niedziela, 17 maja 2015

Rozdziały XV i XVI

ROZDZIAŁ 15

Moje pokojówki były naprawdę wyjątkowe. Nie pytały mnie o podpuchnięte oczy ani o ślady łez na poduszce, pomogły mi tylko się przygotować. Pozwoliłam, żeby się mną zajmowały, wdzięczna za ich troskę. Były cudowne. Czy zachowywałyby się tak samo wobec Kriss, gdyby udało jej się wygrać i zabrać je do siebie?



Na pewno byłyby równie profesjonalne i miłe. Nie jesteś taka superspeshul, jak ci się wydaje, Amiś.

Amisia zauważa, że między pokojówkami dzieje się coś niedobrego. Między Anne i Lucy jest jakieś napięcie. Ami nie docieka jednak, o co chodzi. Skoro sama nie lubi dzielić się negatywnymi przeżyciami, nie oczekuje tego od swoich pokojówek.


Starałam się nie przejmować tą ciszą, a one uczesały mnie i ubrały przed długim dniem w Komnacie Dam. 


Jakie one mają strasznie nudne życie w tym pałacu. Nic, tylko snują się po Komnacie Dam. Cholery można dostać.


Kiedy weszłam do Komnaty Dam, gotowa na kolejny dzień z książkami i herbatą, pozostałe dziewczęta rozmawiały o wczorajszym dniu. To znaczy wszystkie z wyjątkiem Celeste, na którą czekały nowe plotkarskie czasopisma. Zastanawiałam się, czy w tym, które trzyma w ręku, jest coś o mnie.Kiedy rozważałam, czy nie spróbować ich pożyczyć, weszła Silvia, niosąc gruby plik papierów. Cudownie – dodatkowa robota.

Cieszcie się, że macie, co robić, ja bym tam już po ścianach chodziła.

– Dzień dobry, miłe panie! – zawołała Silvia. – Wiem, że w soboty zwykle przyjmujecie gości, ale dzisiaj jej wysokość i ja mamy dla was specjalne zadanie.
– Właśnie – oznajmiła królowa, podchodząc do niej. – Wiem, że zostało niewiele czasu, ale w najbliższym tygodniu będziemy mieć  gości. Przyjechali obejrzeć nasz kraj i odwiedzą pałac, żeby was poznać.
– Jak wiecie, zazwyczaj królowa organizuje wszystko, co związane z wizytami ważnych gości.


Jak to wszystko? Każdy najdrobniejszy szczegół? Czy królowa nie ma od tego ludzi, którym mogłaby zlecić choć część przygotowań? Jest w końcu, no wiecie, królową. Czy ona naprawdę nie ma absolutnie nic innego do roboty, że z tych niemożebnych nudów rzuca się w wir przygotowań od a do z? Na pewno w Illei znaleźliby się jacyś spece od takich imprez.

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 4

- Pamiętacie piękne przyjęcie, które wydała na cześć naszych przyjaciół z Norwego-Szwecji. – Silvia skłoniła się lekko królowej, która uśmiechnęła się skromnie. – Jednakże goście z Federacji Niemieckiej oraz Włoch są jeszcze ważniejsi od norwego-szwedzkiej rodziny królewskiej. Uznałyśmy, że ich wizyta będzie dla was doskonałą okazją do sprawdzenia swoich umiejętności, szczególnie że ostatnio tyle czasu poświęcamy dyplomacji. Zostaniecie podzielone na dwa zespoły i będziecie miały za zadanie przygotowanie wszystkiego na przyjęcie gości, w tym poczęstunku, rozrywki oraz prezentów – wyjaśniła Silvia.


Tak, bo taka Elżbieta nie ma nic lepszego do roboty niż wybieranie rodzaju ciastek dla gości i wzorku na serwetkach, No tak, ale ona ma też inne obowiązki. Królowa Illei ma tylko ładnie się prezentować. Jaka szkoda.

Silvia informuje dziewczęta, że dostaną materiały na temat zasad etykiety i ceremoniału, żeby nie zbłaźniły siebie i rodziny królewskiej, i nie nadszarpnęły stosunków między Illeą a ich sojusznikami. Celeste, Natalie i Elise będą organizować przyjęcie pierwszego dnia dla Niemców, Kriss i Amisia będą miały dzień dłużej ze względu na mniejszy skład.


- Nasi goście z Federacji Niemieckiej przyjeżdżają w środę, natomiast gości z Włoch będziemy podejmować w czwartek.



I ci goście z Niemiec mają szybko zwinąć się w czwartek rano, żeby nie zawadzać, jak Illea będzie podejmować Włochów? Przynajmniej tak to brzmi. Na cholerę w ogóle robić dwie tak duże imprezy dzień po dniu (oczywiście poza pretekstem do konkursu dla naszych panienek)? Nie lepiej byłoby zrobić większą przerwę albo wręcz odwrotnie, spiknąć ich wszystkich razem, żeby sobie wspólnie włazić do dupy?

Na chwilę zapadła cisza, a my zastanawiałyśmy się nad tym zadaniem.
– To znaczy, że mamy cztery dni? – pisnęła Celeste.
– Tak – odparła Silvia. – Ale królowa zwykle zajmuje się tym sama i zdarza się, że czasu bywa znacznie mniej.


Again, why? Przecież ma pełno pracowników od brudnej roboty. Po co ona ma się urabiać i to na czas?

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 5


Przeczytanie wszystkiego zajęło nam dwie godziny, a kolejną spędziłyśmy na przyswajaniu tych wiadomości. Było niezwykle dużo różnych rzeczy do wzięcia pod uwagę i szczegółów do zaplanowania. Silvia obiecała, że będzie do naszej dyspozycji, ale miałam przeczucie, że proszenie jej o pomoc sprawi, że uzna nas za niezdolne do samodzielnych działań, więc to nie wchodziło w grę.Samo przygotowanie dekoracji okazało się trudnym wyzwaniem. Nie mogłyśmy wykorzystać czerwonych kwiatów, ponieważ były kojarzone z tajemnicami. Nie mogłyśmy wykorzystać też żółtych, ponieważ były kojarzone z zazdrością.I absolutnie nic nie mogło być fioletowe, ponieważ uważano, że ten kolor jest pechowy.



I ci Bardzo Ważni Goście naprawdę by się tym aż tak przejęli? Cóż, ja się w sumie nie znam, może na tym właśnie polega dyplomacja, żeby nie obrazić gości nieodpowiednimi kwiatami. Wow, jakież dziewczęta mają strategiczne zadanie!


Wino, jedzenie i wszystko inne musiały być wystawne. Luksus nie był traktowany jak popisywanie się, tylko jak pokazanie wartości naszego kraju. Gdyby przyjęcie nie okazało się dostatecznie eleganckie, goście mogliby wyjechać niezadowoleni i bez najmniejszej ochoty, by spotykać się z nami w przyszłości. Poza tym różne rzeczy, których się uczyłyśmy wcześniej – konwersacja, etykieta przy stole i tak dalej – musiały zostać dostosowane do kultury, o której Kriss i ja wiedziałyśmy tylko tyle, ile zawierały przekazane nam materiały.



Bo po co uczyć się o innych krajach wcześniej? Dopiero jak już naprawdę muszą, to się może zainteresują kulturą krajów, z którymi jako potencjalne przyszłe królowe mogą mieć do czynienia. Nie żebyśmy my, czytelnicy, dowiedzieli się wiele o tych różnicach kulturowych. Toż to nudne drobiazgi.



Dziewczęta siedzą nad materiałami, robiąc notatki i licytując, która drużyna ma trudniejsze zadanie.

Ostatecznie stało się jasne, że żadnej z nas nie będzie łatwo. Po tym, co stało się z Marlee, i po tym, jak zostałam praktycznie zlekceważona przez króla, poczułam się zaskakująco lepiej na myśl o tym, że wszystkie jesteśmy równie nieszczęśliwe. Skłamałabym jednak, gdybym nie przyznała, że pod koniec dnia ogarnęła nas prawdziwa paranoja. Nabrałam przekonania, że pozostała trójka – Celeste w szczególności – może spróbować w jakiś sposób sabotować nasze przyjęcie.



Jakie straszne niebezpieczne zadanie mają te dziewuchy. Niestety, takie są priorytety w Illei. Panie są właśnie od przyjęć i ładnego wkomponowywania się w wystrój wnętrz.

– Na ile lojalne są twoje pokojówki? – zapytałam Kriss przy obiedzie.
– Bardzo, a dlaczego pytasz?
– Zastanawiam się, czy nie powinnyśmy przechowywać części rzeczy w naszych pokojach, a nie w sali ogólnej. Wiesz, żeby pozostałe nie podpatrzyły naszych pomysłów. – To było tylko częściowe kłamstwo.
Kriss skinęła głową.
– To dobry pomysł, szczególnie że nasze przyjęcie będzie drugie z kolei i mogłoby wyglądać, jakbyśmy skopiowały ich pomysły.
– Właśnie.
– Jesteś niezwykle inteligentna, Ami. Nic dziwnego, że Maxon tak bardzo cię lubił – oznajmiła Kriss i wróciła do jedzenia.


Ahahahahahaha! Niezwykle inteligentna, no ja nie mogę!


Zauważyłam, że mimochodem użyła czasu przeszłego. Być może wtedy, kiedy ja się martwiłam, czy jestem dość dobra, by zostać księżniczką, i jednocześnie nie byłam pewna, czy w ogóle chcę nią być, Maxon zdążył o mnie całkowicie zapomnieć.



Nie jestem specjalnie zdziwiona. To byłoby akurat normalne, gdyby Maksio wreszcie się poddał z Amisią i zaczął przystawiać się do dziewczyny, która nie będzie wodzić go za nos i traktować jak popychadło.

W następnej scenie mamy już noc. Amisia smacznie śpi, aż tu nagle…


Przenikliwe wycie syreny alarmowej wyrwało mnie ze snu. Ten dźwięk był tak obcy, że trudno mi było zrozumieć, co się w ogóle dzieje. Wiedziałam tylko, że serce tłucze mi się w piersi z powodu nagłego przypływu adrenaliny.Sekundę później drzwi mojego pokoju otwarły się gwałtownie i do środka wbiegł gwardzista.– Szlag, szlag, szlag! – powtarzał.
– Co znowu? – zapytałam, nadal jeszcze zaspana, kiedy do mnie podbiegł.
– Wstawaj, Mer! – polecił, a ja zrobiłam to natychmiast.
– Gdzie są twoje przeklęte buty?
Buty? Czyli miałam dokądś iść. Dopiero wtedy zrozumiałam, co oznacza ten dźwięk. Maxon mówił mi kiedyś, że w pałacu był zamontowany alarm mający ostrzegać w razie pojawienia się buntowników, ale został zniszczony podczas jednego z niedawnych ataków. Najwidoczniej w końcu go naprawiono.



W końcu?! Czyli tak naprawdę wcale im się nie spieszyło z naprawą tak ważnego elementu ochrony jak alarm przeciwrebeliancki. Wow, nieźle.


– Tutaj – powiedziałam, wsuwając stopy w pantofle. – Potrzebny mi jeszcze szlafrok – wskazałam drugi koniec łóżka, a Aspen natychmiast złapał szlafrok i zaczął się siłować z guzikami. – Daj spokój, wezmę go na rękę.
– Pospiesz się – ponaglił mnie. – Nie wiem, jak blisko mogą być. Skinęłam głową i podeszłam do drzwi. Aspen trzymał dłoń na moich plecach, a zanim zdążyłam wyjść na korytarz, przyciągnął mnie do siebie i pocałował, głęboko i gwałtownie. Przez długą chwilę trzymał dłoń na mojej głowie i nie odrywał warg od moich ust. Potem, jakby zapomniał o grożącym nam niebezpieczeństwie, przyciągnął mnie drugą ręką w talii i pocałował jeszcze mocniej.



Świetny czas na mizianka i wymianę śliny.

Użyj mózgu, Luke: 45

Minęło wiele czasu, odkąd całował mnie w taki sposób – moje niestałe serce i obawa przedzdemaskowaniem sprawiały, że nie mieliśmy powodów ani okazji. Ale teraz czułam jego gorączkową niecierpliwość. Gdyby coś potoczyło się źle, to mógł być nasz ostatni pocałunek.


Cóż, myślę, że zostanie zabitym przez rebeliantów w trakcie pocałunku to trochę inny kaliber niż bycie przyłapanym na zdradzie stanu i pręgierz lub szafot. To dopiero byłaby idiotyczna śmierć.



Wreszcie Amisia i Ośrodek odklejają się od siebie. Singerówna biegnie do schronu. Gdy do niego dociera, zauważa Maksia stojącego przy wejściu do schronu wraz z gwardzistami. Okazuje się, że nie ma jeszcze Elise i Kriss.

Obejrzałam się za siebie, w ciemny korytarz, który wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Widziałam zarysy trzech czy czterech rzędów schodów, rozchodzących się stąd do tajnych przejść w pałacu. Wszystkie były puste.Jeśli Maxon mówił prawdę, jego uczucia wobec Kriss i Elise nie były zbyt gorące, ale teraz w jego oczach malowało się głębokie zaniepokojenie. Potarł skronie i przekrzywił głowę, jakby dzięki temu miał zacząć lepiej widzieć w ciemnościach. Oboje obserwowaliśmy schody, podczas gdy gwardziści kręcili się przy drzwiach schronu, niecierpliwie czekając, aż będą mogli je zamknąć.



Nie trzeba być w kimś śmiertelnie zakochanym, żeby zwyczajnie martwić się o drugą osobę. To zupełnie normalna ludzka reakcja. Nie rozumiem, czemu Amisia jest zdziwiona.


Maksio cieszy się, że Ami jest bezpieczna, ona odpowiada, że też cieszy się, że księciuniowi nic się nie stało.

Wreszcie zjawia się Elise. Ami wchodzi do schronu wraz z nią. Kriss dalej ani śladu. Amisia lokuje się na jednym z łóżek.


Podeszłyśmy do rzędu wąskich łóżek, ustawionych pod chropowatym murem. Kiedy byłam tu po raz ostatni, personel opiekujący się tym schronem wyraźnie nie przewidział, jaki chaos zapanuje, gdy trafią tu wszystkie dziewczęta z Eliminacji. Od tamtej pory poprawili się, chociaż nie byli całkiem na czasie – zobaczyłam sześć łóżek.Celeste leżała na tym, które stało najbliżej króla i królowej, chociaż mimo wszystko dzieliła ją od nich spora odległość. Koło niej ulokowała się Natalie, zaplatająca cienkie pasma swoich włosów w warkoczyk. 
– Chciałabym, żebyście się położyły i spróbowały zasnąć. Czeka was wszystkie trudny tydzień i nie mogę dopuścić, żebyście planowały przyjęcia, słaniając się na nogach ze zmęczenia. – Silvia poszła w stronę drzwi, zapewne szukając Kriss.



Pewnie, atak atakiem, a przyjęcie samo się nie zorganizuje. Twardym trzeba być, nie miętkim.



Do schronu wpada Maksio z Kriss na rękach. Dziewczyna przewróciła się po drodze i prawdopodobnie zwichnęła nogę w kostce.


– Przewróciłam się – powiedziała Kriss do Silvii, która krzątała się koło niej nerwowo. – Chyba nie złamałam niczego, ale okropnie mnie boli noga w kostce.
– Z tyłu sali są bandaże, możemy ją przynajmniej zabandażować – oznajmił Maxon. Silvia przeszła szybko koło nas w poszukiwaniu środków opatrunkowych.
– Natychmiast spać! – poleciła.



Taak, bo na pewno zasną w tak stresującej sytuacji. Silvia chyba minęła się z powołaniem. Trzeba było zostać przedszkolanką, tam by miała pole do popisu w zmuszaniu do spania.


Westchnęłam i nie byłam jedyna. Natalie przyjęła polecenie spokojnie, ale Celeste sprawiała wrażenie wyjątkowo zirytowanej. Zastanowiłam się nad sobą – jeśli zachowywałam się podobnie do niej, powinnam natychmiast to zmienić. Chociaż nie miałam wcale ochoty, położyłam się na łóżku i odwróciłam do ściany.



Jakie to cudne. Swojego chamskiego zachowania nie widzi, ale Celeste to zło wcielone, więc Amiś nie może być taka, jak ona (choć jest w wielu aspektach). Oko, źdźbło, belka.

Starałam się nie myśleć o Aspenie, który walczył gdzieś na górze, ani o moich pokojówkach, które mogły nie zdążyć do przeznaczonego dla nich schronu. Starałam się nie martwić nadchodzącym tygodniem ani tym, że buntownicy mogą być z Południa i starają się teraz zabić jak najwięcej ludzi, podczas kiedy my odpoczywamy.


O nadchodzącym tygodniu to ja bym w ogóle nie myślała w takich okolicznościach. A co do odpoczywania, cóż, a co innego miałabyś robić poza leżeniem cicho jak myszka? Złapać za halabardę i walczyć z rebeliantami? Już to widzę.


Nie potrafiłam przestać myśleć, ale okazało się to tak wyczerpujące, że niedługo zasnęłam na tym zimnym i twardym łóżku.


Ahahahahahaha, rzeczywiście jestem sobie w stanie wyobrazić, że Amiś się niemożebnie męczy podczas myślenia.


Amisia zasypia, ale budzi się po jakimś czasie. Zauważa, że Maksio siedzi razem z Kriss, rozmawiają i śmieją się. Singerówna patrzeć na to nie może, więc idzie znów spać. Rano zostaje obudzona przez Silvię. Maksia i Kriss już w schronie nie ma.


ROZDZIAŁ 16


Kiedy wyszłam na górę po schodach, którymi wczoraj wieczorem zbiegałam do schronu, stało się całkowicie jasne, że pałac zaatakowali Południowcy. W krótkim korytarzyku prowadzącym do mojego pokoju piętrzyło się rumowisko, które musiałam ominąć, żeby dostać się do swoich drzwi.Zwykle najgorszy bałagan był już posprzątany do czasu, gdy zostawaliśmy wypuszczeni ze schronu. Tym razem jednak było tego chyba za dużo dla personelu pałacowego, a nie chciano trzymać nas na dole przez cały dzień. Mimo wszystko żałowałam, że sprzątacze nie postarali się bardziej – zauważyłam kilka pokojówek, zmywających ogromne litery ze ściany korytarza.



Jakie ta durna lasia ma priorytety. Wszystko wskazuje na to, że pałac napadli Południowcy, więc ludzie mogli stracić życie, a ta rozwielitka narzeka, że służba po tej makabrycznej nocy wystarczająco się nie spięła, żeby wszystko uprzątnąć, żeby nie raziło amisiowych ocząt.


NADCHODZIMY
Te słowa powtarzały się wzdłuż całego korytarza, w niektórych miejscach wypisane błotem, w innych farbą, a w jednym czymś, co mogło być krwią. Przeszły mnie ciarki, zaczęłam się zastanawiać, co to może oznaczać.



No naprawdę nie mam pojęcia, co przez to rebelianci chcą powiedzieć. Cóż za tajemnica, jakie niesamowite napięcie!



Użyj mózgu, Luke: 46


Amisia stoi i przygląda się napisom, gdy dopadają do niej pokojówki. Na szczęście nic im się nie stało. Dziewczęta prowadzą Ami do jej pokoju, by pomóc jej przygotować się do nowego dnia.


Posłusznie poszłam z nimi, lekko oszołomiona tym, co widziałam, i zbyt zdezorientowana, żeby zająć się czymkolwiek innym. Jak zawsze działały sprawnie, tak jak zwykle starając się uspokoić mnie rutynowymi czynnościami towarzyszącymi ubieraniu. W ich pewnych ruchach – nawet Lucy była opanowana – kryło się coś uspokajającego.


Lucy, przypomnijmy, cierpi na PTSD po jednym z ataków rebeliantów. A teraz brewka jej nawet nie drga. Twarda z niej sztuka. Albo Cass zapomniała chwilowo o jej strasznych przeżyciach.



Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 13


Kiedy byłam gotowa, przyszła inna pokojówka, żeby zaprowadzić mnie do ogrodu, gdzie najwyraźniej miałyśmy pracować dzisiaj przed południem. Słońce Angeles pozwalało z łatwością zapomnieć o potłuczonym szkle i złowrogich napisach na ścianach. Maxon i król stali przy wyniesionym na zewnątrz stole, w otoczeniu doradców, przeglądając stosy dokumentów i podejmując decyzje. Siedząca pod ogrodowym namiotem królowa także była pogrążona w lekturze dokumentów, wskazując jakieś szczegóły towarzyszącej jej pokojówce. Obok niej Elise, Celeste i Natalie zajęły miejsca przy stoliku i omawiały plany przyjęcia. Dyskutowały tak zawzięcie, że najwyraźniej całkowicie zapomniały o okropnej nocy.


Wow, w nocy przeżyli brutalny atak, a teraz jak nigdy nic idą sobie na trawkę, pooddychać świeżym powietrzem? I to wszystko? Matko borsko, to są jakieś cyborgi. Ja rozumiem, że rodzina królewska jest tak przyzwyczajona, że wisi im taka trauma, ale kandydatki żyją w pałacu od niedawna, a jednak kompletnie nic sobie nie robią ze zdarzeń poprzedniej nocy. Ot taka lokalna tradycja, nie warta żadnej ludzkiej reakcji.


Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 14



I dlaczego, na bora, całą rodzina królewska wraz z uczestniczkami Eliminacji wyłazi na zewnątrz następnego dnia po ataku, zamiast siedzieć gdzieś w bezpiecznym miejscu pod okiem legionu gwardzistów? W końcu buntownicy nabazgrali na ścianach jakże tajemnicze NADCHODZIMY (średni plan BTW, po cholerę anonsują swoje zamiary, chyba że chcą zasiać panikę). Kto wpadł na tak durny pomysł?



Użyj mózgu, Luke: 47


Kriss i ja usiadłyśmy z drugiej strony trawnika, pod podobnym namiotem, ale nasza praca posuwała się powoli. Trudno mi było rozmawiać, ponieważ nie potrafiłam zapomnieć widoku jej i Maxona w schronie. Patrzyłam, jak podkreśla coś w dostarczonych nam przez Silvię materiałach i robi notatki na marginesie. 
– Chyba już wiem, co powinnyśmy zrobić z kwiatami – oznajmiła, nie podnosząc głowy.
– O, to świetnie.
Moje spojrzenie pobiegło w kierunku Maxona, który starał się udawać bardziej zajętego, niż był w rzeczywistości. Każdy, kto by go obserwował, mógłby zauważyć, że król ignorował jego komentarze.


Biorąc pod uwagę, że Maksio jest głupi jak noga od stołu i w dodatku nie bardzo chce się czegokolwiek uczyć, nie dziwię się Clarksonowi.


Nie rozumiałam tego. Jeśli król niepokoił się, czy Maxon będzie dobrym władcą, powinien nim kierować i uczyć go wszystkiego, a nie zabraniać mu robienia czegokolwiek, żeby nie popełnił przypadkiem błędu.


Cóż, błędy Maksia mogą mieć katastrofalne skutki. Może komentarze księcia są tak durne, że nawet Clarkson, który średnio sobie radzi z rządzeniem, nie może go słuchać? Ależ nie, przecież wiadomo, że to wszystko dlatego, że król jest evil. Pff, to oczywiste.



Konkurencja dla Kajusza: 7



Maxon przełożył jakieś kartki i podniósł głowę, pochwycił moje spojrzenie i pomachał do mnie. Kiedy chciałam też podnieść dłoń, kątem oka zobaczyłam, że Kriss macha do niego entuzjastycznie. Skoncentrowałam się na trzymanych papierach, starając się nie rumienić.– Czyż on nie jest niesamowicie przystojny? – zapytała Kriss.
– Jest.
– Cały czas wyobrażam sobie, jak wyglądałyby dzieci z jego włosami i moimi oczami.
– Jak twoja kostka?
– Trochę boli – przyznała z westchnieniem. – Ale doktor Ashlar powiedział, że do przyjęcia powinna być już w porządku.
– To świetnie – powiedziałam i w końcu spojrzałam na nią. – Nie chciałybyśmy, żebyś kuśtykała, witając się z tymi Włochami. – Starałam się, żeby to zabrzmiało życzliwie, ale widziałam, że zastanawia się, co miałam na myśli.


Przynajmniej Celeste jest szczera w swoich antypatiach i zazdrości. Amisia stara się udawać świętą, ale nie ma wcale milszych myśli.


Kriss podchodzi do Maksia, dołącza do nich Celeste. Cała trójka pogrąża się w rozmowie.


Król rzucił coś donośnie do swoich doradców, a ja odwróciłam się w jego stronę. Nie usłyszałam, co powiedział, ale w jego głosie brzmiała irytacja. Poza nim zauważyłam robiącego obchód Aspena.Spojrzał na mnie przelotnie i zaryzykował szybkie mrugnięcie. Wiedziałam, że chciał mnie pocieszyć, i trochę mu się to udało. Cały czas zastanawiałam się, przez co musiał przechodzić ostatniej nocy, biorąc pod uwagę, że lekko utykał, a koło oka miał założony opatrunek.Kiedy się zastanawiałam, czy mogę w jakiś niezwracający uwagi sposób poprosić go, żeby zajrzał do mnie wieczorem, z wnętrza pałacu rozległ się głośny krzyk. 
– Rebelianci! – krzyknął gwardzista. – Uciekajcie! 
– Co takiego? – odkrzyknął inny, wyraźnie zaskoczony. 
– Rebelianci są w pałacu! Nadchodzą!





No coś takiego.



Twierdza Monty Pythona: 8 


Jego słowa przypomniały mi ostrzeżenie, które rano widziałam na ścianie korytarza:NADCHODZIMY








Chcesz mi powiedzieć, że te wielkie napisy sugerujące, że rebelianci nadchodzą, oznaczają, że… oni nadchodzą? Cóż za zwrot akcji!!!



Użyj mózgu, Luke: 48



Królowa otoczona przez jej pokojówki ucieka do pałacu, za nią biegnie Celeste. Maksio rzuca Kriss patrolującemu cały czas ogród Ośrodkowi i każe mu zanieść dziewczynę w bezpieczne miejsce. Zaczyna się strzelanina. Amisia dostaje kociokwiku ze strachu i ucieka. Czy jednak nasz tytan umysłu leci w stronę pałacu i Maksia? A gdzie tam. Amisia biegnie w stronę lasu.


– America! – krzyknął za mną Maxon. – Nie! Wracaj! Zaryzykowałam spojrzenie przez ramię i zobaczyłam, że król łapie go za kołnierz marynarki i ciągnie za sobą. Widziałam przerażenie w oczach patrzącego na mnie Maxona. Znowu ktoś strzelił.
– Wstrzymać ogień! – wrzasnął Maxon. – Traficie ją! Wstrzymać ogień!



Użyj mózgu, Luke: 49



Widać perspektywa ołowiu w odwłoku dodaje Amisi skrzydeł, bo dziewczyna przyspiesza.


Padły następne strzały, a Maxon wciąż wykrzykiwał rozkazy, aż znalazłam się za daleko, żeby odróżniać słowa. Przecinając wielki trawnik, uświadomiłam sobie, że jestem sama. Maxon był przytrzymywany przez ojca, a Aspen wypełniał swoje obowiązki. Jeśli nawet biegli za mną gwardziści, oddzielali mnie od nich rebelianci, więc mogłam tylko uciekać, żeby ratować życie.



Teraz to już nie masz wyjścia, ptysiu, trzeba było pomyśleć wcześniej. Cóż, w takiej sytuacji trzeba się szybko orientować i nie każdy podejmie właściwą decyzję, a już szczególnie, kiedy myśli tak wolno, jak Ami. Singerówna przypomina mi wszystkich tych bohaterów horrorów, którzy dają się szybciutko zabić w najbardziej idiotyczny sposób.

Głos w telefonie (Ghostface): Lubisz horrory? 
Sidney Prescott: One wszystkie są takie same, głupi morderca goni biuściastą dziewczynę, która nie potrafi grać, i która ucieka na piętro, zamiast uciekać frontowymi drzwiami. To żenujące.



Amisia jest dosłownie głęboko w lesie.


Nie zatrzymywałam się, dopóki nie znalazłam drzewa dostatecznie rozłożystego, by mogło mnie ukryć, ale kiedy się za nim schowałam, zobaczyłam, że jedna z gałęzi jest wystarczająco nisko, bym mogła się na nie wspiąć. Zdjęłam buty i rzuciłam je w krzaki z nadzieją, że nie zdradzą rebeliantom mojej kryjówki, a potem weszłam na drzewo, chociaż nie bardzo wysoko, i oparłam się plecami o pień, starając się skulić jak najbardziej.



Cóż, jeżeli choćby przez przypadek nadzieją się na te buty, to na pewno przeszukają okoliczne krzaczory i drzewa.



Użyj mózgu, Luke: 50


Skoncentrowałam się na uspokajaniu oddechu w obawie, że może mnie zdradzić, a kiedy mi się to udało, przez dłuższą chwilę siedziałam w ciszy. Uznałam, że zgubiłam ich, ale nie ruszyłam się jeszcze, czekając, żeby mieć pewność. Kilka sekund później usłyszałam głośny szelest liści. 
– Powinniśmy byli przyjść w nocy – wysapał dziewczęcy głos. Przycisnęłam się mocniej do drzewa, modląc się, żeby nie trzasnęła żadna gałązka.
– W nocy wszyscy byliby w pałacu – odparł jakiś chłopak.



Ale przynajmniej by spali. Włamanie w środku dnia, gdy wszędzie kręci się pełno gwardzistów (niekompetentnych co prawda, ale jednak mogących sprawiać problemy) i służby, nie wydaje się takim wspaniałym pomysłem.



Użyj mózgu, Luke: 51



Cały czas biegli, a przynajmniej się starali, i chyba mieli z tym trudności.– Daj, wezmę coś od ciebie – zaproponował chłopak. To brzmiało, jakby byli blisko.
– Dam sobie radę.
Wstrzymałam oddech i patrzyłam, jak przechodzą tuż pod moim drzewem. Kiedy już myślałam, że jestem bezpieczna, niesiona przez dziewczynę torba pękła i na leśne poszycie wysypały się książki. Co ona zamierzała zrobić z tyloma tomami?



Użyj mózgu, Luke: 52



Amiś, błagam, zastanów się przez chwilę! Byłaś w pokoju pełnym tajemniczych, superważnych ksiąg zakazanych, w tym pamiętników pana założyciela! Buntowniczka ma w torbie mnóstwo książek. Jak myślisz, czego szukają rebelianci? Ja już nawet nie chcę, żeby ona wpadła na to, że chodzi o zapiski Grzesia Ikei, ale niech chociaż przejdzie jej przez myśl, że buntownicy szukają JAKIEJŚ książki z tego pokoju.



Aha, jeszcze jedno. Biorąc pod uwagę, że buntownicy hasający po lesie są obładowani makulaturą, są to rebelianci z Północy – niezbyt niebezpieczni poszukiwacze. W nocy podobno syfu narobili Południowcy – agresywni mordercy. Czyli co, Południowcy zapowiedzieli napisami współrebeliantów z Północy? Czy może to po prostu jakże zabawny zbieg okoliczności? Coś się tutaj kupy nie trzyma.


– Szlag! – zaklęła i uklękła, żeby je pozbierać. Miała na sobie dżinsową kurtkę haftowaną w drobniutkie kwiatki. Musiała się w tym gotować z gorąca.
– Proponowałem, że ci pomogę.
– Cicho bądź! – Dziewczyna żartobliwie szturchnęła chłopaka w nogę. Widziałam, ile czułości było w tym geście.W oddali ktoś zagwizdał.– Czy to Jeremy? – zapytała dziewczyna.
– Chyba tak. – Chłopak pochylił się i podniósł kilka książek.
– Idź do niego, zaraz cię dogonię.
Zawahał się, ale się zgodził, pocałował ją w czoło i oddalił się truchtem.Dziewczyna zebrała resztę książek, odcięła nożem pasek od torby i wykorzystała go, żeby je związać.Ogarnęła mnie ulga, kiedy wstała, ponieważ uznałam, że zaraz sobie pójdzie. Ale ona odrzuciła włosy z twarzy i podniosła głowę, żeby spojrzeć w niebo.Zobaczyła mnie.



Ojejku, jejku i co teraz? Dziewczyna zatłucze Amisię tymi książkami? To byłoby piękne.


Patrzyłyśmy na siebie. Czekałam, aż zawoła swoich towarzyszy, i miałam nadzieję, że nie planują dla mnie niczego bolesnego.Ale nie wydała żadnego dźwięku, jeśli nie liczyć krótkiego, rozbawionego śmiechu.Rozległ się kolejny gwizd, odrobinę inny od poprzedniego, a my obie spojrzałyśmy odruchowo w kierunku dźwięku, zanim znowu popatrzyłyśmy na siebie.Wtedy, całkowicie dla mnie nieoczekiwanie, dziewczyna przesunęła jedną nogę do tyłu i dygnęła z gracją. Patrzyłam na nią, kompletnie oszołomiona. Podniosła się, uśmiechnęła do mnie i pobiegła w stronę, z której dobiegł gwizd. Patrzyłam za nią, kiedy jej ozdobiona setkami haftowanych kwiatków kurtka znikała wśród drzew.



Ma haftowane kwiatki na kurtce, więc nie może być evil. Amisi się upiekło, panna z Północy nie miała zamiaru nikogo zabijać, więc zostawia Amisię i odchodzi.


Odczekałam chyba co najmniej z godzinę, zanim zdecydowałam się zejść z drzewa. Stojąc pod nim, uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, gdzie są moje buty. Obeszłam pień, bezskutecznie próbując wypatrzeć białe pantofelki. W końcu poddałam się i uznałam, że powinnam wracać do pałacu boso.



To jak ona daleko musiała cisnąć te buty, że ich znaleźć nie może? Bo przyjmuję, że pamięta chociaż kierunek, w którym rzucała. Ale z Amisią to nic nie wiadomo.


Kiedy się rozejrzałam, stało się jasne, że to nie będzie takie proste. Zgubiłam się w lesie.



Byłaś w lesie, teraz jesteś w dupie. Gratulacje.



Czy Amisia sczeźnie marnie w strasznym lesie, czy może znajdzie domek z piernika i dopiero sczeźnie? Przekonamy się za tydzień. Wiem, że nie możecie usiedzieć z tego napięcia.



Statystyka:

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 14
Dobre Mzimu: 24
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 58
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 15
Kochanek z kartonu: 23
Konkurencja dla Kajusza: 7
Nie, nie jesteśmy w Panem: 22
Osiołkowi w żłoby dano: 36
Queen (Bee) Wannabe: 45
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 5
Twierdza Monty Pythona: 8
Użyj mózgu, Luke: 52

Beige

42 komentarze:

  1. "Przyjechali obejrzeć nasz kraj i odwiedzą pałac, żeby was poznać." Tak. Na pewno nie, po to, żeby spotkać się z rodziną królewską, tylko z pięcioma laskami. Ok.
    "– Jak wiecie, zazwyczaj królowa organizuje wszystko, co związane z wizytami ważnych gości." Nie czepiałabym się tak bardzo, bo w samej wypowiedzi może chodzić o to, że akurat ona z rodziny królewskiej i jej ludzie (nie wiedzieć czemu nazywani tu pokojówkami ;) ) zajmują się przyjmowaniem zagranicznych gości... A dziewczyny rozkminiają WSZYSTKO same, żeby się... nie wiem, nauczyć, zająć czymś czy po prostu zacząć od samego dołu i przejść "chrzest bojowy". Ostatecznie każdy potrafi słuchać dobrych rad komu co zlecić. A raczej każdy powinien potrafić ;)
    "Jednakże goście z Federacji Niemieckiej oraz Włoch są jeszcze ważniejsi od norwego-szwedzkiej rodziny królewskiej." I dlatego zajmą się nimi osoby kompletnie bez doświadczenia. Tego już nie wybronię ;)
    "- Nasi goście z Federacji Niemieckiej przyjeżdżają w środę, natomiast gości z Włoch będziemy podejmować w czwartek." Jestem w stanie to kupić. Jeśli, powiedzmy, w piątek jest jakiś międzynarodowy szczyt, niech sobie przyjeżdżają dzień albo dwa wcześniej złożyć uszanowanie gospodyni (i jej przyszłym synowym), a później jadą na miejsce ;P
    "Niestety, takie są priorytety w Illei. Panie są właśnie od przyjęć i ładnego wkomponowywania się w wystrój wnętrz." So what? Niech sobie Illea ma kulturę, w której kobiety zajmują się tylko takimi sprawami. Nie ona pierwsza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie czepiałabym się tak bardzo, bo w samej wypowiedzi może chodzić o to, że akurat ona z rodziny królewskiej i jej ludzie (nie wiedzieć czemu nazywani tu pokojówkami ;) ) zajmują się przyjmowaniem zagranicznych gości... A dziewczyny rozkminiają WSZYSTKO same, żeby się... nie wiem, nauczyć, zająć czymś czy po prostu zacząć od samego dołu i przejść "chrzest bojowy"."

      Ha, nic z tego.

      DROBNY SPOILER DOTYCZĄCY "NASTĘPCZYNI":

      W czwartej części okazuje się, że chociaż techniczną stroną (gotowanie, dekorowanie itp.) zajmuje się służba, to królowa/księżniczka musi osobiście decydować o każdym duperelu. Moją ulubioną sceną jest ta, kiedy Eadlyn przez bite osiem godzin bez przerwy kosztuje potrawy na przyjęcie.

      Usuń
    2. Yh. No to marnie...

      Usuń
    3. Królowa/księżniczka jest też testerem czy w potrawie nie ma trucizny?

      Usuń
  2. To znaczy, że mamy cztery dni? – pisnęła Celeste.
    – Tak – odparła Silvia. – Ale królowa zwykle zajmuje się tym sama i zdarza się, że czasu bywa znacznie mniej.
    A takich wizyt nie uzgadnia się na miesiące wcześniej, że tak głupio zapytam?
    NADCHODZIMY -grozą powiało jak u Kinga.
    Czy Amisia sczeźnie marnie w strasznym lesie,? -a może tam są głodne wilki?
    A mnie się nawet scena z dziewczyną z rebelii pod drzewem podobała.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to, spotkanie w lesie to trochę jak Katniss, Gale i przyszłe awoksy! I nie ma za to punktów "Nie jesteśmy w Panem"?

    Rozdziały nudne jak flaki z olejem, chociaż to niby wielka akcja i zagrożenie. Jeny, Kiera chyba wszystko umie zamienić w nudę nie do przeczytania. -_-

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, mnie się pomysł an przygotowanie przyjęć przez dziewczyny podobał - to w końcu dobry sprawdzian dla nich, wdrożenie się w nowe obowiązki itp, ale... Kto pozwala, żeby bądź co bądź pięć obcych lasek przygotowywało coś, od czego zależą zupełnie nowe kontakty O_O? (Chodzi mi głównie o panie z Włoch) Dużo bardziej logiczne by było, gdyby znów przyjechała jakaś zaprzyjaźniona rodzinka i dziewczyny miały ją ugościć - przynajmniej wiadomo, że jak coś zawalą to nie będzie międzynarodowej afery i zamrożenia stosunków dyplomatycznych być może na lata. I tak - przyjadą Niemki i po równych 12 godzinach się wynoszą, bo przecież trzeba posprzątać i przygotować nowe przyjęcie xD A ci jakże wyczekiwani goście będą posłusznie latać wte i z powrotem... Bo tak chcą panienki z Illei!
    Głupoty Americi nie skomentuję. Za bardzo mnie dobija.
    "Nadchodzimy" - czekam. Może przynajmniej coś zacznie się dziać. Swoją drogą nie sądziłam, ze to powiem, ale nudzą mnie te ataki - wrzask i lecimy do schronu. The end. Poważnie? =_=

    OdpowiedzUsuń
  5. Oni naaaaapraaaawdęęęę pisali "NADCHODZIMY" na ścianach? Wtf? Spoiler alert, wy mendy społeczne...

    OdpowiedzUsuń
  6. "Zaryzykowałam spojrzenie przez ramię i zobaczyłam, że król łapie go za kołnierz marynarki i ciągnie za sobą." - moment, w którym nawet najbardziej błyskotliwy komentarz nie mógłby chyba być śmieszniejszy od oryginalnego tekstu XD
    Clarkson momentami sprawia wrażenie zażenowanego faktem, że występuje w tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytając to imię wiecznie widzę przed oczami Jeremy'ego Clarksona z Top Geara... I tak, on byłby zażenowany występem w tej książce xD

      Usuń
    2. W ogóle w tym momencie Clarkson, mimo swojej nieudolności w rządzeniu krajem, wydawał mi się jedną z rozsądniejszych i sympatyczniejszych postaci (i fakt, zażenowanych występowaniem w takim wybitnym dziele).

      Ale oczywiście pani Cass musiała z niego zrobić zUe zUo... A potem zrobić go Tró Loffem w "The Queen", co w sumie było jeszcze gorsze ;p

      Gwathgor

      Usuń
    3. Z opinią o Clarksonie zgadzam się w całej rozciągłości :)

      Usuń
  7. "Byłaś w lesie, teraz jesteś w dupie"- zrobiło mi dzień! Dziękuję! XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Za cały rozdział powinno być "Jak Kiera wyobraża sobie…". Już widzę, jak dyplomaci z Europy dzwonią do Ameryki w poniedziałek i się zapowiadają "Elo, wpadniemy do was w czwartek na herbatkę". To jest kawał drogi, ci ludzie mają jakieś prawdziwe obowiązki, nie jechaliby tylko po to, żeby gadać o pogodzie. Dla mnie cała ta dyplomacja opisana jest boleśnie infantylnie.

    Sytuacja, w której dyplomaci obrażają się, bo kolor kwiatków nie taki, a zupa za słona jest zupełnie niedorzeczna. Sorry, ale bardziej ich interesują pewnie prawdziwa gospodarka/polityka/handel, współpraca i wymiana, a nie żółte kwiatki. Ja rozumiem, że różnymi drobiazgami można urazić czyjąś kulturę, ale bardziej widziałabym tu powieszenie przez przypadek niemieckiej flagi do góry nogami albo poruszenie jakiegoś drażliwego tematu, tego typu sprawy.

    Nie mówiąc już o tym, że nikt o zdrowych zmysłach nie jechałby do kraju, gdzie rebelianci praktycznie mieszkają w pałacu. Ci rebelianci to też debile, mogliby zastrzelić jakiegoś Niemca albo Włocha, to by dopiero odpowiednie działania były.

    Ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś mam wrażenie, że Ami i spółka byłyby w stanie powiesić niemiecką flagę do góry nogami :D

      Usuń
    2. *lekki spoiler*
      Ja przy czytaniu "Elity" doszłam do wniosku, że Clarkson po prostu uważa, że skoro on nie ma nic przeciwko jeżdżeniu z synem w niebezpieczne i ogarnięte wojną rejony, to jacyś tam Włosi czy Niemcy też nie powinni...

      Gwathgor

      Usuń
    3. Zgadzam się co do tej "dyplomacji". Sorry, ale NAPRAWDĘ? Tak sobie Kiera wyobraża dbanie o kontakty dyplomatyczne? Sama nie mogę się pochwalić ogromną wiedzą w tym zakresie, ale bez przesady...

      Usuń
    4. Ogólnie też się zgadzam, że to tak nie działa, ale... Nie czytałam tych książek i nie mówię, że tak w tym wypadku JEST, ale biorąc pod uwagę co się dzieje w Illei, to utrzymywanie wizyt zagranicznych gości w tajemnicy do ostatniej chwili MIAŁOBY sens. Król musi wiedzieć. Jego doradcy też... jego ewentualne synowe, które mogą być wtykami rebeliantów (i tu się wszystko sypie, bo i tak ich nikt nie sprawdzał, prawda?) - po co?
      Anyway, wybieram wiarę w to, że ten kto miał wiedzieć z wyprzedzeniem ten wiedział. One nie musiały. Tak mi lżej :)

      Usuń
    5. Ale wychodzi na to, że sama królowa też przygotowuje przyjęcia na wyścigi i ma na to bardzo mało czasu. A jak zupełnie zgadzam się z tym, co piszesz o informowaniu kandydatek, to przecież swojej żonie, jeśli już ona musi zajmować się tak kretyńskimi rzeczami, mógłby powiedzieć. Chyba że to "królowa też musi przygotowywać na szybko, nie marudźcie" było takim blefem, żeby panienki się nie zorientowały, dlaczego właściwie muszą się spieszyć i nie wiedziały o niczym wcześniej - ale to chyba byłaby za gruba intryga jak na tę książkę.

      Usuń
    6. Wzmiankę o tym, że królowa miewa jeszcze mniej czasu przegapiłam...

      Usuń
  9. To jest tak głupie, że analizuje się samo... Jak bardzo można nie mieć wyobraźni czy chociaż pojęcia o świecie. Cass mnie zasmuca. Analiza cudna.

    Rose29

    OdpowiedzUsuń
  10. To smutne, ale bardziej zaciekawiła mnie ta bezimienne dziewczyna w kurtce niż Amisia, którą poznajemy już drugi tom. Umiejętności Cass w tworzeniu bohaterów bolą.
    Sądzę, że książek dziewczyna chciała użyć jako rozpałki. Tak, to pewne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie mówię, ale Ośrodek wysuwał takie przypuszczenia...

      Usuń
  11. Zastanawiam się, czemu Cass podzieliła rebeliantów na północnych i południowych? Czy to ma związek z wojną secesyjną?I dlatego południowi są bardziej krwiożerczy?Czy to już nadinterpretacja? Tyyyle pytań...

    Zet

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale scena, gdy Silvia i królowa przekazują dziewczynom zadanie jest co najmniej głupia: „Zazwyczaj przyjmujecie gości, ale tym razem w ramach specjalnego zadania przyjmiecie gości”.

    I ta wielka tajemnica – hmmm, co mogą mieć na myśli rebelianci, pisząc na ścianach NADCHODZIMY? Jak to czytałam, to myślałam, że, no nie wiem, pojawią się za jakiś czas (rozdział, dwa). A tutaj taka niespodzianka! Nie wierzę, że to jest aż tak głupie.

    „Byłaś w lesie, teraz jesteś w dupie” <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość, że głupie, to jeszcze powtarza się słowo ,,goście" i brzmi to okropnie grafomańsko.

      Usuń
  13. Nudny rozdział, rebelianci porażka, głupota Amisi - nic się nie zmieniło. Mam nadzieję, iż postać dziewczęcia w haftowanej kurtce się rozwinie.
    To już wydali czwartą część? Byłam pewna, iż to trylogia. No cóż, może ,,Następczyni" będzie nieco lepsza od swoich poprzedniczek (wiem, płonne nadzieje), a Eadlyn (pomysłowe...Czy wszystkie córki głównych bohaterek muszą otrzymywać udziwnione imiona? W Tłajlajcie Renesmee, teraz to) otrzyma troszkę wyższą inteligencję od rodziców, choć nie jest to zbyt trudne - rozwielitka w porównaniu z nimi to Einstein...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć? O jakości części czwartej niech świadczy fakt, że rodzice Eadlyn to przy niej jedne z najsympatyczniejszych i najrozsądniejszych postaci w historii literatury YA.

      Usuń
    2. Z drugiej strony, czego się spodziewać po dwóch idiotach... Oczywiście, nie zawsze to tak działa, ale z reguły Cass nie umie tworzyć dobrych postaci. Bohaterów, których poczułam sympatię, moŻna policzyć na palcach jednej ręki. Ale to dobrze - będzie się nad czym poznęcać :D

      Usuń
  14. Borze szumiący, aż nie chce mi się wierzyć, że mogłam przez całe trzy części przebrnąć bez analizy, i to w tak krótkim czasie. I nadal jestem pełna zachwytu dla was, bo udało wam się wyłapać tyle idiotyzmów, które mi umknęły. Dziękuję wam za cotygodniową dawkę radości. :D
    Niesamowicie kusi mnie, żeby kupić tę nieszczęsną czwartą część, a potem komuś odsprzedać, popyt na pewno jest. Sama się wkopałam i uświadomiłam przyjaciółkę na temat tego "dzieła", tym samym odcięłam się od źródła. :C Już sam opis "Następczyni" mnie zachęca, książka wydaje się równie kwiko- i fejspalmogenna, jak poprzednie części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwikogenna - niezbyt, chyba, że ktoś jest masochistą i czerpie perwersyjną radość z nieustannego wkurwu/załamywania rąk nad główną bohaterką. To drugie - jak najbardziej.

      Usuń
  15. – Cały czas wyobrażam sobie, jak wyglądałyby dzieci z jego włosami i moimi oczami.
    – Jak twoja kostka?

    Dokladnie tak to przeczytalam i kwiklam. Dziecko wygladajace jak kostka?! Wtf musk

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja bym za te kwiatki dała punkt w "jak mała Kiea wyobraża sobie" bo widać, że wszystkie wielkie uroczystości kojarzą jej się ze ślubem. Zrozumiałabym informacje, że nie można użyć goździków bo władca/władczyni Niemiec ma alergię, ani lilii bo władcy/władczyni Włoch się kojarzą z jakąś porażką. Ale który kolor przynosi szczęście, to już przesądy na uroczystości typu ślub.

    OdpowiedzUsuń
  17. Chciałam tylko powiedzieć, że są już polskie ebooki Następczyni w sieci, jeśli ktoś chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (w sumie to dam wam od razu linka: https://mega.nz/#!zpYXhKAD!UHVh_OHVZ8lS5mXVRU-CwHM1aWxswSypuheaRkDEZRU )

      Usuń
    2. O, dziękuję *-* Czas na challenge "Jak przeczytać i nie zwariować".

      Usuń
    3. Powiem tak, myślałam, że Maryboo trochę przesadza z tą sukowatością i dysmózgowiem Eadlyn. Ale teraz wiem, że to nie był nawet ułamek prawdy.

      Usuń
    4. Nie mogłam się oprzeć pokusie i przejrzałam. O matko... Mam nieodparte wrażenie, że Eadlyn (zabija mnie to imię...) była kreowana na wzór Elsy z "Krainy Lodu", tylko jak zwykle nie Kierze bardzo, BARDZO nie wyszło.
      Ale za to okazuje się, że wystarczy odsunąć Amisię od mikrofonu i odebrać jej tytuł głównej bohaterki, a od razu staje się bardziej znośna.

      Usuń
  18. Wow. Ja to czekam na zbiór nowelek "Happily ever after". Jak napisała Cass:
    "The contents of Happily Ever After are as follows:
    The Prince (with the two bonus chapters), Maxon’s novella
    The Guard, Aspen’s novella
    The Queen, Amberly’s novella
    The Favorite, Marlee’s novella
    Three scenes from Celeste’s POV
    Lucy’s scene (bonus scene from The One)
    The bonus epilogue
    Where are they now?
    A map
    Various illustrations"
    Mapa... :D Dowiemy się wreszcie czegoś o tych prowincjach. Chyba :P Plus te sceny z perspektywy Celeste.
    I jeszcze coś - strona Cass podaje, że Warner Bros zdobyło prawa do ekranizacji Rywalek. Ciekawe czy coś z tego wyjdzie :P

    Kuro_Neko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zdobyło" - jakby było o co walczyć ;) Dla mnie i tak jedyną słuszną wersją pozostanie wersja z Barbie, którą ktoś linkował parę analiz temu

      Usuń
  19. Czytałam "Selekcję", owszem. Około 7.30 jadąc do szkoły i wracając ze szkoły po 8 lekcjach. Dlatego dopiero teraz zauważam, że głupota tego opka jest wielka jak ego Amisi i zUo Clarksona, Koty i Celeste. Wcześniej uważałam, że jest to po prostu głupie czytadło.

    Genialne analizy i czekam na "Następczynię"!

    ~ Assimilatte

    OdpowiedzUsuń
  20. Trochę mi tu tylko brakuje kilku za zachowanie wcale-nie-Effie i podejścia na zasadzie "co się nie dzieje harmomogramu trzeba się trzymać" to według mnie zasługuje na "Nie jesteśmy w Panem"

    OdpowiedzUsuń