sobota, 29 kwietnia 2017

„Królowa” - rozdziały III i IV

Rozdział 3

Poprosiłam Marthę z samego rana, żeby znalazła mi ozdobioną klejnotami opaskę i rozpuściłam włosy. Nigdy jeszcze nie byłam tak podekscytowana, idąc na śniadanie. Uważałam, że wyglądam naprawdę pięknie i nie mogłam się doczekać, czy Clarkson też tak uzna. Gdybym się zastanowiła, przyszłabym trochę wcześniej, ale weszłam wraz z kilkoma innymi kandydatkami, całkowicie tracąc szansę, by zwrócić uwagę księcia. Co kilka sekund rzucałam spojrzenie w stronę głównego stołu, ale Clarkson koncentrował się na posiłku, starannie krajał gofry i szynkę, a od czasu do czasu spoglądał na rozłożone obok niego papiery. Jego ojciec pił głównie kawę, zjadając od czasu do czasu jakiś kęs, gdy odrywał się od czytanego dokumentu. Domyślałam się, że on i Clarkson zajmują się tym samym, a skoro tak wcześnie zaczęli pracę, prawdopodobnie czekał ich ciężki dzień.

Porównajcie sobie młodego Clarkiego z Maksiem. Nawet przy śniadaniu pracuje jak jego ojciec. Widać, że bierze swoje zadanie rządzenia krajem na poważnie. Maxon wygląda przy nim naprawdę kiepsko. Nie dziwota, że Clarkson tak się wnerwiał, gdy jego synalek opierdalał się w wieku, w kórym on sam brał się ostro do roboty.


Po śniadaniu Clarkson wyszedł wraz z królem, żebym zająć się tym, co robili, żeby w kraju wszystko działało prawidłowo.

My hero.

Amberly ma nadzieję, że może wieczorem Clarkson zwróci na nią uwagę, gdy już skończy pracować.

W Komnacie Dam było tego dnia cicho. Skończyły się nam tematy rozmów o tym, kim jesteśmy i skąd pochodzimy, za to przyzwyczaiłyśmy się do wspólnego spędzania czasu.

Smutne. Czy naprawdę Cass uważa, że dziewczyny nie mogą ze sobą rozmawiać na jakieś różne, ciekawe tematy? Widać w Ikei panienki mogą się tylko sobie pokrótce przedstawić lub ewentualnie pogadać o Eliminacjach i cud-księciu.


Siedziałam z Madeline i Biancą, tak jak niemal zawsze. Bianca pochodziła z jednej z prowincji sąsiadujących z Honduraguą i poznałyśmy się w samolocie. Madeline miała pokój koło mnie, a jej pokojówka już pierwszego dnia zapukała do mnie, żeby zapytać moje pokojówki, czy mogą jej pożyczyć nici. Jakieś pół godziny później Madeline zajrzała, żeby nam podziękować, i od tamtej pory się przyjaźniłyśmy. Od samego początku w Komnacie Dam panował ścisły podział. Byłyśmy tak przyzwyczajone do dzielenia na grupy w życiu codziennym – Trójki tutaj, Piątki tam – że wydawało nam się naturalne, gdy tak samo działo się w pałacu. Chociaż tutaj linie podziału nie przebiegały zawsze według klas, cały czas żałowałam, że w ogóle muszą istnieć. Czy nie miałyśmy być tutaj równe, przynajmniej do czasu zakończenia rywalizacji? Czy nie przeżywałyśmy tego samego?  W tym momencie nie przeżywałyśmy absolutnie niczego. Pragnęłam, by coś się wydarzyło, choćby po to, żeby mieć o czym rozmawiać.

Powtórzę: smutne. Nie macie jakichś zainteresowań, o których można pogadać, np. muzyka, ulubiona książka? A może jakieś interesujące albo śmieszne anegdotki z życia?

– Masz jakieś wieści z domu? – zapytałam, żeby zacząć rozmowę.
Bianca podniosła głowę.
– Mama wczoraj napisała, że Hendly się zaręczyła. Możesz w to uwierzyć? Wyjechała stąd chyba tydzień temu.
Madeline się ożywiła.
– Z jakiej on jest klasy? Udało jej się awansować?
– O tak! – Bianca rozpromieniła się entuzjastycznie. – To Dwójka! Wiesz, to pozwala nam mieć nadzieję. Przed wyjazdem byłam Trójką, ale podoba mi się, że mam szansę wyjść za jakiegoś aktora, a nie za nudnego starego lekarza.

Ale czemu od razu starego? Przecież medycyny nie kończy się po 50-tce, no chyba że późno się zaczęło. Albo jest się wybitnym głąbem.

Madeline zachichotała i pokiwała głową. Ja nie byłam tego taka pewna.
– Czy ona go znała? To znaczy, przez wyjazdem na Eliminacje?
Bianca przechyliła głowę na bok, jakbym zadała absurdalne pytanie.
– To mało prawdopodobne. Ona była Piątką, on jest Dwójką.
– Wydaje mi się, że jej rodzina specjalizuje się w muzyce, więc może występowała przed nim kiedyś – podsunęła Madeline.
– Słuszna uwaga – zgodziła się Bianca. – Może nie byli sobie całkiem obcy.

Cóż, z lupą trzeba tu szukać jakiejś logiki, nawet kandydatki mają problem objąć rozumem to, że jakiś kolo z wysokiej klasy wyskoczył dosłownie znikąd, a ta cała Hendly natychmiast się go złapała jak tonący brzytwy już po kilku dniach znajomości. Przecież nie wyrzucono jej z pałacu na ulicę, skąd ta desperacja? No tak, ale w końcu inna Dwójka może się jej już nie nadarzyć… A co do kolesia, może chęć szybkiego znalezienia trophy wife jest warta wzięcia sobie kobitki, którą książę odrzucił na dość wczesnym etapie? Myślę, że facet i tak miał w czym wybierać, będąc Dwójką, więc dziwię się tak ekspresowej decyzji. Ale nikt nie wmówi mi, że się zakochał oglądając reality show i dlatego ruszył z kopyta, żeby zaklepać sobie pannę.

– Aha – mruknęłam.
– Kwaśne winogrona? – zapytała Bianca.
Uśmiechnęłam się.
– Nie, jeśli Hendly jest szczęśliwa, to bardzo się z tego cieszę. Ale to trochę dziwne, wyjść za kogoś, kogo się nawet nie zna.

A ty, misiaczku, znasz Clarksona? Wątpię, jesteś zakochana w jego wizerunku. Chociaż ty przynajmniej masz szansę go trochę poznać przed ewentualnymi zaręczynami. Widzę, że nie tylko ja myślę nad cała sytuacją. Madeleine zdaje się mieć pewne przebłyski rozsądku. Nie żeby to docierało do Amberly.

Madeline odezwała się dopiero po chwili.
– Czy my właściwie nie robimy tego samego?
– Nie! – wykrzyknęłam. – Książę nie jest kimś obcym.
– Naprawdę? – zapytała Madeline. – W takim razie proszę, powiedz mi wszystko, co o nim wiesz, ponieważ ja mam wrażenie, że nie wiem niczego.
– Właściwie… ja też – przyznała Bianca.

Zaczynam lubić Madeleine, a Amberly cały czas radośnie leci na pysk w moim rankingu postaci.

Zaczerpnęłam oddech, by wygłosić długą listę rzeczy, jakie wiedziałam o Clarksonie… Okazało się, że jest tego niewiele.
– Nie mówię, że znam wszystkie jego sekrety, ale to nie jakiś przypadkowy chłopak spotkany na ulicy. Od małego patrzyłyśmy na niego, słuchałyśmy jego przemówień w Biuletynie, widziałyśmy jego twarz setki razy. Może nie znamy wszystkich szczegółów, ale ja mam bardzo jasny obraz tego, jaki on jest. A wy nie?

Nic tylko załamać ręce. Naiwność czy głupota, nie wiem, ale i tak to jest przerażające.

Madeline uśmiechnęła się.
– Myślę, że masz rację. To przecież nie tak, że przyszłyśmy tutaj, nie wiedząc, jak on się nazywa.
– Właśnie.

Mam szczerą nadzieję, że Madeleine zgodziła się z Amberly tylko, żeby mieć spokój, ale sama wie lepiej.

Do Amberly podchodzi pokojówka i mówi, że jest ona proszona. Na korytarzu czeka Clarkie.

– Właśnie poszedłem do biura pocztowego, żeby zostawić listy, a poczmistrz przekazał mi to dla ciebie – powiedział i podał mi trzymaną w dwóch palcach kopertę. – Pomyślałem, że zależałoby ci, żeby ją od razu dostać.
Podeszłam do niego tak szybko, jak tylko mogłam, żeby nie przestać zachowywać się jak dama, i sięgnęłam po list. Uśmiechnął się diabolicznie i szybko wyciągnął rękę do góry. Zachichotałam i zaczęłam podskakiwać, próbując złapać list.
– To nieuczciwe.
– No, spróbuj.
Potrafiłam całkiem dobrze skakać, ale nie na obcasach, a nawet na nich byłam od niego trochę niższa. Nie przeszkadzało mi jednak, że poniosłam porażkę, ponieważ moje próby sprawiły, że jego ramię objęło mnie w talii.

Myślę, że to był sprawdzian. Skoro umie dobrze skakać, to będzie dobrze biegać w tych szpilkach i uciekać przed niebezpieczeństwem, gdy ustrój zacznie się coraz bardziej sypać. Clarkson myśli perspektywicznie i to mi się podoba. Królowa musi być sprawna w wysokich obcasach, w końcu ktoś w przyszłości będzie musiał zasłaniać kuloodporne zasłony, prawda?

Clarkie zauważa, że Amberly obcięła włosy i komplementuje ją, po czym odchodzi. Dziewczyna może teraz w spokoju przeczytać list od siostry.

To prawda, że już dawniej stworzyłam sobie jego obraz, ale teraz, obserwując go na co dzień, wiedziałam już, że jest w nim o wiele więcej, niż widać w Biuletynie. Jednakże ta świadomość mnie nie onieśmielała. Przeciwnie, czułam się podekscytowana tajemnicą do rozwiązania.

Niby cośtam do niej dociera, ale nic z tego nie wyniknie.

Moja najdroższa Amberly, 

Tęsknie za Tobą tak bardzo, że pęka mi serce. Prawie tak samo cierpię na myśl o tych wszystkich pięknych ubraniach, które nosisz, i jedzeniu, którego możesz próbować. Nie umiem sobie nawet wyobrazić zapachów, które Cię otaczają! Chciałabym je sama poczuć. Mama jest bliska łez za każdym razem, gdy widzi Cię w telewizji. Wyglądasz jak Jedynka! Gdybym nie znała wcześniej klas wszystkich dziewcząt, nigdy nie zgadłabym, że którakolwiek z Was nie pochodzi z arystokracji. Czy to nie zabawne? Gdyby ktoś chciał, mógłby udawać, że te cyfry w ogóle nie istnieją. Z drugiej strony, dla Ciebie one rzeczywiście na razie nie istnieją, Panno Czwórko.
Skoro już o tym mowa, ze względu na Ciebie żałuję, że nie mamy w rodzinie żadnych zapomnianych Dwójek, ale tak jak myślałaś, nikogo takiego nie było. Pytałam i od początku byliśmy Czwórkami, nic więcej.

No to sprawa się rypła. Nie żeby miało to w jakikolwiek sposób pomóc Amberly…


W rodzinie dzieje się trochę, ale nic dobrego. Nie mam ochoty o tym pisać i mam nadzieję, że nikt przed Tobą nie otworzy tego listu, ale kuzynka Romina jest w ciąży.

Mam nadzieję? Akurat nadzieja ci bardzo pomoże. Jest całkiem prawdopodobne, że zarówno listy pisane przez kandydatki, jak i listy, które otrzymują, są kontrolowane. Tzn. byłyby w świecie dystopicznym, to jest Cassoland, więc nie ma obaw, ale tego Amberly i jej siostra nie wiedzą. Adela zaraz rozpuści jęzor na bardzo delikatny temat, kompletnie ignorując fakt, że zwierzanie się z rodzinnych tajemnic i brudów jest bardzo niebezpieczne, chyba że robi się to jakimś superduper tajnym kodem.


Okazało się, że zakochała się w tym Szóstce, który jest kierowcą ciężarówki dostawczej w fabryce. Mają się pobrać w ten weekend, więc wszyscy odetchnęli z ulgą. Ten chłopak (czemu  nie pamiętam, jak się nazywa?!) oznajmił, że jego dziecko nie zostanie Ósemką, a to i tak więcej niż zrobiłoby wielu mężczyzn starszych od niego.

Czyli innymi słowy Adela beztrosko przyznała, że ktoś z jej rodziny popełnił przestępstwo, uprawiając seks przed ślubem i robiąc prawie-bękarta. I wysłała obciążający list do pałacu bez żadnego zabezpieczenia szyfrem. Nie mam słów na te lemingi.


Przykro mi, że Cię ominie wesele, ale cieszymy się ze względu na Rominę. W każdym razie tak właśnie wygląda Twoja rodzina: rolnicy i pojedynczy „przestępcy”, łamiący prawo.


Aha, jeszcze jedno. Romina jako Czwórka wychodząca za Szóstkę musiała swoją ciążę ukrywać sporo czasu. Rozumiem, że jej facet zgodził się na shotgun wedding, gdy już była w ciąży, a pamiętajmy info z "Rywalek":


Jeśli się wychodziło za kogoś z innej klasy, trzeba było złożyć mnóstwo dokumentów i odczekać chyba dziewięćdziesiąt dni, zanim można było załatwić dalsze wymagane przez prawo formalności. Nieraz słyszałam, że to dlatego, by dać ludziom czas na ewentualną zmianę decyzji.

Czyli co najmniej trzy miechy ukrywania brzucha. Nie jest to niemożliwe, niejednej się udały lepsze numery, ale i tak szczęście, że nikt tego nie rozkminił i nie doniósł na parkę. Ale z drugiej strony skoro "wszyscy odetchnęli z ulgą", to jednak kilka osób o ciąży wcześniej wiedziało.
Bądź po prostu tą prześliczną, pełną ciepła dziewczyną, jaką znamy, a książę z pewnością zakocha się w Tobie niezależnie od Twojej klasy.

Nic to, że możesz nigdy nie dać mu następcy tronu, nic to, że własna rodzinka chyba chce cię (i siebie) pogrążyć. Ładna buzia i cielęce oddanie cię uratują. Jakbym słyszała moją babcię, która kilka lat temu oznajmiła mi, że powinnam „uśmiechać się do chłopców” (cytat dosłowny), bo sobie męża nie znajdę. Cóż, coś się chyba słabo uśmiecham ;).

Całujemy cię mocno. Napisz jak najszybciej. Tęsknię za dźwiękiem Twojego głosu. Ty wprowadzałaś tu zawsze spokój, a ja nie zauważałam tego, dopóki nie wyjechałaś.  Żegnam na razie, księżniczko Amberly. Pamiętaj o nas, maluczkich, kiedy już zdobędziesz koronę!

A teraz Amberly spal ten list. Szybciutko. 



Rozdział 4
 
Martha rozczesywała moje splątane włosy. Chociaż stały się krótsze, nadal sprawiało jej to trudność, ponieważ były bardzo gęste.

Ma szczęście dziewucha. Taka chorowita, a włosy jak malowane.

Amberly podczas czesania wspomina swój dom i to, jak Adela rozczesywała jej włosy. Marzenia na jawie nie trwają długo. Ktoś puka do pokoju dziewczyny. W drzwiach staje mój ziom, Clarkson. Wywołuje to lekką panikę, gdyż Amberly ma na sobie jedynie cieniutką koszulę nocną. Dziewczyna prosi Marthę, jedną z pokojówek, o szlafrok.

Clarkson przyszedł zabrać dziewczynę na randkę. Amberly chce się przebrać na taką okazję, ale Clarkie oznajmia, że jemu szlafrok i brak makijażu zupełnie nie przeszkadzają. Książę bez ceregieli wchodzi do pokoju Amberly. Pokojówki szybko się ulatniają, a nasze gołąbeczki zostają sam na sam. Clarkson pyta dziewczynę, jak podoba jej się pokój. Amberly jest zachwycona. Bardzo ceni też spokój, gdyż w jej rodzimym mieście hałas jest codziennością.

Podszedł do drzwi, obejrzał się na mnie i podał mi ramię. Stłumiłam uśmiech, kiedy się do niego zbliżyłam. Wydawało się, że nie przepada za tym, żeby go dotykać. Zauważyłam, że prawie zawsze chodził z rękami za plecami, szybkim krokiem. Nawet teraz, gdy szliśmy korytarzami, trudno byłoby powiedzieć, że się ociągał. Ze względu na to wszystko poczułam nowy przypływ ekscytacji na myśl o tym, jak drażnił się ze mną niedawno tym listem, a teraz pozwalał mi, żebym była tuż obok niego.
– Dokąd idziemy?
– Na drugim piętrze jest wyjątkowo przyjemny salonik z pięknym widokiem na ogród.
– Wasza wysokość lubi ogrody?
– Lubię na nie patrzeć.
Roześmiałam się, ale on mówił poważnie. Podeszliśmy do otwartych drzwi, a ja już na korytarzu poczułam świeże powietrze. Pokój był oświetlony tylko blaskiem świec, a mnie się wydawało, że serce eksploduje mi ze szczęścia. Musiałam wręcz dotknąć piersi, by upewnić się, że nadal jest całe. Trzy wielkie okna były otwarte, a zasłony wydymały się w lekkim wietrze. Pod środkowym oknem stał mały stoliczek z piękną kompozycją kwiatową i dwoma krzesłami. Obok niego zobaczyłam wózek z co najmniej ośmioma rodzajami słodyczy.
– Panie przodem – oznajmił Clarkson i wskazał wózek.

Popatrzcie tylko, całkiem nieźle przygotowana randka. Jeśli dziwicie się jednak temu pośpiechowi Clarksona, który nie dał się Amberly nawet przygotować na spotkanie, to musicie troszkę poczekać, bo zostanie to wyjaśnione.

Amberly jest wręcz nieprzytomna ze szczęścia, że książę zrobił dla niej coś tak miłego. Biedaczka nie wie, jakie smakołyki wybrać, tyle ma różnych opcji.


– W takim razie nie wybieraj – powiedział Clarkson, wziął talerzyk i położył na nim po jednym ciastku z każdego rodzaju. Postawił talerz na stole i odsunął dla mnie krzesło. Podeszłam i pozwoliłam, żeby mnie na nim posadził, a potem zaczekałam, aż zapełni własny talerzyk. Gdy to zrobił, znowu się roześmiałam.
– Czy to nie będzie za mało? – zażartowałam.
– Lubię tarty truskawkowe – odparł obronnym tonem. Miał ich chyba z pięć na talerzu. – No dobrze, jesteś Czwórką. Czym się zajmujesz? – Odkroił kawałek ciastka i zjadł go.
– Pracuję na farmie. – Bawiłam się czekoladką.
– To znaczy, macie farmę.
– Tak jakby.

Tak jakby? No chwilunia, czwórki to m.in. farmerzy, więc powinni być właścicielami farm. Clarkson również jest zdziwiony.

– Mój dziadek był właścicielem plantacji kawy. Zapisał ją mojemu wujkowi, który był najstarszy, więc tata i mama, podobnie jak ja i moje rodzeństwo, pracujemy dla niego – przyznałam.
Przez chwilę milczał.
– Czyli… co dokładnie robisz?
Odłożyłam czekoladkę na talerz i złożyłam ręce na kolanach.
– Zwykle zbieram ziarna kawy i pomagam je prażyć w naszej fabryczce.
Milczał.
– Dawniej była na uboczu, w górach – mam na myśli plantację – ale teraz wybudowano tam mnóstwo dróg. Dzięki temu transport jest o wiele łatwiejszy, ale mamy więcej smogu. Razem z rodziną mieszkam w…
– Przestań.
Popatrzyłam na swoje kolana. Nie mogłam nic poradzić na to, czym się zajmowałam.
– Jesteś Czwórką, ale pracujesz jak Siódemka? – zapytał cicho.

Kiera koniecznie chciała mieć Kopciuszka, to napisała sobie Kopciuszka.

Skinęłam głową.
– Wspominałaś o tym komuś?
Pomyślałam o rozmowach prowadzonych z innymi dziewczętami. Zwykle pozwalałam, by mówiły o sobie. Opowiadałam o moim rodzeństwie i naprawdę lubiłam plotkować o różnych programach telewizyjnych, które one oglądały, ale nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek mówiła im o mojej pracy.
– Nie, chyba nie.
Popatrzył w sufit, a potem znowu na mnie.
– Nie wspominaj nigdy ani słowem o tym, co robiłaś. Gdyby ktoś pytał, twoja rodzina ma plantację kawy, a ty pomagasz w jej prowadzeniu. Mów wymijająco i nigdy, pod żadnym pozorem, nie przyznawaj się, że pracowałaś fizycznie. Wyrażam się jasno?
– Tak, wasza wysokość.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę, jakby chciał mieć pewność, że to do mnie dotarło. Mnie wystarczało jego jedno słowo: nigdy nie zrobiłabym czegoś, czego by mi zabronił. Zajął się jedzeniem, dziabiąc ciastka widelcem gwałtowniej niż wcześniej. Byłam zbyt zdenerwowana, by cokolwiek tknąć.

Clarkson jest wyraźnie wściekły. No cóż, jeśli wziąłby ślub z dziewczyną, a wyszłoby na jaw, że właściwie ożenił się z Siódemką, to byłaby chryja. Jak wiadomo, niższe klasy są w Eliminacji reprezentowane tylko i wyłącznie dla pozorów.

Amberly boi się, że uraziła Clarksona. On jednak zapewnia jej, że to bzdura.

– Nie, nie uraziłaś mnie. Lubię cię. Jak myślisz,  dlaczego tu jesteśmy?
– Żebyś mógł mnie porównać z Dwójkami i Trójkami i znaleźć powód do odesłania mnie do domu. – Nie chciałam tego powiedzieć. To było tak, jakby moje największe obawy kłębiły mi się w głowie i jedna z nich w końcu zdołała uciec. Znowu pochyliłam głowę.
– Amberly – powiedział cicho. Spojrzałam na niego przez rzęsy. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech, gdy wyciągnął rękę nad stołem. Ostrożnie, jakbym się obawiała, że bańka marzeń pęknie, gdy tylko on dotknie mojej szorstkiej skóry, włożyłam dłoń w jego rękę. – Nie odeślę cię do domu. Nie dzisiaj.
Oczy mi zwilgotniały, ale zamrugałam, żeby powstrzymać łzy.
– Jestem w bardzo szczególnej sytuacji – wyjaśnił. – Staram się tylko poznać wszystkie za i przeciw w przypadku każdej z kandydatek.
– To, że pracowałam jako Siódemka, liczy się „przeciw”, jak rozumiem?
– Zdecydowanie tak – odparł, ale bez cienia złośliwości w głosie. – Dlatego, ze względu na mnie, chciałbym, żeby to zostało między nami. – Skinęłam lekko głową. – Masz jeszcze jakieś sekrety, którymi chciałabyś się podzielić?
Powoli cofnął rękę i wrócił do krojenia ciastek. Postarałam się zrobić to samo.

Amberly postanawia wyłożyć wszystkie karty na stół i wspomina stan swojego zdrowia. W końcu Clarkson i tak wie już, że coś jest nie tak. Książę każe dziewczynie iść następnego dnia do skrzydła szpitalnego na kompleksowe badania. Ma nadzieję, że lekarz pałacowy będzie w stanie jej pomóc.

Clarkson zmienia temat i pyta Amberly o jej rodzeństwo. Ma brata i dwie siostry, więc w jej domu jest dosyć ciasno.

– Tak, ale nie jestem do tego przyzwyczajona. Jedzenie jest dziwne. Ubrania są dziwne. Nawet zapach tutaj jest inny, chociaż nie potrafię powiedzieć dokładnie, na czym polega różnica.
Odłożył widelczyk.
– Chcesz powiedzieć, że u mnie w domu śmierdzi?
Przez moment obawiałam się, że go uraziłam, ale w jego oczach była ledwie dostrzegalna psotna iskierka.
– Ależ skąd! Po prostu inaczej pachnie. To jakby zapach starych książek, trawy i tego, czego pokojówki używają do sprzątania, wszystko wymieszane razem. Żałuję, że nie mogę go zabutelkować i zachować przy sobie na zawsze.
– Ze wszystkich pamiątek, o jakich słyszałem, ta wydaje mi się najdziwniejsza – skomentował lekko.
– A co wasza wysokość chciałby z Honduragui? Mamy nadzwyczajne błoto.
Znowu spróbował stłumić uśmiech, jakby obawiał się pozwolić sobie na wesołość.

Clarkson proponuje, żeby teraz Amberly zadała jemu jakieś pytania.


– Oczywiście! Co wasza wysokość najbardziej lubi w swojej pracy? Gdzie jeździłeś po świecie? Czy pomagałeś już w pisaniu jakichś praw? Jaki jest twój ulubiony kolor?
Potrząsnął głową i obdarzył mnie kolejnym półuśmiechem, od którego ścisnęło mi się serce.
– Niebieski albo raczej granatowy. Możesz wymienić dowolny kraj na Ziemi, a ja pewnie już tam byłem. Ojciec chciał, żebym poznał jak najwięcej obcych kultur. Illéa to wspaniały kraj, ale bardzo młody, biorąc pod uwagę okoliczności. Następnym krokiem, mającym ugruntować naszą globalną pozycję, jest zawarcie sojuszy ze starszymi państwami. – Roześmiał się do siebie ponuro. – Czasem wydaje mi się, że ojciec żałuje, że nie urodziłem się dziewczyną. Wtedy mógłby mnie wydać za mąż dla dobra stosunków międzynarodowych.

Tylko kto wtedy rządziłby tym popierniczonym państwem po śmierci starych Clarksona? W końcu książę jest jedynakiem. Gdyby był dziewczyną, zostałby wysłany za granicę jako trophy wife, a Ikea nie miałaby następcy. Amberly też to zastanawia, bo pyta Clarksona, czy jest w ogóle szansa, żeby jego rodzice mieli więcej dzieci. Książę odpowiada, że nie.

W tym stwierdzeniu kryło się coś więcej, ale nie chciałam być wścibska.

Cóż, nie tyle chodzi tutaj o problemy z płodnością, co o inne przeszkody. Małżeństwo rodziców Clarksona nie należy do szczęśliwych. Za chwilę Amberly się sama o tym przekona.

– Ulubioną częścią mojej pracy jest jej organizacja. We wszystkim jest jakiś porządek. Ktoś stawia przede mną problem, a ja znajduję sposób na jego rozwiązanie. Nie lubię zostawiać spraw otwartych lub niedokończonych, chociaż zwykle to nie stanowi dla mnie poważnego problemu. Jestem księciem, a pewnego dnia będę królem. Moje słowo jest prawem.

I jak tu go nie lubić, jest jedynym w miarę ogarniętym bohaterem w całym tym bajzlu.


Oczy zalśniły mu szczęściem, gdy to mówił. Po raz pierwszy dostrzegałam w nim tyle pasji, którą potrafiłam zrozumieć. Sama nie pragnęłam władzy, ale rozumiałam, że może być kusząca. Wciąż na mnie patrzył, a ja miałam wrażenie, że w moich żyłach rozlewa się ciepło. Może to dlatego, że byliśmy sami, a może dlatego, że wydawał się tak pewny siebie, ale nagle poczułam się skrępowana jego obecnością. Zupełnie tak, jakby każdy nerw mojego ciała był połączony z jego nerwami, a gdy tak siedzieliśmy, dziwne napięcie elektryczne zaczęło wypełniać pokój. Clarkson ścisnął brzeg stołu i nie odwracał ode mnie spojrzenia. Ja oddychałam szybciej, a gdy popatrzyłam na jego pierś, zobaczyłam, że jego oddech także przyspieszył. Patrzyłam na jego poruszające się ręce. Wydawały się zdeterminowane, ciekawe, wrażliwe, nerwowe… lista określeń rozrastała się w mojej głowie, gdy patrzyłam na niewidzialne linie, które kreślił na stole.

Ciekawe i wrażliwe ręce? Eee, no ok., poezja mnie nigdy nie brała.

Amberly bardzo chce, żeby Clarkson ją pocałował, ale książę ma inne plany. Wstępne przesłuchanie kandydatki zakończone, czas wracać do siebie. Dziewczyna jest trochę zawiedziona, ale posłusznie pozwala się Clarksonowi odprowadzić do pokoju. Aż tu wtem…

Rozmowę przerwały gwałtownie otwierające się drzwi. Natychmiast rozpoznałam królową i chciałam dygnąć, ale Clarkson popchnął mnie w bok, do innego korytarza.
– Nie ośmielaj się wychodzić w taki sposób! – Głos króla zagrzmiał na całym piętrze.
– Nie zamierzam z tobą rozmawiać takim tonem – oznajmiła królowa, odrobinę bełkocząc.
Clarkson objął mnie, jakby chciał mnie dodatkowo osłonić, ale ja podejrzewałam, że potrzebował w tej chwili bliskości bardziej ode mnie.
– Twoje wydatki w tym miesiącu są absurdalne! – ryknął król. – Nie możesz się tak dalej zachowywać. Właśnie z takich powodów w kraju pojawili się rebelianci!

Misiaczku, naprawdę myślisz, że tylko dlatego macie kompletny burdel w kraju? Jeśli tak, to mam dla ciebie kilka niesamowitych wiadomości.


– Och nie, najdroższy mężu – odparła królowa głosem pełnym fałszywej słodyczy. – Czyżby moje działania miały cię oddać w ręce rebeliantów? Uwierz mi, nikt nie będzie płakać, gdyby tak się stało.
– Wracaj tutaj, ty rozpuszczona suko!
– Puszczaj mnie natychmiast!
– Jeśli myślisz, że zdołasz mnie obalić z powodu kilku luksusowych szmatek, głęboko się mylisz.




Rozległ się odgłos, jakby jedno z nich uderzyło drugie. Clarkson natychmiast mnie wypuścił, złapał za najbliższą klamkę i nacisnął ją, ale drzwi okazały się zamknięte. Podszedł do następnych i te się otworzyły. Złapał mnie za ramię, wciągnął siłą do środka i przekręcił klucz. Krążył po pokoju, przeczesując palcami włosy, jakby miał ochotę je powyrywać. Podszedł do kanapy, złapał poduszkę i rozerwał ją gołymi rękami. Gdy z nią skończył, sięgnął po następną. Potem rozbił mały stolik. Rzucił kilkoma wazonami w kamienne obramowanie kominka. Zerwał zasłony. Ja tymczasem przycisnęłam się do ściany przy drzwiach i starałam się stać niewidzialna.

Gdy facet w sytuacji stresującej reaguje agresją i chęcią niszczenia, to nie jest to dobry znak, nawet jeżeli niszczy przedmioty, a nie leje narzeczonej/żony. Zawsze może to oznaczać, że JESZCZE jej nie leje. Amberly zaczyna odkrywać obraz Clarksona jako człowieka, a nie bohatera z telewizji i obraz ten robi się niepokojący. Nie żeby to jakoś wpłynęło na jej cielęcy zachwyt nad księciem. Niestety.


Może powinnam uciec albo pobiec po pomoc, ale nie mogłam go zostawić samego w takim stanie. Gdy wyładował już większość złości, przypomniał sobie o moim istnieniu. Przeszedł gwałtownie przez pokój, zatrzymał się przede mną i wyciągnął palec tuż przed moją twarzą.
– Jeśli powiesz komuś, co słyszałaś, albo co zrobiłem, to Bóg mi świadkiem…

Coraz bardziej niepokojący.

Potrząsnęłam głową, zanim jeszcze skończył.
– Clarksonie…
W jego oczach lśniły łzy gniewu, gdy mówił dalej.
– Nie piśniesz ani słowa, jasne?
Uniosłam dłonie do jego twarzy, a on się cofnął. Odczekałam moment i spróbowałam znowu, tym razem wolniej. Miał ciepłe policzki, lekko wilgotne od potu.
– Nie mam o czym mówić – zapewniłam.
Oddychał bardzo szybko.
– Proszę, usiądź – nalegałam. Zawahał się. – Chociaż na chwilę.
Skinął głową. Pociągnęłam go do fotela i usiadłam przy nim na podłodze.
– Włóż głowę między kolana i oddychaj.
Popatrzył na mnie pytająco, ale posłuchał. Położyłam mu dłoń na głowie, przeczesałam mu włosy i pogładziłam go po szyi.
– Nienawidzę ich – szepnął. – Nienawidzę.
– Cśśśś. Postaraj się uspokoić.
Popatrzył na mnie.
– Mówię szczerze. Nienawidzę ich. Kiedy zostanę królem, odeślę ich z pałacu.
– Byle nie w to samo miejsce – mruknęłam.
Odetchnął głęboko i nieoczekiwanie się roześmiał. To był szczery, głęboki śmiech, taki, jakiego nie można powstrzymać, choćby się chciało.

Jesteś pewna, że nie była to przypadkiem histeria? Nie zdziwiłabym się, biorąc pod uwagę okoliczności.

Czyli umiał się śmiać, tylko ta umiejętność była pogrzebana w nim głęboko, schowana pod wszystkimi innymi rzeczami, które musiał czuć i z którymi musiał sobie radzić. Teraz znacznie lepiej rozumiałam jego zachowanie i wiedziałam, że nigdy już tak samo nie spojrzę na jego rzadkie uśmiechy. Każdy z nich musiał go wiele kosztować.

Cóż, facet lekkiego życia nie ma. Jego rodzice wiecznie się kłócą i są wobec siebie agresywni, a matka w dodatku ma poważny problem alkoholowy. Może to tłumaczyć jego zachowanie, co nie znaczy, że zwalnia go z odpowiedzialności za niektóre jego czyny na przestrzeni całej serii.

– To cud, że nie zniszczyli jeszcze pałacu – westchnął i w końcu się uspokoił.
Chociaż ryzykowałam, że znowu straci nad sobą panowanie, odważyłam się zadać pytanie.
– Zawsze tak było?
Skinął głową.
– Może mniej, kiedy byłem mały, ale teraz nie są w stanie ze sobą wytrzymać. Nie mam pojęcia, skąd to się wzięło. Zawsze byli sobie wierni, chyba że utrzymują swoje romanse w najgłębszej tajemnicy. Mają wszystko, czego mogą zapragnąć, a babcia powiedziała mi, że kiedyś byli w sobie naprawdę zakochani. To nie ma sensu.

Shit happens. Najlepsze związki mogą pójść w diabły, nie bądź naiwny, człowieku.

– Znajdują się w trudnej sytuacji. Zarówno oni, jak i ty. Może po prostu są tym zmęczeni –podsunęłam.
– Czyli tak ma to wyglądać? Ja będę taki jak on, moja żona będzie taka jak ona, i w końcu zadręczymy się nawzajem?
Znowu położyłam dłoń na jego policzku – tym razem się nie odsunął, tylko pochylił się do mnie. Chociaż w jego oczach wciąż widziałam smutek, miałam wrażenie, że czuje się trochę lepiej.
– Nie. Nie musisz być taki, jeśli nie chcesz. Lubisz porządek? W takim razie planuj, przygotowuj się. Wyobraź sobie króla, męża i ojca, jakim chciałbyś być, i zrób, co tylko możesz, by się takim stać.
Popatrzył na mnie niemal z żalem.
– To urocze, jeśli uważasz, że to wystarczy.

Amberly to idealistka, która nie ogarnia twardej rzeczywistości, nawet gdy ta rzeczywistość wyskakuje jej przed oczy. Clarkson jest większym realistą, a może nawet pesymistą. Ale cudowna miłoźdź dziewczyny go uratuje i zmieni, i fokle. Tyle że nie, jak dobrze wiemy. O słodka naiwności!

Tyle na dzisiaj. W następnym odcinku starcie z królową i rozmowy między kandydatkami.

Do zobaczenia!


Beige

niedziela, 23 kwietnia 2017

„Królowa” - rozdziały I i II


Tak, kochani czytelnicy; wreszcie nadszedł ten moment. Czas pochylić się nad konkretną nowelką.

Zanim jednak przejdziemy do właściwego dzieła, czeka nas jeszcze krótki wstęp, w którym autorka wyjaśnia, co zainspirowało ją do stworzenia książeczki z perspektywy Amberly. I wiecie co? Owa przedmowa – mówię tu absolutnie poważnie – jest bodaj najważniejszą częścią całej „Królowej”. Chcecie wiedzieć, dlaczego? W takim razie serdecznie zapraszam do wspólnego przedzierania się przez kolejny koszmarek autorstwa Kiery Cass.

Zaczynamy!


Tej historii sama byłam niezwykle ciekawa. Uwielbiałam Amberly i jako matka patrzyłam na nią z podziwem.

...Dlaczego?

Nie, Cass, pytam absolutnie serio. Dlaczego? Amberly przez całą serię występuje w różnych rolach – ładnego rekwizytu, arm candy Clarksona lub guru członkiń Elity – ale nigdy nie widzimy jej jako matki. Potrzeba było „Księcia”, abyśmy mogli zaobserwować jakiekolwiek interakcje tej kobiety z jej synem i nawet wtedy cała rzecz ograniczyła się do wątpliwej jakości „prezentu urodzinowego”, kiedy to królowa obiecała Maksiowi, że ślepo poprze dowolną upatrzoną przez niego kandydatkę na żonę. Czym zatem zasłużyła sobie na tytuł mamci roku?

Była czarująca, inteligentna, pełna wdzięku i urody, a chociaż w życiu spotkało ją wiele smutku, starała się zachować pogodę ducha.

Hej, Cass! Wiesz co? Byłoby super, gdybyśmy mieli szansę to zaobserwować na przestrzeni serii. Nieodsłanianie od razu wszystkich kart, tak, aby czytelnicy mogli dowiedzieć się czegoś nowego o danej postaci w materiałach dodatkowych to jedno – ale Amberly przez wszystkie tomy jest jedną wielką białą plamą, której jedynymi cechami charakterystycznymi są: mamejowatość, zapatrzenie w Clarksona i uroda. Gdzie niby, na litość, byliśmy świadkami wydarzeń, podczas których królowa zaprezentowała rzekomą inteligencję czy pogodę ducha? Autorko, po raz setny: nie ma znaczenia, jakie to wspaniałe biografie wymyślasz dla swych pacynek, jeśli zapominasz przelać owe pomysły na papier.

Jak więc ta niezwykła kobieta zakochała się w kimś takim jak Clarkson Schreave?

Niestety, już wkrótce przekonamy się, jak. Naprawdę, drodzy czytelnicy: przygotujcie sobie spory zapas alkoholu.

I znów, Cass: w czym niby przejawia się owa niezwykłość Amberly?

Powiem tylko, że było niezwykle interesujące zobaczyć nie tylko Amberly, ale i Clarksona w wieku nastoletnim. Przemoc, jakiej był świadkiem, i troski, jakie go trapiły, pokazały mi, jak czas i wewnętrzne lęki mogły ukształtować człowieka, którego pod wieloma względami należy nazwać złym.

...Oooch. Widzę, że nie zamierzasz tracić czasu na subtelności.

Cass? Clarkson nie jest zły. Naprawdę. Pogódź się wreszcie z tym faktem: nic, co robi król w oryginalnej trylogii (nie licząc lania Maksia, który to wątek został doklejony kompletnie z rzyci i pasował do tej postaci jak kwiat do kożucha) nie kwalifikuje go do worka z napisem „czarny charakter”. Jest oschłym, rzeczowym, pracowitym mężczyzną, który stara się zrobić z syna – ciamajdy godnego następcę tronu. To wszystko. Pozwólcie, że zabrzmię jak zdarta płyta: jeśli chciałaś, abyśmy na tym etapie uważali Clarksona za antagonistę, to trzeba było zadbać o to, aby jego przewinienia wykraczały poza niechęć do leniwego i głupiego potomka.

Niesamowite było także obserwowanie, jak Amberly z całych sił stara się znaleźć jaśniejsze strony zarówno w nim, jak i w jego matce, z którą miała jak najgorsze doświadczenia. Myślę, że Amberly szczerze uważała, iż nikt nie jest celowo zły, że w każdej duszy kryje się dobro – i stale go poszukiwała.

Innymi słowy, zjawisko znane w świecie pod nazwą: 'I can change him, mama!'

Cass? Właśnie w tym momencie docieramy do etapu, w którym twoja pisanina przestaje być rozczulająco głupiutka i zabawna, a staje się zwyczajnie niebezpieczna. Tak, należy szukać w ludziach dobra i nie skreślać nikogo na starcie; nie, wiara w to, że toksyczny partner przemieni się w pluszowego misia, jeśli tylko będziemy wystarczająco mocno go kochać, nie jest właściwym modelem postępowania w związku.

* wzdycha ciężko * Kochani, właśnie dlatego tak bardzo nie chciałyśmy się zabierać za tę nowelkę; to będzie dokładnie tak bolesne, jak wam się w tej chwili wydaje.

To wyjaśniało wiele chwil z czasów jej własnych Eliminacji, a także pozwalało lepiej zrozumieć, dlaczego była gotowa bezwarunkowo zaakceptować żonę, którą wybierze jej syn, nawet jeśli jej mąż (podobnie jak większość społeczeństwa) skreślił tę dziewczynę.

Może i wyjaśnia, ale nie usprawiedliwia. Cass, czy zdajesz sobie sprawę, iż właśnie napisałaś, że Amberly na skutek własnej traumy poprze każdą decyzję syna – nawet, jeśli ten zdecyduje się poślubić całkowicie toksyczną dziewczynę, przed którą będzie go ostrzegać całe otoczenie?

...I że kilka zdań wcześniej określiłaś tę kobietę mianem matki na medal?


A teraz uwaga, moi drodzy. Skupcie się. Czas na ostatni i najważniejszy fragment.

Jedną z moich obaw podczas pisania tego opowiadania było to, że w jakiś sposób umniejszy ono postać Amberly. Martwiłam się, że wyda się niemądra, ponieważ ignoruje słowa i czyny Clarksona i mimo wszystko chce z nim być. Myślę, że to dobra okazja, by powiedzieć to wprost: celem tego opowiadania nie było usprawiedliwianie przemocy w związku. Mam nadzieję, że podobnie jak wszystkie moje utwory, ten także będzie po prostu uczciwy. Wiemy, że Clarkson miał swoje wady. Amberly miała je także. Teraz mamy okazję zajrzeć za kulisy związku dwojga niedoskonałych ludzi.

Kiedy dzieliłyśmy się materiałami do analizy, z góry poprosiłam Beige, aby oddała mi pierwsze dwa rozdziały „Królowej”; chodziło mi właśnie o ten cytat.

Cass? To dobrze, że widzisz, jak wielką patologię prezentuje ta nowelka. Mówię absolutnie serio: przedzieranie się przez nią z podejrzeniem, że uważasz związek Clarksona i Amberly za miłość idealną byłoby torturą.

Tylko wiesz co? To niczego nie zmienia. A to dlatego, że mam wszelkie podstawy, by podejrzewać, że wcale nie wierzysz w to, co napisałaś powyżej; ten cytat to nic więcej jak koło ratunkowe, które przygotowałaś sobie na wypadek, gdyby ktoś zaczął cię oskarżać o promowanie chorych relacji.

Cass, nie jesteś reporterem; jak sama przyznałaś powyżej:

Jedną z moich obaw podczas pisania tego opowiadania było to, że w jakiś sposób umniejszy ono postać Amberly. Martwiłam się, że wyda się niemądra, ponieważ ignoruje słowa i czyny Clarksona i mimo wszystko chce z nim być.”

Ty LUBISZ Amberly. Nie patrzysz na nią z pozycji obiektywnego obserwatora; podziwiasz królową i chcesz, aby podobnym podziwem darzyli ją czytelnicy, nieustannie podkreślając jej (rzekome) rozliczne zalety. I właśnie dlatego owo dopisane na marginesie usprawiedliwienie, jakobyś pełniła zaledwie rolę bezstronnego świadka wydarzeń jest cokolwiek niewiarygodne, chcesz bowiem jednocześnie mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko: przedstawić Amberly jako istotę wplątaną w toksyczny związek i radośnie ignorującą rozliczne czerwone flagi, a równocześnie promować ją jako skończony ideał, krynicę mądrości i wcieloną dobroć. I tak – Cass, wbrew temu, co próbuje nam wmówić w ostatnim zdaniu, uważa Amberly za chodzącą perfekcję; mamy na to dowód, choć pochylimy się nad nim dopiero za kilka tygodni (swoją drogą, to w sumie niesamowite, jak bardzo autorka zaprzecza sama sobie na przestrzeni tej książki, ale nie uprzedzajmy faktów).

I właśnie dlatego, drodzy czytelnicy, „Królowa” będzie źródłem wielu analizatorskich frustracji. Nasz stosunek do głównej bohaterki (i książki samej w sobie) byłby zupełnie inny, gdyby dzieło to było niezależnym bytem, poświęconym tematowi poplątanych związków; niestety, mając za sobą oryginalne tomy „Selekcji” (a także wypowiedzi Cass) i wiedząc, jak – zgodnie z autorskim założeniem – powinniśmy patrzeć na Amberly, „Królowa” staje się dokładnie tym, od czego odżegnuje się Cass: historią o dziewczynie, która decyduje się „zmienić” otaczającą ją rzeczywistość siłą swej miłości.


...No i co, zachęciłam Was do dalszej lektury? Tak właśnie myślałam. Ale cóż, nikt nie obiecywał, że będzie lekko. Przygotujcie dużo miękkich poduszek i wszelakich trunków: czas zmierzyć się z właściwym dziełem.

Panie i panowie – oto „Królowa”.




Rozdział I


W ciągu ostatnich dwóch tygodni po raz czwarty bolała mnie głowa. Jak mogłam przyznać się do tego przed księciem?

W zasadzie poruszałyśmy już tę kwestię przy okazji Kriss – wtyki rebeliantów i Jacka – niedoszłego gwałciciela, ale...Cass – jakim cudem nikt nie prześwietla przeszłości i rodzin kandydatów? Mówimy tu o potencjalnej małżonce/potencjalnym małżonku przyszłego władcy/władczyni kraju. Nawet jeśli machniemy ręką na rzekomo autorytarne rządy Schreave'ów w rzekomo dystopicznej Illei, zwykły rozsądek nakazywałby sprawdzić, czy przyszła członkini/członek rodziny królewskiej nie był/a karany/a, nie ma związków z anarchistycznymi organizacjami czy też – spoiler alert – nie choruje. Było nie było, stawką jest bezpieczeństwo i ciągłość królewskiego rodu.

Wystarczająco okropnie czułam się z tym, że prawie wszystkie pozostałe w pałacu dziewczyny były Dwójkami. Pokojówki wręcz zamęczały się, żeby doprowadzić do porządku moje spracowane dłonie.

Co mówicie? Pytacie się, co dokładnie robiła w fabryce Amberly – Czwórka, że do tego stopnia zniszczyła sobie ręce? Och, kochani; Amberly – pracownica fabryki to realia jeszcze z „Rywalek”. Nie spodziewacie się chyba, że autorka będzie pamiętać, co powypisywała tyle księżyców temu, prawda?

W jakimś momencie będę musiała mu powiedzieć o tych falach znużenia, które ogarniały mnie bez żadnego powodu. To znaczy, o ile kiedykolwiek mnie zauważy.

Ech, pomyślcie tylko, ilu cierpień by nam oszczędzono, gdyby Clarkson odesłał Amberly precz (istnieje szansa, że potomstwo zrodzone z innej kobiety byłoby nieco bardziej ogarnięte).

Królowa Abby siedziała na drugim końcu Komnaty Dam, zupełnie jakby celowo trzymała się na dystans od dziewcząt. Lekkie wzdrygnięcie jej ramion podpowiedziało mi, że jeśli o nią chodzi, nie jesteśmy mile widzianymi gośćmi. Wyciągnęła dłoń do pokojówki, która polerowała jej paznokcie, ale nawet w trakcie tego zabiegu królowa wydawała się poirytowana.

O, patrzcie, trucicielka wnuczka Grzesia! Jestem pewna, że okaże się niejednoznaczną, wielowymiarową postacią o pogłębionej psychice.

Nie rozumiałam jej, ale daleka byłam od jakichkolwiek ocen. Może jakaś część mojego serca także by stwardniała, gdybym tak młodo straciła męża. Miała szczęście, że Porter Schreave, kuzyn jej zmarłego męża, ożenił się z nią i dzięki temu mogła zatrzymać koronę.

Że co?

Nie, nie chodzi mi o tę fałszywą historyjkę, jest jasne, że Porter i Abby musieli sprzedać tłuszczy jakiś kit. Ale Abby była żoną króla Justina Illei; niby dlaczego po jego śmierci nie mogła funkcjonować jako królowa wdowa? Czy w Illei zgon władcy z automatu oznacza utratę wszelakich przywilejów dla małżonki?

Amberly obserwuje swoje konkurentki z różnych klas i komentuje, czym planują zająć się w przyszłości (znajdują się tam przyszłe: kucharka, gimnastyczka, panie weterynarz, aktorka).

Część obecnych tu Dwójek nie wybrała jeszcze zawodu. Myślę, że gdyby ktoś płacił moje rachunki i zapewniał mi dach nad głową, także nie martwiłabym się przyszłością.

No właśnie, skoro już o tym mowa – co dzieje się z Dwójkami/Trójkami/Czwórkami, które najzwyczajniej w świecie nie chcą pracować, bowiem kasa nagromadzona przez przodków gwarantuje, że będą ustawieni do końca życia? Zostają celebrytami? Są odgórnie zmuszani do wyboru profesji i pracują na pół gwizdka, doskonale wiedząc, że regularne źródło dochodów nie jest im do niczego potrzebne? A jeśli postanowią zabawić się w jakimś wypasionym klubie i zażyć coś nielegalnego – czy przykleja im się łatkę narkomanów i wyrzuca na ulice jako Ósemki?

...To w sumie niesamowite – tkwimy w tym uniwersum od trzech lat, a ja NADAL nie znam odpowiedzi na tak podstawowe pytania.

Potarłam bolące skronie i poczułam, że spękana skóra i zgrubienia na zniszczonych pracą palcach drapią mnie w czoło. Cofnęłam ręce, żeby się im przyjrzeć. Nawet na mnie nie spojrzy.

Cóż, możesz nosić eleganckie rękawiczki, przynajmniej dopóki pokojówki nie doprowadzą twoich dłoni do stanu używalności.

Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie pierwsze spotkanie z księciem Clarksonem. Wciąż pamiętałam silny uścisk jego dłoni, gdy się ze mną witał. Na szczęście pokojówki znalazły dla mnie koronkowe rękawiczki, bo inaczej zostałabym pewnie natychmiast odesłana do domu.

A nie mówiłam? Spraw sobie dodatkowe dwadzieścia par i udawaj, że traktujesz je jako akcesoria.

Był opanowany, uprzejmy i inteligentny, dokładnie taki, jaki powinien być książę.

O, patrzcie, Cass wreszcie uczciwie opisała Clarksona!

...Ciekawe, kiedy się dowiemy, że Amberly patrzy na niego całkowicie nieobiektywnie z powodu motyli w brzuchu.

Przyszła królowa rozpływa się jeszcze przez chwilę nad błękitnymi oczami i złocistymi włosami księcia, po czym postanawia napisać list:

Kochana Adelo,”

Spójrzcie tylko, stara, znajoma gęba – toć to siostra-pijaczka z „Rywalek”! Ciekawe, czy swoje cameo będzie miał też nasz ulubiony szwagier.

Coraz lepiej czuję się w pałacu. Jest prześliczny. Jest nawet więcej niż prześliczny, ale nie wiem, czy potrafię znaleźć właściwe słowa, by go opisać. W Angeles jest ciepło, ale inaczej niż w domu, i też nie wiem, jak mam to opisać. Czy nie byłoby cudownie, gdybyś mogła przyjechać i sama poczuć to ciepło i zapach? Tak, tutaj prześlicznie pachnie.”

* przypomina sobie Maksia, krytykującego w myślach ograniczony zasób słownictwa jednej z kandydatek *

* wybucha szatańskim chichotem *

Jeśli chodzi o same Eliminacje, nie spędziłam jeszcze ani sekundy sam na sam z księciem.”

Poczułam bolesne ukłucie w sercu i zamknęłam oczy, oddychając powoli.

Jesteś tu od dwóch tygodni; w pałacu (jak się za chwilę dowiemy) znajduje się obecnie dwadzieścia siedem dziewcząt. Nawet, jeśli książę poświęca każde popołudnie na randkę z wybraną panną (co wcale nie jest pewne), nie ma szans, by w tak krótkim czasie spotkał się z każdą z was. Eliminacje mogą trwać całymi latami, więc radziłabym ci, duszko, uzbroić się w cierpliwość.

Jestem pewna, że widziałaś już w telewizji, jak książę Clarkson odesłał do domu osiem dziewcząt, wszystkie Czwórki i Piątki, i tę jedną Szóstkę. Zostały jeszcze dwie Czwórki poza mną i kilka Trójek. Zastanawiam się, czy oczekuje się od niego, że wybierze Dwójkę. Przypuszczam, że to miałoby sens, ale serce mi się kraje na myśl o tym.”

Primo: coś tu się chyba wzajemnie wyklucza.

Secundo: Żadna z dotychczasowych królowych nie należała do kasty niższej niż Trójka, więc obawiam się, że możesz mieć rację. Swoją drogą, biorąc pod uwagę, jakimi karykaturami są Porter i Abby i jaką rolę w tej serii ma pełnić Clarkson, szczerze zdumiewa mnie, że stanowisko przyszłej królowej już od dawna nie jest zaklepane dla najbardziej obiecującej z dziewcząt.

Czy mogłabyś coś dla mnie zrobić? Możesz zapytać mamę i tatę, czy nie mamy jakichś kuzynów lub kogoś innego z rodziny pochodzącego z wyższej klasy? Powinnam była zapytać o to przed wyjazdem. Myślę, że ta wiadomość bardzo by mi się przydała.”

I jakie to niby ma znaczenie? Ja wiem, że tonący brzytwy się chwyta, ale choćbyś miała stryja – piosenkarza i kuzynkę – kulomiotkę, nie zmieni to faktu, że sama jesteś Czwórką i to taką, której status jest – jak się wkrótce przekonamy – dosyć wątpliwy sam w sobie.

Muszę już kończyć, jestem tu bardzo zajęta.”

Ciekawam, czym; twoje Eliminacje, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Amisi, polegają głównie na pierdzeniu w stołek i czekaniu, aż jaśnie pan raczy zwrócić na ciebie uwagę.

Postaram się niedługo znowu napisać. Całuję cię bardzo, bardzo mocno, Amberly”
Było mi słabo. Złożyłam list i zamknęłam go we wcześniej zaadresowanej kopercie. 


Nawiasem mówiąc, poczta illeańska musiała mocno zdrożeć na przestrzeni lat, skoro dla Ami wysłanie listu do rodziny było nie lada wydarzeniem.

Amberly czuje się coraz gorzej, postanawia zatem opuścić Komnatę Dam i udać się do łazienki w celu ochlapania oblicza zimną wodą. Niestety, po drodze dopadają ją potężne zawroty głowy, jest zatem zmuszona na chwilę przycupnąć pod ścianą:

To nie miało sensu. Wszyscy wiedzieli, że na południu Illei powietrze i woda są brudne. Nawet mieszkające tam Dwójki miewały problemy ze zdrowiem.

To faktycznie nie ma sensu. Cass, zechcesz mi wytłumaczyć, dlaczego śmietanka towarzyska Illei gniecie się w ichnim odpowiedniku Czarnobyla?

Amberly jest załamana; z powodu swojego kiepskiego stanu zdrowia może nie mieć siły brać udziału w pałacowych zabawach (popołudniowy mecz krokieta), co w oczywisty sposób zmniejsza jej szanse. Dziewczyna rozważa, czy nie wycofać się z Eliminacji tu i teraz i nie oszczędzić sobie wstydu, gdy nagle:

Co tu robisz?
Oderwałam się natychmiast od ściany i zobaczyłam, że książę Clarkson patrzy na mnie z góry.
Nic takiego, wasza wysokość.
Źle się czujesz?
Ależ skąd! – zapewniłam go i wstałam, co okazało się błędem. Nogi ugięły się pode mną i upadłam na podłogę.
Przepraszam – szepnęłam. – To upokarzające.
Wziął mnie na ręce.
Zamknij oczy, jeśli kręci ci się w głowie. Idziemy do skrzydła szpitalnego.

Tru loff bieży na ratunek! Trzeba podkreślić, że póki co Clarkson zachowuje się całkiem ładnie; ciekawe, kiedy dla równowagi zacznie pożerać żywcem małe kaczuszki.

Cóż za piękną historię będę miała do opowiadania moim dzieciom: pewnego razu król niósł mnie przez cały pałac, jakbym nic nie ważyła. Było mi dobrze w jego ramionach, zawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie. 
– O mój Boże! – zawołał ktoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pielęgniarkę.

Ją też dobiła ta narracja rodem z Harlequina?

Clarkson tłumaczy, że Amberly „chyba zemdlała” (cóż, nie do końca, ale niech mu będzie), po czym sadza dziewczynę na szpitalnym łóżku. Pielęgniarka wypytuje kandydatkę o to, czy coś jadła i piła, a także o generalne samopoczucie. Przyszła królowa, nie chcąc opuścić popołudniowego meczu, kłamie, że ów napad słabości to głupstwo, ale nierozważnie podkopuje swoje stanowisko dodając, że jest to dla niej zupełnie normalne.

Nie chciałam się do tego przyznawać. Westchnęłam, zastanawiając się, jak mam to wyjaśnić. Teraz książę dowie się, jak bardzo zniszczyło mnie życie w Honduragui.

Rychło w czas. Naprawdę, Cass; kandydatka pochodząca z rejonu, który najwyraźniej jest jedną wielką bombą biologiczną. Jakim cudem nie odesłano jej pod byle pretekstem już pierwszego dnia Eliminacji?

Amberly wymienia dręczące ją od lat dolegliwości (migreny, zawroty głowy, przemęczenie) a także dodaje, że jej siostrze często z nosa leci krew.

Czy twoja rodzina jest chorowita? – zapytał Clarkson z cieniem niesmaku w głosie.

Uff. Przez ostatnie dwie strony książę był podejrzanie grzeczny; już się bałam, że autorka zapomniała, iż celem tej nowelki jest odmalować go jako głównego antagonistę Cassolandu.

Tylko wiesz co, Cass? Niezależnie od tego, jak niemiły musi być ów „niesmak” w jego głosie – patrząc z perspektywy przyszłego władcy, niespecjalnie mnie dziwi, iż książę nie reaguje przesadnym entuzjazmem na wieść, że jedna z kandydatek na księżniczkę Illei od dawna przewlekle choruje. Mam wręcz teorię, że jego niezadowolenie jest skierowane nie tyle na samą Amberly, co twórców show, którzy dopuścili, by tego rodzaju sytuacja w ogóle miała miejsce.

Nie – odparłam. Jednocześnie chciałam się usprawiedliwić i czułam się zawstydzona tym wyjaśnieniem. – Mieszkam w Honduragui.
Uniósł brwi, rozumiejąc wszystko.
Aha.
Wszyscy wiedzieli, do jakiego stopnia skażenie ogarnęło południe kraju. Powietrze było zanieczyszczone. Woda była zanieczyszczona. Rodziło się wiele kalekich dzieci, wiele kobiet było bezpłodnych, wiele osób umierało młodo. Gdy pojawiali się rebelianci, zostawiali na murach napisy z pytaniami żądającymi odpowiedzi, czemu pałac nic z tym nie zrobił. To cud, że cała moja rodzina nie była tak chora, jak ja. Albo że mój stan nie był jeszcze gorszy.

...Cass, błagam, miej litość. Ponawiam pytanie: jakim cudem Porter nie nakazał synowi pierwszego dnia Eliminacji, by ten wykopał z pałacu dziewczynę, której dziadek z dużą dozą prawdopodobieństwa miał trzy ręce? To ma być przyszła królowa kraju i matka przyszłych dziedziców tronu, u diaska!

Co, na litość boską, tutaj robiłam? Spędziłam tygodnie poprzedzające Eliminacje, wymyślając w głowie własną baśń, ale żadne marzenia ani sny nie miały mnie uczynić godną mężczyzny takiego jak Clarkson.

To prawda.

Przykro mi – to prawda. Nie ma znaczenia, jak uroczą osobą jest Amberly i jak bardzo kocha ona Clarksona; z punktu widzenia rodziny królewskiej jest ona – wybaczcie brutalne określenie, ale jesteśmy rzekomo w dystopicznej monarchii absolutnej, zarządzanej w dodatku przez parę potworów – całkowicie wybrakowanym towarem, nie posiadającym żadnych zalet poza uroczą facjatą. Naprawdę, Cass; postaraj się pamiętać, czym w teorii miała być Illea i przynajmniej spróbuj dostosowywać reakcje otoczenia do z góry ustalonych zasad świata przedstawionego. Nie chodzi mi o to, że nie powinnaś pisać o dziewczynie walczącej o miłość księcia pomimo braku jakichkolwiek atutów – przeciwnie, to bardzo interesujący pomysł. Ale na litość, tego rodzaju scenariusz wymaga czegoś więcej niż pustych deklaracji, jak to naszej heroinie jest niezwykle ciężko w życiu.

Amberly prosi Clarksona, by zostawił ją sam na sam z pielęgniarką; ten grzecznie opuszcza pomieszczenie, a nasza bohaterka wybucha płaczem.

No już, już, skarbie, wszystko będzie dobrze – starała się mnie pocieszyć pielęgniarka. Miałam złamane serce, więc przytuliłam się do niej tak mocno, jak do mojej matki lub sióstr. – Taka rywalizacja to ogromny stres, a książę Clarkson wie o tym. Poproszę doktora, żeby zapisał ci coś od bólu głowy, to powinno pomóc.

...Właśnie o tym mówię, Cass. Ta kobieta należy do personelu medycznego i przed chwilą dowiedziała się, że Amberly wywodzi się ze strefy X. Zamiast cmokać ze współczuciem nad „stresem” Amberly, powinna - w zależności od tego, jak zamierzałaś przedstawić tę postać:

a) szczerze poradzić dziewczynie, żeby wycofała się z gry już teraz, zanim książę/król odkryje jej liczne defekty i skaże ją za zdradę stanu (ukrywanie przed władcą kluczowych informacji, mogących mieć wpływ na linię sukcesyjną)

b) obiecać Amberly, że zrobi, co w jej mocy, by pomóc jej utrzymać się w Eliminacjach, jednocześnie podkreślając, że będzie to gra zarówno niebezpieczna, jak i beznadziejna

c) po fałszywym słodzeniu natychmiast pobiec do króla i poinformować go, że jedna z kandydatek zdecydowanie nie nadaje się do udziału w Eliminacjach.

Dystopiczna monarchia absolutna, autorko.


A teraz...

...och.

Jestem w nim zakochana, odkąd miałam siedem lat. Co roku na jego urodziny śpiewałam mu „Sto lat” szeptem w poduszkę, żeby siostra nie śmiała się ze mnie, że o tym pamiętam. Kiedy zaczęłam się uczyć kaligrafii, ćwiczyłam ją, zapisując nasze imiona razem… a teraz, gdy pierwszy raz się do mnie odezwał, zapytał tylko, czy jestem chorowita. – Umilkłam na chwilę i zaszlochałam znowu. – Nie jestem dość dobra.

Ja...Cass, dlaczego? Dlaczego?!

To nie jest urocze. To jest... przerażające. Spójrzcie tylko: Amberly nie zakochała się w Clarksonie – zakochała się w jego medialnym wizerunku. W dzieciństwie zbudowała sobie własny obraz księcia – obraz, który z dużą dozą prawdopodobieństwa nie miał nic wspólnego z rzeczywistym człowiekiem – po czym latami karmiła swoje wyobrażenia, aż w końcu doszła do etapu, kiedy straciła głowę dla owego mitycznego księcia z bajki.

Który nie jest i zapewne nigdy nie będzie rzeczywistym Clarksonem.

Cóż, trzeba przyznać, że ten akapit tłumaczy bardzo wiele zjawisk, z którymi zetkniemy się na przestrzeni kolejnych rozdziałów. Mnóstwo rzeczy stanie się logiczniejszych, kiedy przyjmiemy, że Amberly wcale nie kocha Clarksona jako takiego; ba, Clarkson jako taki nie za wiele ją nawet obchodzi. Ten chłopak jest po prostu manekinem, na którego Amberly projektuje swoje marzenia i sny; nie ma znaczenia, co robi i myśli książę, bowiem nasza bohaterka i tak nie jest zainteresowana rzeczywistym człowiekiem – chodzi jej tylko o to, by dorwać w swoje łapki latami konstruowany w wyobraźni mityczny ideał.

...Wow. Brawo, Cass; muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Chyba żadna z twoich dotychczasowych książek nie zawierała w sobie tylu ciekawych psychologicznych wątków.

Szkoda tylko, że - jak zwykle - wszelakie dystopiczne elementy wyszły ci kompletnie przez przypadek i wbrew twoim oryginalnym założeniom.



Pielęgniarka nie próbowała zaprzeczać. Pozwoliła mi się wypłakać, chociaż pobrudziłam jej fartuch makijażem.
Czułam się okropnie zawstydzona. Clarkson zapamięta mnie tylko jako dziewczynę słabego zdrowia, która kazała mu wyjść. Byłam pewna, że straciłam szansę na zdobycie jego serca. Do czego jeszcze mogłabym mu się przydać?



Rozdział 2


Mecz krokieta; jako że w tym samym czasie może grać sześć osób, Amberly obserwuje całą rzecz z boku wraz z innymi kandydatkami, które nie załapały się na boisko. Dziewczyny plotkują o umięśnionych ramionach Clarksona i zastanawiają się, czy dałoby się sfingować kontuzję, aby mógł je nimi objąć w opiekuńczym geście.

(...)Clarkson spojrzał w ich stronę z cieniem uśmiechu na ustach. Zawsze tak to wyglądało: tylko cień. Jak się nad tym zastanowić, nigdy nie słyszałam, jak się śmieje. Zdarzało mu się krótkie parsknięcie z rozbawienia, ale nigdy nie był tak szczęśliwy, by po prostu wybuchnąć śmiechem.

Spokojnie, nadrobi to za kilkanaście lat (choć będzie to raczej śmiech przez łzy), obserwując intelektualne zmagania swego syna.

Clarkson przesuwa się na boisku tak, by znaleźć się blisko Amberly:

Tam stoi stół z przekąskami – powiedział cicho, nie patrząc na mnie. – Może powinnaś napić się wody.
Czuję się doskonale.
Brawo, Clementine! – zawołał do dziewczyny, która z powodzeniem zmarnowała kolejny strzał. – Mimo wszystko. Odwodnienie pogarsza ból głowy. Może ci dobrze zrobić.
Tym razem spojrzał na mnie, a w jego oczach coś było. Nie miłość, może nawet nie życzliwość, ale coś o stopień czy dwa cieplejszego od obojętnego zainteresowania.

Swoją drogą, wbrew swemu tytułowi Naczelnego Złola Serii Clarkson póki co wykazuje się głównie troskliwością wobec kandydatek; naprawdę, Cass, powinnaś jaśniej dawać nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z kompletnym potworem. Niby jak czytelniczki mają podziwiać Kojącą Moc Miłości Amberly, skoro nie podkreślasz wystarczająco mocno okropnego charakteru naszego drogiego księcia?

Wiedziałam, że kompletnie nie potrafię mu odmówić, więc wstałam i podeszłam do stołu.

Co, zaczynają Was niepokoić podobne wstawki? Nie martwcie się, najgorsze dopiero przed nami.

Amberly próbuje nalać sobie wody, ale pokojówka wyjmuje jej naczynie z rąk, bezgłośnie przypominając, że to ona w pałacu zajmuje się tego rodzaju prozaicznymi czynnościami. Następnie częstuje kandydatkę owocami; Amberly zachwyca się faktem, iż w pałacu do jedzenia winogron używa się widelczyka.

Clarkson kilka razy spojrzał w moją stronę, wyraźnie upewniając się, czy postąpiłam zgodnie z jego zaleceniami. Nie potrafiłam powiedzieć, czy to jedzenie, czy też poświęcana mi uwaga sprawiły, że humor mi się poprawił.

Ja tam myślę, że było to poczucie dobrze spełnionego obowiązku, związane z wypełnieniem polecenia swego Pana i Władcy. Nie zaprzeczajcie – wiecie, że mam rację. A jeśli jednak nie wiecie...cóż, w takim razie czas przeskoczyć do następnego fragmentu, rozgrywającego się trzy dni później.



Obiad dobiegał końca. Król bezceremonialnie opuścił salę, a królowa w pojedynkę wypiła niemal całą butelkę wina. Część dziewcząt zaczęła dygać i wychodzić, ponieważ nie chciały patrzeć, jak królowa ciężko opiera się na łokciach.

Cass, błagam, przynajmniej trochę subtelności.

Clarkson podchodzi do naszej bohaterki i przez chwilę uskuteczniają mowę – trawę na temat wzajemnego samopoczucia.

Zauważyłem właśnie, jak długie masz włosy – stwierdził.
Och! – roześmiałam się lekko i spojrzałam w dół. Miałam włosy sięgające niemal do pasa. Chociaż ich czesanie było kłopotliwe, dzięki temu mogłam je związywać w najróżniejszy sposób, a to się bardzo przydawało podczas pracy w polu lub w fabryce. – Tak, dzięki temu łatwo je zapleść w warkocz, co było wygodne w domu.

Do diabła, Cass, czy możesz wreszcie zacząć się trzymać jednej wersji...



...I wtedy następuje TO.

Mają wyjątkowo piękny kolor. Wydaje mi się, że wyglądałyby ładniej, gdyby były krótsze. – Wzruszył ramionami i zaczął się oddalać. – Tak się tylko zastanawiałem – rzucił przez ramię.
Siedziałam przez chwilę i namyślałam się, a potem zostawiłam ciastko i wróciłam do pokoju. Jak zawsze, czekały tam na mnie pokojówki.
Martho, czy umiałabyś mi skrócić włosy?
Oczywiście, panienko. Centymetr czy dwa u dołu, żeby wyrównać końcówki – powiedziała i skierowała się do łazienki.
Nie – odparłam. – Chciałabym, żeby były krótsze.
Zatrzymała się.
O ile?
Cóż… Chyba za ramiona, tak gdzieś do połowy łopatki?


…Taaak.

To właśnie fragmenty takie jak ten sprawiają, że pomimo tkwienia w Cassolandzie czuję się, jakbym powróciła do Meyerversum.
Pod koniec nowelki wrócimy jeszcze do kwestii nowej fryzury Amberly i uwierzcie mi – z owej perspektywy ten fragment będzie brzmiał jeszcze koszmarniej. Ale nawet skupiając się wyłącznie na powyższym cytacie, scena ta jest dosyć... smutna w swej wymowie.

A przecież wystarczyło tak niewiele; jedno zdanko, z którego wynikałoby, że Amberly spodobała się propozycja Clarksona i postanowiła sprawdzić, jak też będzie prezentować się w nowej fryzurze. Ale nie, nic z tego. Clarkson rzuca, że dziewczyna podobałaby mu się bardziej w krótszych włosach... więc Amberly posłusznie idzie się obciąć. W imię przypodobania się upatrzonemu mężczyźnie postanawia zmienić się zgodnie z jego widzimisię i gustem. I ponownie: nie dotarliśmy jeszcze nawet do najgorszego aspektu wątku pt. „koafiura Amberly”.

Żebyśmy mieli jasność: nie chodzi mi tu o sam akt ścięcia włosów. Nie ma nic złego w tym, że pod wpływem przyjaznej sugestii drugiej osoby decydujemy się na metamorfozę. Ale w tej scenie chodzi o coś zupełnie innego: podkreślenie, iż Amberly w imię MiłoŹDZi gotowa jest kompletnie zmienić się dla swojego tru loffa. Cały ten fragment ma na celu pokazać nam, jaką to idealną przyszłą małżonką jest Amberly, dla której priorytetem jest uszczęśliwienie swego wybranka.

...Przypominam, kochani: sami twierdziliście, że nudzi Was „Gwardzista” i macie ochotę na zmianę. Cóż, mam nadzieję, że dobrze się bawicie – przynajmniej Wy.

To ponad trzydzieści centymetrów, panienko!
Wiem, ale czy umiałabyś to zrobić tak, żebym dalej wyglądała ładnie? – podciągnęłam grube pukle na ramionach i wyobraziłam sobie, jak będą wyglądać po obcięciu.
Oczywiście, panienko. Ale dlaczego panienka to robi?
Wyminęłam ją i poszłam do łazienki.
Uznałam, że pora coś zmienić.

Och, gdyby to była prawda... Niestety, akurat ty miałaś w tej kwestii najmniej do powiedzenia.

Pokojówki pomogły mi zdjąć suknię, a potem zarzuciły mi ręcznik na ramiona. Zamknęłam oczy, gdy Martha zaczęła pracę – nie byłam do końca pewna, co robię. Clarkson uważał, że będzie mi ładniej w krótszych włosach, a Martha dopilnuje, by pozostały na tyle długie, żeby w razie potrzeby można je było upinać. Niczego nie ryzykowałam.

To nie jest kwestia ryzyka, a faktu, że – jak widać na załączonym obrazku – wcale nie jesteś przekonana do tego pomysłu i robisz to wyłącznie po to, aby zadowolić swój obiekt zainteresowania.

Martha tnie i tnie, aż w końcu:

Co panienka o tym myśli? – zapytała z niepokojem.
Otworzyłam oczy. W pierwszej chwili nie widziałam różnicy, ale gdy odrobinę obróciłam głowę, pasmo włosów przesunęło mi się po ramieniu do przodu. Przełożyłam także pasmo po drugiej stronie – wyglądałam, jakby twarz okalała mi mahoniowa rama. Miał rację.
Prześlicznie! – westchnęłam, raz za razem poprawiając włosy.

Innymi słowy, zmiana na plus, Clarkson powinien otworzyć salon fryzjerski. Fantastycznie, tylko znów: nie w tym rzecz.
Naprawdę Cass: jedno zdanie w rodzaju „to może być niezły pomysł, spróbuję” uczyniłoby tę scenę tysiąc razy znośniejszą.

Jedna z pokojówek wpada na pomysł, by położyć Amberly na głowie niezwykle strojny naszyjnik, który umiejscowiony w ten sposób nieco przypomina diadem:

Od wielu lat marzyłam o tym, że książę Clarkson zostanie moim mężem, ale ani razu nie widziałam w nim chłopca, który uczyni ze mnie księżniczkę. Po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że tego także pragnę. Nie miałam licznych znajomości, układów ani bogactwa, ale wyczuwałam, że w tej roli nie tylko mogłabym występować, ale sprawdziłabym się idealnie. Zawsze wyobrażałam sobie, że pasowałabym do Clarksona, ale może mogłabym pasować także do monarchii.

I właśnie dlatego Eliminacje to całkowicie chybiony pomysł.

Pisałyśmy o tym z Beige wielokrotnie podczas analiz oryginalnej trylogii: Cass zdaje się kompletnie nie rozumieć, że te dziewczęta walczą o pozycję przyszłej władczyni. Osoba męża – króla powinna tu być zaledwie miłym dodatkiem. Nawet, jeśli jakaś część nastolatek zgłosiła się do konkursu wyłącznie z uwielbienia dla Clarksona/świecidełek/możliwości brylowania w świetle reflektorów, to przynajmniej część z nich powinna mieć świadomość, o co naprawdę toczy się gra – i albo odczuwać strach przed stojącym przed nimi wyzwaniem, albo aktywnie walczyć nie tyle o obrączkę, co o możliwość wpływania na losy Illei, choćby i wyłącznie zza kulis i przez osobę współmałżonka.

Tymczasem niemal wszystkie niewiasty, jakie obserwowałyśmy na przestrzeni tej serii, są motywowane tylko i wyłącznie pięknym licem lubego i możliwością noszenia ładnych sukienek; nawet Kriss, wystawiona przez rebeliantów, ostatecznie myślała wyłącznie o tym, jakby tu wykosić Amisię i zdobić serce Maksia. Cass może twierdzić, że w całej tej zabawie chodzi o wejście do rodziny królewskiej, ale umówmy się: gdyby nie wtrącane co jakiś czas zwroty w rodzaju „król” i „pałac” ciężko byłoby odróżnić Eliminacje od jakiegokolwiek reality show, w którym główną nagrodą jest osoba bogatego, przystojnego kawalera; i tu, i tu wszystko rozbija się o chłopa i jego piękną rzyć.




Popatrzyłam na siebie w lustrze i wyobraziłam sobie siebie, noszącą nazwisko Schreave z poprzedzającym je słowem „księżniczka”. W tym momencie zapragnęłam jego i korony – wszystkiego – jak nigdy wcześniej.


I to już wszystko na dziś. A za tydzień: kolejny list do siostry i pierwsza randka z Clarksonem.

Zostańcie z nami!

Maryboo