Rozdział 27
Amisia
wraca do pałacu; w drodze do pokoju zatrzymuje ją przypadkowa
pokojówka.
– Nie chciałaby panienka zajrzeć na przyjęcie?– Nie rozumiem? – Czyżby zamierzano świętować mój powrót?
Ależ
oczywista, jakżeby inaczej. Wszak biedni mieszkańcy królewskiego
domostwa musieli spędzić całe święta bez swojej Mary Sue;
rozpacz wynikającą z faktu, że nie mogą grzać się w cieple jej
Aury Zajefajności zdołali zwalczyć wyłącznie pełnymi nadziei
fantazjami o jej rychłym powrocie i przygotowywaniem dużej ilości
konfetti.
Karny
jeżyk potrzebny od zaraz: 40
Pokojówka
nic jednak nie wyjaśnia i każe Ami kierować się do Komnaty Dam.
Ostrożnie otworzyłam drzwi. Kiedy tylko Tina – co ona tu robiła? – zauważyła błysk moich włosów, natychmiast zawołała na całą salę:– Już jest! Ami wróciła!Sala wybuchnęła wiwatami, a ja nic nie rozumiałam. Emmica, Ashley, Bariel… wszystkie tu były. Rozejrzałam się, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Marlee nie zostałaby tu zaproszona.
Cóż, ja bym nie była tego taka pewna; biorąc pod
uwagę bajeczne IQ Maksia, nie zdziwiłabym się w najmniejszym
stopniu, gdyby w celu sprawienia przyjemności ukochanej polecił
Marlee założyć na łeb perukę i w przebraniu pokojówki
niepostrzeżenie wmieszać się w tłum.
Ale zostawmy temat Marlee i skupmy się na tym, co
naprawdę istotne: do pałacu wróciły wszystkie odrzucone
kandydatki. A jak wiemy z przeróżnych reality shows, powrót całej
ekipy może oznaczać tylko jedno: czas na wielki finał!
Celeste podbiegła do mnie i uściskała mnie mocno.– Aaaa, ty małpo, wiedziałam, że zdążysz!– Co takiego? – zapytałam.Nie była w stanie wyjaśnić mi tego dostatecznie szybko, bo pół sekundy później Kriss także uściskała mnie i zaczęła mi krzyczeć do ucha. W jej oddechu czułam, że musiała już sporo wypić, a kieliszek w ręku potwierdzał, że nie zamierzała na razie przestawać.
Ten akapit z jakiegoś powodu napełnia mnie niepokojem.
– To my! – wrzasnęła. – Maxon jutro ma ogłosić zaręczyny! To jedna z nas!– Jesteś pewna?– Elise i ja zostałyśmy wczoraj wykopane, ale Maxon posłał po wszystkie dziewczęta, żeby urządzić przyjęcie, więc mogłyśmy zostać – potwierdziła Celeste.
...Tak, kochani. To jednak się stało.
Po pięćdziesięciu tysiącach stron Maxon Schreave
wreszcie postanowił zakończyć Eliminacje. A zgodnie ze
wspomnianymi przez Elise podczas babskiego wieczoru zasadami, teraz
nie ma już odwrotu – jest zobowiązany ostatecznie wybrać sobie
żonę w ciągu czterech dni...
… lub nawet szybciej, wziąwszy pod uwagę, że reguły
gry wspominały o trzech finalistkach, podczas gdy Maksiu pozostawił
tylko dwie dziewczyny.
A zatem cieszmy się i radujmy, kochani – po tym
literackim maratonie absurdu na horyzoncie nareszcie widać metę!
– Elise źle to przyjęła, wiesz jaka jest jej rodzina. Uważa, że ich zawiodła.– A ty? – zapytałam nerwowo.Celeste wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.– E tam.
No proszę; wystarczyła krótka sesja terapeutyczna w
bibliotece i Celeste od ręki pozbyła się wszystkich dręczących
ją lęków i wątpliwości. Ami marnuje się jako potencjalna
księżniczka, powinna zostać psychologiem.
Co
było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 40
– Napij się – nalegała Celeste, przechylając mój kieliszek. Wypiłam duszkiem szampana i zaczęłam kasłać. Zmiana czasu, napięcie emocjonalne ostatnich dni i nagła porcja alkoholu sprawiły, że od razu zakręciło mi się w głowie.
Okej, Cass, teraz to już pytam poważnie. O co chodzi z
tym wątkiem wysokoprocentowych trunków?
Patrzyłam, jak dziewczyny tańczyły na kanapach, świętując, pomimo że przegrały.
Najpierw Natalie i wygibasy na stole w obecności
zagranicznych dygnitarzy, a teraz to. Cass, czy jest jakiś konkretny
powód, dla którego kobiety w twoich powieściach nie lubią
tańcować na podłodze?
Celeste siedziała w kącie z Anną i wyglądała, jakby przepraszała raz za razem za swoje zachowanie.
Zaczynam żałować, że Celeste 2.0 nie dostała od nas
własnej kategorii.
Odwróciłam się i nieoczekiwanie zobaczyłam Kriss, która mnie objęła.– No dobrze – powiedziała. – Obiecajmy sobie, że jutro niezależnie od wszystkiego będziemy się cieszyć ze szczęścia tej drugiej.
Wiem, co znajduje się w 'Happily Ever After' w dziale
poświęconym dalszym losom bohaterów, w związku z czym mogę
napisać tylko jedno:
HE,
HE, HE.
– To dobry pomysł! – zawołałam, przekrzykując otaczający nas hałas.Roześmiałam się i opuściłam spojrzenie. W ułamku sekundy uświadomiłam sobie coś niezwykle ważnego. Błysk srebra na szyi Kriss nagle zaczął oznaczać o wiele więcej niż zaledwie kilka dni temu.
…
…
…Zgaduj – zgadula, kochani; jakiż to niespodziewany
twist fabularny szykuje nam autorka tym razem?
Wstrzymałam oddech, a Kriss popatrzyła na mnie pytająco, nie rozumiejąc, co się stało. Chociaż to było nieuprzejme i nagłe, wyciągnęłam ją z sali i odeszłam z nią kawałek korytarzem.– Dokąd idziemy? – zapytała. – Ami, co się stało?Zaciągnęłam ją za róg, do damskiej łazienki, upewniając się, czy jesteśmy same, zanim się odezwałam.– Jesteś rebeliantką – oskarżyłam ją.– Co takiego? – zapytała, trochę za dobrze przygotowana. – Zwariowałaś. – Ale jej ręka uniosła się do szyi, zdradzając ją.– Wiem, co znaczy ta gwiazdka, Kriss, więc nie okłamuj mnie – powiedziałam spokojnie.
Tadaam! Tak, tak, moi drodzy; to właśnie Kriss jest
ową wtyką, „opcją B”, o której wspomniał August.
No i fajnie. A teraz musimy się na chwilę zatrzymać i
podumać.
Wielu z Was wspominało w komentarzach, że zupełnie
nie rozumieją, dlaczego powinni kibicować Americe, skoro Kriss bije
ją właściwie na każdym polu: wie, kiedy trzymać język za
zębami, myśli, jest rozważna. Ewidentnie byłaby lepszą
księżniczką od panny Singer, prawda?
Cóż...nieprawda.
Wiem, wiem; ja sama kilkakrotnie wspominałam, że Kriss
w pewnych sytuacjach prezentuje się lepiej od Amisi i podtrzymuję
tę opinię, chociażby w kwestii stałości uczuć. Ale wiecie co?
Trochę więcej niż zero to nadal bardzo mało, a bycie
bardziej wartościowym od Singerówny nie jest tożsame z byciem
WŁAŚCIWĄ kandydatką.
Ci z Was, którzy znają serię być może wiedzą, w
czym rzecz; reszta przekona się już za chwileczkę, dlaczego moja
początkowa (niewielka, ale jednak) sympatia w stosunku do Kriss
ulotniła się w rozdziale 27 i dlaczego, siadając do analiz,
doskonale wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie w pełni jej
kibicować w jej dążeniu do korony.
Oto, co się właśnie stało: Ami oskarżyła Kriss o
bycie rebeliantką – przestępstwo, które w Illei karze się
śmiercią (no, chyba że król akurat postanowi zerwać z rutyną,
jak miało to miejsce podczas wiadomej ceremonii). Przeanalizujmy
teraz sytuację panny Ambers.
- Pamiętajcie, iż Kriss najprawdopodobniej NIE WIE (tak, to kanon; nie pytajcie mnie, dlaczego August nie raczył jej o tym poinformować, bo odpowiedź na to pytanie zna tylko autorka) o roli Amisi w spisku, możliwe, że nie wie nawet kim był papa Singer; ostatecznie nie wszyscy rebelianci muszą się znać, a Kriss pochodzi z zupełnie innej prowincji niż Singerowie. Innymi słowy, Amisia rzuciła jej w twarz oskarżenie...nie mając nic na poparcie swojej tezy. Nie podaje konkretnych imion, nie tłumaczy, co oznacza gwiazdka na szyi dziewczyny i skąd zna znaczenie symbolu, nie robi nic poza grożeniem jej paluszkiem. Póki co panna Ambers może spokojnie założyć, że America nie ma ŻADNYCH dowodów na to, że Kriss jest zamieszana w sprawę Północy.
- Że dowody mogą się jednak znaleźć? Oczywista – tyle, że w tej sytuacji America wkopałaby nie tylko rywalkę, ale i siebie. Gdyby przyszło jej zeznawać przed królem (bo to on, a nie Maksiu musiałby się ostatecznie zająć sprawą powiązań kandydatek z ruchami rebelianckimi), dziewczyna musiałaby wytłumaczyć, skąd zna znaczenie danych symboli, a to skończyłoby się zapewne kolejnym pogrzebem w familii Singerów. Można bezpiecznie założyć, że Ami nie chciałaby ryzykować bezpieczeństwa swojej rodziny, nawet dla wkopania konkurentki.
- Póki co jedynym dowodem na związek Kriss z anarchistami jest wisiorek. Który...no wiecie...bardzo łatwo wyrzucić. Albo wręcz podrzucić jakiejś (ekhm, ekhm) innej dziewoi mieszkającej w pałacu. Na przykład takiej znanej ze swego umiłowania do nieszablonowej biżuterii.
- No i w końcu: Kriss została wystawiona (i zapewne odpowiednio przeszkolona) przez buntowników. Można by się spodziewać, że od początku uczyli ją, że choćby ktoś złapał ją za rękę, ma wmawiać, że to nie jej kończyna i robić wszystko, co w jej mocy, żeby nie wpaść; ostatecznie, kilka godzin tortur i dziewczyna z dużym prawdopodobieństwem wypaplałaby wszystkie sekrety buntowników z Północy.
A teraz, biorąc to wszystko pod uwagę, zobaczmy, jak
Kriss reaguje na oskarżenie Amisi:
Po dobrze wyliczonej pauzie Kriss westchnęła.– Nie zrobiłam niczego niezgodnego z prawem. Nie organizuję żadnych protestów, tylko popieram ich sprawę.
...Tak.
Nasz Szpieg z Krainy Deszczowców po prostu przyznał
się do konszachtów z rebeliantami.
Panna Ambers, gdy w grę wchodzi intelekt i
przebiegłość, tak naprawdę nie rożni się zbytnio od Amisi: obie
mają pomiędzy uszami przeraźliwą pustkę. Po prostu Kriss zdołała
ukrywać ów niewygodny fakt dłużej od naszej protagonistki.
Użyj
mózgu, Luke: 178
Aha, i jeszcze jedno. Kriss? Gratulacje, nie ma to jak
nosić na szyi symbol rebelii. W kategorii „dzieci Stirlitza”
zdołałaś niniejszym prześcignąć nawet Aspericę i słynną
bransoletkę z guziczka.
Użyj
mózgu, Luke: 179
No i na zakończenie: bardzo mi przykro, kwiatuszku, ale
biorąc pod uwagę, że Clarkson kazał wrzucić do worka z napisem
„Ósemki” sporą grupę obywateli tylko i wyłącznie za to, że
ośmielili się nosić T-shirty z napisem 'Team Miecio&Henio', to
obawiam się, że „popieranie sprawy” przyjmujące formę BYCIA
PAŁACOWĄ WTYKĄ kwalifikuje cię na stryczek.
Użyj
mózgu, Luke: 180
– Jeśli musisz wiedzieć, tak, zostałam… zaprezentowana królowi jako jedna z możliwości. Jestem pewna, że już się zdążyłaś domyślić, ale cała ta loteria była śmiechu warta.
„Zaprezentowana”? Niby przez kogo? Czyżby to August
wysłał list polecający? Nawet bym się nie zdziwiła.
– Król był… i nadal jest… całkowicie nieświadomy, ile kandydatek Północy zostało zgłoszonych do wyboru.
Ośmielę się szepnąć, że sytuacja ta mogłaby ulec
poprawie, gdyby wreszcie zainwestował w aparat bezpieczeństwa.
Ja byłam tylko jedną z wielu mających nadzieję na osiągnięcie tego celu, i początkowo byłam całkowicie oddana mojej sprawie. Nie rozumiałam Maxona i nie wydawało mi się, żeby mu na mnie zależało. Ale potem poznałam go bliżej i naprawdę było mi przykro, że w ogóle się mną nie interesuje. Po tym, jak odeszła Marlee, a jego więź z tobą zaczęła się rozluźniać, zobaczyłam go w całkowicie nowym świetle. Możesz uważać, że przyjechałam tutaj z niewłaściwych pobudek i może masz rację. Ale teraz jestem tutaj z całkowicie innego powodu. Kocham Maxona i nadal o niego walczę. Uważam, że razem moglibyśmy dokonać wielkich rzeczy. Więc jeśli myślisz, że możesz mnie próbować szantażować albo mnie wydać, zapomnij o tym. Nie zamierzam się wycofywać. Rozumiesz mnie?
Wow, przemowa taka wzniosła, panna zakochana
rebeliantka taka niezłomna.
Kriss? Czy przeszło ci przez myśl, że w pałacu mogą
być podsłuchy?
Że jakaś opłacona pokojówka może was szpiegować,
stojąc za drzwiami?
Że Amisia może mieć w nosie zasady fair play i po
prostu wszystko wypaplać (pomińmy na chwilę wymienione przeze mnie
wcześniej argumenty, jest jasne, że żadna z tych ameb nie potrafi
planować długofalowo)?
I że właśnie zrobiłaś najgłupszą możliwą rzecz,
zdradzając swój największy sekret – nie wiadomo właściwie, w
imię czego?
Użyj
mózgu, Luke: 181
Kriss nigdy nie przemawiała tak stanowczo, a ja nie wiedziałam, czy przyczyną było to, że całkowicie wierzy w swoje słowa, czy też duża ilość szampana.
Aaa, więc to o to chodziło z tym alkoholem? Kriss gada
jak najęta, bo się upiła? W takim razie kolejne szczere
gratulacje, żabko: nie ma to jak radośnie urżnąć się na terenie
wroga. Szkoda, że fali pijackiego podniecenia nie narysowałaś
jeszcze mapy do kryjówki rebeliantów.
Użyj
mózgu, Luke: 182
Chciałam jej powiedzieć, że ja i Maxon także możemy dokonać wielkich rzeczy, że prawdopodobnie już zrobiliśmy więcej, niż się mogła domyślać.
Błagam cię, Americo, chociaż ty wykaż się resztkami
instynktu samozachowawczego.
Ale to nie była odpowiednia pora na przechwałki.
Uff. Dziękuję.
Ja przyjechałam tutaj ze względu na moją rodzinę, ona także przyjechała ze względu na coś w rodzaju rodziny. Dlatego przekroczyłyśmy te drzwi i znalazłyśmy drogę do serca Maxona. Co by to dało, gdybyśmy się teraz skłóciły?
Słuchajcie, ja wiem, że Amisia popiera buntowników z
północy i w ogóle, ale rozczula mnie fakt, że w ogóle zdaje się
do niej nie docierać to, że Kriss właśnie przyznała się do
bycia szpiegiem dla illeańskiego odpowiednika organizacji
terrorystycznej. Słoneczko, wasza ewentualna kłótnia to akurat
najmniejszy z możliwych problemów.
– Doskonale. A teraz, jeśli mi wybaczysz, wracam na przyjęcie.Rzuciła mi zimne spojrzenie i wyszła z łazienki, zostawiając mnie z uczuciem wewnętrznej rozterki.
Kriss, dałabyś już spokój z tymi teatralnymi
gestami, wystarczająco się skompromitowałaś.
Czy powinnam była milczeć? Czy powinnam przynajmniej komuś o tym powiedzieć? Czy to w ogóle było coś złego?
a) raczej tak, chyba że chcesz, by Clarkson odbył z
tobą długą, intymną rozmowę na temat źródeł twej wiedzy
b) lepiej nie, gadulstwo zazwyczaj źle się dla ciebie
kończy
c) zdecydowanie tak, przynajmniej póki władzę w kraju
sprawuje ojciec Maksia.
Amisi odchodzi ochota na balowanie, wraca więc do
swojej sypialni; pokojówki na szczęście siedzą w wiadomej
dziurze.
Kriss była rebeliantką. Zgodnie z jej słowami, nie robiła nic niebezpiecznego, ale nadal się zastanawiałam, co to dokładnie oznaczało. Musiała być tą osobą, o której mówili August i Georgia. Skąd w ogóle przyszło mi do głowy, że to może być Elise?
Bo Cass dała nam tak niewiele wskazówek, że ową
wtyką równie dobrze mógłby być gwardzista Markson albo inna
stuplanowa postać?
Czy to Kriss pomagała im dostać się do pałacu? Czy wskazywała im, gdzie mają szukać interesujących ich rzeczy?
Cass? To bardzo dobre pytanie. Czy Kriss w ogóle coś
ROBIŁA jako szpieg?
Pytam poważnie. Wiemy, że August postanowił umieścić
swojego człowieka w pałacu, by ów człowiek (rodzaju żeńskiego)
poprzez małżeństwo doprowadził do zmian w Illei – ale czy panna
Ambers w jakikolwiek inny sposób ułatwiała „swoim” robotę?
Podanie kodu do domofonu? Tajna dostawa kredek, coby rebelianci mieli
czym mazać po ścianach? Cokolwiek?
Co mogłabym zresztą powiedzieć? Jeśli Maxona i Kriss łączyło prawdziwe uczucie, każda próba zdemaskowania jej wyglądałaby jak rozpaczliwe działanie w celu uzyskania przewagi. A nawet gdyby to podziałało, nie chciałam w ten sposób zdobywać Maxona.Chciałam, żeby wiedział, że go kocham.
Cóż, myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby po
prostu mu o tym powiedzieć.
Puk, puk! Do sypialni Ami wchodzi Maxon; niesie ze sobą
wypchaną kopertę i pudełeczko.
Chłopak jest wyjątkowo zdenerwowany; pyta Amisię o
sytuację w domu.
– Mama jakoś się trzyma, a Kenna jest prawdziwą opoką. Martwię się przede wszystkim o May i Gerada. Kota nie mógłby chyba zachować się podlej, niż to zrobił w takiej sytuacji. Zupełnie jakby w ogóle nie kochał taty, nie potrafię tego zrozumieć – przyznałam.
Nie wiń Koty, Americo; czarne charaktery w powieściach
YA już tak mają, że nie kochają nikogo i niczego poza sobą.
Konkurencja dla Kajusza: 48
Maksiu zgadza się, że papa Singer był świetnym
gościem i stwierdza, że widzi podobieństwa między Shalomem i jego
rudowłosą latoroślą (poczucie humoru, optymizm, nieustępliwość,
oczy i nos). Amisia dziękuje mu za komplement i pyta, co też ze
sobą przyniósł; Maxon oznajmia, że to spóźniony prezent
gwiazdkowy. Prosi dziewczynę, żeby na razie nie zaglądała do
koperty (są tam, jak się przekonamy za tydzień, listy), ale
zachęca ją, żeby sprawdziła, co znajduje się w pudełku. Jest to
ramka ze zdjęciem:
(...)przedstawiającym dom. Nie byle jaki, ale naprawdę prześliczny, w ciepło-żółtym kolorze, otoczony trawnikiem tak gęstym, że samo patrzenie mówiło mi, z jaką przyjemnością pochodziłabym po nim. Okna na parterze i piętrze były wysokie i szerokie, a drzewa zacieniały część trawnika. Z jednego z drzew zwisała nawet huśtawka.
Tak, tak, dobrze myślicie: Maksiu kupił swojej damie
dom (ciekawam, czy też jest wyposażony w plazmę). Ale nie jest to
bynajmniej dom DLA niej, o nie. To domek dla jej rodziny – znajduje
się w Angeles, a więc niedaleko pałacu.
Czy już wiecie, do czego zmierzamy, moi drodzy?
– Powiedziałaś mi, żebym odesłał inne dziewczęta. Zrobiłem to. Musiałem zatrzymać jeszcze jedną, takie są zasady, ale… powiedziałaś, że jeśli udowodnię, że cię kocham…– …to mnie wybierzesz?– Oczywiście, że cię wybiorę.Całkowicie oniemiałam. Roześmiałam się nerwowo i zaczęłam go całować, śmiejąc się między pocałunkami. Maxon, zadowolony z tej demonstracji uczuć, odwzajemniał pocałunki i śmiał się razem ze mną.– Weźmiemy ślub? – krzyknęłam, całując go znowu.– Tak, weźmiemy ślub – roześmiał się i pozwolił się dalej atakować.
Tak, kochani. To naprawdę się dzieje. Maxon Schreave
podjął decyzję.
...Cóż, zobaczymy, jak długo wytrwa w tym
postanowieniu.
Nasze gołąbki przechodzą od pocałunków do
stopniowego pozbywania się odzieży; Amisia pomaga księciu zdjąć
koszulę i zaczyna go miziać po plecach. Maksiu nerwowo dopytuje
się, czy Ami nie przeszkadzają jego blizny, ale ta zapewnia go, że
dzięki nim kocha go jeszcze bardziej, bo zebrał wszak baty od
ojczulka w jej obronie.
Na chwilę wstrzymał oddech.– Co powiedziałaś?Uśmiechnęłam się.– Kocham cię.– Możesz powtórzyć? Ja tylko…Wzięłam jego twarz w dłonie.– Maxonie Schreave, kocham cię. Kocham cię.– A ja kocham ciebie, Americo Singer. Kocham cię z całego serca.
...Nie do wiary. Nie do wiary.
W końcu to z siebie wydusili. Jestem pod wrażeniem.
Maksiu nagle zamienia się w prawdziwego ogiera i zrywa
z Amisi suknię nie zważając na guziki, tak że nieboga zostaje w
samej halce; już, już wydaje się, że opuścimy bezpieczną strefę
PG-13, ale:
Czułam, jakby wszystko na świecie zniknęło… aż do chwili, kiedy usłyszeliśmy nagły hałas na korytarzu. Maxon popatrzył na drzwi, jakby się spodziewał, że w każdej chwili mogą stanąć otworem. Był spięty, bardziej wystraszony niż kiedykolwiek wcześniej.– To nie on – wyszeptałam. – To pewnie któraś dziewczyna wraca do pokoju, zataczając się, albo pokojówka zrzuciła coś przy sprzątaniu. Nic się nie stało.
Przyznam, że nie rozumiem: czy Maksiu obawiał się, że
Clarkson nagle wparuje do sypialni Amisi? Z jakiej racji? Król nigdy
tu nie zaglądał. I o co chodzi z tym lękiem przed łoskotem?
Czyżby jego wysokość miał zwyczaj tłuc wazony z kwiatami w
drodze do pokoju syna?
A co do podkreślenia – ja tak tylko przypomnę, że
najmłodsze z kandydatek mają szesnaście lat. Skąd nagle to
alkoholowe szaleństwo?
Maksiu przeprasza Amisię i stwierdza, że w tak
nieromantycznych warunkach nie da rady, ekhm, stanąć na wysokości
zadania. Ta nie ma pretensji, choć jest zrozumiale rozczarowana;
Maksiu obiecuje jej, że odbiją to sobie podczas miodowego miesiąca:
- (…) gdzie będziemy sami. Żadnych obowiązków, żadnych kamer, żadnych straży.
Za to od groma rebeliantów, który tylko będą czekać
na to, żeby ustrzelić was w jakimś ustronnym miejscu, z dala od
ochrony i świadków.
Użyj
mózgu, Luke: 183
Amisia twierdzi, że nie chce być rozpieszczana (tak,
tak, oczywiście...); Maksiu mówi jej, że nic z tego, i leci
Edwardem Cullenem:
– Zamierzam dawać ci prezenty, ale nie to miałem na myśli. Zamierzam kochać cię bardziej, niż jakikolwiek mężczyzna kochał jakąkolwiek kobietę, bardziej niż mogłabyś sobie kiedykolwiek wymarzyć. Obiecuję ci to.
Amisia rozpływa się po tym wyznaniu i prosi księcia,
żeby został z nią na noc (żadnych seksów, jedynie wspólne
spanie):
Popatrzył na sufit i zastanowił się. W końcu uległ.– Mogę, ale będę musiał wyjść bardzo wcześnie.
A to dlaczego? Waćpan masz prawo sypiać ze wszystkimi
kandydatkami, nawet jednocześnie, jeśli taka twoja wola; naprawdę
nie ma potrzeby się chować.
Nasze gołąbeczki przytulają się do siebie pod kołdrą
i po raz kolejny wyznają sobie miłość.
Leżałam bez ruchu, rozkoszując się tą chwilą szczęścia. Wydawało mi się, że zaledwie kilka sekund później oddech Maxona zwolnił i wyrównał się. Zdążył już zasnąć.Maxon nigdy nie zasypiał.
Biedak, musi wypijać hektolitry kawy.
Przy mnie musiał się czuć bezpieczniej. A po tych wszystkich obawach o to, jak zachowywał się wobec mnie jego ojciec, ja także poczułam się dzięki niemu bezpieczna.Westchnęłam i obiecałam sobie, że rano porozmawiamy o Aspenie. To musiało się stać przed uroczystością, a ja byłam pewna, że wiem, jak mam to najlepiej wyjaśnić. Na razie zamierzałam się cieszyć tą chwilą spokoju i odpoczynku w ramionach mężczyzny, którego kochałam.
Rozdział
28
Rano Amisia budzi się rozanielona w objęciach Maxona;
gołąbeczki tulą się i droczą, Maksiu nazywa swą lubą „miłą”,
na co ta żartobliwie grozi, że mu przyłoży (Maxon, uważaj na
krocze!). Książę pyta, jak wobec tego wolno mu się zwracać do
przyszłej żony i w odpowiedzi słyszy, że każde inne określenie
jest w porządku, o ile będzie przeznaczone tylko dla niej. America
następnie próbuje się dowiedzieć, jakież to czułe słówko
preferowałby Maksiu w odniesieniu do swojej skromnej osoby; ten
żartuje, że jedyną dopuszczalną formą jest „jego wysokość
małżonek”. Nasi milusińscy wpadają w tak dobry nastrój, że
zaczynają się nawzajem łaskotać.
Mimo moich protestów zaczął łaskotać mnie po całym ciele, sprawiając, że pisnęłam głośno. Niemal równie szybko umilkłam, bo do pokoju wpadł gwardzista z odbezpieczoną bronią.
Ja wiem, że gwardzista ma obowiązek sprawdzać, czy
hałasy w sypialni damy nie oznaczają niebezpieczeństwa... ale
chyba idzie odróżnić dźwięki łóżkowych figli od szamotania
się z potencjalnym zamachowcem? Bo jeśli nie, to czarno widzę
przyszłe intymne pożycie książęcej pary.
Tym razem wrzasnęłam i podciągnęłam kołdrę, żeby się zasłonić. Byłam tak przerażona, że dopiero po chwili zorientowałam się, że te zdeterminowane oczy należą do Aspena. Czułam się tak upokorzona, że miałam wrażenie, jakby ktoś przypalił mi policzki ogniem.
Oj, trzeba będzie po ślubie zainwestować w zamki w
drzwiach.
Aspen zatrzymał się jak sparaliżowany. Nie potrafił sklecić jednego zdania, patrzył tylko na Maxona w bieliźnie i na mnie, przykrytą kołdrą.
Aspen, no daj spokój, dopiero teraz domyśliłeś się,
do czego to wszystko zmierzało?
Mój szok został w końcu przerwany przez szczery śmiech.Chociaż ja byłam przerażona, Maxon sprawiał wrażenie oazy spokoju. Właściwie wyglądał, jakby go bawiło, że został przyłapany. Odezwał się głosem, w którym pobrzmiewała odrobina samozadowolenia:– Zapewniam pana, gwardzisto Leger, że nic jej nie grozi.
Swoją drogą, biedni ci pałacowi gwardziści – o co
zakład, że po książęcym ślubie będą grać w
„kamień-nożyce-papier”, żeby tylko uniknąć warty pod
drzwiami sypialni Maxona i ewentualnej konieczności oglądania swego
władcy w dezabilu?
Aspen czym prędzej ucieka z pokoju, Ami gryzie się, że
postawiła byłego w niezręcznej sytuacji.
Maxon podszedł, żeby mnie objąć.– Nie musisz być taka zawstydzona. Nie byliśmy przecież nago. W przyszłości na pewno będą się zdarzać podobne sytuacje.
...Rany koguta, ja tylko żartowałam z tym zamkiem w
drzwiach. Maxon, czy ty na serio próbujesz mi powiedzieć, że
SPODZIEWASZ się, iż pałacowi gwardziści regularnie będą was
widywać podczas figo-fago?!
– To okropnie upokarzające – jęknęłam.– Że zostałaś przyłapana w łóżku ze mną? – W głosie Maxona wyraźnie zabrzmiał ból.
- Jak śmiesz czuć się niezręcznie, paradując
(niemal) z cyckami na wierzchu przed obcym facetem, będącym w
dodatku twoim przyszłym służącym?!
...Serio, Maxon? Serio? To jest to chłopię, wychwalane
wśród fanek jako wzór dżentelmeństwa?
– Nie! Tu nie chodzi o ciebie. Tylko, sama nie wiem, to powinna być nasza prywatna sprawa. – Pochyliłam głowę i zaczęłam się bawić brzegiem kołdry.Maxon czule pogładził mnie po policzku.– Przepraszam. – Podniosłam głowę, bo w jego głosie brzmiała szczerość, której nie potrafiłabym zignorować. – Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale od teraz ludzie cały czas będą się przyglądać naszemu życiu. Przez pierwszych kilka lat pewnie często będą się wtrącać. Wszyscy królowie i królowe mieli tylko jedynaków. Na pewno w niektórych przypadkach to był świadomy wybór, ale po tych trudnościach, jakie miała moja matka, będą chcieli mieć pewność, że w ogóle możemy powiększyć rodzinę.
Poniżej – wizualizacja nocy poślubnej Amisi i
Maksia:
I co to niby znaczy „wszyscy” królowie? Wszyscy w
Illei? Nieprawda, już sam Grześ miał trójkę pociech. Wszyscy
zagraniczni (i właściwie od kiedy)? Jakoś ciężko mi w to
uwierzyć.
Amisia zapewnia go, że pod tym względem trafił ze
swym matrymonialnym wyborem w dziesiątkę, bo Singerowie to płodna
familia (Henryk VIII lubi to).
Maksiu ubiera się, całuje lubą na pożegnanie i
zapewnia, że dzisiaj oficjalnie ogłosi swój wybór, po czym
wychodzi.
Zanim zamknęłam drzwi, usłyszałam, że Maxon szepnął:– Lady America będzie panu wdzięczna za dyskrecję.
Maksiu, biorąc pod uwagę, że najwyraźniej
oczekujesz, iż gwardziści będą podglądać twoje życie intymne
przez dziurkę od klucza, na twoim miejscu zamieniłabym ową
grzeczną prośbę na stanowczy rozkaz – no, chyba że bardzo
chcesz się stać głównym obiektem plotek całej pałacowej służby.
Amisia odczekuje kilka minut, po czym wychodzi na
korytarz.
– Tak strasznie cię przepraszam – jęknęłam.– To nie tak, że się tego nie spodziewałem. To było tylko zaskoczenie – odrzekł Aspen.– Powinnam była ci powiedzieć – stwierdziłam, wychodząc na korytarz.– To nie ma znaczenia. Nie mogę tylko uwierzyć, że z nim spałaś.Położyłam mu ręce na piersi.– Nie zrobiliśmy tego, Aspenie, przysięgam.
…
…
…
A teraz uwaga, kochani. Oto moment, na który wszyscy
czekaliście.
I wtedy, w ostatniej chwili, wszystko zostało zrujnowane.Zza rogu wyszedł Maxon, trzymając Kriss za rękę. Zobaczył mnie przyciśniętą do Aspena w nagłej próbie usprawiedliwienia się. Cofnęłam się, ale niedostatecznie szybko. Aspen odwrócił się do Maxona, chcąc udzielić jakichś wyjaśnień, ale był zbyt zaskoczony, żeby się odezwać.
No i sami powiedzcie – jak tu nie wierzyć w karmę?
America z Legerem mogli się obściskiwać przez pół roku w trybie
24/7 – a Maxon musiał ich złapać akurat wtedy, kiedy dla odmiany
nie robili nic zdrożnego. Co za pech, co za pech!
...Chociaż wiecie co? Biorąc pod uwagę, że
niemożliwym jest, by Aspen nie usłyszał tupania dwóch par nóg
tuż za zakrętem korytarza, zaczynam podejrzewać, że facet
specjalnie dopuścił do takiego, a nie innego rozwoju sytuacji. Moja
teza o ukrytych skłonnościach masochistycznych zaczyna
niebezpiecznie przypominać kanon.
Kriss jest w szoku, ale wygląda raczej na smutną, niż
usatysfakcjonowaną (cóż, może pozostała jej przynajmniej resztka
zdolności aktorskich, albo zdążyła na czas wytrzeźwieć); Maxon
stwierdza zimnym tonem, że przywlókł tu pannę Ambers aby wyjaśnić
jej, jak się sprawy mają, ale obecnie będzie musiał nieco
skorygować swoje plany i odsyła dziewczynę precz.
– Wiedziałem – powiedział. – Powtarzałem sobie, że mi się wydaje, ponieważ gdybym miał rację, na pewno byś mi o tym powiedziała. Podobno miałaś być ze mną szczera. – Przewrócił oczami. – Nie mogę uwierzyć, że nie zaufałem swoim przeczuciom. Wiedziałem od tamtego pierwszego spotkania. To, jak na niego patrzyłaś, jak bardzo byłaś rozproszona. Ta przeklęta bransoletka, którą nosiłaś, ten liścik na ścianie, wszystkie te razy, kiedy wydawało mi się, że cię mam i nagle znowu cię traciłem… to przez ciebie – powiedział, patrząc na Aspena.
…
…
...Wiedziałeś?
Wiedziałeś,
że guzik na nadgarstku Ami należy do gwardzisty?
I że list do Aspena został napisany jej ręką?
I że dziewczyna robi do Legera maślane oczy?
...I nic z tym nie zrobiłeś?
…
Maxon? Oficjalnie oznajmiam, że nie zasługujesz nawet
na ćwierć miligrama współczucia.
Aspen rycersko bierze wszystko na klatę i wmawia
Maxonowi, że to jego wina i że narzucał się Singerównie wbrew
jej woli.
...Aspen,
to bardzo ładnie z twojej strony, że bronisz byłej, ale obawiam
się, że twoja historyjka bierze w łeb, zważywszy że
Amisia nosi na nadgarstku guzik z twojego munduru.
Użyj
mózgu, Luke: 184
Maxon, nie odpowiadając na wyjaśnienia Aspena, podszedł prosto do niego i spojrzał mu w oczy.– Jak się nazywasz? Jak masz na imię?
A ten co, nagle zapomniał, jak się składa literki?
Maksiu, twoi gwardziści mają na piersiach takie śmieszne
plakietki, z których możesz odczytać ich imiona i nazwiska. Nie
mówiąc już o tym, że jeszcze kilka minut temu pozdrowiłeś
Legera po imieniu, więc najwyraźniej cierpisz na sklerozę.
Aspen się przedstawia, Maksiu każde mu iść precz,
zanim wyśle go na front; Aspen idzie precz.
Nasze (już chyba nie) gołąbki zamykają się w
sypialni Ameriki.
– Jak długo? – zapytał cicho, nadal nad sobą panując.
Oooch, kochaneczku, lepiej przygotuj sobie kanapki i coś
do picia, to będzie długa historia.
– Czy pamiętasz tę kłótnię…– Kłócimy się od dnia, w którym się poznaliśmy! – wybuchnął Maxon. – Musisz być dokładniejsza!
Wiecie co? To jedna z nielicznych wypowiedzi Maxona w
tej serii, która autentycznie mnie rozbawiła; nie jestem tylko
pewna, czy o taki efekt chodziło Cass, gdy pisała ów dialog.
Zadrżałam, nie ruszając się z miejsca.– Po przyjęciu urodzinowym Kriss.Jego oczy rozszerzyły się.– Czyli w zasadzie odkąd tu przyjechał – powiedział, a w jego głosie zabrzmiało coś przypominającego sarkazm.
Maxon, mogę cię nie lubić i uważać za idiotę, ale
nie da się ukryć, że złamane serce przynajmniej pozwoliło ci
odzyskać część twoich dawno obumarłych metaforycznych jaj.
– Maxonie, naprawdę cię przepraszam. Początkowo chciałam go chronić, a potem chroniłam siebie. A po tym, co stało się z Marlee, bałam się powiedzieć ci prawdę. Nie mogłabym cię stracić – dodałam błagalnie.– Stracić mnie? Stracić mnie? – powtórzył ze zdumieniem. – Wracasz do domu z małą fortuną, nową klasą i mężczyzną, któremu wciąż na tobie zależy! To ja ponoszę stratę!Te słowa sprawiły, że zabrakło mi oddechu.– Wracam do domu?
Skąd, Amisiu; jestem pewna, że Maksiu tylko tak
żartuje i za chwilę zaproponuje ci życie w trójkącie tudzież
innych wesołych figurach geometrycznych.
Użyj
mózgu, Luke: 185
Popatrzył na mnie, jakbym była całkiem głupia, że o to pytam.– Ile razy mam pozwolić, żebyś łamała mi serce? Czy naprawdę myślisz, że mógłbym ożenić się z tobą, uczynić cię moją księżniczką, skoro okłamywałaś mnie przez większość naszej znajomości? Nie zamierzam się torturować w ten sposób przez resztę życia. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale mam tego już zupełnie dość.
Fakt, zdziwienie Ameriki było dosyć idiotyczne, ale,
Maxon... Biorąc pod uwagę ilość punktów, które zgromadziłeś w
kategorii „Kochanek z kartonu”, na twoim miejscu nie oburzałabym
się zbyt mocno.
Zaczęłam szlochać.– Maxonie, proszę. Przepraszam, to nie tak, jak to wyglądało, przy… przysięgam. Kocham cię!Podszedł do mnie powoli, a jego oczy były całkowicie puste.– Ze wszystkich kłamstw, jakie mi powiedziałaś, to jest najbardziej obrzydliwe.– To nie… – Wyraz jego oczu sprawił, że umilkłam.– Niech twoje pokojówki się postarają. Powinnaś wyjechać stąd z klasą.
Aż się boję, w co tym razem będzie ubrana nasza
heroina.
Maksiu wychodzi, Amisia rzuca się na łóżko i zaczyna
szlochać.
Płakałam z nadzieją, że zdołam się pozbyć tego bólu przed uroczystością. Jak miałam ją przetrwać? Spojrzałam na zegarek, żeby zobaczyć, ile mam jeszcze czasu… i zobaczyłam grubą kopertę, którą poprzedniego wieczora dał mi Maxon.Uznałam, że to ostatnia cząstka jego, jaką kiedykolwiek będę miała, więc desperacko otworzyłam kopertę.
I to już wszystko na dziś. A za tydzień: listy od
Maxona i twist fabularny, który w prawdziwym świecie wydarzyłby
się już wiele księżyców wcześniej.
Zostańcie z nami!
Statystyka:
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 40
Dobre Mzimu: 39
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 82
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 40
Kochanek z kartonu: 37
Konkurencja dla Kajusza: 48
Nie, nie jesteśmy w Panem: 32
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 24
Użyj mózgu, Luke: 185
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 40
Dobre Mzimu: 39
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 82
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 40
Kochanek z kartonu: 37
Konkurencja dla Kajusza: 48
Nie, nie jesteśmy w Panem: 32
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 24
Użyj mózgu, Luke: 185
Maryboo
Zdarzył się cud. Teoretycznie wreszcie zaczęło się cokolwiek dziać w tej szmirze. Btw, przeczytałam wasze analizy od zmierzchów po te dzieUo i wszystkie są super.
OdpowiedzUsuńHahaha xD Nie wierzę, że wtopili się w taki sposób. Nie wierzę! Wyłam przez pół analizy ze śmiechu z Wielkiego Szpiega, a później z trójkąta romantycznego.
OdpowiedzUsuńMaryboo, zgadzam się w całej rozciągłości - to jedno zdanie od Maxona, zamierzone czy nie, było przepiękne :D
Dzięki za analizę, była świetna. Zostały już tylko dwie do końca, tak?
Trzy, licząc z epilogiem.
UsuńAle Zwrot Akcji!!! Jak w telenoweli.Teraz będą trzy rozdziały o tym rozmawiać?
OdpowiedzUsuńPodobały mi się kawałki o Kriss.
Chomik
A słyszeliście o teorii, że Lady Brice (taka jedna w Następczyni) to zakamuflowana Kriss. I że SPOILER Ami miała zawał, KONIEC SPOILERA bo dowiedziała się, że Maksio i ona mieli romans? Fajnie by było. Ale to znaczyłoby pewną skazę w ideale Maksia, więc... To raczej nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuńŻelek
Jak ja mogłam to czytać na sucho to będę się całe życie zastanawiać. Chyba wydawca dyszał Cass nad karkiem "za mało stron!!!" i stąd ten zwrot akcji. Btw, widziałam taki w telenoweli brazylijskiej na tv 4, którą oglądałam jak zdychałam na grypę.
OdpowiedzUsuńKajam się i sypię głowę popiołem.
OdpowiedzUsuń-Jesteś rebeliantem!
OdpowiedzUsuń-Nie!
-Tak!
-No dobra, ale Amisiu, kto tu nie jest rebeliantem?
Powiedziała Kriss elegancko i teatralnie pokazując w koło. Amisia podążły wzrokiem za jej dłonią w nadzieji, że zobaczy dowód na jej słowa, ale zobaczyła jednie dwóch miłych panów biwakujących w królewskim ogrodzie.
-Jaja sobie robisz?
Sykneła Amisia.
Ah, Panzer-szczerość. Jakie to piękne.
Jeśli chodzi o jedynaków w rodzinie królewskiej, to Cass zaprzecza sobie nie tylko dlatego, że Grzesiu miał trójkę dzieci. Przecież illeańskie księżniczki wydaje się za mąż do obcych krajów, więc tron dziedziczy się chyba po linii męskiej, prawda? Zatem co się działo, gdy jedynym dzieckiem była córka? Zostawała w kraju i urządzano jej eliminacje albo jej mąż musiał zamieszkać w Illei?
OdpowiedzUsuńFeanaro
Nigdy nie rozumiem co jest romantycznego w zwracaniu się do siebie pełnym imieniem i nazwiskiem. Zarzut nie tylko do Cass, bo zwroty w stylu "Maxonie Schreave, kocham cię" są w całej masie powieści. Może specyfika języka, ale dla mnie brzmią strasznie sztucznie.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale jeszcze bardziej widać, jak nie wychodzi Cass opisanie żalu po śmierci ojca. Bal, radosne piski, miętolenie się z Maxonem, tłumaszenie Aspenowi. Papa Singer? Aa był taki, ale kto by się przejmował?
Koralina
Tak mi przyszło do głowy, że może wzięło się to ze starych powieści (m.in. czasy Jane Austin), gdzie takie zwracanie się do siebie było po prostu normalne. A obecnie iluś osobom wydaje się, że to takie cudne i romantyczne, i się jakoś przyjęło ;)
UsuńWłaśnie tak z Austin się to kojarzy :) Z drugiej strony w polskich książkach raczej tego nie ma, więc zastanawiałam się czy może po angielsku nie brzmi to jakoś bardziej naturalnie/nie ma takiej maniery itp. Czy jest na sali filolog?
UsuńKoralina
U Austen, nie Austin, mówiono by panie Schreave, nie Maxonie Schreave.
UsuńEch, to chyba jedyny moment(no, dodajmy jeszcze jego wstawienie się za Marlee), w którym naprawdę lubię Maksia.
OdpowiedzUsuńBiedny Ośrodek. Zapewne liczył na jakieś bardziej spektakularne odkrycie jego sekretu, przecież tak tego pragnął! A tu tylko księciunio wychyla się za rogu, a ona ma zaledwie rękę na jego piersi.
Niby nareszcie jakieś plot twisty, ale są koszmarnie słabe i naciągane... Ten głupawy romans Aspena i Ameriki ciągnął się jak guma w starych gaciach, mogli robić co chcieli, a wpadli z tak głupiego powodu. W ogóle cała sytuacja jest komiczna. Czemu Aspen wskoczył do pokoju Ameriki słysząc jej piski? Chyba nie jest aż tak głupi, zwłaszcza, że sam zapewne słyszał ją w podobnych sytuacjach. Po co ona się do niego tuliła, skoro nic do niego nie czuła i miała go w dupie? Dlaczego w ogóle to jest taki problem? Gdyby te ostatnie pierdyliard razy nie przeszkadzała mu, gdy (jak mniemam) chciał jej wyznać co łączy go z Lucy, teraz nie czułaby się zobligowana do takich wyjaśnień tylko planowała wybór sukni ślubnej i to, jak delikatnie wyjaśni Maxonowi, co łączyło ją z Aspenem (inna sprawa, że po tak długim czasie i w ostatniej chwili to i tak mogłoby trochę między nimi popsuć). I komu niby mamy w tej chwili kibicować? Americe, która jest głupia jak but i ma za swoje? Maxonowi, który przeczuwał co się dzieje, ale nie skonfrontował przyszłej żony ZANIM podjął decyzję? Litości.
OdpowiedzUsuńBoru, ten plottwist był durny na tak wielu płaszczyznach. Znaczy, mnie najbardziej bolą dwie, co nie zmienia faktu, jak wieloaspektowo głupi on jest. W każdym razie - najbardziej gryzie mnie to, jak bardzo sztampowe i wyświechtane jest to zagranie - już niby wszystko się układa, już jest deadline i nagle wszystko się wali (znaczy no, nie ma co się walić, bo z Mieciem i Heniem wszystko w porządku, a tylko oni mnie interesują, noale wiadomo o co chodzi). Nie jestem w stanie się przejąć tym, że nagle Amisia dostała bardzo mało czasu na odzyskanie Maksia i wyjaśnienie mu wszystkiego, ale zagranie było w oczywisty sposób skierowane właśnie na to, żeby czytelniczki się przejęły. Po trzech tomach niedziania się niczego wypada to naprawdę ni przypiął ni przyłatał, jakby Cass albo ocknęła się, że nie ma fabuły, albo postanowiła wrzucić standardowy motyw filmopkowy (a wiadomo, że filmy krótkie, więc akcja musi być zwarta).
OdpowiedzUsuńNo i druga rzecz, przy której wszystko mi opadło, to to, że Maksio o tym wszystkim wiedział. Serio, skoro wiedział, to nie powinien być tym zaskoczony. Skoro wiedział, to nie powinien stawiać sobie deadline'ów i w żaden sposób się deklarować (czy lepiej - kazać Amisi się zdeklarować, ale załóżmy w tej chwili, że mógł po prostu czekać, aż ona się zdeklaruje). Jego zachowanie sugeruje, jakby chciał, żeby wszystko dokładnie tak się skończyło - żeby mógł zrobić Amisi scenę, że on się już zdeklarował, a ona nadal gra na dwa fronty, koniec z nami. Z tym że Cass chyba nie o coś takiego chodziło, bo wtedy Maksio musiałby mieć więcej niż ten jeden zapętlony neuron.
"Jego zachowanie sugeruje, jakby chciał, żeby wszystko dokładnie tak się skończyło" - Chciał, chciał ;) Maxon to queen of drama.
UsuńKoralina
Z tym się zgadzam, ale wiesz, wtedy musiałby to zaplanować. Znaczy się, pomyśleć o czymś z wyprzedzeniem. Wątpię, czy Maksio jest do tego zdolny.
Usuń"– Wracam do domu?"
OdpowiedzUsuńAmerica się zdziwiła, bo pewnie sądziła, że pójdzie siedzieć za zdradę, a tu tylko wyjazd do domku;)
Cóż zrobić... AMERICO, JESTEŚ IDIOTKĄ. Ale to w sumie nic nowego... I powiem wam, że ja ciągle lubię Maxona (no przepraszam! XD). Czemu nic z tym nie zrobił? Bo zakochany człowiek jest idiotą i nawet jak ma coś przed oczami to robi wszystko, by tego nie widzieć. Jest mi żal Maxona, bo America zawsze traktowała go z góry, okłamywała, bawiła się. On też nie był w porządku, ale ciągle uważam, że zrobiłby dużo lepszy deal wysyłając ją do domu już na samym początku.
OdpowiedzUsuńPlus droga Maryboo - nawet nie wiesz, jaką przyjemność mi sprawiłaś filmikiem z Tudorów xD! Mój ukochany serial, ukochany Henryk! Choć ciągle bawi mnie i wkurza pomylenie obecnej w tym wątku Marią z Małgorzatą... Mniejsza xD! Tak czy tak dziękuję ^^!
Um, ktoś pamiętam gdzie w postach poniewierają się Miecio z Heniem? Bo jako ślepa komenda nie jestem w stanie ich znaleźć, a mam natchnienie. :V
OdpowiedzUsuńMam zebrane wszystkie (chyba) cytaty z nimi związane :)
Usuń- Mietek, dzisiejsza atmosfera źle wpływa na moje czakry, więc chyba jednak nie pójdę szturmować zamku. Co ty na to?
- Ale jesteśmy już pod murami, Heniu.
- Spójrz na układ planet – Heniek wyciągnął magiczny almanach – to się nie uda.
- Masz chyba rację, spadamy.
*kiedy Amisia rozkminia coś na balkonie* Na balkonie? Gdzie Heniek ze snajperką?
*Po śniadaniu czas na obiecaną przez Maksia randkę.* Wyjść na zewnątrz oczywiście nie mogą, bo w krzakach koło pałacu cały czas niestrudzenie siedzą Mietek i Henio ze snajperkami.
- Heniek, rusz dupę! – krzyknął Mietek – Popatrz na tych idiotów, sami się wystawiają na odstrzał!
- Chwila, Mieciu, snajperka mi się zaplątała w chaszcze!
Podczas gdy Henryk i Mieczysław szamoczą się z bronią, Amisia i Maksiu mokną na dachu.
*gdy Amisia i Maksio tańczą w deszczu* Szkoda, że Heńkowi zacięła się broń, taki piękny moment może polepszyć tylko elegancki headshot.
- Mietek, słyszałeś, o czym te panienki gadają?
- A ja myślałem cały czas, że to, co my robimy, to już jest szczyt konspiry i planowania, ale zostaliśmy pobici i wgnieceni w glebę. Na przyjęciu? O takich rzeczach? Przy królu, gwardii i kij wie, kim jeszcze? Heniuś, ty się przysłuchuj, a ja polecę po te małe kanapeczki z krewetkami. Popcornu raczej nie mają, szkoda. Chcesz coś?
- Wódki, więcej wódki, tylko to mnie może uratować.
Okazuje się, że rebelianci po prostu chodzą po ulicach. Kiedy przestali się ukrywać?
Eee... Na moje oko to ponad dwadzieścia lat temu, w momencie, gdy ojcowie Miecia i Henia (a może i sami Miecio i Henio) postanowili po raz pierwszy zaatakować pałac w biały dzień.
Biorąc pod uwagę to, jak niesamowicie subtelne jesteście, cudem byłoby, gdyby nikt się nie dowiedział. Oczywiście mam na myśli prawdziwy świat, bo w Cassolandzie to jest superkonspira, której nikt nie ruszy.
Henio i Miecio tym czasem krztuszą się ze śmiechu kanapeczkami.
- No fajnie, tylko wiecie, Clarkson ma się dobrze i może jeszcze sporo namieszać, więc yyy… będzie problem.
Za plecami księżniczki dało się słyszeć jakieś gorączkowe szepty.
- Heniuś, może zaproponujemy pomoc. O ile twoja snajperka znowu się nie zatnie, możemy załatwić kwestię Clarksona od ręki, tylko niech nam go te paniusie dobrze wystawią na odstrzał.
- Cicho siedź, posłuchajmy najpierw tego ich planu, dawno się tak dobrze nie bawiłem.
- Mieciu – Henryk spojrzał z wyrzutem na kompana. - Nie uchodzi mordować wrogów podczas stypy.
- Kiedy ta ruda sama się podstawia! O, cholera, nasza kolej. Pani Singer, łączę się z panią w żalu. Doskonale znałem pani męża, tak, tak! Poznaliśmy się w...w...
- Szkółce niedzielnej – mruknął pod nosem Henryk, zdegustowany całym tym cyrkiem, który przyszło im odstawiać. „Trzeba było posłuchać ojca i zostać stolarzem” - westchnął w duchu i poprawił zbyt luźny węzeł krawatu.
Dobrze, że Miecio i Henio mają te gwiazdki wyhaftowane na gatkach, ciężej będzie ich przyskrzynić, bez zdejmowania im spodni nikt się na pewno nie domyśli. O ile będą sobie wierni (yhyhyhyhy) i sami sobie będą robić pranie, wszystko powinno być dobrze.
Maksiu obiecuje jej, że odbiją to sobie podczas miodowego miesiąca:
- (…) gdzie będziemy sami. Żadnych obowiązków, żadnych kamer, żadnych straży.
Za to od groma rebeliantów, który tylko będą czekać na to, żeby ustrzelić was w jakimś ustronnym miejscu, z dala od ochrony i świadków.
Mam wrażenie, że było jeszcze coś w kontekście Komnaty Dam z oboma panami wycofującymi się grzecznie, kiedy królowa(?) ich uświadamia, że facetom tam nie wolno, ale może mi się tylko wydawać.
UsuńGwathgor
To chyba było w kontekście rebeliantów przed wprowadzeniem Henia i Miecia.
UsuńDziękuję po stokroć! :D Idę przeklepać Miecha i Henia w Worda i jak coś się teges to podrzucę linka jak zwykle. :3
Usuń