niedziela, 12 lutego 2017

"Książę" - Rozdziały III i IV

 Rozdział 3

Maksiowi zebrało się na wspominki o Daphne.

Daphne pachniała korą z drzewa wiśniowego i migdałami. Używała tych samych perfum, odkąd skończyła trzynaście lat. Była nimi spryskana zeszłego wieczoru i czułem je nawet w chwili, gdy powiedziała, że nigdy więcej nie chce mnie oglądać.
Miała bliznę na nadgarstku po skaleczeniu, które zrobiła sobie, wspinając się na drzewo, gdy miała jedenaście lat. To była moja wina. Wtedy nieco mniej przypominała damę, więc przekonałem ją… no dobrze, namówiłem ją na wyścig na czubek jednego z drzew na obrzeżach ogrodu. Wygrałem.
Daphne śmiertelnie bała się ciemności, a ponieważ ja także miałem własne lęki, nigdy się z niej nie wyśmiewałem z tego powodu. A ona nigdy nie wyśmiewała się ze mnie. Nie w sprawach, które były naprawdę ważne.
Była uczulona na małże. Jej ulubionym kolorem był żółty. Mimo wszelkich wysiłków nie potrafiła nauczyć się śpiewać. Umiała za to tańczyć, więc prawdopodobnie tym bardziej była rozczarowana, gdy zeszłego wieczora nie poprosiłem jej do tańca.
Kiedy miałem szesnaście lat, przysłała mi na Gwiazdkę nową torbę fotograficzną. Chociaż nigdy nie powiedziałem ani słowa, że mam dość poprzedniej. To, że Daphne wiedziała o moim hobby, miało dla mnie takie znaczenie, że natychmiast zacząłem używać nowej torby. Nadal jej używałem.

Widocznie byli ze sobą na tyle blisko, że chłopak poznał nawet takie szczegóły dotyczące jej osoby. Oczywiście nie oznacza to od razu, że powinien być w niej z tego powodu zakochany, wszak o przyjaciołach też wie się takie rzeczy. Cóż, Daphne i tak zinterpretowała wszystko na swój sposób, ale Maksia to i tak cały czas gryzie.

Wyciągnąłem się pod kołdrą i odwróciłem głowę w stronę leżącej torby. Zastanawiałem się, ile czasu Daphne spędziła na wybieraniu tej właściwej.
Może miała rację. Łączyło nas więcej, niż mi się wydawało. Nasza więź narodziła się w trakcie nieregularnych wizyt i okazjonalnych rozmów telefonicznych, więc nie przypuszczałem, że składa się na nią aż tyle rzeczy.
A teraz Daphne wracała samolotem do Francji, gdzie czekał na nią Frederick. Podniosłem się z łóżka, zdjąłem pomiętą koszulę i spodnie od smokingu, a potem poszedłem pod prysznic. Kiedy woda spłukiwała pozostałości moich urodzin, starałem się odpędzić powracające myśli. Nie potrafiłem jednak przejść do porządku dziennego nad natarczywymi oskarżeniami Daphne, dotyczącymi moich uczuć. Czy w ogóle nie znałem miłości? Czy spróbowałem jej i odrzuciłem ją? A jeśli tak, jak miałem poradzić sobie w trakcie Eliminacji?

Biorąc pod uwagę, co odwali na samym początku Eliminacji, odpowiedź brzmi: kiepsko. Ale to nie z powodu braku doświadczenia w kwestii miłosnej. Wszystko jak zwykle rozbija się tylko o jedno: kompletną głupotę tego bęcwała.

Następnego dnia Maksio dalej dręczy się słowami francuskiej księżniczki. Chłopak zaczyna się zastanawiać, czy jego evil tatuś nie miał jakiegoś wpływu na to, że Maksio w sprawach miłosnych jest zielony jak trawa na wiosnę. Oczywiście dzieje się to wtedy, kiedy nasz dyletant ma pracować dla kraju.


Powinienem był przyglądać się liczbom w leżącym przede mną raporcie finansowym, ale zamiast tego przyglądałem się ojcu. Czy to on mi w jakiś sposób przeszkadzał? Czy sprawił, że nie wiedziałem najbardziej podstawowych rzeczy o uczuciach romantycznych?
Widziałem, jak on i moja matka zachowywali się wobec siebie – było w tym uczucie, a może nawet namiętność.

Cóż, związek Clarksona i Amberly do najzdrowszych nie należy. Pomijam już początek owego związku, o tym wszak Maksio pewnie nic nie wie, a my dopiero zobaczymy w Królowej, ale nie zapominajmy od sławetnym upijaniu żonki i nocnych sekskapadach z kochanką, o których księciunio wszak od dawna wiedział. No tak, ale Korona została wydana, a więc i pewnie napisana kilka lat po Księciu. Podejrzewam, że ałtorka wyciągnęła wątek zdradzającego Clarksona z dupy już po wydaniu nowelek, więc Maksio w tej wersji nic nie wie o problemach małżeńskich rodziców, bo jak wytłumaczyć brak nawet wzmianki o tak poważnej sprawie przy roztrząsaniu ich uczuć?

Patrzyłem w przestrzeń, zastanawiając się. Może uważał, że jeśli będę pragnął czegoś więcej, będzie mi niezwykle trudno przebrnąć przez Eliminacje. A może uznał, że będę rozczarowany, jeśli nie znajdę kogoś, kto całkowicie zmieni moje życie. Prawdopodobnie to lepiej, że nigdy nie wspomniałem o tym, na co mam nadzieję.
Ale może ojciec nie snuł takich planów. Ludzie byli tacy, jacy byli. Ojciec zawsze był surowy, twardy jak ostrze, pod presją rządzenia krajem, który musiał przetrwać ciągłe wojny i ataki rebeliantów. Matka była jak ciepła kołdra, jej miękkość brała się z tego, że dorastała, nie mając niczego, i cały czas chciała ochraniać i pocieszać innych.
Wiedziałem w głębi serca, że bardziej przypominam matkę niż ojca. Nie przeszkadzało mi to, ale wiedziałem, że przeszkadza to ojcu.

Maksiu, akurat to, żeś jest miętka buła to jeden problem, ale myślę, że tatuśkowi bardziej przeszkadza twoje lenistwo, awersja do nauki i zatrważająca głupota.

Na szczęście Clarkson zawsze w pogotowiu, by choć trochę ogarnąć syna.

– Oprzytomniej, Maxonie. – Gwałtownie odwróciłem głowę, słysząc głos ojca.
– Słucham?
Na jego twarzy malowało się zmęczenie.
– Ile razy mam ci to powtarzać? Eliminacje polegają na dokonaniu przez ciebie dobrego, racjonalnego wyboru. To nie jest kolejna okazja do zatapiania się w marzeniach.

Team Clarkson forever!!!<3!!!

Doradca wszedł do gabinetu i podał ojcu list, a ja wyrównałem stos dokumentów, stukając nimi o blat biurka.
– Rozumiem.
Ojciec czytał list, a ja spojrzałem na niego po raz ostatni.
Może. Nie. Mimo wszystko nie. Ojciec chciał ze mnie zrobić mężczyznę, a nie maszynę. Z westchnieniem irytacji zgniótł list i wyrzucił go do śmieci.
– Przeklęci rebelianci.

Mieciu, Henio i ferajna wrócili! Boru, jak ja za wami tęskniłam.

Większość przedpołudnia następnego dnia spędziłem w swoim pokoju, ukryty przed wścibskimi spojrzeniami. Czułem, że pracuje mi się znacznie lepiej, kiedy jestem sam, a nawet jeśli nie udawało mi się zrobić więcej niż zwykle, przynajmniej nie byłem upominany.

Innymi słowy, mogłeś się lenić bez obaw przed karcącym wzrokiem kompletnie załamanego twoją postawą ojca.

Szczęście naszego drogiego nieroba nie trwa jednak długo. Clarkson, przeczuwając zapewne, że synuś się opierdala, woła go do swojego gabinetu, żeby omówić kwestię listy kandydatek, która ma zostać ogłoszona następnego dnia.

– Wiem. Czy musimy omówić harmonogram Biuletynu?
– Nie, nie. – Położył mi rękę na plecach, żebym poszedł z nim, a ja natychmiast się wyprostowałem i skierowałem tam, gdzie chciał. – To będzie całkiem proste. Wprowadzenie, krótka rozmowa z Gavrilem, a potem pokażemy nazwiska i zdjęcia dziewcząt.
Skinąłem głową.
– To się wydaje… proste.
Kiedy podeszliśmy do jego biurka, ojciec położył rękę na grubym stosie teczek.
– To one.
Spojrzałem na nie. Popatrzyłem. Przełknąłem ślinę.
– Teraz tak: jakieś dwadzieścia pięć z nich ma oczywiste zalety, idealne dla nowej księżniczki. Doskonałe rodziny, znajomości w innych krajach, które mogą być dla nas cenne. Niektóre z nich są po prostu wyjątkowo piękne. – W nietypowym dla siebie geście szturchnął mnie żartobliwie w żebra, a ja odsunąłem się o krok. To nie była zabawa. – Niestety nie wszystkie prowincje mogły zaproponować coś interesującego. Dlatego, żeby wybór wydawał się bardziej losowy, dodaliśmy odrobinę różnorodności. W tej grupie znalazło się kilka Piątek. Ale oczywiście żadna nie jest z niższej klasy. Musimy zachować jakieś standardy.
Powtórzyłem jego słowa w myślach. Przez cały ten czas myślałem, że o wszystkim zadecyduje los albo przeznaczenie… Ale w rzeczywistości wyboru dokonał mój ojciec.

No i dobrze, Clarkson to pragmatyczny chłop i za to go lubię. Nie zostawia tak ważnej sprawy jak przyszła królowa przypadkowi. Nie, naprawdę nie mam zamiaru go znienawidzić, obojętnie, jak bardzo Kiera się stara do tego doprowadzić.

Przesunął kciukiem po stosie teczek, a ich krawędzie pstryknęły pod naciskiem.
– Nie chcesz rzucić okiem? – zapytał.
Znowu popatrzyłem na stos papierów. Nazwiska, zdjęcia i listy umiejętności. Wszystkie istotne szczegóły zostały tutaj uwzględnione. Mimo to byłem pewien, że w formularzach nie pytano o to, co je bawi, ani nie nakłaniano do wyjawienia jakichkolwiek sekretów. Przede mną leżały zestawy cech, a nie opisy ludzi. Ankiety przypominały raporty statystyczne. 

No proszę, chcesz mieć wszystko na tacy? Myślę, że randki mogą być znacznie bardziej interesujące, gdy będziesz się dowiadywał ciekawych szczegółów z życia kandydatek. Trzeba mieć jakieś tematy do rozmowy, jakieś tajemnice, które można powoli odkrywać. Ja wiem, że tobie wystarczył kopniak w krocze, ale są też normalni ludzie.

– Ty je wybrałeś? – oderwałem wzrok od dokumentów, żeby popatrzeć na ojca.
– Tak.
– Wszystkie?
– W zasadzie tak – odparł z uśmiechem. – Tak jak mówiłem, kilka zostało tu uwzględnionych głównie dla zwiększenia atrakcyjności widowiska, ale wydaje mi się, że będziesz mógł wybierać spośród bardzo obiecującej grupy. Znacznie lepszej niż moja.
– Czy twoją grupę także wybrał twój ojciec?
– Część z nich. Ale wtedy była inna sytuacja. Dlaczego pytasz?
Zastanowiłem się.
– To właśnie miałeś na myśli, kiedy mówiłeś, że pracujesz nad tym od lat?
– Cóż, musieliśmy dopilnować, żeby odpowiednie dziewczęta były we właściwym wieku, a w niektórych prowincjach  musieliśmy wybierać spośród kilku możliwości. Ale możesz mi zaufać, będziesz nimi zachwycony.
– Naprawdę?
Zachwycony?  Jakby go to obchodziło. Jakby to nie była kolejna okazja, żeby popchnąć do przodu koronę, pałac i siebie samego.

Jesteś przyszłym władcą, który ma obowiązek w ten sposób wybrać żonę. Przy okazji można zapewnić ludziom widowisko i choć odrobinę przychylności w stosunku do rodziny królewskiej w jakże niestabilnych czasach.  Jakieś dobre koneksje kandydatek też się przydadzą. Dlaczego więc nie upiec kilku pieczeni przy jednym ogniu? Sorry, stary, ale nie myślisz chyba, że chodzi tu tylko o znalezienie ci idealnej żony z twoich najbardziej mokrych snów, prawda? Aha, tak właśnie myślisz… Nawet nie jestem zdziwiona.


Nagle jego nieprzyjemna uwaga o tym, że Daphne to strata czasu, nabrała nowego sensu. Nie obchodziło go, że jestem z nią blisko, ponieważ jest urocza, czy też dlatego, że doskonale się dogadujemy. Nie była dla niego nawet osobą, interesowało go tylko to, że reprezentuje Francję. A ponieważ uzyskał już w zasadzie od Francji to, na czym mu zależało, Daphne była w jego oczach bezużyteczna. Nie miałem wątpliwości, że gdyby ją uznał za cenną, bez wahania odszedłby od uświęconej tradycji.

Jest królem, a to jest polityka.  Czego w tym nie rozumiesz?


Ojciec westchnął.
– Nie dąsaj się. Myślałem, że będziesz podekscytowany. Nie chcesz nawet popatrzeć?
Wygładziłem klapy marynarki.
– Tak jak mówiłeś, to nie jest powód do zatapiania się w marzeniach. Zobaczę je wtedy, kiedy wszyscy inni. A teraz wybacz, ale muszę skończyć czytać przygotowane przez ciebie projekty poprawek.
Wyszedłem, nie prosząc o pozwolenie. Moja odpowiedź powinna wystarczyć.

Głupi, a do tego bezczelny, no chłop na schwał, naprawdę.


Czułem się jak w pułapce. Mam wybrać dziewczynę, którą pokocham, spośród trzech tuzinów, które wybrał osobiście mój ojciec? Jak to w ogóle mogło być możliwe?

Najlepiej na samym początku wywalić sporą część tych dziewczyn po krótkiej rozmowie, bo tak. Dzięki temu będziesz miał jeszcze mniej szans. Sukces murowany.

 Rozdział 4

Nadszedł wielki dzień ogłoszenia kandydatek. Maksio jest coraz bardziej przerażony.

Wyjątkowo życzliwa makijażystka otarła mi ostrożnie pot znad brwi.
– Wszystko w porządku, wasza wysokość? – zapytała.
– Rozpaczam tylko, że ma pani tyle szminek, a mnie się wydaje, że w żadnej mi nie będzie do twarzy. – Mama czasem mówiła, że będzie jej w czymś nie do twarzy. Nie byłem pewien, co to dokładnie znaczyło.

Jakbyś używał mózgu, to byś się domyślił, co to wyrażenie oznacza. To naprawdę nie jest jakiś magiczny język kobiet, całkowicie niezrozumiały dla mężczyzn.

Makijażystki Maksia i Amberly wychodzą, a mamcia z synalkiem mają chwilę na rozmowę. Czyżby Amberly miała jeszcze jakieś rady dla syna?

Bawiłem się jakimś pudełeczkiem, starając się nie myśleć o mijających sekundach.
– Maxonie, skarbie, naprawdę wszystko w porządku? –zapytała mama, patrząc na moje odbicie w lustrze, nie na mnie. Odwróciłem się, żeby na nią spojrzeć.
– To tylko… to…
– Rozumiem. Na pewno wszyscy zainteresowani bardzo się teraz denerwują, ale w gruncie rzeczy masz po prostu wysłuchać imion i nazwisk grupki dziewcząt. To wszystko.

W sumie i tak Maksio niczego już nie zmieni, kandydatki zostały wybrane nawet wcześniej niż myślał, więc to tylko formalność.

Powoli odetchnąłem i skinąłem głową. Można było na to spojrzeć i w ten sposób. Nazwiska. Tylko tyle miało się wydarzyć. Tylko lista nazwisk i nic więcej.
Znowu odetchnąłem. Dobrze, że dzisiaj niewiele jadłem. Odwróciłem się i poszedłem na swoje miejsce na planie, gdzie ojciec już na mnie czekał.

Clarkson nie ma zamiaru roztkliwiać się nad synem.

– Weź się w garść. Wyglądasz okropnie.
– Jak ty sobie z tym radziłeś? – zapytałem.
– Stawiłem temu czoło z pewnością siebie, ponieważ byłem księciem. Podobnie jak ty to zrobisz. Czy muszę ci przypominać, że to ty jesteś nagrodą? – Na jego twarzy pojawiło się znużenie, spowodowane tym, że znów musi mi wszystko tłumaczyć. – To one rywalizują o ciebie, a nie na odwrót. Twoje życie w ogóle się nie zmieni, poza tym,  że przez kilka tygodni będziesz miał do czynienia z gromadką nadmiernie entuzjastycznych kobiet.
– A jeśli żadna mi się nie spodoba?
– Wtedy wybierzesz tę, która najmniej będzie ci działać na nerwy. Najlepiej taką, która okaże się przydatna. Nie musisz się tym martwić, w razie czego pomogę.

Twarda i chłodna logika Clarksona jest cudowna i jakże odświeżająca wśród tego oceanu głupoty i taniego sentymentalizmu.

Jeśli myślał, że to zdoła mnie uspokoić, pomylił się.
– Dziesięć sekund – zawołał ktoś, a moja matka zajęła miejsce, mrugając do mnie uspokajająco.
– Pamiętaj o uśmiechu – upomniał mnie ojciec i odwrócił się do kamery, patrząc w nią ze spokojną pewnością siebie.


Profesjonalizm Clarksona ogrzewa moje oblodzone serducho.

Czas na show. Znamy już tę scenę z Rywalek, więc zrobię króciutkie streszczenie. Gavril zadaje pytania kolejno Clarksonowi, Maksiowi i Amberly. Tak, Clarkson był przy losowaniu, ale zna tylko kilka nazwisk. Nie, Maksio nie wie nic, zobaczy kandydatki po raz pierwszy za chwilę. Rada królowej dla kandydatek to bądźcie sobą. Wiemy, znamy to, next!

Zaczyna się odczytywanie imion i nazwisk kandydatek.


Patrzyłem na monitor, na którym pojawiło się godło Illéi, zostawiając małe okienko w rogu, w którym była widoczna moja twarz. Co takiego? Zamierzali mnie przez cały czas obserwować?

To chyba oczywiste. Głodna rozrywki tłuszcza chce zobaczyć pierwszą, szczerą reakcję Maksia na kandydatki.


Mama położyła dłoń na mojej ręce tak, żeby nie zauważyły tego kamery. Zrobiłem wdech. Potem wydech. Znowu wdech. To tylko lista nazwisk. Nic takiego. To nie tak, że zaprezentują jedną dziewczynę i to będzie musiała być ona.
– Panna Elayna Stoles z Hansport, Trójka – odczytał
Gavril z kartki. Postarałem się uśmiechnąć. – Panna Tuesday Keeper z Waverly, Czwórka – czytał dalej.
Nie zmieniając pełnego entuzjazmu wyrazu twarzy, pochyliłem się do ojca.
– Niedobrze mi – wyszeptałem.
– Oddychaj – polecił mi przez zęby. – Wiedziałem, powinieneś był je wczoraj obejrzeć.

I jak tu nie stać po stronie króla, kiedy ma cały czas rację?

– Panna Fiona Castley z Palomy, Trójka.
Spojrzałem na mamę, która się uśmiechnęła.
– Jest śliczna.
– Panna America Singer z Karoliny, Piątka.

DUN DUN DUN!!!!


Usłyszałem słowo Piątka i zrozumiałem, że to jeden z przypadkowych wyborów ojca. Nie zauważyłem nawet zdjęcia, ponieważ koncentrowałem się na wpatrywaniu się w przestrzeń nad monitorem i uśmiechaniu.

Wow, that was anitclimactic… Na szczęście Amisia znajdzie idealny sposób na zwrócenie na siebie uwagi Maksia. Ach, te fochy i ataki fizyczne…

– Panna Mia Blue z Ottaro, Trójka.
To było za dużo do zapamiętania. Nauczę się ich imion i twarzy później, kiedy nie będzie mnie obserwował cały naród.
– Panna Celeste Newsome z Clermont, Dwójka. –
Uniosłem brwi, chociaż nie zobaczyłem jej twarzy. Skoro była Dwójką, musiała być kimś ważnym, więc lepiej, żebym wyglądał, jakby zrobiła na mnie wrażenie.
– Clarissa Kelley z Belcourt, Dwójka.
Podczas gdy Gavril wyczytywał kolejne nazwiska, uśmiechałem się tak bardzo, że zaczęły mnie boleć policzki. Potrafiłem myśleć tylko o tym, jak wiele to dla mnie znaczy – jak ogromna część mojego życia wskakuje właśnie na swoje miejsce – i nie potrafiłem się tym cieszyć. Gdybym sam losował te nazwiska w prywatnym gabinecie, zobaczył bez świadków ich twarze, zanim pozna je ktokolwiek inny, jak bardzo to by wszystko zmieniło?

Maksiu, ty dramatyczna lamo Ikei, przestań się nad sobą roztkliwiać. Masz szansę znalezienia tej jednej jedynej, nieważne czy z pomocą ślepego losu czy tatuśka. Skup się na tym zamiast jęczeć!

Te dziewczęta należały do mnie, niewykluczone, że tylko one na całym świecie.

Creepy…

A jednocześnie nie należały.

No, mam nadzieję, że zdajesz sobie, koleś, sprawę, że to nie są zabaweczki sprowadzone dla twojej przyjemności tylko żywi ludzie?  Z późniejszego zachowania Maksia wynika, że ma jako taki szacunek dla tych dziewczyn, choć mógłby się z niektórymi obchodzić bardziej elegancko. Niedługo sami zobaczycie.

Biuletyn dobiega wreszcie końca.

Zabrzmiał hymn, światła zgasły, a ja w końcu mogłem się odprężyć.  Ojciec wstał i klepnął mnie mocno po plecach.
– Dobrze sobie poradziłeś. Znacznie lepiej, niż się spodziewałem.
– Nie wiem w ogóle, co się właśnie wydarzyło.
Roześmiał się, podobnie jak kilku doradców, którzy pozostali jeszcze na planie.
– Mówiłem ci, synu, jesteś nagrodą. Nie masz powodów do zdenerwowania. Prawda, Amberly?
– Zapewniam cię, Maxonie, że te dziewczęta mają znacznie więcej powodów do niepokoju niż ty – potwierdziła, gładząc mnie po ramieniu.
– Właśnie – dodał ojciec. – No dobrze, umieram z głodu. Już tylko kilka dni możemy się cieszyć spokojem przy posiłkach.
Wstałem i ruszyłem do wyjścia, a mama szła obok mnie.
– To wszystko rozmazywało mi się przed oczami – szepnąłem.
– Przyślemy ci zdjęcia i zgłoszenia, żebyś mógł się z nimi spokojnie zapoznać. To tak, jakbyś musiał się z nimi zaprzyjaźnić. Potraktuj to, jak spędzanie czasu ze swoimi przyjaciółmi.
– Nie mam zbyt wielu przyjaciół, mamo.

Ciekawe dlaczego…

Matka uśmiechnęła się do mnie ze współczuciem.
– To prawda, żyjemy tutaj w odosobnieniu – zgodziła się ze mną. – Cóż, pomyśl o Daphne.
– Dlaczego o niej? – zapytałem, trochę wytrącony z równowagi.
Mama nic nie zauważyła.
– Jest dziewczyną, a zawsze się przyjaźniliście. Postaraj się myśleć, że właśnie o to chodzi.

Maksio znów wraca myślami do francuskiej księżniczki. Jest już teraz pewien, że jej nie kocha, to była rzeczywiście tylko przyjaźń. Z jednej strony cieszy go to, bo nie będzie musiał rozpoczynać Eliminacji ze złamanym sercem, ale z drugiej martwi, że nie ma pojęcia, jak to jest być zakochanym.

I to koniec na dzisiaj. Za tydzień przyjeżdżają dziewczęta. Będziemy świadkami ataku paniki Amisi i pierwszych rozmów z kandydatkami.

Do zobaczenia!  


Beige

25 komentarzy:

  1. "Te dziewczęta należały do mnie, niewykluczone, że tylko one na całym świecie." - i w tym momencie kreacja "sympatycznego" truloffa, która teoretycznie miała cechować Maksia, poszła się chrzanić w krzaki. Jak w ogóle można pomyśleć, że człowiek do kogoś "należy"?! To są Eliminacje, nie cholerna aukcja niewolników! Czy ten gnom zapomniał, że trzydzieści cztery z nich wrócą do domu? Ewentualnie Turcja w czasach Ikei nadal będzie rozsyłać swoje hity eksportowe o haremach i Maksiowi to trafi do przekonania... Amisia w sumie równie strawna, co serialowa Hurrem, tylko w dodatku nie myśli.

    Cóż ja mam rzec, Clarkson w wersji bez gęby faceta kopiącego żonę, bo szczeniaczków nie ma pod ręką (nogą?) i podkręcającego złowieszczo wąsa, jest absolutnie najlepszą postacią tej serii. Według Cass byłabym świetną antagonistką, bo gdybym to ja miała Eliminacje (well, jestem starsza z rodzeństwa, więc w odległym świecie alternatywnym, może by dało radę XD), nie oczekiwałabym odnalezienia miłości, tylko znalezienia odpowiedniego kandydata na męża, z którym znajdę porozumienie, a (skoro mówimy o RODZINIE KRÓLEWSKIEJ, DO CHOLERY) dodatkowe korzyści w stylu koneksji za granicą byłyby zdecydowanie mile widziane.

    Btw, Maksiu najwidoczniej nie zauważył, że on jest jedynakiem. Daphne prawdopodobnie też, bo nigdy nie słyszymy o rodzeństwie (zakładam, że Maksiu w swym dramatycznym emowaniu by wspomniał coś na ten temat). Z praktycznego punktu widzenia, Daphne poniekąd jest stratą czasu, bo jedno z nich musiałoby zrezygnować ze swojego tronu. Clarkson nie wie, że nasza królewna była gotowa dla Maksia abdykować i może mieć (poniekąd uzasadnione) obawy, że Francja zgodziłaby się na to małżeństwo tylko, gdyby książę z jakiejś tam Illei czy innej Ikei zrezygnował z korony i został księciem małżonkiem. Wtedy Clarkson zostałby z ręką w nocniku, bo jego nieślubna córka zostanie wymyślona dopiero za kilka lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli wierzyć Selection Wiki, Daphne ma jakieś rodzeństwo - http://theselection.wikia.com/wiki/Daphne i to zapewne na jego korzyść planowała ewentualną abdykację. Inna sprawa, że nie bardzo łączy się to z treścią właściwej nowelki - skoro na urodzinach Maksia zjawił się król i księżniczka Francji, nie ma żadnego powodu, aby nie pojawił się na nich i francuski książę/księżniczka nr dwa (nie mówiąc już o wszystkich poprzednich latach, kiedy to francuska rodzina królewska odwiedzała Illeę).

      Usuń
    2. No, przyznam szczerze, że Selection Wiki odwiedzałam bardzo wybiórczo i opierałam się właśnie na treści nowelki, w której Daphne przyjechała wraz z ojcem sama. Ewentualnie, można przyjąć, że w czasie nowelki rodzeństwo Daphne zostało w domu wraz z matką, skoro nie jest następcą tronu... Ale w sumie czy i tak nie wypadałoby mu być? Zakładając, że między Daphne i bratosiostrą nie ma jakiejś sporej różnicy wieku, to Maksiu miał do czynienia z obojgiem rodzeństwa i obojgu wypadałoby chyba być na urodzinach Maksia.

      Usuń
  2. Nie mam zbyt wielu przyjaciół, mamo.
    A dlaczego? Nie ma synów jakiś oficjeli,paziów( żartuję) może gwardzistów choćby? Dziwne.W "Tudorach" przy królu pęta się mnóstwo młodych ludzi,Henryk jeździ na polowania, gra w tenisa.A tego tu w szafie chowali?

    Brawo,Clarkson!Jak ja Cię,człowieku, popieram!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się zastanawiam... Amberly miękka i łagodna bo jest Czwórką? Na Bora, ta kobieta "dorastała, nie mając niczego"! Domyślam się, że nie chodzi o obecne w różnych religiach wyrzeczenie się dóbr doczesnych ani o odonian z "Wydziedziczonych" Le Guin, którzy odrzucili własność prywatną, tylko o biedę. Czy w takich warunkach człowiek nie powinien walczyć o przetrwanie, a nie być "miękkim i łagodnym"? To nie jest tak, że tylko osoby u władzy mają stresujące życie.
    Clarkson mądrze myśli. A przemyślenia Maksia o przynależnośći... Błe. Mam nadzieję, że to nieświadoma bucera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż...sytuacja materialna Amberly to dosyć ciekawa kwestia, przy czym to, co widzimy w "Rywalkach" nie pokrywa się zbytnio z tym, co Cass wymyśliła dla niej w "Królowej". Inna sprawa, że Cass dosyć mocno plącze się w zeznaniach, dotyczących statusu materialnego Czwórek (do czego zresztą też dojdziemy przy okazji "Królowej").

      Usuń
    2. i nie zapominajmy, że dla Cass oznaką biedy jest herbata bez cytryn do obiadu z mięsa oraz mieszkanie w kilkupokojowym domu z dwiema łazienkami. Jeżeli Amberly miała tylko jedną łazienkę to na pewno żyła w skrajnej nędzy.

      rose29

      Usuń
    3. "Jeśli Amberly miała tylko jedną łazienkę to na pewno żyła w skrajnej nędzy"Genialne!

      Usuń
    4. Ale z drugiej strony, taka opinia wygłoszona przez Maxona, jest bardzo spójna z tym co widzimy w trylogii, czyli księcia, który nie ma bladego pojęcia o tym jak wygląda życie poza pałacem, ani jak wygląda bieda. Dlatego akurat nie widzę problemu, żeby miał jakąś romantyczną czy jeszcze inną wizję biedy jako czegoś uszlachetniającego, czy coś...

      (Dalej uważam że brak cytryny do herbaty i mleka do kawy, to najbardziej prozaiczna tragedia jaka się człowiekowi przytrafia)

      Usuń
    5. Też możliwe, że Maksiu po prostu nie miał pojęcia, o czym mówi.

      Usuń
    6. Mam dwie łazienki, mięsa praktycznie nie jem (kwestie zdrowotne), herbatę często piję bez cytryny (albo nikt nie pamięta o kupieniu, albo piję herbatę jaśminową). Według Cass jestem biedna. :(

      Usuń
  4. Kurde... Maksio i Daphne najwyraźniej sporo o sobie wiedzieli, znali swoje zainteresowania, mocne i słabe strony, lubili spędzać ze sobą czas (nie obmacując się wzajemnie), akceptowali siebie...
    Ten związek nie miał szans powodzenia w świecie YA :P

    Maksio przed poznaniem Americi był całkiem sympatyczny. No... może jako zwykły chłopak, a nie przyszły władca kraju...

    I zgadzam się: Team Clarkson forever!!!<3!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. "Wtedy wybierzesz tę, która najmniej będzie ci działać na nerwy." - I LUV IT! Piękno racjonalizmu w czystej postaci.
    Przyznam szczerze, że nie bardzo rozumiem, dlaczego Clarkson miałby być odbierany jako zły ojciec. Jasne, młodzieńczy angst młodzieńczym angstem, Maksio jest pogniewany na cały świat i fokle, ale tak na poważnie - dlaczego właściwie czytelnicy mają sądzić, że jego ojciec to samo zło? Bo ja w tym tekście widzę ojca owszem, surowego i wymagającego, ale też bardzo konkretnego, takiego, który nie oczekuje Bóg wie czego, zmieniając zdanie co pięć minut, przez co trudno go zadowolić, tylko mówiącego wprost, czego chce. I, co ważne, chwali syna, kiedy coś mu się uda! Próbuje z nim żartować. Powtarza różne rzeczy po raz setny, kiedy święty straciłby już dawno cierpliwość. Ba!, jestem przekonana, że gdyby Maksio nie był śmierdzącym leniem i wywiązywał się ze swoich obowiązków, Clarkson nie miałby żadnych oporów by pozwolić mu na rozwijanie różnych pasji. Poddani na pewno polubiliby księcia, który ma jakieś zainteresowania i jest przez to "bardziej ludzki". ZA CO czytelnik ma Clarksona nie lubić? No za co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za bycie żywym? Nie bez powodu autorzy lubią ubijać rodzinę głównego bohatera na początku książki...

      Usuń
    2. Eh, a wystarczyłoby zamiast robić z króla topiącego kociaki potwora, dać Maksiowi możliwość zrozumienia, że ojciec robił po prostu to, co do niego należy. Zyskalibyśmy postać, która z czasem dojrzewa i zaczyna rozumieć, że nastoletni angst trochę wypaczył mu wizję. Plus - wyciskacz łez w postaci syna, który dopiero po śmierci ojca zaczyna go doceniać, ale jest już za późno i tak dalej... Ale nie, bo świat u Cass musi być czarno-biały, nie ma innej możliwości, jeśli Maksiowi coś się nie podoba - jest be i tyle.

      Usuń
  6. Nie wiem, czy wiecie, ale Meyer wydała nową książkę... ;_;
    Lipcowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Życie i śmierć" czy jeszcze jakaś kolejna? ;-)

      Usuń
    2. Pewnie chodzi o "Chemika", ale on wychodzi bodaj w kwietniu. ^^

      Usuń
    3. Niee, chodziło o to pierwsze. Zobaczyłam dzisiaj w Empiku.

      Usuń
  7. Mam fika.

    -PHU "Szwagier" czym mogę służyć? - w słuchawce zabrzmiał znajomy, zachrypnięty głos.
    -Heniu? To ja. Jest robota.
    -A witam witam wasza wysokość, dla mnie i Mietka to czysta przyjemność pracować dla pałacu.
    -Mój syn - Clarkson wciągnął powietrze ze świstem, aby nieco uspokoić zszargane nerwy - Ten idiota zabiłby się kartką papieru. Zawsze był leniwy, niezdecydowany, naprawdę się zastanawiam, czy on nie jest od listonosza ... W każdym razie, jakbyście z Mietkiem wpadali w każdy wtorek, tak między 10 a 18, postrzelali w ściany z procy, pokrzyczeli, albo wyskoczyli na tego głąba z krzaków z jakimś "BUUUU"... Płacę jak zwykle.
    -Mietek! Robota jest! - krzyknął donośnie Heniu w stronę kuchni - A widzieliśmy dzisiaj w telewizji, że do pałacu jakieś przyszłe żony dla waszej wysokości syna przyjadą, to one się mogą przestraszyć, nieprzyzwyczajone takie...
    -Tym lepiej dla nas, może same uciekną, prostszy wybór. To jesteśmy umówieni?
    -Jak najbardziej wasza wysokość.
    Clarkson z ulgą odłożył słuchawkę. Ta dwójka nie zawiodła go ani razu. Heniek i Mietek już Maksia utemperują, pomyslał, złowrogo podkręcając wąsa i wybuchając donośnym MWAHAHAHAHAHA w świetle błyskawic. Nie wiedział, czemu zawsze to robi, gdy podejmuje decyzje dotyczące wychowania syna, ale podejrzewał, że ma to jakiś związek z byciem czarnym charakterem w opku.
    -Może oni mu wreszcie pokażą, że władza to poważna sprawa i powinien się wziąć do roboty - mruknął i wykręcił jeszcze jeden numer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal bardziej logiczne wyjaśnienie niż właściwy kanon.

      Maryboo

      Usuń
    2. Gdyby nie "Królowa" naprawdę byłabym pewna, że Maksiu jest od listonosza.

      Usuń
    3. Proponuje nalot papierowymi samolocikami - wieksza szansa, ze Maks sie potnie! :D

      Usuń
    4. DOBRE!!!

      Chomik

      Usuń
  8. Nie odbieram Maksia jako sympatycznego, a jako nieskończenie irytujacego w tych rozdziałach :P Udusić to mało.

    OdpowiedzUsuń