niedziela, 28 lutego 2016

Rozdziały VII i VIII


Rozdział 7


Plan w studio został odrobinę zmieniony. Zazwyczaj tylko ja i Ahren siedzieliśmy na widoku razem z rodzicami, ale dzisiaj Kaden i Osten także zajęli miejsca na podium.

Eee...z jakiej racji? Edzia – ok, to w końcu przyszła władczyni Illei, ale skoro Ahren załapał się na miejsce w pierwszym rzędzie, to dlaczego reszta książąt nie?

Dowiadujemy się, że w studiu zostały ustawione dwa szklane naczynia; jedno, z którego Eadlyn wyjmować będzie koperty z wylosowanymi kandydatami i drugie, do którego będzie odkładać formularze po wyczytaniu nazwisk.
Tradycyjnie na widowni zasiadają Legerowie (Edzia komentuje w myślach, że bardzo współczuje im smutnej sytuacji i chciałaby pomóc, ale nie wie jak) oraz Woodworkowie:

Lady Marlee uciszała Josie, prawdopodobnie śmiejącą się z własnego żartu, który nie był nawet w najmniejszym stopniu zabawny.

Cass, czy ty to robisz specjalnie? Czy ty NAPRAWDĘ nie widzisz, że to bynajmniej nie Josie wychodzi w takich chwilach na irytujące pustogłowie?

Bułkę przez bibułkę: 16

Nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś tak cudowny mógł urodzić tak okropne dzieci.

Dam ci wskazówkę: spójrz w lustro. Nie, żeby Amisia z Maksiem zasługiwali w jakimkolwiek stopniu na miano ideałów, ale sądzę, że po tych sześciu rozdziałach „Następczyni” przez które do tej pory przebrnęliśmy możemy zgodnie stwierdzić, iż w porównaniu ze swoją latoroślą państwo Schreave stanowią istny wzorzec cnót.

Bułkę przez bibułkę: 17

Moja ulubiona tiara, którą miałam na głowie, była moją ulubioną tylko dlatego, że Josie wygięła moją pierwszą ulubioną tiarę i zgubiła dwa kamienie szlachetne z drugiej.

Primo: Co, u diabła, musiała wyczyniać Josie z tymi tiarami, żeby doprowadzić je do takiego stanu?

Secundo: To faktycznie niezbyt grzeczne z jej strony, ale biorąc pod uwagę, że Josie ma obecnie zaledwie piętnaście lat, istnieje spora szansa, że gdy to zrobiła była nadal w wieku, w którym było jej wsio rawno, czy dany diadem jest ze srebra, czy z plastiku – grunt, że mogła dzięki niemu przemienić się w księżniczkę.

Tertio: Nie ma to jak problemy pierwszego świata.

Nie powinna była nawet ich dotykać. Kiedykolwiek.

Wiecie co? Mam pewien problem z tym zdaniem.

Tak, technicznie rzecz biorąc Josie nie powinna była pożyczać bez pytania rzeczy Eadlyn – przede wszystkim dlatego, że tak się po prostu nie robi, ale także z powodu znaczenia owych tiar.

I tu, zdaje się, jest pies pogrzebany.

Mam bowiem dziwne wrażenie, że Edzi nie tyle przeszkadza sama „pożyczka”, co fakt, iż obiektem namiętności Josie są DIADEMY – symbol przynależności do rodziny królewskiej. A jeżeli uważacie, że nadinterpretuję – to nie jest ostatni rozdział, w którym poruszona zostaje owa kwestia.

Siedzący koło niej Kile czytał książkę, ponieważ najwyraźniej wszystko to, co działo się w kraju i w pałacu, było dla niego zbyt nudne. Co za niewdzięcznik.

Widzieliście chama?! Woli się uczyć, zamiast angażować serce i duszę w ten jakże istotny proces odczytywania nazwisk potencjalnych Edzinych tru loffów! I to w dodatku na dobre kilka minut zanim ów proces w ogóle się rozpoczął!

Bułkę przez bibułkę: 18

Nagle podniósł głowę znad książki, zobaczył, że na niego patrzę, skrzywił się i wrócił do lektury. Po co w ogóle tu przychodził?

Bo zapewne matka zaciągnęła go tu siłą/zdaje sobie sprawę z tego, że z powodu dziwnych życiowych decyzji swoich starych jest w dobrym tonie, by brał udział we wszystkich państwowych uroczystościach jako pseudo członek royal family?

Amisia pyta córkę, jak się czuje, ta odpowiada, że beznadziejnie. Królowa postanawia nawiązać do ich ostatniej rozmowy:

Nie uważam, żebyś miała mnóstwo wad – powiedziała cicho. – Uważam, że masz tysiące cudownych zalet.

Americo, wiem, że to twoje dziecko i w ogóle, ale błagam: trochę obiektywizmu...

Pewnego dnia zrozumiesz, jak to jest, martwić się o swoje dzieci. Ja się martwię o ciebie znacznie bardziej niż o pozostałych. Nie jesteś zwykłą dziewczyną, Eadlyn.

Okej. To jest chyba ten moment, w którym muszę poruszyć pewną kwestię.

Niedługo po lekturze „Następczyni” udałam się do internetów sprawdzić, jak fanki Cass przyjęły jej najnowszą powieść. Oczywiście, byłam ciekawa ich opinii na temat Antychrysta, ale równie mocno interesowało mnie, co sądzą o królewskiej parze dwadzieścia lat później. Odkryłam fascynującą rzecz. Dziesiątki wypowiedzi można by z grubsza podzielić na dwie konkretne grupy. Pierwsza z nich byłaby zatytułowana: „America i Maxon nic się nie zmienili”. Druga: „America i Maxon zupełnie nie przypominają swoich nastoletnich charakterów”.

I wiecie co? Obie grupy mają rację.

Przypomnijcie sobie wszystkie dotychczasowe momenty, w których widzieliśmy Maksa i Ami. Co robią? W sumie niewiele – rozmawiają z córką, pracują, grają na instrumentach. Są wyłącznie tłem. Ale owo tło ma bardzo konkretne zadanie – kierować linią fabularną (idea Eliminacji) i służyć jako głos rozsądku, gdy Eadlyn zaczyna przekraczać granice.

Czy oryginalna trylogia przygotowała nas na tego rodzaju wydarzenia?

Oczywiście, że nie. Fanki z grupy #2 były bardzo rozgoryczone, że w „Następczyni” brak całej tej chemii, która łączyła owe postacie w poprzednich tomach – miłosnych wyznań, kłótni, kopniaków w krocze. I czy można je za to winić? To w dużej części nastolatki zakochane w teen!Maxonie – trzydziestosiedmiolatek w okularach do czytania, który miast flirtować z Amisią siedzi nad sprawozdaniami raczej nie jest obiektem ich romantycznych uniesień. America nie ratuje sytuacji – z butnej, żywiołowej dziewczyny wyrosła nam oaza spokoju i krynica mądrości, która z czułym, matczynym uśmiechem stara się wytłumaczyć latorośli, że błądzi. To już nie są „nasi” Amisia i Maksio.

Tyle że w pewnym sensie jednak są.

Nie chodzi mi tu nawet o to, że jest czymś absolutnie normalnym, iż będąc przed czterdziestką i mając czwórkę pociech państwo Schreave nie mogli raczej zatrzymać się w rozwoju na etapie „Jedynej” (z czego zresztą zdawały sobie sprawę nawet wspomniane wyżej fanki, co jednak najwyraźniej nie załagodziło ich bólu). Chodzi mi o coś innego.

Wyobraźcie sobie, że jesteście fanami powieści Cass (kto wie, może jesteście nimi naprawdę i odwiedzacie tego bloga tylko po to, by przypomnieć sobie, że na świecie istnieją takie okropne kreatury jak ja i Beige). Co byłoby dla was najważniejszą cechą Maxona? Podpowiem: jego uczucie dla Waszego self-insertu Ameriki. A co przyciągałoby Was do Amisi? Łatwizna: jej czysty marysuizm wewnętrzne Dobre Mzimu. Ami jest kochana przez wszystkie pozytywne postacie i uwielbiana przez tłumy; Maxon świata nie widzi poza swym kochaniem.

Królewskiej parze mogło przybyć trochę zmarszczek (i nieco rozsądku), ale summa summarum to, co stanowi o ich prawdziwym jestestwie pozostało nietknięte – nasze Bwana Kubwa nadal jest najwspanialsze w całej wsi, a Maxon wciąż uważa, że spotkanie Singerówny było najlepszym, co mogło go spotkać w życiu.

I wciąż jest fascynującą mieszanką niewysłowionego lenistwa i permanentnej niekompetencji.

Mając to wszystko na uwadze, jestem jednak zmuszona od czasu do czasu stanąć po stronie teamu #2 i nagrodzić króla i królową stosownymi punktami – po prostu dlatego, że niektóre z zachowań duetu Ami&Maks zdają się mieć mniej wspólnego z dojrzewaniem jako takim, a więcej z przepisaniem znacznej części ich charakterów. I szczerze mówiąc, Amisia będzie tu zbierać baty znacznie częściej niż Maxon z jednego prostego powodu:

Przez znaczną część czasu podczas lektury „Następczyni” łapałam się na tym, że widząc w tekście określenie „królowa” wyobrażam sobie nie Americę, a Amberly.

Naprawdę, kochani. Przyjrzyjcie się tym wszystkim cytatom: temu, jak opisywana jest nowa władczyni Illei, jakim tonem przemawia, jakie wykonuje gesty, jakie słowa padają z jej ust. Amisia przez większość czasu ciepło się uśmiecha, a gdy już się odzywa, to robi to po to, by oznajmić komuś jak bardzo go kocha/naprowadzić go na jedyną słuszną drogę. Słowo daję, wygląda to tak, jakby na stanowisko królowej Illei została rzucona klątwa wzorem tej, która dotykała wszystkich nauczycieli OPCM-u w potterversum: gdy tylko nałożysz na skronie diadem, staniesz się idealną kandydatką na Miss Word.

A zatem, za ów niekończący się strumień moralizatorskich pogadanek (jak najbardziej słusznych, aczkolwiek boleśnie nie korespondujących z charakterem Amisi):

Fabuła nie do poznania: 2

- Jesteś najważniejszą dziewczyną. A ja chciałabym, żebyś miała wszystko.

Rany koguta, jeszcze tego by brakowało.

Ami z córką przytulają się, pierwsza przypomina drugiej, że chłopcy przed telewizorami denerwują się równie mocno, co księżniczka, po czym życzy córce powodzenia i odchodzi.

Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę – powiedział [Ahren], a w jego głosie brzmiało autentyczne ożywienie. – Nie mogę się doczekać towarzystwa.
A co, Kile ci nie wystarcza? – Znowu rzuciłam na niego okiem, ale siedział z nosem w książce.
Nie wiem, co właściwie masz do Kile’a. On jest naprawdę inteligentny.

No to co, kochani czytelnicy: któremu z bliźniąt wierzycie w tej kwestii?

Czy to jakiś synonim do „nudny”?

Edziu, zamilcz, proszę.

Bułkę przez bibułkę: 19

Nie! Ale cieszę się, że będę mógł poznać jakichś nowych ludzi.
Ja nie. – Zaplotłam ramiona, po części z frustracji, a po części w geście obronnym.

Nie zapomnij tupnąć nóżką, jak na trzylatkę przystało.

Daj spokój, siostrzyczko. Będziemy się dobrze bawić. – Rozejrzał się po sali i zniżył głos do szeptu. – Potrafię sobie wyobrazić, co szykujesz dla tych nieszczęśników.
Spróbowałam ukryć uśmiech, ale nie mogłam się już doczekać gości.

...Ahren, no weź, zdążyłam cię polubić.


Rozpoczyna się nagranie „Biuletynu”:

Kamery zostały uruchomione, a tata rozpoczął Biuletyn od nowych informacji o coraz bliższym terminie podpisania umowie handlowej z Nową Azją. Współpracowaliśmy z nimi teraz tak blisko, że trudno było sobie wyobrazić czasy, gdy prowadziliśmy wojnę.

To zupełnie tak, jak wszystkim czytelnikom tej serii, biorąc pod uwagę, jak owa „wojna” została przedstawiona w trylogii.

Przemawia Maksiu, przemawiają doradcy, aż w końcu nadchodzi moment odczytania nazwisk.

Uśmiechnęłam się i popatrzyłam prosto w kamerę, wiedząc, że dziś wieczorem wszystkie telewizory w Illei są włączone.

Żebyś się nie zdziwiła. Sorry, Cass, ale nie – nie przyjmuję do wiadomości, że w kraju o powierzchni obecnej Ameryki Północnej WSZYSCY obywatele nie mają nic lepszego do roboty niż sprawdzać, kto też weźmie udział w reality show z – (nawet nie) spoiler alert – niezbyt lubianą postacią w roli głównej.

Samochwała w kącie stała: 7

Edzia losuje, losuje, losuje...pozwólcie, że daruję sobie przytaczanie imion – w obecnym momencie i tak nic nam nie powiedzą.

...Szczerze mówiąc, jakieś 97% z nich nie powie nam nic nawet gdy dojedziemy do ostatniej strony powieści.

No dobra skłamałam; muszę przytoczyć jedno imię, albowiem ponieważ gdyż...

Aha! Z Angeles. – Rozdarłam kopertę, żeby wyjąć ostatnie zgłoszenie. Wiedziałam, że mój uśmiech musiał zblednąć, ale naprawdę nie byłam w stanie nic na to poradzić. – Pan Kile Woodwork.
Usłyszałam reakcję zgromadzonych: kilka westchnień, lekkie śmiechy, ale, oczywiście, przede wszystkim usłyszałam reakcję Kile’a. Upuścił książkę na podłogę.

*zmęczona * Kto się ABSOLUTNIE, KOMPLETNIE nie spodziewał tego fabularnego twistu, ręka w górę.

To już wszystko z mojej strony. Jutro zostaną wysłani doradcy, którzy pomogą kandydatom przygotować się do stojącego przed nimi wyzwania.

A więc Smutny Urzędnik jednak nie stracił pracy!

Wszyscy klaszczą, nagranie się kończy, rodzina królewska naturalnie udaje się na małą pogawędkę z Woodworkami.

Nie zrobiłem tego! – upierał się Kile. Gdy tam podeszłam, nasze oczy się spotkały i widziałam, że jest tak samo wytrącony z równowagi jak ja.


Wybaczcie, musiałam.

Maksio i Amisia stwierdzają, że w sumie nic się nie stało, bo Kile miał takie samo prawo do umieszczenia swego nazwiska w puli jak wszyscy inni kandydaci; chłopak błaga króla, żeby mu odpuścił, ale zasady są zasadami.

Kto wysłał za ciebie zgłoszenie? – zapytałam.
Kile potrząsnął głową.
Nie wiem, to musiała być jakaś pomyłka. Po co miałbym się zgłaszać, skoro nie chcę brać udziału w rywalizacji?
Mama popatrzyła na generała Legera i miałam wrażenie, jakby się lekko uśmiechnęli. W tej sytuacji nie było jednak nic zabawnego.

Z jednej strony rozumiem, dlaczego Amisia nie ma ochoty dzielić się z córką wspomnieniami związanymi ze swoją ...ekhm....bogatą przeszłością – zwłaszcza, że Legerowie też są stałą ozdobą pałacu -

Monty Python wiecznie żywy: 3

- a z drugiej...pamiętacie chamską uwagę Edzi dotyczącą potencjalnego związku z gwardzistą? Bardzo chciałabym, aby nasz Antychryst wszedł w posiadanie wehikułu czasu i obejrzał pewne epizody z życia swej matuli; później wszyscy moglibyśmy zrelaksować się i oglądać, jak wybucha jej mózg.

Kile rozsądnie proponuje, żeby – skoro zupa się wylała i kandydata ogłoszonego w oficjalnych wiadomościach nie da się już zmienić – Edzia po prostu wywaliła go pierwszego dnia.

A dokąd miałabym cię odesłać? – zapytałam. – Jesteś przecież w domu.

...Donikąd? Przecież gdybyś go nie wylosowała, tak czy inaczej by tu mieszkał. Grunt, żeby przestał być jednym z możliwych kandydatów do twojej ręki. Ostatecznie może wrócić na studia.

Użyj mózgu, Luke: 10

Cass, serio. To jest głupie. GŁUPIE. Ten cały plot twist jest tak grubymi nićmi szyty i tak prosty do rozwiązania, że trzeba naprawdę potężnego zawieszenia niewiary by przyjąć, że wylosowanie Kile'a to w ogóle jakiś problem.

Odeślij mnie z pałacu – zaproponował Kile z nagłym ożywieniem.
Po raz setny ci powtarzam, że nigdzie nie wyjedziesz! – oznajmiła lady Marlee najbardziej stanowczym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Przycisnęła dłoń do skroni, a pan Carter objął ją ramieniem i szepnął jej coś do ucha.

...Okej, Cass, teraz już pytam poważnie. Co, u diabła, porobiło się z Marlee? Czy to efekt mieszkania przez całe życie w komunie? A może przebywanie w piwnicy kilka miesięcy po ślubie tak zszargało jej psychikę? Cokolwiek by to nie było, Maksio z Amisią naprawdę powinni jej znaleźć terapeutę.

Fabuła nie do poznania: 3

Chcesz jechać gdzie indziej? – zapytałam z niedowierzaniem. – Pałac nie jest dla ciebie dostatecznie dobry?

Edziu, wiem, że może być ci ciężko w to uwierzyć, ale mieszkanie z tobą pod jednym dachem naprawdę nie jest szczytem marzeń każdego obywatela Illei.

Nie jest mój – przypomniał podniesionym głosem. – I szczerze mówiąc, jestem tym zmęczony. Mam dość przestrzegania zasad, mam dość bycia gościem i mam kompletnie dość twojego nieznośnego zachowania.

...Kile, jesteś godnym następcą Clarksona w kategorii: „Jedyny głos rozsądku w tym ZOO”.

Zachłysnęłam się, a poirytowana lady Marlee trzepnęła syna po głowie.
Przeproś ją! – zażądała.

Marlee, czy możesz się schować do mysiej dziury? Bo w obecnej formie budzisz u mnie na przemian wyłącznie zdumienie i irytację.

Kile zacisnął wargi i spojrzał w podłogę, a ja zaplotłam ramiona. Nie ruszę się stąd, dopóki nie usłyszę przeprosin. Wyduszę je z niego tak czy inaczej.

Kile, błagam cię, pokaż jej środkowy palec.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 14

W końcu potrząsnął gwałtownie głową i wymamrotał coś pod nosem.
Odwróciłam spojrzenie, umiarkowanie zachwycona.


Maksio stwierdza, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, a tak w ogóle to Kile nie jest taki najgorszy, po czym proponuje wszystkim zebranym wyżerkę. Zgadnijcie, kto ma muchy w nosie.

Jestem zmęczona – oznajmiłam i odwróciłam się. – Będę w swoim pokoju.
Nie czekałam na pozwolenie. Po dzisiejszym wieczorze nie byłam nikomu nic winna. Dałam im to, czego chcieli.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 15



Rozdział 8


Nastaje poniedziałek przed przyjazdem kandydatów (cokolwiek miałoby to oznaczać); Eadlyn udaje się do Komnaty Dam, gdzie znajdują się już Amisia, Lucy i Marlee. Dziewczyna komentuje, że chciałaby podarować pani Leger przynajmniej psiaka, choć wie, że ciężko to uznać za substytut dziecka.

Lady Marlee położyła rękę na mojej dłoni, kiedy usiadłam.
Chciałam wyjaśnić, o co chodzi Kile’owi. To nie tak, że on chce wyjeżdżać ze względu na ciebie. Mówił o tym już od dawna, a ja myślałam, że te pół roku spędzone na uniwersytecie mu wystarczy. Nie mogę znieść myśli o tym, że go nie będzie.

Rany koguta, biedny Kile. Chłopie, uciekaj z tego domu wariatów, a chyżo!

Fabuła nie do poznania: 4

Prędzej czy później będziesz mu musiała pozwolić, żeby dokonał własnych wyborów – nalegała mama. Zabawne, skoro to ona właśnie chciała wydać córkę za nieznajomego.
Nie rozumiem tego. Josie nigdy nie wspominała, że chciałaby wyjechać.

Bo ma piętnaście lat i podoba jej się w nie-domu, podczas gdy Kile jest dorosły i ewidentnie pragnie wynieść się na swoje?

Przewróciłam oczami. No jasne, że nie wspominała.

Bułkę przez bibułkę: 20

Co zamierzasz zrobić? Nie zmusisz go, żeby został. – Mama nalała herbaty do filiżanki i postawiła ją przede mną.
Zatrudniłam nowego korepetytora. Ma doświadczenie praktyczne i zdoła nauczyć Kile’a więcej niż książki, więc mam nadzieję, że zyskam trochę czasu. Cały czas mam nadzieję…

Serio, to już zaczyna zahaczać o głęboką patologię. Marlee, na kozetkę marsz.

Fabuła nie do poznania: 5
Monty Python wiecznie żywy: 4

W tym momencie do komnaty wpadła ciocia May.

...O, nie.

O, nie.

O, NIE.

May Singer powróciła.

I wyewoluowała niczym Pokemon. Tyle dobrego, że nie dostanie za to żadnych punktów, bowiem w przeciwieństwie do innych postaci wyewoluowała w łatwym do przewidzenia i kanoniczym kierunku.

Została Mrs. Robinson.

Naprawdę chciałabym móc powiedzieć, że żartuję.

Chcę się dowiedzieć wszystkiego o Eliminacjach. Jak się czujesz? Niektórzy chłopcy na tych zdjęciach są naprawdę słodcy. Już się zakochałaś?
Ani odrobinę – odparłam ze śmiechem.
Cóż, poczekajmy parę dni.

Ale nie żartuję.

Taka właśnie była ciocia May. Znajdowała nową miłość co kilka miesięcy. Traktowała naszą czwórkę – a także naszych kuzynów, Astrę i Leo – jakbyśmy byli jej dziećmi, ponieważ sama nigdy nie założyła rodziny.

Ani trochę.

Aha, w razie gdyby ktoś zapomniał – Astra to córka starszej siostry Amisi, Kenny. Leo to (debiutujący w tej książce) młodszy brat Astry. Żadne z nich nie pojawia się we właściwej akcji, więc możecie sobie nie zawracać nimi głowy.

...Szczerze mówiąc, perypetie rodzinne dawnego klanu Singerów to coś, nad czym w swoim czasie pochylimy się z należytą uwagą, sytuacja jest bowiem, delikatnie rzecz ujmując, raczej dziwna.

Wyjątkowo lubiłam jej towarzystwo, a pałac zawsze wydawał się ciekawszym miejscem, gdy tutaj była.

Ciągnie swój do swego.

Jak długo zostajesz? – zapytała mama, a May podeszła do niej, trzymając mnie cały czas za rękę.
Wyjeżdżam znowu w czwartek.
Jęknęłam.
Wiem, ominie mnie to, co najciekawsze! – Wydęła wargi i spojrzała na mnie. – Ale Leo gra mecz w piątek po południu, w sobotę jest konkurs taneczny Astry, a ja obiecałam im, że tam będę. Naprawdę świetnie sobie radzi – powiedziała ciocia May, odwracając się do mamy. – Widać, że jej matka była artystką.

Tak, tak, kochani, Kenna zeszła z tego łez padołu. Nie martwcie się, w swoim czasie pojawi się odnowione drzewo genealogiczne, ale jak wspomniałam wyżej – najpierw potrzebny będzie stosowny wstępniak.

May prosi przypadkową pokojówkę, aby przyniosła jej zdjęcia kandydatów.

Mama pochyliła się do swojej siostry.
Przypominam, że po pierwsze, oni są nietykalni, a po drugie, nawet gdyby nie byli, jesteś od nich dwa razy starsza.

Nigdy nie byłam bardziej poważna.

-(...)Nie robię tego dla siebie, tylko dla Eadlyn – przysięgła ciocia May. – Pomożemy jej wystartować z odrobiną przewagi.
To nie na tym polega. – Mama odchyliła się do tyłu i z wyższością wypiła łyk herbaty.
Lady Marlee roześmiała się głośno.
I kto to mówi! Czy powinnyśmy ci przypomnieć, z jaką przewagą ty wystartowałaś?

Z wielce wątpliwą? Owszem, Maksiu z jakiegoś niejasnego powodu nie wywalił Amisi po jej kociokwiku w ogrodzie, ale ciężko powiedzieć, aby ów krok sam w sobie był gwarantem sukcesu.

Co takiego?! – zapytałam, zaszokowana. Ciekawe, ile szczegółów rodzice pominęli, opowiadając swoją historię. – Co ona ma na myśli?

Wiecie co? Biorąc pod uwagę, że Eadlyn póki co szokują WSZYSTKIE (nawet te całkiem niewinne) informacje dotyczące Eliminacji jej rodziców, zaczynam się zastanawiać, co konkretnie miała na myśli twierdząc, że historia ich związku to praktycznie bajka. Czyżby Maksio z Amisią ograniczyli się do oznajmienia swej progeniturze: „Piękna America przybyła do pałacu i Maxon pokochał ją od pierwszego wejrzenia, a potem żyli długo i szczęśliwie”?

Mama odstawiła filiżankę i podniosła ręce, jakby chciała się bronić.
Przypadkiem wpadłam na twojego ojca w wieczór poprzedzający rozpoczęcie Eliminacji i powinnyście wiedzieć –powiedziała bardziej do lady Marlee niż do mnie – że mogłam za samo to zostać wyrzucona. Nie zrobiłam takiego pierwszego wrażenia, jak bym chciała.
Siedziałam z otwartymi ustami.
Mamo, ile właściwie zasad złamałaś?

Och, dziewczyno, lepiej przygotuj sobie zapas prowiantu i ciepłe papucie, będziemy tu siedzieć godzinami.

Spojrzała szybko w sufit, jakby próbowała je policzyć.
No dobrze, wiesz co? Przeglądajcie sobie te zdjęcia, ile chcecie, wygrałaś.

Cóż, to chyba była jedyna właściwa odpowiedź, o ile panie nie planowały zabunkrować się w komnacie na cały tydzień.

Pokojówka wraca ze zdjęciami, panie sprawiedliwe rozdzielają formularze między siebie (choć Amisia ogranicza się do zerkania przez ramię Marlee).

O, ten wygląda obiecująco. – Ciocia May podetknęła mi jedno zdjęcie. Popatrzyłam w ciemne oczy osadzone głęboko w hebanowej skórze. Chłopak miał krótko obcięte włosy i promienny uśmiech. – Baden Trains, dziewiętnaście lat, z Sumner.
Jest przystojny – zachwycała się mama.

Nie, błagam, tylko nie to. Nadal mam traumę po scenie podglądania gwardzistów w „Jedynej”.

Panie stwierdzają, że skoro chłopak o tym nazwisku (wskazujące na pochodzenie z kasty Siódemek) jest na pierwszym roku studiów, to znaczy, że musi być bardzo ambitny. Dalej przeglądają zgłoszenia, May pyta się, czy wszystko jest już przygotowane, Edzia daje jej do zrozumienia, że nie bardzo ją obchodzi całe to zamieszanie.

- Mogę ci chyba powiedzieć, że tu zupełnie nie chodzi o mnie.
Co chcesz przez to powiedzieć, skarbie? – zapytała lady Lucy, kładąc formularze na kolanach i z niepokojem patrząc na mnie i na mamę.
Oczywiście mamy nadzieję, że Eadlyn znajdzie kogoś odpowiedniego i zechce się ustatkować – zaczęła przebiegle mama. – Tak się jednak składa, że Eliminacje zbiegają się w czasie z koniecznością opracowania przez nas planu zapobiegania napięciom między dawnymi klasami.
Ami! – wykrzyknęła May. – Używasz córki jako zasłony dymnej?
Nie!

Tak.

Tak – mruknęłam.

Koniec świata, zaczynam się zgadzać z Edzią.

Prędzej czy później musielibyśmy poszukać jej kandydata na męża, a Eliminacje nie są wiążące. Eadlyn umówiła się z Maxonem, że jeśli się nie zakocha, wszystko zostanie odwołane.

Oho, kolejny geniusz strategii, nie potrafiący dojrzeć żadnego słabego punktu w tym idealnym planie.

Jednakże owszem, Eadlyn wypełnia swoje obowiązki jako członkini rodziny królewskiej, zajmując czymś opinię publiczną. Dzięki temu nastroje społeczne trochę się uspokoją, a my będziemy mogli poszukać sposobów na rozwiązanie problemów.

Ponawiam pytanie: czy w roli cyrkowej małpy nie mógł wystąpić Ahren, któremu tak czy inaczej zależy na ożenku? To naprawdę nie jest tak, że ludzie kochają przyszłą królową tak bardzo, że jej brat nie byłby godnym zamiennikiem (spoiler alert: nie kochają).

- Muszę powiedzieć, że na razie nasz plan wypalił.
Naprawdę? – zapytałam.
Nie zaglądałaś do gazet? Jesteś w tej chwili w centrum uwagi. Gazety lokalne przeprowadzają wywiady z kandydatami, a niektóre prowincje wydają przyjęcia w nadziei, że ich kandydat okaże się zwycięzcą. Czasopisma typują możliwych faworytów, a wczoraj w wiadomościach widziałam materiał o dziewczętach zakładających fankluby i noszących koszulki z imionami swoich ulubieńców. Eliminacje przykuwają uwagę całego kraju.

...Tak, kochani, dobrze widzicie. Fakt, że illeańskie nastolatki formują fanklub Kile'a Woodworka oznacza zdaniem Amisi, iż młodzi, ambitni, bezrobotni lada dzień przestaną rzucać kamieniami w nieprzychylnych im pracodawców.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 3
Użyj mózgu, Luke: 11

To prawda – potwierdziła lady Marlee. – Wszyscy wiedzą już, że Kile mieszka w pałacu.

...Dopiero teraz? Jakim cudem? Przecież to chłopię pełzało po pałacowych marmurach z pampersem na tyłku!

Monty Python wiecznie żywy: 5

Edzia pyta, czy gawiedź wie też, że Kile nie ma ochoty brać udziału w grze; Marlee stwierdza, że nie, i zapewnia Eadlyn, że to nic osobistego. Ta raz zachowuje się w cywilizowany sposób i oznajmia pani Woodwork, że Kile nie ma się czego obawiać; wyszło, jak wyszło, ale oboje doskonale zdają sobie sprawę, że do siebie nie pasują, więc po prostu zakończą tę zabawę niesparowani.

Mówisz, że pałacowe wydarzenie jest w centrum uwagi – zaczęła z niepokojem May. – Myślisz, że to długo potrwa?
Myślę, że wystarczająco długo, by ludzie zapomnieli o swoich ostatnich zmartwieniach, a my zdążymy przez ten czas znaleźć sposób na te napięcia, gdyby się znowu pojawiły. – W głosie mamy brzmiała pewność.

Tak. Trzymiesięczne reality show z pewnością pozwoli Illeańczykom zapomnieć o tym, że nie mają za co opłacić rachunków. Jestem tego pewna.

Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 4
Użyj mózgu, Luke: 12

Kiedy się znowu pojawią – poprawiłam ją. – Moje życie może na chwilę stać się pasjonujące dla otoczenia, ale w końcu ludzie zaczną znowu martwić się o siebie.

...Amisiu, jeśli EDZIA wykazuje się większym rozsądkiem niż ty, to wiedz, że coś się dzieje.

A tak w ogóle, Cass, to nie ma jak być swoją własną metą.

To dziwne – zauważyłam, wybierając jedno zgłoszenie. – Nie chciałabym nikogo oceniać na niewidziane, ale spójrzcie na to. Znalazłam tu trzy błędy ortograficzne.
Mama wzięła ode mnie formularz.
Może po prostu się denerwował.
Albo jest idiotą – podsunęłam.




Okej. Wiecie co? Pomińmy na chwilę to, jak chamska jest uwaga Edzi:

Bułkę przez bibułkę: 21
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16

i przyjmijmy, że dziewczyna ma rację (spoiler alert: nie ma) i chłopak faktycznie nie jest zbyt biegły w sztuce pisania.

Eadlyn? Wiesz, kto (jak udowadniałam dwa tygodnie temu) jest najprawdopodobniej winny jego częściowemu analfabetyzmowi?

TWÓJ OJCIEC.

Zatem bądź tak miła i zamilknij, bardzo cię proszę.

Nie bądź taka surowa, skarbie. Dla nich to także przerażające. – May zachichotała.

Okej, po May nie spodziewałam się niczego więcej, ale...Amisiu? Może uruchomisz swoją wewnętrzną Amberly i wytłumaczysz córce, że owa uwaga była cokolwiek niegrzeczna?

Mama oddała mi formularz, a ja spięłam go z powrotem z fotografią chłopca z całkowicie niewinną twarzą i rozwichrzonymi jasnymi puklami.

Aha. Jednak nie.


Czy ty się tego boisz? – zapytała ciocia May, a w jej głosie zabrzmiała troska o mnie.
Nie, oczywiście że nie.
Jej twarz przybrała zwykły, prześlicznie beztroski wyraz.
Nie umiem sobie wyobrazić niczego, co mogłoby cię przestraszyć. – Mrugnęła do mnie.
To pocieszające, że przynajmniej jedna z nas była aż taką optymistką.



I to już wszystko na dziś. A za tydzień: poznajemy kandydatów i jesteśmy świadkami jednej z najpiękniejszych scen w tej książce. Zostańcie z nami!



Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 21

Fabuła nie do poznania: 5
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 4
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 16
Monty Python wiecznie żywy: 5
Samochwała w kącie stała: 7
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 2
Użyj mózgu, Luke: 12


Maryboo

39 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze - ja się nie spodziewałam Kile'a w koszyku. Myślałam, że - heheszki - Iladian ma 35 hożych młodzieńców, a po drodze zakocha się we włóczącym się po pałacu K., bo niby z niego buc, ale przynajmniej jej się nie podlizuje jak wyselekcjonowani. ;D

    Analiza oczywiście śweitna. Mi też America przypomina teraz ś.p. Amberly. Ahren nadal jest kochany, ale to, co się stało z Marlee... wtf?

    Adria

    PS pierwsza!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z najpiękniejszych scen w książce? Czy to przyspieszone odsyłanie a'la Maksiu? Bo to było piękne, zaprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to jeszcze nie w przyszłym tygodniu.

      Usuń
    2. Więc jaka scena?

      Usuń
    3. UWAGA, ELEMENTY SAMOCHODÓW!!! SPOILERY!!!

      Chwila... to nie parada prawda? O borze, tak! To to!!! Tak!!! To było przepiękne. Gdyby Eady była wredna, ciągle knuła itd, to bym jej współczuła. Bo lubię złych bohaterów. A tak.... :D:D:D

      Usuń
    4. Parada była jeszcze później, chyba koło 12 rozdziału, bo krótko po niej przestałam czytać. Jak wyrzucanie jeszcze nie to chyba nam zostały rozmowy z wszystkimi kandydatami. Znając Edzię to można się domyślać co pomyśli o większości kandydatów :P

      Usuń
    5. Sprawdziłam. SPOILER To jednak parada.

      Wzdychacz

      Usuń
    6. Jednak parada i rozmowy. Nie wiem czemu wysłałam ją jakoś dalej :P

      Usuń
  3. Soraski, ale nie dotrwałam do końca. Księżniczka potrzebuje dziadka Clarksona i jego nahajki.
    Proszę, niech ktoś uprzejmy mnie oświeci: czy moje podejrzenie, że Iliadian będzie z Kilem, albowiem tak, to takie zaskakująco - podniecające, no nikt się nie spodziewa, ma coś wspólnego z prawdą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co nie wiemy, z kim zwiąże się Edzia - zostanie to zapewne ujawnione w piątym tomie.

      Usuń
    2. Teraz w odpowiednim miejscu. A kogo obstawiacie? SPOILEr Henriego, Kile'a?

      Usuń
    3. Błagam, każdy, tylko nie Henri. Uroczy on jest, ale czytając o nim mam przed oczami góra czternastolatka i wszystkie sceny między nim a Edzią budzą we mnie niesmak. Stawiam na Erika, ale chyba głównie dlatego, że marzy mi się ujrzeć go na tronie, z którego uprzednio zrzuci żonę. A tak ogólnie to najlepszym zakończeniem byłaby wielka rewolucja i obalenie monarchii.

      Usuń
    4. Erik lub Kile, z przewagą na Kile'a. Na pewno nie Henri - nie pasuje do Edzi.

      Usuń
    5. Erik, zdecydowanie. Cała jego obecność w pałacu jest zbyt grubymi nićmi szyta, aby to był przypadek.
      I zgadzam się z Białym Lisem. Po ślubie Edzi może się przydarzyć "mały" wypadek.

      Usuń
  4. Boję się o Kile'a. Grozi mu bycie truloffem, a w takich książkach to oznacza amputację charakteru. A już zdążyłam go polubić. Nie obraziłabym się, gdyby stworzył jakąś lożę szyderców z Ahrenem.
    May jest... straszna. Kojarzy mi się, że była jakaś taka w Greju. Cass, nie idź tą drogą.
    Edzia coraz bardziej zaczyna mi się kojarzyć z piosenkami Marina & the Diamonds, dziwnym trafem akurat tymi, które miały pokazywać puste, próżne, pijane sławą gwiazdki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kile i Ahren to moi ulubieńcy, mam nadzieję, że założą jakąś kooperatywę przeciwko Edzi :D A może zamiast fanficków o Mieciu i Heniu będą fanficki o nich?

    OdpowiedzUsuń
  6. *zmęczona * Kto się ABSOLUTNIE, KOMPLETNIE nie spodziewał tego fabularnego twistu, ręka w górę.
    Ależ to jest oczywiste.Rany,ale banał.Co za głupia książka!! Wy to macie cierpliwość!
    Świetnie się czytało.A diademu bym się nie czepiała.Jak kogoś nie lubimy,to wszystko w nim wkurza.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się w sumie nie spodziewałam tego plot twistu, bo nie poświęciłam ani sekundy na zastanawianie się na ten temat. Ale tak, to faktycznie ogrooomny szok.

      Usuń
    2. Ja się nie spodziewałam, bo sądziłam, że to niekonieczne - że Kile i tak jest w zamku i skoro ciągle wpadają na siebie a Edzia rozmyśla jak go nie lubi, to prędzej czy później zgodnie z logiką opkową postanowi wybrać jego a nie któregoś z kandydatów.

      Usuń
  7. Zwyczajnie współczuję Kile'owi - rodzina zabrania mu wyjechać na studia i wyprowadzić się (choć jak na razie nikt nie wspomniał, żeby ten uniwersytet był na drugim końcu kraju - może jest i w tym samym mieście?), zgłaszają go wbrew woli jako kandydata na męża i zapewne tym nieszczęśnikiem zostanie. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś otruje swoją wybrankę.

    Z drugiej strony dla tego kraju Kile jak na razie byłby jedyną nadzieją jako przedstawiciel rzadkiego gatunku u Cass - uczącego się, pracowitego faceta.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, tak mi się coś kojarzy, czy to nie Ahren wrzucił imię Kile'a do nazwisk kandydatów? Wydaje mi się, że w książce tuż przed nagraniem biuletynu trzymał w rękach jakąś kopertę.
    Tak w ogóle, to o co chodzi z tymi imionami dzieci Maksia i Amisi? xD Eadlyn, Ahren, Kaden, Osten... Imiona chłopców są takie na jedno kopyto...
    I czy oprócz Amisi i Kenny, reszta dzieci Singerów nie założyła rodzin? Ani May, ani Gerad (czy Gerard?) ani, chlip, Kota? Nie mówię, że to niemożliwe, ale dla mnie trochę dziwne.Rozumiem, że Pałac może nie chcieć utrzymywać kontaktu z Kotą, ale wydaje mi się, że Gerad też nie był wspomniany ani razu przez całą książkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak myślisz, kto będzie tym nieszczęśnikiem? bno ja obstawiam SPOILER Kile'a lub Erika.

      Usuń
    2. Ups, nie to miejsce. Ale skoro już tu pisze, to stwierdzam, że to musiała zrobić Marlee(wrzucić kopertę). Ona by go zmusiła do małżeństwa z żabą, byleby jej biedny, dorosły synuś nie wyjeżdżał. Albo Ahren z braćmi lub Kilem robili sobie bekę i wrzucili kopertę, bo nie wierzyli, że się uda. A teraz ups, no wstyd się przyznać. Albo Ahren wrzucał swoją kopertę, bo księżniczka Francji to tylko przykrywka i on kocha Edzię(wszystkie te całusy w czoło i macanie po policzkach....) A i tak na pewno okaże się, że to Kile, który od zawsze kocha Eady tylko się ciut wstydzi. Nuuuuuudaaaaa!!!!

      Wzdychacz

      Usuń
    3. Koperta Kile'a owiana tajemnicą. Podejrzewam, że Cass przygotowała nam taki specjał, że nawet FBI i CIA, w połączeniu z Sherlockiem Holmes'em nie daliby rady.
      -Lys

      Usuń
    4. O Geradzie nic nie wiadomo, jego występowanie w całej serii ogranicza się do jednej sceny w Rywalkach i wspomnień w listach (które ograniczały się do jednego zdania, które nic nam o nim nie mówiło).
      O evil!Kocie też nic nie wiemy. Ech, gdyby Celesia nie przeszła metamorfozy w słit BFF Amisi, mogliby stworzyć evil!Team i snuć zuuuue plany obalenia Amisi i Maksia...

      Usuń
    5. Jejku... Catherine, narobiłaś mi ochoty na fika Kota&Celeste....

      Usuń
  9. Ciekawe czy kandydaci tak samo jak rywalki będą miały wpięte kwiaty we włosy... manly. Swoją drogą, nie byłabym zaskoczona gdyby okazało się, że to okrutna Josie z piekła rodem wrzuciła do kosza zgłoszenie brata. W końcu jest ona taka zua i nikczemna. Poza tym nie wiem, jak Kiera chce mnie przekonać do tego, że May jest jakaś casanovą, skoro z tego co pamiętam, jej marzeniem było znaleźć wysoko postawionego truloffa i w ten sposób zdobyć swój happily ever afer. Poza tym nie błagam, niech ona nie robi z szaaaalonej May podrywaczki, która zaraz stanie się konkurentką Antychrysta. A tak z innej beczki, co się stało z rebeliantami? Wyparowali? I co z prawowitym następcą tronu? (Swoją drogą nazwy wymyślane przez Cass dają do myślenia. Mamy Ikeę, evil Illeę i naszą Illadian... przypadek? Nie sądzę.)
    Życzę sił i z niecierpliwością czekam na dalsze analizy.
    -Lys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, August i laska w kurtałce w kwiatuszki, co z nimi? Może ich progenitura została wylosowana przez Czarę ognia? ;D

      Adria

      Usuń
    2. Phh to nie były kwiatuszki tylko gwiazdki, w końcu to byli rebelianci (ci dobrzy ofkors)
      -Lys

      Usuń
  10. Zastanawiam się, czy lepiej żeby Kile został mężem Edzi i ogarnął ten cały bajzel po dwudziestoletnich rządach Maksia, czy zwiewał daleko od tej chorej rodziny (czyli od Edzi i jej rodziców oraz od własnych).
    Analiza genialna <333
    Czekam na więcej. Wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale o co ta cała awantura z Kilem? Rozumiem, że Edzi nie pasuje wizja randkowania na oczach całego kraju oraz wychodzenia za mąż i odstawiania cyrku żeby uspokoić kraj (co na dodatek i tak nie ma sensu). Co zmienia obecność Kile'a w koszyku? I tak mieszka w zamku a Amisia nie musi za niego wychodzić. Może go olewać ile jej się tylko podoba i wywalić go po dwóch dniach, co w sumie i tak nie dużo nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  12. Marlee... czysta patologia, nie wierzę, by Kile sam wrzucił ten świstek do czar... do komory losowania. Powinien zwinąć Edzi kilka tych diademów, sprzedać i żyć w szczęściu i dostatku gdzieś daleko, może w Norwegoszewcji... Iladianu nie lubię, ale wciąż mnie nie wnerwia zbytnio - Marlee i May na razie biją ją na głowę. Ale to tylko moje zdanie, może za dużo opek w życiu przeczytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Marlee. To jest przykład najbardziej patologicznej i chorej nadopiekuńczej matki ever. Od samego początku, od momentu kiedy tylko Kyle "niespodziewanie" pojawił się w Eliminacjach miałam takie ". . . Poważnie?". To chyba nie spoiler (bo z tego co pamiętam to w książce nie wychodzi), ale dla mnie jest jasne, że to mamusia go tak urządziła, co by go z domu nie musieć wypuszczać. A to już normalne nie jest ;)
    Swoją drogą Ahren i Kyle to najlepsze męskie postaci, jakie wyszły spod pióra Cass <3 Zakładam, że wcale nie było to jej celem xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Edzia? Mam ci coś ważnego do powiedzenia. https://nyoobserver.files.wordpress.com/2014/10/anigif_enhanced-buzz-24974-1380651109-0_zps33455b8e.gif

    Co do tego, kto będzie truloffem Edzi: Ja wciąż żyję nadzieją, że Erick weźmie pod jedno ramię Henriego, pod drugie ramię Kile'a, i na różowym jednorożcu udadzą się *SPOILER ALERT, ACHTUNG!* w ślady Ahrena. No, może tylko inną destynację wybiorą :D

    Marlee, niestety, ma całkiem spaczoną psychikę. Clarkson musiał jej zrobić coś jeszcze poza tą chłostą, bo nie wyobrażam sobie, dlaczego... Była taką życzliwą, zaradną w sumie dziewczyną (do czasu największej głupoty, ale mniejsza, puśćmy to w niepamięć).

    Gratulacje, dziewczyny. Walczcie dalej :) Puppy for ya all (wydaje mi się być dobrym nawiązaniem do tego, co się dzieje w ksiopku):https://ak-hdl.buzzfed.com/static/2014-12/3/12/tmp/webdr09/anigif_mobile_3321a0ede4b386cd808446e8a337f579-8.gif

    *SPOILER* PARADA, YAY! Jak mnie się ta scena podobała <3 Czy raczej niektóre jej aspekty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizja różowego jednorożca jest piękna <3
      SPOILERT ALERT w sumie to zdziwiłam się, że Kile nie skorzystał z okazji i nie wsiadł do samolotu z Ahrenem.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  15. Tak się zastanawiam... Maxon zniósł chyba zakaz szekszenia się przed ślubem? Bo skoro May co pół roku znajdowała nową miłość, to nie chce mi się wierzyć, że wszystkie te związki polegały najwyżej na pocałunkach i przytulaskach:-D A tak swoją drogą... "Jesteś Eadlyn Schreave. Nikt nie jest potężniejszy od ciebie" Czy tylko ja mam przed oczami bondowskiego villaina?

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
  16. Swoją drogą, po samym nazwisku Badena umiały stwierdzić, z jakiej kasty byli jego rodzice. A nazwisko Henriego nie naprowadziło Edzi na najmniejszy ślad tego, czemu chłopak ma drobne problemy z ortografią...?

    OdpowiedzUsuń
  17. Najpiękniejsza scena w książce? ZABIJĄ TEGO ANTYCHRYSTA? Nie, czekajcie. Musimy się z nią użerać przez dwa tomy, bo Kiera nie zabije swojej Mary Sue.

    Kile i Ahren. Lubię ich. Ale chyba lepiej dla nich, żeby uciekli z tego wariatkowa jak najszybciej.
    Marlee. Ją pogięło? Czy nowe wcielenie Amberly nie widzi, że jej psiapsióle potrzebny jest psycholog? Bo matka Kile'a zachowuje się, jakby poza pałacem miało się czaić nie wiadomo co, a z tej grupy to chyba Lucy powinna być najbardziej skrzywiona psychicznie.

    America. Jej Amberly'ski rozsądek i próby nauki dobrego wychowania pojawiają się tylko wtedy, kiedy w jej móżdżku zapala się ostrzegawcza dioda? Nie no,fajnie. -_-

    Maxon. Kurde, człowieku! Nie widzisz, jak ten dzieciak wami manipuluje?

    Eadlyn. Co za zepsuty bachor.

    Josie. Dziewczyna jest w moim wieku. Po prostu jest optymistyczna, o co chodzi Illadianowi? Co do tego jej zakochiwania się - sama zmieniam obiekt westchnień (ten niedostępny (celebryta)/postać z filmu lub książki) średnio co dwa - trzy miesiące, lub wzdycham do paru naraz. Niech się tak nie czepia, to normalne.

    May - błagam was, co ta autorka zrobiła z tym pozytywnym już-nie-dzieciakiem?

    Poza tym, może mi ktoś wyjaśnić, co się stało z matką Singerów? Bo jak na razie zero mówienia o niej.

    Weronika xx

    OdpowiedzUsuń