niedziela, 14 lutego 2016

Rozdziały III i IV


Te analizy chyba nie będą zbyt śmieszne. Bo i materiał źródłowy zdecydowanie przestał być zabawny.

Naprawdę – czuję się oszukana. „Rywalki” były komicznie głupią literacką gumą do żucia o smaku waty cukrowej. Bawiło mnie tam wszystko, od Scary Sue Celeste, przez szwagra z NorwegoSzwecji, po rebeliantów konkurujących frakcji mijających się w drzwiach pałacu.

W „Następczyni” nie bawi mnie niemal nic; szczerze mówiąc, podczas czytania tej książki ogarniały mnie uczucia podobne do tych, które towarzyszyły mi podczas przebijania się przez „Intruza”.

Czy oznacza to, że czeka nas dużo przemocy i tru loffów z piekła rodem? Na szczęście nie. Czeka nas za to przebywanie z Eadlyn Schreave i uwierzcie mi - ta jedna postać wystarczy nam za wszystkich Jaredów i Ianów tego świata.

* wzdycha ciężko * Zaczynamy.




Rozdział 3


Jak dowiedzieliśmy się z poprzedniej analizy, Eadlyn będzie musiała wkrótce urządzić własne Eliminacje, albowiem Cass uświadomiła sobie, że nie ma co ograniczać się do standardowych dwóch tru loffów, skoro można ich mieć trzydziestu pięciu Maksiu szczerze wierzy, iż tym sposobem uda mu się podnieść morale ludu; pomysł ten, oględnie rzecz ujmując, nie przypadł do gustu naszej heroinie.

Postanowiłam zjeść obiad w pokoju, bo nie miałam ochoty w tym momencie oglądać rodziny. Byłam zła na nich wszystkich: na rodziców za to, że są szczęśliwi, na Ahrena za to, że osiemnaście lat temu nie pospieszył się trochę, na Kadena i Ostena, że są o tyle młodsi.

Ja rozumiem rozżalenie i nawet chwilową niechęć do rodzeństwa, ale... co ma do tego udane pożycie małżeńskie królewskiej pary? Pomijając już fakt, że Maxon obecnie jest raczej daleki od radości, nawet gdyby król z królową darzyli się szczerą niechęcią, nie zmieniłoby to niczego w kwestii Eliminacji.

Neena przynosi swej panience posiłek i sugeruje jej, by spróbowała wymigać się od konkursu stwierdzeniem, że już kogoś kocha. Dziewczyna odpowiada, że fortel się nie uda, bo oznajmiła rodzicom wprost, że nie lubi żadnego z „odpowiednich” kandydatów.

A może któryś z gwardzistów? Pokojówkom często się to zdarza – zasugerowała ze śmiechem.
Skrzywiłam się.
Może pokojówkom, ale ja nie jestem w końcu aż tak zdesperowana.
Jej śmiech umilkł.

- No i czego się nadymasz, kocmołuchu? Chyba nie sądziłaś, że mężczyzna, który mógłby spodobać się TOBIE byłby jednocześnie odpowiedni DLA MNIE!

Bułkę przez bibułkę: 5
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 4

Natychmiast zauważyłam, że poczuła się bardzo dotknięta, ale mówiłam przecież prawdę. Nie mogłam się zdecydować na byle kogo, a co dopiero na gwardzistę.

Bułkę przez bibułkę: 6
Samochwała w kącie stała: 5

...To będzie naprawdę ciężka przeprawa, moi drodzy. Przygotujcie sobie spory zapas alkoholu.

A swoją drogą – wkrótce przekonamy się, że punkt widzenia Eadlyn jest dosyć kuriozalny, zważywszy na jej sytuację życiową, a nabiera jeszcze mniej sensu gdy uświadomimy sobie, że dziewczyna ma być w założeniu postacią pozytywną, nie zaś pustą Barbie w rodzaju Celeste 1.0.

Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu poddani oczekują ode mnie pewnych rzeczy.
Oczywiście.

Primo: we właściwym momencie dowiemy się, czego NAPRAWDĘ oczekują od ciebie poddani – i będzie to jedna z piękniejszych scen tej książki.

Secundo: Gwardziści to – zgodnie z dawnym systemem kastowym – Dwójki. Nawet bez klas stanowią elitę narodu będąc bogatymi, wysportowanymi młodzianami w służbie ojczyźnie. Jeśli nie planujesz poślubić zagranicznego księcia, to obawiam się, że nie znajdziesz już nikogo stojącego wyżej na drabinie społecznej.

Użyj mózgu, Luke: 4

Edzia odprawia pokojówkę do Czarnej Dziury Fabularnej (widzę, że pewne zwyczaje przechodzą z pokolenia na pokolenie).

Skubnęłam czekoladkę, ale potem zrezygnowałam na dobre z posiłku i przebrałam się w szlafrok. Nie mogłam przekonać teraz mamy i taty, a Neena niczego nie rozumiała. Musiałam porozmawiać z jedyną osobą, która była w stanie przyjąć mój punkt widzenia, osobą, która czasem wydawała się moją drugą połówką. Potrzebowałam Ahrena.

...Cass? Biorąc pod uwagę, jak zamierzasz poprowadzić wątek bliźniaków, zaklinam cię: dla dobra nas wszystkich zrezygnuj z tego rodzaju niepokojąco incestowych w swym brzmieniu wstawek.

Eadlyn udaje się do pokoju brata, który jest zajęty pisaniem listu; dziewczyna komentuje w myślach, że Ahren jest niezwykle podobny do swojego ojca. Chłopak gani ją za wchodzenie bez pukania, ale kiedy siostra oznajmia mu, że ma poważny problem, zaprasza ją do środka. Okazuje się, że tworzony przez niego list jest listem miłosnym, zaadresowanym do Camille. Edzia nie rozumie, jaki jest sens produkowania się na papierze, skoro i tak codziennie gadają przez telefon – czyżby w Illei wreszcie nie trzeba było bulić majątku za cenne impulsy? - ale brat tłumaczy jej, że rozmowy służą do ustaleń, jak ukochanej osobie minął dzień, zaś listy to sposób na wyrażanie uczuć. Ostatecznie Eadlyn przekazuje Ahrenowi przerażającą wieść o Eliminacjach, na którą brat reaguje wybuchem śmiechu.

Przestań, na miłość boską! Co mam zrobić?
Skąd ja mam wiedzieć? Nie pojmuję, dlaczego oni myśleli, że to się w ogóle może udać – dodał, wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha.

Lubię Ahrena, a w przyszłości polubię go jeszcze bardziej. Nie jest on może moim ulubionym bratem Edzi – ten tytuł już zawsze będzie należał do Kadena – ale tak czy inaczej to jedna z niewielu postaci w tej książce, która wzbudza moją autentyczną sympatię. Cass, dlaczego to nie Ahren jest narratorem „Następczyni”? Zamiast tej szmiry moglibyśmy mieć całkiem ciekawe dzieło.

Co chcesz przez to powiedzieć?
Wzruszył ramionami.
Nie wiem. Przypuszczałem, że jeśli kiedykolwiek wyjdziesz za mąż, to z pewnością nieprędko. Myślałem, że wszyscy tak uważają.
A co przez to chcesz powiedzieć?
Doczekałam się w końcu tak potrzebnego mi ciepłego dotyku, gdy Ahren wziął mnie za rękę.

Caaaaaass....

Daj spokój, Eady. Zawsze byłaś niezależna. Jesteś urodzoną królową. Lubisz mieć nad wszystkim kontrolę, robić wszystko sama. Nie przypuszczałem, że znajdziesz partnera, zanim będziesz miała szansę przynajmniej przez pewien czas rządzić samodzielnie.

Tłumaczenie: Wszyscy obstawiali, że nigdy nie złapiesz chłopa, bo nawet święty by z tobą nie wytrzymał.

Tak naprawdę od samego początku nie mam wyboru – mruknęłam i pochyliłam głowę, nie odrywając spojrzenia od mojego brata.
Wydął lekko wargi.
Biedna mała księżniczka. Więc nie masz ochoty rządzić światem?

Widzicie? To NAPRAWDĘ byłoby lepsze dzieło.

Siedem minut. To powinieneś być ty! Wolałabym siedzieć teraz sama i coś sobie gryzmolić, zamiast pracować nad tymi głupimi dokumentami.

Cóż, Ahren może przypominać Maksia z wyglądu, ale wygląda na to, że to raczej drugie z bliźniąt wdało się w tatusia.

Ahren chce wiedzieć, skąd w ogóle wziął się ten dziwaczny pomysł:

- Tata ma problemy z opozycją, więc stara się odwrócić jakoś uwagę opinii publicznej. – Potrząsnęłam głową. – Sytuacja jest naprawdę zła. Ludzie niszczą innym domy i sklepy. Niektórzy giną. Tata nie jest do końca pewien, skąd to się bierze, ale uważa, że stoją za tym przede wszystkim młodzi w naszym wieku, pokolenie dorastające bez klas.

Których z pewnością uspokoi telewizyjny show „Kto poślubi mego syna moją córkę”.

W sumie to nawet mnie to nie dziwi. Kochani, umówmy się – to Maxon. Uprzedzałyśmy Was w epilogu, że tak będzie. Ba – uprzedzałyśmy Was o tym już w „Rywalkach”. Od początku wiadomo było, że gdy Maksiu dorwie się do władzy, w kraju zapanuje chaos. Z ręką na sercu – zdziwiłabym się głęboko, gdyby okazało się, że królowanie idzie mu jak z płatka. Ten facet spędził całą młodość szukając wszelakich możliwych wymówek, żeby tylko nie musieć pracować; nic dziwnego, że przerasta go obecna sytuacja. Maks nawet w czasach pokoju i prosperity miałby marne szanse na zajęcie pierwszego miejsca w plebiscycie na władcę roku.

Ahren nie rozumie, dlaczego dorastanie bez klas miałoby kogokolwiek unieszczęśliwić; Eadlyn tłumaczy mu, że kasty wprawdzie zniknęły formalnie, ale starsze pokolenia nadal sztywno trzymają się dawno ustalonych norm, w związku z czym młodzi ludzie nie mogą się kształcić i znaleźć zatrudnienia czy małżonka wśród dawnych elit.


...Cass? Mam pytanie. Jak to możliwe, że ci wszyscy miłośnicy klas społecznych WIEDZĄ, skąd wywodzi się dany osobnik?

Kochani, pamiętacie jak marudziłam podczas analiz trylogii, że kasty są jak ninja (albo rebelianci) – nikt nigdy tak naprawdę ich nie widział? Cóż, możemy obecnie zaobserwować, jak ów brak konsekwencji okrutnie mści się na autorce.

Członkowie kast właściwie niczym się od siebie nie różnili; nosili takie same ubrania, załatwiali swe codzienne sprawy w tych samych miejscach. Jedyne co ich dzieliło to zawód i zapewne jakiś wpis w papierach. Jeśli obecnie do zarozumiałego właściciela agencji modelek, mieszkającego w Whites przyjedzie młody człowiek urodzony w Palomie, szukający szczęścia na wybiegu... to skąd ów właściciel będzie wiedział, do jakiej kasty należeli starzy chłopaka?

Pozwólcie, że coś Wam pokażę. To mapa Illei opublikowana przez Cass z okazji wydania HEA.


Jak widzimy, prowincje zajmują mniej więcej taki sam obszar, jak dawniej stany - a w Illei nie ma wszak nakazu tkwienia przez całe życie w obrębie swego miejsca urodzenia. Wygląda na to, że Cass po prostu zapomniała, że stworzony przez nią świat to nie dystrykt dwunasty z „Igrzysk”, gdzie wszyscy znali się od pieluch.

Wiecie, skąd to wiem? Przypomnijcie sobie scenę z „Rywalek”, kiedy Amisia stoi w kolejce do złożenia wniosku. Wspomina tam, że przed Urzędem Obsługi Prowincji Karolina ciągnie się długa kolejka. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, jak duża jest Karolina – czy jej obszar jest bliższy miastu, czy też może całemu stanowi. Teraz jednak mam mapę. Pamiętajcie – urząd obsługi prowincji.

Spójrzcie jeszcze raz na rysunek.

...To faktycznie musiała być bardzo, BARDZO długa kolejka.

Jestem absolutnie pewna, że Cass tworząc pierwsze rozdziały „Rywalek” z jednej strony nie zastanawiała się zbytnio nad tego typu kwestiami, a z drugiej podświadomie wyobrażała sobie miejsce zamieszkania Singerów jako znacznie mniejsze, gdzie wszyscy wszystkich znają i każdy spędza większość życia nie wyściubiając nosa ze swojego podwórka. I faktycznie mogłoby tak być w przypadku pojedynczego miasteczka – sęk w tym, że, po pierwsze, Illei najwyraźniej obca jest instytucja miast jako takich (wszyscy bohaterowie serii identyfikują swoje miejsce zamieszkania tylko i wyłącznie poprzez prowincję, do której należą), a po drugie, jak już wspomniałam, nie ma żadnych przeciwwskazań, by szary obywatel przeprowadził się na drugi koniec kraju. A skoro tak – to prześwietlanie historii rodziny potencjalnego pracownika byłoby nieco skomplikowane, zwłaszcza że Maxon, który pragnął wszak raz na zawsze skończyć z kastami zapewne kazał zniszczyć/spalić/schować głęboko w piwnicy wszystkie dokumenty traktujące o dawnej przynależności klasowej; plotki i długa pamięć nie na wiele się zdadzą w obliczu tak wielkiego państwa, a w Illei nie istnieją media społecznościowe, dzięki którym można by potajemnie wybadać pochodzenie delikwenta. Jeżeli w dodatku przyjmiemy, że gęstość zaludnienia prowincji przypomina tę w dzisiejszych stanach Ameryki, to do zachowania pewnej anonimowości wystarczyłoby poszukać pracy kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów od domu. Oczywiście, nie załatwi to samej istoty problemu, ale śmiem twierdzić, że konieczność dojeżdżania do roboty to niewielka cena za możliwość chodzenia po ulicy bez strachu, iż za chwilę oberwie się w łeb (o ile, rzecz jasna, członkowie dawnej elity nie noszą przy sobie magicznych monokli, dzięki którym w sekundę mogą się zorientować, że rozmawiają z jakimś pastuchem wywodzącym się z rodu Siódemek).

Suma summarum, wychodzi na to, że Illeańczyków gubi przede wszystkim ich niechęć do opuszczania rodzinnych stron i kryształowa uczciwość, bowiem w obecnej sytuacji potencjalny pracodawca mógłby legalnie poznać korzenie potencjalnego pracownika niemal wyłącznie poprzez rozmowę kwalifikacyjną...



…Oooch.

...Wiecie co? Właśnie uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej od kilku minut produkuję się po próżnicy, popełniłam bowiem najgorszy z możliwych błędów i przyjęłam za zmienną niezależną stworzony przez Cass obraz rzeczywistości.

Wkleję Wam teraz cytat zawierający sparafrazowane przeze mnie wyżej tłumaczenie Edzi:

Cóż, ja dorastałam, wiedząc, że kiedyś zostanę królową. I już, nie miałam żadnego wyboru. Ty wiedziałeś, że masz różne możliwości. Możesz wstąpić do armii, możesz zostać ambasadorem, możesz zrobić wiele rzeczy. Ale co by było, gdyby się okazało, że tak się nie dzieje? Co by było, gdybyś nie miał tych wszystkich możliwości, które twoim zdaniem powinieneś mieć?
Hmm – powiedział, zaczynając rozumieć. – Czyli nie dostają pracy?
Pracy, wykształcenia, pieniędzy. Słyszałam o ludziach, którzy nie pozwalają dzieciom na małżeństwo z powodu dawnych klas.

Na niechęć potencjalnych teściów (posiadających w dodatku magiczne monokle) niewiele da się poradzić; co do reszty natomiast...

Kochani, zapomnijmy na chwilę o roztaczanej przez Cass wizji okrutnych snobów, złośliwie uniemożliwiających młodzieży realizowanie swoich marzeń i skupmy się na podkreślonym przeze mnie słowie. Pamiętacie może rozdział trzeci „Rywalek”? Amisia opowiada w nim o swoim wykształceniu; dowiadujemy się, że za jej edukację odpowiadała Magda. Aspen, jako Szóstka, uczęszczał do szkoły publicznej; w „Elicie” wychodzi zaś na jaw, że Kriss – Trójka mogła się kształcić prywatnie u najlepszych profesorów. Biorąc to wszystko pod uwagę, muszę spytać:

Cass? Czy Maxon zrobił coś – cokolwiek – by po zniesieniu klas uporządkować ów bajzel w sferze szkolnictwa? Bo jeśli nie to... no cóż... najprawdopodobniej powodem, dla którego progenitura dawnych członków niższych kast nie dostaje z marszu pracy w agencji nieruchomości czy miejsca na prestiżowej uczelni medycznej jest to, że NIE MAJĄ KU TEMU ŻADNYCH KWALIFIKACJI.

Słuchajcie, ja wiem, że dany scenariusz brzmi dosyć nieprawdopodobnie, ale... to Maxon. Ten sam Maxon, który w swoim czasie planował wysłać inwalidów i przeżartych dragami narkomanów na plac budowy; ten sam Maxon, który był głęboko zaskoczony, że członkom niższych kast czasami nie starcza na chleb (no i dobra, tu punkt dla niego, albowiem udowadniałyśmy z Beige tysiące razy, że owszem, starcza – ale wszyscy wiemy, co próbowała przekazać Kiera). NAPRAWDĘ nie zdziwiłoby mnie, gdyby okazało się, że facet po prostu zapomniał o tak nieistotnym szczególe jak to, że samo skasowanie numerków nic nie da, jeżeli nie zapewni się dzieciakom z rożnych środowisk szansy na równy start.

Kasty mogły zniknąć, ale starsze pokolenie zachowało przecież swoje zawody i zarobki, a więc jeżeli król Maksiu nie wprowadził, dajmy na to, powszechnego obowiązku szkolnego, to dziecko pary bezdomnych czy nawet zasuwających na sto etatów pracowników fabryki (Czwórki nie chodziły do szkół) najzwyczajniej w świecie nie miałoby szans podczas egzaminów wstępnych na wyższą uczelnię. Do tej pory w Illei zawód zdobywało się na zasadzie „czy się stoi, czy się leży, praca w kaście się należy” - młodzi ludzie tak naprawdę nie musieli się zbytnio kłopotać wykształceniem, bo i tak od maleńkości byli przyuczani do objęcia pewnego fachu z wybranej puli (i jak widzieliśmy na przykładzie Singerów, najczęściej to rodzice przekazywali dzieciakom tajniki danego rzemiosła). Skoro jednak dzięki łaskawości Maxona młodzież otrzymała pełen wachlarz możliwości, to logicznym jest, że pracodawcy musieli przyjąć jakieś kryteria zatrudnienia. I faktycznie potrafię wyobrazić sobie, że dzieci byłych elit wygrywają ów wyścig szczurów, albowiem w przypadku zawodów wymagających konkretnej wiedzy, ich rodziców zwyczajnie stać na zapewnienie im dobrych nauczycieli.

A co się tyczy zawodów wymagających konkretnych umiejętności (jak, dajmy na to, farmer) - Czwórka wychowująca się od dziada pradziada na polach będzie mieć lepsze rozeznanie w sytuacji niż Szóstka z wielkiego miasta. I w dzisiejszych czasach nie jest niczym niezwykłym, gdy fach przechodzi z ojca na syna, więc istnieje spore prawdopodobieństwo, iż wielu Illeańczyków starszej daty nie tyle ma coś przeciwko członkom innych kast, co zwyczajnie planuje przekazać rodzinny biznes w ręce osobnika, który od małego był przyuczany do danego rzemiosła.

Reasumując? Kiepska sytuacja na rynku pracy nie jest wyłącznie wynikiem podstępnych knowań zUych elit – młodych Illeańczyków w dużej mierze dyskwalifikuje sam wadliwy system.


* wzdycha ciężko * Wiecie co? Z dwojga złego już chyba wolałam rebeliantów. Henio i Miecio przynajmniej byli zabawni.

- Nic nie dzieje się tak, jak spodziewał się tata, i praktycznie nie da się tego kontrolować. Czy możesz zmusić ludzi, żeby zachowywali się sprawiedliwie?
Właśnie nad tym zastanawia się teraz tata? – zapytał Ahren sceptycznie.
Tak, a ja jestem widowiskiem, które ma odwrócić ich uwagę, nim on przygotuje jakiś plan.

Maxon? Mam dziwne wrażenie, że do omamienia byłej prostytutki nie mogącej zdobyć wymarzonej posady architekta i właściciela pubu, w którym to przybytku młodzi gniewni odreagowują swoje frustracje związane z brakiem posady będziesz potrzebował nieco skuteczniejszej zasłony dymnej.

Użyj mózgu, Luke: 5

Eadlyn wpada w coraz większe przerażenie; Ahren tłumaczy jej, że od początku wiadomo było, iż jako następczyni tronu będzie musiała wydać na świat dziedziców, ale Edzia stwierdza, że czym innym jest nauka rządzenia państwem, a czym innym – bycie zmuszanym przedwcześnie do małżeństwa.

Co na to Ahren?

Posłuchaj, Eady: będziesz pierwszą kobietą, która całkowicie samodzielnie zasiądzie na tronie. Ludzie bardzo wiele się po tobie spodziewają.
Wiem o tym doskonale.
Ale – mówił dalej – to sprawia, że jesteś na doskonałej pozycji, żeby się targować.
Odrobinę uniosłam głowę.
Co masz na myśli?
Jeśli naprawdę chcą, żebyś to zrobiła, negocjuj.

Cóż, nie bardzo wiem, co by tu można było wynegocjować, ale...

Usiadłam prosto i zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, czego mogłabym zażądać. Może istniał jakiś sposób, by rozegrać Eliminacje szybko i nie kończyć ich oświadczynami.
Nie kończyć oświadczynami!
Jeśli będę działać dostatecznie szybko, tata prawdopodobnie zgodzi się niemal na wszystko, byleby tylko w zamian dostać te swoje Eliminacje.

...aha.


Słuchajcie, ja rozumiem, że Edzi nie podoba się propozycja rodziców i w pewnym sensie nawet trudno ją za to winić. Dziewczyna - jak widać na załączonym obrazku - ewidentnie nie dojrzała jeszcze do małżeństwa, starzy zrobili ją w trąbę (inna sprawa, że przy jej stosunku do płci przeciwnej ów fortel może być jedyną szansą na znalezienie męża dla przyszłej królowej), a w dodatku ojciec traktuje ten jakże istotny krok wyłącznie jako show, które ma mu kupić trochę cennego czasu.

Ale ten pomysł jest naprawdę bardzo, bardzo zły.

Eadlyn? Jakkolwiek nie popieram twego papy w jego dążeniu do wyprawienia ci weseliska, stawianie go pod ścianą w taki sposób jest zwyczajnie nie w porządku. Umówmy się – to nie wina Maxona, że jest głupi i nie zdołał wpaść na żaden lepszy pomysł. Eliminacje to obecnie jego jedyna karta przetargowa. Stanowcze oznajmienie mu „nie, nie wezmę udziału w tej szopce” to jedno; dawanie mu nadziei, że jego plan wejdzie w życie, tylko po to, żeby ostatecznie pokazać wszystkim środkowy palec to zupełnie inna para kaloszy...

… bo właśnie tym byłoby zakończenie Eliminacji bez ślubu; pokazaniem tłuszczy środkowego palca. No wiecie – tej samej tłuszczy, którą rozpaczliwie stara się uspokoić Maksiu.

Kochani, przyjmijmy na chwilę, że z powodu wpływu Jowisza na Saturn reality show z Edzią w roli głównej faktycznie wystarczyłoby, żeby obywatele zapomnieli, że nie mają za co opłacić czynszu. Przyjmijmy, że poszukiwania męża przez Eadlyn faktycznie zawładnęłyby ich sercami i umysłami.

Jak sądzicie – jak poczuliby się owi obywatele, gdyby w ostatnim odcinku oznajmiono im, że to wszystko pic na wodę, fotomontaż?

Swojego czasu przekonamy się, że Illeańczycy NAPRAWDĘ nie lubią monarchii w jej obecnym kształcie (a nie mówiłam, że tak będzie? Clarksonie, wróć z zaświatów i zrób tu porządek!). Taki krok byłby nie tylko idiotyczny, ale zwyczajnie niebezpieczny.

Cóż, pozostaje nam czekać na reakcję Maksia; jestem pewna, że zaproponuje jakąś sensowną alternatywę dla żądań Edzi.

Na pewno tak będzie.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 5
Użyj mózgu, Luke: 6

Edzia dziękuje bratu za radę i udaje się do pokoju, aby obmyślić szczegółowy plan. Zanim jednak tam dotrze, wpada na korytarzu na...

Ała! – jęknęłam i podniosłam głowę. Przed sobą zobaczyłam Kile’a Woodworka, syna lady Marlee.

Tadaam! Kile Woodwork wkracza do gry. Chociaż muszę powiedzieć, że nieco dziwi mnie to 'lady' w odniesieniu do Marlee; spodziewałabym się, że będąc tak bliską przyjaciółką Amisi pani Woodwork będzie raczej funkcjonować na prawach cioci, zwłaszcza że...

….Oooch. A więc to już ten moment.

Pamiętacie, jak w analizie dodatkowego epilogu powstrzymałam się od komentowania obecności Marlee i Cartera w pałacu, obiecując, że wrócę do tego we właściwym czasie?

Ten czas właśnie nadszedł.

Kile, podobnie jak reszta rodziny Woodworków, miał pokój na tym samym piętrze, co nasza rodzina – był to niewiarygodny wręcz zaszczyt.

Tak, kochani. Woodworkowie i ich nastoletnie dzieci w liczbie dwóch... mieszkają w pałacu.
Na tym samym piętrze, co rodzina królewska. Od dwudziestu lat.

Dlaczego? Bo tak.

Zauważyliście może, że w analizach „Następczyni” nie będzie już występowała „Twierdza Monty Pythona”. Powód jest prosty: Miecio i Henio udali się na zasłużoną emeryturę, buntownicy z Północy zostali porwani przez UFO, a Południowcy postanowili zająć się hodowlą dziobaków – innymi słowy, rebelianci nie będą już dłużej wpadać na herbatkę. Ponieważ jednak jesteśmy w Cassolandzie, a w Cassolandzie pałacowe życie to nieodmiennie jedna wielka karuzela śmiechu – powitajcie nową kategorię:

Monty Python wiecznie żywy: 1

Będziemy przyznawać w niej punkty za każdym razem, gdy życie w domostwie Maksia będzie przebiegać...cóż...w trybie normalnym inaczej. A powyższy przykład jest bodaj moim ulubionym.

Przez cały tom nie otrzymamy żadnego porządnego wyjaśnienia, dlaczego Woodworkowie gnieżdżą się w pałacu, zamiast wyprowadzić się na swoje. Marlee, Carter i ich progenitura stale kręcą się po – było nie było – domu Maksa i siedzibie królewskiej w jednym, choć spokojnie mogliby pozwolić sobie na własne gniazdko. W swoim czasie dowiemy się, że córka Woodworków czuje się tu tak pewnie, iż pożycza sobie (nie byle jakie) świecidełka Edzi na czas oficjalnych uroczystości... I nikogo to nie dziwi. Ot, taka wesoła komuna.

A będzie już tylko śmieszniej.

Możesz uważać? – warknęłam.
To nie ja biegłem – odparł, podnosząc upuszczone książki. – Powinnaś patrzeć, gdzie idziesz.
Dżentelmen podałby teraz damie rękę – przypomniałam mu.
Gdy Kile na mnie popatrzył, włosy opadły mu na oczy. Zdecydowanie powinien się ostrzyc i ogolić, a do tego koszula była na niego za duża. Nie wiedziałam, za kogo się bardziej wstydzić: za niego, że wygląda tak niechlujnie, czy za moją rodzinę, że musi się pokazywać w towarzystwie kogoś takiego.

Żebyście mieli pełną jasność sytuacji: nie, Kile wcale nie wygląda i nie wydziela zapachów niczym kloszard. Po prostu nosi luźne ubrania i brodę – innymi słowy (biorąc pod uwagę fakt, że pałac z jakichś niewyjaśnionych względów jest jego domem) chodzi na co dzień ubrany tak, jak mu najwygodniej.

Bułkę przez bibułkę: 7

Eadlyn, ty nigdy mnie nie uważałaś za dżentelmena.
To prawda. – Wstałam sama i strzepnęłam szlafrok.
Przez ostatnie sześć miesięcy nie musiałam na szczęście znosić niebudzącego mojego zachwytu towarzystwa Kile’a. Wyjechał do Fennley, żeby uczestniczyć w jakichś intensywnych kursach, a jego matka od pierwszego dnia rozpaczała nad jego nieobecnością.

Zauważyliście też może, że usunęłyśmy z analiz „Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”. Cóż – w rzeczywistości nie tyle pozbyłyśmy się tej kategorii, co przekształciłyśmy ją w coś zupełnie nowego.

Fabuła nie do poznania: 1

Zaletą „Następczyni” jest to, że postacie wreszcie zaczynają się zachowywać mniej jak Simy, a bardziej jak prawdziwi ludzie posiadający psychikę. Wadą – to, że owa psychika momentami kompletnie nie współgra z dotychczasowym kanonem.

Będziemy przyznawać punkty w tej kategorii za każdym razem, gdy bohaterowie będą – kompletnie bez żadnego powodu i uzasadnienia - postępować niezgodnie z charakterem zaprezentowanym w oryginalnej trylogii; i muszę szczerze powiedzieć, że Marlee będzie tu nagradzana niemal za każdym razem, gdy pojawi się na scenie.

Pamiętacie Marlee Tames – tę wesołą, otwartą, odważną dziewczynę, która nie bała się ryzykować życiem, by być z ukochanym? Cóż, pomachajcie jej na pożegnanie, bowiem jej miejsce zajęła lady Marlee Woodwork – przewrażliwiona matka-kwoka, której nadmierna opiekuńczość będzie momentami zahaczała o groteskę.


Eadlyn komentuje w myślach, że to fatalnie, iż ten okropny Kile jednak wrócił ze studiów na łono rodziny. Mamy krótki dialog, w czasie którego syn Marlee daje Edzi do zrozumienia, że doskonale wie, iż Edzia uważa go za idiotę, a Edzia informuje czytelników, że Kile mógłby się częściej kąpać.

Mam nadzieję, że choć jedna z tych książek zawiera wprowadzenie do zasad etykiety. Naprawdę powinieneś odświeżyć ich znajomość.
Nie jesteś jeszcze królową, Eadlyn. Przystopuj trochę. – Kile oddalił się, a ja byłam wściekła, że nie mogę mieć ostatniego słowa.

...Lubię Kile'a.

Ruszyłam przed siebie. Miałam w tym momencie poważniejsze problemy życiowe niż maniery Kile’a. Nie mogłam tracić czasu na sprzeczki z ludźmi ani rozpraszać uwagi czymkolwiek, co nie przyczyniało się do uśmiercenia pomysłu Eliminacji.




Rozdział 4


Eadlyn odwiedza Maxona w jego gabinecie i oznajmia mu, że nie ma ochoty wychodzić za mąż. Maksiu stwierdza, że doskonale to rozumie, ale obowiązek jest obowiązkiem i prędzej czy później będzie musiała dać Illei dziedzica. Edzi nie podoba się takie podejście do kwestii seksu i potomstwa, ale wie, że tatulo ma rację.

Ale czy ty w trakcie Eliminacji nie obawiałeś się choćby przez chwilę, że żadna z kandydatek nie okaże się dla ciebie odpowiednia? Albo może, że kierują nimi niewłaściwe motywy?
Jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.
Każdego dnia i połowę każdej nocy.

- Ale uwierz mi, skarbie – westchnął z rozmarzonym wyrazem twarzy, wspominając pewną noc spędzoną w holu z kuso odzianą (świętej pamięci) Celeste – Czasem niewłaściwe motywy mogą prowadzić do jak najwłaściwszych rezultatów...

Opowiedział mi kilka historii o dziewczynie, która była tak ustępliwa, że nie potrafił jej znieść, i o innej, która starała się na każdym kroku manipulować wyborem.

Primo: W „Elicie” Elise zaledwie Maxona irytowała, tu nagle okazuje się, że nie mógł wprost z nią wytrzymać – nasuwa się pytanie, po co w takim razie trzymał ją w pałacu do samego końca gry, skoro mniej więcej od drugiego tomu miał świadomość, że z tej mąki chleba nie będzie.

Secundo: Wiecie co? Jestem dziwnie pewna, że druga część wypowiedzi odnosi się do Celeste, co jest o tyle zabawne, że koniec końców największą manipulantką (a przynajmniej marionetką manipulantów) okazała się być dziewczyna, z którą Maksiu niemal połączył się świętym węzłem małżeńskim.

Nie poznałam żadnych imion ani szczegółów, ale nie przeszkadzało mi to. Nigdy nie miałam ochoty wyobrażać sobie, że tata mógłby się zakochać w kimś innym niż w mamie.

W takim razie lepiej nigdy nie pytaj rodziców, jak DOKŁADNIE przebiegły ich zaręczyny.

W końcu Eadlyn przechodzi do rzeczy: skoro będzie pierwszą kobietą na tronie Illei, to trzeba przedyskutować pewne zasadnicze kwestie.

Jestem przekonana, że zostanie przeprowadzona jakaś weryfikacja, żeby do pałacu nie trafił żaden prawdziwy psychopata, prawda?
Oczywiście. – Uśmiechnął się, jakby to nie był poważny problem.

Maxon westchnął w głębi duszy. „Ta współczesna młodzież – jakie to-to wydelikacone! Weryfikacja - sracja. Muszę napisać do Augusta i poprosić go, żeby wpadł kiedyś z zaskoczenia z chłopakami jak za starych, dobrych czasów – trzy dni w schronie i moja córka od razu przestanie się tak ze sobą cackać”.

A na poważnie – pamiętacie, jak wyglądała „weryfikacja” kandydatek za czasów znacznie bardziej kompetentnego władcy?... No to dośpiewajcie sobie resztę.

Mimo to nie mogę uwierzyć, że byle kto mógłby być w stanie podjąć się rządzenia wraz ze mną. Dlatego – odetchnęłam głęboko – zgodzę się na ten absurdalny spektakl, jeśli obiecasz mi kilka drobiazgów.
To nie jest spektakl, w przeszłości ta metoda sprawdziła się naprawdę doskonale. Ale proszę, moja miła, powiedz mi, czego pragniesz.

...Czy tylko mnie przeszkadza fakt, że Maks określa swoje dziecko tym samym czułym zwrotem, które oryginalnie zarezerwował dla przyszłej żony?

Pierwszy warunek Eadlyn jest całkiem rozsądny i przypada do gustu królowi: dziewczyna, podobnie jak jej ojciec za czasów własnych Eliminacji, chce dać panom możliwość odejścia z konkursu w dowolnym momencie. Następnie Edzia dzieli się swoją genialną ideą z poprzedniego rozdziału:

- (...)Wiem też, że możesz być temu przeciwny, ale jeśli ostatecznie nie znajdę nikogo odpowiedniego, cała impreza zostanie odwołana. Żadnego księcia i żadnego ślubu.
Aha! – powiedział, pochylił się na krześle i z namysłem wycelował we mnie palcem. – Jeśli się na to zgodzę, odeślesz ich wszystkich już pierwszego dnia. Nie będziesz się w ogóle starać!

Nie no, w sumie racja, ale Maxon, to NAPRAWDĘ nie jest największy problem tego scenariusza, wytłumacz swojej latorośli, że jeśli oszukacie w ten sposób publiczność...

A gdybym zagwarantowała ci określony termin? Dopilnuję, żeby Eliminacje trwały, powiedzmy, trzy miesiące i przynajmniej przez ten czas zastanowię się nad ewentualnymi możliwościami. Potem, jeśli nie znajdę odpowiedniego partnera, wszyscy kandydaci zostaną odprawieni.
(…)
Nie zawiodę cię – obiecałam. – Zrób to, co konieczne. Opracuj plany, znajdź sposób, by ułagodzić opinię publiczną, a ja dam ci odpowiedni czas, żebyś mógł wszystko przygotować.
Spojrzał z namysłem na sufit.
Trzy miesiące? I obiecujesz, że będziesz się starać?
Uniosłam rękę.
Daję ci moje słowo. Mogę nawet coś podpisać, jeśli chcesz, ale nie mogę ci obiecać, że się zakocham.

...Aha. Maxon po prostu na to przystał.

*trze oczy * Cass, nie możesz zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka. Albo ślub przyszłej królowej jest dla Illeańczyków tak ważny, że zakończenie show bez wymiany obrączek doprowadzi do buntu – i w takim przypadku zgadzanie się na coś takiego jest przejawem wyjątkowego debilizmu nawet jak na Maxona, albo cały ten cyrk ma służyć wyłącznie chwilowemu odwróceniu uwagi od prawdziwych problemów i kupić królowi trochę czasu - co z kolei rodzi pytanie, dlaczego Amisia i Maksiu w ogóle upierają się przy tym, żeby Edzia organizowała Eliminacje, skoro równie dobrą dywersją byłoby, powiedzmy, huczne weselisko księcia Ahrena i księżniczki Camille.

Jak mała Kiera wyobraża sobie...: 2
Użyj mózgu, Luke: 7

Ojciec i córka dobijają targu; Maxon radzi jeszcze dziewczynie, aby przygotowała się na to, że Eliminacje mogą ją zaskoczyć, ale ta twardo obstaje przy przedszkolnym spojrzeniu na płeć przeciwną pt. „chłopcy są głupi i mają wszy”.

Już zastanawiałam się nad tym, jak mogłabym skłonić większość tych chłopców, żeby wyjechali z własnej woli.

...Faktycznie, będzie się starać jak cholera. Swoją drogą, ciekawe, czy Maksio w ogóle wziął pod uwagę scenariusz, w którym jego latorośl z piekła rodem odstraszy wszystkich potencjalnych zalotników w okresie krótszym niż trzy miesiące. A uwierzcie mi: po tym, co ta panna zgotuje nieszczęsnym kandydatom nawet najbardziej oddany krajowi zwolennik reform/duchowy następca Grzesia, gotowy na wszystko, by dorwać się do stołka/zakochany do obłędu młodzieniec mógłby mieć problemy, żeby wytrzymać z nią w pałacu przez tak długi czas – nie mówiąc już o reszcie życia.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 6

W razie potrzeby potrafiłam być onieśmielająca, potrafiłam też sprawić, że pałac stawał się niezwykle nieprzyjaznym miejscem.

Szczerze wierzę.

Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 7

Podziwiałam odwagę zwykłych chłopców, którzy postanowią się zmierzyć z wyzwaniem, jakim jest rola księcia. Ale nikt nie uwiąże mnie, dopóki nie będę gotowa, a ja zamierzałam dopilnować, żeby ci naiwniacy zrozumieli, na co się porywają.

Wesoło się zapowiada, nie ma co.


Przeskok!

Lądujemy w studiu telewizyjnym, gdzie Eadlyn (ku głębokiej niewiedzy wszystkich poza rodziną i prowadzącym „Biuletynu”) ma ogłosić swoje Eliminacje. Amisia komplementuje sukienkę dziewczyny i ewidentnie stara się zakopać z córką topór wojenny, tłumacząc, że nie chcieli robić jej z ojcem przykrości; tak czy inaczej musiałaby w końcu poszukać sobie męża. Eadlyn wyjątkowo stara się być grzeczna i stwierdza, że wszystko to rozumie, ale nie zmienia to faktu, że czuje się jak więzień. Ami prosi córkę, by nie nastawiała się z góry na „nie” - jeśli nikt jej się nie spodoba, to trudno, ale Eliminacje mogą jej przynieść wiele dobrego, podobnie jak obecnej królowej, która znalazła dzięki nim męża i przyjaciółki.

-(...) I nie gniewaj się na nas, że cię o to prosimy.
Nie gniewam się.
Wydaje mi się, że było inaczej, gdy to zaproponowaliśmy – przypomniała z uśmiechem. – Czyż nie?
Mam osiemnaście lat. Mam zapisane w genach, żeby kłócić się z rodzicami.

Eadlyn? Pokazywanie rodzicom drzwi i wrzaski „wynoście się natychmiast!”, podczas gdy ci ani na chwilę nie podnoszą głosu naprawdę ciężko nazwać kłótnią.

Nie mam nic przeciwko porządnej kłótni, jeśli tylko będziesz przy okazji pamiętać, jak bardzo cię kocham.

Amisiu, wy się nie kłóciliście. Twoja progenitura urządziła wam scenę. Na twoim miejscu skonsultowałabym się z Supernianią – szanse niby marne, ale może jednak pięć minut na karnym jeżyku działa nawet na osiemnastolatki?

Panie mówią sobie, że bardzo się kochają i przytulają się na zgodę, po czym zajmują swoje miejsca na scenie. Eadlyn chwilę droczy się z Ahrenem, po czym informuje czytelników, że (teraz już lady) Lucy Leger i Woodworkowie siedzą w pierwszym rzędzie na widowni.

Wiedziałam, że lady Marlee jest dla mamy najdroższą przyjaciółką, więc nie zdradzałam się z tym, że moim zdaniem jej dzieci były po prostu koszmarne.

Zaiste, w życiu byśmy nie odgadli.

Kile nie był tak nieznośny jak Josie, ale przez wszystkie lata, odkąd go znałam, ani razu nie udało nam się porozmawiać o czymś choćby odrobinę interesującym. Słowo daję, gdybym kiedyś zaczęła cierpieć na przewlekłą bezsenność, zatrudniłabym go, żeby siedział u mnie w pokoju i gadał. Problem błyskawicznie by się rozwiązał.

Spoiler alert: Kile wcale nie jest nudnym tępakiem.

Bułkę przez bibułkę: 8

A Josie… nie potrafię znaleźć słów, by opisać, jak okropna jest ta dziewucha.

...Eadlyn? Zejdź z Josie, bardzo cię proszę.

Naprawdę, mało co denerwuje mnie w tej książce tak, jak stosunek Edzi do córki Woodworków. Cass bardzo stara się sportretować Josie jako kolejny stereotyp rodem z amerykańskich filmów dla młodzieży – tym razem zamiast Scary Sue dostajemy rzekomą słodką idiotkę nie potrafiącą skupić się na niczym poza chłopcami i świecidełkami.

Zgadnijcie, której z dziewcząt będziemy kibicować, przebijając się przez tę książkę.

Bułkę przez bibułkę: 9

Weszli doradcy taty, kłaniając się na powitanie. Jedyna kobieta w jego gabinecie, lady Brice Mannor, była śliczna i drobna, a ja nie miałam pojęcia, jak ktoś tak stonowany potrafi się utrzymywać na scenie politycznej. Nigdy nie słyszałam, by podniosła głos lub wpadła w gniew, a mimo to ludzie jej słuchali. Mnie mężczyźni nie słuchali, jeśli nie mówiłam naprawdę stanowczo.

„Niesamowite! Nie drze ryja na otoczenie, a mimo to potrafi przekonać innych do swojego zdania? Co to za czary?!”

Jej obecność sprawiła jednak, że zaczęłam się zastanawiać: co by było, gdybym jako królowa zatrudniała na stanowiskach doradców wyłącznie kobiety?
To mógłby być interesujący eksperyment.

Jeśli tylko nie będą przypominać ciebie, to czemu nie.

Gavril Fadaye miał gładko zaczesane siwe włosy okalające niezwykle przystojną twarz. Ostatnio wspominał o przejściu na emeryturę, jednak po zapowiedzi tak ważnych wydarzeń musiał zostać z nami jeszcze trochę.

Biedny Gavril, wciąż nie może się uwolnić od tego cyrku. Ciekawe, czy Maxon wzorem Snowa funduje mu jakieś kuracje odmładzająco - upiększające.

Dziś wieczorem na zakończenie naszego programu mamy niezwykle ciekawą wiadomość. Któż inny miałby nam ją przekazać, jeśli nie nasza przyszła królowa, prześliczna Eadlyn Schreave?

Rany koguta, mam nadzieję, że przynajmniej dobrze mu płacą za to włazidupstwo.

Prezenter i księżniczka przez chwilę się droczą, po czym Edzia przechodzi do rzeczy. Najpierw serwuje do kamery patetyczną przemowę o tym, jak to w Illei jest cudownie i nigdy nie było lepiej (grunt to dobra propaganda), po czym zrzuca bombę:

To wszystko jest wspaniałe… Ale ja przecież jestem tylko osiemnastoletnią dziewczyną. – Niewielka widownia złożona z gości i doradców roześmiała się. – Życie wydaje się odrobinę nudne, gdy spędza się większość dnia w gabinecie z tatą. Bez urazy, wasza królewska mość – dodałam, odwracając się do taty.
Nic nie szkodzi – odpowiedział.
Dlatego postanowiłam, że czas spróbować czegoś nowego. Czas poszukać kogoś, kto byłby nie tylko moim współpracownikiem, wspierającym mnie w tej niezwykle trudnej pracy, ale także partnerem idącym wraz ze mną przez życie. Mam nadzieję, że abym miała na to szansę, Illea zgodzi się spełnić moje najgorętsze życzenie i pozwoli mi zorganizować Eliminacje.

Publiczność jest, rzecz jasna, bardzo poruszona tak niezwykłym obrotem spraw.

Jutro do wszystkich kwalifikujących się młodzieńców w Illei zostaną wysłane listy. Macie dwa tygodnie na zdecydowanie, czy chcecie rywalizować o moją rękę. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że wkraczamy na nieprzetarty szlak, ponieważ nigdy wcześniej Eliminacje nie były urządzane dla kobiety. Mimo to, chociaż mam trzech braci, nie mogę się doczekać chwili, gdy Illea będzie miała jeszcze jednego księcia. Mam też nadzieję, że cały kraj uczci tę chwilę wraz ze mną.

A tak swoją drogą, jak myślicie – czy do zakwalifikowanych uczestników też zostanie wysłany Smutny Urzędnik z dobrą radą, by panowie dla własnego dobra nie wzbraniali się przeciwko ewentualnej kolacji ze śniadaniem w towarzystwie księżniczki?

Dygnęłam lekko i wróciłam na miejsce. Mama i tata uśmiechali się do mnie z dumą, a ja starałam się przekonać samą siebie, że to mi wystarczy, chociaż czułam, że krew zamarza mi w żyłach. Nie mogłam się powstrzymać od myśli, że czegoś nie zauważyłam, że w siatce asekuracyjnej, którą dla siebie przygotowałam, jest ogromna dziura.
Teraz jednak nie mogłam już nic zrobić. Właśnie rzuciłam się w przepaść.




I to już wszystko na dziś. A za tydzień: spotykamy kolejnych krewnych i znajomych Eadlyn i bierzemy udział w losowaniu kandydatów.

Zostańcie z nami!


Statystyka:

Bułkę przez bibułkę: 9
Fabuła nie do poznania: 1
Jak mała Kiera wyobraża sobie…: 2
Karny jeżyk potrzebny od zaraz: 7
Monty Python wiecznie żywy: 1
Samochwała w kącie stała: 5
Użyj mózgu, Luke: 7


Maryboo


57 komentarzy:

  1. Dziewczyny, cudowna analiza!
    Eadlyn z rozdziału na rozdział zdaje się być coraz mniej przyjemna, srsly. Czekam na następnie popisy bucowatości w wykonaniu tejże.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetna analiza. Uwielbiam czytać jak ktoś próbuje znaleźć logikę w takich szmatławcach xD

    OdpowiedzUsuń
  3. W "Rywalkach" kochałam naszego evil króla. Tęsknię za nim. Niech spoczywa w pokoju. Za Heniem i Mieciem też tęsknię.
    Bo zamiast tamtych świetnych scen mamy... To! Wspaniałą Edzię! Jak to dziewczę mnie irytuje! Och, jeszcze król Maksio. Czy Cass chciała udowodnić, że on naprawdę nie powinien zasiadać na tronie?

    Analiza genialna i czekam na kandydatów.

    Assimilatte

    OdpowiedzUsuń
  4. Nagle się okazuje,ze Amisia całkiem fajna była...Zgroza.
    Analiza bardzo fajna.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie za to cieszy to, że postaci pozytywnych (czyt. tych, które można polubić) jest zdecydowanie więcej. A Edzia przeurocza. Jeśli Cass serio uważa ją za bohaterkę, której mamy kibicować, to gratuluję absolutnie odwrotnego efektu, bo to rzadko kiedy się zdarza.

    Btw, Maryboo, jesteś genialna ze swoimi elaboratami. Uwielbiam je czytać <3

    Ira

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że brak miast jest kolejnym skutkiem "subtelnych" zapożyczeń od trylogii Suzanne Collins. Przecież w dystryktach nie było miast. Podobnie jak z oznaczeniami klas. Przecież w Panem nikt nie miał naszywek z numerami. Dobra, przedstawicieli cechowała uroda charakterystyczna dla dystryktu i do tego mieszkańcy cóż... niespecjalnie mieli możliwość przemieszczania się i mieszkania w innym rejonie, niż ten w którym mieli nieszczęście/szczęście się urodzić. Ale przecież wiadomo, dla Cass to tylko nieistotne szczegóły, ważne, żeby w wyniku otrzymać wątpliwej jakości bestseller i piękna okładkę z ¡¡¡futurustycznym!!! tłem. Swoją drogą, naprawdę nie wiem za co miałabym pokochać (o co Cass desperacko prosiła), bo z tego pamiętam Amisia była dobrym Mzimu, ludzką panią, brave Disney Princess, i biedną skrzywdzona przez los (i brak cytryn) piąteczką z letkim makijażem. Za to Antychryst do tej pory (i z tego co wnioskuję z poprzednich analiz tego arcydzieła, nigdy) nie pokazała dobrej strony, nie przeżyła żadnej przemiany. Dlatego mam pytania czy Kiera kiedykolwiek daje nam powód do zapałania głębokim i szczerym uczuciem do Edzi? Analiza jak zwykle świetna, czekam z niecierpliwością na kolejną.
    Lys

    OdpowiedzUsuń
  7. Btw, wiecie, że ma być 5 część "Rywalek". Ma się nazywać "The Crown" czy jakoś tak (wy też macie wrażenie, że Cass będzie ciągnąć jeszcze 50 pokoleń dalej i w 148. części Rywalek będziemy mieć prapra...prawnuczki i prapra...prawnuków naszej kochanej pary królewskiej?).
    PS: Weźmiecie się za innego małego potworka Cass "The Siren" jak wyjdzie po polsku?
    zoiza012

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedzą, to było już wcześniej powiedziane, że o Edzi będą dwie książki, a na tumblrze fanki namawiają Cass na kolejne pokolenie.

      Usuń
    2. Cass obiecała, że skończy na piątej części - zobaczymy, czy dotrzyma słowa.

      Co do 'The Siren' - pożyjemy, zobaczymy. Na razie staram się dorwać to dzieło w oryginale, żeby przekonać się, czy jest lepsze, czy też gorsze od "Rywalek".

      Usuń
    3. He. Hehehe. Hehehehehe.
      Oby była lepsza...
      ...

      Usuń
    4. Kolejne pokolenie.
      ...
      Serio. Te książki powstały, bo Cass zepsuły się Simsy.

      Usuń
    5. Na szczęście sama Cass pisze, że jest zmęczona tą serią.
      Jeśli kogoś w ogóle obchodzi sprawa z "The Nerd": http://partylikeawordstar.tumblr.com/tagged/the-nerd

      Usuń
  8. Ja też jestem ciekawa, czy kandydaci do Eliminacji będą musieli się zgodzić na ewentualne chędożenie ;-) I jeszcze, czy będą musieli być prawiczkamiB-) Btw, analiza jak zawsze super i merytoryczna.

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, to prawo "dziewictwa do ślubu" nadal obowiązuje? Myślałam że zdechło mniej-więcej w chwili, gdy wprowadzono rozwody... No i jestem baaaardzo ciekawa, jak to prawictwo miałoby zostać sprawdzone - na słowo honoru?

      Usuń
    2. Jak małżonkowi… ekhm… „wyjdzie” wszystko za pierwszym razem, to znaczy, że kłamał? ;)

      Usuń
  9. Z tego co wiem, takowe prawo istniało w Cassolandzie za czasów młodości Amisi. Nie sądzę żeby było sprawiedliwe, ale skoro już takie wprowadzili, to nie powinno obowiązywać tylko kobiet-bo to jeszcze większa niesprawiedliwość, niż w ogóle ustanawianie takiego prawa. Nie wiem, jak mieliby sprawdzać dziewictwo u chłopaków:) ale skoro obowiązywało już w przypadku dziewczyn z Ekiminacji, to ich też powinno, jeśli Cass postanowiła bawić się w motyw zachowania cnoty do ślubu. Btw, nie wiem, czy Maxon Wołowa Rzyć zalegalizował rozwody.

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zalegalizował, zalegalizował. Jeśli mnie pamięć nie myli, rodzice któregoś z chłopaków są po rozwodzie (albo to Edzia pytała go o coś takiego... W każdym razie na pewno padło słowo "rozwód"). I ja wiem, że prawo obowiązywało obie płcie, ale jakoś tak założyłam, że już je zniesiono, skoro nigdzie nie ma o nim wzmianki (a przynajmniej ja żadnej nie kojarzę). No ale może dalej bawią się w "strażników moralności".

      Usuń
  10. O kurczę, dziewczyny, zaczynam się martwić, czy wytrzymanie z Edzią przez dwa tomy pisaniny Cass to nie jest zbyt wyczerpujące psychicznie wyzwanie. To dziewczę naprawdę urwało się z choinki - i to najwyraźniej z najwyższej gałęzi. Trzymam za Was kciuki bardzo, bardzo mocno, bo niewątpliwie będziecie tego potrzebować w tej trudnej podróży.

    A teraz do wszystkich: każcie mi się zamknąć, wyproście mnie, zlinczujcie, whatever, ale znowu będę wałkować problem absolutnej nierealności Ikei i całego Cassolandu. Maryboo, możesz się poczuwać do winy, bo to dlatego, że wrzuciłaś mapę. Ale dobra, na początek pytanie: czy Cass kiedykolwiek wspominała coś o zaanektowaniu ziem meksykańskich i kanadyjskich? Bo, kurczę, z jednej strony mamy historię o Chinach, które odegrały się na Stanach Zjednoczonych za swoje długi i po wyzwoleniu spod ich jarzma powstała Ikea, a nagle z drugiej okazuje się, że Ikea to też Kanada i Meksyk. Już nawet nie wiem, od czego zacząć. Jakim cudem Kanada została w ogóle podbita i włączona do terenów Ikei? No jakim, ja się pytam? Jakim cudem granice państwowe kompletnie się rozmyły, na rzecz jakichś zupełnie nieuzasadnionych prowincji (nawet szkoda słów, żeby to tłumaczyć, ale niektóre z tych prowincji naprawdę powstały tylko i wyłącznie poprzez maźnięcie przez Cass przypadkowej kreski na mapie Ameryki Północnej)? Nie mam pojęcia, czy Kiera zdaje sobie sprawę, czym jest Wspólnota Narodów, ale za wyjaśnienie powinien tu wystarczyć fakt, że monarcha brytyjski jest jednocześnie monarchą kanadyjskim - więc nie, nie można sobie od tak, bez słowa wyjaśnienia, machnąć wielkiego na cały kontynent kraju monarchicznego i nie wspomnieć słowa o tym, jakim cudem całe tereny kanadyjskie przeszły pod panowanie monarchy amerykańskiego (chciała napisać "pod panowanie Gżesia, ale w sumie nawet nie wiemy, kiedy te tereny zostały przyłączone do USA - kto wie, może nasze wszechmocne Chiny tego dokonały, prawda Cass? Przecież to takie prawdopodobne). Poziom wiedzy Cass z analizy na analizę staje się coraz bardziej rozczarowujący - niby wydaje się to niemożliwe, a jednak. Żeby skonstruować taki wielki twój państwowy w swojej książce - i powtarzam to po raz kolejny, nawet w powieści YA - trzeba niestety zachować minimum realizmu. A połączenie w jedno Kanady, USA i Meksyku, jeśli już uznamy, że byłoby w jakiś pokrętny, oderwany od rzeczywistości sposób możliwe, to musiałoby powstać według jednego z dwóch schematów (UWAGA!!! OBIECUJĘ TALERZ CIASTEK TEMU, KTO PIERWSZY WSKAŻE, KTÓRYM SCHEMATEM POSŁUŻYŁA SIĘ NASZA ULUBIONA CASS!!!). Pierwszy z nich to kompletna ignorancja granicząca z idiotyzmem, polegająca na wrzuceniu do kosza całej teraźniejszej rzeczywistości, całej historii wszystkich tych trzech krajów oraz całej edukacji szkolnej twórcy, a zostawieniu na tapecie błyszczącej korony, ładnych kiecek i dziwnych imion. Druga opcja to wzięcie pod uwagę wielu rozmaitych czynników, a przynajmniej posiadanie na tyle przyzwoitości, by rozważyć kilka z nich - chociażby wspomnianą monarchiczność Kanady. Poza tym, co chyba jest najbardziej absurdalne w tym wszystkim, gdyby takie państwo rzeczywiście powstało, byłoby prawdopodobnie najbardziej niezniszczalną potęgą świata, która podporządkowałaby sobie znaczną większość globu w przeciągu, obstawiam, półwiecza do wieku. Dość powiedzieć, że na terenie Kanady i Meksyku znajdują się takie złoża surowców naturalnych, że sprawowanie pieczy nad nimi wszystkimi naraz pozwoliłoby bardzo łatwo dyktować warunki na arenie międzynarodowej (Kanada - diamenty, Meksyk - ropa naftowa). A to tylko jeden z wielu czynników (już nawet nie wspominam o ludności rodzimej czy terenach arktycznych).

    No, to skoro już wylałam część swoich żali (miałam na myśli dużo więcej, ale nie jestem nawet w połowie tak dobra w te klocki, jak nasze analizatorki, dlatego wiele rzeczy mi uciekło :P), to jeszcze na koniec ostatnie, jednocześnie banalne i bardzo istotne pytanie: CASS? GDZIE SĄ HAWAJE???!!!

    Dziękuję za uwagę, pozdrawiam ciepło. :)

    Carly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Carly, zostaję twoją fanką <3

      Usuń
    2. Carly, jesteś za mądra na tę serię. To Kiera, nie ma co filozofować - Illea wygląda, jak wygląda, bo Cass wymarzyła sobie, że jej bajkowa kraina będzie zajmować teren dzisiejszej Ameryki Północnej. Ot i wsio. A co do zaanektowania Kanady i Meksyku, cytuję Selection Wiki: "The American State of China had not a partner at this time (czyt. po podbiciu USA). They tried to fight back, but they were invaded from Russia. Russia tried to expand in both directions and failed miserably. Their failure provided the ASC with a opportunity to rebel. The entire continent of North America banded together to fight against Russia."

      Usuń
    3. Makes sense. Bo kraje to istniejo 3: Ameryka (od kogoś Amisia imię mieć musi), Rosja (bo oni źli i chco cały świat) i Chiny (którzy stwierdzili, że ich kontynent to za mało, a ta Japonia to już w ogóle zbyt logiczny cel)

      Usuń
    4. Jest jeszcze Norwego-Szwecja. Ta nazwa mnie powala, bowiem jestem hetardem. Chyba wymyślę alternatywną, dopasowaną do tego uniwersum, wersję Hetalii. A potem umrę od nadmiaru bezsensu, choć moja tolerancja na niego jest niezwykle wysoka.

      Usuń
    5. Jako Hetard przyznam się, że nigdy nie widziałam pairingu Norge/Berwald... Poza przypadkami totalnie oderwanego od rzeczywistości morza angstu.
      Ale naprawdę chciałabym zobaczyć crossover Hetalii i Selekcji <3

      Usuń
    6. Jeżeli chodzi o Meksyk, to Cass może naoglądała się tego :D :D :D

      https://www.youtube.com/watch?v=6ooeaHyoiLE

      Usuń
  11. analiza przeboska
    gratuluję, że macie siłę w to brnąć dla naszej uciechy :)

    Czy tylko mnie:
    "– Ale – mówił dalej – to sprawia, że jesteś na doskonałej pozycji, żeby się targować." kojarzy się to z Igrzyskami? Katniss też była w doskonałej sytuacji by się targować ze względu na swoja wyjątkową pozycję.
    Moim zdaniem królewna nasza piękna nie jest w żadnej pozycji do targowania się. Jest księżniczka i służba ojczyźnie leży w jej obowiązkach a Katniss mogła albo nie być kosogłosem.

    rose29

    OdpowiedzUsuń
  12. #Team Ahren

    Czy piąta część nie może być o tym, że Edzia potyka się na skórce od banana i rozbija łeb, a Ahren staje się następcą tronu?

    Maryboo, Beige, podziwiam Was. To gówno byłoby nie do przebrnięcia bez Waszych analiz. EED-LEN jest strrraszna i antypatyczna, Maxio jest debilem większym niż w "Rywalkach", a co do Kilego, to shipuję go z Ahrenem po tych ich pojazdach po Edzi.

    PS mi też te wstawki Edzi kojarzą się z Cersei Lannister i Lucrezią Borgia. ;p

    Adria

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi także :-) To niepokojące... Może okaże się, że, parafrazując Lukrecję, "tylko Schreave może kochać Schreave'a"?:-?

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Ahren, w takim bądź razie...

      A.

      Usuń
  14. *wzdycha męczeńsko* Ach, Edzia, Edzia...
    Serio. Mam coraz większą ochotę na AU, w którym Ahren i Kile mają romans, wykopują Edzie z pałacu i rządzą Ikeą wraz z Kadenem jako Wielkim Wezyrem... *rozmarzyła się*

    Naprawdę, moje współczucie i sympatia dla postaci męskich w "Następczyni" są wielkie. Zarówno dla tych trzech wyżej wspomnianych (Kile to w ogóle powinien dostać odszkodowanie jakieś) jak i połówkę ABBY, która niedługo przybędzie do pałacu. Ba! Nawet męskie Scary Sue (jest na to jakieś osobne określenie? Scary Stu...?) uważam za posiadające więcej pozytywnych cech charakteru niż protagonistka. Kiera, robisz coś bardzo źle.

    Ach, no i nadal nie mogę się nadziwić, że ten kraj jeszcze istnieje. Henio, Mietek, wracajcie! ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *chlip, chlip* Ja już mam czarną szatę żałobną, żeby godnie ich pożegnać. Choć modlę się, bym mogła ją zdjąć na widok młodszego pokolenia rebeliantów.
      Przypomina mi się cytat z takiej kochanej gry "The Cave": "You know, it's sad, really, when you think about all the grave robbers who have plundered these ancient marvels of engineering in search of priceless treasures...
      Ruining it for future generations of grave robbing treasure plunderers."

      Usuń
    2. Możemy się pocieszać myślą, że kochani rebelianci podbili Hawaje i wygrzewają się w słońcu, z dala od zgubnego wpływy Edzi...
      Może by tak wysłać do nich Kadena? Na wszelki wypadek?

      Usuń
  15. Jedyne co jest dobre w tej książce... To postaci drugoplanowe. Ahren jest cudowny, ogólnie lubię też Kadena i Ostena, to naprawdę wartościowe postaci o dobrych charakterach (pewnie dlatego, że pani Cass nie skupiała się na nich zbytnio). Ale Kyle jest moim osobistym mistrzem <3 To jak traktuje go Edzia... I teraz i później... Doprowadza mnie do szału.
    Jeżeli chodzi o Marlee to dziwi mnie też jej mieszkanie w pałacu. To miałoby sens, gdyby ona była dwórką Americi. Serio. Wtedy mogłaby być blisko królowej, wręcz musiałaby mieć komnaty obok komnat władczyni. Ale ona wydaje się być absolutnie na równi z rodziną królewską, traktuje się ją niczym siostrą królowej (która swoją drogą wcale w pałacu nie mieszka =_=). Ale chyba rozważanie tego nie ma sensu, co nie xD?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, siostra Amisi ma sporo za uszami i jest mało kobieca względem kanonów Cass - *SPOILER ALERT* no bo jak to tak chłopa może nie mieć kobieta? JAK?! się nie godzi! Co nie zmienia faktu, że i tak jej zainteresowanie płcią przeciwną jest... No, na poziomie nastolatki.
      Drugoplanowe postaci naprawdę wyszły Cass, ale to chyba przez przypadek. Podejrzewam, że gdyby chciała nad nimi popracować, to mogłaby ich spsuć.

      Usuń
  16. Nawiasem, myślicie, że Osten bierze się od Drang nach Osten i Ikea planuje podbój Europy Wschodniej...? ;p

    Adria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed Ikeą obroniłaby się nawet Łotwa. Samodzielnie. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie, patrząc na rządy Maksia. :P

      Usuń
    2. Podejrzewam, że nawet San Marino nie miałoby problemów :P

      Usuń
  17. Kiedy sobie pomyślę, że ten Antychryst się dopiero rozkręca... Brace yourself, M&B, czeka was naprawdę niezła przeprawa. Łapcie, bo widzę, że jesteście w temacie, tak na pocieszenie:
    http://25.media.tumblr.com/e8ff66c9cfbcd6c9073076cfddb83f25/tumblr_mw9bzs0gDh1sv3wlxo1_500.gif

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodkie pocieszenie!Dzięki!

      Chomik

      Usuń
  18. Wiecie co? Ja mimo wszystko ciągle wolę ją od jej mamy. Może dlatego, że póki co wątku romansowego jeszcze w tej narracji nie ma (bo one nudzą mnie ogromnie).
    Ahren za to sprawia bardzo dobre wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
  19. "Mam pytanie. Jak to możliwe, że ci wszyscy miłośnicy klas społecznych WIEDZĄ, skąd wywodzi się dany osobnik?"

    Z tym jednym punktem nie moge sie zgodzic. Ludzie swietnie sobie radza z segregacja na wlasna reke. U nas niby zostala arystokracja zniesiona dawno temu, ale wszyscy wiedza, kim sa Czartoryscy i Lubomirscy. W swiecie Pottera nie bylo odgornego rozdzialu klas, przeciwnie, bylo odgorne laczenie i rowne szanse, a i tak Malfoye i im podobni umieli sie wzajemnie rozpoznac i trzymaac z dala od tluszczy. A obecnie w Stanach, z tego co dzis czytalam:

    "Ameryka podzieliła się na dwa narody?

    - Trochę tak. To może być utrzymujący się skutek segregacji rasowej. Gdy w latach 60. segregacja się skończyła, Amerykanie, którzy nie byli już oficjalnie podzieleni wewnątrz swoich społeczności, zaczęli się segregować na własną rękę.

    Dawniej w jednej miejscowości czarni chodzili do jednej szkoły, biali do innej. W niektórych dzielnicach czarnym - a także czasem Żydom, Włochom, Grekom czy Polakom - nie sprzedawano domów. Gdy takie praktyki stały się nielegalne, nagle szkoły, urzędy, baseny stały się wieloetniczne.

    50 lat później znów mamy segregację, a że rasowa jest nielegalna, to ta opiera się na dochodzie, edukacji, wykonywanej pracy i poglądach politycznych. Czyli to segregacja klasowa. Ludzie kupują domy w osiedlach sprofilowanych pod kątem określonych dochodów i stylów życia. Stare miasta, jak Boston czy Pittsburgh, jeszcze się opierają. W nowych widać to wyraźnie.

    Jak pojedzie pani do Dallas czy Phoenix, zobaczy pani klasową piramidę. Najdroższe osiedla są ogrodzone, z polem golfowym i ochroną 24/7. W osiedlach oczko niżej podobnie, ale już bez pola golfowego. Jeszcze niżej ludzie mieszkają w bliźniakach, nie w domach jednorodzinnych. I tak dalej. Najniżej są osiedla "otwarte", gdzie może wjechać każdy, a mieszka się w kamienicach.

    Wystarczy adres, żeby wszyscy wiedzieli, z jakiej jesteś klasy: jaką masz pracę, dochody, rasę. Te osiedla mają zwykle strasznie pretensjonalne nazwy, jak Cichy Zakątek czy Szemrzący Potok. I jak już mieszkasz w Cichym Zakątku...

    ...twoje dzieci nie będą się bawić z tymi z Szemrzącego Potoku?

    - Oraz pójdą do innych szkół, na inne studia i pewnie do innej pracy. I ta segregacja się pogłębia."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę spytać gdzie czytałaś, bo chciałabym dowiedzieć się więcej?

      pozdrawiam
      rose29

      Usuń
    2. Jasne, cytat stad http://wyborcza.pl/magazyn/1,150177,19620441,wybory-prezydenckie-w-usa-kto-zostanie-prezydentem-podzielonej.html

      Usuń
  20. Boję się pisać, bo wiem, że komentarz będzie długi, a jak już się rozpędzę, to nie skończę za szybko. :D

    Zacznę od przyjemnych rzeczy - Maryboo, Beige, brawo, jesteście super! Wielu nowych czytelników Wam gratulowało i życzyło szczęścia w starciu z tymi gniotami - ja zrobię to samo, bo szczerze Was doceniam i podziwiam. Macie ogromną wiedzę i nie wahacie się jej użyć ;) oraz trzeźwe oko, co dziś zdarza sie coraz rzadziej. Osobiście śledzę Was od końcówki "Zmierzchu", ale nigdy nie miałam aż tak silnej potrzeby skomentowania, jak teraz - raz, że chciałabym podziękować za ten kawał ogromnej roboty, dwa, że w "Następczyni" zbliża się TEN moment, o którym wielu z Was wspomina w komentarzach - mianowicie, okazuje się, że w "Następczyni" rola Norwego-Szwecji znacznie się zwiększy.

    Nie czytałam książki, także uprzedzam :D Ale Cass masakruje moją kolejną pasję, także trzeba stanąć w obronie tego, co dobre ;)

    Ale bez pośpiechu... :D

    Zacznijmy od sprawy pierwszej - Amisia jako wcielenie Mozarta. Niby ok, tak właśnie była kreowana nasza kochana Murica - Mary Sue musi wszystko wychodzić. Ale bez przesady...

    Sama gram na wiolonczeli i wiążę swoją przyszłość z muzyką, także wiem coś na temat tego, jak wygląda życie muzyka - zwłaszcza życie nastoletniej instrumentalistki.

    I tak, America może mieć dobry słuch. Nawet świetny. Absolutny wręcz.

    Ale nawet świetny słuch nie zastąpi REGULARNYCH ĆWICZEŃ. Serio, chyba raz Amisia była opisywana, podczas gry (swoją drogą - muzyka to rzekomo wielka pasja naszej Mary Sue, ale ten jeden koncert i tak był wykonywany z powodu Maxona... Nie, że mam coś przeciwko, lecz spodziewałabym się po Americe większego zaangażowania w muzykę jako taką... Show, don't tell, Cass!).

    Nie wymagam od Cass (zapewne laika w sprawach muzyki - i nie tylko), aby opisywała Ami rzępolącą ćwiczenia na prawą, lewą rękę, gamy, pasaże, arpeggia, dwudźwięki, etiudy, wprawki, nie wymagam, żeby opisywała każdy dźwięk granej sonaty, ale czytając analizy, nie jestem w stanie uwierzyć w Amisiową miłość do muzyki. Po prostu nie.

    Dla porównania, 2CELLOS, doskonali technicznie wiolonczeliści (polecam obczaić ich na yt!) w jednym z wywiadów mówili: "ćwicz tak często, jak się da, poświęcaj na to każdą wolną chwilę". A przypominam, Ami podobno jest artystką KONCERTUJĄCĄ. ZARABIAJĄCĄ NA ŻYCIE MUZYKĄ.

    Żeby nie szukać dalej, ja (w cassowym świecie byłabym Piątką :D) ćwiczę mniej więcej pięć godzin dziennie - żeby się doskonalić, żeby wyrobić z materiałem. Ambicje na Akademię Muzyczną zobowiązują.

    I tu pojawia się kolejny problem.

    Co z edukacją muzyczną wśród Piątek? Jest powiedziane, że członkowie tej klasy uczą się "z dziada pradziada", od rodziców i starszego rodzeństwa. No ok. Więc Ami powinna być rzeźbiarką/malarką, ewentualnie pianistką, a nie skrzypaczką. Kto uczył ją gry na tym instrumencie? Kto korygował błędy aparatu?

    I najważniejsze pytanie - kto uczył Ami teorii? Mama? W książce nie ma słowa na ten temat. Przecież teoria muzyki to ogromny dział nauki - zaczynając na kształceniu słuchu, na które chodzą uczniowie pierwszych klas pierwszego stopnia, przed audycje muzyczne, kończąc na harmonii i historii muzyki, które wchodzą dopiero w drugim stopniu. Wątpie, aby jedna osoba była w stanie cały ten materiał ODPOWIEDNIO przekazać. A to jeszcze nie wszystko.

    Co, w tym postapokaliptycznym (podobno...) świecie, grała America na koncertach? Bacha, Brahmsa, czy może Mozarta? Czy rząd dopuścił Piątki do muzycznego dziedzictwa kulturowego? Czy reżim pozwolił Ami wykonywać utwory Gershwina, Bernsteina, lub Barbera? Czy dziewczyna miała dostęp do ich utworów, skoro są przedstawicielami ukrywanej głęboko w tajnym pokoiku przeszłości? Nie sądzę - jeżeli podręcznik od historii był czymś zakazanym, to moim zdaniem muzyka, jako element niechcianej, niszczonej kultury powinna być traktowana podobnie.

    CDN.
    Unelma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CD. moich wypocin :D

      Ufff. Rozpisałam się. Ale została jeszcze druga kwestia...

      To, że Cass spała na historii i nie potrafi myśleć, to wiemy.

      Wiemy także, że perełki w stylu "Francja musi być monarchią! Bo Daphne to takie idealne imię dla księżniczki, how cuteee! <3" są jej zasługą.

      Ale nikt do tej pory nie wspomniał szerzej o jeszcze innym, ekhem, ewenemencie państwowym tej serii - mianowicie o Norwego-Szwecji. Historia krajów Północy pasjonuje mnie od dawna, także brace yourself, Cass.

      Pierwsze primo - coś takiego, jak Zjednoczone Królestwa Szwecji i Norwegii już istniało (i nie miało tak durnej nazwy, jak Norwego-Szwecja). Powstało podczas kongresu wiedeńskiego, kiedy to Szwecja oddała Rosji okupowaną wcześniej Finlandię, a w zamian połączyła się unią personalną z Norwegią, którą odebrała Danii.

      Każdy, kto choć trochę orientuje sie w zawiłościach skandynawskiej historii wie, że unie personalne były dla Skandynawów idealnym pretekstem do okupacji, pokazania swojej dominacji i do osiągnięcia swoich własnych celów (uwaga, Królestwo SZWECJI i Norwegii. Szwecja nie bez powodu jest na pierwszym miejscu) - na przykład unia kalmarska (pomiędzy Danią, Szwecją, a Norewgią), zawiązana w 1397.

      To dawne dzieje, ale unia kalmarska idealnie pokazuje, że Szwecji i Norwegii daleko do zjednoczenia - dla Norwegów, coś takiego byłoby jak dla nas unia personalna z Rosją (ciekawe, czy w świecie Cass mamy carat ^^). I z Niemcami. Bo zarówno unia kalmarska, jak i unia szwedzko-norweska są postrzegane jako... okupacja.

      I o ile wiadomo, że podczas unii szwedzko-norweskiej rolę okupanta wobec Norwegii pełniła Szwecja, to kto był "tym złym" podczas unii kalmarskiej?

      Dania! Czyli Wielki Zapomniany Cassolandu.

      Co sie stało z Królestwem Danii, hegemonem podczas unii kalmarskiej, jednym z Trzech Braci? Ciasteczka dla tego, kto mi to wyjaśni.

      Anyway, przez duńskiego króla, Christiana II zwanego Tyranem, została wymordowana spora część szwedzkiej szlachty - w tym ojciec Gustawa I Wazy. A Norwegia przez kolejne trzysta lat była rządzona przez duńskich monarchów (porównajcie sobie te języki skandynawskie - norweski i duński są bardzo podobne, wręcz panuje przekonanie, że norweski jest "zduńszczony"), tylko po to, żeby po 1815 "zawiązać unię personalną" ze Szwecją.

      Której rozwiązanie nastąpiło dopiero w 1905 roku.

      Prosta matematyka: 1905 odjąć 1397 to 508. 508 lat okupacji (mniej lub bardziej dotkliwej). I taki kraj miałby się zgodzić na kolejną unie personalną?! Znowu ze Szwecją?!

      Dania wykorzystała słabą pozycję Norwegii i Szwecji podczas unii kalmarskiej. Straciła Szwecję, zatrzymała Norwegię.

      Szwecja wykorzystała słabą pozycję Norwegii i Danii podczas kongresu wiedeńskiego. Dania straciła Norwegię, ale Szwecja ją zyskała.

      Cass, błagam. Błagam, nikt nie byłby tak głupi, żeby po raz TRZECI wchodzić w to samo bagno. Sojusz w razie niebezpieczeństwa - tak. Kolejna unia personalna - nie wydaje mi się.

      Dlatego właśnie czytanie o Norwego-Szwecji daje mi raka. Bo to kolejne zaniedbanie ze strony Cass, a moje zakochane w Północy serduszko płacze :P

      Dlatego, dziewczyny - rozprawcie się z "Następczynią"! Trzymam za Was kciuki, bo to, co robicie jest nie tylko zabawne i przyjemne, ale też pożyteczne (dzięki Wam uśmierciłam wszystkie swoje Maryśki Zuzanny :D). Dziękuję Wam bardzo za ten kawał dobrej roboty i mam nadzieję, że będziecie trzymać się dzielnie i nie poddacie sie Antychrystowi EED-LEN.

      Pozdrawiam
      Unelma

      Usuń
    2. Z NorwegoSzwecją to jest niezły bajzel.

      Wg Selection Wiki:
      Swendway is a nation consisted of the countries Finland, Sweden and Norway. According to Kiera Cass, the country's name comes from Swe-den, Finla-nd, and Nor-way. The official language is Finnish.

      Widać polska tłumaczka się poddała, jak to zobaczyła i olała kompletnie Finlandię w nazwie, co było powodem mojego wtf-a (zanim wygooglałam Norwegoszwecję w oryginale), bo SPOILER jeden z kandydatów jest Norwegoszwedem i mówi po fińsku KONIEC SPOILERA.

      Beige

      Usuń
    3. Unelma łączę się w miłości do Skandynawii i ich historii, piękny komentarz <3 Ach, i podziwiam zawzięcie do wiolonczeli, ja nie miałam siły się nawet do skrzypiec przykładać i teraz mocno żałuję. Ech, trudno :C

      Osobiście jako (przyszła) filolog i maniaczka językoznawstwa czekam na zaspoilerowaną przez Beige sytuację językową w Norwego-Szwecji. Bo czego jak czego, ale TEGO cudu nie da się już w żaden sposób obronić czy uzasadnić. Tzn, gdyby ten jeden biedny chłopak mówił po fińsku to pół biedny - mógł być z podbitej przez Szwedów części Finlandii i jakoś tak wyszło...? Ale według słów Erica w książce i wg Selection Wiki CAŁY kraj mówi po fińsku. Norwegowie i Szwedzi nagle przerzucili się na język, który jest całkowicie niepodobny do ichnich, wywodzi się z całkiem innej grupy językowej i nawet "opieka" Szwedów, a potem Rosjan nad Finlandią mu nie pomogła się upodobnić do reszty języków regionu. Tak, Cass, oczywiście n_n Przecież wiadomo, że w przypadku Unii to najbardziej skomplikowany język, kraju podległego wygrywa i dlatego oficjalnym językiem UK jest szkocki gaelicki... Oh, wait.

      Swoją drogą, dlaczego w Selekcjach nie ma nawet słowem wspomnianej Brytanii? Moje celtyckie serce łka :C A nuż by się okazało, że walijski zapanował nad Wyspami (takie ładne imiona można tam znaleźć, w sam raz dla księżniczek!)

      Usuń
    4. Soraski za offtop, ale - dziewczyny, polecicie jakieś przystępnie napisane książki, przybliżające historię/kulturę Norwegii? Nie muszą być naukowe czy popularnonaukowe, fajne powieści z tłem też są ok.

      Usuń
    5. Unelma - Amisia nie potrzebuje ćwiczeń, jest Mary Sue, więc wszystko wychodzi jej idealnie. Nie potrzebuje też teorii muzyki, bo na co komu takie nudy. Jak się nauczyła grać? No jak to - przykładasz smyczek i najpierw bardzo rzępolisz, a później stajesz się coraz lepszy (tak to wygląda w Simsach, więc to musi być prawda). A grała z pewnością własne kompozycje, bowiem jest najzdolniejsza.

      A co do NorwegoSzwecji - wiecie, ile czasu musiało zająć Cass wymyślenie tak ładnej nazwy?! Ja osobiście jestem rozczarowana, że nie pojawiło się więcej tak ciekawych rozwiązań w rodzaju Portain czy Gerstrii.

      Usuń
    6. A może Jedyna Wszechzajebista Amisia improwizowała jak Florentino Ariza, któremu nauka z nut wręcz przeszkadzała? Innego wytłumaczenia nie widzę, zresztą Cass zupełnie olała kwestię zainteresowań muzycznych boChaterki.

      Ela TBG

      Usuń
    7. Co do ukazania zainteresowania Amisi grą: a wystarczyło z raz czy dwa napisać:
      "Myśli o Ośrodku i Maxiu zajmowały mój umysł tak bardzo, że zupełnie nie mogłam się skupić na grze. Co chwilę spod smyczka dobiegał fałszywy ton. Zirytowana odłożyłam instrument." albo
      "Byłam tak zdenerwowana tą całą sytuacją, że nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Przez kilka chwil kręciłam się niespokojnie po pokoju, aż w końcu mój wzrok padł na ukochany instrument. Pełna nadziei wzięłam go do ręki i zaczęłam grać. Spokojny ton, pomógł mi nareszcie w uspokojeniu i poukładaniu myśli."
      To tylko tak na szybko, ale chyba pokazuje, że Ami jednak od czasu do czasu ćwiczy, a nie ma też za bardzo wpływu na fabułę ;)

      Usuń
  21. Leleth, na wstępie polecam "Skandynawia, wojna z trollami: Historia, kultura, artyści od czasów Napoleona do Stiega Larsona" Tony'ego Griffithsa - bardzo ogólna, ale świetnie wprowadzająca w temat i pokazująca zależności między Danią, Norwegią, Szwecją i Finlandią (niestety, Islandia, Wyspy Owcze i Grenlandia nie dostają w niej zbyt dużo miejsca). Osobiście kartkuję ją od czasu do czasu dla samej przyjemności :)
    Z takich bardziej szczegółowych i typowo historycznych to "History of Norway" Johna Yileka (zabij mnie, nie mam pojęcia czy jest polskie tłumaczenie) i wybrane rozdziały Oxford - Historia Świata (to polecam całym olbrzymim sercem, bo nie skupia się stricte na Norwegii, ale na procesach jakie zachodziły we wszystkich skandynawskich narodach).
    Z powieściami... Trudno mi teraz wpaść na cokolwiek, bo siedzę bardziej w tematyce islandzkiej ;)Ale na pewno polecałabym "Hunger" Knuta Hamsuna, "Kristin Lavransdatter" Sigrid Undset i "The House with the Blind Glass Windows" Herbjørg Wassmo.

    Nie wiem skąd jesteś, Leleth, ale jakby co to w Poznaniu od 25 lutego do 9 marca będzie trwała Pora na Skandynawię (serce mi krwawi, że przez większość imprezy będę w Irlandii) - pokazy filmów, wykłady, a w księgarni na zamku będzie jedna wielka specjalna półka poświęcona jedynie książkom o kulturze i historii krajów regionu :) Jak tam coś wypatrzę dodatkowego to na pewno napiszę.

    Mam nadzieję, że nie zrobiłam żadnych literówek w nazwiskach autorów n_n"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystynę znam, resztę zobaczę, dzięki.
      Jestem z Podkarpacia, a studiuję w Warszawie, więc Poznań mi nie po drodze niestety ;).

      Usuń
    2. A ja jeszcze polecam serię "Północna droga" Elżbiety Cherezińskiej, a z książek Undset oprócz Krystyny "Ofala syna Auduna" :)

      Usuń
    3. Olafa też czytałam, a po próbkach i recenzjach Cherezińskiej nie mam ochoty po nią sięgać, ale dziękuję bardzo :).

      Usuń
  22. ja polecam "A lasy wiecznie śpiewają"T. Gulbranssena. Norweska saga rodzinna, akcja snuje się naprawdę powoli, ale pamiętm,że byłam nią zauroczona przez klimat życia w odludnym,sprzyjajacym refleksjom miejscu i opisy norweskiej przyrody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też czytałam, ale tak bardzo dawno temu, że nie pamiętam niemal nic, w sumie miałam sobie przypomnieć, dzięki za przypomnienie :D.

      Usuń