niedziela, 28 lutego 2016

Rozdziały VII i VIII


Rozdział 7


Plan w studio został odrobinę zmieniony. Zazwyczaj tylko ja i Ahren siedzieliśmy na widoku razem z rodzicami, ale dzisiaj Kaden i Osten także zajęli miejsca na podium.

Eee...z jakiej racji? Edzia – ok, to w końcu przyszła władczyni Illei, ale skoro Ahren załapał się na miejsce w pierwszym rzędzie, to dlaczego reszta książąt nie?

Dowiadujemy się, że w studiu zostały ustawione dwa szklane naczynia; jedno, z którego Eadlyn wyjmować będzie koperty z wylosowanymi kandydatami i drugie, do którego będzie odkładać formularze po wyczytaniu nazwisk.
Tradycyjnie na widowni zasiadają Legerowie (Edzia komentuje w myślach, że bardzo współczuje im smutnej sytuacji i chciałaby pomóc, ale nie wie jak) oraz Woodworkowie:

Lady Marlee uciszała Josie, prawdopodobnie śmiejącą się z własnego żartu, który nie był nawet w najmniejszym stopniu zabawny.

Cass, czy ty to robisz specjalnie? Czy ty NAPRAWDĘ nie widzisz, że to bynajmniej nie Josie wychodzi w takich chwilach na irytujące pustogłowie?

Bułkę przez bibułkę: 16

Nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś tak cudowny mógł urodzić tak okropne dzieci.

Dam ci wskazówkę: spójrz w lustro. Nie, żeby Amisia z Maksiem zasługiwali w jakimkolwiek stopniu na miano ideałów, ale sądzę, że po tych sześciu rozdziałach „Następczyni” przez które do tej pory przebrnęliśmy możemy zgodnie stwierdzić, iż w porównaniu ze swoją latoroślą państwo Schreave stanowią istny wzorzec cnót.

Bułkę przez bibułkę: 17

Moja ulubiona tiara, którą miałam na głowie, była moją ulubioną tylko dlatego, że Josie wygięła moją pierwszą ulubioną tiarę i zgubiła dwa kamienie szlachetne z drugiej.

Primo: Co, u diabła, musiała wyczyniać Josie z tymi tiarami, żeby doprowadzić je do takiego stanu?

Secundo: To faktycznie niezbyt grzeczne z jej strony, ale biorąc pod uwagę, że Josie ma obecnie zaledwie piętnaście lat, istnieje spora szansa, że gdy to zrobiła była nadal w wieku, w którym było jej wsio rawno, czy dany diadem jest ze srebra, czy z plastiku – grunt, że mogła dzięki niemu przemienić się w księżniczkę.

Tertio: Nie ma to jak problemy pierwszego świata.

Nie powinna była nawet ich dotykać. Kiedykolwiek.

Wiecie co? Mam pewien problem z tym zdaniem.

Tak, technicznie rzecz biorąc Josie nie powinna była pożyczać bez pytania rzeczy Eadlyn – przede wszystkim dlatego, że tak się po prostu nie robi, ale także z powodu znaczenia owych tiar.

I tu, zdaje się, jest pies pogrzebany.

Mam bowiem dziwne wrażenie, że Edzi nie tyle przeszkadza sama „pożyczka”, co fakt, iż obiektem namiętności Josie są DIADEMY – symbol przynależności do rodziny królewskiej. A jeżeli uważacie, że nadinterpretuję – to nie jest ostatni rozdział, w którym poruszona zostaje owa kwestia.

Siedzący koło niej Kile czytał książkę, ponieważ najwyraźniej wszystko to, co działo się w kraju i w pałacu, było dla niego zbyt nudne. Co za niewdzięcznik.

Widzieliście chama?! Woli się uczyć, zamiast angażować serce i duszę w ten jakże istotny proces odczytywania nazwisk potencjalnych Edzinych tru loffów! I to w dodatku na dobre kilka minut zanim ów proces w ogóle się rozpoczął!

Bułkę przez bibułkę: 18

Nagle podniósł głowę znad książki, zobaczył, że na niego patrzę, skrzywił się i wrócił do lektury. Po co w ogóle tu przychodził?

Bo zapewne matka zaciągnęła go tu siłą/zdaje sobie sprawę z tego, że z powodu dziwnych życiowych decyzji swoich starych jest w dobrym tonie, by brał udział we wszystkich państwowych uroczystościach jako pseudo członek royal family?

Amisia pyta córkę, jak się czuje, ta odpowiada, że beznadziejnie. Królowa postanawia nawiązać do ich ostatniej rozmowy:

Nie uważam, żebyś miała mnóstwo wad – powiedziała cicho. – Uważam, że masz tysiące cudownych zalet.

Americo, wiem, że to twoje dziecko i w ogóle, ale błagam: trochę obiektywizmu...

Pewnego dnia zrozumiesz, jak to jest, martwić się o swoje dzieci. Ja się martwię o ciebie znacznie bardziej niż o pozostałych. Nie jesteś zwykłą dziewczyną, Eadlyn.

Okej. To jest chyba ten moment, w którym muszę poruszyć pewną kwestię.

Niedługo po lekturze „Następczyni” udałam się do internetów sprawdzić, jak fanki Cass przyjęły jej najnowszą powieść. Oczywiście, byłam ciekawa ich opinii na temat Antychrysta, ale równie mocno interesowało mnie, co sądzą o królewskiej parze dwadzieścia lat później. Odkryłam fascynującą rzecz. Dziesiątki wypowiedzi można by z grubsza podzielić na dwie konkretne grupy. Pierwsza z nich byłaby zatytułowana: „America i Maxon nic się nie zmienili”. Druga: „America i Maxon zupełnie nie przypominają swoich nastoletnich charakterów”.

I wiecie co? Obie grupy mają rację.

Przypomnijcie sobie wszystkie dotychczasowe momenty, w których widzieliśmy Maksa i Ami. Co robią? W sumie niewiele – rozmawiają z córką, pracują, grają na instrumentach. Są wyłącznie tłem. Ale owo tło ma bardzo konkretne zadanie – kierować linią fabularną (idea Eliminacji) i służyć jako głos rozsądku, gdy Eadlyn zaczyna przekraczać granice.

Czy oryginalna trylogia przygotowała nas na tego rodzaju wydarzenia?

Oczywiście, że nie. Fanki z grupy #2 były bardzo rozgoryczone, że w „Następczyni” brak całej tej chemii, która łączyła owe postacie w poprzednich tomach – miłosnych wyznań, kłótni, kopniaków w krocze. I czy można je za to winić? To w dużej części nastolatki zakochane w teen!Maxonie – trzydziestosiedmiolatek w okularach do czytania, który miast flirtować z Amisią siedzi nad sprawozdaniami raczej nie jest obiektem ich romantycznych uniesień. America nie ratuje sytuacji – z butnej, żywiołowej dziewczyny wyrosła nam oaza spokoju i krynica mądrości, która z czułym, matczynym uśmiechem stara się wytłumaczyć latorośli, że błądzi. To już nie są „nasi” Amisia i Maksio.

Tyle że w pewnym sensie jednak są.

Nie chodzi mi tu nawet o to, że jest czymś absolutnie normalnym, iż będąc przed czterdziestką i mając czwórkę pociech państwo Schreave nie mogli raczej zatrzymać się w rozwoju na etapie „Jedynej” (z czego zresztą zdawały sobie sprawę nawet wspomniane wyżej fanki, co jednak najwyraźniej nie załagodziło ich bólu). Chodzi mi o coś innego.

Wyobraźcie sobie, że jesteście fanami powieści Cass (kto wie, może jesteście nimi naprawdę i odwiedzacie tego bloga tylko po to, by przypomnieć sobie, że na świecie istnieją takie okropne kreatury jak ja i Beige). Co byłoby dla was najważniejszą cechą Maxona? Podpowiem: jego uczucie dla Waszego self-insertu Ameriki. A co przyciągałoby Was do Amisi? Łatwizna: jej czysty marysuizm wewnętrzne Dobre Mzimu. Ami jest kochana przez wszystkie pozytywne postacie i uwielbiana przez tłumy; Maxon świata nie widzi poza swym kochaniem.

Królewskiej parze mogło przybyć trochę zmarszczek (i nieco rozsądku), ale summa summarum to, co stanowi o ich prawdziwym jestestwie pozostało nietknięte – nasze Bwana Kubwa nadal jest najwspanialsze w całej wsi, a Maxon wciąż uważa, że spotkanie Singerówny było najlepszym, co mogło go spotkać w życiu.

I wciąż jest fascynującą mieszanką niewysłowionego lenistwa i permanentnej niekompetencji.

Mając to wszystko na uwadze, jestem jednak zmuszona od czasu do czasu stanąć po stronie teamu #2 i nagrodzić króla i królową stosownymi punktami – po prostu dlatego, że niektóre z zachowań duetu Ami&Maks zdają się mieć mniej wspólnego z dojrzewaniem jako takim, a więcej z przepisaniem znacznej części ich charakterów. I szczerze mówiąc, Amisia będzie tu zbierać baty znacznie częściej niż Maxon z jednego prostego powodu:

Przez znaczną część czasu podczas lektury „Następczyni” łapałam się na tym, że widząc w tekście określenie „królowa” wyobrażam sobie nie Americę, a Amberly.

Naprawdę, kochani. Przyjrzyjcie się tym wszystkim cytatom: temu, jak opisywana jest nowa władczyni Illei, jakim tonem przemawia, jakie wykonuje gesty, jakie słowa padają z jej ust. Amisia przez większość czasu ciepło się uśmiecha, a gdy już się odzywa, to robi to po to, by oznajmić komuś jak bardzo go kocha/naprowadzić go na jedyną słuszną drogę. Słowo daję, wygląda to tak, jakby na stanowisko królowej Illei została rzucona klątwa wzorem tej, która dotykała wszystkich nauczycieli OPCM-u w potterversum: gdy tylko nałożysz na skronie diadem, staniesz się idealną kandydatką na Miss Word.

A zatem, za ów niekończący się strumień moralizatorskich pogadanek (jak najbardziej słusznych, aczkolwiek boleśnie nie korespondujących z charakterem Amisi):

Fabuła nie do poznania: 2

- Jesteś najważniejszą dziewczyną. A ja chciałabym, żebyś miała wszystko.

Rany koguta, jeszcze tego by brakowało.

Ami z córką przytulają się, pierwsza przypomina drugiej, że chłopcy przed telewizorami denerwują się równie mocno, co księżniczka, po czym życzy córce powodzenia i odchodzi.

Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę – powiedział [Ahren], a w jego głosie brzmiało autentyczne ożywienie. – Nie mogę się doczekać towarzystwa.
A co, Kile ci nie wystarcza? – Znowu rzuciłam na niego okiem, ale siedział z nosem w książce.
Nie wiem, co właściwie masz do Kile’a. On jest naprawdę inteligentny.

No to co, kochani czytelnicy: któremu z bliźniąt wierzycie w tej kwestii?

Czy to jakiś synonim do „nudny”?

Edziu, zamilcz, proszę.

Bułkę przez bibułkę: 19

Nie! Ale cieszę się, że będę mógł poznać jakichś nowych ludzi.
Ja nie. – Zaplotłam ramiona, po części z frustracji, a po części w geście obronnym.

Nie zapomnij tupnąć nóżką, jak na trzylatkę przystało.

Daj spokój, siostrzyczko. Będziemy się dobrze bawić. – Rozejrzał się po sali i zniżył głos do szeptu. – Potrafię sobie wyobrazić, co szykujesz dla tych nieszczęśników.
Spróbowałam ukryć uśmiech, ale nie mogłam się już doczekać gości.

...Ahren, no weź, zdążyłam cię polubić.


Rozpoczyna się nagranie „Biuletynu”:

Kamery zostały uruchomione, a tata rozpoczął Biuletyn od nowych informacji o coraz bliższym terminie podpisania umowie handlowej z Nową Azją. Współpracowaliśmy z nimi teraz tak blisko, że trudno było sobie wyobrazić czasy, gdy prowadziliśmy wojnę.

To zupełnie tak, jak wszystkim czytelnikom tej serii, biorąc pod uwagę, jak owa „wojna” została przedstawiona w trylogii.

Przemawia Maksiu, przemawiają doradcy, aż w końcu nadchodzi moment odczytania nazwisk.

Uśmiechnęłam się i popatrzyłam prosto w kamerę, wiedząc, że dziś wieczorem wszystkie telewizory w Illei są włączone.

Żebyś się nie zdziwiła. Sorry, Cass, ale nie – nie przyjmuję do wiadomości, że w kraju o powierzchni obecnej Ameryki Północnej WSZYSCY obywatele nie mają nic lepszego do roboty niż sprawdzać, kto też weźmie udział w reality show z – (nawet nie) spoiler alert – niezbyt lubianą postacią w roli głównej.

Samochwała w kącie stała: 7

Edzia losuje, losuje, losuje...pozwólcie, że daruję sobie przytaczanie imion – w obecnym momencie i tak nic nam nie powiedzą.

...Szczerze mówiąc, jakieś 97% z nich nie powie nam nic nawet gdy dojedziemy do ostatniej strony powieści.

No dobra skłamałam; muszę przytoczyć jedno imię, albowiem ponieważ gdyż...

Aha! Z Angeles. – Rozdarłam kopertę, żeby wyjąć ostatnie zgłoszenie. Wiedziałam, że mój uśmiech musiał zblednąć, ale naprawdę nie byłam w stanie nic na to poradzić. – Pan Kile Woodwork.
Usłyszałam reakcję zgromadzonych: kilka westchnień, lekkie śmiechy, ale, oczywiście, przede wszystkim usłyszałam reakcję Kile’a. Upuścił książkę na podłogę.

*zmęczona * Kto się ABSOLUTNIE, KOMPLETNIE nie spodziewał tego fabularnego twistu, ręka w górę.

To już wszystko z mojej strony. Jutro zostaną wysłani doradcy, którzy pomogą kandydatom przygotować się do stojącego przed nimi wyzwania.

A więc Smutny Urzędnik jednak nie stracił pracy!

Wszyscy klaszczą, nagranie się kończy, rodzina królewska naturalnie udaje się na małą pogawędkę z Woodworkami.

Nie zrobiłem tego! – upierał się Kile. Gdy tam podeszłam, nasze oczy się spotkały i widziałam, że jest tak samo wytrącony z równowagi jak ja.


Wybaczcie, musiałam.

Maksio i Amisia stwierdzają, że w sumie nic się nie stało, bo Kile miał takie samo prawo do umieszczenia swego nazwiska w puli jak wszyscy inni kandydaci; chłopak błaga króla, żeby mu odpuścił, ale zasady są zasadami.

Kto wysłał za ciebie zgłoszenie? – zapytałam.
Kile potrząsnął głową.
Nie wiem, to musiała być jakaś pomyłka. Po co miałbym się zgłaszać, skoro nie chcę brać udziału w rywalizacji?
Mama popatrzyła na generała Legera i miałam wrażenie, jakby się lekko uśmiechnęli. W tej sytuacji nie było jednak nic zabawnego.

Z jednej strony rozumiem, dlaczego Amisia nie ma ochoty dzielić się z córką wspomnieniami związanymi ze swoją ...ekhm....bogatą przeszłością – zwłaszcza, że Legerowie też są stałą ozdobą pałacu -

Monty Python wiecznie żywy: 3

- a z drugiej...pamiętacie chamską uwagę Edzi dotyczącą potencjalnego związku z gwardzistą? Bardzo chciałabym, aby nasz Antychryst wszedł w posiadanie wehikułu czasu i obejrzał pewne epizody z życia swej matuli; później wszyscy moglibyśmy zrelaksować się i oglądać, jak wybucha jej mózg.

Kile rozsądnie proponuje, żeby – skoro zupa się wylała i kandydata ogłoszonego w oficjalnych wiadomościach nie da się już zmienić – Edzia po prostu wywaliła go pierwszego dnia.

A dokąd miałabym cię odesłać? – zapytałam. – Jesteś przecież w domu.

...Donikąd? Przecież gdybyś go nie wylosowała, tak czy inaczej by tu mieszkał. Grunt, żeby przestał być jednym z możliwych kandydatów do twojej ręki. Ostatecznie może wrócić na studia.

Użyj mózgu, Luke: 10

Cass, serio. To jest głupie. GŁUPIE. Ten cały plot twist jest tak grubymi nićmi szyty i tak prosty do rozwiązania, że trzeba naprawdę potężnego zawieszenia niewiary by przyjąć, że wylosowanie Kile'a to w ogóle jakiś problem.

Odeślij mnie z pałacu – zaproponował Kile z nagłym ożywieniem.
Po raz setny ci powtarzam, że nigdzie nie wyjedziesz! – oznajmiła lady Marlee najbardziej stanowczym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Przycisnęła dłoń do skroni, a pan Carter objął ją ramieniem i szepnął jej coś do ucha.

...Okej, Cass, teraz już pytam poważnie. Co, u diabła, porobiło się z Marlee? Czy to efekt mieszkania przez całe życie w komunie? A może przebywanie w piwnicy kilka miesięcy po ślubie tak zszargało jej psychikę? Cokolwiek by to nie było, Maksio z Amisią naprawdę powinni jej znaleźć terapeutę.

Fabuła nie do poznania: 3

Chcesz jechać gdzie indziej? – zapytałam z niedowierzaniem. – Pałac nie jest dla ciebie dostatecznie dobry?

Edziu, wiem, że może być ci ciężko w to uwierzyć, ale mieszkanie z tobą pod jednym dachem naprawdę nie jest szczytem marzeń każdego obywatela Illei.

Nie jest mój – przypomniał podniesionym głosem. – I szczerze mówiąc, jestem tym zmęczony. Mam dość przestrzegania zasad, mam dość bycia gościem i mam kompletnie dość twojego nieznośnego zachowania.

...Kile, jesteś godnym następcą Clarksona w kategorii: „Jedyny głos rozsądku w tym ZOO”.

Zachłysnęłam się, a poirytowana lady Marlee trzepnęła syna po głowie.
Przeproś ją! – zażądała.

Marlee, czy możesz się schować do mysiej dziury? Bo w obecnej formie budzisz u mnie na przemian wyłącznie zdumienie i irytację.

Kile zacisnął wargi i spojrzał w podłogę, a ja zaplotłam ramiona. Nie ruszę się stąd, dopóki nie usłyszę przeprosin. Wyduszę je z niego tak czy inaczej.

Kile, błagam cię, pokaż jej środkowy palec.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 14

W końcu potrząsnął gwałtownie głową i wymamrotał coś pod nosem.
Odwróciłam spojrzenie, umiarkowanie zachwycona.


Maksio stwierdza, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, a tak w ogóle to Kile nie jest taki najgorszy, po czym proponuje wszystkim zebranym wyżerkę. Zgadnijcie, kto ma muchy w nosie.

Jestem zmęczona – oznajmiłam i odwróciłam się. – Będę w swoim pokoju.
Nie czekałam na pozwolenie. Po dzisiejszym wieczorze nie byłam nikomu nic winna. Dałam im to, czego chcieli.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 15



Rozdział 8


Nastaje poniedziałek przed przyjazdem kandydatów (cokolwiek miałoby to oznaczać); Eadlyn udaje się do Komnaty Dam, gdzie znajdują się już Amisia, Lucy i Marlee. Dziewczyna komentuje, że chciałaby podarować pani Leger przynajmniej psiaka, choć wie, że ciężko to uznać za substytut dziecka.

Lady Marlee położyła rękę na mojej dłoni, kiedy usiadłam.
Chciałam wyjaśnić, o co chodzi Kile’owi. To nie tak, że on chce wyjeżdżać ze względu na ciebie. Mówił o tym już od dawna, a ja myślałam, że te pół roku spędzone na uniwersytecie mu wystarczy. Nie mogę znieść myśli o tym, że go nie będzie.

Rany koguta, biedny Kile. Chłopie, uciekaj z tego domu wariatów, a chyżo!

Fabuła nie do poznania: 4

Prędzej czy później będziesz mu musiała pozwolić, żeby dokonał własnych wyborów – nalegała mama. Zabawne, skoro to ona właśnie chciała wydać córkę za nieznajomego.
Nie rozumiem tego. Josie nigdy nie wspominała, że chciałaby wyjechać.

Bo ma piętnaście lat i podoba jej się w nie-domu, podczas gdy Kile jest dorosły i ewidentnie pragnie wynieść się na swoje?

Przewróciłam oczami. No jasne, że nie wspominała.

Bułkę przez bibułkę: 20

Co zamierzasz zrobić? Nie zmusisz go, żeby został. – Mama nalała herbaty do filiżanki i postawiła ją przede mną.
Zatrudniłam nowego korepetytora. Ma doświadczenie praktyczne i zdoła nauczyć Kile’a więcej niż książki, więc mam nadzieję, że zyskam trochę czasu. Cały czas mam nadzieję…

Serio, to już zaczyna zahaczać o głęboką patologię. Marlee, na kozetkę marsz.

Fabuła nie do poznania: 5
Monty Python wiecznie żywy: 4

W tym momencie do komnaty wpadła ciocia May.

...O, nie.

O, nie.

O, NIE.

May Singer powróciła.

I wyewoluowała niczym Pokemon. Tyle dobrego, że nie dostanie za to żadnych punktów, bowiem w przeciwieństwie do innych postaci wyewoluowała w łatwym do przewidzenia i kanoniczym kierunku.

Została Mrs. Robinson.

Naprawdę chciałabym móc powiedzieć, że żartuję.

Chcę się dowiedzieć wszystkiego o Eliminacjach. Jak się czujesz? Niektórzy chłopcy na tych zdjęciach są naprawdę słodcy. Już się zakochałaś?
Ani odrobinę – odparłam ze śmiechem.
Cóż, poczekajmy parę dni.

Ale nie żartuję.

Taka właśnie była ciocia May. Znajdowała nową miłość co kilka miesięcy. Traktowała naszą czwórkę – a także naszych kuzynów, Astrę i Leo – jakbyśmy byli jej dziećmi, ponieważ sama nigdy nie założyła rodziny.

Ani trochę.

Aha, w razie gdyby ktoś zapomniał – Astra to córka starszej siostry Amisi, Kenny. Leo to (debiutujący w tej książce) młodszy brat Astry. Żadne z nich nie pojawia się we właściwej akcji, więc możecie sobie nie zawracać nimi głowy.

...Szczerze mówiąc, perypetie rodzinne dawnego klanu Singerów to coś, nad czym w swoim czasie pochylimy się z należytą uwagą, sytuacja jest bowiem, delikatnie rzecz ujmując, raczej dziwna.

Wyjątkowo lubiłam jej towarzystwo, a pałac zawsze wydawał się ciekawszym miejscem, gdy tutaj była.

Ciągnie swój do swego.

Jak długo zostajesz? – zapytała mama, a May podeszła do niej, trzymając mnie cały czas za rękę.
Wyjeżdżam znowu w czwartek.
Jęknęłam.
Wiem, ominie mnie to, co najciekawsze! – Wydęła wargi i spojrzała na mnie. – Ale Leo gra mecz w piątek po południu, w sobotę jest konkurs taneczny Astry, a ja obiecałam im, że tam będę. Naprawdę świetnie sobie radzi – powiedziała ciocia May, odwracając się do mamy. – Widać, że jej matka była artystką.

Tak, tak, kochani, Kenna zeszła z tego łez padołu. Nie martwcie się, w swoim czasie pojawi się odnowione drzewo genealogiczne, ale jak wspomniałam wyżej – najpierw potrzebny będzie stosowny wstępniak.

May prosi przypadkową pokojówkę, aby przyniosła jej zdjęcia kandydatów.

Mama pochyliła się do swojej siostry.
Przypominam, że po pierwsze, oni są nietykalni, a po drugie, nawet gdyby nie byli, jesteś od nich dwa razy starsza.

Nigdy nie byłam bardziej poważna.

-(...)Nie robię tego dla siebie, tylko dla Eadlyn – przysięgła ciocia May. – Pomożemy jej wystartować z odrobiną przewagi.
To nie na tym polega. – Mama odchyliła się do tyłu i z wyższością wypiła łyk herbaty.
Lady Marlee roześmiała się głośno.
I kto to mówi! Czy powinnyśmy ci przypomnieć, z jaką przewagą ty wystartowałaś?

Z wielce wątpliwą? Owszem, Maksiu z jakiegoś niejasnego powodu nie wywalił Amisi po jej kociokwiku w ogrodzie, ale ciężko powiedzieć, aby ów krok sam w sobie był gwarantem sukcesu.

Co takiego?! – zapytałam, zaszokowana. Ciekawe, ile szczegółów rodzice pominęli, opowiadając swoją historię. – Co ona ma na myśli?

Wiecie co? Biorąc pod uwagę, że Eadlyn póki co szokują WSZYSTKIE (nawet te całkiem niewinne) informacje dotyczące Eliminacji jej rodziców, zaczynam się zastanawiać, co konkretnie miała na myśli twierdząc, że historia ich związku to praktycznie bajka. Czyżby Maksio z Amisią ograniczyli się do oznajmienia swej progeniturze: „Piękna America przybyła do pałacu i Maxon pokochał ją od pierwszego wejrzenia, a potem żyli długo i szczęśliwie”?

Mama odstawiła filiżankę i podniosła ręce, jakby chciała się bronić.
Przypadkiem wpadłam na twojego ojca w wieczór poprzedzający rozpoczęcie Eliminacji i powinnyście wiedzieć –powiedziała bardziej do lady Marlee niż do mnie – że mogłam za samo to zostać wyrzucona. Nie zrobiłam takiego pierwszego wrażenia, jak bym chciała.
Siedziałam z otwartymi ustami.
Mamo, ile właściwie zasad złamałaś?

Och, dziewczyno, lepiej przygotuj sobie zapas prowiantu i ciepłe papucie, będziemy tu siedzieć godzinami.

Spojrzała szybko w sufit, jakby próbowała je policzyć.
No dobrze, wiesz co? Przeglądajcie sobie te zdjęcia, ile chcecie, wygrałaś.

Cóż, to chyba była jedyna właściwa odpowiedź, o ile panie nie planowały zabunkrować się w komnacie na cały tydzień.

Pokojówka wraca ze zdjęciami, panie sprawiedliwe rozdzielają formularze między siebie (choć Amisia ogranicza się do zerkania przez ramię Marlee).

O, ten wygląda obiecująco. – Ciocia May podetknęła mi jedno zdjęcie. Popatrzyłam w ciemne oczy osadzone głęboko w hebanowej skórze. Chłopak miał krótko obcięte włosy i promienny uśmiech. – Baden Trains, dziewiętnaście lat, z Sumner.
Jest przystojny – zachwycała się mama.

Nie, błagam, tylko nie to. Nadal mam traumę po scenie podglądania gwardzistów w „Jedynej”.

Panie stwierdzają, że skoro chłopak o tym nazwisku (wskazujące na pochodzenie z kasty Siódemek) jest na pierwszym roku studiów, to znaczy, że musi być bardzo ambitny. Dalej przeglądają zgłoszenia, May pyta się, czy wszystko jest już przygotowane, Edzia daje jej do zrozumienia, że nie bardzo ją obchodzi całe to zamieszanie.

- Mogę ci chyba powiedzieć, że tu zupełnie nie chodzi o mnie.
Co chcesz przez to powiedzieć, skarbie? – zapytała lady Lucy, kładąc formularze na kolanach i z niepokojem patrząc na mnie i na mamę.
Oczywiście mamy nadzieję, że Eadlyn znajdzie kogoś odpowiedniego i zechce się ustatkować – zaczęła przebiegle mama. – Tak się jednak składa, że Eliminacje zbiegają się w czasie z koniecznością opracowania przez nas planu zapobiegania napięciom między dawnymi klasami.
Ami! – wykrzyknęła May. – Używasz córki jako zasłony dymnej?
Nie!

Tak.

Tak – mruknęłam.

Koniec świata, zaczynam się zgadzać z Edzią.

Prędzej czy później musielibyśmy poszukać jej kandydata na męża, a Eliminacje nie są wiążące. Eadlyn umówiła się z Maxonem, że jeśli się nie zakocha, wszystko zostanie odwołane.

Oho, kolejny geniusz strategii, nie potrafiący dojrzeć żadnego słabego punktu w tym idealnym planie.

Jednakże owszem, Eadlyn wypełnia swoje obowiązki jako członkini rodziny królewskiej, zajmując czymś opinię publiczną. Dzięki temu nastroje społeczne trochę się uspokoją, a my będziemy mogli poszukać sposobów na rozwiązanie problemów.

Ponawiam pytanie: czy w roli cyrkowej małpy nie mógł wystąpić Ahren, któremu tak czy inaczej zależy na ożenku? To naprawdę nie jest tak, że ludzie kochają przyszłą królową tak bardzo, że jej brat nie byłby godnym zamiennikiem (spoiler alert: nie kochają).

- Muszę powiedzieć, że na razie nasz plan wypalił.
Naprawdę? – zapytałam.
Nie zaglądałaś do gazet? Jesteś w tej chwili w centrum uwagi. Gazety lokalne przeprowadzają wywiady z kandydatami, a niektóre prowincje wydają przyjęcia w nadziei, że ich kandydat okaże się zwycięzcą. Czasopisma typują możliwych faworytów, a wczoraj w wiadomościach widziałam materiał o dziewczętach zakładających fankluby i noszących koszulki z imionami swoich ulubieńców. Eliminacje przykuwają uwagę całego kraju.

...Tak, kochani, dobrze widzicie. Fakt, że illeańskie nastolatki formują fanklub Kile'a Woodworka oznacza zdaniem Amisi, iż młodzi, ambitni, bezrobotni lada dzień przestaną rzucać kamieniami w nieprzychylnych im pracodawców.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 3
Użyj mózgu, Luke: 11

To prawda – potwierdziła lady Marlee. – Wszyscy wiedzą już, że Kile mieszka w pałacu.

...Dopiero teraz? Jakim cudem? Przecież to chłopię pełzało po pałacowych marmurach z pampersem na tyłku!

Monty Python wiecznie żywy: 5

Edzia pyta, czy gawiedź wie też, że Kile nie ma ochoty brać udziału w grze; Marlee stwierdza, że nie, i zapewnia Eadlyn, że to nic osobistego. Ta raz zachowuje się w cywilizowany sposób i oznajmia pani Woodwork, że Kile nie ma się czego obawiać; wyszło, jak wyszło, ale oboje doskonale zdają sobie sprawę, że do siebie nie pasują, więc po prostu zakończą tę zabawę niesparowani.

Mówisz, że pałacowe wydarzenie jest w centrum uwagi – zaczęła z niepokojem May. – Myślisz, że to długo potrwa?
Myślę, że wystarczająco długo, by ludzie zapomnieli o swoich ostatnich zmartwieniach, a my zdążymy przez ten czas znaleźć sposób na te napięcia, gdyby się znowu pojawiły. – W głosie mamy brzmiała pewność.

Tak. Trzymiesięczne reality show z pewnością pozwoli Illeańczykom zapomnieć o tym, że nie mają za co opłacić rachunków. Jestem tego pewna.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 4
Użyj mózgu, Luke: 12

Kiedy się znowu pojawią – poprawiłam ją. – Moje życie może na chwilę stać się pasjonujące dla otoczenia, ale w końcu ludzie zaczną znowu martwić się o siebie.

...Amisiu, jeśli EDZIA wykazuje się większym rozsądkiem niż ty, to wiedz, że coś się dzieje.

A tak w ogóle, Cass, to nie ma jak być swoją własną metą.

To dziwne – zauważyłam, wybierając jedno zgłoszenie. – Nie chciałabym nikogo oceniać na niewidziane, ale spójrzcie na to. Znalazłam tu trzy błędy ortograficzne.
Mama wzięła ode mnie formularz.
Może po prostu się denerwował.
Albo jest idiotą – podsunęłam.




Okej. Wiecie co? Pomińmy na chwilę to, jak chamska jest uwaga Edzi:

Bułkę przez bibułkę: 21
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16

i przyjmijmy, że dziewczyna ma rację (spoiler alert: nie ma) i chłopak faktycznie nie jest zbyt biegły w sztuce pisania.

Eadlyn? Wiesz, kto (jak udowadniałam dwa tygodnie temu) jest najprawdopodobniej winny jego częściowemu analfabetyzmowi?

TWÓJ OJCIEC.

Zatem bądź tak miła i zamilknij, bardzo cię proszę.

Nie bądź taka surowa, skarbie. Dla nich to także przerażające. – May zachichotała.

Okej, po May nie spodziewałam się niczego więcej, ale...Amisiu? Może uruchomisz swoją wewnętrzną Amberly i wytłumaczysz córce, że owa uwaga była cokolwiek niegrzeczna?

Mama oddała mi formularz, a ja spięłam go z powrotem z fotografią chłopca z całkowicie niewinną twarzą i rozwichrzonymi jasnymi puklami.

Aha. Jednak nie.


Czy ty się tego boisz? – zapytała ciocia May, a w jej głosie zabrzmiała troska o mnie.
Nie, oczywiście że nie.
Jej twarz przybrała zwykły, prześlicznie beztroski wyraz.
Nie umiem sobie wyobrazić niczego, co mogłoby cię przestraszyć. – Mrugnęła do mnie.
To pocieszające, że przynajmniej jedna z nas była aż taką optymistką.



I to już wszystko na dziś. A za tydzień: poznajemy kandydatów i jesteśmy świadkami jednej z najpiękniejszych scen w tej książce. Zostańcie z nami!



Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 21

Fabuła nie do poznania: 5
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 4
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16
Monty Python wiecznie żywy: 5
Samochwała w kącie stała: 7
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 2
Użyj mózgu, Luke: 12


Maryboo

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdziały V i VI

Rozdział 5


Dzisiejszą analizę zacznę od anegdoty. Byłam ostatnio na kawie z moją kumpelą, która jest wierną czytelniczką naszego bloga. Zwierzyła mi się z problemu, jaki ma z imieniem Edzi. Za każdym razem, gdy je widzi, kojarzy jej się z naszą pracą zawodową (obie jesteśmy farmaceutkami, poznałyśmy się właśnie na studiach). Teraz już zawsze będę czytać to imię jako Iladian, dzięki Anno, nawet w czasie wolnym nie ucieknę przed robotą. Bajdełej, czytają nas może jacyś farmaceuci poza Anią? Zawsze mnie to zastanawiało. 

A teraz do rzeczy.


Wiedziałam, że w pałacu pracuje mnóstwo ludzi, ale doszłam do wniosku, że aż do dzisiaj większość z nich przebywała gdzieś w ukryciu. 

Ptysiu, to się nazywa Czarna Dziura Fabularna, gdzie Kiera odsyła bohaterów i statystów, gdy nie wie, co z nimi zrobić. 


Gdy tylko rozeszła się wiadomość o nieoczekiwanych Eliminacjach, nie tylko pokojówki i kamerdynerzy krzątali się, żeby wszystko przygotować – pojawiło się nagle mnóstwo osób, których nigdy wcześniej nie widziałam.

Ale przecież najpotężniejsza Edzia nie będzie zwracała uwagi na plebs, więc rozpoznaje tylko Neenę, bo nie ma innego wyjścia. Kto by jej pomagał zapiąć kieckę?

Eliminacje stają się priorytetem Edzi. I nie, Edzia nie musi tylko wylosować kandydatów i na tym koniec. Lasia musi zająć się wszystkim osobiście. WSZYSTKIM. 



– Ten jest odrobinę tańszy, wasza wysokość, ale mimo wszystko niezwykle przyjemny w dotyku i będzie doskonale pasować do obecnego wystroju. – Mężczyzna wyciągnął ogromną próbkę tkaniny, którą przykrył poprzednie dwie propozycje. 
Dotknęłam materiału, jak zawsze zafascynowana jego fakturą, nawet jeśli tkanina nie była przeznaczona do szycia ubrań. 
– Chyba nie do końca wiem, do czego to ma służyć – przyznałam. 
Mężczyzna, jeden z dekoratorów, zacisnął wargi. 
– Zasugerowano mi, że część pokojów gościnnych ma nieco zbyt kobiecy styl i że kandydaci do ręki waszej wysokości czuliby się lepiej, gdyby umieścić tam coś takiego – wyjaśnił, wyjmując następną próbkę. – Możemy całkowicie odmienić charakter pokoju, zmieniając po prostu narzutę na łóżku – zapewnił mnie.

Taa, bo się chłopcy jakiejś gejozy nabawią w takim wnętrzu i będą się wzajem macać po kątach, zamiast wielbić Edzię. 



– Doskonale – odparłam, chociaż wydawało mi się lekką przesadą przejmowanie się do tego stopnia jakąś narzutą. – Ale czy muszę sama podejmować decyzję? Uśmiechnął się życzliwie. 
– Obecność waszej wysokości będzie dostrzegalna w każdym aspekcie Eliminacji. Nawet jeśli wasza wysokość nie dokona wyboru, wszyscy będą zakładać, że to zrobiła. Może mi wasza wysokość dać upoważnienie do wszystkiego. 

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 1

Najpotężniejsza Edzia wybierająca narzutę na łóżko dla jakiegoś obcego chłystka, którego może wywalić po kilku dniach… Poezja.



Popatrzyłam na materiał, coraz bardziej zmęczona myśleniem o tym, jak te wszystkie drobne detale będą świadczyć o mnie. 

Tak, ta narzuta naprawdę wszystko zmieni.



– Niech będzie ten. – Wybrałam najmniej kosztowną opcję. Ciemnozielony materiał idealnie sprawdzi się na trzymiesięczny pobyt. 
– Doskonały wybór, wasza wysokość – pochwalił mnie dekorator. – W takim razie, czy bierzemy pod uwagę także zmianę obrazów na ścianach? – Zaklaskał w dłonie i do pokoju wszedł sznur pokojówek niosących obrazy. Westchnęłam ze świadomością, że moje popołudnie przepadło. 

Zaprawdę współczuję ci. Raportów i budżetów nie lubisz, ale jak odrywają cię od nich, żebyś powybierała ładne (ale niepowodujące gejozy) obrazki, to też ci się to nie podoba. Boru, przestań jęczeć. 



Następnego dnia rano zostałam wezwana do jadalni. Mama poszła ze mną, ale tata nie mógł się odrywać od pracy.
Mężczyzna, który, jak sądzę, był naszym szefem kuchni, skłonił się przed nami, choć z powodu ogromnego brzucha niezbyt nisko. Jego twarz była bardziej czerwona niż biała, ale nie pocił się, co nasunęło mi myśl, że przez te wszystkie lata w kuchni po prostu ugotował się na parze.
– Dziękuję, że wasze wysokości poświęcają mi chwilę. Personel kuchenny pracuje bez wytchnienia, by skomponować odpowiednie menu na pierwszy obiad po przyjeździe kandydatów. Chcemy, oczywiście, podać siedem dań. 
– Oczywiście! – odparła mama. 
Kucharz uśmiechnął się do niej.
– Chcielibyśmy, żeby wasze wysokości zaakceptowały ostateczne menu.
Jęknęłam w duchu. Prawdziwy posiłek z siedmiu dań potrafił trwać sześć godzin, licząc od pierwszego łyku koktajlu aż do ostatniego kęsa czekolady. Ile czasu potrwa wypróbowanie kilku propozycji każdego dania?

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 2


Kraj targany niepokojem, rodzina królewska nie jest szczególnie popularna, a królowa i przyszła królowa same próbują tych wszystkich dań, które ktoś miłosiernie mógł zatruć. Świetny plan.

Użyj mózgu, Luke: 8


Korytarze przypominały teraz zatłoczone ulice, a w całym pałacu panował gwar pospiesznych przygotowań. Znosiłam to najlepiej, jak umiałam, aż któregoś dnia tatazatrzymał mnie w przejściu.
– Zastanawiamy się nad przygotowaniem specjalnej sali dla kandydatów. Co myślisz o… 
– Dość! – jęknęłam wyczerpana. – Nie obchodzi mnie to. Nie mam pojęcia, co chłopcy chcieliby mieć w miejscu, gdzie spędzają czas wolny, więc proponuję, żebyś zapytał kogoś, kto ma choć odrobinę testosteronu. Ja tymczasem będę w ogrodzie. 

Muszę się tutaj zgodzić z Iladian. Po co ta dziołcha ma urządzać pokój dla bandy kolesi, o których zainteresowaniach pewnie nic nie wie. Owszem ma samych braci, ale wątpię, żeby zwracała uwagę na to, co lubią, bo była zbyt zajęta mierzeniem diademów.

Ale trzeba uświadomić pannę Schreave, że kobiety też mają testosteron, tylko mniej. Także ona też ma tę odrobinę, że się tak czepnę szczegółu.



Tata widział, że jestem bliska załamania, i wypuścił mnie bez dalszych nalegań. Byłam wdzięczna losowi za tę chwilę wytchnienia. 
Położyłam się na brzuchu, w bikini, na kocu rozłożonym na trawniku tuż pod lasem. Tak jak wiele razy wcześniej, pożałowałam, że nie mamy basenu. Bardzo dobrze umiałam sobie radzić z dostawaniem tego, czego chciałam, ale w tej kwestii tata nie ustępował nawet na krok. Gdy pałac zacznie należeć do mnie, to będzie pierwsza rzecz, jaką się zajmę. 

Priorytety, bitch, priorytety!

Wreszcie nadeszła ta scena… Poznamy „okropną” Josie, siostrę Kile’a Woodworka. Według Edzi Josie to zło wcielone, zmora edziowego istnienia. Na pewno już wiecie, że nie należy ufać osądom panny najpotężniejszej. 



Rysowałam w szkicowniku suknie, starając się odprężyć. Słońce rozgrzewało mnie, a szybkie skrobanie ołówka mieszało się z szelestem liści, tworząc cudowną, uspokajającą melodię. Rozpaczałam nad utratą spokoju w moim życiu. Trzy miesiące – powtarzałam sobie. Trzy miesiące i wszystko będzie tak jak dawniej. Piskliwy śmiech zakłócił spokój ogrodu. 
– Josie – mruknęłam do siebie. Osłoniłam oczy, odwróciłam się i zobaczyłam, że idzie w moim kierunku. Towarzyszyła jej jakaś przyjaciółka, dziewczyna z najlepszej rodziny, z którą zadawała się właśnie dlatego, że towarzystwo w pałacu jej nie wystarczało.
Zamknęłam szkicownik, chowając projekty, i przewróciłam się na plecy, żeby się po prostu opalać.
– To będzie ciekawe doświadczenie dla wszystkich – powiedziała Josie do przyjaciółki. – Nie mam zbyt wielu okazji, by spotykać się z chłopcami, więc będzie miło z nimi porozmawiać. Kiedyś, gdy moje małżeństwo zostanie już zaaranżowane, chciałabym umieć prowadzić rozmowę. 
Przewróciłam oczami. Gdyby chociaż w najmniejszym stopniu zależało mi na tych chłopcach, byłabym zła z powodu jej zachowania – jakby mieli tu przyjechać specjalnie dla niej. 

Niczego takiego nie powiedziała. Stwierdziła tylko, że miło poprzebywać z jakimiś nowymi chłopcami, bo nie ma do tego okazji. Nie ma nic złego w chęci zawierania nowych znajomości. Boisz się, że ci ich odbije? Póki co to ty, Edziu, uważasz się za pępek świata i wszystko powinno się tobie należeć. 


Chociaż Josie zawsze uważała, że wszystko istnieje specjalnie dla niej. Sam jej pomysł, że jest dość ważna, by jej małżeństwo było aranżowane, wydawał mi się komiczny. 

Dlaczego nie? Dziewczyna wychowała się w najbliższym otoczeniu rodziny królewskiej. Jej matka to długoletnia najlepsza psiapsiółka królowej. Josie ma prawo myśleć, że jej pozycja społeczna jest na tyle ważna, że aranżowane małżeństwo wchodzi w grę. Ale nie, przecież ona Edzi do pięt nie dorasta, co się będzie wieśniara wozić.

Bułkę przez bibułkę: 10


Mogłaby wyjść za pierwszego lepszego chłopaka z ulicy i nikogo nawet w najmniejszym stopniu by to nie obeszło. 

Edziu, suka z ciebie.



– Mam nadzieję, że będę mogła cię odwiedzić w trakcie Eliminacji – odparła jej przyjaciółka. – To będzie świetna zabawa! 
– Oczywiście, Shannon! Będę pamiętać o tym, żeby jak najczęściej zapraszać wszystkie moje przyjaciółki. Dla was także to będzie cenne doświadczenie. 
Jakie to miłe z jej strony, że oferowała mój dom i wydarzenia z mojego życia jako materiał szkoleniowy dla swoich koleżaneczek. 

Bułkę przez bibułkę: 11

To w sumie też jej dom. O ile miłościwie panujący król Maksio (pamiętasz jeszcze, że to on tu rządzi?) nie będzie miał zastrzeżeń, to Josie może sobie spraszać tyle koleżanek, ile jej się podoba. A skoro Maksio nie jest takim kompletnym bucem jak jego córcia, nie będzie z tym żadnego problemu. Przecież pałac to wesoły cyrk jak u Monty Pythona, każdy może wejść i się zabawić.

Monty Python wiecznie żywy: 2


Odetchnęłam głęboko. Musiałam się skoncentrować na odpoczynku.
– Eadlyn! – zawołała Josie, gdy mnie zauważyła. Jęknęłam i uniosłam rękę, żeby się z nią przywitać, z nadzieją, że moje milczenie da jej do zrozumienia, iż zależy mi na samotności.
– Bardzo się ekscytujesz tymi Eliminacjami?! – krzyknęła, idąc w moją stronę. 
Nie zamierzałam wrzeszczeć jak chłopak na polu, więc nic nie powiedziałam.

Bułkę przez bibułkę: 12

Po chwili Josie i jej przyjaciółka stały już nade mną, zasłaniając słońce. 
– Nie słyszałaś, Eadlyn? Pytałam, czy bardzo się ekscytujesz zbliżającymi Eliminacjami? 
Josie nigdy nie zwracała się do mnie tak, jak powinna. 
– Oczywiście. 
– Ja też! To będzie niesamowite, mieć takie towarzystwo. 
– Ty nie będziesz miała żadnego towarzystwa – przypomniałam jej. – Ci chłopcy będą moimi gośćmi. 
Przechyliła głowę, jakbym powiedziała coś oczywistego. 
– Wiem! Ale mimo wszystko będzie miło mieć tutaj więcej osób. 

Widzicie? Josie zachowuje się jak roztrzepany, nadmiernie podekscytowany podlotek, ale nie jest niegrzeczna i całkiem nieźle zdaje sobie sprawę ze swojego miejsca w pałacu. To Edzia zachowuje się jak niewychowany pastuch, jest niemiła i w myślach odsądza Josie od czci i wiary, a na razie jedyną wadą panny Woodwork jest to, że zachowuje się jak stereotypowa, trochę irytująca nastka. Są gorsze wady. 



– Josie, ile ty masz lat? 
– Piętnaście – odparła z dumą. 
– Tak myślałam. Jeśli chcesz, jestem pewna, że możesz się gdzieś wybrać i poznawać nowych ludzi na własną rękę. Jesteś już dostatecznie dorosła.
Uśmiechnęła się.
– Nie wydaje mi się. To nie byłoby stosowne.

Josie ma właściwie rację. Dziewczyna pochodząca z rodziny najbliżej królowi i królowej, szlajająca się po klubach, żeby zarwać jakiegoś kolesia? To byłby niezły skandal, gdyby prasa odpowiednio to opisała. Woodworkowie też muszą zachowywać konwenanse, co ty myślałaś?



Nie chciałam znowu zaczynać tej dyskusji. To ja nie mogłam po prostu wstać i bez uprzedzenia wyjść z pałacu. Zanim w ogóle mogłam o tym pomyśleć, konieczne było zabezpieczenie trasy, publiczne obwieszczenie i stosowanie się do protokołu.
Musiałam także stale pamiętać, w czyim towarzystwie się obracam. Nie mogłam pozwolić, by widziano mnie z kimś przypadkowym. Niekorzystne fotografie nie były po prostu robione: były dokumentowane, przechowywane i przywoływane za każdym razem, gdy gazety chciały mnie skrytykować. Musiałam nieustannie mieć się na baczności, by unikać wszystkiego, co mogłoby potencjalnie zaszkodzić mojemu wizerunkowi, wizerunkowi mojej rodziny albo krajowi jako takiemu.

Powtórzę dla tych oporniejszych (czyli Edzi). Woodworkowie mieszkają prawie przez ścianę ze Schreave’ami. Skandal w ich rodzinie też odbiłby się niekorzystnie na i tak już nieciekawej prasie rodziny królewskiej. Edziu, raz spójrz na coś z szerszej perspektywy i użyj tego dziwnego organu, który masz w czaszce.

 Użyj mózgu, Luke: 9



Josie jednak była kimś z pospólstwa. Nie obowiązywały jej takie ograniczenia, nawet jeśli zachowywała się, jakby było inaczej.

Bułkę przez bibułkę: 13

Nie, do tej zakutej pały moje argumenty nigdy nie dotrą. Co za megalomańskie krówsko. Staram się nikomu źle nie życzyć, ale są granice.

Edziu, sczeźnij! 



– Oczywiście, wasza wysokość. – Jej przyjaciółka pochyliła głowę. No dobrze, może nie była taka zła. 
– Zobaczymy się na obiedzie! – Josie podchodziła do tego z odrobinę za dużym entuzjazmem. 

Ona ma 15 lat. Co, ma się snuć po pałacu jak widmo jakiejś wzgardzonej kochanki? Entuzjazm to nic złego. Nie powiem, że nie denerwują mnie czasami kwiczące co chwila nastolatki, ale sposób traktowania Josie przez Edzię jest okropny. A przypominam, że Iladian nie jest wiele starsza od Woodworkówny. 

Bułkę przez bibułkę: 14

Spotkanie z Josie wytrąciło Edzię z równowagi na tyle, że postanawia ona wrócić do pałacu. W korytarzu napotyka Ostena, który wpycha jej do ręki dwa zeszyty i prosi o ich schowanie, po czym się ulatnia. 



Zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Westchnęłam, świadoma tego, że nie ma sensu choćby próbować go zrozumieć. Czasem nie potrafiłam wytrzymać presji wywieranej na mnie tylko dlatego, że byłam pierworodna, ale dziękowałam Bogu, że padło na mnie, a nie na Ostena. Za każdym razem, gdy próbowałam go sobie wyobrazić jako władcę, dostawałam bólu głowy.

Albowiem tylko ty jesteś odpowiednio zajebista i się nadajesz. 

Bułkę przez bibułkę: 15
Samochwała w kącie stała: 6


Przekartkowałam zeszyty, ciekawa, co tym razem planuje mój brat. Okazało się, że w ogóle nie należały do niego – to były pamiętniki Josie. Rozpoznałam jej dziecinny charakter pisma, a gdyby nawet on jej nie zdradził, to kartki zapełnione imionami jej i Ahrena w serduszkach stanowiłyby oczywistą wskazówkę.Znalazłam jednak imię nie tylko Ahrena. Kilka kartek dalej była zakochana we wszystkich czterech członkach popularnego zespołu o nazwie Wczorajszy Wybór, zaś zaraz potem znalazłam jakiegoś aktora. 

Wczorajszy Wybór? I tak wiem, kogo masz na myśli, Kiera. Oto Wczorajszy Wybór.






Cass jest wielką fanką Łan Dajrekszyn, nie dziwię się więc, że wplotła boy band w swoje wiekopomne dzieło.  Z tymże o ile nazwa Jeden Kierunek mi nie przeszkadza, to Wczorajszy Wybór brzmi śmiesznie. Kojarzy mi się z jęczeniem skacowanej osoby, która zarzeka się, że już nigdy nie będzie pić. Wczorajsza impreza to był zły wybór. To akurat zarzut bardziej do tłumaczki, w oryginale jest Choosing Yesterday. Też durne, ale jakby mniej. Kto wybiera wczoraj, o co kaman?


Wyglądało na to, że podobał jej się każdy, kto był sławny.

Again, to zupełnie normalne w tym wieku (jak i każdym innym), że podobają się jej celebryci. Ja się co chwila podkochiwałam w innym aktorze czy piosenkarzu, jak byłam nastolatką. Edzia, czepiasz się pierdół, a sama jesteś 1000 razy bardziej nieznośna od Josie. Ile byś się nie starała, ja i tak będę po stronie panny Woodwork. 



Postanowiłam zostawić zeszyty przy drzwiach do ogrodu. Cokolwiek planował Osten, z pewnością byłoby to mniej dla niej stresujące niż znalezienie ich, gdy wejdzie do środka. Nie będzie miała pojęcia, skąd się tu wzięły ani kto je widział.

Chyba, że ktoś inny je wcześniej znajdzie i przeczyta. Gdyby Edzia miała trochę oleju w głowie i jakieś podstawowe ludzkie odruchy, zaniosłaby te pamiętniki do pokoju Josie, albo oddałaby Marlee czy wręcz Josie osobiście. W końcu to nie ona je wzięła, więc może spokojnie zwalić winę na Ostena, z czym na pewno nie miałaby problemu. A nawet jeśli chce nagle solidaryzować się z bratem, to wystarczy, że sprzeda bullshit, że znalazła je gdzieś przypadkiem i postanowiła być porządnym człowiekiem i oddać te wypociny delikatnej natury właścicielce, by zaoszczędzić jej wstydu, gdyby ktoś niedyskretny odkrył jej tajne zapiski. Ale po co? W końcu Edzia jest okropna, to dlaczego miałaby nagle zachować się właściwie?



Jak przystałona kogoś tak dumnego z bliskiej znajomości z rodziną królewską naprawdę powinna się nauczyć kilku rzeczy na temat dyskrecji.

Te pamiętniki jej skradziono! Osten pewnie wziął je z jej własnego pokoju, gdzie ma prawo do prywatności. Przecież nie stanęła na głównym placu Angeles i nie zaczęła wygłaszać swoich zapisków.

„I would like to make an official statement. 
I love Ahren Schreave.
I also love (not) Harry Styles/Louis Tomlinson/Liam Payne/Niall Horan (niepotrzebne skreślić) from (not) One Direction.
Eadlyn Schreave is the Antichrist. The end is near.

To mówiłam ja, Josie Woodwork.”



Gdy wróciłam do pokoju, Neena była już na posterunku i zabrała ode mnie koc, żeby go zanieść do prania. Narzuciłam na siebie byle co, bo nie miałam ochoty zastanawiać się dzisiaj nad wyborem stroju. Właśnie miałam zająć się włosami, gdy zobaczyłam jakieś dokumenty na stole.
– Lady Brice przyniosła je dla panienki – wyjaśniła natychmiast Neena. 
Popatrzyłam na teczki. Chociaż była to pierwsza prawdziwa robota od tygodnia, jakoś nie potrafiłam się teraz do niej zmusić. 
– Zajmę się tym później – obiecałam, choć wiedziałam, że prawdopodobnie tego nie zrobię. Może spojrzę na to jutro. Dzisiaj należało do mnie. 

Świetną będziesz królową. Leń jak tatuś, uczyła się od najlepszych. Illea will burn.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 8

Panna najpotężniejsza postanawia pogadać z mamą. Znajduje ją w Komnacie Dam, która została przechrzczona na Bibliotekę Newsome. Celeste dostała więc coś z tej całej szopki poza kulką w łeb.

Amisia przerywa grę na fortepianie, gdy zauważa córkę. Królowa wyraźnie martwi się sprawami kraju, ale nie chce rozmawiać o tym z Edzią, żeby jej dodatkowo nie dołować. Edzia pyta matkę, czy żałuje tego, jak potoczyło się jej życie. Amisia odpowiada, że nie żałuje małżeństwa z Maksiem, ale nie jest łatwo być królową.



– To nie był mój pomysł, żeby się zgłosić do Eliminacji. Otwarłam usta. Nigdy mi tego nie mówiła. – A czyj? 
– To nieważne – odparła szybko. – Mogę ci tylko powiedzieć, że rozumiem twoje opory. Myślę, że to wszystko pozwoli ci się dowiedzieć więcej o samej sobie. Mam nadzieję, że zaufasz mi w tej kwestii. 
– Byłoby mi znacznie łatwiej zaufać, gdybym wiedziała, że robisz to dla mnie, a nie dlatego, żeby mieć chwilę spokoju. – To zabrzmiało ostrzej, niż chciałam. Mama odetchnęła głęboko. 
– Wiem, że uważasz to za naszą samolubną decyzję, ale sama się przekonasz. Pewnego dnia na twoich barkach spocznie dobrobyt kraju i będziesz zaskoczona, czego się będziesz chwytać, by to wszystko nie runęło. Nigdy nie myślałam, że zorganizujemy następne Eliminacje, ale trzeba zmieniać plany, jeśli tego się od nas wymaga.
– W tej chwili ode mnie wymaga się naprawdę dużo – odparowałam. 

Ja pierdolę, jesteś przyszłą władczynią, myślisz, że ktoś ci odpuści? To jest ciężka praca bez prawdziwego urlopu, kiedy wreszcie to zrozumiesz? 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 9

I może grzeczniej się odnoś do matki.


– Po pierwsze, uważaj na swój ton – ostrzegła mnie. 

Dobrze, Amiś, zdyscyplinuj cholerę! Co prawda jest już za późno, by cokolwiek w niej zmienić, ale takie sceny usadzania Edzi przez jej rodzinę mnie wielce radują. 


– A po drugie, widzisz tylko kawałek tego, co jest do zrobienia. Nie masz pojęcia, pod jaką presją znajduje się twój ojciec. 
Siedziałam w milczeniu. Chciałam wyjść. Jeśli nie podobał się jej mój ton, to dlaczego mnie prowokowała? 

Prowokowała? Spokojnie tłumaczy jej, że Edzia w dupie była, gówno widziała, co jest wszak prawdą i musi się jeszcze wiele nauczyć. Ale przecież to jest obraza majestatu najpotężniejszej Eadlyn Schreave! Co za wredna, niewychowana, durna miotła!

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 10

– Eadlyn – zaczęła cicho. – Akurat teraz wszystko tak się zbiegło, ale szczerze mówiąc, wcześniej czy później coś musiałabym zrobić. 
– Co masz na myśli? 
– Na swój sposób odcinasz się od świata, dystansujesz się od swoich poddanych. Wiem, że bezustannie niepokoisz się tym, na jakie wyzwania natrafisz jako królowa, ale najwyższy czas, żebyś zaczęła dostrzegać potrzeby innych. 

- Potrzeby innych? A co to takiego? Nigdy nie słyszałam… - Edzia była szczerze zdziwiona.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 11



– Myślisz, że teraz tego nie robię? – Czy mama nie zauważała, czym zajmowałam się przez cały dzień? Zacisnęła wargi. 
– Nie, skarbie. Nie, jeśli to coś, co byłoby dla ciebie niewygodne. 

DRAG HER!!!

Amiś, zaczynam cię…eee, no dobra, lubić to zdecydowanie za duże słowo, ale coraz mniej cię nie znoszę. 

Miałam ochotę nakrzyczeć na nią i na tatę także. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 12


Jasne, że szukałam schronienia w długich kąpielach i winie do obiadu. Nie uważałam, by to było za dużo, biorąc pod uwagę, ile musiałam poświęcać. 

Naprawdę myślisz, że tylko o to chodzi? Jesteś głupsza niż przypuszczałam. 

– Nie zdawałam sobie sprawy, że twoim zdaniem mam aż tyle wad. – Wstałam i odwróciłam się. 

Cóż, prawda w oczy kole. 


– Eadlyn, nie o to mi chodziło

Amisiu, nie łżyj.



– Właśnie o to. Nie szkodzi. – Podeszłam do drzwi. Jej oskarżenia wprawiły mnie w taką furię, że ledwie byłam w stanie się kontrolować. 

Tak, Edziu, jak najszybciej wyjdź z pokoju, żebyś w tym ferworze nie pociągnęła matce z liścia. 



– Eadlyn, skarbie, chcemy tylko, żebyś była jak najlepszą królową – powiedziała mama błagalnie. 
– Będę – odparłam, stojąc już jedną nogą na korytarzu. 
– I z pewnością nie potrzebuję żadnego chłopca, który mi pokaże, jak mam to osiągnąć. 

Jeśli Cass chciała zrobić z Edzi silną bohaterkę-feministkę, która nie potrzebuje mieć chłopa, żeby być zajebistą, to coś jej nie wyszło, bo chyba nie bardzo rozumie ideę feminizmu. Oraz nie wie, jak się buduje dobre postaci kobiece. 

Edzia wychodzi i angstuje, jak to cała galaktyka jest przeciwko niej. Nagle nadziewa się na generała Ośrodka i Lucy i podsłuchuje ich prywatną rozmowę. 

Oboje są bardzo smutni, Lucy płacze. Okazuje się, że po długich i nieudanych staraniach zajścia w ciążę, Legerowie postanowili adoptować. Jednakże nadal nie mają szczęścia. Ich trzecia próba adopcji właśnie skończyła się niepowodzeniem, ponieważ matka zmieniła zdanie pod koniec ciąży i chce zatrzymać dziecko. Legerowie są oczywiście zrozpaczeni. Lucy proponuje, że czas się poddać.



– Tak uważam – odparła, a jej głos zabrzmiał pewniej, zanim znowu zaczęła płakać. – Trudno mi uwierzyć, że nigdy nie zostanę matką. 
W następnej chwili jej szloch stał się stłumiony, a ja wiedziałam, że mąż przytulił ją do siebie, próbując ją pocieszyć na tyle, na ile mógł. 
Przez wszystkie te lata myślałam, że Legerowie nie chcą mieć dzieci. Nie wspominano o trudnościach lady Lucy, gdy byłam w pobliżu, i wydawało mi się, że wystarczy jej, że może się bawić z nami, gdy byliśmy dziećmi, a potem odsyłać nas, żebyśmy sobie poszli. Nigdy nie brałam pod uwagę, że może to być związane z takim nieszczęściem osobistym.

Boś głupia jak but z lewej nogi. Jeżeli nawet przez głowę tej krowie nie przeszło, że mogą mieć problemy z płodnością i od razu założyła, że właściwie im nie zależy, bo wystarczy, że się pobawią cudzymi dziećmi jak laleczką, to… Właściwie nie wiem, jak to skomentować. Powodów na nieposiadanie dzieci jest mnóstwo, to bardzo indywidualna i osobista sprawa, ale żeby nawet nie pomyśleć, że to może być dla Legerów tragedia… Ta dziewucha nie ma żadnych ludzkich odruchów. Jak ja jej nie znoszę. Co chwila udowadnia, że w dupie ma innych, myśli o wszystkich jak najgorzej, nawet jeśli nic takiego jej nie zrobili, nie jest w stanie postawić się w niczyjej sytuacji i spojrzeć z innej perspektywy. Naprawdę wolałam Amisię, przy niej aż tak ciśnienie mi nie skakało.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 13

Naucz się dziewczyno jakiegoś współczucia. 



Czyżby moja matka miała rację? Czy nie byłam tak spostrzegawcza i troskliwa, jak mi się wydawało? Lady Lucy była jedną z najbardziej lubianych przeze mnie osób. Czy nie powinnam zauważyć, jak głęboki smutek ją dręczy?

DING DING DING MOTHERFUCKER!!!

Dokładnie tak, jesteś zapatrzoną w siebie furiatką. Niestety, to objawienie niczego nie zmieni, bo przez resztę książki będziesz dalej zimną, egoistyczną suką.  Co za niespodzianka. 

Rozdział 6


W rozdziale 6 tak naprawdę nic się nie dzieje. Edzia wybiera koperty z imionami kandydatów z poszczególnych prowincji i to wszystko. Kiera, naprawdę nie trzeba z tego robić osobnego rozdziału, który w Wordzie zajmuje ledwie 2 strony. 

Edzia ma przed sobą 35 koszy, z każdego ma wybrać kopertę, którą później otworzy na żywo w trakcie Biuletynu. Edzia jest oczywiście odpowiednio odpicowana, ma diadem i fokle. Towarzyszy jej rodzina (poza Ostenem, który ma to wszystko w dupie, bless him) oraz przyjaciele i znajomi, czyli cała wesoła pałacowa komuna. 



–  Czyli  mam  dosłownie  sama  wybrać  każdego kandydata? – zapytałam szeptem, z nadzieją, że kamery nie obserwują nas zbyt uważnie.
Tata uśmiechnął się lekko i odpowiedział cicho:
– Ja kiedyś nie miałem takiego przywileju. No, idź już, kochanie. 
– Co takiego powiedziałeś? 
– Później. Idź już. – I wskazał mi stosy kopert ze zgłoszeniami. 


Po wybraniu wszystkich kopert Edzia wraca do tematu.



– Świetnie sobie poradziłaś – oznajmił tata, gdy zostaliśmy sami. W jego głosie brzmiał szczery podziw. – Naprawdę rozumiem, jak ogromne to jest przeżycie, ale ty byłaś wspaniała

Lasia wyciągnęła kilka kopert z koszyków, uśmiechnęła się do zdjęć i to wszystko. Cóż za niesamowite osiągnięcie.



– Skąd możesz wiedzieć? – Oparłam dłonie na biodrach. – Skoro nie wybierałeś samodzielnie zgłoszeń? Przełknął ślinę. 
– Słyszałaś już z grubsza historię o tym, jak twoja matka i ja się poznaliśmy. Ale są też pewne szczegóły, które raczej nie powinny ujrzeć światła dziennego. Mówię ci o tym tylko dlatego, żebyś wiedziała, jak ogromne masz szczęście. Skinęłam głową, niepewna, do czego zmierza. Zaczerpnął oddech.
– Moje Eliminacje nie były farsą, ale niewiele brakowało. Mój ojciec osobiście wybrał wszystkie kandydatki, wyszukując dziewczęta z politycznymi koneksjami, z wpływowych rodzin albo mające dość uroku, by cały kraj wielbił ziemię, po której stąpały. Wiedział, że musi zróżnicować pulę, żeby to wyglądało prawdopodobnie, więc wśród kandydatek znalazły się trzy Piątki, ale nikt z niższej klasy. Piątki od początku były przeznaczone do wyeliminowania, znalazły się tam tylko po to, by nikt niczego nie podejrzewał. 


Przecież to oczywiste, że Clarkson ustawił całe to losowanie według własnego planu, co i tak odbiło się mu czkawką w postaci krnąbrnej Amisi i rebeliantki Kriss. W związku z tym Clarkson wychodzi na strasznego idiotę, bo skoro losowanie miało być przykrywką, to zrobienie background checku panienek, które sam król osobiście nominował, byłoby absolutną koniecznością. A przecież wiemy, że nic takiego nie zrobiono, czego dowodem była obecność wyżej wymienionych kandydatek. 



Nagle uświadomiłam sobie, że otwieram szeroko usta, więc pospiesznie je zamknęłam. – Mama?
– Powinna była wrócić do domu niemal natychmiast.

A my mielibyśmy święty spokój. Ale stało się nieszczęście i została. 

Szczerze mówiąc, ledwie sobie poradziła z działaniami mojego ojca, który miał zamiar usunąć ją z pałacu jak najszybciej. Popatrz na nią teraz. – Wyraz jego twarzy się zmienił. – Chociaż trudno mi było to sobie wyobrazić, jako królowa jest kochana jeszcze bardziej niż moja matka. Wydała na świat czwórkę pięknych, inteligentnych i silnych dzieci. Jest też źródłem największego szczęścia w moim życiu. Przerzucił machinalnie koperty. 
– Nie jestem pewien, czy istnieje los lub przeznaczenie, ale mogę ci powiedzieć, że czasem to, czego pragniesz, pojawia się w drzwiach tylko po to, by cię odtrącić. A mimo to jakimś cudem zyskujesz pewność siebie.
Do tej chwili nie miałam żadnych powodów wątpić w to, że znam całą historię miłości moich rodziców. Jednak biorąc pod uwagę wyznanie taty, że mama w ogóle nie miała być brana pod uwagę przy wyborze, i oświadczenie mamy, że w ogóle nie chciała brać udziału w Eliminacjach, zastanawiałam się, jak zdołali się odnaleźć.

Imperatyw Opkowy, tego szukasz, Edziu. 



– Świetnie sobie poradzisz, wiesz o tym? – zapytał, promieniejąc dumą. 
– Dlaczego tak myślisz? 
– Przypominasz swoją matkę, a także moją matkę. Jesteś pełna determinacji i, co może najważniejsze, nie znosisz porażek. Wiem, że wszystko będzie dobrze, po prostu dlatego, że ty nie pozwolisz, by było inaczej. 

Maksiu, zapominasz tylko, że przy całym oślim uporze Edzia jest po prostu złym człowiekiem. Gdyby w Ikei istniała jakaś sprawiedliwość, lud pracujący przypuściłby szturm na pałac, a Edzia straciłaby łeb jako pierwsza. Cóż, pomarzyć zawsze można. 

Rozdział kończy się zapewnieniem, że wszystko będzie tak, jak być powinno. 

Edzia ze strony na stronę robi się coraz bardziej nie do wytrzymania. Aż tęsknię za jej mamusią, która na razie w tej książce jest całkiem do zniesienia, cuda panie się dzieją. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć, że Eliminacje w wykonaniu Edzi to będzie absolutna PR-owska katastrofa, biorąc pod uwagę stosunek panny Schreave do ludzi. Aż mi żal tych niczego niespodziewających się młodych ludzi, którzy zostaną rzuceni na pastwę tej zołzy. 

Za tydzień big reveal kandydatów. Biedne misie. Do zobaczenia!


Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 15
Fabuła nie do poznania: 1
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 2
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 13
Monty Python wiecznie żywy: 2
Samochwała w kącie stała: 6
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 2
Użyj mózgu, Luke: 9

Beige