykuje Ahren, który w sumie wiele mądrzejszy od ciebie nie jest, a Ikea będzie miała władcę, na którego zasługuje. Team Kaden forever!


– Eadlyn, nie mówisz poważnie, prawda? Jesteś pierwszą kobietą, która zostanie następczynią tronu. Jesteś inna niż wszystko, co ten kraj dotąd poznał. Musisz się po prostu nauczyć, jak to wykorzystać, jak przypominać wszystkim, kim jesteś. 


Eee, przepraszam, what? Mam nadzieję, że to był bardzo kiepski skrót myślowy od „pierwszą kobietą w Ikei”. Bo jeśli Ahren myśli, że pierwszą w ogóle… Nie, tak niedouczony chyba nie jest. Może Edzia jest inna niż wszystko, ale niestety nie oznacza to, że lepsza. Wręcz odwrotnie. 

Jestem Eadlyn Schreave i nikt na świecie nie jest potężniejszy ode mnie. 



This shit again…

Samochwała w kącie stała: 26

Bułkę przez bibułkę: 50


– Nie wydaje mi się, by mnie polubili, gdyby wiedzieli, jaka jestem naprawdę. 

You don’t say… No z takim podejściem do życia i innych, nie dziwota, że ludzie cię nie lubią. 

Ahren każe Edzi wziąć się w garść. 


– Nie martw się, Eady. Ryzyko, że ludzie naprawdę zdołają się zorganizować w dostatecznym stopniu, by coś zrobić, jest bardzo niewielkie. 

Żebyś się, pączuszku, nie zdziwił, co doprowadzony do ostateczności lud jest w stanie zrobić. Boru, jaka beztroska naiwność.

Użyj mózgu, Luke: 38

Odrobinę uspokojona Edzia życzy bratu dobrej nocy i wychodzi z pokoju Ahrena, po czym udaje się do kuchni na wieczorną przekąskę. Spotyka tam utytłanego w mące Henriego, który z entuzjazmem oddaje się pieczeniu. Erika nigdzie nie ma, ale Edzi i Henriemu udaje się dogadać pojedynczymi słowami. Iladian chce gotować z Henrim. Chłopak przewiązuje Edzi swoją koszulę jako fartuch i oddelegowuje ją do krojenia jabłek. Razem przygotowują jabłkowo-cynamonowe ciastka smażone na głębokim oleju. Edzia ma jeszcze większy kulinarny orgazm niż poprzednio.



Zjadłam dwa ciastka, chociaż leciutko mnie zemdliło, a potem patrzyłam, jak Henri obchodzi z talerzem innych kucharzy, którzy wychwalają jego umiejętności. W najgłębszej głębi duszy byłam wściekła, że nie mógł zrozumieć używanych przez nich słów.Przewyborne. Mistrzowskie. Perfekcyjne.
Miałam przeczucie, że gdyby to zrozumiał, powiedziałby, że są zbyt uprzejmi, ale tak naprawdę nie mogłam być tego pewna. Zakładałam po prostu, że taki jest, ale nie wiedziałam tego.
Poza tym – napomniałam się – wcale nie chcę tego wiedzieć.
Chwilami coraz trudniej było mi o tym pamiętać.

Edzi coraz ciężej nie interesować się kandydatami. Czyżby przed  nią przemiana à la Grinch, któremu serce urosło o trzy rozmiary? Coś podobnego, bo się uśmieję. 

Edzia komplementuje Henriego, przyznając, że jest słodki.  Henri jest wzruszony jak stary siennik. 


Przykrył ręką moją dłoń, wciąż leżącą na jego sercu. Jego uśmiech przygasł, gdy spojrzał na mnie i przełknął ślinę. Wzdrygnął się lekko i przytrzymywał mnie, jakby chciał tylko, żeby ta chwila trwała dłużej. W nieskończoność trzymał moją dłoń, a ja widziałam, że przeszukuje słowa w głowie, z całej siły pragnąc znaleźć takie, które mogłabym zrozumieć…Ale nic nie znajdował.
Chciałam, żeby Henri wiedział, że ja widzę, co on czuje. Zauważam w każdym jego uśmiechu i geście, że zależy mu na mnie. A mnie, mimo wszelkich wysiłków, także na nim zależało. Obawiałam się, że będę tego głęboko żałować, ale istniał tylko jeden sposób, by mu to przekazać.
Zbliżyłam się do niego i położyłam mu dłoń na policzku, a Henri popatrzył mi w oczy, jakby zobaczył tam coś niezwykle cennego i rzadkiego, czego może już nigdy więcej nie zobaczyć. Gdy skinęłam powoli głową, zbliżył usta do moich ust.
Wyczuwałam, że się boi. Obawiał się mnie dotknąć, obawiał się mnie przytulić, obawiał się poruszyć. Nie byłam pewna, czy to dlatego, że byłam księżniczką, czy też dlatego, że nigdy wcześniej tego nie robił, ale ten pocałunek wydawał się całkowicie bezbronny.
To sprawiło, że byłam nim jeszcze bardziej zauroczona.

Kojarzycie może taki meme z bułeczką cynamonową? No wiecie: too good for this world, too pure? Henri jest właśnie cynamonową bułeczką. Edziu, zostaw go w spokoju. 

Edzia i Henri wymieniają niewinne buziaki, po czym żegnają się i idą spać, osobno, rzecz jasna. 


Szłam powoli, dopóki nie zniknęłam mu z oczu, ale potem zaczęłam biec. W głowie kłębiły mi się myśli, których nie rozumiałam. Dlaczego czułam się tak bardzo poruszona, gdy Gavril wypytywał Henriego? Dlaczego zatrzymałam Foxa, chociaż powinnam go odesłać? Dlaczego Kile – na litość boską, ten Kile! – cały czas pojawiał się w moich myślach?

Chłopa ci trzeba i tyla! Albo to, albo zaczynasz mieć ludzkie uczucia. Szokujące, wiem. Edzia jest przerażona takim obrotem sprawy. 



Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, całkowicie zdezorientowana. Chociaż byłam zła na Gavrila, że poruszył ten temat, rzeczywiście nie dawało mi spokoju, że nie mogę porozmawiać z Henrim, że nie mogę przekazać mu niczego bardzo osobistego, bo krępowałabym się robić to za pośrednictwem Erika. Sama myśl o tym wytrącała mnie z równowagi, ale gdybym miała się z kimś dzielić czymś osobistym, to właśnie z Henrim. Czułam się przy nim bezpieczna, wiedziałam, że jest inteligentny, i podziwiałam jego pasję. Henri był dobrym człowiekiem.
Ale ja nie mówiłam ani słowa po fińsku i to było bardzo niedobrze.

No to zacznij się uczyć, ale szybciutko! 


Sfrustrowana przewróciłam się na plecy, i pisnęłam, bo coś wbiło mi się w plecy. Gdy sięgnęłam tam, wyczułam supeł: nadal miałam na sobie koszulę Henriego.
Rozwiązałam ją i chociaż było to kompletnie absurdalne, przysunęłam do nosa. Oczywiście. To jasne, że pachniał cynamonem, miodem i wanilią. To jasne, że pachniał jak najwspanialszy deser.
Głupi norwegoszwedzki cukiernik i jego głupie pachnące przyprawy.
Przez to zachowywałam się jak idiotka!
Dlatego właśnie miłość była koszmarnym pomysłem: sprawiała, że stawałaś się słaba.A na świecie nie było nikogo potężniejszego ode mnie.


Samochwała w kącie stała: 27

Bułkę przez bibułkę: 51


Łeb mnie już zaczyna boleć od tego przewracania oczami.


Rozdział 28


Podczas śniadania zauważyłam kilka rzeczy. Przede wszystkim Henri starał się wtajemniczyć Erika we wszystko, co miało miejsce poprzedniego wieczoru. Erik spoglądał przelotnie na mnie, a potem znów na Henriego, i wyglądał, jakby próbował go uspokoić. Byłam przeświadczona, że Henri będzie w siódmym niebie, jako druga osoba w Eliminacjach obdarzona pocałunkiem, ale wydawał się raczej zdenerwowany.

No mówię Wam, cynamonowa bułeczka. Zamiast puszyć się jak paw, że przelizał się z panną najpotężniejszą, Henri jest dalej nieśmiały i zagubiony.

Edzia zwraca się do rodziców. Chce wiedzieć, co myślą o jej ostatnim występie w Biuletynie. Maksio jest zachwycony, że córcia pokazała wreszcie odrobinę bardziej ludzką twarz. Obecny zachwyt nie powstrzymuje jednak króla przed obarczaniem Edzi jego własną niekompetencją. 


– Czy będziesz bardzo rozczarowany? Jeśli Eliminacje zakończą się bez zaręczyn? 
– Nie, skarbie. Ja nie będę rozczarowany. – Tylko leciutko zaakcentował to pierwsze słowo, ale to wystarczyło, by na nowo ogarnęły mnie wątpliwości. 
Co to będzie dla mnie oznaczało, gdy zakończę Eliminacje i pozostanę samotna? Skoro nie chodzi tylko o wygaszenie niepokojów wynikających z dawnych podziałów klasowych tylko o stłumienie, i to w zarzewiu, powstania, trzy miesiące to za mało, by sobie z tym poradzić. Przecież dwa tygodnie już gdzieś zniknęły w pośpiechu.

Ikea jest w rozsypce w dużej mierze z winy Maksia, więc taki guilt trip, który teraz uprawia wobec córki jest cokolwiek niesprawiedliwy i okropny. Jeżeli wszystko się rypnie, to raczej nie dlatego, że Iladian nie potrafiła sobie znaleźć męża. Maksiu, to na pewno nie będzie powód, dla którego ludzie z kosami na sztorc i widłami pójdą szturmować pałac. Powiedz mi, mój drogi, robisz coś chociaż w międzyczasie, żeby polepszyć sytuację poddanych, czy w dalszym ciągu nie masz bladego pojęcia, co wymyślić?

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 42


To nie wystarczy.
W tym momencie zrozumiałam, dlaczego chcieli ukryć przede mną informacje o rozruchach. Czy gdybym uznała, że to kompletnie bez sensu, przerwałabym Eliminacje od razu? Gdybym teraz zrezygnowała, naprawdę nic by nam nie zostało.

I znów się powtórzę. Eliminacje to tylko bardzo kiepska zasłona dymna, a nie magiczna, ostatnia deska ratunku. To JEST kompletnie bez sensu.


– Nie martw się, tato – powiedziałam, kładąc rękę na jego dłoni. – Wszystko będzie dobrze. 
Położył rękę na mojej i ścisnął ją. 
– Jestem pewien, że masz rację, kochanie. – Odetchnął głęboko i wrócił do swojej kawy. – Miałem ci powiedzieć, że sprawdzanie kandydatów zostało zakończone. Gdybyśmy przeprowadzili kilka rozmów przed Eliminacjami, wiedzielibyśmy, że Burke już wcześniej miewał wybuchy gniewu, a koleżanka ze szkoły zgłosiła kiedyś, że Jack zachowuje się niestosownie. 

Ahahahahahahahahahahahahahahahaha!!!

Widzicie, jak prosto było zapobiec tym napaściom? Naprawdę wystarczył rutynowy background check kandydatów i takie kwiatki wyszłyby zawczasu. Teraz to już musztarda po obiedzie, Maksiu.  Kurczę, taka podstawowa sprawa jak prześwietlenie przeszłości uczestników, a nawet na to ten ostatni głąb nie wpadł. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 43

Użyj mózgu, Luke: 39

- Okazało się także, że Ean niemal cały czas spędza zawsze sam. Nie wydaje mi się, żeby to był powód do odsyłania go do domu, ale powinniśmy go obserwować. 
– Ean był dla mnie bardzo życzliwy. 
– Naprawdę? 
– Tak. Zauważyłam, że jest typem samotnika, chociaż nie wiem, dlaczego. Bardzo dobrze się z nim rozmawia. 
Tata wypił łyk kawy i popatrzył na Eana. 
– To dziwne. 

Cóż, nie będę spoilerować, ale Ean ma własny sekret, który wyjdzie na jaw w następnym tomie. 


–  Ktoś  jeszcze,  kim  powinnam  się  martwić?  – zapytałam, ponieważ nie chciałam, by zastanawiał się dłużej nad Eanem. Samotnik nie oznaczał jeszcze kogoś, kto będzie sprawiać kłopoty.
– Jeden z nich miał w szkole słabe stopnie, ale nie warto robić z tego problemu. 
– W takim razie wszystko w porządku. Najgorsze mamy za sobą. – Starałam się wyglądać optymistycznie. 

Taa, a tego najgorszego można było tak łatwo uniknąć… Wstyd, Maksiu, wstyd. 


– Mam taką nadzieję. Specjalny zespół nadal będzie badać tę sprawę. Nie poświęciłem temu zagadnieniu należnej uwagi i jest mi przykro z tego powodu – przyznał tata.

Co ty nie powiesz?



– To prawda, więc może daj szansę komuś, z kim jeszcze nie rozmawiałaś. Naprawdę da się poznać wszystkich kandydatów, możesz mi wierzyć. 
Przyjrzałam się gromadzie chłopców. 
– Mogę się nie pojawiać w gabinecie w tym tygodniu. Tata potrząsnął głową. 
– Nic nie szkodzi. Poznaj ich bliżej. Nadal trzymam kciuki z nadzieją, że kogoś znajdziesz, nawet jeśli po części myślisz, że to bez sensu. 
– Pozwolę sobie przypomnieć, że nie o to ci chodziło, gdy mi to zaproponowałeś. 
– Mimo wszystko. 
– Jest ich za dużo. Masz kogoś, kogo nie lubisz? Tata zmrużył oczy.
– Szczerze mówiąc… – Przyjrzał się twarzom, próbując znaleźć jedną konkretną. – Ten, w zielonej koszuli. – Z czarnymi włosami? 
– Tak. 
– To Julian. Co z nim nie tak? 
– To może zabrzmieć jak zupełne głupstwo, ale gdy wczoraj chwaliłaś innych, nie uśmiechał się ani nie bił brawa żadnemu z nich. To nie jest właściwe zachowanie. Skoro nie potrafi znieść, że ktoś go na chwilę przyćmił, jak sobie poradzi, gdy przez resztę życia będzie w twoim cieniu? 
Tyle czasu roztrząsałam, czy on naprawdę wierzy, że będę dobrym przywódcą, ale to zdanie rozwiało wszystkie moje wątpliwości. To jasne, że widział mnie w tej roli. 
– To także może być głupstwo, ale nie wydaje mi się, żebyście mieli ładne dzieci. 
– Tatusiu! – krzyknęłam, co spowodowało nieduże poruszenie. Ukryłam twarz w dłoniach, a tata dosłownie zwinął się ze śmiechu. 

Pfff, priorytety wszak muszą być!



– To tylko moja opinia! 
– Dobrze, idę sobie. Dziękuję za cenne analizy.


Ależ proszę.



Oczywiście, że to było do mnie, a nie do Maksia. Maxon Schreave i cenne analizy w jednym zdaniu? Toż to jakiś absurd.  Lepiej niech Edzia zda się na Maryboo i mnie. Nasze rady są nieocenione. 

Edzia opuszcza jadalnię i udaje się do swojego pokoju, gdzie opracowuje nowy plan. 

Przeszukałam pozostałe jeszcze zgłoszenia, starając się znaleźć cokolwiek, co by sprawiało, że dany kandydat wyda mi się bardziej interesujący od innych. Zatrzymałam się przy zdjęciu Juliana. Tata miał rację: jak bym nie próbowała zestawić jego nosa i moich oczu albo moich ust i jego policzków, każde połączenie wyglądałoby okropnie.
Chociaż to i tak było bez znaczenia.
Odeślę go niedługo do domu, ale może wtedy, kiedy po kilku nieudanych randkach będzie miał jakieś towarzystwo. Wszystkie przypadki, gdy odsyłałam pojedynczych kandydatów, były okropne. Na razie musiałam opracować plan: dziesięć randek – to był mój cel przed kolejnym nagraniem Biuletynu. Co najmniej trzy z nich powinny się znaleźć w gazetach. Co mogłam zrobić, by wyglądały efektownie?

Iladian postanawia poszukać Amisi i poradzić się jej, na jakie randki ma się udać. Znajduje ją w Komnacie Dam razem z Lucy i burmistrz Calgary, niejaką Millą Warren. Pani burmistrz jadaczka się nie zamyka, więc Edzia używa fortelu, żeby pozbyć się irytującej kobiety, nie będąc przy tym zbyt niegrzeczną. 



Okazało się, że pani Warren przyszła głównie w celach towarzyskich, a ja siedziałam, idealnie wyprostowana, dopóki w końcu nie postanowiła zakończyć wizyty. Co miało miejsce tylko dzięki temu, że podałam pokojówce liścik z prośbą, żeby weszła i powiedziała mamie, że jest pilnie potrzebna.
Gdy tylko pani Warren zniknęła za drzwiami, mama wygładziła sukienkę.
– Zaraz pójdę i sprawdzę, o co chodzi. 
– Nie musisz, to byłam ja. – Wpatrywałam się w swoje paznokcie, którym przydałby się nowy manikiur. Mama i lady Lucy popatrzyły na mnie. 
– Chciałam z tobą pomówić, a ona nigdy by nie wyszła, więc załatwiłam sobie audiencję. Mniej więcej. – Uśmiechnęłam się przebiegle. 
Mama potrząsnęła głową. 
– Eadlyn, potrafisz być manipulatorką – westchnęła. 

W to akurat nie wątpię. 

Lucy ulatnia się elegancko, zostawiając matkę i córkę, żeby mogły spokojnie porozmawiać. 


– Jest dla mnie taka dobra – zauważyłam. – Dla chłopców też. Czasem wydaje mi się, że mam kilka matek. 
Uśmiechnęłam się do mamy, a ona skinęła głową. 
– Trzymam przy sobie osoby, które kocham, a oni wszyscy rozpływali się nad tobą, odkąd dowiedzieli się, że przyjdziesz na świat. 
– Naprawdę chciałabym, żeby miała dzieci – powiedziałam ze smutkiem. 
– Ja także – westchnęła mama. – Chyba wszyscy już wiedzą, że od dawna podejmowała bez powodzenia kolejne próby. Zrobiłabym niemal wszystko, by jej pomóc. 
– A próbowałaś? – Wydawało mi się, że niewiele jest rzeczy, jakich rodzina Schreave nie może dostać. Mama zamrugała kilka razy, żeby powstrzymać łzy.
– Nie powinnam ci tego mówić, to sprawy prywatne. Ale tak, zrobiłam wszystko, co mogłam. Zaproponowałam nawet, że zostanę zastępczą matką i zamiast niej donoszę dziecko. – Zacisnęła wargi. – To był jedyny raz, gdy żałowałam, że jestem królową. Okazało się, że moje ciało nie zawsze należy do mnie i są pewne rzeczy, których absolutnie mi nie wolno robić. – Kto tak twierdzi? – zapytałam wojowniczo. 
– Wszyscy, Eadlyn. Coś takiego trudno nazwać zgodnym z tradycją i nasi doradcy uznali, że poddani mogą być niezadowoleni. Niektórzy nawet sugerowali, że każde dziecko, jakie wydam na świat, ma pewne prawa do tronu. To był absurd, więc musiałam zrezygnować z tego pomysłu. 

Cóż, to i tak wspaniałomyślne, że przeszło jej przez myśl zostanie surogatką dla swojej ex-pokojówki. No po prostu nie poznaję tej kobity. Gdzie ten ślepy egoizm z czasów trylogii? 

Fabuła nie do poznania: 16


– Jak ty to robisz? 
– Co? 
– To zupełnie tak, jakbyś stale oddawała część siebie. Jak sprawiasz, że cokolwiek zostaje dla ciebie? Czuję się czasem zmęczona, gdy cię obserwuję. Mama uśmiechnęła się. 
– Kiedy wiesz, kto jest dla ciebie najważniejszy, rezygnowanie z pewnych rzeczy, nawet z części siebie, nie wydaje się w ogóle poświęceniem. Jest kilka osób, za które bez namysłu oddałabym życie. Są też mieszkańcy Illéi, nasi poddani, którym oddałam swoje życie w innym znaczeniu.

Amisia Schreave – wzór cnót wszelakich, królowa nas królowe. Amberly może się schować.

Fabuła nie do poznania: 17


– Ty prawdopodobnie także masz ludzi, za których byłabyś gotowa się poświęcić, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Ale pewnego dnia to zrozumiesz. 
Przez moment zastanawiałam się, czy naprawdę jesteśmy spokrewnione. Wszystkie te osoby, o których myślała – tata, Ahren, lady Lucy, ciocia May – były ważne także dla mnie. Ale to przede wszystkim ja potrzebowałam ich pomocy, a nie na odwrót.

A chciałaś w ogóle kiedykolwiek pomóc komukolwiek bezinteresownie, czy interesuje cię tylko branie?


– Nieważne – powiedziała spokojnie mama. – Czego ode mnie chciałaś? 
– Tata właśnie stwierdził, że pozostali chłopcy nie są całkowitymi psychopatami, więc zamierzam się w tym tygodniu skoncentrować na randkach – odparłam, pochylając się do przodu. – Szukam jakichś pomysłów, które byłyby proste do wykonania i wyglądały dobrze na zdjęciach. 
– Ach tak. – Mama uniosła w zamyśleniu oczy do sufitu. – Nie wiem, czy się do czegoś przydam. Niemal wszystkie moje randki z twoim tatą podczas Eliminacji to były spacery po ogrodzie. 
– Naprawdę?! Jak wyście się w ogóle zeszli? To okropnie nudne! 

A żebyś wiedziała. Ale wtedy byli Henio, Miecio i pozostali rebelianci, wpadający co chwila na herbatkę, więc w sumie coś tam się działo. 

Mama roześmiała się.
– Cóż, mieliśmy wtedy mnóstwo czasu, żeby rozmawiać. Albo żeby się kłócić, a przez większość czasu robiliśmy albo jedno, albo drugie.
Zmrużyłam oczy.
– Kłóciliście się?
– Bez-us-tan-nie. – Z jakichś powodów to sprawiło, że się uśmiechnęła.
– Szczerze powiem, że im więcej się dowiaduję o waszych Eliminacjach, tym mniej widzę w nich sensu. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak kłócisz się z tatą. 

Kłótnie, kopanie w krocze, zero lojalności i niesamowita głupota. To były piękne czasy. Łza się w oku kręci. 



– Kochanie, myślę, że zamiast czegoś widowiskowego, możesz postawić na prostotę. Umów się na herbatę albo na spacer. Posiłki to zawsze dobry pomysł, nie da się jeść za dużo razy. W każdym razie mogą wyglądać lepiej niż jazda konna. 
Starałam się unikać wszystkiego, co mogłoby być zbyt osobiste, ale tego rodzaju randki dawały wrażenie bliskości, a wydawało mi się, że tego właśnie chce opinia publiczna. Może mama miała rację. Jeśli przygotuję sobie listę bezpiecznych tematów i pytań, może nie będzie aż tak źle. 

Najlepiej niech wręczy taką samą listę kandydatom wcześniej, niech się wykują na pamięć, żeby, nie daj bór, nie chcieli rozmawiać o czymś osobistym, np. GASP o rysowaniu sukienek, bo znowu Edzia weźmie nogi za pas. 


– Dziękuję, mamo. Chyba spróbuję. 
– Zawsze ci chętnie pomogę, słoneczko. Możesz na mnie liczyć. 
– Wiem. – Bawiłam się fałdką sukni. – Przepraszam, jeśli ostatnio bywam trudna. 


Ostatnio? Bullshit. Taki poziom biczyzmu osiąga się dzięki wieloletniej praktyce. 



– Eadlyn, znajdujesz się pod ogromną presję i rozumiemy to. Dopóki nie zostaniesz psychopatycznym mordercą, nic, co zrobisz, nie sprawi, że będę cię mniej kochać.

Budujące, doprawdy.



– Psychopatyczny morderca? Tylko na tyle cię stać? 
– Cóż… może nawet wtedy. – Mama mrugnęła do mnie. – Idź już. Skoro w tym tygodniu zamierzasz umówić się na więcej randek, powinnaś przygotować plan. 
Skinęłam głową i z powodów, które sama nie do końca rozumiałam, na moment usiadłam jej na kolanach. – Uuuf! – zaprotestowała pod moim ciężarem. 
– Kocham cię, mamo. 
Mama objęła mnie mocno.
– Ja także cię kocham. Bardziej, niż się domyślasz. Pocałowałam ją w policzek i zerwałam się. 
Myślałam o nadchodzącym tygodniu z nadzieją, że uda mi się wszystkich zadowolić, ale te optymistyczne myśli zniknęły w jednej chwili, gdy wyszłam na korytarz i zastałam czekającego tam na mnie Badena.


Baden-Baden się nie patyczkuje. Jak się uprze, to żadne konwenanse i maniery mu niegroźne.
Czego chce nasz uzdrowiskowy kandydat? Dowiemy się w następnym odcinku.


Ustaliłyśmy z Maryboo rozkład analiz na czerwiec i wygląda na to, że uda nam się przynajmniej w tym miesiącu utrzymać cotygodniowy odstęp. Ponadto w czerwcu kończymy analizę Następczyni. Co dalej? To ogłosimy, gdy będziemy się zbliżać do końca książki. Do zobaczenia!

Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 51
Fabuła nie do poznania: 17
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 12
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 43
Monty Python wiecznie żywy: 17
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 21
Samochwała w kącie stała: 27
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 4
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 15
Użyj mózgu, Luke: 39 

Beige

36 komentarzy:

  1. Czy tylko mi się wydaje, że jeśli ludność Ikei, by się zorganizowała, to mogliby zrobić taką rewolucję, podobną do ataku na Bastylię? Nie, nie, nie. Przecież to tylko biedne, zagłodzone owieczki, tylko zastanów się, Edziu, przez kogo zagłodzone? To zaczyna się robić głupsze z każdym kolejnym słowem. Wiesz, jak boli, gdy cię owca chapnie w tyłek, co?

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Boże, jaki Ahren i Edzia są głupi. a Ahren początkowo wydawał się choć trochę rozgarnięty. -_-
    Czy oni serio nie wiedzą, ILU ludzi ma Illea? że samą ilością mogą wykończyć królewską, tfu, rodzinkę?
    I co to znaczy, że "nie są odpowiedzialni za ich losy"? ja pieprzę, monarchia absolutna, ich przodek rozwalił demokrację, chichocząc złowieszczo nad pamiętniczkiem, a ci się nie poczuwają do odpowiedzialności. ;/ To trzeba skończyć z władzą absolutną.

    Btw, wizja Edzi na gilotynie bardzo mi się podoba.

    Co do Henri'ego, totalnie się zgadzam, cinnamon roll <3 biedak nie zasługuje na to, by oddychać tym samy powietrzem, którym swoje ego raczyła Edzia, jeszcze się biedactwo czymś zarazi od tej ropuchy.

    Btw, czy to przypadkiem nie wyjdzie tak, że Eric będzie uczyć Edzię norwegoszwedzkofińskiego języka i pocałunków z norwegoszwedzkofińskim języczkiem? ;p bo jakoś strasznie łopatologicznie ta bairera językowa się dziś pojawiła.

    "Henri jest wzruszony jak stary siennik. "
    Beige, tym stwierdzeniem wygrałaś nagrodę na tekst miesiąca. <3

    #TeamKaden, niech oni się ich wszystkich pozbędzie, Ostena też, bo gówniarz będzie mu przeszkadzał w pracy.

    Fajnie, że nie czekałaś do niedzieli, tylko wrzuciłaś na bieżąco, myślę, że wszyscy się cieszą ;) I że w ogole, mimo zajęć, starasz się znaleźć czas na analizy, ja się bardzo cieszę, dziękuję!
    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "chichocząc złowieszczo nad pamiętniczkiem" <3
      nie mogę przestać się śmiać! :D

      Usuń
    2. no przecież dokładnie tak było! Grześ zacierał łapki i śpiewał piosenki rodem Evil Song of Disney nad swoim różowym pamiętniczkiem, tak bylo w analizach xD

      A.

      Usuń
    3. I teraz "Devil, Devil, Evil, Evil, Song" już się ode mnie nie odczepi...

      Usuń
  3. Fajnie, że jest analiza, dziękujemy!
    "Nikt nie jest potężniejszy ode mnie." A może ona powtarza to sobie jak mantrę, bo gdzieś w podświadomości wie, że ludzie mogą się wkurzyć, a ona sama ma całkiem sporo wad?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam ostatnią część. Końcówka to rollercoaster straszny. Wszystko się rozwiązało dosłownie w maks tydzień. A przynajmniej takie miałam wrażenie.
    Cass nie mogła zostawić Clarksona w spokoju i też mu jeszcze dowaliła kolejną złą cechę.
    Maskio wzbija się na szczyt swojej głupoty, Edzia dostaje małą lobotomię charakteru, kandydaci praktykują włazidupstwo aż kłuje w oczy.
    Ale lubię "złego" z "Korony". Jest kompetentny i wie co robi. A poza tym to dzięki niemu książka się szybciej skończyła :D
    Ogólnie będzie mnóstwo headdeskowania tam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz podesłać skrótowy spoiler na rachel8@vp.pl? Bardzo proszę :) Bo tu,z tego co wiem, spoilerowac nie wolno

      Usuń
  5. Ano właśnie, że Edzi ani razu nie przyszło do głowy się trochę tego fińskiego poduczyć. Ja rozumiem, że język niezbyt przyjazny, a i zbyt szybko by sobie nie porozmawiali na głębokie tematy, ale chociaż wkuć kilka fraz w stylu "świetnie gotujesz", "podobasz mi się", "chciałabym cię zrozumieć", żeby mieć jak gębę do niego otworzyć raz na jakiś czas. Henri też by się pewnie nie posiadał z radości jakby usłyszał, że ktoś chociaż parę słów w jego języku potrafi poza Erikiem. Jasne, nie nauczy się fińskiego w dwa tygodnie tak, żeby zrozumieć, co się do niej mówi, ale jakieś tam podstawy by mogła przyswoić. Swoją drogą ciekawe, że gość z Norwegoszwecji nie mówi ani po norwesku ani po szwedzku, bo te języki są znacznie podobniejsze do angielskiego i fabuła by się o co zaczepić nie miała ;p
    N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony się zgadzam, że Eadlyn powinna się uczyć języków obcych, bo w pracy monarchy się to może przydać, a z drugiej Henri też mógłby się bardziej postarać z uczeniem angielskiego/illeańskiego. Jednak mimo wszystko to on jest w obcym kraju i to on stara się o rękę księżniczki tego kraju, bo w analizach pojawiła się jeśli dobrze pamiętam tylko jedna scena w której on usiłuje coś po angielsku powiedzieć.
      Jeśli się mylę proszę mnie poprawić.
      Swoją ocenę opieram wyłącznie na analizach.

      Usuń
    2. Henri uczy się angielskiego z Erikiem i ponoć mocno się przykłada. Problem w tym, że Kiera chyba ma kiepskie zdanie o obcokrajowcach (albo uważa angielski za wyjątkowo trudny), bo według Erika Henriemu zajmą LATA, nim chłopak nauczy się języka na takim poziomie, by mogli z Edzią pogadać chociażby o pogodzie ;x

      E.

      Usuń
    3. No Kiera, bez jaj. Nawet jeśli gość jest jakimś niezwykłym antytalentem językowym to konwersacyjny angielski jest naprawdę kwestią paru miesięcy, już nie mówię o intensywnej nauce z lektorem.
      W ogóle mam wrażenie, że postacią Henriego Kiera sobie trochę strzeliła gola, bo przez niego widać wyraźnie, jak mało przemyślana jest ta cała Norwegoszwecja, a w domyśle cały świat...

      N.

      Usuń
    4. Czo ta kiera.

      nasze sebixy i karyny po dwóch miesiącach w UK jakoś tam sobie radzą z angielskim, przynajmniej na tyle, by coś tam móc powiedzieć. A Henri, mający prywatnego nauczyciela, nie ogarnie przez LATA? Albo jest wyjątkowo tępy, albo leniwy, albo Eric specjalnie go źle uczy (xD bo chce Edzię na własność ;p) albo angielski w Illei dramatycznie się zmienił w porównaniu z dzisiejszym.

      Kiera chyba w życiu z obcokrajowcem żadnym nie gadała. -_-

      A.

      Usuń
    5. A czego od niej chcieć, jak popełnia faile niemal przy każdym zagadnieniu?

      Usuń
    6. No właśnie, nie dość że się uczy, ale już mieszka od jakiegoś czasu chyba w tej Illei. Wydaje mi się, że chyba powinien już na starcie lepiej mówić. A już na pewno więcej rozumieć.

      Usuń
    7. Fiński jest uważany za jeden z najtrudniejszych języków na świecie (trudniejszy nawet, niż polski). I taka śmieszna rzecz, chciałam odpisać, że może po prostu w Iladianie wprowadzili urzędowy język fiński zamiast angielskiego, skoro Henri tyle czasu potrzebuje na naukę, ale potem się zorientowałam, że oh wait, fiński jest jego językiem ojczystym...
      Sama jestem językowym beztalenciem i wszystkie te słówka i gramatyki wchodzą mi z ogromnym trudem, ale nawet w tym przypadku, kiedy miałam nawet nie bardzo stały, ale częsty kontakt z angielskim, to nauczyłam się go płynnie w ciągu paru miesięcy, max roku, nawet bardzo nie chcąc. Herni, który bardzo chce i kontakt z językiem ma cały czas, powinien po angielsku (czy w jakimkolwiek innym języku mówią w Ikiei) dosłownie śmigać, tym bardziej, że przy skomplikowaniu fińskiego każdy język powinien mu się wydawać prostszy. Czy Cass nigdy nie uczyła się obcego języka? Niby słyszałam, że w Ameryce część osób mówi tylko i wyłącznie po angielsku, ale do tej pory znajomość tylko jednego ojczystego wydawała mi się zupełnie absurdalna i abstrakcyjna, ale chyba muszę stawić czoło rzeczywistości.

      -marszałek Savignac

      Usuń
  6. O co chodzi z pierwszą kobietą na tronie? Nie bardzo pamiętam czy były wspomniane jakieś w książce i nie bardzo wiem o kim mowa...

    I tak jak osoba powyżej, jakoś nie mogę przeboleć, że Henri nawet nie wyduka paru słów po szwedzku czy norwesku - wiele z nich Edzia by zrozumiała gdyby wysiliła swoje trzy szare komórki.

    Lois

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu ogólnie o historię chodzi, skoro Ikea jest w naszym, choć nieco postapokaliptycznym, świecie... A trochę kobiet-następców tronu było. ;)

      Co do Henriego, mam teorię że Finlandia w Norwego-Szwecji jest jak Galicja w Austro-Węgrzech. No, ale istotnie, któryś z tych języków powinien znać...

      Usuń
    2. AU gdzie Henri jest z Królestwa Galicji i Lodomerii... ;D

      Adria

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, w drugim rozdziale niewiele się dzieje. Zwróciłam uwagę na dwie kwestie:
    1. w sumie urocze było to mother-daughter bonding z siadaniem na kolanach. Widać Edzia serio czasem ma ludzkie odruchy.
    2. Amisia jako surogatka Lucy, padłam.^^ To byłoby serio niestosowne.
    Ale zaraz wpadło mi do głowy... czy ona miała na myśli in vitro, czy klasyczne zapłodnienie Aspenem? ;D to by tłumaczyło jej wielką chęć do zostania surogatką.^^

    Btw, jeśli surogacja jest dozwolona, to Aspen i Lucy, jako bogaci ludzie, mogli sobie na nią pozwolić już dawno (a nie jęczeć o braku dzieci do adopcji - wtf?), nie angażując w to Amisi... no chyba, że Aspen nie traci nadziei, że jednak Amisia zostanie matką jego dzieci ;D

    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ale zaraz wpadło mi do głowy... czy ona miała na myśli in vitro, czy klasyczne zapłodnienie Aspenem? ;D to by tłumaczyło jej wielką chęć do zostania surogatką.^^"

      Pomyślałam o tym samym! Kolejny chytry plan Ami by mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko :)

      rose29

      Usuń
    2. nie docenialiśmy Ami przez te wszystkie analizy, a ona jest naprawdę cwana... ;D tu korona, tu seksy z Aspenem i jeszcze ogólny podziw społeczeństwa - zostałam surogatką własnej pokojówki, plus 1000 do dobro-mzimuwatości! xD

      A.

      Usuń
    3. ... A już myślałam, że ja mam jakiś spaczony tok myślowy, bo dokładnie o tym samym pomyślałam w związku z surogatką *.* Ale nie jestem sama! I chyba coś musi w tym rzeczywiście być... ;D

      E.

      Usuń
    4. Ja akurat myślałam o tym, że Amisia oddałaby dziecko swoje i Maxona, ale to się kupy nie trzyma, bo to by było w końcu dziecko z rodziny królewskiej. Patrząc na nasze Dobre Mzimu, wasze przypuszczenia pasują o wiele bardziej. Nie wiem, czy na miejscu Lucy bym się zgodziła. Chociaż, oczywiście, desperacja robi z człowiekiem różne rzeczy.

      Usuń
    5. Kurcze, nie tylko ja! Biorąc pod uwagę, jak ścisłe kiedyś były normy etyczne w Ikei to procedura in vitro raczej tam nie istnieje lub jest kiepsko rozwinięta... Nie mam pojęcia, jak Amisia mogła nie wpaść na to, że jej dziecko nie miałoby prawa do tronu xD No cóż, Aspen pewnie jakoś by się ekhm ekhm poświęcił...

      Usuń
  9. Ok, ta scena, gdzie NASTĘPCZYNI TRONU musi wykorzystać podstęp, by porozmawiać z własną MATKĄ I KRÓLOWĄ jest żenująca. Powinna po prostu wejść i powiedzieć coś w rodzaju: "Przepraszam, ale muszę porozmawiać z królową" i wszyscy inni powinni wyjść. Nie rozumiem tej sceny.

    Nie rozumiem też, czemu burmistrz nie mogła być tam w związku z jakąś ważną sprawą, tylko na pogaduszki… no bądźmy poważni, Cass.

    Co do surogatki, to (znowu!) nie rozumiem, czemu nie mogli znaleźć kogoś innego. Czemu akurat królowa była jedyną potencjalną kandydatką? Skoro Lucy godziła się na pomoc surogatki, to mogła znaleźć stosowną osobę. Ale czego ja wymagam, sensu jakiegoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem, czy żenująca... burmistrz jest zapewne na tyle ważna, że nie wypada wprost powiedzieć "wypad". Inna sprawa, że taktowniejsza osoba ogarnęłaby, że królowa i księżniczka chcą zostać sam na sam.

      A.

      Usuń
    2. Ale wypada powiedzieć "proszę wyjść". To nie jest aż takie trudne i wątpię, żeby ktokolwiek miał o to pretensje -.-

      Usuń
    3. myślę, że nie tylko forma tu jest ważna. Po prostu oni nie mogą sobie pozwalać na zrażanie do siebie ludzi, którzy jeszcze są im wierni (?) w taki sposób. Zwłaszcza, że ludzie znają Edzię i mogą się założyć, że chodzi raczej o "mamoooo, powiedz, czy ja jestem najpotężniejsza? a w ogóle ta niezdara Neena znowu źle sprzątnęła pokój" niż o "matko, nasi szpiedzy właśnie przybyli; na Alasce spalono kukłę ojca i wybuchło powstanie". ;p

      A.

      Usuń
    4. "matko, nasi szpiedzy właśnie przybyli; na Alasce spalono kukłę ojca i wybuchło powstanie".

      Ach, ach jaka to cudowna wizja! Wyobraziłam to sobie i od razu polepszył mi się nastrój :)

      rose29

      Usuń
    5. Jak zrażeniem kogoś do siebie, może być prośba o rozmowę prywatną z królową, kiedy jest się następczynią tronu? Nie, wybacz, ale nie przyjmuję twojego argumentu :D po prostu mózg mi się wiesza w połowie :D
      jakby co, nie miało to być złośliwe - po prostu nie ogarniam

      Usuń
  10. Sam pomysł zostania surogatką miałby sens, gdyby w Ikei in vitro było na tyle rozwinięte, że Amisia faktycznie nosiłaby dziecko Lucy i Aspena. Toby też wyjaśniało, czemu zdziwiło ją, że dziecko miałoby prawa do tronu - bo wracamy do starego konfliktu, czy liczy się matka biologiczna, czy kobieta, która ciążę donosiła.
    Ale jak tak sobie na Ikeę popatrzymy, to jakoś mi się to nie widzi i obstawiam, że Amisia ma po prostu na myśli urodzenie dziecka Aspena (Serio, Maskio się na to zgodził? Dobroć dobrocią, ale Amisia gziła się z tym kolesiem praktycznie pod samym jego nosem...).
    W ogóle czy ktoś może mi wyjaśnić, czemu przez KILKA LAT ta dwójka bardzo bliskich przyjaciół rodziny królewskiej nie dała rady adoptować dziecka? Sieroty się w Ikei skończyły, czy co? Z praktycznie nieograniczonymi wpływami Amisi, lUcy i Aspen powinni dawno dostać do adopcji cały cholerny sierociniec! A skoro uznali, że jednak wolą surogatkę, to nikt mi nie wmówi, że nie ma ŻADNEJ dziewczyny (nawet niekoniecznie z niższej klasy), która nie zgodziłabym się tego dziecka urodzić w zamian za dobre wynagrodzenie i dziewięć miesięcy życia w pałacu.
    Przecież to się kupy-dupy nie trzyma! Po co jest ten wątek, skoro nie ma w nim grama logiki? Cass, po co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypuszczam, że dla dramy (nie wszyscy mogą być szczęśliwi, więc niech ktoś nieważny będzie)
      oraz dla możliwości pokazania jaka Amisia jest wspaniałomyślna :D

      Usuń
    2. To takie "nie ma pełni szczęścia dla nikogo po za Ameriką i Maxonem". Liek, May jest Mrs Robinson, Lucy nie może mieć dzieci, Marlee(SPOILER ALERT) całe życie "odpracowuje" dług darowania życia. Kogoś pominęłam?

      Usuń
  11. A tak swoją drogą "leżałam zwinięta w kłębek na łóżku Arena"... Może mi się za dużo kojarzy, ale czy ten cytat nie powinien dostać "tylko Schreave może kochać Schreave'a"?

    OdpowiedzUsuń