niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział XXIX i XXX

ROZDZIAŁ 29
 

Edzia szybciutko zabiera się za wywalanie pozostałych kandydatów.


Fox domyślił się, co oznacza wezwanie do mojego gabinetu. Odmówił przyjścia i pożegnał się za pośrednictwem Neeny, która zarezerwowała mu pokój w hotelu, gdzie miał zostać do czasu wylotu do Clermont, co miało nastąpić następnego dnia rano.

Edzia czuje się okropnie z tym, że tak bezceremonialnie wypierdzieliła chłopaka, ale skoro ubzdurała sobie, że nie ma innego wyjścia, to tak musi postępować.

Następny do golenia jest Hale. Edzia nie żegna się z nim jednak na forever, bo chce, żeby Project Runway zaprojektował jej suknię ślubną w podziękowaniu za jego pomoc i przyjaźń. Królowa jako pierwsza klientka na pewno pomoże chłopakowi w karierze. Hale jest wzruszony jak stary siennik. PR obiecuje, że zacznie projektować kieckę już w samolocie.


    Po wyjeździe Hale’a wszystko zaczęło błyskawicznie zbiegać się w jeden punkt. To był koniec. Zostało dwóch kandydatów i jeden niebieskooki ukochany. Nie wiedziałam, z kim powinnam porozmawiać najpierw, ale doszłam do wniosku, że Eikko dobrze przecież wie, czego się spodziewać. Nie będzie więc zaskoczony tym, co zamierzam oznajmić. Natomiast Henri będzie i obawiałam się, że bardzo go to zrani. Najpierw zobaczę się z Kile’em, a potem będę miała mnóstwo czasu, żeby porozmawiać spokojnie z Henrim, z bolesną pomocą jego absolutnie cudownego tłumacza.

Iladian udaje się do pokoju Kile’a, ale nie zastaje chłopaka. Jego kamerdyner informuje ją, że Kile udał się do swojego starego pokoju, żeby coś stamtąd zabrać.

    Weszłam na drugie piętro, tą samą trasą, którą przemierzyłam tamtego wieczoru, kiedy zgodził się pocałować mnie na korytarzu. Dziwnie potoczyły się nasze dalsze losy.
     Drzwi pokoju Kile’a były lekko uchylone, więc widziałam, że pracuje nad czymś. Marynarkę i krawat rzucił na łóżko, zajęty szlifowaniem małego kawałka drewna, który zamierzał chyba przymocować do stojącej obok konstrukcji.
     – Mogę wejść?
     Podniósł szybko głowę, a kilka kosmyków włosów spadło mu na twarz. Znowu robiły się długie, ale nie wyglądały tak źle, jak wcześniej mi się wydawało.
     – Cześć – powiedział, otrzepał dłonie i podszedł, żeby się przywitać. – Miałem nadzieję, że się z tobą dzisiaj zobaczę.
     – Naprawdę?
     Objął mnie ramieniem w talii i pociągnął w głąb pokoju.
     – Oglądałem rano telewizję i cały czas pokazywali tego Marida.
    – Wiem. Stał się moim najpoważniejszym problemem.
     Kile strzepnął pył z krzesła. Usiadłam naprzeciwko niego, podziwiając jego małe dzieła – szkice wykonane niebieskim i czarnym tuszem, stosy książek z licznymi zakładkami i miniaturowe budynki tworzące jakby maleńkie miasto. Mógłby stworzyć tutaj cały świat.
     – Czy on naprawdę może się oświadczyć? – Głos Kile’a brzmiał nerwowo, jakby obawiał się, że Marid zabierze mnie, a nie cały kraj.
     – Myślę, że może, ale ja się nie zgodzę – westchnęłam. – Okazało się, że Marid nie jest sprzymierzeńcem, za jakiego go uważałam. Groził mi, że wpłynie na opinię publiczną, a ja początkowo nie byłam pewna, czy faktycznie może to zrobić. Teraz pojawił się na ekranach we wszystkich domach… to było genialne posunięcie. Tak jak mówiła lady Brice, to błyskawiczna, bezkrwawa inwazja.

Genialne posunięcie… Boszsz…

     – Inwazja? W jakim sensie? Czyżby on nagle postanowił sięgnąć po koronę?

Jesteś zdziwiony? Naprawdę?

     Przesunęłam palcami po liniach na rysunku Kile’a.
     – Nie sądzę, żeby to było nagle. Myślę, że on i jego rodzina od jakiegoś czasu czekali na moment, kiedy będą mogli wykonać swój ruch. A niedoświadczona młoda królowa dostarczyła im wspaniałej okazji. Teraz on chce zostać moim księciem małżonkiem i zasłaniając się moim imieniem, wcielać w życie swoje plany. Jedyną szansą dla mnie jest zaręczyć się, zanim spróbuje mi się oświadczyć, ponieważ jestem pewna, że prasa pożre mnie żywcem, jeśli mu odmówię.

Monarchia absolutna, monarchia absolutna, monarchia absolutna…

I jeszcze raz dla ludzi w ostatnich rzędach!

MONARCHIA ABSOLUTNA DAJE SPORE POLE DO POPISU W KWESTII ROZPRAWIANIA SIĘ Z WROGIEM, SZCZEGÓLNIE GDY ÓW WRÓG JEST PÓŁGŁÓWKIEM.

Wychodzi na to, że Edzia i cały sztab jej doradców są jeszcze głupsi…

Użyj mózgu, Luke: 117

     – No to zróbmy to.
     – Co takiego?
     – Pobierzmy się. Eadlyn, mogę się z tobą ożenić choćby dzisiaj. Jeśli w grę będziemy wchodzić my dwoje i nasze rodziny, nie ma mowy, żeby on miał jakąś szansę. Ludzie kibicowali nam od samego początku. Wyjdź za mnie, Eadlyn.
     Popatrzyłam na pełną słodyczy i troski twarz Kile’a Woodworka i przez moment naprawdę myślałam, że mogę to zrobić. Powtarzałam sobie, że to będzie łatwe, podejść do ołtarza i spotkać się tam z nim. On zawsze potrafił mnie rozbawić, a przez ostatnie dwa miesiące stał po mojej stronie i nie musiałam pytać, bo i bez tego wiedziałam, że będzie mnie wspierać przez całe życie.

No po takim wstępie możemy się spodziewać tylko jednego. Edzia nie wyjdzie za Kile’a.

     – Przyznam ci się, że przyszłam właśnie po to, żeby ci złożyć tę propozycję. Ale… nie mogę.
     – Dlaczego? Bo nie przykląkłem na jedno kolano? – Zrobił to natychmiast i ścisnął moje dłonie. – Albo może chodzi o to, że to ty powinnaś zadać mi pytanie?
     Przyklękłam koło niego.
     – Nie, to nie z żadnego z tych powodów.
     Jego twarz spochmurniała.
     – Nie kochasz mnie.
     Potrząsnęłam głową ze śmiechem.
     – Nie, nie o to też chodzi. Może nawet za bardzo cię kocham. Nie w sensie całkowicie romantycznym, ale z pewnością cię kocham.
     – No to dlaczego?
     – Z tego powodu – powiedziałam i wskazałam otaczające nas projekty. – Kile, nigdy nie będę umiała wyrazić, ile to dla mnie znaczy, że chcesz się ze mną związać na całe życie tylko po to, żeby mnie przed kimś uratować. Biorąc pod uwagę, jaka nieznośna byłam, to prawdziwy cud.
     Roześmiał się, nie wypuszczając moich dłoni.
     – Ale ty zawsze chciałeś wyrwać się z tych ścian. Chciałeś budować. Myślę, że to wspaniała rzecz, zwłaszcza że tylu ludzi na świecie jest zainteresowanych tylko niszczeniem. To naprawdę cudowne, że ty chcesz czegoś zupełnie przeciwnego.
     – Ale mogę z tego zrezygnować. Nie będę żałował.
     – Ale ja będę żałować, a z czasem, kiedy najbardziej niebezpieczna część mojego życia minie, ty także zaczniesz. Będziesz powoli umierał z tęsknoty za tym. Znienawidzisz mnie. – Łzy stanęły mi w oczach. – Nie potrafiłabym żyć ze świadomością, że mnie nie cierpisz.

Cóż, nie sądzę, żeby były jakieś przeciwwskazania, by jako książę małżonek dalej projektował i nadzorował choćby z daleka budowy. No chyba, że koniecznie chce łapać za młotek i nurzać się w zaprawie murarskiej. Biorąc pod uwagę, jak strasznie pragnął swego czasu wyjechać, nie jest to wcale takie nieprawdopodobne.

     – Zostanę z tobą, Eady. Mówię ci, że tego chcę.
     – Nie mogę.
     – Możesz. Przed chwilą powiedziałaś, że musisz to zrobić. Kto nadawałby się lepiej ode mnie.
     Gorące łzy spływały mi po twarzy.
     – Proszę, nie zmuszaj mnie, żebym to na tobie wymusiła.
     – Nie możesz mnie zmusić do wyjazdu, Eadlyn.

A jeszcze niedawno nikt by cię nie zmusił do zostania.


Kiera dosłownie na chwilkę przypomina sobie wreszcie, że Edzia tu jest szefem wszystkim szefów i jak najbardziej może zmusić Kile'a do wyjazdu.


     Wyszarpnęłam dłonie z jego dłoni i zerwałam się na równe nogi, ocierając twarz. Spojrzałam z góry na Kile’a, na mojego najdroższego, zdolnego do poświęceń przyjaciela, i spróbowałam się uspokoić.
     – Kile’u Woodwork, niniejszym zostajesz wydalony z pałacu na okres jednego roku.
     – Co takiego? – Wstał i zacisnął dłonie w pięści.
     – Jako rekompensatę za utratę miejsca zamieszkania oraz zasługi dla rodziny królewskiej otrzymasz opłacony z góry apartament w Bonicie.
     – W Bonicie? To na drugim końcu kraju!
     – Oprócz tego otrzymasz przydział funduszy i materiałów umożliwiających rozpoczęcie projektu mieszkaniowego dla bezdomnych w stolicy prowincji.
     Jego twarz złagodniała.
     – Co?
     – Jeśli fundusze lub materiały okażą się niewystarczające, masz prawo przesłać do pałacu wniosek z prośbą o dodatkowe zasoby, a ja przekażę je tak szybko, jak to będzie możliwe.
     – Eadlyn…
     – Zawsze będziesz częścią mojej rodziny, Kile, ale nie będziesz moim mężem. Nie mogłabym ci tego zrobić.

Edzia właśnie spełniła wielkie marzenie Kile’a. Chłopak jest jednak cały czas nieprzekonany.

     W jego głosie była czułość.
     – Ale ktoś musi zostać twoim mężem i musisz się zdecydować teraz.
     – To będzie Henri. Fox wyjechał kilka godzin temu, a Hale właśnie wsiada do samochodu.
     Kile był kompletnie oszołomiony.
     – To naprawdę koniec, tak?
     – Byłam przygotowana na to, że spędzę z tobą resztę życia. Do pewnego stopnia nadal jest to możliwe, ale znienawidziłabym siebie, gdybym cię tutaj zatrzymała. To byłoby bezduszne.
     – A co z Henrim? Będziesz z nim szczęśliwa?
     Przełknęłam ślinę.
     – On uwielbia ziemię, po której stąpam.

A w dodatku prawie wcale nie rozumie, co mówisz. Idealne małżeństwo. Szkoda tylko, że nie dogada się też np. z poddanymi. Ale co tam, ważne, żeby się ładnie uśmiechał do kamery. 




Kurczę, Edzia błyskawicznie zmieniła zdanie. A przecież takie miała argumenty, że Kile będzie bardziej odpowiedni od Henriego... Cóż, w sumie można się łatwo domyślić, skąd taki szalony (hehe) zwrot akcji. Nie chcę spoilerować, ale powiem tylko, że wszak ktoś musi naszym gołąbeczkom przemówić do rozumu.


     – Jutro wydam oficjalne oświadczenie. Musisz zostać do tego czasu, żeby prasa nie połapała się, co się dzieje. Potem nie chcę cię oglądać przez rok. Czy to jasne, Woodwork?
(…)
     – Zbuduję coś. Naprawdę będę mógł coś zbudować.
     – I dzięki temu zmienisz życie wielu ludzi.
     – Dziękuję, wasza królewska mość.
     – Nie ma za co. Do zobaczenia jutro w studiu. Jak tylko będę wiedziała coś więcej, dam ci znać. – Pocałowałam go w policzek i uciekłam, zanim zdążyłam zmienić zdanie.
     Na korytarzu przycisnęłam dłoń do żołądka i odetchnęłam głęboko. Dokonałam wyboru, więc dlaczego czułam, jakby wszystko wymykało mi się spod kontroli?
     Wróciłam pospiesznie do gabinetu i z zadowoleniem stwierdziłam, że wszyscy pracują nad tym, by jutrzejszy dzień przebiegał tak gładko, jak to tylko możliwe. Wszyscy – z wyjątkiem mnie.
     – Lady Brice, czy możesz umówić mnie z Erikiem? Muszę z nim porozmawiać o szczegółach jutrzejszego dnia.
     – Oczywiście, zajmę się tym.



Czas na dramatyczną rozmowę z przydupasem.
 

ROZDZIAŁ 30
   

Spacerowałam po saloniku. Z każdą chwilą gula w moim gardle stawała się większa i groziła, że nie pozwoli się wydostać żadnym słowom, jakie miałam do powiedzenia.
     – Wasza królewska mość? – zapytał cicho, a chociaż dookoła było mnóstwo ludzi, bez wahania uśmiechnął się do mnie, jakbym była jego słońcem.

Hehe, nie ma to jak skromność.



Samochwała w kącie stała: 33
 
     – Muszę z tobą porozmawiać o jutrzejszym dniu. Czy mógłbyś zamknąć drzwi? – Starałam się mówić spokojnie, ale wyraz jego twarzy zdradził, że widzi, jak bardzo się muszę hamować. To sprawiło, że jeszcze trudniej było mi udawać, że to nie jest aż takie ważne.
     – Jak się czujesz? – zapytał szeptem, chociaż byliśmy już sami.
     Odetchnęłam i postarałam się uspokoić.
     – Nie najlepiej.
     – Z wiadomości telewizyjnych wynika, że masz nieoczekiwanego nowego kandydata – powiedział po prostu.
     Skinęłam głową.
     – Od jak dawna?
     – Dłużej, niż byłam tego świadoma.
     – Wyobrażam sobie, że to dla ciebie dodatkowy niepotrzebny stres.
     – O wiele gorzej. – Przełknęłam ślinę. – Z tego powodu jestem zmuszona ogłosić moje zaręczyny już jutro.
     – Och. – W tym jednym słówku krył się gigantyczny szok.
     – A ponieważ Kile ma w życiu inne cele, których nie mogę zignorować, zamierzam się oświadczyć Henriemu. Jeszcze dzisiaj.

Eryś jest w ciężkim szoku. Szok szybko przechodzi w smutek. Przydupas ma zamiar wyjechać zaraz po ogłoszeniu zaręczyn. Edzia poprosi Neenę o poszukanie nowego tłumacza, żeby Eryś nie musiał się tym zajmować i nie miał przez to traŁmy. Dziewczyna nie chce też, żeby przydupas był obecny przy oznajmianiu Henriemu nowin o zaręczynach. Miejmy nadzieję, że językowo nieogarnięty chłopak jakoś sobie z tym poradzi.

    – Eikko, chciałabym, żebyś to usłyszał. Tylko ten jeden raz chcę, żebyś to wiedział, i to bez cienia wątpliwości. Kocham cię i gdybym była wolna, gdybym należała tylko do siebie, w tej chwili uciekłabym z tobą. Ale Marid wykorzystałby moją nieobecność jako pretekst do sięgnięcia po koronę i moich poddanych. Nie mogę…
     Wziął moją twarz w dłonie i zmusił, bym spojrzała mu w oczy. Chociaż miał w nich łzy, były prześlicznie przejrzyste, tak jak zawsze.
     – To prawdziwy zaszczyt, że stawiasz mnie zaraz na drugim miejscu po swoich poddanych. Stałaś się wspaniałą królową, skoro nie potrafisz z nich zrezygnować.
     Przyciągnęłam go i pocałowałam, jakby nasze życie od tego zależało. Może to nie był najpiękniejszy pocałunek z powodu wilgoci pod nosami i tuszu spływającego po moich policzkach, ale zawierał w sobie wszystkie te, których nigdy już nie będziemy dzielić.
     Kile miał rację, to ostatni pocałunek był ważny.
     Cofnęłam się i otarłam twarz. Naprawdę chciałam w takiej chwili zachować się jak dama. Zsunęłam z palca obrączkę jego praprababci.
     – Nie bądź niemądra.
     – To pamiątka rodzinna, Eikko.
     Zamknął dłoń na mojej dłoni.
     – Od dnia, w którym ci ją dałem, nie miałem zamiaru jej zabierać. Nie mógłbym jej dać nikomu innemu.
     Uśmiechnęłam się ze smutkiem i włożyłam obrączkę z powrotem.
     – Niech będzie. – Zamiast tego zdjęłam sygnet.
     – Eadlyn, to coś dla członków rodziny królewskiej.
     – A ty byłbyś doskonałym księciem. Będziesz miał na to dowód przez resztę życia.

Eee… czy ona może to zrobić? Tzn. jest królową, pewnie może wszystko, ale dawać sygnet rodziny królewskiej jakiemuś chłystkowi znikąd, który za chwilę ulotni się na zawsze? Kiepski pomysł, moim zdaniem.



Użyj mózgu, Luke: 118


     Patrzyliśmy na nasze pierścionki. Nie były na lewych dłoniach, ale tylko to nam pozostawało. Część mojego serca będzie zawsze należeć do Eikko.

I nikt, absolutnie nikt, patrząc na ich dłonie, nie rozkmini, co jest/było między nimi? To jest najzwyklejsze proszenie się o kłopoty.

Użyj mózgu, Luke: 119 

     – Muszę już iść – powiedział. – On powinien być w swoim pokoju.
     Skinęłam głową.
     Eikko pocałował mnie leciutko w policzek i szepnął:
     – Kocham cię. Mam nadzieję, że będziesz miała piękne życie.
     Potem, jakby nie mógł wytrzymać już ani sekundy, wymknął się przez gabinet i zamknął za sobą drzwi.
    
Edzia biegnie do swojego pokoju, gdzie wymiotuje z rozpaczy, because drama.

     – Wyrzuć z siebie wszystko – szepnęła Eloise, wchodząc z wilgotnym ręcznikiem. – Zajmę się tobą.
     Przyklękła za mną i objęła mój brzuch ramionami. Ten ucisk był zaskakująco kojący.
     – Nie mogę sobie wyobrazić, jak to jest być tobą. Każdy ma do wygłoszenia jakieś opinie, każdy ma jakieś prośby. Ale kiedy jesteś tutaj, możesz krzyczeć i płakać, ile chcesz, dobrze? Poradzimy sobie z tym.
     Odwróciłam się do niej i szlochałam. Nie powiedziała już ani słowa, po prostu tuliła mnie do piersi, a ja pozwalałam, by wraz ze łzami wypłynął ze mnie cały stres.
     – Dziękuję – powiedziałam, kiedy wreszcie mój oddech się uspokoił.
     – Nie ma za co. No dobrze, musisz jeszcze wracać do pracy?
     – Muszę iść oświadczyć się Henriemu.
     Jeśli była zaskoczona, nie okazała tego.
     – Zacznijmy od początku. Musimy umyć ci twarz.
     W ten sposób rozpoczął się powolny proces przygotowywania mnie na wkroczenie w resztę mojego życia.

I to niestety koniec na dzisiaj. Wiem, że krótko, wiem. Obydwa rozdziały mają łącznie 6 stron, z czego rozdział 30 tylko 2. Cóż, z pustego i Salomon nie naleje.

Za tydzień oświadczyny Edzi i rozmowa z rozhisteryzowaną Marlee na temat wyjazdu Kile’a.

Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 55
Fabuła nie do poznania: 65
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 71
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 78
Monty Python wiecznie żywy: 83
Nie posmarujesz, nie pojedziesz: 48
Samochwała w kącie stała: 32
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 28
Tylko Schreave może kochać Schreave'a: 34
Użyj mózgu, Luke: 119



 Buziaki


Beige

11 komentarzy:

  1. Jakie to wzruszajonce!! Jaka ona dzielna! Normalnie sięgam po chusteczki.Ciekawe,czy Kile po jej wyjściu zrobił takie :Yessss!!!?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile to dzieuo ma rozdziałów? Wieje tak straszną nudą... Mam nadzieję, że na końcu Madrid wniesie jakąś akcję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do końca książki zostały cztery.

      Maryboo

      Usuń
    2. Tylko? T-T Przecież tu nic nie zapowiada wielkiej akcji... czy czegoś.

      Usuń
    3. akcja już była, jak pokazywali w TV Madrida u jubilera i wszyscy się martwili. ;D To chyba miał być punkt kulminacyjny opka. ;p teraz już tylko straszna drama pt. Illea's next trophy husband is...

      Adria

      Usuń
  3. 6 stron? A ja narzekam na Roth :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiecie co, ale jak ona w końcu wyjdzie za przydupasa, to chyba będzie afera? Przecież to równie nielegalny kandydat, co Marid. W ogóle, plan Illei jest debilny głównie z tego powodu, że on sam jest facetem spoza Eliminacji. Bo pomysł przejęcia władzy -oficjalnej lub nie- poprzez małżeństwo nie jest głupi sam w sobie, tylko powinno się go realizować inaczej niż bieganiem po jubilerach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoilery jak coś ;3
    W sumie to cieszę się, że Edzia odrzuciła Kile'a i Henriego. Oboje za dobrzy dla niej byli. Kile, jako postać z charakterem przynajmniej nim dopadla go miloDŹ był fajny. Oby się mu odmieniło. Edzia i Eryś z jednej bezmozgiej gliny ulepieni! :D Ciekawe, czy Cass coś pisała na temat losów Kile'a po wyjeździe... Bo ponoć jego siostrze trafił się najmądrzejszy bohater w tej szopce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Akurat brak znajomości języka przez Henriego (choć w tych okolicznościach raczej śmieszny) to żadna duża przeszkoda. Księżniczki które wychodziły za koronowane głowy obcych państw jakoś sobie zawsze w historii radziły. Ba, nawet królowie nie zawsze pokwapili się o naukę języka kraju, którym rządzil. Tak, o tobie mówię, Batory.

    OdpowiedzUsuń
  7. Edziu, wróć do swojego charakteru Antychrysta, zaraz poradzisz sobie z dramą i z Maridem. Pamiętasz Eadlyn Schrecostam, nikt nie jest potężniejszy od ciebie. Na pewno ktoś napisze ci ładą mówkę, o tym jak strasznie cierpisz ty i cały dwór po niespodziewanej śmierci swojego bliskiego przyjaciela, którego ukąsił radioaktywny karaluch czy co tam akurat masz na podorędziu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radioaktywny karaluch zostalby bohaterem wszystkich czytelnikow <3 a gdyby dziabnal jeszcze Antychrysta...

      Usuń