niedziela, 7 lutego 2016

Rozdziały I i II

Rozdział 1


Eadlyn Schreave is here. The monster has arrived. Brace yourselves.

Nie potrafiłam wstrzymać oddechu na siedem minut, bo nie udawało mi się to nawet przez minutę. Kiedyś próbowałam przebiec kilometr w siedem minut, ponieważ dowiedziałam się, że niektórzy sportowcy to umieją, ale poniosłam całkowitą porażkę, gdy mniej więcej w połowie drogi dostałam kolki w boku.

Ok… Nie mam pojęcia, o co kaman, ale nie przeszkadzaj sobie, bredź dalej.

Mimo to była jedna rzecz, którą zdołałam zrobić w siedem minut, i wiele osób uznałoby, że jest ona godna podziwu: zostałam królową.Urodziłam się siedem minut wcześniej niż mój brat Ahren, więc tron, który powinien należeć do niego, stał się mój.


Aha, więc o to chodziło w tym jakże tajemniczym pierwszym zdaniu. Kiera, naprawdę tak chciałaś rozpocząć ten tom? Co, do cholery, ma umiejętność wstrzymania oddechu na 7 minut (a przecież wiadomo, że zwykli ludzie najczęściej takiej umiejętności nie mają) do tego, że udało jej się wyprzedzić brata w kanale rodnym? Niezbyt udane to porównanie. Wiem, że czepiam się pierwszego zdania, ale nie ogarniam tego toku myślenia.

Gdybym urodziła się w poprzednim pokoleniu, to nie miałoby znaczenia. Ahren był mężczyzną, więc zostałby następcą tronu.Niestety, mama i tata nie zamierzali patrzeć, jak ich pierworodna traci prawo do korony, ponieważ została obdarzona pechowym, choć zdecydowanie kształtnym biustem.


Edzia, chcesz powiedzieć, że urodziłaś się już z kształtnym biustem? WTF!? No i coż za wspaniała skromność, żeby chwalić się własnymi cyckami już w trzecim akapicie. Mogłaś trochę poczekać, chociaż do drugiego rozdziału.


Czas na nową kategorię punktową, a nie opuściliśmy nawet pierwszej strony książki. Szybko się rozkręcamy.


Jako że Edzia jest przekonana o swej absolutnej zajebistości pod każdym względem, musimy to uczcić:

Samochwała w kącie stała: 1

Dlatego zmienili prawo, lud wiwatował, a ja dzień po dniu uczyłam się, jak być następną władczynią Illéi.


„I mam z tego powodu ból dupy, bo muszę się starać, a mi się nie chce, ale jednocześnie uważam, że będę najlepszą królową w tej galaktyce” – oto Następczyni w wersji skróconej. Cieszycie się?

Rodzice nie rozumieli jednak, że ich wysiłki zmierzające do tego, by oddać mi sprawiedliwość, mnie samej wydawały się raczej niesprawiedliwe. Starałam się nie narzekać, wiedziałam przecież, jakie mam szczęście. Ale bywały dni, a czasem całe miesiące, gdy miałam wrażenie, że na mojej głowie spoczywa o wiele za dużo – jak na jednego człowieka.


No co ty nie powiesz? Masz rządzić całym dużym krajem, do pioruna, myślałaś, że to będzie bułka z masłem? Spójrz na swojego papcia – to leń i kretyn, ale swoje zrobić musi. To na co liczysz, że będziesz się tylko w ładnych kieckach snuła po pałacu, a resztę zrobią za ciebie krasnoludki? Życzę powodzenia z takim podejściem. Trzymajcie mnie ludzie, bo już nie mogę, a to dopiero początek.


Zresztą jak Edzia tak bardzo nie chce się wysilać, to chyba przecież może zrzec się praw do tronu, czy może w Ikei to niemożliwe? Chociaż to w sumie i tak nieistotne, bo Edzia za bardzo lubi pomiatać ludźmi, o czym się niejednokrotnie jeszcze przekonamy, żeby zrezygnować ze lśniącej korony. I nie, moi drodzy, to nie są żadne spoilery. Na pewno wywnioskowaliście już z naszych oględnych wypowiedzi na temat tego antychrysta, że ma ona wszystkie wady, o których można pomyśleć w jej sytuacji.

Przekartkowałam gazetę i zobaczyłam, że znowu wybuchły jakieś zamieszki, tym razem w Zuni. Dwadzieścia lat temu, gdy tata został królem, jego pierwszym działaniem było zniesienie klas, a stary system był powoli wycofywany już za mojego życia. Nadal wydawało mi się dziwaczne, że kiedyś ludzie musieli żyć z tymi ograniczającymi i odgórnie przyznawanymi etykietami. Mama była Piątką, tata był Jedynką. To nie miało sensu, szczególnie gdy nie istniały przecież żadne zewnętrzne oznaki podziałów. Skąd miałam wiedzieć, czy przechodzę koło Szóstki, czy koło Trójki? Dlaczego to w ogóle miało mieć znaczenie? 
Gdy tata wydał pierwszy dekret mówiący, że klas nie będzie, ludzie w całym kraju byli uszczęśliwieni. Tata spodziewał się, że dzięki wprowadzonym przez niego zmianom Illéa w przeciągu jednego pokolenia stanie się przyjemnym miejscem do życia. To powinno oznaczać, że teraz lada dzień wszystko zacznie się idealnie układać.



Ale wszystko szlag trafił, bo za wielkie i potrzebujące czasu reformy zabrał się tuman do kwadratu.


BTW, Kiera chyba wreszcie rozkminiła (albo ktoś jej powiedział), że takie podziały na klasy bez żadnych fizycznych barier czy oznak, są kompletnie bez sensu. Brawo.


Pokojówka Edzi, Neena, przynosi jej kawę do wypicia przy porannej gazecie. Z artykułu wynika, że zamieszki i tarcia na tle klasowym mają się dobrze, a nawet lepiej niż kiedyś. W dalszym ciągu istnieją uprzedzenia, ludzie nie są zatrudniani w wymarzonych i wyuczonych zawodach z powodu dawnej przynależności klasowej ich rodziców.

Odsunęłam gazetę i podniosłam filiżankę. Tata się zdenerwuje. Byłam pewna, że już teraz bez końca rozważał różne scenariusze, próbując wymyślić, jak wszystko naprawić. Problem polegał na tym, że nawet jeśli uda nam się naprawić jedną rzecz, nie jesteśmy w stanie powstrzymać każdego przypadku dyskryminacji opartej na dawnym podziale klasowym. To było zbyt trudne do monitorowania i zdarzało się o wiele za często.


A miało być tak pięknie. Jeżeli Maksio myślał, że wystarczy znieść klasy, żeby nastała szczęśliwość i powszechny pokój, to ostro się przeliczył.


Na pewno ciekawi jesteście, jak Maksio ma zamiar załagodzić sytuację. Już niedługo się dowiecie. To będzie tak głupie, że przebije poprzednie genialne pomysły króla Maksia.



Ale co się tam Edzia będzie za dużo zastanawiać nad fatalną sytuacją w kraju. Czas wybrać sukienkę na dzisiejszy dzień! Edzia woła Neenę, żeby pomogła jej znaleźć wybraną kieckę w przepastnej garderobie. Edzia ubiera się, Neena nurkuje w zabałaganioną garderobę, żeby znaleźć odpowiedni blezer.

Popatrzyłam w lustro i odezwałam się do swojego odbicia: 
– Jesteś Eadlyn Schreave. Jesteś następną osobą, która będzie rządziła tym krajem, i będziesz pierwszą kobietą, która zasiądzie na tronie samodzielnie. Nikt – powiedziałam – nie jest potężniejszy od ciebie.


I. JAK. MOŻNA. JEJ. NIE. LUBIĆ???



Toż to taka urocza młoda osoba.



Edziu, pączuszku z posypką, owszem, o ile wszystko w międzyczasie nie rozpierdzieli się w drzazgi, będziesz kiedyś rządziła tym bajzlem. Ale zapominasz, że Ikea to nie cały świat i na pewno znalazłby się ktoś potężniejszy od ciebie – przyszłej władczyni kraju, który stoi nad przepaścią. Inne koronowane głowy chociażby, a w tej chwili nawet twoi rodzice są potężniejsi od ciebie. Twój drogi brat bliźniak, o czym się niedługo przekonamy, też nie jest takim zupełnym szaraczkiem. Na bora, opanuj trochę swoją megalomanię, błagam.


Taką skromność trzeba nagradzać, a więc:

Samochwała w kącie stała: 2



Myślę, że nie ma na co czekać z wprowadzeniem drugiej kategorii, zbliżonej nieco do samochwały i mocno z nią związanej.


Bułkę przez bibułkę: 1


O ile samochwałę będziemy dawać za wychwalanie własnej niesamowitości, to bułkę przyznajemy za okazywanie przez Edzię (w myślach i zewnętrznie) wyższości nad całą resztą plebsu w tej galaktyce. Jak się zapewne domyślacie, kategorie te nie będą leżały odłogiem.


Edzia po dokonaniu mentalnej masturbacji udaje się do gabinetu swojego papcia, miłościwie nam panującego króla Maksia.


Tata siedział już w swoim gabinecie i ze zmarszczonymi brwiami czytał wiadomości. Poza oczami niewiele go przypominałam. Ani mamy, skoro już o tym mowa.



Kilka osób zauważyło, że Edzia nie jest szczególnie podobna do rodziców i proponowało Ośrodka jako ewentualnego sprawcę. Nie zgadzam się. Nie oglądaliście Omena czy Dziecka Rosemary? Powinniście wiedzieć, skąd się biorą takie potworki jak Edzia. Dziewczyna co prawda tłumaczy, że jest podobna do Amberly i stąd ma ciemne włosy i wieczną opaleniznę, ale ja tego nie kupuję.




– Dzień dobry.
– Dzień dobry. Czytałaś już gazety?
– Tak. Przynajmniej tym razem nikt nie zginął.
– Dzięki Bogu za to. – To były najgorsze przypadki, kiedy ludzie znikali lub byli znajdowani martwi na ulicy. Okropnie było czytać nazwiska młodych mężczyzn, pobitych tylko za to, że przeprowadzili się z rodziną do lepszej dzielnicy, albo kobiet zaatakowanych za to, że starały się o pracę, jakiej w przeszłości nie miałyby prawa podjąć.
Czasem od razu udawało się znaleźć motyw i sprawcę takiego przestępstwa, ale zdecydowanie częściej spotykaliśmy się z mnóstwem oskarżeń pod adresem różnych ludzi i brakiem prawdziwych odpowiedzi. Takie sytuacje były dla mnie wyczerpujące, a wiedziałam, że tacie jest jeszcze trudniej.
– Nie rozumiem tego. – Zdjął okulary do czytania i przetarł oczy. – Nie chcieli przecież klas. Nie spieszyliśmy się, wycofywaliśmy je powoli, żeby wszyscy zdążyli się przystosować. A teraz oni palą domy.


Bullshit. Nie kupuję tego wolnego i przemyślanego likwidowania klas, Maksiu, bo cię znam i wiem, jaki z ciebie niekompetentny bałwan, więc proszę bez mydlenia oczu. Spieprzyłeś to, jak i wszystko inne.

– Czy jest jakiś sposób, żeby to uregulować? Może powinniśmy powołać urząd rozpatrujący podobne zażalenia?


Mhm, akurat nowy urząd do spraw wkurwionej ludności tu coś zdziała. Na czym ma polegać to rozpatrywani skarg, gdy najczęściej spalono komuś dom lub pobito do nieprzytomności, a nie ma żadnych świadków?

– Czy tak właśnie byś zrobiła? Uśmiechnęłam się.
– Nie, zapytałabym mojego ojca, co on by zrobił. Westchnął.


Ja też wzdycham. Tandem Maksio-Edzia może tylko wykoleić ten kraj jeszcze bardziej. W końcu co dwie głowy, to nie jedna.


Maksio uważa, że wiele nie da się zrobić z opisanym w artykule podpaleniem, poza prowadzeniem dochodzenia, które i tak donikąd nie zawiedzie. Ale trzeba coś wymyślić, żeby zapobiec podobnym incydentom. Problem w tym, że Maksio nie ma za bardzo pomysłu, jak się za to zabrać. Maxon Schreave czegoś nie wie/nie umie/nie potrafi. Big surprise!!!



Użyj mózgu, Luke: 1


Tata rzucił gazetę do kosza, wstał i podszedł do okna. Widziałam jego przygnębienie i stres. Czasem jego funkcja stanowiła dla niego źródło ogromnej radości, na przykład gdy odwiedzał szkoły, które niestrudzenie starał się ulepszać, albo patrzył, jak lokalne społeczności rozkwitają w wolnej od wojen erze, którą zdołał zapoczątkować. Ale te przypadki stawały się coraz rzadsze. Przez większość dni niepokoił się stanem państwa i gdy przychodzili dziennikarze, musiał przywoływać na twarz wysilony uśmiech, w nadziei, że jego spokój udzieli się innym. Mama pomagała mu dźwigać ten ciężar, ale ostatecznie los kraju spoczywał tylko na jego barkach. Pewnego dnia spocznie na moich.Może to była moja próżność, ale obawiałam się, że przedwcześnie posiwieję.



Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 1



No to by było rzeczywiście straszne. Kij, że Ikea wali się w gruzy, ale co z urodą jaśnie (jeszcze nie) panującej?! Niech ktoś wytłumaczy tej pannicy jak dziecku, jakie powinny być jej priorytety.

– Tato?Odwrócił się i błyskawicznie wyprostował, jakby musiał udawać silnego nawet przede mną.– Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje? Przecież nie zawsze tak było.
Uniósł brwi.
– Z pewnością nie zawsze – odparł, na wpół do siebie. – Na początku wszyscy sprawiali wrażenie zadowolonych. Za każdym razem, gdy znosiliśmy kolejną klasę, ludzie urządzali uroczystości. Dopiero w ostatnich latach, gdy wszystkie klasy oficjalnie zostały zniesione, sprawy zaczęły się pogarszać.
Popatrzył w okno.
– Jedynym powodem, jaki dostrzegam, jest to, że ci, którzy dorastali w systemie klasowym, wiedzą, o ile teraz jest lepiej. W porównaniu z tamtymi czasami łatwiej jest zawrzeć małżeństwo albo znaleźć pracę. Finanse rodziny nie są ograniczane przez określony zawód. Jest też więcej możliwości wyboru, jeśli idzie o edukację. Ale ci, którzy dorastali w systemie bez klas, a mimo to napotykają na trudności… przypuszczam, że nie wiedzą, co innego mieliby zrobić.



Nie ogarniam. Skoro kiedyś było gorzej, to lud starego systemu nie powinien się w ogóle o nic ciskać, bo ma jakby lepiej, więc o co im chodzi. Oj, Maksiu, Maksiu, ludzi nie znasz… Nie tak łatwo jest się przestawić, jeśli nie pomoże się ludziom w aklimatyzacji w nowej rzeczywistości, szczególnie jeśli chodzi o pracę, ale też nastawienie społeczeństwa. Ciekawe, czy były w tym kierunku jakieś akcje propagandowe, promujące nowy system, doszkalanie we wcześniej niedostępnych dla ogółu zawodach itp. Wątpię.



A co do młodych, to oni co prawda dorastali już w systemie bezklasowym, ale dalej mającym problemy związane ze starymi klasami. To nie jest tak, że nagle napotkali na trudności, te problemy nie spadły pewnego dnia z nieba. To co to jest więc za argument, że młodzi się burzą z innych powodów niż starzy? Jedni i drudzy mają wciąż te same problemy, bo zniesienie klas wiele nie dało.



Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 1



Popatrzył na mnie i wzruszył ramionami.
– Potrzebuję czasu – mruknął. – Potrzebuję sposobu, żeby na chwilę wszystko zatrzymać, uporządkować i uruchomić na nowo.



Chciałoby się. Ale tak dobrze nie ma. Nie można zrobić pauzy, to nie jest film albo jakieś Simsy. 


Maksio ma chyba jednak jakiś pomysł. Bójcie się, ludzie.

– Tato, wydaje mi się, że to niemożliwe. Roześmiał się.
– Już raz to zrobiliśmy. Pamiętam…
Wyraz jego oczu zmienił się. Przez chwilę patrzył na mnie, jakby pytał mnie o coś bez słów.– Tato?
– Tak?
– Wszystko w porządku? Zamrugał kilka razy oczami.
– Tak, skarbie, w najlepszym porządku. Może zajmiesz się tymi cięciami w budżecie? Po południu możemy omówić poprawki. Teraz chciałbym porozmawiać z twoją matką.



Maksio ma pomysł, jak zabawić wściekłe tłumy, gdy on będzie się starał desperacko wymyślić jakieś mundre rozwiązanie. Domyślacie się, jaki jest ów przebiegły plan Maxona? Oh yeah. Możecie już zacząć fejspalmować.

Matematyka nie była zdolnością przychodzącą mi naturalnie, więc musiałam pracować dwa razy dłużej nad każdym projektem budżetowym albo planem finansowania. Mimo to stanowczo nie zgadzałam się, by ktoś z doradców taty sprawdzał z kalkulatorem moje obliczenia i poprawiał błędy.


Ja tam wolałabym, żeby ktoś te obliczenia jednak powtórzył, każdy może się walnąć. Tu w końcu chodzi o budżet państwa, a nie o ocenę z zadania domowego. Na miejscu Edzi nie unosiłabym się tak dumą. Ale przecież doradcy to idioci, a ona jest przecież najpotężniejsza, najmundrzejsza i fokle. Sorry, zapomniałam.


Samochwała w kącie stała: 3
Bułkę przez bibułkę: 2

Oczywiście Ahren miał wrodzony talent do matematyki, ale on nigdy nie był zmuszany do siedzenia na spotkaniach dotyczących budżetu, zagospodarowania przestrzennego czy opieki zdrowotnej. Uniknął tego wszystkiego z powodu głupich siedmiu minut.




Wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać.



Tata poklepał mnie po ramieniu i pospiesznie wyszedł z pokoju, a ja potrzebowałam więcej niż zwykle czasu, by skoncentrować się na liczbach. Nie mogłam nic poradzić na to, że rozpraszała mnie myśl o wyrazie jego twarzy i niezachwiana pewność, że ma to jakiś związek ze mną.



Ehehehehehehehehehehehehehehe.



Rozdział 2


Pracowałam nad budżetem przez kilka godzin, aż uznałam, że należy mi się chwila odpoczynku i wycofałam się do mojego pokoju, żeby Neena mogła mi zrobić masaż. Uwielbiałam te drobne okruchy codziennego luksusu. Suknie szyte na miarę, egzotyczne desery przyjeżdżające tylko dlatego, że był czwartek, nieskończone zasoby pięknych przedmiotów były przywilejami związanymi z moim stanowiskiem i zdecydowanie najbardziej lubiłam tę część mojego zajęcia.



Gdyby tylko Edzia mogła pławić się w luksusach i rozstawiać wszystkich po kątach bez całej tej jakże okropnej odpowiedzialności… Cóż, ptysiu, nie ma nic za darmo.



Neena masuje Edzię, ta zaś na głos zastanawia się, dlaczego pod koniec jej rozmowy z tatą, Maksio tak dziwnie się zachowywał. Czy to zmęczenie, stres czy coś innego?

– Pewnego dnia to będzie zajęcie panienki – skomentowała Neena, a w jej głosie autentyczna troska mieszała się z żartobliwym rozbawieniem.
– Co oznacza, że będziesz musiała mnie masować dwa razy częściej.
– Nie wiem. Myślę, że za kilka lat mogę spróbować czegoś nowego.
Zmarszczyłam czoło.
– Co innego miałabyś robić? Trudno o pracę lepszą niż posada w pałacu.
Rozległo się pukanie do drzwi, więc Neena nie zdążyła odpowiedzieć na moje pytanie.



Zapamiętajmy kwestię aspiracji, ambicji i poczucia własnej wartości Neeny, która, jak widać, nie ma zamiaru służyć za podnóżek Edzi do końca życia. Uwierzcie, że traktowania pokojówek przez Amisię było wspaniałe w porównaniu z tym, co kiedyś odstawi Neenie Edzia.



Do pokoju Edzi wchodzą Maksio i nasza ulubienica Amisia. Neena szybko się zmywa i księżniczka zostaje sam na sam z rodzicami.

– Czy coś się stało? – zapytałam.
– Nie, kochanie. Po prostu chcieliśmy porozmawiać z tobą na osobności. – Tata wyciągnął rękę, zapraszając nas do stołu. – Chcemy z tobą pomówić o pewnym pomyśle.


Yhyhyhyhyhyhyhyhyhy!

– Pomyśle? Wyjeżdżamy gdzieś? – Uwielbiałam podróże. – Powiedz, proszę, że w końcu wybierzemy się nad morze. Czy moglibyśmy jechać tylko w szóstkę?


W dupie, że państwo ledwo się trzyma. Kij z tym, że za chwilę może dojść do zamieszek, a nawet i powstania. Kij, że ojciec nie ma pojęcia, co zrobić. Pojedźmy na wakacje.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 2
Użyj mózgu, Luke: 2

– Nie o to chodzi. Nigdzie nie jedziemy, raczej będziemy mieć gości – wyjaśniła mama.
– O, czyli towarzystwo! Kto przyjeżdża?



Chłopcy, chłopcy, dużo chłopców!!oneone!!!





– Wiesz, że mamy bardzo niestabilną sytuację. Ludzie są niespokojni i niezadowoleni, a my nie potrafimy znaleźć sposobu, by złagodzić te napięcia.
Westchnęłam.
– Wiem.
– Szukamy więc jakiegoś pomysłu na podniesienie morale – dodał tata.
Ożywiłam się. Podnoszenie morale zazwyczaj oznaczało uroczystości, a ja nigdy nie miałam nic przeciwko przyjęciom.


No baaa, priorytety, widzę, lasia ma tam, gdzie trzeba.


– Cóż – zaczął tata. – Ludzie najlepiej reagują na jakieś pozytywne wydarzenia w naszej rodzinie. Gdy twoja matka i ja pobraliśmy się, nastąpił jeden z najlepszych okresów w dziejach kraju. Pamiętasz też, jak ludzie urządzali imprezy na ulicach, gdy się dowiedzieli, że Osten przyjdzie na świat?
Uśmiechnęłam się. Miałam osiem lat, gdy urodził się Osten, i nigdy nie zapomnę, jak bardzo wszyscy byli podekscytowani na samą wieść o tym. Z mojej sypialni słyszałam muzykę niemal do świtu.
– To było cudowne.
– Owszem, było. Teraz ludzie patrzą na ciebie, bo niedługo zostaniesz królową. – Tata umilkł na chwilę. – Pomyśleliśmy, że może zgodziłabyś się zrobić coś publicznie, coś, co byłoby ekscytujące dla ludzi, ale także mogłoby się okazać niezwykle korzystne dla ciebie.


Edzia zaczyna robić się podejrzliwa.

– Wiesz, że w przeszłości księżniczki były wydawane za księciów z innych krajów, żeby wzmacniać nasze stosunki dyplomatyczne.
– Czy dobrze mi się wydaje, że usłyszałam tutaj czas przeszły?
Roześmiała się, ale ja wcale nie byłam rozbawiona.
– Tak.
– To świetnie, ponieważ książę Nathaniel wygląda jak zombi, książę Hector tańczy jak zombi, a jeśli książę z Federacji Niemieckiej nie zapozna się z zasadami higieny osobistej do czasu przyjęcia bożonarodzeniowego, zdecydowanie nie powinien zostać zaproszony.


Nikt w tej galaktyce nie zasługuje na absolutną doskonałość, jaką jest Eadlyn Schreave!!!


Bułkę przez bibułkę: 3




– Wiesz dobrze, w jaki sposób twoja matka i ja się poznaliśmy – zaczął tata. Przewróciłam oczami.- Wszyscy wiedzą. Wasza historia to praktycznie baśń.



Baśń? Ahahahahahahahaha!!!






Ale się ubawiłam.

– Proces Eliminacji okazał się w naszym przypadku doskonałym pomysłem. A chociaż moi rodzice mieli własne problemy, także w ich przypadku był to sukces. Dlatego… mieliśmy nadzieję… – zawahał się i spojrzał mi w oczy.
Powoli zaczęłam rozumieć, do czego zmierzają. Wiedziałam, na czym polegały Eliminacje, ale nigdy, ani razu, nie sugerowano, że mogłoby to być rozwiązanie dla kogokolwiek z nas, a co dopiero dla mnie.



W sumie racja, wszak nikt nie jest wystarczająco zajebisty dla Edzi, więc pozostaje jej tylko staropanieństwo i ewentualnie partenogeneza, bo skądś następcę/następczynię tronu trzeba wytrzasnąć.



Edzia wpada w histerię godną dramatycznej lamy. Nie chce słuchać żadnych argumentów, krzyczy, tupie nóżką i angstuje na całego.

– Eliminacje? – wybuchnęłam. – To szaleństwo!
– Eadlyn, zachowujesz się irracjonalnie. Spojrzałam na nią z wściekłością.
– Obiecaliście… Obiecaliście, że nigdy nie wydacie mnie za mąż dla jakiegoś sojuszu. W czym niby to ma być lepsze?– Wysłuchaj nas – upierała się.
– Nie! – krzyknęłam. – Nie zrobię tego.
– Uspokój się, kochanie.
– Nie mów tak do mnie. Nie jestem dzieckiem! Mama westchnęła.
– Z całą pewnością zachowujesz się dziecinnie.
– Niszczycie moje życie!



Rozumiem, że dziewczyna, której obiecano, że nie będzie musiała wychodzić za mąż dla polityki, może mieć poważne obiekcje, kiedy rodzice nagle zmieniają zdanie. Ale przecież nikt nie każe jej od razu wychodzić za pierwszego lepszego zioma. O ile mnie pamięć nie myli, Maksio też miał możliwość wywalenia wszystkich panienek i rozpoczęcia zabawy od nowa, gdyby kandydatki mu się nie spodobały. A to było za czasów Clarskona, kiedy Maksio w ogóle miał bardzo niewiele do powiedzenia. Jeśli Edzia ma dobre stosunki z papciem, to pewnie mogłaby się z nim dogadać, żeby nagiąć reguły, gdyby coś jej bardzo nie pasowało.



– Chcecie mnie przykuć do obcego faceta!
– Powiedziałam ci, że z pewnością się uprze – mruknęła mama do taty.
– Ciekawe, po kim to ma – odparował z uśmiechem.
– Nie mówcie tak, jakby mnie tu nie było!
– Przepraszam – powiedział tata. – Chcemy tylko, żebyś się nad tym zastanowiła.
– A co z Ahrenem? Czy on nie może tego zrobić?
– Ahren nie zostanie w przyszłości królem, a poza tym ma Camille.
Księżniczka Camille, następczyni tronu Francji, kilka lat temu zdołała zatrzepotać rzęsami w taki sposób, że zdobyła serce Ahrena.



Oj, nasza Edzinka nie lubi przyszłej królowej Francji, nie lubi. Jej powody tej nienawiści są przecudne, ale nie będę ich wam zdradzać, sami zobaczycie. Nie chodzi tylko o Ahrena, o nie.


– No to urządźcie dla nich ślub – błagałam.
– Camille zostanie królową, gdy przyjdzie odpowiedni czas i, tak samo jak ty, będzie musiała poprosić partnera, żeby się z nią ożenił. Gdyby wybór zależał od Ahrena, zastanowilibyśmy się nad tym, ale tak nie jest.– A może Kaden? Nie możecie jego o to poprosić? Mama roześmiała się bez cienia wesołości.
– On ma dopiero czternaście lat! Nie mamy tyle czasu. Ludzie potrzebują czegoś, co mogłoby ich zająć teraz. – Popatrzyła na mnie przymrużonymi oczami. – Szczerze mówiąc, czy nie przyszedł już czas, żebyś się rozejrzała za kimś, kto będzie rządzić wraz z tobą? Tata skinął głową.
– To prawda. To nie jest zadanie, jakiego należy się podejmować w pojedynkę.
– Ale ja nie chcę wychodzić za mąż – jęknęłam. – Proszę, nie zmuszajcie mnie do tego. Mam dopiero osiemnaście lat.
– Czyli tyle, ile ja miałam, gdy wyszłam za twojego ojca – stwierdziła mama.
– Nie jestem jeszcze gotowa – upierałam się. – Nie chcę mieć męża. Proszę, nie róbcie mi tego.
Mama wyciągnęła rękę przez stół i przykryła dłonią moją dłoń.
– Nikt niczego nie zamierza ci robić. To ty masz zrobić coś dla swoich poddanych. Podarujesz im w ten sposób prezent.
– Masz na myśli udawany uśmiech, kiedy wolałabym płakać?
Na moment zmarszczyła brwi.
– To zawsze było częścią naszej roli.


Widzisz, moja droga, już ci mówiłam, że nie ma nic za darmo. A ładna korona wiąże się ze sporą dozą poświęcenia. Do czego, jak widać, nie jesteś zdolna.


Maksio proponuje, żeby Edzia się uspokoiła i zastanowiła się nas wszystkim.

– Wiem, że prosimy cię o coś bardzo ważnego.
– Czy to znaczy, że mam jakąś możliwość wyboru? Tata odetchnął głęboko i zastanowił się.
– Cóż, kochanie, w gruncie rzeczy będziesz miała trzydzieści pięć możliwości wyboru.
Zerwałam się z krzesła i pokazałam im drzwi.
– Wynoście się! – zażądałam. – Wynoście się stąd! Wyszli z pokoju bez jednego słowa.


Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 3




Widzę, że szacunek dla rodziców jest w Ikei w cenie. Brawo, Edziu. Dobrze, że w nich czymś nie rzuciła. Ludzka pani.

Czy nie wiedzieli, kim jestem, do czego jestem przygotowywana? Byłam Eadlyn Schreave. Nie było nikogo potężniejszego ode mnie.


Czy muszę to komentować?



Samochwała w kącie stała: 4
Bułkę przez bibułkę: 4




Edzia jest potężniejsza nawet od własnych rodziców, obecnie jeszcze dychających i panujących. Toż to jakiś rekord w wielkości ego.

Jeśli myśleli, że poddam się bez walki, mylili się.


Uuuu, powiało grozą. Boimy się strasznie, niech Maksio i Amisia też się boją.

I tym jakże bojowniczym akcentem kończy się rozdział drugi. Mam nadzieję, że Ci, którzy nie wierzyli, że Edzia jest gorsza od wszystkich bohaterek, z którymi się męczyłyśmy, teraz już rozumieją, skąd nasze apokaliptyczne zapowiedzi antychrysta wśród merysójek. A najfajniejsze jest to, że będzie znacznie gorzej.

Maksiu wiele się nie zmienił. Dalej jest jak dziecko we mgle. Może nawet jeszcze z nim gorzej niż w trylogii. Doprowadził kraj do stanu, w którym każdy żre się z każdym, a widmo powstania jest coraz bardziej realne. A jego rozwiązanie tego problemu? Zróbmy reality show, a może akurat w międzyczasie coś się wymyśli! Nie wiem, na co ten facet liczy. Może czeka, aż jakaś wróżka, krasnoludek czy inny magiczny skrzat podpowie mu we śnie, co robić?

Boru, powód zorganizowania Eliminacji dla Edzi jest tak strasznie naciągany jak stara guma od gaci. Ale w sumie nie powinnam się dziwić, przecież od 3 tomów trąbimy o tym, że Maksio na władcę nigdy się nie nadawał, ani się do tej całej nauki rządzenia nie przykładał. Jednak co innego przewidywać jeszcze większy bajzel, a co innego to zobaczyć. Król Maksio w akcji poraża i to nie w pozytywny sposób. Clarkson się w grobie przewraca. Chociaż nie, myślę, że przewracał się wcześniej, ale już niedługo, jak zobaczy ekscesy Edzi, zacznie mozolnie wykopywać się z ziemi, żeby dostać się do pałacu i przywalić w łeb synkowi i wnuczce.

Za cudowny pomysł pt.”Eliminacje lekiem na całe zło” należy się wiele Luke’ów, ale niestety mamy inne zasady, więc mogę dać tylko jednego.

Użyj mózgu, Luke: 3



dla Maksia za jego błyskotliwe i silne rządy. Pfff.



Za tydzień angstów część dalsza, konsultacje, negocjacje i wreszcie decyzja. Trzymajcie się!



Samochwała w kącie stała: 4
Bułkę przez bibułkę: 4
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 1
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 3
Użyj mózgu, Luke: 3


Beige


83 komentarze:

  1. Genialne, ale mam jedną uwagę. Rekord w strzymywaniu oddechu to mniej więcej 16 min, więc nasz Antychryst może marudzić o te 7 min.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, poprawione, dzięki :).

      Beige

      Usuń
    2. Moja opinia na temat tego porównania nie zmieniła się, bo to, że Edzia była pierwsza, nie jest spowodowane wstrzymywaniem przez nią oddechu czy umiejętnością przebiegnięcia kilometra, więc ten wywód to dalej dla mnie WTF.

      Beige

      Usuń
    3. Cała postać Edzi to jedno wielkie WTF, to tylko mój umysł ścisłowca się oburzył (taki mały fetysz). Dziękuję za poprawienie :)

      Usuń
  2. Analiza! Tak!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko ja odniosłam wrażenie, że Edzia to taki Christian Grey w spódnicy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christian, Edzio, Jared... Ogólnie mix wszystkich bucowatych truloffów z literatury YA w sukience.

      Usuń
  4. Kurczę, dziewczyny, należy Wam się tak ogromny szacunek i tak głęboki ukłon za to, co tu robicie, że aż nie wiem, czy umiem się tak daleko skłonić. Serio, przeprawa przez tę cudowną powieść z Eadlyn w roli głównej to gorsze niż najgorsze koszmary.

    Pozwolicie, że się jednak popastwię trochę nad czymś innym? To znaczy, wiem, że już w poprzednich tomach o tym było (a właściwie nie było, były tylko nasze żale, że nie było), ale po prostu nie potrafię sobie tego poukładać w głowie. Być może dlatego, że ostatnio miałam bardzo intensywną sesję, w której połowa egzaminów dotyczyła właśnie takich kwestii, ale pomińmy to. Moim problemem znowu jest fakt zaistnienia monarchii na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych. Bo, z tego co widzę, monarchia nie tylko zapanowała w obecnej Ikei, ale i na całym naszym bożym świecie. No dobra, gdyby to była jakaś alternatywna rzeczywistość, to już machnąć ręką, można by to jakoś przełknąć, ale na miłość boską, Cass wyraźnie dała do zrozumienia, że znajdujemy się w przyszłości! Jakim cudem, niech mi to ktoś wytłumaczy, JAKIM CUDEM mamy monarchię w takich krajach jak Federacja Niemiecka, czy FRANCJA? FRANCJA, w której w wyniku rewolucji odebrano suwerenność królowi i przeniesiono ją na naród? Jakim cudem nagle cały świat stwierdził, że idea suwerenności narodu jest do dupy i trzeba mu ją zabrać i oddać z powrotem monarsze? Jakim cudem w tych wszystkich krajach świata nagle zgodnie stwierdzono, że lud jest za głupi na to, żeby decydować o sobie, o swoich przedstawicielach, o swoim sposobie rządzenia, o swoim ustroju i przywrócono ZUPEŁNIE Z DUPY monarchię, nadając przywileje królewskie ludziom, którzy najprawdopodobniej nigdy nie mieli nic wspólnego z żadnym królewskim rodem świata? Nie potrafię, po prostu nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. Niby nie powinno się obrażać autorów na podstawie ich tworów, ale po prostu nie umiem inaczej: Cass jest tak niewyobrażalnie głupia w tym, co tu robi, że to aż niemożliwe. Ona nawet nie posiada podstawowej wiedzy, żeby wprowadzać takie zasady w swoim antyutopijnym świecie. Nie ma pojęcia o tym, że istnieją takie konstytucyjne zapisy na świecie, których nie da się zmienić, nawet w trybie konstytucyjnym (chyba, że pokażecie mi taki naród na świecie, który ze zgodą równą 100% uzna, że zrzeka się wszelkiej władzy, wybiera jednego człowieka na króla i przekazuje mu calusieńką władzę, dając mu w ten sposób - bo tak, Cass, na tym to właśnie polega - nienaruszalną możliwość ustanowienia monarchii absolutystycznej). Do takich zapisów należą właśnie zapisy o niezmienialności ustroju w państwie i - niespodzianka, Cass! - takie zapisy znajdują się między innymi w konstytucji francuskiej (nienaruszalny jest ustrój republikański). Ja rozumiem, w powieści YA uproszczenia są powszechne, ale bez przesady, nawet w powieści YA nie można cofnąć procesów demokratyzacyjnych na całym świecie, nie wspominając ani słowa o tym, jak do tego doszło i ujść z tym na sucho! No błagam, no jak? JAK?! CASS, JAK, DO CHOLERY???!!!

    Jejku, wybaczcie mi te wszystkie capsy i nieskładnie zdania czy błędy, ale musiałam to z siebie wyrzucić na jednym oddechu, bo aż mnie skręca. Pozdrawiam wszystkim ciepło! :)

    Carly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas także czeka egzamin z tych zagadnień, i to już we wtorek. Nas, czyli kolektyw Bezpieczeństwa narodowego i międzynarodowego z UŚ. Jak Ci poszedł egzamin? Pozdrawiamy i prosimy o trzymanie kciuków.

      Usuń
    2. Cóż, nie można za wiele oczekiwać po - jak to dziewczyny nazywają - ,,literackiej wacie cukrowej". Przyszłość i ,,dystopia" u Cass to tylko tło, które ma nadać dramatyzmu i głębokości temu dziełku, ukazać Amisię jako bohaterkę na wzór Katniss z Igrzysk i jej podobnych. Głównym tematem tej książki są piękne sukienki, przystojni chłopcy i truloff, a więc szukanie tu logiki i prawdopodobieństwa mija się z celem. Za dużo oczekujesz od Cass.

      Usuń
    3. A dziękuję, poszło całkiem nieźle, sesja zakończona, żadnych poprawek, a i oceny prezentują się całkiem nieźle. Kciuki będę trzymać, obiecuję. :)

      Ja już nic od Cass nie oczekuję. Tylko się zastanawiam, na jakiej tropikalnej wyspie wygrzewała się redakcja tego dzieUa, kiedy miała pracować. Bo nikt z minimum oleju w głowie nie puściłby takich bubli do druku - żeby chociaż ktoś chociaż odrobinkę te jej uproszczenia podrasował, to, jak mówiłam, byłoby to do przełknięcia. A tak - wręcz przykre staje się wytykanie braku prawdopodobieństwa psychologicznego u postaci stworzonych ręką kobiety, której największą życiową wadą jest fakt, że jest wyspana, bo przespała smacznie całą swoją edukację.

      Carly

      Usuń
    4. Zapewne redakcja zakładała, że głównymi odbiorczyniami twórczości Cass będą nastolatki, które w głębokim poważaniu mają konstytucje, historię itp. i można im sprzedać największy kicz i bubel (oczywiście, nie wszystkie, ale - patrząc na swoje otoczenie i media społecznościowe - spora część). Popatrzmy chociaż na okładkę - śliczne dziewczyny w bajkowych sukienkach, tandeta, ale przyciąga uwagę.

      Usuń
    5. Z tego, co pamiętam z wosu, to w Niemczech ustrój demokratyczny również nie podlega zmianie (tzw. samoograniczająca się konstytucja). I o ile Francje bym przełknęła, bo primo Cass mogła się zatrzymać na etapie Ludwika XIV i fajnych kiecek, a secundo - po 1789 Francja parę razy wracała do jakiejś tam monarchii (Napoleon, monarchia lipcowa, Napoleon III, a jakby de Gaulle'owi zaproponowali koronę, to by pewnie wziął^^). Ale litości, STANY jako monarchia? Cały świat jako monarchia? To jest idiotyzm to potęgi. A wystarczyło dać motyw, że Ikea zajmuje - powiedzmy - 30 z 50 Stanów, a reszta też się rządzi monarchicznie i takie książątko stamtąd może oznaczyć nawet przyłączenie nowych ziem do Ikei.
      Popieram Cię, Carly, i rozumiem Twój bulwers ;*
      Adria

      Usuń
    6. No właśnie, to jest wiedza z WOSu, podstawowa wiedza, którą się przyswaja w szkole. Dlatego właśnie uwiera mnie tak strasznie, że Cass ma to wszystko tak bardzo głęboko w dupie, że powinno jej już wyjść drugą stroną (no wybaczcie język, nie umiem inaczej jak mnie coś tak zdenerwuje).
      Tak, we Francji król długo nie mógł sobie poradzić z tym, że nagle naród wziął sprawy w swoje ręce i między innymi z tego powodu konstytucja była najpierw oktrojowana - no bo OK, no dobra, jak tak bardzo chcecie, to macie tę konstytucję i te swoje zakichane prawa obywatelskie, ale to nie może być tak, że wyście to sobie sami wymyślili i że nagle ohohooo, to wy jesteście suwerenem. Nieeee, tak to nie ma, ja jestem Ludwik XIV, ja jestem najważniejszy na świecie i ja jestem suwerenem i dlatego jak już ma być konstytucja to tylko dlatego, że ją dostaliście z mojej łaski, bom i łaskawy. To był wprawdzie dopiero zaczątek demokracji, bo prawdziwa demokracja zaczęła się - kolejna niespodzianka dla Cass - właśnie w USA (polecam tej pani Tocqueville'a, on już w XIX-tym wieku napisał o jej kraju rzeczy, których ona do dziś nie wiem), ale zaczątek rewolucyjny. Więc jak już naród we Francji uzyskał suwerenność, to uzyskał ją niezaprzeczalnie i niepodzielnie, bo stało się to dla Francuzów fundamentalną wręcz zasadą funkcjonowania państwa. Nieco inaczej to się działo np w Wielkiej Brytanii, gdzie król stopniowo tracił swoje uprawnienia na rzecz przedstawicielskiego parlamentu (stąd suwerenność króla w parlamencie i prerogatywy króleskie), ale w końcu też skończyło się raczejna roli reprezentacyjno-protokolarnej niż faktycznych rządach. Nie ma takiej siły, żeby to się odwróciło i to hurtowo na całym świecie -i nie, Cass, chęć noszenia ładnych kiecek i mieszkania w marmurowym pałacu tego nie usprawiedliwia.
      Oczywiście, taki zapis jest i w niemieckiej konstytucji, i we francuskiej, i w wielu innych - ba!, istnieją kontrakty międzynarodowe, według których obrona demokracji jest jedną z podstawowych zasad funkcjonowania względnego porządku na świecie (względnego, bo technicznie porządek ten nazywa się anarchią międzynarodową, dlatego że wszystkie narody są równe i suwerenne i nie ma nad nimi żadnego zwierzchnika). Kraje, którymi Cass tak bezpardonowo tu szafuje uczestniczą w takich umowach DOBROWOLNIE, to znaczy, że zgadzają się na interwencję zewnętrzną w przypadku zagrożenia demokracji. No nie ma siły, żeby takie ograniczenia obejść. Nie ma i już. Świat już od dziesiątek lat staje na głowie, żeby zapobiec powrotowi monarchii absolutystycznej i żaden Gżeś Ikea tego nie zmieni. No po prostu nie i już.

      Wybaczcie, naprawdę wybaczcie, że nie umiem sobie odpuścić i wciąż to wałkuję, ale tak mi to leży na sercu, że muszę się gdzieś wygadać, a gdzie, jeśli nie tu? ;)

      Pozdrawiam raz jeszcze wszystkich serdecznie, i analizatorki i komentujących. :)

      Carly

      Usuń
    7. Ależ Carly, my to wszystko wiemy, ale Kiera nie. ;D Tzn. nie wszyscy, bo jak się słyszy o tych sondach ulicznych, gdzie ludzie nie są w stanie odpowiedzieć, kiedy uchwalono konstytucję trzeciego maja, to nie ma co liczyć, że odpowiedzą na pytanie o kolejne konstytucje francuskie, czy - o zgrozo - niemieckie. ;D
      W US zresztą oni się uczą chyba bardziej historii kraju, niemniej choćby z tych lekcji Kiera powinna wywnioskować, że u nich monarchii niet. ;p Od biedy mogłaby akcję powieści umieścić od razu w Europie i tyle, by uniknąć monarchicznego faila (kojarzysz może "Pamiętnik księżniczki"? głupie te książki jak but, ale chociaż nie robiły z ojca Mii księcia, ja wiem, Oregonu czy Arizony^^).

      też pozdrawiam, Adria ;)

      Usuń
    8. "Pamiętnik księżniczki", jasne, chyba nawet w jakimś komentarzu pod którąś z analiz poprzednich części sugerowałam to samo rozwiązanie Kierze ;). Nie jest to powieść wysokich lotów, no umówmy się, zwykłe czytadełko dla nastolatek (przez które zresztą nie przebrnęłam, nawet do połowy nie dotarłam - jedyna Meg Cabot, która mnie za młodu ujęła, to była "Pośredniczka"), ale przynajmniej autorka sprytnie sobie obmyśliła cały ten plan z księżniczkowaniem: wcisnęła pomiędzy europejskie granice mały, monarchiczny kraj i voila! Poza tym, o ile pamiętam z filmu (nie wiem, na ile jest on odzwierciedleniem książki), została tam podkreślona również inna kwestia, którą Cass radośnie wyparła ze swojego umysłu - czyli to, że księżniczkowanie to nie tylko ładne kiecki i służba, to też praca i ciągłe bycie na świeczniku, pod ostrzałem opinii publicznej.
      Cass, widzisz, już dawno temu ktoś to sprytnie ogarnął - czemu by tak nie wyciągnąć z tego lekcji zamiast sadzić buble wielkości Teksasu.

      Carly

      Usuń
  5. Och, uważa się za potężniejsza od rodziców? Dla fanów serialu Wspaniałe Stulecie: chciałabym, żeby Maksio okazał jej swoją potęgę tak, jak Sulejman Mustafie :) piękna wizja

    OdpowiedzUsuń
  6. Analiza genialna! Dzięki, dziewczyny! Btw, to prawo z dziedziczeniem przez najstarszego syna jest wkurzające, choć w przypadku Eadlyn jego uchylenie nie wyszło Ikei na dobre;)Ok, rozumiem, że w tym państwie jakiegoś oszałamiającego równouprawnienia nie ma, ale sądzę, że Cass mogłaby sobie darować fetysz pierworodnego syna.

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
  7. Analiza ! Wróciłyście! Super!

    Urodziłam się siedem minut wcześniej niż mój brat Ahren, więc tron, który powinien należeć do niego, stał się mój.

    Aha.Cudownie.To pójdzie w takim kierunku.Gdyby to była "Gra o Tron" nie cieszyłaby się zbyt długo...
    Rozumiem, że dziewczyna, której obiecano, że nie będzie musiała wychodzić za mąż dla polityki, może mieć poważne obiekcje, kiedy rodzice nagle zmieniają zdanie.

    Ale nie ma co mieć nadziei,ze dziewucha się ogarnie?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy gdy jej brat się rodził, trzymał ją za stopę, i czy są jedną osobą w dwóch ciałach? ; )

      Usuń
    2. Im dalej w las, tym gorzej. Może coś jej trafi do łba w piątej części, ale nie liczyłabym na to znając Cass.

      Usuń
  8. I miesiąc czekania się opłacił. <3 Wreszcie moje ulubione analizatorki rozszarpią tego potwora.
    Edzia się rozkręca już w pierwszych rozdziałach. Boru, jak jej nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Kiedyś próbowałam przebiec kilometr w siedem minut, ponieważ dowiedziałam się, że niektórzy sportowcy to umieją".
    Eee... że co? Kilometr w 7 minut to się robi spacerkiem. Najlepsi sportowcy to biegają w 2-3 minuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacerkiem to tak raczej 10-12, ale to zależy oczywiście od tego, czy idziesz marszem, czy się majestatycznie przechadzasz :)
      Ja kilometr przebiegam w 4 minuty, a jakoś specjalnie wysportowana nie jestem, więc Edzia musi być strasznie otyłym,zasiedziałym babskiem, skoro nie może przebiec 500 metrów -_-

      Usuń
    2. Dobre! Przypomniało mi to taką teorię o Johnnym Bravo, która głosiła, że Johnny to tak naprawdę otyły, typowy ,,nieudacznik życiowy", a postać ukazywana w kreskówce to jedynie jego marzenia, wyobrażenia o sobie. Może z Edzią jest tak samo: ma jakieś zaburzenia i tak naprawdę jest ,,otyłym, zasiedziałym babskiem", jak to ujęłaś.

      Usuń
    3. Jestem jedną z najmniej wysportowanych dziewczyn jakie Znam, a 800 metrów przebiegłam w 4 minuty. Edzia naprawdę musi być okropna w sportach.

      Usuń
  10. Szczerze powiedziawszy, to ja na razie widzę nastolatkę, która wcieleniem cnót może nie jest, ale przede wszystkim nie bardzo radzi sobie z presją. Zobaczymy co zobaczę w kolejnych rozdziałach...

    OdpowiedzUsuń
  11. *pisk uciechy*
    Masochistycznie tęskniłam za tym Antychrystem! I oto jest! Dzięki wam, dziewczyny, tak bardzo bardzo <3 Może ten nowy napływ lolkontentu natchnie mnie do skończenia opka o buntownikach.

    A tak w ogóle to czytając analizę doszłam do wniosku, że duża część tego, co się będzie działo to efekt spisku Norwegoszwedów (nigdy nie wyjdę z podziwu jak durna to nazwa). Z Maksiem u steru i Edzią-następczynią nawet starać się nie muszą, Ikea sama się podbije.

    (A Szatan i spółka pokropili chyba Edzie jakimś wyciągiem z truchła Scarlett O'Hary).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę cię, Scarlett była zaburzona, ale miała też zalety :P.

      Usuń
    2. Ale ten dialog z pokojówką to wypisz wymaluj ona :P Może wyciąg się za krótko gotował i nie wszystko wyszło XD

      Usuń
    3. Dlaczego akurat Norwegoszwedów? Idą w ślady przodków i niczym Wikingowie chcą podbić Ikęę? ;p

      Adria

      Usuń
    4. Adria, nie chcę spoilerować XD Przyglądaj się uważnie panom, którzy dotrą do pałacu jako ofiar...ekchem, kandydaci na księcia małżonka :D

      Usuń
    5. ok, dzięki, zwrócę baczną uwagę na takiego, który przyniesie paczkę z mebelkiem do złożenia! ;D

      A.

      Usuń
  12. Boże, nie żartowałyście O_O
    Obśmiałam się jak norka z tego, khem, khem, nastoletniego buntu :D Mówcie, co chcecie, niech się leje z was nienawiść jak z cysterny, ale ja i tak czuję, że będę miała setny ubaw. Nieodmiennie bawią osoby (zarówno w życiu jak i w literaturze), którą uważają, że co to nie one, a w dupie były i gówno widziały, jeśli wybaczycie mój klatchiański. Większość dostaje ataków agresji jak słucha takich jednostek, ale ja jednak czuję jakąś masochistyczną przyjemność z tego powodu ;)
    Życzę wytrwałości, dziewczyny. Trzymajcie się!

    PS Beeeeige... Dałaś spację przed wykrzyknikiem w ostatnim zdaniu... Tak tylko cichutko mówię :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Edziu... Skarbie... Umrzyj <3
    A ja się z chęcią popastwię nad inną kwestią (ktoś tu wyżej rozszarpywał te wszystkie ustroje monarchii, to mnie zachęciło, wybaczcie). Pasjonuję się czasami Henryka VIII, jego żon, córek, nałożnic itp i pierwsze, co mi się nasuwa to pewne pytanie... Pani Cass? Pani naprawdę myślała, że bycie księżniczką to tylko sukienki i luksusy? Eadlyn ma i tak dobrze, że jej w wieku 5 lat nie zaręczyli z jakimś księciem Turcji czy innego Afganistanu, bo wtedy to by miała do gadania tyle co niemowa na torturach. "Nie ma nikogo potężniejszego na świecie ode mnie"? Hahahaha, powiedz to kurna mać Elżbiecie I >_> (Wiem, że to nie te czasy... Ale ciągle uważam, że twierdzenie, że jestem super speszul, bo mam być królową to doprawdy brak jakiejkolwiek wiedzy o świecie. Murika, co zrobić.) Bycie księżniczką to była wbrew pozorom masakra, bo całe życie trzeba było być gotowym na poświęcenie dla królestwa - przez małżeństwo, rodzenie dzieci, współżycie z mężczyzną, który mógłby być twoim ojcem (albo i dziadkiem). To była praca kurde, a nie to, że poszłam do komnaty i mnie wymasowali, bo się zmęczyłam liczeniem =_=. Więc nie, ani przez moment w tej książce nie potrafię współczuć Eadlyn, kiedy narzeka, jak ciężką pracę ma do wykonania - bo tak naprawdę nie robi nic, a w porównaniu z braćmi (co było dla mnie bardzo miłym akcentem) wypada naprawdę blado.
    No nic, wybaczcie drobny hejt. Cieszę się, że wróciłyście! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko chcę wspomnieć, że łączę się w pasji około Henrykowej <3 Ale za to od razu zaczynam się śmiać jak widzę jak malutka Kiera wyobraża sobie monarchię ;) Naoglądała się chyba za dużo Reign... Mary jest tam w sumie warta Edzi <3

      Usuń
    2. Chociaż tak sobie myślę - z czysto ludzkiego punktu widzenia rozumiem wkurw, że rodzice obiecali (welp, jakkolwiek to brzmi w stosunku do osiemnastoletniej dziołchy), że jej nie wydadzą za mąż dla dobra królestwa, a tu nagle okazało się, że lol nope. W tym przypadku wina leży praktycznie w całości po stronie Maksia i Amisi, którzy absolutnie nie powinni byli składać takich deklaracji w stosunku do księżniczki i następczyni tronu, psiamać. Z decyzją, że małżeństwo będzie aranżowane, trzeba było dzieciaka oswajać od najmłodszych lat i nie robić mu nadziei, że może jednak mu się upiecze. Nie wiem, czego spodziewali się Maksiu i Amisia, ale imo ta kwestia bardzo dobrze ilustruje, jak totalnie są niekompetentni w kwestii rządzenia krajem. Toż przeciętna ameba dojdzie do wniosku, że może aranżowane małżeństwo najstarszej córki będzie w tym pseudomonarchijskim syfie konieczne, więc trzeba dziecko od początku do tego przygotować, żeby uniknąć w przyszłości dokładnie takich scen, jak ta w rozdziale wyżej.

      Usuń
    3. Ale z drugiej strony obiecali jej, że nie wydadzą jej za jakiegoś księcia - głupio, bo głupio, ale z ich mózgami i tak dobrze, że teraz zorientowali się, że córkę za mąż trzebaby jednak wydać, skoro może się przydać.
      Jeden syn ma spokój, bo bez udziału rodziców się zajął aranżowanym małżeństwem. Dostajecie medal rodziców roku, paro królewska.

      Usuń
  14. Biorąc pod uwagę fakt, że za takie traktowanie rodziców nasza Edzia pozostała bezkarna, to jej bredzenie o władzy nad światem zaczyna nabierać sensu. Maksiu to Maksiu, słabizna, a ta mała harpia to wyczuwa. :P
    Swoją drogą, ja się mogę założyć, że ona ma nierówno pod sufitem. Jakiejś ogromnej wiedzy z dziedziny psychologii nie mam, bo jestem w tej kwestii samoukiem, ale obstawiałabym na narcystyczne zaburzenie osobowości. Ba, jestem tego tak pewna jak tego, że Maksio jest gorszym królem nawet od Stasia Poniatowskiego. Przepraszam za nieprofesjonalne źródło, ale to: https://pl.wikipedia.org/wiki/Narcystyczne_zaburzenie_osobowo%C5%9Bci#Kryteria_diagnostyczne_DSM-IV brzmi jak opis tej postaci. XD

    OdpowiedzUsuń
  15. Na samym początku mamy wzmiankę o "znikających" ludziach (jak wiadomo umierać mogą tylko prawdziwi herosi [papcio Singer, dziwny chłopczyk od rebeliantów, którego postać była tak znaczącą, że nawet nie wiem czy miał imię] oraz ci ociekający zuem [EVIL Clarkson]) i od razu przypomniała mi się Annie. Całkiem tajemnicze zniknięcie (może została towarzyszką Doktora?)... Szczerze to miałam nadzieję na jakąś gejowską miłość między bliźniakiem antychrysta, a jednym z chłopców. Bądź co bądź ciekawy wątek i swego rodzaju odniesienie do Marlee, ale zapomniałam, że to Cassoland i homoseksualizm tutaj nie istnieje. Czyli czeka nas tułaczka przez ponad trzysta stron zapisanych słodko pierdzącą historią miłości antychrysta, licznych angstow i subtelnych ja radziecki czołg w tęczowe stokrotki forestshadowing'ów. Czekam na kolejne analizy, i boję się wyczynów Edzi. Ta "ostra" niania z notki Kiery bardzo by się przydała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliźniak Antychrysta i księżniczka Francji to urocza para, ale materiału na slashyki się i bez niego znajdzie :D Biedny synek Marlee mógłby grać w nich główną rolę (zaprawdę ja nie wiem jakim cudem on wytrzymał w tym pałacu i nie stracił mózgu).

      Usuń
    2. Minuta, jakich chłopców? A propos gejowskiego związku bliźniaka naszej ulubienicy.

      Usuń
    3. E, nie no, homoseksualizm istnieć istnieje. W którymś rozdziale jeden z odrzuconych przez Edzię chłopaków rzuca tekstem z rodzaju: "Ona to pewnie kobity woli, bo jak inaczej mogłaby nie chcieć takiego ciacha jak ja?". Inną sprawą jest to, że wątek ten nijak nie jest rozwinięty i dowiadujemy się tylko tyle, że Edzia jest tą wypowiedzią oburzona (co akurat w pełni zrozumiałe, bo bucera pełną gębą). O samym stosunku społeczeństwa do wszelkich mniejszości seksualnych i jakichkolwiek normach prawnych ani słowa nie ma.

      Usuń
    4. Jeżeli chodzi o chłopców, to chodziło mi o kandydatów na męża dla Edzi. Jeżeli chodzi o homoseksualizm w produkcjach Cass, został on wspomniany, ale z tego co wiem nigdy nie wykorzystany. Nie chodzi mi też o mocno przebijający się wątek, bo takiego nie odnajdujemy w wielu nawet dobrych książkach, ale to co wyczynia Cass od razu sprawia, że myślę, że gdyby jakikolwiek "fan" taki wątek zaproponował spotkał by się z szybką odmową. Nie wiem wszystkiego bo nie zapoznałam się z "Następczynią", ale po trylogii po prostu nie dałam rady i postanowiłam zabrać się za coś w miarę logicznego.
      Lys

      Usuń
  16. Po pierwszym zdaniu szczerze się roześmiałam, bo Edzia kilometra nie przebiegnie w 7 minut? Ja to zrobię w 6, a moja kondycha leży i kwicze, jestem najgorsza z wuefu z klasy i ledwie zaliczyłam.
    Następnym razem powiem nauczycielce, że jestem lepsza od Edzi, ale to chyba nie za duże osiągnięcie.

    Generalnie mówiąc na razie nie wydaje mi się, że jest tak źle... Wróć, jest tragicznie, ale to już wiedzieliśmy od pierwszej książki Cass, więc spodziewałam się, że w pierwszym rozdziale Edzia co najmniej skopie staruszka i zadźga szczeniaczka, ewentualnie odwrotnie. Ale tak czy inaczej, analiza cudna, rozdziały okropne, czekam na więcej i masochistycznie cieszę się, że wróciliśmy do Cassolandu <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy tylko mnie się wydaje dziwne że król musi dowiadywać się o takich sprawach, jak zamieszki, z gazet?
    Nie powinien właśnie on się o wszystkim dowiadywać pierwszy, a nie z gazety do porannej kawy czytać gdzie to znowu były zamieszki?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwiłoby mnie jakby wcale nie miał od tego ludzi i sam się zajmował pozyskiwaniem informacji. Tak jak sam się zajmuje wieloma innymi sprawami.

      Oburzona

      Usuń
    2. Nie zdziwiłoby mnie gdyby król sam chodził co rano do kiosku kupować gazety. :/

      Usuń
  18. E, nie było tak strasznie. Pannica nie najlepiej wychowana, ale jej matka również nie była Słoneczkiem Buyno-Arctowej... Rozpieszczona jest, to tak się zachowuje, jak rodzice sobie dają włazić na głowę, to jasne, że wykorzysta. No i trochę rozumiem jej złość... najpierw tata coś spierdolił, a teraz próbuje mydlić wszystkim oczy kształtnym biustem córki. Ale ponieważ czytała komentarze, wiem, że Edzia jest potworem :D dlatego niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Pomijając monarchiczny debilizm (co ładnie skomentowała Carly) i tę dziwną wizję matma+ masaż jako dnia przyszłej królowej (w sumie chyba i tak progres w porównaniu z Maksiem, który kupował w służbowych podróżach z ojcem pamiątki na chińskim targu żywcem z retrospekcji z "Arrow"), to akurat ból odwłoku o aranżowane małżeństwo rozumiem. Bo obiecali jedno, bo jak to tak bez miłości... ale niechże, na litość boską, pojawi się jej chociaż od razu we łbie lampka "to jedyne wyjście", "dla mojego ludu", "może znajdę miłość", no cokolwiek, niech to wygląda na poważne przemyślenia, a nie dramę 12-latki. Bo po takiej dennej histerii to ja jej nie współczuję, tylko życzę, by sama sobie wybrała najgorszego buca i drania i pluła sobie w brodę do końca życia. -_-

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja też rozumiem buntowanie się przeciw eliminacjom i całkowicie to popieram, ale przyszła królowa powinna chyba być w stanie o tym porozmawiać? Podać jakieś argumenty, przedyskutować sprawę, zastanowić się nad innymi możliwościami? Cokolwiek? W skrócie - postawić się w pozycji kogoś, kto też ma coś do powiedzenia, a nie oburzonej dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zacznę od tego, że naprawdę lubię wasze analizy i trudno mi znaleźć bardziej sensowne.

    Ale muszę się nie zgodzić co do tego, że plan Maksona z urządzeniem eliminacji był zły. Nie, nie wyleczy tym problemów kraju, ale może rzeczywiście odciągnąć uwagę obywateli od prawdziwych problemów kraju i oddalić wizję buntu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytam powoli stare analizy, ale postanowiłam najnowsze śledzić na bieżąco. Widzę, że znowu powtarza się to samo. Nijak nie mogę zrozumieć tego, że musi koniecznie być ten przymus małżeństwa. Potrafię zrozumieć buntowanie się księżniczki przeciwko temu. Tym bardziej, że w rzeczywistym świecie przywódcy państw nie aranżują małżeństw swoich dzieci z przywódcami innych państw, a mimo to dają radę prowadzić politykę. A tutaj przecież nie chodzi nawet o to. Chodzi tylko o małżeństwo z kimś z ludu. Skoro nie ma to być nikt ważny, to czy naprawdę księżniczka nie mogłaby szukać sobie męża na własną rękę? Co za różnica kogo by wybrała i czy szybko, czy np. za dziesięć lat? Może sama wybrałaby kogoś z kim związek byłby opłacalny dla niej i dla państwa. Ma o sobie wysokie mniemanie, wierzy w swoją potęgę i wydaje mi się, że sama z siebie mogłaby celować wysoko przy wyborze męża. Nie ma też tego wytłumaczenia typu: "rodzina głoduje". Sytuacja jest zupełnie inna niż w przypadku jej matki. Teraz wmawia się księżniczce, że musi to zrobić, bo w państwie źle się dzieje. Ale by odciągnąć uwagę ludzi od problemów można byłoby urządzić cokolwiek innego. Bo czy Eliminacje to jedyne co może zainteresować lud? Kandydaci pewnie będą znowu sporo zarabiać. Jeśli to będzie tak, że za jeden dzień Eliminacji płaci się tyle co za rok pracy, to czy nie lepiej zaangażować ludzi za te pieniądze w coś innego? Dwójki to byli również sportowcy, ludzie z innych kast mogliby chcieć zająć się sportem. Lud może żądać "chleba i igrzysk", ale czy serio "igrzyska" muszą być związane z rodziną królewską?


    " Szczerze mówiąc, czy nie przyszedł już czas, żebyś się rozejrzała za kimś, kto będzie rządzić wraz z tobą? Tata skinął głową.
    – To prawda. To nie jest zadanie, jakiego należy się podejmować w pojedynkę."


    A nie lepiej zatrudnić odpowiednich ludzi do pomocy? Królowa nie musi robić tego co radzą jej doradcy, ale dobrze byłoby jakby chociaż chciała ich wysłuchać i zastanowić się nad właściwym rozwiązaniem. Władca sam nie musi znać się na wszystkim i jednak lepiej jakby miał dostęp do specjalistów. Księżniczka nie lubi, kiedy sprawdza się jej obliczenia. Pewnie, że musi się nauczyć pewnych rzeczy, ale raczej nie na zasadzie, że wszystko będzie jej codziennym obowiązkiem. W przyszłości powinna mieć odpowiednich ludzi do tego, by liczyli za nią. Będzie zlecać innym, by coś dla niej wykonali, a potem dopiero się temu przyjrzy. Raczej wyjątkowo będzie sama musiała obliczać coś trudniejszego.


    " W sumie racja, wszak nikt nie jest wystarczająco zajebisty dla Edzi, więc pozostaje jej tylko staropanieństwo i ewentualnie partenogeneza, bo skądś następcę/następczynię tronu trzeba wytrzasnąć. "

    Żaden wielki problem. Zawsze pozostają jej bracia i ich dzieci. Jeśli jakiś będą mieć. Królowa nie musi brać ślubu, nie musi rodzić dzieci, a następca i tak jakoś się znajdzie. W uproszczeniu można też powiedzieć, że królewskich genów z pokolenia na pokolenie jest coraz mniej przez to, że dochodzą geny z ludu, a władca jest mieszańcem. O czystość krwi się nie dba. Księżniczka ma więcej genów z ludu niż tych królewskich. Może więc, że nawet nie byłoby żadnego problemu z tym by adoptowała jakieś dziecko z ludu? Kiedy będzie już królową. Zamiast wybierać męża wybierałaby sobie dziecko. Zresztą dla uciechy ludu mogliby tak zrobić też jej rodzice. Dzieciak mógłby być najmłodszy i małe byłyby szanse na to by mógł zostać następcą, a lud by obserwował jakie to dziecko sobie wybiorą.


    Oburzona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty tak na poważnie sugerujesz, że można by zrobić coś w rodzaju eliminacji w domu dziecka?? Dziewczyno, weź to sobie przemyśl i sama dojdź do wniosku jak bardzo chory to pomysł, bo nawet nie wiem od czego zacząć tłumaczenie.

      Zdegustowana

      Usuń
    2. Jak od początku jestem przeciwniczką Eliminacji. Ale jakoś nastoletnich dziewczyn i chłopców się nie żałuje kiedy mają walczyć o męża/żonę. Bo przecież to bogactwo, wstęp do rodziny królewskiej itd. Dlaczego nie walczyć o wstęp do rodziny królewskiej nie jako mąż/żona, ale jako syn/córka? W czym to gorsze? Żeby było podobnie to dzieci też mogłyby być nastoletnie i mieć w domu dziecka wielką biedę. Zachęcano by dzieci do udziału tym, że dom dziecka miałby za każdy dzień udziału dostawać ogromne dofinansowanie.

      W ogóle najlepiej jakby król i królowa zamiast zmuszać córkę do małżeństwa sami postanowili adoptować z dobrego serca. Nie jako żadne Eliminacje. Lud też by się tym interesował.

      Oburzona

      Usuń
    3. Adopcja z dobrego serca, to jednorazowa akcja. Zajmie uwagę społeczeństwa w najlepszym wypadku dwa dni.
      Eliminacje mogą trwać miesiącami. A wbrew pozorom historie "prawdziwej miłości" też się sprzedają.

      Usuń
    4. Dlaczego nie walczyć o wstęp do rodziny królewskiej nie jako mąż/żona, ale jako syn/córka? - bo to są totalnie różne relacje. Podczas szukania partnera można zostać 100 razy odrzuconym - zaczynając od zwykłej odmowy pójścia na randkę, przez zerwania kilkuletniego związku i jest to dosyć normalne i poza ekstremalnymi przypadkami nie powoduje żadnej traumy. Dzieci do adopcji są już w jakiś sposób pokrzywdzone - ich rodzice nie żyją, albo je porzucili. Nakłanianie pokaleczonych dzieci żeby walczyły o uczucie potencjalnych rodziców na oczach całego kraju a potem żeby kolejny raz radziły sobie z odrzuceniem (bo wszystkich nie wybiorą) byłoby zwyczajnie nieludzkie. To niepokojące że komuś przyszedł do głowy taki pomysł, nawet w odniesieniu do ksioopka.
      Btw. nie wiem, Oburzona, jak wyobrażasz sobie proces adopcji, ale nie wygląda to tak, że bogata para stwierdza że chce dziecko, idzie do ośrodka adopcyjnego, a tam z grona dzieciaczków bawiących się razem wybiera sobie najładniejsze i najmądrzejsze. Para jest najpierw dokładnie badana, czy nadają się na rodziców adopcyjnych, a dziecka się nie wybiera - to nie schronisko. Można mniej więcej określić preferencje co do wieku, płci itp., a potem (często po bardzo długim czasie) proponuje się rodzicom JEDNO dziecko. Oczywiście, dziecko widzi się z rodzicami i jeśli nie nawiąże się uczucie to do adopcji nie dochodzi, rodzice mogą się nie zgodzić na zaproponowane dziecko, ale wtedy czekają kolejne kilka, czy kilkanaście miesięcy aż pojawi się następne. Nie ma wyboru spośród biegających dzieciaczków, między innymi po to, żeby nie ranić ich kolejnym w ich życiu odrzuceniem - bez tego mają ciężko.

      Pomysł "wielkiej biedy" w domu dziecka i motywowania dzieciaków kasą jest równie obrzydliwy. Rozumiem że odrzuconych odesłałabyś do życia w biedzie z powrotem?

      Zdegustowana

      Usuń
    5. Tutaj mieliśmy kraj w którym nawet współżycie zakochanych bez ślubu było karane. Małżeństwo było w Illei o wiele poważniejszą sprawą niż u nas. Jeszcze nie doczytałam, czy w ogóle możliwy był rozwód. Poza tym dobrze jakby jednak mąż/żona byli tak samo częścią rodziny jak rodzice, a nie czymś gorszym co zawsze można porzucić i poszukać kogoś innego. Również jeśli chodzi o adopcję to to co jest u nas nijak musi przystawać do zasad adopcji panujących w Illei. A nawet u nas niekoniecznie adopcje są na zawsze. I to pomimo tego, że niby robi się wiele by takie sytuacje się nie zdarzały. Nawet i biologiczne rodzicielstwo niekoniecznie jest na zawsze. Tak, dzieci też można porzucić tak jak męża/żonę. Ilu mężczyzn zakłada nową rodzinę, a o dzieciach z wcześniejszych związków zapomina? Nie zawsze jest tak, że relacja między rodzicem, a dzieckiem jest silniejsza od relacji romantycznej. Dzieci można porzucić nawet od razu po porodzie. Są okna życia, można dziecko zostawić w szpitalu. Świat nie jest jakiś niesamowicie cudowny, a dzieci niekoniecznie są kochane i niekoniecznie zawsze są najważniejsze. Tyle, że nie wypada o tym powiedzieć głośno.

      "Pomysł "wielkiej biedy" w domu dziecka i motywowania dzieciaków kasą jest równie obrzydliwy. Rozumiem że odrzuconych odesłałabyś do życia w biedzie z powrotem?"
      A nastolatki starające się o męża i nie chciane przez niego można odesłać, by dalej głodowały? W czym one gorsze od dzieci z domów dziecka? A mówienie o wielkiej biedzie? Przecież właśnie tak własna matka szantażowała bohaterkę, gdy ta nie chciała przystąpić do Eliminacji.

      Tak jak pisałam nie jestem za Eliminacjami ani w jednym, ani w drugim przypadku. I nie widzę różnicy między tym, że biedna dziewczyna staje do Eliminacji walczyć o męża, po to by zarobić na rodzinę, a tym gdy biedna dziewczyna z domu dziecka staje do Eliminacji po to, by walczyć o rodzica, po to, by wszystkim w domu dziecka żyło się lepiej. Dla mnie jest to tak samo smutne.

      Oburzona

      Usuń
    6. Nie bardzo rozumiem, co chcesz przekazać w pierwszym akapicie.
      Jest gigantyczna różnica między dobrowolnym udziałem w jakim show w rodzaju "Rolnik/Król/Ktokolwiek szuka żony" 18-letniej dziewczyny a robieniu przedstawienia z adopcji. W pierwszym przypadku odprawa do domu jest równoważna temu że jakiś chłopak nie chce się dalej z tobą umawiać, w drugim - nie, jednak nie będziesz miał rodziców. Pierwsza sytuacja, aczkolwiek może być przykra a nawet bolesna, jest dosyć normalna i wpisana w dojrzewanie i tworzenie związków. Druga może ciągnąć się za człowiekiem do końca życia, więc nie jest to tak samo smutne. Eliminacja w obecnym kształcie jest po prostu głupia, natomiast pomysł z dziećmi byłby patologiczny.

      W ksioopku żadna z nastolatek nie głodowała, pomysł wielkiej biedy wyszedł od Ciebie, więc zastanawiam się po prostu jak chcesz go wybronić żeby nie był tak paskudny jak jest.
      Co do przykładu "szantażowania" - nie, nie, nie. Matka Amisi była co najwyżej na nią obrażona, a America miała prawo wyboru. Jaki wybór miałyby dzieci pod naciskiem opiekunów?

      Usuń
    7. "W ksioopku żadna z nastolatek nie głodowała, pomysł wielkiej biedy wyszedł od Ciebie, więc zastanawiam się po prostu jak chcesz go wybronić żeby nie był tak paskudny jak jest."

      W analizach różnie bywało. Raz brano biedę na poważnie, a innym razem nie. Ale to akurat wina autorki książkopka i jej opisów. Ja odebrałam to tak, że nie są biedni, ale matka manipuluje córką. Później wyjaśniono mi, że autorka miała właśnie taki zamiar, by przedstawić rodzinę głodującą. W analizach też były do tego nawiązania. Jakby nie te wyjaśnienia, to w życiu bym nie brała na poważnie głodowania Ameriki i jej rodziny.

      W analizach Amerika bywała krytykowana za to, że jej rodzina przymiera głodem, a ona nie chce brać udziału w eliminacjach. Z analiz:

      "Ami opowiada, jak to jej mama ma ciężko i przez to stara się namówić Amerikę na wypełnienie formularza zgłoszeniowego do Igrzy… tfu Eliminacji. Mimo tego, że rodzina podobno przymiera głodem, matka chodzi przygięta do ziemi ciężarem zgryzot, Ami jest uparta jak oślica i o konkursie na przyszłą królową nie chce słyszeć."

      " Powyżej macie próbkę tego rodzaju zapożyczenia – w tym wypadku biedy panującej w domu Everdeenów. I niespodzianka: skopiowanie tego – dosyć zresztą uniwersalnego – elementu fabularnego nie ma absolutnie żadnego sensu w przypadku rodziny Ameriki.

      Ale jak to? - spytacie. Jak można skopać historię biednego klanu z nizin społecznych, który ledwo wiąże koniec z końcem? Cóż, jak widać na załączonym obrazku, można i to jak najbardziej. Przedstawię to za pomocą porównania.

      Co chciała napisać Cass: rodzina nie-Katniss żyje w ubóstwie, żeby przeżyć chwytają się każdej chałtury, często chodzą głodni, a Eliminacje to dla nich jedyna szansa na poprawę warunków bytowych."


      Oburzona

      Usuń
    8. Mam nadzieję, że albo Beige, albo Maryboo się jednak odezwą, bo mi brakuje słów...

      Usuń
    9. Rozumiem z jakich powodów uważasz, że Eliminacje z dziećmi walczącymi o rodziców byłyby gorsze. Ale skoro to świat w którym ma się tak dziwne pomysły jak powrót do czasów, kiedy nie szukało się sobie żony/męża na własną rękę, to dlaczego poglądy na to co robić porzuconymi dziećmi mają być takie same? Równie dobrze mogłoby być tak, że za odpowiednią opłatą szpital oddaje dziecko. Bo tak się to dawniej robiło.

      "Pierwsza sytuacja, aczkolwiek może być przykra a nawet bolesna, jest dosyć normalna i wpisana w dojrzewanie i tworzenie związków."

      Nie widzę nic normalnego w zdobywaniu męża w ten sposób. Zresztą nawet w przypadku reżyserowanych programów praktycznie się nie zdarza żeby te programy kończyły się ślubem zwycięskiej pary. Programów tego typu jest sporo na całym świecie, a słyszałam o jednym takim przypadku, że w końcu doszło do ślubu. Eliminacje to jest poważna sprawa. Poza tym gdzie jest ta dobrowolność? Mamy dziewczynę, która nie chce brać w tym udziału. Dziewczynę gardzącą Eliminacjami. Oczywiście trzeba pokazać, że jej zdanie jest nieważne i że wyjdzie jej na dobre robinie tego czego inni oczekują. Dziewczyna myśli, że czegoś nie chce, ale co ona tam może wiedzieć. W przypadku Ameriki jeszcze należy przypomnieć, że miała już chłopaka, a miała się uganiać za innym. Jak coś podobnego zdarza się w jakimś programie typu "rolnik szuka żony", to jest wielkie oburzenie, że jak tak można mieć kogoś, a mimo to zgłaszać się do programu.

      Oburzona

      Usuń
    10. "Mam nadzieję, że albo Beige, albo Maryboo się jednak odezwą, bo mi brakuje słów..."

      A po co mają się odzywać skoro to co chcą przekazać zamieszczają w samej analizie? One nie podchodzą do Eliminacji przedstawionych w książce tak poważnie jak ja i to wszystko. Czy każdy musi mieć identyczne zdanie w tym temacie? Zaznaczę, że podziwiam i cieszę się, że chce im się to analizować. Pewnie odnieśliście inne wrażenie, ale nie. Bez czytania dopisków innych w życiu nie wzięłabym się za taką książkę, a tak będę chociaż trochę zorientowana co to w ogóle jest. Analizatorki umilają mi poznawanie chociaż odrobiny treści tego książkopka.

      Oburzona

      Usuń
    11. Ponieważ to wyżej brzmi jak atak, a nie próba dyskusji?

      BTW, nie wiem jak ty, ale ja bym dała radę tak się "poświęcić". Nigdzie jej nie zastrzegli, że MUSI sobie znaleźć męża, więc tak naprawdę, jeśliby chciała, mogłaby odsyłać jednego po drugim, ostatniego w coś wkroić (typu zdrada) i tyle - skoro jest taka inteligentna, potężna i co to nie ona, powinna umieć planować również w ten sposób.
      Nie mówię, że Maxon jest mądry, ale jak on sam mówił - to tylko przynęta, żeby ludzie przestali myśleć na chwilę o swojej sytuacji. Nikt jej tam nie powiedział, że koniecznie musi od dzisiaj co rok rodzić kolejne dziecko dla 60letniego starca - a przynajmniej ja tego tak nie zrozumiałam. Więc Edzia może się buntować, pierwszy szok itepe, ale każda bardziej rozsądna osoba by próbowała się dogadać, zamiast wyrzucać własnych rodziców z pokoju i płakać nad swoim losem, który wcale, ale to wcale nie został w żaden sposób zapieczętowany przez głupią decyzję tatusia.

      Usuń
    12. Pisałam to już wyżej, napiszę jeszcze raz - bycie księżniczką to praca. Nie zabawa. Poważnie. Serio serio. Eadlyn rodząc się w rodzinie królewskiej urodziła się z ogromnym brzemieniem - kiedyś na jej barkach spocznie całe królestwo. To nie jest tak, że on może sobie "wybierać" męża, bo od tego zależy dalszy los jej i jej ojczyzny. Pomysł Eliminacji jest idiotyczny, bo tak naprawdę ta dziewczyna powinna zostać wyswatana z tym, z kim to najbardziej się opłaca.
      Kwestia adopcji... Aż się we mnie zagotowało jak to przeczytałam. Widzisz, jest jeszcze jedna różnica. Ci chłopcy/dziewczęta na Eliminacje zgłaszają się dobrowolnie. I większość (co widać chociażby po statucie dziewczyn z oryginalnej trylogii) nie robi tego by uciec przed biedą, ale by jeszcze wyżej piąć się po drabinie społecznej i zdobyć miłość. A dzieci? Jak to widzisz? Że Eadlyn idzie do domu dziecka i wybiera to, które jej się najbardziej podoba? Nie mówiąc o tym, że niestety w królestwach liczy się coś takiego jak więzy krwi - to nie działa w ten sposób, że jak królowa powie, że ta pokojówka dziedziczy po niej tron to tak będzie. Mówisz o dzieciach braci... Ale to ona jest pierwsza w kolejności do tronu i to ona powinna dać następcę, jej bracia pewnie by się tego dochapali w przypadku jej śmierci. Poza tym, nie obrzydza Cię, droga Oburzona, że Eadlyn SAMA nie chce wyjść za mąż, ale chętnie wrobiłaby w to 14-letniego brata? Ta dziewczyna jest po prostu egoistką, która nawet przez moment nie pomyślała o tym, że małżeństwo to w pewnym sensie jej obowiązek. Przykre, ale prawdziwe.

      Usuń
    13. "To nie jest tak, że on może sobie "wybierać" męża, bo od tego zależy dalszy los jej i jej ojczyzny."

      Ale to już są czasy, kiedy ludzie w przeszłości dowiedzieli się, że przywódcy nie muszą wiązać się z nikim szczególnym. A nawet tej sprawy, to nie dotyczy, bo nie wybierają dla niej żadnego księcia. Poza tym ona nie ma być żoną króla, ale jest szykowana na przyszłego władcę. Panujące królowe miały prawo decydować o tym, by nie wychodzić za mąż. Historia zna takie przypadki. Elżbieta I o której wspominałaś nie godziła się przecież na małżeństwo.

      "Nie mówiąc o tym, że niestety w królestwach liczy się coś takiego jak więzy krwi"
      W tym królestwie jakoś nie bardzo liczy się błękitna krew. To już trzecie pokolenie w którym wybiera się partnera z ludu i nie ma mowy, że akurat to miało tragiczne następstwa.

      "Poza tym, nie obrzydza Cię, droga Oburzona, że Eadlyn SAMA nie chce wyjść za mąż, ale chętnie wrobiłaby w to 14-letniego brata?"

      Obrzydza. Księżniczka ma też o sobie zbyt wysokie mniemanie. Pewnie będzie miała jeszcze więcej wad. Jednak tutaj chodzi o coś, czego nie życzyłabym i nielubianym bohaterom. Biorę pod uwagę też to, że jest to jeszcze młoda osoba. Jakby była starsza, to byłabym mniej wyrozumiała. Bardzo wielu nastolatków przechodzi przez nastoletni bunt. Wtedy często zdarza się, że nienawidzą rodziców, mają swoje odzywki, użalają się nad sobą, myślą, że oni to by zrobili porządek na tym świecie. Ja ją widzę właśnie bardziej jako współczesną nastolatkę, niż jako pannę ze średniowiecza.

      Ale w związku z tym, że to jednak przyszłość to też bym oczekiwała, że potomkowie ludzi ze Stanów Zjednoczonych prędzej czy później obalą monarchię. Nie wierzę, że ten naród całkiem straciłby swojego ducha. Tak umiłowali sobie przecież demokrację, że idea buntu powinna przetrwać przez wiele pokoleń. Rządy Eadlyn i jej tatusia niekoniecznie są najlepszym co może spotkać jej ojczyznę. Nawet jakby miał przyjść inny król, to co w tym złego? Dawniej jak umierał ostatni z dynastii, to był zastępowany przez kogoś innego, a kolejna dynastia wcale nie musiała być gorsza od poprzedniej. W Polsce bywali też królowie elekcyjni. To nie jest przeszłość, ale przyszłość i można by sięgać po różne rozwiązania. Małżeństwa polityczne też można by sobie darować, bo świat bez nich jest możliwy.

      Oburzona

      Usuń
    14. @Popo

      No dobrze, ale czy nie można by zamiast tego spróbować urządzić choćby wielką imprezę sportową? Taką dla wszystkich?

      Oburzona

      Usuń
    15. Można by było, ale Maksio, debil, bo debil, to jednak król i jeśli chce wykorzystać "sprawdzone" rozwiązanie, to nic do niego nie przemówi. Igrzyska mogłyby ludzi tak nie poruszyć, a wie - na własnej skórze się przecież o tym dowiedział - że Eliminacje ich uciszą. I zastrzegam cały czas, że Maksio to beznadziejny materiał na władcę, ale swoistej "logiki" temu ruchowi jednak nie odmówię :D

      Usuń
  23. Oficjalnie shippuję Edzia x Kylo Ren. Antychryst i Mroczne Książątko Ciemności, tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudny ship, ale moim otp pozostanie Kylo Ren/Ebony Dark'ness Dementia Raven Way :D A Edzi chętnie znalazłabym kogoś z tak samo wielkim ego, ale jakoś nikt mi nie przychodzi na myśl...
      BTW, wyobraźcie sobie Edzię za czasów, kiedy rebelianci regularnie wpadali do pałacu na herbatkę. Tyle możliwości: mogłaby fochnąć się, że nie pójdzie do schronu, bo boli ją noga, urządzić awanturę, że atak wypada w czasie jej masażu, dać się porwać, a potem utrudniać życie rebeliantom swoimi ciągłymi jękami...
      (można liczyć na jakiego fanficzka?)

      Usuń
    2. Edzia + Edzio, idealna para buców o ogromnym ego, pomiatająca wszystkimi dookoła. Nawet imiona (czy raczej przezwiska) podobne.

      Usuń
  24. Komentuję tu pierwszy raz, ale wszystkie analizy przeczytałam. I powiem tak:
    America może i była słodką idiotką, niewinną leliją czy co tam jeszcze, wszystko oddałaby za pięknę sukienkę czy biżuterię (ale to te inne dziewczyny są dziwkami, bo się malujs bardziej niż ona), ale przynajmniej czasen zachowywała się jak normalny człowiek (czasem, czyli mniej-więcej raz na książkę) a To-To stworzenie jest po prostu tak głupie, nienormalne i wredne jak nie wiem co.
    Nie ma zupełnie szacunku do rodziców,co jest po prawdzie winą Maksia i Amisi.
    Uważa się za nie wiadomo jak ważną osobistość, jakby nie była następczynią tronu królestwe, ale Imperatorem całej planety.
    Jest tak wkurwiająca, że miałam ochotę rzucić laptopem w ścianę, kiedy czytałam "Następczynię".
    Reasumując: ona jest potworem. Idę się schować pod kołderką.

    OdpowiedzUsuń
  25. Przeczytalam wszystkie wasze analizy, ale komentarz dodaje dopiero teraz. ;)

    Trylogia juz byla niewyobrazalnie glupia i meczaca. Jednakze to, co widze teraz ( a nie jestem zapoznana z Nastepczynia) przechodzi moje najsmielsze oczekiwania. Chyba noe polubimy sie z Eadlyn. Zdecydowanie.

    Analizy swietne, jak zwykle, uwielbiam czytac efekty waszej pracy dziewczyny. Duzo powodzenia w przebijaniu sie przez te potworna ksiazke. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Eadlyn to potwór jakich mało. I temu czemuś mają kibicować czytelnicy?Btw, ciekawe czy chłopacy z Eliminacji będą musieli być prawiczkami:D

    Feanaro

    OdpowiedzUsuń
  27. Jako cichy czytelnik, śledzący Wasze poczynania od samego początku tej przcótofnej óroty dzieua, dopiero teraz zebrałam się, aby skomentować. Lepiej późno niż wcale, nie? c:

    Kij, że Ikea wali się w gruzy, ale co z urodą jaśnie (jeszcze nie) panującej?!
    Na szczęście!

    Drama Lama zdobyła me serce!
    Szczerze, to nie czytałam ani Trylogii, ani tym bardziej Następczyni i dzięki Waszym analizom teraz wiem, że nic nie tracę. Nie dałabym rady przebrnąć przez ten szit bez pięknych komentarzy, zarówno bawiących, jak i trafnych oraz niewyssanych z palca! Szkoda, że pani Cass nie może tego przeczytać, chętnie zobaczyłabym jej reakcje. :)
    Myślałam, że to taka hiperbola z tą irytującą i wkurzającą na każdym kroku Eadlyn, ale już po pierwszej części analizy, wiem, że nic z tego dobrego nie wyniknie. Bardziej zastanawia mnie jak można stworzyć postać, której same fanki tej serii nie lubią? To powinien być największy fail autorki. Mam nadzieję, że będzie się dało przebrnąć przez to okropieństwo (a ja, głupia, myślałam, że to Ami jest okropną postacią).

    OdpowiedzUsuń
  28. Hej hej! Przybywam z pytaniem.
    Z tego co pamiętam, to w jednej ze swojej analiz Beige i Maryboo podlinkowały pewną piosenkę – było tam coś o stalkerstwie, zdaje się, że podały link przy maniakalnych fazach Edzia. Jeśli ktoś pamięta, co to była za piosenka, to ja bym prosiła żeby napisał – chciałabym spojrzeć jeszcze raz, a nie mogę się do niej dokopać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomogłabym, ale szczerze mówiąc nie pamiętam, abyśmy kiedykolwiek coś takiego zamieszczały. Jesteś pewna, że widziałaś to u nas?

      Usuń
    2. Ja też nic takiego nie pamiętam...

      Beige

      Usuń
    3. Hm, możliwe, że coś mi się pomyliło, bo już dawno to słyszałam. Tak czy siak, dzięki, jeszcze poszukam. :)

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że to było gdzieś w analizie "Przed świtem" (;

      Usuń
  29. A mnie się taka charakterna Edzia podoba. Co prawda nie u Was, ale w pewnej recenzji znalazłam ubolewanie, że w oryginalnej trylogii Rywalek jest w sumie tylko jedna postać, która wie, czego chce, nie wstydzi się tego i ogólnie pewnie idzie przez życie (mowa o Celeste oczywiście), że brakuje takich postaci, bo większość to takie Mary Sue. Ami, która jest prześliczna, utalentowana muzycznie i skromna, bo niewierząca we własne możliwości. Ok, są tacy ludzie, a jeden taki ludź jest głównym bohaterem książki, bo właśnie jest taki niezwykły. Ok. Aspen (co to za imię, wth) to nasz macho, utrzymujący rodzinę, uważający, że robi dla niej za mało i w ogóle. No. Jest Maxon, idealny księżunio, w miarę twardo stąpający po ziemi, marzyciel, współczujący, z pasją itepe itede. Kapkę mdło, choć mnie to nie przeszkadzało, po Igrzyskach i Niezgodnej potrzebowałam takiego baśniowego przerywnika od tych nieustraszonych babochłopów. Kiedy zaczęłam czytać Następczynię, uśmiechnęłam się, widząc priorytety i upodobania Eadlyn. To przecież zupełne przeciwieństwo Ami, lubi się stroić i dobierać biżuterię, kapryśna z leksza, znająca własną wartość- no, tu to poszło za bardzo w drugą stronę, ale Edzia i Ami tworzą nieco zabawne zestawienie- skromna mama, co by po pałacu w spodniach biegała, biżu- ble, traktująca wszystkich równo (aż do przesady zdaniem niektórych) i gotowa niegdyś wyjść za Szóstkę. Z drugiej strony córka, co pół godziny kieckę wybiera, kapkę egoistka, bransoletki na jej rękach ważą tony i choć odnosząca się do służby z szacunkiem- zachowywała "należyty" dystans. Podoba mi się taka zamiana charakterów i nawiązanie do Celeste. Nie wiem, czy polubiłabym taką osobę w rzeczywistości, ale chciałabym zobaczyć, co takimi ludźmi kieruje. Jak rządziłaby krajem nasza Edzia. W tej serii będzie mi tylko brakować tego morza sukienek ;)

    OdpowiedzUsuń