Epilog
Cóż takiego mogło znaleźć się w epilogu? To chyba oczywiste. Każda lepsza lub gorsza bajeczka z przyszłą księżniczką w roli głównej musi zakończyć się ślubem i hucznym weseliskiem. Bo jakżeby inaczej.
Amisia denerwuje się niemożebnie. Zaraz ma przejść długą drogę do ołtarza, gdzie czeka na nią truloff docelowy, król Maksio.
Najpierw jednak rusza rodzina Singerów: matka Amisi, Kenna z mężem, później Gerad, a na końcu May.
Amisia żałuje, że Shalom nie może poprowadzić jej do ołtarza, ale jest pewna, że tatko Singer byłby z niej dumny, że zaklepała taki kąsek.
Byłam tak zatopiona w marzeniach, że May podkradła się do mnie.
– Wyglądasz prześlicznie, Ami – szepnęła, dotykając ozdobnego wysokiego kołnierza mojej sukni.
– Mary przeszła samą siebie, prawda? – odpowiedziałam. Mary była jedyną z trójki pokojówek, która ze mną została. Kiedy zostały podliczone straty, okazało się, że zginęło o wiele więcej osób, niż przypuszczaliśmy. Lucy przeżyła atak i odeszła ze służby, ale Anne po prostu zniknęła.
Czy to znaczy, że zginęła, a ciała nie znaleziono, czy po prostu po 10584-tym ataku rebeliantów stwierdziła wreszcie „Fuck it all, spadam z tego wariatkowa!”? A może po prostu Cass nie wiedziała, co z nią zrobić. Nie wiem, czy jeszcze pamiętacie, że Anne czuła miętę do Ośrodka, a skoro Leger jest z Lucy, to Anne też należałby się jakiś miły rebound. Cóż, lepiej ją po cichu zlikwidować.
Ami trzęsie się jak osika. May woła posiłki w postaci jedynej druhny przyszłej królowej. Marlee to the rescue!
May musi już lecieć za resztą rodziny, Ami i Marlee zostają same.
– Nie zacznij się znowu denerwować! – upomniała mnie Marlee.
– Staram się! Wiedziałam przecież, że to nastąpi, tyle że to bardzo dużo jak na jeden dzień.
– Ha! – oznajmiła Marlee, kiedy muzyka zmieniła rytm.
– Zaczekaj do wieczora.
– Marlee!
Nie mówmy może o nocy poślubnej. Mam wojenne flashbacki ze sceny uwodzenia Maksia przy pomocy sławnej czerwonej kiecki. Chociaż w sumie, chłopa już złapała, nie musi się już tak strasznie starać.
Zanim zdążyłam ją skarcić, uciekła mi, mrugając na pożegnanie, a ja nie mogłam się nie roześmiać. Tak bardzo cieszyłam się, że znowu jest częścią mojego życia. Oficjalnie uczyniłam ją jedną z moich dam dworu, a Maxon uczynił swoim przybocznym Cartera. To był jasny sygnał dla społeczeństwa, jak będą wyglądały rządy nowego króla, a ja cieszyłam się, wiedząc, ilu ludzi czeka na te zmiany.
Beż przypomina sobie Następczynię. Ehehehehehehehehehehehehehehehe!!!
Zaraz zagrają Mendelsohna, czy co to tam grają w Ikei przy takiej okazji. W ostatniej chwili przed wyjściem Amisia zachwyca się swoją suknią. No baaa.
Czas ruszać. Ale skoro Shalom odszedł w zaświaty, ktoś musi poprowadzić Amisię do ołtarza. Tylko kto? To nie jest podchwytliwe pytanie.
– Jesteś gotowa, Mer? Odwróciłam się do Aspena.
– Tak, jestem gotowa.
Czy ktoś jest zdziwiony?
Na pewno wielu z Was, drodzy Czytelnicy, zadaje sobie bardzo ważne pytanie. Czy Maksio naprawdę nie miał żadnych problemów, żeby facet, z którym Amisia go zdradzała (nazwijmy rzecz po imieniu), prowadził ją do ślubu? Niedługo się dowiemy.
Aspen też stara się uspokoić Amisię.
– Wyglądasz niesamowicie.
– Ty też się nieźle wystroiłeś – skomentowałam. Chociaż się uśmiechałam, byłam pewna, że widzi moje zdenerwowanie.
– Nie masz się czym przejmować – zapewnił mnie, a jego uśmiech, pełen pewności siebie, tak jak zawsze sprawił, że uwierzyłam we wszystko, co mówił.
Odetchnęłam głęboko i skinęłam głową.
– Dobrze. Tylko pilnuj, żebym się nie przewróciła.
– Nie martw się. Jeśli zaczniesz tracić równowagę, pożyczę ci to. – Podniósł ciemnoniebieską laskę, zrobioną specjalnie, żeby pasowała do jego galowego munduru. Sam pomysł sprawił, że się roześmiałam.
Coś mi to przypomina… Łoboru, znowu mam wojenne flashbacki!
Ponad melodię wybiła się znienacka fanfara. Domyśliłam się, że to sygnał.
– Nie pozwól mi się przewrócić – szepnęłam do Charliego. Wziął mnie pod ramię i mocno ścisnął moją dłoń. Krok za krokiem, nakazałam sobie w myślach, dopasowując się do wolnego tempa marsza.
„Przed Świtem” Stephenie Meyer
Widać zrzynanie z Igrzysk nie wystarczyło.
To nie było najbardziej pełne wdzięku przejście przez nawę główną. Nie było też najszybsze. Ciężko uszkodzona noga Aspena sprawiała, że musieliśmy kuleć powoli przez cały kościół. Ale kogo innego miałabym o to poprosić? Kogo innego mogłabym poprosić?
No nie wiem, szwagra chociażby. Nawet August Ikea byłby lepszy w dość niezręcznej sytuacji, w jakiej znajduje się trójkącik Ami-Maksio-Ośrodek.
Aspen przesunął się, żeby zająć rozpaczliwie puste miejsce w moim życiu. Nie jako mój chłopak, nie jako mój przyjaciel, ale jako członek rodziny.
Wszak coś z nim trzeba było zrobić. Tylko były gach występujący jako father figure (przynajmniej podczas ślubu) jest cokolwiek… dziwny. No ale skoro ex-truloff Belki mógł zostać jej zięciem, to może tak się to robi w świecie kiepskich powieści YA.
Spodziewałam się, że może odmówić, i obawiałam się, że potraktuje to jako obelgę. Ale powiedział, że będzie zaszczycony i przytulił mnie, kiedy o to zapytałam.Oddany i szczery do samego końca. Taki był mój Aspen.
A już myślałam, że Ośrodek dostał jaj i zakończył karierę kochanka z kartonu 2.0. Oh well.
Kochanek z kartonu: 38
W końcu zobaczyłam w tłumie znajomą twarz. Była tam Lucy. Siedziała koło swojego ojca. Promieniała z dumy na mój widok, ale tak naprawdę nie potrafiła oderwać wzroku od Aspena. Wiedziałam, że niedługo przyjdzie kolej także na nią i nie mogłam się tego doczekać. Aspen nie mógłby dokonać lepszego wyboru.Koło niej, w pierwszych ławkach, siedziały pozostałe kandydatki. Wykazały się wielką odwagą, przychodząc tutaj dla mnie, biorąc pod uwagę, że nie było tu wszystkich, które powinny być. Mimo wszystko uśmiechały się, nawet Kriss, chociaż widziałam smutek w jej oczach.
Nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tą odwagą. Czy istnieje zagrożenie następnego ataku na pałac?A może chodzi o odwagę zmierzenia się z własną porażką? Większość z nich była w pałacu tak krótko, że dziwię się, iż ich to jeszcze cokolwiek obchodzi.
Zaskoczyło mnie, jak bardzo żałowałam, że nie ma tu Celeste. Potrafiłam sobie wyobrazić, jak przewraca oczami, a potem mruga do mnie albo robi coś w tym rodzaju. Rzuca uwagę, która jest prawie złośliwa, ale jednak nie do końca. Naprawdę, naprawdę mi jej brakowało.
Nie mogę darować Kierze kompletnego przeżucia charakteru Celeste. Już wolałam, kiedy było boleśnie stereotypową evilbiczą niż rozciapcianą best friend Amisi. Ale teraz jest trupem, więc w zasadzie na nic to wszystko się zdało.
Ami wspomina też królową Amberly, która na pewno cieszyłaby się szczęściem młodych w takim dniu.
Dziewczyna patrzy jeszcze na siedzące z przodu matkę i May, aż wreszcie Amisia zauważa Maksia.
Wydawało się, że wokół nas nie ma nikogo więcej.Żadnych filmujących nas kamer, żadnych błysków fleszy. Tylko my. Tylko Maxon i ja.
Mała dygresja. Przypomina mi się ta okropna scena z "Dumy i Uprzedzenia" z Kierą Knightley, kiedy nagle podczas tańca Lizzie z Darcy’m cały lud znika, a oni pląsają sobie sami w pustej sali. Wytłumaczy mi ktoś, po cholerę to było? Bo głupi widz się nie domyśli, że są na sobie skupieni, jak się nie wymiecie całej sali ludzi? Przecież to wyglądało idiotycznie i kompletnie z dupy. I żeby to była jedyna głupota tego filmu… Koniec dygresji.
Kilka ostatnich kroków Aspen zrobił powoli, ale pewnie. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, odwróciłam się do niego. Aspen uśmiechnął się do mnie jeszcze raz, a ja pocałowałam go w policzek, żegnając się z tak wieloma rzeczami. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, a potem wziął mnie za rękę i włożył ją w dłoń Maxona, oddając mnie pod jego opiekę.
So many things wrong with this… Już się na ten temat wypowiadałam, więc pewnie już wiecie, jaki mam stosunek do „oddawania” córki przez ojca jej mężowi jak jakąś krowę, klacz czy inną własność. Ale gdy robi to ex-chłopak rzeczonej panny, robi się jeszcze bardziej nieprzyjemnie. Dobrze, że Ośrodek nie rzucił tekstem „Nie martw się, stary, nówka-nierdzewka, nieśmigana, niepuknięta.”
Skinęli sobie głowami, a na ich twarzach malował się tylko szacunek. Nie przypuszczałam, żebym mogła kiedykolwiek zrozumieć, co zaszło między nimi, ale w tej chwili ich relacja wydawała się pokojowa. Aspen cofnął się, a ja zrobiłam krok do przodu, stając w miejscu, w którym nigdy nie spodziewałam się znaleźć.
Czyli między panami miłość i harmonia? Maksio wszystko wybaczył jak Edzio Dżejkobowi? Wow, też bym chciała to zrozumieć. Well, poczekajmy na extra epilog i Następczynię.
Kochanek z kartonu: 39
Maxon trzymał mnie za ręce, jakby tylko to zatrzymywało go na ziemi, a ja skoncentrowałam się, szykując się do wypowiedzenia słów obietnicy, której nigdy nie zamierzałam złamać. Ten dzień naprawdę miał w sobie coś magicznego.
Amisia i dotrzymywanie obietnic to niezbyt udane połączenie. Życzę powodzenia.
Nawet w tej chwili wiedziałam jednak, że nie żyjemy w bajce. Wiedziałam, że przyjdą trudne i niepewne czasy. Wiedziałam, że rzeczy nie zawsze będą układać się tak, jak byśmy chcieli, i że będziemy musieli starać się pamiętać, że to był nasz wybór. Nie będzie idealnie, nie przez cały czas.To nie będzie: „Żyli długo i szczęśliwie”. To będzie o wiele więcej.
I na tym koniec, moi drodzy.
Trylogia główna oficjalnie zakończona kiczowatą sceną, którą każdy na pewno widział już tysiąc razy w innych filmach, książkach czy bajkach.
Czas na poświąteczne prezenty. Przekazuję pałeczkę mojej wspaniałej współanalizatorce, która pochyliła się nad materiałami dodatkowymi. Take it away Maryboo!
Beige
Blurb
Beige
Blurb
Maryboo: Czas na trzecią na tym blogu analizę notki
wydawniczej! Pamiętacie, jak mówiłam podczas rozszarpywania tekstu znajdującego
się na okładce „Rywalek”, że nie znoszę opisów, które w imię podkręcenia
atmosfery tajemniczości i dramatyzmu całkowicie rozmijają się z prawdą? No
cóż...
Ostatnia część bestsellerowej trylogii.
M: Niestety, nie jest to tożsame z ostatnią częścią
serii...
America jest jedną z czterech dziewcząt, które utrzymały
się w ścisłej czołówce Eliminacji.
M: Ta, która
odeszła w poprzednim tomie była tak nijaka, że nie dało się jej przypisać
niczego poza imieniem, więc w sumie żadna różnica – i nie mówię tu, rzecz
jasna, o Marlee.
Ukochana przez zwykłych ludzi,
M: Primo: o ile
Amisia swoimi wyskokami faktycznie zyskała sobie pewną przychylność tłuszczy, o
tyle trudno mówić o „ukochaniu” jeśli sama heroina nie jest pewna, czy w
razie sytuacji kryzysowej którykolwiek z Illeańczyków przyjąłby ją pod swój
dach. Secundo: nie popadajmy w egzaltację. Eliminacje to SHOW, widzowie
traktują kandydatki jak celebrytki. Dopóki któraś z dziewcząt nie zostanie
oficjalnie koronowana, łaska krajan na pstrym koniu jeździ.
znienawidzona przez obecnego króla,
M: ...którego obiekcje są w pełni uzasadnione...
dziewczyna wciąż nie jest pewna swych uczuć.
M: OWSZEM, JEST.
Widzicie, o co mi chodzi? Żeby nie zniechęcić (mniejsza o to,
że nieistniejącego) Team Aspen, wydawca jest zmuszony udawać, że trójkąt miłosny nadal istnieje i ma się
dobrze – mimo iż America niemal na samym początku książki deklaruje, że kocha
Maxona, a Leger już jej nie interesuje.
...No, chyba że chodzi tu o słynną zabawę w żurawia i czaplę
między księciem a Singerówną – w takim układzie pełna zgoda.
A jednak nadchodzi moment ostatecznego wyboru, tym
trudniejszego, że cały los Illei może spoczywać właśnie w rękach Ami.
M: Że co? Czy to ma być aluzja do rebeliantów? Amisia
nie zrobiła NIC, by przyczynić się do rozwiązania konfliktu! Jej
wszelkie próby mieszania się w sprawę przynosiły więcej szkody niż pożytku, a
sami buntownicy traktowali ją jak propagandową marionetkę, która poprzez
wieszanie się na Maxonie będzie w stanie kupić mu przychylność Illeańczyków!
Czy dziewczyna powróci do swej dawnej miłości, czy
zdecyduje się zostać królową
M: Cóż, jak widzimy w „Jedynej”, jej widzimisię
naprawdę nie jest decydującym czynnikiem w tej materii.
i podjąć walkę o lepszy świat dla siebie i
wszystkich mieszkańców Illei?
M: Odpowiadam: Nie. Amisia należy do organizacji
heroin pod patronatem Belli Swan; jej członkinie wierzą, że szczęśliwie
zakończenie powinno zostać im podsunięte pod nos na srebrnej tacy i przy braku
jakiegokolwiek wysiłku z ich strony.
„Jedyna” - ekstra epilog
Maryboo: No i co, robaczki? Podobał Wam się epilog?
Wystarczająco cukierkowy? Macie ochotę na więcej?
Jeśli Wasze odpowiedzi brzmiały odpowiednio: tak, nie i tak –
macie szczęście, bowiem tak samo myśli Kiera Cass i postanowiła skrócić Wasze
męki poprzez stworzenie tego, nad czym pochylę się już za chwilę. A czym jest
owo „to”? No cóż...
Muszę Wam coś wyznać w sekrecie – posiadam swego rodzaju
Cassoradar. Za każdym razem, gdy ta kobieta wypluwa z siebie coś nowego –
nieważne, czy mówimy o kolejnym tomie powieści, czy drobnych duperelach w
postaci rysunków i filmików – odkrywam to zaledwie kilka dni później. Maryboo –
analizatorka cieszy się z tej umiejętności; zawsze trzymam rękę na pulsie i
wiem, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Maryboo – Maryboo... niespecjalnie.
Skąd ten wstęp? Otóż niedługo po tym, jak skończyłam lekturę
„Jedynej” natrafiłam na to:
Mój wewnętrzny analizator zaklaskał w rączki jak mała foczka;
ja sama zaś zrobiłam pokazowego facepalma, pytając w duchu: „Serio, Cass?
Serio? Naprawdę uważasz, że świat potrzebował kolejnego słodkopierdzącego
dodatku?”.
Przesłałam Beige link, pośmiałyśmy się, po czym zapomniałam o
sprawie.
Aż tu nagle pytanie w komentarzach pod ostatnią analizą, czy
zajmiemy się tym dziełkiem.
Moja automatyczna odpowiedź brzmiała – nie. Nie chodzi o to,
że Was nie lubię i nie chce mi się dla Was dodatkowo wysilać (czyż nie
serwujemy materiałów dodatkowych?), ale o fakt, że dodatkowy epilog widziałam tylko
po angielsku, a umówmy się – mam w święta lepsze rzeczy do roboty, niż
tłumaczyć kolejne wypociny Cass.
Okazało się jednak, że odwalono czarną robotę za mnie
(serdeczne podziękowania dla Leleth za podzielenie się linkiem!),
straciłam więc koronny argument.
No to zanalizowałam. Pamiętajcie – sami tego chcieliście.
Na początku małe
wprowadzenie: rzecz dzieje się dwa lata po właściwym epilogu „Jedynej” (co
oznacza, że Amisia ma obecnie lat dziewiętnaście, a Maxon – dwadzieścia jeden)
i jest... długawa. To znaczy, obiektywnie pewnie nie, ale umówmy się – dziesięć
stron to dwa razy tyle, ile liczy sobie przeciętny rozdział u Cass. Wiem, że
zawsze przerabiamy z Beige mniej więcej tyle samo materiału podczas
„normalnych” analiz dwóch rozdziałów, ale primo: jak już wspominałam, w ogóle
nie planowałam tej dodatkowej analizy, więc nie wygospodarowałam sobie na zaś
odpowiedniej ilości wolnego czasu i secundo: cóż, święta. Dlatego z góry proszę
o wybaczenie – będzie sporo streszczania, a analizować będę tylko te fragmenty,
które naprawdę będą się tego domagać. Nie będę też przyznawać żadnych punktów,
albowiem ów ekstra epilog jest wyłącznie dodatkiem do właściwych dzieł.
No to jedziemy.
Amisia budzi się i wspomina fantastyczny seks, jaki uprawiali
z Maksiem poprzedniej nocy. Cass rzecz jasna nie używa takich okropnych słów
(Hello, syndromie Meyer!), ale i tak wiadomo, o co chodzi.
- Zastanawiałem się – zaczął [Maxon], szepcząc z ustami przy moim policzku, po tym jak przewróciłam się na drugi bok. - Czy jako, że dziś są moje urodziny, to nie moglibyśmy spędzić całego dnia w łóżku?
Uśmiechnęłam się, zmuszając zaspane oczy do otwarcia.
- A kto będzie rządził krajem?
- Nikt. Niech się rozpadnie na kawałki, wystarczy mi, że będę trzymał moją Americę w ramionach.
Widzę, Maxon, że stare nawyki trzymają się mocno.
Amisia stwierdza, że nie po to przygotowywała godzinami
przyjęcie urodzinowe (o co zakład, że biedaczka sama musiała nadmuchać setki
balonów?), żeby teraz jego wysokość się na nie wypiął. Ten droczy się z nią, że
mogą na chwilę wpaść do gości, ale później wracają do wyra.
Byliśmy tak sobą zajęci, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy lokaj otworzył drzwi.- Wasza Wysokość, telefon od...
Najwyraźniej zamki w drzwiach nadal są w Illei towarem
deficytowym. Mój headcanon dotyczący gwardzistów usilnie wymigujących
się od służby pod drzwiami sypialni króla zaczyna niebezpiecznie przypominać
kanon właściwy.
Zanim skończył, Maxon rzucił w niego poduszką, na co mężczyzna wycofał się na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Po chwili ciszy rozległ się stłumiony głos.
- Przepraszam, sir.
Przyzwyczajałam się do braku prywatności wynikającej z mieszkania w pałacu, a jeśli chodzi o te niezręczne chwile, ta i tak była jedną z lepszych. Zakryłam usta, próbując powstrzymać się od śmiechu, a kiedy Maxon zobaczył wyraz mojej twarzy, sam się uśmiechnął.
…
…
…Kochani, mam dla Was ćwiczenie na koniec roku:
wcielcie się na moment w rolę analizatora/analizatorki i zamieszczając swój
komentarz pod tą analizą, wymieńcie w nim wszystko, co jest nie tak z powyższym
akapitem. Powodzenia.
Podniosłam się, żeby pocałować go w policzek i natychmiast poczułam lekkie zawroty głowy.- Och!
- Wszystko w porządku?
- Mmhm – wymamrotałam, zakrywając usta. - Po prostu zbyt szybko się podniosłam.
Widzę, że subtelny radziecki czołg w tęczowe stokrotki nadal
na chodzie.
- Kiedy zaczyna się przyjęcie?
- O szóstej. Wszyscy będą, nawet moja mama.
- Och, w takim razie to będzie prawdziwa impreza.
Pacnęłam go ręką.- Odpuścisz kiedyś? To był tylko jeden raz.
- W Sylwestra tańczyła w fontannie, Americo – powiedział, a w jego oczach czaiły się diabelskie ogniki.
...Wiecie co? To zaczyna już niebezpiecznie przypominać jakiś
fetysz.
A tak nawiasem mówiąc – wyobrażacie sobie mamę księżnej Kate,
tańczącej podczas przyjęcia sylwestrowego w fontannie pałacu Buckingham? Bo to
mniej więcej ten sam poziom absurdu.
Amisia wychodzi z łóżka owinięta prześcieradłem (co bardzo
podoba się Maksiowi) i udaje się do łazienki, gdzie pokojówki naszykowały jej
kąpiel.
Oczywiście, Mary już na mnie czekała. Przywykła do widoku mnie wychodzącej z pokoju Maxona, albo jego w pośpiechu opuszczającego mój, ale za każdym razem na jej twarzy pojawiał się wszystkowiedzący uśmieszek.
- Dzień dobry, Wasza Wysokość – powitała mnie, dygając. - A więc miałaś dobrą noc?
...Uściślam: ten akapit też wlicza się do ćwiczenia.
Przeskok!
Lądujemy na przyjęciu, gdzie Amisia rozmawia z młodszą
siostrą i zachwyca się tym, jak łatwo May przystosowała się do życia w świetle
reflektorów. Impreza najwyraźniej jest bardzo udana: muzykanci muzykują,
tancerze tańczą i wszyscy bawią się na sto dwa. Amisia stara się wyłowić w
tłumie swojego ślubnego, ale zamiast tego natrafia na Marlee, która
komplementuje przyjęcie.
- Dzięki. Szukam Maxona. Widziałaś go może?
Powiodła za mną wzrokiem.
- Widziałam, że się pojawił, ale nie mam pojęcia, gdzie jest teraz.
- Hmm, rozejrzę się. Jak tam Kile?
Uśmiechnęła się nerwowo.
- Dobrze. Próbuję się przyzwyczaić, że dziś niania go usypia.
Kile miał niewiele ponad rok, a Marlee była w nim śmiertelnie zakochana – ja tak samo. Był jedynym mężczyzną, który regularnie przebywał w Kobiecym Pokoju bez wyraźnego pozwolenia.
Ach, tak. Kile
Woodwork. Ta postać już niedługo nabierze szczególnego znaczenia w Cassolandzie
– myślę, że i bez mojej pomocy będziecie w stanie wykoncypować, dlaczego.
Amisia w końcu znajduje męża; gawędzi on sobie w najlepsze
z... Aspenem.
Aspen nie miał ze sobą laski, ale czasami ciągle kulał, szczególnie, kiedy był zmęczony. Wszyscy uznali za cud fakt, że rana zagoiła się tak dobrze, ale jeśli ktoś mógłby odzyskać siły dzięki swojej determinacji, to byłby to Aspen.
To wprost nie do wiary, ile elementów z tego dodatkowego
epilogu przyda nam się w „Następczyni”. Zapamiętajcie, moi drodzy: Aspen
kuleje. Jest w stanie chodzić, ale zapewne nie biegać czy skakać.
Zapisane? To idziemy dalej. Okazuje się, że panowie dyskutują
o małżeńskim pożyciu; Leger i Lucy ochajtali się bowiem niedługo po naszych
gołąbeczkach.
Maxon westchnął.- Ciężko powiedzieć. Nie sądzę, żeby małżeństwo było choć w połowie tak ciężkie, jak inne obowiązki.
Chłopie, akurat ty naprawdę nie masz prawa narzekać na...
Ciężko było jej wejść w rolę królowej, kiedy dopiero co przyzwyczaiła się do tego, że będzie księżniczką.
A, mówisz o Ami. W takim razie w porządku.
Panowie zastanawiają się nad ciężarem tytułu pana męża; Maxon
stwierdza, iż bał się tego miana nawet bardziej od bycia nazywanym królem.
Dlaczego?
- Bycie mężem jest przerażające. Ma się wrażenie, że wiele się przez to traci.
Oho, ktoś tu najwyraźniej tęskni za starymi, dobrymi
Eliminacjami i prywatnym haremem.
Nagle rozmowa skręca w dosyć niespodziewanym kierunku:
- Posłuchaj – zaczął Maxon. To nie tak, że cię stąd wyrzucam. Zawsze jesteś tu mile widziany. Ale może ty i Lucy potrzebujecie własnego miejsca.
...Oooch. Zobaczmy, co będzie dalej.
- Co, masz na myśli dom?
- Rozejrzyj się. Weź Lucy ze sobą i zastanówcie się nad znalezieniem miejsca, które spodobałoby się wam obojgu, to coś nad czym możecie popracować razem. Życie razem będzie łatwiejsze, jeśli będziecie mieli dom, który jest naprawdę wasz.
- Marlee i Carter dobrze sobie tu radzą.
- Są różne pary.
…
...Nawet nie wiecie, ile słów ciśnie mi się na
klawiaturę. Ale nie mogę, NIE MOGĘ tego teraz skomentować. Nope. To
jeden z moich ulubionych elementów „Następczyni”. Dlatego wybaczcie, kochani,
ale póki co zostawiam to bez żadnych dodatkowych uwag – wierzcie mi jednak na
słowo, odbiję to sobie już wkrótce.
Maxon klepnął go [Aspena] w plecy.- Niewielu osobom ufam tak jak tobie. Zrobiłeś wiele dla mnie i Ameriki.
- Nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć za to macanie jej tuż
pod moim nosem.
Zobacz, czy gdzieś na zewnątrz nie ma czegoś, co wasza dwójka naprawdę kocha, a jeśli jest, to potraktujcie to jak prezent od nas.
* Maryboo wije się i poci, ale jest silna i wytrwa w swym
postanowieniu *
Panowie odrywają się od ponurych myśli i zajmują się
degustacją szampana; nie jest im jednak dane długo raczyć się bąbelkami, bowiem
Amisia przeprasza Aspena i zgarnia Maxona na bok.
Bez żadnych wskazówek z mojej strony, zaprowadził nas do naszej ławki, usiedliśmy, on z twarzą zwróconą w kierunku lasu, a ja w kierunku pałacu.
Maxon, ślub, nie ślub – miej się na baczności.
Po cóż jednak nasza zakochana para wybyła do ogrodu? Okazuje
się, że królowa ma dla Maksia specjalny prezent urodzinowy.
- No więc dobrze – powiedział, stawiając kieliszek na ziemi. - Jestem gotowy. Gdzie on jest?
- W tym problem – zaczęłam. Poczułam, że zaczynają mi się trząść dłonie. - Faktycznie pojawi się on może za jakieś siedem, osiem miesięcy.
Uśmiechnął się, ale zmrużył oczy.
- Osiem miesięcy? Co może tyle trwać...
Tadaam! No i jesteśmy w domu. Właśnie taki był cel owego
dodatku: poinformować czytelników, że Amisia jest przy nadziei. Ju - huu.
Kiedy te słowa wyszły z jego ust, jego wzrok przesunął z mojej twarzy na brzuch. Sprawiał wrażenie, jakby spodziewał się, że będę wyglądała inaczej, że może będę wielka jak dom. Ale starałam się wszystko skrzętnie ukryć: nudności, zmęczenie, nagły wstręt do jedzenia.
Ja tak tylko przypomnę, że owo „ukrywanie” u Amisi przyjmuje
formę – jak widzieliśmy podczas sypialnianej sceny - potężnych zawrotów głowy
przy każdym gwałtowniejszym ruchu i prawdopodobnie porannych mdłości. Ale cóż –
to Maksiu, nie wymagajmy zbyt wiele.
Maxon jest w kompletnym szoku, więc Amisia dopytuje się, czy
wszystko ok.
- Czy to nie jest niewiarygodne? Naglę pokochałem cię tysiąc razy bardziej – powiedział cicho i z podziwem w głosie. - I nie sądziłem, że to możliwe, żeby pokochać osobę, której się nawet nie zna.
Uwierz, byłoby dla ciebie znacznie lepiej, gdybyś nigdy jej
nie poznał.
- To chłopiec czy dziewczynka?
- Za wcześnie, żeby to stwierdzić – odezwałam się przez łzy, łzy szczęścia. - Lekarz może powiedzieć niewiele więcej niż to, że ono istnieje.
Podpowiem: jeden chłopiec i jeden Antychryst. Moje
gratulacje!
Maxon delikatnie położył dłoń na moim brzuchu.- Będziemy musieli skrócić nasze dni pracy, a może i całkiem z nich zrezygnować, jeśli będziemy musieli.
:D :D :D
Wiecie co? Nieodmiennie rozwala mnie talent, z jakim Maxon
wynajduje sobie wszelakie wymówki, żeby tylko nie musieć pracować.
Aha, Maksiu – obawiam się, że królom nie przysługuje
tacierzyński.
Niestety, Ami studzi zapał męża zapewniając go, że będą mieli
moc osób do opieki nad dzieciątkiem.
Beige: Mała dygresja natury osobistej. Nienawidzę słowa "dzieciątko". Dziękuję za uwagę. Już Ci, Maryboo, nie będę przerywać.
- Co jeśli będę jak on, Americo? Co jeśli będę okropnym ojcem?
Jak się wkrótce przekonamy, będziesz przede wszystkim ojcem
ze wszech miar nieudolnym. Co by nie mówić o Clarksonie, ten przynajmniej
próbował wychować syna na porządnego człowieka.
- Maxonie Schreave, to niemożliwe. Jeśli już, to będziesz zbyt szczodry. Zamierzam zatrudnić najostrzejszą nianię na świecie dla wyrównania!
Uwierz mi na słowo, Amisiu – to akurat BARDZO by wam się
przydało.
Niestety, król torpeduje plany Ami i stwierdza, że przyjmie
tylko miłe nianie (no i już wiemy, komu należy podziękować za ten koszmar z
następnego tomu). Maksiu pyta się, czy ktokolwiek poza nim wie, co się święci; okazuje
się, że Ami trzymała buzię na kłódkę.
- Tak czy inaczej, teraz poczułem prawdziwą ochotę na świętowanie.
Wziął mnie na ręce i zaniósł biegiem do środka, a ja nie mogłam przestać się śmiać. Zerknęłam na wyraz jego twarzy, który był tak pełen nadziei i ekscytacji, że byłam pewna, iż po prostu dotarliśmy do najlepszej części naszego życia.
I to już naprawdę wszystko, jeśli chodzi o historię Ameriki –
niniejszym oficjalnie żegnamy się z narracją prowadzoną z jej punktu widzenia.
...Co, cieszycie się? Uwierzcie mi – nie ma powodu. To, co
majaczy się na horyzoncie jest ZNACZNIE gorsze od wynurzeń Amisi.
TO, CO MUSICIE WIEDZIEĆ O „NASTĘPCZYNI”
Po pierwsze, jeśli jakimś cudem przegapiliście dzisiaj
moje krzyki, niech wolno mi będzie Was poinformować że „NASTĘPCZYNI” MA OKŁADKĘ
AAAAAAA!
M: Przestań wrzeszczeć, mam dobry słuch.
Aby ujrzeć ją w całej okazałości, udajcie się na stronę
Entertainment Weekly. http://shelf-life.ew.com/2014/10/23/kiera-cass-the-heir-cover-exclusive/
M: Jak dowiemy się z treści książki, główna bohaterka
jest rzekomo wierną kopią Amberly – posiadaczki czarnych włosów i oliwkowej
cery. Patrząc na modelkę, ciężko byłoby się tego domyślić.
Po drugie, znacie już imię naszej następczyni! Brzmi ono
Eadlyn.
M: Rany koguta, widzę, że America mści się na własnym
potomstwie za to, co zrobił jej tatuś.
Wywołało ono drobne zamieszanie, pozwólcie zatem, że wam
pomogę: wymawia się je EED-len.
M: Co ciekawe, 'Behind The Name' nie zna takiego
imienia – a raczej zna je od lipca 2015 roku, [http://www.behindthename.com/name/eadlyn/submitted]
więc jest raczej oczywiste, że dodała je tam któraś z fanek Cass; kojarzy je za
to 'BabyNamesPedia' – i podaje, iż oznacza ono...uwaga, uwaga... 'born into
royalty'. [http://www.babynamespedia.com/meaning/Eadlyn]
Edzia mogłaby założyć Klub Znaczących Imion wespół w zespół z pewnym Pięknym
Łabędziem.
I tak, to Eadlyn będzie narratorką powieści.
M: Tego akurat domyśliłam się sama, dziękuję bardzo.
Jeśli spojrzycie na okładkę (a także obejrzycie
niesamowity filmik dotyczący jej powstawania)
M: Cóż, filmik jak filmik; ale potwierdza moją tezę,
że Cass powinna przestać ekscytować się „futurystycznym tłem” okładek, bo to naprawdę
są zwykłe lustra.
zauważycie może, że jej sytuacja jest zupełnie różna od
tej, w której swojego czasu znalazła się jej matka.
M: No...ciężko byłoby tego NIE zauważyć, biorąc
pod uwagę, że tym razem mamy do czynienia z księżniczką z urodzenia. Ale tak,
Cass, wiem, o co ci chodzi:
Widzicie to? Widzicie?! Tym razem do pałacu przyjadą
CHŁOPCY!!11oneone!!11
…
…
…
A teraz uwaga, kochani. Bardzo proszę, skupcie się.
Swojego czasu zastanawiałam się poważnie, czy w ogóle
komentować tę notkę, jest bowiem krótka i nie wnosi zbyt wiele do analiz jako
takich. Ale wtedy zobaczyłam TO.
Ciężko mi się przyzwyczaić do nowego głosu, ale uwielbiam
tę postać taką, jaka jest i mam nadzieję, że wy także ją polubicie.
M: Uwaga, jeszcze raz. Z podkreśleniem.
Ciężko mi się przyzwyczaić do nowego głosu, ale uwielbiam
tę postać taką, jaka jest i mam nadzieję, że wy także ją polubicie.
M: I jeszcze raz – tym razem na kolorowo.
„UWIELBIAM TĘ
POSTAĆ TAKĄ, JAKA JEST (…) WY TAKŻE JĄ POLUBICIE”.
…
…
…
M: Ci z Was, którzy zapoznali się z „Następczynią” zapewne z
łatwością mogą wyobrazić sobie mój wyraz twarzy; pozostałym mam do powiedzenia
tylko jedno:
Kochani? Zapamiętajcie ten cytat.
Wydrukujcie go sobie, oprawcie w
ramkę i patrzcie na niego za każdym razem, gdy zabierzecie się do czytania
naszych analiz – po to, aby nie mieć żadnych złudzeń.
Zachowanie Eadlyn to nie
psychologiczny eksperyment, mający na celu stworzenie narracji z punktu
widzenia tzw. 'villain protagonist'. „Następczyni” nie jest też (przynajmniej
nie na tę chwilę – kto wie, co Cass wymyśli w piątej części) powieścią
traktującą o wewnętrznej przemianie i dojrzewaniu bohaterki.
Nie, Eadlyn Schreave jest - zdaniem
autorki - bohaterką, za którą powinniśmy trzymać kciuki i którą mamy lubić...dokładnie
taką, jaka jest.
...Cass? Obawiam się, że będziemy
mieć z tym niejakie problemy.
Po trzecie, informacja z ostatniej chwili...jej brat
bliźniak nazywa się Ahren.
M: Chwała siłom wyższym za tę postać – chociaż z
drugiej strony, jej brak wyeliminowałby dobre 20% fabularnych idiotyzmów.
Jeśli to imię także sprawia wam kłopot, wymawia się je
AIR-en...jak Aaron czy Erin, tyle, że nie.
M:...Czy to miał być dowcip?
A Ahren, cóż, może być bliźniakiem Eadlyn, ale nie jest
jej lustrzanym odbiciem, jeśli rozumiecie, co mam na myśli.
M: I znów – bądźmy wdzięczni za drobne uśmiechy losu.
I w końcu po czwarte, od rana jestem zarzucana toną
waszych przemyśleń dotyczących informacji zawartych na okładce: „Dziewczyny nie
mają własnych Eliminacji!”, „Myślałam, że będzie musiała wyjść za księcia!”.
Tak, macie rację.
M: Tak, Cass. MAJĄ.
Na razie nie powiem nic więcej na ten temat; przyjdzie na to
czas we właściwych analizach. Ale wierzcie mi na słowo – owo złamanie reguł to
jeden z największych faili tej książki. Cass już dawno nie wyłożyła się
na niczym tak spektakularnie – zaczynając od zwykłych nielogiczności, przez
zaprzeczanie samej sobie, na zmarnowaniu sporego fabularnego potencjału
kończąc.
Czy nie chcecie się zatem dowiedzieć, jakim cudem córka
Maxona i Ameriki znalazła się w takiej sytuacji?
M: NIE, do diabła. Ale skąd mogłam wiedzieć,
decydując się na analizowanie tej serii, że zrobisz mnie w trąbę i będziesz
ciągnąć ten cyrk w nieskończoność?!
5 maja 2015 roku, kochani. Jestem podenerwowana i
podekscytowana. Więcej informacji już w najbliższych miesiącach.
M: No i tak, o.
Drodzy czytelnicy: to już wszystko z naszej strony, jeśli
chodzi o „Jedyną” i całą oryginalną trylogię. No, niezupełnie wszystko –
zostały nam wszak jeszcze nowelki, ale tymi zajmiemy się dopiero po ostatecznym
zakończeniu całej serii.
Niniejszym czas na oficjalne podsumowanie punktacji dla
pierwszych trzech tomów „Selekcji”:
Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr: 46
Dobre Mzimu: 41
Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 83
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 41
Kochanek z kartonu: 39
Konkurencja dla Kajusza: 48
Nie, nie jesteśmy w Panem: 34
Osiołkowi w żłoby dano: 52
Queen (Bee) Wannabe: 69
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 9
Twierdza Monty Pythona: 28
Użyj mózgu, Luke: 192
I tak – to jest oficjalne podsumowanie. Powód
jest prosty – „Następczyni” jest swoistym sequelem do przygód Ameriki,
dziejącym się dwadzieścia lat później i opowiadanym z punktu widzenia innej
bohaterki...A to oznacza nowe kategorie. Z całą pewnością zastosujemy ponownie
kilka z już istniejących, ale i tam punkty będą liczone od nowa.
Maryboo
Zanim zaczniemy męczyć się z potworem, jakim jest Eadlyn Schreave, musimy zrobić sobie małe wakacje. Bierzemy miesiąc urlopu. Analizy wrócą w lutym. Wstęp dodamy 1 lutego (poniedziałek), a rozdziały I i II 7 lutego. Do tego czasu trzymajcie się ciepło. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Beige i Maryboo
*Piszczy z uciechy*
OdpowiedzUsuńTak, ja przepraszam dziewczyny, że nie komentowałam, ale po przebrnięciu dwa razy przez Selekcję (raz samej, drugi raz z waszymi cudownymi komentarzami) nie miałam już siły podnosić głosu. Ale dzisiaj muszę, bo zacieszam niesamowicie na samą myśl o analizie "Następczyni". Po prostu nie mogę się doczekać aż rozbierzecie tego potwora o inicjałach E.S. na części pierwsze.
A za to: "Podpowiem: jeden chłopiec i jeden Antychryst. Moje gratulacje!" należy się miliard tysięcy serduszek.
Do lutego <3
P.S. Czy nadal można nadsyłać opka o Heńku i Mietku? :3
Oczywista!
Usuń"- Dzień dobry, Wasza Wysokość – powitała mnie, dygając. - A więc miałaś dobrą noc?"- Normalnie czekałam, aż zapyta "A oral był? Wypluwasz czy połykasz?"
OdpowiedzUsuńCzy oni nie zaprosili na ślub Koty? : ( I pewnie w kolejnej części też już go nie będzie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale nie zdziwię się, jak w piątej części kopnie w kalendarz :D
UsuńJuż lepiej umrzeć, niż przemienić się w słitaśnego kucyponka (parz: Celeste).
UsuńShalom nie żyje, *spoiler* Kenna nie żyje, śmierć Koty nie byłaby niczym dziwnym...
UsuńSPOILER Kenna nie żyje?! Jak, gdzie i kiedy?
UsuńSPOILER Na serce, bodajże między książkami zmarła. U SIngerów ponoć problemy sercowe są rodzinne...
UsuńSPOILER A może faktycznie coś było. Nie miała niczego poza imieniem, trudno ją było zapamiętać.
UsuńMiała dziecko, po co jej charakter. :D
UsuńA nawet dwójkę.
UsuńA za to May ani mensza, ani dzieci. I już wiemy, o co chodziło Kierze z tą krejzolką...
Po pierwsze: jeśli mamy do czynienia z bohaterką jeszcze bardziej nieznośną, niż Amerika, to ja się chyba pochlastam.
OdpowiedzUsuńPo drugie: NIEEEEEEEE będę tęsknić za cotygodniowymi analizami :( i za Mieciem i Heniem. I za jakimkolwiek sensem. Goddammit, że to wydano to jeszcze uwierzę, ale że ludzie to czytają?
...
Anyway, z niecierpliwością czekam na luty:) Obyście nabrały sił, by zmierzyć się z tą abominacją...
O,dzięki za analizę i to taką fajną,mam kolejny prezent.
OdpowiedzUsuńKicz straszny i takie przewidywalne wszystko.Ile można pisać,nie mając nic do powiedzenia?
O,to będę za Wami tęsknić! Odpoczywajcie na zdrowie.
Chomik
Ha! teraz Eadlyn! Dawajcie dziewczyny, zniszczcie Antychrysta (tylko nie pomylcie się z takim jak w SPN)
OdpowiedzUsuńNiedawno przeczytałam wszystkie wasze analizy. Jak dotąd najbardziej wkuropatwiający był Intruz, gdzie wstawiałyście różne obrazki byśmy przetrwali najgorsze. Jako że Następczyni jest o wieeele gorsze to podsuwam wam pomysły na piękne obrazki:
1. Przystojni mężczyźni.
2. Żeby chłopaki coś od życia mieli- ładne dziewczyny.
3. Słodycze.
4. Jensen Ackles.
5. Dużo GIFów z Sherlocka.
6. Ogniska (są piękne)
7. Więcej Jensena!!!
8. Tatuaże.
9. Scena śmierci Ruby (10 razy!!!)
10. Jensen z mokrymi włosami!!!
11. Kwiatki!
12. Kotki.
13. Pieski.
14. Wilki.
15. Jensen bez koszuli.
16. Ej, nie za dużo tu Jensena?
17. To nic.
18. Lalki! (BJD i porcelanowe<3)
19. Dzikie koteły!
20. Samochody.
Mam nadzieję, że weźmiecie mój pomysł pod uwagę^^
Żelek
Popieram popieram POPIERAM!
UsuńTeż popieram, ale najpierw niech mi ktoś powie kto to jest Jensen Ackles :)
UsuńNie wierzę w to, co przeczytałam, ale OK, z miłą chęcią doedukuję:
Usuńhttp://images.hngn.com/data/images/full/49605/actot-jensen-ackles.jpg?w=650
http://www.teenidols4you.com/blink/Actors/jensen_ackles/jensen_ackles_1306159869.jpg
http://celebmix.com/wp-content/uploads/2015/08/jensen-ackles-has-joined-instagram-01.jpg
http://i2.wp.com/www.comicbooktherapy.com/wp-content/uploads/2014/01/jensen-ackles-net-worth.jpg?resize=302%2C375
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/e8/2d/7f/e82d7f7a002c5c25c82b5c31a8bd1182.jpg
http://cdn.playbuzz.com/cdn/707758f1-3a11-491d-a927-689c8a59df33/c156ab37-839a-4f2b-98dc-b7b845e35349.jpg
https://40.media.tumblr.com/6f05ecf639ca21a540e3cabc67cb620a/tumblr_ng99d8olsK1s61mo6o1_500.jpg
http://www.polyvore.com/cgi/img-thing?.out=jpg&size=l&tid=45864602
http://images6.fanpop.com/image/photos/33500000/-Jensen-jensen-ackles-33509213-331-480.jpg
http://static.celebuzz.com/uploads/2014/08/29/jensen-ackles-supernatural-harpers-bazaar-08292014-06.jpg
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/6b/ef/d0/6befd07dc6f57de7a74702875468c2ba.jpg
A tutaj specjalny post dedykowany najważniejszej linii szczęki w historii amerykańskiej telewizji:
http://destielmybeatingheart.tumblr.com/post/11049010475/jensen-ackles-jaw-clench-appreciation-post
No i klasyka, której nie mogłabym pominąć:
https://www.youtube.com/watch?v=Cb3G5Qj_Lo8
A teraz spróbuj mi powiedzieć, że Twoje życie nie stało się dzięki temu piękniejsze... XD
Pozdrawiam serdecznie
Carly
PS Prośba do innych popierających ten pomysł: ależ nie krępujcie się, doedukowujcie ze mną, nie zamykajmy tego tematu. W końcu Jensesa nigdy za wiele ;)
Ja bym dorzuciła Tennanta i Ecclestona <3
Usuńaaah to on :)
Usuńnie skojarzyłam twarzy z nazwiskiem (co pewnie jest straszną zbrodnią) ale skoro już wiem, że to on to chcę go więcej!
Dzię-ku-je-my!
OdpowiedzUsuńŚwietnie się z wami bawiłam (i uczyłam pewnie też). Miłych wakacji.
Sam pomysł księżniczki z haremem przystojniaków wydaje mi się całkiem znośny ( ͡° ͜ʖ ͡°) Byłoby to ciekawe odwrócenie kopciuchowskiego stereotypu poszukiwań księżniczki przez księcia (gdyby nie spłodziła tego Cass, I mean). Jakby to jeszcze tak osadzić w jakimś matriarchacie, hoho, to by się wrzawa podniosła, jak to taki mizoandryzm w literaturze YA, feministyczne pranie muzguw, czo za generacja i upodlenie tradycyjnych wartości!!!!!1
(dobra, przesadzam)
(ale byłoby fajnie)
(nie znam Następczyni, ale gdyby laska grała tak chłopakami jak Maxon swoimi kandydatkami, całowała się z nimi po kątach i wystawiała do wiatru, to wszyscy byliby oburzeni, jaka z niej puszczalska sucz, tymczasem Max jest słodkim cukiereczkiem i wokleee)
Swoją drogą, ciekawa jestem niezmiernie tej Eadlyn. Niezłą jej (anty)reklamę zrobiłyście, czy to możliwe, że Cass przeszła samą siebie, osiągnęła stan YA-scendencji, wróciła na ziemię i spłodziła najgorszą bohaterkę YA ever?
Czekam niecierpliwie.
Wsparcie w postaci cytatów:
UsuńEd o sobie samej:
"-Jesteś Eadlyn Schreave. Jesteś następną osobą, która będzie rządziła tym krajem i będziesz pierwszą kobietą, która zasiądzie na tronie samodzielnie. Nikt - powiedziałam - nie jest potężniejszy od ciebie."
Ed wobec kandydatów:
"-Jesteś prześliczna.
-Tak też mi mówiono. Możesz już odejść."
"Przed moimi oczami przesuwała się parada kompletnie nijakich chłopców."
"Wszyscy kandydaci pospiesznie zwrócili się w moją stronę - niektórzy zerwali się na nogi albo odsunęli od dziennikarzy, którym towarzyszyły kamery. Minęłam Paisleya Fishera i usłyszałam jak głośno przełknął ślinę, gdy się zatrzymałam. Z uśmiechem położyłam mu dłoń na ramieniu.
-Możesz odejść.
Popatrzyła na stojących koło niego ludzi.
-Odejść?
-Tak, odejść. To znaczy, bardzo dziękuję ci za zgłoszenie, ale twoja obecność w pałacu nie będzie dłużej konieczna.
Gdy się ociągał, pochyliłam się do niego, żeby wyszeptać polecenie:
-Im dłużej tu zostaniesz, tym bardziej krępujące to będzie. Powinieneś wyjść.
Odsunęłam się i zauważyłam złość w jego oczach, gdy powoli wychodził z sali. Nie rozumiałam dlaczego był taki wściekły. Przecież nie kopnęłam go ani nie zaczęłam krzyczeć. (...)
-Blakely, prawda?
-Ta... - Głos załamał mu się piskliwie, więc musiał zacząć jeszcze raz. - Tak, wasza wysokość.
- Gdy się spotkaliśmy, nie przestawałeś patrzeć na moje piersi. - Jego twarz pobladła, jakby naprawdę przypuszczał, że robił to na tyle dyskretnie, by zostać niezauważony. - Możesz z równą pasją popatrzeć na moje plecy, gdy będziesz wychodzić.
Odezwałam się do niego na tyle głośno, by usłyszeli to dziennikarze i pozostali chłopcy."
Jak widać mamy doczynienia z miłą, elokwentną i dobrze wychowaną osobą, która szanuje innych.
Żelek
Ze swojej strony mogę jeszcze dorzucić:
Usuń,,Jestem inteligentna, piękna i silna."
Edzia to także wspaniała córka:
*do Maksia i Amisi*
- Wynoście się! - zażądałam. - Wynoście się stąd!
No powiedzcie, czy ona nie jest cudowna?
Hm. Właściwie to wiarygodne psychologicznie:
Usuń- ma ojca pierdołę. Już dialog o ostrej niani zapowiada katastrofę xD
-została wychowana w warunkach, w których spełniano jej zachcianki, jest otoczona służbą (zmiana służącej, bo ta jest "lepiej wyczulona na jej potrzeby")
- dorastała ze świadomością, że jako pierwsza kobitka w historii przejmie tron, bo miała na tyle szczęścia, żeby urodzić się przed swoim bratem bliźniakiem (nie, jej jęczenie na konieczność przejęcia kiedyś władzy mnie NIE przekonuje)
Wszystko to nie zmienia faktu mojego hejtu na tę postać.
A tak w ogóle, prowadzenie rozmów z meila grupowego mojego kierunku jest fajne :D
Wiarygodne, co nie zmienia faktu, iż autorka bardzo naiwnie zakłada, że będziemy Edzi kibicować. Eadlyn sprawdziłaby się świetnie jako czarny charakter - zua kruloffa, a nie główna i w założeniu pozytywna bohaterka książki.
UsuńEdzi się po prostu nie da kibicować. Jej osobowość woła o pomstę do nieba, Cthulu czy kto w co tam sobie wierzy. Za każdym razem, kiedy wypowiadała swoje zdanie na jakiś temat, to miałam ochotę przełożyć ją przez kolano i sprać pasem. Najlepiej takim uszytym z kaktusów.
UsuńChoć najbardziej denerwowało mnie jej podejście do pokojówki... "Nie opłaca się, nie warto, bla bla bla". Do kąta na dożywocie, choć nie wiem czy by to w czymkolwiek pomogło...
"Zanim skończył, Maxon rzucił w niego poduszką, na co mężczyzna wycofał się na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Po chwili ciszy rozległ się stłumiony głos.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, sir.
Przyzwyczajałam się do braku prywatności wynikającej z mieszkania w pałacu, a jeśli chodzi o te niezręczne chwile, ta i tak była jedną z lepszych. Zakryłam usta, próbując powstrzymać się od śmiechu, a kiedy Maxon zobaczył wyraz mojej twarzy, sam się uśmiechnął."
Analizowania się nie podejmę, ale opinią na temat tego co mnie razi w tych uroczych akapitach podzielę się z przyjemnością.
Primo - irytująca mnie niezwykle nie-etykieta pałacowa. Okej, ja rozumiem, historyjka dla dzieci, w duchu nowego, pseudo-disneya wymaga Elementów Komicznych takich jak:
- Służący wchodzący do królewskiej komnaty, niczym do obory.
- Król rzucający w niego poduszką (o zgrozo, to poziom niższy niż ślizganie się na skórce od banana...)
- Służący, zawstydzony wielce, przepraszający cichym głosikiem za swe zachowanie.
- Król z królową śmiejący się z całej sytuacji, bowiem jest ona zabawna. Tak mówi autorka. Kropka.
Podczas gdy za coś takiego należałaby się służącemu przynajmniej porządna reprymenda. Przynajmniej. Bo żaden normalny władca nie tolerowałby czegoś takiego. Zwłaszcza, jeśli takie sytuacje powtarzałyby się regularnie...
Która to regularność częściowo sponsoruje punkt drugi. Bowiem secundo - Americana PRZYZWYCZAIŁA SIĘ DO BRAKU PRYWATNOŚCI?! Gdzie wspomniany brak prywatności jest tożsamy ze służącymi płci męskiej wchodzącymi do jej (w tym przypadku Króla Maxonusa, ale zasada ta sama) sypialni BEZ PYTANIA?! To ci fascynująca informacja.
I zdarza się to często... I bywa zdecydowanie bardziej niezręcznie...
To znaczy co? Lokaj wchodzi po północy do królewskiej sypialni, bowiem zadzwonił japoński cesarz i król ma natychmiast zleźć z królowej? Gwardzista, słysząc krzyki, wbiega do sypialni swego władcy i obserwuje parę królewską przez kilka najbliższych minut, by upewnić się, że królowej nie dzieje się krzywda?
Czy po prostu (pomijając już wszelkie możliwe niezręczności, wynikające z zastania królewskiej pary podczas seksu) jakiś służący wchodzi sobie do jej komnaty i widzi królową nagą jak w dzień jej narodzin?
WTF i Bessęsu.
P.S. Dzięki wam za wiele miesięcy cudnej zabawy i śmiechu do łez, dzięki za to, że nie chcecie odcinać mnie od cotygodniowej dawki porządnej analizy (choć ten miesiąc ciężki będzie - odstawiania środków, od których jest się uzależnionym boli) i wracacie z analizą amisiowej latorośli:)
Pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku!
Sha
Ech, zostaje czekać do lutego :(
OdpowiedzUsuń,,Podpowiem: jeden chłopiec i jeden Antychryst. Moje gratulacje!" - <3 Może by w przypadku Edzi zastosować tą samą metodę, co u Rensesmee i jej udziwnione imię zastąpić ,,Antychrystem" czy czymś w tym stylu?
Głupoty najwięcej, dlaczego mnie to nie dziwi? :D
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku i udanego wypoczynku, żebyście powróciły do nas z nowymi zasobami energii ;)
Maxon naprawdę rzucił poduszką w służącego.
OdpowiedzUsuńOh god, it just can't make less sense now.
Dzięki za epilog-po-epilogu, samodzielnie nie wytrwałam do jego końca, z Waszymi komentarzami się udało. ;)
OdpowiedzUsuńJuż się boję EED-len -_- Ale z drugiej strony nie mogę się doczekać, aż gówniara zamieni życie Maxia w piekło. Zasłużył na to tym, co robił biednemu Clarksonowi.
A AIR-en, jak rozumiem, będzie tru loffem czyjejś tam córki? (skoro Marlee ma chłopca, stawiam na progeniturę Aspena i służącej ;/)
Życzę miłego urlopu, zasłużyłyście na odpoczynek od tych słodkopierdzących abominacji.
Adria
SPOILER Nie, Ahren ma już swoją truloff - francuską księżniczkę Camille.
UsuńOo, zaskoczenie, ale raczej pozytywne. Chyba, że panienka okaże się gorsza od EED-len i Ameriki razem wziętych.^^
UsuńA.
Nie ma zbyt wielkiej roli, ale wydaje się całkiem, całkiem. Edzia za nią nie przepada (tzn., nie okazuje jej otwarcie wrogości, ale widać, że niezbyt ją lubi). To chyba dobry znak.
UsuńEdzia jej nie lubi, bo autorka jej nie lubi, bo to córka Daphne, czyli tej wywłoki z zalotnym francuskim akcentem. xD
UsuńCO ZA EMOCJE I JAKIE ZASTAŁE WROGOŚCI OD X POKOLEŃ. Normalnie prawie jak Monteki/Kapulet. ;D (Daphne to ta, co to Maksio Pierdoła coś tam-coś tam z nią?) Kiera jak zwykle nie rozczarowuje. <3 Chociaż nadal podtrzymuję, że progenitura Aspena i Lucy byłaby bardziej oczywista jako tru lofferka księcia Jak Mu Tam. ;p
UsuńA.
Tak, Daphne to ta francuska księżniczka, która z Maksiem coś tam-coś tam. Na mój gust to źle wybrała, bo jest całkiem myśląca, nawet w jednej scenie miałam wrażenie, że analizatorzy przemawiają jej ustami. xD
UsuńOczywiście, że jest wywłoką, skoro myśli^^
UsuńCo kryje się za tajemniczym coś tam-coś tam?
@Faith - żebym to ja pamiętała, co Maksio robił tej biednej Francuzce, to bym napisała wprost. ;D Coś tam-coś tam wydaje się być najbardziej neutralnym opisem. ;ppp
UsuńA.
(sorki za refleks szachisty w odpisywaniu^^)
A nie było tak, że Maks po prostu uważał ją za ładną i całkiem ruchable, ale do niczego między nimi nie doszło? Rywalki znam tylko z analizy, ale wydaje mi się, że Beż lub Maryboo wklejały gdzieś taki fragment z Francuzką.
Usuń@Popo - ja coś kojarzę Francuzkę z tego oficjalnego slashu Maksio/Aspen, w sensie tego wydanego przez Kierę, który niby nie jest slashem, ale ma jakiś sugerujący to tytuł. Pamiętam, że w dworcowym empiku z nudów i zimna zaczęłam się raczyć tym dziełem i tam coś bylo z Francuską Obywatelką Lekkich Obyczajów Jakby To Na Pewno Oceniła Amisia.
UsuńDodatkowo pamiętam, że po trzech minutach stwierdziłam, że jednak nie jest aż tak nudno i zimno, by to czytać. ;p
A.
Clarksonek podczas jakiejś awanturki coś gadał o francuskiej księżniczce, która bardzo się Maksiowi spodobała. Później księciuniu tłumaczył się Amisi, że nic między nimi nie doszło, a propos tego fragmentu, o którym pisze Popo.
UsuńMerci, Faith, może to stamtąd jednak pamiętam. Ale w slashu też musiała być, w erze pre-Amisiowej, bo skądś kojarzę jakiś bal i Francuzkę przy Maxiu, a jako żywo, poza fanfiction dot. duetu Henio&Miecio ff o Rywalkach nie czytywałam. ;D
UsuńA.
W "Księciu i gwardziście" była Daphne we własnej osobie :3
UsuńGwathgor
Taaaak, to miałam na myśli! Tego slasha Maxio/Aspen, na pewno to właśnie przeglądałam w empiku, dziękuję bardzo ;*
UsuńA.
Nie wiem, czy przeżyję ten miesiąc bez was. Co ja będę robić przed sesją?:D
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękną analizę. Przez drugi epilog wypadła mi plomba, ale dzięki wam chociaż wiem, jak się chociaż skończyło to dzieUo i będę mogła się wnukom chwalić. Odpocznijcie sobie :) Biorąc pod uwagę wypowiedzi innych, już niedługo będzie się działo *zaciera łapki*
Mnie osobiście zaczęło nieco mdlić czytając te epilogi, karpik chciał wypłynąć z powrotem.
OdpowiedzUsuńDzięki za ciężką pracę nad tym (po)tworkiem, dziewczyny, umilały czas niesamowicie.
Z ciekawostek: wpadłam ostatnio na recenzję "Następczyni", w której autorka (recenzji, nie "Następczyni"), rozpływała się nad tym, że w oryginalnej trylogii Maxio i America to takie cudowne, zaradne, nie dające sobie w kaszę dmuchać postaci. I ubodło autorkę to, że Eadlyn jest taką suczą, mając tak cudownych, wspaniałych i fokle rodziców.
Takie dygresje mnie naszły, że raz, ktoś uważa Americę i Maxia za postaci pozytywne, a dwa...
... że nawet osoba ich uwielbiająca, uważa Eadlyn za sucz i abominację :D
Niekomentująca dotąd Gin.
Dałabyś linka do tej recenzji?
Usuńhttp://zrecenzujemy.blogspot.com/2015/05/nastepczyni-kiera-cass.html
UsuńMój osobisty faworycik:
"Liczne wzmianki o ubraniach doprowadzały mnie do szału, ponieważ miałam nadzieję, że Eadlyn będzie choć w minimalnym stopniu przypominać swoją matkę, która - jak wiemy - aż takiej wagi do ubioru nie przywiązywała. "
A na pocieszenie, Jensen (bo widzę, że towar w cenie) z prawdopodobną reakcją na tego (po)tworka
http://33.media.tumblr.com/tumblr_lltro1Qk4a1qbdfj5.gif
Słabiutka ta recenzja.
UsuńBtw, chyba stanę się fanką Jensena <3
Nigdzie nie powiedziałam, że recenzja dobra :D
UsuńPo prostu parsknęła mnie śmiechem kilka razy ^.^
Też mam słabość do SPN... i paru innych panów ^.^
awww, to takie słodkie. prawie się wzruszyłam, tyle że nie :P O, wreszcie ktoś kto nie uważa najnowszej Dumy i Uprzedzenia za dzieuo wybitne!!^^ Nienawidzę tego chłamu niszczącego wszystko, co kocham w DiU... ekhm. Przeczytałam fragmenty z Eadlyn w komentarzach... O jeżu, co za babsko. Wreszcie będzie komu życzyć śmierci^^ Nie wiem jak wytrzymam do lutego :( Ale miłego urlopu dziewczyny!
OdpowiedzUsuńAberdeenh
LOOOOL! Najnowsza DiU tak się ma do wybitnego dzieła jak ja do żyrafy. Jako film sam w sobie może by przeszła, ale jako ekranizacja - zgroza.
UsuńMy thoughts exactly. Jako film - dokładnie, czemu nie. Ale mogli dac pod innym tytułem. A tak tyle osób się zachwyca, że co za realia, co za maniery, gdzie te czasy... zachowanie Lizzy (Keira) nawet dzisiaj miejscami nie byloby dobrze przyjęte (vide przesiadywanie dorosłych pannic pod stołem na przyjęciu). Uch, ulżyłam sobie. Już mi lepiej.
UsuńAberdeenh
O lol, nie wiem czemu, ale zawsze mi się wydawało, że Amberly była blondynką...
OdpowiedzUsuńDzięki za cudowne analizy trylogii, dziewczyny, jesteście wspaniałe! Nie mogę się doczekać kolejnych Waszych komentarzy, zwłaszcza o Eadlyn (sucz i abominacja, lol, dokładnie oddaje moje uczucia) i nowelkach (wiem, że na to jeszcze poczekam, ale i tak :D)
OdpowiedzUsuńTeam Clarkson 4eva
DiU ma mnóstwo wad i w ogóle, ale te zdjęcia! ta muzyka! pani Bennet, z której zrobili postać, którą autentycznie da się lubić!
Pozdrawiam, życzę udanego urlopu i zapasu sił na nowe analizy :D
Ciężko powiedzieć. Nie sądzę, żeby małżeństwo było choć w połowie tak ciężkie
OdpowiedzUsuńCiężko było jej wejść w rolę królowej
Rany, co to ostatnio za plaga z tym "ciężko"? Istnieje takie zgrabne słowo "trudno", ale z jakiegoś powodu większość ludzi uważa, że jego synonimem jest właśnie "ciężko". Gdzie się nie spojrzy, wszędzie te ciężkości. :/
Tylko że jak chce się powiedzieć coś odwrotnego, to powiemy: łatwo powiedzieć (łatwo - trudno), a nie: lekko powiedzieć (lekko - ciężko).
Dzięki za fajną lekturę i życzę miłego urlopu.
- tey
Naprawdę podziwiam was, że chcecie się zabrać za "Następczynię". Moja przygoda z tą książką zaczęła się w Empiku, kiedy to przeczytałam pierwszą stronę... I miałam ochotę płakać. To jest tragedia. Albo materiał na genialną analizę, co w sumie chyba jest jednoznaczne xD
OdpowiedzUsuńOdpocznijcie i szczęśliwego Nowego Roku!
"Aspen kuleje. Jest w stanie chodzić, ale zapewne nie biegać czy skakać."
OdpowiedzUsuńJako ktoś ze zrastającą się własnie złamaną kością udową powiem: jak się kuleje, to jak najbardziej da się biegać, a nawet skakać.
Tylko tak jakby... nie polecam. Da się, ale BARDZO nie polecam.
Dziękuję Wam, że jesteście, gratuluję skończenia trylogii i wypocznijcie przed lutym! Przerwa Wam się zdecydowanie należy :)
Jesteście po prostu bajeczne :) Życzę dużo radości w Nowym Roku i nie mogę się doczekać "Następczyni".
OdpowiedzUsuńP.S. Zanalizujcie kiedyś "Wybraną" Naomi Novik Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Autorka ma polskie korzenie i myśli, że jej czytelnicy na pewno nie będą znali tego małego kraiku, więc wszystko jej wolno. I tak akcja dzieje się w Polni, która ma wojnę z Rusją itp. Żenada.
Maryland
Czytałam!
UsuńTo, co jest tam najgorsze, to wątek romantyczny, truloff jest ble, bardzo ble. Na plus, że jest to bardziej oryginalne, niż większość YA, na minus wiele innych rzeczy. Ta książka Novik zdecydowanie nie wyszła. Btw., Polnia faktycznie brzmi średnio.
Mimo to ciągle sądzę, że lepszy materiał do analizy to „Klątwa tygrysa”.
T.
Jeszcze Eragon byłby niezły :)
UsuńMaryland
Eragona analizowano już kiedyś na blogu Czarne Owce literatury, ale merytoryczna analiza w wykonaniu dziewczyn byłaby super.
UsuńFeanaro
Hm, faktycznie byłaby fajna, ale chyba nie ma sensu po raz kolejny czegoś analizować.
UsuńT.
Proponuję Skrzydła Laurel. Trauma, trauma do końca życia... Ale najpierw Następczyni!
UsuńDoctor
Jesteście super, dziewczyny. Wszystkiego najlepszego w nowym roku, życzenia spóźnione, ale szczerze. Btw, może zasugeruję wam coś dziwnego, ale gdybyście zanalizowały ojca chrzestnego? Zdaję sobie sprawę że na jego podstawie zrealizowano bardzo dobry film
OdpowiedzUsuńi w ogólnym wymiarze książka jest średnia, o niebo lepsza, niż analizowane przez was debilizmy YA , ale z powodu usprawiedliwienia mafii "Corleony dobre, reszta świata ssie" i kilku "kwiatków" polecałabym ją do analizy. A kwiatki w mojej opinii ocierają się niekiedy o poziom merysójek i innych przekleństw literatury: Kay opętana Imperatywem Truloffowym ( akceptująca to, że narzeczony jest mordercą z mafijnej rodziny i zdradził ją. I jeszcze przeszła dla Michałka na katolicyzm. Córka pastora.) kilka wątków wsadzonych tylko po to by Pan Puzo rozpisał się o tematach okołoseksualnych, zwierzęca niewinność w związku opartym tylko na sekszeniu w trybie 24/7 i umierający consigliere traktujący Vita jak boga Re i Dobre Mzimu. Prócz tego, bladopłowe oczy, postkoitalne papierosy, rozkoszne zimna i prototyp meyerowskiego wpojenia- patrz Misiael i ta nieszczęsna Apollonia poślubiona tylko w celu wychędożenia.
To tylko moje sugestie, zrozumiem, jeśli napiszecie, że nie znam się na literaturze albo że jestem czepialskim snobem
Pozdrawiam
Ela TBG
Pomysł z pewnością ciekawy. Książka na pewno nie jest doskonała bo w każdej znajdą się jakieś kwiatki, ale wydaje mi się, że jednak jest za dobra by trafić do analizatorni nawet tak przedniej jak ta.
UsuńPojawiła się w Polsce nowa książka pani Meyer Życie i śmierć jaka szkoda, że jest o tym samym co Zmierzch :( z tego powodu pewnie nie nadaje się do analizy - po co robić dwa razy to samo?
rose29
To jest to coś o Edwardzie-kobiecie, Rose? ;p To podobno wszystko jest przepisane słowo w słowo z Tłajlajta, zero kreatywności. ;/ A szkoda, stęskniłam się za analizami o brokatowych ludzikach. Z drugiej strony Rywalki nie są tak ohydne jak np. wpojenie czy cała fabuła Intruza. ;D
UsuńAdria
Po Intruzie mam traumę . Rose -miałam na myśli i scenę gdy naprawia samochód.
UsuńZ Meyer mam problem bo Intruz miał potencjał, jak można było to tak widowiskowo spieprzyć
rose 29
Bo to Meyer. -_- Wg niej okupowanie czyjegoś ciała jest OK, a wybieranie nowego ciała do zasiedlenia wg kryterium urody jest naturalne. "Intruz", pomijając całą jego niesmaczność, był też straszliwie, potwornie rozwlekły. W sumie wolę "Rywalki" - nudne toto, naiwne, ale w gruncie rzeczy nieszkodliwe, chwilami wywołuje uśmiech, a analizy i tak są świetne, bo materiału nie brakuje. ;D
UsuńA.
Tak Rywalki to zdecydowanie lekka lektura :)
UsuńIntruz jest siedliskiem wielu innych patologi. Zmierzch też ale jakby mniej, może są bardziej zamaskowane.
rose29
"Zmierzch" się próbował maskować, ale samo wpojenie wystarczy, by uznać to za Ohydę Dekady. ;p
UsuńA.
bezdyskusyjnie wpojenie było obrzydliwe. Czemu Meyer uważa, że zwykłe zakochiwanie się jest złe? Moim zdaniem stopniowe budowanie relacji jest ciekawsze, ale to jeszcze trzeba umieć napisać. (pominę milczeniem wpojenie w noworodka bo to dla mnie jest już poza granicami zrozumienia). Równie obrzydliwa jest scena gdy wesoła gromadka z Intruza pojechała szukać ciałka dla Wagabundy - szczyt hipokryzji wysokości Mount Everestu
Usuńrose29
Tu Ela TBG. Dziękuję za miłą i konstruktywną odpowiedź, na Filmwebie bym się pewnie takiej nie doczekała :( Btw, co do wpojenia -ohydne, a co do Meyer- jak kobiecina nie ma inwencji, to musi się powtarzać i przebierać swoje awatary w coraz to nowe kostiumy.
Usuń@Ela - ciut odeszłyśmy z Rose od tematu oryginalnego wpisu, Twojego, mam nadzieję, że wybaczysz. ;p Nt. ksiązki się nie wypowiem, bo widziałam tylko filmy, i to chyba nie wszystkie, ale chętnie bym przeczytała analizy. Ba, jak Maryboo i Beige zaczną analizować książkę tel., to też z przyjemnością poczytam.
UsuńPozdrawiam, A.
Nie chcę być czepialska, ale... dlaczego taka nieprzyjemna ironia w Twojej odpowiedzi? Nie zadałaś pytania, zaproponowałaś tylko powieść do analizy, to jakiej odpowiedzi się spodziewałaś (poza ewentualnie autorami bloga odnośnie tego, czy biorą pod uwagę Twoją opcję czy nie)? W dyskusji nie było nic niemiłego ani niekonstruktywnego w stosunku do Twojej odpowiedzi, więc troszkę luzu.
UsuńCarly
*wypowiedzi, no i nie zaznaczyłam, że to miało być do Eli.
UsuńCarly
Nie sądzę aby w mojej wypowiedzi była nieprzyjemna ironia, po prostu książka niezbyt mi się podoba i uważam, że do analizy się nadaje. Nikomu jednak nie narzucam tego poglądu ani nie uważam, by wypowiedzi rose29 i Adrii były nie miłe i niekonstruktywne, wręcz przeciwnie. Nie mam też żadnych pretensji o to, że dyskusja rozwinęła się w kierunku twórczości S.Meyer. Pozdrawiam
UsuńEla TBG
Tu znów Ela TBG. Ok, może zabrzmiałam jak osoba przewrażliwiona, ale nie chciałam nikogo urazić.
UsuńMiałam na myśli tylko i wyłącznie Twoją odpowiedź, rozumiem i szanuję pogląd na książkę i absolutnie nie myślę, że chciałaś kogoś tym urazić, po prostu jakoś tak ta uwaga o miłej i konstruktywnej odpowiedzi zabrzmiała dla mnie niezbyt fajnie. No, to tyle chciałam na ten temat. Jeśli chodzi o "Ojca Chrzestnego", niestety nie miałam styczności z oryginalnym dziełem, więc nie mogę poprzeć ani podważyć. Zaś co do do Meyer... cóż, chyba wiedza na temat szkodliwości tego dzieła i patologii w nim zawartych jest w zasadzie powszechna, biorąc pod uwagę popularność tego wybryku literatury. Wpojenie... ugh, jak bardzo rzygogenny nie byłby idealny Nabuchodonozor, to nawet nie mogę się powstrzymać, żeby mu nie współczuć z tego akurat powodu.
UsuńCarly
Faktycznie, nie dość, że wpoił się w nią kumpel matki,to jeszcze na horyzoncie majaczy ten cały Nahuel w charakterze drugiego "adoratora "
UsuńEla TBG
Spoko, Meyer się kasa kończy (bo jak nazwać ten Zmierzch bis z Edzią, jak nie próbą zarobku? ;p), to i wkrótce uraczy nas kontynuacją Sagi, tym razem główną bohaterką będzie idealny pomiot Bedwarda. I znowu można wykorzystać "Zmierzch", zamiast Belli będzie Nabuchodonozor, zamiast Edzia ten drugi hybryda, a zamiast Jacoba.. oh, wait, Jacob. ;p Carlislem będzie Edzio, Esme będzie Bella, a może dowiemy się conieco o adoptowanym rodzeństwie dla Nabuchodonozora, które będzie grać rolę Jaspera, Alice i reszty.
UsuńSama się boję swojej wizji ;(
A.
Wizję roztoczyłaś mroczną, lecz obawiam się, że prawdziwą.
UsuńEla TBG
Duzo szczescia w Nowym Roku! Czytam was wiernie od drugiej analizy Zmierzchu i bezustannie uwielbiam. Mam nadzieje, ze nie stracicie zapalu, bo wasze analizy czynia moje poniedzialki mozliwymi do zniesienia. Spelnienia marzen! :D
OdpowiedzUsuńA może byście zanalizowały kiedyś sto lat samotności? Boru, jakie to nudne byłp i głupie, facet żenił się z czternastolatką, ogolnie wszyscy ciągle się bzykali a jedną kobieta dążyła spokojnie 140 lat.
OdpowiedzUsuńMilenka B
Absolutnie się nie zgadzam, toż to klasyk latynoamerykańskiego realizmu magicznego. Przecież ta książka nie jest utrzymana w telenowelowej konwencji bez powodu. Nie, nie, protestuję, nie można wytyka autorowi czegoś, co jest celowe i służy odkryciu znaczenia powieści.
UsuńCarly
Popieram. Nie mówię że klasyków należy zaraz uwuelbiać, ale chociaż szanować -owszem.
OdpowiedzUsuńEla TBG
A może kiedyś dziewczyny mogłyby zanalizować upadające królestwa? To takie fantasy young adult na poziomie kiepski /średni. Świat przedstawiony raczej ubogi (trzy państwa, z czego naprawdę odmienne tylko jedno, o historii wiadomości niemal żadnych) imiona wzięte z łaciny greki, hebrajskiego (Gaius, Eva i Altea w jednym kraju!) i nordyckiego, więc mamy pomieszanie z poplątaniem. Poza tym powieść powiela wiele klisz:przepowiedziana wielka czarodziejka, król tyran Samo Zło i jego kochanka, miłość księżniczki i gwardzisty oraz kazirodztwo zerżnięte chyba z Gry o tron. Jest jeszcze królewna która straciła cnotę na zakrapianej imprezie, narzeczony samo zUo, książę tru emo i buntownik prowadzący życie jak chłopaki z "Ulic nędzy".
OdpowiedzUsuńFeanaro
Ale zrobiłaś reklamę! ;p Toto wydali drukiem? ;D
UsuńAdria
Niestety.
UsuńFeanaro
Dżizu, co to musi być za dzieUo...
UsuńMuszę przyznać, że czytałabym taką analizę :D
UsuńÀ propo propozycji analizatorskich- tak mi jeszcze dwie wpadły do głowy. Pierwsze to "Przeznaczenie bohaterów ". Mamy tam czternastoletniego Garego Sue nierozumianego przez ojca i prześladowanego przez jakże prymitywnych i zUych braci. Nasza merysójka pragnie zostać gwardzistą we stolicy, ale wybierają owych braci. Potem nagle uaktywnia się w nim moc magiczna,Gary Sue zabija jakiegoś stwora, którego oczywiście niemal nie da się zabić, i spotyka druido-Gandalfa pierniczącego o przeznaczeniu. Prócz tego mamy także króla, który tak kocha żonę, że zbębnił nieślubnego dzieciaka, księcia same zUo i postacie w barwach równie czarno białych, co u Cass. Znajdzie się też miejsce na dwa słońca- jedno zielone, drugie fioletowe- a rośliny zdają się mieć kolor ziemski.
OdpowiedzUsuńMoja druga propozycja to "nieświadomy mag". Z pewnością lepsza od zmierzchów i dotychczas proponowanych przeze mnie dzieU, ale... Świat niespójny niemal tak, jak u Cass (raz noszą tuniki i bryczesy, a raz garnitury i kamizelki. Poza tym znają szpinet wynaleziony w siedemnastym wieku, a nadal bronią pozostają miecze) i wiele powielanych schematów -wybraniec z ubogiej wioski, prześladowany przez braci, zaprzyjaźnia się z pogardzanym księciem pozbawionym mocy magicznej. Spadkopierczyni mętnej przepowiedni (nieoświecony mag wejdzie do domu uzurpatora, bla bla) oczywiście z czasem się w wybrańcu zakochuje. Prócz tego mamy królów zaklinających pogodę. Myślałby kto, że cieszą się oni czcią na miarę faraonów. A gdzież tam. Król postrzegany jest po prostu jako dobry i fajny, jak w bajce. Poza tym, chociaż charaktery postaci są w miarę wiarygodne, to otrzymujemy kilka schematów: zUego spiskującego lorda, poczciwego kapłana, strażnika służbistę i enigmatyczną czarodziejkę. I bójkę przez braci, przy której reakcja Santina Corleone na bicie siostry to pikuś.W drugim tomie znajdziemy zaś kiczowate sceny erotyczne (szalejące języki, samobieżne palce, te sprawy) i zwrot, przy którym dostałam zakątku "przyjaciele przyjaciół" Czyżby w Lur (tak się powieściowe królestwo nazywa) znali Corleonów?! Aha, dodatkowym smaczkiem jest nierówna narracja antagonisty- raz na poziomie doktora Bulgota z pingwinów z Madagaskaru, a raz całkiem przyzwoita- autorka wspomina o zaskoczeniu doznaniami zmysłowymi po 600 latach itp. Ogólnie książka miała duży potencjał, ale został zmarnowany i myślę, że bliżej jej do dzieUa niż do dzieła.Można znaleźć w niej tyle "smaczków" że do analizy się nadaje. Wybaczcie tak długi komentarz. Pozdrawiam
Feanaro
*Zamiast zakątku powinno być zakwiku*
OdpowiedzUsuńFeanaro
Maryboo, Beige, musicie chyba wrócić do pracy, bo głodni analiz czytelnicy zasypią was propozycjami ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze tydzień! Jeeeej~
OdpowiedzUsuńA co myślicie o Królowej Lata? Fajnie by było, gdybyście ją zanalizowały. Takie typowe YA. Choć moim zdaniem o wiele przyjemniejsze niż dotychczas brane na tapetę propozycje. Bo główna bohaterka jest typową Mary Sue, a mimo to daje się lubić.
OdpowiedzUsuńAmisia? Maksio? Kto to pisze? 10-latka? Żałuję, że zaczęłam to czytać. I co do tego ma Duma i uprzedzenie? Widać ktoś nie zna się na kinie, skoro pisze takie rzeczy...
OdpowiedzUsuń