Rozdział 13
Odcinek
rozpoczynamy, obserwując, jak Edzia uczy Project Runwaya grać w
szachy.
– Naprawdę nigdy bym się nie domyślił, że lubisz grać w szachy.– Nie aż tak bardzo. Ahren miał obsesję na ich punkcie i zmuszał mnie, żebym z nim codziennie grała. Ale potem zapatrzył się w Camille i zamiast grać w szachy, pisał listy.
Zakładam, że książę nie wysyłał więcej niż
jednego listu dziennie, w związku z czym muszę spytać: Ahren
tworzył wiadomości dla ukochanej, czy też raczej kontynuację
„Ulissesa”? Bo jeśli to pierwsze, to mimo wszystko powinien był
być w stanie znaleźć w ciągu doby jakąś godzinkę na partyjkę
z siostrą.
Project Runway uznaje, że to odpowiedni moment, by
spytać księżniczkę o jej brata.
Wzruszyłam ramionami i już chciałam go jakoś zbyć, ale przypomniałam sobie, że jeśli w ogóle mam próbować znaleźć szczęście, muszę wpuścić kogoś za swoje mury obronne. Westchnęłam i powiedziałam prawdę.
I pomyśleć, że ta sama niewiasta niedawno uciekła
obrażona z randki, ponieważ Project Runway śmiał zapytać o jej
hobby! Edziu, jesteśmy szczerze dumni z twoich postępów.
Eadlyn wyznaje szczerze, iż najbardziej boli ją fakt,
że opuścił ją ktoś, z kim była bardzo blisko; to dlatego ma
teraz problem z całkowitym otworzeniem się na przykład przed
Neeną, obawia się bowiem powtórki z rozrywki. Project Runway się
uśmiecha, Edzia zarzuca mu brak uczuć wyższych:
– To wcale nie jest zabawne! – poskarżyłam się i rzuciłam w niego jednym z pionków.Roześmiał się i zrobił unik.– Nie, nie dlatego się uśmiecham. Po prostu… kiedy ostatnio tak rozmawialiśmy, uciekłaś. Nie masz przypadkiem trampek pod tą suknią?
Nie chcę zapeszać, ale jak jej tak będziesz o tym
przypominał, to jeszcze dziewoja przemyśli cały ten plan dzielenia
się uczuciami z otoczeniem...
Eadlyn ze śmiechem wyznaje, że tego rodzaju buty nie
pasowałyby jej do kreacji i jednocześnie przeprasza kandydata za
swoje zachowanie podczas ich pierwszej randki, tłumacząc je
wrodzoną niechęcią do otwierania się przed innymi. Gołąbeczki
kontynuują grę; Project Runway rozsądnie stwierdza, że odległość
nie jest jednoznaczna z porzuceniem – relacje na odległość nadal
mają rację bytu, jeśli tylko pielęgnuje się kontakt z drugą
osobą. Edzia nie mniej rozsądnie odpowiada, że zdaje sobie sprawę,
ale z racji trybu życia – rzadkie wycieczki poza pałacowe mury –
nie ma zbyt wielu okazji do nawiązywania przyjaźni, jest jej więc
ciężko, gdy opuszczają ją nieliczne życzliwe jej dusze.
Project Runway obiecuje księżniczce, że niezależnie
od wyników Eliminacji już na zawsze pozostanie jej przyjacielem i
że będzie przy jej boku zawsze, gdy ta będzie go potrzebować. Owo
wyznanie skłania wzruszoną Edzię do spytania rozmówcy o jego
najlepszego przyjaciela:
– Wiesz, wypytywano mnie o to kilka tygodni temu, po wyjeździe Burke’a. Moim najlepszym przyjacielem jest dziewczyna, a oni myśleli, że piszę listy do „mojej dziewczyny, która została w domu”. Powiem ci szczerze, że czułem się okropnie, kiedy musiałem ją poprosić, żeby porozmawiała przez telefon z gwardzistą i wyjaśniła, że nigdy, przenigdy nie byliśmy sobą zainteresowani w sensie romantycznym.
… Wow. Jestem pod wrażeniem, Hale. To wprawdzie
jeszcze nie poziom Ameriki „zamierzam się ukryć w twoim domu
przed byłym, którego nadal kocham” Singer, ale widzę, że ty
także lubisz balansować po bardzo cienkiej linie.
Użyj
mózgu, Luke: 65
Nawet nie mam siły się nad tym rozwodzić. A wiecie,
czemu? Bo ów pokaz radosnej beztroski jest i tak niczym wobec tego,
z czym przyjdzie nam się zmierzyć już wkrótce. Oczywiście,
żadnych spoilerów, ale... Ujmę to tak. Pamiętacie Marlee i
Cartera, radośnie obmacujących się w pałacu pod samymi nosami
dziennikarzy?
To przyjmijcie do wiadomości, że w porównaniu z
Project Runwayem ta dwójka to istni Szpiedzy z Krainy Deszczowców i
tytany intelektu w jednym.
* wzdycha ciężko * Lećmy dalej.
Przygryzłam wargi, ciesząc się, że potraktował to zajście z humorem.– Naprawdę przykro mi z tego powodu.– Nie ma sprawy. Carrie nieźle się z tego uśmiała.
- Dosłownie pękała ze śmiechu, gdy pałacowe służby
bezpieczeństwa wzięły ją na przesłuchanie do ciemnego
pomieszczenia i kazały jej się zastanowić, jak głęboka jest
nasza relacja!
Użyj
mózgu, Luke: 66
– Cóż, cieszę się, że była tak wyrozumiała. – Odchrząknęłam. – Ale teraz ja muszę zapytać, naprawdę nigdy się w niej nie podkochiwałeś?
- Bo wiesz, ojciec powiedział mi kiedyś, że w swoim
czasie dałby sobie uciąć rękę za moją matkę i by teraz,
ku***, nie miał ręki.
– Nie! – Hale się wzdrygnął. – Jest dla mnie jak siostra. Sama myśl o pocałunkach z nią wydaje mi się niestosowna.
* wpatruje się w ilość punktów w kategorii „Tylko
Schreave....” * Och, kochaneczku, to naprawdę nie był
dobry argument.
Uniosłam ręce zaskoczona tym, jak bardzo był urażony.– Dobrze, nie muszę się martwić tą Carrie. Rozumiem.
Cóż, zaufanie to piękna rzecz, ja jednak na twoim
miejscu sprawdziłabym, czy Project Runway nie trzyma w pokoju
żadnych pałętających się luzem monet.
Kandydat tłumaczy, że jest nieco przewrażliwiony,
bowiem wszyscy z jego otoczenia uważają, że powinien się związać
z Carrie.
– Rozumiem. Czasem wydaje mi się, że wszyscy by chcieli, żebym wybrała Kile’a, tylko dlatego, że znamy się od dziecka. Jakby samo to gwarantowało, że się w kimś zakochasz.
Jacy znów wszyscy? Póki co jedynymi osobami, które
chciałyby, żebyś wybrała Kile'a, są Kile i jego matka (fanki
pomijam, przez te kilka tygodni reszta chłopaków zapewne też
zyskała swoje fankluby).
Project Runway stwierdza, że to nie to samo, bowiem
Eadlyn czuje coś do Kile'a; Edzi jest głupio, że pokierowała
rozmową w ten sposób. Kandydat stwierdza, że nic się nie stało –
jest tylko jedną z opcji i żeby nie zwariować, powtarza sobie, że
wszystko i tak zależy od księżniczki. Eadlyn pyta chłopaka, jak
ocenia swoje szanse; Project Runway widzi się w połowie stawki, ale
nasza bohaterka stwierdza, że jego notowania są wyższe. Można by
pomyśleć, że chłopina się ucieszy, ale:
– To na swój sposób niesamowite, ale też przerażające. Z wygraną wiąże się ogromna odpowiedzialność.– Gigantyczna. – Pokiwałam głową.– Chyba nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale teraz, kiedy naprawdę wszystkim rządzisz, to troszkę… przytłaczające.Popatrzyłam na niego pewna, że coś źle zrozumiałam.– Nie chcesz się chyba wycofać?– Nie – odparł, turlając pionek. – Po prostu uświadomiłem sobie, jak wielka jest to sprawa. Jestem pewien, że twoja mama też miała takie chwile.
Ech, jej matkę bardziej frasowało to, jak jednocześnie
utrzymać przy sobie blond niedorajdę i Hawthorne'a z odzysku.
Był nietypowo dla siebie lakoniczny i chodziło tu chyba o coś więcej niż tylko o frustrację spowodowaną pytaniami o Carrie. Unikał mojego spojrzenia, gdy mówiłam dalej, starając się, by mój głos był spokojny.– Czy coś przeoczyłam? Zawsze byłeś tak pełen entuzjazmu, że obawiałam się, czy nie zwariowałeś. Skąd ta nagła trema?
W sumie, co w tym dziwnego? Chłopak właśnie
dowiedział się, że ma realne szanse współrządzić
wielomilionowym państwem; marzenie/chęć sprawdzenia się/
ciekawość przerodziła się w realne plany. Jak dla mnie, powinnaś
się raczej cieszyć z tego, że kandydat na małżonka uczciwie
zastanawia się nad tym, czy podoła tak wielkiej odpowiedzialności.
– Nie powiedziałem, że mam tremę – sprzeciwił się. – Wyraziłem tylko swoje wątpliwości. Ty wyrażasz je bezustannie. Czym to się różni?Z pewnością miał dużo racji, ale wyraźnie dotknęłam czułego punktu. Po tym, jak pracowałam nad sobą, by otworzyć się przed Halem, nie rozumiałam, dlaczego teraz on zatrzasnął się przede mną. Chociaż nie wydawał mi się typem, który mógłby chcieć mnie przetestować, zaczęłam się zastanawiać, czy nie stara się oszacować mojej cierpliwości.
Edziu, zmiłuj się, naprawdę nie wszystko kręci się
wokół twojej rzyci.
Zacisnęłam i rozluźniłam dłonie pod stołem, a potem przypomniałam sobie, że ufam Hale’owi.– Może będzie lepiej, jeśli zmienimy temat – zaproponowałam.– Zgadzam się.Ale potem towarzyszyła nam tylko cisza.
Rozdział
14
Nadchodzi dzień „Rozmów w Toku”
spotkania Edzi z przedstawicielami różnych warstw społecznych.
Przygotowaliśmy też stoły z napojami i przekąskami, przy drzwiach czekała ochrona, a kamery krążyły po sali.
Ciekawam, czy Cass/tłumaczka postanowiła tu użyć
synonimu, czy też Eadlyn doszła do wniosku, że należy zerwać z
chlubną tradycją powierzania zadań dotyczących szeroko
rozumianego bezpieczeństwa bandzie osobników zaradnych inaczej i
zatrudnić na ich miejsce profesjonalistów.
Za ekipą produkcyjną, pod ścianą, siedziała Elita – chłopcy wyraźnie byli uszczęśliwieni, że mogą obserwować moją pracę. Cieszyło mnie, że Kile i Erik (choć w jego przypadku bardziej chodziło o Henriego) przynieśli notesy. Przyszli tutaj pracować.
He, he – wyobraźcie sobie to zdziwienie, gdyby
okazało się, że Kile przez całe obrady szkicował kolejny projekt
domku na kurzej nóżce, a przydupas wzorem Grzesia skrupulatnie
zapisywał swój plan wskoczenia na miejsce Norwegofinoszweda...
Marid zapewnia zdenerwowaną Edzię, że wygląda
pięknie i nie ma się czym stresować, bo zaproszonym obywatelom
podobnie jak jej zależy na nawiązaniu dialogu.
– Skąd wziąłeś tych ludzi? To twoi znajomi?– Niezupełnie. Kilkoro dzwoniło do audycji radiowych, które prowadziłem, a inni zostali mi poleceni przez znajomych. To dobra mieszanka różnych statusów socjalnych i ekonomicznych, co powinno pozwolić na interesującą dyskusję.
Niby racja, z drugiej jednak strony – wygląda na to,
że te osoby są NAPRAWDĘ przypadkowe. Co wy na to, żeby
przeprowadzić jakiś mały wywiad...
* przypomina sobie casus Kriss i Jacka *
… zresztą, nieważne.
Monty Python wiecznie żywy: 46
Użyj mózgu, Luke: 67
Eadlyn powtarza sobie, że chodzi o zwykłą dyskusję i
Z PEWNOŚCIĄ niepotrzebnie się denerwuje; na sali pojawiają się
pierwsi goście.
Podeszłam, by uścisnąć dłoń kobiecie, która wyglądała, jakby układanie włosów zajmowało jej więcej czasu niż mnie. Jej mąż był wprawdzie przystojny, ale mógłby znokautować kogoś ilością użytej wody kolońskiej.
Sorry, Cass – brakuje informacji, że mężczyzna miał
włosy utopione w żelu, a kobieta tipsy na dziesięć centymetrów i
futro ze sztucznych norek. Bez tego rodzaju opisów czytelnicy po
prostu nie mają się jak domyślić, że Edzia właśnie poznała
stereotypowych nowobogackich z kupą kasy, choć bez klasy.
Monty Python wiecznie żywy: 47
– Wasza wysokość – przywitała mnie kobieta i dygnęła. – Nazywam się Sharron Spinner, a to mój mąż, Don. – Skłonił się. – Niezwykle się cieszymy, że tu jesteśmy. To bardzo miłe, że pałac poświęca czas na wysłuchanie poddanych.
Oj, coś za kulturalnie to wyszło, nie są
wystarczająco odpychający. Ciekawe, jakiego asa w rękawie ma
autorka?
– Dawno już należało to zrobić. Proszę się częstować i czuć jak u siebie. Dziennikarze mogą chcieć zadawać pytania, ale nie ma obowiązku rozmawiania z nimi.Sharron dotknęła kącików ust, jakby upewniając się, czy jej makijaż jest absolutnie nienaganny.– Nie, nie mamy nic przeciwko. Chodź, kochanie.Z trudem się powstrzymałam, by nie przewrócić oczami. Spinnerowie wyraźnie nie mogli się doczekać, aż znajdą się przed kamerą.
Uff, sytuacja uratowana; teraz nie ma już żadnych
wątpliwości, że Spinnerowie to para klaunów, których jedynym
celem istnienia jest podkreślenie, jak elegancka i pełna gracji
jest nasza księżniczka.
Za Spinnerami przyszli państwo Barnsowie i Palterowie. Była też samotna dziewczyna, Bree Marksman, i dwóch młodych mężczyzn, Joel i Blake, którzy po raz pierwszy spotkali się na korytarzu, ale już rozmawiali jak przyjaciele. W końcu weszła młodsza para, która przedstawiła się jako Shellowie. Wyglądali, jakby zrobili, co w ich mocy, by znaleźć przyzwoite ubrania na tę okazję, a jednak ponieśli porażkę.
Innymi słowy mamy na sali parodię „Mody na sukces”,
ludzi prostych (i zapewne szlachetnych) oraz garść – póki co –
przypadkowych statystów. No nic, zobaczymy, jak rozwinie się
sytuacja.
Edzia zagaja do Shellów:
– Brenton i Ally, tak? – Gestem ręki zaprosiłam ich, żeby poszli ze mną.– Tak, wasza wysokość. Bardzo dziękujemy za zaproszenie – Brenton uśmiechnął się, jednocześnie wdzięczny i onieśmielony. – Czy to znaczy, że teraz będziemy się mogli przeprowadzić? Zatrzymałam się i spojrzałam na nich. Ally przełknęła ślinę, wyraźnie próbowała nie robić sobie nadziei.– Przeprowadzić?– Tak. Na południu, w Zuni, próbujemy od jakiegoś czasu wyprowadzić się z naszej dzielnicy. – Tam nie jest zbyt bezpiecznie – dodała cicho Ally.
Biedni, prości i pokornego serca! Usiądźcie sobie na
prawo, koło naszych pseudo-Carringtonów; z nimi będzie wam raźniej
odgrywać rolę chodzących stereotypów.
...A tak swoją ścieżką – skoro chcecie się
przeprowadzić, to po prostu to zróbcie. O ile wiem, w Illei nie ma
zakazu przenoszenia się z miejsca na miejsce. Po co wciągać do
tego księżniczkę?
– Mamy przyjaciół, którzy się przeprowadzili i nie mieli już żadnych problemów – wyjaśniła Ally. – Ale kiedy my próbujemy znaleźć coś w ich okolicy, czynsz jest dwa razy wyższy niż w przypadku Nica i Ellen. Właściciele mówią, że nasi przyjaciele musieli się pomylić, kiedy podawali nam stawkę, ale… cóż, nie chcę nikogo oskarżać o nic, ale Nic urodził się jako Trójka, a my oboje byliśmy Piątkami.– Chcemy tylko mieszkać w bezpieczniejszym miejscu – dodał Brenton i wzruszył ramionami. – Nawet jeśli wasza wysokość nie może nic na to poradzić, pomyśleliśmy, że warto powiedzieć o tym księżniczce.
Aaa, chcieliście w ten sposób wycyganić willę w
jakiejś fajnej dzielnicy? Cóż, może jednak nie jesteście tak
stereotypowo kryształowi, jak się spodziewałam.
Niestety, Brentonowi nie udaje się wziąć Edzi na
litość, bowiem producentka daje znać, że czas rozpocząć
nagranie.
(…) usiadłam naprzeciwko zebranych, niepewna, jak mam zacząć. Ostatecznie roześmiałam się, żeby przełamać lody.– Ponieważ nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiliśmy, nie mamy ustalonego planu. Czy ktoś chciałby o coś zapytać?
...Edziu, błagam, to pokaże telewizja. Przynajmniej
spróbuj udawać, że jesteś nieco bardziej ogarnięta niż twój
papa.
Monty Python wiecznie żywy: 48
Zgłasza się Blake:
– Kiedy wróci król?
Już cię lubię, stary.
W jednej chwili straciłam jakiekolwiek znaczenie.
Swoją drogą, to ciekawa uwaga; owszem, Eadlyn jest
chwilowo regentką i w swoim czasie zasiądzie na tronie, ale
formalnie rzecz biorąc status najwyższego władcy nadal należy się
jej ojcu. Dlaczego zatem nikt z zaproszonych przez Marida gości nie
wyraził zdziwienia, że dyskusja o poziomie życia ludu będzie
prowadzona z księżniczką, miast z faktycznym królem?
– Nie jestem pewna. To zależy od tego, kiedy moja matka w pełni wyzdrowieje.
...Amisiu, twoje życie właśnie zawisło na włosku.
– Ale wróci, prawda?Zmusiłam się do uśmiechu.– Gdyby z jakichkolwiek powodów nie wrócił,
A przez „jakiekolwiek” rozumiemy tu jego organiczną
niechęć do pracy...
stan państwa nie ulegnie zmianie.
Edziu, biorąc pod uwagę, że zebrani tu obywatele są
nieco niezadowoleni ze swego dotychczasowego życia, nie był to
najszczęśliwszy argument.
Użyj mózgu, Luke: 68
Od zawsze byłam następczynią tronu i podzielam ideały mojego ojca.
Patrz wyżej.
Użyj
mózgu, Luke: 69
On z całego serca pragnął zniesienia klas, a teraz, gdy zniknęły, będziemy robić wszystko, by zatrzeć pozostawione przez nie podziały.
Cóż, trochę poniewczasie, ale lepiej późno, niż
wcale.
– Właśnie o to chodzi – zaczął Andrew Barns. – Pałac nie robi nic, żeby pomagać tym z nas, których rodzice byli Piątkami, Szóstkami lub z niższych klas.– Wydaje mi się, że nie potrafimy stwierdzić, co byłoby skutecznym działaniem.
…Brawo,
Edziu. Właśnie tak powinnaś budować swój autorytet wśród
przyszłych poddanych; przyznając, że nie masz najmniejszego
pojęcia, jak zaradzić trapiącym ich problemom. Monarchini na
medal!
Monty
Python wiecznie żywy: 49
Użyj
mózgu, Luke: 70
Dlatego właśnie jesteście dziś tutaj. Chcieliśmy was wysłuchać.
Innymi słowy, po DWUDZIESTU LATACH totalnego bajzlu w
kraju rodzina królewska wpadła na szczęśliwy pomysł, aby
wysłuchać swoich poddanych – całej jedenastki z nich.
Naprawdę, na tym etapie ta książka analizuje się za
mnie.
Monty
Python wiecznie żywy: 50
– Czy monarchowie kiedykolwiek słuchają poddanych? – zapytała Bree. – Czy zastanawialiściesię nad przekazaniem władzy w ręce ludu? Nie uważacie, że to by mogło dać lepsze efekty niż wasze starania?– No cóż…
Podoba mi się owo „no cóż”. Brzmi to trochę tak,
jakby nawet Edzia zdawała sobie sprawę z słuszności owej idei,
tylko głupio jej przyznać się do tego przed kamerami.
Sharron przerwała mi w pół słowa, zwracając się do Bree.– Skarbie, ty ledwie umiesz się sama ubrać. Jak możesz myśleć, że potrafiłabyś rządzić krajem?
Dobra, Cass, załapaliśmy, mamy do czynienia z parą
tandetnych snobów. Możemy już skończyć z tym dowcipem?
Aha, Sharron chyba nie bardzo rozumie ideę demokracji,
co każe mi się zastanawiać, czy za rządów Maxona przywrócono do
publicznego obiegu stare podręczniki do historii. Z jednej strony
Maksiu nie lubi bawić się w tyrana, z drugiej zaś – w jego
przypadku nierozsądnym byłoby sugerowanie obywatelom, że istnieje
alternatywa co do rządów króla – niedorajdy.
– Dajcie mi prawo głosu! – zażądała Bree. – To już by wiele zmieniło.Pan Palter – na imię miał Jamal – pochylił się do przodu.– Jesteś bardzo młoda – powiedział, także sprzeciwiając się pomysłowi Bree. – Chcę na własne oczy zobaczyć te zmiany. Żyłem w systemie klasowym, byłem Trójką i straciłem bardzo wiele. Wy, młodzi, nie wiecie dostatecznie dużo o przeszłości, żeby brać udział w tej dyskusji.
Primo: Bree, jestem z tobą.
Secundo: Chyba nie nadążam za tokiem myślowym Jamala.
Jeden z chłopaków stwierdza, że młodość nie
przeszkadza mu w zauważaniu ciężkiej sytuacji bliźnich, a Edzia:
Zaczęliśmy niespełna pięć minut temu, a dyskusja już zamieniała się w przerzucanie się pretensjami. Nie miało chyba nawet znaczenia, że tu jestem. Wielu rozmówców wspominało o mnie, rzecz jasna, ale nikt właściwie nie zwracał się do mnie.
A czegoś ty się, niebożę, spodziewała? W ciągu
tych pięciu minut zdążyłaś już wyznać, że:
a) kompletnie nie przygotowałaś się do tego spotkania
b) nie masz żadnej wizji naprawy kraju
c) jesteś dumna z rządów swego ojca i zamierzasz iść
w jego ślady po objęciu tronu.
Naprawdę, też nie miałabym ochoty z tobą dyskutować.
Użyj mózgu, Luke: 71
Myślę, że jeśli chcieliśmy zobaczyć szeroki przekrój różnych stylów życia, konflikt był czymś nieuniknionym, ale żałowałam, że Marid nie dobrał staranniej tych ludzi. Chociaż może tak właśnie zrobił, a mimo to zjawili się tacy, których nie obchodziło, czy w ogóle jestem na sali. Tak bardzo się zamartwiałam, że ludzie mnie nienawidzą, a nie przyszło mi do głowy, że mogę w ich oczach być po prostu nieważna.
Ponownie: patrz wyżej.
– Może podnoście rękę, żeby zabrać głos – zaproponowałam, starając się odzyskać kontrolę nad rozmową. – Nie słyszę waszych opinii, gdy wszyscy mówicie równocześnie.
Jak w szkole!
Ale swoją drogą, to faktycznie trochę smutne – ci
ludzie wychowywali się w monarchii, Schreave'owie są dla nich
najwyższą władzą, a mimo to traktują Edzię jak byle nastolatkę.
… Co, biorąc pod uwagę status jaki obecnie piastuje,
może się dla nich skończyć nie za wesoło. Niech zgadnę, Cass –
znowu zapomniałaś, że stojąc przed osobą, która ma prawo
decydować o twoim życiu i śmierci człowiekowi włącza się
jednak lekka autocenzura, mam rację?
Jak
mała Kiera wyobraża sobie…: 54
Użyj mózgu, Luke: 72
– Domagam się prawa głosu! – krzyknęła Bree, a pozostali ucichli. Spojrzała na mnie gniewnie. – Wy nie macie pojęcia, jak naprawdę wygląda nasze życie. Spójrzcie tylko na tę salę. – Wskazała tapety, elegancko dobrane pod kolor ścian, porcelanową zastawę i lśniące kieliszki. – Jak mamy ufać waszym decyzjom, skoro jesteście aż tak oderwani od swoich ludzi? Rządzicie naszymi życiami, a nie macie pojęcia, co to znaczy żyć tak jak my żyjemy.
Nie, Bree, rzucanie takim tekstem do regentki znanej ze
swego złośliwego charakteru naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem,
niezależnie od tego, w jak dużym stopniu masz rację.
Użyj mózgu, Luke: 73
– Ona ma trochę racji – przyznała Suzette Palter. – Wasza wysokość nie spędziła ani jednego dnia w brudzie albo w ciągłym biegu. Łatwo jest podejmować decyzje dotyczące cudzego życia, gdy nie trzeba ich stosować do siebie.
Ok, zgadzam się, że Antychryst był rozpuszczony jak
dziadowski bicz (Eadlyn 2.0 to zupełnie inna historia), ale ten
argument jest nieco nietrafiony. Owszem, monarcha powinien zdawać
sobie sprawę i przejmować się bolączkami poddanych, ale to
przecież nie wina Edzi, że wychowała się w takich, a nie innych
warunkach; co więcej, wszelaka władza ma to do siebie, że jej
przedstawicielom zazwyczaj żyje się jednak nieco lepiej niż
przeciętnym zjadaczom chleba.
W milczeniu wpatrywałam się w tych nieznajomych. Byłam za nich odpowiedzialna. Ale jak miałam to robić? Jak pojedyncza osoba ma sprawić, by każdy obywatel miał wszelkie szanse, na jakie zasługuje, i wszystko, czego może potrzebować? To nie było możliwe. A jednak ustąpienie z urzędu także nie wydawało się właściwym rozwiązaniem.
Dobra, dobra, bujać to my, ale nie nas; bardziej niż
obawa o losy kraju przeraża cię fakt, że w przypadku rezygnacji z
korony musiałabyś sama prać sobie gacie.
– Przepraszam, że muszę przerwać – odezwał się Marid, wychodząc z cienia. – Księżniczka jest zbyt wspaniałomyślna, by przypomnieć wam, z kim rozmawiacie, ale jako jej bliski przyjaciel nie mogę pozwolić, by zwracano się do niej w ten sposób.
Och, Marid, słodkiś niczym pączek z lukrem.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 37
Przypominał kilku z moich nauczycieli, którzy stając nade mną, sprawiali, że czułam się zakłopotana, nawet jeśli nie byłam pewna, czy mam po temu powody.– Księżniczka Eadlyn nie jest dzisiaj waszą władczynią, jednak jej przeznaczeniem jest zasiąść na tronie. Zasłużyła sobie na to poświęceniem dla tradycji.
Do illeańskich „tradycji” zalicza się między
innymi bycie żałośnie niekompetentnym w sprawowaniu władzy, nie
jestem zatem pewna, czy to najlepszy argument.
Zapominacie, że wy możecie wybierać sobie zawód, miejsce zamieszkania, przyszłość jako taką, a ona to wszystko ma przypisane od urodzenia. Zgadza się nieść ten ciężar dla waszego dobra. Wytykanie jej młodości jest niestosowne, ponieważ wszyscy wiemy, że jej ojciec miał niewiele więcej od niej doświadczenia, gdy wstępował na tron.
„I wszyscy wiemy, jak to się skończyło” - dodali
w myślach zaproszeni goście, dziennikarze i kamerzysta Zdzisiu.
Księżniczka Eadlyn niestrudzenie uczy się u jego boku, i to już od wielu lat, i jak powiedziała, planuje wcielać w życie jego ambicje.
… Czy wy naprawdę próbujecie się jeszcze bardziej
pogrążyć?
Użyj
mózgu, Luke: 74
- Podpowiedzcie więc jej, jak może to zrobić.Bree przechyliła głowę.– Już powiedziałam.– Jeśli proponujesz, żebyśmy nagle stali się demokracją, to wiedz, że spowodowałoby to w twoim życiu większy chaos, niż sobie możesz wyobrazić – upierał się Marid.
Chłopie, chaos panuje tu tak czy siak od dwudziestu
lat, a więc od czasu, gdy Maksiu zdecydował się przeprowadzić
numerkową rewolucję. Gorzej już raczej nie będzie, uwierz mi na
słowo.
– Jeśli jednak zależy ci na prawie głosu – zaczęłam – być może trzeba będzie się zastanowić nad wprowadzeniem czegoś takiego na szczeblu lokalnym. Jest znacznie bardziej prawdopodobne, że rządzący, będący najbliżej was i faktycznie znający na co dzień wasz region, będą potrafili zapewnić wam to, czego najbardziej potrzebujecie.
…
…
…
Zaraz. Moment. Wszyscy stop.
Cass, czy ty próbujesz mi wmówić, że w Illei –
kraju stworzonym na gruzach całej Ameryki Północnej – nie ma obecnie
ŻADNEJ lokalnej władzy? Wszak jeszcze w "Rywalkach" występował burmistrz Karoliny (nawet, jeśli z odgórnego nadania, to tak czy inaczej jeden ze "swoich"; w przemowie na cześć Ameriki zdawał się być nieźle zorientowany w rodzinnej sytuacji Singerów) - czyżby przez ostatnie dwadzieścia lat wywiało i te resztki normalności?
… Wiecie co? Chyba powinniśmy przeprosić Maxona.
Facet wcale nie jest taki znów niezaradny – szczerze mówiąc,
wychodzi na to, że radzi sobie wprost wyśmienicie, biorąc pod
uwagę fakt, iż najwyraźniej NIKT nie wyręcza go w w pomniejszych
sprawach w poszczególnych prowincjach. Nic dziwnego, że przerosła
biedaka rzeczywistość, skoro samo czytanie porannych raportów musi
u niego trwać mniej więcej do kolacji. W takich warunkach
faktycznie trudno przeprowadzić jakąkolwiek porządną reformę.
Zaczynam też rozumieć, dlaczego Maksiu nie ma ochoty wrócić do
pracy; najprawdopodobniej wreszcie może kłaść się spać
wcześniej niż o piątej nad ranem (o tej porze kończy odpisywać
na poranne maile).
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 55
Monty Python wiecznie żywy: 51
Bree nie uśmiechnęła się, ale jej napięte ramiona lekko opadły.– To byłoby coś na początek.
Poprawka, Bree; to coś, co powinno było zostać
wprowadzone na początku rządów Maxona.
– No dobrze. – Widziałam, że Neena gorączkowo robi notatki. – Brenton, w rozmowie ze mną wspomniałeś o sytuacji mieszkaniowej. Czy możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?Po piętnastu minutach zebrani doszli do wniosku, że nie można nikomu odmawiać zakwaterowania tylko ze względu na jego zawód lub dawną przynależność do określonej klasy, a także że informacje o czynszach powinny być jawne i ogólnie dostępne, żeby uniemożliwić podnoszenie stawek w celu ograniczenia określonym osobom dostępu do danego lokalu.
… Cóż, nie powiem, łatwo poszło. To najbardziej
zgodne i jednomyślne społeczeństwo, o jakim kiedykolwiek czytałam.
Aż się człowiek zaczyna zastanawiać, skąd te rozróby na ulicach
Illei, skoro najwyraźniej wszyscy tu miłują pokój, równość i
uczciwość.
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 56
Ale, ale – coś mi się tu nie zgadza...
– Nie chciałabym zabrzmieć jak snobka – odezwała się Sharron – ale niektórzy z nas mieszkają w dzielnicach, w których wolelibyśmy… nie oglądać pewnych ludzi.
Ha! Wiedziałam.
Przez chwilę się zastanawiałam.– Po pierwsze, domyślam się, że mówimy o zamożnej dzielnicy, a wtedy przeprowadzenie się tam wymagałoby z pewnością sporych pieniędzy. Po drugie, z góry zakładasz, że ludzie skromnie sytuowani będą okropnymi sąsiadami.
Nie, Edziu, ona zakłada, że biedni ludzie w ciuchach z
sieciówek będą się gryźli kolorystycznie ze złotymi płytkami,
jakimi wyłożony jest chodnik w dzielnicy dla bogaczy. Kreskówkowe
charaktery już tak mają.
– Nigdy nie mieszkałam poza pałacem, jednakże przy okazji Eliminacji w moim życiu pojawili się młodzi mężczyźni z różnych środowisk i nauczyli mnie niezwykle dużo. Niektórzy z nich jednocześnie studiują i pracują, utrzymują rodziny lub starają się po prostu nauczyć angielskiego, by poszerzyć swoje możliwości. Idą przez życie, mając o wiele mniej ode mnie, a przecież wzbogacili moje życie tak, że nie potrafiłabym wyrazić za to dostatecznej wdzięczności. Sharron? – zapytałam. – Czy to także nie jest coś warte?Nie odpowiedziała.
Zapewne próbowała zrozumieć, skąd ta dziwna
przemowa; ona po prostu nie chce mieć w swoim otoczeniu nikogo, kogo
nie stać na toaletę wysadzaną kryształami.
– Ostatecznie nie jestem w stanie zmusić nikogo z was, żebyście traktowali innych tak, jak na to zasługują. Nie powinniście jednak zapominać, że jakich bym praw nie wprowadziła, nie przydadzą się one na wiele, jeśli nie podejmiecie się okazywania życzliwości swoim współobywatelom. Zobaczyłam, że Marid się uśmiecha i chociaż może nie poszło mi idealnie, wiedziałam, że zrobiłam ogromny krok naprzód. Czułam się, jakbym odniosła zwycięstwo.
A tak swoją drogą, zapamiętajcie te przemyślenia
Edzi odnośnie Marida i jej stosunek do niego – przydadzą nam się
w przyszłości.
Po dwóch godzinach spotkanie dobiega końca; kandydaci,
widząc, jak zmęczona jest Edzia, grzecznie idą sobie precz.
– Mam przeczucie, że ludzie będą chcieli ponownie się spotkać, ale odmawiam, dopóki nie dojdę do siebie po dzisiejszym dniu. A to może potrwać całe lata – jęknęłam do Marida.Roześmiał się.– Wypadłaś świetnie. To oni utrudniali sprawy, ale ponieważ to pierwsze takie spotkanie, nikt nie wiedział, jak się zachować. Jeśli znowu coś takiego zorganizujesz, obu stronom będzie znacznie łatwiej.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 38
Eadlyn nie jest jednak w pełni zadowolona; wciąż
rozpamiętuje słowa Bree.
– Całe życie poznawałam nauki polityczne, wiem wszystko o republikach, monarchiach konstytucyjnych i demokracjach. Ale zastanawiam się, czy ona nie ma racji. Może powinniśmy…– Pozwól, że ci w tym miejscu przerwę. Już zapomniałaś, że kiedy sprawy nie szły po jej myśli, zaczęła się zachowywać jak wariatka? Naprawdę chcesz, by ktoś taki jak ona podejmował decyzje państwowe?– Ona jest tylko jednym głosem z milionów.– Właśnie. A ja poznawałem politykę równie długo jak ty i to z różnych perspektyw. Uwierz mi, znacznie lepiej będzie zatrzymać władzę tutaj.
Ok; znam dalszą treść „Korony”, więc wiem, skąd
taka, a nie inna opinia Marida, ale kiepskie uzasadnienie pozostaje
kiepskim uzasadnieniem.
Przytrzymał moje dłonie i uśmiechnął się z taką pewnością siebie, że odsunęłam ten pomysł.– Jesteś bardzo odpowiedzialną osobą. Nie pozwól, by maleńka grupka ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak wyrażać wyważone opinie, podkopała twoją wiarę w siebie.
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 39
– Byłam tylko troszkę poruszona, to wszystko.– To oczywiste, miałaś do czynienia z trudną grupą. Ale możesz spłukać to wszystko butelką wina. Wiem, że macie tutaj doskonałą piwnicę.– Owszem, mamy – odparłam z uśmiechem.– W takim razie chodź, uczcijmy to. Zrobiłaś właśnie coś wspaniałego dla swoich poddanych. Zasłużyłaś sobie na kieliszek.
I to już wszystko na dziś. A za tydzień: rewolucja w
pałacu i jeden najśmieszniejszych wątków tej książki wreszcie
na tapecie.
Zostańcie z nami!
Statystyka:
Bułkę
przez bibułkę: 53
Fabuła nie do poznania: 54
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 56
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 70
Monty Python wiecznie żywy: 51
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 39
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 16
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 74
Fabuła nie do poznania: 54
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 56
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 70
Monty Python wiecznie żywy: 51
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 39
Samochwała w kącie stała: 31
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 16
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 25
Użyj mózgu, Luke: 74
Maryboo
Super odcinek, Maryboo. Te konsultacje społeczne... Facepalm. Czy Cass naprawdę myśli, że złożone problemy społeczne, ekonomiczne i logistyczne załatwi kilka pomysłów, które się da przeprowadzić od ręki? Poza tym, śmieszy mnie olewactwo opisów pracy monarchy (prócz tej kuriozalnej narady w sprawie wojny) i to, że oni autentycznie robią rzeczy, od których powinni być sekretarze, urzędnicy i doradcy (w liczbie większej niż kilku, tak tylko dodam).
OdpowiedzUsuńA najgorsze, że "jak mały Jasio wyobraża sobie" to nie tylko domena kiepskiego YA.
OdpowiedzUsuńMadrid zamierza upić Edzię i zrobić jej kompromitujące fotki w bieliźnie, żeby musiała za niego wyjść, czy jak? ;p
OdpowiedzUsuńErik piszący różowy pamiętniczek 2. <3
Na konsultacje i brak władz lokalnych nie mam nawet słów. ;/ Żenada.
Adria
"Madrid zamierza upić Edzię i zrobić jej kompromitujące fotki w bieliźnie, żeby musiała za niego wyjść, czy jak?"
UsuńPrzykro mi to mówić, ale przeceniasz jego inteligencję. Tak skomplikowany plan jest daleko poza zasięgiem jego możliwości.
Łeeeee, rozczarowałaś mnie. ;( Tak liczyłam na piętrowe intrygi, w stylu, że caluje Edzię, wpada ustawiona fotoreporterka, publikuje fotki, Edzia musi go zrobić księciem małżonkiem. ;/
Usuń(A Erik i Henri odchodzą za rękę w stronę fińskiej sauny.^^)
A.
Yay, mój ulubiony rozdział z całej tej książki! <3
OdpowiedzUsuńTo naprawdę niesamowite, jak w głowie autorki potrafił się zrodzić tak absurdalny pomysł na konsultacje społeczne. Przez dwadzieścia lat od zniesienia klas Maksio w ogóle nie pomyślał, że można by zapytać mieszkańców Illei, co w ogóle o tym myślą? Chłopina coraz bardziej się pogrąża, aż przykro patrzeć.
Poza tym, jestem naprawdę ciekawa, czy Maxon w ogóle wprowadził jakiekolwiek reformy przez te dwie dekady? Czy dalej zakazana jest antykoncepcja a za współżycie przed ślubem wtrąca się poddanych do więzienia? I co z karą chłosty albo śmierci za kradzież? Nie ma o tym ani słowa.
Green
Green, aktualnie seksy i antykoncepcja są dozwolone, Maksiu wprowadził nawet rozwody.
OdpowiedzUsuńWłaściwie odnośnie rozwodów to nie pamiętam, by w kanonie było powiedziane wprost, że brać ich nie można, a Natalie "Powietrze" Luca w dodatku "Happily Ever After" okazuje się mieć mnóstwo przyjaciółek, których rodzice są rozwiedzeni.
UsuńMnie się rozwody wydawały niemożliwe z takiego... praktycznego powodu. W sensie, jak potem ogarnąć klasy? Po rozwodzie każdy wraca do swojej? Stawiam, że tak, inaczej byłoby za dużo przypadków wkupywania się do wyższych klas szybkim ślubem i jeszcze szybszym rozstaniem. Ale w takim razie co w dziećmi? Dostają klasę po ojcu, jak żona? Czy to nie jest trochę kłopotliwe, jeśli potem mieszkają z matką-piątką, a mają status np. trójek? Inny dostęp do edukacji i w ogóle...
UsuńTo z całą pewnością JEST kłopotliwe, ale wątpię, by Cass o tym pamiętała, dorzucając Natalie lęk przed rozwodami, wynikający z obserwacji dzieci z rozbitych rodzin. xD Musiała tę postać WRESZCIE jakoś określić. xD
UsuńMaryboo, to chyba twoja zyciowka. Nie kwikalam tak czesto od Intruza.
OdpowiedzUsuńMadrid jest tak słodki, że mnie biorą mdłości. Czytam uważnie, ale jako, że mam fazę na Henriego, to ostatnio sobie myślałam o wymyślanych wcześniej teoriach na temat jego problemach z angielskim. Doszłam do tego, że najlepiej założyć, że WSZYSTKIE teorie są prawdziwe!
OdpowiedzUsuńErik i Henri przybyli razem, ale z różnymi planami związanymi z eliminacjami.
Henri został wysłany przez Miecia i Henia do szpiegowania rodziny królewskiej i sprawdzenia czy (wg planu) monarchia Schreave'ów sama doprowadza się do upadku. Mówi płynnie w kilku językach i jest wtyczką, która ma wezwać Miecia i Henia z wakacji w razie problemów. Udaje obcokrajowca, bo mówi płynnie w kilku językach i łatwo dzięki temu podsłuchiwać prywatne rozmowy na wysokim szczeblu.
Henri z budżetu szpiega zatrudnił Erika jako przykrywkę. Sam Erik z kolei nie został wylosowany niestety w naszym eliminacyjnym kole fortuny. Bardzo zależało mu na wkręceniu się do pałacu, jak każdemu, kto chce poprawić sobie stopień życia, więc funkcja tłumacza była w sam raz. Erik od początku miał plan wbić się w rywalizację na krzywy ryj i absolutnie nie zależy mu, by pomagać Henriemu w doskonaleniu języka.
Po dłuższym czasie spędzonym razem, nasz szpieg i kombinator zaczęli coś czuć do siebie! Każdy z nich ma jakąś tajemnicę, nie mówią sobie wszystkiego, ale jednak są sobie bliscy. I te problemy w związku, gdy ich plany się zderzają - choćby w ostatnim odcinku - Erik był zazdrosny o Henriego, a jednocześnie zły, ponieważ Henri psuje mu plany uwodzenia dziedziczki tronu. Natomiast zakochany Henri nie chce, by jego ukochany tłumacz wiązał się bliżej z kimś, kto przecież jest jego wrogiem! Co za scenariusz!
XDD
To ma, o dziwo, o wiecej sensu niz cala seria razem wzieta...
Usuń@Remmy - bardzo Cię proszę - napisz to. ;D Będę wierną czytelniczką.
UsuńAdria ;)
Mam już dwie osoby, które tego chcą... Napiszę!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA nawet trzy! Bo to świetny materiał na samodzielną powieść nawet ;)
UsuńSuper pomysł, Remmy! Kwikłam.
UsuńAż zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy istnieje jakaś prawidłowość między tym jak zła jest książka, a jak dużo fanfików do niej powstaje...
UsuńRemmy! Masz kolejną czytelniczkę. Napisz koniecznie! To iście genialna teoria.
Usuńrose29