niedziela, 21 lutego 2016

Rozdziały V i VI

Rozdział 5


Dzisiejszą analizę zacznę od anegdoty. Byłam ostatnio na kawie z moją kumpelą, która jest wierną czytelniczką naszego bloga. Zwierzyła mi się z problemu, jaki ma z imieniem Edzi. Za każdym razem, gdy je widzi, kojarzy jej się z naszą pracą zawodową (obie jesteśmy farmaceutkami, poznałyśmy się właśnie na studiach). Teraz już zawsze będę czytać to imię jako Iladian, dzięki Anno, nawet w czasie wolnym nie ucieknę przed robotą. Bajdełej, czytają nas może jacyś farmaceuci poza Anią? Zawsze mnie to zastanawiało. 

A teraz do rzeczy.


Wiedziałam, że w pałacu pracuje mnóstwo ludzi, ale doszłam do wniosku, że aż do dzisiaj większość z nich przebywała gdzieś w ukryciu. 

Ptysiu, to się nazywa Czarna Dziura Fabularna, gdzie Kiera odsyła bohaterów i statystów, gdy nie wie, co z nimi zrobić. 


Gdy tylko rozeszła się wiadomość o nieoczekiwanych Eliminacjach, nie tylko pokojówki i kamerdynerzy krzątali się, żeby wszystko przygotować – pojawiło się nagle mnóstwo osób, których nigdy wcześniej nie widziałam.

Ale przecież najpotężniejsza Edzia nie będzie zwracała uwagi na plebs, więc rozpoznaje tylko Neenę, bo nie ma innego wyjścia. Kto by jej pomagał zapiąć kieckę?

Eliminacje stają się priorytetem Edzi. I nie, Edzia nie musi tylko wylosować kandydatów i na tym koniec. Lasia musi zająć się wszystkim osobiście. WSZYSTKIM. 



– Ten jest odrobinę tańszy, wasza wysokość, ale mimo wszystko niezwykle przyjemny w dotyku i będzie doskonale pasować do obecnego wystroju. – Mężczyzna wyciągnął ogromną próbkę tkaniny, którą przykrył poprzednie dwie propozycje. 
Dotknęłam materiału, jak zawsze zafascynowana jego fakturą, nawet jeśli tkanina nie była przeznaczona do szycia ubrań. 
– Chyba nie do końca wiem, do czego to ma służyć – przyznałam. 
Mężczyzna, jeden z dekoratorów, zacisnął wargi. 
– Zasugerowano mi, że część pokojów gościnnych ma nieco zbyt kobiecy styl i że kandydaci do ręki waszej wysokości czuliby się lepiej, gdyby umieścić tam coś takiego – wyjaśnił, wyjmując następną próbkę. – Możemy całkowicie odmienić charakter pokoju, zmieniając po prostu narzutę na łóżku – zapewnił mnie.

Taa, bo się chłopcy jakiejś gejozy nabawią w takim wnętrzu i będą się wzajem macać po kątach, zamiast wielbić Edzię. 



– Doskonale – odparłam, chociaż wydawało mi się lekką przesadą przejmowanie się do tego stopnia jakąś narzutą. – Ale czy muszę sama podejmować decyzję? Uśmiechnął się życzliwie. 
– Obecność waszej wysokości będzie dostrzegalna w każdym aspekcie Eliminacji. Nawet jeśli wasza wysokość nie dokona wyboru, wszyscy będą zakładać, że to zrobiła. Może mi wasza wysokość dać upoważnienie do wszystkiego. 

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 1

Najpotężniejsza Edzia wybierająca narzutę na łóżko dla jakiegoś obcego chłystka, którego może wywalić po kilku dniach… Poezja.



Popatrzyłam na materiał, coraz bardziej zmęczona myśleniem o tym, jak te wszystkie drobne detale będą świadczyć o mnie. 

Tak, ta narzuta naprawdę wszystko zmieni.



– Niech będzie ten. – Wybrałam najmniej kosztowną opcję. Ciemnozielony materiał idealnie sprawdzi się na trzymiesięczny pobyt. 
– Doskonały wybór, wasza wysokość – pochwalił mnie dekorator. – W takim razie, czy bierzemy pod uwagę także zmianę obrazów na ścianach? – Zaklaskał w dłonie i do pokoju wszedł sznur pokojówek niosących obrazy. Westchnęłam ze świadomością, że moje popołudnie przepadło. 

Zaprawdę współczuję ci. Raportów i budżetów nie lubisz, ale jak odrywają cię od nich, żebyś powybierała ładne (ale niepowodujące gejozy) obrazki, to też ci się to nie podoba. Boru, przestań jęczeć. 



Następnego dnia rano zostałam wezwana do jadalni. Mama poszła ze mną, ale tata nie mógł się odrywać od pracy.
Mężczyzna, który, jak sądzę, był naszym szefem kuchni, skłonił się przed nami, choć z powodu ogromnego brzucha niezbyt nisko. Jego twarz była bardziej czerwona niż biała, ale nie pocił się, co nasunęło mi myśl, że przez te wszystkie lata w kuchni po prostu ugotował się na parze.
– Dziękuję, że wasze wysokości poświęcają mi chwilę. Personel kuchenny pracuje bez wytchnienia, by skomponować odpowiednie menu na pierwszy obiad po przyjeździe kandydatów. Chcemy, oczywiście, podać siedem dań. 
– Oczywiście! – odparła mama. 
Kucharz uśmiechnął się do niej.
– Chcielibyśmy, żeby wasze wysokości zaakceptowały ostateczne menu.
Jęknęłam w duchu. Prawdziwy posiłek z siedmiu dań potrafił trwać sześć godzin, licząc od pierwszego łyku koktajlu aż do ostatniego kęsa czekolady. Ile czasu potrwa wypróbowanie kilku propozycji każdego dania?

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 2


Kraj targany niepokojem, rodzina królewska nie jest szczególnie popularna, a królowa i przyszła królowa same próbują tych wszystkich dań, które ktoś miłosiernie mógł zatruć. Świetny plan.

Użyj mózgu, Luke: 8


Korytarze przypominały teraz zatłoczone ulice, a w całym pałacu panował gwar pospiesznych przygotowań. Znosiłam to najlepiej, jak umiałam, aż któregoś dnia tatazatrzymał mnie w przejściu.
– Zastanawiamy się nad przygotowaniem specjalnej sali dla kandydatów. Co myślisz o… 
– Dość! – jęknęłam wyczerpana. – Nie obchodzi mnie to. Nie mam pojęcia, co chłopcy chcieliby mieć w miejscu, gdzie spędzają czas wolny, więc proponuję, żebyś zapytał kogoś, kto ma choć odrobinę testosteronu. Ja tymczasem będę w ogrodzie. 

Muszę się tutaj zgodzić z Iladian. Po co ta dziołcha ma urządzać pokój dla bandy kolesi, o których zainteresowaniach pewnie nic nie wie. Owszem ma samych braci, ale wątpię, żeby zwracała uwagę na to, co lubią, bo była zbyt zajęta mierzeniem diademów.

Ale trzeba uświadomić pannę Schreave, że kobiety też mają testosteron, tylko mniej. Także ona też ma tę odrobinę, że się tak czepnę szczegółu.



Tata widział, że jestem bliska załamania, i wypuścił mnie bez dalszych nalegań. Byłam wdzięczna losowi za tę chwilę wytchnienia. 
Położyłam się na brzuchu, w bikini, na kocu rozłożonym na trawniku tuż pod lasem. Tak jak wiele razy wcześniej, pożałowałam, że nie mamy basenu. Bardzo dobrze umiałam sobie radzić z dostawaniem tego, czego chciałam, ale w tej kwestii tata nie ustępował nawet na krok. Gdy pałac zacznie należeć do mnie, to będzie pierwsza rzecz, jaką się zajmę. 

Priorytety, bitch, priorytety!

Wreszcie nadeszła ta scena… Poznamy „okropną” Josie, siostrę Kile’a Woodworka. Według Edzi Josie to zło wcielone, zmora edziowego istnienia. Na pewno już wiecie, że nie należy ufać osądom panny najpotężniejszej. 



Rysowałam w szkicowniku suknie, starając się odprężyć. Słońce rozgrzewało mnie, a szybkie skrobanie ołówka mieszało się z szelestem liści, tworząc cudowną, uspokajającą melodię. Rozpaczałam nad utratą spokoju w moim życiu. Trzy miesiące – powtarzałam sobie. Trzy miesiące i wszystko będzie tak jak dawniej. Piskliwy śmiech zakłócił spokój ogrodu. 
– Josie – mruknęłam do siebie. Osłoniłam oczy, odwróciłam się i zobaczyłam, że idzie w moim kierunku. Towarzyszyła jej jakaś przyjaciółka, dziewczyna z najlepszej rodziny, z którą zadawała się właśnie dlatego, że towarzystwo w pałacu jej nie wystarczało.
Zamknęłam szkicownik, chowając projekty, i przewróciłam się na plecy, żeby się po prostu opalać.
– To będzie ciekawe doświadczenie dla wszystkich – powiedziała Josie do przyjaciółki. – Nie mam zbyt wielu okazji, by spotykać się z chłopcami, więc będzie miło z nimi porozmawiać. Kiedyś, gdy moje małżeństwo zostanie już zaaranżowane, chciałabym umieć prowadzić rozmowę. 
Przewróciłam oczami. Gdyby chociaż w najmniejszym stopniu zależało mi na tych chłopcach, byłabym zła z powodu jej zachowania – jakby mieli tu przyjechać specjalnie dla niej. 

Niczego takiego nie powiedziała. Stwierdziła tylko, że miło poprzebywać z jakimiś nowymi chłopcami, bo nie ma do tego okazji. Nie ma nic złego w chęci zawierania nowych znajomości. Boisz się, że ci ich odbije? Póki co to ty, Edziu, uważasz się za pępek świata i wszystko powinno się tobie należeć. 


Chociaż Josie zawsze uważała, że wszystko istnieje specjalnie dla niej. Sam jej pomysł, że jest dość ważna, by jej małżeństwo było aranżowane, wydawał mi się komiczny. 

Dlaczego nie? Dziewczyna wychowała się w najbliższym otoczeniu rodziny królewskiej. Jej matka to długoletnia najlepsza psiapsiółka królowej. Josie ma prawo myśleć, że jej pozycja społeczna jest na tyle ważna, że aranżowane małżeństwo wchodzi w grę. Ale nie, przecież ona Edzi do pięt nie dorasta, co się będzie wieśniara wozić.

Bułkę przez bibułkę: 10


Mogłaby wyjść za pierwszego lepszego chłopaka z ulicy i nikogo nawet w najmniejszym stopniu by to nie obeszło. 

Edziu, suka z ciebie.



– Mam nadzieję, że będę mogła cię odwiedzić w trakcie Eliminacji – odparła jej przyjaciółka. – To będzie świetna zabawa! 
– Oczywiście, Shannon! Będę pamiętać o tym, żeby jak najczęściej zapraszać wszystkie moje przyjaciółki. Dla was także to będzie cenne doświadczenie. 
Jakie to miłe z jej strony, że oferowała mój dom i wydarzenia z mojego życia jako materiał szkoleniowy dla swoich koleżaneczek. 

Bułkę przez bibułkę: 11

To w sumie też jej dom. O ile miłościwie panujący król Maksio (pamiętasz jeszcze, że to on tu rządzi?) nie będzie miał zastrzeżeń, to Josie może sobie spraszać tyle koleżanek, ile jej się podoba. A skoro Maksio nie jest takim kompletnym bucem jak jego córcia, nie będzie z tym żadnego problemu. Przecież pałac to wesoły cyrk jak u Monty Pythona, każdy może wejść i się zabawić.

Monty Python wiecznie żywy: 2


Odetchnęłam głęboko. Musiałam się skoncentrować na odpoczynku.
– Eadlyn! – zawołała Josie, gdy mnie zauważyła. Jęknęłam i uniosłam rękę, żeby się z nią przywitać, z nadzieją, że moje milczenie da jej do zrozumienia, iż zależy mi na samotności.
– Bardzo się ekscytujesz tymi Eliminacjami?! – krzyknęła, idąc w moją stronę. 
Nie zamierzałam wrzeszczeć jak chłopak na polu, więc nic nie powiedziałam.

Bułkę przez bibułkę: 12

Po chwili Josie i jej przyjaciółka stały już nade mną, zasłaniając słońce. 
– Nie słyszałaś, Eadlyn? Pytałam, czy bardzo się ekscytujesz zbliżającymi Eliminacjami? 
Josie nigdy nie zwracała się do mnie tak, jak powinna. 
– Oczywiście. 
– Ja też! To będzie niesamowite, mieć takie towarzystwo. 
– Ty nie będziesz miała żadnego towarzystwa – przypomniałam jej. – Ci chłopcy będą moimi gośćmi. 
Przechyliła głowę, jakbym powiedziała coś oczywistego. 
– Wiem! Ale mimo wszystko będzie miło mieć tutaj więcej osób. 

Widzicie? Josie zachowuje się jak roztrzepany, nadmiernie podekscytowany podlotek, ale nie jest niegrzeczna i całkiem nieźle zdaje sobie sprawę ze swojego miejsca w pałacu. To Edzia zachowuje się jak niewychowany pastuch, jest niemiła i w myślach odsądza Josie od czci i wiary, a na razie jedyną wadą panny Woodwork jest to, że zachowuje się jak stereotypowa, trochę irytująca nastka. Są gorsze wady. 



– Josie, ile ty masz lat? 
– Piętnaście – odparła z dumą. 
– Tak myślałam. Jeśli chcesz, jestem pewna, że możesz się gdzieś wybrać i poznawać nowych ludzi na własną rękę. Jesteś już dostatecznie dorosła.
Uśmiechnęła się.
– Nie wydaje mi się. To nie byłoby stosowne.

Josie ma właściwie rację. Dziewczyna pochodząca z rodziny najbliżej królowi i królowej, szlajająca się po klubach, żeby zarwać jakiegoś kolesia? To byłby niezły skandal, gdyby prasa odpowiednio to opisała. Woodworkowie też muszą zachowywać konwenanse, co ty myślałaś?



Nie chciałam znowu zaczynać tej dyskusji. To ja nie mogłam po prostu wstać i bez uprzedzenia wyjść z pałacu. Zanim w ogóle mogłam o tym pomyśleć, konieczne było zabezpieczenie trasy, publiczne obwieszczenie i stosowanie się do protokołu.
Musiałam także stale pamiętać, w czyim towarzystwie się obracam. Nie mogłam pozwolić, by widziano mnie z kimś przypadkowym. Niekorzystne fotografie nie były po prostu robione: były dokumentowane, przechowywane i przywoływane za każdym razem, gdy gazety chciały mnie skrytykować. Musiałam nieustannie mieć się na baczności, by unikać wszystkiego, co mogłoby potencjalnie zaszkodzić mojemu wizerunkowi, wizerunkowi mojej rodziny albo krajowi jako takiemu.

Powtórzę dla tych oporniejszych (czyli Edzi). Woodworkowie mieszkają prawie przez ścianę ze Schreave’ami. Skandal w ich rodzinie też odbiłby się niekorzystnie na i tak już nieciekawej prasie rodziny królewskiej. Edziu, raz spójrz na coś z szerszej perspektywy i użyj tego dziwnego organu, który masz w czaszce.

 Użyj mózgu, Luke: 9



Josie jednak była kimś z pospólstwa. Nie obowiązywały jej takie ograniczenia, nawet jeśli zachowywała się, jakby było inaczej.

Bułkę przez bibułkę: 13

Nie, do tej zakutej pały moje argumenty nigdy nie dotrą. Co za megalomańskie krówsko. Staram się nikomu źle nie życzyć, ale są granice.

Edziu, sczeźnij! 



– Oczywiście, wasza wysokość. – Jej przyjaciółka pochyliła głowę. No dobrze, może nie była taka zła. 
– Zobaczymy się na obiedzie! – Josie podchodziła do tego z odrobinę za dużym entuzjazmem. 

Ona ma 15 lat. Co, ma się snuć po pałacu jak widmo jakiejś wzgardzonej kochanki? Entuzjazm to nic złego. Nie powiem, że nie denerwują mnie czasami kwiczące co chwila nastolatki, ale sposób traktowania Josie przez Edzię jest okropny. A przypominam, że Iladian nie jest wiele starsza od Woodworkówny. 

Bułkę przez bibułkę: 14

Spotkanie z Josie wytrąciło Edzię z równowagi na tyle, że postanawia ona wrócić do pałacu. W korytarzu napotyka Ostena, który wpycha jej do ręki dwa zeszyty i prosi o ich schowanie, po czym się ulatnia. 



Zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Westchnęłam, świadoma tego, że nie ma sensu choćby próbować go zrozumieć. Czasem nie potrafiłam wytrzymać presji wywieranej na mnie tylko dlatego, że byłam pierworodna, ale dziękowałam Bogu, że padło na mnie, a nie na Ostena. Za każdym razem, gdy próbowałam go sobie wyobrazić jako władcę, dostawałam bólu głowy.

Albowiem tylko ty jesteś odpowiednio zajebista i się nadajesz. 

Bułkę przez bibułkę: 15
Samochwała w kącie stała: 6


Przekartkowałam zeszyty, ciekawa, co tym razem planuje mój brat. Okazało się, że w ogóle nie należały do niego – to były pamiętniki Josie. Rozpoznałam jej dziecinny charakter pisma, a gdyby nawet on jej nie zdradził, to kartki zapełnione imionami jej i Ahrena w serduszkach stanowiłyby oczywistą wskazówkę.Znalazłam jednak imię nie tylko Ahrena. Kilka kartek dalej była zakochana we wszystkich czterech członkach popularnego zespołu o nazwie Wczorajszy Wybór, zaś zaraz potem znalazłam jakiegoś aktora. 

Wczorajszy Wybór? I tak wiem, kogo masz na myśli, Kiera. Oto Wczorajszy Wybór.






Cass jest wielką fanką Łan Dajrekszyn, nie dziwię się więc, że wplotła boy band w swoje wiekopomne dzieło.  Z tymże o ile nazwa Jeden Kierunek mi nie przeszkadza, to Wczorajszy Wybór brzmi śmiesznie. Kojarzy mi się z jęczeniem skacowanej osoby, która zarzeka się, że już nigdy nie będzie pić. Wczorajsza impreza to był zły wybór. To akurat zarzut bardziej do tłumaczki, w oryginale jest Choosing Yesterday. Też durne, ale jakby mniej. Kto wybiera wczoraj, o co kaman?


Wyglądało na to, że podobał jej się każdy, kto był sławny.

Again, to zupełnie normalne w tym wieku (jak i każdym innym), że podobają się jej celebryci. Ja się co chwila podkochiwałam w innym aktorze czy piosenkarzu, jak byłam nastolatką. Edzia, czepiasz się pierdół, a sama jesteś 1000 razy bardziej nieznośna od Josie. Ile byś się nie starała, ja i tak będę po stronie panny Woodwork. 



Postanowiłam zostawić zeszyty przy drzwiach do ogrodu. Cokolwiek planował Osten, z pewnością byłoby to mniej dla niej stresujące niż znalezienie ich, gdy wejdzie do środka. Nie będzie miała pojęcia, skąd się tu wzięły ani kto je widział.

Chyba, że ktoś inny je wcześniej znajdzie i przeczyta. Gdyby Edzia miała trochę oleju w głowie i jakieś podstawowe ludzkie odruchy, zaniosłaby te pamiętniki do pokoju Josie, albo oddałaby Marlee czy wręcz Josie osobiście. W końcu to nie ona je wzięła, więc może spokojnie zwalić winę na Ostena, z czym na pewno nie miałaby problemu. A nawet jeśli chce nagle solidaryzować się z bratem, to wystarczy, że sprzeda bullshit, że znalazła je gdzieś przypadkiem i postanowiła być porządnym człowiekiem i oddać te wypociny delikatnej natury właścicielce, by zaoszczędzić jej wstydu, gdyby ktoś niedyskretny odkrył jej tajne zapiski. Ale po co? W końcu Edzia jest okropna, to dlaczego miałaby nagle zachować się właściwie?



Jak przystałona kogoś tak dumnego z bliskiej znajomości z rodziną królewską naprawdę powinna się nauczyć kilku rzeczy na temat dyskrecji.

Te pamiętniki jej skradziono! Osten pewnie wziął je z jej własnego pokoju, gdzie ma prawo do prywatności. Przecież nie stanęła na głównym placu Angeles i nie zaczęła wygłaszać swoich zapisków.

„I would like to make an official statement. 
I love Ahren Schreave.
I also love (not) Harry Styles/Louis Tomlinson/Liam Payne/Niall Horan (niepotrzebne skreślić) from (not) One Direction.
Eadlyn Schreave is the Antichrist. The end is near.

To mówiłam ja, Josie Woodwork.”



Gdy wróciłam do pokoju, Neena była już na posterunku i zabrała ode mnie koc, żeby go zanieść do prania. Narzuciłam na siebie byle co, bo nie miałam ochoty zastanawiać się dzisiaj nad wyborem stroju. Właśnie miałam zająć się włosami, gdy zobaczyłam jakieś dokumenty na stole.
– Lady Brice przyniosła je dla panienki – wyjaśniła natychmiast Neena. 
Popatrzyłam na teczki. Chociaż była to pierwsza prawdziwa robota od tygodnia, jakoś nie potrafiłam się teraz do niej zmusić. 
– Zajmę się tym później – obiecałam, choć wiedziałam, że prawdopodobnie tego nie zrobię. Może spojrzę na to jutro. Dzisiaj należało do mnie. 

Świetną będziesz królową. Leń jak tatuś, uczyła się od najlepszych. Illea will burn.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 8

Panna najpotężniejsza postanawia pogadać z mamą. Znajduje ją w Komnacie Dam, która została przechrzczona na Bibliotekę Newsome. Celeste dostała więc coś z tej całej szopki poza kulką w łeb.

Amisia przerywa grę na fortepianie, gdy zauważa córkę. Królowa wyraźnie martwi się sprawami kraju, ale nie chce rozmawiać o tym z Edzią, żeby jej dodatkowo nie dołować. Edzia pyta matkę, czy żałuje tego, jak potoczyło się jej życie. Amisia odpowiada, że nie żałuje małżeństwa z Maksiem, ale nie jest łatwo być królową.



– To nie był mój pomysł, żeby się zgłosić do Eliminacji. Otwarłam usta. Nigdy mi tego nie mówiła. – A czyj? 
– To nieważne – odparła szybko. – Mogę ci tylko powiedzieć, że rozumiem twoje opory. Myślę, że to wszystko pozwoli ci się dowiedzieć więcej o samej sobie. Mam nadzieję, że zaufasz mi w tej kwestii. 
– Byłoby mi znacznie łatwiej zaufać, gdybym wiedziała, że robisz to dla mnie, a nie dlatego, żeby mieć chwilę spokoju. – To zabrzmiało ostrzej, niż chciałam. Mama odetchnęła głęboko. 
– Wiem, że uważasz to za naszą samolubną decyzję, ale sama się przekonasz. Pewnego dnia na twoich barkach spocznie dobrobyt kraju i będziesz zaskoczona, czego się będziesz chwytać, by to wszystko nie runęło. Nigdy nie myślałam, że zorganizujemy następne Eliminacje, ale trzeba zmieniać plany, jeśli tego się od nas wymaga.
– W tej chwili ode mnie wymaga się naprawdę dużo – odparowałam. 

Ja pierdolę, jesteś przyszłą władczynią, myślisz, że ktoś ci odpuści? To jest ciężka praca bez prawdziwego urlopu, kiedy wreszcie to zrozumiesz? 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 9

I może grzeczniej się odnoś do matki.


– Po pierwsze, uważaj na swój ton – ostrzegła mnie. 

Dobrze, Amiś, zdyscyplinuj cholerę! Co prawda jest już za późno, by cokolwiek w niej zmienić, ale takie sceny usadzania Edzi przez jej rodzinę mnie wielce radują. 


– A po drugie, widzisz tylko kawałek tego, co jest do zrobienia. Nie masz pojęcia, pod jaką presją znajduje się twój ojciec. 
Siedziałam w milczeniu. Chciałam wyjść. Jeśli nie podobał się jej mój ton, to dlaczego mnie prowokowała? 

Prowokowała? Spokojnie tłumaczy jej, że Edzia w dupie była, gówno widziała, co jest wszak prawdą i musi się jeszcze wiele nauczyć. Ale przecież to jest obraza majestatu najpotężniejszej Eadlyn Schreave! Co za wredna, niewychowana, durna miotła!

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 10

– Eadlyn – zaczęła cicho. – Akurat teraz wszystko tak się zbiegło, ale szczerze mówiąc, wcześniej czy później coś musiałabym zrobić. 
– Co masz na myśli? 
– Na swój sposób odcinasz się od świata, dystansujesz się od swoich poddanych. Wiem, że bezustannie niepokoisz się tym, na jakie wyzwania natrafisz jako królowa, ale najwyższy czas, żebyś zaczęła dostrzegać potrzeby innych. 

- Potrzeby innych? A co to takiego? Nigdy nie słyszałam… - Edzia była szczerze zdziwiona.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 11



– Myślisz, że teraz tego nie robię? – Czy mama nie zauważała, czym zajmowałam się przez cały dzień? Zacisnęła wargi. 
– Nie, skarbie. Nie, jeśli to coś, co byłoby dla ciebie niewygodne. 

DRAG HER!!!

Amiś, zaczynam cię…eee, no dobra, lubić to zdecydowanie za duże słowo, ale coraz mniej cię nie znoszę. 

Miałam ochotę nakrzyczeć na nią i na tatę także. 

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 12


Jasne, że szukałam schronienia w długich kąpielach i winie do obiadu. Nie uważałam, by to było za dużo, biorąc pod uwagę, ile musiałam poświęcać. 

Naprawdę myślisz, że tylko o to chodzi? Jesteś głupsza niż przypuszczałam. 

– Nie zdawałam sobie sprawy, że twoim zdaniem mam aż tyle wad. – Wstałam i odwróciłam się. 

Cóż, prawda w oczy kole. 


– Eadlyn, nie o to mi chodziło

Amisiu, nie łżyj.



– Właśnie o to. Nie szkodzi. – Podeszłam do drzwi. Jej oskarżenia wprawiły mnie w taką furię, że ledwie byłam w stanie się kontrolować. 

Tak, Edziu, jak najszybciej wyjdź z pokoju, żebyś w tym ferworze nie pociągnęła matce z liścia. 



– Eadlyn, skarbie, chcemy tylko, żebyś była jak najlepszą królową – powiedziała mama błagalnie. 
– Będę – odparłam, stojąc już jedną nogą na korytarzu. 
– I z pewnością nie potrzebuję żadnego chłopca, który mi pokaże, jak mam to osiągnąć. 

Jeśli Cass chciała zrobić z Edzi silną bohaterkę-feministkę, która nie potrzebuje mieć chłopa, żeby być zajebistą, to coś jej nie wyszło, bo chyba nie bardzo rozumie ideę feminizmu. Oraz nie wie, jak się buduje dobre postaci kobiece. 

Edzia wychodzi i angstuje, jak to cała galaktyka jest przeciwko niej. Nagle nadziewa się na generała Ośrodka i Lucy i podsłuchuje ich prywatną rozmowę. 

Oboje są bardzo smutni, Lucy płacze. Okazuje się, że po długich i nieudanych staraniach zajścia w ciążę, Legerowie postanowili adoptować. Jednakże nadal nie mają szczęścia. Ich trzecia próba adopcji właśnie skończyła się niepowodzeniem, ponieważ matka zmieniła zdanie pod koniec ciąży i chce zatrzymać dziecko. Legerowie są oczywiście zrozpaczeni. Lucy proponuje, że czas się poddać.



– Tak uważam – odparła, a jej głos zabrzmiał pewniej, zanim znowu zaczęła płakać. – Trudno mi uwierzyć, że nigdy nie zostanę matką. 
W następnej chwili jej szloch stał się stłumiony, a ja wiedziałam, że mąż przytulił ją do siebie, próbując ją pocieszyć na tyle, na ile mógł. 
Przez wszystkie te lata myślałam, że Legerowie nie chcą mieć dzieci. Nie wspominano o trudnościach lady Lucy, gdy byłam w pobliżu, i wydawało mi się, że wystarczy jej, że może się bawić z nami, gdy byliśmy dziećmi, a potem odsyłać nas, żebyśmy sobie poszli. Nigdy nie brałam pod uwagę, że może to być związane z takim nieszczęściem osobistym.

Boś głupia jak but z lewej nogi. Jeżeli nawet przez głowę tej krowie nie przeszło, że mogą mieć problemy z płodnością i od razu założyła, że właściwie im nie zależy, bo wystarczy, że się pobawią cudzymi dziećmi jak laleczką, to… Właściwie nie wiem, jak to skomentować. Powodów na nieposiadanie dzieci jest mnóstwo, to bardzo indywidualna i osobista sprawa, ale żeby nawet nie pomyśleć, że to może być dla Legerów tragedia… Ta dziewucha nie ma żadnych ludzkich odruchów. Jak ja jej nie znoszę. Co chwila udowadnia, że w dupie ma innych, myśli o wszystkich jak najgorzej, nawet jeśli nic takiego jej nie zrobili, nie jest w stanie postawić się w niczyjej sytuacji i spojrzeć z innej perspektywy. Naprawdę wolałam Amisię, przy niej aż tak ciśnienie mi nie skakało.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 13

Naucz się dziewczyno jakiegoś współczucia. 



Czyżby moja matka miała rację? Czy nie byłam tak spostrzegawcza i troskliwa, jak mi się wydawało? Lady Lucy była jedną z najbardziej lubianych przeze mnie osób. Czy nie powinnam zauważyć, jak głęboki smutek ją dręczy?

DING DING DING MOTHERFUCKER!!!

Dokładnie tak, jesteś zapatrzoną w siebie furiatką. Niestety, to objawienie niczego nie zmieni, bo przez resztę książki będziesz dalej zimną, egoistyczną suką.  Co za niespodzianka. 

Rozdział 6


W rozdziale 6 tak naprawdę nic się nie dzieje. Edzia wybiera koperty z imionami kandydatów z poszczególnych prowincji i to wszystko. Kiera, naprawdę nie trzeba z tego robić osobnego rozdziału, który w Wordzie zajmuje ledwie 2 strony. 

Edzia ma przed sobą 35 koszy, z każdego ma wybrać kopertę, którą później otworzy na żywo w trakcie Biuletynu. Edzia jest oczywiście odpowiednio odpicowana, ma diadem i fokle. Towarzyszy jej rodzina (poza Ostenem, który ma to wszystko w dupie, bless him) oraz przyjaciele i znajomi, czyli cała wesoła pałacowa komuna. 



–  Czyli  mam  dosłownie  sama  wybrać  każdego kandydata? – zapytałam szeptem, z nadzieją, że kamery nie obserwują nas zbyt uważnie.
Tata uśmiechnął się lekko i odpowiedział cicho:
– Ja kiedyś nie miałem takiego przywileju. No, idź już, kochanie. 
– Co takiego powiedziałeś? 
– Później. Idź już. – I wskazał mi stosy kopert ze zgłoszeniami. 


Po wybraniu wszystkich kopert Edzia wraca do tematu.



– Świetnie sobie poradziłaś – oznajmił tata, gdy zostaliśmy sami. W jego głosie brzmiał szczery podziw. – Naprawdę rozumiem, jak ogromne to jest przeżycie, ale ty byłaś wspaniała

Lasia wyciągnęła kilka kopert z koszyków, uśmiechnęła się do zdjęć i to wszystko. Cóż za niesamowite osiągnięcie.



– Skąd możesz wiedzieć? – Oparłam dłonie na biodrach. – Skoro nie wybierałeś samodzielnie zgłoszeń? Przełknął ślinę. 
– Słyszałaś już z grubsza historię o tym, jak twoja matka i ja się poznaliśmy. Ale są też pewne szczegóły, które raczej nie powinny ujrzeć światła dziennego. Mówię ci o tym tylko dlatego, żebyś wiedziała, jak ogromne masz szczęście. Skinęłam głową, niepewna, do czego zmierza. Zaczerpnął oddech.
– Moje Eliminacje nie były farsą, ale niewiele brakowało. Mój ojciec osobiście wybrał wszystkie kandydatki, wyszukując dziewczęta z politycznymi koneksjami, z wpływowych rodzin albo mające dość uroku, by cały kraj wielbił ziemię, po której stąpały. Wiedział, że musi zróżnicować pulę, żeby to wyglądało prawdopodobnie, więc wśród kandydatek znalazły się trzy Piątki, ale nikt z niższej klasy. Piątki od początku były przeznaczone do wyeliminowania, znalazły się tam tylko po to, by nikt niczego nie podejrzewał. 


Przecież to oczywiste, że Clarkson ustawił całe to losowanie według własnego planu, co i tak odbiło się mu czkawką w postaci krnąbrnej Amisi i rebeliantki Kriss. W związku z tym Clarkson wychodzi na strasznego idiotę, bo skoro losowanie miało być przykrywką, to zrobienie background checku panienek, które sam król osobiście nominował, byłoby absolutną koniecznością. A przecież wiemy, że nic takiego nie zrobiono, czego dowodem była obecność wyżej wymienionych kandydatek. 



Nagle uświadomiłam sobie, że otwieram szeroko usta, więc pospiesznie je zamknęłam. – Mama?
– Powinna była wrócić do domu niemal natychmiast.

A my mielibyśmy święty spokój. Ale stało się nieszczęście i została. 

Szczerze mówiąc, ledwie sobie poradziła z działaniami mojego ojca, który miał zamiar usunąć ją z pałacu jak najszybciej. Popatrz na nią teraz. – Wyraz jego twarzy się zmienił. – Chociaż trudno mi było to sobie wyobrazić, jako królowa jest kochana jeszcze bardziej niż moja matka. Wydała na świat czwórkę pięknych, inteligentnych i silnych dzieci. Jest też źródłem największego szczęścia w moim życiu. Przerzucił machinalnie koperty. 
– Nie jestem pewien, czy istnieje los lub przeznaczenie, ale mogę ci powiedzieć, że czasem to, czego pragniesz, pojawia się w drzwiach tylko po to, by cię odtrącić. A mimo to jakimś cudem zyskujesz pewność siebie.
Do tej chwili nie miałam żadnych powodów wątpić w to, że znam całą historię miłości moich rodziców. Jednak biorąc pod uwagę wyznanie taty, że mama w ogóle nie miała być brana pod uwagę przy wyborze, i oświadczenie mamy, że w ogóle nie chciała brać udziału w Eliminacjach, zastanawiałam się, jak zdołali się odnaleźć.

Imperatyw Opkowy, tego szukasz, Edziu. 



– Świetnie sobie poradzisz, wiesz o tym? – zapytał, promieniejąc dumą. 
– Dlaczego tak myślisz? 
– Przypominasz swoją matkę, a także moją matkę. Jesteś pełna determinacji i, co może najważniejsze, nie znosisz porażek. Wiem, że wszystko będzie dobrze, po prostu dlatego, że ty nie pozwolisz, by było inaczej. 

Maksiu, zapominasz tylko, że przy całym oślim uporze Edzia jest po prostu złym człowiekiem. Gdyby w Ikei istniała jakaś sprawiedliwość, lud pracujący przypuściłby szturm na pałac, a Edzia straciłaby łeb jako pierwsza. Cóż, pomarzyć zawsze można. 

Rozdział kończy się zapewnieniem, że wszystko będzie tak, jak być powinno. 

Edzia ze strony na stronę robi się coraz bardziej nie do wytrzymania. Aż tęsknię za jej mamusią, która na razie w tej książce jest całkiem do zniesienia, cuda panie się dzieją. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć, że Eliminacje w wykonaniu Edzi to będzie absolutna PR-owska katastrofa, biorąc pod uwagę stosunek panny Schreave do ludzi. Aż mi żal tych niczego niespodziewających się młodych ludzi, którzy zostaną rzuceni na pastwę tej zołzy. 

Za tydzień big reveal kandydatów. Biedne misie. Do zobaczenia!


Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 15
Fabuła nie do poznania: 1
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 2
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 13
Monty Python wiecznie żywy: 2
Samochwała w kącie stała: 6
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem: 2
Użyj mózgu, Luke: 9

Beige

76 komentarzy:

  1. Ja mam trochę więcej niż 15 lat i wciąż zdarza mi się wzdychać do aktorów czy muzyków, czy też postaci fikcyjnych. Jestem ciekawa co Edzia na to ;)

    A "oświadczenie" na rynku zrobiło mi dzień. "Eadlyn Schreave is the Antichrist. The end is near." <3 Nic, tylko ustawić podest jak w Salem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja (niecałe 17) wzdycham głównie do postaci literackich... Ewentualnie filmowych. Mam wśród nich sporo mężów i jeszcze sporej adoptowanego rodzeństwa. Liczy się? :D

      Usuń
    2. Ja mam 23 i uwielbiam Ala Pacino chociaż facet już raczej starszawy.
      Edzia byłaby bardzo nami rozczarowana :)

      rose29

      Usuń
    3. Od 6 roku życia jestem zakochana w Rogerze Moorze :P Edzia padłaby na zawał :)

      Usuń
    4. Mi się tam ani Alek, ani Moore nie podobają, ale was rozumiem. Po prostu jak się człowiek naczyta Tolkiena, to zaczynają się podobać Richard Armitage i Ian McKellen, który też niemłody, więc Edzia chyba dostałaby apopleksji:) A jakby dowiedziała się, że uwielbiam Caranthira (urodzony jeszcze przed Pierwszą Erą, jakby co) to zaraz wydałaby wyrok, że jestem pustą nastką, bo mi się piękne elfy podobają:-))

      Ela TBG

      Usuń
    5. Ps, a Thorina kocham po prostu, choć nawet w filmie wygląda na dojrzałego faceta. Co Edzia na to?

      Ela TBG

      Usuń
    6. Łączę się w uwielbieniu dla Caranthira <3 Chociaż moimi głównymi trÓ loffami literackimi są aktualnie Locke Lamora i Royce , obaj to genialni złodzieje i czasem zdarzy im się pobrudzić ręce (no, Royce'owi częściej niż "czasem" :P).
      Swoją drogą, często mam tak, że sympatia do bohaterów przenosi mi się na sympatię do aktorów, którzy ich grają. Aneurina Barnarda uwielbiam nie dlatego, że ma piękny uśmiech i jest Walijczykiem, ale dlatego, że cudnie zagrał Ryszarda III i Borysa Drubeckiego.

      (Swoją drogą, czy tylko ja uwielbiam to w jak różne strony i dziedziny zagłębiają się komentarze pod tymi analizami? :D Może warto by było zachęcić Kierę do nauki polskiego.)

      Usuń
    7. Royce Melborn* Ugh >.> Przeklęte dodawanie komentarzy z telefonu. Przepraszam za spamienie :C

      Usuń
  2. Edzia jest naprawdę okropną postacią... Jakby tego było mało, Cass rozjeżdża się to, jaka postać miała być w założeniu, a jaka okazuje się w rzeczywistości. Ale może dla niej nieszanująca rodziców dziewucha, która w dodatku bluzga na 90% otaczających jej ludzi, to fajny bohater?
    Wydaje mi się zresztą, że jedną z największych wad tego cyklu poffieściowego są nie tyle nieprzemyślane realia, co postacie, podział na te, którym mamy kibicować, i które mamy nie lubić. W takich Igrzyskach śmierci to nie przeszkadza, bo Katniss jest rzeczywiście odważną i porządną dziewczyną, ale tutaj... Najlepszym świadectwem nieporadności Cass jest odmalowanie np. takiego Clarksona w barwach do tego stopnia przerysowanych, że zaczynamy facetowi kibicować. AŁtorka wmawia po prostu czytelnikowi pogląd na daną postać i... wiele przez to traci. Przecież obiektywizm zrobiłby Selection wiele dobrego, a Edzia jako villain protagonist... Wyszłaby postać bardziej skomplikowana od Scarlett O'Hara (nawiasem mówiąc, Scarlett przy Iladianie wydaje się wcieleniem cnót).

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jasne, że szukałam schronienia w (...) winie do obiadu" - ta siedemnastka znieczula swoje jakże zaawansowane problemy alkoholem, kolektyw dobrze zrozumiał? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiemnastka, o ile dobrze pamiętam, ale tak. Czyżby Cass próbowała nam coś zasugerować?
      T.

      Usuń
    2. Mi się to skojarzyło od razu z Cersei Lannister. :"D

      Usuń
    3. Porównanie tej... dziewuchy (żeby nie powiedzieć gorzej) do Cersei jest obrazą tej drugiej.

      Usuń
    4. To chyba kwestia spojrzenia na to, Cersei też jest głupia i zapatrzona w siebie, acz z niej nikt nie próbuje nam robić ideału.

      Usuń
  4. Biorąc pod uwagę jak bardzo jest rozpieszczona, w ogóle się nie dziwię, że Edzia zachowuje się tak jak widać. Ta jej pogarda dla Josie i "pospólstwa" jest tragiczna, ale dość typowa dla nastolatek. I to, że dziewczyna prawie w ogóle nie myśli o niczym poza sobą też jest dość typowe :P Myślę, że jest tak w 80% procentach w normie i najgorsze w tym wszystkim jest to, że (jak słyszałam) do końca książki nic się nie zmienii Edzia nie wyciąga wniosków.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wprawdzie farmaceutką nie jestem, ale dwa lata pracowałam w aptece internetowej, więc skojarzenie z Iladianem, genialne swoją drogą, jest mi tak bliskie <3

    Edzia jest nie do zniesienia, a najbardziej ciśnienie podniosła mi jej rozmowa z matuchną. Bosh, co za pinda.
    Za to lubię Josie. Jak to jest, że Kiera potrafi napisać fajną postać, kiedy chce, żeby taka nie była?

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. PRAWDOPODOBNY SPOILER

    Przejrzałam swój egzemplarz opka o Antychryście i powiem jedno; szkoda mi Erica *chyba tak miał na imię ten tłumacz?*. Zastanówmy się; dodatkowy facet w pałacu? Przecież NIKT nie spodziewa się, że prawdopodobnie on skończy z Edzią... Scena trzymania się za łapki wskazuje, że rację mieć mogę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie wmawiam, że Erik jest norwegoszwedzkim agentem 007 i ma za zadanie uwieść, a potem zlikwidować Antychrysta ku chwale ojczyzny i dla dobra całej ludzkości ;)

      Usuń
    2. W sumie, to można by zrobić taki headcanon. Coś jak Henio i Miecio, czy Maksiu przed plutonem egzekucyjnym. Pomarzyć zawsze można ;)

      Usuń
    3. Headcanon, mówisz... Cóż, miałam dziś wyjątkowo sporo wolnego czasu... XD Mam nadzieję, że Beige i Maryboo się nie obrażą jak się pochwalę swoim króciutkim headcanonowym opkiem :D

      Solveig de Montepaz, która niedawno obchodziła czterdziestolecie swoich rządów i myślała, że widziała już wszystko, teraz wpatrywała się w dostarczone jej przed chwilą raporty oraz wydanie dziennika z Illei i zastanawiała się, czy ktoś nie robił sobie z niej żartów. Maxon Schreave już jako chłopiec nie odznaczał się przesadną inteligencją, ale nawet on nie mógł być na tyle głupi, aby myśleć, że jakiś program rozrywkowy z jego irytującą córką w roli głównej zajmie poddanych na tyle, aby zapomnieli o głodzie, niezapłaconych rachunkach i kolejnych koślawych reformach mających naprawić to, co Maxon i jego doradcy napsuli przez dziewiętnaście lat rządów.
      Solveig czasami miała wrażenie, że te dziewiętnaście lat temu illeńscy buntownicy zamordowali nie tego członka rodziny królewskiej, którego powinni. Clarksonowi byłaby gotowa oddać własną córkę za żonę... Oczywiście przy wcześniejszym uzgodnieniu dogodnych warunków unii. Jego synowi nie ufała za grosz, nawet gdy chodziło o właściwe postawienie przecinków w traktacie handlowym.
      Z drugiej strony, Maxonem dało się jeszcze odpowiednio manipulować. Niestety, coraz więcej znaków na niebie i ziemi zapowiadało jego rychłą abdykację, a co za tym idzie - wstąpienie na tron jego córki. Norwegoszwedzkiej królowej skóra cierpła na samą myśl o prowadzeniu negocjacji z tym niewychowanym dziewczęciem. Eadlyn Schreave była nieznośna, zapatrzona w siebie i jeśli cokolwiek odziedziczyła po swoich rodzicach to była to niechęć do myślenia o ekonomii oraz nieumiejętność długofalowego planowania. Gdyby któraś z jej wnuczek zachowywała się w ten sposób, wysłałaby ją na pół roku za koło podbiegunowe. To zawsze była ostateczna, ale wyjątkowo skuteczna metoda wychowawcza.
      Odetchnęła głęboko i zabębniła palcami o blat biurka. Musiała chociaż zneutralizować skutki nadchodzącej tragedii, bo zapobiec jej się raczej nie dało. Bunt w Illei był jej wyjątkowo nie na rękę - wojny domowe zawsze szkodziły interesom.
      Czas przeanalizować fakty. Do tego durnego reality show miał prawo zgłosić się każdy młody chłopak mieszkający na terenie Illei. Norwegoszwecja miała tam parę swoich przyczółków dla imigrantów... Z których część wysłała tam osobiście. Pozostali także zazwyczaj odczuwali sentyment i oddanie dla byłej ojczyzny, a nawet jeśli nie - istniały sposoby, aby obudzić w nich uczucia patriotyczne na nowo. Niech pozgłaszają swoich synów, braci, wnuków i kuzynów, i kogo tam jeszcze mają pod ręką. Ona już zadba o to, aby dopomóc losowi, i żeby przynajmniej jeden z nich znalazł się w pałacu. Maxon nie miał pojęcia o podstawowych środkach ostrożności, a jego gwardziści błądzili jak dzieci we mgle. Któryś z opłacanych przez nią szpiegów na pewno zdoła zadbać, aby zawartość kopert, które wylosuje księżniczka była odpowiednia.
      Pozostawał jeden problem. Solveig znała Eadlyn zbyt dobrze, aby dać się nabrać na kłamstwo, iż Eliminacje były jej własnym pomysłem. Będzie kopać, warczeć i drapać, byle tylko się nie podporządkować. Ktoś musiał więc zadbać, aby nie wyrzuciła ich starannie dobranego kandydata już pierwszego dnia. Kogoś spoza pałacu i jej otoczenia, któremu łatwo szłoby zaufać, będącego poza wszelkimi podejrzeniami. Kogoś inteligentnego, umiejącego improwizować i mówić to, co droga księżniczka chciałaby usłyszeć... A w ostateczności gotowego zająć miejsce przy jej boku, po czym pozbyć się problemu raz na zawsze.

      Usuń
    4. Solveig uśmiechnęła się sama do siebie. Miała idealnego kandydata.
      Podniosła słuchawkę i wdusiła jedynkę. Nie musiała czekać nawet dwóch sygnałów, aby ktoś po drugiej stronie odebrał.
      - Säkerhetspolisen. Czekamy na rozkazy, wasza wysokość.
      - Doskonale. Przyślijcie do mnie agenta Laitinena. I przygotujcie samolot. Wieczorem wylatuje do Illei.
      - Tak jest.
      Połączenie zakończono.
      Solveig rozparła się wygodnie na krześle. Wymyślenie przykrywki dla tego obiecującego młodzieńca będzie bułką z masłem. Miała już nawet parę pomysłów...

      Niestety, wcięcia akapitowe nie działają w komentarzach n_n"" Albo ja nie umiem zrobić tak, aby działały.

      Usuń
    5. Świetny fanfik, od razu pałam sympatią do tej władczyni :D

      Usuń
    6. Więcej, proszę o więcej! Takie Cassy wydają książki i trzepią kasę, a tu się talent marnuje.
      T.

      Usuń
    7. LlyfrAnnwn, fik świetny, a w dodatku biorąc pod uwagę kanon właściwy - wcale nie taki nieprawdopodobny...

      Usuń
  7. Hm, ja się nie chcę kłócić,ale gdyby mi ktoś kazał brać udział w czymś takim,też nie byłabym zachwycona, a babranie się w narzutach czy obrazach,uważałabym za stratę czasu.A w ogóle pałac stać na takie wydatki?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  8. Nikt nie mówi od razu o szlajaniu się po klubach, ale dlaczego Josie miałaby nie móc przejść się po parku lub sklepach, czy nawet chodzić do szkoły? Edzię to jeszcze by ktoś przypadkiem (hłe hłe) zastrzelił, ale Josie przecież może spokojnie wyjść bez obstawy gwardzistów.
    Jak można uważać aranżowanie małżeństwa za coś fajnego i chcieć tego?
    I nie ma nic złego ani dziwnego w podkochiwaniu się w celebrytach. Ale mam wrażenie, że chodziło raczej o to, że oni jej się podobają tylko dlatego, że są znani.
    Okej, no więc Josie nie jest aż taka zła, jak mówi Edzia, ale wciąż uważam, że ta dziewczyna zachowuje się pretensjonalnie i ma się za kogoś ważniejszego, niż jest naprawdę. (Chętnie zobaczyłabym ją pokolenie wcześniej, jak Clarkson przywraca ją do porządku).
    Ale dlaczego Edzia miałaby oddawać pamiętniki dziewczyny, której nie znosi? Ktoś w ogóle tak robi? Mnie dziwi, że ich nie zabrała do siebie, żeby przeczytać całe.
    Co do Aspena i Lucy - rozumiem, że jakaś kobieta się rozmyśliła i stwierdziła, że jednak zatrzyma dziecko. Ale skoro tak chcą, dlaczego nie adoptują takiego, które już się urodziło? Na pewno w Illei też są sieroty, czy nawet dzieci zostawione na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego wychodzenia z pałacu - mam wrażenie, że to wina Marlee. Ta kobieta urządziła histerię, kiedy jej syn wyjechał na kilka miesięcy, nie wydaje mi się, żeby była zachwycona pomysłem, że jej córeczka przebywa zbyt daleko od niej, nawet jeśli tylko na godzinę lub dwie. A że Josie traktuje to jako znak, że widocznie nie wypada jej przebywać w miejscach publicznych... Cóż, nadopiekuńczość rodziców odbija się na dzieciach.
      Jeśli chodzi o aranżowane małżeństwa - to bardzo obszerny temat i osobiście nie widzę w nich nic szczególnie złego. Oczywiście, to przykre, kiedy nie możesz poślubić kogoś, kogo sama wybierzesz, z drugiej jednak strony - to naprawdę nie działa na zasadzie "zróbmy dziecku na złość!". Josie zapewne po prostu wierzy w to, że rodzicom zależy na jej szczęściu i wybiorą dla niej kogoś odpowiedniego, kogo być może sama nigdy by nie poznała. Albo po prostu jest to jej wersja bajki o księciu na białym koniu - pewnego dnia przyjedzie i będziemy żyć razem długo i szczęśliwie.
      "Ale dlaczego Edzia miałaby oddawać pamiętniki dziewczyny, której nie znosi? Ktoś w ogóle tak robi? Mnie dziwi, że ich nie zabrała do siebie, żeby przeczytać całe." - ...Wiem, że nie powinno się wtrącać prywaty, ale właśnie dziękuję wszystkim bogom świata, że moje rzeczy nigdy nie wpadły w ręce nikogo o takim nastawieniu, jak twoje.
      Ale co do Aspena i Lucy to się zgodzę. Bliscy przyjaciele rodziny królewskiej, zapewne bogaci, ze znajomościami, a mają aż takie problemy z adopcją? Nawet przy założeniu, że w Ikei trudno znaleźć sieroty (bullshit...), daję głowę, że zostaliby przyjęci w jakimś biurze adopcyjnym poza kolejką.

      Usuń
    2. "Ale dlaczego Edzia miałaby oddawać pamiętniki dziewczyny, której nie znosi? Ktoś w ogóle tak robi? Mnie dziwi, że ich nie zabrała do siebie, żeby przeczytać całe. "

      Eee... Tak, są ludzie, którzy oddają innym ich własne rzeczy, nawet jeśli tych innych pasjami nie znoszą. Tak właśnie robią ludzie, którzy nie są skończonymi dupkami.

      Usuń
    3. Nie wyobrażam sobie przeczytać czyjś pamiętnik czy prywatną korespondencję, niezależnie od tego jak bardzo by mnie zżerała ciekawość. Tak się po prostu nie robi. Pomijając oczywiste konsekwencje i niewłaściwość takiego postępowania to co miałabym zrobić z informacjami, do których posiadania nie jestem nijak uprawniona? Nie, tajemnice nie bez powodu są tajemnicami.

      Usuń
    4. "ale Josie przecież może spokojnie wyjść bez obstawy gwardzistów. " - przypomnę siostrę cichociemnej Natalie, którą zabili rebelianci. Skoro zabito siostrę najmniej zauważalnej kandydatki w Eliminacjach, dlaczego w chwili niepokoi społecznych miałaby nie grozić krzywda córce najbliższej przyjaciółki królowej? Przecież dziewczynie można coś zrobić ot tak, dla ostrzeżenia korony.

      Usuń
    5. Clarkson wysłał jej rodziców pod pręgierz. Gdyby żył i był królem, Maksiu nie miałby możliwości podnieść Woodworków z rangi szóstek, nie mówiąc o umieszczeniu ich dosłownie ściana w ścianę ze sobą.

      Usuń
    6. Nie mówię, że sama przeczytałabym cudzy pamiętnik (choć też nie oddałabym go tak po prostu, gdyby chodziło o mojego wroga). Ale jest to dla mnie opcja najbardziej pasująca do charakterku Edzi, dlatego dziwi mnie, że tylko zostawiła je gdzieś na wierzchu.
      W czasach pierwszych trzech części niebezpiecznie było dla wszystkich. Przypadkowy człowiek mógł zostać zabity tylko dlatego, że akurat wyszedł z domu. W tej chwili może i spokojnie nie jest, komuś spalili restaurację i tak dalej, ale wydaje mi się, że ludzie nie mordują się na ulicy. Więc jednak jest bezpieczniej, niż wtedy. Tyle, że rodzina królewska to chyba nawet w czasach zupełnego pokoju nie wychodzi tak sobie bez obstawy. (Za Mią Thermopolis cały czas chodził ochroniarz, również wtedy, gdy nikt nie wiedział, że jest księżniczką.)
      Nie chodziło mi o Clarksona panującego teraz, tylko o dziewczynę w typie Josie urodzoną pokolenie wcześniej - córkę kogoś mieszkającego w pałacu, ale nie należącego do rodziny królewskiej (może jakiejś damy dworu Amberly, jeśli chcemy dokładnej analogii), zachowującą się, jakby była nie wiadomo kim.

      Usuń
    7. Skoro są zamieszki, to dlaczego ktoś - a zwłaszcza Marlee, której Kiera kazała zmienić się w rozhisteryzowaną kwokę - miałby narażać swoje dziecko, blisko związane z NIELUBIANĄ rodziną królewską? Mimo wszystko lepiej chyba trochę córkę ograniczyć niż potem, gdy coś się jej stanie, zrobić "upsik, a ja myślałam, że nic jej nie będzie, przecież nie jest Schreave"? Zwłaszcza, że gwardziści w świecie Kiery to średnio rozgarnięte dupy wołowe i raczej by dziewczęcia nie obronili.
      O ile pamiętam, Amberly nie miała dam dworu, ze słów Silvii wyraźnie wynikało, że w pałacu mieszka jedynie służba (wszelkiego rodzaju) i rodzina królewska, a ta ostatnia zajmuje jako jedyna i na wyłączność trzecie piętro, więc w czasach Clarksona w ogóle nie byłoby mowy o obcej dziewczynie mieszkającej w pałacu. I dlaczego ona się niby zachowuje, jakby była nie wiadomo kim? Bo chce poznać kilka nowych osób, SŁOWEM nie mówiąc o tym, że przyjechali dla niej czy cokolwiek. Traktuje księżniczkę uprzejmie i z sympatią, zaprasza swoje przyjaciółki, do czego ma zapewne ŚWIĘTE PRAWO, bo Maksiu to mameja, a Amisia by na wiele Marlee pozwoliła, więc czemu nie na coś tak normalnego jak zapraszanie przez dzieci Marlee ich przyjaciół do miejsca w którym mieszkają?
      I jeszcze jedno: "I nie ma nic złego ani dziwnego w podkochiwaniu się w celebrytach. Ale mam wrażenie, że chodziło raczej o to, że oni jej się podobają tylko dlatego, że są znani. " a skąd Edzia to do cholery za przeproszeniem ma wiedzieć? Demonizuje tę nieszczęsną dziewczynę na każdym kroku, więc taki wniosek wysnuła, w dodatku dlatego, że sama jest paskudną, płytką dziewuchą. Ahren jest trzy lata starszy od Josie, przystojny (według kanonu), sympatyczny i cały czas w pobliżu. Josie jest normalną piętnastolatką. Szanse, że zadurzyłaby się w nim, byłyby identyczne, gdyby oboje byli szarymi obywatelami. A dziewczyny, bardzo wiele dziewczyn w tym wieku i starszych, umie się zadurzyć we wszystkich członkach zespołu naraz, nie dlatego, że są znani, ale po prostu. Zwykle to wynika z faktu, że są do siebie podobni (w końcu w boys bandach to generalnie wszystko na jedno kopyto) albo nie umieją się te fanki zdecydować. Tak czy inaczej - nie ma ani słowa komentarza nikogo poza Illadynem, dlaczego Josie się mogą ci chłopcy podobać. Co zaś się tyczy całokształtu sprawy pamiętników - jasne, lasia ma paskudny charakter. ALE MA DO CHOLERY BYĆ KRÓLOWĄ, WŁADCZYNIĄ LUDU, NA PEWNO POBIERA JAKIEŚ NAUKI DOBREGO WYCHOWANIA CHOCIAŻBY. Nie mówiąc o śladowej uczciwości, którą powinna się wykazywać, jak nie chce tej nieszczęsnej Ikei puścić z dymem.

      Usuń
    8. A ja przede wszystkim nie rozumiem, co jest złego we wzdychaniu do kogoś dlatego, że jest znany. Znaczy, to jest jakieś mniej płytkie niż wzdychanie do urody? Normalny etap u nastolatki. (I nie, nie mam nic do wzdychania do urody, sama tak robię, choć do podkochiwania się trzeba mi już odpowiedniej osobowości i dlatego podkochuję się w postaciach fikcyjnych, nie celebrytach :P).

      Usuń
    9. @Leleth - o to, to. Nawet, gdyby Josie podkochiwała się dlatego, że są sławni, to co w tym złego?

      Usuń
    10. *bardziej płytkie, nie mniej, miało być.

      Usuń
    11. Jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć, że Marlee - ta nowa, nadopiekuńcza Marlee Woodwork, nie będąca w stanie znieść myśli, że jej dzieci miałyby kiedykolwiek się wyprowadzić - ogranicza córce wychodzenie. Bardzo prawdopodobne wyjaśnienie i zapewne tak jest. To, co mi zgrzyta, to podejście samej Josie, która mówi, że wyjście byłoby niestosowne - tak jakby było coś złego w tym, że przebywałaby wśród zwykłych ludzi, a co, jest niby lepsza od nich? - i to, że nie próbuje. Nastolatki często są buntownicze, wiele dziewczyn w jej wieku po prostu wymknęłoby się bez wiedzy rodziców. Ale Josie tego nie robi, bo zwykłe życie poza pałacem zwyczajnie jej nie interesuje.
      Nie widzę nic złego w tym, że Josie zaprasza koleżanki, ani że cieszy się przyjazdem chłopców. Uważam, że zachowuje się, jakby była nie wiadomo kim, ponieważ (UWAGA, BĘDĄ SPOILERY):
      - dobiera sobie koleżanki tylko z najlepszych rodzin, jakby normalni ludzie nie byli jej warci,
      - uważa wyjście i spotkanie ze zwykłymi ludźmi za niestosowne, tak jakby była jakąś arystokratką, której nie wypada bratać się z pospólstwem,
      - chcąc zaimponować i przypodobać się Henriemu, chwali się, że są z Eadlyn prawie jak siostry, choć tak naprawdę księżniczka nawet jej nie lubi (a patrząc na to, jaki Edzia ma do niej stosunek, musiałaby być naprawdę durna, żeby nie zauważyć),
      - kradnie królewskie diademy, żeby paradować w nich przed kamerami (nagrywającymi program puszczany na cały kraj - to już nie jest to samo, co pięciolatka przymierzająca szpilki mamy dla zabawy) i udawać, że należy do rodziny królewskiej,
      - zniszczyła diademy księżniczki - jak można sobie pozwolić na coś takiego? za Clarksona to by ją chyba powiesili (tęsknię za nim...)

      Oczywiście, że Josie miała pełne prawo zadurzyć się w Ahrenie - przystojnym, starszym o trzy lata, mieszkającym tuż obok i zawsze dla niej miłym - nawet gdyby nie był księciem. Ale Edzia myśli (a ja nie mówię, że ma rację, tylko że z tego powodu to potępia), że Josie lubi go wyłącznie za to, że jest księciem. I podkochiwanie się w kimś tylko dlatego, że jest - nawet niekoniecznie za własne zasługi - znany, moim zdaniem jest bardziej płytkie, niż gdy podkochujemy się w kimś dlatego, że jest przystojny, albo potrafi grać na gitarze, albo ma ładny głos. (A żeby ktoś durzył się we wszystkich członkach zespołu jednocześnie, to nigdy się nie spotkałam, więc to dla mnie dziwne, ale może i faktycznie się zdarza, nie znam się.) Ale jeśli ktoś myśli inaczej, to nie zamierzam go przekonywać, każdy ma wszak prawo do własnego zdania.
      A może Edzia chce ten kraj puścić z dymem. To w końcu Antychryst i do tego potomek Evil Grzesia, i nigdy nie nazwałabym jej dobrą, miłą osobą. Więc czemu miałaby być uczciwa? Na pewno zna zasady dobrego wychowania, ale nie znaczy to, że się do nich stosuje, gdy nie widzi nikt ważny. Krzyczała na rodziców, żeby wynosili się z jej pokoju, to czemu dla innych miałaby być milsza.
      Okej, Amberly nie miała dworu, a pojawienie się dziewczyny podobnej do Josie w pałacu za Clarksona nie jest prawdopodobne. Ale nigdy nie mówiłam, że jest, tylko że chętnie bym to zobaczyła.

      Usuń
    12. "tak jakby było coś złego w tym, że przebywałaby wśród zwykłych ludzi, a co, jest niby lepsza od nich?" - no pojawienie się dziewczyny, która stanowi jednak kogoś z wysokiej klasy społecznej, skoro mieszka W PAŁACU i jej rodzina pozostaje w bliskich stosunkach z dynastią panującą, w typowym środowisku, mogłoby za niestosowne zostać uznane, a my oczywiście za wiele o wychowaniu Josie się nie dowiemy.
      "- dobiera sobie koleżanki tylko z najlepszych rodzin, jakby normalni ludzie nie byli jej warci," - tu następuje pytanie: czy mieszkająca w pałacu dziewczyna, która raczej nie wychodzi ot tak na miasto, a do szkoły zapewne nie chodzi, w ogóle ZNA "zwykłych" ludzi? Bo to, że dobiera sobie te koleżanki, mówi Edzia. A ile okazji na inne znajomości ma Josie przy aktualnym trybie życia? I skoro to nie jest nagła zmiana, skoro to trwa od urodzenia i jej to nie przeszkadza, to DLACZEGO miałaby coś zmieniać czy próbować zmienić? Niektórym odpowiada taki sposób wychowania.
      "- uważa wyjście i spotkanie ze zwykłymi ludźmi za niestosowne, tak jakby była jakąś arystokratką, której nie wypada bratać się z pospólstwem," - z punktu widzenia statusu Marlee jest kimś w rodzaju arystokratki, gdyby nadal istniały kasty, byłaby dwójką z jednej z najlepszych rodzin. Co do niestosowności: patrz wyżej.
      "- chcąc zaimponować i przypodobać się Henriemu, chwali się, że są z Eadlyn prawie jak siostry, choć tak naprawdę księżniczka nawet jej nie lubi (a patrząc na to, jaki Edzia ma do niej stosunek, musiałaby być naprawdę durna, żeby nie zauważyć)," - jak bardzo wiele piętnastolatek, które chcąc zaimponować komuś, opowiadają rzeczy wyrwane z kontekstu czy niezgodne z prawdą, gdzie tu "uważanie się za nie wiadomo kogo"? Co więcej, na przestrzeni tekstu Josie wyraźnie CHCE być blisko z Edzią i pragnie jej akceptacji, więc niekoniecznie musi widzieć w pełni stosunek tego Antychrysta do siebie.
      Co do całej sytuacji z diademami: nie pamiętam jej dokładnie, więc jej w szerszym kontekście nie omówię na razie.
      Okej, ale z jakiej racji ona ma prawo cokolwiek potępiać? Uprzedzając odpowiedź: wiem, wiem, Edzia jest Antychrystem, ale gdybyśmy mieli po prostu zaakceptować ten fakt to jaki sens w ogóle miałyby analizy? Zachowanie Edzi na przestrzeni całej książki jest zwyczajnie karygodne i podłe, a te pamiętniki to jeden z wielu przykładów tego. I można by to po prostu zaakceptować, wzruszyć ramionami i stwierdzić "no okej, taki ma ta postać charakter, a ludzie bywają podli, wiadomo", ale MY MAMY JEJ KIBICOWAĆ. EDZI. KOMUŚ TAKIEMU. A to kolejny dowód na to, że Edzi kibicować się nie da.
      Tylko, że stwierdzenie, że chciałabyś zobaczyć, jak Clarkson ją usadza, samo w sobie sugeruje, że to też wina Josie, jaka jest. A gdyby jednak przypuszczalnie Maksiu nie był dupą wołową, tylko synem swego ojca to zapewne Josie chodziłaby jak w zegarku, bo wychowano by ją w ogóle na innych zasadach.

      Usuń
    13. Właśnie o to chodzi, że Josie - przynajmniej moim zdaniem - NIE JEST żadną arystokratką. Jest taką samą dziewczyną, jak każda inna, tyle, że akurat jej matka przyjaźni się z Amisią. Nie czyni jej to lepszą od innych, nawet, jeśli ma 300 razy bardziej wypasioną chatę. (A klasy chyba właśnie po to zostały zniesione, żeby wszyscy byli równi, prawda?) Okej, może i nie miała okazji poznać zwykłych ludzi, ale te swoje koleżanki też musiała jakoś poznać, więc czemu nie innych? (Jeśli te koleżanki dobrała jej Marlee, a ona pozwala, żeby rodzice narzucali jej towarzystwo, to zupełnie nie zachowuje się jak nastolatka.) No dobra, ale i tak najbardziej nie znoszę jej za te diademy, po prostu nie rozumiem, jak ktoś może być tak rozpuszczony, żeby coś podobnego zrobić; a reszta to tylko dodatek.
      Edzia nie ma prawa potępiać ani tego, ani nic innego. To, jak sama się zachowuje, odbiera jej prawo do krytykowania kogokolwiek (no, może poza seryjnymi mordercami). I też uważam, że nie da się jej kibicować. Tylk odziwi mnie, że z tymi pamiętnikami nie zachowałaby się jeszcze gorzej, bo tego bym się po niej spodziewała.
      Gdyby Maxon był synem swojego ojca, to Josie byłaby pewnie ósemką głodującą na ulicy (to też bym chętnie zobaczyła). I dobra, może i to, jaka ona jest, to częściowo wina tego, jak została wychowana. Co jednak nie zmienia faktu, że denerwuje mnie i nie mogę jej polubić, i chciałabym zobaczyć, jak ktoś w rodzaju Clarksona ją usadza.

      Usuń
    14. Ale jej mama to LADY Marlee. A dziewczyna mieszkająca w pałacu, ze znajomościami u rodziny królewskiej i przebywająca w towarzystwie najważniejszych osób w państwie jest arystokratką. To, że jej rodzice nie byli urodzeni w rodzinach szlacheckich nic nie znaczy, bo rodzina królewska może przecież nadawać wszelkiego rodzaju tytuły. Poza tym, przyjaciele Amisi objęli ważne funkcje w państwie. Córka jednego z ważnych polityków, lub generała należy jednak do wyższej warstwy społecznej. Poza tym jej koleżanki - co z tego, że są bogate? Gdyby Josie nie mieszkała w pałacu, żyłaby w takiej samej willi jak one. I nie oszukujmy się, ale jej rodzina jest o wiele bardziej wpływowa od nich.

      Dowiedziałam się, że jestem nienormalną nastolatką. Ale wybór koleżanek przez rodziców nie wygląda tak:
      - A teraz musisz, moja piętnastoletnia córko przyjaźnić się z Sara! Tak mówię ja!

      Po prostu rodzice zapraszają do siebie znajomych i ich dzieci (nie w wieku nastoletnim. Nie trzeba czekać). Jeśli dzieci się lubią to fajnie. Jeśli nie to trudno. Bo wtedy nic z tego nie wyjdzie. A jeśli się zna kogoś od małego, to czemu miałoby się go pozbyć przy wejściu w wiek nastoletni? Jeśli kogoś lubimy i ktoś ma podobne zainteresowania, to co za różnica czy zapoznali nas rodzice? (I nie, rodzice nie kontrolują wszystkich moich znajomości rozmów itd.) A skąd Josie miałaby znaleźć "zwykłe" koleżanki? W normalnym świecie chodziłaby do szkoły z internatem dla dziewcząt z wyższych sfer lub do szkoły prywatnej w mieście. Dzieci polityków, generałów i szefów korporacji nie chodzą do zwykłych podstawówek.

      CDN (to długi komentarz)

      Usuń
    15. Może nie jestem normalna, bo nie widzę nic złego w aranżowanym małżeństwie. To znaczy - osiemnastka i pięćdziesięciolatek z wąsem jest złe. Ale gdyby rodzice mieli wybrać panience z otoczenia rodziny królewskiej (więc wychowanej inaczej niż inni) uroczego i miłego męża? why not? może mówię o tym tak lekko, bo wiem, że mi coś takiego się nie przydarzy i nie szukam romantycznej miłości (póki mąż lubi Doctora Who i rozumie, że to ja podejmuję decyzje... :P) A Josie to taka właśnie dziewczyna. Wyraźnie nie ma powodów, by nie ufać swym rodzicom.

      I nie mówię, że jest idealna. Nie. Bywa irytująca. A kradzież tiar była loltastyczna, bo:
      1. W "realu" bylaby niemożliwa.
      2. A nawet gdyby, to wywołałaby skandal.
      3. Wkurzyła tym Eadlyn, więc ma moją pełną zgodę (Też nie jestem uczciwa i sprawiedliwa jak widać. No nic, jakoś to przeżyję).

      Nienormalna Nastolatka, która chyba coś pomieszała w gramatyce, za co przeprasza.

      Usuń
    16. Mnie w całej "aferze tiarowej" bardziej interesuje to jakim cudem Josie udało się zgubić klejnoty, którymi te tiary były ozdobione. Dwa razy. Ja bym zaczęła podejrzewać, że królewski jubiler nie przykłada się do swojej roboty ;)

      W sumie to nawet nie wiem kto miałby tę dziewczynę upomnieć. Maksiu to dupa wołowa, jej ojciec siedzi w Czarnej Dziurze Fabularnej, a jej matka przez całą książkę podniosła głos na swoje dziecko chyba tylko raz. I to na Kile'a w sytuacji, gdy ten miał pełne prawo się wściec i zwymyślać wszystkich jak leci.
      Amisi natomiast w ogóle nie widzę w roli Superniani. Ona nawet nad własnymi dziećmi nie panuje co dopiero nad cudzymi.

      Usuń
    17. Z tego, co pamiętam, Lady w tym przypadku to nie taki tytuł jak Książę czy Hrabia, tylko po prostu Eadlyn tak nazywa Marlee i Lucy (w oryginale było to słowo Miss). Amisia wprawdzie zrobiła z Marlee swoją damę dworu, ale nie wydaje mi się, żeby nadawała jej jakiś tytuł, skoro planowali znieść klasy po to, żeby wszyscy byli równi.
      No to wygląda na to, że to Marlee specjalnie zapraszała najlepsze rodziny, żeby zapoznać swoje dzieci z odpowiednimi ludźmi. (A czemu nie zaprosiła, na przykład, znajomych z Kentu? Była taka otwarta i miła, no przecież musiała mieć jakieś koleżanki przed Eliminacjami.)
      I nie wszyscy wpływowi i bogaci posyłają dzieciaki do specjalnych szkół dla wyższych sfer. Niektórzy chcą je nauczyć normalnego życia, a nie chować rozpuszczone bachory, które myślą, że są najważniejsze na świecie i wszystko im się należy. (Ale prawda, Marlee pewnie nie posłałaby Josie do normalnej szkoły. Cass, co zrobiłaś z tą postacią, była taka fajna...)
      No nie, nie mogę się przekonać do aranżowanych związków. Powinno być się z kimś, kogo się kocha, a nie z osobą wybraną przez kogoś. I nieważne, że rodzice na pewno starają się znaleźć jak najlepszego kandydata, i on będzie miły, przystojny, pracowity, mądry, z podobnymi zainteresowaniami. Wciąż może po prostu nie zaiskrzyć pomiędzy nimi.
      No właśnie. Kradzież diademu księżniczki i do tego obnoszenie się z nim przed kamerami powinny wywołać skandal na skalę całego państwa, a może i większą. (Ale nie stało się tak, bo Cass nie umie w realizm.) Tymczasem Josie tak robi, ale wyjście na miasto uważa za niestosowne. No coś tu jest nie tak.

      Usuń
    18. Jeśli chodzi o związki aranżowane, to mam znajomego z Indii, któremu właśnie rodzice znaleźli przyszłą żonę. Okazuje się, że nie jest to aż takie tragiczne. Mimo że są zaręczeni, to ślub ma być dopiero w przyszłym roku. Czas narzeczeństwa służy temu, żeby poznali się i zdecydowali, czy zdecydują się na ślub. Jeśli któreś stwierdzi, że to nie to, nikt nie będzie ich zmuszał. W dodatku są w podobnym wieku (nie młodziutka dziewczyna i stary dziad).
      Myślę, że mamy takie nastawienie do aranżowanych związków, bo znamy je głównie z filmów, gdzie właśnie młodziutka bohaterka, mimo posiadania ukochanego, była zmuszana do ślubu ze starym dziadem. Takie coś jest oczywiście okrutne i godne potępienia. Ale nie zawsze wygląda w ten sposób. Myślę nawet, że niektórzy mogliby ucieszyć się z takiej możliwości (chodzi mi głównie o tych, którzy mają problemy z nawiązywaniem znajomości).

      Usuń
    19. Marlee porwali kosmici. Nowa wersja nie integruje się z nikim poza Amisią i swymi dziećmi. A teraz masz pretensje do Josie, że jej rodzice zachowują się dziwnie?

      Usuń
    20. +1 do tego, co mówi tuptaczek. Szczerze mówiąc gdybym sama miała się hajtać, to aranżowane małżeństwo by mi zupełnie nie przeszkadzało, bo tak czy inaczej w związku nie szukałabym wielkiej, romantycznej miłości, ale tego, żebym z partnerem się dogadywała i żebyśmy mogli na sobie nawzajem polegać/wspierać się. Wiem, że mam cyniczne i pragmatyczne podejście do życia, ale jestem przekonana, że to nie ja jestem jedyną dziwną, ale po prostu niektórym ludziom taki układ odpowiada. Nie chcę oczywiście teraz przekonywać, że to jedyny słuszny model, ale też nie demonizujmy, bo różni ludzie mają różne oczekiwania względem małżeństwa.

      Usuń
    21. Aha, jeszcze a propos posyłania dzieciaków do lepszych szkół. Bo, tak jakby, dziewczyny przecież doszły do wniosku, że Maksiu nic nie zrobił ze szkolnictwem, a więc istniały zapewne albo prywatne szkoły z dobrą jakością nauczania, albo państwowe szkoły, do których wcześniej chodziły szóstki i siódemki, więc pewnie poziom nauczania nie był najlepszy, bo tam kształciły się osoby, które przecież nie miały zostać lekarzem czy profesorem fizyki, ale sprzątaczką czy pracownikiem na budowie. Nawet jeśli do tych drugich teraz może pójść każdy, to nie dziwi mnie, że jeśli ktoś ma kasę, to woli posłać dziecko do płatnej renomowanej szkoły, zamiast skazywać je na kiepską edukację w ramach jednoczenia się z uciskanymi klasami. No a Maksiu to Maksiu, pewnie nawet nie zarejestrował problemu w swojej pustej mózgowinicy, więc wprowadzenie chociażby tak oczywistej oczywistości jak stypendia dla najlepszych z biedniejszych rodzin tym bardziej go przerosło. A więc absolutnie rozumiem, czemu Josie nie ma żadnych koleżanek spośród innych klas - po prostu system na to nie pozwala, bo nawet jeśli klasy zostały zniesione, to nadal istnieje między nimi przepaść finansowa, z którą najwyraźniej nikt nic nie zrobił.

      Usuń
  9. Nie rozumiem jednej rzeczy - czemu Edzia nie postawiła warunku, że wybierze kandydatów w sposób normalny, to jest przez przejrzenie ich zgłoszeń, a nie losowanie? Wiem, że tych kartek było w cholerę i jeszcze ciut ciut, ale chyba lepiej wiedzieć o kandydacie przynajmniej z jakiej jest rodziny, czym się zajmuje, jakie ma hobby, niż iść w wielką niewiadomą. Uniknęlibyśmy sytuacji w której przed gardzącą "plebsem" Edzią staje chłopaka całe życie pracujący w polu - oszczędziłoby to potencjalnemu kandydatowi masy przykrości. Nie mówiąc o tym, że jakby nie patrzeć byłoby to przydatne przy urządzaniu tych nieszczęsnych pokoi. Tak, wiem że to wszystko po to, żeby jeden z kandydatów w ogóle trafił do puli, no ale jednak mało to logiczne.
    Josie jest sympatyczna i chyba zaczynam ją lubić, za to przeraża mnie fakt, że Edzia nie ma zamiaru upomnieć brata, że nie należy grzebać w rzeczach innych ludzi. Biorąc pod uwagę późniejszą scenę, gdzie złości się, że Josie zabrała jej diadem - hipokryzja level hard. W dodatku bardzo niewychowawcza.

    Farmaceutką co prawa jeszcze nie jestem, ale pilnie studiuję, żeby na tytuł zasłużyć ;) "Iladian" mnie urzekł <3

    OdpowiedzUsuń
  10. A właśnie, zastanawia mnie jedna rzecz - co się stało z Kriss? Nie było jej na ślubie Ami (jeśli dobrze pamiętam, czytałam tylko analizy, ksiopka nie), teraz też o niej ani słowa... Czyżby wylądowała w Czarnej Dziurze Fabularnej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kriss dostała depresji i dopiero X lat później poznała swojego męża (który nie pochodził z Illei, przyjechał zza granicy), nie mają dzieci. Amen.

      Usuń
    2. no tak, nie zdobyła męża, więc od razu depresja. ;p typowe dla cassolandu, jak mniemam. A dzieci nie mają, bo nie było ich jak wcisnąć do fabuły, zapewne.
      Ale byłoby fajnie, gdyby Kirss dalej była rebeliantką i knuła przeciw Maksiowi i Amisi. ;D

      Adria

      Usuń
  11. Ok, mam pytanie, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Wcześniej król wybierał kandydatki, przyglądał się nim chociaż z grubsza (czy są ładne albo mają jakieś znajomości), to wiemy. Czy teraz chłopcy są po prostu losowani w ciemno? Nikt ich nie sprawdza i to tylko kwestia statystyki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *przyglądał się im

      Usuń
    2. Tak, bo na tym polegać miały tradycyjne Eliminacje - na ślepym losowaniu, choć SPOILER ojciec Clarksona, o ile mnie pamięć nie myli, też dziewczyny dla syna sam wybrał.

      Usuń
  12. Ekhm. Nie wiem, czy ktoś już zwrócił na to uwagę w komentarzu, ale macie literówkę w pierwszym słowie :) (ROZDIZAŁY).

    OdpowiedzUsuń
  13. Może źle pamiętam, ale coś mi kołacze w głowie, że Maxon sam wybrał Americę, bo miała taki piękny, promienny uśmiech na zdjęciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej promienny uśmiech skomentował, ale ojciec pokazał mu już wybrane kandydatki.

      Usuń
  14. Edzia (tudzież Iladian, Boże, jak mnie to rozbawiło xD Pozdrowienia z lekarskiego...) jest naprawdę paskudna. Jej stosunek do świata, rodziców, ludzi dokoła jest tak tragiczny, że zastanawiam się, dlaczego rodzina jej jeszcze nie pozbawiła prawa dziedziczenia xD Toż to się nie nadaje absolutnie na królową. Sam fakt, że ona naprawdę nie rozumie, że gdyby Josie zrobiła coś głupiego czy nieodpowiedniego to naprawdę odbiłoby się echem po kraju? Ta mała może i jest nieco rozchichotana, ale bez przesady, to nie grzech, a przynajmniej ogarnia co i jak. Ech... Q___Q Jak ja współczuję ludziom żyjącym w otoczeniu tej "królewny".

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten Antychryst jeszcze nie pokazał się w pełnej krasie suczy i abominacji, i to jest w tym wszystkim najstraszniejsze. Ciarki mnie przechodzą.

    Josie to jest zwykła nastolatka, nawet nie przesadnie stereotypowa - ot, po prostu przeżywająca duże zmiany (nastką nie jestem, ale też bym przeżywała, gdyby się nagle okazało, że w moim domu ma się pałętać nagle 35 chłopców. Przeżywam jak kotka kocięta, jeśli dwie osoby się pojawiają! nie wiem, gdzie się schować. Więc co dopiero 35?)

    Kawał dobrej roboty.
    Wprowadzam u siebie nową tradycję. Za użeranie się z abominacją, wstawiam gifa ze szczeniaczkiem. Trzeba w końcu trochę odsapnąć.
    Chociaż dzisiaj, to w sumie aż dwa szczeniaczki będą. Bo były złe rozdziały.

    http://images6.fanpop.com/image/photos/33400000/Castiel-supernatural-33439548-500-220.gif

    https://38.media.tumblr.com/d783c7b7dcbc5da54209bc926742be71/tumblr_nuo46jmK1J1tsnnxio1_500.gif

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie zastanawia, co to właściwie jest ta "czarna dziura fabularna"? Bo często wspominacie o tym w kontekście odsyłanych służących. Ale skoro fabuła jest pierwszoosobowa, to dlaczego bohaterka, miałaby wiedzieć albo interesować się tym co się dzieje ze służbą, jeśli nie jest akurat jej potrzebna?

    To samo z nie posiadaniem dzieci. Powodów, jak same zauważyłyście może być całkiem dużo, więc dlaczego zakładać, że to ma być tragedia, a nie właśnie niechęć do ich posiadania?

    Co do pamiętników: Biedna Josie jeszcze tego nie wie, ale jeśli coś się zapisze, to najprawdopodobniej znajdzie się ktoś, kto to przeczyta, więc jeżeli coś ma pozostać sekretem, to należy nie zostawiać po tym żadnych śladów.

    Pozdrawiam
    Wiciokrzew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albowiem ludzie nie mają prawa do prywatności i w pałacu, miejscu zamieszkania monarchy i jego rodziny, należy oczekiwać chamstwa i słomy z butów i za oczywistość przyjąć, że nikt nie będzie na tyle kulturalny, by nie grzebać w rzeczach znajdujących się w Twoim pokoju i nie czytać Twoich pamiętników.
      Co to w ogóle za podejście?

      Usuń
    2. Dziewczyna żyje w otoczeniu rodziny królewskiej. Łatwo się domyślić, że może się znaleźć dziennikarz zainteresowany zdobyciem tych pamiętników. Albo służący chętny je sprzedać. Albo troskliwi rodzice martwiący się o dziecko.

      Usuń
    3. Jakoś nigdzie, na przestrzeni całej serii nie ma mowy o dziennikarzach WŁAMUJĄCYCH SIĘ do komnat na trzecim piętrze, gdzie mieszka rodzina krolewska, a więc zapewne (na miarę realiów Cassoaldnu) najlepiej strzeżonym piętrze. Służący w pałacu wiedzą, że Josie nie ma żadnych wpływów i nie wie o rzeczach istotnych/naprawdę skandalicznych, więc nie mają powodów jej pamiętniczków nastolatki sprzedawać. A argument z rodzicami...? No sorry, to akurat można podpiąć wszędzie. I tak, mają prawo zajrzeć do pamiętnika córki. Jeśli zajdzie podejrzenie, że ta ma kłopoty/coś złego się z nią dzieje. Wskaż mi proszę, gdzie Josie w JAKIKOLWIEK sposób prowokuje swoim zachowaniem do pomyślenia "ooo,może coś się dzieje, rodzice powinni poczytać jej pamiętnik". Bo nie ma takiego fragmentu. Pamiętnik z kolei jest tak samo prywatny jak list. Idąc tym tropem - po co ktoś w ogóle pisze listy?

      Usuń
    4. Nie twierdzę, że prowokuje. Tylko że pisząc pamiętnik, należy się liczyć z tym, że może ktoś go przeczyta.

      A dziennikarze włamujący się do pokoi rodziny królewskiej? W poprzednich częściach rebelianci nie mieli z tym problemów, więc czemu nie dziennikarze?
      Poza tym może nie chodzić o same jej wpływy, ale ośmieszenie rodziny królewskiej.

      Usuń
    5. Z taką możliwością należy się liczyć przy wszystkim pisząc COKOLWIEK, a akurat w pałacu można oczekiwać od pozostałych lokatorów lepszego wychowania, a więc nie grzebania w cudzych rzeczach, które znajdują się w jego prywatnym pokoju.

      Rebelianci mieli broń. I atakowali wszyscy na kupę, z radosnym "hurra!". Chciałabym zobaczyć tłum dziennikarzy z pistoletami, wbiegających tabunem do pałacu, żeby dostać się do komnat na najwyższym piętrze, bo A NUŻ ktoś pisze pamiętnik.

      Usuń
    6. Nie muszą się włamywać osobiście. Wystarczy że przekupią jakąś pokojówkę, albo specjalistę od wymiany żarówek.

      Ba. Wystarczy założyć odpowiedni strój i jak widzieliśmy w ostatniej części poprzedniej trylogii, nikt nie zauważy, że jest się kimś obcym.

      I tak. Należy uważać co się pisze, a nawet co się mówi.

      Usuń
    7. No dobra, ale bez jaj, skoro mała tyle gada i wie że sama wychodzić nie powinna a z byle kim zadawać sie nie może, bo, jak już ustaliliśmy, jest powiązana z rodziną królewską to nawet dość prawdopodobne że jakaś pokojówka mogłaby pamiętnik zabrać i spróbować sprzedać do gazet. Ot, pośmiejmy sie z dziewczyny mieszkającej w pałacu, z kim ci Schreave mieszkają.
      I tak, zgodzę się, że czytanie cudzych wpisów jest wredne, złośliwe i nie powinno się tego robić, ale z drugiej strony to pałac, a mi osobiście z pałacem kojarzą się takie gierki w poznawanie cudzych sekretów. A nawet jeśli tu nikt nie knuje tak skomplikowanych intryg (w końcu to cassoland) to Wiciokrzew nadal ma racje, bo pisząc pamiętnik trzeba pamietać że nie wszyscy ludzie są moralni i ktoś moze go przeczytać. Po prostu. Dotyczy to każdej dziewczyny, a takiej żyjącej "na świeczniku" już absolutnie.
      T.

      Usuń
    8. Dokładnie to miałam na myśli.

      I dalej nie wiem o co chodzi z "czarną dziurą fabularną"...

      Usuń
    9. Czarna dziura fabularna z grubsza polega na tym, że wszystkie postacie dalszoplanowe pojawiają się tylko po to, gdy mają wejść w jakąś interakcję z głównymi bohaterami, a gdy interakcja się skończy, znów znikają bez śladu. Nie przewijają się nigdzie w tle, nie słychać nic o nich... Jak wessane w czarną dziurę ;)

      Usuń
    10. A. To ma sens. Chociaż będę się upierać, że jednak w wypadku służby i narracji pierwszoosobowej takie znikanie jest trochę mniejszym błędem.

      Dziękuję za wyjaśnienie. :)

      Usuń
  17. Wpisałam w Google Iladian. Genialne skojarzenie, siedzę i wyję ze śmiechu :-)
    Analiza świetna, ja również uważam Josie za normalną osobę - na dodatek umie uprzejmie odpowiadać na chamskie/złośliwe teksty.
    Czytam Was od dawna :-)
    Anko

    OdpowiedzUsuń
  18. W życiu nie czytałam o bardziej wnerwiającej, rozpuszczonej, przekonanej o własnej wyższości kretynce, która w dodatku ma być bohaterką pozytywną. Naprawdę nie jestem w stanie pojąć, jak ktoś może zachwycać się tą książką.
    Lipcowa

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja w sprawie failu bardzo zaprzeszłego:) Otóż rebelianci pochodzili z "nielegalnych kolonii nienawidzących Illei". A kolonia to terytorium znajdujące się poza granicami kraju i zależne gospodarczo i politycznie od metropolii. Więc jak taki twór może być nielegalny? Te kolonie należały do obcych państw, i te państwa wspierały Mieciów i Heniów, a Ikea uznawała taki układ za nielegalny? No z tego co pamiętam to chyba nie. Wydaje mi się, że Cass użyła niepoprawnego terminu. Jeśli już rebelianci skądś pochodzili, to z bezprawnie przez siebie zajmowanych obszarów. Tak mi się przynajmniej zdaje.

    Feanaro

    OdpowiedzUsuń
  20. Edzia jest tak samo wkurzająca jak większość bohaterek opka, tylko chyba wkurza bardziej, bo to opko drukiem wydano :P tam też Mary Sue jest otoczona infantylnymi blond lasiami paplającymi o chłopcach bez przerwy. Mnie na razie najbardziej razi ten brak JAKICHKOLWIEK urzędników, dworaków, ludzi od wszystkiego -.- Królu Słońce, gdzie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie mogę pozbyć się wrażenia że Cass swoją wiedzę jak wygląda organizowanie jakichkolwiek pałacowych eventów czerpała z drugiej części Shreka xD Pamiętam że królowa i król osobiście chcieli dopilnować wszystkich aspektów ślubu, ale to było raczej zdeterminowane tym, że od dawna nie widzieli swojej córki i chcieli wyprawić jej wesele jakie zapamiętałaby do końca życia - żeby pokazać właśnie jak bardzo ją kochają. Ale Cass oczywiście nic nie zrozumiała, co dla niej typowe. Dodatkowo biedaczka jeszcze nie ma pojęcia jak istotna jest rola pary królewskiej gdy brakuje rządu i innych instytucji które rządziłyby krajem ( bo tych pewnie w Cassolandzie nie ma... ). I wtedy zdajesz sobie sprawę że jakaś autorka czerpie swoją wiedzę z bajek - na dodatek błędnie przekładając je na rzeczywistość - a jej poTWORY są uznawane za bestsellery...
    Tracę wiarę w ludzkość ;_;

    OdpowiedzUsuń
  22. jak czytałyście ostatnią książeczkę to się mocno zdziwiłyście? :D

    OdpowiedzUsuń