Rozdział 9
Okazuje
się, iż Edzia zaprzęgła Project Runwaya do roboty, w której tej
ostatni czuje się najpewniej: tworzenia wystrzałowej kreacji na
kolejne nagranie „Biuletynu”, czy też raczej przerabiania starej
sukni Ameriki. Chłopak jest rzecz jasna zachwycony, że trafił mu
się taki ładny punkt do CV.
-
Przykro mi tylko, że musiałeś na to poświęcić całe popołudnie.
– Wiesz,
w Salonie Kawalerskim robi się trochę nudno.
„Robi się”? Chłopie, toć ja od „Rywalek” nie
mogę wyjść ze zdumienia, iż żaden uczestnik Eliminacji nie
popełnił seppuku łyżeczką do herbaty, byle tylko wydostać się
z tej Krainy Marazmu (no dobra, dziewczyny miały trochę atrakcji,
bo od czasu do czasu odwiedzali je Miecio i Henio).
Monty Python wiecznie żywy: 41
Project Runway oznajmia, iż w Pokoju Zwierzeń jest tak
trudno o rozrywkę, że nawet reszta panów mogłaby chcieć pobawić
się w krawcowych, byleby tylko zabić czas. Eadlyn wyraża
wątpliwość, czy dotyczy to również młodego gniewnego, ale
Project Runway zapewnia ją, że Ean ostatnio coraz częściej
pytluje z nim i przydupasem, więc najwyraźniej zaczął powoli
tolerować konkurentów; Edzia stwierdza filozoficznie, że to
całkiem prawdopodobne, albowiem jej zdaniem niemożliwością jest
przeżyć Eliminacje i do nikogo się nie przywiązać. Ma tu na
myśli, rzecz jasna, swoją własną sytuację; zwierza się swemu
nowemu krawcowi, że będzie jej bardzo przykro, gdy show się
zakończy i będzie musiała odesłać do domu wszystkich poza
małżonkiem, na co kandydat rozsądnie proponuje jej stworzenie
haremu.
Praca wre, Project Runway upewnia się, czy naprawdę
może zaszaleć twórczo, albowiem część zmian będzie
nieodwracalna. Jest to istotne pytanie, jako że kreacja należała
oryginalnie do królowej, Edzia zapewnia go jednak, iż matula dała
jej zielone światło, jeśli chodzi o wszelakie poprawki. Hale po
raz kolejny wyraża wdzięczność, że pozwolono mu, zwykłemu
żółtodziobowi, pracować nad suknią dla przyszłej władczyni.
– Wszystko
u ciebie w porządku?
(...)
– Tak,
po prostu czasem czuję, że muszę sobie radzić z mnóstwem rzeczy
jednocześnie. Staram się
utrzymać
wszystko razem.
Hale
wyciągnął w moim kierunku szpilkę.
– Następnym
razem, jak będziesz miała wrażenie, że coś się rozlatuje, użyj
tego. Słowo daję, to pomoże.
Cóż, Amisia miała pieniążka, jej latorośl może
mieć szpilkę...
Przeskok!
Jesteśmy w salonie, gdzie Edzia wita się z właśnie
przybyłym, jak zwykle roześmianym Henrim (przydupas gratis w
zestawie). Towarzystwo zasiada do stołu:
Kiedy tylko usiadłam, obiegł stół, żeby usiąść
naprzeciwko mnie… i rozmowa nagle się urwała. Zdjęłam pokrywę
z talerza, dając tym znak, że mogą zrobić to samo, a po kilku
kęsach usiłowałam przerwać milczenie.
Oj tam, oj tam, w tym wypadku masz akurat idealną
wymówkę, żeby z nim nie gadać; ostatecznie nieładnie jest mówić
z pełną buzią.
– Jak
twoja rodzina? I twoja siostra?
– Mitten
on Annika? – powiedział i spojrzał na Erika w poszukiwaniu
potwierdzenia.
Erik
skinął głową, a Henri znowu popatrzył na mnie uszczęśliwiony.
– Dobrze.
Ona bardzo dobrze. Tęsknimy.
– Dobrze
to rozumiem. Nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciała, żeby Ahren
był tutaj.
Jego
twarz nie zmieniła wyrazu, ale pochylił się do Erika, który
szeptem przetłumaczył mu moją odpowiedź tak szybko, jak tylko
mógł.
Primo: Cass, zmiłuj się, słówka 'family' i 'sister'
dzieciaki w szkołach poznają podczas pierwszych dni nauki. Henri
naprawdę nie może być AŻ TAK nieogarnięty językowo.
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 50
Secundo: Nie, autorko. Przykro mi. Nadal uważam, że na
tym etapie Henri powinien jeśli już nie mówić, to przynajmniej
radzić sobie bez Erika, gdy w grę wchodzi rozumienie angielskiego.
Byłam w jego sytuacji (mam tu na myśli, rzecz jasna, przeprowadzkę
do kraju, którego mowy nie znałam, a nie ubieganie się o rękę
koronowanej głowy), więc doskonale wiem, że pilna nauka połączona
z codziennym kontaktem z żywym językiem potrafi w krótkim czasie
zdziałać cuda. Nawet nie rozumiejąc całego zdania,
Norwegofinoszwed powinien już być w stanie domyślić się z
kontekstu, o czym prawi Eadlyn. Że może czegoś nie zrozumieć? No
pewnie, że może – popełnianie błędów to naturalny etap nauki
i żaden powód do wstydu. Tak naprawdę nieustanne „używanie”
przydupasa przynosi w tej chwili więcej szkody niż pożytku, bo
Henri podświadomie czuje się zwolniony z całego wysiłku
intelektualnego.
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 51
Tertio: Henri nadal nie ma żadnego profesjonalnego
nauczyciela – jego korepetytorem jest tylko i li przydupas. W
obliczu tego faktu zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie
miała racja Adria, twierdząc w komentarzu pod ostatnią analizą,
że ów znikomy postęp lingwistyczny jest w rzeczywistości efektem
chytrego planu Erika, który celowo nie przykłada się do lekcji z
Norwegofinoszwedem, by następnie w białych rękawiczkach pozbyć
się go ze sceny (Edzi w końcu skończy się cierpliwość) i samemu
wskoczyć na jego miejsce.
…To, albo chłopak jest zwyczajnie sfrustrowany
faktem, iż dowalono mu dwa razy więcej obowiązków, jednocześnie
nie podwyższając mu pensji i stwierdził, że za takie pieniądze
nie będzie się przemęczał.
– Twoja
mama? Ona dobrze? – zapytał Henri, starając się z całych sił.
* wzdycha ciężko * Uwierzcie, za każdym razem boli
mnie to tak samo.
– Tak,
dzięki Bogu. Jest już u siebie i odpoczywa.
Znowu
na pomoc przyszedł nam Erik. W ten sposób przerzucaliśmy się
zdaniami jeszcze przez kilka minut, ale mimo widocznych wysiłków,
jakie Henri wkładał w naukę angielskiego, był teraz tak samo
zagubiony jak ja. Czułam się wściekła. To było zbyt bezosobowe.
Co innego korzystać z pomocy tłumacza podczas wizyty jakiegoś
dostojnika, a co innego w przypadku kogoś, kto mieszkał u mnie na
co dzień. To naprawdę była przesada. Nawet jeśli Henri od
niedawna przebywał w pałacu, naprawdę chciałam móc z nim
porozmawiać, ale tylko z nim, przynajmniej raz na jakiś czas.
Patrz wyżej. Jako remedium proponuję wywalenie
przydupasa za drzwi, załatwienie Henriemu porządnego korepetytora i
nakazanie pałacowej służbie, by codziennie konwersowała z
chłopakiem przynajmniej przez godzinę.
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 52
– Eriku,
jak Henri radzi sobie w kontaktach z resztą Elity? Czy wszyscy
rozmawiają z nim z twoją pomocą?
Wyprostował
się odrobinę i zastanowił się.
– Zwykle
tak. Hale i Kile nauczyli się kilku słów.
… Że co? Project Runway i Woodwork nauczyli się
fińskiego?
Nie zrozumcie mnie źle, to bardzo miło ze strony
chłopaków. Problem jedynie w tym, że to HENRI powinien raczej
dążyć do tego, by rozmawiać z kolegami w ich rodzimym języku.
– A
pozostali?
Zacisnął
wargi i spojrzał na mnie z poczuciem winy, jakby się niepokoił, że
popsuje komuś reputację.
– Gunner
był odrobinę zainteresowany, podobnie jak Fox, ale nie chcieli
próbować. To wymaga mnóstwa pracy. Ean rozmawia ze mną, ale nie
próbuje rozmawiać z Henrim.
Ale... o co chodzi? Jakie znów psucie reputacji?
Panowie nie mają żadnego obowiązku uczyć się języka
Norwegofinoszweda – powiedziałabym wręcz, że Project Runway i
Kile wykazali tu olbrzymią dawkę dobrej woli, ułatwiając w ten
sposób życie koledze. Po raz kolejny: jest w zasmarkanym interesie
Henriego, by móc porozumiewać się w języku swej potencjalnej
małżonki i poddanych, więc miast patrzeć krzywo na chłopaków,
zagoń lepiej podopiecznego do książek, drogi przydupasie.
Użyj
mózgu, Luke: 59
Odpowiedź Edzi... Sami zobaczcie:
– Czy
miałbyś ochotę jutro rano poprowadzić dla nas małą lekcję
fińskiego?
...Tak. Góra postanowiła przyjść do Mahometa.
Edziu, zgadzam się, że akurat tobie nauka fińskiego
przydałaby się już dawno, ale ten pomysł jest po prostu głupi.
Będę pierwszą osobą, która przyzna, że warto uczyć się obcych
języków i niewykluczone, że kandydatom bardzo spodoba się ta
propozycja – ale ty podejmujesz tę decyzję z kompletnie
niewłaściwych pobudek. Jeśli naprawdę chcesz pomóc Henriemu,
gadaj z nim godzinami, dziel się lekturami, oglądajcie razem filmy
– ale na litość, nie rozleniwiaj go jeszcze bardziej!
Użyj
mózgu, Luke: 60
A na wypadek gdybyście sądzili, że coś sobie
dośpiewuję:
Erik
uniósł brwi.
– Naprawdę?
– Oczywiście.
To trochę niesprawiedliwe, że tylko Henri musi się starać.
Cóż, Edziu, życie w ogóle nie jest sprawiedliwe i
właśnie dlatego osoby uczące się języka zazwyczaj muszą się
wysilić ździebko bardziej niż native speakerzy.
Monty
Python wiecznie żywy: 42
Użyj
mózgu, Luke: 61
Gdy
wymieniłam jego imię, wzrok Henriego natychmiast pobiegł do mnie.
Z pewnością na swój sposób słuchał naszej rozmowy, ale byłam
zbyt podekscytowana, by mógł zrozumieć, do czego zmierzam.
Cóż, zdaniem Cass tak czy siak nie rozumie, więc w
sumie żadna różnica.
Erik
powiedział coś szybko po fińsku, a oczy Henriego rozjaśniły się.
– Ja
też mówię? Ja będę mówić? – zapytał, jakby to miało być
przyjęcie, a nie lekcja.
Poprawka: Mówiłbyś,
gdyby Eadlyn nie
postanowiła oddać ci niedźwiedziej przysługi.
Naprawdę, Cass, nie mam nic przeciwko nauce fińskiego
jako takiej. To dobry pomysł. Ale na litość, dlaczego Edzia nie
zrównoważy owych lekcji dodatkowymi korkami dla Henriego?
Henri nie posiadał się ze szczęścia i zastanawiał
się już nad czymś głęboko.
– Myślę, że go naprawdę uszczęśliwiłaś –
skomentował Erik.
– Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej.
Wszystkim nam byłoby łatwiej.
Poddaję się.
Użyj mózgu, Luke: 62
– Mam nadzieję.
Ale mimo wszystko zamierzam skoncentrować się na lekcjach
angielskiego.
No, przynajmniej przydupas zachował resztki rozsądku.
Mam nadzieję, że uda mi się uniknąć występowania
w "Biuletynie".
Szkoda tylko, że
kierują nim osobiste pobudki. A tak nawiasem mówiąc – na coś ty
liczył, niebożę, zgłaszając się jako tłumacz
do reality show?
Użyj mózgu, Luke: 63
– Nie było tak źle.
– Było strasznie! Moja mama nie przestaje o tym
mówić: „Świetnie wyglądałeś! Powinieneś się więcej
uśmiechać!”. Przysięgam, to może doprowadzić do szału.
– Zamierzasz mnie o to obwiniać? – zapytałam,
udając niewinność.
– Do śmierci. Będę cię obwiniać do śmierci!
Nie lubię być w telewizji. – Wzdrygnął się. Na szczęście nie
wydawał się naprawdę zły, chociaż wyczuwałam, że rzeczywiście
mu to przeszkadzało.
Cóż, ryzyko zawodowe, kochanieńki.
Roześmiałam się, a on nieśmiało opuścił głowę
i także się uśmiechnął. W tym momencie uświadomiłam sobie, że
Henri siedzi i patrzy, jak rozmawiam z jego tłumaczem w czasie, gdy
powinnam być z nim na randce.
Pełny profesjonalizm.
Kochani, zdradzę Wam pewien sekret; na studiach
musiałam zaliczyć pewien uroczy przedmiot zwany tłumaczeniami
ustnymi. I wiecie co? Erik ssie w roli tłumacza, choćby dlatego, że
łamie kardynalną zasadę: jesteś wyłącznie tłem. Przydupas od
samego początku, zwracając się do Edzi w imieniu Henriego,
powinien używać tylko i wyłącznie pierwszej osoby, albowiem z
założenia jest niczym więcej jak instrumentem umożliwiającym
dialog zainteresowanym stronom. Mało tego: w sytuacji, gdy Edzia
kieruje jakieś pytanie wprost do niego, powinien niezwłocznie
przekazać Henriemu treść rozmowy, albowiem w przeciwnym wypadku
wyłącza swojego klienta z dyskusji.
Niech zgadnę, Cass – przypisując Erikowi taką, a
nie inną rolę nie rozmyślałaś zbyt długo nad tego typu
zagadnieniami, prawda?
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 53
Edzia tłumaczy (rzecz jasna przez przydupasa) Henriemu
jaki jest plan, ten zachwyca się pomysłem.
Były rzeczy, których chciałam się dowiedzieć o
Henrim. Chciałam wiedzieć więcej o jego rodzinie, szczególnie o
jego siostrze. I chciałam wiedzieć, czy odpowiada mu perspektywa
życia tutaj i pracowania razem ze mną, a może obawia się, że
przyjdą chwile takie jak ta podczas parady i będzie musiał przez
następne lata chronić mnie przed gniewnym tłumem. Chciałam
zapytać go o ten pocałunek w kuchni, czy rozmyślał o nim często,
a może uznał go za dowód chwili słabości nas obojga. Ale dopóki
nie mogłam zadać mu tych pytań tak, by nie zadawać ich
jednocześnie Erikowi, nie było mowy, żebym to zrobiła.
Rozdział 10
Przeróbka autorstwa Project Runwaya okazuje się być
pełnym sukcesem:
Suknia była czerwona. Mama nie nosiła jej od lat i
to był jeden z powodów, dla których ją wybrałam. Hale skrócił
długie koronkowe rękawy i usunął kilka warstw halki, żeby
spódnica nie wydawała się tak obfita (...) Eloise ułożyła mi
warkocze w kok. Do tego wybrałam tiarę z rubinami i wyglądałam
tak, jakbym stała w ogniu.
A
niech to, nawet nie wiecie, jak teraz żałuję, że pożegnałyśmy
się z kategorią „Nie, nie jesteśmy w
Panem”.
Strój był naprawdę prześliczny. Wiedziałam o tym
i byłam wdzięczna wszystkim, którzy pomogli mi wyglądać jak
ktoś, komu można powierzyć podejmowanie decyzji państwowych.
Które, dodajmy, na tym etapie powinien na powrót
podejmować twój ojciec.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 65
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 15
Tylko że teraz wydawałam się starsza, starsza, niż
się czułam, może bliższa wiekowi, jaki powinnam udawać.
Westchnęłam i pogodziłam się w duchu z tą suknią. Teraz
musiałam być właśnie kimś takim.
Podziękuj za to swojemu papie.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 66
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 16
W studio, kiedy poprawiałam suknię, pojawiła się
Josie.
…Och. Och. Och.
Kochani, mam dla Was dwie wiadomości, dobrą i złą.
Zacznijmy od złej.
Pamiętacie może Ceremonię Osądzenia w „Jedynej”?
A pamiętacie może, czym się charakteryzowała (poza ogólnym
absurdem)? Tak, tak; to była jedna z gorszych chwil Clarksona, który
wykazał się ujemnym IQ, każąc Amisi podejmować decyzję, która
w najgorszym dla niego przypadku stawiała ją w roli bohaterki
buntującej się przeciw niesprawiedliwemu systemowi, w najlepszym
zaś – ofiary, zmuszonej do wydania niesprawiedliwego wyroku z woli
tyrana. Wszyscy zgadzamy się chyba, że Clarkson z tamtej sceny miał
niewiele wspólnego z królem, którego przyszło nam obserwować
przez resztę serii; Cass celowo zrobiła z niego złośliwego
idiotę, aby nasza Mary Sue mogła lśnić na jego tle niczym
brylant.
Zgadnijcie, do czego zmierzam.
Tak, moi drodzy; oto kolejna z postaci dostąpi
wątpliwego zaszczytu bycia półgłówkiem ku chwale głównej
bohaterki. Nie martw się, Josie, jesteśmy z tobą.
No, ale jest i dobra wiadomość: panna Woodwork, w
przeciwieństwie do Clarksona, nie jest Głównym Złym tej serii,
dostąpi zatem łaski zmazania swych win i od tej chwili będzie
tylko lepiej.
Zanim to jednak nastąpi, musimy przebrnąć przez
poniższy fragment:
– Ta suknia jest niesamowita – pochwaliła. Nie
potrafiła utrzymać rąk z dala od warstw satyny. Dalej wygładzałam
materiał.
– Należy do mojej matki.
– Strasznie mi przykro z powodu tego wszystkiego –
powiedziała ciszej. – Chyba jeszcze ci tego nie powiedziałam.
Przełknęłam ślinę.
– Dziękuję, Josie. To ładnie z twojej strony.
Co mówicie? Że Josie zachowuje się tu jak na
pozytywną bohaterkę przystało, pocieszając Edzię i udowadniając,
że rozumie, iż ta druga znajduje się obecnie w kiepskim położeniu?
No to patrzcie dalej:
– Wiesz co, skoro wszystko jest takie poważne,
może warto by było urządzić przyjęcie?
Prychnęłam śmiechem.
– Jestem na to ciut za bardzo zajęta. Może
później, kiedy sprawy się uspokoją.
– Ja mogłabym je zaplanować! Pozwól, że
porozmawiam z pokojówkami i w tydzień coś zorganizujemy.
Odwróciłam się od lustra.
– Tak jak mówiłam, może kiedyś, ale nie teraz.
– Odeszłam i spróbowałam się skoncentrować. Josie poszła za
mną, nalegając.
– Ale dlaczego? Czy nie powinniśmy świętować?
Znaczy, jesteś właściwie już królową, więc…
– Nie jestem królową. Ten tytuł należy do mojej
matki, która omal nie umarła. To, że tak łatwo przechodzisz nad
tym do porządku dziennego, oznacza, że twoje wyrazy współczucia
nie są nic warte. Czego ty nie rozumiesz, Josie? Myślisz, że ta
praca to tylko suknie i uroczystości?
Zatrzymała się oszołomiona.
Widziałam, że rozgląda się po sali, chcąc sprawdzić, czy
ktokolwiek obserwuje naszą wymianę zdań.
No i się zaczyna. Pomińmy na chwilę fakt, że Josie
ma zupełną rację – tak Edziu, jesteś obecnie regentką
na skutek niezaradności twego ojca i zasadniczo tylko mały krok
dzieli cię od właściwego tytułu. Jasne jest, co próbowała
zrobić Cass: przedstawić Josie jako pustą lalę, która nie
rozumie, jak ciężka jest sytuacja Eadlyn. Tylko wiesz co, droga
autorko?
To nie działa, i to z trzech powodów.
Primo: Od „Następczyni” próbujesz nam przedstawić
Josie jako głupawą Barbie, choć z właściwego tekstu książki
można odczytać, iż jest ona zasadniczo całkiem sympatyczną,
nieco niedojrzałą nastolatką, podziwiającą starszą od niej
księżniczkę,
Secundo: Zaledwie akapit wcześniej panna Woodwork
przekazała Eadlyn wyrazy współczucia (i, wbrew temu co mówi Edzia, wyglądała przy tym na autentycznie przejętą), zatem ów nagły przeskok z
empatycznej dziewczyny do imprezowiczki o zerowym wyczuciu chwili
jest cokolwiek niewiarygodny,
Tertio: Ten fragment:
Nie chciałam jej upokarzać. Do pewnego stopnia
nawet ją rozumiałam. Był taki czas, gdy nic nie cieszyło
mnie tak jak układanie listy gości, czas, kiedy sama uważałam,
że ta rola to niemal wyłącznie suknie i uroczystości…
Cass, skoro twój Specjalny Płatek Śniegu sam
przyznaje, że – pomimo bycia przygotowywaną od kołyski do roli
władczyni Illei – rola księżniczki sprowadzała się dla niej do
błyskotek i bali... To dlaczego niby miałabym potępiać za podobne
poglądy Josie, która a) jest młodsza od Edzi b) nie należy do
rodziny królewskiej i c) wychowała się w środowisku, w którym
imprezy z okazji każdej błahostki to codzienność?
Fabuła nie do poznania: 53
– Nie chcę cię obrazić, ale byłoby niestosowne
urządzać przyjęcie, zanim moja matka wróci do
zdrowia. Proszę, dzisiaj potrzebuję od ciebie
przynajmniej częściowego zrozumienia, chociaż wiem, że to może
być trudne, biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe kontakty. Mimo
wszystko, ze względu na moje własne dobro, proszę cię, spróbuj
zrozumieć, jak to jest być na moim miejscu.
Nadąsała się.
– Zawsze tylko tego chciałam. Ale oczywiście to
ma znaczenie tylko wtedy, kiedy jest ci tak wygodnie.
Tak, Cass, Edzia zachowuje się tu dojrzale, a Josie jak
naburmuszone dziecko. Problem tylko w tym, że ta druga ma rację:
Edzia nigdy nie pozwalała jej przyjrzeć się, jak właściwe
wygląda królewskie życie „od środka”, nic zatem dziwnego, że
dziewczynka uznała, że na rolę księżniczki składają się same
przyjemności – coś, co obserwowała od dziecka.
...Nawiasem mówiąc, to mi o czymś przypomina.
Pamiętacie kwestię diademów z poprzedniego tomu? Eadlyn była
wściekła na Josie, że ta druga zabiera je bez pozwolenia.
Oczywiście, miała do tego pełne prawo... ale wiecie co?
Edzia, w całym swoim zacietrzewieniu, nigdy nie
zastanowiła się nad tym, DLACZEGO panna Woodwork zabiera je diademy
– i tylko diademy. A właściwie nie; zastanowiła się i
wyciągnęła poprawne wnioski – Josie chce być taka jak ona.
Szkoda tylko, że na tym ów ciąg przyczynowo-skutkowy gwałtownie
się urwał.
A przecież wystarczyłoby tylko zapytać się, jaki
dokładnie jest cel tej maskarady. Wmówić Illeańczykom, że jest
pełnoprawnym członkiem rodziny królewskiej? Bzdury, wszyscy zdają
sobie sprawę z tego, że tak nie jest. Zakosztować życia wyższych
sfer? A po co? Josie żyje na tym samym poziomie, co rodzina
królewska, nie musi sobie dodawać splendoru poprzez noszenie
królewskich błyskotek. Ostatecznie wychodzi więc na to, że
jedynym powodem, dla którego dziewczynka dopuszczała się
zabierania własności Edzi była uroczo naiwna chęć „stania się”
koronowaną głową – przemienienia się w podziwianą od lat
Eadlyn, choćby tylko na czas przyjęcia. Pannie Woodwork imponuje
nie bogactwo i luksusy – to ma na co dzień – ale cukierkowa
wizja kryjąca się za słowem
„księżniczka”.
Podsumowując: być może Josie byłoby łatwiej
zrozumieć, że twoje życie to nie bajka, Edziu, gdybyś
kiedykolwiek otworzyła do niej paszczę i szczerze porozmawiała z
nią o tym, jak fantazje o królewnach mają się do rzeczywistych
losów przyszłej władczyni kraju.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 67
– Czy mogę cię prosić? – zawołałam do
przechodzącej pokojówki. – Proszę odprowadzić pannę Josie do
pokoju. Jej zachowanie wytrąca mnie z równowagi, a muszę się
teraz skoncentrować.
– Oczywiście, wasza wysokość. – Pokojówka
pogodnie odwróciła się do Josie, nie przejmując się naszymi
osobistymi zatargami, gotowa do wykonania zadania. Josie prychnęła.
– Nienawidzę cię.
Wskazałam jej drzwi.
– Rozumiem, ale możesz to robić w swoim pokoju
równie dobrze jak tutaj.
...Okej, Cass, czy to już koniec tej sceny? Możemy
przestać robić z Josie rozpuszczonego pustaka uzależnionego od
dyskotekowej kuli, którego na Jedyną Słuszną Ścieżkę jest w
stanie naprowadzić jedynie spokój i cierpliwość Dobrego Mzimu
bis?
Dziękuję.
Ale cóż, jak już wspominałam, jest i druga strona
medalu: od tej chwili Josie przestanie być traktowana jako naczelna
idiotka tej serii. Bądźmy wdzięczni za drobne uśmiechy losu.
Do Eadlyn podchodzą kandydaci; Kile chce się
dowiedzieć, co zaszło między dziewczynami.
– Nic, skarbeńku. Po prostu zaczęłam poważnie
wątpić, czy życzę sobie takiej szwagierki.
– Jeszcze na to za wcześnie.
Roześmiałam się.
- Wiem, miałyśmy… drobne nieporozumienie. I
trochę mi przykro, ponieważ ją rozumiem. Chciałabym tylko, żeby
ona potrafiła też zrozumieć mnie.
– To może być dla Josie zbyt trudne. Ona zauważa
tylko siebie samą.
Kile, zamilcz, proszę.
Woodwork chce wiedzieć, gdzie jest Gunner; księżniczka
oznajmia, że opuścił Eliminacje i dziwi się zdziwieniu kandydatów
po usłyszeniu owej wieści. Od słowa do słowa wychodzi na jaw, że
o jego rejteradzie nie wiedział nikt poza Foxem:
– Chyba uważał, że gdyby został, zacząłby się
wahać. Poprosił mnie, żebym przekazał wszystkim, że będzie za
wami tęsknić. – Uśmiechnął się. – To naprawdę miły gość.
Cóż, Fox, wierzymy ci na słowo.
Edzia prosi kandydatów, aby wzięli sobie słowa kolegi
do serca i zastanowili się, czy na pewno są gotowi oglądać swoje
podobizny na znaczkach pocztowych; następnie szeptem dziękuje
Project Runwayowi za kieckę i wyrusza do studia.
Przeskok!
Nagranie „Biuletynu”.
- Zacznę od wiadomości, której wszyscy są
najbardziej ciekawi. Moja matka czuje się dobrze. W tej chwili
wypoczywa w swoim apartamencie, a mój ojciec dotrzymuje jej
towarzystwa. – Musiałam przestać się koncentrować na tym, jak
stoję albo co powinnam zrobić z rękami.
Eee... Dlaczego Edzia nagle zaczęła się przejmować
takimi kwestiami? Występuje w telewizji od dziecka i jak dotąd nie
miała żadnego problemu z prawidłowym zachowywaniem się przed
kamerami.
Fabuła nie do poznania: 54
Pomyślałam o moich rodzicach, na pewno oglądających
to w piżamach, z przekąskami, na które pozwolili lekarze.
Maksiu mógłby wprawdzie zamienić ową piżamę na
elegancki garniturek i osobiście oznajmić narodowi, jak się miewa
jego żona, ale cóż, biszkopty same się nie skonsumują.
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 68
– Wszyscy wiemy, że historia ich miłości może
być najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek opowiedziano, dlatego też
tak trudno mi postawić się na miejscu mojego ojca.
Ło matko i córko, Cass, widzę, że nie wystarczyło
ci nieustanne wbijanie nam do głowy poprzez wewnętrzne monologi
Edzi, jak to związek Amisi i Maxona jest najbardziej miłosną
miłością evah; teraz śpiewać pieśni pochwalne na cześć tych
dwojga trzeba nawet we właściwej akcji książki.
Mój brat Ahren, obecnie książę małżonek
następczyni tronu Francji, także może zaświadczyć o sile
najgłębszej miłości.
Ja wiem, że dobra propaganda nie jest zła, ale w sumie
skąd to wiesz? Brat nie zamienił z tobą ani słowa od czasu
sławetnego giganta. Równie dobrze mogło okazać się, że
małżeństwo i rola księcia małżonka cokolwiek przerosły Ahrena,
tak że codziennie wyładowuje on swoją frustrację, kłócąc się
ze swoją połowicą o każdą pierdołę.
O ile mi wiadomo, dobrze się odnajduje w nowej roli
i jest już bardzo szczęśliwym mężem. – Znowu uśmiechnęłam
się mimowolnie.
Patrz wyżej.
– Nie dziwi mnie to w najmniejszym stopniu. Jego
oddanie księżniczce Camille na przestrzeni lat, mimo dzielącej ich
odległości, było zawsze stałe i silne, więc mogę sobie tylko
wyobrażać, jakim szczęściem jest to, że ma ją przy sobie przez
cały czas.
Owszem. Z drugiej jednak strony, mogło się też
okazać, że romantyczne listy i wizyty raz na ruski rok to jednak
nie to samo, co pożycie małżeńskie, Ahren i Camille mają
kompletnie odmienny seksualny temperament, on lubi słuchać głośno
znienawidzonej przez nią muzyki, a ona robi mu awantury o
podniesioną klapę...
Jeśli chodzi o nasz kraj – spojrzałam w swoje
notatki, chociaż nie znosiłam tego robić – to dręczące
społeczeństwo niepokoje zmniejszyły się w ostatnich tygodniach.
Albowiem ponieważ gdyż? Cóż takiego stało się w
ciągu kilkunastu ostatnich dni, że bezrobotne tłumy przestały
palić i rabować?
Biorąc pod uwagę, ile wysiłków poświęcił mój
ojciec dla zapewnienia pokoju na arenie międzynarodowej, myśl o
tym, że w końcu pokój zaczyna panować także w naszym kraju,
przynosi mi niezwykłą radość.
Ach, tak, jak myślałam – absolutnie nic, wyciągnęłaś
te dane z rzyci. Co do twojego ojca, to przykro mi to mówić, ale
jedynym powodem dla którego lubią go zagraniczni władcy jest fakt,
że dostarcza im on nieustannych powodów do śmiechu podczas każdej
dyplomatycznej wizyty.
Edzia wspomina jeszcze o nudziarstwach w stylu budżetu,
modernizacji dróg i wymienieniu kilku doradców na lepszy model, po
czym Caesar przechodzi do naprawdę istotnej części programu –
chłopcy i randki!!!1one!!
...Serio, Cass, nigdy nie przestanie mnie bawić, że
„Biuletyn” to program służący królewskim oświadczeniom,
illeańskie wiadomości i relacja na żywo z reality show w jednym.
Monty Python wiecznie żywy: 43
Prowadzący chce wiedzieć, czy w tym natłoku
obowiązków Eadlyn znalazła chwilę na spotkania z kandydatami.
Księżniczka informuje widzów, że Gunner opuścił program na
własne życzenie i za jej zgodą; następnie obwieszcza, że dostała
cenny prezent z metalu. Caesar zaczyna rzecz jasna szukać wzrokiem
pierścionka, dziewczyna prostuje jednak, że chodzi o krawiecką
szpilkę, która ma dla niej duże znaczenie emocjonalne. Ostatni
news dotyczy faktu, że Edzia i jeden z kandydatów oznajmili sobie
niedawno, że nie są w sobie zakochani. Caesar, rzecz jasna,
zakłada, iż chodzi o Gunnera; Eadlyn zaprzecza i tłumaczy, że
mimo braku motylków w brzuchu ów ktoś jest dla niej bardzo ważny,
nie zamierza się go zatem pozbywać, nie wymienia jednak imienia
młodziana.
Ponieważ księżniczka nie chce puścić pary z ust,
Caesar postanawia przepytać kandydatów; na pierwszy ogień idzie
Fox. Chłopak komplementuje zaradność Edzi oraz to, że jest w
stanie podołać masie obowiązków, jednocześnie nie zaniedbując
potencjalnych narzeczonych.
– Biorąc pod uwagę to wszystko, czy mógłby nam
pan opowiedzieć o jakiejś chwili spędzonej z księżniczką,
wyróżniającej się na tle innych? Fox natychmiast się uśmiechnął.
– Chyba najważniejszy moment naszej znajomości
nastąpił po tej bójce, po której wyjechał Burke. Księżniczka
przyszła ze mną porozmawiać i otwarcie mówiła, jakie są jej
nadzieje, a także wysłuchała mnie. Myślę, że niewiele osób ma
zaszczyt ją zobaczyć z tej strony. Wiem, że nie może chodzić po
domach i każdemu poświęcać choćby godziny… ale kiedy już z
kimś się spotyka, jest
temu całkowicie oddana. Naprawdę słucha tego, co
się do niej mówi.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 31
Do rozmowy wtrąca się Kile; w pełni popiera on
stanowisko kolegi i ku rozbawieniu widowni dodaje, że Edzia wykazała
się kiedyś wielką cierpliwością, słuchając, jak Woodwork
ględzi o architekturze.
Następny w kolejce jest Ean:
– Mogę(...) powiedzieć, że księżniczka potrafi
podejmować niezwykle przemyślane decyzje. Chociaż zostało nas już
tylko pięciu, żadna z decyzji nie została podjęta lekkomyślnie.
Ponieważ miałem okazję poznać pozostałych dżentelmenów, widzę,
jaki wysiłek księżniczka wkłada w znalezienie kogoś, kto będzie
najlepszym wyborem z jej punktu widzenia i z punktu widzenia całego
kraju. Kamery nie miały okazji uchwycić nastroju w Salonie
Kawalerskim po najnowszej rundzie eliminacji. W nikim nie było ani
cienia wrogości. Ona traktuje nas tak wspaniałomyślnie, że nie
można mieć do niej żadnych pretensji. Wszyscy kandydaci wyjechali
usatysfakcjonowani.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 32
– Jak pan ocenia swoje szanse? Znalazł się pan w
finałowej piątce!
Ean, jak zawsze, potrafił gładko odpowiedzieć.
– Jestem do dyspozycji jej wysokości. Jest
najwspanialszą kobietą, o jakiej którykolwiek z nas mógłbym
myśleć, dlatego też ma wyjątkowo wysokie standardy. Tu nie chodzi
o moje oszacowanie szans, tylko o jej preferencje. Aby się o nich
przekonać, musimy wszyscy zaczekać.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 33
– To bardzo interesujące. A co powie nam sir Hale?
O ile pamiętam, pan jako pierwszy był na randce z księżniczką.
Jak się pan czuje teraz?
– Czuję się szczęśliwy – odparł z żarem. –
Od dziecka widywałem ją na paradach, oglądałem w telewizji i
widziałem jej twarz w czasopismach. Jest tak piękna, że aż
onieśmielająca, i wygląda, jakby mogła spopielić cię wzrokiem,
gdyby tylko chciała.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 34
– Raz jadłem z nią kolację i rozbawiłem ją do
tego stopnia, że zakrztusiła się piciem.
– Hale!
Wzruszył ramionami.
– I tak ktoś kiedyś by się o tym dowiedział.
Równie dobrze możemy się tym podzielić ze światem. Zasłoniłam
twarz dłońmi i zastanawiałam się, co pomyślą mama i tata.
Dziewczyno, twoja matka podczas pierwszej randki kopnęła
twego ojca w krocze, chcąc udaremnić próbę gwałtu, na który on
wcale nie miał ochoty; naprawdę nie masz się czego wstydzić.
– Chodzi mi o to, że wszystko, co o niej
powiedzieliśmy, to prawda. Jest twarda, jest przywódczynią, i
owszem, uważam, że gdyby chciała, mogłaby spalić wzrokiem. –
Widownia roześmiała się. – Ale potrafi także niezwykle uważnie
i z zaangażowaniem słuchać, potrafi się też śmiać. To znaczy,
tak naprawdę śmiać. Nie jestem pewien, czy wszyscy będą mieli
okazję to zobaczyć, dlatego czuję się niezwykle szczęśliwy, że
jestem jednym z wybrańców.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 35
Cała ta część była tak wspaniałym hołdem dla
moich zalet, że zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś nie
poinstruował chłopców, co mają mówić. Jeśli tak, miałam
ogromny dług wdzięczności wobec osoby, która wpadła na taki
pomysł.
Ja osobiście stawiałabym na twoją stwórczynię,
która bynajmniej nie robi tajemnicy ze swej miłości do wytworów
własnej wyobraźni.
Nagranie się kończy, Edzia jest zadowolona, bowiem
wszystko poszło jak z płatka.
– Dobra robota. – Kile objął mnie ramieniem. –
Twój pierwszy samodzielny „Biuletyn” zapisze się w annałach!
Nie. Jej pierwszy samodzielny „Biuletyn” odbył się
w rozdziale pierwszym, gdy ogłaszała narodowi, że została
mianowana regentką. Panie Woodwork, proszę doszkolić się z
własnego uniwersum i przyjść zaliczyć materiał w przyszły
piątek.
– Naprawdę myślałam, że dzisiejszy dzień
zakończy się katastrofą, ale popatrz! – odskoczyłam od niego i
podniosłam ramiona. – Ciągle jestem w jednym kawałku.
Hale podszedł i roześmiał się.
– Myślałaś, że przez drzwi wpadną jacyś
ludzie i rozerwą cię na strzępy?
– Nigdy nic nie wiadomo!
Fox roześmiał się, Ean stał z tyłu, także
uśmiechnięty.
Zapamiętajcie, dzieci: żarty z napaści są zabawne,
szczególnie w sytuacji, gdy naród jest o włos od obalenia
monarchii, a poprzednia para królewska została zamordowana przez
rebeliantów.
Użyj mózgu, Luke: 64
– Kolacja? – zapytał Fox, a chłopcy pokiwali
głowami. Widziałam, że Henri powtarzał w kółko jedno słowo, co
zapewne oznaczało, że cieszy się perspektywą jedzenia. Zebraliśmy
się w małą grupkę i poszliśmy razem do jadalni.
I to już wszystko na dziś. A za tydzień: pierwsza
lekcja fińskiego i szalenie długa rozmowa z Maridem.
Zostańcie z nami!
Statystyka:
Bułkę
przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 54
Jak mała Kiera
wyobraża sobie…: 53
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 68
Monty
Python wiecznie żywy: 43
Nie posmarujesz, nie pojedziesz:
35
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem,
okrętem: 16
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj
mózgu, Luke: 64
Maryboo