niedziela, 26 lutego 2017

„Książę" - Rozdziały VII i VIII

Rozdział 7


- Chciałbym, żeby te panie, które o to prosiłem, zostały na swoich miejscach. Pozostałe zapraszam z Silvią do jadalni. Niedługo do was dołączę.
Obserwowałem, jak dziewczęta rzucają sobie spojrzenia, niektóre zagubione, a inne zadowolone z siebie. Byłem pewien, że dokonałem właściwego wyboru, ale teraz pozostawało powiedzenie im, że je odsyłam. To powinno być w miarę prostym zadaniem, szczególnie biorąc pod uwagę, że prawie się nie znaliśmy. Do czego miałyby być takie przywiązane?

Jeżu w borze, jaki ten facet jest głupi. Nie wiem, czy bycie trzymanym pod kloszem jest w stanie tak kompletnie pozbawić człowieka umiejętności postawienia się w czyjejś sytuacji. Przecież te dziewczęta przyjechały tu z marzeniami czy o mężu, czy koronie, czy choćby kilku ekscytujących dniach w pałacu. A teraz, po tak krótkim czasie, dowiedzą się, że z jakiegoś niewiadomego powodu nie są warte nawet tych kilku dni, by je lepiej poznać. Naprawdę myślisz, ty kretynie skończony, bezmózga, oziębła kreaturo, że je to nie zrani?

Sala opróżniła się z wyjątkiem ośmiu dziewcząt, które uśmiechały się, stojąc przede mną. Odwzajemniłem ich spojrzenia i nagle pożałowałem, że nie przygotowałem sobie jakiejś przemowy, zanim się tutaj ustawiły.
– Dziękuję, że zostałyście jeszcze kilka minut – powiedziałem i zawahałem się. – Yyy, chciałem wam podziękować za to, że… że… przyjechałyście do pałacu i że miałem okazję was poznać.
Większość z nich zachichotała lub spuściła wzrok. Clarissa odrzuciła włosy do tyłu.
– Przykro mi to mówić, ale wydaje mi się, że między nami nie będzie się dobrze układać. Um, możecie już odejść? – Końcówka ostatniego zdania zabrzmiała raczej jak pytanie niż jak polecenie, więc byłem niesłychanie wdzięczny losowi, że nie było tutaj ojca, który mógłby być tego świadkiem.

Szczęka mi opadła, rączki mi opadły, szczęście, że cycki mi nie opadły, ale było blisko.

I jak tu nie zionąć czystą nienawiścią do tego buca? Bardzo, ale to bardzo żałuję, że tam nie było Clarksona.  Chyba by się załamał. Tego nawet nie można nazwać brakiem taktu. Ten facet to jakiś kosmita. W zasadzie mógł im kazać wypierdalać, poziom byłby niewiele niższy.

Odrzucone tak bezceremonialnie kandydatki są oczywiście załamane. Zaczynają płakać i dopytywać, co zrobiły źle w tak krótkim czasie, że Maksio je do razu skreślił. Czy to ich klasa, czy może nowy kolor włosów? A nasz książę na białym koniu stoi jak dupa wołowa wielce zdziwiony całą sceną.

Clarissa podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę.
– Potrafię się poprawić, przysięgam!
– Co takiego?
Na szczęście gwardzista oderwał ją ode mnie i wyprowadził z sali. Ja zostałem w miejscu, patrząc za nią, kompletnie oszołomiony tym wybuchem emocji. To miały być młode damy. Co tu się działo, na litość boską?

Heniu, Mieciu, gdzie jesteście, gdy was tak bardzo potrzebuję? Temu facetowi należy się kulka między oczy, może rozjaśni mu łeb!!!

– Ale dlaczego? – zapytała jedna z dziewczyn z taką słodyczą, że poczułem niemal fizyczny ból. To było zupełnie jak z Daphne.
Nie zauważyłem, która to powiedziała, ale kiedy się odwróciłem, zobaczyłem, że na ich twarzach maluje się podobny wyraz rozczarowania – najwyraźniej wszystkie ich nadzieje zostały zawiedzione. Poznaliśmy się zaledwie dwadzieścia minut temu. Jak to było możliwe?

Maksio jest głupszy od pantofelka. Macie dowód czarno na białym. Przecież te dziewczęta, przyjeżdżając do pałacu, nie zakładały, że zostaną wywalone po kwadransie rozmowy.  I to w taki sposób! Po co w ogóle brać udział w Eliminacjach, gdy nie ma się choćby cienia nadziei na wygraną? Pomijam Amisię, to przypadek szczególny. Kandydatki miałby na pewno jakieś marzenia związane z pobytem w pałacu, a dowiedziały się, że są dla księcia właściwie nic niewarte. To musiało strasznie zaboleć, nawet gdyby ich nadzieje na wygraną nie były wielkie. Odrzucenie jest okropnym uczuciem, którego Maksiowi serdecznie życzę.

– Przykro mi – powiedziałem, naprawdę czując się z tym źle. – Po prostu niczego nie poczułem.

A co ty chciałeś poczuć przez te kilka minut? Grom z jasnego nieba?! Nagły atak szalejącej erekcji?

Mia zrobiła krok do przodu, a jej twarz ledwie zdradzała to, że jest bliska łez. Jakaś część mnie podziwiała ją za takie opanowanie.
– A to co my czujemy? Czy to nie ma znaczenia?

Oczywiście, że nie. Pfff, Maksio myśli tylko i wyłącznie o sobie. A że myślenie w ogóle przychodzi mu ciężko, to taki jest efekt. I nawet nie ma za grosz taktu, żeby całą tę zupełnie niepotrzebną sytuację jakoś delikatniej rozegrać.


– Oczywiście że ma… – Może powinienem ustąpić.  Nie musiałem odsyłać nikogo już pierwszego dnia. Ale jaka relacja by się dzięki temu nawiązała? Ja podjąłem decyzję, dziewczyna powiedziała, że jest zbyt pospieszna, a potem ja ustąpiłem?

No tak, teraz zasłaniaj się byciem wielkim księciem macho. Zrobiłeś monumentalną głupotę, to się jej trzymaj i miej szczerą nadzieję, że nie odsyłasz właśnie tej jednej jedynej, bo nie chciało ci się spędzić z kandydatkami trochę więcej czasu.

– Naprawdę przepraszam, że sprawiłem wam przykrość, ale to trudne zadanie, żeby wśród trzydziestu pięciu utalentowanych, czarujących i pięknych dziewcząt znaleźć tę jedną, którą chciałbym poślubić – powiedziałem szczerze i z pokorą. – Muszę się kierować przeczuciem.  To ważne tak samo dla waszego szczęścia, jak i dla mojego. Mam nadzieję, że mimo tak krótkiej znajomości możemy rozstać się w przyjaźni.

Zdychaj.

Mia, na której moja przemowa nie zrobiła wrażenia, rzuciła mi zimne spojrzenie i wyszła z sali. Niemal wszystkie dziewczęta poszły w jej ślady – najwyraźniej nie miałem szans na przyjazne pożegnanie. Ashley, która wydawała się najbardziej wytrącona z równowagi, podeszła do mnie i objęła mnie w milczeniu. Odwzajemniłem ten gest, dość niezgrabnie, ponieważ przycisnęła moje ręce do boków.
– Nie mogę uwierzyć, że tak szybko jest po wszystkim. Naprawdę myślałam, że mam szansę – jej głos był pełen zdziwienia, a jednocześnie monotonny. Brzmiało to, jakby mówiła sama do siebie.

Wszystkie myślały. Jakim cudem Maksio tego nie ogarnia?

Ashley życzy Maksowi szczęścia, on jej także.  Następnie księciunio odsyła gwardzistów. Chce w spokoju poużywać tego dziwnego organu zwanego musk. Maksio przez jakieś pięć sekund zastanawia się, czy nie postąpił aby zbyt pochopnie (no shit), ale głębsze myślenie szybko mu przechodzi.


Pozostało jeszcze dwadzieścia siedem dziewcząt, na których musiałem się teraz skoncentrować.  Z przyklejonym uśmiechem przeszedłem szerokim korytarzem do jadalni, gdzie wszyscy zaczęli już śniadanie. Zauważyłem, że kilka krzeseł zaczyna się odsuwać.
– Nie wstawajcie, miłe panie! Nie przeszkadzajcie sobie! – Nic nie poszło nie tak. Wszystko jest świetnie.

Z wszystkimi problemami tak będziesz sobie radził? 






Nie ma to jak stare dobre wyparcie.
– Ile wyjechało? – zapytał ojciec, krojąc swoją porcję.
– Osiem.
Skinął głową.
– Dobry początek.

Myślę, że o ile Clarkson może pochwalać przyspieszenie Eliminacji, to styl Maksia w załatwianiu spraw powinien przyprawić go o apopleksję. Jeśli jego synuś-pierdoła nie jest w stanie się zachować odpowiednio wśród kandydatek na żonę, to jak on sobie ma poradzić np. w kwestiach dyplomatycznych? Ale sorry, zapomniałam, że w Ikei ambasadorów wyprowadza się z sali za ucho. A to spoko.

Skoro księciunio przetrzebił stawkę, trzeba by było choćby troszkę poznać pozostałe kandydatki przed następną czystką. Maksio stara się usilnie rozkminić, jak by tu się z którąś panną spiknąć. Cóż, zawsze w odwodzie jest cudowna Amisia, która właśnie opycha się słodyczami.


W tym momencie zauważyłem Americę, z ustami wypchanymi ciastkiem z truskawkami i z miną, jakby była w niebie. Stłumiłem śmiech i nagle wpadłem na pomysł.
– Lady Americo? – zapytałem grzecznie i omal znowu nie wybuchnąłem śmiechem, kiedy przestała jeść i szeroko otwarła oczy, odwracając się, żeby na mnie spojrzeć.
Zasłoniła usta ręką, starając się przełknąć jak najszybciej.
– Tak, wasza wysokość?
– Jak ci smakuje jedzenie? – Byłem ciekaw, czy pomyślała o zeszłym wieczorze, kiedy przyznała mi się, że to jej główny powód, by tu pozostać. To było przyjemne uczucie – móc zażartować w sali pełnej ludzi tak, żeby zrozumiała to tylko jedna osoba. Może mi się tylko wydawało, że w jej oczach błysnęły psotne ogniki.

Pewnie, żartuj o jedzeniu z dziewczyną dotychczas przymierającą głodem. No przynajmniej teoretycznie przymierającą. Nie zapominajmy wszak o jakże kultowym kurczaku, herbacie z cytryną i popcornie. Ale dla Maksia pewnie takie jedzenie to rzeczywiście byłby dramat.

– Jest przepyszne, wasza wysokość. To ciastko z truskawkami… no cóż, moja siostra uwielbia słodycze jeszcze bardziej niż ja i myślę, że popłakałaby się, gdyby zjadła coś takiego. Jest wyśmienite.
Zjadłem jeszcze kęs, potrzebując chwili, żeby się nad tym zastanowić.
– Naprawdę myślisz, że by się rozpłakała? – zapytałem.
America z namysłem zmarszczyła śliczne brwi.

Widzicie, jaka Amisia jest zajebista? Nawet brwi marszczy jak bogini.

Jak pamiętamy, Maksio zakłada się z Amisią o to, czy May popłacze się przy jedzeniu ciastek.

– A czego byś pragnął, sir? – zapytała.
Pierwszej randki, z którą mógłbym sobie poradzić. Wieczoru spędzonego z dziewczyną, na której nie będę się starał zrobić wrażenia, ponieważ sama stwierdziła, że to niemożliwe. Jakiejś metody na wprawienie tego wszystkiego w ruch tak, żeby wszystkie dziewczęta mnie nie znienawidziły.

Jeżeli będziesz postępował jak dotąd, to kiepsko widzę twoje szanse w tej kwestii.

Uśmiechnąłem się.
– Czego ty byś pragnęła?
Zastanowiła się. Mogła naprawdę poprosić o wszystko. Byłem gotów przekupić ją, gdybym musiał.
– Jeśli się rozpłacze – zaczęła niepewnie – chciałabym móc przez tydzień nosić spodnie.
Zacisnąłem wargi, podczas gdy reszta obecnych się roześmiała. Nawet ojciec był rozbawiony, a przynajmniej udawał. Ale najbardziej spodobało mi się to, że chociaż w jadalni rozległy się chichoty w odpowiedzi na jej prośbę, nie pochyliła głowy, nie zarumieniła się ani nie próbowała prosić o coś innego. Wiedziała, czego chce.

Cóż za osiągnięcie, no doprawdy. Pewnie pozostałe panienki są jak nadmuchane lale, bez żadnej osobowości, pragnień czy własnego zdania. Cóż, wszak nie są główną bohaterką, to jasne.

Jak wiemy, Maksio chce by Amisia umówiła się z nim na spacer po ogrodzie, jeśli przegra. Clarkson jest średnio zadowolony  z tego, że pierwsza oficjalna randka przypadnie Piątce.



– Justin? Przygotuj paczkę z ciastkami truskawkowymi i wyślij do rodziny tej damy. Wydaj polecenie, żeby
doręczyciel zaczekał, aż jej siostra ich spróbuje, i przekazał nam, czy rzeczywiście się rozpłakała. Jestem tego niezwykle ciekawy. – Justin szybko skinął głową i uśmiechnął się do mnie, a potem wyszedł z sali. – Powinnaś napisać liścik, który wyślemy razem z paczką, i przekazać rodzinie, że wszystko u ciebie w porządku. Właściwie wszystkie powinnyście to zrobić. Po śniadaniu możecie napisać listy do waszych rodzin, a my dopilnujemy, by zostały doręczone jeszcze dzisiaj.
 

Dziewczęta – moje dziewczęta – uśmiechnęły się radośnie.

Yyyy… stary, to się naprawdę zaczyna robić creeptastyczne. Przystopuj  z tą zaborczością. Zaczynasz mi przypominać jakiegoś seryjnego mordercę-kolekcjonera.


Tego poranka poznałem wszystkie młode damy, zapamiętałem prawidłowo większość ich imion, odprawiłem kilka z nich i umówiłem się na pierwszą randkę. Chociaż wciąż czułem się trochę wytrącony z rytmu, musiałem nazwać to sukcesem.

Jaki truloff, taki sukces…



Jump cut!

– Wasza wysokość, proszę wybaczyć, że to potrwało tak długo. Musieliśmy jechać do butiku w mieście –powiedział Seymour, wciągając za sobą wieszak pełen spodni.
– Nic nie szkodzi – odparłem, odkładając papiery na biurko. Uznałem, że będę dzisiaj pracował we własnym pokoju. – Co udało ci się znaleźć?
– Przygotowaliśmy różne propozycje, sir. Jestem pewien, że wasza wysokość znajdzie tu coś dla swojej damy.

Ten człowiek sam się ledwo umie ubrać, oczekujecie, że wybierze coś dla tej, jakże niepoznanej przez niego istoty zwanej… KOBIETĄ?!?

Popatrzyłem na wieszak, kompletnie zagubiony.
– No dobrze, to które spodnie są odpowiednie dla kobiety?

A nie mówiłam?


Seymour pomaga Maksiowi ogarnąć jakże skomplikowaną sprawę damskich dżinsów.

– Do wieczora będą dopasowane i gotowe. Czy to znaczy, że ta młoda dama wygrała zakład?
Wzruszyłem ramionami.
– Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że jeśli wygra i dostanie ode mnie więcej, niż chciała, mimo wszystko zgodzi się umówić ze mną na randkę.
– Musi się waszej wysokości naprawdę podobać – zauważył Seymour, zabierając wieszak na korytarz.
Nie odpowiedziałem, ale zastanowiłem się nad tym, zamykając drzwi. Było w niej coś. Nawet sposób, w jaki okazywała mi niechęć, przyciągał mnie do niej i nie potrafiłem się nie uśmiechnąć na myśl o tym.

Poczekaj tylko, aż cię kopnie w jaja, to dopiero będzie miłość!




Rozdział 8
 

Jak pamiętamy, May się nie rozpłakała. Maksio zabiera więc Amisię na sławną randkę do ogrodu. Nasze gołąbeczki rozmawiają o rodzinie Singerów.

– Jaka jest twoja rodzina?
Skrzywiła się.
– Co masz na myśli?
– Tak po prostu, twoja rodzina musi się bardzo różnić od mojej.
Miała rodzeństwo, jej dom był mały… ludzie płakali tam z powodu ciastek. Nie potrafiłem sobie w ogóle wyobrazić życia w jej rodzinie.

No baaa, te straszne kurczaki, ta herbata z cytryną… Horror!

– Faktycznie. No cóż, na przykład u mnie w domu nie nosi się korony przy śniadaniu – roześmiała się melodyjnie, w sposób pasujący do Piątki.
– Jak rozumiem, w domu Singerów to zwyczaj zarezerwowany do obiadu?
– Oczywiście.
Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Podobało mi się jej poczucie humoru, kiedy je ujawniała, wydawało się trochę podobne do mojego. Zastanawiało mnie, jak dwie osoby dorastające w dwóch różnych światach mogą być tak zaskakująco podobne.

Tak zaskakująco kartonowo-bucowate.

– W każdym razie moja najstarsza siostra, Kenna, wyszła za mąż za Czwórkę i teraz pracuje w fabryce – mówiła dalej. – Mamie zależy, żebym ja też wyszła przynajmniej za Czwórkę – A co złego byłoby w Jedynce? – ale ja nie chcę zmieniać zawodu, uwielbiam śpiewać. –

Again, system klasowy w Ikei jest wyjątkowo durny. Ale to już wałkowałyśmy tyle razy, że chyba wystarczy.

Amisia dalej opowiada o swoim rodzeństwie. Już to wszystko wiemy, next!

– A rodzice? – zapytałem, wciąż próbując utworzyć sobie pełen jej obraz.
– A twoi rodzice? – odparła pytaniem.
– Znasz ich przecież.
– Wcale ich nie znam, znam tylko ich publiczny wizerunek. Jacy są naprawdę? – zapytała, ciągnąc mnie za rękę. Ten dziecinny gest sprawił, że się uśmiechnąłem.
Ale czułem się zagubiony. Co takiego mógłbym jej powiedzieć o moich rodzicach?
Obawiam się, że moja matka na coś choruje. Często boli ją głowa i wydaje się zmęczona. Nie wiem, czy to z powodu warunków, w jakich dorastała, czy też może coś wydarzyło się później. Jestem pewien, że miałem mieć brata lub siostrę i nie wiem, czy to ma jakiś związek, czy też nie. Mój tata… Mój tata czasem…

Twój tata czasem łoi ci dupsko i choć nie jestem zwolenniczką kar cielesnych, to często sama mam ochotę ci spuścić bęcki. Tęgie.

A teraz wreszcie nadeszła ta cudowna chwila.

Wyszliśmy do ogrodów, gdzie czekały na nas kamery.  Natychmiast odzyskałem czujność. Nie chciałem, żeby mnie teraz obserwowali. Nie wiedziałem, jak dużo zdołam się dowiedzieć o niej lub powiedzieć o sobie, ale byłem pewien, że to się nie stanie, jeśli będziemy mieli widownię. Kiedy już odprawiłem ekipę telewizyjną, spojrzałem na Americę i zobaczyłem, że znowu wydaje się bardziej odległa.
– Wszystko w porządku? Wydajesz się spięta.
Wzruszyła ramionami.
– Ty sobie nie radzisz z płaczącymi kobietami, ja sobie nie radzę ze spacerami u boku księcia.
Uśmiechnąłem się.
– Co we mnie jest takiego, że trudno sobie z tym poradzić?
– Twój charakter, twoje intencje. Nie mam pojęcia, czego mam się spodziewać po tej przechadzce.
Czy rzeczywiście byłem aż tak tajemniczy? Może i tak.  Opanowałem do mistrzostwa sztukę uśmiechania się i mówienia półprawdy, ale na pewno nie chciałem, żeby to było po mnie widać. Zatrzymałem się i odwróciłem do niej.
– Aha. Myślę, że zauważyłaś już, że staram się mówić wprost, o co mi chodzi. Powiem ci dokładnie, czego od ciebie oczekuję. – Chciałbym poznać kogoś bliżej. Poznać kogoś naprawdę dobrze. I myślę, że chciałbym, żebyś to była ty, nawet jeśli potem wyjedziesz.
Zrobiłem krok w jej stronę i nagle zatrzymał mnie obezwładniający ból. Wrzasnąłem, zgiąłem się i cofnąłem. Tych kilka kroków wydawało mi się niemal nie do wytrzymania, ale nie było mowy, żebym skulił się na ziemi, nawet jeśli to właśnie podpowiadał mi instynkt. Czułem, że mam ochotę zwymiotować, ale z tym także walczyłem. Książęta nie wymiotują i nie tarzają się po ziemi.

Jakież to satysfakcjonujące. Po tym, jak ten bałwan zachował się w stosunku do odrzuconych kandydatek, ten kop w jaja całkowicie mu się należy.

– Za co to było? – Czy to był mój głos? Naprawdę?
Brzmiałem jak pięciolatka ciężko uzależniona od papierosów.

Yyyy… to miało być zabawne? Tzn. Maksio zwijający się z bólu to prawdziwa rozrywka, ale ten tekst był kiepski.

– Jeśli spróbujesz mnie choćby dotknąć palcem, będzie jeszcze gorzej!
– Co takiego?
– Powiedziałam, że jeśli…
– Nie, ty wariatko, słyszałem cię za pierwszym razem. Chcę tylko wiedzieć, o co ci chodzi?

Wiesz, Maksiu, zdajemy sobie sprawę, że ciężko ci się myśli, nawet gdy nie słaniasz się z bólu po ataku na książęce klejnoty, ale to chyba dość oczywiste, o co chodzi Amisi. Przed chwilą kazała ci się nie zbliżać. To naprawdę nie jest zagadkowe.

Stała przede mną, szeroko otwierając oczy i zasłaniając usta ręką, jakby popełniła okropny błąd. Odwróciłem się, słysząc kroki gwardzistów, i odprawiłem ich gestem ręki, drugą ciągle przyciskając rozpaczliwie do bolącego miejsca. Co ja takiego zrobiłem? Za kogo ona mnie brała…? Wziąłem się w garść, choćby dlatego, że chciałem to wiedzieć.
– Czego twoim zdaniem chciałem? – zapytałem.
Opuściła spojrzenie.
– Ami, czego twoim zdaniem chciałem? – zapytałem bardziej stanowczo.
Całym swoim zachowaniem zdradzała, o co chodziło. Nigdy w życiu nie czułem się do tego stopnia obrażony.
– Tu, na widoku? Myślałaś… na litość boską, jestem przecież dżentelmenem!

Ale jesteś również przyszłym królem monarchii absolutnej i możesz sobie zażyczyć właściwie wszystkiego od każdego. A ona cię nie zna. Jej reakcja jest dla niej niebezpieczna, wszak napaść na księcia mogłaby się dla niej skończyć naprawdę tragicznie, ale nie jest nie do pomyślenia, że w danej sytuacji poczuła się zagrożona.  Mogła od razu nie rzucać się ze sztukami walk, jednak po prostu zareagowała na niebezpieczeństwo. Wyimaginowane czy też nie.

Chociaż było to wyjątkowo bolesne, wyprostowałem się i odszedłem kilka kroków. Nagle przyszła mi do głowy nowa myśl.
– Dlaczego w ogóle zaproponowałaś mi pomoc, skoro masz o mnie takie zdanie?
Nic nie odpowiedziała.
– Zjesz dzisiaj obiad w swoim pokoju. Jutro rano się nad tym zastanowię.
Oddaliłem się tak szybko, jak mogłem, chcąc jak najprędzej znaleźć się z dala od niej, z nadzieją, że zdołam uciec przed własnym gniewem i upokorzeniem. Z wściekłością zatrzasnąłem drzwi mojego pokoju. Chwilę później zapukał kamerdyner.
– Usłyszałem, że wasza wysokość już wrócił. Czy wasza wysokość potrzebuje czegoś przed udaniem się na spoczynek?
– Lodu – jęknąłem.

Ehehehehehehehehehehe!!!

Wyszedł pospiesznie, a ja rzuciłem się na łóżko, nadal wściekły. Zasłoniłem oczy, próbując wszystko zrozumieć.  Nie mogłem uwierzyć, że zaledwie kilka minut temu byłem gotów otworzyć się przed nią, naprawdę podzielić się z nią swoimi uczuciami.  To miała być ta łatwa pierwsza randka! Westchnąłem ze złością. Usłyszałem, że kamerdyner stawia tacę na stoliku przy łóżku i wychodzi pospiesznie. Za kogo się uważała ta Piątka, która zaatakowała swojego przyszłego króla? Gdybym tylko zechciał, spotkałaby ją surowa kara.

Gdybyś nie był miętką truloffową bułą, to byś to zrobił.

Z całą pewnością wróci zaraz do domu. Nie ma mowy, żebym ją zatrzymał po czymś takim. Myślałem o całym tym zajściu godzinami, zastanawiając się, co powinienem był powiedzieć albo zrobić w tamtej chwili. Za każdym razem, gdy sobie to przypominałem, na nowo czułem złość. Jaka dziewczyna mogła zrobić coś takiego? Co sprawiło, że uznała, że może zaatakować księcia? Myślałem o tym w kółko, ale za ostatnim razem moja irytacja zamieniła się w rodzaj podziwu.
Czy America nie obawiała się niczego?

Eeee, że brak myślenia i instynktu samozachowawczego nie jest wcale wart podziwu i nie należy go mylić z odwagą.

Nie miałem zamiaru tego sprawdzać, ale zastanawiałem się, jak wiele z pozostałych dziewcząt postawionych w sytuacji, w której uznałyby, że chcę je wykorzystać, pozwoliłoby mi na to? Żeby móc się przechwalać albo może tylko dlatego, że bałyby się, co zrobię, jeśli nie pozwolą?

Jeśli myślisz, że jakaś dziewczyna dałaby się wykorzystać seksualnie, żeby się przechwalać, to jesteś draniem. A jeśli bulwersuje cię, że kandydatka poddałaby się twoim wszystkim zachciankom ze strachu przed konsekwencjami dla siebie i dla swojej rodziny, to naprawdę jesteś kompletnie oderwany od rzeczywistości.  I nie masz prawa takiej dziewczyny oceniać.  TYLKO dlatego, żeby się bała? TYLKO? Maksiu, pozwól, że się powtórzę.  Zdychaj.


Ale ona powstrzymała mnie, zanim cokolwiek zdążyło się wydarzyć, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co mogę powiedzieć. Chociaż kompletnie nie miała racji, potrafiła się bronić. Szczerze ją za to podziwiałem. Sam pragnąłem taki być. Może gdybym dostatecznie często z nią przebywał, zdołałbym się trochę od niej nauczyć. Niech to szlag. Musiałem pozwolić jej zostać.

Wiesz co, Maks? Pasujecie do siebie. Taka sama głupota, bucera i popierdzielone priorytety, brak pojęcia o życiu, a właściwie brak pojęcia o czymkolwiek.  Życzę wam powodzenia. A z tobą, Maksiu, nie chcę mieć już więcej do czynienia. I cieszę się niezmiernie, że właśnie dotarliśmy do końca Księcia, a co za tym idzie opuszczamy pusty łeb Maxona Schreave’a. Good fucking riddance.

Za tydzień Gwardzista, a więc przyjrzymy się pewnym wydarzeniom z perspektywy Ośrodka. Zostańcie z nami!
 


Beige


13 komentarzy:

  1. Zupełnie wyleciała mi z głowy ta scena z płaczącymi kandydatkami, aż dziw. To chyba najlepsza scena w całej serii, bo pokazuje, jak NAPRAWDĘ zareagowałyby w takiej sytuacji żywe dziewczęta, a nie papierowe kukły z Cassolandu. Może dlatego padło akurat na nie, jeszcze by przyćmiły Amisię, jej IQ rozwielitki i i agresję buldoga.
    Ech, zostaje czekać na ósmy rozdział tego wiekopomnego dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  2. -Dobra Heniu- syknął Clarkson do słuchawki- Jak wpadniecie z Mietkiem, to celujcie w tę rudą, tak tak, dokładnie o nią chodzi. A ten Twój syn Hipolit, skoro koniecznie chce kontynuować studia... Może by temu mojemu tłumokowi udzielił korepetycji?
    -No jasne wasza wysokość, zaraz z młodym pogadam, to się zgłosi jutro do pałacu! A my z Mietkiem wpadamy jak zwykle we wtorek koło śniadania?
    -Tak właśnie, tylko uważajcie żeby zasłon nie poniszczyć, żona bardzo je lubi.
    -Oj tego nie mogę obiecać, wie wasza wysokość jak to jest z tymi procami... Może damy po prostu sygnał świetlny minutę przed, to wasza wysokość zdąży uprzedzić żołnierzy, żeby pozaciągali te żelastwa i zasłonom nic się nie stanie?
    -Oni o niczym nie wiedzą- szepnął Clarkson, nasłuchując kroków na korytarzu. Pusto.- Sam to zrobię, a żona i tak jak zobaczy procę to sama się do okien rzuci ... jesteśmy umówieni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za palant! Co za pierdoła rozlazła! Co za buc!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że któraś z dziewczyn nie przywaliła mu w jaja. Możliwe, że tylko by zapunktowała u Maxona, mimo braku ślicznych brwi Americi.
    Nie zauważyłam tego wcześniej w rywalkach, ale tez macie wrażenie, że America brzmi niezwykle manipulatywnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za brak inteligencji emocjonalnej... Nawet biorąc pod uwagę wychowanie Maksia, to jest... Creepy. "Y... Czy możecie już iść?" Do licha, facet edukowany na księcia tak się nie zachowuje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczęka mi opadła. Nie czytałam serii i cały czas wyobrażałam sobie,że Maxon porozmawiał z tymi wykluczonymi dziewczętami indywidualnie, nie tworząc takiej upokarzającej i lekceważącej sceny. Dawno nie czytałam tak nieatrakcyjne napisanego truloffa, a konkurencja jest spora...
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po odrzuceniu przez Maxona Mia dolaczyla do Miecia i Henia, a po ustrzeleniu Amberly zalozyla kixkassowa rodzine z Hipolitem.


    KONIEC

    P.S. "nie mogl ochronic ICH".

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Ok, po oryginalnej trylogii Maxon jawi się jako leniwy i niekompetentny, ale są gorsze grzechy, w gruncie rzeczy odbierałam go jako sympatycznego, mimo tej zgrzytającej szopki z Celeste (dobra, reakcją "starzy nie żyją, cudownie,w końcu mogę się chajtnąć z moim demonem seksu" przyprawił mnie o kompletny opad wszystkiego, ale w dwóch pierwszych tomach był strawny). W Księciu niemal od samego początku daje popis tak kosmicznej bucery, że cycki przebijają się do jądra Ziemi. Nie ma to jak obrzydzić swojego ukochanego bohatera i uważać to za atrakcyjne.

    OdpowiedzUsuń
  9. "To miały być młode damy"
    Tia, szczególnie taka jedna, ruda :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio to już koniec "Księcia"? szybko jakoś. Jestem zasmutkowana, bo to znaczy, że zaraz Gwardzista, to coś o amberly i koniec absolutny ;( NIE ZOSTAWIAJCIE NAS.

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki, Beige i Maryboo! Dobra robota!
    Te osiem rozdziałów przedstawiających akcję "Rywalek" z perspektywy księciunia pogrąża go ostatecznie. Idiota.
    Ciekawi mnie, czy Cass planowała wcześniej co dzieje się w głowie Maxona. Bo czytając tę nowelkę ma się wrażenie, że jest to dorabiane po fakcie. Dokładnie chodzi mi o to, czy Cass zdawała sobie sprawę z tego, jak zostanie odebrane zachowanie Maxona, szczególnie jego niezrozumienie reakcji odrzuconych kandydatek? Albo te jego teksty "one należą do mnie"? Czy też autorka chciała zaznaczyć, że Maxon ma wady i że tutaj zaczyna się jego character development? Bo to nie działa.
    To jest taka mieszanka lukrowanej rzeczywistości monarchii absolutnej przy jednoczesnym braniu wszystkiego na mega poważnie, że to jest niezjadliwe. To by się nadawało na komedię absurdów z punktu widzenia rebeliantów - dlatego Miecio i Henio biją wszystkich na głowę.
    Anko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: wszystko nadaje się na komedię absurdów.
      Po drugie: w rękach utalentowanego pisarza, wszystko można łyknąć na poważnie. Po prostu tutaj się nie udało...
      Po trzecie: coś może być absurdalne i poważne jednocześnie. (a przynajmniej wiciokrzew się stara, i jak do tej pory mu wychodzi. tylko napięcie zabijają ciastka.)

      Usuń
  12. Zgaduje, ze w "Gwardziscie" dowiemy sie nowych wspanialych rzeczy o Amisi i... Wlasciwie pewnie tyle xDDD Jezeli Aspen nie bedzie opisywal urody ukochanej na tysiac nowych sposobow, to ja protestuje! Nie po to te nowelki byly pisane, zebysmy nie mogli sie dowiedziec jak sie Americe wlosy ukladaja!
    Oh, jakie to piekne! Pisanie nowelek tylko po to, zeby mozna bylo sie dalej zachwycac naszym ukochanym speszial snowflake xDDD

    OdpowiedzUsuń